piątek, 26 września 2014

ROZDZIAŁ LXIII

      Witam serdecznie moi drodzy. Kolejny weekend przed nami, więc warto go przywitać nowym rozdziałem :) Dzisiaj jeszcze trochę spokoju w życiu naszych pupili, ale myślę, że już niedługo :)
        Zapraszam do lektury! :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
             Naruto powoli budził się ze snu. Niebo za oknem przybrało granatowy odcień, lecz słońce jeszcze nie wyłoniło się zza horyzontu. Chłopak przeciągnął się leniwie i poczuł jak coś delikatnie go oplata. Hinata leżała wtulona w chłopaka, pogrążona w głębokim i co najważniejsze, spokojnym śnie. Blondyn wziął kilka głębszych oddechów i najdelikatniej jak tylko potrafił, podniósł się z łóżka. Ciemnowłosa nie obudziła się ku jego zadowoleniu, tylko odwróciła na drugi bok, twarzą do ściany.
            Chłopak cicho wyszedł z pokoju i skierował się w kierunku łazienki gdzie, ku jego zdumieniu stał Sasuke oparty o ścianę. Uchiha w pierwszej chwili nie dostrzegł Naruto, dopiero gdy ten się zbliżył, podniósł wzrok.
            - Cześć Sasuke, co ty tu robisz?
            - O to samo mogę spytać ciebie. Obudziłem się i nie mogłem już zasnąć.
            - Niepodobne to do takiego lenia jak ty – odparł żartobliwie blondyn.
            - Chcesz zobaczyć lenia i patałacha? Spójrz w lustro.
            - Dobra tośmy się przywitali. A teraz powiedz o co chodzi?
            - A o co ma chodzić?
            - No przecież znam cię. Widzę, że coś ci leży na wątrobie.
            Sasuke nic nie odparł, tylko wzruszył ramionami. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwał głos Naruto.
            - Wczoraj pierwszy raz przestałem myśleć o tym wszystkim, odkąd wiem o tej sprawie. Jedno jest pewne, że jeśli chcemy, aby było jak wczoraj, to musimy to skończyć. Raz na zawsze. Weszliśmy w to i nie wycofamy się. Rozpierdolimy to bagno.
            Uchiha stał w milczeniu ze spuszczonym wzrokiem. Czuł jak krew zaczyna szybciej krążyć w jego żyłach. Cokolwiek by teraz nie myślał, wiedział że Naruto ma rację.
            - Jak Hinata? – spytał nagle ciemnowłosy, chcąc zmienić temat – wczoraj wydawało się, że znacznie lepiej.
            - Bo jest lepiej – Naruto westchnął z ulgą – mam wrażenie, że wieki upłynęły od ostatniego razu, kiedy się razem tak bawiliśmy. A i wy z Sakurą też poszaleliście, chociaż wiem, że i ona to przeżywa.
            Sasuke popatrzył na przyjaciela. Zawsze zastanawiało go, skąd w Naruto ta umiejętność czytania w ludziach. Doskonale potrafił rozszyfrować, co, kto czuje. Także teraz, mimo że Haruno starała się ukryć swoje emocje.
            - Dlatego właśnie…
            - Dlatego nie możesz spać. Nie martwisz się o siebie, a o nią.
            Ciemnowłosy westchnął cicho, ale nic nie odparł. Nie musiał nic mówić.
            - Wracaj do niej. Mamy jeszcze trochę czasu na sen. Na chwilę obecną musimy zdać się na Shikamaru i jego plan.
            - Zastanawiam się, co on takiego wymyślił.
            - Nie wiem, ale wierzę, że nas nie zawiedzie.
            Wypowiadając ostatnie słowa blondyn wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu, który uchodził za jego wizytówkę. Sasuke poklepał przyjaciela po ramieniu i udał się z powrotem do pokoju Hanabi, gdzie spała Sakura.
            Naruto jeszcze przez chwilę stał w korytarzu, po czym wszedł do łazienki. Gdy z niej wyszedł, pognał szybko do Hinaty i ułożywszy się obok dziewczyny, przytulił się do niej całym ciałem, chłonąc przyjemne ciepło, które od niej biło.

* * *

            - Hinata, jesteś tego pewna? – Naruto z radością, ale i obawą przyjął wiadomość, że ciemnowłosa postanowiła dzisiaj udać się z nimi na uczelnię.
            - Tak. Jestem pewna. Nie mogę się całe życie ukrywać w domu – odparła Hyuga cichym, acz stanowczym głosem.
            - Cieszę się Hinatka! – Sakura podskoczyła do przyjaciółka i objęła – znowu będziemy mogły plotkować o chłopakach!
            - Jakich chłopakach? – spytał lekko zaskoczony blondyn.
            - Oj Naruto, Naruto. Czy ty naprawdę uważasz, że jesteś jedynym facetem na ziemie, którym Hinata ma prawo się interesować?
            - Ale… ale… no… tak?
            Widząc zakłopotanie Naruto, ciemnowłosa zachichotała cicho. Sasuke przyglądał się całej sytuacji z boku i tylko pokręcił głową.
            - Dobra zbierajmy się, bo nam autobus zwieje – odparł Naruto po chwili namysłu.
            Cała trójka chciała pożegnać rodziców Hinaty i podziękować za nocleg, jednak spali jeszcze w najlepsze, toteż po cichu przygotowali się na uczelnie, po czym udali na przystanek.
            O dziwo Hinata, mimo pierwszych oznak niepokoju, które zdradzała po opuszczeniu domu, sprawiała wrażenie spokojnej. Czy to obecność przyjaciół, czy też docierająca w końcu świadomość, że Hidan jej już nie zagraża, zachowywała się tak, jakby całe to wydarzenie w magazynach, było tylko złym snem. Naruto trzymał się cały czas blisko ukochanej, licząc na to, że trauma minęła i ciemnowłosa faktycznie wraca do siebie.

* * *

            Gdy cała czwórka weszła do budynku, niemal natychmiast natrafili na Kibę, który właśnie kierował się do auli. Szatyn widząc ich, zatrzymał się, a na widok Hinaty krzyknął radośnie.
            - Hinata! Witaj! Fajnie, że już… wyzdrowiałaś! – chłopak podbiegł do dziewczyny, po czym przywitał się z nią oraz resztą ekipy.
            - Witaj Kiba – przywitała się Hinata.
            - Hej Narus! Jak się miewacie? – zdawało się, że faktycznie Kiba cieszy się na widok ciemnowłosej i Uzumakiego, któremu ściskał dłoń w powitalnym geście.
            - Nie najgorzej – odparł spokojnie Naruto – a co u ciebie?
            Kiba miał już odpowiedzieć, gdy nagle zza jego pleców rozległ się znajomy, basowy głos.
            - Witajcie.
            Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli, jak zbliżali się do nich powolnym krokiem Shino oraz Sai.
            - Znów o mnie zapomnieliście? – spytał Shino z lekko irytacją w głosie.
            - Jak możesz tak myśleć?! – Zaprotestowała Hinata – nigdy bym tego nie zrobiła!
            Po tych słowach dziewczyna podeszła do przyjaciół i przywitała. Czuła się szczęśliwa znów ich widząc. Przez te ostatnie dni brakowało jej uczelnianego życia, gwaru na korytarzach, spotkań z przyjaciółmi. Powoli odżywa i mimo, że ciągle odczuwała lekkie obawy, przebywając poza domem, to teraz czuła się bezpieczna.
            - Kurwa i na chuj nam tu oni? – Sasuke w pierwszej chwili miał ochotę głośno wyrazić swoje myśli, jednak Sakura wyczuwając jego zamiary, niepostrzeżenie kopnęła chłopaka w kostkę. Tym samym ostudziła jego zapał, do jakichkolwiek wymiany uprzejmości.
            - Słuchajcie – rzekł Kiba, gdy Shino i Sai przywitali się ze wszystkimi – lećcie do szatni, a ja pędzę, zająć wam jakieś miejsca na auli, żeby was profesor do pierwszego rzędu nie wziął.
            - Dziękuję Kiba – odparła z uśmiechem Hinata.
            Czwórka przyjaciół udała się w kierunku szatni, zostawiając Kibę sam na sam z Sasiem i Shino.
            - Twoje słowa są szczere – odparł Aburame, gdy tylko miał pewność, że nikt poza dwójką przyjaciół go nie usłyszy.
            - O co ci znowu chodzi? – spytał poirytowany Kiba.
            - Nie brzmią tak fałszywo jak kiedyś?
            - Znowu cię coś ujebało i pierdolisz od rzeczy?
            - Po prostu mówię co widzę.
            Inuzuka wydawał się mocno poirytowany słowami przyjaciela. Miał już odpowiedzieć coś zgryźliwego, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język. Wiedział, co Shino ma na myśli.
            - Dostałeś duży kredyt zaufania. Następnej okazji już nie będzie – dodał spokojnie Aburame i udał się w kierunku auli.
            - Zastanawia mnie jedno – rzekł Sai po chwili namysłu – jaka będzie jego dziewczyna.
            Kiba popatrzył zdziwiony na ciemnowłosego i parsknął śmiechem.
            - On nie będzie miał dziewczyny. Będzie się umawiał z królową swoich mrówek.
            Mówiąc to skierował swoje kroki za Shino w kierunku auli. Sai westchnął cicho i udał się wraz z nim.

* * *

            Zajęcia wlokły się w nieskończoność. Po jednym wykładzie następował drugi i Naruto zaczynał żałować, że zrezygnował z indywidualnego toku nauczania. Wtedy nie musiałby uczęszczać na te wszystkie nudne zajęcia, ale drugiej strony, nie widywałby się z Hinatą. Siedział, więc zrezygnowany i trawił kolejne informacje, przekazywane przez profesorów. Te jednak żadną miarą nie potrafiły zadomowić się w głowie blondyna na dłużej niż kilka minut. Nawet jeżeli chłopak świadomie nie myślał o Akatsuki, to jednak podświadomość funkcjonowała w najlepsze, wypełniając cały umysł właśnie myślami o firmie.
            Hinata natomiast zdawała się całkowicie pochłonięta wykładami. Każde zajęcie czymś umysłu sprawiało, że dziewczyna zapominała na krótką chwilę o wszystkim. Podobnie Sakura, zajęta robieniem notatek, na jakiś czas zapomniała o wszystkim.
            Najmniej zmartwiony wydawał się Sasuke, który oparłszy głowę na rękach, wodził wzrokiem po sali modląc się, aby czas na ten moment przyspieszył.
            Jako, że w ciągu całego czasu, w którym odbywały się zajęcia, nic niezwykłego nie miało miejsca, toteż nie będziemy zanudzać czytelnika, monotonnymi i nie mającymi nic wspólnego z fabuła, opisami kolejnych równań.
            Wspomnieć można natomiast, że Naruto i Sasuke z ogromną ulgą powitali koniec wykładów i niczym konie wyścigowe, trzymane za długo w boksach, dosłownie wybiegli z auli.
            - Cholera jasna, myślałem, że walnę w kimę – Naruto nakładał na siebie grubą kurtkę.
            - Byle do czerwca, zdać egzamin i po wszystkim – odparł spokojnie Sasuke, który również przywdziewał swój zimowy strój.
            - Nie przesadzajcie – odparła żywo Sakura – mnie i Hinacie się nie nudziło.
            Chłopcy westchnęli cicho i cała czwórka udała się do wyjścia, gdzie czekał na nich Shikamaru. Nara stał tuż przed budynkiem i dopalał papierosa. Towarzyszyła mu Temari, która najwyraźniej udzielała reprymendy swojemu ukochanemu.
            - Prosiłam cię tyle razy, żebyś rzucił to gówno.
            - Pracuję nad tym.
            - Jakoś nie widzę.
            - Zaraz dopalę i wyrzucę go do popielniczki.
            - Skaranie boskie z tobą. O cześć wam! – Dziewczyny gdy tylko ujrzała naszą czwórkę przyjaciół, zapomniała o swojej złości na Shikamaru.
            - Cześć Temari – Hinata przywitała się z przyjaciółką.
            - Hinata, jak ty dobrze wyglądasz!
            - D…dziękuję.
            - Na pewno dzięki temu, że nie palisz. Nie to co ten tutaj – uszczypliwa uwaga blondynki sprawiła, że Naruto i Sakura wybuchli śmiechem, Hinata natomiast w swoim zwyczaju, zaczerwieniła się.
            Shikamaru dopalił papierosa i wyrzucił niedopałek do kosza, który stał obok.
            - Nie chcę was poganiać moi drodzy, ale radzę, abyśmy się pospieszyli, bo coś mi się widzi, że mogą być dzisiaj korki. Ta przeklęta zima nie daje za wygraną.
            Faktycznie, jak spojrzeć, to całe niebo przesłonięte było chmurami, z których sypał gęsty gruby śnieg. Zima tego roku, była wyjątkowo sroga i nie rozpieszczała zarówno mieszkańców wsi jak i miast. Liczne opady śniegu, niskie temperatury, dawały się wszystkim we znaki. Miasto zdawało się popadać w swoisty letarg i tak tkwiło nieświadome tego, jak zło swobodnie się po nim panoszyło.
            - No cóż… jedź ostrożnie – rzekła Temari i podarowała swojemu ukochanemu drobny pocałunek – wpadniesz dzisiaj do mnie?
            - Mhm – odparł spokojnie Shikamaru – po 21 powinienem już być.
            - Będę czekać, tylko nie pal za dużo, to dostaniesz nagrodę.
            Shikamaru poczuł jak robi mu się ciepło, a uczucie zakłopotania spotęgował Naruto, który postanowił wykorzystać okazję, aby dogryźć przyjacielowi.
            - Chodź idioto i dupy nie zawracaj – Sasuke chwycił blondyna za kołnierz kurtki i zaczął ciągnąć w kierunku samochodu, gdy ten właśnie dogryzał Shikamaru, toteż nie zdążył się nawet pożegnać z Hinatą.
            - Sasuke, baranie! Puść mnie, bo ci jaja urwę! – Naruto krzyczał na cały głos.
            - Oni są jak dzieci – rzekła poirytowana Sakura – czasami martwię się o to, że sami sobie zrobią większą krzywdę niż ktoś miałby im to zrobić.
            - Ale nie chciałabym, aby się zmieniali – dodała cicho Hinata.
            Chłopcy wsiedli do samochodu i odjechali. Temari w tym czasie pożegnała się z przyjaciółkami i udała w swoją stronę. Dziewczyny szły właśnie na przystanek, gdy Hyuga nagle się zatrzymała.
            - Hinata – Sakura spojrzała na ciemnowłosą – stało się coś?
            - Ja… Sakura… mam prośbę.
            - Słucham.
            - Możemy wrócić taksówką?
            - Jasne, ale powiedz mi… - Sakura nie dokończyła, gdyż nagle zrozumiała o co chodzi Hinacie.
            Ciemnowłosa ciągle się bała. Tak naprawdę nie chciała jeszcze wracać na uczelnie. Ciągle czuła się niepewnie, a myśl o tym, że mają wracać same autobusem przyprawiała ją o dreszcze. Zrobiła to wszystko tylko dlatego, żeby Naruto nie musiał się o nią martwić. Wiedziała, że wraz z Sasuke mają zadanie do wykonania i nie chciała być dla niego ciężarem. Jednak teraz gdy chłopak nie patrzył nie musiała udawać.

* * *

            Trójka przyjaciół zajechała na miejsce. Shikamaru zaparkował samochód tam gdzie zwykle i gdy tylko wszyscy wysiedli, bez słowa ruszył w kierunku budynku.
            - Shikamaru – Naruto przyspieszył kroku, aby dogonić przyjaciela – zaczekaj. Czemu nic nie mówisz? Masz jakiś plan?
            Nara zatrzymał się i przez długą chwilę się nie odzywał. Z kieszeni kurtki dobył papierosa i zapalniczkę. Nie od razu go zapalił, tylko długi czas kręcił nim w dłoni. Sasuke stał tuż za nimi, przyglądając się uważnie. On również zastanawiał się, nad dalszym działaniem, a Nara zdawał się mieć plan. Pytanie tylko jaki.
            Shikamaru zaciągnął się papierosem, po czym wypuścił w górę duży kłąb białego dymu.
            - Powiedziałem, że mam pewien pomysł, ale musicie się wstrzymać, jeszcze parę dni wytrzymacie.
            - Więc jednak! – Oczy Naruto zapłonęły żywym entuzjazmem.
            - Wszystko pod warunkiem, że szefostwo postąpi tak, jak przypuszczałem.
            - Najlepiej, żeby wszyscy chyba wybyli.
            - Nie – odparł stanowczo Nara – wtedy nawet nie mam co zaczynać.
            - Nie bardzo rozumiem – blondyn wydawał się zdezorientowany – skoro mamy działać, to po jaką cholerę oni nam są potrzebni?
            - Potrzebuję kogoś, kto zna kod…
            - Będziesz go torturował? – Naruto spytał z tak poważną miną, że Sasuke omal nie wybuchł śmiechem.
            - Wystarczy tej gadki – rzekł w końcu Uchiha – to nie czas i miejsce na rozmowy. Nie bądź upierdliwy Naruto.
            Uzumaki sprawiał wrażenie zrezygnowanego i zawiedzionego. Bez nadziej, że dowie się czegoś więcej ruszył w kierunku drzwi. Tuż za nim podążył Sasuke. Shikamaru stał jeszcze przed budynkiem. Zadarł głowę do góry, jakby chciał przyjrzeć się uważniej budynkowi. Jego wzrok zatrzymał się na piętrze, na którym pracowali. Wypuścił kolejny kłąb dymu z ust, po czym rzuciwszy niedopałek na śnieg, podążył za resztą.

* * *

            Rozdzielili się gdy byli już na górze. Shikamaru udał się do swojego pokoju, podczas gdy Naruto i Sasuke do swojego. Na miejscu natknęli się n Shion, która akurat szła gdzieś z kilkoma teczkami.
            - O! cześć… - przywitała się nieśmiało dziewczyna.
            - Cześć – odparł Naruto.
            - O ja pierdolę… – Sasuke nie omieszkał przywitać się na swój sposób, po czym udał się do swojego biurka.
            Shion łypnęła wrogo na Sasuke, jednak zignorowała jego reakcję. Już dawno nauczyła się, że z tym chłopakiem się nie zakoleguje. A szkoda, bo jak stwierdziła, także niczego sobie.
            - Mam prośbę – rzekła, a jej głos ciągle był niepewny.
            - Coś się stało?
            - Czy nie pomógłbyś mi z tymi teczkami? – mówiąc to wskazała głową na swoje biurko, gdzie leżała pokaźna sterta.
            Naruto w pierwszej chwili przeszła fala ciepła. Na samą myśl o tym, że ma się teraz udać do gabinetu dyrektora, czuł ogromny niepokój. Ukradkiem oka spojrzał na Sasuke, który zajęty był swoimi obowiązkami.
            - Naruto?
            Głos dziewczyny wyrwał go z zamyślenia. Znów popatrzył na Shion, która wyglądała teraz na zniecierpliwioną.
            - Pomożesz mi czy nie? Muszę je zanieść twojemu koledze, Shikamaru on ma chyba na imię.
            - Aha… ok… spoko – blondyn poczuł jak całe napięcie z niego uchodzi. Z ulgą wypuścił powietrze i ciągle niepewnym krokiem, podszedł do biurka Shion, skąd wziął cały pakiet teczek. To zakrawa na paranoję. Trzeba to jak najszybciej skończyć – pomyślał.
            - Stało się coś? – spytała dziewczyna, gdy tylko wyszli z pokoju.
            - Nie, a czemu pytasz?
            - Nic, tak po prostu… wyglądałeś na zakłopotanego, gdy spytałam cię o pomoc. Może to…
            Dziewczyna zamilkła na chwilę i odwróciła wzrok od chłopaka.
            - Przez to co zaszło… - dokończyła po chwili.
            - Co? To? A nie to… nic takiego, po prostu się zamyśliłem – Naruto był tak zakłopotany, że nie wiedząc co odpowiedzieć, palnął pierwszą lepszą rzecz jaka mu przyszła na myśl.
            - Nic takiego… masz rację – odparła białowłosa, wyraźnie przyciszonym głosem. Czuła, jak głos wiązł jej w gardle. Zacisnęła usta i mimowolnie przyspieszyła kroku.
            Naruto nie zauważył, ani zmiany tonu dziewczyny, który osobie postronnej wydałby się oznaką smutku, ani wyrazu jej twarzy. Miał teraz myśli zaprzęgnięte ciężarem o wiele większej kategorii.

* * *

            Dalszy dzień przebiegał bez większych rewelacji. Naruto machinalnie wykonywał swoje obowiązki. Energiczna do tej pory Shion, zdawała się być zmęczona, jednak nie odezwała się do końca pracy, ani słowem, a i Uzumaki nie miał specjalnie ochoty na konwersację.
            Gdy wybiła dziewiąta Naruto kończył akurat sprawdzać ostatni dokument. Rzucił kartkę na biurko i zabrał kurtkę, która wisiała na krześle. Spojrzał w kierunku Shion, która nie ruszyła się ze swojego miejsca. Zdawało się, że nie zauważyła jak dzień pracy dobiegł końca. Postanowił jej jednak nie przeszkadzać. W ciągu tych czterech godzin wyczuł, że coś jest nie tak, ale miał zbyt dużo własnych problemów. Poza tym dziewczyna wyraźnie nie chciała z kimkolwiek rozmawiać.
            Spokojnym krokiem podszedł do Sasuke, który czekał na niego przy drzwiach i obaj udali się w kierunku wyjścia, zgarniając po drodze Shikamaru. Gdy schodzili po schodach, postanowił zadzwonić do Hinaty, aby sprawdzić jak się miewa. Wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer do ciemnowłosej.
            - Cześć Naru – przywitał go ciepły głos dziewczyny.
            - Hej Hinata, jak się miewasz? Wróciłyście bezpiecznie?
            - Tak, nie chciało nam się z Sakurą czekać na autobus, więc poszłyśmy na taksówkę.
            - W sumie racja, tłuc się autobusem przez miasto to istna katorga.
            - Mam już dość tej zimy. A jak tam u was?
            - U nas? – Naruto zamilkł na chwilę – w sumie bez zmian, dużo pracy.
            Blondyn starał się powstrzymać drżenie głosu, aby brzmiał jak najbardziej naturalnie.
            - Padam z nóg, nie mogę się doczekać, jak wrócę do domu. Ciepła pościel to jest to czego mi trzeba.
            Dziewczyna zachichotała.
            - Mój biedaku. To wracaj szybko, nie przeszkadzam już, zadzwoń jak wrócisz.
            - Na pewno, buziaki słońce.
            - Buziaki! Papa.
            Rozłączył się i schował telefon do kieszeni.
            - Wróciły bezpiecznie? – spytał cicho Sasuke, nie odwracając się do blondyna.
            - Tak. Taryfę wzięły.
            Ciemnowłosy nic nie odpowiedział, tylko pokiwał głową. Aż do powrotu do domu, nie odzywali się do siebie ani słowem.

* * *

            - Wróciłem! – krzyknął Sasuke, gdy tylko przekroczył próg mieszkania.
            - Siemasz Sasuke – Itachi wyszedł bratu na powitanie, przeciągając się leniwie.
            - Spałeś?
            - Trochę… gdy to się skończy biorę cały miesiąc wolnego.
            - Dadzą ci?
            - Nie będą mieli wyboru. Słuchaj, bo nie chciałem pytać przez telefon, a wczoraj się nie widzieliśmy…
            - Byłem z Naruto, Sakurą i Hinatą.
            - Tak, wiem, spoko. Ja nie o tym. Shikamaru wspominał coś o nowym gościu, który miał przyjść na miejsce Kakuzu. Niestety ostatnio nie dostaję wezwań do firmy i nie mam żadnych informacji. Wiesz może kto to taki?
            - W sumie niewiele – odparł spokojnie Sasuke po chwili namysłu.
            Bracia weszli do pokoju, gdzie czekał już ciepły posiłek na młodszego z braci.
            - Jedz i opowiadaj – Itachi poklepał brata po ramieniu.
            Sasuke usiadł przy stole i zaczął jeść jajka sadzone, które przyrządził jego brat. Itachi usiadł obok i dopijał herbatę.
            - Wzięli nas do jakieś auli – mówił Sasuke między pojedynczymi kęsami – i przedstawili niezłą ściemę, o tym że ten cały Kakuzu wyjechał do naszej filii w Sunie.
            - W Sunie? – Itachi popatrzył zdziwiony – przecież Akatsuki nie ma tam nawet sklepu.
            - Wiem, ale te barany i tak to kupiły.
            - Nieźle – Itachi dopił herbatę i odstawił kubek na bok.
            - No, i po tym całym pierdoleniu przedstawili nam jego nadstępce. Teraz on będzie odpowiedzialny za cały dział logistyki.
            - Jak on się nazywa?
            - Momochi Zabuza… chyba jakoś tak. Nie wiem, nie znam. Na uczelni grzebałem coś w Internecie, ale nic o nim nie znalazłem.
            - Zabuza… - Itachi zdawał się być zamyślony – coś mi to mówi.

* * *

            Minęły dwa dni. W tym czasie Itachi spotkał się z Gaiem i Kakashim. Podczas rozmowy przekazał informacje o nowym pracowniku Akatsuki. Jak się okazało jego Zabuza był dobrze znany Kakashiemu. Policja i Straż graniczna nie raz ostrzyła sobie zęby na tego znanego przemytnika. Raz nawet udało się go złapać i postawić przed sądem, jednak z powodu braku dowodów, musieli go zwolnić. Niemniej, skoro trafił w szeregi Akatsuki, sprawa robiła się jeszcze poważniejsza.
            Itachi, podczas jednej z rozmów z bratem, chciał nakłonić Sasuke do zaniechania dalszej akcji, jednak młody Uchiha odparł tylko, że plan jest w toku. Oczywiście nie wiedział czy tak jest, ale ani myślał odpuścić w takiej chwili.

* * *

            Naruto wrócił do domu po kolejny dniu pracy. Mimo iż od ponad dwunastu godzin był na nogach, nie chciało mu się spać. Wziął szybki prysznic i ubrawszy się w piżamę, zasiadł na kanapie i włączył konsolę, licząc na to, że w końcu sen i jego dopadnie.
            Podczas gdy gra się ładowała zadzwonił do Hinaty. Stało się to ostatnio jego nawykiem. Za każdym razem, gdy dziewczyna nie odbierała dłuższy czas lub w ogóle nie słyszał jej głosu w słuchawce, nachodziły go obawy czy wszystko w porządku. Tym razem dziewczyna szybko odebrała.
            - Hej Naru. Już w domku? – przywitała go ciepłym, spokojnym głosem.
            - Już. Tak dzwonię, sprawdzić co u ciebie.
            - Słodki jesteś. W porządku, zaraz się kładę, bo padnięta jestem. Starałam się nadrobić ostatni materiał i nawet nie zauważyłam jak już się zrobiło późno.
            - Nie forsuj się, jeszcze masz czas do egzaminów. W weekend wpadnę do ciebie, to się pouczymy.
            - Jestem całkowicie za! – głos dziewczyny jeszcze bardziej się ożywił – pouczymy się, a potem zrobię nam coś do jedzenia.
            - Nie musisz, możemy zawsze zamówić pizzę.
            - Chcesz przez to powiedzieć, że moja kuchnia ci nie smakuje? – dziewczyna przybrała oburzony głos, co w jej wykonaniu brzmiało jak obruszenie małej dziewczynki.
            - Nie, nie to… po prostu nie chcę ci robić kłopotu.
            - Głuptasie, przecież żartuję. Coś wymyślimy, a do tego czasu całuję cię. Uciekam powoli lulu i ty też nie siedź za długo.
            - Skończę tylko grać i się położę.
            - Dobrze. Całuję cię, śpij dobrze Naru.
            - Ja ciebie również. Dobrej nocy słońce.
            Chłopak odłożył telefon. W tym czasie gra się załadowała i miał już zabrać się za rozrywkę, gdy nagle jego telefon zawibrował, obwieszczając odebranie sms-a. Słodka Hinatka – pomyślał z uśmiechem chłopak i chwycił za telefon. Gdy spojrzał na wyświetlacz, zdumienie pojawiło się na jego twarzy. Zamiast od ciemnowłosej otrzymał wiadomość od Shikamaru. Z pytaniem na ustach nacisnął przycisk, aby ją odczytać. W jednej chwili, olbrzymia fala ciepła przeszła przez jego ciało. Treść wiadomości była prosta i niewtajemniczonej osoby, w ogóle by nie obeszła, jednak Naruto wiedział co to oznacza.

„Jutro zaczynamy, bądźcie gotowi”
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
       Na dziś koniec, jednak myślę iż ostatnie słowa są aż nazbyt wymowne, co do dalszej akcji. Następny rozdział tradycyjnie za tydzień w sobotę (4 października), a w nim: Jaki plan ma Shikamaru? jakie przeszkody napotykają w trakcie jego wykonywania? Czy się powiedzie? O tym wszystkim już w następnym rozdziale. Wszyscy fani Shikamaru; ten rozdział jest specjalnie dla was :)
        Do zobaczenia za tydzień!

piątek, 19 września 2014

ROZDZIAŁ LXII

      Witam kochani, na kolejnym - trochę eksperymentalnym - rozdziale naszej powieści. Czemu eksperymentalny? Ostatnimi czasy dużo się dzieje wokół Akatsuki, chciałem więc dać coś innego. Traktuję to jako trening i mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
       Zapraszam do lektury :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
       Wszyscy udali się głównym korytarzem do samego końca, gdzie znajdowały się masywne dwuskrzydłowe drzwi. Naruto od początku swojej „kariery” w Akatsuki zastanawiał się, co się za nim znajduje. Jak się okazało, było to wejście do olbrzymiej sali, która była niemal całkowicie pusta. Pod jedną ze ścian, na lewo od wejścia, znajdował się niewielki podest, na którym stało niemal całe kierownictwo firmy. Blondyn przeleciał wzrokiem po twarzach: Nagato, Kisame, Orochimaru, Akari i… Naruto przyjrzał się uważniej i dostrzegł jeszcze jedną postać, której nie rozpoznał. Dyskretnie szturchnął łokciem Sasuke, któremu następnie wskazał wysokiego mężczyznę o kasztanowych włosach i zimnym spojrzeniu. Stał obok Akari i spoglądał przed siebie beznamiętnym wzrokiem.
            - To chyba ten nowy – rzekł szeptem Naruto.
            - Najwidoczniej. Spędzili nas tutaj, tylko po to, aby nam o tym powiedzieć?
            Shikamru stał kilka kroków za nimi. Jego uwagę również zwrócił tajemniczy jegomość, którego szczupła sylwetka wyraźnie górowała na tle pozostałych członków zarządu.
            Gdy wszyscy byli już w środku, Konan zamknęła drzwi i dołączyła do reszty na podeście. Zapanowała cisza i lider wykorzystując tą chwilę, przemówił.
            - Witam wszystkich bardzo serdecznie. Dziękuję, że znaleźliście czas i zebraliście się tutaj w tak licznym gronie…
            - No jakbyśmy kurwa mieli jakieś wyjście – szepnął cicho Sasuke do Naruto, na co blondyn lekko się uśmiechnął – korpo-pierdolenie.
            - … jak zapewne wiecie, jeden z naszych najlepszych pracowników, filarów firmy, opuścił nasze szeregi. Kakuzu, bo o nim mowa rozpoczął nowy rozdział w swojej karierze…
            - Gryzie glebę, typowy awans w dół – Sasuke znów dał upust swoim myślom.
            Po sali rozszedł się jęk zawodu. Wszyscy jak jeden mąż wyrazili swoje ubolewanie nad utratą tak znakomitej jednostki, mimo że znakomita większość, nie wiedziała nawet, jak ich były szef logistyki wyglądał.
            - Ciężko jest zastąpić, takiego fachowca, jednak jako firma pretendująca do miana najlepszej, musi być gotowa na wszelkiego rodzaju ewentualności. Odszedł jeden człowiek i żeby utrzymać nas wysoki poziom, niezbędne jest zatrudnienie, kogoś kto spełni oczekiwania naszej firmy.
            - Będzie zabijał dwa razy więcej – prychnął Sasuke.
            - Pragnę poinformować, iż nasze poszukiwania udały się w stu procentach. Pragnę abyście poznali człowieka, który mamy nadzieję, wytyczy nowy szlak rozwoju naszej działalności…
            - Zaczniecie handlować dragami? – ironizował Uchiha.
            - Przed wami nowy szef logistyki Momochi Zabuza.
            Burza oklasków w jednej chwili wypełniła całe pomieszczenie. Wszyscy – poza trójką naszych znajomych – dali się ponieść ogólnie panującemu entuzjazmowi.
            - I czego się barany cieszycie? Zaraz wam wyrżną rodziny i się skończy – Sasuke westchnął cicho. Niechęć do Akatsuki rosła w nim z każdą chwilą.
            Uchiha wodził wzrokiem po kadrze kierowniczej i zatrzymał spojrzenie na jednej z osób. Orochimaru, który stał spokojnie, obserwował zebranych i Sasuke przez moment wydawało się, że ich spojrzenia się spotkały. Niewyraźny uśmiech zagościł na ustach mężczyzny. Uchiha poczuł dreszcze.
            Oklaski powoli cichły. Gdy znów zapanowała cisza, Zabuza wysunął się krok do przodu i przemówił.
            - Witam was bardzo serdecznie – głos jego był stanowczy – miło mi was wszystkich poznać. Jak już wiecie, będę zajmował się sprawami logistycznymi, tak więc osoby z działu zamówień, będą miały ze mną najwięcej zmartwień…
            Po sali rozszedł się śmiech.
            - Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna i, że zarówno mnie jak i wam przyniesie ona nie tylko sporo satysfakcji, ale korzyści. Jak to mówią, człowiek uczy się cale życie, więc mam nadzieję nabyć u was cenną wiedzą, a i może samemu uda mi się coś wam przekazać, jeśli się okaże, że jestem w stanie czymś was zaskoczyć.
            Znów rozległ się śmiech. Zarówno Naruto z Sasuke jak i Shikamaru już wiedzieli, że Zabuza „kupił” sobie tym krótkim przemówieniem, niemal całą widownię. Żeby tylko oni wszyscy znali prawdę. Nara zastanawiał się jakie inne funkcje Momochi będzie pełnić, poza tymi oficjalnymi.

* * *

            Zebranie dobiegło końca. Wszyscy zaczęli powoli opuszczać pomieszczenie i wracać na swoje stanowiska. Ogólne ożywienie, które towarzyszyło spotkaniu, szybko opadało i ludzie powoli wracali do swojej pracy. Sasuke korzystając z chwili podszedł do Shikamaru, któremu wręczył zwinięty banknot.
            - Brat prosił, żeby ci oddać.
            Shikamaru nic nie odpowiedział, tylko przyjął podarunek i schował do portfela. Zastanawiał się czemu Sasuke tak ryzykował i nie wręczył mu tego przed firmą, ale stwierdził, że nie ma sensu pytać. Miał teraz wszystko czego potrzebował.
            Naruto dochodził właśnie do drzwi swojego biura. Miał już je otworzyć, gdy nagle ujrzał znajomą postać. Shion stała dwa metry dalej i rozmawiała z jakąś dziewczyną. Chłopak szybko odwrócił wzrok. Poczuł się głupio z powodu zaistniałem sytuacji między nimi. Postanowił, że nie będzie do tego wracał. Dużo się wtedy wydarzyło, ale jeszcze więcej „niespodzianek” przed nim.
            - Nareszcie zmądrzałeś – głos Sasuke wyrwał go z zamyślenia.
            - Co? O co ci chodzi? – Naruto popatrzył zdziwiony na przyjaciela.
            - Wolę Hinatę jako twoją dziewczynę niż tą idiotkę – mówiąc to wskazał na białowłosą.
            - Wiadomo, że Hinacie żadna nie dorówna, ale czemu ty tak nie cierpisz Shion? Powiedz. Wkurwia cię to, że leci na mnie a nie na ciebie? – Mówiąc ostatnie zdanie, Naruto wyraźnie się zaśmiał.
            - Ty jednak jesteś pojebany – westchnął Sasuke i po chwili chłopcy weszli do swojego biura.
            Naruto nie zdążył jeszcze zacząć pracy, gdy nagle poczuł jak jego komórka wibruje mu w kieszeni. Szybko sięgnął telefon i spojrzawszy, że to Hinata odebrał połączenie.
            - Cześć myszka, co tam?
            - Dzwonię, bo pomyślałam… czy byś dzisiaj nie wpadł do mnie razem z Sasuke?
            - Z Sasuke? – głos Naruto wydał się zawiedziony – chętnie wpadnę, ale po co nam ten balast?
            Ostatnie słowa wypowiedział na tyle głośno, aby Uchiha go usłyszał. Ciemnowłosy podniósł wzrok i pokazał w kierunku Uzumakiego środkowy palec.
            - Nie bądź złośliwy! Sakura u mnie jest. Miała nocować, ale pomyślałyśmy, że moglibyście też wpaść. Hanabi dzisiaj nie ma i jej pokój jest wolny i tak…
            - A twoi rodzice nie będą źli, że im się pałętamy po domu?
            - Nie mów tak, nie będą.
            - W takim razie chętnie – głos Naruto wyraźnie się ożywił – kupimy chipsy, piwo i takie tam. Pogadam jeszcze z Sasuke.
            - Dobrze i coś słodkiego dla mnie – dziewczyna zaśmiała się do słuchawki – nie przeszkadzam ci już, pracuj grzecznie i… proszę uważajcie tam.
            - Będziemy, panuję nad wszystkim. Całuję cię.
            - Ja ciebie również, pa.
            Naruto rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Z wesołą miną podszedł do Sasuke i obwieścił nowinę. Ciemnowłosy westchnął:
            - Nie dość, że widzę cię na wydziale i w pracy, to jeszcze podczas numerku z Sakurą będziesz mi się pałętał?
            - A ty myślisz, że ja nie mam co robić tylko…
            - Żartuję głąbie – Sasuke przybrał zamyślony wyraz, twarzy. Naruto był tym wyraźnie zdziwiony. Jak zawsze spodziewał się wymiany docinkami albo czymś w podobie. Zamiast tego na ustach Sasuke zagościł lekki uśmiech – spędzimy ten wieczór jak ludzie. Jestem za.
            Naruto nic nie odparł, tylko również się uśmiechnął, po czym wrócił do swojego biurka. Sasuke miał rację. Będzie to pierwszy wieczór od dłuższego czasu, który spędzą normalnie, ze swoimi bliskimi. Porozmawiają o pierdołach, porobią coś wesołego. Jednym słowem zapomną o tym wszystkim na tą jedną, krótką chwilę.

* * *

            Shikamaru bez zbędnych próśb zgodził się podwieźć dwójkę przyjaciół do domu Hinaty, gdzie czekały na nich dziewczyny. W czasie przeprawy przez miasto, którego ulice zalegały śnieg, między chłopcami długi czas panowała cisza, którą przerwał dopiero Sasuke.
            - Zakładam, że masz jakiś plan. Zdradzisz go nam? – spytał ciemnowłosy, nie odwracając głowy w kierunku swojego rozmówcy.
            - Rozważam kilka opcji, póki co nic pewnego, ale myślę że wiem jak się dostać do gabinetu Nagato – Nara wyraźnie zaakcentował imię lidera. Gdy tylko dowiedział się prawdy o nim jak i całej organizacji, obawiał się ich, jednak nie na tyle, aby siedzieć z założonymi rękoma.
            - Shika – Naruto, który siedział z tyłu, pochylił się do przodu, tak że jego głowa znalazła się miedzy siedzeniami, w których znajdowali się Sasuke i Shikamaru – powiedz mi w końcu po co ci te babskie rzeczy?
            - Dowiesz się w swoim czasie. Możliwe, że mi się przydadzą. Nie bądź upierdliwy.
            - Ehhh – Naruto westchnął i rozczarowany oparł się znów na siedzeniu.
            Blondyn spojrzał w prawo. Za szybą malował się widok miasta, które mimo godziny ósmej, zdradzało oznaki ożywienia. Przechodnie na przekór pogodzie, przebijali się przez śnieżne zaspy. Samochody sunęły po oblodzonych ulicach. Niech ta cholerna zima się już skończy – pomyślał Naruto. Sasuke i Shikamaru o czym rozmawiali, jednak Uzumaki wcale ich nie słyszał. Pogrążony w swoich myślach błądził wzrokiem po zmieniającym się krajobrazie. Umysł jego błądził między ich akcją w Akatsuki, a Hinatą, która czekała teraz na niego. Dziewczyna dochodziła do siebie, lecz powoli. Wiedział, że jeszcze sporo czasu musi upłynąć nim wszystko się unormuje.
            - Sasuke... – rzekł ledwo słyszalnym głosem blondyn.
            - Co tam? – ciemnowłosy odwrócił nieznacznie głowę i ujrzał jak Naruto siedzi wpatrzony w widok za oknem – Co chciałeś?
            - Nie, nic... tak po prostu... – rzekł znów cicho Naruto, nie odrywając wzroku od szyby.
            Sasuke nic nie odparł. Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w przyjaciela, po czym znów skierował wzrok przed siebie. Normalnie ich rozmowa, skończyłaby się wymianą uszczypliwości. Teraz jednak, ani jeden, ani drugi nie mieli na to ochoty. Wiedział, że Uzumaki, podobnie jak on, przeżywa to wszystko. Może nawet bardziej.

* * *

            Po ponad pół godziny dojechali na miejsce. Chłopcy wysiedli z samochodu. Naruto pożegnał Shikamaru i skierował swoje kroki w kierunku furtki. Sasuke na chwilę przystanął. Spojrzał w kierunku Nara, który miał już wykręcać samochód i wracać do siebie.
            - Dzięki za podwózkę.
            - Nie ma za co.
            - Wierzę, że wiesz co robisz.
            - Ja również – Shikamaru uśmiechnął się nieznacznie pod nosem – do zobaczenia jutro.
            Nara zjechał z podjazdu i powoli ruszył w drogę powrotną. Sasuke natomiast podążył za Naruto, który otwierał właśnie furtkę.
Dziewczyny na ich widok od razu rzuciły się swoim wybrańcom na szyje. Sakura wparowała na Sasuke z taką siłą, że chłopak omal nie poleciał razem z nią na podłogę. Hinata była delikatniejsza w kwestii okazywania uczuć, lecz równie czuła co jej przyjaciółka.
            - Nareszcie Sasuke! Co tak długo? – spytała Sakura, gdy tylko pozwoliła ciemnowłosemu złapać oddech.
            - Jakbyś nie zauważała, śnieg wali z nieba jak pojebany...
            Nie dokończył, bo Haruno znów przylgnęła do niego całym ciałem. Po chuj ja się w ogóle odzywam, skoro ona i tak mnie nie słucha? – pomyślał z rozbawieniem.
            - Cieszę się, że udało się wam wcześniej wyrwać – rzekła Hinata.
            - Wykręciliśmy się, że jeszcze nie za dobrze się czuję po wypadku i pozwolono mi wyjść wcześniej. Shikamaru odbierał nadgodziny, a Sasuke... no właśnie Sasuke dlaczego pozwolili czy wyjść wcześniej?
            - Bo jestem zajebisty – prychnął ciemnowłosy.
            - Nie wiem w czym.
            - Shut up.
            - Przestańcie! – Sakura wtrąciła się w tą krótka wymianę zdań – zdejmować buty i zapraszam do środka.
            - Myślałem, że jesteśmy u Hinaty, a nie u ciebie – odparł spokojnie ciemnowłosy.
            - Tak, ale nie zmienia to faktu, że masz słuchać mnie.
            Naruto i Hinata zachichotali za plecami poirytowanego Sasuke. Gdy tylko chłopcy zostawili swoje kurtki i buty w przedpokoju, udali się za dziewczynami. Po drodze trafili na Hiashego, który postanowił przywitać gości.
            - Dobry wieczór – Naruto i Sasuke rzekli niemal jednocześnie.
            - Witam chłopcy – mężczyzna zdawał się emanować spokojem, jednak na jego twarzy malowała się troska. Naruto zdawało się, że Hiashi postarzał się o kilka lat.
            - Nie będziemy głośno tato – rzekła szybko Hinata.
            - Nie przejmujcie się nami – odparł mężczyzna z uśmiechem – mamy jeszcze trochę pracy z twoją mamą. Poza tym, kiedyś musicie się bawić.
            Hiashi czuł wyraźną ulgę. Zdawało się, że duża liczba osób pod jego dachem napawała go spokojem. Naruto przyglądał się uważnie mężczyźnie, który rozmawiał właśnie z Sasuke. Widział jak ta cała sytuacja wpływa na niego i wszystkich jego bliskich. Każdy starał się to dzielnie znosić mimo iż Akatsuki i jej działanie odcisnęły wyraźne piętno w życiu każdego, którego droga skrzyżowała się w jakiś sposób z organizacją. Mimowolnie napiął mięsnie twarzy i zacisnął pięści. Czuł, że wściekłość w nim narasta. Tkwiłby zapewne w tym stanie jeszcze długo, gdyby nie czyjaś ciepła dłoń, która obejmuje jego zaciśniętą pięść.
            Chłopak spojrzał w prawo i napotkał troskliwe spojrzenie Hinaty. Całe napięcie zaczęło z niego powoli uchodzić, a on sam czuł, że wraca do rzeczywistości. Rozmowa Sasuke z Hiashim stawała się coraz wyraźniejsza. Docierał do niego jej temat, którym okazały się studia.
            - Postaraj się o tym nie myśleć. Wiem, że to trudne, ale proszę... – rzekła cicho ciemnowłosa, tak że tylko on usłyszał.
            Blondyn nic nie odparł, tylko pokiwał głową. Dziewczyna miała rację. Musi dać odpocząć umysłowi, w przeciwnym razie zwariuje.
            Sasuke skończył rozmowę i Hiashi postanowił nie zatrzymywać więcej gości swojej córki. Cała czwórka udała się na górę, do pokoju Hinaty. Jak się na miejscu okazało, w czasie gdy chłopcy byli w pracy, dziewczyny postarały się o to, aby nastrój dzisiejszego wieczoru był jak najprzyjemniejszy. Na biurku ciemnowłosej stała tacka z kanapkami, ciastem, sokami oraz naczyniami i sztućcami, a za pół godziny miała być gotowa zapiekanka, którą przygotowała Sakura. Smakołyki oraz przyciemnione światło sprawiły, że cały stres powoli uchodził z chłopców. Naruto czuł jak powoli się uspokaja, a i Sasuke, który nie miał w zwyczaju okazywania emocji, czuł swego rodzaju ulgę.
            - O kurczę – rzekł Naruto, zachwycony tym widokiem – dziewczyny, jesteście wspaniałe.
            Hinata zaczerwieniła się lekko, a Sakura obdarowała blondyna uśmiechem.
            - To prawda... – dodał Sasuke, który sam siebie zaskoczył tym stwierdzeniem.
            Cała czwórka usadowiła się na kanapie. Chłopcy wzięli talerzyki do rąk, a dziewczyny nałożyły im kanapki i nalały ciepłej herbaty do kubków. Po chwili pokój wypełnił się rozmową i śmiechami. Sakura zaproponowała, żeby puścić jakąś muzykę, na co wszyscy przystali. Naruto pierwszy dopadł do kredensu, na którym znajdowała się wieża oraz półka z płytami. Cała trójka opowiedziała się za czymś żywym i wesołym, aby nie wywoływać smętnego nastroju, toteż Uzumaki po długich poszukiwaniach, pomijając takie zespoły jak: Red Hot Chili Peppers, Omega, The Animals i kilka innych klasyków, sięgnął po jedną z płyt. Wyjąwszy krążek z pudełka, otworzył szufladkę CD-ROMu, po czym wsunął płytę do środka. Mały silniczek wewnątrz urządzenia zawirował i po chwili z głośników dobyła się muzyka. Jak się okazało wybór padł na szanty – marynarskie pieśni, których Hinata bardzo lubiła słuchać w chwilach relaksu.
            Naruto z początku nie rozumiał fenomenu tej muzyki, jednak po przesłuchaniu kilku piosenek u dziewczyny, stał się ich wielkim fanem. Wesoła i rytmiczna melodia piosenki „Morza Psy” jeszcze bardziej poprawiła nastrój młodzieży. Sasuke tupał lekko i kiwał głową rytm melodii. Sakura i Naruto śpiewali razem z solistą, którego głos dobywał się z głośnika. Hinata natomiast dała się porwać tańcowi. Ruchy jej były płynne, idealnie współgrały z melodią, jakby miesiącami ćwiczyła kroki:
Był grudzień trzynastego,
W Plymouyth wielki dzień,
Golden Hind na morze dziś wypływa,
A z nim Elizabeth, Swan i Marigold.
Rozkazy wydała im królowa.

Płynęli do Egiptu,
Tak myślał każdy z nich,
Na morzu jednak prawda zabolała:
Armadę bić będziemy, Hiszpanom tylko śmierć,
Czekają na was perły, złoto, chwała.

            Szczególnie refren wszystkim przypadł do gustu, gdyż Sasuke zaczął pogwizdywać wesoło, a Naruto dołączył do tańczącej Hinaty ustępując jej znacznie w płynności i synchronizacji z melodią. Dziewczyna wykręcała piruety, rozłożyła ręce na boki i wirowała z taką gracją, że cała trójka momentami patrzyła w nią jak zahipnotyzowana.

Mówiono o nich: morza psy.
Na każdy rozkaz w morze szli,
Pod Elżbiety ręką zegną kark
Dla wielkiej chwały Brytanii.

Piosenka dobiegła końca. Zapanowała chwilę ciszy, podczas, której Naruto chwycił Hinatę w ramiona i uniósł w górę, obracając się wokół własnej osi. Z głośników zagrała druga piosenka, którą Naruto doskonale znał. Była to jedna z jego ulubionych szant. Odstawił Hinatę na ziemię i zaczął wyśpiewywać słowa piosenki. Głos miał czysty i tak jak Hinata brylowała przy poprzednim utworze w tańcu, tak Naruto teraz oczarował wszystkich swoimi wokalnymi umiejętnościami:

Hej, płyńmy z prądem rzeki tam, gdzie Liverpool
- Heave away, Santiano!
 Dookoła Hornu, przez Frisco Bay.
 - Tam, gdzie strome zbocza Mexico!

REF

Więc! Heave away i w górę, w dół
- Heave away, Santiano!
Nie minie rok, powrócimy znów.
- Tam, gdzie strome zbocza Mexico!

            Najspokojniejszy dotąd Sasuke, także dawał się coraz bardziej ponosić nastrojowi. Zamknął oczy i również zaczął cicho nucić słowa. Sakura gdy tylko to ujrzała, a potem usłyszała wpadła w zachwyt. Naruto dodał kilka prostych ruchów w rytm piosenki, a Hinata znów dała się porwać tańcowi.
            Zabawa ich trwała dobrą godzinę i zapewne nie przerwali by jej gdyby nie opadli na podłogę ze zmęczenia. Mimo, że oddychali ciężko, czuli ulgę i radność z tego wspólnie spędzonego czasu. Pierwszy wstał Sasuke i podszedł do biurka skąd wrócił z butelką wina czterema kieliszkami. Cała czwórka usadowiła się wygodnie po turecku na dywanie. Z głośników dobywała się teraz muzyka lat 60-tych, a dokładnie „Dom wschodzącego słońca” The Aninamls. Każdy wziął po kieliszku i gdy tylko Naruto uporał się z korkiem, nalał wszystkim czerwonego płynu.
            - Za co pijemy? – spytała Hinata, biorąc kieliszek do ręki.
            - Może za nas? – zasugerowała nieśmiało Sakura.
            - Naruto... – Sasuke spojrzał na przyjaciela – zarządź jakiś toast.
            Wszyscy skierowali wzrok na blondyna. Chłopak powolnym ruchem wziął kieliszek do ręki i przez chwilę kręcił nim delikatnie, tak że wino lekko obmywało brzegi naczynia. Po chwili przestał i nieznacznie podniósł go do góry.
            - Wypijmy za przyjaźń.

* * *

            Po niecałej godzinie pusta butelka po winie stała na biurku. Chłopcy zaproponowali, że kupią druga i przy okazji wyrzucą śmieci, a dziewczyny w tym czasie sprzątnęły talerze. Gdy wyszli, Naruto wyrzucił do kubła pod domem, worek ze śmieciami. Mimo, że było po dziesiątej wieczór, rodzice Hinaty jeszcze nie spali, tylko oglądali w salonie jakiś film. Każdy odreagowywał na swój sposób. Chłopak odniósł wrażenie, że śmiechy i odgłosy zabawy, które dobywają się z pokoju Hinaty, wcale nie przeszkadzają dorosłym, a wprost przeciwnie. Słysząc, że ich córka znów się śmieje, czują, że ciężki kamień, który gniótł ich serce, powoli zaczął kruszeć.
            Chłopcy szli powoli chodnikiem wzdłuż, którego ciągnął się rząd domków. Śnieżyca ustała i śnieg leżący na chodniku, skrzypiał pod butami. Sasuke spojrzał w górę. Nad całym miastem rozpościerało się bezchmurne niebo usiane gwiazdami. Jasna poświata księżyca rozświetlała drogę.
            - Będzie przymrozek jutro – rzekł cicho Sasuke.
            - Boisz się, że się przeziębisz? Skąd wiesz?
            - Gdy w zimową noc niebo jest bezchmurne, to następnego dnia będzie przymrozek.
            - Trudno się mówi – Naruto wzruszył ramionami – nie ważne co będzie jutro. Ciesz się tym co jest teraz.
            - Cieszę.
            Naruto popatrzył na przyjaciela, który wydawał się zamyślony.
            - Cieszę. Dawno nie czułem takiego spokoju jak dzisiaj.
            - Sasuke, czy ty się rozklejasz? – zachichotał Naruto.
            - Spierdalaj.
            - Żartowałem – blondyn znów się zaśmiał, po czym dodał – to po prostu do ciebie nie podobne, tak się rozczulać.
            - To nie jest kwestia rozczulenia. Pewne rzeczy docierają do człowieka z czasem.
            Naruto przybrał zdziwiony wyraz twarzy, jednak nie zdążył nic powiedzieć, gdyż Sasuke kontynuował.
            - Do tej pory mieszkałem tylko z bratem i mieliśmy siebie na wzajem. Rodziców już prawie w ogóle nie pamiętam. Dlatego też, gdy wtedy pierwszy raz ujrzałem go w firmie i podsłuchałem jego rozmowę... nie wiedziałem co z tym zrobić. Dopiero, jak powiedział mi całą prawdę, że nie jest w to zamieszany, poczułem ulgę. Zrozumiałem jednak coś jeszcze. Gdy jeszcze nie znałem prawdy i stał na przeciwko mnie, byłem gotów rzucić się na niego. Pokonać go i ruszyć za tobą.
            - Sasuke...
            - Bo zrozumiałem, że Sakura, Ty, Hinata także jesteście mi bliscy. Tak samo jak mój brat. I jeśli miałbym stracić to wszystko, to pierw rzuciłbym wszystkie siły jakie tylko mam, aby to ratować.
            Naruto uśmiechnął się na słowa przyjaciela. Tego wieczoru także i on poczuł, że ma wszystko czego mu potrzeba do szczęścia. Ma przyjaciół, których nie pozwoli nikomu skrzywdzić. Chęć ochrony najbliższych jest w nim tak wielka, że rozpala jego serce żywym ogniem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           To koniec na dziś. Dałem odpocząć naszym bohaterom, którzy w moim opowiadaniu są w końcu tylko ludźmi i bez takiego spokojniejszego dnia, byłoby im ciężko dalej funkcjonować. Za tydzień, ale nie bójcie się, wrócimy na właściwe tory już wkrótce. 
          Kolejny rozdział już 27 września (kalendarzowa jesień zbliża się wielkimi krokami :( ), a w nim: Nasi bohaterowie próbują, póki co, spokojnie żyć z całym swoim balastem na barkach. Czy im się to uda? Następny rozdział, również będzie spokojny, ale... no właśnie, to ale powoli się zbliża :)
           Dziękuję wszystkim, którzy do tej pory komentowali moją powieść i oczywiście do zobaczenia za tydzień :)