poniedziałek, 30 września 2013

ROZDZIAŁ XV

         Witam was kochani na kolejnym odcinku naszej powieści. Rozdział spokojny i mam nadzieję, że każdy, a przynajmniej większość, znajdzie coś dla siebie. Z góry przepraszam za interpunkcję, z którą walczę od początku tego Bloga, raz na wozie raz pod wozem ;)

           Zapraszam do lektury :)      
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

          Gdy nasza trójka wychodziła z pokoju dziekana, ich dziewczyny akurat dyskutowały o jakiejś kolejne wyprzedaży. Naruto, zaraz tylko gdy się pożegnał się z profesorem i jego gościem, podbiegł do Hinaty i objąwszy w pasie podniósł do góry, kręcąc nią piruety w powietrzu.
            - Naruto przestań, bo mnie upuścisz! – krzyczała wesoło dziewczyna.
            - Za lekka jesteś, aby cię upuścić – odparł wesoło blondyn.
            Sasuke i Shikamaru również podeszli do swoich dziewczyn, chociaż bez zbytniego entuzjazmu.
            - Widzisz jak on ją traktuje? – rzuciła Temari w kierunku chłopaka – może ty byś się też tak czasem pocieszył na mój widok?
            - Ja z pewnością bym cię upuścił i dopiero byłby dym. Wolę cię potrzymać za rękę – odparł spokojnie chłopak i złapał blondynkę za dłoń – chodź mamy akurat okienko, to się przejdziemy po kampusie, zmęczył mnie ten cyrk.
            Temari przewróciła oczami i pożegnawszy się z resztą, udali się w swoją stronę. Sakura sama złapała Sasuke pod rękę i kazała się zaprowadzić do pobliskiej restauracyjki. Naruto w tym czasie postawił Hinatę z powrotem na ziemi i roześmiany podszedł do Sasuke klepiąc go w plecy. Wyraził swoje zadowolenie, że będą pracować w jednym dziale, na co młody Uchiha kazał mu spadać na drzewo. Rozstając się w przyjacielskiej atmosferze z przyjaciółmi, Naruto i Hinata również udali się na spacer.

* * *

            Przez jakiś czas blondyn opowiadał o przebiegu rozmowy. Był jednak tak roztrzepany, że Hinata tego i owego musiała się dopytywać, aby uzyskać pewien obraz całości. Chłopak musiał jeszcze poinformować pana Tazunę o tym fakcie. Co prawda do stycznia pozostało trochę czasu, ale nie chciał tego odkładać na ostatnią chwilę, aby szef miał czas na znalezienie kogoś na jego miejsce.
            - Hinata. Wspominałaś coś o obiedzie u twoich rodziców dzisiaj. Może przełóżmy to, powiedzmy na jutro. Z tego, co pamiętam twoi rodzice dziś wracają z Suny, więc może nie będą mieli ochoty gościć kogokolwiek – rzekł blondyn.
            - Masz rację. Zapomniałam na śmierć. Ale tak jakoś, chciałabym żeby wiedzieli jak ważną jesteś dla mnie osobą – mówiąc to, dziewczyna chwyciła go pod rękę i wtuliła się w niego – wiesz, co kochanie?
            - Co takiego?
            - Nie dociera jeszcze do mnie tak całkiem do końca, to, że jesteśmy razem.
            Naruto zatrzymał się i popatrzył na dziewczynę, która odwróciła głowę chcąc ukryć rumieniec, który objął jej twarz.
            - To może w takim razie to pozwoli ci bardziej uwierzyć.
            Naruto delikatnie dotknął dłonią podbródka dziewczyny. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę, po czym Naruto zamknął oczy i podarował, Hinacie namiętny pocałunek. Dziewczyna również opuściła powieki i obejmując szyję chłopaka, oddawała pocałunek z równie wielką czułością. Stali tak wtuleni w siebie na środku chodnika, oddając się słodkiej przyjemności.

* * *

            Jedna osoba na wydziale, z pewnością nie zaliczy tego dnia do udanych. Dla Kiby była to istna katastrofa. Od momentu, gdy ujrzał Hinatę i Naruto wchodzących razem do sali, trzymających się za ręce, siadających razem, czuł, że ma ochotę kogoś zabić. Jego dwaj nieodłączni towarzysze; Sai i Shino, siedzieli razem z nim na ławce pod wydziałem. Pierwszy z nich zajęty był pisaniem wiadomości z Ino, drugi z kolei siedział spokojnie, wpatrzony w przed siebie. Nie można było odgadnąć czy śpi czy nie, bo jego ciemne okulary całkowicie zasłaniały mu oczy.
            Kiba siedział na ławce pochylony do przodu, z rękoma opartymi na kolanach, zaciskając nerwowo pięści.
            - Pieprzyć to wszystko – rzekł w końcu szatyn prostując się i opierając o oparcie ławki.
            Sai wysłał właśnie kolejną wiadomość do Ino i po chwili otrzymał odpowiedź.
            - Mógłbyś przestać na chwilę?! – rzekł rozjuszony szatyn.
            - O co ci chodzi? – spytał spokojnie, Sai.
            - Wnerwia mnie to twoje pisanie.
            - Nie to cię denerwuje a fakt, że Hinata jest z… - wtrącił, Shino ale nie zdążył dokończyć.
            - Nawet nie wypowiadaj tego imienia!
            - Kiba przestań zachowywać się jak dziecko – rzekł ostro Shino.
            - Nie będziesz mnie pouczał!
            - Nie mam zamiaru, ale mam też dość twojego biadolenia.
            - To, po jaką cholerę tu siedzisz? Jak chcesz, żebym przestał to pomóż mi coś wymyślić.
            - Nie pomogę.
            - A to dlaczego?! –Kiba wydawał się coraz bardziej rozgoryczony.
            - Bo to już nie ma sensu – odparł spokojnie Shino – to było dobre na początek, jak nie byli razem, ale teraz?
            - A tobie, o co chodzi znowu? – spytał rozeźlony szatyn – podobno cię to nie interesuje.
            - Kiba, ile lat się znamy?
            - Co to ma do rzeczy?
            - Odpowiedz.
            - Dwanaście, coś koło tego. Z resztą, co to za głupie pytanie, znamy się od podstawówki ty, ja, Sai i Hinata.
            - Powiedz mi teraz, co byś zrobił na moim miejscu?
            - Możesz mówić jaśniej? – rzekł zirytowany zachowaniem przyjaciela, Kiba.
            - Znam was wszystkich tyle lat. Nasza czwórka przyjaźni się prawie od piaskownicy. Nagle jeden z moich przyjaciół, próbuje zniszczyć szczęście drugiego z nich.
            - Popieprzyło cię?! – szatyn słysząc te słowa, omal nie zerwał się z ławki.
            - Hinata jest szczęśliwa, nie widzisz tego? Od początku dnia bez przerwy chodzi uśmiechnięta. Może towarzystwo tego całego Naruto jej odpowiada? Nie przepadam za nim, ale jako jej przyjaciel cieszę się, jej szczęściem. Z drugiej strony ty także nim jesteś i fajnie by było jakbyście oboje byli szczęśliwi. A skoro nie możecie być razem, to może najwyższy czas odpuścić?
            - Że co proszę?! – Kiba myślał, że źle słyszy – skoro chcesz, żebym był szczęśliwy to mi pomóż się pozbyć tego śmiecia!
            - Twoje szczęście kosztem Hinaty? Taka według ciebie jest cena naszej przyjaźni? Zniszczyć szczęście jednego, aby zadowolić drugie? A może przyjaźń Hinaty nic dla ciebie nie znaczy?
            - Jak śmiesz?! Oczywiście, że znaczy. Przecież razem się bawiliśmy, dorastaliśmy…
            - I nie chcesz, aby była szczęśliwa?
            - No oczywiście, że chcę!
            - To jej pozwól na to. Bo właśnie dzisiaj pierwszy raz ujrzałem naprawdę szczęśliwą Hinatę.
            Kiba nic nie odpowiedział. Przez chwilę trójka przyjaciół siedziała w milczeniu. Sai odłożył już jakiś czas temu telefon, chcąc przysłuchać się dokładniej rozmowie tej dwójki.
            - Jeśli każesz mi wybierać między wami – kontynuował Shino – to będzie to dla mnie trudne, ale nie wybiorę nikogo. Oboje znaczycie dla mnie bardzo dużo.
            Mówiąc to Shino wstał z ławki i dał dwa kroki. Odwrócił się w stronę zszokowanego Kiby.
            - Dlatego proszę, nie stawiaj mnie w takiej sytuacji i odpuść – gdy tylko powiedział ostatnie słowo odszedł.
            Kiba patrzył zdezorientowany za oddalającym się przyjacielem. Sai siedział spokojnie na ławce i również patrzył za Shino.
            - Ma rację – rzekł cicho brunet.
            - Że w niby czym?
            - Hinata naprawdę jest szczęśliwa – przypomniał sobie moment, gdy odwiedził Ino następnego dnia po imprezie.
Hinata i Sakura przyszły niedługo po nim i pamięta jak wychodziły z pokoju nie chcąc mu przeszkadzać w dosypianiu. On jednak wtedy nie spał. Wyrwany brutalnie ze snu przez Sakurę, leżał chwilę, po czym wstał. Postanowił, że wróci już do domu i wpadnie później. Chciał się tylko udać do salonu pożegnać z dziewczynami. Przypadkiem usłyszał jak mówią właśnie o Naruto. Sai stał za zamkniętymi drzwiami, ale słyszał wszystko bardzo wyraźnie. Co prawda nie znał się za bardzo na miłości, ale wystarczyło widzieć jak Hinata zachowuje się przy blondynie i posłuchać rozmowy dziewczyn, aby się zorientować, co biało-oka ma w sercu. Wtedy też zaczął trochę inaczej patrzeć na relacje Naruto z Hinatą, a także na samego Uzumakiego. O dziwo, im więcej o tym myślał, tym mniej podzielał zdanie Kiby. W oczach Saia Naruto przestał być groźnym elementem wypuszczonym z klatki, a coraz bardziej był człowiekiem takim samym jak reszta, z tą różnicą, że pomimo swojej biedy i poczucia wyobcowania, on dalej potrafił się śmiać. Podczas gdy reszta bogatych i wpływowych traciła tą cechę.
            Sai podejrzewał, że Shino nie mówi całej prawdy. Prawdą jest, że Kiba i Hinata są jego przyjaciółmi i gdyby miał między nimi wybierać, to stanąłby po stronie nikogo. Jednak jego poglądy na temat Naruto również powoli ewoluowały, może trochę wolniej, ale jednak.
            Czarnowłosy chłopak wyjął komórkę, która zabrzęczała wesoło w jego kieszeni. Przeczytawszy wiadomość wstał i pożegnał Kibę, który siedział teraz sam przed wydziałem ze swoimi myślami.

* * *

            Sakura wraz z Sasuke dotarli do osiedla domów studenckich, gdzie znajdowała się popularna wśród żaków restauracja. Poza oczywiście pizzą, lokal oferował zapiekanki, frytki, hamburgery i inne, popularne wśród młodzieży dania. Zaczęło mocniej wiać, więc weszli do środka i zajęli jeden ze stolików tuż przy oknie. Sakura od razu zaczęła studiować kartę.
            - Wybierz coś dla nas, a ja pójdę po coś do picia – zaproponował spokojnie Sasuke – co ci przynieść?
            - Dużą colę. Dziękuję – odparła radośnie dziewczyna i wróciła do interesującej lektury.
            Chłopak podszedł do lady, za którą pracował młody chłopak, wyglądał na rówieśnika młodego Uchihy. Jasnowłosy, uśmiechnięty barman od razu zagadnął klienta.
            - Co podać? Coś zimnego czy może jednak na odwrót.
            - Jedną dużą colę i jedno piwo butelkowe z lodówki – odparł beznamiętnie czarnowłosy.
            Młody barman z wielkim entuzjazmem wziął się za wykonywanie swojego zadania. Wydawał się tym tak zafascynowany, że nie przeszkadzało mu chłodne zachowanie Sasuke, który nie miał ochotę na żadne rozmowy z tym osobnikiem. Po chwili, wrócił do stolika trzymając napoje.
            - Już nam zamówiłam jedną duża Sparare – rzekła wesoło, po czym od razu spojrzała na złocisty napój, który niósł chłopak – Sasuke czy to piwo?
            - Tak – odparł patrząc pytająco na Sakurę – coś z nim nie tak?
            - Będziesz pijany na zajęciach – zaśmiała się dziewczyna i pociągnęła łyka coli przez słomkę.
            - Najwyżej nie pójdę – odparł beznamiętnie.
            - No coś ty, jesteś w pierwszej trójce, powinieneś świecić przykładem.
            - Mam to gdzieś.
            - Wiesz co? Nie rozumiem cię – rzuciła lekko poirytowana zachowaniem chłopaka – masz jedną z lepszych średni i nie dość, że dzięki temu otrzymałeś stypendium, to jeszcze dostałeś pracę i to nie byle, jaką. A ty masz wszystko w głębokim poważaniu.
            - Mogę ci ją oddać, jeśli chcesz – Sasuke pociągnął solidny łyk piwa i spojrzał za okno. Pogoda powoli się psuła, chmury coraz bardziej kłębiły się nad akademikami.
            - O co ci chodzi? – spytała poirytowana Sakura.
            - Po prostu nie podoba mi się ta firma – Sasuke popatrzył na dziewczynę swoim chłodnym spojrzeniem – za dużo wokół niej syfu się zrobiło ostatnio.
            - Masz na myśli domysły tej pseudo-reporterki?
            - Dla ciebie nie wydaje się to dziwne?
            - Nie, chociażby dlatego, że nie wszystkie zabójstwa miały z tym związek, jak sam wiesz.
            - Więcej niż dwa, a to już nie jest przypadek. Za małe prawdopodobieństwo – dodał po chwili namysłu i znów upił łyk.
            - Ehh, ty to lubisz analizować. Powinieneś w policji pracować – rzuciła dziewczyna, bardziej kąśliwie, niż dlatego, że faktycznie tak uważała.
            Sasuke nic nie odpowiedział na tą uwagę.
            - Czy my przypadkiem nie mamy pojutrze kolokwium? – spytała Sakura, chcąc zmienić niewygodny dla jej chłopaka temat.
            - Tak. A czemu pytasz? – spytał spoglądając na dziewczynę już nie zimnym, a obojętnym wzrokiem.
            - Obiecałeś mi, że jeszcze przed samym zaliczeniem mi pomożesz.
            - Prawda. Może…
            - Tak, więc jeśli mamy nie iść na zajęcia, pójdziemy do ciebie i się pouczymy – rzekła radośnie, nie pozostawiając zdezorientowanemu Sasuke za wielkiego pola manewru.
            Sasuke chciał jeszcze coś odpowiedzieć, ale właśnie nadszedł kelner z ich pizzą i chłopak odpuścił sobie jakikolwiek sprzeciw.

* * *

            - Temari przecież nie powiedziałem, że w ogóle nie pójdę, ale perspektywa dodatkowych obowiązków z tymi dwoma świrami, nie przemawia do mnie – Shikamaru siedział na ławce z głową pochyloną do tyłu i obserwował szare niebo oraz kołyszące się od wiatru wierzchołki drzew.
            - Mówisz o Naruto i Sasuke? – spytała spokojnie Temari – Naruto jest w porządku, a Sasuke też nie jest szkodliwy. Owszem obaj są dziwni na swój sposób, ale ogólnie są w porządku.
            Shikamaru nic nie odpowiedział tylko popatrzył kątem oka na dziewczynę. Ta jasne, oni i spokój.
            - Miałeś powiedzieć mi, co będziesz robił w tej swojej pracy.
Shikamaru podniósł głowę i lekko westchnął. Jedną rękę schował do kieszeni kurtki.
- Będę pracował w dziale kontrolingu czy jakoś tak. W każdym razie mam sprawdzać, czy kwoty faktur zgadzają się z kwotami w księgach. Ma to ambitną nazwę „analityk”.
Chłopak wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Otworzył pudełeczko, wyjął jedną z fajek i włożywszy do ust odpalił zapalniczką.
- Cholera, mógłbyś chociaż przy mnie nie palić? Wiesz, że tego nie lubię – rzekła stanowczo Temari, odganiając od siebie kłęby dymu.
- Wiem o tym, ale palenie mnie uspokaja – odparł spokojnie chłopak.
- Uspokaja? W życiu nie widziałam, abyś ty kiedykolwiek chodził zdenerwowany!
- No widzisz? Już działa.

* * *

Niektórzy na uczelni ciągle jeszcze komentowali dzisiejsze wydarzenie na uczelni, z niekrytą zazdrością wspominając o szczęśliwej trójce. Ale czego tu zazdrościć? Nie wygrali losu na loterii, a osiągnęli to swoją ciężką pracą.
O ile Naruto i Shikamaru pojawili się z powrotem na wydziale, o tyle Sasuke i Sakura postanowili sobie odpuścić dalsze wykłady. Udali się do domu chłopaka, powtórzyć z materiał. Przy okazji obiecał przedstawić Sakurę swojemu bratu. Sam nie wiedział po co, ale Sakura bywa uparta, więc zrobi to dla samego spokoju.
Całą drogę autobusem, przejechali w milczeniu. Dopiero, gdy dotarli na miejsce Sakura zaczęła nieśmiało rozmowę.
- Sasuke? Właściwie nie opowiadałeś mi nigdy o swoim bracie. Byłam u ciebie parę razy, ale jego nigdy nie było. Czym on się zajmuje.
- Pracuje w policji – odparł beznamiętnie brunet.
- Kurcze nieźle. Zwykły patrol czy coś więcej?
Sasuke długo zastanawiał się, co odpowiedzieć. Właściwie sam nie wiedział dokładnie, w jakim dziale teraz pracuje jego brat. Dawno nie rozmawiali o tym. Wiedział, że od śmierci rodziców pracował to w jednym to w drugim dziale, ale gdzie był teraz?
- Wydział zabójstw chyba, ale nic wielkiego. On tylko zabezpiecza ślady – odparł w końcu – z resztą spotkasz się z nim zaraz, to sama go zapytasz.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała z zadowoleniem głową. Dochodzili właśnie do klatki. Sasuke nacisnął przycisk domofonu i rozległ się ledwo słyszalny dzwonek, a zaraz po nim spokojny, męski głos.
- Kto tam?
- Komornik otwierać.
- Nie zamawiałem – rzekł wesoło głos.
- Otwieraj, bo wywalę te drzwi – odparł lekko zirytowany Sasuke, na co dziewczyna zachichotała.
- No już nie bocz się tak, wchodź.
Zabrzęczał elektryczny zamek w drzwiach i Sasuke szybkim ruchem otworzył drzwi. Po chwili oboje byli już na górze witani przez starszego z braci Uchiha, który chyba kończył zmywanie, bo stał w przedpokoju ze ścierką i mokrym talerzem w rękach.
- Witaj moja droga – rzekł przyjaźnie do dziewczyny – ty pewnie jesteś Sakura?
- Tak. Sakura Haruna bardzo mi miło – odparła szybko dziewczyna.
- Jestem Itachi miło cię widzieć. Wchodź śmiało i nie zwracaj na pomruki tego tutaj jegomościa – rzekł wskazując talerze na brata – on tak czasem ma, jak się pewnie już przekonałaś.
Sasuke zgromił brata swoim spojrzeniem, ale ten tylko uśmiechnął się do niego i wrócił do kuchni. Młodszy Uchiha zabrał Sakurę do swojego pokoju. Dziewczyna pamięta, gdy pierwszy raz przyszła do ciemnowłosego. Myślała, że będzie to nie pokój, ale komnata z pomalowanymi na czarno ścianami, ozdobiona plakatami z satanistycznymi zespołami itp. Tymczasem było to przytulne miejsce, umeblowane na modłę lat 70-tych. Do pokoju Sasuke przechodziło się przez duży pokój, który robił jednocześnie za przedpokój. Stąd także można było udać się do kuchni. Drzwi do pokoju znajdowały się blisko prawej ściany. Zaraz po lewo, pod ścianą, stało łóżko, a tuż przy nim nocny stoliczek. Dalej stała biblioteczka, która ciągnęła się aż do końca pokoju. Na wprost drzwi, pod oknem stało biurko, a z prawej strony komoda i szafa na ubrania. Na podłodze leżał ładny dywan w tureckie wzory.
Oboje weszli do pomieszczenie i chłopak zamknął drzwi. Sakura od razu rzuciła się na łóżko chłopaka i plecami oparła się o ścianę. Było przyjemnie miękkie. Sasuke odłożył plecak i podszedł do biblioteczki, z której wyjął jakąś książkę, po czym wrócił do dziewczyny i usiadł obok niej. Ona wyjęła z torby swoje notatki i tak spędzili parę godzin na powtórkach i rozmowach podczas przerw.
Gdy zegar wybił godzinę szesnastą, do pokoju wszedł Itachi z radosną miną.
- To co moi drodzy? Macie ochotę na obiad?
- W sumie. Czemu nie? A co zrobiłeś? – spytał Sasuke, odrywając wzrok od notatek dziewczyny.
- Specjalność zakładu. Burito.
- O rety moje ulubione danie! – rzekła rozpromieniona Sakura, która natychmiast poderwała się z łóżka.
- No cieszę się, że ktoś wreszcie z żywym entuzjazmem traktuje moją kuchnie, nie to, co ten mruk tutaj – odparł wesoło Itachi – w takim razie zapraszam – mówiąc ukłonił się przed Sakurą.
Dziewczyna zachichotała i wyszła z pokoju, a Itachi zaraz za nią. Sasuke tylko westchnął ciężko i wstawszy z łóżka, poszedł za nimi.
Cała trójka siedziała przy stole wesoło rozmawiając. Najwięcej mówił Itachi, ale o dziwo i Sasuke był nawet rozmowny. Nie wiedzieć, czemu, obecność brata wywierała na niego pozytywny wpływ. Sakura natomiast wzmacniała jego otwartość do ludzi, nieznacznie, ale jednak.
Po obiedzie Sasuke zaofiarował się, że pójdzie pozmywać, chociaż i tak nie miał wyboru. Itachi powiedział, że on stoi pół dnia w kuchni i dziś już palcem nawet nie kiwnie.
Ciemnowłosy stał przy zlewie i zmywał po kolei talerze i gary. Gotować to on może i umie, ale robi przy tym taki burdel, że mózg staje. Sakura weszła do kuchni i widząc jego poczynania postanowiła mu pomóc. On zmywał, a ona wycierała. Od czasu do czasu chłopak ochlapywał Sakurę lekko wodą. Ta w pewnym momencie nie wytrzymała, nabrała niewielką ilość wody do garnka, który akurat trzymała w ręku i chlusnęła chłopakowi w twarz. Widok mokrego, zirytowanego Sasuke tak rozbawił dziewczynę, że omal nie upuściła naczynia. Po chwili także i on zaczął się śmiać. Pierwszy raz Sakura widziała uśmiechniętego Sasuke. Podeszła do niego i objęła jego szyję, a on długo się nie zastanawiając pocałował ją w usta. Akurat Itachi wchodził do kuchni, jednak, gdy zobaczył całującą się parę, uśmiechnął się w duchu i cicho wycofał z pomieszczenia.

* * *

Dla pozostałych studentów, którzy postanowili wrócić na zajęcia po okienku, dzień minął może nie ta atrakcyjnie, ale w miarę spokojnie. Shikamaru i Temari wyszli prawie natychmiast z budynku i udali się w swoją stronę. Podobnie Kiba i jego dwaj przyjaciele, szybko opuścili mury wydziału. Szatyn przez resztę dnia był nie do poznania. Siedział cicho pod oknem, na końcu sali i cały czas patrzył przez okno, a podczas przerw z nikim nie rozmawiał, nawet z Shino i Saiem.
Naruto i Hinata udali się do stołówki na terenie kampusu. Chłopak miał iść potem do pracy, ale nie chcąc rozstawać się jeszcze z dziewczyną, zaprosił ją na skromny obiad, na który Hinat przystała od razu. Ponieważ jej rodzice mieli wrócić dzisiaj późno, postanowiła, że potowarzyszy swojemu chłopakowi także w pracy. Przy okazji pouczy się do kolokwium.
Wyszli z budynku trzymając się za ręce i obojgu jakby kamień spadł z serca. Każde z nich odczuwało zdziwione lub szydercze spojrzenia innych ludzi na swoich plecach. Każde z nich także, odbierało to na swój sposób. Dlatego też, gdy byli już na zewnątrz, odetchnęli z ulgą. Nie słyszeli wreszcie złośliwych szeptów na swój temat. Każdy, kto ich teraz mijał na ulicy, nie widział człowieka z marginesu zadającego się z bogatą cnotką, ale parę zakochanych w sobie ludzi.
Po kilku minutach byli już na miejscu. Gdy weszli do środka, dostrzegli, że prawie wszystkie stoliki stoją puste, tylko przy paru z nich siedzą jakieś pojedyncze osoby. Hinata usiadła na jednym z miejsc, a Naruto poszedł zamówić im obiad. Po chwili wrócił, a zaraz za nim zjawiła się pani z obsługi z ciepłą zupą i drugim daniem. Podczas obiadu rozmawiali, głównie o kolokwium, które nie dawało dziewczynie spokoju, ale także o planach na weekend.
- Hinata. Jesteś pewna, że twoim rodzice nie będą mieli nic przeciwko mnie? – spytał nagle blondyn. Ta myśl nie dawała mu spokoju.
- Nie będą. Uwierz mi – odparła spokojnie dziewczyna – poznali cię i mają o tobie bardzo dobre zdanie.
- No wiem. Oni są naprawdę super i w ogóle…
- Kochanie nie martw się. Mój ojciec wygląda na surowego, ale taki nie jest. Po prostu on nie lubi okazywać emocji.
- Czym twoim rodzice się w ogóle zajmują?
- Ojciec prowadzi biuro rachunkowe, z którego usług korzysta wiele firm z całego kraju. Wiąże się to z częstymi wyjazdami. Mama z kolei jest projektantką w firmie odzieżowej. Przedtem pracowała jako inżynier w przemyśle włókienniczym, ale gdy fabryki upadły to postanowiła się przekwalifikować.
- Fajnie. W sumie mieć swój własny biznes jak twój tata, fajna rzecz. Sama jesteś sobie szefem – odparł Naruto.
- Naruto… - rzekła nieśmiało Hinata
- Słucham? – chłopak popatrzył na dziewczynę
- A… a kim byli… twoim rodzice?
Naruto oparł się o krzesło i wpatrywał przez chwilę w pusty talerz.
- Przepraszam…, jeśli nie chcesz o tym mówić…
- Nic się nie stało. Po prostu staram się sobie przypomnieć, co mi wujek kiedyś opowiadał – chłopak podniósł głowę w kierunku sufitu, starając sobie przypomnieć to i owo – z tego, co pamiętam oboje pracowali w magazynach maszyn włókienniczych, czy jakoś tak. Mama pracowała w dziale projektów, a tata na magazynie. Tam się zresztą poznali.
Hinata patrzyła na chłopaka i była zła na siebie. Po co zadawała to pytanie? Wiedziała dobrze, że nie żyją. Po co rozgrzebuje stare rany?
- Nie zamartwiaj się tym. Oswoiłem się z myślą, że ich nie ma – Naruto spoglądał teraz na zaskoczoną dziewczynę – możesz, więc śmiało pytać. Jak coś będę wiedział to ci odpowiem.
- Naruto, ale ja wcale… - dziewczyna sprawiała wrażenie zakłopotanej.
- Widzę to w twoich oczach – odparł z uśmiechem chłopak – a nawiasem mówiąc, są bardzo śliczne.
Dziewczyna zarumieniła się, a jej usta przybrały lekki uśmiech.
Gdy oboje skończyli obiad, udali się prosto do miejsca gdzie pracował Naruto. Tam już z daleka dostrzegł ich Kankuro, który natychmiast podbiegł i przywitał się radośnie.
- Siemka moi mili przyszliście popracować?
- Ja tak, a ona nas będzie poganiać – zaśmiał się Naruto pokazując na Hinatę, która zachichotała cicho.
- Ja jestem za – odparł radośnie Kankuro – chodźcie, Gaara właśnie wynosi narzędzia z szopy.
Para udała się za szatynem w kierunku niewielkiego blaszanego magazynu, w którym trzymali narzędzia do pracy. Czerwono-włosy chłopak wydobywał z niego właśnie taczkę, gdy cała trójka właśnie doszła.
- Cześć Gaara – przywitał się Naruto.
- Cześć wam – odparł spokojnie chłopak.
- Chłopaki – rzekł nagle blondyn – pozwólcie, że wam przedstawię, oto Hinata – mówiąc to wskazał na ciemnowłosą.
Obaj chłopcy popatrzyli na niego ze zdziwieniem. Hinata podobnie spojrzała pytająco na Naruto.
- Ćpałeś? – spytał Kankuro – przecież już ją nam przedstawiałeś.
- Tak wiem, ale – zaczął spokojnie Naruto – przedtem przedstawiałem wam ją jako moją przyjaciółkę – blondyn spojrzał na dziewczynę, która patrzyła ciągle zdumiona na niego – a teraz przedstawiam wam ją jako moją dziewczynę.
Zarówno Kankuro i Gaara przez dłuższą chwilę, patrzyli oniemiali to raz na radosną twarz Naruto, to znów na zawstydzoną twarz Hinaty. Pierwszy z osłupienia wyrwał się Kankuro.
- No moje gratulacje! Normalnie zrobiłeś to tak, znaczy przedstawiłeś ją, jakby była twoją narzeczoną – szatyn zaśmiał się wypowiadając ostatnie słowa.
- N… narzeczoną? – Hinata ledwo wydobywała z siebie słowa.
- Aż ją zawstydziłeś – dodał Gaara, który wreszcie doszedł do siebie – ona chociaż wie, że jesteście razem? – dodał uszczypliwie pokazując na Hinatę.
Naruto zakrył twarz ręką w geście rezygnacji.
            - No jasne, że wie przecież powiedziałem jej o tym – blondyn odwrócił się w kierunku Hinaty – kochanie no powiedz im coś.
            Hinata poczerwieniała jeszcze bardziej, oczy zaś otworzyła do granic możliwości. Widząc to Naruto podszedł do niej i delikatnie pocałował w usta. Dopiero wtedy dziewczyna doszła do siebie, ale rumieniec dalej nie schodził z jej twarzy.
            Kankuro podszedł do pary i objął oboje, zakładając im ręce na ramiona.
            - No, ale super wyglądacie razem – rzekł radośnie.
            - To fakt, ale niestety Hinata musimy ci zabrać twojego Naruto na jakiś czas robota czeka – dodał Gaara spokojnym głosem, wskazując głową na zbliżającą się postać pana Tazuny.
            - Witajcie chłopcy – przywitał się mężczyzna – i ciebie panienko również miło widzieć – skłonił się w kierunku Hinaty.
            - Dzień dobry – odparła cała czwórka chórem.
            - Dzisiaj będziemy robili wylewkę, więc weźcie proszę betoniarkę. Zaczniemy z tamtej strony – odparł Tazuna i pokazał chłopakom miejsce, na drugim końcu placu, po czym zwrócił się do dziewczyny wesoło – a ty panienko popilnuj ich.
            - Ja nie potrzebuję batoga nad głową – rzucił Naruto naburmuszony.
            - A kto mówi o biciu, ona was tylko przypilnuje – zaśmiał się mężczyzna.
            Chłopcy po chwili wzięli się do pracy, a Hinata usiadła niedaleko nich i wyjęła notatki. Gdy cement się mieszał, Naruto podchodził od czasu do czas i tłumaczył jej na szybko to, czego nie wiedziała.
            Pracowali w trójkę, czasem w czwórkę z pomocą Tazuny. Podczas gdy etatowi pracownicy wykonywali główne zadania od rana do godziny czwartej, chłopcy przychodzili o siedemnastej i wykonywali proste czynności jak rozładunek albo, tak jak dzisiaj, wylewkę betonu. Dzięki temu następnego dnia, budowlańcy nie marnowali czasu na te wszystkie czynności, tylko mogli od razu wziąć się do najważniejszej części pracy.
           
* * *

            Dochodziła godzina dziesiąta wieczorem. Chłopcy skończyli pracę i chowali ostatnie narzędzia do szopy. Hinata, która przestudiowała dwa razy materiał, pomagała przy porządkach. Została potem nagrodzona za to, namiętnym pocałunkiem przez blondyna i słowami uznania przez Gaarę i Kankuro.
            Tazuna zamknął szopę i miał już się pożegnać z chłopcami, gdy nagle zatrzymał go Naruto.
            - Panie Tazuna.
            - Słucham Naruto?
            - Chciałem tylko poinformować, że mogę pracować u pana tylko do nowego roku.
            - Ooo. A czemuż to – spytał zaciekawiony mężczyzna.
            Naruto opowiedział pokrótce, jak dostał pracę za wyniki na uczelni, co będzie robił i że zaczyna od nowego roku. Gdy skończył Tazuna szczerze pogratulował chłopakowi i wyraził żal, że traci takiego dobrego pracownika. Chwilę jeszcze porozmawiali, po czym mężczyzna skierował się do wyjścia.
            - Ty to ładnie żeś trafił – rzucił wesoło Kankuro, gdy tylko szef się oddalił – moje gratulację – dodał i uścisnął rękę blondynowi.
            - Ale chyba nie zapomnisz o nas i wpadniesz tu od czasu do czasu na jakieś piwo po pracy – dodał nieśmiało Gaara. Cieszył się, że jego przyjaciel znalazł normalną pracę, ale jednocześnie czuł smutek. Było nie było pracują i kumplują się już dwa lata, a że Gaara nie nawiązuje tak łatwo znajomości, tym bardziej zrobiło mu się żal.
            - Żartujesz? Jak mógłbym was zapomnieć! – odparł Naruto. Także poczuł się nieswojo. Przez cały okres studiów, poza Sasuke to byli jego jedyni przyjaciele – jeszcze nie raz się upijemy.
            - A twoja dziewczyna ci pozwoli? – spytał cicho Kankuro.
            - Jak obieca, że będzie grzeczny to mu czasem pozwolę. Sama chętnie przyjdę – rzekła radośnie Hinata, która podeszła do blondyna i złapała go za rękę.
            Naruto popatrzył na dziewczynę, w jej białe oczy i wplótł swoje palce w jej. Poczuł znów jej ciepło i przez chwilę zapomniał o wszystkim. Właśnie teraz poczuł nagły przypływ szczęścia. Nie wiedział skąd. Był szczęśliwy odkąd ją pierwszy raz pocałował, a teraz poczuł jak to uczucie się umacnia.
            - No to zaprosimy jeszcze Temari i będzie wesoło – rzekł Kankuro – w każdym razie, jeszcze raz gratuluję – rzekł, po czym dodał szybko – pracy też oczywiście.
            Cała czwórka roześmiała się wesoło i powoli zaczęli się rozchodzić. Kankuro i Gaara udali się w swoją stronę, a Naruto poszedł odprowadzić Hinatę na przystanek.
            Para szła chodnikiem oświetlanym blaskiem latarni. Niebo było już całkiem ciemne i przez chmury gdzieniegdzie przebijały się drobne punkciki gwiazd. Księżyc był natomiast całkowicie przesłonięty przez biały puch na niebie. Oboje dotarli na przystanek. Czekając na autobus, Hinata wtuliła się w chłopaka, który ją objął i położyła głowę na jego ramieniu.
            - Kocham cię Hinata – rzekł Naruto cichym, ciepłym głosem.
            - Ja ciebie też kocham Naruto – odpowiedziała, całując chłopaka w szyję. Naruto przeszły po plecach przyjemne ciarki od jej pocałunku.
            - Hinata?
            - Tak kochanie?
            - Może dzisiaj też zostaniesz u mnie?
            - Wiesz, że bardzo chcę – Hinata podniosła głowę – ale wypadałoby się kiedyś z rodzicami spotkać – dodała radośnie.
            - Fakt. Jeszcze gotowi pomyśleć, że cię porwałem czy coś – odparł wesoło Naruto.
            - Ciekawe co tam w Sunie. Jakby tak pomyśleć, to ostatnio rzadko gdzie wyjeżdżają w interesach.
            - Martwi cię to?
            - Nie. Lubię jak są w domu. Kiedyś ojciec dużo wyjeżdżał i prawie w ogóle go nie widywałam. Był bardzo zapracowany i często go brakowało.
            - Ciężko pracował, żeby wam zapewnić dobre warunki.
            - Wiem, ale wolałabym żeby się tak nie forsował. Dla mnie nie musi przynosić, nie wiadomo jak wielkich pieniędzy i tak zawsze będzie moim tatą.
            Naruto pogładził dziewczynę po głowie. Ona jest naprawdę niesamowita.
            Po kilku minutach przyjechał autobus dziewczyny. Pożegnawszy się czule z Naruto wsiadła i zajęła miejsce tuż przy oknie, chcąc pomachać chłopakowi na pożegnanie.
Autobus był prawie pusty. Oprócz Hinaty, jechała nim jakaś starsza kobieta i mężczyzna o stalowych włosach, ubrany na czarno. Jego czerwone oczy przez moment obserwowały blondyna, a potem przerzuciły się na dziewczynę. Naruto odmachał ciemnowłosej i udał się na swój przystanek.

* * *

            Gdy Naruto wrócił do domu było już po jedenastej. Zdążył zamknąć za sobą drzwi, gdy zabrzęczała jego komórka. Chłopak wyjął telefon z kieszeni i zobaczył, że Hinata była tą osobą, która napisała do niego. Wybrał opcję odczytywania wiadomości i z radością w sercu przeleciał wzrokiem po wiadomości:

„Wróciłam cała i zdrowa. Zaraz idę spać i śnić o tobie. Słodkich snów skarbie i pamiętaj o jednym. Kocham Cię :*”

            Naruto przeczytał wiadomość kilka razy, po czym odpisał do dziewczyny
„To ja będę śnił o Tobie i spotkamy się gdzieś po środku naszych snów, ale to, że Cię kocham nie jest już snem. Śpij dobrze Słońce:*”

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

          I kolejny rozdział za nami z takim małym smaczkiem na końcu. Nie mogłem się powstrzymać :P
         Jak już pewnie zauważyliście blog nieznacznie zmienił wygląd. Nie jestem wirtuozem jeśli chodzi o malunki itp. dlatego tak skromnie, ale przynajmniej widać, że to Blog poświęcony NaruHina. Dodałem także ankietę, która jest trochę zabawą, a trochę informacją dla mnie, które postacie na pewno utrzymać w swojej postaci, a które nieco zmienić :)
         Oczywiście dziękuję moim czytelnikom za komentarze i zapraszam nowe osoby do komentowania, uwag itp. :)
         Następny rozdział 6 października (Niedziela) a w nim: Kim są tajemnicze postacie w samochodzie zaparkowanym na obrzeżach miasta? Rozmowa Hinaty z rodzicami, jak przyjmą jej związek z Naruto? Czy tym razem to Sakura jest tą, która ma rywalkę? Kiby rozmowa od serca z Hinatą, w jakim duchu przebiegnie?
        O tym wszystkim i troszkę więcej w następnym rozdziale!!
        Pozdrawiam gorąco :)

poniedziałek, 23 września 2013

ROZDZIAŁ XIV

        Witam kochani na drugiej części naszej powieści. Stwierdziłem, że nie będę zmieniał numeracji. Już teraz mogę powiedzieć, że każda część będzie charakteryzować się czymś innym i mogą stanowić samodzielne opowiadania. Na pytanie czy kolejne części będą na nowym blogu odpowiadam od razu, że wszystkie będą publikowane tutaj, gdyż wątek Naruto i Hinaty na uniwersytecie, jest motywem przewodnim opowiadania :)
       A teraz bez dalszego przeciągania, zapraszam do lektury dzisiejszego rozdziału, który jest dedykowany naszemu solenizantowi Minato - wszystkiego najlepszego!!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

          W poniedziałek o godzinie piątej rano, wielu ludzi cieszy się jeszcze ostatnimi godzinami snu przed dniem pełnym pracy. Jednak pewna grupa osób nie oddawała się tej przyjemności. Zebrani w biurze swojej firmy, przy wielkim owalnym stole, debatowali. Jedyne oświetlenie jakie rozjaśniało pomieszczenie, stanowiły promienie budzącego się ze snu słońca.
            - Chciałbym z wami przedyskutować pewien temat – rzekł bez wstępnego słowa inicjator zebrania, który jako jedyny nie siedział. Stał przy wielkim oknie, plecami do towarzyszy i oglądał, śpiące jeszcze miasto – wiadomo już, że nie mamy przychylnej prasy, to raz. Drugie zagadnienie, kadrowe, w związku z przejęciem F&E, wzrosło nasze zapotrzebowanie na kadrę pracowniczą. O ile nie brak nam wykwalifikowanych i doświadczonych pracowników, o tyle brakuje ludzi młodych z odpowiednim wykształceniem, którzy mogliby zacząć od wykonywania prostych czynności, niezbędnych jednak do funkcjonowania firmy.
            - Po prostu powiedz, że brakuje nam osobistych niewolników – odparł z uśmiechem niebiesko-włosy mężczyzna, bawiący się składanym scyzorykiem.
            Reszta zebranych, poza kobietą siedzącą najbliżej prowadzącego zebrania, zachichotała.
            - Tak Kisame, myślę, że lepiej tego ująć nie można było – odparł lider i odwrócił lekko głowę, tak, że można było dostrzec błysk jego oka – zapominasz, że mamy przedsiębiorstwo do prowadzenia. A chcąc je poprowadzić dobrze, potrzebujemy świeżej krwi. Wykształconych, młodych ludzi, którzy pomogą nam dalej budować naszą silną pozycję.
            - Co proponujesz? – Spytał, jak zawsze opatulony w szal, Kakuzu. Wyraźnie się nudził, mimo iż zebranie dopiero się rozpoczęło i bawił się nieustannie monetą.
            - Oto, co zamierzam. Uniwersytet Konoha, jeden z najlepszych w tym kraju, każdego roku jego mury opuszcza wielu zdolnych absolwentów przeróżnych kierunków. Nas interesują kierunki typowo związane z finansami, ekonomią, analizą rynku i tym podobne. Ogłosimy, że prowadzimy nabór na płatne staże dla najzdolniejszych studentów poszczególnych kierunków.
            - Powiedziałeś, że szukamy w branży ekonomicznej – wtrącił nagle mężczyzna o czarnych długich włosach i białej skórze. Jego wężowe spojrzenie, dokładnie lustrowało rozmówcę – rozumiem, że w grę wchodzą kierunki wydziału ekonomii, ale jeśli mowa o analitykach to ja proponuję wydział matematyki. Ostatnie dane pokazują, że jego absolwenci mają doskonałe podstawy do pracy analityka.
            - Dobra myśl Orochimaru – lider odwrócił się w kierunku zebranych – sam brałem ten wydział pod uwagę, cieszę się, że myślimy podobnie. Za nieco ponad pół roku odbędą się egzaminy licencjackie. Wybierzmy kilku najzdolniejszych i zaoferujemy im pracę.
            - A dlaczego nie przyjmiemy od razu ludzi, którzy zostaną wkrótce magistrami? – spytał obojętnym głosem, ciągle znudzony Kakuzu.
            - Jak wspomniałem na początku, nie mamy zbyt dobrej prasy. Chciałbym ocieplić nasz wizerunek. Zatrudniając ludzi, nie tylko oferujemy pracę, ale także zapewniamy materialną pomoc w dalszej nauce, pod warunkiem, że będą ją kontynuowali. Firma daje zatrudnienie niedoświadczonym i opłaca dalszą naukę, nie brzmi… jakby to powiedzieć… sympatycznie?
            - Brzmi, ale wszyscy tego nie kupią – odparł Orochimaru.
            - Zgadza się, ale nie muszą. Niech łykną to brukowce. W oczach przeciętnego obywatela, mieszkańca miasta, młodzi ludzie mają coraz gorsze perspektywy. Będziemy niczym dar niebios. Po naszej stronie będzie policja, dzięki działaniom Zetsu i Itachiego oraz zwykli obywatele, a wszystko dzięki naszym brukowym gazetom. Te bardziej poważne trochę popiszą o swoich teoriach spiskowych, aż sprawa w końcu ucichnie. A gdy Hidan wpadnie i wszyscy dowiedzą się, że mordów dokonywał szaleniec, co jest prawdą, znów będziemy mieli czystą kartę.
            - Coraz bardziej mi się to podoba. Ale zapomniałeś chyba, że uniwersytet Konoha, słynie ostatnio z tego, że jego studentami jest głównie młodzież z zamożnych rodzin. Nawet niszowe gazety uznają, że to działanie nie ma zbytnio sensu. Po co dawać bogatemu jeszcze więcej?
            - Cieszę się, że jesteś zapobiegliwy Orochimaru.  Konan? – lider wskazał ręką na kobietę, która do tej pory siedziała cicho.
            Granatowo włosa wstała z fotela i podniosła walizkę, która leżała obok jej fotela. Otworzyła ją i wyjęła z zewnątrz kilka tekturowych teczek, które potem rozdała zebranym. Wszyscy powoli otwierali swój pakiet i zaczęli przeglądać zawarte w nim papiery.
            - Jak już zapewnie się domyślacie. Są to dane najzdolniejszych studentów interesujących nas kierunków. Dziewięćdziesiąt procent z nich to, uczniowie zwykłych rodzin, którzy nie zaznali luksusów. Z biedniejszymi jest o tyle lepiej, że wiedzą jak ciężko w życiu zdobyć coś więcej i doceniają to, co mają. Dlatego ryzyko, że oni będą coś podejrzewać, jest znikome.
            Wszyscy powoli przeglądali kartki z danymi studentów. Zwłaszcza Orochimaru przywiązywał uwagę do trójki wybranych z wydziału matematyki. Na jedną kartkę patrzył szczególnie długo, uśmiechając się pod nosem.
            - Kakuzu, kiedy Hidan ma dokonać kolejnego zabójstwa? – spytał inicjator zebrania, gdy pozostali przeglądali jeszcze papiery.
            - Przecież mieliśmy nie angażować go w zabójstwa – rzucił ten, którego nazywali Kisame.
            - My tego nie robimy. Tak samo jak nie szykujemy się do ewentualnego przejęcia, kolejnej firmy – odparł spokojnie lider.
            - Nie bardzo rozumiem, zatem sens tego działania.
            Lider odwrócił się znów w stronę okna. Słońce powoli wyłaniało się zza budynków, rozjaśniając coraz większą część miasta.
            - Czy słyszeliście o kompani „Brzask”?
            Wszyscy zebrani rozejrzeli się po sobie w milczeniu. Każdy z nich pokiwał przecząco głową. Znali wszystkie firmy duże firmy w mieście, ale tej akurat nie.
            - Podejrzewam, że nie ma takiej firmy – rzekł w końcu Orochimaru.
            - Mylicie się. Jest jak najbardziej – lider stał, milcząc przez chwilę – Ma wszystko, co potrzeba, adres, REGON, NIP, telefon, fax., status prawny, nawet stronę internetową i konto w banku. Działa już od miesiąca.
            - Co to za firma? Gdzie jest jej siedziba? – spytał w końcu Kisame.
            - Siedziba? Tutaj. – mówiąc to lider wskazał ręką na stojącą po jego prawej stronie szafkę.
            - No to nie dziwie się, że jej nie znałem. Nie mam w zwyczaju grzebać w twoich rzeczach Nagato – Odparł wesoło Kisame. Wszyscy zebrani, poza kobietą roześmiali się.
            - Ta firma i wszystkie jej dane – kontynuował Nagato, gdy śmiechy ustały – są tutaj i tylko tutaj, na papierze.
            - No dobrze. Załóżmy, że ta firma istnieje, co nam po tym?
            - Ta firma właśnie, będzie dokonywała kolejnych transakcji.
            - Zdajesz sobie sprawę, że potrzebny jest do tego spory kapitał, aby przejąć kolejną firmę. A jak wiadomo kompania działająca miesiąc, raczej takich środków nie posiada.
            - Ależ posiada. Raz, że dostała pokaźny kredyt w banku. Druga sprawa, że wygrała z nami proces sądowy.
            Wszyscy spojrzeli na Nagato z wielkim zdziwieniem. Jaki proces? O co chodzi? Akatsuki pozwało samą siebie?
            - Chwileczkę o czymś chyba nie wiemy. Przegraliśmy sprawę w sądzie? Z jakiego powództwa.
            - Działalność monopolowa. Usiłowanie pozbycia się nowej konkurencji na rynku metodami typowymi dla przedsiębiorstw monopolowych.
            - Spora kwota. Skarb państwa się bogaci, a firma konkurencyjna dostaje zadość uczynienie. To plus kredyt daje spory zastrzyk gotówki – dodała kobieta spoglądając ukradkiem na Nagato.
            - Należy dodać do tego dochody z działalności, które bank wziął pod uwagę podczas przyznawania kredytu.
            - Działalność? To ta firma nie dość, że nie istnieje fizycznie to zarabia na siebie? Istne perpetuum mobile - Kisame aż zagwizdał nie mogąc wyjść z podziwu.
            - Mówiąc dokładnie to Akatsuki zarabia, jednak przychody są zaniżane w oficjalnych księgach i część zysków przechodzi na poczet Brzasku. Oficjalny bilans jest oczywiście do wglądu dla każdego kontrolera finansowego. Te nieoficjalne księgi zaś są dobrze schowane. Korzyść jest podwójna. Oficjalnie, nasza konkurencja korzysta na zabójstwie członka rodziny właściciela interesującej nas kompani. Śledczy usiłują powiązać firmę Brzask z nami i docierają do pozwu sądowego przeciwko nam i do wyroku o gigantycznym odszkodowaniu. Oczywiście wszelkie odwołania są dla nas niekorzystne, w związku, z czym musieliśmy zapłacić żądaną sumę. Zatem zarzuty kierowane pod naszym adresem, tracą powoli rację bytu. To plus strategia współpracy z uniwersytetem i zapewnienie pracy młodym działa na naszą korzyść. Druga sprawa to mniejsze wpływy w oficjalnych księgach. Mniejsze wpływy to mniejsze podatki. W każdym punkcie zyskujemy.
            - No dobrze, a co dalej? Bo w końcu zaczną dobierać się do Brzasku. Co wtedy? – spytał Orochimaru, gdy tylko Nagato skończył przemowę.
            - Wniosek o upadłości firmy. Prezes bierze pieniądze i wyjeżdża gdzieś, gdzie nie obowiązuje ekstradycja. W tym czasie majątek idzie pod młotek i sprzedawany jest po zaniżonej cenie. Za zaoszczędzone pieniądze, zarobione przez Brzask, jesteśmy w stanie wykupić wszystkie udziały. Gdy przychodzi do nas kontrola, skąd posiadamy fundusze, pokazujemy nasze prawdziwe księgi z dochodami.
            - Pozostaje kwestia podatków, ukazujemy księgi i wyjdzie na jaw, że płaciliśmy mniej niż powinniśmy – wtrącił Kisame.
            - Prawo działa na naszą korzyść. Następuje zmiana całego charakteru spółki, od nazwy, aż po całą działalność. Zmienia się prezes, rada nadzorcza, księgowi. Wszyscy są nowi i czyści. Nigdzie nie widnieje ich podpis, więc nic nie zrobili. A ci, którzy zawinili naprawdę, któż może wiedzieć gdzie oni się znajdują. Firma została sprzedana za symboliczną garść miedziaków i działa dalej legalnie, a oszuści podatkowi, pewnie grzeją się gdzieś na Dominikanie. Prawo nie działa wstecz, więc firma Brzask wraz ze wszystkimi aktywami jest przejęta, a nowy zarząd ma szerokie pole do popisu. Ponieważ działa prawo domniemania niewinności, nowym udziałowcom trzeba udowodnić uczestnictwo w machlojkach. Niestety jakichkolwiek dowodów brak.
            Zebrani popatrzyli na siebie. Każdy miał uśmiech wymalowany na twarzy. Nie było wątpliwości, że tak działając w krótkim czasie, staną się jedną z większych firm wielobranżowych w kraju. Zebrani wesoło dyskutowali o planach rozwoju, podczas gdy Nagato dalej stał przy oknie i patrząc na budzące się miasto milczał.

* * *

            Ten sam dzień, kilka godzin później, w innym rejonie miasta. Ze snu budziła się powoli dwójka wtulonych w siebie osób. Naruto otworzył jeszcze zaspane oczy. Nie pamiętał, kiedy tak dobrze mu się spało. Przeciągnął się parę razy i dostrzegł, że wpatruje się w niego para białych, radosnych oczu. Chłopak uśmiechnął się do ciemnowłosej i pocałował delikatnie w czoło.
            - Jak ci się spało Słońce?
            - Dobrze – odparła dziewczyna i wtuliła się w pierś chłopaka.
            Naruto objął Hinatę i pewnie leżeliby jeszcze tak dłuższą chwilę, gdyby nie fakt, że trzeba było iść na zajęcia. Blondyn nie miał dzisiaj ochoty wstawać. Wolał przytulać do siebie swoją dziewczynę.
            Moja dziewczyna, ale to fajnie brzmi. Pomyślał radośnie. Nie przypuszczał, że spotka na swojej drodze kogoś takiego jak Hinata. Kogoś, kogo pokocha z wzajemnością.
            Dziewczyna odkleiła się od Naruto i pocałowała, po czym wstała przeciągając się leniwie. Chłopak podniósł się i przylgnął do jej pleców, obejmując w pasie i kładąc głowę na jej ramieniu.
            - Musimy iść? Nie chce mi się – rzekł smutnawym głosem.
            - Nie musimy, co prawda, ale dobrze by było.
            Naruto zmarszczył czoło i podniósł lekko głowę patrząc na dziewczynę. Ta spojrzała na niego z uśmiechem.
            - Jeśli to cię pocieszy, to wiedz, że mnie się również nie chce iść. Wolałabym pobyć z tobą…
            Blondyn pogładził dziewczynę po głowie, czesząc swoimi palcami jej ciemne włosy.
            - Naruto… - rzekła cicho – czy… jak tak będziemy bywać razem. To… czy ja ci się… nie znudzę?
            Chłopak spojrzał na Hinatę ze zdziwieniem w oczach. Przez chwilę zastanawiał się czy dobrze usłyszał. Dziewczyna odwróciła lekko głowę.
            - Przepraszam, palnęłam głupstwo – dodała po chwili.
            - No raczej, że głupstwo – odparł Naruto stanowczym tonem – skąd w ogóle u ciebie taki pomysł?
            Hinata nic nie odpowiedziała, tylko wzruszyła ramionami. Naruto wstał z łóżka i uklęknął przed nią, opierając się łokciami o jej kolana. Podniósł głowę i ich spojrzenia się spotkały.
            - Jesteś wyjątkowa. Dla mnie z pewnością, ale myślę, że każdy, kto cię poznał, tak uważa. Nudzą się rzeczy, a ty nie jesteś rzeczą. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i pamiętaj zawsze o tym.
            Po tych słowach lekko się podniósł i podarował Hinacie namiętny pocałunek, który ona odwzajemniła.
            - Dziękuję kochanie – odparła w końcu dziewczyna.
            - To ja dziękuję – rzekł chłopak, po czym wstał – no dobra to może coś zjemy przed wyjściem? Coś tam jeszcze jest w lodówce.
            Dziewczyna podniosła się z łóżka i poszła z Naruto do kuchni, gdzie przyrządzili skromne śniadanie.
            - Kochanie co robisz po zajęciach? – spytała Hinata smarując chleb masłem.
            - Idę na budowę, więc pewnie nawet nie będę wracał po zajęciach do domu tylko zjem na stołówce na kampusie. A czemu pytasz?
            - Pomyślałam, że może byś przyszedł do mnie po zajęciach – dziewczyna zarumieniła się, co nie umknęło uwadze Naruto – chciałam cię przedstawić rodzicom.
            - Przecież oni mnie już znają Hinata – odparł chłopak z lekkim zdziwieniem.
            - Tak, ale… oni znają cię jako mojego przyjaciela, a chciałabym aby cię poznali jako mojego chłopaka.
            Naruto popatrzył na dziewczynę, jednak nie można za bardzo było odczytać z jego twarzy, jakie teraz uczucie w nim się przewija.
            - Jesteś pewna, że chcesz? Nie zrozum mnie źle, bardzo ich lubię, ale dla nich jestem twoim kolegą. Jako chłopaka mogą nie zaakceptować.
            - Dlaczego niby? – Spytała mocno zdziwiona Hinata – Skąd taki pomysł w ogóle?
            - No, bo widzisz… no że ja… - chłopak jąkał się nie bardzo wiedząc, co powiedzieć, a raczej w jaki sposób przekazać swoje myśli.
            Hinata patrzyła na blondyna, z początku ze zdziwieniem, jednak po chwili wydawało się jej, że rozumie, o co mu chodzi. Odłożyła nóż do masła na bufet i podeszła do Naruto, przytulając go do siebie. Chłopak nic nie odrzekł i odwzajemnił jej gest pełen ciepła.
            - Naruto, ty naprawdę ciągle uważasz siebie za gorszego? – spytała przyciskając swoją skroń do skroni chłopaka.
            - Przez długi czas się tym nie przejmowałem, ale w pewnym momencie, gdy słyszysz te szepty za swoimi plecami, czujesz spojrzenia tych ludzi, pełne pogardy… - Naruto wziął głęboki oddech – zaczynasz wierzyć w to, co mówią. Przestajesz się opierać i…
            - Przestań – Hinata podniosła głowę i spojrzała chłopakowi w oczy. Uwielbiała ich błękitny kolor, który skrywał w sobie wiele dobra, ale i bolesnych emocji – Nie myśl o innych i o tym, co mówią. Teraz masz myśleć o mnie – dodała z uśmiechem i pocałowała Naruto w usta.
            Blondyn posłał dziewczynie ciepły uśmiech i nie miał ochoty nigdzie jej wypuszczać. Niestety trzeba było zbierać się na zajęcia. Dokończyli przyrządzanie śniadanie, które zniknęło z ich talerz równie szybko jak się pokazało. Szykowali się już do wyjścia, a ponieważ ubranie dziewczyny było jeszcze miejscami wilgotne, włożyła na siebie ciuchy Naruto. O dziwo ciemno granatowe dżinsy, czarna koszulka i pomarańczowa bluza, mimo iż za duże o jeden rozmiar, pasowały do niej. Po niedługim czasie byli już w drodze na uczelnię.

* * *

            Dwójka zakochanych wysiadła właśnie z autobusu i kierowała się na wydział, trzymając się za ręce. Byli coraz bliżej budynku, aż w pewnym momencie Naruto puścił rękę Hinaty i cofnął się parę kroków w tyłu. Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na niego pytająco.
            - Idź pierwsza, ja zaraz dołączę do ciebie – rzekła niepewnym głosem chłopak.
            - Coś się stało?
            - Nie tylko… - Naruto spuścił wzrok – wiem, że robię się irytujący w tej kwestii. O ile jednak jestem w stanie poradzić sobie z szyderstwami pod moim adresem, o tyle nie zniósłbym tego, że… - chłopak podrapał się nerwowo po głowie – no, że ty masz przeze mnie jakieś nieprzyjemności na uczelni. Zobaczą cię ze mną i w najlepszym wypadku wyśmieją i to będzie przeze mnie.
            Hinata stała spokojnie i słuchała, co jej chłopak ma do powiedzenia. Gdy skończył, podeszła do niego, złapała za rękę i spojrzała mu prosto w oczy.
            - Nie obchodzi mnie to, idziesz ze mną, jeśli komuś to przeszkadza to jest to jego problem – rzekła stanowczo.
            Naruto był w szoku, nie ze względu na same słowo, co na ton jej wypowiedzi.
            To jest ta nieśmiała Hinata? Podmienili ją w nocy czy jak?
            Dziewczyna odwróciła się i pociągnęła Naruto za sobą. Tak oboje weszli do budynku wydziału.
            Stało się to, czego Naruto się obawiał. Wszystkie oczy ludzi z ich roku, skierowane były na nich. Mijali kolejne osoby i czuł ich zdziwione spojrzenia, które wypalały mu dziurę na plecach. Słyszał ich szepty, pełne drwiny pod ich adresem.
            - Czy ja dobrze widzę? Ona się prowadzi z tym… kimś? – odezwał się cicho damski głos, pełen pogardy.
            - Biedna dziewczyna. Pewnie przegrała zakład – zawtórował męski, równie cichy głos.
            - W co ona jest ubrana. Nie dość, że chodzi z plebsem to jeszcze tak samo się ubiera.
            Mimo, że ludzie mówili szeptem, Naruto słyszał ich wyraźnie, a w jego głowie rozbrzmiewała istna kakofonia tych samych zdań, tylko sto razy głośniej. Spojrzał na Hinatę, która szła obok niego. Zdawało się, że nie słyszy tych głosów. Szła i uśmiechała się ściskając rękę chłopaka. Sprawiała wrażenie szczęśliwej.

Podążaj swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą.

* * *

            Para dotarła do Sali, gdzie miały się odbyć zajęcia. Reszta grupy była już w środku i jak zwykle, część rozmawiała, część jadła, a jeszcze inni sprawiali wrażenie znudzonych. Gdy Naruto wszedł z Hinatą, wszyscy skierowali na nich swoje spojrzenia. Zdziwienie, jakie im towarzyszyło, sprawiło iż Naruto poczuł się nie swojo. Kiba patrzył na nich z mordem w oczach, jednak na szczęście dla niego, nikt tego nie dostrzegł. Jego wściekłości nie można opisać słowami. Nie dość, że Naruto był z jego „własnością”, to jeszcze wszyscy myśleli, że są pogodzeni. Sai i Shino nie zwracali uwagi na przyjaciela i również przyglądali się parze. Pierwszy z nich zdawał się nawet uśmiechać pod nosem.
            Do jasnej cholery czy to aż takie dziwne, że idę z dziewczyną? – pomyślał z irytacją blondyn.
            Oboje bez słowa usiedli w jednej ławce. Naruto znów poczuł te palące spojrzenia na plecach, a Hinata jakby nigdy nic zaczęła rozmowę.
            - Naruto. Bo nie skończyliśmy naszej rozmowy. Może dzisiaj nie będę cię już ciągała do siebie, ale bardzo bym chciała abyś kiedyś znalazł wolną chwilę i przyszedł do mnie – Popatrzyła na chłopaka, rumieniąc się lekko – bardzo mi na tym zależy.
            Chłopak przyglądał się ciemnowłosej. Podziwiał ją, on tu ma wrażenie, że zaraz spłonie na jakimś stosie za zbezczeszczenie świętej relikwii swoją osobą, a ona w ogóle nie zwraca na innych uwagi. Może ma rację, może faktycznie powinien tak jak dawniej, przestać się tym przejmować. W końcu, kim są dla niego, ci wszyscy prześmiewcy za jego plecami? Nikim. A kim jest dziewczyna, która siedziała przed nim i którą kochał? Wszystkim. Blondyn uśmiechnął się do dziewczyny.
            - Porozmawiam dzisiaj z szefem jak będę w pracy, czy dałby mi jakiś dzień wolny. Myślę, że nie będzie problemu.
            - To ja pójdę z tobą – rzekła wesoło dziewczyna.
            - No coś ty, przecież dam sobie radę. Umiem zadawać pytania – odparł wesoło.
            - No wiem, że umiesz, ale ja go poproszę ładniej – rzekła wesoło – no zgódź się Naruto, tylko spytam czy dałby ci wolne jutro i sobie pójdę. Muszę się kiedyś w domu pokazać.
            - Wiesz, że nie mogę ci zabronić – odparł z uśmiechem Naruto – ale to oznacza, że mi nie ufasz i sądzisz, że nie zapytam – dodał naburmuszony.
            - Myślę, że spytasz tak, aby tego wolnego nie dostać – dziewczyna zaśmiała się wypowiadając te słowa. Naruto udał naburmuszonego, ale Hinata jednym pocałunkiem, rozwiała chmury znad jego głowy.
            Reszta grupy przyglądała im się ze zdziwieniem. Nawet Shikamaru, który zwykle miał wszystko w głębokim poważaniu, sprawiał wrażenie lekko zainteresowanego.
            Nagle do sali wszedł prowadzący, a za nim dziekan wydziału, odziany w odświętną szatę, charakterystyczną dla wszelkiego rodzaju ważnych wydarzeń dla uczelni.
            - Moim drodzy – zaczął dziekan radosnym głosem – chciałbym was wszystkich zaprosić do głównej auli naszego wydziału, pragnę coś ogłosić.
            Wszyscy popatrzyli po sobie ze zdziwieniem, ale nie wyglądali na zawiedzionych. Grunt, że odpadają dzisiaj jedne zajęcia.
            - Oczywiście dzisiejsze zajęcia zostaną odrobione – dodał prowadzący, który jakby odczytał myśli całej grupy. Odpowiedziało mu tylko ciche westchnienie rozczarowanych studentów.
            Cała grupa udała się do auli. Gdy już dotarli na miejsce, okazało się, że zebrano cały ich rok, który już okupywał miejsca na sali wykładowej. Na auli znajdowało się około siedemdziesięciu osób, dość dużo jak na trzeci rok, zwykle odsiewy były bardziej „skuteczne”. Po sali rozchodził się szmer wielu rozmów, które zlewały się w jeden wielki szum. Naruto i Hinata usiedli w jednym ostatnich rzędów, wraz z resztą grupy. Mimo to, dzięki ukształtowaniu auli, które przypominało starożytne amfiteatry, widzieli doskonale podium, na który stał dziekan.
            - Drodzy studenci – zaczął nagle dziekan. Jego głos dobywał się z głośników zamontowanych pod sufitem, w każdym rogu sali – pragnę was powitać i podziękować za to, że przybyliście tutaj w tak licznym gronie.
            - Tak jakbyśmy mieli wyjście – rzekł ktoś szeptem, wywołując cichy śmiech u swoich towarzyszy.
            - Powodem, dla którego was tutaj zebrałem – kontynuował dziekan – jest współpraca, jakiej podjęło się kilka wydziałów uniwersytetu Konoha, w tym i nasz. Firma Akatsuki, której przedstawiciel jest tutaj z nami – mówiąc to dziekan wskazał na mężczyznę o ciemnych długich włosach, który stał obok. Ten ukłonił się lekko studentom, obserwując ich swoim wężowym spojrzeniem – w związku z poszerzeniem swojej działalności na rynku, zaoferowała naszemu uniwersytetowi współpracę, polegającą na przyjęciu kilkunastu studentów trzeciego roku kierunków ścisłych, na płatne starze w swojej firmie.
            W Sali lekko zaszumiało od szeptów. Ciekawe czy to będzie jakiś konkurs, czy decyzja odgórna. Gdy głosy na sali ucichły, dziekan kontynuował.
            - Z naszego wydziału, firma wyłoniła trzech studentów, którzy będą pracować w nowym dziale firmy. Kryterium, jakim się kierowaliśmy, to przede wszystkim wyniku w nauce. – mówca przyjął kartkę od jednego z profesorów, który stał obok. Nałożył na nos okulary i kontynuował – mam zaszczyt zakomunikować, że tymi, którzy podejmą staż, a jednocześnie posiadają najwyższą średnią na roku są – dziekan poprawił okulary i wyczytał nazwiska – Nara Shikamaru, Uchiha Sasuke oraz Uzumaki Naruto.
            Na auli znów zabrzmiały głosy. Przeważały oczywiście te negatywne, przepełnione zazdrością, choć znalazło się kilka pozytywnych.
            - Hinata słyszałaś? – rzekł rozradowany Naruto – mam pracę, a nawet nie zacząłem szukać.
            - Cieszę się kochanie – odparła Hinata uśmiechając się do blondyna – wiedziałam, że jesteś zdolny – przybliżyła się do niego i pocałowała w policzek – a to w nagrodę za twój trud.
            - Zdecydowanie muszę częściej dostawać pracę, za taką nagrodę – powiedział chłopak śmiejąc się do dziewczyny. Chwycił jej rękę i pocałował czule a dziewczyna zarumieniła się lekko. Był w lekkim szoku, wszystko zmieniło się tak nagle.
            - Sasuke moje gratulacje – rzekła Sakura, nie mogąc ukryć entuzjazmu. Była tak rozradowana, jakby to ona dostała to wyróżnienie.
            Ciemnowłosy nic nie odpowiedział tylko wzruszył ramionami. Podczas gdy jego… „dziewczyna?” nie kryła euforii, on spoglądał na jegomościa o długich czarnych włosach, stojącego obok dziekana.
            - To chyba żart – rzekł, Shikamaru, który w akcie swojej bezsilności, przyłożył lekko głową w blat ławki.
            Temari, która siedziała obok niego, popatrzyła zdziwiona na chłopaka.
            - A tobie co jest? Wiesz ile osób marzy o czymś takim? A ty zamiast się cieszyć, marudzisz jak stara baba – rzekła twardo dziewczyna.
            - To idź jak tak bardzo chcesz – odgryzł się Shikamaru, nie podnosząc głowy z blatu – nie dość, że uczelnia to teraz jeszcze praca po godzinach, ehhh życie jest męczące.
            Temari spojrzała w sufit w geście rezygnacji. Mimo, że był to najbardziej ślamazarny chłopak, jakiego znała, nie nadążała za jego tokiem myślenia.
            Cholera jasna nie dość, że praca to jeszcze z nimi – Shikamaru popatrzył w stronę, gdzie siedział rozradowany Uzumaki i jak zawsze ponury Uchiha – ze świrem gotowym obrócić w pył każdy system i socjopatą, którego powinni odizolować od reszty społeczeństwa. Ja to mam szczęście.
            - A teraz drodzy studenci, pragnę oddać głos naszemu gościowi. Członkowi rady nadzorczej kompani Akatsuki, odpowiedzialnemu za wdrażanie projektu współpracy, między naszymi instytucjami, w życie. Powitajcie pana Orochimaru.
            Na auli rozległy się ciche oklaski. Wielcy szczęśliwcy zostali już wytypowani, więc już nie trzeba okazywać entuzjazmu, ale wypada, choć trochę się postarać. Ciemnowłosy mężczyzna wszedł na mównicę i spokojnie rozejrzał się po twarzach zebranych. Doskonale wiedział, co myślą i jak wiele z nich jest rozczarowanych, że to nie oni, a ich koledzy dostają taki prezent na start.
            - Witam was wszystkich bardzo serdecznie i dziękuję za zaproszenie – zaczął – nie będzie to przemówienie z kartki, w którym wyrażę swoje wielkie zadowolenie o współpracy – tutaj zrobił, krótką pauzę i znów popatrzył na twarze zebranych, na których zaczęło malować się zaciekawienie – widzę na tej auli wielu wspaniałych studentów tak zacnego kierunku, jakim jest matematyka. Wiem jak trudny jest to przedmiot i jak wiele trzeba poświęcić sił na zgłębienie tajników wiedzy tej królowej nauk. Wiem to, bo sam ją studiowałem. Co prawda nie w murach tej zacnej uczelni, ale matematyka ma to do siebie, że wszędzie jest taka sama. W każdym miejscu na świecie jest równie wyjątkowa i dlatego ludzie, którzy podjęli się próby jej badania również zasługują na to miano.
            Na twarzach wielu osób, zaczął malować się jeden i ten sam uśmiech, przedstawiający dumę i poczucie wyjątkowości osoby, która go nosi.
            - Dlatego też stoję tu przed wami i proszę o wybaczenie, że tak mało etatów mogliśmy zapewnić. Z miejsca jednak pragnę obiecać, że w związku z rozszerzaniem się działalności firmy, wzrośnie zapotrzebowanie na wykwalifikowaną kadrę pracowniczą. Chcę abyście wiedzieli, że należycie do osób, którymi interesuje się nasza firma. Tak, więc na zakończenie, pragnę wam życzyć dalszych sukcesów w nauce, a w niedalekiej przyszłości, mam nadzieję spotkać was w naszej kompani.
            Zakończeniu przemowy towarzyszył gromki aplauz. Orochimaru wiedział jak przemawiać i jak manipulować ludźmi. Odpowiadał za PR firmy i teraz jego umiejętności, były najbardziej potrzebne.

* * *

            Minęło jeszcze dobre pół godziny nim wszyscy, którzy mieli coś do powiedzenia, uczynili to. Dodatkowe – symboliczne – wręczenie pamiątek uczelni, przedstawicielowi firmy, jeszcze trochę wydłużyło całe przedsięwzięcie. Gdy ceremonia dobiegła końca, rozentuzjazmowani studenci zaczęli powoli opuszczać aule i rozchodzić się po budynku, rozmawiając między sobą. Co prawda, znakomita większość młodzieży, miała dobrze sytuowanych rodziców, którzy mimo wysokiego bezrobocia w kraju, zapewniliby swoim pociechom dobre warunki bytowania. Jednak wiele osób z tego grona, nie była jeszcze na tyle zepsuta, aby być pozbawionym ambicji i nie próbować się usamodzielnić. Poprosi się najwyżej rodziców o wsparcie materialne na początek i może potem, jak kryzys zapuka do drzwi.
            Naruto szedł razem z Hinatą do pokoju dziekana. Profesor Sarutobi poprosił jego oraz Sasuke i Shikamaru na zamkniętą rozmowę z panem Orochimaru, co do uzgodnienia warunków pracy, wynagrodzenia itd. Blondyn ciągle nie mógł uwierzyć w to co się stało. Wiele razy rozważał, co będzie robił po studiach i maksimum jego wymagań okazywała się jakakolwiek praca biurowa, w jakiejś małej firmie, gdzie zatrudniony na stanowisku pomocnika księgowego będzie podawał kawę. Los jednak dał mu ogromną szansę, którą chłopak miał zamiar wykorzystać. Hinata cieszyła się razem z nim. Kochała go i życzyła mu jak najlepiej.
            Sakura również nie odstępowała swoje wybranka na krok. Gratulowała, gestykulowała, snuła wizje jego nowej pracy, zupełnie tak jakby to ona została wyróżniona. Młody Uchiha natomiast szedł spokojnym krokiem, wpatrując się przed siebie. Słowa dziewczyny zdawały się do niego nie docierać.
            Za wspomnianą dwójką wlókł się zrezygnowany chłopak o czarnych włosach upiętych w kitę. Im był bliżej pokoju dziekana, tym jego krok stawał się wolniejszy, czym drażnił swoją blond towarzyszkę.
            - Rusz się Shikamaru! Dziekan nie będzie na ciebie czekał – rzuciła zirytowanym głosem Temari.
            - No przecież ja mu nie każe na siebie czekać, tak w ogóle to nie wiem, o co ten cały wrzask – odparł chłopak wzruszając ramionami.
            - Jak tak dalej będziesz się zachowywał, to cię zostawię. Niech się jakaś inna z tobą użera – warknęła dziewczyna – albo nie to by było za dobre, pogadam z twoją matką o tym, jak zmarnowałeś intratną ofertę pracy.
            Chłopak nerwowo przełknął ślinę i przyspieszył kroku. Wizja kłótni z jego matką i, od niedawna dziewczyną, które były ze sobą w dobrych komitywach, napawała go przerażeniem. Bał się ich bardziej niż samego diabła. To już wolał pracować z Sasuke przy jednym biurku, ale nie mieć z tymi babami do czynienia.
            - Grzeczny chłopiec – odparła Temari z nutką szydery w głosie, widząc jak Nara przyspiesza kroku.
            Całą trójka, wraz ze swoimi partnerkami dotarła na miejsce. Naruto popatrzył na chłopaków ze zdziwieniem Chyba coś mnie ominęło. Od kiedy niby ci dwaj się umawiają z dziewczynami? Podobne myśli miał Shikamaru. Tylko Sasuke zdawał się mieć to wszystko gdzieś.
            Z pokoju wyszedł, przed którym stali, wyszedł dziekan i zaprosił chłopców do środka. Gdy już weszli, cała trójka została poproszona, aby usiadła na kanapie pod ścianą. Na wprost nich, oddzielony szklaną ławą, w głębokim fotelu siedział Orochimaru, który przyglądał się badawczo przybyłym. Dziekan zamknął drzwi, podszedł do biurka, które stało za plecami gościa i przez interkom poprosił, aby nie łączono go z nikim przez najbliższe dwadzieścia minut. Zaraz po tym usiadł w fotelu obok Orochimaru.
            - Tak więc panowie – zaczął dziekan – jak samopoczucie?
            - Super panie profesorze – wyrwał się Naruto z uśmiechem na ustach – szczerze to jeszcze nie doszedłem z tym do siebie.
            Dziekan pokiwał głową, uśmiechając się przy tym nieznacznie i spojrzał w kierunku pozostałej dwójki.
            - Ja mam takie pytanie, jeśli można – odezwał się Shikamaru.
            - Słucham? – spytał dziekan.
            - Właściwie, na jakie stanowisko zostaniemy przyjęci i od kiedy obowiązuje umowa?
            - Widzę, że młodzież aż rwie się do pracy, a przy tym lubią konkrety. To dobrze świadczy o ludziach – odparł Orochimaru i sięgnął do walizki, która stała obok jego fotela.
            - W związku z rozbudową naszej działalności, musieliśmy zwiększyć naszą powierzchnię biurową. Wiąże się to oczywiście z remontem i przygotowaniem biura do pracy, nie wspominając oczywiście o kwestiach formalnych – mężczyzna otworzył teczkę, wyjął z niej trzy pliki papierów i podał każdemu z chłopaków po jednym egzemplarzu – W związku z tym pracę będziecie mogli rozpocząć z początkiem nowego roku. Co do charakteru pracy, to na początek, aby się wdrożyć, będziecie odpowiedzialni za analizę danych finansowych. Każda sprzedaż, jak wiadomo, wiąże się z wystawieniem odpowiedniej dokumentacji. Wszystko musi być oczywiście w jak najlepszym porządku, nie ma miejsca nawet na najmniejszy błąd. Wasza praca będzie polegała na sprawdzaniu i wyłapywaniu wszelkich pomyłek. Będziecie pracowali pod moją jurysdykcją.
            Chłopcy przejrzeli papiery, które podał im Orochimaru. Była to treść umowy o przyjęciu na staż z dniem trzeciego stycznia przyszłego roku.
            - Zapoznajcie się proszę z umową i jeśli macie jakieś pytania, jestem do waszej dyspozycji – dodał spokojnie Orochimaru.

* * *

            Gdy tylko chłopcy weszli do pokoju dziekana, Sakura dosłownie dopadła Hinaty, zasypując ją pytaniami odnośnie jej związku z Naruto. Ciemnowłosa z początku zmieszana, nie miała ochoty odpowiadać. Widząc jednak nieustępliwość przyjaciółki, udzielała zdawkowych odpowiedzi, czym trochę zirytowała Sakurę.
            - No chyba możesz powiedzieć coś więcej? Mam cię tak za język ciągnąć?
            - Ale, o czym mam mówić? Po prostu jesteśmy razem… od wczoraj.
            - No to już wiem, ale może zechcesz mi łaskawie powiedzieć, co za ciuchy masz na sobie? Nie wmówisz mi, że nagle zmieniłaś garderobę – rzuciła Haruno puszczając oczko do Temari.
            Blondynka spokojnie przyglądała się całej sytuacji. Nie lubiła zbytnio Sakury, miała ją za różową lalunię. Darzyła natomiast sympatią Hinatę i samego Naruto, który pracował z jej braćmi, choć nigdy tego nie okazywała. Czasem jej było wstyd z tego powodu, byli z tego samego środowiska i widziała, jakie katusze przechodzi chłopak, snując się czasem po korytarzach jak zaraza, którą każdy wolał unikać.
            - Nie zmieniłam, to jego ubranie. Moje jest całe mokre od ulewy.
            - No, ale to nie miałaś innych? Przecież masz chyba u siebie w do… - Sakure zamurowało. Wnet pojęła, że jej przyjaciółka nie nocowała w swoim domu – ty chyba nie chcesz powiedzieć, że…
            Hinata zarumieniła się na twarzy. Było jej głupio, chciała, aby to się już skończyło, żeby Naruto wyszedł i zabrał ją gdzieś. Stała zakłopotana i czuła przygniatające spojrzenie przyjaciółki.
            - Daj jej spokój. Będzie chciała to sama powie – rzuciła Temari, widząc całą scenę.
            Dziewczyny popatrzyły na blondynkę. Sakura zapomniała na chwilę i Hinacie i wyzywającym tonem rzuciła w kierunku Temari.
            - A ciebie, co to interesuję?! Nie rozmawiam z tobą tylko z Hinatą, masz z tym jakiś problem?
            - Ty to nazywasz rozmową, a ja psychicznym molestowaniem – odparła spokojnie Temari zbliżając się do Sakury – nie widzisz, że ona nie chce o tym rozmawiać? Widać, że coś ją trapi.
            Sakura spojrzała na Hinatę. Ciemnowłosa stała wpatrzona w podłogę. Nie zrobiła przecież nic złego, ale źle się poczuła pod tą lawiną pytań.
            - Hinata przepraszam – rzekła Haruno, do której zaczęło docierać, to, że Hinata nie wydaje się do końca szczęśliwa – ja po prostu… cieszę się, że jesteście razem. Nie powinnam być taka napastliwa.
            Sakura podeszła do przyjaciółki i przytuliła do siebie. Czuła, że coś jest nie tak.
            - Nie będę pytała o wasz związek, jeśli nie chcesz, ale proszę powiedz mi, co się stało?
            Hinata długo milczała, próbując zebrać się na odwagę. Odsunęła się trochę od Sakury i popatrzyła nieśmiało w oczy.
            - Chodzi o to – zaczęła nieśmiało ciemnowłosa – dzisiaj jak weszliśmy na wydział razem. Te wszystkie spojrzenia, uwagi pod naszym adresem. Poczułam to, co Naruto przez te dwa lata nauki tutaj.
            - Hinata – Sakura spojrzała poważnie na koleżankę – powiedz, czy żałujesz tego, że jesteś teraz z nim?
            - Nigdy! – odparła żywo ciemnowłosa – po prostu, nie wiem jak to opisać. Nie rozumiem, jak ludzie mogą tak nienawidzić.
            - Bolą cię te słowa?
            - Mnie nie, ale jego na pewno, choć będzie próbował to ukryć.
            - Kochasz go?
            - Kocham. Bardzo mocno.
            - Więc skup się na tym. Teraz on jest dla ciebie najważniejszy. Naruto ma w pamięci te ostatnie dwa lata pełne szykan – Sakura zamilkła na chwilę i przypomniała sobie swoje zachowanie wobec niego. Znów poczuła wstyd - przeszłości nie wymażesz, ale możesz sprawić, że przyszłość będzie bardziej kolorowa. Twoje uczucie może sprawić, że zapomni o tych pierwszych dwóch latach, a będzie pamiętał trzeci rok. Rok, w którym wspaniała ciemnowłosa dziewczyna obdarzyła go prawdziwą miłością.
            Hinata patrzyła na przyjaciółkę. Uśmiech zagościł na jej twarzy. Słowa Sakury  sprawiły jej niesamowitą ulgę. Widziała, że może liczyć na swojego blondyna, ale także to, że ona zawsze będzie przy nim.
            Resztę czasu, dziewczyny spędziły rozmawiając na różne tematy. Każda z nich zastanawiała się jednak po cichu, co ich chłopakom zaproponuje ciemnowłosy jegomość.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Na dziś koniec. Jak obiecałem będzie sporo Akatsuki, nie licząc następnego rozdziału, każdy kolejny będzie tej grupie poświęcony mniej lub bardziej ;)
                  Poszedłem także za radą i starałem się "wyrównać" długość rozdziałów. Będą one nieco krótsze od tego dzisiejszego.
           Na zakończenie chciałem bardzo podziękować za bardzo ciepłe komentarze. Bardzo się cieszę, że trzynastka okazała się szczęśliwym i tak popularnym rozdziałem :)
                Padło pytanie o kontakt ze mną. Od razu mówię, że na gg nigdy mnie nie ma :P dlatego jeśli macie do mnie jakiekolwiek pytania piszcie na mojego maila dembowski.p@gmail.com w tytule maila najlepiej piszcie "NaruHina Uniwerek" albo coś takiego, wtedy będę wiedział, że to od was :)
                 Następny rozdział w poniedziałek 30 września a w nim troszkę spowolnimy akcję. Pokażemy życie naszej trójki, Sakura pozna swojego potencjalnego szwagra. Miłość Naruto i Hinaty kwitnie, fani ShikaTema także znajdą coś dla siebie ;)