sobota, 4 października 2014

ROZDZIAŁ LXIV

   Witam wszystkich bardzo serdecznie. Jak już zapewne wiadomo, dzisiejszy rozdział, to będzie akcja, akcja i jeszcze raz akcja. W roli głównej Nara Shikamaru. Przyznam się nieskromnie, że obok 13 rozdziału, jest to mój ulubiony rozdział, ale ciężko było go napisać, tak aby wszystko było zrozumiałem :) Mam nadzieję, że wam również się spodoba.
     Zapraszam do lektury!
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Trójka przyjaciół stała przed drzwiami do gabinetu dyrektora. Było po godzinie ósmej i wszyscy pracownicy znajdowali się jeszcze w biurze. Shikamaru dokonał wcześniejszego rekonesansu i wiedział, że muszą szybko działać. Nie było mowy, o tym aby zostać po godzinach i wtedy podjąć działania, gdyż po godzinie dziewiątej zjawiała się ekipa sprzątająca, która zajmowała całe piętro. Trzeba było więc, zrobić to teraz, gdy wszyscy są zajęci swoją pracą.
Na szczęście dyrekcji także nie było. Shikamaru już wczoraj udało się ustalić, że po godzinie siódmej, Konan i Orochimaru opuszczą budynek, a pieczę nad wszystkim będzie sprawowało dwóch młodych team-leaderów. Byli to młodzi i ambitni ludzie, nieco starsi od naszych bohaterów. Ambicja ich właśnie była powodem, dla którego wzięli na siebie lwią część obowiązków i teraz siedzieli zawaleni papierami. Dzięki temu nasza trójka miała wolną rękę. Jednak trzeba było się spieszyć.
            Shikamaru dał znak Naruto, aby ten poszedł za nim, podczas gdy Sasuke został w miejscu, gdzie korytarz skręca w główny hol i obserwował czy nikt się nie zbliża.
            Chłopcy stali przy zamku elektronicznym. Nara nic się nie odzywał. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, tylko olbrzymie skupienie.
            - Shika…
            Nara gestem nakazał Naruto, aby ten był cicho. Wziął kilka głębszych oddechów. Zamknął oczy, a ręce złoży w taki sposób, że połączywszy ze sobą tylko końce palców, utworzył z dłoni coś na kształt kuli.
            Naruto stał obok i czuł jak ogarnia go zdenerwowanie. Wszystko mógł zrozumieć, ale to chyba nie najlepsza chwila na medytacje, jednak nic się już nie odzywał. Co chwila tylko spoglądał nerwowo na Sasuke. Ten jednak nie zdradzał niepokoju, co wskazywało na fakt, że póki co teren jest czysty.
            W pewnym momencie Shikamaru otworzył oczy i wypuściwszy całe powietrze z płuc, wystukał pięciocyfrowy kod. Zrobił to tak szybko, że Naruto nie dostrzegł nawet, jakie ciemnowłosy wybrał cyfry. Pięć drobnych piknięć dzwoniło mu w uszach niczym fanfary. Nogi mu zadrżały. Miał wrażenie, że wszyscy w budynku słyszeli ten dźwięk. Na szczęście to tylko jego omamy. Chwilę po ostatnim piknięciu, elektroniczny zamek zabrzęczał cicho. Dioda znajdująca się nad cyferblatem zaświeciła zielonym światłem.
            - Zielone. To dobrze prawda? – spytał blondyn. Głos mu drżał i ledwo przełykał ślinę.
            Sasuke spojrzał w ich kierunku, po czym znów skierował wzrok na korytarz i odchrząknął dwa razy. Był to umówiony sygnał, że ktoś się zbliża. Shikamaru i Naruto zamarli. W sumie jeszcze nic się nie stało. Mogli udawać, że rozmawiają w spokoju, że jeden skarży się drugiemu na dziewczynę. Jednakże jak do diabła mieli wytłumaczyć, zielone światło bijące od elektrycznego zamka, które jak to określił Naruto „jebie w oczy niczym latarnia morska o północy”?
            Chłopcy przez chwilę stali nieruchomo. Sasuke dał krok do przodu, udając, że kieruje się do wyjścia. Jeśliby zniknął za rogiem na dłużej niż na pięć sekund, należało wycofać się z akcji. Podrzędnemu pracownikowi do głowy nie przyjdzie, że zielona lampka przy drzwiach nie powinna się świecić, ale jak to wytłumaczyć komuś z dyrekcji? Nagle Sasuke zatrzymał się i dał pół kroku w tyłu. Wpatrzony przed siebie jeszcze przez chwilę stał bez ruchu, aż w końcu wyciągnął lewą rękę z zaciśniętą pięścią i kciukiem uniesionym do góry. Teren znów był czysty.
            Shikamaru i Naruto odetchnęli z ulgą. Nara odwrócił się w kierunku drzwi i chwycił za klamkę, po czym szarpnął energicznie. Ciężkie metalowe skrzydło uchyliło się, prowadząc do ciemnego pokoju. Chwila zawahania, po czym obaj weszli do środka. Bojąc się zapalić światło, niemal po omacku dotarli do szafy gdzie leżały dokumenty. Na szczęście nie było żadnych zabezpieczeń, toteż przystąpili do działania. Shiakamaru latarką z komórki świecił Naruto, który, najszybciej jak potrafił wyjmował teczki i układał je na podłogę. Wszystkiego było dwanaście opasłych tomów, czyli więcej niż przewidywał blondyn.
Gdy Uzumaki skończył, Shikamaru zamknął szafę, po czym obaj wzięli po sześć teczek i wyszli z gabinetu. Nara zamknął za sobą drzwi, lampka zabłysła na czerwono, co oznaczało, że blokada została włączona.
            Chowając teczki pod bluzami, szli za Sasuke, który szedł kilka kroków przed nimi, sprawdzając czy droga jest czysta. Za każdym razem, gdy musieli mijać przeszklone drzwi do poszczególnych biur, czuli jak serce podchodzi im do gardła. Przeszli już dobre kilka metrów, wystarczyło tylko wyjść na klatkę schodową i udać się na dolne piętro, gdzie znajdowało się ksero. Tam czuli by się znacznie pewniej, gdyż o tej porze nikogo już tam nie było.
            - Naruto – Shion widząc jak Shikamaru i blondyn przemykają korytarzem, zaciekawiona wyszła za nimi – co wy robicie?
            Uzumaki omal nie pisnął. Gdyby nie to, że jego nogi w jednej chwili stały się ciężkie niczym z ołowiu, najpewniej dałby drapaka. Z duszą na ramieniu odwrócił się w kierunku dziewczyny. Pot powoli skraplał się na jego czole, a twarz przybierała kolor białego płótna.
            - Shion ja…
            - Co ci jest? Co wy w ogóle robicie? Boli was coś?
            Pytanie dziewczyny nie było bezzasadne. Zarówno Naruto jak i Shikamaru stali na środku korytarza, trzymając się za brzuchu, aby teczki które mieli pod bluzami, nie wypadły im na podłogę.
            - My… no to po tym chińskim…
            - Jakim chińskim? – dziewczyna dała krok naprzód – co wy kombinujecie?
            - Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz – gdy wydawało się, że zaraz wszystko się wyda, Sasuke szybkim krokiem wyminął chłopaków i zbliżył się do Shion.
            - Odpierdol się może co?! – odparła poirytowana Shion, podnosząc głos.
            - Nie, to ty się odwal od nas. Zajmij się swoją pierdoloną egzystencją panienki, której żaden facet nie chce. Nie pierwszy i nie ostatni cię zostawił, dlatego idź płakać gdzie indziej i nie wylewaj tutaj swojego szamba, bo nie jesteśmy zainteresowani twoimi życiowymi porażkami. Jesteś nic nie znaczącą jednostką, na której widok chce mi się rzygać.
            Zapanowała cisza. Shikamaru i Naruto stali z takimi minami, jakby cała ta sentencja, którą właśnie wypowiedział Sasuke, była skierowana właśnie w nich. Shion otworzyła usta, jednak nie potrafiła wydusić słowa. Oddech jej przyspieszył, a w oczach zaczęły pojawiać się łzy. Chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego szybkim ruchem odepchnęła Sasuke od siebie, po czym odwróciła się i oddaliła szybkim krokiem w kierunku łazienki. Gdy zniknęła za drzwiami, które trzasnęły z hukiem, Uchiha odwrócił się w kierunku przyjaciół.
            - No na co kurwa czekacie? Ruszcie dupy!
            Obaj jak na komendę, niemal biegiem dopadli do drzwi i jeszcze szybciej zbiegli po schodach piętro niżej.
            - Sasuke… czy ty żeś, aby nie przegiął? – spytał Naruto niepewnym głosem, gdy znaleźli się w pomieszczeniu z ksero.
            - Mam to w dupie.
            - Ja wiem, że chciałeś ją… zniechęcić, ale w taki sposób?
            - A co jej kurwa miałem powiedzieć?! Hej chodź z nami pokserujemy razem tajne dokumenty firmy, a jak będziesz grzeczna, to Naruto dodatkowo puknie cię na kserokopiarce?
            Uzumaki nic nie odpowiedział, tylko westchnął ciężko.
            - Przestańcie się kłócić. Mamy mało czasu – Shikamaru ułożył swoje teczki na ziemi i podszedł do jednej z szafek, która stała obok kserokopiarki.
            Pomieszczenie, w którym się znajdowali było niewielkie. Prostokątny pokój o wymiarach dwa na trzy metry. Wejście znajdowało się na dłuższej ścianie. Kserokopiarka stała niemal na wprost drzwi, a po bokach stały dwie szafki, w których zazwyczaj znajdowały się ryzy papieru, albo stare dokumenty, przeznaczone do utylizacji.
            - Skąd tu tyle papieru? – Naruto nie krył zdziwienia. Zawsze gdy chciał coś wydrukować, musiał żebrać o papier u innych ludzi.
            - Kupiłem zawczasu sześć ryz. Powinno wystarczyć. Schowałem je wczoraj do szafki, gdzie znajdują się stare dokumenty, aby z nimi teraz nie latać jak głupi.
            Nara otworzył szufladę w kserokopiarce i włożył do niej całą ryzę. Dobył zawartość pierwszej teczki i ułożył na podajniku. Wystukał kod na cyferblacie, maszyna zawyła i zaczęła pochłaniać czyste kartki papieru, wypluwając je z drugiej strony, zapełnione tonerem.
            - Oby tonera wystarczyło – Sasuke wyraził swoje obawy.
            - Wczoraj zgłosiłem brak tuszu w drukarce i dostałem świeży nabój.
            - Myślisz, że jeden wystarczy na tyle akt?
            - Mamy dwa. Ten w drukarce także jest nowy. W sekretariacie mają taki burdel, że nawet nie pamiętają, że tusz wymieniali trzy dni temu.
            - Nieźle, ale zaraz, zaraz – Naruto podszedł bliżej – zapomniałeś, że wystukując swój kod, cała zawartość drukowanych dokumentów zostaje wysłana na twoje konto, do którego wgląd ma dyrektor i cała ta banda?
            - Nie wpisałem swojego kodu.
            - A czyj? – Sasuke popatrzył na Shikamaru ze zdziwieniem.
            - Higa Natsume.
            - Kto to jest?
            - Nie mam bladego pojęcia. Wiem tylko, że pracuje jako mój team-leader i jest dupkiem.
            Zapewne dla naszego czytelnika, tak jak i dla dwójki naszych bohaterów, wielką zagadką jest w jaki sposób Shikamaru zorganizował całą akcję. Największą niewiadomą, która dręczy umysł każdego z osobna, jest pytanie: w jaki sposób Nara zdobył kod do biura. Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy się cofnąć kilka dni wstecz, a dokładnie do momentu, gdy Naruto oraz Sasuke wtajemniczyli go w sprawę z Akatsuki.

* * *

            Pierwszy szok, związany z informacją o tym, że Shikamaru pracuje dla organizacji przestępczej, zdążył już minąć. Chłopak siedział w fotelu i już na spokojnie analizował wszystko to co usłyszał. Sprawa była jasna. Tak jak Itachi wspomniał, należało wynieść teczki, skserować je i odstawić z powrotem. Jeśli podzielić, by plan na etapy, to już pierwszy rodził – zdawałoby się – największą trudność.
Teczki należało wykraść z pokoju dyrektora, podczas nieobecności kogokolwiek z kadry kierowniczej. Cały problem jednak w tym, że wejście było zabezpieczone drzwiami, które można było otworzyć elektronicznym zamkiem, wystukując odpowiedni kod. Skąd tak kod zdobyć?
            Shikamaru jak to miewał w swoim zwyczaju, przy rozwiązywaniu palących spraw, potrzebował całkowitego skupienia. Po przybraniu swojej ulubionej pozycji, długi czas analizował wejście do gabinetu. To które znajdowało się od strony biura, gdzie pracowali Naruto i Sasuke, zostało natychmiast odrzucone, ze względu na świadków. Akcja po godzinach pracy także nie wchodziła w grę, gdyż Shikamaru pamiętał, że zawsze gdy zbierali się do wyjścia, na miejscu zjawiała się ekipa sprzątająca. Mogli to być prości ludzie, niewtajemniczeni w sprawię, ale nie można było ryzykować. Zwłaszcza, że sprzątaczki chodziły po całym biurze i zaglądały w każdy kąt, wykonując sumiennie swoją pracę. Domyślił się także, że skoro tak ważne dokumenty są w tym pokoju, to pracownicy ekipy sprzątającej na pewno nie mają do niego dostępu.
            Shikamaru zadrżała powieka. Zostało wejście z drugiej strony. Ciemnowłosy wytężył pamięć, przywołując obraz tego miejsca. Główny korytarz w pewnym momencie skręcał w prawo i ciągnął się dalej około 4 – 5 metrów. Na samym końcu, po prawej stronie znajdowały się drzwi wejściowe. Po lewo ciągnął się rząd okien, aż po samą ścianę. Pod nimi wisiał wąski parapet. Okna wychodziły na stare kamienice przeznaczone do rozbiórki, tak więc ryzyko, że stamtąd ktoś ich dojrzy, było równe zeru.
            Teraz najważniejsza kwestia - kod. Shikamaru starał się przypomnieć sobie, czy jest może gdzieś w tym obszarze jakieś miejsce, gdzie można by umieścić, niewielkich rozmiarów kamerkę, która zarejestrowałaby jak ktoś z zarządu wpisuje kod. Niestety, z lewej strony była goła ściana. Od strony okien nie miałoby to sensu, gdyż obraz zarejestrowałby tylko plecy osoby wpisującej kod, a i tak znikoma szansa, że nikt nie dostrzegłby nawet niewielkiej kamerki, leżącej na parapecie, który zawsze był pusty. Sufit także odpadał. Cyferblat był zamontowany prostopadle do podłogi i dodatkowo zakryty nieznacznie daszkiem od góry, tak że nie ma możliwości podejrzenia, nawet gdyby ktoś wisiał na suficie i wytężał wzrok. Przewiedzieli wszystko pod tym względem.
            Chłopak starał sobie przypomnieć, jak Kisame wpisywał przy nim kombinację. Mężczyzna nieznacznie odwrócił się wtedy od chłopaka, tak że zakrył swoim ciałem cyferblat i dopiero wtedy wystukał kod. Dopiero gdy drzwi były otwarte, Shikamaru mógł wnieść dokumenty do gabinetu i położyć na dużym drewnianym stole znajdującym się pośrodku.
W pewnej chwili chłopak nieznacznie drgnął. Jeszcze raz wrócił pamięcią do momentu, gdy Kisame wstukiwał kod. Nie widział, co mężczyzna wstukuje, ale słyszał bardzo wyraźnie. Kod składał się z kilku cyfr. Było ich na pewno mnie niż dziesięć, co i tak daje ogromną liczbę kombinacji. Tylko jakie to były cyfry/
            Shikamaru postanowił, że na początku skupi się na zdobyciu, jeśli nie samego kodu, to chociaż cyfr, z których ów kod się składa. Potrzebował tylko silnego odbiornika z możliwością nagrywania, który można łatwo ukryć. Na przykład przyklejając pod parapetem. To i jeszcze coś…
            Chłopak wstał z fotela i podszedł do stołu, gdzie na kartce papieru napisał kilka słów, po czym podał ją Naruto.
            - Załatw dla mnie te rzeczy.
            Nie zwróciwszy uwagi na pytający wzrok blondyna, gdy ten przeczytał kartkę, zwrócił się do Kakashiego i Itachiego. Prośba, aby dostarczyli mu urządzenie nagrywające, o jak najmniejszych rozmiarach, z początku zdziwiła policjantów, ale szybko przystali na nią. Pozostało teraz przeanalizować kolejne fazy planu. W końcu jego jago szeregowego pracownia, niewtajemniczonego w sprawę, nie będą kontrolować.

* * *

            Shikamaru przez kilka następnych dni spokojnie wykonywał swoje obowiązki. Czekając na sprzęt nagrywający, postanowił opracować kolejne etapy swojego planu. Drugi etap polegał na dostarczeniu dokumentów do ksera i ich skopiowanie. Rodził się tutaj kolejny problem. Każde wydrukowanie czy skserowanie, najmniejszej pierdoły wymagało wpisanie odpowiedniego kodu. Każdy pracownik miał swój własny unikalny numer. W przypadku drukowania kod był automatycznie implementowany w pamięci komputera. Gdy dokument został „puszczony” do druku, wraz z nim szedł ów kod, który logował się w drukarce. Urządzenie pierw skanowało dokument i wysyłało do elektronicznej bazy danych, do której każdy miał dostęp w trybie „tylko do odczytu”. Plik zawierał informacje, kiedy i z czyjego konta został wydrukowany. Zatem jeśli ktoś chciał zrobić głupi kawał i wydrukować kartkę z napisem „kopnij mnie”, aby potem powiesić koledze na plecach, musiał się liczyć z tym, że ktoś może się o tym dowiedzieć, otwierają taki plik z głównego dysku sieciowego chociażby z czystej ciekawości. Rzecz jasna, aby usunąć taki dokument, należało posiadać uprawnienia administratora.
            W przypadku ksero, reguła była podobna z jedną tylko różnicą. Aby cokolwiek skserować, należało wstukać swój kod na pulpicie maszyny, która potem robiła swoje.
            Shikamaru siedział przy sowim biurku, zastanawiając się jak ominąć ten proces, gdy nagle jego uszu dobiegł donośny głos.
            - Leniu jeden, znowu bujasz w obłokach?! – jeden z młodszych team-leaderów, tak zwanych młodych wilków, stał za plecami Shikamaru, wyraźnie niezadowolony z faktu, iż Nara niespecjalnie przykładał się do swojej pracy – Weź no rusz się!
            Shikamaru odchylił głowę i ujrzał czerwoną, szczupłą twarz Higi Natsume. Jednego  tych, co to dużo się drą, a sami mało robią. Typowy przykład współczesnej korpo-mody. Garnitur w pracy, niekoniecznie drogi, dużo żelu na włosach, lekki zarost, oczywiście siłowania i solarium. Menago pełną gębą. Shikamaru uśmiechnął się w myślach, bo już wiedział skąd zdobyć kod.
            - No i co się tak patrzysz! Weź się do pracy.
            - Nie mogę – odparł spokojnie Shikamaru.
            - Jak nie możesz?!
            - Muszę skserować te dokumenty – mówiąc to chłopak pokazał plik papierów, które stanowiły podstawkę dla jego kubka – ale mój kod nie działa.
            - Jak nie działa?! Jaja sobie robisz ze mnie?!
            - No przecież zgłaszałem ci to wczoraj.
            Higa zamilkł na chwilę. Shikamaru już dawno spostrzegł, że z niektórymi młodymi karierowiczami dobre było to, że zawaleni masą obowiązków skomplikowanej natury, które zresztą sami na siebie brali, zapominają o takich najprostszych i najbardziej błahych rzeczach. Chcesz dostępy? Tak załatwię to, ale pierw muszę zrobić pierdyliard innych czynności, które na siebie wziąłem, bo w końcu robię karierę. Potrzebujesz komputer? Jasne dostaniesz go… jutro. Potem oczywiście po miesiącu, pyta się ciebie, dlaczego nie zrobiłeś raportu, który kazał zrobić tobie, a nie koledze obok. Tak przynajmniej mu się wydawało. To nic, że dalej nie masz komputera.
            - Wczoraj zgłaszałem ci problem, sam mówiłeś, że mam przychodzić do ciebie z takimi sprawami, żebym nie działał na własną rękę – Shikamaru wyczuł szansę i trzymał się jej, niczym tonący brzytwy.
            - Tak chyba tak, te głupki z IT znowu nawaliły – Hinga wyraźnie stracił pewność siebie, którą jeszcze niedawno emanował. W jednej chwili z groźnego leadera zespołu stał się gościem, który nie potrafi załatwić najprostszej rzeczy. Oczywiście Nie przyzna się do tego, tylko zwali winę na nieudolnych informatyków, słabą organizację, zepsutą spłuczkę w toalecie. Słowem wszyscy dookoła są winni tylko nie on.
            - To co robimy?
            - Dobra – Higa machnął ręką – chodź, skserujemy najpierw te dokumenty, a potem napisz mi maila, żeby ci wyrobić nowy kod. Poślemy gdzie trzeba.
            Shikamaru nic nie odparł, tylko wstał z krzesła i zabrawszy papiery ze sobą, udał się wraz ze swoim przełożonym piętro niżej, gdzie znajdowało się pomieszczenie z kserokopiarką.
            Gdy byli już na dole, Nara umieścił papier w podajniku. Gdy dokumenty leżały na miejscu Higa szybkim ruchem wpisał czterocyfrowy kod i maszyna zaczęła pochłaniać kartki papieru z jednej strony, a wypluwać z drugiej. Shikamaru oczywiście podpatrzył kombinację cyfr, która nie była specjalnie ambitna „1234”. Problem ksero został rozwiązany.
            Maszyna skończyła pracować. Shikamaru wziął oba arkusze i kierował się już w kierunku drzwi.
            - Dzięki szefie – rzucił w kierunku Higi.
            Ten jednak zdawał się go nie dosłyszeć, gdyż był już pochłonięty pisaniem wiadomości na swoim telefonie. Twarz miał niezwykle przejętą, co świadczyło o dużej randze pisanej wiadomości.
           
* * *

            Trzeci etap stanowił fazę końcową, która polegała na odniesieniu dokumentów na miejsce. Jako, że wszystkie najważniejsze czynności, miały być wykonane wcześniej, to ten odcinek planu ograniczał się jedynie do zachowania szczególnej ostrożności, podczas zwracania papierów.
            Naruto wykonał swoją część planu, toteż Shikamaru czekał teraz tylko na urządzenie nagrywające. Jak już czytelnikowi wiadomo, Sasuke przekazał je Shikamaru, po spotkaniu, na którym zarząd obwieścił wiadomość o nowym szefie logistyki. Zaraz po tym Nara udał się do swojego biurka. Upewniwszy się, że wszyscy zajęci są rozmową o Zabuzie, wyjął z kieszeni kopertę, którą wręczył mu Uchiha. Szybkim ruchem ręki ją otworzył i wyłożył jej zawartość na blat biurka. Było o wiele lepiej niż przypuszczał. Urządzenie było niewielkie, czarnego koloru.
Miało wymiary trzy na dwa centymetry i było stosunkowo cienkie – około pół centymetra. Na wierzchu znajdowały się dwa przyciski z napisami „record/pause” jeden oraz drugi z napisem „stop”. Obok nich znajdował się niewielki otwór – zapewne mikrofon. Z boku znajdowało się wejście USB które zapewne służyło do ładowania, a z drugiej miejsce na kartę SD. Wszystko już miał. Należało zatem wcielić plan w życie.

* * *

            Tak jak Shikamaru przewidywał, następnego dnia skład kadry kierowniczej był znacznie okrojony. W biurze zostali jedynie Konan i Orochimaru, podczas gdy pozostali byli w delegacji lub zapoznawali Zabuze z jego obowiązkami. Nara wyczekiwał odpowiedniego momentu, który nadarzył się akurat po dwóch godzinach pracy. Wtedy to bowiem, przyszło kilka większych zamówień i każdy był zajęty swoją pracą. Shikamru udając, że również jest zajęty, wyjął z kieszeni urządzenie i położył na wcześniej przygotowanej taśmie klejącej obustronnie. Upewniwszy się, że urządzenie przylega jak należy, wyciął nożyczkami kwadrat, który był przyklejony do pluskwy i schował do kieszeni. Taśmę ukrył w plecaku, z którego następnie wyjął lakier do włosów. Wziąwszy dla niepoznaki kilka kartek papieru, pod pretekstem udania się do pomieszczenia z ksero, opuścił pokój.
            Na korytarzu panowała cisza. Jakby wszyscy pracownicy opuścili budynek. Shikamaru spokojnym krokiem szedł przed siebie i był coraz bliżej gabinetu dyrektora. Miał szczęście, bo akurat mijał Konan i Orochimaru, którzy sądząc po grubych ubraniach, idą właśnie na zewnątrz. Powinni jednak wrócić, bo każde z nich miało w zwyczaju żegnać się z pracownikami przed wyjściem, poza tym nie mieli przy sobie swoich teczek, które wszędzie nosili.
            Przeczekawszy chwilę, chłopak ruszył dalej i po chwili znajdował się pod drzwiami dyrektora. Kartki, które trzymał w ręku, położył na parapecie. Następnie wyjął z kieszeni urządzenie i odkleił drugą warstwę izolacyjną z taśmy klejącej. Chwilę jeszcze się zastanawiał, po czym przykleił urządzenie, do spodniej części parapetu, tak, że zasłaniało je pokrętło od kaloryfera. Następnie wyjął zza paska spodni lakier do włosów, który tam uprzednio schował i podszedł do zamka. Zdjąwszy skuwkę, wstrząsnął energicznie puszką i delikatnie spryskał klawiaturę.
            Gdy skończył, schował lakier z powrotem do pod bluzę. i zabrawszy papiery z parapetu, uruchomił urządzenie nagrywające i wrócił do swojego pokoju.

* * *

            Tego samego dnia Shikamaru nim wyszedł z pracy, zrobił jeszcze jedną rzecz. Dostać się do ksero można tylko, mając ze sobą odpowiedni klucz do drzwi od pomieszczenia. Wspomniany przedmiot znajduje się u sekretarki, która pracuje w tym samym pokoju co chłopak. Nim się go dostanie, należy pierw wpisać się do zeszytu. Potem odbiera się klucz, Idzie na dół, kseruje się to, co ma się do skserowanie, zamyka z powrotem pokój, wraca na górę i oddaje klucz z powrotem. Sekretarka wówczas zaznacza przy takiej osobie, że klucz został zwrócony.
Jak łatwo się domyślić, nie można ot tak sobie zostawić drzwi do pomieszczenia otwarte. Ktoś mógłby tam zejść i zorientować się, że ktoś nie dopełnił procedury i po wpisach z zeszytu łatwo było zgadnąć kto. Należało zrobić tak, aby dostać się do pokoju, nie zostawiając żadnych śladów. Mogłoby się rzecz jasna wydać dziwne, że według dziennika jedna osoba pożyczała klucz od ksera, a inna korzystała z samego urządzenia o tej samej porze (data utworzenia cyfrowej kopii dokumentu jest generowana razem z nazwą użytkownikiem. Podobnie zapisywało się datę i czas wypożyczenia klucza). Przez moment Shikamaru wydało się to nawet zabawne. Wchodzi jakiś gość, a kseruje kto inny. I cały ich system idzie się w tym momencie walić. Jednakże Nara wiedział, że to nie jego problem. Jedynie co musiał zrobić, to zdobyć klucz.
Nara spokojnym krokiem podszedł do dziewczyny, która była mniej więcej w jego wieku. Nie wiedział jak się nazywa, ani na czym dokładnie polega jej praca, bo jak sam stwierdził, dowiadywanie się takich rzeczy to strata czasu. Dziewczyna wydawała się bardzo zajęta, więc tylko napomknął, że potrzebuje klucz od ksera. Ta, nie odwracając wzroku od monitora, podsunęła chłopakowi mocno zużyty już zeszyt, w którym wyrysowana przy linijce tabelka, zawierała już pokaźną liczbę osób, które korzystały z ksera.
Chłopak szybko przeliczył nazwiska z dzisiejszego tylko dnia – 35. Bułka z masłem, gdy przyjdzie czas działania, jego nazwisko będzie tylko jednym z wielu w tym spisie, zabunkrowanym gdzieś wśród tych szlaczków. Imię, nazwisko, data, godzina, podpis. Gdy skończył chwycił zręcznie klucz, który kobieta położyła przed nim i z kilkoma karkami papieru pod ręką zszedł na dół.
Gdy był już na miejscu, odłożył kartki na bok. Z kieszeni spodni wyjął metalowe pudełeczko, przypominające kształtem papierośnicę. Po jego otworzeniu dostrzec można było, że zawartość nie do końca zgadza się ze sposobem użytkowania, przewidzianym dla tego przedmiotu. W środku, zamiast papierosów znajdowała się półcentymetrowa warstwa modeliny szarej barwy. Shikamaru położył otwarte pudełko na jednej z szafek, po czym ułożył w nim kluczyk i zamknął wieko. Przez kilka sekund przyciskał je, po czym znów otworzył. Klucz był teraz wbity w szarą masę. Chłopak najdelikatniej jak tylko potrafił wyjął go przy pomocy szpilki, którą nosił za mankietem kamizelki, odwrócił i ułożywszy obok odcisku, powtórzył czynność. Następnie ułożył go w pozycji pionowej, ząbkami do dołu, których odciska po chwili także ozdobił modelinę.
Shikamary zamknął pudełko i delikatnie wsunął do kieszeni od kamizelki. Zabrał ze stołu papiery, wyszedł spokoju i zamknąwszy za sobą drzwi wrócił na górę. Do końca swojej zmiany, jak gdyby nigdy nic, wykonywał swoją pracę.

* * *

            Godziny pracy dobiegały końca. Kierownictwo już dziesięć minut temu pożegnało się ze wszystkimi. Sprawy ułożyły się lepiej niż chłopak planował. Spojrzał na zegarek. Do przyjścia ekipy sprzątającej był jeszcze kwadrans.
            Bez większej werwy wstał od biurka i udał się do wyjścia.
            - A ty gdzie? – zagaił go team-leader – jeszcze nie ma końca pracy.
            - Znam się na zegarku błaźnie – pomyślał, po czym dodał na głos – muszę do toalety.
            - Dobra, idź – Higa machnął ręką i wrócił do swoich zajęć.
            - Jak dla mnie mogą ci tu mogiłę wykopać.
            Upewniwszy się, że upierdliwy przełożony jest zajęty pracą, udał się do miejsca, gdzie zostawił podsłuch. Nie zabrał jednak urządzenia, a podszedł do konsoli zamka i zaczął się jej przyglądać. Ponieważ światło nie było zbyt wyraźne, toteż poświecił sobie latarką, którą miał w komórce. Warstwa lakieru wydała się w kilku miejscach naruszona, toteż wiedział, że konsola była używana.
            Upewniwszy się, że nikogo nie ma, wyjął z kieszeni kamizelki pędzelek i cienie do powiek, które przyniósł mu Naruto. Końcówką pędzla pokręcił chwilę w cieniach, a później delikatnie przejechał włosiem po konsoli. Gdy skończył, schował przybory i znów zaświecił latarką. Dzięki cieniowi, wyraźnie było teraz widać, które przyciski były używane. Shikamaru przyjrzał się im uważnie. Cyfry 1357. Na wszelki wypadek chłopak zrobił zdjęcie przy wykorzystaniu lampy. Następnie wyjął chustkę i dokładnie wytarł konsolę, po czym podszedł do parapetu, gdzie było zamontowane urządzenie nagrywające i zabrawszy je, wrócił znów do swojego pokoju. Teraz należało wrócić do domu i wykonać ostatni etap przygotowań.

* * *

            Ponieważ Nara wrócił do domu późno, a miał jeszcze dużo pracy, toteż odłożył tylko swoje rzeczy na miejsce i szybko usiadł przy komputerze. Nie zważając na słowa matki, że za dużo spędza czasu przed monitorem, włączył swój sprzęt i wyjął urządzenie nagrywające, które następnie wpiął do komputera.
            Chwilę trwało nim laptop znalazł urządzenie i automatycznie załadowało okno z zawartością. Folder, który wyświetlił się Shikamaru zawierał jeden plik. Nim go jednak uruchomił, za pomocą Internetu w telefonie wysłał na swoją elektroniczną pocztę zdjęcie, które zrobił w biurze. Odebrawszy je na komputerze, zapisał jako JPG-a na pulpicie i wyświetlił. Teraz gdy miał już wszystko, dobył z jednej szuflad ze swojego biurka słuchawki i podłączywszy je do komputera, odpalił plik dźwiękowy. Nagranie było długie, na ponad dwie godziny. A on z tych dwóch godzin, musiał wyłapać te kilka piknięć na konsoli, a i tak nie miał pewności, czy urządzenie je zarejestrowało. Szybko znalazł interesujący go fragment, toteż uruchomił właśnie z tego miejsca:
Pik – przerwa – pik – przerwa – pik – przerwa – pik – przerwa – pik – coś zabrzęczało i potem dźwięk, jakby ktoś otwierał drzwi.
            - To będzie trudniejsze, niż się wydawało – pomyślał chłopak. Spojrzał na licznik, który wskazywał, że minęła dobra godzina, nim Konan lub Kisame raczyli wrócić do gabinetu.
            Wyodrębnił ten moment na swoim syntezatorze i od tego momentu, z jego słuchawek co chwila dobywały się jedna i te same piknięcia. Pierwsza rzecz, którą zauważył od razu. Nie było czterech piknięć, tylko 5. Spojrzał na zdjęcie, na którym były zaznaczone tylko cztery cyfry. Co do cholery? Odsłuchał jeszcze dwa razy. Tak, słychać było wyraźnie. Pięć piknięć nim drzwi zostały otwarte. Więc dlaczego cztery cyfry są tylko odciśnięte?
Shikamaru zatrzymał na chwilę plik dźwiękowy i spojrzał na fotografię. Powiększył ją dwukrotnie, tak że teraz zajmował ponad ćwierć ekranu. Długo się w nią wpatrywał, gdy nagle jakby go olśniło. Nie chcąc jednak popadać w euforię, znów odtworzył plik. W jednym momencie następują dwa piknięcia, między którymi przerwa jest o wiele krótsza niż między innymi. Dwa szybkie piknięcia, niemal zlewające się ze sobą. To by się zgadzało. Na zdjęciu, na jednej z cyfr odcisk z lakieru do włosów był inny niż na pozostałych. Na cyfrach 1,3,5 były wręcz idealnie odwzorowane linie papilarne. Na cyfrze 7 wyglądało to natomiast tak, jakby te linie nakładały się na siebie. Wniosek nasuwał się prosty, tą cyfrę wciskano dwa razy. Niby takie proste, a napsuło krwi. Shikamaru sięgnął po kartkę i ołówek, po czym zanotował
„ * * 7 7 * ”
            Dwie z pięciu już mamy. Teraz problem, jak tu rozmieścić te trzy pozostałe? Włączył plik jeszcze raz. Nie wiele mu to jednak pomogło. Na szczęście, jego odtwarzacz miał pewną interesującą funkcję, która pozwala śledzić zapis dźwięku za pomocą grafiki fal. Im wyższy dźwięk tym wyższa fala. Tak właśnie znalazł miejsce w ponad dwu godzinnym nagraniu, gdzie urządzenie zarejestrowało wybijanie kodu.
            Tak jak przypuszczał, między poszczególnym piknięciami, były różne przerwy. Niewielkie – dla niewprawnego ucha wręcz nie zauważalne – które mogły jakoś pomóc. Najdłuższa przerwa jest między drugą liczbą a trzecią. Wynika stąd, że palec musiał pokonać najdłuższa odległość na konsoli między tymi liczbami. Przy założeniu oczywiście, że osoba wpisująca kod, nie zwątpiła w pewnej chwili, czy wklepuje poprawną kombinację. Ponieważ trzecią cyfrą jest liczba 7, jaka z nich będzie najdalsza? Konsola ułożeniem cyfr przypominała klawiaturę bankomatu, toteż Shikamary w miejsce drugiej gwiazdki wpisał cyfrę 3, która znajdowała się najdalej od siódemki. To by się nawet zgadzało, ruch z trójki do siódemki idzie po skosie jest najbardziej skomplikowany, to są ułamki sekund, ale zawsze. Niech tak zostanie
„* 3 7 7 * ”
            Teraz Shikamaru postanowił skupić się na drugiej w kolejności, najkrótszej przerwie. Była ona między czwartą i piątą cyfrą. Do wyboru zostało 1 i 5. Bliżej do piątki, ale do jedynki jest w pionie. Sądząc po fotografii i śladach, osoba wstukuje kod jednym palcem, nie jak niektórzy, że ma ułożone palce w ten sposób, że każde wciska swój przycisk w odpowiednim momencie. A zatem siła nacisku wszędzie musi być taka sama. Ostatnie piknięcie jest dłuższe. Tak z reguły ludzie robią, gdy wstukują ostatnią cyfrę, na fotografii jednak nie widać tej siły nacisku, ale… Shikamaru przyjrzał się uważniej. Widać coś innego. O ile przy jedynce i siódemce odciski palca wskazują na to, że dłoń była ułożona w tej samej pozycji, to w przypadku trójki i piątki są w innej. W obu ostatnich są jakby pod ukosem. Jakby osoba ta przekręcała dłoń w prawą stronę. Zatem ręka wędrując na cyfrę po prawej, przekręcała się nieznacznie w prawo. Idąc w drugą stronę, prostowała się. Niby nic by mi to nie dało, gdyby nie to, że drugi odcisk na siódemce, który jest nieco wyraźniejszy, jako że powstał później, jest skierowany nieznacznie na ukos. Może to być przypadek, jednak wpisując szybko kombinację, umysł działa te ułamki sekund szybciej, szykując ciało na kolejny ruch. Przy drugiej siódemce, dłoń wędrowała już w kierunku piątki. Shikamaru zamknął na chwilę oczy i jeszcze raz przeanalizował wszystko, dwie rzeczy przemawiały za piątką, toteż po dłuższej chwili wypisał na kartce pełny kod.
„ 1 3 7 7 5 ”
            Gdy skończył, zorientował się, że dochodziła druga w nocy. W jednej chwili poczuł, jak dopada go senność, toteż wyłączył komputer i przebrawszy się, legł w pościeli i niemal natychmiast zasnął. Przed snem zdążył nastawić sobie budził na siódmą rano, gdyż miał jeszcze jedną rzecz do zrobienia.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
          Ufff... naprawdę to było ciężkie. Pomimo, że teraz to czytałem na spokojnie :) Cóż mogę powiedzieć. To nie koniec, wierzcie mi ;)
             Chciałem z tego miejsca przeprosić, że ostatnimi czasy zaniedbałem komentarze na waszych blogach. Na małe pocieszenie wiedzcie, że zaglądam do was regularnie i czytam :) Martwi mnie, że Melanie Erst już od dłuższego czasu ma zawieszonego bloga :( Mam nadzieję, że wróci i dopełni dzieła :)
             Co do następnego rozdziału, to oczywiście za tydzień (11 października), a w nim; ciąg dalszy planu Shikamaru (to nie koniec, bo i tutaj jego fani się ucieszą :)), a także wynoszenia dokumentów ciąg dalszy. Czy ktoś ich złapie, co wymyślą, aby nie dać się złapać? Już za tydzień :)
          Do zobaczenia !!!

6 komentarzy:

  1. Rozdział napisany bardzo szczegółowo. Nie mogę wyjść z podziwu jak szybko Shikamaru udało wcielić w życie jego plan. Akcja z Shion niezbyt mi się podobała, ale co poradzić panienka pojawiła się w złym miejscu i czasie więc trzeba było się jej jakoś pozbyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra! Jestem w szoku jak Shikamaru odgadł ten kod. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny i wolnego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Widać, że nic tu nie jest przypadkowe tylko szczegółowo zaplanowane przez Ciebie. Lece do następnego bo zaległości mi się zrobiły ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurczę, nie dziwę się, że napisanie tego rozdziału było ciężkie, jak żeś na to wszystko wpadł, układ ręki, palców, odległość pomiędzy cyframi i to wszystko przysłuchując się dźwiękom? kurde szacun xD a już nigdy bym nie zgadła, że można dojrzeć odciski palców za pomocą lakieru do włosów. Geniusz ;p

    OdpowiedzUsuń