Witam serdecznie wszystkich, na kolejnym rozdziale naszej powieści. Jak już wiemy Naruto i Hinata, a zatem najważniejsi bohaterowie mają się dobrze i powoli dochodzą do siebie po ostatnich przeżyciach. O tym co dalej dowiemy się m.in. w dzisiejszej notce :)
Zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Naruto miał w głowie istny mętlik. Liczba
pytań rosła z każdą minutą. Szedł zamyślony, wpatrzony przed siebie. Nie mógł
się doczekać chwili, gdy w końcu wszystko się wyjaśni.
-
Coś cię trapi Naruto? – z zadumy wyrwał go głos Hiashiego, który szedł obok.
Blondyn nie odpowiedział w pierwszej chwili. Spojrzał nieobecnym wzrokiem na
mężczyznę i dopiero po dłuższej chwili się odezwał.
-
To wszystko, jakoś tak szybko się potoczyło. Chciałbym bardzo wiedzieć, co się
stało, od momentu gdy straciłem przytomność.
-
Domyślam się, że nie jest ci z tym łatwo. Prawdę mówiąc, my też nie wiemy za
dużo – Hiashi westchnął i dopiero po chwili wznowił wypowiedź – Tamtego dnia
gdy policja do nas zadzwoniła, było około jedenastej wieczór, a może nawet po
jedenastej. Powiedzieli, że Hinata została zabrana do szpitala na oddział
toksykologii. Zdenerwowany, nawet nie skończyłem wysłuchiwać, co dzwoniący do
mnie funkcjonariusz, miał do powiedzenia. Rzuciłem słuchawką, wsiadłem w
samochód i po pół godzinie byłem na miejscu, akurat moją córkę nieprzytomną
podłączali do kroplówki.
Hiashi
zatrzymał się. Na jego zawsze spokojnej twarzy, widać było teraz troskę. Naruto
nic się nie odzywał, tylko dyskretnie przyglądał się mężczyźnie.
-
Dopiero po jakimś czasie, dowiedziałem się gdzie ją znaleźli i co jej dolega.
Wspomnieli także o tym, że oprócz niej przywieziono także ciebie i że
znajdujesz się na urazówce.
-
Nie musi pan o tym mówić, jeśli pan nie chce – przerwał szybko Naruto widząc,
jak Hiashiemu z trudem przychodzi wydobywanie z siebie słów.
-
To nic… po prostu, to wszystko stało się tak nagle. Jesteś u siebie w ciepłym
domu i nagle jeden telefon burzy cały spokój – Hiashi oparł się rękoma o
parapet i stojąc plecami do chłopaka, kontynuował – Zadzwoniłem do małżonki i
opowiedziałem jak wygląda sytuacja. Szybko wsiadła w taksówkę i przyjechała.
Wtedy w szpitalu zjawił człowiek podający się za inspektora policji, nazywał
się… takie nietypowe imię. Hatake? Tak chyba Hatake, który opowiedział mi
wszystko co wiedział albo raczej co mógł w tej sprawie powiedzieć.
Dowiedzieliśmy się, że jakiś człowiek podał Hinacie narkotyk i potem zwabił do
tego magazynu. Powiedział, że obaj walczyliście.
Naruto
odetchnął głęboko. Nareszcie powoli zaczęło się wszystko wyjaśniać.
-
A jak nas znaleźli? Przecież to miejsce od lat jest nie odwiedzane,
pozostawione samemu sobie.
-
Podobno ktoś dzwonił na policję z informacją, że coś się dzieje w starych
magazynach. Na szczęście jeden z patroli policyjnych jechał akurat główną
trasą, która prowadziła do tego miejsca, patrolując osiedle.
-
Sasuke, uratowałeś nam tyłki – rzekł Naruto cicho.
-
Kto taki? – mężczyzna odwrócił się do chłopaka przodem.
-
Sasuke, mój przyjaciel ze studiów. To ja go prosiłem, żeby dał znać policji i
skierował ich tam.
-
Jak to? – Hiashi popatrzył zdziwiony na Naruto – Skąd wiedziałeś?
Naruto,
najlepiej jak potrafił, a że nie był dobrym mówcą, to co jakiś czas gubił
wątek, opowiedział Hiashiemu wszystko po kolei. Spotkanie z Hidanem, dziwne
zachowanie Hinaty, to jak skojarzył, że Hidan jest tym zabójcą, o którym mówią
w mediach od miesięcy, o pościgu, o walce. Z każdym kolejnym słowem czuł, jak
pozbywa się wielkiego balastu, który od dłuższego czasu mu ciążył.
Gdy skończył, Hiashi sprawiał wrażenie,
jakby miał za chwilę upaść. Przez długi czas nie odzywał się ani słowem. W jego
głowie kłębiły się różne myśli, a także odpowiedzi na pytania, które on także
posiadał. W jednej chwili zrozumiał wszystko. To czemu jego córka nagle była
taka chorowita. Rozumiał także to, dlaczego na każde jego pytanie zwieszała
głos i stawała się zamyślona. Tutaj na toksykologii, gdy narkotyk przestał
działać, zaczęła rozumieć co się stało i obwiniała się przez cały ten czas.
Rozumiał także dlaczego inspektor, który przyszedł do nich do szpitala,
poprosił o jak najgłębszą dyskrecję w tej sprawie.
- Hinata wie już z kim miała do czynienia? –
spytał Naruto.
- Tak. Obudziła się gdy policjant był u nas
i przekazywał nam to, co ja teraz przekazałem tobie.
Naruto pokiwał głową.
- Proszę jej nie winić – rzekł chłopak po dłuższej
chwili.
Hiashi popatrzył na chłopaka, który sprawiał
wrażenie zamyślonego. Pierwszy raz od dłuższego czasu na jego ustach zagościł
niewielki uśmiech.
- Nie obwiniam jej. Mimo, że jest dorosła i
powinna była rozumieć pewne rzeczy, nie będę jej prawił kazań. Człowiek uczy
się na błędach. Jej błąd był ogromny i omal nie pozbawił was życia, jednak
wiem, że coś takiego mogło przytrafić się każdemu. Chwila nieuwagi. Nie mogę
oczekiwać, że moja córka zamknie się na ludzi i nie będzie nikogo poznawała.
Wierzę jednak, że teraz będzie ostrożniejsza. Najważniejsze, że wam obojgu już
nic nie zagraża.
Chłopak uśmiechnął się na słowa mężczyzny.
Ból w potylicy dał osobie nieznacznie znać, jednak on nie zwracał teraz na to
uwagi. W tym momencie czuł, że lżej mu się zrobiło na duszy. Przeszłości się
nie zmieni, ale teraz najważniejsza była przyszłość.
* * *
Rodzice
dziewczyny jeszcze godzinę spędzili w szpitalu. Gdy opuścili budynek, Naruto i
Hinata, którzy ich odprowadzili do wyjścia, odczuwali ulgę. Bynajmniej nie z
fakty, że wizytacja dobiegła końca. Oboje tą wizytą wnieśli dużo spokoju do
życia dwójki zakochanych, którzy ostatnio sporo przeżyli. Tak przynajmniej
czuła Hinata. Naruto wiedział jednak, że to jeszcze nie koniec. Dalej nie wie
co się dokładnie stało i co ważniejsze, nawet jeśli zabójcą zajęła się policja,
to pozostała kwestia Akatsuki. Blondyn wyraźnie się skrzywił na samą myśl o
firmie. Dodatkowo był zły na Sasuke, który zostawił go na cały dzień bez
wyjaśnień.
-
Naruto… stało się coś?
Uzumaki
momentalnie wrócił do rzeczywistości. Spojrzał na Hinatę, która patrzyła na
niego pytającym spojrzeniem. Jej ciemne włosy idealnie rysowały się na jej
białej koszuli nocnej. Widać było nawet pojedynczą nitkę. Chłopak znów poznawał
swoją ukochaną, już nie zmęczoną, z podkrążonymi oczami, ale pełną życia
dziewczynę. Na myśl o tym, że tak niewiele brakowało, a by ją stracił, serce
zabiło mocniej i zacisnął mocniej dłoń wokół jej drobnych palców.
-
Nic takiego. Zamyśliłem się – odparł spokojnie.
-
Kłamiesz.
-
Przysięgam, że nie, po prostu powoli do mnie to wszystko dociera i…
-
Nie kłam… przecież widzę – Hinata zatrzymała się i wpatrywała w Naruto. Znała
go na tyle dobrze, że wiedziała, gdy coś go trapi. I tym razem się nie
pomyliła.
Blondyn
popatrzył na nią zdumiony. Nie mógł się nadziwić, jak Hinata szybko dochodziła
do siebie. Omal nie zabita, faszerowana prochami, sprawiała wrażenie osoby opanowanej.
Nie wiedział, że cały ten spokój wynikał bardziej ze zmęczenia niż z dojścia do
siebie. Owszem po wizycie rodziców, Hinata poczuła się o wiele lepiej, jednak
trzy ostatnie noce, które spędziła szpitalu stanowiło pasmo nieprzerwanych
koszmarów, które co chwila wybudzały ją ze snu. Lekarz, który ją leczył,
zezwolił na jej wypisanie, ale zalecił monitorowanie jej stanu. Minie trochę
czasu, nim ciemnowłosa całkowicie dojdzie do siebie. Wielce zatem
prawdopodobne, że pomagając Naruto w jego problemach, poza oczywistym faktem
jej miłości do niego, kierowała nią także chęć zajęcia umysłu czymś, co pozwoli
jej zapomnieć o tym wszystkim.
-
Jeśli nie chcesz mówić, nie musisz, ale chciałabym ci jakoś pomóc. Po tym
wszystkim co zrobiłam…
-
Nie mów tak.
Hinata
zamilkła.
-
Nie obwiniaj się. Jesteś dobrą osobą, a taki ktoś jak Hidan to wykorzystał. Nie
ty go stworzyłaś, nie ty mu kazałaś to zrobić. Chciałaś w nim widzieć dobrego
człowieka, bo sama taka jesteś i za to cię kocham. Dlatego proszę, nie obwiniaj
się, bo nie masz o co.
Dziewczyna
nic nie odparła, tylko nieznacznie spuściła głowę. W głębi serca była
szczęśliwa, słysząc te słowa od niego.
-
Martwi mnie jednak coś innego.
-
Co takiego? – Hinata podniosła wzrok.
-
Chodźmy do mnie, opowiem ci wszystko.
Gdy
tylko oboje wrócili do pokoju chłopaka. Naruto zamknął drzwi i usadowiwszy się
obok dziewczyny na łóżku opowiedział całą przygodę z Akatsuki i bratem Sasuke.
Opowiadał wolno, przez cały czas wpatrując się w podłogę. Nie trzeba wspominać,
o tym jak wielkie zdziwienie malowało się na twarzy Hinaty.
Chłopak
skończył opowieść, na tym jak wraz z Sasuke spotkali Kibę, który nakierował go
na magazyny.
-
To… to… to wszystko niemożliwe. To straszne!
Hinata
zerwała się z łóżka.
-
Przecież to całe Akatsuki, to prawdziwa organizacja przestępcza! Trzeba coś
zrobić!
-
Wiem, ale nie bardzo wiem co.
-
Jak to co?! Naruto, trzeba zawiadomić policję!
-
Myśleliśmy o tym, ale zostaje jeszcze brat Sasuke.
Hinata
zamilkła, ale zamiast usiąść, zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.
-
Gdy tylko Sasuke jutro wpadnie w odwiedziny, to wyduszę z niego wszelkie
zeznania i przy okazji obmyślimy co zrobić.
-
Naruto, ty chyba żartujesz?! – Ciemnowłosa popatrzyła na chłopaka z zaskoczenie
i jakby przerażeniem.
-
Nie bardzo rozumiem?
-
Chcecie się tym zająć wy?!
-
Póki co nie przychodzi mi nic innego do głowy. Może udałoby się nakłonić Sasuke
do złożenia zeznań. Przy okazji wspomniałoby się sędziemu o tych fałszywych
fakturach. No kurcze nie wiem – blondyn położył się na plecach i wyciągnął na
łóżku – mam w głowie taki mętlik, że szok.
-
Nie pozwolę ci na to! – Hinata energicznym krokiem podeszła do łóżka, na którym
leżał chłopak.
-
Co? Dlaczego?
-
Jeszcze się pytasz?! – dziewczyna była teraz wyraźnie zła – omal cię nie
straciłam! Gdy dowiedziałam się, że leżysz w szpitalu, to myślałam, ze to tylko
zły sen. Koszmar, z którego chciałam się jak najszybciej obudzić!
Naruto
wstał i zbliżył się do Hinaty, która lekko drżała.
-
Dlaczego? Dlaczego? Wiem, że trzeba z tym coś zrobić, ale dlaczego ty?
Chłopak
nic nie odpowiedział tylko objął dziewczynę i przycisnął do siebie. Czuł jak
drży. Wiedział, że łzy zaczynają jej płynąć po policzkach. Ręką gładził ją po
głowie. Starał się ją uspokoić. Jemu też nie uśmiechało się to wszystko.
Najchętniej zabrałby gdzieś Hinatę na długi wyjazd we dwoje i rozkoszował się
beztroskim życiem. Jednak tego dnia uzmysłowił sobie, że nie można tego tak
zostawić.
-
Przepraszam – rzekł cicho – nie chciałem, abyś się przeze mnie denerwowała.
Hinata
nic nie odpowiedziała, tylko mocniej przylgnęła do chłopaka, oplatając swoje
drobne ręce wokół jego szyj.
-
Ale zrozum, że nie mogę tego tak zostawić. Najchętniej pieprznąłbym to wszystko
w diabły, ale skoro już się wplątałem w ten bajzel, to chce zakończyć tą sprawę
raz na zawsze.
-
Dlaczego nie możesz odpuścić?
Naruto
chwycił Hinatę delikatnie za ramiona i popatrzył jej w oczy. Dziewczyna pierwszy
raz widziała, go tak skupionego. Chciała coś powiedzieć, ale widząc powagę z
jaką na nią spogląda, powstrzymała się.
-
Hinata – zaczął po dłuższej chwili – gdy się dowiedziałem, że jesteś sam na sam
z tym mordercą, w jednej chwili poczułem, że cały mój świat zaraz runie. Nigdy
tak się nie bałem jak wtedy. Tak bardzo bałem się, że cię stracę właśnie. Omal
nie zabił cię gość, którego wynajęła firma, w której ja pracuję. Nie wiem
dlaczego to zrobili, co nimi kierowało, to nie ma znaczenia. Ich działania
mogły dosięgnąć każdego, padło na nas, ale równie dobrze mogli to być nasi
przyjaciele. A kto wie czy jeśli nic nie zrobimy, to oni znów nie zrobią czegoś
takiego.
Dziewczyna
nic nie mówiła. Dalej bała się o ukochanego, ale w głębi duszy wiedziała, że ma
rację. Zgadzała się z nim w stu procentach. Mimo to jakaś część niej, w dalszym
ciągu pragnęła, aby ktoś innym się tym zajął.
-
Nie naprawię całego świata, ale jeśli mam szansę chociaż małą jego cząstkę zmienić,
muszę ją wykorzystać.
Hinata
spuściła wzrok i nic nie mówiąc, wtuliła się w chłopaka. Przyjemne ciepło
rozeszło się po ciele Naruto. Z każdą kolejną chwilą zdawał sobie coraz
bardziej sprawę z tego, jak bardzo mu tego brakowało.
* * *
Następnego
dnia Hinata szykowała się do wyjścia. Badanie przeprowadzone poprzedniego wieczoru,
nie wykazały obecności toksyny w organizmie, toteż dziewczyna mogła być
wypisana z zastrzeżeniem, aby za trzy dni zgłosiła się na badanie kontrolne. Naruto,
jak tylko dowiedział się o tym, że Hinata opuszcza szpital, omal nie wyskoczył
z piżamy. Lekarz, który doglądał jego stanu z trudem utrzymał go w łóżku
grożąc, że jeśli chłopak się zaraz nie uspokoi, to każe go przewiązać pasami.
Blondyn zły na cały świat, siedział na łóżku, natomiast Hinata, która była obok
pocieszała go, obiecując, że będzie go codziennie odwiedzać. Jak się potem
dowiedziała od lekarza, chłopak ma być wypisany za trzy dni. Przetrzymali by go
dłużej, ale obawiali się, że wtedy będzie sprawiał zbyt dużo problemów, dlatego
też postanowili przyspieszyć ten proces z zastrzeżeniem, że przez kolejne dwa
tygodnie będzie się zgłaszał na kontrole.
Ciemnowłosa
mierzwiła blond włosy ukochanego, któremu powoli mijał zły nastrój. Czekała na
ojca, który obiecał ją odebrać ze szpitala.
-
Ja tu zwariuję.
-
Nie zwariujesz. Będę cię odwiedzać – odparła dziewczyna i pocałowała blondyna w
policzek.
-
Zwariuję tu bez Ramen. Mam dość tej szpitalnej breji. We wszystkim marchewka. W
zupie, w ziemniakach, w mięsie. Aż dziw bierze, że nie ma jej w herbacie.
-
Nie bądź marudny – Hinata skarciła Naruto – wiesz, że to dla twojego dobra.
Chłopak
westchnął ciężko i położył się na łóżku, kładąc głowę na udzie dziewczyny.
-
Jak stąd wyjdę, to zabiorę cię na Ramen, a potem się spiję.
Hinata
zachichotała cicho.
-
Sam się spijesz?
-
Tak.
-
A co ja wtedy będę robiła?
-
Będziesz mnie pilnować, żebym nic sobie nie zrobił.
-
Ciekawa propozycja, ale myślę, że poprzestaniemy na jedzeniu.
Gdy
tak rozmawiali, w pewnej chwili rozległo się pukanie do drzwi i nie czekając,
do pokoju wszedł – jak się okazało – Sasuke. Chyba przyszedł tu prosto z
uczelni, bo wlókł za sobą plecak.
-
Siemasz Narus, cześć Hinata – przywitał się Uchiha – jak się miewacie?
-
Cześć – blondyn podniósł się z łóżka i podszedł do przyjaciela – całkiem,
całkiem. Hinata dzisiaj wychodzi ze szpitala, a ja tu będę kwitł jeszcze parę
dni.
-
Przynajmniej spokój będzie na osiedlu – odparł ironicznie Sasuke.
-
Pierdol się.
-
Przyjemności odłóżmy na bok, przyszedłem pogadać – Sasuke przybrał nagle
poważny wyraz twarzy.
-
W sumie jest o czym. Chciałbym w końcu wiedzieć, co się stało takiego, że
zamiast gryźć glebę, jestem tutaj.
-
Właśnie między innymi po to tu jestem. Chciałbym, jednak byście wpierw kogoś
poznali.
Naruto
i Hinata spojrzeli na siebie, zdziwionym wzrokiem, a potem na Sasuke, który się
cofnął w kierunku drzwi.
-
Zapraszam – rzekł ciemnowłosy, wyraźnie do kogoś, kto stał przed wejściem do sali.
Po
chwili w pomieszczeniu znalazło się dwóch mężczyzn. Obaj byli wysocy i
szczupli. Jeden miał charakterystyczną twarz, którą zdobiły grube, czarne brwi
oraz śnieżnobiały uśmiech. Fryzura także przykuwała uwagę. Krótko obcięte
włosy, podkreślały owalny kształt czaszki przybyłego osobnika. Drugi był
jeszcze dziwniejszy. Miał siwe włosy postawione na sztorc i czarne, lekko
przymrużone oczy. Przez lewy łuk brwiowy przechodziła lekko widoczna blizna.
Reszty twarzy blondyn nie widział, gdyż mężczyzna miał na sobie maskę,
charakterystyczną zwłaszcza dla mieszkańców dużych, japońskich metropolii,
które chroniły od smogu. Po co jednak, temu gościowi maska tutaj, w Konoha?
Tego Naruto nie potrafił zrozumieć.
-
Witajcie kochani! – odparł żywo, człowiek z krzaczastymi brwiami, wyciągając
rękę do przodu z kciukiem uniesionym do góry – Jak się miewacie?! Młodość aż
kipi z was!
Naruto
z wielkim niedowierzaniem przyglądał się wariatowi, który właśnie prężył się w
jego pokoju niczym paw. Szybko przyciągnął Sasuke do siebie z wyraźnymi
pretensjami w głosie.
-
Stary coś ty mi tu kurwa sprowadził. Z którego wariatkowa nawiali ci geriartrycy?
-
Nie należysz do zbyt uprzejmych – odparł spokojnym głosem, mężczyzna z siwymi
włosami, który zdawał się być całkowitym przeciwieństwem tego pierwszego.
Przynajmniej w kwestii charakterologicznej.
-
Ty idioto – rzekł Sasuke – przyprowadziłem ich, ponieważ to między innymi
dzięki nim żyjesz.
-
Naprawdę? – Naruto znów przyjrzał się obu przybyłym i miał wrażenie, że mętlik,
który do tej pory kłębił mu się w głowie, rozrósł się do kolosalnych wręcz
rozmiarów.
Hinata,
która do tej pory siedziała na łóżku, wstała i zaciekawiona podeszła bliżej.
-
Witam panów – odparła, delikatnie się ukłoniwszy – jestem Hyuga Hinata. Nie
wiem czy dobrze zrozumiałam. To panowie nas uratowali?
Mężczyzna
o siwych włosach, zdawał się uśmiechnąć do dziewczyny.
-
Witaj panienko. Jestem Hatake Kakashi, a to – wskazał na człowieka z wielkimi
brwiami – Maito Gai. Miło cię poznać. Spotkaliśmy się już, ale okoliczności nie
sprzyjały poznaniu się.
-
Jak to? Spotkaliśmy się już? – Hinata była teraz równie zdumiona co Naruto.
-
Tak. W starych magazynach. Spokojnie zaraz wam wszystko wyjaśnimy, ale czekamy
na jeszcze jedną osobę, która nam pomaga.
-
Chcecie powiedzieć, że jest ktoś jeszcze? To wszystko jakieś pokręcone – Naruto
podrapał się po głowie. Miał wrażenie, że zaraz eksploduje z niecierpliwości.
Nagle
drzwi do sali otworzyły się i stanął w nich człowiek, na widok którego Naruto
nogi ugięły się w kolanach.
-
Itachi!!
Hinata
pamiętając to, co jej opowiedział Naruto, cofnęła się pół kroku.
-
Cześć Naruto, jak się miewasz? – Spytał spokojnie starszy Uchiha, zupełnie tak
jakby nic się nie stało.
-
Ty jeszcze się pytasz?! Pracujesz z tymi bandziorami i…
Nie
dokończył, gdyż nagle poczuł jak ktoś zakrywa mu usta dłonią. Sasuke, który
stał obok doskoczył do przyjaciela, starając się go uciszyć.
-
Nie drzyj puchy baranie. Właśnie na niego czekaliśmy.
Naruto
przestał się szarpać, natomiast Sasuke czując, że blondyn się uspokoił, odjął
rękę od jego twarzy.
-
Jak? Przecież on… ja pierdole!
-
Nie ma co się dziwić, że jesteś taki skołowany – odparł spokojne Itachi –
Sasuke mi opowiedział wszystko o waszych odkryciach. Jak rozumiem Hinata także
wszystko już wie.
Naruto odwrócił się w kierunku
dziewczyny, która stała za jego plecami, po czym znów zwrócił się do Itackiego.
-
Tak. Wczoraj jej powiedziałem wszystko.
-
W porządku – Itachi westchnął cicho i usiadł na jednym z krzeseł.
Kakashi
i Gai, którzy do tej pory przyglądali się wszystkiemu usadowili się na łóżku,
które stało puste po przeciwległej stronie sali. Sasuke upewniwszy się, że
drzwi do pomieszczenia, w którym się znajdowali, są zamknięte, podszedł do okna
oparł się o parapet. Naruto z kolei wraz z Hinatą usadowili się na łóżku
blondyna.
-
Zacznijmy po kolei. Pragnę jednak, aby to co zostanie tu powiedziane, nie
opuściło ścian tego pokoju – zaczął Itachi, a jego głos przybrał poważny ton.
Naruto
i Hinata popatrzyli na siebie i kiwnęli porozumiewawczo głowami.
– Domyślam się, że już się poznaliście.
Hatake Kakashi i Maito Gai pracują w policji. O tym jednak, że tu są wie tylko
kilka osób. W tym teraz i wy. Zostali tutaj przysłani właśnie w celu ujęcia
mordercy.
- Póki co wszystko jasne. Jednak bardziej
mnie ciekawi, jak jest w tym wszystkim twoja rola? – Naruto wyraźnie się
niecierpliwił, za co skarciła go Hinata.
- Daj mu mówić.
- Dobrze, przepraszam.
Itachi kontynuował.
- Moją rolą była infiltracja Akatsuki. Gdy zaczęliśmy
podejrzewać, że firma ta ma związek z tymi morderstwami, zostało mi powierzone
zadanie, aby przeniknąć w struktury organizacji i dowiedzieć się jak najwięcej.
- Czegoś nie rozumiem – Naruto znów przerwał
– z tego co wiem, to cała policja w mieście szukała Hidana. Potrzebne więc było
wsparcie z zewnątrz?
Mówiąc to Naruto wskazał głową w kierunku
mężczyzn, którzy spokojnie przysłuchiwali się rozmowie.
- Dobre pytanie. I na nie chętnie odpowiem.
Otóż w policji pracuje kret. Nie byle jaki z resztą. Nie jest on pierwszym
lepszym krawężnikiem, ale zajmuje wysokie stanowisko w policji i ma wgląd we
wszystkie działania policji Konoha. Dlatego też komendant postanowił ściągnąć
posiłki z zewnątrz. On także miał swój udział w rozpracowaniu kreta.
- Skoro komendant wiedział, to dlaczego go
po prostu nie zamknął? – Naruto kolejne pytania cisnęły się na usta.
- Po pierwsze, trzeba mieć dowody. Komendant
miał tylko przypuszczenia. Każda nominacja na wyższe stanowisko w policji
Konoha, musi być zaakceptowana przez niego osobiście. Nasz potencjalny kret
dostał nominację z zewnątrz, co do tej pory nie miało miejsca. Gdy próbował się
czegoś dowiedzieć w tej sprawie, dostał telefon z góry, że ma wykonać polecenie,
bez zadawania zbędnych pytań. Od tego momentu też był pod uważną obserwacją.
Podejrzenia te się wzmogły, gdy nagle kolejne dowody rzeczowe w sprawie
zabójstw, które mogły jakoś naprowadzić policję na trop ginęły, a dostęp do
przechowalni ma tylko kilka osób, w tym nasz kret. Gdy przeniknąłem do Akatsuki,
stało się jasne, że to ich szpieg krąży w szeregach policji i że to członkowie
tej firmy stoją za tymi zabójstwami.
- Tak z ciekawości – zaczął nieśmiało Naruto
– jak nazywa się ten cały szpieg?
- Zetsu.
- Zetsu? – Hinata przybrała zamyślony wyraz
twarzy – kojarzę to nazwisko.
- Jest inspektorem i jednym z bezpośrednich
podwładnych komendanta. Stąd też ma dostęp do wszelkich danych.
- To się robi coraz bardziej poplątane. Po
co Akatsuki wynajmowało zabójcę?
Itachi przeszedł się kilka kroków w jedną i
drugą stronę. Naruto i Hinata patrzyli na niego, oczekując w napięciu
odpowiedzi. Starszy z Uchiha zatrzymał się obok brata i również, tak jak on,
oparł się o parapet. Omiótł spojrzeniem zebranych i powrócił do swojej
opowieści.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dziś koniec, który zapewne wielu przewidywało oraz ucieszy fanów Itachiego, który okazał się nie być tym złym. Rozdział trochę dla odprężenia, przed następnym, który ukaże się już za tydzień w sobotę (2 sierpnia), a w nim: Co wydarzyło się w starych magazynach? Jak Naruto i Hinata uniknęli śmierci z rąk Hidana? A na koniec coś dla fanów Itachiego właśnie, który będzie jedną z głównych postaci w tej części: w jaki sposób brat Sasuke przeniknął do Akatsuki.
To wszystko już za tydzień! Rozdział gotowy czeka na swoją kolei, a ja lecę tworzyć nowe :)
Do zobaczenia za tydzień!! :)