Witam wszystkich w ostatni majowy dzień. Dla niektórych powoli zbliżają się wakacje i co prawda pogoda nie rozpieszcza, ale mam nadzieję, że zrobi to dzisiejszy rozdział :)
Zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zanim Sasuke dotarł pod swój blok, Naruto
czekał już na niego pod klatką. Mina blondyna świadczyła o tym, że tego
wieczoru wszelkie żarty nie wchodzą w grę. Sasuke, który lepiej panował nad
emocjami, tym razem również nie potrafił ukryć uczuć, toteż gdy tylko jeden
spojrzał na drugiego, od razu było jasne, że rozmowa nie będzie wesoła.
-
Długo czekasz? – spytał Sasuke, gdy tylko podszedł bliżej do Naruto.
-
Kilka minut, nie dłużej – odparł blondyn. Czuł jak zęby mu delikatnie dzownią i
bynajmniej nie z zimna.
-
Idziemy do ciebie – Sasuke rzucił szybko nim blondyn zdążył cokolwiek dodać.
-
Jak do mnie? Przecież mieliśmy u ciebie.
-
Tak, ale zmieniłem zdanie.
-
No jak uważasz – Naruto wzruszył ramionami i poprawił plecak – chodźmy zatem.
Chłopcy
całą drogę przebyli w milczeniu. Naruto co chwila spoglądał na przyjaciela,
który wyglądał na zamyślonego. Ciekawe co
się stało – pomyślał blondyn, jednak nie odważył się spytać. Po kilku
minutach byli juz na miejscu. Naruto zamknął drzwi do mieszkania i zdjąwszy
buty weszli do salonu. Blondyn nie czekając, podszedł do kredensu, z którego
wyjął dwie butelki piwa. Jedną postawił przed Uchihą. Sasuke przez chwilę wpatrywał
się w stojącą przed nim butelkę. Naruto w tym czasie usiadł po przeciwległej
stronie stołu. Zdjął kapsel i podał otwieracz Sasuke, który wziął go do ręki,
jednak nic nie zrobił.
-
Sasuke. Co się stało? – Naruto popatrzył uważnie na przyjaciela. Do tej pory
sądził, że to ona ma problem, jednak widział teraz, że Sasuke wygląda na...
przybitego.
Uzumaki
upił łyk piwa i popatrzył na swój plecak, w którym spoczywały przemycone z
firmy dokumenty. Nie wiedział dlaczego, ale miał coraz gorsze przeczucia, gdy o
nich myślał.
-
Mój brat nie jest w policji – odparł w końcu Sasuke.
Wzrok
Uchihy był skierowany w stół. Można by pomyśleć, że patrzy na butelkę, niczym
spragniony na wodę. On jednak, jakby jej nie dostrzegał. Wzrok jego był pusty,
a sam sprawiał wrażenie nieobecnego.
-
Itachi? Odszedł ze służby? – Naruto wyglądał na lekko zdziwionego. Czy to wprawiło
Sasuke w taki stan?
-
Nie wiem…
-
Jak nie wiesz? To skąd takie przypuszczenie?
-
Mój brat, jest zamieszany w morderstwa.
-
Co kurwa?! – Naruto wstał tak energicznie, że omal nie przewrócił butelki z
piwem.
-
Mój brat ma jakiś związek z zabójstwami. Nie wiem dokładnie, ale boje się, że
to on stoi za tym fanatykiem, który grasuje po mieście.
Naruto
znieruchomiał. Wargi ust mu drgały i chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił
wydusić z siebie słowa. Długi czas chłopcy tkwili w milczeniu. Sasuke patrzył
martwym spojrzeniem na stół, Naruto natomiast stał i przyglądał się
przyjacielowi z niedowierzaniem.
-
Jak to możliwe? Jesteś pewien? Znam Itackiego, on by…
-
Słyszałem jego rozmowę.
-
Jak to? Kiedy?
Sasuke
westchnął ciężko i po krótkiej chwili opowiedział Naruto dokładnie przebieg
podsłuchanej rozmowy. Z każdą kolejną minutą, blondyn, który już siedział w
fotelu, z coraz większym niedowierzaniem patrzył na przyjaciela. Gdy Sasuke
skończył, Uzumaki siedział dosłownie wbity w fotel. Teraz naprawdę sytuacja się
skomplikowała. To już nie jest jakiś masowy błąd w księgach, tu chodzi o coś o
wiele poważniejszego.
-
Sasuke… ja – Naruto starał się cokolwiek powiedzieć – ja… nie wiem co
powiedzieć.
Ciemnowłosy
westchnął ponownie i usadowił się głębiej w fotelu. Zdawałby się mogło, że tego
nie przeżywa, jednak czuł, że w środku aż się gotuje.
-
Nie wiem, naprawdę nie wiem – rzekł w końcu Sasuke.
-
Co takiego?
-
Co o tym wszystkim myśleć, przecież to nie możliwe.
Naruto
milczał i jeszcze raz rzucił okiem na swój plecak. Nagle w jego umyśle
zagościło dziwne przeczucie. Może te dokumenty, które dzisiaj znalazł, te
wszystkie faktury, wcale nie są dziełem przypadku? Jeśli to co mówił Sasuke
miało miejsce i zarząd firmy Akatsuki robi takie okropieństwa jak wynajmowanie
zabójcy, to i przed fałszerstwem się nie cofną?
Blondyn
miał coraz większy mętlik w głowie. Podobnie siedzący naprzeciwko niego Sasuke,
który w końcu otworzył swoją butelkę i zaczął upijać drobne łyki. Ciągle
jeszcze miał wrażenie, że to co usłyszał, to jakiś omam nic więcej. W takich
sytuacjach, kiedy to człowiek doznaje wielkiego szoku, dopiero po pewnym czasie
dochodzi do niego, co się stało.
-
Sasuke… - odezwał się cicho Naruto.
-
Co? – w tym krótkim słowie, wyczuć można było jak ogromne emocje targają teraz
młodym Uchihą.
-
Boję się, że to nie koniec…
Sasuke
podniósł zdziwiony wzrok na przyjaciela.
-
O czym ty mówisz?
Naruto
nic nie odpowiedział, zamiast tego wstał z fotela i podszedł do swojego
plecaka, który cały ten czas leżał na ziemi. Chwilę w nim pogrzebał i wyjął dwie
teczki, które następnie położył przed Sasuke.
-
Co to jest? – Sasuke popatrzył lekko zaskoczony na teczki.
-
Dokumenty kupna i sprzedaży.
-
Co takiego? – Sasuke otworzył szerzej oczy i spojrzał na blondyna, który siedział
teraz na fotelu z poważną miną.
Naruto
nie czekając opowiedział ciemnowłosemu swoją dzisiejszą przygodę, podczas której
natrafił na swoje znalezisko. Później podzielił się swoimi spostrzeżeniami,
zarówno wcześniejszymi – o pomyłce – jak i tymi, które naszły go kilka minut
temu. Gdy skończył, po raz kolejny tego wieczoru zapanowała cisza. Obaj chyba
stwierdzili, że dzisiejsze nowiny to zbyt dużo, nawet jak dla nich.
-
Ja pierdolę… – Sasuke odchylił głowę do tyłu, a ręce przycisnął do twarzy – to
jakiś pierdolony koszmar.
Naruto
siedział dalej w milczeniu. Rzeczywiście sprawa była bardzo poważna. W
najgorszym wypadku okazać się mogło, że firma, w której pracują, nie dość, że
dokonuje malwersacji finansowych, to jeszcze jest zamieszana w zabójstwa. Na
dodatek uczestniczy w tym brat Sasuke.
-
Kurwa, co teraz zrobić? – Sasuke wydawał się skołowany.
-
Może powinniśmy pójść na policję?
-
Kurwa! – Sasuke wstał z fotela i zaczął krążyć po pokoju – bez sensu! Po
pierwsze nikt nam nie uwierzy, a jeśli pokażemy im teczki, to mogą nas
dodatkowo oskarżyć o kradzież, mówmy o przestępstwie finansowym, a wątpię by
zwykły policjant znał się na tym. Poza tym nie mamy dowodów na to, że księgi są
sfałszowane. Dodatkowo jeśli mój brat jest w to zamieszany, to cholera wie czy
jest wtyką czy kimś innym. Kurwa! Jak nie staniesz dupa z przodu!
Wraz
z ostatnimi słowami, Sasuke kopnął swój plecak, który leżał na ziemi. Torba
przetoczyła się pół metra i trafiła w łóżko.
-
Powinniśmy jednak coś zrobić – Naruto w dalszym ciągu siedział w fotelu i obserwował
przyjaciela.
Dziwna
zamiana ról miała miejsce w mieszkaniu Naruto. Zwykle porywczy blondyn starał
się zachować trzeźwość umysłu. Sasuke natomiast miotał się po pokoju jak
szalony, gdyby mógł rozniósłby to miejsce na kawałki.
-
Zrobić, zrobić! Kurwa wiem, ale co?!
-
Policja odpada. Może urząd skarbowy? Bo wątpię, aby ktoś uwierzył w wersję o
twoim bracie, zwłaszcza jeśli on dalej jest w policji.
-
Urząd skarbowy?! A co to kurwa za pomysł?!
-
Kurwa nie wiem! – Naruto wstał. Twarz jego wyrażała narastające zdenerwowanie –
próbuje coś racjonalnego wymyślić, ale mi nie pomagasz! Nie mamy iść na
policję, ogólnie organy ścigania odpadają! Ale mamy te teczki, nie wszystkie
malwersacje podatkowe ot tak da się ukryć!
-
Tak! Ale zanim urzędasy rusza dupy, to Akatsuki cię sprzątnie! Pomyśl! Przecież
jeśli złożysz anonimowy donos do US, to nikt go nawet nie rozpatrzy. Będziesz
musiał podać swoje dane, a ty uważasz, że firma się o tym nie dowie? Podasz
dane obcej osoby, niech nawet będą prawdziwe. Przyjdzie inspektor, spyta czy
wysyłał takie pismo, ten powie nie i chuj, po sprawie! Jeśli Akatsuki jest
zamieszana w te zabójstwa, to dla nich sprzątnąć nas, nie będzie problemem!
Sasuke
wypowiedział ostatnie zdania jednym tchem, po czym usiadł energicznie na łóżku,
aż sprężyny strzeliły.
-
A więc nie zrobimy nic – odparł spokojnie Naruto i usiadł obok Sasuke.
-
Najbardziej logicznym by było nic nie robić – odparł już spokojnie Sasuke, po
dłuższej chwili – póki będziemy udawać, że nic nie wiemy, to nic nam nie grozi.
Nie podoba mi się to, ale nie mam pomysłu.
-
Ten zabójca, o którym rozmawiali. Mówili coś więcej?
-
Tylko tyle co ci mówiłem. Brachol ma przekazać kasę temu Kisame czy jak on tam
się wabi, ten ma ją przekazać dalej. Taka pierdolona zabawa w ciuciubabkę, aż
walizka trafi do zabójcy.
-
Jeden z tego łańcucha zna zabójcę w taki razie. Jeden i tylko jeden – rzekł
Naruto jakby do siebie.
-
Skąd niby taki wniosek?
-
No bo każdy przekazuje każdemu teczkę. Któryś z nich musi ją w końcu przekazać
zabójcy. Jeśli każdy z nich znałby zabójcę, to takie przekazywanie kasy z reki
do ręki, byłoby bez sensu. To samo jeśli zabójcy nie znałby tylko jeden.
Najbardziej logiczną wydaje się sytuacja, w góra dwie osoby znają zabójcę. Cały
ten szef musiałby tak ułożyć przekazywanie kasy, aby te dwie osoby nie
przekazały sobie teczki bezpośrednio z ręki do ręki. Bardziej jednak składam
się ku teorii, że tylko jeden z nich wszystkich wie kim jest zabójca.
-
Ciekawe, ale zapomniałeś o szefie tej bandy. Zakładasz, że on nie wie kim jest
zabójca?
-
Jego nie brałem pod uwagę. Jeśli by wiedział, to sam by dawał kasę i nie
robiłby tego cyrku z teczką. Bo załóżmy, że tylko on wie kim jest zabójca,
wówczas teczka i tak musi trafić do niego, w końcu ktoś się zorientuje w tym.
Podejrzewam, że to ktoś z podwładnych wie kim jest zabójca i to on w końcu daje
walizkę. Szef wie, który to, ale samego zabójcy nie zna.
-
Podejrzany jest każdy. Masz jakiś typ?
-
Nie. A ty?
-
Mam jeden, ale niestety to tylko przypuszczenia.
-
Sasuke. Ktokolwiek by to nie był, mamy do czynienia już nie z korporacją, a
organizacją przestępczą.
* * *
Gdy
Sasuke wychodził od Naruto, dochodziła północ. Blondyn siedział w swoim fotelu
i rozmyślał. Na stoliku obok, stały cztery butelki po piwie oraz owe
nieszczęsne teczki. Chłopcy stwierdzili, że na chwilę obecną nie będą ich
odnosić, aby nie ryzykować, tylko poczekają na stosowną okazję. Obaj nawet nie
chcieli myśleć, co by z nimi zrobiono, gdyby się wydało, że je wynieśli.
Na chuj mi to wszystko, kurwa mać! – chłopak
miotał się ze swoimi myślami. Powoli żałował, że posłuchał dziekana i nie
wyjechał od razu, tylko zgodził się na ten indywidualny tok nauczania, żeby dokończyć
licencjat. Po cholerę mu on, po diabła mu te praktyki w firmie, to wszystko, po
diabła mu... W pewnej chwili jego myśli jakby się urwały, a miejsce w nich
pojawiła się jedna, nowa myśl – Hinata. Na samo wspomnienie o niej, Naruto
poczuł ukłucie w sercu. Próbował się parę razy oszukiwać się, że trzeba zapomnieć,
żyć na nowo, ale nie potrafił. Tak bardzo mu brakowało ciemnowłosej. Jej
ciepła, dotyku, jej pocałunku.
Blondyn westchnął ciężko. Mimowolnie zaczął
się zastanawiać, co dziewczyna teraz porabia. Na pewno jest szczęśliwa z Kibą.
Jak to się wszystko dziwnie toczy. Po raz kolejny jego myśli nagle się urwały i
przed oczami pojawiła się nowa postać, na której widok Naruto cierpła skóra –
Hidan. Stalowowłosy o czerwonych oczach, to od niego się wszystko zaczęło.
Kłótnie z Hinatą, jej dziwne zachowanie.
Naruto w pewnym momencie naszła myśl, czy to
nie od tamtego spotkania, ciemnowłosa nie stała się taka chorowita. Szybko
jednak wyrzucił te przemyślenia z głowy. To już zakrawało na paranoję. Hidan
był wkurwiający, ale żeby go zaraz oskarżać o wszystko? Nie zmienia to jednak
faktu, że gdy Naruto zaczął to na spokojnie analizować, dochodził nieubłaganie
do wniosku, że przez parę ostatnich tygodni, Hinata momentami zachowywała się
naprawdę dziwnie i zbiegło się to dziwnie z pojawieniem się tego siwego świra.
* * *
Sasuke
wchodząc do mieszkania, zauważył, że na wieszaku wisi płaszcz brata, a w kuchni
jest zapalone światło. Chłopak cicho zamknął drzwi za sobą i chciał już udać
się do swojego pokoju, gdy zatrzymał go głos brata.
-
Późno wróciłeś. Dużo roboty?
Sasuke
odwrócił się i dostrzegł brata siedzącego przy stole, popijającego herbatę i
czytającego gazetę. Z radia, które stało obok, dobywały się odgłosy muzyki.
Młody Uchiha czuł jak się w nim gotuje. W jednej chwili przypomniał sobie
dzisiejszą scenę, której głównym aktorem był jego brat.
-
Stało się coś? – spytał Itachi, spoglądając na brata.
-
Nie. Dużo pracy, potem jeszcze wpadłem do Naruto.
-
Jak tam u niego? Pogodził się z Hinatą?
-
Nie.
-
Powinien z nią pogadać.
-
Powinien.
Itachi
zaczął się uważniej przyglądać bratu, który nie potrafił ukryć niechęci do
niego.
-
O co chodzi? – spytał w końcu starszy brat.
-
Nic. Po prostu zmęczony jestem.
Itachi
nie naciskał dalej. Jego brata coś wyraźnie rozdrażniło, jednak nie chciał go
naciskać. Jak będzie chciał, to przyjdzie i sam powie.
-
Dobra, leź spać. Też się kładę, bo jutro od rana patroluję.
-
Myślałem, że już nie pracujesz na ulicy.
-
Bo nie pracuję, jednak komendant bierze każdego, kogo tylko może do pilnowania
ulic. Zabójca szaleje i wbrew pozorom w mieście nietrudno o panikę, więc trzeba
jakoś ludzi uspokoić.
Sasuke
na wieści o zabójcy zacisnął pieści. Przypomniała mu się niedawna rozmowa z
Naruto. Świr biega z nożem po mieście i zabija, a policja jest bezradna. Na
dodatek wynajmuje go firma, w której pracuje, a on mieszka pod jednym dachem z
osobą, która jest w to zamieszana.
Itachi przeciągnął się leniwie na
stołku, po czym wstał. Następnie wyłączył radio i zabrawszy kubek z niedopitą
herbata udał się do swojego pokoju, targając brata po włosach.
-
Nie siedź za długo – rzekł cicho.
Sasuke
jeszcze przez chwilę wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknął jego brat. Kurwa. To nie możliwe. On nie może... On by
nigdy... Mętlik, który miał w głowie, doprowadzał ciemnowłosego do szału.
Po chwili i on udał się na swojego pokoju, gdzie zaraz jak tylko rzucił się na łóżku,
zasnął.
* * *
Podczas,
gdy Naruto i Sasuke usiłowali rozwiązać problem, który mimowolnie stał się
częścią ich życia, w innej części miasta Kiba jechał swoim autem w kierunku dzielnicy
Hinaty. Ciemnowłosa poprosiła go notatki, gdyż po raz kolejny choroba dała o
sobie znać. Przez cała drogę szatyn zastanawiał się, co tak naprawdę dzieje się
z Hinatą. Każdy widząc dziewczynę, uważał że ta jest delikatna, jednak pomimo
swojej kruchości nigdy nie była chorowita. Wprost przeciwnie, pod tym względem,
nie licząc drobnych przeziębień, była oznaką zdrowia.
Samochód
Inuzuki skręcił właśnie w uliczkę, na której znajdował się dom dziewczyny.
Znalazłszy się przy bramie, dostrzegł postać – chyba mężczyzną – która stała
nieopodal. Kibie od razu rzuciła się w oczy, gdyż na całej ulicy nie było
nikogo innego. Chłopak zaparkował przed bramą i zamknął samochód. Miał już zadzwonić
domofonem, gdy nieświadomie odwrócił wzrok w kierunku postaci i ujrzał znajomą
postać. Stalowowłosy mężczyzna o czerwonych oczach wpatrywał się właśnie w
młodego Inuzuke, wywołując u niego ciarki na plecach.
-
Witaj Kiba – przywitał się mężczyzna. Jego głos był jakiś dziwny. Bezbarwny,
jakby sam właściciel był pozbawiony jakichkolwiek emocji.
-
Dobry wieczór – Kiba czuł jak mu głos drżał.
-
Późna pora jak na randkę z dziewczyną – mężczyzna uśmiechnął się zawadiacko.
-
Chuj ci do tego – pomyślał Kiba, po
czym dodał na głos – to nie randka, przywożę notatki do koleżanki.
W
pewnej chwili Kiba zaczął się zastanawiać, dlaczego tłumaczy się temu
osobnikowi. To nie jego sprawa w końcu. Co to ma być?
-
A, to chora znowu?
-
Tak, chora.
-
No trudno. Pozdrów ją ode mnie – odparł cicho mężczyzna, po czym odwrócił się i
udał w sobie tylko znanym kierunku.
Kiba
jeszcze przez chwilę odprowadzał go wzrokiem. Gdy Hidan zniknął za rogiem,
szatyn nacisnął przycisk do domofonu i po chwili był już w posiadłości rodziny
Hyuga.
* * *
Gdy
tylko Sasuke zasnął, Itachi korzystając z okazji, wymknął się z domu. Gdy był
już na dworze, odruchowo rozejrzał się dookoła i szybkim krokiem udał się do
swojego samochodu. Po chwili był już w drodze. Dokładnie za dziesięć minut miał
być w umówionym miejscu, gdzie czekały na niego dalsze instrukcje. Już w drodze
czuł, że coś się znowu szykuje. Skoro Nagato zmienił nagle zamiary co do
korzystania usług zabójcy, to oznacza koniec zabójstw. Zatem w pewnym momencie
trop się urwie, a to oznacza tylko jedno. Policja zacznie jeszcze raz wertować
wszystkie dowody, kartka po kartce, zdjęcie po zdjęciu. Pracując jako wtyczka,
trzeba z jednej strony mylić tropy, ale z drugiej robić to w taki sposób, aby
nikt się nie domyślił, że ktoś fabrykował dowody. Czasu było mało.
* * *
Dochodziła
godzina pierwsza, gdy Naruto stwierdził, że pora wreszcie się położyć.
Adrenalina, która działała i trzymała go na nogach, powoli ustępowała i blondyn
powoli zaczął odczuwać potrzebę snu.
Posprzątał
butelki po swoim niedawnym gościu. Gdy miał to samo zrobić z teczkami, przez
chwilę przyglądał się im, po czym podszedł z nimi do kredensu. Otworzył jedną z
szuflad, w której znajdowały się piżamy i położył teczkę na samym dnie. Gdy
zasuwał szufladę, poczuł nieznaczną ulgę. Niewielką, ale zawsze coś.
Następnie
pościelił łóżko i udał się do łazienki, gdzie wykonał wieczorną toaletę.
Przebrany w piżamę, kładł się właśnie do łóżka, gdy nagle zadzwonił jego
telefon. Że też ludzie wiedzą kiedy mają zadzwonić. Blondyn westchnął i
wziąwszy komórkę do ręki spojrzał na wyświetlacz. Gdy tylko zorientował się, że
to Sasuke, odebrał połączenia.
-
Co się stało?
-
Itachi wyszedł z domu.
-
Jak wyszedł? – Spytał zdziwiony Naruto.
-
No kurwa chyba normalnie, to znaczy przez drzwi.
-
Dla mnie mógł nawet oknem, wyszedł i co?
-
No nic, nie wiem…
-
Sasuke, nie wiem co ci powiedzieć. Wiem co ci chodzi po głowie, ale nie chcę
wyciągać pochopnych wniosków. Może ma dyżur albo coś.
-
Możliwe, ale wyszedł tak bez zapowiedzi. To do niego nie podobne.
-
Nic nie wymyślimy na razie. Ty i ja musimy się z tym przespać i jutro omówić
temat na nowo. Wpadnę na uczelnię jak coś, to pogadamy.
-
U kogo masz dyżur?
-
U pani Hitler o czternastej.
-
Dobra to będę czekał pod jej pokojem. Trzymaj się.
-
Ty też się nie puszczaj i pamiętaj, nie wariuj.
-
Postaram się, na razie.
-
Na razie.
Naruto
rozłączył połączenie. Zdawałby się mogło, że jeszcze nie docierało do niego to,
że Itachi może być szpiclem. Wydawało mu się to wręcz nierealne. Znał go od
bardzo dawna, tyle samo lat co Sasuke. Mówią, że człowieka poznaje się całe
życie, każdy o tym wiem, a mimo to i tak jest się potem zaskoczonym.
Blondyn
odłożył telefon i już miał się kłaść, gdy komórka znowu zawibrowała.
-
Kurwa mać! Zmówiliście się na mnie czy co?
Zrezygnowany
chłopak podniósł znowu telefon i choć najchętniej trzepnąłby nim o ścianę,
odebrał połączenie, nie patrząc nawet kto dzwonił.
-
Dom pogrzebowy słucham?- spytał z dozą ironii w głosie.
W
słuchawce przez chwilę panowała cisza.
-
Halo jest tam kto? A może umarłeś i chcesz zamówić pochówek?
-
Naruto? – w słuchawce zabrzmiał kobiecy głos.
Naruto
w tym momencie zrobił się czerwony – ale
wtopa.
-
Cześć Shion.
-
Cześć, przepraszam, że tak późno, nie powinnam, ale chciałam tylko wiedzieć,
jak się czujesz.
-
Nie najgorzej, dziękuję. Nie mogłem zasnąć i tak siedzę po nocy.
-
Wiesz – Shion nieznacznie ściszyła głos - chciałam cię przeprosić jeszcze raz.
-
Za co niby?
-
No za to, że taka nachalna byłam. Nie powinnam, rozstałeś się, a ja zachowałam
się jak czekająca na okazję. W sumie nie zdziwiłabym się, jakbyś tak pomyślał.
-
Nie musisz przepraszać – Naruto usiadł na łóżku i cicho westchnął – to nawet
miłe, że taka dziewczyna, interesuje się kimś takim jak ja.
-
Naru, co ty mówisz?
-
Tak myślę. Nie jestem jakiś wyjątkowy. Od taki zwykły, w dodatku nie potrafię
ogarnąć swojego życia. Kocham dziewczynę, która tak naprawdę zasługuje na kogoś
lepszego.
-
Naru…
-
Taka jest prawda. Proszę nie potępiaj jej. To naprawdę dobra osoba i chcę, aby
była szczęśliwa. Ja…
Naruto
na chwilę zamilkł, chcąc zahamować łzy. Dziewczyna również milczała.
- Ja… nie umiem o niej zapomnieć…
nie chcę…
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tym smutnym trochę akcentem kończymy na dziś. Przyszłość naszych bohaterów, która na początku malowała się w kolorowych barwach, teraz przybiera wszelkie odcienie szarości.
Następny rozdział już za tydzień (7 czerwca), a w nim: Trochę normalności w życiu niektórych bohaterów. Kiba coraz bardziej zaniepokojony. Powrócimy do starych magazynów. A na koniec.... niespodzianka :)
Do zobaczenia za tydzień :)