sobota, 26 października 2013

ROZDZIAŁ XIX

Minęły dwa miesiące. W kalendarzu od kilku dni króluje grudzień, a za oknem zimny, biały puch pokrywa miasto. Na uczelni powoli zaczyna się sezon kolokwiów, obwieszczający początek intensywnej powtórki, a dla co poniektórych prawdziwy okres rozpoczęcia nauki.
Naruto i Hinata przez cały ten czas, każdą wolną chwilę spędzali razem, dając sobie wzajemnie radość. Ponieważ okres zimowy oznaczał zmniejszoną aktywność na rynku budowlanym, toteż blondyn wcześniej zwolnił się z pracy. Lubił bardzo pana Tazunę i chłopaków z placu budowy, ale teraz mógł więcej czasu poświęcić Hinacie. Od nowego roku zaczynał także nową pracę. Dziewczyna była szczęsliwa. Wyraźnie zmieniła się przez ten czas, jak są razem. Ciepły uśmiech nie schodził z jej twarzy, stała się bardziej śmiała i zdecydowana, chociaż dalej rumieniła się przy swoim chłopaku, gdy ten wyznawał jej miłość. Pozostali ludzie na uczelni, wydawać by się mogło, przyzwyczaili się do widoku tej dwójki, trzymającej się za ręce. Świadczyć może o tym fakt, że złośliwe komentarze za ich plecami ustały.
Dla Sakury okres tych dwóch miesięcy również był szczęsliwy. Sasuke stał się dla niej ciepły i opiekuńczy, na swój sposób okazując to. Dziewczynie jednak to nie przeszkadzało, gdyż wiedziała że ją kocha i szanuje. Zdawała sobie sprawę z tego, że młody Uchiha nie jest typem romantyka, ale właśnie to ją w nim urzekło. Sasuke również zmienił się tym czasie. Dalej był cichy i ponury według wielu, otoczony swoją aurą tajemniczości. Jednak w stosunku do Sakury, czy też Naruto i Hinaty, wykazywał jakby większa sympatię. Kilka razy nawet cała czwórka wybrała się wspólnie na miasto na zabawę.
Shikamaru całkowicie wszedł pod obcas Temari. Dziewczyna dyrygowała nim aż miło. Przedstawiła chłopaka swoim dwóm braciom. Ci dowiedziawszy się, że jest w jednej grupie z Naruto nie odpuścili, tylko spili biedaka do nieprzytomności w ramach sympatycznego pojednania. Shikamaru, jak sam potem twierdził, polubił ich towarzystwo, ale przebywanie z nimi na dłuższą metę jest upierdliwe i szkodliwe dla jego wątroby.
Największą niespodzianką dla wszystkich był związek Ino z Saiem. No może nie dla wszystkich, ale dla znakomitej większości. Bo o ile Hinata i Sakura, będąc najbliżej dziewczyny, wiedziały, że coś się kroi, o tyle reszta nie podejrzewała niczego. Sai, jak się okazało był artystą. Lubił malować i często prezentował swoje prace na wydziale. Ino z kolei pasjonowała się fotografią i nieraz urządzali wspólne wystawy. Jak łatwo się domyśleć, sztuka zbliżyła tą dwójkę do siebie na tyle mocno, że od miesiąca są szczęśliwą parą.
Jedyną osoba, dla której ostatni okres nie był zbyt udany to Kiba. Z początku bardzo drażnił go widok szczęśliwego Naruto u boku Hinaty. Dodatkowo jego przyjaciele, jakby się nieco od niego odsunęli. Tak przynajmniej uważał, gdyż nie popierali już jego pomysłu, na rozdzielenie dwójki zakochanych. W końcu jednak przestał się tym, aż tak przejmować, jednak zadra w sercu pozostała.
Shino natomiast, zdawał się nie istnieć na uczelni. Miał wrażenie, że wszyscy o nim zapomniali, łącznie z autorem tej opowieści, który wcisnął tą mała wzmiankę o nim tylko dlatego, żę chciał uniknąć w ten sposób niepotrzebnych pytań czytelników o to, co się stało z młodym Aburame.

* * *

Przez półtora miesiąca nic. Żadnych wiadomości o morderstwach, żadnych śladów, po prostu nic. Kakashi i Gai sądzili, że wyciągnęli wszystko co się dało z ostatniego zabójstwa, jednak nie było tego za wiele. Zaskoczył ich także fakt, że firma ojca ofiary, zamiast trafić z aukcji do majątku Akatsuki, jak się wszyscy spodziewali, została wykupiona przez konkurencyjną firmę Brzask. Prześwietlili tą firmę chyba na wszystkie możliwe sposoby i jedynie czego się dowiedzieli, to o sprawie sądowej miedzy nią, a Akatasuki, której tematem była działalność monopolowa tej drugiej i olbrzymie odszkodowanie z tego tytułu. Kakashi poprosił swojego znajomego z poprzedniego działu o udostępnienie akt z tej sprawy. Ten z początku niechętnie, w końcu się zgodził, jednak stwierdził, że potrzebuje trochę czasu nim wszystko zbierze, a i tak nie ma pewności że się uda.
Nie chcąc tracić jednak czasu, siwowłosy starał się jednocześnie zebrać jak najwięcej materiałów archiwalnych o kulcie Jashina. Niestety sprawa nie ma precedensu, więc nie ma mowy choćby o wycinkach gazet, które informowałyby o podobnych przypadkach. Wszystko to sprawiało, że siedzenie obu policjantów w Konoha, robiło się coraz bardziej bezcelowe.

* * *

W środku ciemnego pokoju na podłodze, siedział mężczyzna o stalowych włosach. Plecami był oparty o ścianę i z pustą butelką po winie w ręku i wpatrywał się pustym wzrokiem w przeciwległą ścianę. Jego nienaganne zazwyczaj włosy, były terez w lekkim nieładzie. Na środku pomieszczenia, znajdował się wyblakły już symbol kręgu z wpisanym trójkątem. W pomieszczeniu panował zaduch, jednak mężczyźnie zdawał się on nie przeszkadzać, bowiem myślami był w całkiem innym miejscu. Wiele lat wstecz.
Jesteś tanią dziwką, a twój synalek? Syn wielu takich jak on bękartów – brzmiał głos w jego głowie. Potem słychać głuchy odgłos uderzenia i jakby coś dużego zwaliło się na podłogę.
Hidan dalej patrzył w pożółkłą ścianę. Za oknem pruszył delikatny śnieg. Znów kolejny obraz.
Mamusiu czemu do niego wracamy? On jest zły. Mały chłopiec, na oko miał może sześć lat, trzymał się kurczowo ręki dwudziesto cztero letniej kobiety. Gdyby nie podkrążone oczy, zaniedbane, szatynowe włosy i obszarpane ubranie, byłaby atrakcyjną dziewczyną.
On nie jest zły, tylko czasem się złości. On jest dobry, daje nam pieniądze. Odparła kobieta, spoglądając na dziecko. Głos jej drżał. Kłamała, ale na szczęście dziecko nie rozumiało jeszcze wielu rzeczy. Zacisnęła zęby, a do oczu napłynęły jej łzy. Stali przed klatką schodową jednego z ładniejszych bloków w okolicy. Kobieta długo walczyła ze sobą, aż w końcu nacisnęła przycisk od domofonu.
Wzrok mężczyzny powędrował na sufit. Pożółkła tapeta na suficie pamięta niejedno zalanie. On jednak nie widział plam, które pozostawiła tam woda. Oddychał przez usta, a jego oddech był równomierny i płytki. Był dalej w transie.
Wróciłaś co? Zawsze wracasz. Chcesz więcej pieniędzy. Jasne, że dostaniesz. Zostaw synusia w jego pokoju, niech się pobawi zabawkami. Mamusia musi zapłacić za swój czynsz.
Myśli nagle się urwały, a w miejsce obrazów wdarła się ciemność. Czerwone oczy powędrowaly znów niżej. Uchwyt zelżał i szklana butelka wypadłszy z ręki na podłogę, zabrzęczała i potoczyła się kilka centymetrów dalej. Hidan ciągle siedział nieruchomo i tak przez całą noc.

* * *

            Na uczelni wśród studentow trzeciego roku szerzyła sie panika. Aby uzyskać zaliczenie z piątego semestru, trzeba dostać wpis ze statystyki. Przedmiot ten się jednak okazuje dla wielu przeszkodą nie do pokonania. Na całym roku pierwsze wstępne kolokwium, zaliczyło poza Naruto z Hinatą, parę innych osób z ich grupy. Reszta drżała na samą myśl o potrzebie przedłużania nauki na studiach.
            Jak to bywa w życiu, także i na uczelni pewne nowiny szybko się rozchodzą. Część studentów dowiedziawszy się, iż wśród ich grona jest grupa szczęśliwców, która nie dość że zdała, to jeszcze z bardzo dobrym wynikiem, od razu postanowiła poprosić o pomoc. Sakura odmówiła twierdząc, że za słabo to umie, aby komuś tłumaczyć. Sasuke od razu pożegnał wszystkich swoim niechętnym spojrzeniem. Shikamaru stwierdził, że wystarczająco upierdliwe jest tłumaczenie jednej osobie, a co dopiero całej grupie. Pozostali Hinata i Naruto. Dziewczyna, bardzo chciała pomóc, jednak nie czuła się zbytnio na siłach uczyć kilka osób. Łącznie z jej grupą, około dwudziestu osób potrzebowało pomocy. Co było robić? Pozostał tylko Naruto, ale czy ktokolwiek miał odwagę prosić go o pomoc? Po tym jak go tutaj traktowano przez ponad dwa lata?
            Nasz blondyn wraz z Hinatą siedzieli akurat po zajęciach w jednej z sal. Jechali dzisiaj do mieszkania chłopaka, gdzie ciemnowłosa miała zostać na noc. Ponieważ rozpętała się istna burza śnieżna, postanowili przeczekać trochę w budynku uczelni, aż pogoda się trochę uspokoi. Naruto siedział na ławce, plecami oparty o ścianę. Hinata usadowiła się między jego nogami, tyłem do chłopaka i wtuliła się w niego. Światło było zgaszone, a ponieważ pora była nieco późna, za oknem robiło się ciemno. Padający śnieg i światło latarń odbijające się od płatków, oświetlało ulice nadając temu charakterystyczny zimowy wygląd.
            - Ładnie sypie Hinata, a co jeśli autobusy się zakopią? – rzekł wesoło chłopak, przytulając ciemnowłosą.
            - Zamiast u ciebie, będziemy nocować tutaj – odparła wesoło Hinata.
            - Wolę swoje łóżko. Te ławki do wygodnych nie należą – rzucił i nieznacznie, acz nerwowo poprawił swoją pozycję.
            Hinata odwróciła na niego swoje białe ocze i popatrzyła z wyrzutem.
            - Niewygodnie ci od ławki tak? A może od razu powiesz, że jestem gruba i cię w nią wgniatam?
            - Nie, no co ty, ja lubię twoje krągłości – odpowiedział szybko Naruto.
            - Krągłości? Czyli jednak jestem gruba! No proszę powiedz mi coś jeszcze – dodała Hinata zadziornie.
            - Ale... kochanie... ja – nie dokończył, gdyż dziewczyna zdecydowanym ruchem obdarzyła go namiętnym pocałunkiem w usta. Podniosła swoją rekę i wplotła dłoń w jego blond włosy, gładząc delikatnie.
            - Głuptas – rzekła gdy przerwali swój pocałunek - przecież wiem, że myślisz o mnie same dobre rzeczy – uśmiechnęła się i na powrót wtuliła w pierś chłopaka.
            - Kochanie, zaczynasz pracę z początkiem roku tak? – spytała po chwili.
            - Zgadza się. Drugiego stycznia mam się zjawić, aby podpisać umowę i odbyć takie wstępne oprowadzenie mi zrobią.
            - Ciągle zapominam cię spytać, jak to bedzie wyglądało. Czy będziesz tam codziennie po zajęciach czy w weekendy?
            - Na rozmowie z panem Orochimaru, dowiedzieliśmy się, że bedziemy tam pracować po zajęciach. Od godziny siedemnastej do dwudziestej pierwszej, czyli standardowe pół etatu. Tak samo jak u pana Tazuny. Jeśli będe chciał to w taki wtorek, gdy mamy tylko proseminarium i kończymy wcześniej, moge przyjść już na pietnastą.
            - I tak do końca studiów?
            - Tak, chyba że podjąłbym dalszą naukę. Wówczas umowa ulega automatycznemu przedłóżeniu, a potem normalny etat.
            - Podjąłeś już decyzję? – dziewczyna popatrzyła na chłopaka – zostaniesz na uczelni?
            Naruto spojrzał na Hinatę. Jej białe oczy zdawały się zdradzać zatroskanie.
            - Myślę, że tak – odparł po chwili milczenia chłopak, czym jak się okazało, uszczęsliwił dziewczynę – na początku, jak tu zdawałem, myślalem sobie, że licencjat to na pewno zrobie. Magisterka była bardziej w sferze marzeń niż planów, ale... – chłopak pocałował dziewczynę w czoło – związek z kimś tak wspaniałym jak ty, też był kiedyś tylko w sferze marzeń.
            Hinata usmiechnęła się do blondyna, lekko się rumieniąc. Chciała znów pocałować swojego ukochanego, gdy do sali w której się znajdowali, weszło kilka osób. Oboje popatrzyli na przybyłych. Hinata poznała wśród nich Tayuye i serce jej lekko zadrżało. Oprócz niej byli tu także Sai i Shino, resztę kojarzyli tylko z widzenia.
            Przez moment panowała niezręczna cisza. Para spoglądała uważnie na zebranych. Nikt nie miał odwagi podnieść wzroku na blondyna. Jedynie Tayuya patrzyła prosto, to na Naruto, to na Hinatę i uśmiechała się widząc ich razem. Przypomniała sobie słowa chłopaka, dwa miesiące temu w ogrodzie i zazdrościła ciemnowłosej, jednak bez negatywnego odcienia.
            - O co chodzi? Macie tu zajęcia? Na tabliczce nic nie było, ale spoko już idziemy – powiedział pierwszy Naruto i razem z Hinatą zaczęli schodzić z ławki.
            - Nie, nie mamy tu zajęć, my tylko... – odparł jeden z chłopaków. Był niższy od Naruto o pół głowy. Miał ciemne włosy w lekkim nieładzie i miał szczupłą budowe ciała. Ubrany był w ciemne spodnie od garnituru, czarne mokasyny i biały sweter z wychawtowanym tureckim wzorem. Gdy rozmawiał z Naruto patrzył w ziemie, nerwowo bawiąc sie rękoma – my tylko chcielismy spytać...
            - ... czy byś nam nie pomógł – dodała szybko Tayuya, którą denerwowało niezdecydowanie jej kolegi z grupy.
            - Tak właśnie bo widzisz... nam z tej statystyki to nie za bardzo – odezwał sie dziewczęcy głos.
            Naruto stał osłupiały i wpatrywał się w znajdujące się przed nim postacie. Spodziewał się wszystkiego, szykan, kąśliwych uwag, ale nie czegoś takiego. Hinata, która była tuż obok niego, była równie zdziwiona. Spoglądała to na zebraną grupę osób, to na blondyna.
            Gdy pierwsze wrażenie wywołane szokiem minęło, wyraz twarzy Naruto zmienił się. Patrzył teraz z pełną powagą na zebranych przed nim studentów. Nikt, kto na niego teraz spojrzał, nie wiedział, jak wielka wojna toczy się w jego głowie. Miał okazję wreszcie na normalne życie na uczelni, wreszcie patrzono na niego jak na człowieka, nie jak na zarazę. Z drugiej jednak strony, był wyśmiewany, poniżany, nikt nie liczył się z tym jak się czuje, a teraz ci sami ludzie przychodzili prosić go o pomoc. Mógł odmówić, niech się sami o siebie martwią, on ma swoje zycie. Jednak dla Naruto nie było to proste. Nie był taki, nie potrafił kogoś zostawić w potrzebie.
Chłopak westchnął ciężka i odwróciwszy się plecami do zebranych, podszedł do tablicy, wiszącej na ścianie. Zacisnął pięść i lekko puknął nią w tablicę. Hinata patrzyła na ukochanego i to jak bije się ze swoimi myślami. Jak oni śmieli?! Poniżali go przez ostatnie dwa lata, po to aby teraz bezczelnie prosić o pomoc?
            - Wstydu nie macie?! – krzyknęła ciemnowłosa.
            Wszyscy podnieśli zdziwiony wzrok na dziewczynę. Naruto również się odwrócił i patrzył na Hinatę, która stała między nim, a resztą.
            - Traktowaliście Naruto jak przedmiot! Przez cały ten czas, odkąd tu studiujemy, dawaliście mu odczuć, że jest nikim! Ile razy słyszałam wasze słowa pogardy?! A teraz, gdy macie problem, przychodzicie do niego jakby nigdy nic i prosicie o pomoc?! Przeprosiliście go chociaż za te wszystkie przykrości, których mu przyspożyliście?! Oczywiście, że nie! Ciągle macie się za lepszych i...
            - Hinata... – głos Naruto przerwał wywód dziewczyny.
            Ciemnowłosa odwróciła się w jego kierunku i popatrzyła swoimi biały oczyma. Miał spuszczony wzrok, sprawiał wrażenie przybitego. Hinata doskonale wiedziała, jak sprzeczne uczucia nim teraz miotają.
            Blondyn podszedł do dziewczyny i chwycił ja za rękę. Podniósł wzrok i spojrzał na zebranych.
            - Naruto my... – odezwał sie jeden chłopak, jednak Naruto szybko wystawił jedną rekę do przodu w uciszającym geście.
            - Niech wam będzie. Zaczynamy pojutrze po zajęciach. Weźcie materiały i spotykamy się w tej sali. Z tego co wiem jest wolna. A teraz proszę idźcie już.
            Cała grupa stała przez chwilę w milczeniu ze spuszczonymi głowami. Słowa Hinaty i postawa Naruto całkowicie uświadomiły im ich dwuletnią bezmyślność. Każdy bał się odezwać. Było im wstyd. W końcu ludzie zaczęli powoli opuszczać salę. Gdy każdy po kolei wychodził przez drzwi, Naruto spoglądał przez okno, obserwując padający śnieg. Wyszli już prawie wszyscy, został tylko Shino, który przyglądał się blondynowi. Podszedł wolnym krokiem do pary.
            - Shino... – Hinata chciała coś powiedzieć.
            - Naruto – rzekł chłopak, poprawiając swoje ciemne okulary – przepraszam.
            Blondyn nawet nie drgnął, spuścił jedynie wzrok na podłogę pod oknem.
            - Powiedz dlaczego nam pomagasz? Zrobiliśmy tyle złego. Możesz się teraz odegrać, wypiąć na nas, a ty...
            - Nie szukam zemsty. Nie uczyni mnie ona szczęśliwszym niż jestem teraz – Naruto spojrzał na Shino i ścisnął mocniej rękę Hinaty. Zdawało się, że chce jeszcze coś powiedzieć, ale brakuje mu słów.
            Shino nic nie odpowiedział, zamiast tego wyciągnął w kierunku blondyna rękę. Naruto patrzył przez chwilę na dłoń chłopaka i lekko się uśmiechnąwszy uścisnął ją. Gest Shino, zdawał się naprawdę szczery, wypływający z samego wnętrza. O wiele bardziej szczery niż ten Kiby dwa miesiące temu.
            Po chwili Naruto znów był sam z Hinatą w sali. Gdy tylko Shino zamknął za sobą drzwi, blondyn poczuł jak delikatna ręka dziewczyny obejmuje jego głowę i przyjemnie gładzi po skrani. Hinata nachyliła się i pocałowała Naruto w policzek. Ciepło płynące od dziewczyny, sprawiło że chłopak poczuł lekkość na duszy.
            - Chodźmy kochanie – rzekła cicho dziewczyna – nie myśl o tym teraz wszystkim. Ważne, że się wszystko układa i wiesz co?
            Naruto popatrzył na swoją dziewczynę pytającym wzrokiem.
            - Kocham cię i wiem że jesteś wspaniałym człowiekiem. Wiem, że nie byłbyś sobą, gdybyś im odmówił. Pokochałam cię, bo masz złote serce.
            Naruto uśmiechnął się lekko do dziewczyny i pocałował delikatnie w usta. Jej słowa sprawiły mu nieopisaną radość.
            - Dziękuję skarbie. Chodźmy, w końcu obiecałem ci dzisiaj kolację przy świecach.
            Po chwili oboje wyszli z uczelni, trzymając się za ręce. Śnieg padał dalej, ale już nie tak mocno. Powoli mijali kolejne latarnie, które rozświetlały im drogę, żółtym blaskiem.

* * *


            Zaraz po skończonych zajęciach dwójka studentów opuszczała szybko budynek uczelni. Sasuke ubrany w czarny płaszcz i opatulony w wełniany, ciemno granatowy szalik, szedł spokojnie obok wesołej Sakury. Jej czerwone palto, znacznie wyróżniało sie na tle śnieżnego krajobrazu. Kierowali właśnie do domu dziewczyny. Mieli się spędzić wspólny czas dopiero w weekend, ale gdy Sakura usłyszała, że Hinata jedzie nocować do Naruto, szybko zweryfikowała zarówno swoje plany jak i Uchihy i postanowiła nie czekać do soboty. Sasuke, ku jej zdziwieniu, nie oponował. Nie przyznawał się do tego, ale lubił z nią spędzać czas. Na pierwszy rzut oka zdawała sie być taka jak inne dziewczyny, ale to tylko pozory i on o tym wiedział. Dodatkowo posiadali wspólne zainteresowania, co jeszcze bardziej ich zbliżało do siebie.
            - Sasuke łap! – krzyknęła nagle dziewczyna i rzuciła w chłopaka śnieżną kulą.
            Uchiha nawet nie drgnął i pozwolił, aby biały pocisk trafił go w ramię.
            - Ha! Ma się to oko. A ty mógłbyś się trochę poruszać bo zgnuśniejesz... – nie dokończyła, gdyż nagle silne ramię złapało ją w pasie i posłało w stojącą obok zaspę śniegu.
            Sakura nawet nie zauważyła, kiedy Sasuke ruszył na nią z miejsca. Teraz leżała zszokowana w śniegu, a nad nią stał ciemnowłosy chłopak, uśmiechając się tajemniczo.
            - Ej jak ty to? Przecież stałeś dalej? – spytała oburzona i jednocześnie zszokowana dziewczyna.
            - Nie marudź mój żółwiku. Wstawaj bo się zaziębisz – odparł spokojnie i wyciągnął rękę do dziewczyny, aby jej pomóc się podnieść.
            Sakura chwyciła jego dłoń i już miała się podnieść, gdy nagle szarpnęła z całych sił i po chwili zdezorientowany Sasuke leżał obok niej. Nie chcąc być dłużnym, wziął pokaźną garść śniegu i szybkim ruchem wsunął ją za kołnierz dziewczyny. Sakura aż krzyknęła, zwracając na siebie uwagę, przechodzących obok ludzi.
            - No i czego się drzesz, jakby cię żywcem obdzierali ze skóry? – spytał z ironią Uchiha.
            - Ty chamie! – wrzeszczała dziewczyna – wiesz jakie to uczucie, mieć tyle śniegu pod koszulą?!
            - To go wyjmij.
            - Przecież jestem w ubraniu!
            - Więc się rozbierz. Bardziej już i tak nie zmarzniesz.
            - Ach ty! – Sakura rzucial się na chłopaka i zbierając obiema rękoma śnieg, niemal zasypała chłopakowi głowę. Część z białego puchu wpadła mu za kołnierz i poczuł jak ciarki przechodzą po jego plecach. Przez dłuższą chwilę szamotali się jeszcze na sniegu jak małe dzieci, śmiejąc się przy tym wesoło, aż postanowili w końcu udać się do domu. Na szczęście Sakura przyjechała samochodem, więc nie musieli kwitnąć na przystanku. Mimo to przez całą drogę oboje trzęśli się jak osiki. Gdy dotarli już do domu Sakury, niemal wbiegli do środka, przytulając rozgrzany kaloryfer, który był w przedpokoju.
            Rodziców dziewczyny zdawało się nie być w domu. Pewnie udali się do miasta na zakupy. Zdjęli z siebie mokre płaszcze oraz buty i szybko przemknęli na piętro, gdzie był pokój Sakury. Mimo, że kaloryfery były gorące, im ciągle było zimno. Sakura wyjęła z szafy koce i podała jeden Sasuke.
            - Idź do łazienki i zdejmij to co masz mokre na sobie i się tym opatul.
            - Mam się rozebrać do rosołu i paradować w todze jak rzymianin w starożytności?
            - Jeśli chcesz, możesz siedzieć w mokrym ubraniu. Z resztą nie przesadzaj nie jesteś cały mokry – odparła szybko dziewczyna.
            - Dobra nie ważne – rzekł zrezygnowany i wyszedł z pokoju.
            Sakura, gdy tylko chlopak wyszedł, udała się za nim. Uchiha wszedł do łazienki i miał już zamknąć za sobą drzwi, gdy nagle zza nich wyskoczyła Sakura. Odepchnąwszy chłopaka, zatrzasnęła wierzeje i przekręciła zamek. Sasuke patrzył przez moment na nią zdezorientowany, po czym uśmiechnął się tajemniczo i zrzucił z siebie koc. U wejścia łazienki, zaraz po lewej stronie, znajdował się pryszcznic z wmurowanym brodzikiem. Dziewczyna wyciągnęła rekę i przekręciła kurek. Ciepły strumień wody trysnął z słuchawki prysznica.


* UWAGA HENTAI TYLKO 18+ *


            Sakura przylgnęła do Sasuke, a ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Języki ich kręciły się we wspólnym, szalonym tańcu. Ciemnowłosy szybkim ruchem zdjął z dziewczyny bluzkę i odrzucił do tyłu. Ona zrobiła to samo z jego odzieniem, które wylądowało tuż za chłopakiem. Ich mokre ciała powoli się rozgrzewały. Sasuke zszedł nieco niżej i delikatnie muskał ustami szyje dziewczyny, która bez oporu poddawała się tym pieszczotom. Chłopak zszedł jeszcze trochę niżej i obsypywał pocałunkami delkolt dziewczyny. Wprawnym ruchem rozpiął guzik od jej spodni i po chwili była już w samej bieliźnie. Usiosła ręce i wplotła swoje delikatnie dłonie w jego ciemne włosy, mierzwiąc je i chłonąc każdą pieszczotę, którą jej dawał. Sasuke delikatnie zaczął pieścić piersi dziewczyny, masując i ugniatając przez stanik. Czuł jak Haruno dostaje gęsiej skórki.
            Po chwili odwrócił dziewczynę i stała teraz plecami do niego. Odgarnąl delikatnie jej włosy i znów zaczął pieścić ustami jej szyję. Drugą ręką zszedł niżej do łona Sakury i zaczął je delikatnie gładzić. Haruno przylgnęła biodrami do chłopaka i zaczęla nimi wykonywać delikatne ruchy, wprawiając go tym w podniecenie. Czuł jak jego członek twardnieje i domaga się wolności, ale jeszcze nie teraz. Chciała się podroczyć troszkę. Sasuke odchyli głowę i przerwał na chwilę piszczoty. Rozpiął dziewczynie stanik, który podzielił los pozostałej częsci garderoby. Przylgnął teraz do jej gorącego już ciała. Sakura odwrócila głowę, a ich usta znów się spotkaly. On pieścił teraz jej piersi. Ugniatał je, drażnił delikatnie sutki, które pod wplywem pieszczon robiły sie coraz twardsze. Dziewczyna wzięla swoje ręce do tyłu i zaczęła rozpinać spodnie Sasuke. Nie zdjęła mu ich do końca, tylko od razu zaczęła dlonią pieścić jego nabrzmiałą męskość. Chłopak zsunął spodnie i złapał dziewczynę w biodrach. Nie zaprzestając pocałunków, pieścił jej pośladki i po chwili wsunął dłonie pod jej bielizne delikatnie ją zsuwając. Stała teraz całkiem naga, plecami do niego. Palce jednej z rąk wplotła w jego czarne wlosy, domagając się więcej. Sasuke przez chwilę gładził jeszcze jej pośladki i brzuch po czym zszedł niżej i palcem delikatnie muskał łono dziewczyny. Sakura wydała z siebie cichutki jęk i zeszła rękoma niżej. Przebiła się przez jego bokserki i trzymając w ręku jego twardego już członka wykonywała powolne ruchy dłonią, w gorę i w dół.
            W końcu Sasuke zdjąl do końca swoje dolne odzienie, a Sakura odwróciwszy się do niego przodem, wskoczyła na niego oplatając nogami jego biodra. Chłopak trzymał ją mocno za pośladki i tak weszli pod prysznic.
            Woda obmywała ciepłym strumieniem ich ciała. Usta sklejone w namiętnym pocałunku, w końcu oderwały się od siebie. Sasuke objął jednym ramieniem dziewczynę, a druga ręką zszedł niżej bawiąc się łonem dziewczyny. Z początku wykonywał powolne ruchu okrężne, ktore z czasem robiły się coraz pewniejsze i nieco szybsze. Ona trzymała jego członka w swojej delikatnej dłoni i znów wykonywała powolne ruchu. Po chwili jego ruchy były inne. Szybsze i skupiały się na czułym punkcie dziewczyny.
            Woda ciągle leciała ze słuchawki. Byli już cali mokrzy. Gorący strumień obmywał ich ciała i delikatnie spływał po nich. Ich mokre włosy przywierały do ciała, oni jednak tego nie zauważali. Oddawali się namiętnym pieszczotom, dając sobie nawzajem nieopisaną przyjemność.
            Po chwili Sasuke zszedł niżej i jego głowa była na wysokości łona dziewczyny. Wsunął ręce między jej nogi i nawet się nie zorientowała jak siedziała już na jego barkach, a między jej udami znajdowała się głowa chłopaka. Ciemnowłosy przywarł z nią do siany i językiem wykonywał delikatne ruchy po wzgórku łonowym dziewczyny. Powoli piescił każdy jej centymetr. Sakura z początku nieśmiało protestowała, po chwili zamknęła oczy i oddaława się rozkoszy. Woda skapywala na jej biust, gdzie krople rozbijały się na mniejsze. Język chłopaka nabierał pewności w swych ruchach. Zataczał coraz mniejsze kręgi, znów skupiając się coraz bliżej miejsca, gdzie łono było najbardziej wrażliwe. Co jakiś czas do pieszczot językiem, dokładał pocałunki. Sakura coraz szybciej oddychała, jej serce biło coraz mocniej. Sasuke nie przerywał tylko szedł dalej, a Sakura czuła jak ogarnia ją coraz większe szaleństwo. Z jej ust dobywały się ciche jęki.
            Sasuke przerwał pieszczoty i postawil dziewczynę obok. Zdecydowanym ruchem odwrócił ją plecami do siebie. Ona nie mogła już dlużej czekać, pragnęła aby wbił się w nią. Chciała poczuć go całego w sobie. Wypchnęła biodra do tyłu i rękoma oparła się o mokre kafelki. Chłopak wszedł w nią delikatnie, swoim naprężonym penisem. Dziewczyna zadrżała i jęknęła głośniej. Czuła się wspaniale, gdy wykonywał delikatne powolne ruchy, raz głębokie, a raz wchodząc tylko kawałek drażniąc obrzeża jej kobiecości. Ruchy jego były płynne, ale zdecydowane. Najpierw powoli wchodził i wychodził z dziewczyny, ona z kolei kręciła delikatnie biodrami, dając im obojgu dodatkową przyjemność. Sasuke trzymał dziewczyną za biodra i powoli przyspieszał. W pewnej chwili jego ruchy zrobiły się szybsze. Wchodził w dziewczynę całym sobą, a ona za każdym razem wydobywała z siebie cichy jęk rozkoszy. Nieznacznie się wyprostowała, w tej pozycji czuła jak jego penis drażni ją od środka jeszcze intensywniej. Sasuke chwycił jej piersi, które delikatnie podskakiwały, nie zaprzestając ruchów. On również czuł coraz większe podniecenie, a jego penis nabrzmiał jeszcze bardziej wypełniając dziewczynę.
            Chłopak ułożył się na na podłodze brodzika. Sakura stanęła nad nim, aby po chwili nadziać się na niego. Z początku nieśmiało i powoli, później wykonywała coraz szybsze ruchy w górę i w dół opierając się dłońmi o tors chłopaka. Od czasu do czasu siadała całkowicie i wykonywała ruchy samymi biodrami, po czym znów zacząłe ruchy w góre i w dół. Jej piersi podskakiwały, Sasuke bawił się nimi, piescił je. Jedną ręką zszedł niżej i gdy ona tak skakała po nim, on pieścił palcem jej wzgórek, potęgując jej doznanie. Była już blisko. Odchyliła się do tyły. Strumień wody obmywal jej ciało. Oparła się rekami o nogi chłopaka i nie przestawała. Czuła jak wszystkie jej mięsnie się napinają. Cała drżała, modliła się, aby teraz nikt, ani nic im nie przerwało. W końcu jej jęki przerodziły się w jeden głośny krzyk. Jej ciało przeszyła fala rozkoszy, która wygieła ją w łuk. Na piersiach pojawiła się gęsia skórka, ona zaś omal nie opadła na podłogę, ciągle krzycząc. Sasuke lekko się podniósł i przytrzymał dziewczynę. Ich usta spotkały się w namiętnym pocalunku.

            Po chwili Sakura znów wznowiła swoje ruchy. Pragnęła czuć go dalej w sobie, jak najdłużej. Każdy ruch sprawiał jej dodatkową rozkosz. Sasuke czuł jak jego również ogarnia szaleńcze pożądanie. Jego ciało mimowolnie się napinało. Dziewczyna czuła jak zaczyna drżeć, zaraz dojdzie. Szybko zerwała się z niego i podniosła chłopaka z płytek. Przycisnęła go do ścianki i zeszła niżej, biorąc jego męskość do ust. Pieściła językiem jego główkę. Co chwila brała go do ust i ssała. Patrzyła swojemu chłopakowi w oczy, a on drżał coraz bardziej. Wiedziała, że teraz role się odwróciły i to ona ma nad nim władze. Głową wykonywała płynne ruchy, pomagając sobie przy tym ręką aż Sasuke nie wytrzymał. Sakura poczuła ciepły strumień w swoich ustach, który skapywał także na jej piersi. Sasuke drżał, a ona nie przestawała, ciągle pieściła jego nabrzmiałego członka. Ciepła sperma skapywała z jej ust na piersi, które obmywała woda. Chłopak podniósł dziewczynę z kolan. Przez długi czas stali w objęciach, a strumienie wody obmywały ich z pozostałości namiętnego popołudnia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           Kolejny rozdział za nami :D Jak widać trochę się dzieje i co mogę powiedzieć: mam nadzieję, że przypadł wam do gustu. Naruto powoli odzyskuje normalne życie na uczelni, więc chyba nie jest źle. Zapraszam oczywiście do wyrażania swojej opinii :P
           Następny rozdział już za tydzień 2 listopada (sobota) a w nim: Naruto otwiera się przed Hinatą.
            Pozdrawiam wszystkich, a chorowitkom moim kochanym życzę dodatkowo szybkiego powrotu do zdrowia :) :*

sobota, 19 października 2013

ROZDZIAŁ XVIII

       Kakuzu siedział w sali konferencyjnej, gdzie zazwyczaj spotykali się wszyscy członkowie rady Akatsuki, aby omówić ważne dla firmy sprawy. Tym razem jednak był tylko on i lider. Najemnik siedział spokojnie przy duży owalnym stole i bawił się długopisem. Szef, jak to miał w zwyczaju, stał przy oknie, zwrócony plecami do swojego rozmówcy i obserwował miasto.
            Każdy ma jakiś fetysz. Myśli, że jest Bogiem, sprawującym piecze nad tym miejscem. Myślał w duchu Kakuzu. Jednak w przeciwieństwie do Hidana, człowieka, który stał przed nim darzył respektem. Wiedział jak jest przebiegłym i że lepiej jest go mieć po swojej stronie.
            Przez długi czas panowała cisza. Lider nawet nie drgnął. Kakuzu natomiast w ogóle się nie odzywał, czekał. Domyślał się po co został wezwany.
            - Rozumiem, że na bieżąco śledzisz każdy ruch Hidana? – odezwał się wreszcie lider.
            - Zgadza się – odparł spokojnie Kakuzu – ostatnie zadanie wykonał i tak jak poprzednio, upewniłem się, że nie zostawił śladów.
            - Doskonale – lider odwrócił się w stronę rozmówcy – wieść już obiegła środowiska biznesowe. Sabu na wieść o śmierci córki załamał się nerwowo. Zawsze był słaby. Teraz oczywiście, wszyscy będą czekać na nasz ruch, a my będziemy spokojnie patrzeć, jak akcje kompani tego błazna przejmuje „Brzask”.
            Lider podszedł bliżej Kakuzu. Najemnik widział teraz wyraźnie jego postać. Jego ciemno-pomarańczowe włosy były ułożone w lekkim nieładzie. Fioletowe oczy skierowane były na najemnika  Zdawało się, że lider nie patrzy na Kakuzu, a przez niego. Ubrany, jak wszyscy członkowie organizacji, w ciemny garnitur, białą koszulę, czerwony krawat. Na jednym z palców miał srebrny sygnet z wygrawerowanym jakimś znakiem.
            - Nie powstrzymamy go od zabójstw, ale może nam się jeszcze przydać. Dlatego pilnuj go dalej i usuwaj wszelkie ślady, które mogłyby naprowadzić policję na jego trop.
            - Rozumiem – odparł chłodno Kakuzu. Nie cierpiał tego zadania. Czuł się jak niańka, która musi uważać, żeby psychopatyczny dzieciak nie skaleczył się jedną ze swoich zabawek. Całe szczęście, że dostawał za to przyzwoite wynagrodzenie.
            Rozmowa między mężczyznami dobiegła końca. Najemnik wstał i bez słowa wyszedł z sali. Gdy lider został sam, usłyszał kobiecy głos za swoimi plecami. Odwrócił się i ujrzał jak kobieta o czarnych, długich włosach, wchodzi do pomieszczenia drugimi drzwiami.
            - Nagato kochanie, nie uważasz że sporo ryzykujemy, pozwalając Hidanowi spokojnie działać?
            Mężczyzna spojrzał na kobietę. Z jej twarzy, podobnie jak z twarzy mężczyzny, nie można było niczego wyczytać. Jakby jakiekolwiek emocje tym ludziom były obce.
            - Zdaję sobie z tego sprawę – odparł spokojnie – myślałem nad tym, czy nie zlikwidować Hidana, ale jest to dobry materiał na zabójce i może się nam jeszcze przydać. Ponieważ ryzyko istnieje, kazałem Kakuzu go pilnować, aby tamten nie zostawiał ewentualnych śladów, które mogłyby naprowadzić policję na niego.
            - Nie ufam mu – odpowiedziała bez chwili namysłu kobieta.
            - Ja też nie. Jednak wiem, że on dla pieniędzy jest w stanie zrobić niemal wszystko. Ponieważ policja nie dysponuje takimi środkami, aby go opłacić, zakładam że jesteśmy bezpieczni. Poza tym mamy jeszcze Zetsu i Itackiego.
            - Tak… masz rację… - kobieta pokiwała lekko głową – Itachi – dodała szeptem.

* * *

Kakuzu opuszczał powoli biurowiec i kierował się do swojego auta. Dawno nie miał żadnych informacji od Hidana. Żniwiarz co prawda obiecał informować najemnika o swoich posunięciach, ale kto go tam wiem. Stalowo-włosy zawsze był nieprzewidywalny. Już w wojsku, gdzie się poznali, wyróżniał się nietypowym zachowaniem.

* * *

            Poznali się około dwanaście lat temu, a może jeszcze dawniej. Służyli razem w piechocie jako ochotnicy. Dla Kakuzu, dzieciaka z małej wsi, była to jedyna szansa na zarobek. Kim był Hidan przedtem, tego nikt nie wiedział. Nie znane były także wtedy, pobudki jakimi się kierował, wstępując do armii.
            Przydzielono ich do jednej kompanii, gdzie dzielili wspólnie piętrową prycze. Przez pierwszych kilka miesięcy, nie zamienili z sobą wiele słów. Hidan w ogóle starał się ograniczać swoje kontakty z innymi. Zawsze gdy mieli wolne, zaczytywał się w swoich książkach. Chłopaki z początku mu je zabierali i chowali, a czasem wyrzucali. Chcieli, jak to się mówi, ucywilizować tego dzikusa, jednak na nic zdały się ich wysiłki. W końcu dali mu spokój, a Hidan dalej robił swoje. Nigdy nie brał przepustek, nawet jak dostawał obowiązkowe, to on wolał siedzieć w koszarach. Gdy chłopaki wracali do jednostki, to zawsze każdy realizował zamówienia kolegów, oczywiście odpłatnie. Hidan za każdym razem prosił o to samo, książki. Były one przeróżnego rodzaju, ale najwięcej było wolumenów, poświęconych pradawnym obrzędom religijnym. Ten kto realizował zamówienia Hidana, był własnie Kakuzu. Nie wiedzieć czemu, stalowo-włosy chłopak upatrzył sobie właśnie jego za kompana. Może dlatego, że Kakuzu był tym, z którym złapał tutaj pierwszy kontakt, a może z innych przyczyn.
            Kakuzu nie specjalnie przepadał za Hidanem, jednak nie raz widać ich było rozmawiających razem. Razem też często pełnili wartę, wyznaczeni przed dowódcę. Podczas jednej z takich służb, kiedy to pilnowali jakiś opuszczony budynek wojskowy, parę kilometrów od jednostki, Kakuzu chcąc jakoś przyspieszyć wlokący się niemiłosiernie czas, zagadnął do Hidana.
            - Straszna nuda – rzekł leniwym głosem.
            - Normalnie – odparł Hidan wzruszając ramionami – skoro tak ci tu nudno, to po co tu przyszedłeś?
            Kakuzu popatrzył zdziwiony na rozmówcę Dziwny typ.
            - Bo tylko taką pracę zaoferowało mi nasze państwo.
            - Dla pieniędzy tu jesteś? Spytał Hidan na wpół kpiącym głosem.
            - Tylko. Za coś trzeba żyć. Rodzice wychuchali, wychowali, a po osiemnastce powiedzieli: albo pójdziesz do pracy albo kop w dupę. No więc poszedłem do armii.
            - Pieniądze... wszędzie o nie się rozchodzi – rzekł Hidan, ale bardziej do siebie niż do swojego rozmówcy. Kakuzu jednak to dosłyszał, ale nic nie odpowiadał.
            - A ty co tu robisz? Skoro nie dla pieniędzy to po co? Dla chwały?
            Hidan miał coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle usłyszeli kroki. Ktoś zbliżał się w ich kierunku. Obaj sięgnęli natychmiast po broń. Odbezpieczyli zamki i podnieśli uzbrojenie gotowe do wystrzału.
            - Stój kto idzie! – krzyknął pierwszy Kakuzu. Hidan natomiast stał spokojnie obok towarzysza z podniesioną bronią.
            Zza drzew, które znajdowały się na wprost żołnierzy, wyłoniło się dwóch mężczyzn. Byli lekko podchmieleni, prawdopodobnie miejscowe pijaczki urządziły sobie tutaj legowisko po porannej libacji. Zbudzili się pod wieczór i chcąc dostać się do miasta, musieli zgubić drogę w tych chaszczach. Kakuzu dał krok naprzód, opuszczając lekko broń.
            - Panowie, chyba pomyliliście drogi. Do miasta w drugą stronę.
            Mężczyźni chyba dopiero teraz załapali o co chodzi, a widząc mierzącego w ich kierunku żołnierza, natychmiast podnieśli ręce do góry.
            - Ale panie szefie, my przecież nic nie zrobiliśmy – odparł jeden z mężczyzn. Był wyraźnie przestraszony.
            - Tak my naprawdę, spaliśmy tutaj i chcieliśmy wrócić do siebie – dodał drugi, chyba jeszcze bardziej przerażony niż pierwszy.
            - Dobrze panowie spokojnie – odparł Kakuzu – zróbcie tylko w tyłu zwrot i...
            Nie dokończył. Jego głos zagłuszyły dwa wystrzały, jeden po drugim, zza jego pleców. Zaraz po nich opadły na ziemie, dwa, bezwładne już ciała mężczyzn. Kakuzu szybko odwrócił się w kierunku Hidana i dostrzegł jak z lufy jego karabinu wydobywa się delikatna stróżka dymu.
            - Hidan kurwa mać!! Popierdoliło cię?! – Wrzasnął przerażony Kakuzu.
            Stalowowłosy nic nie odpowiedział. Zdawało się, że nie słyszy w ogóle głosu towarzysza. Wpatrywał się tylko w martwe ciała dopiero co zabitych mężczyzn, które powoli oddawały swoje ciepło. Kakuzu podszedł do Hidana i wyrwał mu karabin z rąk, o dziwo ten nie sprzeciwiał się.
            - Ty popierdoleńcu!! Słyszysz kurwa co mówię?! – darł się Kakuzu.
            Hidan skierował w jego kierunku swoje czerwone oczy. Kakuzu aż ciarki przeszły po plecach od jego spojrzenia. Przez chwilę stali bez ruchu, wpatrując się w siebie.
            - Są martwi – odparł w końcu spokojnie Hidan.
            - No jasne kurwa, że są martwi!! Wypaliłeś im po dodatkowym otworze – Kakuzu odwrócił się i spostrzegł teraz, że ubrania zabitych zaczynają pokrywać się krwią. Możliwe, że kule przeszły na wylot. Ten debil trafił obu w serce, przez co ci tutaj krwawią jak świnie w ubojni – i może powiesz mi łaskawie co teraz zrobimy?!
            - Jak to co? Pochowamy ich – Hidan mówił tak, jakby nie docierało do niego to co teraz zrobił.
            - Co kurwa zrobimy?! Najpierw bawisz się w zabójce, a teraz pieprzonego grabarza wojskowego?! Może im jeszcze msze na ostatnie pożegnanie odprawisz?!
             Hidan nic nie odparł tylko podszedł do ciał i ukląkł przy nich. Kakuzu patrzył na towarzysza.
To jakiś świr, a ja z nim pełnię wartę, ja pierdolę.
W jednym Hidan miał rację, trzeba było ich pochować i to dobrze, żeby za szybko nie znaleziono zwłok. Trzeba także znaleźć kule no i wytłumaczyć się z nich, przy zdawaniu broni. Powie się, że dało się dwa strzały ostrzegawcze, ale kule trzeba znaleźć i obmyć z krwi. No i tych dwóch też trzeba się jakoś pozbyć. Co prawda Hidan ich zabił, więc prawdopodobnie tylko on miałby nieprzyjemności, ale Kakuzu wolał nie ryzykować. Kazał Hidanowi wynieść ciała jak najdalej i podręczną saperką wykopań głębokie groby.
- Tylko kurwa uważaj i nie zabrudź munduru krwią! – rzucił na odchodne.
Sam natomiast zabrał się za poszukiwanie kul. Pamiętał mniej więcej gdzie stali mężczyźni. Znał się trochę na broni i wiedział, że po przejściu przez ciało kule polecą jeszcze około pięćdziesiąt metrów, zanim wylądują na ziemi. Minęły dobre dwie godziny, ale udało mu się znaleźć obie. Obejrzał je bardzo dokładnie, miały na sobie ślady krwi ale ku jego zadowoleniu, nie były zdeformowane. Jeśli je wyczyścić, nikt nie powinien się zorientować, że jeszcze niedawno podziurawiły ludzi. Schował kule do kieszeni i rozejrzał się po terenie. Dwie duże plamy krwi, znajdowały się kilkanaście metrów przed ich posterunkiem. Kakuzu szybko podbiegł do swojego plecaka i wydobył z niego saperkę. Wykopał w trawie spory dół, starając się przy tym nie uszkodzić samej zieleni. Zebrał potem zakrwawiony piach swoją łopatką i przeniósł do wykopanego wcześniej dołu. Gdy upewnił się, że już nie ma żadnych śladów, zakopał dziurę i przykrył to miejsce z powrotem warstwą trawy. Nikt nie powinien się zorientować, że coś tu zaszło. Pod warunkiem, że ten świr zakopał ciała.
Zaczynało zmierzchać, gdy Kakuzu wrócił na swój posterunek. Hidana ciągle nie było widać, więc jego towarzysz zaczął się niepokoić. Lepiej żeby zjawił się tu zanim dowódca przyjedzie zmienić wartę, bo inaczej będzie krucho.
Słońce schodziło coraz niżej. Kakuzu spojrzał na zegarek, za niecałe pół godziny zjawi się ich dowódca, a Hidana dalej nie było. Mężczyzna kurwił na towarzysza w myślach, gdy w pewnej chwili dostrzegł zbliżającą się w jego kierunku sylwetkę. Kakuzu przyjrzał się uważniej i dojrzał  że to jego towarzysz. Szedł spokojnym krokiem z saperką w ręku. Sprawiał wrażenie, jakby dopiero co zaczynał służbę. Kakuzu przyjrzał mu się dokładnie, gdy ten się zbliżył, czy nie ma na sobie żadnych śladów. Jednak wszystko wydawało się w porządku.
- Gdzieś ty kurwa był. W ziemi świętej ich chowałeś?! – spytał nerwowo Kakuzu.
Hidan po swojemu nic nie odpowiedział.
- Weź wyczyść nasze saperki, zaraz dowódca się tu zjawi. Nie chcę tu mieć niepotrzebnych pytań z jego strony.
Stalowo-włosy bez pytania wykonał polecenie. Gdy po dwudziestu minutach zjawił się dowódca, wszystko było gotowe. Trupy zakopane, droga wyczyszczona, saperki wypolerowane. Kakuzu, w między czasie gdy Hidan sprzątał saperki, oczyścił kule z krwi i pobrudził trochę w piachu, aby sprawiały wrażenie, że tylko z nim miały do czynienia.
Dowódca, starszy siwy mężczyzna, wysiadł ze swojego jeepa. Był wysoki dobrze zbudowany, od razu poznać, że zna sie na wojsku jak mało kto. Krok jego był pewny, a ruchy swobodne. Ostre rysy twarzy dodawały mu groźnego wyglądu. Obaj zasalutowali i stanęli na baczność.
- Spocznij! – odparł surowo mężczyzna i zmiarkował żołnierzy swoim surowym spojrzeniem – raport!
Kakuzu przez chwilę się wahał czy coś powiedzieć, jednak pod wpływem ciężkiego spojrzenia dowódcy zmiękł.
- Warta przebiegła bez zakłóceń, tylko... – tutaj zawahał się.
- Mówcie żołnierzu! – krzyknął stanowczo dowódca.
- Tylko dwóch nieznacznych osobników, naruszyło teren. Zostali zatrzymani. Z początku nie chcieli się oddalić, a ponieważ odmówili okazania dokumentów, szeregowy Hidan oddał dwa strzały ostrzegawcze. Ci słysząc wystrzał broni, uciekli.
- Co dalej? – spytał spokojnie już dowódca.
- To wszystko panie chorąży. Więcej się tu nie zjawili. Z początku chciałem udać się za nimi, ale to wiązałoby się z opuszczeniem posterunku. Udało mi się natomiast zebrać kule, wystrzelone przez szeregowego Hidana – mówiąc to Kakuzu sięgnął do kieszeni, wyjął oba pociski i podał dowódcy.
Ten spojrzał tylko na kule i potem na Hidana.
- Macie coś do dodania szeregowy?
- Nie panie chorąży! – odparł Hidan.
- Czy to co powiedział szeregowy, jest zgodne z prawdą?
- Tak jest panie chorąży!
- Dlaczego oddaliście dwa strzały?
- Bo było ich dwóch! – Pod Kakuzu omal nie ugięły się nogi. Chciał spojrzeć na dowódcę i poznać jego reakcję, jednak bał się.
Chorąży nic nie odpowiedział, tylko zaśmiał się swoim ochrypłym głosem i poklepał Hidana po ramieniu. To samo potem zrobił z Kakuzu, który modlił się tylko, aby ten dziad zdjął ich wreszcie z posterunku.
- Dobra robota chłopcy, a na przyszłość – tutaj pogroził palcem – druga kula jest już przeznaczona dla intruza – znów się zaśmiał.
Kakuzu kamień spadł z serca. Popatrzył na towarzysza, który dalej stał wyprostowany i znów na dowódcę. Ten zarządził zmianę warty. Z jeepa, którym przyjechał wyskoczyło dwóch młodych żołnierzy z ich jednostki. Po zdaniu posterunku Kakuzu i Hidan wsiedli za dowódcą do samochodu i natychmiast odjechali, zostawiając za sobą tumany kurzu.

* * *

            Od wydarzenia na warcie, minęło trochę czasu. Kakuzu dalej był najbliżej Hidana, jednak od tamtego czasu, trzymał go na dystans i bardziej uważał na towarzysza. Jednak do końca służby, żaden podobny wypadek nie miał już miejsca. Po zakończeniu służby ich ścieżki się rozeszły tylko po to, aby się potem znów spleść, ale o tym później.
Kakuzu przeniósł się do Konohy, gdzie pracował w różnych firmach, ale po pewnym czasie zaczął uczęszczać się w półświatku. Zaczął jako kurier dla jakiejś szajki, która zajmowała się kradzieżą aut. Znajomy z pracy go wciągnął, którego zaufanie zdobył. Wykonując każde polecenie, szybko „awansował” w przestępczej hierarchii  Dostawał coraz to ważniejsze zdania; sprzedaż narkotyków, pobicia, wymuszenia.
            Podczas jednej akcji, miał wyłudzić haracz od jednego z miejscowych sklepikarzy. Do mieszkania ofiary udał się w towarzystwie przyjaciela, który go wkręcił. Ten również szybko się wybijał w mrocznym półświatku.
Mieli tylko pobić człowieka, który był winny ich szefowi pieniądze. Mieszkał w centrum miasta w jednej z walących się kamienic. Zapadał zmierzch. O tej porze nikt już nie kręcił się po tej okolicy, więc spokojnie udali się przez jedno z podwórek do danego mieszkania. Gdy byli już na miejscu, upewnili się, że nikogo nie ma na klatce schodowej i zapukali do drzwi. Otworzył im lekko podchmielony, mężczyzna w średnim wieku i na powitanie potraktowali kopniakiem. Ten jednak nie upadł. Chwycił się odruchowo szafy, która była w przedpokoju i ustał na nogach. Obaj wskoczyli do jego mieszkania. Kakuzu zamykał akurat drzwi, podczas gdy jego towarzysz szamotał się już z mężczyzną, który był dość solidnej postury i odpierał ataki przeciwnika. Ponieważ przedpokój był wąski, toteż nie mogli atakować we dwóch.
W pewnej chwili towarzysz Kakuzu znalazł się na ziemi, obrywając przy tym silne uderzenie w głowę. Mężczyzna od razu rzucił się na drugiego napastnika, ten mając przy sobie sprężynowy nóż, nie czekał długo i dobył ostrze. Chciał ranić, jednak wystawił rękę zbyt późno i wbił mężczyźnie nóż prosto w klatkę piersiową. Ten wpadł z impetem na Kakuzu i obaj upadli na ziemie. Mężczyzna zaczął pluć krwią, z rany leciał obfity strumień czerwonego płynu. Kakuzu szybko cofnął rękę. Z ciała mężczyzny sterczała, czerwona rączka noża, a kałuża krwi na podłodze robiła się coraz większa. W tej samej chwili podnosił się towarzysz najemnika. Trzymając się za bolącą szczękę popatrzył na leżące, martwe już ciało mężczyzny.
- No pięknie teraz trzeba ten syf sprzątnąć – rzekł po chwili i sprzedał zwłokom potężne kopnięcie.
Dało się słyszeć głuchy odgłos uderzenia, a potem cisza. Towarzysz spojrzał na Kakuzu, któremu panika zaczęła wdzierać się do serca.
- Na co się kurwa gapisz? Bierz to ścierwo i do wanny z nim – rzekł ochrypłym, surowym głosem towarzysz.
Kakuzu złapał denata za nogi, podczas gdy jego kompan za ręce. Zanieśli broczące ciągle krwią ciało, do łazienki i ułożyli w wannie.
- Dobra. Ważne, że podłoga nie przesiąknie tym świństwem – zwrócił się do Kakuzu – bierz szmatę i wycieraj ten syf.
Kakuzu bez słowa, wydobył z szafki nad pralką, duży ręcznik kąpielowy i rzucił się do wycierania krwistej plamy.
- Nie musi być dokładnie, ważne żeby nie przesiąkło – rzucił towarzysz – te mury są ja papier, wszystko przez nie przecieka – dodał i splunął na ścianę.
Minął kwadrans, nim Kakuzu doprowadził podłogę do błysku. Upewnił się kilka razy, zanim był już całkowicie pewien, że nie ma żadnych śladów. Jego towarzysz w tym czasie wyjął z ciała nóż i puścił lekki strumień zimnej wody, który oblewał denata, aby krew szybciej zastygła. Wytarł ostrze i oddał je przyjacielowi.
- Dobra robota.
Hidan podniósł lekko głowę i popatrzył zdziwiony na kompana. Ręce mu się trzęsły. Dopiero teraz zaczęło do niego dochodzić, co się stało.
- Jak dobra? Przecież… zabiłem gnoja… - odparł drżącym głosem.
- Gdybyś tego nie zrobił, to albo by się ulotnił i wezwał gliny albo by nam zdrowo ryje obił. Kasy i tak byśmy z niego nie wyciągnęli. Ten śmieć wszystko przepił.
Kakuzu popatrzył zdziwiony na towarzysza.
- To był test dla ciebie. Sprawdziłeś się w warunkach bojowych. Brawo.
Kakuzu otworzył szerzej oczy. O czym tego gość pieprzy?! Jaki test?
- Widzę, że jesteś mocno zdziwiony. Spoko ja też przez to przechodziłem. Gdy ktoś z nas spodoba się szefowi, ten poddaje go próbie. Jeśli się nie sprawdzasz, zostajesz tam gdzie byłeś i nie licz na awans w hierarchii. Ale jeśli jesteś bystry i umiesz szybko działać, poradzisz sobie w życiu.
Kakuzu siedział ze zdziwioną miną. Miał taki mętlik w głowie, że słowa ledwo docierały do jego uszu.
- Dobra spierdalaj teraz – rzekł nagle towarzysz – muszę tu teraz posprzątać. Gość którego zabiłeś był kiedyś naszym człowiekiem, ale zdradził. Podrabiał towar, który sprzedawał. Powiedz mi tylko…
Chłopak przykucnął obok przyjaciela i objął go ramieniem.
- Jakie to uczucie kogoś zabić? – spytał z uśmiechem.
Kakuzu nie wytrzymał, poczuł jak wnętrzności mu się wywracają i za chwilę przyozdobi nimi przedpokój. Zerwał się natychmiast z miejsca i pognał do łazienki, gdzie w wannie leżała jego, ciepła jeszcze ofiara. Dopadł muszli klozetowej i zwrócił wszystko, co miał do zwrócenia.
Towarzysz jego widząc tą scenę zaśmiał się tylko i rzekł wesoło.
- Spoko, jeszcze się wyrobisz.

* * *

            Minęło kilka lat. W tym czasie Kakuzu wyrobił sobie już odpowiednią markę w przestępczym półświatku. Zasłynął z kradzieży, zabójstw, a także porwań. Był profesjonalistą w każdym calu. Policja nigdy nie trafiła na jego trop. Potrafił zatrzeć każdy ślad, o ile jakiś zostawił.
            Gdy jego gang został w końcu rozbity w wyniku serii policyjnych prowokacji, jemu jako jedynemu udało się uniknąć wpadki. Było w tym sporo szczęścia, ale i umiejętności. Od tego momentu, nie przynależał do żadnej z grup. Bazując na opinii jaką się cieszył, wśród innych gangów, zaczął służył jako najemnik. Bossowie mafijni słono płacili za jego usługi, ale mieli pewność, że zlecenie zostanie wykonane szybko i solidnie, a co najważniejsze, robota będzie czysta. Kakuzu jako zawodowiec nie miał żadnych wad poza jedną. Obsesyjnie kochał pieniądze. Był w stanie przyjąć kilka zleceń na raz, byleby dostać jak największa zapłatę. Często zdarzało się, że nie spał kilka nocy pod rząd, gdyż wykonywał kolejne zadania. Jednak szelest nowiutkich banknotów, które potem otrzymywał, rekompensował wszelkie niewygody.

* * *
           
Czas płynął, a kariera Kakuzu nabierała rozmachu. Przez ten czas wyrobił sobie dużo wrogów, ale także silnych sojuszników. Można powiedzieć, że plecy które miał, stanowiły skuteczną osłonę przed kulami, które chętnie posłaliby mu jego przeciwnicy. W końcu nikt nie chciał zadzierać z bossami.
Pewnego razu, gdy siedział w swoim domu, ktoś zapukał do drzwi. Kakuzu, którego lata przestępczego życia nauczyły ostrożności, dobył broń, którą miał schowaną pod poduszką i udał się do drzwi. Pukanie ponowiło się. Najemnik podszedł cicho i wyjrzał przez wizjer. Przez długi czas próbował wypatrzeć kogo licho niesie, jednak na korytarzu nikogo nie było. Dość dziwne ponieważ, drzwi do jego mieszkania znajdowały się na samym końcu długiego holu i przez wizjer widać było całe pomieszczenie poza mieszkaniem.
Kakuzu przez długi czas wpatrywał się w wizjer. Na wszelki wypadek odbezpieczył cicho broń. Upewniwszy się, że nikogo nie ma, otworzył zasuwę i powoli uchylił skrzydło drzwi, wysuwając broń na przód. Po chwili znajdował się już na korytarzu. Objął wzrokiem cały hol, ale nikogo nie dojrzał. Dał parę kroków na przód. Powoli zbliżał się do schodów. Jego mieszkanie znajdowało się na najwyższym piętrze toteż, jedynie skąd mógł go ktoś zaskoczyć, to właśnie ze schodów zza ściany po prawo od dołu. Kakuzu dawał kolejne kroki najciszej jak potrafił. Przylgnął maksymalnie do ściany. Od skrętu na schody dzieliły go już dosłownie centymetry. Doświadczenie, które nabył pozwoliło mu zachować spokój w tej chwili. Był już przy samej krawędzi, wystarczyłoby, żeby wyskoczył. Przykucnął znacznie na nogach, broń wysunął delikatnie do przodu. Policzył w myślach do trzech i w jednej chwili długim skokiem znalazł się tuż przy barierce schodów. Broń wymierzył tuż przed siebie. Była dosłownie idealnie ułożona, gdyby nie jeden fakt. Na schodach nikogo nie było. Kakuzu wciągnął ze świstem powietrze.
Kurwa to jakieś żarty?
Tkwił tak jeszcze przez chwilę na podkulonych nogach, po czym się wyprostował. Broń mimo, że opuścił nieznacznie, ciągle była w pogotowiu. Powolnym krokiem skierował się do swojego mieszkania. Gdy był już w środku zamknął drzwi dokładnie na wszystkie spusty i dopiero teraz odłożywszy pistolet na stolik, odetchnął z ulgą.
- Nawet najlepsi popełniają błędy.
Kakuzu drgnął i skierował wzrok w kierunku skąd dochodził głos. Na fotelu w dużym pokoju siedział spokojnie mężczyzna o czerwonych włosach. Spojrzenie jego było puste, z fioletowych tęczówek biła jakaś dziwna siła, która sprawiała, że najemnik czuł się nieswojo. Przez długą chwilę Kakuzu stał nieruchomo i wpatrywał się w swojego gościa. Czuł jak serce bije mu coraz mocniej, oddech jego stawał się nierówny. Znał tą postać doskonale. W półświatku każdy słyszał o Nagato. Mężczyzna powoli podnosił się z fotela. Jego ruchy były spokojne i zdecydowane. Gdy już wstał, podszedł do najemnika. Jego fioletowe oczy nawet na moment nie uwolniły Kakuzu ze swojego hipnotycznego wpływu. Gdy był już blisko najemnika, tak że mógłby go teraz złapać za szyję, jego twarz lekko drgnęła. Każdy pojedynczy mięsień pracował rysował się teraz idealnie na pod skórą.
- Mam dla ciebie propozycję – rzekł spokojnym, wyważonym głosem Nagato.

* * *

            Powoli zapadała noc. Naruto i Konohamaru postanowili, wrócić do swoich domów. Pomogli w sprzątaniu i spędzili ostatnie chwile tego dnia ze swoimi dziewczynami. Następnie podziękowali za gościnę i pożegnawszy się, udali się w drogę powrotną. Naruto wsiadł na swój motocykl. Zaproponował Konohamaru, że weźmie kask od Hinaty i podrzuci go do domu. Chłopak jednak odparł, że umówił się z ojcem, że ten po niego przyjedzie. I faktycznie po kilku minutach, nadjechał ciemno-czerwony fiat, który zatrzymał się tuż pod domem. Ojciec Konohamaru nie wysiadając z samochodu, przywitał się z Naruto. Chłopcy pożegnali się i każdy ruszył swoim pojazdem.
            Naruto, który zwykle jeździł ostrożnie, dzisiaj postanowił trochę przetestować motocykl i po krótkiej chwili zniknął kierowcy auta z pola widzenia. Ulica była pusta toteż mknął z dość dużą prędkością. Zwolnił dopiero w okolicach centrum, gdzie ruch mimo późnej pory jest ciągle duży. 
            Na miejscu był po niecałych dwudziestu minutach. Zostawił motocykl na parkingu i powolnym krokiem skierował się do domu. Gdy był już w mieszkaniu, odłożył klucze na stolik, powiesił kurtkę na wieszaku i wszedł do pokoju. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Był szczęśliwy. Pierwszy raz w swoim życiu, czuł że świat nie oferuje mu wiecznie tych samych pustych ścian. Miał wrażenie, że teraz może osiągnąć wszystko. Ma pracę, dzięki której będzie mógł kontynuować studia i zdobywać jednocześnie doświadczenie. Przy okazji zarobi i coś odłoży, jak to miał w zwyczaju. Ale co najważniejsze, ma Hinatę którą kocha z wzajemnością, a po spędzonym całym dniu z jej rodziną, miał wrażenie że zyskał nowy dom. Dom, który nie był pusty, ale pełny ciepła, coś za czym jak się okazało, bardzo tęsknił.
            Naruto pościelił łóżko i udał się do łazienki, zmywając z siebie pozostałości dzisiejszego dnia. Gdy wrócił, przebrany w piżamę do pokoju, zgasił światło i ułożył się na łóżku. Jednak przed snem wziął do ręki komórkę i wybrał numer do pewnej ślicznej ciemnowłosej dziewczyny. Przez chwilę odzywał się sygnał wybierania, a po chwili usłyszał jej ciepły, miły głos.
            - Cześć kochanie – przywitała się dziewczyna.
            - Witaj słońce – odparł do słuchawki.
            - Jakie tam słońce, już jest noc – zachichotała.
            - Jest noc, bo moje słońce idzie już spać, ale nie zasnąłbym bez pożegnania.
            - A nie dostałeś buzi na do widzenia?
            - To za mało. Wiesz, że już tęsknię za tobą?
            - Ja za tobą też kochanie – odparła dziewczyna po chwili milczenia. Jej głos brzmiał jakby posmutniała.
            - A wiesz, że cię kocham?
            - Wiem… dziękuję ci.
            - Za co niby? – chłopak był lekko zdziwiony.
            - Za to, że jesteś i że zwróciłeś na mnie uwagę…
            - Nie gadaj głupstw. Możesz być z każdym a wybrałaś takiego…
            - Naruto! Prosiłam cię o coś? – głos dziewczyny przybrał poważny ton – masz nie mówić źle o sobie. Nigdy. Kocham cię i koniec, musisz się z tym pogodzić.
            - Dobrze skarbie – blondyn zaśmiał się do słuchawki. Fala ciepła, która się po nim rozlała, sprawił że poczuł się naprawdę wspaniale – śpij dobrze słońce.
            - Ty również kochanie – odparła czule dziewczyna – śpij dobrze.
            Przez chwilę żadne z nich się nie rozłączało, lecz w końcu zmęczenie wzięło górę i oboje niemal równocześnie wcisnęli czerwone przyciski w swoich komórkach, aby następnie równie szybko usnąć. Każde z uśmiechem na ustach, śniąc o swojej lepszej połówce.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
              To już koniec na dziś, ale możecie być pewni, że to nie koniec historii naszego stalowo-włosego :)
             Następny rozdział 26 października (sobota) a w nim: Dalsze życie naszych bohaterów. Preludium do historii Hidana (obiecałem, że poznamy historie paru postaci i sukcesywnie realizuję obietnicę :)). Nagły zwrot w relacjach studenci - Naruto, czy Uzumaki pochyli się nad ich prośbą? Od razu mówię, że od następnego rozdziału, mój blog będzie zawierał elementy dla osób (+18) ;P
             Pozdrawiam gorąco wszystkich i do zobaczenia :* :)