sobota, 26 lipca 2014

ROZDZIAŁ LIV

     Witam serdecznie wszystkich, na kolejnym rozdziale naszej powieści. Jak już wiemy Naruto i Hinata, a zatem najważniejsi bohaterowie mają się dobrze i powoli dochodzą do siebie po ostatnich przeżyciach. O tym co dalej dowiemy się m.in. w dzisiejszej notce :)
     Zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
        Naruto miał w głowie istny mętlik. Liczba pytań rosła z każdą minutą. Szedł zamyślony, wpatrzony przed siebie. Nie mógł się doczekać chwili, gdy w końcu wszystko się wyjaśni.
            - Coś cię trapi Naruto? – z zadumy wyrwał go głos Hiashiego, który szedł obok. Blondyn nie odpowiedział w pierwszej chwili. Spojrzał nieobecnym wzrokiem na mężczyznę i dopiero po dłuższej chwili się odezwał.
            - To wszystko, jakoś tak szybko się potoczyło. Chciałbym bardzo wiedzieć, co się stało, od momentu gdy straciłem przytomność.
            - Domyślam się, że nie jest ci z tym łatwo. Prawdę mówiąc, my też nie wiemy za dużo – Hiashi westchnął i dopiero po chwili wznowił wypowiedź – Tamtego dnia gdy policja do nas zadzwoniła, było około jedenastej wieczór, a może nawet po jedenastej. Powiedzieli, że Hinata została zabrana do szpitala na oddział toksykologii. Zdenerwowany, nawet nie skończyłem wysłuchiwać, co dzwoniący do mnie funkcjonariusz, miał do powiedzenia. Rzuciłem słuchawką, wsiadłem w samochód i po pół godzinie byłem na miejscu, akurat moją córkę nieprzytomną podłączali do kroplówki.
            Hiashi zatrzymał się. Na jego zawsze spokojnej twarzy, widać było teraz troskę. Naruto nic się nie odzywał, tylko dyskretnie przyglądał się mężczyźnie.
            - Dopiero po jakimś czasie, dowiedziałem się gdzie ją znaleźli i co jej dolega. Wspomnieli także o tym, że oprócz niej przywieziono także ciebie i że znajdujesz się na urazówce.
            - Nie musi pan o tym mówić, jeśli pan nie chce – przerwał szybko Naruto widząc, jak Hiashiemu z trudem przychodzi wydobywanie z siebie słów.
            - To nic… po prostu, to wszystko stało się tak nagle. Jesteś u siebie w ciepłym domu i nagle jeden telefon burzy cały spokój – Hiashi oparł się rękoma o parapet i stojąc plecami do chłopaka, kontynuował – Zadzwoniłem do małżonki i opowiedziałem jak wygląda sytuacja. Szybko wsiadła w taksówkę i przyjechała. Wtedy w szpitalu zjawił człowiek podający się za inspektora policji, nazywał się… takie nietypowe imię. Hatake? Tak chyba Hatake, który opowiedział mi wszystko co wiedział albo raczej co mógł w tej sprawie powiedzieć. Dowiedzieliśmy się, że jakiś człowiek podał Hinacie narkotyk i potem zwabił do tego magazynu. Powiedział, że obaj walczyliście.
            Naruto odetchnął głęboko. Nareszcie powoli zaczęło się wszystko wyjaśniać.
            - A jak nas znaleźli? Przecież to miejsce od lat jest nie odwiedzane, pozostawione samemu sobie.
            - Podobno ktoś dzwonił na policję z informacją, że coś się dzieje w starych magazynach. Na szczęście jeden z patroli policyjnych jechał akurat główną trasą, która prowadziła do tego miejsca, patrolując osiedle.
            - Sasuke, uratowałeś nam tyłki – rzekł Naruto cicho.
            - Kto taki? – mężczyzna odwrócił się do chłopaka przodem.
            - Sasuke, mój przyjaciel ze studiów. To ja go prosiłem, żeby dał znać policji i skierował ich tam.
            - Jak to? – Hiashi popatrzył zdziwiony na Naruto – Skąd wiedziałeś?
            Naruto, najlepiej jak potrafił, a że nie był dobrym mówcą, to co jakiś czas gubił wątek, opowiedział Hiashiemu wszystko po kolei. Spotkanie z Hidanem, dziwne zachowanie Hinaty, to jak skojarzył, że Hidan jest tym zabójcą, o którym mówią w mediach od miesięcy, o pościgu, o walce. Z każdym kolejnym słowem czuł, jak pozbywa się wielkiego balastu, który od dłuższego czasu mu ciążył.
Gdy skończył, Hiashi sprawiał wrażenie, jakby miał za chwilę upaść. Przez długi czas nie odzywał się ani słowem. W jego głowie kłębiły się różne myśli, a także odpowiedzi na pytania, które on także posiadał. W jednej chwili zrozumiał wszystko. To czemu jego córka nagle była taka chorowita. Rozumiał także to, dlaczego na każde jego pytanie zwieszała głos i stawała się zamyślona. Tutaj na toksykologii, gdy narkotyk przestał działać, zaczęła rozumieć co się stało i obwiniała się przez cały ten czas. Rozumiał także dlaczego inspektor, który przyszedł do nich do szpitala, poprosił o jak najgłębszą dyskrecję w tej sprawie.
- Hinata wie już z kim miała do czynienia? – spytał Naruto.
- Tak. Obudziła się gdy policjant był u nas i przekazywał nam to, co ja teraz przekazałem tobie.
Naruto pokiwał głową.
- Proszę jej nie winić – rzekł chłopak po dłuższej chwili.
Hiashi popatrzył na chłopaka, który sprawiał wrażenie zamyślonego. Pierwszy raz od dłuższego czasu na jego ustach zagościł niewielki uśmiech.
- Nie obwiniam jej. Mimo, że jest dorosła i powinna była rozumieć pewne rzeczy, nie będę jej prawił kazań. Człowiek uczy się na błędach. Jej błąd był ogromny i omal nie pozbawił was życia, jednak wiem, że coś takiego mogło przytrafić się każdemu. Chwila nieuwagi. Nie mogę oczekiwać, że moja córka zamknie się na ludzi i nie będzie nikogo poznawała. Wierzę jednak, że teraz będzie ostrożniejsza. Najważniejsze, że wam obojgu już nic nie zagraża.
Chłopak uśmiechnął się na słowa mężczyzny. Ból w potylicy dał osobie nieznacznie znać, jednak on nie zwracał teraz na to uwagi. W tym momencie czuł, że lżej mu się zrobiło na duszy. Przeszłości się nie zmieni, ale teraz najważniejsza była przyszłość.

* * *

            Rodzice dziewczyny jeszcze godzinę spędzili w szpitalu. Gdy opuścili budynek, Naruto i Hinata, którzy ich odprowadzili do wyjścia, odczuwali ulgę. Bynajmniej nie z fakty, że wizytacja dobiegła końca. Oboje tą wizytą wnieśli dużo spokoju do życia dwójki zakochanych, którzy ostatnio sporo przeżyli. Tak przynajmniej czuła Hinata. Naruto wiedział jednak, że to jeszcze nie koniec. Dalej nie wie co się dokładnie stało i co ważniejsze, nawet jeśli zabójcą zajęła się policja, to pozostała kwestia Akatsuki. Blondyn wyraźnie się skrzywił na samą myśl o firmie. Dodatkowo był zły na Sasuke, który zostawił go na cały dzień bez wyjaśnień.
            - Naruto… stało się coś?
            Uzumaki momentalnie wrócił do rzeczywistości. Spojrzał na Hinatę, która patrzyła na niego pytającym spojrzeniem. Jej ciemne włosy idealnie rysowały się na jej białej koszuli nocnej. Widać było nawet pojedynczą nitkę. Chłopak znów poznawał swoją ukochaną, już nie zmęczoną, z podkrążonymi oczami, ale pełną życia dziewczynę. Na myśl o tym, że tak niewiele brakowało, a by ją stracił, serce zabiło mocniej i zacisnął mocniej dłoń wokół jej drobnych palców.
            - Nic takiego. Zamyśliłem się – odparł spokojnie.
            - Kłamiesz.
            - Przysięgam, że nie, po prostu powoli do mnie to wszystko dociera i…
            - Nie kłam… przecież widzę – Hinata zatrzymała się i wpatrywała w Naruto. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała, gdy coś go trapi. I tym razem się nie pomyliła.
            Blondyn popatrzył na nią zdumiony. Nie mógł się nadziwić, jak Hinata szybko dochodziła do siebie. Omal nie zabita, faszerowana prochami, sprawiała wrażenie osoby opanowanej. Nie wiedział, że cały ten spokój wynikał bardziej ze zmęczenia niż z dojścia do siebie. Owszem po wizycie rodziców, Hinata poczuła się o wiele lepiej, jednak trzy ostatnie noce, które spędziła szpitalu stanowiło pasmo nieprzerwanych koszmarów, które co chwila wybudzały ją ze snu. Lekarz, który ją leczył, zezwolił na jej wypisanie, ale zalecił monitorowanie jej stanu. Minie trochę czasu, nim ciemnowłosa całkowicie dojdzie do siebie. Wielce zatem prawdopodobne, że pomagając Naruto w jego problemach, poza oczywistym faktem jej miłości do niego, kierowała nią także chęć zajęcia umysłu czymś, co pozwoli jej zapomnieć o tym wszystkim.
            - Jeśli nie chcesz mówić, nie musisz, ale chciałabym ci jakoś pomóc. Po tym wszystkim co zrobiłam…
            - Nie mów tak.
            Hinata zamilkła.
            - Nie obwiniaj się. Jesteś dobrą osobą, a taki ktoś jak Hidan to wykorzystał. Nie ty go stworzyłaś, nie ty mu kazałaś to zrobić. Chciałaś w nim widzieć dobrego człowieka, bo sama taka jesteś i za to cię kocham. Dlatego proszę, nie obwiniaj się, bo nie masz o co.
            Dziewczyna nic nie odparła, tylko nieznacznie spuściła głowę. W głębi serca była szczęśliwa, słysząc te słowa od niego.
            - Martwi mnie jednak coś innego.
            - Co takiego? – Hinata podniosła wzrok.
            - Chodźmy do mnie, opowiem ci wszystko.
            Gdy tylko oboje wrócili do pokoju chłopaka. Naruto zamknął drzwi i usadowiwszy się obok dziewczyny na łóżku opowiedział całą przygodę z Akatsuki i bratem Sasuke. Opowiadał wolno, przez cały czas wpatrując się w podłogę. Nie trzeba wspominać, o tym jak wielkie zdziwienie malowało się na twarzy Hinaty.
            Chłopak skończył opowieść, na tym jak wraz z Sasuke spotkali Kibę, który nakierował go na magazyny.
            - To… to… to wszystko niemożliwe. To straszne!
            Hinata zerwała się z łóżka.
            - Przecież to całe Akatsuki, to prawdziwa organizacja przestępcza! Trzeba coś zrobić!
            - Wiem, ale nie bardzo wiem co.
            - Jak to co?! Naruto, trzeba zawiadomić policję!
            - Myśleliśmy o tym, ale zostaje jeszcze brat Sasuke.
            Hinata zamilkła, ale zamiast usiąść, zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.
            - Gdy tylko Sasuke jutro wpadnie w odwiedziny, to wyduszę z niego wszelkie zeznania i przy okazji obmyślimy co zrobić.
            - Naruto, ty chyba żartujesz?! – Ciemnowłosa popatrzyła na chłopaka z zaskoczenie i jakby przerażeniem.
            - Nie bardzo rozumiem?
            - Chcecie się tym zająć wy?!
            - Póki co nie przychodzi mi nic innego do głowy. Może udałoby się nakłonić Sasuke do złożenia zeznań. Przy okazji wspomniałoby się sędziemu o tych fałszywych fakturach. No kurcze nie wiem – blondyn położył się na plecach i wyciągnął na łóżku – mam w głowie taki mętlik, że szok.
            - Nie pozwolę ci na to! – Hinata energicznym krokiem podeszła do łóżka, na którym leżał chłopak.
            - Co? Dlaczego?
            - Jeszcze się pytasz?! – dziewczyna była teraz wyraźnie zła – omal cię nie straciłam! Gdy dowiedziałam się, że leżysz w szpitalu, to myślałam, ze to tylko zły sen. Koszmar, z którego chciałam się jak najszybciej obudzić!
            Naruto wstał i zbliżył się do Hinaty, która lekko drżała.
            - Dlaczego? Dlaczego? Wiem, że trzeba z tym coś zrobić, ale dlaczego ty?
            Chłopak nic nie odpowiedział tylko objął dziewczynę i przycisnął do siebie. Czuł jak drży. Wiedział, że łzy zaczynają jej płynąć po policzkach. Ręką gładził ją po głowie. Starał się ją uspokoić. Jemu też nie uśmiechało się to wszystko. Najchętniej zabrałby gdzieś Hinatę na długi wyjazd we dwoje i rozkoszował się beztroskim życiem. Jednak tego dnia uzmysłowił sobie, że nie można tego tak zostawić.
            - Przepraszam – rzekł cicho – nie chciałem, abyś się przeze mnie denerwowała.
            Hinata nic nie odpowiedziała, tylko mocniej przylgnęła do chłopaka, oplatając swoje drobne ręce wokół jego szyj.
            - Ale zrozum, że nie mogę tego tak zostawić. Najchętniej pieprznąłbym to wszystko w diabły, ale skoro już się wplątałem w ten bajzel, to chce zakończyć tą sprawę raz na zawsze.
            - Dlaczego nie możesz odpuścić?
            Naruto chwycił Hinatę delikatnie za ramiona i popatrzył jej w oczy. Dziewczyna pierwszy raz widziała, go tak skupionego. Chciała coś powiedzieć, ale widząc powagę z jaką na nią spogląda, powstrzymała się.
            - Hinata – zaczął po dłuższej chwili – gdy się dowiedziałem, że jesteś sam na sam z tym mordercą, w jednej chwili poczułem, że cały mój świat zaraz runie. Nigdy tak się nie bałem jak wtedy. Tak bardzo bałem się, że cię stracę właśnie. Omal nie zabił cię gość, którego wynajęła firma, w której ja pracuję. Nie wiem dlaczego to zrobili, co nimi kierowało, to nie ma znaczenia. Ich działania mogły dosięgnąć każdego, padło na nas, ale równie dobrze mogli to być nasi przyjaciele. A kto wie czy jeśli nic nie zrobimy, to oni znów nie zrobią czegoś takiego.
            Dziewczyna nic nie mówiła. Dalej bała się o ukochanego, ale w głębi duszy wiedziała, że ma rację. Zgadzała się z nim w stu procentach. Mimo to jakaś część niej, w dalszym ciągu pragnęła, aby ktoś innym się tym zajął.
            - Nie naprawię całego świata, ale jeśli mam szansę chociaż małą jego cząstkę zmienić, muszę ją wykorzystać.
            Hinata spuściła wzrok i nic nie mówiąc, wtuliła się w chłopaka. Przyjemne ciepło rozeszło się po ciele Naruto. Z każdą kolejną chwilą zdawał sobie coraz bardziej sprawę z tego, jak bardzo mu tego brakowało.

* * *

            Następnego dnia Hinata szykowała się do wyjścia. Badanie przeprowadzone poprzedniego wieczoru, nie wykazały obecności toksyny w organizmie, toteż dziewczyna mogła być wypisana z zastrzeżeniem, aby za trzy dni zgłosiła się na badanie kontrolne. Naruto, jak tylko dowiedział się o tym, że Hinata opuszcza szpital, omal nie wyskoczył z piżamy. Lekarz, który doglądał jego stanu z trudem utrzymał go w łóżku grożąc, że jeśli chłopak się zaraz nie uspokoi, to każe go przewiązać pasami. Blondyn zły na cały świat, siedział na łóżku, natomiast Hinata, która była obok pocieszała go, obiecując, że będzie go codziennie odwiedzać. Jak się potem dowiedziała od lekarza, chłopak ma być wypisany za trzy dni. Przetrzymali by go dłużej, ale obawiali się, że wtedy będzie sprawiał zbyt dużo problemów, dlatego też postanowili przyspieszyć ten proces z zastrzeżeniem, że przez kolejne dwa tygodnie będzie się zgłaszał na kontrole.
            Ciemnowłosa mierzwiła blond włosy ukochanego, któremu powoli mijał zły nastrój. Czekała na ojca, który obiecał ją odebrać ze szpitala.
            - Ja tu zwariuję.
            - Nie zwariujesz. Będę cię odwiedzać – odparła dziewczyna i pocałowała blondyna w policzek.
            - Zwariuję tu bez Ramen. Mam dość tej szpitalnej breji. We wszystkim marchewka. W zupie, w ziemniakach, w mięsie. Aż dziw bierze, że nie ma jej w herbacie.
            - Nie bądź marudny – Hinata skarciła Naruto – wiesz, że to dla twojego dobra.
            Chłopak westchnął ciężko i położył się na łóżku, kładąc głowę na udzie dziewczyny.
            - Jak stąd wyjdę, to zabiorę cię na Ramen, a potem się spiję.
            Hinata zachichotała cicho.
            - Sam się spijesz?
            - Tak.
            - A co ja wtedy będę robiła?
            - Będziesz mnie pilnować, żebym nic sobie nie zrobił.
            - Ciekawa propozycja, ale myślę, że poprzestaniemy na jedzeniu.
            Gdy tak rozmawiali, w pewnej chwili rozległo się pukanie do drzwi i nie czekając, do pokoju wszedł – jak się okazało – Sasuke. Chyba przyszedł tu prosto z uczelni, bo wlókł za sobą plecak.
            - Siemasz Narus, cześć Hinata – przywitał się Uchiha – jak się miewacie?
            - Cześć – blondyn podniósł się z łóżka i podszedł do przyjaciela – całkiem, całkiem. Hinata dzisiaj wychodzi ze szpitala, a ja tu będę kwitł jeszcze parę dni.
            - Przynajmniej spokój będzie na osiedlu – odparł ironicznie Sasuke.
            - Pierdol się.
            - Przyjemności odłóżmy na bok, przyszedłem pogadać – Sasuke przybrał nagle poważny wyraz twarzy.
            - W sumie jest o czym. Chciałbym w końcu wiedzieć, co się stało takiego, że zamiast gryźć glebę, jestem tutaj.
            - Właśnie między innymi po to tu jestem. Chciałbym, jednak byście wpierw kogoś poznali.
            Naruto i Hinata spojrzeli na siebie, zdziwionym wzrokiem, a potem na Sasuke, który się cofnął w kierunku drzwi.
            - Zapraszam – rzekł ciemnowłosy, wyraźnie do kogoś, kto stał przed wejściem do sali.
            Po chwili w pomieszczeniu znalazło się dwóch mężczyzn. Obaj byli wysocy i szczupli. Jeden miał charakterystyczną twarz, którą zdobiły grube, czarne brwi oraz śnieżnobiały uśmiech. Fryzura także przykuwała uwagę. Krótko obcięte włosy, podkreślały owalny kształt czaszki przybyłego osobnika. Drugi był jeszcze dziwniejszy. Miał siwe włosy postawione na sztorc i czarne, lekko przymrużone oczy. Przez lewy łuk brwiowy przechodziła lekko widoczna blizna. Reszty twarzy blondyn nie widział, gdyż mężczyzna miał na sobie maskę, charakterystyczną zwłaszcza dla mieszkańców dużych, japońskich metropolii, które chroniły od smogu. Po co jednak, temu gościowi maska tutaj, w Konoha? Tego Naruto nie potrafił zrozumieć.
            - Witajcie kochani! – odparł żywo, człowiek z krzaczastymi brwiami, wyciągając rękę do przodu z kciukiem uniesionym do góry – Jak się miewacie?! Młodość aż kipi z was!
            Naruto z wielkim niedowierzaniem przyglądał się wariatowi, który właśnie prężył się w jego pokoju niczym paw. Szybko przyciągnął Sasuke do siebie z wyraźnymi pretensjami w głosie.
            - Stary coś ty mi tu kurwa sprowadził. Z którego wariatkowa nawiali ci geriartrycy?
            - Nie należysz do zbyt uprzejmych – odparł spokojnym głosem, mężczyzna z siwymi włosami, który zdawał się być całkowitym przeciwieństwem tego pierwszego. Przynajmniej w kwestii charakterologicznej.
            - Ty idioto – rzekł Sasuke – przyprowadziłem ich, ponieważ to między innymi dzięki nim żyjesz.
            - Naprawdę? – Naruto znów przyjrzał się obu przybyłym i miał wrażenie, że mętlik, który do tej pory kłębił mu się w głowie, rozrósł się do kolosalnych wręcz rozmiarów.
            Hinata, która do tej pory siedziała na łóżku, wstała i zaciekawiona podeszła bliżej.
            - Witam panów – odparła, delikatnie się ukłoniwszy – jestem Hyuga Hinata. Nie wiem czy dobrze zrozumiałam. To panowie nas uratowali?
            Mężczyzna o siwych włosach, zdawał się uśmiechnąć do dziewczyny.
            - Witaj panienko. Jestem Hatake Kakashi, a to – wskazał na człowieka z wielkimi brwiami – Maito Gai. Miło cię poznać. Spotkaliśmy się już, ale okoliczności nie sprzyjały poznaniu się.
            - Jak to? Spotkaliśmy się już? – Hinata była teraz równie zdumiona co Naruto.
            - Tak. W starych magazynach. Spokojnie zaraz wam wszystko wyjaśnimy, ale czekamy na jeszcze jedną osobę, która nam pomaga.
            - Chcecie powiedzieć, że jest ktoś jeszcze? To wszystko jakieś pokręcone – Naruto podrapał się po głowie. Miał wrażenie, że zaraz eksploduje z niecierpliwości.
            Nagle drzwi do sali otworzyły się i stanął w nich człowiek, na widok którego Naruto nogi ugięły się w kolanach.
            - Itachi!!
            Hinata pamiętając to, co jej opowiedział Naruto, cofnęła się pół kroku.
            - Cześć Naruto, jak się miewasz? – Spytał spokojnie starszy Uchiha, zupełnie tak jakby nic się nie stało.
            - Ty jeszcze się pytasz?! Pracujesz z tymi bandziorami i…
            Nie dokończył, gdyż nagle poczuł jak ktoś zakrywa mu usta dłonią. Sasuke, który stał obok doskoczył do przyjaciela, starając się go uciszyć.
            - Nie drzyj puchy baranie. Właśnie na niego czekaliśmy.
            Naruto przestał się szarpać, natomiast Sasuke czując, że blondyn się uspokoił, odjął rękę od jego twarzy.
            - Jak? Przecież on… ja pierdole!
            - Nie ma co się dziwić, że jesteś taki skołowany – odparł spokojne Itachi – Sasuke mi opowiedział wszystko o waszych odkryciach. Jak rozumiem Hinata także wszystko już wie.
            Naruto odwrócił się w kierunku dziewczyny, która stała za jego plecami, po czym znów zwrócił się do Itackiego.
            - Tak. Wczoraj jej powiedziałem wszystko.
            - W porządku – Itachi westchnął cicho i usiadł na jednym z krzeseł.
            Kakashi i Gai, którzy do tej pory przyglądali się wszystkiemu usadowili się na łóżku, które stało puste po przeciwległej stronie sali. Sasuke upewniwszy się, że drzwi do pomieszczenia, w którym się znajdowali, są zamknięte, podszedł do okna oparł się o parapet. Naruto z kolei wraz z Hinatą usadowili się na łóżku blondyna.
            - Zacznijmy po kolei. Pragnę jednak, aby to co zostanie tu powiedziane, nie opuściło ścian tego pokoju – zaczął Itachi, a jego głos przybrał poważny ton.
            Naruto i Hinata popatrzyli na siebie i kiwnęli porozumiewawczo głowami.
– Domyślam się, że już się poznaliście. Hatake Kakashi i Maito Gai pracują w policji. O tym jednak, że tu są wie tylko kilka osób. W tym teraz i wy. Zostali tutaj przysłani właśnie w celu ujęcia mordercy.
- Póki co wszystko jasne. Jednak bardziej mnie ciekawi, jak jest w tym wszystkim twoja rola? – Naruto wyraźnie się niecierpliwił, za co skarciła go Hinata.
- Daj mu mówić.
- Dobrze, przepraszam.
Itachi kontynuował.
- Moją rolą była infiltracja Akatsuki. Gdy zaczęliśmy podejrzewać, że firma ta ma związek z tymi morderstwami, zostało mi powierzone zadanie, aby przeniknąć w struktury organizacji i dowiedzieć się jak najwięcej.
- Czegoś nie rozumiem – Naruto znów przerwał – z tego co wiem, to cała policja w mieście szukała Hidana. Potrzebne więc było wsparcie z zewnątrz?
Mówiąc to Naruto wskazał głową w kierunku mężczyzn, którzy spokojnie przysłuchiwali się rozmowie.
- Dobre pytanie. I na nie chętnie odpowiem. Otóż w policji pracuje kret. Nie byle jaki z resztą. Nie jest on pierwszym lepszym krawężnikiem, ale zajmuje wysokie stanowisko w policji i ma wgląd we wszystkie działania policji Konoha. Dlatego też komendant postanowił ściągnąć posiłki z zewnątrz. On także miał swój udział w rozpracowaniu kreta.
- Skoro komendant wiedział, to dlaczego go po prostu nie zamknął? – Naruto kolejne pytania cisnęły się na usta.
- Po pierwsze, trzeba mieć dowody. Komendant miał tylko przypuszczenia. Każda nominacja na wyższe stanowisko w policji Konoha, musi być zaakceptowana przez niego osobiście. Nasz potencjalny kret dostał nominację z zewnątrz, co do tej pory nie miało miejsca. Gdy próbował się czegoś dowiedzieć w tej sprawie, dostał telefon z góry, że ma wykonać polecenie, bez zadawania zbędnych pytań. Od tego momentu też był pod uważną obserwacją. Podejrzenia te się wzmogły, gdy nagle kolejne dowody rzeczowe w sprawie zabójstw, które mogły jakoś naprowadzić policję na trop ginęły, a dostęp do przechowalni ma tylko kilka osób, w tym nasz kret. Gdy przeniknąłem do Akatsuki, stało się jasne, że to ich szpieg krąży w szeregach policji i że to członkowie tej firmy stoją za tymi zabójstwami.
- Tak z ciekawości – zaczął nieśmiało Naruto – jak nazywa się ten cały szpieg?
- Zetsu.
- Zetsu? – Hinata przybrała zamyślony wyraz twarzy – kojarzę to nazwisko.
- Jest inspektorem i jednym z bezpośrednich podwładnych komendanta. Stąd też ma dostęp do wszelkich danych.
- To się robi coraz bardziej poplątane. Po co Akatsuki wynajmowało zabójcę?
Itachi przeszedł się kilka kroków w jedną i drugą stronę. Naruto i Hinata patrzyli na niego, oczekując w napięciu odpowiedzi. Starszy z Uchiha zatrzymał się obok brata i również, tak jak on, oparł się o parapet. Omiótł spojrzeniem zebranych i powrócił do swojej opowieści.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
         Na dziś koniec, który zapewne wielu przewidywało oraz ucieszy fanów Itachiego, który okazał się nie być tym złym. Rozdział trochę dla odprężenia, przed następnym, który ukaże się już za tydzień w sobotę (2 sierpnia), a w nim: Co wydarzyło się w starych magazynach? Jak Naruto i Hinata uniknęli śmierci z rąk Hidana? A na koniec coś dla fanów Itachiego właśnie, który będzie jedną z głównych postaci w tej części: w jaki sposób brat Sasuke przeniknął do Akatsuki.
        To wszystko już za tydzień! Rozdział gotowy czeka na swoją kolei, a ja lecę tworzyć nowe :)
        Do zobaczenia za tydzień!! :)

sobota, 19 lipca 2014

ROZDZIAŁ LIII

     Witajcie kochani po dłuższej przerwie, na piątej części naszej powieści. Trochę mi zeszło na tym urlopie, ale niestety, wszystko co dobre szybko się kończy :) Powracamy do naszych bohaterów, akurat w rocznicę naszego bloga :)
     Nie przeciągając zatem dłużej, zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiedział skąd nagle wzięło się to ostre światło, chociaż to nie jego źródło go teraz zajmowało. Nurtujące było pytanie; gdzie się znajduje? Gdy będzie już znał odpowiedź, wtedy zastanowi się nad źródłem oświetlenia. Jednak dziwna sprawa z tym światłem. Na pozór wydawałoby się, że to słońce wiszące nad jego głową, jednak nie… to światło jest jakieś mocniejsze. Razi nawet przez zamknięte oczy. Stał, a może siedział, może nawet leżał, sam nie wiedział w jakiej dokładnie pozycji się znajduje.
            Z trudem otworzył oczy, ale natychmiast po tym je zamknął. Fala światła, która w nie uderzyła, sprawiła ból tak silny, że chłopak chwycił się za głowę. Miejsce gdzie znajdowała się potylica, zapulsowało nieprzyjemnie, jednak mimo to, nie wydał z siebie ani słowa.
            Po jakimś czasie ból ustąpił i znów lawirował, gdzieś… no właśnie… gdzie? W pewnej chwili światło jakby przygasło. Nie było już tak silne. Postanowił zaryzykować i znów otworzyć oczy. Z trudem podnosił ciężkie powieki, promienie powoli docierały do jego źrenic, rażąc je, ale już nie z taką siłą. Miał wrażenie, że patrzy w tarcze zachodzącego słońca. Rozejrzał się dookoła, starając się rozeznać w położeniu. Światło nie miało swojego źródła. Dochodziło z każdej strony. On sam natomiast, nie znajdował się w żadnym konkretnym miejscu. Unosił się gdziekolwiek był, nie mając za bardzo wpływu na przemieszczanie się. Z resztą po co miałby to robić. Gdzie nie spojrzeć – światłość i nic więcej.
Nagle jego uszu doszedł dziwny dźwięk. Pojedyncze piknięcie. Po nim nastała chwila ciszy i znów piknięcie. Znów cisza i znów piknięcie i tak cały czas. Zaczął nerwowo rozglądać się po bezkresnej przestrzeni, jednak źródła owego dźwięku nie udało mu się zlokalizować. Chciał krzyknąć, jednak głos odmawiał mu posłuszeństwa, natomiast myśli, które formułował, słyszał niezwykle wyraźnie. Zupełnie jakby ktoś stał obok i dosłownie wypowiadał na głos słowa, które tworzył jego umysł.
            - Gdzie ja jestem? Co jest? Słyszę siebie? Hej! Jest tu kto!?
            Odpowiedziała głucha cisza. Wykonał kilka ruchów rękoma i nogami w nadziei, że uda mu się przemieścić. Nawet jeśli mu się to udało, nie miało to sensu. Bo niby dokąd miałby się udać?
            Dryfował niczym łódź pozbawiona sternika, niesiona przez wodę. Cały czas to światło go raziło. Zamknął oczy, jednak nie pomogło. Promienie przebijały się przez powieki. Dodatkowo ten dźwięk, nieustannie wbijał się w jego głowę niczym szpilka. Czuł, że zaraz oszaleje.
            Czas w miejscu, w którym się znajdował, zdawał się mieć tutaj inna miarę. Bo w końcu ile się tutaj znajdował? Czym się kierować?
            Nagle jasna aura zniknęła. Całe otoczenie spowił mrok. Światło, które tak go drażniło, nagle znikło, pozostawiając go w całkowitych ciemnościach. Tylko dźwięk pozostał.
Pik… pik… pik…

* * *

            Czy To był sen? Czy w ogóle zasnął? Nie znał odpowiedzi na to pytanie. Światło znów się pojawiło, rozjaśniając ze wszystkich stron jego postać i znów ten przeklęty dźwięk. Do blasku można się przyzwyczaić, bo ten jak już pokazano, znika na jakiś czas. Znów poczuł ból z tyłu głowy. Chwycił się za to miejsce i zacisnął zęby. Nie był tak silny jak wczoraj, jednak czuł jakby coś wwiercało mu się w głowę.
            Po paru minutach – jeśli można tu się posługiwać jakimikolwiek jednostkami czasu – ból ów minął. Zaraz po tym poczuł coś na piersi. Jakby ją lekko przygniotło, ale nie przeszkadzało w oddychaniu. Zaraz po tym rozeszło się po jego ciele przyjemne ciepło. Odetchnął głębiej i poczuł dziwnie znajomych zapach, jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd go zna.
            Światło znów zgasło, jednak delikatny ucisk na klatce pozostał. Co dziwne, wcale mu to nie przeszkadzało. Przeciwnie, dawało ukojenie.
            I ten przeklęty dźwięk.
            Pik… pik… pik…

* * *

            Otworzył oczy i w pierwszej chwili się przestraszył. Światło, które go do tej pory wyrywało ze snu, teraz się nie pojawiało. Z początku myślał, że stracił wzrok. Potem przypomniał sobie, że ostatnim razem, gdy światło znikło on pogrążył się w całkowitych ciemnościach. Co jednak mogło się takiego stać, że owego blasku nie było? Jego uszu znów docierało pikanie. Tego się chyba nigdy nie pozbędzie. Westchnął i poczuł coś dziwnego. Uścisku na klatce nie było. Dreszcze przeszły po plecach. Nie wiedział czemu, ale przeraziło go to bardziej niż brak światła. Oddech mu przyspieszył i jego nozdrza znów poczuły tę przyjemną woń. Po paru minutach uspokoił się i wdychał powietrze, starając sobie przypomnieć, skąd go zna.
            - To lawenda?
            Tak to na pewno lawenda, ale skąd ona tutaj?
            - Naruto…
            Cichy przyjemny głos rozbrzmiał w jego głowie. Głos kobiecy. Zaraz po tym kolejne fala ciepła rozeszła się po jego ciele. Kto? Kto go woła? Skąd ta osoba zna jego imię?
            - …przepraszam…
            Znów zabrzmiał ten głos. Jego właścicielka, zdawała się cierpieć. Przeprasza? Za co? Czy ona płacze? Co się dzieje do diabła?
            Chciał coś powiedzieć, dodać kobiecie otuchy. Nie musi przepraszać, ale niech zostanie przy nim. Jednak nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa.

* * *

            Światło znów zapłonęło niespodziewanie silnym blaskiem. Jeśli posługiwać, się znanymi terminami i uznać owe światło za słońce, to chyba już trzeci dzień znajdował się w tym miejscu. Odetchnął głębiej, jednak lawendowy zapach, gdzieś się ulotnił. Tajemniczego dotyku na piersiach także nie czuł. Nastawił uszu, jednak znów jedyne co usłyszał to ten cholerny dźwięk. Miał ochotę rzucić czymś w źródło tego dźwięku.
Świadomość swojego położenia zdawała się coraz bardziej wyraźniejsza. Powoli zaczął rozumieć, że miejsce, w którym jest, nie jest realne. Może się to wydać błahe z punktu widzenia czytelnika, jednak Naruto do tej pory nie do końca zdawał sobie sprawy ze swojego położenia.
            Blondyn tkwił w zawieszeniu, oglądając swoje ręce, nogi, dotykając twarzy, głowy. Powędrował dłonią na potylicę, w miejsce gdzie kilka razy poczuł silny ból, starając się wykryć co było jego źródłem, jednak na nic nie trafił. Wspomniany ból zniknął równie nagle jak się pojawił. Przyjrzał się swojemu ubiorowi, na który składały się jego ulubione, lekko powycierane dżinsy, czarno-pomarańczowa bluza i ciemno-brązowe buty. Przez chwilę zastanawiał się skąd ma ten strój. Zwłaszcza buty. Pamiętał, że była zima i na pewno w nich nie chodził. Bardziej nadawały się na wiosenne spacery niż zimowe tułaczki po śniegu.
            Światło nagle znikło. Naruto miał już zamknąć oczy, gdy nagle poczuł ten przyjemny zapach. I to ciepło, które tym razem swoje źródło miało na jego ustach. Przyjemne dreszcze przeszły chłopakowi po plecach. Dwa palce przyłożył delikatnie do warg. Skąd to przyjemne uczucie?
            Przez dłuższy czas tkwił w tej ciemności. Był tak skupiony na sobie i na tym przyjemnym doznaniu, że pierwszy raz jego uszu nie dochodził ten irytujący dźwięk. Zamknął oczy i płytkim spokojnym oddechami delektował się przyjemną wonią lawendy, która dochodziła do jego nozdrzy.

* * *

            Powoli otwierał oczy. W pierwszej chwili miał wrażenie, że śni. Do tej pory otaczały go na przemian, dwie przeciwstawne zjawiska; światłość i mrok. Teraz, co prawda również ciemność, jednak dało się poznać jakieś linie, zakrzywienia, kształty. Obraz był rozmazany, ale wiedział, że coś się zmieniło. Chciał poruszyć ręką i nagle zdał sobie sprawę, że nie dryfuje gdzieś po przestrzeni, a leży na czymś miękkim. Dodatkowo jego ręka była unieruchomiona, czymś co na niej leżało. Poruszył nieznacznie głową i poczuł nieznaczny ból w okolicach potylicy. Dokładnie w tym samym miejscu co poprzednio, jednak już nie tak silny. Skrzywił się lekko i wziął głębszy oddech. Ten zapach, ten przyjemny zapach, dalej go czuł. Chciał wziąć głębszy oddech, gdy nagle poczuł jak coś uciska jego klatkę piersiową. Nie boleśnie, ale jakby na niej coś leżało. Spuścił wzrok i ujrzał ciemny, kształt na swojej piersi. Obraz jednak był na tyle rozmazany, że nie mógł się zorientować co to takiego. Ponieważ prawa ręką, była unieruchomiona, starał się podnieść lewą. Ta okazała się wolna. Uniósł ją do twarzy i parokrotnie przetarł oczy. Obraz nieznacznie się poprawiał, choć jeszcze nie na tyle, aby wiedzieć gdzie jest. Gdzieś z miejsca, które znajdowało się za jego głową, dochodziło światło. Niezbyt jasne, jakby księżycowe. W pewnej chwili skrzywił się po raz drugi na dobrze sobie znany dźwięk.
            - Kurwa, nigdy się od tego nie uwolnię.
            Tym razem jednak miał wrażenie, że jest wstanie w mniejszym bądź większym stopniu, zlokalizować źródło dźwięku. Przezwyciężając ból, zadarł głowę do góry na tyle na ile umiał.
            - A to co takiego?
            Wzrok jego natrafił pierw na okno, a potem powędrował niżej, na prostokątny kształt przez, który przechodziła zielona linia z dużą nierównością co kilka centymetrów. Za każdym razem, gdy pojawiała się nowa nierówność, dało się słyszeć piknięcie.
            Naruto Powoli składał rozbite kawałki świadomości w jedną całość, dzięki czemu powoli kształtował obraz swojego nowego położenia. Znów rozejrzał się dookoła. Wzrok wyostrzył się jeszcze bardziej i dostosował do panujących warunków. Po prawe stronie dostrzegł coś co przypominało łóżko szpitalne, szafkę i parawan. Po lewej stronie znajdowała się ściana pod którą leżał.
            - Szpital? Jestem w szpitalu?
            Podniósł nieznacznie głowę i ciężar spoczywający na jego piersi, znów dał o sobie znać. Przyjrzał się uważniej i po chwili zmiarkował, że ktoś przy nim leży na jednym łóżku. Głowa tej osoby spoczywa na jego piersi i trochę na ręce. Ból znów przeszył głowę chłopaka, która opadła na poduszkę. W oczach pociemniało i Naruto zapadł w sen.

* * *

            Światło delikatnie przebijało się przez jego powieki, jednak nie z taką siłą, jak dotychczas. Powoli otworzył oczy, gotowy na kolejną falę blasku, która miała go za chwilę uderzyć. O dziwo jednak, zamiast jednolitej jasnej przestrzeni ujrzał to samo – tak mu się przynajmniej wydawało – pomieszczenie. To co wcześniej widział niezbyt wyraźnie, teraz prezentowało się w pełnej ostrości. Okazało się, że faktycznie po jego prawej stronie stoi łóżko, szafka, nawet parawan. Prawą ręką chciał przetrzeć zaspane jeszcze powieki i zdał sobie dopiero teraz sprawę, że jest wolna. Podniósł lekko głowę i zorientował się, że nikt nie leży obok niego. W ogóle ktoś leżał? Może to kolejny omam.
            - Nareszcie się obudziłeś.
            Uszu Naruto dobiegł znajomy dźwięk. Zadarł nieznacznie głowę i dostrzegł znajomą postać, która siedziała obok niego, na krześle.
            - S…Sasuke…
            Blondyn ciągle miał wrażenie, że śni. Starał sobie przypomnieć, gdzie jest i jak się tu znalazł, ale silny ból dawał o sobie znać.
            - Jak się czujesz? – spytał spokojnie ciemnowłosy.
            - Chyba dobrze… - odparł niepewnie Uzumaki – powiedz mi… jesteś prawdziwy?
            Sasuke otworzył szerzej oczy ze zdziwienie, po czym parsknął śmiechem.
            - Czy gdybym nie był prawdziwy, zrobiłbym to?
            Uchiha wyciągnął rękę i palcem pstryknął Naruto w nos. Blondyn skrzywił się i szybko odsunął głowę, drapiąc się po miejscu, w które Sasuke go pacnął.
            - Nawet wyimaginowany, jesteś wkurwiający.
            - Cieszę się, że się dobrze czujesz.
            - Ja też… ale wolałbym wiedzieć, gdzie jestem
            - W szpitalu. Przez trzy dni byłeś w śpiączce.
            - Kurwa… co się stało?
            - Nie pamiętasz?
            - Za każdym razem, gdy staram sobie coś przypomnieć, boli mnie głowa.
            - Lekarz mówił, że może nastąpić chwilowa amnezja. Nie ma co się dziwić. Głowę to miałeś nieźle rozbitą.
            - Co takiego?
            Naruto wyciągnął ręce, które następnie powędrowały do głowy. Pod dłońmi poczuł delikatny dotyk jakiegoś materiału, który był owinięty wokół czoła i potylicy. Dodatkowo przy lewym łuku brwiowym miał plaster, który także nie wiedział skąd się wziął.
            - Ładnie cię ten dupek urządził. Pomyśleć, że parę minut później i…
            - Zaraz, chwila – Naruto popatrzył na przyjaciela – kto taki?
            - Naprawdę nie pamiętasz?
            - Pamiętam kurwa, tylko postanowiłem sobie pograć z tobą w kalambury!
            - Dobra już spokojnie nie unoś się – Sasuke przysunął się bliżej przyjaciela – powiedz mi ostatnią rzecz jaką sobie przypominasz.
            - Ostatnią rzecz… - Naruto rzekł bardziej do siebie niż do Sasuke. Skierował wzrok do góry, gdzie biały sufit zdobiły nieliczne bruzdy, świadczące o tym, że malarz nie do końca przyłożył się do swojej roboty. Oczy jego były teraz skupione. Naruto zmuszał umysł do pracy na najwyższych obrotach. Z każdą kolejną chwilą ból nasilał się coraz bardziej, ale czuł, że musi wiedzieć co się stało.
            - Pamiętam… - zaczął po dłuższej chwili – rozmawialiśmy, na klatce u mnie… ja, ty, Kiba. Coś się wtedy stało.
            - No wybiegłeś jak oszalały. Przyznam, że napędziłeś nam stracha. A dalej?
            - Motor… jechałem nim… po chuj ja go wziąłem w ten śnieg? Wiem, że udałem się w stronę magazynów…
            Sasuke słuchał uważnie przyjaciela. On już z grubsza wiedział co miało miejsce. Mógł powiedzieć przyjacielowi, jednak podczas gdy Naruto był jeszcze w śpiączce, lekarz wspomniał o możliwości wystąpienia czasowej amnezji i zalecił, aby stymulować umysł pacjenta do wysiłku i samodzielnego przypomnienia sobie wszystkiego co miało miejsce przed wypadkiem. Jeśli się powiedzie, znaczy to, że nie wystąpiły żadne komplikacje.
            - Hidan… on tam był – Naruto zadrżał głos, na samą myśl o Jashiniście – Sasuke on… on… to morderca!
            - Wiem, spokojnie – Sasuke podniósł rękę w uspokajającym geście – policja się nim zajęła już.
            Naruto popatrzył pytająco na przyjaciela.
            - Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Póki co ty musisz sobie przypomnieć, co działo się dalej.
            Naruto wziął kilka głębszych oddechów. Czuł jak w jego umyśle kolejne kawałki, składają się w spójną całość. Powoli przypominał sobie rajd na magazyny, poszukiwania odpowiedniego budynku, walkę z Hidanem i…
            - Hinata! – blondyn momentalnie podniósł się z łóżka.
            Sasuke, który do tej pory siedział obok, zerwał się z krzesła i chwycił przyjaciela, aby ten nie wstawał z łóżka.
            - Leż kurwa!
            - Ale Hinata! Co z nią?!
            - Nic jej nie jest!
            Naruto przestał się szarpać i znów się położył. Przypomniał sobie walkę, to jak Hidan posłał Hinatę na ziemię jednym uderzeniem. Jak sam się z nim zmierzył i… przegrał. Serce zabiło mu szybciej. Znów przypomniał sobie dwa potężne ciosy, które pozbawiły go przytomności.
            - Co z nią?! Sasuke! – Naruto czuł jak serce wali mu niczym oszalałem. Nie wiedział co z nią.
            - Nic jej nie jest. Uspokój się do cholery! – Sasuke usiadł z powrotem na krześle.
            - Ale… wtedy…. Powalił mnie i… i…
            - Hinata ma się dobrze. Poleżała trzy dni na toksykologii ale nic jej nie będzie.
            - Na czym?
            - Toksykologia, taki oddział od zatruć.
            - No kurwa co ty? A myślałem, że to oddział gier i zabaw. Dlaczego na toksyno… czymś tam?
            - Okazało się, że ten psychol faszerował ją jakimś gównem. Czymś podobnym do pigułki gwałtu.
            - Co kurwa?! – Naruto znów zerwał się z miejsca.
            - Uspokój się. Nie znam się dokładnie na tym, w każdym razie na tyle na ile udało im się to zidentyfikować, to coś działa na człowieka w ten sposób, że ten staje się podatny na sugestie innych ludzi i ma wahania nastrojów. Tak samo jak ta pigułka gwałtu, tylko że podobno słabsze.
            Naruto w milczeniu słuchał przyjaciela. Jego pamięć co chwila przywoływała teraz kolejne karty wspomnień, na których Hidan częstował ich oboje herbatą, cukierkami. Ciarki go przeszły na myśl o tym, że to coś mogło być nafaszerowane czymś takim.
            - To wtedy…
            - Co wtedy? – Sasuke popatrzył zdziwiony na przyjaciela.
            Naruto opowiedział, jak wielokrotnie gdy spotykali Hidana, ten podtykał im coś pod nos. Jak Hinata chętnie to przyjmowała, jak potem zaczęła się dziwnie zachowywać. Blondyn dopiero teraz powiązał jej dziwnie zachowanie z działaniem narkotyku.
            - Ale, zaraz… skoro ona tu jest i ja tu jestem, a Hidanem…
            - … zajęła się policja.
            - Właśnie – Naruto podrapał się po blond czuprynie – mam spory mętlik w głowie, czuję że mnie sporo ominęło.
            - Nawet całkiem sporo.
            - To może byś mi pokrótce opowiedział co i jak?
            Sasuke podniósł się z krzesła i przeciągnął leniwie.
            - Chętnie ci opowiem, ale innym razem.
            - Jak innym razem? – Spytał Naruto z oburzeniem w głosie.
            - Bo teraz musisz porozmawiać z kimś innym.
            - Z kim mianowicie?
            Sasuke nic nie odparł tylko kiwnął głową, wskazując miejsce, które znajdowało się przed nim. Naruto odwrócił głowę i ujrzał w drzwiach ciemnowłosą dziewczynę, ubraną w szpitalną piżamę. Stała tuż przy framudze. Jej białe oczy były wpatrzone w podłogę. Głowa była nieznacznie pochylona. Wyraźnie chciała unikać spojrzenia innych ludzi. Wyglądała jak mała dziewczynka, która nabroiła i teraz boi się przyznać do tego.
            - Hinata… - Naruto wyszeptał jej imię, jednak ona zdawała się to usłyszeć, gdyż drgnęła nieznacznie.
            - Zostawiam was – rzekł spokojnie Sasuke i skierował się ku wyjściu, dodając na koniec – wpadnę jutro, to pogadamy i wszystko ci opowiem.
            Naruto nic nie odpowiedział, tylko kiwnął głową, po czym znów skierował wzrok na Hinatę.
            Dziewczyna zrobiła nieśmiało kilka kroków do przodu i usiadła na tym samym krześle, na którym jeszcze przed chwilą siedział Sasuke.
            - Jak się czujesz Naruto? – spytała cicho dziewczyna. Jej wzrok był skierowany w klatkę piersiową chłopaka.
            - Nie najgorzej – Naruto podniósł się i wysilił na uśmiech, jednak miał wrażenie, że wyszedł on dość sztucznie.
            Siedział wpatrzony w dziewczynę. Nie mógł uwierzyć, że po tym wszystkim są tutaj obok siebie, że udało im się przeżyć. Wtedy w tym magazynie bał się tylko o jedno. O to aby ten bandzior nie zrobił jej krzywdy.
            Hinata podniosła nieznacznie wzrok, jednak gdy napotkała spojrzenie Naruto, szybko go spuściła z powrotem.
            - Aż tak strasznie wyglądam? – spytał Naruto żartobliwym tonem.
            Hinata pokręciła głową i zacisnęła dłonie. Blondyn obrócił się na łóżku i siedział teraz na wprost dziewczyny, opuszczając nogi na dół. Dopiero po chwili zmiarkował, że jest ubrany w piżamę, najprawdopodobniej szpitalną, a jego ubranie leży złożone na szafce obok łóżka.
            Naruto nieznacznie nachylił się w kierunku dziewczyny. Jego nos znajdował się teraz na wysokości jej czoła. Znów poczuł ten przyjemny zapach i przypomniał sobie, skąd go kojarzy. Ulubiony szampon Hinaty miał w sobie ekstrakt z lawendy. Pamiętał, że zawsze lubił ten zapach.
            - Hinata, popatrz na mnie – rzekł cicho, a jego głos był ciepły i przyjemny.
            Dziewczyna podniosła nieznacznie wzrok. Teraz dopiero Naruto dojrzał, że w jej oczach tworzą się łzy, które delikatnie spływają po policzkach.
            - Hinata…
            - To moja wina… - wyszeptała.
            - Nie twoja.
            - Moja – nieznacznie podniosła głos – byłam uparta. Mogłam cię posłuchać. Powinnam nawet. A zamiast tego… Słuchałam wszystkich, wszystkich dookoła, tylko nie najważniejszej dla mnie osoby. Gdybym choć raz cię posłuchała, nie doszłoby do tego. Nie siedzielibyśmy teraz w szpitalu. On by cię nie zranił. Bylibyśmy dalej razem i…
            - A nie jesteśmy razem?
            - Jak możemy być? Po tym co ci powiedziałam?
            - Byłaś pod wpływem narkotyku, Sasuke mi powiedział.
            - To nie ma znaczenia. Nie usprawiedliwia mnie to. Powinnam była uważać, słuchać, a nie się głupio upierać przy swoim. Gdybym tylko…
            - Kocham cię…
            Hinata zamilkła i podniosła głowę. Z jej białych oczu płynęły łzy. Serce biło jej teraz tak mocno, że blondyn miał wrażenie iż słyszy je bardo wyraźnie. Spojrzenie dziewczyny spotkało ciepły błękit jego oczu, błękit który tak bardzo kochała.
            Naruto chciał powtórzyć te dwa najważniejsze słowa, gdy nagle dziewczyna wtuliła się w niego, przyciskając swoją głowę do jego piersi. Blondyn poczuł znów przyjemne ciepło, które rozchodzi się po jego ciele, od serca po resztę. Uniósł nieznacznie ręce i objąwszy dziewczynę, przytulił ją do siebie jeszcze bardziej. W tej chwili zdał sobie sprawę, jak bardzo brakowało mu jej ciepła. Przycisnął swoją twarz do jej głowy. Palcami rozczesywał jej ciemne, długie włosy i po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł ulgę. Jedynie czego się teraz bał, to tego, że to kolejny omam, z którego zaraz się obudzi.
            - Naruto…
            - Słucham?
            - Kocham cię…
            - Wiem… tak jak ja ciebie słońce…
            - Wybacz mi kiedyś. Nie musi być teraz, ale…
            - Nie mam czego ci wybaczać.
            - Ale…
            - Żadnych ale – Naruto nieznacznie odsunął dziewczynę od siebie. Znów spojrzał w jej oczy i rzekł, tym razem ciszej – nie mam czego ci wybaczać.
            Siedzieli wpatrzeni w siebie. Naruto trzymał Hinatę w rękach i powolnym ruchem zbliżył swoją twarz do jej. Po chwili ich usta spotkały się ze sobą. Pocałunek, z początku nieśmiały, jakby był ich pierwszym, z każdą kolejną chwilą stawał się coraz bardziej czuły i namiętny. Oboje rozkoszowali się tą wspólną chwilą. Dwa stęsknione serce znów się połączyły.

* * *

            - Naprawdę niczego nie pamiętałeś? – spytała Hinata, która siedziała teraz obok Naruto, wtulona w jego ramię.
            - Przez jakiś czas była czysta kartka. Jak rozmawiałem z Sasuke, to mi się coś niecoś zaczynało przypominać, ale to tak przez mgłę. Gdzieś to się tam w podświadomości kotłuje. Zachodzę tylko w głowę, co się działo po tym jak straciłem przytomność.
            Naruto popatrzył na Hinatę, mając nadzieję, że dziewczyna wypełni białą plamę w tej historii. Jednak ku swojemu rozczarowaniu, pomylił się.
            - Niestety, nie bardzo wiem.
            - Jak to? Ty też?
            - Nie wiem jak to wyjaśnić. Chyba przez ten narkotyk. Nie pamiętam w ogóle momentu jak on mnie tam zabrał. Przypominam sobie tylko jak się pokłóciłam z Kibą…
            - Pokłóciłaś się? – Naruto spojrzał z zaciekawieniem na Hinatę.
            - Tak… - ciemnowłosa ściszyła głos – po tym, jak przyznał się, że wymyślił całą tą historię z tym pobiciem. Kazałam mu się wynosić. Później pamiętam tylko, że wyszła z domu i…
            Naruto pogładził dziewczynę po twarzy, czując jej zdenerwowanie.
            - Później pamiętam, jak się ocknęłam związana w tym magazynie. To spojrzenie – Hinata zadrżała – to było straszne. To nie był człowiek, ale jakaś bestia.
            - Spokojnie… - Naruto przytulił mocniej dziewczynę – podobno policja się nim zajęła.
            Hinata nic nie podpowiedziała. Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Oboje zdawali sobie sprawę, że minie trochę czasu, zanim będą mieli ochotę na poznawanie nowych ludzi.
            - Wiem, że z nim walczyłeś, ale dalszych wydarzeń nie potrafię sobie przypomnieć.
            Gdy tak rozmawiali, nagle do pokoju chłopaka weszła pielęgniarka. Naruto przyjrzał się jej uważnie. Na oko miała nieco ponad trzydzieści lat, ciemne włosy, szczupła, można powiedzieć, że jedna z tych, która nie narzeka na brak adoratorów. Twarz jej od razu pokazywała, że ma się do czynienia z osobą pogodną i sympatyczną
            - Tak przypuszczałam, że znów się tutaj zabunkrowałaś – rzekła z uśmiechem kobieta.
            Naruto zdziwiony popatrzył na Hinatę, która się delikatnie zarumieniła.
            - Jesteś jedynym pacjentem w tym szpitalu, który ma osobistą pielęgniarkę – kobieta zwróciła się tym razem do Naruto.
            - Tak? – chłopak był wyraźnie zmieszany, nie bardzo jeszcze rozumiejąc, o co tej kobiecie chodzi.
            - Tak, tak – pielęgniarka podeszła bliżej i westchnęła lekko – siedziała przy tobie w każdej wolnej chwili, raz ją nakryłam nawet, jak została na noc. Miałam ją obudzić, bo nie wolno oficjalnie pacjentom z różnych bloków przebywać razem, ale… wyglądaliście razem ta uroczo.
            Wypowiadając ostatnie słowa, kobieta zachichotała. Twarz Hinaty poczerwieniała jeszcze bardziej, co oczywiście nie uszło uwadze kobiety.
            - Nie masz się czego wstydzić moja droga – rzekła spokojnym głosem – miłość to piękna rzecz. Ale, ale, byłabym z tego rozmarzenia zapomniała. Rozmawiałam z lekarzem i powiedział, że prawdopodobnie jutro będziemy cię mogli wypisać. Dzisiaj jeszcze przeprowadzimy kilka szybkich badań, ale to już ci pan doktor opowie. A, no i najważniejsze, przyszli twoim rodzice, są tutaj ze mną.
            Mówiąc to kobieta odwróciła się i podeszła do drzwi wejściowych. Po chwili wróciła, a zza jej pleców wyłoniła się matka i ojciec Hinaty. Naruto, gdy tylko ich ujrzał wstał i przywitał małżeństwo.
            - Dzień dobry państwu.
            - Witaj chłopcze – odparła ciepło matka dziewczyny.
            - Jak się czujesz Naruto? – spytał Hiashi, gdy tylko przywitał się z córką.
            - Nie najgorzej, dziękuję. Chociaż pewnie jeszcze spędzę tu trochę czasu.
            - Najważniejsze, że wam obojgu nic nie jest – odparł mężczyzna i podsunął małżonce krzesło a sam usiadł na taborecie obok niej – cieszę się, że zbudziłeś się z tej śpiączki. Martwiliśmy się wszyscy o ciebie.
            Naruto poczuł dziwną falę ciepła, która trafiła do jego serca. Słowa mężczyzny, wywarły na nim tak silne wrażenie, że tylko wyznanie miłości ze strony Hinaty było w stanie to uczucie przewyższyć. W jednej chwili zdał sobie sprawę, że już nie tylko ciemnowłosa, ale także i jej rodzice, dostrzegają go. Nie w taki sposób, jak dostrzega się znajomych, ale jak kogoś o kogo się martwi i kogo los nie jest obojętny.
            - Gdy nam pielęgniarka powiedziała, że się obudziłeś, ogromny kamień spadł nam z serca – dodała kobieta.
            Słowa matki dziewczyny, wydawały się znajdować odzwierciedlenie w ich spojrzeniach. Ogromna ulga malowała się na ich twarzach, jakby ktoś zdjął z ich barków ogromny ciężar. Jednak mimo to, nie uszło uwadze blondyna, że wyglądali także na zmęczonych.
            - Nie potrafimy także wyrazić słowami wdzięczności za to, że uratowałeś naszą córkę.
            Naruto spojrzał na Hinatę, która siedziała obok. Wzrok miała spuszczony. Chłopak doskonale wiedział, że ciągle się za to wszystko obwinia. Wyciągnął prawą rękę i przykrył swoją dłonią jej palce, delikatnie je chwytając. Hinata podniosła wzrok na chłopaka, w którego oczach malowała się czułość.
            - To nic… zrobiłbym to jeszcze raz…
            Hinata słysząc te słowa, zadrżał i nieznacznie się uśmiechnęła. Ostatnie kilka dni były dla niej najgorszymi w życiu. Nie dość, że przechodziła katusze spowodowane działaniem narkotyku, to jeszcze przez swoją dziecięcą wręcz naiwność, naraziła siebie, a co najważniejsze osobę, którą kocha, na ogromne niebezpieczeństwo.
Gdy obudziła się w szpitalu i gdy w pełni dotarło do niej co się stało, serce jej rozdzierał ból i poczucie wstydu. Błagała niebo i ziemię, aby tylko Naruto przeżył. Chciała go przeprosić, za wszystko co mu zrobiła. Wiedziała, że to niewiele w porównaniu z tym co się stało, ale pragnęła tego z całego serca. Pragnęła także tego, aby Uzumaki jej nie znienawidził.
            Teraz siedziała obok ukochanego. Wybaczył, może nawet nigdy nie czuł urazy, poczucie winy jednak jeszcze rozsadzało jej serce.
            - Nie mówmy, o tym – odparł spokojnie mężczyzna – co się stało, tego już nie zmienimy. Nie rańmy naszych serc złymi wspomnieniami. Najważniejsze, że jesteśmy tutaj wszyscy razem.
            - Razem – Naruto, to właśnie słowo najbardziej utkwiło z całej wypowiedzi.
            - Hinata kochanie – rzekła matka dziewczyny. Jej głos był przyjemnie ciepły – lekarz mówił, że prawdopodobnie jutro cię wypiszą, tak się cieszę.
            Kobieta usiadła obok córki i przytuliła. Hinata nie potrafiła hamować łez i kilka kropel spłynęło jej po policzkach. Hiashi przyglądał się temu z uśmiechem i zwrócił się do Naruto.
            - Zostawmy je same. Matka z córką czasem nadają na takich falach, których my mężczyźni nie rozumiemy.
            Naruto pokiwał głową i powoli wstał z łóżka. W pierwszej chwili zachwiał się. Nie rozchodzone mięśnie potrzebowały chwili, aby odzwyczaić się od leżenia. Gdy chłopak stał już pewnie skierował się razem z Hiashi do wyjścia.
            - Niedługo wrócę, nie idź nigdzie – zwrócił się do Hinaty, gdy był przy drzwiach. Ciemnowłosa pokiwała głową i chłopak udał się wraz z mężczyzną na spacer po szpitalnych korytarzach.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
       Koniec na dziś, ale nie koniec powieści :) Co do rozdziału stwierdziłem, stwierdziłem, że nie będę dłużej czekał na pogodzenie Hinaty i Naruto, a okazja ku temu była chyba najlepsza. Wystarczająco wycierpieli :)
       Chciałem wszystkim podziękować za to, że przez okrągły rok odwiedzaliście mojego bloga i komentowaliście. Wszystkie uwagi starałem się jak najlepiej wcielać w życie. Mam nadzieję, że progres w moim stylu jest. Liczę także na to, że będziecie dalej tutaj zaglądać :)
        Kolejny rozdział już za tydzień (25-26 lipiec), a w nim: Trochę normalności w życiu naszej dwójki. Naruto opowiada Hinacie swoją tajemnicę. Tajemniczy goście.