Witam wszystkich bardzo serdecznie. Jak już zapewne wiadomo, dzisiejszy rozdział, to będzie akcja, akcja i jeszcze raz akcja. W roli głównej Nara Shikamaru. Przyznam się nieskromnie, że obok 13 rozdziału, jest to mój ulubiony rozdział, ale ciężko było go napisać, tak aby wszystko było zrozumiałem :) Mam nadzieję, że wam również się spodoba.
Zapraszam do lektury!
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trójka
przyjaciół stała przed drzwiami do gabinetu dyrektora. Było po godzinie ósmej i
wszyscy pracownicy znajdowali się jeszcze w biurze. Shikamaru dokonał
wcześniejszego rekonesansu i wiedział, że muszą szybko działać. Nie było mowy,
o tym aby zostać po godzinach i wtedy podjąć działania, gdyż po godzinie dziewiątej
zjawiała się ekipa sprzątająca, która zajmowała całe piętro. Trzeba było więc,
zrobić to teraz, gdy wszyscy są zajęci swoją pracą.
Na szczęście dyrekcji także nie było.
Shikamaru już wczoraj udało się ustalić, że po godzinie siódmej, Konan i
Orochimaru opuszczą budynek, a pieczę nad wszystkim będzie sprawowało dwóch
młodych team-leaderów. Byli to młodzi i ambitni ludzie, nieco starsi od naszych
bohaterów. Ambicja ich właśnie była powodem, dla którego wzięli na siebie lwią
część obowiązków i teraz siedzieli zawaleni papierami. Dzięki temu nasza trójka
miała wolną rękę. Jednak trzeba było się spieszyć.
Shikamaru
dał znak Naruto, aby ten poszedł za nim, podczas gdy Sasuke został w miejscu,
gdzie korytarz skręca w główny hol i obserwował czy nikt się nie zbliża.
Chłopcy
stali przy zamku elektronicznym. Nara nic się nie odzywał. Jego twarz nie
wyrażała żadnych emocji, tylko olbrzymie skupienie.
-
Shika…
Nara
gestem nakazał Naruto, aby ten był cicho. Wziął kilka głębszych oddechów.
Zamknął oczy, a ręce złoży w taki sposób, że połączywszy ze sobą tylko końce
palców, utworzył z dłoni coś na kształt kuli.
Naruto
stał obok i czuł jak ogarnia go zdenerwowanie. Wszystko mógł zrozumieć, ale to
chyba nie najlepsza chwila na medytacje, jednak nic się już nie odzywał. Co
chwila tylko spoglądał nerwowo na Sasuke. Ten jednak nie zdradzał niepokoju, co
wskazywało na fakt, że póki co teren jest czysty.
W
pewnym momencie Shikamaru otworzył oczy i wypuściwszy całe powietrze z płuc,
wystukał pięciocyfrowy kod. Zrobił to tak szybko, że Naruto nie dostrzegł
nawet, jakie ciemnowłosy wybrał cyfry. Pięć drobnych piknięć dzwoniło mu w
uszach niczym fanfary. Nogi mu zadrżały. Miał wrażenie, że wszyscy w budynku
słyszeli ten dźwięk. Na szczęście to tylko jego omamy. Chwilę po ostatnim
piknięciu, elektroniczny zamek zabrzęczał cicho. Dioda znajdująca się nad
cyferblatem zaświeciła zielonym światłem.
-
Zielone. To dobrze prawda? – spytał blondyn. Głos mu drżał i ledwo przełykał
ślinę.
Sasuke
spojrzał w ich kierunku, po czym znów skierował wzrok na korytarz i odchrząknął
dwa razy. Był to umówiony sygnał, że ktoś się zbliża. Shikamaru i Naruto
zamarli. W sumie jeszcze nic się nie stało. Mogli udawać, że rozmawiają w
spokoju, że jeden skarży się drugiemu na dziewczynę. Jednakże jak do diabła
mieli wytłumaczyć, zielone światło bijące od elektrycznego zamka, które jak to
określił Naruto „jebie w oczy niczym latarnia morska o północy”?
Chłopcy
przez chwilę stali nieruchomo. Sasuke dał krok do przodu, udając, że kieruje
się do wyjścia. Jeśliby zniknął za rogiem na dłużej niż na pięć sekund,
należało wycofać się z akcji. Podrzędnemu pracownikowi do głowy nie przyjdzie,
że zielona lampka przy drzwiach nie powinna się świecić, ale jak to wytłumaczyć
komuś z dyrekcji? Nagle Sasuke zatrzymał się i dał pół kroku w tyłu. Wpatrzony
przed siebie jeszcze przez chwilę stał bez ruchu, aż w końcu wyciągnął lewą
rękę z zaciśniętą pięścią i kciukiem uniesionym do góry. Teren znów był czysty.
Shikamaru
i Naruto odetchnęli z ulgą. Nara odwrócił się w kierunku drzwi i chwycił za
klamkę, po czym szarpnął energicznie. Ciężkie metalowe skrzydło uchyliło się,
prowadząc do ciemnego pokoju. Chwila zawahania, po czym obaj weszli do środka.
Bojąc się zapalić światło, niemal po omacku dotarli do szafy gdzie leżały
dokumenty. Na szczęście nie było żadnych zabezpieczeń, toteż przystąpili do
działania. Shiakamaru latarką z komórki świecił Naruto, który, najszybciej jak
potrafił wyjmował teczki i układał je na podłogę. Wszystkiego było dwanaście
opasłych tomów, czyli więcej niż przewidywał blondyn.
Gdy Uzumaki skończył, Shikamaru zamknął
szafę, po czym obaj wzięli po sześć teczek i wyszli z gabinetu. Nara zamknął za
sobą drzwi, lampka zabłysła na czerwono, co oznaczało, że blokada została
włączona.
Chowając
teczki pod bluzami, szli za Sasuke, który szedł kilka kroków przed nimi,
sprawdzając czy droga jest czysta. Za każdym razem, gdy musieli mijać
przeszklone drzwi do poszczególnych biur, czuli jak serce podchodzi im do
gardła. Przeszli już dobre kilka metrów, wystarczyło tylko wyjść na klatkę
schodową i udać się na dolne piętro, gdzie znajdowało się ksero. Tam czuli by
się znacznie pewniej, gdyż o tej porze nikogo już tam nie było.
-
Naruto – Shion widząc jak Shikamaru i blondyn przemykają korytarzem,
zaciekawiona wyszła za nimi – co wy robicie?
Uzumaki
omal nie pisnął. Gdyby nie to, że jego nogi w jednej chwili stały się ciężkie
niczym z ołowiu, najpewniej dałby drapaka. Z duszą na ramieniu odwrócił się w
kierunku dziewczyny. Pot powoli skraplał się na jego czole, a twarz przybierała
kolor białego płótna.
-
Shion ja…
-
Co ci jest? Co wy w ogóle robicie? Boli was coś?
Pytanie
dziewczyny nie było bezzasadne. Zarówno Naruto jak i Shikamaru stali na środku
korytarza, trzymając się za brzuchu, aby teczki które mieli pod bluzami, nie
wypadły im na podłogę.
-
My… no to po tym chińskim…
-
Jakim chińskim? – dziewczyna dała krok naprzód – co wy kombinujecie?
-
Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz – gdy wydawało się, że zaraz
wszystko się wyda, Sasuke szybkim krokiem wyminął chłopaków i zbliżył się do
Shion.
-
Odpierdol się może co?! – odparła poirytowana Shion, podnosząc głos.
-
Nie, to ty się odwal od nas. Zajmij się swoją pierdoloną egzystencją panienki,
której żaden facet nie chce. Nie pierwszy i nie ostatni cię zostawił, dlatego
idź płakać gdzie indziej i nie wylewaj tutaj swojego szamba, bo nie jesteśmy
zainteresowani twoimi życiowymi porażkami. Jesteś nic nie znaczącą jednostką,
na której widok chce mi się rzygać.
Zapanowała
cisza. Shikamaru i Naruto stali z takimi minami, jakby cała ta sentencja, którą
właśnie wypowiedział Sasuke, była skierowana właśnie w nich. Shion otworzyła
usta, jednak nie potrafiła wydusić słowa. Oddech jej przyspieszył, a w oczach
zaczęły pojawiać się łzy. Chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego szybkim
ruchem odepchnęła Sasuke od siebie, po czym odwróciła się i oddaliła szybkim
krokiem w kierunku łazienki. Gdy zniknęła za drzwiami, które trzasnęły z
hukiem, Uchiha odwrócił się w kierunku przyjaciół.
-
No na co kurwa czekacie? Ruszcie dupy!
Obaj
jak na komendę, niemal biegiem dopadli do drzwi i jeszcze szybciej zbiegli po
schodach piętro niżej.
-
Sasuke… czy ty żeś, aby nie przegiął? – spytał Naruto niepewnym głosem, gdy
znaleźli się w pomieszczeniu z ksero.
-
Mam to w dupie.
-
Ja wiem, że chciałeś ją… zniechęcić, ale w taki sposób?
-
A co jej kurwa miałem powiedzieć?! Hej chodź z nami pokserujemy razem tajne
dokumenty firmy, a jak będziesz grzeczna, to Naruto dodatkowo puknie cię na
kserokopiarce?
Uzumaki
nic nie odpowiedział, tylko westchnął ciężko.
-
Przestańcie się kłócić. Mamy mało czasu – Shikamaru ułożył swoje teczki na
ziemi i podszedł do jednej z szafek, która stała obok kserokopiarki.
Pomieszczenie,
w którym się znajdowali było niewielkie. Prostokątny pokój o wymiarach dwa na
trzy metry. Wejście znajdowało się na dłuższej ścianie. Kserokopiarka stała
niemal na wprost drzwi, a po bokach stały dwie szafki, w których zazwyczaj
znajdowały się ryzy papieru, albo stare dokumenty, przeznaczone do utylizacji.
-
Skąd tu tyle papieru? – Naruto nie krył zdziwienia. Zawsze gdy chciał coś
wydrukować, musiał żebrać o papier u innych ludzi.
-
Kupiłem zawczasu sześć ryz. Powinno wystarczyć. Schowałem je wczoraj do szafki,
gdzie znajdują się stare dokumenty, aby z nimi teraz nie latać jak głupi.
Nara
otworzył szufladę w kserokopiarce i włożył do niej całą ryzę. Dobył zawartość
pierwszej teczki i ułożył na podajniku. Wystukał kod na cyferblacie, maszyna
zawyła i zaczęła pochłaniać czyste kartki papieru, wypluwając je z drugiej
strony, zapełnione tonerem.
-
Oby tonera wystarczyło – Sasuke wyraził swoje obawy.
-
Wczoraj zgłosiłem brak tuszu w drukarce i dostałem świeży nabój.
-
Myślisz, że jeden wystarczy na tyle akt?
-
Mamy dwa. Ten w drukarce także jest nowy. W sekretariacie mają taki burdel, że
nawet nie pamiętają, że tusz wymieniali trzy dni temu.
-
Nieźle, ale zaraz, zaraz – Naruto podszedł bliżej – zapomniałeś, że wystukując
swój kod, cała zawartość drukowanych dokumentów zostaje wysłana na twoje konto,
do którego wgląd ma dyrektor i cała ta banda?
-
Nie wpisałem swojego kodu.
-
A czyj? – Sasuke popatrzył na Shikamaru ze zdziwieniem.
-
Higa Natsume.
-
Kto to jest?
-
Nie mam bladego pojęcia. Wiem tylko, że pracuje jako mój team-leader i jest
dupkiem.
Zapewne
dla naszego czytelnika, tak jak i dla dwójki naszych bohaterów, wielką zagadką
jest w jaki sposób Shikamaru zorganizował całą akcję. Największą niewiadomą,
która dręczy umysł każdego z osobna, jest pytanie: w jaki sposób Nara zdobył
kod do biura. Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy się cofnąć kilka dni
wstecz, a dokładnie do momentu, gdy Naruto oraz Sasuke wtajemniczyli go w
sprawę z Akatsuki.
* * *
Pierwszy
szok, związany z informacją o tym, że Shikamaru pracuje dla organizacji
przestępczej, zdążył już minąć. Chłopak siedział w fotelu i już na spokojnie
analizował wszystko to co usłyszał. Sprawa była jasna. Tak jak Itachi
wspomniał, należało wynieść teczki, skserować je i odstawić z powrotem. Jeśli
podzielić, by plan na etapy, to już pierwszy rodził – zdawałoby się –
największą trudność.
Teczki należało wykraść z pokoju dyrektora,
podczas nieobecności kogokolwiek z kadry kierowniczej. Cały problem jednak w
tym, że wejście było zabezpieczone drzwiami, które można było otworzyć
elektronicznym zamkiem, wystukując odpowiedni kod. Skąd tak kod zdobyć?
Shikamaru
jak to miewał w swoim zwyczaju, przy rozwiązywaniu palących spraw, potrzebował
całkowitego skupienia. Po przybraniu swojej ulubionej pozycji, długi czas
analizował wejście do gabinetu. To które znajdowało się od strony biura, gdzie
pracowali Naruto i Sasuke, zostało natychmiast odrzucone, ze względu na
świadków. Akcja po godzinach pracy także nie wchodziła w grę, gdyż Shikamaru
pamiętał, że zawsze gdy zbierali się do wyjścia, na miejscu zjawiała się ekipa
sprzątająca. Mogli to być prości ludzie, niewtajemniczeni w sprawię, ale nie
można było ryzykować. Zwłaszcza, że sprzątaczki chodziły po całym biurze i
zaglądały w każdy kąt, wykonując sumiennie swoją pracę. Domyślił się także, że
skoro tak ważne dokumenty są w tym pokoju, to pracownicy ekipy sprzątającej na
pewno nie mają do niego dostępu.
Shikamaru
zadrżała powieka. Zostało wejście z drugiej strony. Ciemnowłosy wytężył pamięć,
przywołując obraz tego miejsca. Główny korytarz w pewnym momencie skręcał w
prawo i ciągnął się dalej około 4 – 5 metrów . Na samym końcu, po prawej stronie
znajdowały się drzwi wejściowe. Po lewo ciągnął się rząd okien, aż po samą
ścianę. Pod nimi wisiał wąski parapet. Okna wychodziły na stare kamienice
przeznaczone do rozbiórki, tak więc ryzyko, że stamtąd ktoś ich dojrzy, było
równe zeru.
Teraz
najważniejsza kwestia - kod. Shikamaru starał się przypomnieć sobie, czy jest
może gdzieś w tym obszarze jakieś miejsce, gdzie można by umieścić, niewielkich
rozmiarów kamerkę, która zarejestrowałaby jak ktoś z zarządu wpisuje kod.
Niestety, z lewej strony była goła ściana. Od strony okien nie miałoby to
sensu, gdyż obraz zarejestrowałby tylko plecy osoby wpisującej kod, a i tak
znikoma szansa, że nikt nie dostrzegłby nawet niewielkiej kamerki, leżącej na
parapecie, który zawsze był pusty. Sufit także odpadał. Cyferblat był
zamontowany prostopadle do podłogi i dodatkowo zakryty nieznacznie daszkiem od
góry, tak że nie ma możliwości podejrzenia, nawet gdyby ktoś wisiał na suficie
i wytężał wzrok. Przewiedzieli wszystko pod tym względem.
Chłopak
starał sobie przypomnieć, jak Kisame wpisywał przy nim kombinację. Mężczyzna
nieznacznie odwrócił się wtedy od chłopaka, tak że zakrył swoim ciałem
cyferblat i dopiero wtedy wystukał kod. Dopiero gdy drzwi były otwarte,
Shikamaru mógł wnieść dokumenty do gabinetu i położyć na dużym drewnianym stole
znajdującym się pośrodku.
W pewnej chwili chłopak nieznacznie drgnął.
Jeszcze raz wrócił pamięcią do momentu, gdy Kisame wstukiwał kod. Nie widział,
co mężczyzna wstukuje, ale słyszał bardzo wyraźnie. Kod składał się z kilku
cyfr. Było ich na pewno mnie niż dziesięć, co i tak daje ogromną liczbę
kombinacji. Tylko jakie to były cyfry/
Shikamaru
postanowił, że na początku skupi się na zdobyciu, jeśli nie samego kodu, to
chociaż cyfr, z których ów kod się składa. Potrzebował tylko silnego odbiornika
z możliwością nagrywania, który można łatwo ukryć. Na przykład przyklejając pod
parapetem. To i jeszcze coś…
Chłopak
wstał z fotela i podszedł do stołu, gdzie na kartce papieru napisał kilka słów,
po czym podał ją Naruto.
-
Załatw dla mnie te rzeczy.
Nie
zwróciwszy uwagi na pytający wzrok blondyna, gdy ten przeczytał kartkę, zwrócił
się do Kakashiego i Itachiego. Prośba, aby dostarczyli mu urządzenie
nagrywające, o jak najmniejszych rozmiarach, z początku zdziwiła policjantów,
ale szybko przystali na nią. Pozostało teraz przeanalizować kolejne fazy planu.
W końcu jego jago szeregowego pracownia, niewtajemniczonego w sprawę, nie będą
kontrolować.
* * *
Shikamaru
przez kilka następnych dni spokojnie wykonywał swoje obowiązki. Czekając na
sprzęt nagrywający, postanowił opracować kolejne etapy swojego planu. Drugi
etap polegał na dostarczeniu dokumentów do ksera i ich skopiowanie. Rodził się
tutaj kolejny problem. Każde wydrukowanie czy skserowanie, najmniejszej
pierdoły wymagało wpisanie odpowiedniego kodu. Każdy pracownik miał swój własny
unikalny numer. W przypadku drukowania kod był automatycznie implementowany w
pamięci komputera. Gdy dokument został „puszczony” do druku, wraz z nim szedł
ów kod, który logował się w drukarce. Urządzenie pierw skanowało dokument i
wysyłało do elektronicznej bazy danych, do której każdy miał dostęp w trybie
„tylko do odczytu”. Plik zawierał informacje, kiedy i z czyjego konta został
wydrukowany. Zatem jeśli ktoś chciał zrobić głupi kawał i wydrukować kartkę z
napisem „kopnij mnie”, aby potem powiesić koledze na plecach, musiał się liczyć
z tym, że ktoś może się o tym dowiedzieć, otwierają taki plik z głównego dysku
sieciowego chociażby z czystej ciekawości. Rzecz jasna, aby usunąć taki
dokument, należało posiadać uprawnienia administratora.
W
przypadku ksero, reguła była podobna z jedną tylko różnicą. Aby cokolwiek
skserować, należało wstukać swój kod na pulpicie maszyny, która potem robiła
swoje.
Shikamaru
siedział przy sowim biurku, zastanawiając się jak ominąć ten proces, gdy nagle
jego uszu dobiegł donośny głos.
-
Leniu jeden, znowu bujasz w obłokach?! – jeden z młodszych team-leaderów, tak
zwanych młodych wilków, stał za plecami Shikamaru, wyraźnie niezadowolony z
faktu, iż Nara niespecjalnie przykładał się do swojej pracy – Weź no rusz się!
Shikamaru
odchylił głowę i ujrzał czerwoną, szczupłą twarz Higi Natsume. Jednego tych, co to dużo się drą, a sami mało robią.
Typowy przykład współczesnej korpo-mody. Garnitur w pracy, niekoniecznie drogi,
dużo żelu na włosach, lekki zarost, oczywiście siłowania i solarium. Menago
pełną gębą. Shikamaru uśmiechnął się w myślach, bo już wiedział skąd zdobyć
kod.
-
No i co się tak patrzysz! Weź się do pracy.
-
Nie mogę – odparł spokojnie Shikamaru.
-
Jak nie możesz?!
-
Muszę skserować te dokumenty – mówiąc to chłopak pokazał plik papierów, które
stanowiły podstawkę dla jego kubka – ale mój kod nie działa.
-
Jak nie działa?! Jaja sobie robisz ze mnie?!
-
No przecież zgłaszałem ci to wczoraj.
Higa
zamilkł na chwilę. Shikamaru już dawno spostrzegł, że z niektórymi młodymi
karierowiczami dobre było to, że zawaleni masą obowiązków skomplikowanej natury,
które zresztą sami na siebie brali, zapominają o takich najprostszych i
najbardziej błahych rzeczach. Chcesz dostępy? Tak załatwię to, ale pierw muszę
zrobić pierdyliard innych czynności, które na siebie wziąłem, bo w końcu robię
karierę. Potrzebujesz komputer? Jasne dostaniesz go… jutro. Potem oczywiście po
miesiącu, pyta się ciebie, dlaczego nie zrobiłeś raportu, który kazał zrobić
tobie, a nie koledze obok. Tak przynajmniej mu się wydawało. To nic, że dalej
nie masz komputera.
-
Wczoraj zgłaszałem ci problem, sam mówiłeś, że mam przychodzić do ciebie z
takimi sprawami, żebym nie działał na własną rękę – Shikamaru wyczuł szansę i
trzymał się jej, niczym tonący brzytwy.
-
Tak chyba tak, te głupki z IT znowu nawaliły – Hinga wyraźnie stracił pewność
siebie, którą jeszcze niedawno emanował. W jednej chwili z groźnego leadera
zespołu stał się gościem, który nie potrafi załatwić najprostszej rzeczy.
Oczywiście Nie przyzna się do tego, tylko zwali winę na nieudolnych
informatyków, słabą organizację, zepsutą spłuczkę w toalecie. Słowem wszyscy
dookoła są winni tylko nie on.
-
To co robimy?
-
Dobra – Higa machnął ręką – chodź, skserujemy najpierw te dokumenty, a potem
napisz mi maila, żeby ci wyrobić nowy kod. Poślemy gdzie trzeba.
Shikamaru
nic nie odparł, tylko wstał z krzesła i zabrawszy papiery ze sobą, udał się
wraz ze swoim przełożonym piętro niżej, gdzie znajdowało się pomieszczenie z
kserokopiarką.
Gdy
byli już na dole, Nara umieścił papier w podajniku. Gdy dokumenty leżały na
miejscu Higa szybkim ruchem wpisał czterocyfrowy kod i maszyna zaczęła
pochłaniać kartki papieru z jednej strony, a wypluwać z drugiej. Shikamaru
oczywiście podpatrzył kombinację cyfr, która nie była specjalnie ambitna
„1234”. Problem ksero został rozwiązany.
Maszyna
skończyła pracować. Shikamaru wziął oba arkusze i kierował się już w kierunku
drzwi.
-
Dzięki szefie – rzucił w kierunku Higi.
Ten
jednak zdawał się go nie dosłyszeć, gdyż był już pochłonięty pisaniem
wiadomości na swoim telefonie. Twarz miał niezwykle przejętą, co świadczyło o dużej
randze pisanej wiadomości.
* * *
Trzeci
etap stanowił fazę końcową, która polegała na odniesieniu dokumentów na
miejsce. Jako, że wszystkie najważniejsze czynności, miały być wykonane
wcześniej, to ten odcinek planu ograniczał się jedynie do zachowania
szczególnej ostrożności, podczas zwracania papierów.
Naruto
wykonał swoją część planu, toteż Shikamaru czekał teraz tylko na urządzenie
nagrywające. Jak już czytelnikowi wiadomo, Sasuke przekazał je Shikamaru, po
spotkaniu, na którym zarząd obwieścił wiadomość o nowym szefie logistyki. Zaraz
po tym Nara udał się do swojego biurka. Upewniwszy się, że wszyscy zajęci są
rozmową o Zabuzie, wyjął z kieszeni kopertę, którą wręczył mu Uchiha. Szybkim
ruchem ręki ją otworzył i wyłożył jej zawartość na blat biurka. Było o wiele
lepiej niż przypuszczał. Urządzenie było niewielkie, czarnego koloru.
Miało wymiary trzy na dwa centymetry i było
stosunkowo cienkie – około pół centymetra. Na wierzchu znajdowały się dwa
przyciski z napisami „record/pause” jeden oraz drugi z napisem „stop”. Obok
nich znajdował się niewielki otwór – zapewne mikrofon. Z boku znajdowało się
wejście USB które zapewne służyło do ładowania, a z drugiej miejsce na kartę
SD. Wszystko już miał. Należało zatem wcielić plan w życie.
* * *
Tak
jak Shikamaru przewidywał, następnego dnia skład kadry kierowniczej był
znacznie okrojony. W biurze zostali jedynie Konan i Orochimaru, podczas gdy
pozostali byli w delegacji lub zapoznawali Zabuze z jego obowiązkami. Nara
wyczekiwał odpowiedniego momentu, który nadarzył się akurat po dwóch godzinach
pracy. Wtedy to bowiem, przyszło kilka większych zamówień i każdy był zajęty
swoją pracą. Shikamru udając, że również jest zajęty, wyjął z kieszeni
urządzenie i położył na wcześniej przygotowanej taśmie klejącej obustronnie.
Upewniwszy się, że urządzenie przylega jak należy, wyciął nożyczkami kwadrat,
który był przyklejony do pluskwy i schował do kieszeni. Taśmę ukrył w plecaku,
z którego następnie wyjął lakier do włosów. Wziąwszy dla niepoznaki kilka
kartek papieru, pod pretekstem udania się do pomieszczenia z ksero, opuścił
pokój.
Na
korytarzu panowała cisza. Jakby wszyscy pracownicy opuścili budynek. Shikamaru
spokojnym krokiem szedł przed siebie i był coraz bliżej gabinetu dyrektora.
Miał szczęście, bo akurat mijał Konan i Orochimaru, którzy sądząc po grubych
ubraniach, idą właśnie na zewnątrz. Powinni jednak wrócić, bo każde z nich
miało w zwyczaju żegnać się z pracownikami przed wyjściem, poza tym nie mieli
przy sobie swoich teczek, które wszędzie nosili.
Przeczekawszy
chwilę, chłopak ruszył dalej i po chwili znajdował się pod drzwiami dyrektora.
Kartki, które trzymał w ręku, położył na parapecie. Następnie wyjął z kieszeni
urządzenie i odkleił drugą warstwę izolacyjną z taśmy klejącej. Chwilę jeszcze
się zastanawiał, po czym przykleił urządzenie, do spodniej części parapetu,
tak, że zasłaniało je pokrętło od kaloryfera. Następnie wyjął zza paska spodni
lakier do włosów, który tam uprzednio schował i podszedł do zamka. Zdjąwszy skuwkę,
wstrząsnął energicznie puszką i delikatnie spryskał klawiaturę.
Gdy
skończył, schował lakier z powrotem do pod bluzę. i zabrawszy papiery z
parapetu, uruchomił urządzenie nagrywające i wrócił do swojego pokoju.
* * *
Tego
samego dnia Shikamaru nim wyszedł z pracy, zrobił jeszcze jedną rzecz. Dostać
się do ksero można tylko, mając ze sobą odpowiedni klucz do drzwi od
pomieszczenia. Wspomniany przedmiot znajduje się u sekretarki, która pracuje w
tym samym pokoju co chłopak. Nim się go dostanie, należy pierw wpisać się do
zeszytu. Potem odbiera się klucz, Idzie na dół, kseruje się to, co ma się do
skserowanie, zamyka z powrotem pokój, wraca na górę i oddaje klucz z powrotem.
Sekretarka wówczas zaznacza przy takiej osobie, że klucz został zwrócony.
Jak łatwo się domyślić, nie można ot tak
sobie zostawić drzwi do pomieszczenia otwarte. Ktoś mógłby tam zejść i
zorientować się, że ktoś nie dopełnił procedury i po wpisach z zeszytu łatwo
było zgadnąć kto. Należało zrobić tak, aby dostać się do pokoju, nie
zostawiając żadnych śladów. Mogłoby się rzecz jasna wydać dziwne, że według
dziennika jedna osoba pożyczała klucz od ksera, a inna korzystała z samego
urządzenia o tej samej porze (data utworzenia cyfrowej kopii dokumentu jest
generowana razem z nazwą użytkownikiem. Podobnie zapisywało się datę i czas
wypożyczenia klucza). Przez moment Shikamaru wydało się to nawet zabawne.
Wchodzi jakiś gość, a kseruje kto inny. I cały ich system idzie się w tym
momencie walić. Jednakże Nara wiedział, że to nie jego problem. Jedynie co
musiał zrobić, to zdobyć klucz.
Nara spokojnym krokiem podszedł do
dziewczyny, która była mniej więcej w jego wieku. Nie wiedział jak się nazywa,
ani na czym dokładnie polega jej praca, bo jak sam stwierdził, dowiadywanie się
takich rzeczy to strata czasu. Dziewczyna wydawała się bardzo zajęta, więc
tylko napomknął, że potrzebuje klucz od ksera. Ta, nie odwracając wzroku od
monitora, podsunęła chłopakowi mocno zużyty już zeszyt, w którym wyrysowana
przy linijce tabelka, zawierała już pokaźną liczbę osób, które korzystały z
ksera.
Chłopak szybko przeliczył nazwiska z
dzisiejszego tylko dnia – 35. Bułka z masłem, gdy przyjdzie czas działania,
jego nazwisko będzie tylko jednym z wielu w tym spisie, zabunkrowanym gdzieś
wśród tych szlaczków. Imię, nazwisko, data, godzina, podpis. Gdy skończył
chwycił zręcznie klucz, który kobieta położyła przed nim i z kilkoma karkami
papieru pod ręką zszedł na dół.
Gdy był już na miejscu, odłożył kartki na
bok. Z kieszeni spodni wyjął metalowe pudełeczko, przypominające kształtem
papierośnicę. Po jego otworzeniu dostrzec można było, że zawartość nie do końca
zgadza się ze sposobem użytkowania, przewidzianym dla tego przedmiotu. W
środku, zamiast papierosów znajdowała się półcentymetrowa warstwa modeliny
szarej barwy. Shikamaru położył otwarte pudełko na jednej z szafek, po czym
ułożył w nim kluczyk i zamknął wieko. Przez kilka sekund przyciskał je, po czym
znów otworzył. Klucz był teraz wbity w szarą masę. Chłopak najdelikatniej jak
tylko potrafił wyjął go przy pomocy szpilki, którą nosił za mankietem
kamizelki, odwrócił i ułożywszy obok odcisku, powtórzył czynność. Następnie
ułożył go w pozycji pionowej, ząbkami do dołu, których odciska po chwili także
ozdobił modelinę.
Shikamary zamknął pudełko i delikatnie
wsunął do kieszeni od kamizelki. Zabrał ze stołu papiery, wyszedł spokoju i
zamknąwszy za sobą drzwi wrócił na górę. Do końca swojej zmiany, jak gdyby
nigdy nic, wykonywał swoją pracę.
* * *
Godziny
pracy dobiegały końca. Kierownictwo już dziesięć minut temu pożegnało się ze
wszystkimi. Sprawy ułożyły się lepiej niż chłopak planował. Spojrzał na
zegarek. Do przyjścia ekipy sprzątającej był jeszcze kwadrans.
Bez
większej werwy wstał od biurka i udał się do wyjścia.
-
A ty gdzie? – zagaił go team-leader – jeszcze nie ma końca pracy.
- Znam
się na zegarku błaźnie – pomyślał, po czym dodał na głos – muszę do
toalety.
-
Dobra, idź – Higa machnął ręką i wrócił do swoich zajęć.
-
Jak dla mnie mogą ci tu mogiłę wykopać.
Upewniwszy się, że upierdliwy przełożony jest zajęty pracą,
udał się do miejsca, gdzie zostawił podsłuch. Nie zabrał jednak urządzenia, a
podszedł do konsoli zamka i zaczął się jej przyglądać. Ponieważ światło nie
było zbyt wyraźne, toteż poświecił sobie latarką, którą miał w komórce. Warstwa
lakieru wydała się w kilku miejscach naruszona, toteż wiedział, że konsola była
używana.
Upewniwszy
się, że nikogo nie ma, wyjął z kieszeni kamizelki pędzelek i cienie do powiek,
które przyniósł mu Naruto. Końcówką pędzla pokręcił chwilę w cieniach, a
później delikatnie przejechał włosiem po konsoli. Gdy skończył, schował
przybory i znów zaświecił latarką. Dzięki cieniowi, wyraźnie było teraz widać,
które przyciski były używane. Shikamaru przyjrzał się im uważnie. Cyfry 1357.
Na wszelki wypadek chłopak zrobił zdjęcie przy wykorzystaniu lampy. Następnie
wyjął chustkę i dokładnie wytarł konsolę, po czym podszedł do parapetu, gdzie
było zamontowane urządzenie nagrywające i zabrawszy je, wrócił znów do swojego
pokoju. Teraz należało wrócić do domu i wykonać ostatni etap przygotowań.
* * *
Ponieważ
Nara wrócił do domu późno, a miał jeszcze dużo pracy, toteż odłożył tylko swoje
rzeczy na miejsce i szybko usiadł przy komputerze. Nie zważając na słowa matki,
że za dużo spędza czasu przed monitorem, włączył swój sprzęt i wyjął urządzenie
nagrywające, które następnie wpiął do komputera.
Chwilę
trwało nim laptop znalazł urządzenie i automatycznie załadowało okno z
zawartością. Folder, który wyświetlił się Shikamaru zawierał jeden plik. Nim go
jednak uruchomił, za pomocą Internetu w telefonie wysłał na swoją elektroniczną
pocztę zdjęcie, które zrobił w biurze. Odebrawszy je na komputerze, zapisał
jako JPG-a na pulpicie i wyświetlił. Teraz gdy miał już wszystko, dobył z
jednej szuflad ze swojego biurka słuchawki i podłączywszy je do komputera,
odpalił plik dźwiękowy. Nagranie było długie, na ponad dwie godziny. A on z
tych dwóch godzin, musiał wyłapać te kilka piknięć na konsoli, a i tak nie miał
pewności, czy urządzenie je zarejestrowało. Szybko znalazł interesujący go
fragment, toteż uruchomił właśnie z tego miejsca:
Pik – przerwa – pik – przerwa – pik –
przerwa – pik – przerwa – pik – coś zabrzęczało i potem dźwięk, jakby ktoś
otwierał drzwi.
- To będzie trudniejsze, niż się wydawało – pomyślał
chłopak. Spojrzał na licznik, który wskazywał, że minęła dobra godzina, nim
Konan lub Kisame raczyli wrócić do gabinetu.
Wyodrębnił
ten moment na swoim syntezatorze i od tego momentu, z jego słuchawek co chwila
dobywały się jedna i te same piknięcia. Pierwsza rzecz, którą zauważył od razu.
Nie było czterech piknięć, tylko 5. Spojrzał na zdjęcie, na którym były
zaznaczone tylko cztery cyfry. Co do
cholery? Odsłuchał jeszcze dwa razy. Tak, słychać było wyraźnie. Pięć
piknięć nim drzwi zostały otwarte. Więc dlaczego cztery cyfry są tylko
odciśnięte?
Shikamaru zatrzymał na chwilę plik dźwiękowy
i spojrzał na fotografię. Powiększył ją dwukrotnie, tak że teraz zajmował ponad
ćwierć ekranu. Długo się w nią wpatrywał, gdy nagle jakby go olśniło. Nie chcąc
jednak popadać w euforię, znów odtworzył plik. W jednym momencie następują dwa
piknięcia, między którymi przerwa jest o wiele krótsza niż między innymi. Dwa
szybkie piknięcia, niemal zlewające się ze sobą. To by się zgadzało. Na zdjęciu, na jednej z cyfr odcisk z lakieru
do włosów był inny niż na pozostałych. Na cyfrach 1,3,5 były wręcz idealnie
odwzorowane linie papilarne. Na cyfrze 7 wyglądało to natomiast tak, jakby te
linie nakładały się na siebie. Wniosek nasuwał się prosty, tą cyfrę wciskano
dwa razy. Niby takie proste, a napsuło krwi. Shikamaru sięgnął po kartkę i
ołówek, po czym zanotował
„ * * 7 7 * ”
Dwie z pięciu już mamy. Teraz problem, jak
tu rozmieścić te trzy pozostałe? Włączył plik jeszcze raz. Nie wiele mu to
jednak pomogło. Na szczęście, jego odtwarzacz miał pewną interesującą funkcję, która
pozwala śledzić zapis dźwięku za pomocą grafiki fal. Im wyższy dźwięk tym
wyższa fala. Tak właśnie znalazł miejsce w ponad dwu godzinnym nagraniu, gdzie
urządzenie zarejestrowało wybijanie kodu.
Tak
jak przypuszczał, między poszczególnym piknięciami, były różne przerwy.
Niewielkie – dla niewprawnego ucha wręcz nie zauważalne – które mogły jakoś
pomóc. Najdłuższa przerwa jest między
drugą liczbą a trzecią. Wynika stąd, że palec musiał pokonać najdłuższa
odległość na konsoli między tymi liczbami. Przy założeniu oczywiście, że osoba
wpisująca kod, nie zwątpiła w pewnej chwili, czy wklepuje poprawną kombinację.
Ponieważ trzecią cyfrą jest liczba 7, jaka z nich będzie najdalsza? Konsola
ułożeniem cyfr przypominała klawiaturę bankomatu, toteż Shikamary w miejsce
drugiej gwiazdki wpisał cyfrę 3, która znajdowała się najdalej od siódemki. To by się nawet zgadzało, ruch z trójki do
siódemki idzie po skosie jest najbardziej skomplikowany, to są ułamki sekund,
ale zawsze. Niech tak zostanie
„* 3 7 7 * ”
Teraz
Shikamaru postanowił skupić się na drugiej w kolejności, najkrótszej przerwie.
Była ona między czwartą i piątą cyfrą. Do
wyboru zostało 1 i 5. Bliżej do piątki, ale do jedynki jest w pionie. Sądząc po
fotografii i śladach, osoba wstukuje kod jednym palcem, nie jak niektórzy, że
ma ułożone palce w ten sposób, że każde wciska swój przycisk w odpowiednim
momencie. A zatem siła nacisku wszędzie musi być taka sama. Ostatnie piknięcie
jest dłuższe. Tak z reguły ludzie robią, gdy wstukują ostatnią cyfrę, na fotografii
jednak nie widać tej siły nacisku, ale… Shikamaru przyjrzał się uważniej. Widać coś innego. O ile przy jedynce i
siódemce odciski palca wskazują na to, że dłoń była ułożona w tej samej
pozycji, to w przypadku trójki i piątki są w innej. W obu ostatnich są jakby
pod ukosem. Jakby osoba ta przekręcała dłoń w prawą stronę. Zatem ręka wędrując
na cyfrę po prawej, przekręcała się nieznacznie w prawo. Idąc w drugą stronę,
prostowała się. Niby nic by mi to nie dało, gdyby nie to, że drugi odcisk na
siódemce, który jest nieco wyraźniejszy, jako że powstał później, jest
skierowany nieznacznie na ukos. Może to być przypadek, jednak wpisując szybko
kombinację, umysł działa te ułamki sekund szybciej, szykując ciało na kolejny
ruch. Przy drugiej siódemce, dłoń wędrowała już w kierunku piątki. Shikamaru
zamknął na chwilę oczy i jeszcze raz przeanalizował wszystko, dwie rzeczy
przemawiały za piątką, toteż po dłuższej chwili wypisał na kartce pełny kod.
„ 1 3 7 7 5 ”
Gdy
skończył, zorientował się, że dochodziła druga w nocy. W jednej chwili poczuł,
jak dopada go senność, toteż wyłączył komputer i przebrawszy się, legł w
pościeli i niemal natychmiast zasnął. Przed snem zdążył nastawić sobie budził
na siódmą rano, gdyż miał jeszcze jedną rzecz do zrobienia.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ufff... naprawdę to było ciężkie. Pomimo, że teraz to czytałem na spokojnie :) Cóż mogę powiedzieć. To nie koniec, wierzcie mi ;)
Chciałem z tego miejsca przeprosić, że ostatnimi czasy zaniedbałem komentarze na waszych blogach. Na małe pocieszenie wiedzcie, że zaglądam do was regularnie i czytam :) Martwi mnie, że Melanie Erst już od dłuższego czasu ma zawieszonego bloga :( Mam nadzieję, że wróci i dopełni dzieła :)
Co do następnego rozdziału, to oczywiście za tydzień (11 października), a w nim; ciąg dalszy planu Shikamaru (to nie koniec, bo i tutaj jego fani się ucieszą :)), a także wynoszenia dokumentów ciąg dalszy. Czy ktoś ich złapie, co wymyślą, aby nie dać się złapać? Już za tydzień :)
Do zobaczenia !!!
Rozdział napisany bardzo szczegółowo. Nie mogę wyjść z podziwu jak szybko Shikamaru udało wcielić w życie jego plan. Akcja z Shion niezbyt mi się podobała, ale co poradzić panienka pojawiła się w złym miejscu i czasie więc trzeba było się jej jakoś pozbyć.
OdpowiedzUsuńEkstra! Jestem w szoku jak Shikamaru odgadł ten kod. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny i wolnego czasu :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Widać, że nic tu nie jest przypadkowe tylko szczegółowo zaplanowane przez Ciebie. Lece do następnego bo zaległości mi się zrobiły ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO kurczę, nie dziwę się, że napisanie tego rozdziału było ciężkie, jak żeś na to wszystko wpadł, układ ręki, palców, odległość pomiędzy cyframi i to wszystko przysłuchując się dźwiękom? kurde szacun xD a już nigdy bym nie zgadła, że można dojrzeć odciski palców za pomocą lakieru do włosów. Geniusz ;p
OdpowiedzUsuńBoskie xDDDDDDD
OdpowiedzUsuń