sobota, 31 maja 2014

ROZDZIAŁ XLVIII

     Witam wszystkich w ostatni majowy dzień. Dla niektórych powoli zbliżają się wakacje i co prawda pogoda nie rozpieszcza, ale mam nadzieję, że zrobi to dzisiejszy rozdział :)
      Zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zanim Sasuke dotarł pod swój blok, Naruto czekał już na niego pod klatką. Mina blondyna świadczyła o tym, że tego wieczoru wszelkie żarty nie wchodzą w grę. Sasuke, który lepiej panował nad emocjami, tym razem również nie potrafił ukryć uczuć, toteż gdy tylko jeden spojrzał na drugiego, od razu było jasne, że rozmowa nie będzie wesoła.
            - Długo czekasz? – spytał Sasuke, gdy tylko podszedł bliżej do Naruto.
            - Kilka minut, nie dłużej – odparł blondyn. Czuł jak zęby mu delikatnie dzownią i bynajmniej nie z zimna.
            - Idziemy do ciebie – Sasuke rzucił szybko nim blondyn zdążył cokolwiek dodać.
            - Jak do mnie? Przecież mieliśmy u ciebie.
            - Tak, ale zmieniłem zdanie.
            - No jak uważasz – Naruto wzruszył ramionami i poprawił plecak – chodźmy zatem.
            Chłopcy całą drogę przebyli w milczeniu. Naruto co chwila spoglądał na przyjaciela, który wyglądał na zamyślonego. Ciekawe co się stało – pomyślał blondyn, jednak nie odważył się spytać. Po kilku minutach byli juz na miejscu. Naruto zamknął drzwi do mieszkania i zdjąwszy buty weszli do salonu. Blondyn nie czekając, podszedł do kredensu, z którego wyjął dwie butelki piwa. Jedną postawił przed Uchihą. Sasuke przez chwilę wpatrywał się w stojącą przed nim butelkę. Naruto w tym czasie usiadł po przeciwległej stronie stołu. Zdjął kapsel i podał otwieracz Sasuke, który wziął go do ręki, jednak nic nie zrobił.
            - Sasuke. Co się stało? – Naruto popatrzył uważnie na przyjaciela. Do tej pory sądził, że to ona ma problem, jednak widział teraz, że Sasuke wygląda na... przybitego.
            Uzumaki upił łyk piwa i popatrzył na swój plecak, w którym spoczywały przemycone z firmy dokumenty. Nie wiedział dlaczego, ale miał coraz gorsze przeczucia, gdy o nich myślał.
            - Mój brat nie jest w policji – odparł w końcu Sasuke.
            Wzrok Uchihy był skierowany w stół. Można by pomyśleć, że patrzy na butelkę, niczym spragniony na wodę. On jednak, jakby jej nie dostrzegał. Wzrok jego był pusty, a sam sprawiał wrażenie nieobecnego.
            - Itachi? Odszedł ze służby? – Naruto wyglądał na lekko zdziwionego. Czy to wprawiło Sasuke w taki stan?
            - Nie wiem…
            - Jak nie wiesz? To skąd takie przypuszczenie?
            - Mój brat, jest zamieszany w morderstwa.
            - Co kurwa?! – Naruto wstał tak energicznie, że omal nie przewrócił butelki z piwem.
            - Mój brat ma jakiś związek z zabójstwami. Nie wiem dokładnie, ale boje się, że to on stoi za tym fanatykiem, który grasuje po mieście.
            Naruto znieruchomiał. Wargi ust mu drgały i chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił wydusić z siebie słowa. Długi czas chłopcy tkwili w milczeniu. Sasuke patrzył martwym spojrzeniem na stół, Naruto natomiast stał i przyglądał się przyjacielowi z niedowierzaniem.
            - Jak to możliwe? Jesteś pewien? Znam Itackiego, on by…
            - Słyszałem jego rozmowę.
            - Jak to? Kiedy?
            Sasuke westchnął ciężko i po krótkiej chwili opowiedział Naruto dokładnie przebieg podsłuchanej rozmowy. Z każdą kolejną minutą, blondyn, który już siedział w fotelu, z coraz większym niedowierzaniem patrzył na przyjaciela. Gdy Sasuke skończył, Uzumaki siedział dosłownie wbity w fotel. Teraz naprawdę sytuacja się skomplikowała. To już nie jest jakiś masowy błąd w księgach, tu chodzi o coś o wiele poważniejszego.
            - Sasuke… ja – Naruto starał się cokolwiek powiedzieć – ja… nie wiem co powiedzieć.
            Ciemnowłosy westchnął ponownie i usadowił się głębiej w fotelu. Zdawałby się mogło, że tego nie przeżywa, jednak czuł, że w środku aż się gotuje.
            - Nie wiem, naprawdę nie wiem – rzekł w końcu Sasuke.
            - Co takiego?
            - Co o tym wszystkim myśleć, przecież to nie możliwe.
            Naruto milczał i jeszcze raz rzucił okiem na swój plecak. Nagle w jego umyśle zagościło dziwne przeczucie. Może te dokumenty, które dzisiaj znalazł, te wszystkie faktury, wcale nie są dziełem przypadku? Jeśli to co mówił Sasuke miało miejsce i zarząd firmy Akatsuki robi takie okropieństwa jak wynajmowanie zabójcy, to i przed fałszerstwem się nie cofną?
            Blondyn miał coraz większy mętlik w głowie. Podobnie siedzący naprzeciwko niego Sasuke, który w końcu otworzył swoją butelkę i zaczął upijać drobne łyki. Ciągle jeszcze miał wrażenie, że to co usłyszał, to jakiś omam nic więcej. W takich sytuacjach, kiedy to człowiek doznaje wielkiego szoku, dopiero po pewnym czasie dochodzi do niego, co się stało.
            - Sasuke… - odezwał się cicho Naruto.
            - Co? – w tym krótkim słowie, wyczuć można było jak ogromne emocje targają teraz młodym Uchihą.
            - Boję się, że to nie koniec…
            Sasuke podniósł zdziwiony wzrok na przyjaciela.
            - O czym ty mówisz?
            Naruto nic nie odpowiedział, zamiast tego wstał z fotela i podszedł do swojego plecaka, który cały ten czas leżał na ziemi. Chwilę w nim pogrzebał i wyjął dwie teczki, które następnie położył przed Sasuke.
            - Co to jest? – Sasuke popatrzył lekko zaskoczony na teczki.
            - Dokumenty kupna i sprzedaży.
            - Co takiego? – Sasuke otworzył szerzej oczy i spojrzał na blondyna, który siedział teraz na fotelu z poważną miną.
            Naruto nie czekając opowiedział ciemnowłosemu swoją dzisiejszą przygodę, podczas której natrafił na swoje znalezisko. Później podzielił się swoimi spostrzeżeniami, zarówno wcześniejszymi – o pomyłce – jak i tymi, które naszły go kilka minut temu. Gdy skończył, po raz kolejny tego wieczoru zapanowała cisza. Obaj chyba stwierdzili, że dzisiejsze nowiny to zbyt dużo, nawet jak dla nich.
            - Ja pierdolę… – Sasuke odchylił głowę do tyłu, a ręce przycisnął do twarzy – to jakiś pierdolony koszmar.
            Naruto siedział dalej w milczeniu. Rzeczywiście sprawa była bardzo poważna. W najgorszym wypadku okazać się mogło, że firma, w której pracują, nie dość, że dokonuje malwersacji finansowych, to jeszcze jest zamieszana w zabójstwa. Na dodatek uczestniczy w tym brat Sasuke.
            - Kurwa, co teraz zrobić? – Sasuke wydawał się skołowany.
            - Może powinniśmy pójść na policję?
            - Kurwa! – Sasuke wstał z fotela i zaczął krążyć po pokoju – bez sensu! Po pierwsze nikt nam nie uwierzy, a jeśli pokażemy im teczki, to mogą nas dodatkowo oskarżyć o kradzież, mówmy o przestępstwie finansowym, a wątpię by zwykły policjant znał się na tym. Poza tym nie mamy dowodów na to, że księgi są sfałszowane. Dodatkowo jeśli mój brat jest w to zamieszany, to cholera wie czy jest wtyką czy kimś innym. Kurwa! Jak nie staniesz dupa z przodu!
            Wraz z ostatnimi słowami, Sasuke kopnął swój plecak, który leżał na ziemi. Torba przetoczyła się pół metra i trafiła w łóżko.
            - Powinniśmy jednak coś zrobić – Naruto w dalszym ciągu siedział w fotelu i obserwował przyjaciela.
            Dziwna zamiana ról miała miejsce w mieszkaniu Naruto. Zwykle porywczy blondyn starał się zachować trzeźwość umysłu. Sasuke natomiast miotał się po pokoju jak szalony, gdyby mógł rozniósłby to miejsce na kawałki.
            - Zrobić, zrobić! Kurwa wiem, ale co?!
            - Policja odpada. Może urząd skarbowy? Bo wątpię, aby ktoś uwierzył w wersję o twoim bracie, zwłaszcza jeśli on dalej jest w policji.
            - Urząd skarbowy?! A co to kurwa za pomysł?!
            - Kurwa nie wiem! – Naruto wstał. Twarz jego wyrażała narastające zdenerwowanie – próbuje coś racjonalnego wymyślić, ale mi nie pomagasz! Nie mamy iść na policję, ogólnie organy ścigania odpadają! Ale mamy te teczki, nie wszystkie malwersacje podatkowe ot tak da się ukryć!
            - Tak! Ale zanim urzędasy rusza dupy, to Akatsuki cię sprzątnie! Pomyśl! Przecież jeśli złożysz anonimowy donos do US, to nikt go nawet nie rozpatrzy. Będziesz musiał podać swoje dane, a ty uważasz, że firma się o tym nie dowie? Podasz dane obcej osoby, niech nawet będą prawdziwe. Przyjdzie inspektor, spyta czy wysyłał takie pismo, ten powie nie i chuj, po sprawie! Jeśli Akatsuki jest zamieszana w te zabójstwa, to dla nich sprzątnąć nas, nie będzie problemem!
            Sasuke wypowiedział ostatnie zdania jednym tchem, po czym usiadł energicznie na łóżku, aż sprężyny strzeliły.
            - A więc nie zrobimy nic – odparł spokojnie Naruto i usiadł obok Sasuke.
            - Najbardziej logicznym by było nic nie robić – odparł już spokojnie Sasuke, po dłuższej chwili – póki będziemy udawać, że nic nie wiemy, to nic nam nie grozi. Nie podoba mi się to, ale nie mam pomysłu.
            - Ten zabójca, o którym rozmawiali. Mówili coś więcej?
            - Tylko tyle co ci mówiłem. Brachol ma przekazać kasę temu Kisame czy jak on tam się wabi, ten ma ją przekazać dalej. Taka pierdolona zabawa w ciuciubabkę, aż walizka trafi do zabójcy.
            - Jeden z tego łańcucha zna zabójcę w taki razie. Jeden i tylko jeden – rzekł Naruto jakby do siebie.
            - Skąd niby taki wniosek?
            - No bo każdy przekazuje każdemu teczkę. Któryś z nich musi ją w końcu przekazać zabójcy. Jeśli każdy z nich znałby zabójcę, to takie przekazywanie kasy z reki do ręki, byłoby bez sensu. To samo jeśli zabójcy nie znałby tylko jeden. Najbardziej logiczną wydaje się sytuacja, w góra dwie osoby znają zabójcę. Cały ten szef musiałby tak ułożyć przekazywanie kasy, aby te dwie osoby nie przekazały sobie teczki bezpośrednio z ręki do ręki. Bardziej jednak składam się ku teorii, że tylko jeden z nich wszystkich wie kim jest zabójca.
            - Ciekawe, ale zapomniałeś o szefie tej bandy. Zakładasz, że on nie wie kim jest zabójca?
            - Jego nie brałem pod uwagę. Jeśli by wiedział, to sam by dawał kasę i nie robiłby tego cyrku z teczką. Bo załóżmy, że tylko on wie kim jest zabójca, wówczas teczka i tak musi trafić do niego, w końcu ktoś się zorientuje w tym. Podejrzewam, że to ktoś z podwładnych wie kim jest zabójca i to on w końcu daje walizkę. Szef wie, który to, ale samego zabójcy nie zna.
            - Podejrzany jest każdy. Masz jakiś typ?
            - Nie. A ty?
            - Mam jeden, ale niestety to tylko przypuszczenia.
            - Sasuke. Ktokolwiek by to nie był, mamy do czynienia już nie z korporacją, a organizacją przestępczą.

* * *

            Gdy Sasuke wychodził od Naruto, dochodziła północ. Blondyn siedział w swoim fotelu i rozmyślał. Na stoliku obok, stały cztery butelki po piwie oraz owe nieszczęsne teczki. Chłopcy stwierdzili, że na chwilę obecną nie będą ich odnosić, aby nie ryzykować, tylko poczekają na stosowną okazję. Obaj nawet nie chcieli myśleć, co by z nimi zrobiono, gdyby się wydało, że je wynieśli.
            Na chuj mi to wszystko, kurwa mać! – chłopak miotał się ze swoimi myślami. Powoli żałował, że posłuchał dziekana i nie wyjechał od razu, tylko zgodził się na ten indywidualny tok nauczania, żeby dokończyć licencjat. Po cholerę mu on, po diabła mu te praktyki w firmie, to wszystko, po diabła mu... W pewnej chwili jego myśli jakby się urwały, a miejsce w nich pojawiła się jedna, nowa myśl – Hinata. Na samo wspomnienie o niej, Naruto poczuł ukłucie w sercu. Próbował się parę razy oszukiwać się, że trzeba zapomnieć, żyć na nowo, ale nie potrafił. Tak bardzo mu brakowało ciemnowłosej. Jej ciepła, dotyku, jej pocałunku.
Blondyn westchnął ciężko. Mimowolnie zaczął się zastanawiać, co dziewczyna teraz porabia. Na pewno jest szczęśliwa z Kibą. Jak to się wszystko dziwnie toczy. Po raz kolejny jego myśli nagle się urwały i przed oczami pojawiła się nowa postać, na której widok Naruto cierpła skóra – Hidan. Stalowowłosy o czerwonych oczach, to od niego się wszystko zaczęło. Kłótnie z Hinatą, jej dziwne zachowanie.
Naruto w pewnym momencie naszła myśl, czy to nie od tamtego spotkania, ciemnowłosa nie stała się taka chorowita. Szybko jednak wyrzucił te przemyślenia z głowy. To już zakrawało na paranoję. Hidan był wkurwiający, ale żeby go zaraz oskarżać o wszystko? Nie zmienia to jednak faktu, że gdy Naruto zaczął to na spokojnie analizować, dochodził nieubłaganie do wniosku, że przez parę ostatnich tygodni, Hinata momentami zachowywała się naprawdę dziwnie i zbiegło się to dziwnie z pojawieniem się tego siwego świra.

* * *

            Sasuke wchodząc do mieszkania, zauważył, że na wieszaku wisi płaszcz brata, a w kuchni jest zapalone światło. Chłopak cicho zamknął drzwi za sobą i chciał już udać się do swojego pokoju, gdy zatrzymał go głos brata.   
            - Późno wróciłeś. Dużo roboty?
            Sasuke odwrócił się i dostrzegł brata siedzącego przy stole, popijającego herbatę i czytającego gazetę. Z radia, które stało obok, dobywały się odgłosy muzyki. Młody Uchiha czuł jak się w nim gotuje. W jednej chwili przypomniał sobie dzisiejszą scenę, której głównym aktorem był jego brat.
            - Stało się coś? – spytał Itachi, spoglądając na brata.
            - Nie. Dużo pracy, potem jeszcze wpadłem do Naruto.
            - Jak tam u niego? Pogodził się z Hinatą?
            - Nie.
            - Powinien z nią pogadać.
            - Powinien.
            Itachi zaczął się uważniej przyglądać bratu, który nie potrafił ukryć niechęci do niego.
            - O co chodzi? – spytał w końcu starszy brat.
            - Nic. Po prostu zmęczony jestem.
            Itachi nie naciskał dalej. Jego brata coś wyraźnie rozdrażniło, jednak nie chciał go naciskać. Jak będzie chciał, to przyjdzie i sam powie.
            - Dobra, leź spać. Też się kładę, bo jutro od rana patroluję.
            - Myślałem, że już nie pracujesz na ulicy.
            - Bo nie pracuję, jednak komendant bierze każdego, kogo tylko może do pilnowania ulic. Zabójca szaleje i wbrew pozorom w mieście nietrudno o panikę, więc trzeba jakoś ludzi uspokoić.
            Sasuke na wieści o zabójcy zacisnął pieści. Przypomniała mu się niedawna rozmowa z Naruto. Świr biega z nożem po mieście i zabija, a policja jest bezradna. Na dodatek wynajmuje go firma, w której pracuje, a on mieszka pod jednym dachem z osobą, która jest w to zamieszana.
            Itachi przeciągnął się leniwie na stołku, po czym wstał. Następnie wyłączył radio i zabrawszy kubek z niedopitą herbata udał się do swojego pokoju, targając brata po włosach.
            - Nie siedź za długo – rzekł cicho.
            Sasuke jeszcze przez chwilę wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknął jego brat. Kurwa. To nie możliwe. On nie może... On by nigdy... Mętlik, który miał w głowie, doprowadzał ciemnowłosego do szału. Po chwili i on udał się na swojego pokoju, gdzie zaraz jak tylko rzucił się na łóżku, zasnął.

* * *

            Podczas, gdy Naruto i Sasuke usiłowali rozwiązać problem, który mimowolnie stał się częścią ich życia, w innej części miasta Kiba jechał swoim autem w kierunku dzielnicy Hinaty. Ciemnowłosa poprosiła go notatki, gdyż po raz kolejny choroba dała o sobie znać. Przez cała drogę szatyn zastanawiał się, co tak naprawdę dzieje się z Hinatą. Każdy widząc dziewczynę, uważał że ta jest delikatna, jednak pomimo swojej kruchości nigdy nie była chorowita. Wprost przeciwnie, pod tym względem, nie licząc drobnych przeziębień, była oznaką zdrowia.
            Samochód Inuzuki skręcił właśnie w uliczkę, na której znajdował się dom dziewczyny. Znalazłszy się przy bramie, dostrzegł postać – chyba mężczyzną – która stała nieopodal. Kibie od razu rzuciła się w oczy, gdyż na całej ulicy nie było nikogo innego. Chłopak zaparkował przed bramą i zamknął samochód. Miał już zadzwonić domofonem, gdy nieświadomie odwrócił wzrok w kierunku postaci i ujrzał znajomą postać. Stalowowłosy mężczyzna o czerwonych oczach wpatrywał się właśnie w młodego Inuzuke, wywołując u niego ciarki na plecach.
            - Witaj Kiba – przywitał się mężczyzna. Jego głos był jakiś dziwny. Bezbarwny, jakby sam właściciel był pozbawiony jakichkolwiek emocji.
            - Dobry wieczór – Kiba czuł jak mu głos drżał.
            - Późna pora jak na randkę z dziewczyną – mężczyzna uśmiechnął się zawadiacko.
            - Chuj ci do tego – pomyślał Kiba, po czym dodał na głos – to nie randka, przywożę notatki do koleżanki.
            W pewnej chwili Kiba zaczął się zastanawiać, dlaczego tłumaczy się temu osobnikowi. To nie jego sprawa w końcu. Co to ma być?
            - A, to chora znowu?
            - Tak, chora.
            - No trudno. Pozdrów ją ode mnie – odparł cicho mężczyzna, po czym odwrócił się i udał w sobie tylko znanym kierunku.
            Kiba jeszcze przez chwilę odprowadzał go wzrokiem. Gdy Hidan zniknął za rogiem, szatyn nacisnął przycisk do domofonu i po chwili był już w posiadłości rodziny Hyuga.

* * *

            Gdy tylko Sasuke zasnął, Itachi korzystając z okazji, wymknął się z domu. Gdy był już na dworze, odruchowo rozejrzał się dookoła i szybkim krokiem udał się do swojego samochodu. Po chwili był już w drodze. Dokładnie za dziesięć minut miał być w umówionym miejscu, gdzie czekały na niego dalsze instrukcje. Już w drodze czuł, że coś się znowu szykuje. Skoro Nagato zmienił nagle zamiary co do korzystania usług zabójcy, to oznacza koniec zabójstw. Zatem w pewnym momencie trop się urwie, a to oznacza tylko jedno. Policja zacznie jeszcze raz wertować wszystkie dowody, kartka po kartce, zdjęcie po zdjęciu. Pracując jako wtyczka, trzeba z jednej strony mylić tropy, ale z drugiej robić to w taki sposób, aby nikt się nie domyślił, że ktoś fabrykował dowody. Czasu było mało.

* * *

            Dochodziła godzina pierwsza, gdy Naruto stwierdził, że pora wreszcie się położyć. Adrenalina, która działała i trzymała go na nogach, powoli ustępowała i blondyn powoli zaczął odczuwać potrzebę snu.
            Posprzątał butelki po swoim niedawnym gościu. Gdy miał to samo zrobić z teczkami, przez chwilę przyglądał się im, po czym podszedł z nimi do kredensu. Otworzył jedną z szuflad, w której znajdowały się piżamy i położył teczkę na samym dnie. Gdy zasuwał szufladę, poczuł nieznaczną ulgę. Niewielką, ale zawsze coś.
            Następnie pościelił łóżko i udał się do łazienki, gdzie wykonał wieczorną toaletę. Przebrany w piżamę, kładł się właśnie do łóżka, gdy nagle zadzwonił jego telefon. Że też ludzie wiedzą kiedy mają zadzwonić. Blondyn westchnął i wziąwszy komórkę do ręki spojrzał na wyświetlacz. Gdy tylko zorientował się, że to Sasuke, odebrał połączenia.
            - Co się stało?
            - Itachi wyszedł z domu.
            - Jak wyszedł? – Spytał zdziwiony Naruto.
            - No kurwa chyba normalnie, to znaczy przez drzwi.
            - Dla mnie mógł nawet oknem, wyszedł i co?
            - No nic, nie wiem…
            - Sasuke, nie wiem co ci powiedzieć. Wiem co ci chodzi po głowie, ale nie chcę wyciągać pochopnych wniosków. Może ma dyżur albo coś.
            - Możliwe, ale wyszedł tak bez zapowiedzi. To do niego nie podobne.
            - Nic nie wymyślimy na razie. Ty i ja musimy się z tym przespać i jutro omówić temat na nowo. Wpadnę na uczelnię jak coś, to pogadamy.
            - U kogo masz dyżur?
            - U pani Hitler o czternastej.
            - Dobra to będę czekał pod jej pokojem. Trzymaj się.
            - Ty też się nie puszczaj i pamiętaj, nie wariuj.
            - Postaram się, na razie.
            - Na razie.
            Naruto rozłączył połączenie. Zdawałby się mogło, że jeszcze nie docierało do niego to, że Itachi może być szpiclem. Wydawało mu się to wręcz nierealne. Znał go od bardzo dawna, tyle samo lat co Sasuke. Mówią, że człowieka poznaje się całe życie, każdy o tym wiem, a mimo to i tak jest się potem zaskoczonym.
            Blondyn odłożył telefon i już miał się kłaść, gdy komórka znowu zawibrowała.
            - Kurwa mać! Zmówiliście się na mnie czy co?
            Zrezygnowany chłopak podniósł znowu telefon i choć najchętniej trzepnąłby nim o ścianę, odebrał połączenie, nie patrząc nawet kto dzwonił.
            - Dom pogrzebowy słucham?- spytał z dozą ironii w głosie.
            W słuchawce przez chwilę panowała cisza.
            - Halo jest tam kto? A może umarłeś i chcesz zamówić pochówek?
            - Naruto? – w słuchawce zabrzmiał kobiecy głos.
            Naruto w tym momencie zrobił się czerwony – ale wtopa.
            - Cześć Shion.
            - Cześć, przepraszam, że tak późno, nie powinnam, ale chciałam tylko wiedzieć, jak się czujesz.
            - Nie najgorzej, dziękuję. Nie mogłem zasnąć i tak siedzę po nocy.
            - Wiesz – Shion nieznacznie ściszyła głos - chciałam cię przeprosić jeszcze raz.
            - Za co niby?
            - No za to, że taka nachalna byłam. Nie powinnam, rozstałeś się, a ja zachowałam się jak czekająca na okazję. W sumie nie zdziwiłabym się, jakbyś tak pomyślał.
            - Nie musisz przepraszać – Naruto usiadł na łóżku i cicho westchnął – to nawet miłe, że taka dziewczyna, interesuje się kimś takim jak ja.
            - Naru, co ty mówisz?
            - Tak myślę. Nie jestem jakiś wyjątkowy. Od taki zwykły, w dodatku nie potrafię ogarnąć swojego życia. Kocham dziewczynę, która tak naprawdę zasługuje na kogoś lepszego.
            - Naru…
            - Taka jest prawda. Proszę nie potępiaj jej. To naprawdę dobra osoba i chcę, aby była szczęśliwa. Ja…
            Naruto na chwilę zamilkł, chcąc zahamować łzy. Dziewczyna również milczała.
            - Ja… nie umiem o niej zapomnieć… nie chcę…
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
          Tym smutnym trochę akcentem kończymy na dziś. Przyszłość naszych bohaterów, która na początku malowała się w kolorowych barwach, teraz przybiera wszelkie odcienie szarości.
         Następny rozdział już za tydzień (7 czerwca), a w nim: Trochę normalności w życiu niektórych bohaterów. Kiba coraz bardziej zaniepokojony. Powrócimy do starych magazynów. A na koniec.... niespodzianka :)
        Do zobaczenia za tydzień :)

sobota, 24 maja 2014

ROZDZIAŁ XLVII

     Witam serdecznie moi drodzy. Ciepły piątkowo-sobotni wieczór przywitajmy kolejnym rozdziałem naszej powieści. Dzisiaj fabuła rusza mocniej do przodu, tak więc zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Stos papierów jaki Naruto zastał w pracy, świadczył o tym, że to nie będzie lekki dzień. Chłopak stał właśnie przy swoim biurku, ciężko wzdychając, czym okazał swój wielki zapał do pracy. Blondyn nie mógł uwierzyć, że tyle tego nagromadziło się w ciągu ostatnich paru dni.
Sasuke, który stał obok, również przyglądał się tej stercie i poklepując Naruto po ramieniu, dorzucił – na swój sposób – kilka słów otuchy:
            - No stary, powiem tylko tyle. Masz przejebane. Nie zazdroszczę ci.
            - Dzięki – odparł zrezygnowany Naruto – wiedziałem, że mogę na ciebie polegać.
            - Spoko. Dam ci teraz radę i zabierz się jak najszybciej do roboty, trzymaj się.
            Mówiąc to, Sasuke odwrócił się i szybkim krokiem oddalił do swojego biurka. Naruto z kolei był już tak zrezygnowany, że nic nawet nie odpowiedział, tylko usiadł na swoim krześle. Położywszy swoją torbę przy biurku, zaczął powoli wertować dokumenty. Był to najnudniejszy i najbardziej żmudny proces w jego pracy. Obowiązki dotyczące dokumentów sprzedaży oraz kupna, sprowadzały się do segregacji pod względem dat – od najstarszych do najnowszych – i umieszczenie ich w odpowiednich teczkach, gdzie jednocześnie było dokonywane zliczanie wpływów i wydatków. Jedynym słowem zabawa w prostą księgowość, ale trzeba w końcu od czegoś zacząć.
            Będąc skupionym na swojej pracy, Naruto nie zauważył nawet jak tuż przy nim, białowłosa dziewczyna nachyla się w jego stronę, aby po chwili sprzedać mu buziaka w policzek. Blondyn w pierwszej chwili zerwał się z krzesła:
            - Hinata, ale mnie... – przerwał nagle. Był tak zaaferowany pracą, iż zapomniał, że obok niego siedzi nie ciemnowłosa a Shion.
            Białowłosa popatrzyła na Naruto z lekkim zaskoczeniem, ale i jakby urazą w oczach. Nic nie odparłszy, odwróciła się i wróciła bez słowa do pracy.
            - Shion, przepraszam, zamyśliłem się i...
            Dziewczyna nic nie odparła, ale łatwo można było wywnioskować, że czuła zawód.
            - Zaskoczyłaś mnie, nie rób tego więcej – odparł cicho Naruto siadając na swoje miejsce.
            - Szkoda, że poprzednio tak nie protestowałeś – odparła Shion z ironią w głosie.
            Naruto popatrzył zdziwiony na dziewczynę, po czym przypomniał sobie ostatnie wydarzenie. Poczuł się głupio, za to co wtedy myślał i robił. W dalszym ciągu kochał Hinatę, a... no właśnie, co robił z Shion? Szukał zapomnienia? W swoich oczach miał siebie za dupka.
            - Przepraszam... – powiedział w końcu i spuścił wzrok.
            Shion nic nie odpowiedziała, tylko dalej wertowała dokumenty. Cisza, która panowała między nimi, zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Co prawda od czasu do czasu, inni pracownicy w pokoju, wymieniali między sobą pojedyncze zdania, oni jednak zdawali się nie słyszeć niczego.
            - Kochasz ją, prawda?
            - Ja... znaczy... - Naruto westchnął ciężko – tak... kocham...
            - Przychodzi ci to z taką trudnością...
            - Bo mówienie o tym sprawia ból. Mówić o kimś, że się go kocha, wiedząc, że nic z tego nie będzie...
            - Wiem. Mówiłam ci, że będziesz cierpieć, jak będziesz o niej myśleć tyle.
            - A co mam zrobić?! – Naruto podniósł nieznacznie głos, jednak na tyle, że rozmowy w pokoju umilkły i część osób, skierowała na niego wzrok.
            Shion przerwała pracę i popatrzyła na chłopaka, tym razem mocno zdziwiona.
            - Uważasz, ze łatwo jest od tak zapomnieć? W ciągu ostatnich lat, tylko ona nadawała sens mojemu życiu! A teraz to wszystko pieprzło!
            - Wiem, że nie jest ławo – odparła dziewczyna – posłuchaj, nie mówmy teraz o tym. Skupmy się na pracy, bo sporo tego jest.
            Przez następne dwie godziny oboje nie odzywali się ani słowem. Naruto kończył kolejną teczkę, których uzbierała się spora kupka. Razem z Shion postanowili, że to co już zrobili, zawiozą do biura dyrektora i ułożą w jego szafie, tak jak prosił. Nawiasem mówiąc, po cholerę dyrektorowi taka sterta papierzysk?
            Podczas gdy Naruto układał wszystko do pudełek, które musiałby być podpisane i odpowiednio skatalogowane, Shion udała się po wózek służący do przewożenia dużej ilości dokumentów bez potrzeby ich noszenia. Gdy wróciła, załadowali kartony i udali się do gabinetu dyrektora, do którego prowadziły dwie pary drzwi. Jedne z biura, w którym pracował Naruto, drugie z przeciwnej strony z końca korytarza. Ponieważ pierwsze drzwi były zamknięte, musieli wyjść ze swojego biura i przejechać z wózkiem spory odcinek korytarza i wejść od tyłu.
            Na miejscu okazało się, że drzwi są otwarte, a światło w środku się pali. Oboje weszli do środka i ujrzeli, że przy stoliku stoją dwie postacie: dwóch mężczyzn. Jeden: wysoki, silnej budowy miał krótkie niebieskie włosy, postawione na sztorc. Drugi był niższy, na głowie miał ciemny kapelusz i twarz zawiniętą w biały szalik. Oboje stali pochyleni nad stołem i studiowali jakieś zapiski, dyskutując z zapałem.
            - Dobry wieczór – rzekła Shion, zaraz tylko gdy weszli do gabinetu.
            Obaj mężczyźni momentalnie zaprzestali dyskusji i odwrócili się w stronę dwójki.
            - Dobry wieczór, czy coś się stało? – spytał mężczyzna o niebieskich włosach.
            Naruto starał się wysilić pamięć u przypomnieć jak go nazywali. Ten pierwszy nazywał się Kakuzu, a ten drugi? Chyba Kizame albo Kisame. Dziwny typ. Jeden z  tych, którzy to ulegli dziwnej modzie i spiłował sobie zęby. Ma teraz takie same jak rekin drobne, ostre trójkąciki.
            Naruto na samą myśl o jakimkolwiek gmeraniu w zębach, ciarki przeszły po plecach. Nie lubił zwykłego borowania i idea o tym, aby dać sobie w taki sposób potraktować całą szczękę. Uzumaki skrzywił się i skierował wzrok na dokumenty, które wiózł na wózku.
            - Chcieliśmy tylko zostawić dokumenty, gdyż pan dyrektor nas o to prosił, ale jeśli jesteście panowie zajęci, to zrobimy to później.
            - Nie – odparł spokojnie Kisame – nie trzeba, właściwie my już wychodzimy.
            Kakuzu, który stał po drugiej stronie stołu nic nie odpowiedział tylko pokiwał twierdząco głową.
            - Tak więc, Kakuzu, tak jak omawialiśmy, ale szczegóły dogadamy jeszcze jutro rano.
            - Niech i tak będzie – odparł mężczyzna w szaliku – właściwie masz rację, jestem już trochę zmęczony. Która to godzina?
            - Po dwudziestej proszę pana – odparł grzecznie Naruto.
            - O faktycznie, trochę żeśmy się zasiedzieli, no nic to w takim razie do jutra. Dobranoc dzieciaki.
            Po tych słowach Kakuzu, zabrał swoją walizkę i szybkim krokiem opuścił gabinet. Kisame, który również zbierał się do wyjścia, gdy tylko był gotowy podszedł do Shion.
            - Gdy skończycie, po prostu zamknijcie drzwi. Są automatyczne, więc nikt ich z zewnątrz nie otworzy. Dobrej nocy i nie kręćcie się tu długo.
            Po tych słowach, niebieskowłosy opuścił gabinet i udał się w ślad za swoim poprzednikiem. W ten sposób Naruto i Shion zostali sami. Od razu zabrali się do roboty. Dziewczyna pokazała blondynowi szafę, do której należy schować dokumenty. Był to solidny – nie paździerzowy, jak to zwykle bywa w biurach, a drewniany - mebel o nowoczesnym wyglądzie. Drzwi były lekko uchylone, toteż Shion rozwarła je na oścież. W środku znajdowały się półki zapełnione do połowy dokumentami.
            - Oni powsadzali to w ten sposób – rzekła Shion bardziej do siebie niż do Naruto – No nic powyjmujemy je z pudeł i powkładamy tak jak resztę.
            - Co takiego? A nie możemy tak jak są? – Naruto wydal się mocno zrezygnowany. Po co w takim razie robił spis, jaka teczka w jakim pudle leży, skoro i tak musi je teraz powyjmować i ułożyć w szafie osobno?
            Naruto z wyrazem niezadowolenia zaczął wykładać teczki z pudełek i podawał je Shion, która układała je odpowiedniej kolejności na półce. Białowłosa co chwila spoglądała kątem oka na blondyna i znów poczuła zawód. Głupia jesteś – pomyślała – na co liczyłaś? Że wpadnie w twoje objęcia?
            Dziewczyna była zła na siebie. Doskonale wiedziała, co czuje Naruto i wykorzystała sytuację, chcąc go do siebie przyciągnąć, zwabić. Na siłę zwrócić na siebie uwagę, a przecież widać, że on dalej kochał tą całą Hinatę.
            - Hej! Shion! Co jest?
            Dziewczyna momentalnie wróciła do świata realnego i zorientowała się, że od dłuższego czasu stoi z teczką w ręku. Naruto siedział obok na wózku i z zaciekawieniem przyglądał się dziewczynie.
            - Mnie, nie nic, tak się zamyśliłam jakoś.
            - Wyglądasz na zmęczoną.
            - Ja? Nie coś ty?
            - Na pewno? W sumie nie zdziwiłbym się, jakbyś potwierdziła, cały dzień tak zasuwasz.
            - Taka praca.
            - Wiesz co pomyślałem?
            - Co takiego – dziewczyna podniosła wzrok, a w jej oczach pojawiła się droba iskierka.
            - Tak pomyślałem, że resztę ja już sam ułożę, a ty jak chcesz to idź odpocznij.
            Iskry, które szybko zabłysły w oczach dziewczyny równie szybko zgasły. Znów na coś liczyłaś idiotko? – pomyślała. Może faktycznie jest przemęczona?
            - Dasz sobie radę? Nie chcę cię zostawiać samego z tym wszystkim.
            - Spokojnie, poradzę sobie. Przecież to tylko zwykłe teczki – odparł Naruto z uśmiechem.
            Dziewczyna pokiwała głową i powolnym krokiem wyszła z gabinetu. Gdy tylko zniknęła za drzwiami, Naruto odetchnął. Odsyłając dziewczynę na odpoczynek wcale nie kierował się jej dobrem, a swoim. Chciał po prostu zostać sam. Bardzo ciężko było mu ukryć nastrój jaki go ogarnął i nie chciał się zdradzać przed nikim.
            Blondyn siedział na wózku i przez chwilę rozmyślał. Jak często bywa zaraz po rozstaniu, człowieka nachodzą różne myśli, o tym co poszło nie tak? Jak mogłoby być? co można było lepiej zrobić? Jednym słowem, Naruto obwiniał się teraz i żałował, ostatnich słów, które skierował do Hinaty.
            W końcu udało się blondynowi zmobilizować do pracy, jednak wbrew jego wcześniejszym zapewnieniom, układanie teczek w szafie wcale nie jest takim prostym zadaniem.
            Zaraz gdy tylko wstał, wziął kilka teczek na raz i chcąc je ułożyć w szafie, wszedł na wózek, aby mu było łatwiej układać na najwyższej półce. Jak się łatwo domyśleć, wózek nie miał zablokowanych kół i gdy Naruto za bardzo się pochylił do przodu, wózek odjechał w przeciwną stronę. Chłopak gestem rozpaczy wypuścił wszystkie teczki jakie miał w ręku i odruchowo szukał czegoś, czego mógłby się złapać. W ułamek sekundy jego ręka trafiła na półkę, której się mimowolnie chwycił.
Ruch ten wydłużył tylko łańcuch niefortunnych zdarzeń. Półka, jako że nie była przykręcona w żaden sposób, tylko ułożona na czterech kołkach, wysunęła się z szafy z całą zawartością jaką dzierżyła i runęła w dół zaraz za chłopakiem, który z głuchym łomotem uderzył o podłogę. Nie minęła sekunda, a drewniana płyta wraz ze stosem teczek wylądowała na plecach blondyna, przygniatając go do podłogi.
            - O kurwa… - Naruto obolały powoli zbierał się z ziemi, zrzucając z siebie stosy papierów.
            Gdy już stał na nogach, objął wzrokiem swoje „dzieło”
            - O ja pierdolę… - tylko taka myśl była w stanie przejść mu teraz przez głowę.
            Głupi jednak ma szczęście. W tym całym zamieszaniu, które zrobił, wszystkie teczki okazały się dobrze zawiązane, toteż żadne dokumenty nie walały się teraz luzem po ziemi. Nie zastanawiając się długo, Naruto od razu wziął się do sprzątania. Najpierw ułożył półkę. Następnie, cały czas modląc się w myślach o to, aby nikt nie przyszedł, zaczął układać kolejne teczki.
            Już prawie kończył, gdy nagle przerwał. Nie wiedząc na początku czemu, coś mu nie pasowała. Spojrzał na teczkę, którą miał w ręku. Widniał na niej napis „Październik 2013 roku”. Popatrzył na półkę. Układał teczki tak, jak były ułożone poprzednio, a więc po lewej najstarsze z dołu do góry. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że na półce doszedł do stycznia tego roku. Czyżby się pomylił i zapomniał tą, którą trzyma, wsadzić na miejsce? Możliwe w końcu uwijał się tak szybko, jak tylko potrafił, aby nikt go nie przyłapał. Szybko przewertował teczki i miał już włożyć tą październikową na swoje miejsce, gdy kolejne odkrycie zdziwiło go jeszcze bardziej. Otóż za teczką listopadową, spodziewał się znaleźć wrześniową i między te dwie wcisnąć październikową. Cały szkopuł w tym, że październikowa teczka już tam była.
            Naruto przez moment nie bardzo wiedział co zrobić. Spojrzał na teczkę, którą miał w ręku. Napis wyraźnie wskazywał październik zeszłego roku. Teczka na półce również wskazywała październik tamtego roku. Może ktoś się pomylił i chodziło o jeszcze wcześniejszy rok, czyli 2012?
Nie zastanawiając się dłużej, wyjął teczkę z szafy i zaczął ją uważnie oglądać. Tym większe było jego zdumienie, że i na tej rok 2013 był napisany bez śladów poprawek.
            - Co jest do diabła? – Zdziwienie Naruto narastało z każdą chwilą. Dwa zestawienia na ten sam miesiąc?
            W końcu chłopaka olśniło. Przecież może być tak, że dyrektor zażyczył sobie kopii październikowego zestawienia. Potem uznał, że nie jest mu potrzebne i postanowił je schować do szafy. Tylko po co? Nie lepiej je spalić?
            Naruto wzruszył ramionami, ułożył dwie październikowe teczki obok siebie i zabrał się za kolejną. I tutaj również okazało się, że natrafił na kopię, tym razem listopadową. Nie zastanawiając się jednak, wsadził ją do szafy. Kolejna teczka i... znów kopia – tym razem grudniowa. To się robi coraz ciekawsze. Naruto zaczął się zastanawiać, po co im nagle tyle kopii. Dopiero teraz dotarło do chłopaka, że skoro ma do czynienia z kopiami, to dlaczego żadna z nich nie jest specjalnie oznaczona?
            Coś tknęło Naruto, który sięgnął po teczkę z półki. Potem odwrócił w kierunku stołu, na którym ułożył obie teczki, i przyglądał się im przez dłuższy czas. Przez chwilę wahał się. Odwrócił głowę w kierunku drzwi, jednak z korytarza nie dochodziły żadne odgłosy kroków. Chwile jeszcze stał, bijąc się z myślami, w końcu jednocześnie rozwiązał sznurki obu teczek i szybkim ruchem je otworzył.
            Zdziwienie, które poprzednio ogarnęło Naruto, nijak się miało do tego, które zawładnęło nim teraz.
            Już na pierwszych stronach w obu teczkach, nic się nie zgadzało. Dane liczbowe z jednej były zupełnie innej niż z drugiej. Naruto przekładał kolejne strony. Daty, nazwy transakcji, pieczątki, wszystko było takie samo, tylko liczby inne. Jedna z faktur, której wartość transakcji opiewała na dwieście tysięcy, miała swoją kopię, na której wartość była o połowę niższa. Kolejne kartki dawały podobny rezultat.
            - Co do cholery?
            Naruto przeglądał i ciągle miał wrażenie, że mu się tylko wydaje, to co widzi. Skąd takie rozbieżności? Czyżby popełnił jakiś błąd? Ale nie to nie możliwe. Przecież każda, nawet najmniej wartościowa faktura przechodzi przez audyt. Więc skąd do cholery takie rozbieżności?!
            Gdy Naruto stał nad stołem i przyglądał się z niedowierzaniem kolejnym dokumentom, usłyszał nagle dobiegające go z korytarza odgłosy rozmów. Poczuł jak nogi mu się ugięły, szybko pozbierał dokumenty do teczek i schował do szafy. Na szczęście wszystkie pozostałe dokumenty, były już schowane, więc pozostało tylko zabrać wózek i się stąd szybko ulotnić.
            Powoli skierował się do wyjścia, jednak zatrzymał się tuż przy drzwiach. Głosy na korytarzu ucichły. Pewnie jacyś pracownicy urządzili sobie spacer z jednego pokoju do drugiego. Chłopak stał przez chwilę przy drzwiach, trzymając w ręce uchwyt od wózka. Przez głowę przewalały mu się teraz na przemian, cyfry z dokumentów jak i pytania dotyczące tych rozbieżności.
Serce biło mu coraz mocniej, a im dużej tak stał, tym coraz bardziej szalona myśl przychodziła mu do głowy. A gdyby tak wziąć po kilka dokumentów z jednej teczki i drugiej i przejrzeć je na spokojnie w domu?
            Chłopak pokręcił energicznie głową. Co on sobie myślał? Przecież to zwykła kradzież! A wynoszenie danych finansowych i dokumentów dotyczących transakcji, to już w ogóle kryminał! Miał już wyjść, gdy jednak znów się zatrzymał. Wszystko w porządku, ale jeśli te faktury to wynik jego błędu? Jego albo chłopaków? Wypierdolą ich z hukiem.
            Naruto miał teraz istny mętlik w głowie. Z jednej strony nie przypominał sobie, aby jakieś zestawienie za dany miesiąc robił dwa razy. Z drugiej jednak strony, tyle tego się przewinęło przez jego ręce. Co robić? Co robić? Wyjść? Zostawić to? A może zabrać?
            - Kurwa niedobrze – ktoś, kto by teraz zobaczył Naruto, stwierdziłby, że ten dosłownie zobaczył ducha. Przerażenie jakie malowało się w jego oczach, urosło w ciągu tych kilku chwil do ogromnych rozmiarów.
            W końcu nie wytrzymał i podszedł do szafy. Przez chwilę się wahał, aż w końcu jednym ruchem otworzył drzwi mebla i wydobył dwie grudniowe teczki, które następnie ułożył na stole. Szybko przewertował ich zawartość, wyciągając po kilka faktur z każdej z nich, które – w teorii – powinny być takie same. Następnie złożył kartki na pół i schował pod koszulą, którą specjalnie wpuścił spodnie, aby żadna kartka nie wyleciała podczas chodzenie. Gdy skończył, schował teczki na swoje miejsce i szybko, aby się przypadkiem nie rozmyślić, opuścił pokój, gasząc światło i zamykając za sobą drzwi. Gdy metalowe skrzydło zatrzasnęło się za jego plecami, wiedział już, że nie ma odwrotu. Z duszą na ramieniu wrócił wraz z wózkiem do pokoju, gdzie Shion wertowała już kolejne dokumenty.
            - Coś ty tam tyle czasu robił? – spytała dziewczyna, gdy tylko Naruto usiadł przy swoim biurku.
            - Ja… - Naruto starał się jak tylko potrafił, aby ukryć swoje zdenerwowanie.
            - Ile można teczki układać? Jak chciałeś sobie przerwę zrobić, to mogłeś powiedzieć.
            - No… ja… chciałem – Naruto przełknął nerwowo ślinę.
            - Co chciałeś?
            - Siku… - wydusił z siebie chłopak.
            - No masz – Shion wywróciła oczami i pokręciła głową – wielka mi tajemnica, spodni sobie nie polałeś?
            - Nie chyba nie – odparł chłopak i odruchowo pomacał miejsce na brzuchu, gdzie znajdowały się dokumenty.
            Czując delikatny papier pod koszulą, zamiast się uspokoić, jeszcze bardziej się zdenerwował.
            - Chłodno tutaj – odparł szybko chłopak narzucając na siebie bluzę.
            - Żartujesz? Ugotować się można.
            - Mi chłodno.
            - Czekaj no czekaj – Shion popatrzyła na Naruto podejrzliwie.
            Blondyn czuł na sobie jej palące spojrzenie. Shion patrzyła najpierw na jego twarz potem na brzuch. Czuł jak niemiłe gorąco rozchodzi się po jego ciele.
            - Co ty taki czerwony jesteś? Czemu się tak trzymasz za brzuch?
            - Ja…
            Białowłosa wyciągnęła rękę. Naruto zamknął oczy – No to po mnie – pomyślał. Zaraz wszystko się wyda. Shion zorientowała się, że coś ukrywa. Zaraz wyczuje dokumenty pod bluzką i…
            - Rety! Ty masz gorączkę! – rzekła głośniej dziewczyna, trzymając dłoń na czole chłopaka – nic dziwnego, ze ty taki śnięty chodzisz, jesteś co najmniej przeziębiony!
            - Ja…
            - Dawno się tak czujesz?
            - Mam wrażenie, że całe życie – odparł chłopak bardziej do siebie niż do dziewczyny..
            - Wy faceci, wszyscy jesteście nienormalni – odparła poirytowana dziewczyna – będziecie umierać, ale nie przyznacie się. Taka moda na macho.
            - Ale mi nic nie jest – odparł Naruto, czując, ze się uspokaja.
            - Tak, tak. Naruś, lepiej idź do domu.
            - Ale mnie naprawdę nic nie jest.
            - Być może, ale w takim stanie mi nie pomożesz, idź się wykuruj i jak się poczujesz lepiej, to jutro przyjdziesz, a jak nie to pójdziesz na zwolnienie i tyle.
            - Ale Shion.
            - Żadne ale, poradzę sobie. Poza tym nie mam najmniejszej ochoty być przez ciebie zarażona.
            Naruto czuł ogromną radość i nieopisaną wdzięczność do dziewczyny. Bał się, że będzie musiał siedzieć tutaj na nadgodzinach i w jakiś sposób ukryć to, co ma schowane pod bluzką. Tymczasem będzie mógł spokojnie wrócić do domu i przeanalizować wykradzione dokumenty.
            - Może masz rację – odparł już całkiem spokojny Naruto – ale na pewno sobie poradzisz?
            - Tak na pewno, nie jest już tego wiele, najwyżej jak poczujesz się lepiej, to jutro dam ci więcej.
            - Dobra, masz to jak w banku – odparł Naruto z uśmiechem i powoli zaczął pakować swoje rzeczy.
            - To do jutra Shion – rzucił na pożegnanie, gdy miał już wychodzić.
            - No do jutra Naruś i… - dziewczyna na chwilę zamilkła – napisz, potem jak się czujesz.
            Blondyn popatrzył na dziewczynę i przez chwilę poczuł przyjemne ciepło na sercu. W jednej chwili przypomniał sobie Hinatę, która zawsze go prosiła o wiadomość, gdy wracał późno do domu albo gdy źle się czuł. Ale Hinaty już nie ma, a Shion…
            - Napiszę… - odparł cicho chłopak i ruszył w kierunku wyjścia.
            - A ty gdzie się wybierasz? – Sasuke, który siedział zaraz przy wejściu, dojrzał wychodzącego Naruto.
            - Do domu.
            - A to z jakiej racji?
            - Jestem chory.
            - Bycie idiotą to nie choroba.
            - Nie ale wredną małpą już tak.
            - Jak ty jesteś chory, to ja jestem w ciąży.
            - Jak żeś dawał dupy komu popadnie.
            - Dobra, idź już – Sasuke machnął ręką, co blondyn skwitował uśmiechem.
            - Trzymaj się ziomek.
            - No, na razie.
            Gdy Naruto opuścił pokój, Sasuke wrócił do swoich obowiązków. Po kilku minutach jednak musiał się na nowo od nich oderwać, gdyż jego komórka zawibrowała wesoło na stole. Ciemnowłosy odruchowo sięgnął telefon i spojrzał na nadawcę. Naruto? Ciekawe czego ten gamoń zapomniał. Uchiha wcisnął przycisk odczytania wiadomości. SMS był krótki i nie wiele mówił, niemniej Sasuke był lekko zdziwiony. Naruto nie ma w zwyczaju wysyłania wiadomości o takiej treści.
„Sasuke, wpadnij po pracy albo jutro z samego rana przed zajęciami. Musimy pogadać. Ważne”
            Ciemnowłosy jeszcze raz przeczytał wiadomość, po czym odłożył telefon na biurko i wrócił do swoich zajęć. Postanowił, że jeszcze dziś po pracy wstąpi do blondyna.

* * *

            Wybiła godzina dziesiąta wieczór. Z powodu nawału zajęć, część pracowników – w tym Sasuke – musiała zostać dłużej w pracy. Powoli pakował swoje rzeczy i gdy wstał od stolika, spojrzał odruchowo przez szklane drzwi, prowadzące na korytarz. W tej chwili, nie wiedząc czy to zwidy wywołane zmęczeniem, czy jeszcze coś innego, w każdym razie zdawało mu się, że mignęła mu znajoma sylwetka.
            - Sasuke, co taki zadumany stoisz? – Shikamaru swoim pytaniem wyrwał ciemnowłosego, ze stany zamyślenia.
            - Zdawało mi się coś.
            - Przepracowany jesteś. Wracamy?
            - Tak, poczekaj na mnie.
            Mówiąc to Sasuke wybiegł z pokoju, zostawiając Shikamaru bez jakichkolwiek wyjaśnień.
            Ciemnowłosy udał się w ślad za postacią, którą widział jak idzie w prawą stronę. Sasuke spojrzał w tamtym kierunku. Korytarz ciągnął się jeszcze kilka metrów, po czym skręcał w prawo. Ciemnowłosy popatrzył zdziwiony. Przecież tam jest tylko tylne wejście do gabinetu dyrektora. Nie namyślając się długo, ruszył w tamtym kierunku. Gdy był już przy zakręcie, zatrzymał się i nieśmiało wyjrzał zza rogu. Korytarz był pusty. Po prawej stronie znajdowało się wejście, do gabinetu dyrektora, z którego dobywało się słabe światło.
            Sasuke, nie do końca jeszcze rozumiejąc powodu swojej konspiracji, powoli zaczął się zbliżać do gabinetu. Jego uszu doszły odgłosy rozmowy dwóch mężczyzn. Jednym z nich zdawał się być nie kto inny jak sam dyrektor, drugi głos był znajomy. Sasuke poznałby go wszędzie. Czy to możliwe, że...
            - ... jak rozumiem Itachi, śledztwo utknęło w martwym punkcie?
            - Tak, dopełniłem wszelkich starań, aby w możliwie najmniej rzucający się w oczy sposób, odsunąć śledztwo od naszej organizacji.
            - Rozumiem
            Sasuke, który stał przy drzwiach i nasłuchiwał, poczuł jak nogi się pod nim ugięły. Co tu się dzieje? Miał ochotę teraz wejść do gabinetu i spytać brata o czym on mówi. Dlaczego ich organizacji? Przecież Itachi jest funkcjonariuszem policji. Młody Uchiha poczuł nieprzyjemne ciarki na plecach.
            - Los nam sprzyja – zaczął mężczyzna po dłuższej chwili – los i oczywiście wasza praca, sprawiły, że zabójstwo Nii nie miało takiego wydźwięku, a cały ten szum wokół naszej firmy, w miarę szybko ucichł.
            - Zetsu wykonuje świetna robotę.
            - Obaj ja wykonujecie.
            Na chwile znów zapanowała cisza, przerywana szelestem papierów.
            - Co z zabójcą? – spytał Itachi.
            - To znaczy?
            - Czy trzymamy się dalej decyzji o nie wykorzystywaniu go więcej.
            - Tak. Myślę, że Nii Yugito to było jego ostatnie zadanie dla nas. Niech teraz robi, co chce.
            - Nie lepiej mieć go na oku albo sprzątnąć? Mógłbym zrobić to osobiście, a jak wpadnie i zacznie sypać? Nim udowodnią mu cokolwiek, dopadną go wyrzuty i powiesi się w swojej celi.
            - To nie jest konieczne. Mam jednak dla ciebie inne zadanie związane z naszym zabójcą.
            - Słucham?
            - Jeden z naszych ludzi dokonuje regularnych opłat za robotę naszemu przyjacielowi. Chciałbym, abyś podjął pieniądze z konta, zaraz wystawię ci czek, i przekazał pieniądze Kisame. On je prześle kolejnej osobie i tak aż do momentu, gdy pieniądze trafią do zabójcy.
            - Nie mogę dać mu pieniędzy osobiście? – spytał spokojnie Itachi, jednak z góry znał odpowiedź.
            - Nie. Uważam, że i tak wiesz już dużo. O tym kim jest nasz przyjaciel, wie tylko jedna osoba. Pieniądze wędrują z rąk do rąk, ja decyduję o kolejności. Może być tak, że jedną teczkę dostaniesz dwa albo trzy razy, jeśli tak postanowię.
            - Niech i tak będzie – odparł spokojnie Itachi. Wiedział, że Nagato kłamie i nie do końca mu ufa. Za taki stan rzeczy należy podziękować Orochimaru, który z tylko sobie znanych powodów, stara się zdyskredytować rolę Itachiego w organizacji.
            - Gdzie i kiedy ma być dokonane przekazanie pieniędzy?
            - Czwartek o godzinie dwudziestej, na parkingu przy galerii handlowej.
            W pewnej chwili Sasuke usłyszał odgłosy kroków dochodzące zza jego pleców. Zdenerwowanie dało mu się we znaki i nie czekając dłużej, odwrócił się i szybkim krokiem ruszył z powrotem, chcąc dostać się do wyjścia. W czasie tych kilku sekund, zastanawiał się co powie osobie, która go tutaj zastanie. Szukałem sracza? Nie odpada, nie jestem nowy i wszyscy mnie tu znają, a kibel jak na złość jest dopiero za zakrętem.
            Serce biło mu coraz mocniej. Chłopak powoli podchodził do zakrętu. Kroki z naprzeciwka stawały się  coraz wyraźniejsze. Postać, która je stawiała, zdawała się być ledwie parę metrów. Zaraz nastąpi spotkanie. Sasuke oparł się plecami o ścianę. Po zaczął spływać mu z czoła. To koniec.
            Nagle kroki ucichły i uszu chłopaka dobiegł dzwonek telefonu. Po chwili postać, która stała teraz dosłownie krok od zakrętu, odebrała telefon.
            - Słucham – odezwał się męski, lekko zachrypnięty głos, na dźwięk którego Sasuke, poczuł się jeszcze gorzej. Orochimaru.
            - Tak zgadza się, w czym mogę pomóc?
            Przez chwilę wężowo-oki rozmawiał przez telefon stojąc w miejscu. W pewnym momencie Sasuke znów usłyszał odgłos kroków, jednak spoglądając na podłogę dostrzegł, że cień rzucany przez mężczyznę zaczyna się zmniejszać. Ciemnowłosy nieśmiało wyjrzał zza ściany i spostrzegł, że Orochimaru stoi odwrócony do niego plecami i prowadzi rozmowę przez telefon. W tym momencie chłopak upatrywał szansy. Spojrzał lekko w prawo i dostrzegł drzwi od toalety. Jeszcze parę kroków i Orochimaru je minie, dzięki czemu chłopak będzie mógł się tam wślizgnąć, a potem powinno być już z górki.
            Uchiha obserwował mężczyznę, modląc się o dwie rzeczy; aby ten dał jeszcze te parę kroków i żeby jego brat z tym całym Nagato nie zdecydowali się na nagły spacer po korytarzu.
Chłopak wyglądając cicho zza rogu, nieznacznie cofnął głowę. Z Gabinetu dyrektora dochodziły jego uszu niewyraźne odgłosy prowadzonej rozmowy. Po chwili znów skupił się tylko na wężowo-okim, który właśnie minął drzwi od toalety. Nie czekając chwili dłużej, najciszej jak tylko potrafił, wyszedł zza rogu i skierował się szybkim krokiem w kierunku toalety. W pewnej chwili zamarł. Mężczyzna zatrzymał się i obrócił lekko w lewo. Gdyby Sasuke wyszedł sekundę później, ten z pewnością by go dojrzał. Na szczęście, dalej znajdował się za linią pleców Orochimaru. Jeszcze tylko krok – żeby tylko te pierdolone drzwi nie zaskrzypiały – położył rekę na klamce i szybkim ruchem otworzył drzwi, niemal natychmiast ładując się do środka i zamykając za sobą wejście.
            Sasuke stał teraz przy jednej z umywalek. Krople potu spływały mu po czole na policzki. Nie mógł sobie przypomnieć kiedy ostatni raz czuł się taki zdenerwowany. Czy kiedykolwiek tak się czuł? Mimowolnie odkręcił kran. Strumień chłodnej wody zaczął spływać do umywalki i dalej rurami do kanalizacji. Chłopak włożył ręce pod wodę i nabrawszy jej małą ilość, ochlapał sobie twarz. Miał wrażenie, że zimna woda przywraca mu sprawność myślenia. Drżenie powoli ustawało – teraz mogą mi naskoczyć, powiem że dostałem sraczki i się zasiedział. Zakręcił wodę i papierowym ręcznikiem wytarł mokrą twarz. Zdenerwowanie, które nim owładnęło kilka minut temu, znacznie zelżało. Pozostało tylko wyjść. Przez chwile jeszcze stał w przy drzwiach, aż w końcu nadusił klamkę i wyszedł z łazienki. Nie chcąc wzbudzić podejrzeń, nie oglądał się za siebie i skierował się prosto do wyjścia.
            - Witaj Sasuke.
            Zachrypnięty głos sprawił, że Sasuke stanął niczym słup soli, a zdenerwowanie znowu dało o sobie znać. Powoli, starając się panować nad emocjami, zaczął się odwracać w kierunku wężowookiego, który przyglądał mu się z uwagą.
            - Dobry wieczór panu – odparł Sasuke, usiłując nie zdradzać zdenerwowania.
            - Już późno, nie spodziewałem się nikogo z pracowników tu zastać.
            - Fakt już późno, ale posiedzenie mi się przedłużyło.
            - Posiedzenie?
            - Tak, znaczy miałem pewne problemy.
            - Stało się coś? Jesteś całkiem blady. – Orochimaru popatrzył dziwnym wzrokiem na chłopaka.
            - Tak, to znaczy nie, sajgonki mi chyba zaszkodziły i musiałem dłużej niż zwykle posiedzieć na tronie.
            - Aaaa... – mężczyzna dopiero teraz zrozumiał o czym chłopak mówił i zaraz po wyrażeniu swojego zdziwienia zaśmiał się cicho – rozumiem, rozumiem, ale będziesz miał nauczkę. Nie jadaj w takich miejscach, bo co w takim jedzeniu się znajduje, tego nikt nie wie.
            - Tak wiem, chociaż do tej pory nie miałem problemów z żołądkiem.
            - Twój przyjaciel musiał jeść w tym samym „lokalu”, bo też wcześniej wyszedł i był cały blady.
            - Że niby Naruto? On się pewnie Ramen nie tyle zatruł co przejadł. Chłopak czasami przesadza z tą potrawą.
            Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko znów się zaśmiał. Pożegnawszy chłopaka, odwrócił się i udał w kierunku gabinetu dyrektora. Sasuke w tym czasie, skierował się do wyjścia i po chwili był już na dole, gdzie czekał na niego zniecierpliwiony Shikamaru.
            W drodze powrotnej, Sasuke nie odzywał się ani słowem. Miał w głowie istny mętlik, którego nie sposób opisać. Chaos ów wywołany był pytaniami, które mu się nasuwały. Najważniejsze z nich: „Co do diabla Itachi robił w firmie i jakie jest jego powiązanie z zabójcą?”. Przez ten krótki czas kilka razy naszła go myśl, że być może wszystko co widział i co słyszał, tylko mu się wydawało, że to wszystko z tego przepracowania. Po chwili, mimowolnie przypomniał sobie nerwowość Naruto, który niespodziewanie opuścił budynek i ten sms. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden dzień. Nie wiedzieć czemu wspomnienie o blondynie spotęgowało jego niepokój i tylko modlił się w duchu, żeby chodziło o zorganizowanie jakieś imprezy.
            Uchiha sięgnął do kieszeni kurtki i po chwili wyjął swój telefon. Nie czekając na nic, napisał krotką, ale treściwą wiadomość.
"Za pół godziny, u mnie"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           Na dziś koniec. Akcji co prawda niewiele, ale mam nadzieję, że powiało grozą i ogólna ocena rozdziału nie należy do najniższych :)
            W komentarzach pytaliście, czy wprowadzę postacie Minato i Kushiny. Przyznam, że na początku planowałem, zrobić jakąś retrospekcję, ale wycofałem się z niej. Za dużo by było powiązań. Minato -> Kakashi -> Zabójca itd. Ja wiem, że to opowiadanie w można w nim robić wszystko, ale starałem się też zachować jakąś realność, a rzadko się zdarza, żeby przypadkowa postać miała rodziców, którzy znali policjanta, który ściga przestępce, z którym się główny bohater spotkał. Za dużo plątaniny. Ale nie mówię, że ich w ogóle nie wprowadzę. Na chwilę obecną mam napisane w przód 5 rozdziałów, ale może w następnych coś będzie o nich. Jak to się mówi "wyjdzie w praniu".
          Kolejny rozdział już za tydzień (30 maja), a w nim: Naruto i Sasuke: co teraz zrobią nasi bohaterowie? Rozważania Naruto. Sasuke spotyka się z bratem, a Kiba z Hidanem. Oraz kilka innych mniejszych wydarzeń.
          Do zobaczenia za tydzień :)