piątek, 26 września 2014

ROZDZIAŁ LXIII

      Witam serdecznie moi drodzy. Kolejny weekend przed nami, więc warto go przywitać nowym rozdziałem :) Dzisiaj jeszcze trochę spokoju w życiu naszych pupili, ale myślę, że już niedługo :)
        Zapraszam do lektury! :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
             Naruto powoli budził się ze snu. Niebo za oknem przybrało granatowy odcień, lecz słońce jeszcze nie wyłoniło się zza horyzontu. Chłopak przeciągnął się leniwie i poczuł jak coś delikatnie go oplata. Hinata leżała wtulona w chłopaka, pogrążona w głębokim i co najważniejsze, spokojnym śnie. Blondyn wziął kilka głębszych oddechów i najdelikatniej jak tylko potrafił, podniósł się z łóżka. Ciemnowłosa nie obudziła się ku jego zadowoleniu, tylko odwróciła na drugi bok, twarzą do ściany.
            Chłopak cicho wyszedł z pokoju i skierował się w kierunku łazienki gdzie, ku jego zdumieniu stał Sasuke oparty o ścianę. Uchiha w pierwszej chwili nie dostrzegł Naruto, dopiero gdy ten się zbliżył, podniósł wzrok.
            - Cześć Sasuke, co ty tu robisz?
            - O to samo mogę spytać ciebie. Obudziłem się i nie mogłem już zasnąć.
            - Niepodobne to do takiego lenia jak ty – odparł żartobliwie blondyn.
            - Chcesz zobaczyć lenia i patałacha? Spójrz w lustro.
            - Dobra tośmy się przywitali. A teraz powiedz o co chodzi?
            - A o co ma chodzić?
            - No przecież znam cię. Widzę, że coś ci leży na wątrobie.
            Sasuke nic nie odparł, tylko wzruszył ramionami. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwał głos Naruto.
            - Wczoraj pierwszy raz przestałem myśleć o tym wszystkim, odkąd wiem o tej sprawie. Jedno jest pewne, że jeśli chcemy, aby było jak wczoraj, to musimy to skończyć. Raz na zawsze. Weszliśmy w to i nie wycofamy się. Rozpierdolimy to bagno.
            Uchiha stał w milczeniu ze spuszczonym wzrokiem. Czuł jak krew zaczyna szybciej krążyć w jego żyłach. Cokolwiek by teraz nie myślał, wiedział że Naruto ma rację.
            - Jak Hinata? – spytał nagle ciemnowłosy, chcąc zmienić temat – wczoraj wydawało się, że znacznie lepiej.
            - Bo jest lepiej – Naruto westchnął z ulgą – mam wrażenie, że wieki upłynęły od ostatniego razu, kiedy się razem tak bawiliśmy. A i wy z Sakurą też poszaleliście, chociaż wiem, że i ona to przeżywa.
            Sasuke popatrzył na przyjaciela. Zawsze zastanawiało go, skąd w Naruto ta umiejętność czytania w ludziach. Doskonale potrafił rozszyfrować, co, kto czuje. Także teraz, mimo że Haruno starała się ukryć swoje emocje.
            - Dlatego właśnie…
            - Dlatego nie możesz spać. Nie martwisz się o siebie, a o nią.
            Ciemnowłosy westchnął cicho, ale nic nie odparł. Nie musiał nic mówić.
            - Wracaj do niej. Mamy jeszcze trochę czasu na sen. Na chwilę obecną musimy zdać się na Shikamaru i jego plan.
            - Zastanawiam się, co on takiego wymyślił.
            - Nie wiem, ale wierzę, że nas nie zawiedzie.
            Wypowiadając ostatnie słowa blondyn wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu, który uchodził za jego wizytówkę. Sasuke poklepał przyjaciela po ramieniu i udał się z powrotem do pokoju Hanabi, gdzie spała Sakura.
            Naruto jeszcze przez chwilę stał w korytarzu, po czym wszedł do łazienki. Gdy z niej wyszedł, pognał szybko do Hinaty i ułożywszy się obok dziewczyny, przytulił się do niej całym ciałem, chłonąc przyjemne ciepło, które od niej biło.

* * *

            - Hinata, jesteś tego pewna? – Naruto z radością, ale i obawą przyjął wiadomość, że ciemnowłosa postanowiła dzisiaj udać się z nimi na uczelnię.
            - Tak. Jestem pewna. Nie mogę się całe życie ukrywać w domu – odparła Hyuga cichym, acz stanowczym głosem.
            - Cieszę się Hinatka! – Sakura podskoczyła do przyjaciółka i objęła – znowu będziemy mogły plotkować o chłopakach!
            - Jakich chłopakach? – spytał lekko zaskoczony blondyn.
            - Oj Naruto, Naruto. Czy ty naprawdę uważasz, że jesteś jedynym facetem na ziemie, którym Hinata ma prawo się interesować?
            - Ale… ale… no… tak?
            Widząc zakłopotanie Naruto, ciemnowłosa zachichotała cicho. Sasuke przyglądał się całej sytuacji z boku i tylko pokręcił głową.
            - Dobra zbierajmy się, bo nam autobus zwieje – odparł Naruto po chwili namysłu.
            Cała trójka chciała pożegnać rodziców Hinaty i podziękować za nocleg, jednak spali jeszcze w najlepsze, toteż po cichu przygotowali się na uczelnie, po czym udali na przystanek.
            O dziwo Hinata, mimo pierwszych oznak niepokoju, które zdradzała po opuszczeniu domu, sprawiała wrażenie spokojnej. Czy to obecność przyjaciół, czy też docierająca w końcu świadomość, że Hidan jej już nie zagraża, zachowywała się tak, jakby całe to wydarzenie w magazynach, było tylko złym snem. Naruto trzymał się cały czas blisko ukochanej, licząc na to, że trauma minęła i ciemnowłosa faktycznie wraca do siebie.

* * *

            Gdy cała czwórka weszła do budynku, niemal natychmiast natrafili na Kibę, który właśnie kierował się do auli. Szatyn widząc ich, zatrzymał się, a na widok Hinaty krzyknął radośnie.
            - Hinata! Witaj! Fajnie, że już… wyzdrowiałaś! – chłopak podbiegł do dziewczyny, po czym przywitał się z nią oraz resztą ekipy.
            - Witaj Kiba – przywitała się Hinata.
            - Hej Narus! Jak się miewacie? – zdawało się, że faktycznie Kiba cieszy się na widok ciemnowłosej i Uzumakiego, któremu ściskał dłoń w powitalnym geście.
            - Nie najgorzej – odparł spokojnie Naruto – a co u ciebie?
            Kiba miał już odpowiedzieć, gdy nagle zza jego pleców rozległ się znajomy, basowy głos.
            - Witajcie.
            Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli, jak zbliżali się do nich powolnym krokiem Shino oraz Sai.
            - Znów o mnie zapomnieliście? – spytał Shino z lekko irytacją w głosie.
            - Jak możesz tak myśleć?! – Zaprotestowała Hinata – nigdy bym tego nie zrobiła!
            Po tych słowach dziewczyna podeszła do przyjaciół i przywitała. Czuła się szczęśliwa znów ich widząc. Przez te ostatnie dni brakowało jej uczelnianego życia, gwaru na korytarzach, spotkań z przyjaciółmi. Powoli odżywa i mimo, że ciągle odczuwała lekkie obawy, przebywając poza domem, to teraz czuła się bezpieczna.
            - Kurwa i na chuj nam tu oni? – Sasuke w pierwszej chwili miał ochotę głośno wyrazić swoje myśli, jednak Sakura wyczuwając jego zamiary, niepostrzeżenie kopnęła chłopaka w kostkę. Tym samym ostudziła jego zapał, do jakichkolwiek wymiany uprzejmości.
            - Słuchajcie – rzekł Kiba, gdy Shino i Sai przywitali się ze wszystkimi – lećcie do szatni, a ja pędzę, zająć wam jakieś miejsca na auli, żeby was profesor do pierwszego rzędu nie wziął.
            - Dziękuję Kiba – odparła z uśmiechem Hinata.
            Czwórka przyjaciół udała się w kierunku szatni, zostawiając Kibę sam na sam z Sasiem i Shino.
            - Twoje słowa są szczere – odparł Aburame, gdy tylko miał pewność, że nikt poza dwójką przyjaciół go nie usłyszy.
            - O co ci znowu chodzi? – spytał poirytowany Kiba.
            - Nie brzmią tak fałszywo jak kiedyś?
            - Znowu cię coś ujebało i pierdolisz od rzeczy?
            - Po prostu mówię co widzę.
            Inuzuka wydawał się mocno poirytowany słowami przyjaciela. Miał już odpowiedzieć coś zgryźliwego, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język. Wiedział, co Shino ma na myśli.
            - Dostałeś duży kredyt zaufania. Następnej okazji już nie będzie – dodał spokojnie Aburame i udał się w kierunku auli.
            - Zastanawia mnie jedno – rzekł Sai po chwili namysłu – jaka będzie jego dziewczyna.
            Kiba popatrzył zdziwiony na ciemnowłosego i parsknął śmiechem.
            - On nie będzie miał dziewczyny. Będzie się umawiał z królową swoich mrówek.
            Mówiąc to skierował swoje kroki za Shino w kierunku auli. Sai westchnął cicho i udał się wraz z nim.

* * *

            Zajęcia wlokły się w nieskończoność. Po jednym wykładzie następował drugi i Naruto zaczynał żałować, że zrezygnował z indywidualnego toku nauczania. Wtedy nie musiałby uczęszczać na te wszystkie nudne zajęcia, ale drugiej strony, nie widywałby się z Hinatą. Siedział, więc zrezygnowany i trawił kolejne informacje, przekazywane przez profesorów. Te jednak żadną miarą nie potrafiły zadomowić się w głowie blondyna na dłużej niż kilka minut. Nawet jeżeli chłopak świadomie nie myślał o Akatsuki, to jednak podświadomość funkcjonowała w najlepsze, wypełniając cały umysł właśnie myślami o firmie.
            Hinata natomiast zdawała się całkowicie pochłonięta wykładami. Każde zajęcie czymś umysłu sprawiało, że dziewczyna zapominała na krótką chwilę o wszystkim. Podobnie Sakura, zajęta robieniem notatek, na jakiś czas zapomniała o wszystkim.
            Najmniej zmartwiony wydawał się Sasuke, który oparłszy głowę na rękach, wodził wzrokiem po sali modląc się, aby czas na ten moment przyspieszył.
            Jako, że w ciągu całego czasu, w którym odbywały się zajęcia, nic niezwykłego nie miało miejsca, toteż nie będziemy zanudzać czytelnika, monotonnymi i nie mającymi nic wspólnego z fabuła, opisami kolejnych równań.
            Wspomnieć można natomiast, że Naruto i Sasuke z ogromną ulgą powitali koniec wykładów i niczym konie wyścigowe, trzymane za długo w boksach, dosłownie wybiegli z auli.
            - Cholera jasna, myślałem, że walnę w kimę – Naruto nakładał na siebie grubą kurtkę.
            - Byle do czerwca, zdać egzamin i po wszystkim – odparł spokojnie Sasuke, który również przywdziewał swój zimowy strój.
            - Nie przesadzajcie – odparła żywo Sakura – mnie i Hinacie się nie nudziło.
            Chłopcy westchnęli cicho i cała czwórka udała się do wyjścia, gdzie czekał na nich Shikamaru. Nara stał tuż przed budynkiem i dopalał papierosa. Towarzyszyła mu Temari, która najwyraźniej udzielała reprymendy swojemu ukochanemu.
            - Prosiłam cię tyle razy, żebyś rzucił to gówno.
            - Pracuję nad tym.
            - Jakoś nie widzę.
            - Zaraz dopalę i wyrzucę go do popielniczki.
            - Skaranie boskie z tobą. O cześć wam! – Dziewczyny gdy tylko ujrzała naszą czwórkę przyjaciół, zapomniała o swojej złości na Shikamaru.
            - Cześć Temari – Hinata przywitała się z przyjaciółką.
            - Hinata, jak ty dobrze wyglądasz!
            - D…dziękuję.
            - Na pewno dzięki temu, że nie palisz. Nie to co ten tutaj – uszczypliwa uwaga blondynki sprawiła, że Naruto i Sakura wybuchli śmiechem, Hinata natomiast w swoim zwyczaju, zaczerwieniła się.
            Shikamaru dopalił papierosa i wyrzucił niedopałek do kosza, który stał obok.
            - Nie chcę was poganiać moi drodzy, ale radzę, abyśmy się pospieszyli, bo coś mi się widzi, że mogą być dzisiaj korki. Ta przeklęta zima nie daje za wygraną.
            Faktycznie, jak spojrzeć, to całe niebo przesłonięte było chmurami, z których sypał gęsty gruby śnieg. Zima tego roku, była wyjątkowo sroga i nie rozpieszczała zarówno mieszkańców wsi jak i miast. Liczne opady śniegu, niskie temperatury, dawały się wszystkim we znaki. Miasto zdawało się popadać w swoisty letarg i tak tkwiło nieświadome tego, jak zło swobodnie się po nim panoszyło.
            - No cóż… jedź ostrożnie – rzekła Temari i podarowała swojemu ukochanemu drobny pocałunek – wpadniesz dzisiaj do mnie?
            - Mhm – odparł spokojnie Shikamaru – po 21 powinienem już być.
            - Będę czekać, tylko nie pal za dużo, to dostaniesz nagrodę.
            Shikamaru poczuł jak robi mu się ciepło, a uczucie zakłopotania spotęgował Naruto, który postanowił wykorzystać okazję, aby dogryźć przyjacielowi.
            - Chodź idioto i dupy nie zawracaj – Sasuke chwycił blondyna za kołnierz kurtki i zaczął ciągnąć w kierunku samochodu, gdy ten właśnie dogryzał Shikamaru, toteż nie zdążył się nawet pożegnać z Hinatą.
            - Sasuke, baranie! Puść mnie, bo ci jaja urwę! – Naruto krzyczał na cały głos.
            - Oni są jak dzieci – rzekła poirytowana Sakura – czasami martwię się o to, że sami sobie zrobią większą krzywdę niż ktoś miałby im to zrobić.
            - Ale nie chciałabym, aby się zmieniali – dodała cicho Hinata.
            Chłopcy wsiedli do samochodu i odjechali. Temari w tym czasie pożegnała się z przyjaciółkami i udała w swoją stronę. Dziewczyny szły właśnie na przystanek, gdy Hyuga nagle się zatrzymała.
            - Hinata – Sakura spojrzała na ciemnowłosą – stało się coś?
            - Ja… Sakura… mam prośbę.
            - Słucham.
            - Możemy wrócić taksówką?
            - Jasne, ale powiedz mi… - Sakura nie dokończyła, gdyż nagle zrozumiała o co chodzi Hinacie.
            Ciemnowłosa ciągle się bała. Tak naprawdę nie chciała jeszcze wracać na uczelnie. Ciągle czuła się niepewnie, a myśl o tym, że mają wracać same autobusem przyprawiała ją o dreszcze. Zrobiła to wszystko tylko dlatego, żeby Naruto nie musiał się o nią martwić. Wiedziała, że wraz z Sasuke mają zadanie do wykonania i nie chciała być dla niego ciężarem. Jednak teraz gdy chłopak nie patrzył nie musiała udawać.

* * *

            Trójka przyjaciół zajechała na miejsce. Shikamaru zaparkował samochód tam gdzie zwykle i gdy tylko wszyscy wysiedli, bez słowa ruszył w kierunku budynku.
            - Shikamaru – Naruto przyspieszył kroku, aby dogonić przyjaciela – zaczekaj. Czemu nic nie mówisz? Masz jakiś plan?
            Nara zatrzymał się i przez długą chwilę się nie odzywał. Z kieszeni kurtki dobył papierosa i zapalniczkę. Nie od razu go zapalił, tylko długi czas kręcił nim w dłoni. Sasuke stał tuż za nimi, przyglądając się uważnie. On również zastanawiał się, nad dalszym działaniem, a Nara zdawał się mieć plan. Pytanie tylko jaki.
            Shikamaru zaciągnął się papierosem, po czym wypuścił w górę duży kłąb białego dymu.
            - Powiedziałem, że mam pewien pomysł, ale musicie się wstrzymać, jeszcze parę dni wytrzymacie.
            - Więc jednak! – Oczy Naruto zapłonęły żywym entuzjazmem.
            - Wszystko pod warunkiem, że szefostwo postąpi tak, jak przypuszczałem.
            - Najlepiej, żeby wszyscy chyba wybyli.
            - Nie – odparł stanowczo Nara – wtedy nawet nie mam co zaczynać.
            - Nie bardzo rozumiem – blondyn wydawał się zdezorientowany – skoro mamy działać, to po jaką cholerę oni nam są potrzebni?
            - Potrzebuję kogoś, kto zna kod…
            - Będziesz go torturował? – Naruto spytał z tak poważną miną, że Sasuke omal nie wybuchł śmiechem.
            - Wystarczy tej gadki – rzekł w końcu Uchiha – to nie czas i miejsce na rozmowy. Nie bądź upierdliwy Naruto.
            Uzumaki sprawiał wrażenie zrezygnowanego i zawiedzionego. Bez nadziej, że dowie się czegoś więcej ruszył w kierunku drzwi. Tuż za nim podążył Sasuke. Shikamaru stał jeszcze przed budynkiem. Zadarł głowę do góry, jakby chciał przyjrzeć się uważniej budynkowi. Jego wzrok zatrzymał się na piętrze, na którym pracowali. Wypuścił kolejny kłąb dymu z ust, po czym rzuciwszy niedopałek na śnieg, podążył za resztą.

* * *

            Rozdzielili się gdy byli już na górze. Shikamaru udał się do swojego pokoju, podczas gdy Naruto i Sasuke do swojego. Na miejscu natknęli się n Shion, która akurat szła gdzieś z kilkoma teczkami.
            - O! cześć… - przywitała się nieśmiało dziewczyna.
            - Cześć – odparł Naruto.
            - O ja pierdolę… – Sasuke nie omieszkał przywitać się na swój sposób, po czym udał się do swojego biurka.
            Shion łypnęła wrogo na Sasuke, jednak zignorowała jego reakcję. Już dawno nauczyła się, że z tym chłopakiem się nie zakoleguje. A szkoda, bo jak stwierdziła, także niczego sobie.
            - Mam prośbę – rzekła, a jej głos ciągle był niepewny.
            - Coś się stało?
            - Czy nie pomógłbyś mi z tymi teczkami? – mówiąc to wskazała głową na swoje biurko, gdzie leżała pokaźna sterta.
            Naruto w pierwszej chwili przeszła fala ciepła. Na samą myśl o tym, że ma się teraz udać do gabinetu dyrektora, czuł ogromny niepokój. Ukradkiem oka spojrzał na Sasuke, który zajęty był swoimi obowiązkami.
            - Naruto?
            Głos dziewczyny wyrwał go z zamyślenia. Znów popatrzył na Shion, która wyglądała teraz na zniecierpliwioną.
            - Pomożesz mi czy nie? Muszę je zanieść twojemu koledze, Shikamaru on ma chyba na imię.
            - Aha… ok… spoko – blondyn poczuł jak całe napięcie z niego uchodzi. Z ulgą wypuścił powietrze i ciągle niepewnym krokiem, podszedł do biurka Shion, skąd wziął cały pakiet teczek. To zakrawa na paranoję. Trzeba to jak najszybciej skończyć – pomyślał.
            - Stało się coś? – spytała dziewczyna, gdy tylko wyszli z pokoju.
            - Nie, a czemu pytasz?
            - Nic, tak po prostu… wyglądałeś na zakłopotanego, gdy spytałam cię o pomoc. Może to…
            Dziewczyna zamilkła na chwilę i odwróciła wzrok od chłopaka.
            - Przez to co zaszło… - dokończyła po chwili.
            - Co? To? A nie to… nic takiego, po prostu się zamyśliłem – Naruto był tak zakłopotany, że nie wiedząc co odpowiedzieć, palnął pierwszą lepszą rzecz jaka mu przyszła na myśl.
            - Nic takiego… masz rację – odparła białowłosa, wyraźnie przyciszonym głosem. Czuła, jak głos wiązł jej w gardle. Zacisnęła usta i mimowolnie przyspieszyła kroku.
            Naruto nie zauważył, ani zmiany tonu dziewczyny, który osobie postronnej wydałby się oznaką smutku, ani wyrazu jej twarzy. Miał teraz myśli zaprzęgnięte ciężarem o wiele większej kategorii.

* * *

            Dalszy dzień przebiegał bez większych rewelacji. Naruto machinalnie wykonywał swoje obowiązki. Energiczna do tej pory Shion, zdawała się być zmęczona, jednak nie odezwała się do końca pracy, ani słowem, a i Uzumaki nie miał specjalnie ochoty na konwersację.
            Gdy wybiła dziewiąta Naruto kończył akurat sprawdzać ostatni dokument. Rzucił kartkę na biurko i zabrał kurtkę, która wisiała na krześle. Spojrzał w kierunku Shion, która nie ruszyła się ze swojego miejsca. Zdawało się, że nie zauważyła jak dzień pracy dobiegł końca. Postanowił jej jednak nie przeszkadzać. W ciągu tych czterech godzin wyczuł, że coś jest nie tak, ale miał zbyt dużo własnych problemów. Poza tym dziewczyna wyraźnie nie chciała z kimkolwiek rozmawiać.
            Spokojnym krokiem podszedł do Sasuke, który czekał na niego przy drzwiach i obaj udali się w kierunku wyjścia, zgarniając po drodze Shikamaru. Gdy schodzili po schodach, postanowił zadzwonić do Hinaty, aby sprawdzić jak się miewa. Wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer do ciemnowłosej.
            - Cześć Naru – przywitał go ciepły głos dziewczyny.
            - Hej Hinata, jak się miewasz? Wróciłyście bezpiecznie?
            - Tak, nie chciało nam się z Sakurą czekać na autobus, więc poszłyśmy na taksówkę.
            - W sumie racja, tłuc się autobusem przez miasto to istna katorga.
            - Mam już dość tej zimy. A jak tam u was?
            - U nas? – Naruto zamilkł na chwilę – w sumie bez zmian, dużo pracy.
            Blondyn starał się powstrzymać drżenie głosu, aby brzmiał jak najbardziej naturalnie.
            - Padam z nóg, nie mogę się doczekać, jak wrócę do domu. Ciepła pościel to jest to czego mi trzeba.
            Dziewczyna zachichotała.
            - Mój biedaku. To wracaj szybko, nie przeszkadzam już, zadzwoń jak wrócisz.
            - Na pewno, buziaki słońce.
            - Buziaki! Papa.
            Rozłączył się i schował telefon do kieszeni.
            - Wróciły bezpiecznie? – spytał cicho Sasuke, nie odwracając się do blondyna.
            - Tak. Taryfę wzięły.
            Ciemnowłosy nic nie odpowiedział, tylko pokiwał głową. Aż do powrotu do domu, nie odzywali się do siebie ani słowem.

* * *

            - Wróciłem! – krzyknął Sasuke, gdy tylko przekroczył próg mieszkania.
            - Siemasz Sasuke – Itachi wyszedł bratu na powitanie, przeciągając się leniwie.
            - Spałeś?
            - Trochę… gdy to się skończy biorę cały miesiąc wolnego.
            - Dadzą ci?
            - Nie będą mieli wyboru. Słuchaj, bo nie chciałem pytać przez telefon, a wczoraj się nie widzieliśmy…
            - Byłem z Naruto, Sakurą i Hinatą.
            - Tak, wiem, spoko. Ja nie o tym. Shikamaru wspominał coś o nowym gościu, który miał przyjść na miejsce Kakuzu. Niestety ostatnio nie dostaję wezwań do firmy i nie mam żadnych informacji. Wiesz może kto to taki?
            - W sumie niewiele – odparł spokojnie Sasuke po chwili namysłu.
            Bracia weszli do pokoju, gdzie czekał już ciepły posiłek na młodszego z braci.
            - Jedz i opowiadaj – Itachi poklepał brata po ramieniu.
            Sasuke usiadł przy stole i zaczął jeść jajka sadzone, które przyrządził jego brat. Itachi usiadł obok i dopijał herbatę.
            - Wzięli nas do jakieś auli – mówił Sasuke między pojedynczymi kęsami – i przedstawili niezłą ściemę, o tym że ten cały Kakuzu wyjechał do naszej filii w Sunie.
            - W Sunie? – Itachi popatrzył zdziwiony – przecież Akatsuki nie ma tam nawet sklepu.
            - Wiem, ale te barany i tak to kupiły.
            - Nieźle – Itachi dopił herbatę i odstawił kubek na bok.
            - No, i po tym całym pierdoleniu przedstawili nam jego nadstępce. Teraz on będzie odpowiedzialny za cały dział logistyki.
            - Jak on się nazywa?
            - Momochi Zabuza… chyba jakoś tak. Nie wiem, nie znam. Na uczelni grzebałem coś w Internecie, ale nic o nim nie znalazłem.
            - Zabuza… - Itachi zdawał się być zamyślony – coś mi to mówi.

* * *

            Minęły dwa dni. W tym czasie Itachi spotkał się z Gaiem i Kakashim. Podczas rozmowy przekazał informacje o nowym pracowniku Akatsuki. Jak się okazało jego Zabuza był dobrze znany Kakashiemu. Policja i Straż graniczna nie raz ostrzyła sobie zęby na tego znanego przemytnika. Raz nawet udało się go złapać i postawić przed sądem, jednak z powodu braku dowodów, musieli go zwolnić. Niemniej, skoro trafił w szeregi Akatsuki, sprawa robiła się jeszcze poważniejsza.
            Itachi, podczas jednej z rozmów z bratem, chciał nakłonić Sasuke do zaniechania dalszej akcji, jednak młody Uchiha odparł tylko, że plan jest w toku. Oczywiście nie wiedział czy tak jest, ale ani myślał odpuścić w takiej chwili.

* * *

            Naruto wrócił do domu po kolejny dniu pracy. Mimo iż od ponad dwunastu godzin był na nogach, nie chciało mu się spać. Wziął szybki prysznic i ubrawszy się w piżamę, zasiadł na kanapie i włączył konsolę, licząc na to, że w końcu sen i jego dopadnie.
            Podczas gdy gra się ładowała zadzwonił do Hinaty. Stało się to ostatnio jego nawykiem. Za każdym razem, gdy dziewczyna nie odbierała dłuższy czas lub w ogóle nie słyszał jej głosu w słuchawce, nachodziły go obawy czy wszystko w porządku. Tym razem dziewczyna szybko odebrała.
            - Hej Naru. Już w domku? – przywitała go ciepłym, spokojnym głosem.
            - Już. Tak dzwonię, sprawdzić co u ciebie.
            - Słodki jesteś. W porządku, zaraz się kładę, bo padnięta jestem. Starałam się nadrobić ostatni materiał i nawet nie zauważyłam jak już się zrobiło późno.
            - Nie forsuj się, jeszcze masz czas do egzaminów. W weekend wpadnę do ciebie, to się pouczymy.
            - Jestem całkowicie za! – głos dziewczyny jeszcze bardziej się ożywił – pouczymy się, a potem zrobię nam coś do jedzenia.
            - Nie musisz, możemy zawsze zamówić pizzę.
            - Chcesz przez to powiedzieć, że moja kuchnia ci nie smakuje? – dziewczyna przybrała oburzony głos, co w jej wykonaniu brzmiało jak obruszenie małej dziewczynki.
            - Nie, nie to… po prostu nie chcę ci robić kłopotu.
            - Głuptasie, przecież żartuję. Coś wymyślimy, a do tego czasu całuję cię. Uciekam powoli lulu i ty też nie siedź za długo.
            - Skończę tylko grać i się położę.
            - Dobrze. Całuję cię, śpij dobrze Naru.
            - Ja ciebie również. Dobrej nocy słońce.
            Chłopak odłożył telefon. W tym czasie gra się załadowała i miał już zabrać się za rozrywkę, gdy nagle jego telefon zawibrował, obwieszczając odebranie sms-a. Słodka Hinatka – pomyślał z uśmiechem chłopak i chwycił za telefon. Gdy spojrzał na wyświetlacz, zdumienie pojawiło się na jego twarzy. Zamiast od ciemnowłosej otrzymał wiadomość od Shikamaru. Z pytaniem na ustach nacisnął przycisk, aby ją odczytać. W jednej chwili, olbrzymia fala ciepła przeszła przez jego ciało. Treść wiadomości była prosta i niewtajemniczonej osoby, w ogóle by nie obeszła, jednak Naruto wiedział co to oznacza.

„Jutro zaczynamy, bądźcie gotowi”
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
       Na dziś koniec, jednak myślę iż ostatnie słowa są aż nazbyt wymowne, co do dalszej akcji. Następny rozdział tradycyjnie za tydzień w sobotę (4 października), a w nim: Jaki plan ma Shikamaru? jakie przeszkody napotykają w trakcie jego wykonywania? Czy się powiedzie? O tym wszystkim już w następnym rozdziale. Wszyscy fani Shikamaru; ten rozdział jest specjalnie dla was :)
        Do zobaczenia za tydzień!

7 komentarzy:

  1. (4 września), chyba 4 październik ale szczegół rozdział dobry nawet bardzo życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisać. Jednym słowem w opór Mega !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się po prostu nie wiem co pisać brak słów rozdział świetny jak zawsze życzę wenny i czekamy na następny hicior :)

    OdpowiedzUsuń
  4. BOOOOOOOOOOOOOOSKI ROZDZIAAAŁ *___* Z resztą jak zwykle ;DDD Czekam na następny z niecierpliwością :3

    OdpowiedzUsuń
  5. cóż zgadzam się z pozostałymi. Rozdział jak zawsze napisany bardzo dobrze, że aż człowiek czuje żal że musi czekać kolejny tydzień. Po prostu nie mogę się już doczekać.
    pozdrawiam.

    P.S zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje opowiadania są po prostu świeeeetne. Mam tylko nadzieje, że jak najdłużej będziesz pisać ten blog bo czytanie nowych rozdziałów stało się moim sobotnim nawykiem. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń