Witam kochani jak co tydzień, na kolejnym rozdziale naszej powieści. Dzisiaj troszkę mniej naszych głównych bohaterów, a trochę więcej pobocznych postaci. Mimo to mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu :)
Zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pewnego chłodnego wieczoru, znana
dziennikarka Yugito, jak co dzień w zaciszu swojego ciepłego apartamentu,
siedziała przy biurku z lampką ulubionego czerwonego wina i przeglądała stare
artykuły swojego autorstwa, jak i kolegów po fachu. Wszystkie z nich dotyczyły
tematu, który od paru miesięcy pochłaniał ją bez reszty. Czuła, że jest na
tropie czegoś wielkiego. Jednak do rozwiązania tej zagadki, do ułożenia całej
układanki brakowało kilku elementów, które bezskutecznie w ostatnich tygodniach
usiłowała znaleźć. Akatsuki i tajemniczy zabójca, spędzały jej sen z powiek.
Przeprowadzała wywiady, korzystała z usług informatorów, ale ciągle
bezskutecznie. W pewnym momencie trop się urywał i Yugito czuła, że trafiała w
ślepy zaułek.
Kobieta upiła łyk wina i wertowała artykuł-relację
dziennikarza z jednej z konkurencyjnych gazet, a prywatnie znajomego jeszcze ze
studiów, na temat ostatniego zabójstwa. Wszystkie one były tak podobne do
siebie. Każde kolejne zabójstwo było idealną kopią poprzedniego.
Kobieta
odłożyła na chwilę gazetę i wyjrzała przez okno. Pogoda za szklaną osłoną była
tak jak na zimę przystało. Sypał gęsty śnieg z chmur, które spowiły całe już
ciemne niebo. Kobieta westchnęła cicho i miała wrócić do pracy, gdy w pewnej
chwili zabrzęczał jej telefon komórkowy. Nie spiesząc się wzięła komórkę do
ręki i spojrzała na wyświetlacz. Numer nieznany. Pewnie kolejny wielbiciel z
pochwałami albo wprost przeciwnie. Yugito już przywykła do tego, że wiele tego
typu osób wydzwania z pogróżkami. Na początku swojej kariery, gdy tego typu
telefony się zaczęły, była przerażona. Kilka razy zmieniała numer, jednak
wielbiciele i tak go zdobywali. W końcu przyzwyczaiła się do tego i każdy
kolejny telefon tego typu, traktowała jak rozrywkę i oderwanie od monotonii
pracy. Tym razem jednak, nie miała ochoty na żarty. Chciała już odrzucić
połączenie, ale coś ją pchnęło, aby jednak odebrać.
-
Nii Yugito słucham? – przywitała rozmówcę spokojnym głosem, gotowa na kolejne
pogróżki.
-
Witaj Nii, jak się miewasz? – w słuchawce odezwał się męski, ciepły głos.
Kobieta,
gdy tylko go usłyszała, zadrżała i jakby mimowolnie uśmiechnęła się. Ten głos,
ta barwa. Doskonale go znała, mimo iż przez ostatnie parę lat nie miała okazji
spotkać się z jego właścicielem. Jej serce zabiło mocniej, odkopując to stare
uczucie, które w niej tkwiło i które myślała, że już umarło.
-
Witaj Kakashi – odparła cicho kobieta – zaskoczyłeś mnie, nie dawałeś znaków
życia. Myślałam, że zapomniałeś o mnie.
-
Nie zapominam bliskich znajomych.
-
Miło słyszeć, może się kiedyś spotkamy? Jesteś w mieście? – spytała i w duchu
modliła się, aby powiedział „tak”.
-
Jestem w mieście, a co do spotkania, może dziś?
Kobieta
zadrżała. Jak to? Dziś? Przecież jest późny wieczór, kiedy on chce się spotkać?
-
Dowcipniś z ciebie – zaśmiała się kobieta – zaproponuj jakiś termin.
-
Podejdź do drzwi – zabrzmiał cicho męski głos.
Kobieta
miała wrażenie, że się przesłyszała, ale jego głos działał na nią niczym
hipnoza. Wstała z miejsca i nie odrywając telefonu od ucha, podeszła do drzwi.
Była ciągle w szoku i bardzo pragnęła jak najszybciej zobaczyć mężczyznę, który
z nią teraz rozmawiał, jednak nie zapomniała pierw wyjrzeć przez wizjer. Mimo
iż mieszkała na strzeżonym osiedlu, zawsze była ostrożna. Obok strażnika
pilnującego bramy wejściowej oraz przez drzwi do jej klatki schodowej, mógł
przejść tylko wyjątkowo zdesperowany szaleniec albo właśnie on. Człowiek, który
potrafił w sobie tylko znany sposób, wejść wszędzie.
Yugito
stała tuż przy drzwiach. Serce biło jej coraz szybciej. Spojrzała przez wizjer
i gdy tylko ujrzała znajomą sylwetkę, natychmiast otworzyła drzwi. Kakashi stał
z telefonem w ręku i wciskał akurat przycisk rozłączając połączenie. Kobieta
najchętniej rzuciłaby mu się na szyję, porwała do środka, ale nie mogła. Wiedziała,
że on nigdy z nią nie będzie, nawet przez chwilę. Często tak jest, wspaniały
mężczyzna, czarujący, tajemniczy i niestety niedostępny. Kakashi skrywał w
głębi swojej duszy jakąś wielką tajemnicę, o której wiedział tylko on. Owa
tajemnica przesłaniała mu wszystko.
-
Witaj Yugito – przywitał się Kakashi, spoglądając na kobietę. Jego spojrzenie,
jak zawsze spokojne i ciepłe. Jednocześnie kobieta nie mogła odczytać w jego
oczach, jakie to w danej chwili skrywają uczucie. A mówią, że oczy to
zwierciadło duszy.
-
Witaj Kakashi, zaskoczyłeś mnie… jak zawsze z resztą – odparła kobieta. Chciała
grać obojętną, ale nie była pewna czy jej się to udaje. Nie chciała pokazać, co
czuje, była zakochana, ale jednocześnie dumna.
-
Przepraszam, powinienem był zadzwonić wcześniej, ale sam nie spodziewałem się,
że zawitam do Konohy w najbliższym czasie. Jeśli przeszkadzam, to przyjdę kiedy
indziej. Tym razem z zapowiedzią – odparł, uśmiechając się przy tym.
-
Nie… nie przeszkadzasz… - kobieta nieśmiało odsunęła się na bok, zapraszając w
ten sposób mężczyznę do mieszkania – właściwie brakuje mi ostatnio towarzystwa.
Kakashi
spojrzał uważniej na kobietę. Starała się jak mogła, ale on doskonale wiedział,
co ona czuje do niego. Dlatego też, tak ciężko było mu momentami z nią rozmawiać.
Była jego dobrą przyjaciółka z dawnych lat i drugą po Rin najważniejszą kobietą
w jego życiu. Nie mógł jednak odwzajemnić jej uczucia. Od śmierci Rin, coś w
nim pękło. Nie potrafił już wzniecić takiego uczucia do kogoś innego. Dlatego
też nie chciał dawać Yugito żadnych nadziei, bo wiedział, że w ten sposób ją
zrani.
-
Chciałam z kimś porozmawiać, tyle się wydarzyło…
Kakashi
stał w milczeniu jeszcze przez chwilę, jednak zdecydował się wejść. Po to tu
przyszedł, porozmawiać z Yugito. Dziennikarka weszła do mieszkania, to samo
uczynił siwo-włosy. Zamknąwszy drzwi, oboje udali się do salonu, gdzie Yugito
jeszcze kilka minut temu studiowała prasę.
-
Przepraszam za bałagan, ale ostatnio mam sporo pracy i mój dom zapomniał już co
to takiego goście – rzekła kobieta śmiejąc się przy tym cicho.
Kakashi
pokiwał porozumiewawczo głową i odwzajemnił uśmiech.
-
Napijesz się czegoś? – spytała po chwili kobieta.
-
Herbatę, jeśli nie sprawię tym kłopotu.
-
Zawsze ten sam skromny Kakashi – odparła Yugito, śmiejąc się przy tym i udała
się do kuchni, przyrządzać napój.
Kakashi
został sam w pokoju, po którym zaczął się rozglądać od niechcenia. Trzy ściany
obstawione były szafkami z ciemnego drewna. Wypełnione książkami, pismami i
jakimiś wycinkami z gazet. Gdyby nie to, że czwarta ściana, miała wbudowane
okna i drzwi balkonowe, to prawdopodobnie, byłaby tak samo przystrojona jak
pozostałe. Po środku stał stół, prawdopodobnie od kompletu, a przy nim dwa
krzesła. Jedno było puste, drugie natomiast dzierżyło na swojej poduszce torbę
od laptopa. Podłoga pokryta była dywanem z krótkiego, miękkiego włosia białego
koloru. Na stole stała elegancka lampka, przeznaczona do czytania oraz pokaźny
stosik gazet oraz artykułów. Kakashi podszedł bliżej i przeglądał kolejne
wycinki, choć już bez tego wiedział, jaką treść zawierają. Tajemniczy morderca,
fanatyk religijny. Każdy, kto choć na chwilę włączy wiadomości lub przeczyta
gazetę, wie że Yugito bada tą sprawę, jednak tylko ci co ją znają, wiedzą jak
skrupulatnie do tego podchodzi i z jakim zaangażowanie.
Mężczyzna
przeglądał kolejne wycinki z gazet i nie usłyszał jak kobieta wchodzi do
pokoju.
-
Zaciekawił cię temat naszego fanatyka? – spytała zza jego pleców.
Kakashi
odwrócił lekko głowę, w tym czasie Yugito postawiła na stole, na jednej z gazet
dwa kubki. Jeden z kawą, drugi z herbatą.
-
Pokaźna kolekcja – odparł krótko mężczyzna.
-
Tak, chociaż wolałabym, aby nigdy nie powstała.
-
Nie bardzo rozumiem…
-
Ludzie uważają, że my dziennikarze gonimy za sensacją, a jak jej nie ma, to
sami ją tworzymy. Nie rozumieją, że my też jesteśmy ludźmi. Mnie osobiście
przeraża to, co się teraz dzieje – kobieta spojrzała na wycinki gazet – te
morderstwa, kręgi malowane krwią. Przecież ci ludzie, byli tacy młodzi, całe
życie przed nimi stało otworem, a jakiś szaleniec…
-
Naprawdę sądzisz, że Akatsuki za tym stoi? – spytał nagle Kakashi, nie
odwracając oczu od kobiety.
Yugito
popatrzyła zdziwiona na Kakashiego. To pytanie całkowicie ją zaskoczyło. Przez
chwilę nie wiedziała co powiedzieć, starała się pozbierać myśli.
-
Co cię sprowadza do miasta? – spytała nagle, ciągle zdumiona kobieta.
-
Myślę, że już wiesz – odparł Kakashi i wziął jeden z wycinków i spojrzał na
niego, jakby zaczął go studiować.
Yugito
pokiwała tylko głową. Więc jednak jego demony ciągle nie dają mu spokoju.
Szaleniec, który zabił Rin, odcisnął na Kakashim większe piętno niż ten mógł
przypuszczać. Hatake Kakashi - myślała że odszedł z wydziału zabójstw, właśnie
po to, aby nie mieć już więcej z maniakami tego kalibru do czynienia. Jednak po
paru latach wrócił. Dlaczego tak postąpił? Chciał przepędzić duchy przeszłości?
Tylko on znał odpowiedź na to pytanie. Kobieta nie chciała naciskać w tej
materii. Wiedziała, że gdy siwowłosy będzie chciał jej powiedzieć, to po prostu
powie.
-
Od dawna jesteś w mieście? – spytała kobieta i upiła łyk gorącej kawy,
jednocześnie opierając się o blat stołu.
-
Od ponad dwóch miesięcy, ale tylko ty o tym wiesz.
Yugito
poznała ten ton. Wiedziała, że sprawa jest poważna i nie powinien tak naprawdę
tutaj być. Jeśli Kakashi tak twierdzi, to znaczy, że sytuacja jest poważniejsza
niż uważała Yugito.
-
Chcesz poznać moją opinię? – spytała spokojnie kobieta. Kakashi nic nie
odpowiedział, tylko wertował kolejne wycinki z pracy – tak właśnie uważam, ale
niestety, nie mam dowodów. To wszystko jest takie skomplikowane i…
Kakashi
wyprostował się i zbliżył do kobiety. Ich twarze były teraz w bliskiej
odległości od siebie. Spojrzenia ich spotkały się, Yugito poczuła jak jej serce
znów przyspieszyło. Mężczyzna długo wpatrywał się w oczy kobiety. Po raz
pierwszy kobieta potrafiła odgadnąć, jakie to uczucie się w nich skrywa.
Troskę.
-
Właściwie chciałem cię o coś prosić – rzekł wreszcie Kakashi.
-
Słucham… - Yugito zadrżała nieznacznie.
-
Chcę, żebyś na jakiś czas przestała zajmować się tą sprawą.
Kobieta
otworzyła szerzej oczy. Czy ona się przesłyszała? Kakashi prosił ją o
zaprzestanie prywatnego śledztwa? Ale dlaczego?
-
Wiem, że to może ci się wydać dziwne, ale… - Kakashi przerwał na chwilę, aby
wziąć głębszy oddech – ja też uważam, że za tym wszystkim stoi Akatsuki. A
jeśli tak jest, to mamy do czynienia już nie z maniakiem czy fanatykiem, a
organizacją przestępczą. A oni każde podejrzenie rzucone w ich stronę, traktują
jak zagrożenie. Dlatego proszę…
-
Przestań! – kobieta pierwszy raz w jego obecności podniosła głos. Mężczyzna
spojrzał na nią zdumionym głosem – masz mnie za małe dziecko? Wiem, że to
niebezpieczne. Ale co mam zrobić? Zostawić to, tak jak jest? Policja jest
bezradna! Ten wasz Zetsu to partacz, który boi się każdej śmielszej tezy! Wodzą
was za nos, robią co chcą i tylko czekać aż znów kogoś zabiją!
-
Po prostu się martwię o ciebie – odparł spokojnie mężczyzna.
-
I uważasz, że to pomoże?! Myślisz, że sam dasz radę?!
-
Nie wiem, ale nie chcę aby coś ci się stało.
-
Wiem… Przepraszam – kobieta nagle ściszyła głos – ja też się martwię. Cała
policja jest bezradna, a ty zajmujesz się tym sam.
Kakashi
miał już wspomnieć, że to nie do końca prawda, że Gai mu pomaga. Jednak w
ostatniej chwili się powstrzymał. Może lepiej, że nie wie wszystkiego.
Kobieta
dłuższą chwilę milczała, popijając powoli swoją kawę. Kakashi stał oparty
rękoma o stół, wpatrzony w stos papierów. Wyglądał, jakby o czymś myślał bardzo
intensywnie. Wielu osobom z policji ta sprawa nie daje spokoju, jednak on
przeżywał to chyba najbardziej. Yugito była ostatnią tak bliską mu osobą.
Wiedział, że jeśli Akatsuki jest w to wszystko zamieszane, to jej życie jest w
niebezpieczeństwie. Te śmiałe wypowiedzi w telewizji, na pewno nie pozostały
bez echa.
-
Nii… - rzekł cicho Kakashi.
-
Nie wiem co powiedzieć – odparła, również cicho – chciałbym ci to obiecać,
ale... – wzięła głęboki oddech – …zostawić to tak, jak jest?
-
Zostawi to mi – odparł zdecydowanym głosem Hatake, czym wprawił kobietę w
lekkie zdumienie – przynajmniej do momentu, aż uzyskam dowody na to, że zabójca
nie działa sam.
Yugito
nic nie odpowiedziała, tylko zamknęła oczy. Biła się ze swoimi myślami. Chciała
rozwiązać tą sprawę. Jej ambicja nie pozwalała się wycofać. Z drugiej jednak
strony, prosił ją o to mężczyzna, którego kocha, niestety bez wzajemności. Ta
walka, która trwała teraz w jej głowie, powodowała ścieranie się dwóch
przeciwstawnych myśli. Powoli ją to męczyło.
Kakashi
spoglądał na kobietę kątem oka, wciąż oparty o stół. Wiedział, że nie ma sensu
dalej ciągnąć tej rozmowy. Yugito potrafiła podejmować szybko decyzje, jednak w
pewnych sprawach potrzebowała czasu. Nastąpiła taka właśnie sytuacja. Musiał
dać jej czas.
-
Pójdę już – rzekł nagle mężczyzna – już i tak zabrałem ci sporo czasu, a mam
jeszcze coś do sprawdzenia.
-
Nie przeszkadzasz, możesz zostać jeśli tylko chcesz – odparła szybko kobieta,
jakby wybita z jakiegoś transu.
-
Dziękuję, ale naprawdę muszę iść. Obiecuję, że niedługo znów cię odwiedzę –
odparł mężczyzna i jakby się uśmiechnął.
Dziennikarka
kiwnęła porozumiewawczo głową. Kakashi i te jego tajemnice. Odprowadziła
Przyjaciela do drzwi. Jeszcze przez chwilę rozmawiali, aż siwowłosy opuścił
mieszkanie kobiety. Yugito zamknęła dokładnie drzwi i wróciła do pokoju.
Spojrzała na dwa kubki stojące obok siebie i poczuła jak łza spływa jej po
policzku.
* * *
Ledwo
zdołała Kakashi opuścił mieszkanie dziennikarki, usłyszał dzwonek swojej
służbowej komórki. Nim odebrał spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił jego dobry
znajomy, pracujący w sądzie. Dwa miesiące temu Kakashi prosił go o akta sprawy
Atatsuki, czyżby się udało? Wziął głęboki oddech i odebrał połączenie.
-
Słucham?
* * *
W
ciemnym pokoju swojego apartamentu, przy stole zawalonym dokumentami i innymi
papierami, siedział Nagato ze szklanką whisky. Kostki lodu brzęczały wesoło, za
każdym razem gdy mężczyzna poruszał nią lekko. On jednak nie zwracał na to
uwagi. Musiał podjąć właśnie bardzo ważną decyzję, z której nie będzie odwrotu.
Plan zatrudnienia studentów był doskonały zarówno z marketingowego, jak i
PR-owskiego punktu widzenia. Szkopuł polegał na tym, że każdy nawet
najdoskonalszy plan miał jakąś skazę, wynikającą bądź to z niedopatrzenia, bądź
z warunków zewnętrznych, na które człowiek nawet najbardziej przewidujący, nie
ma wpływu.
W
przypadku planu Nagato, tą skazą był właśnie czynnik zewnętrzny o imieniu Nii
Yugito. Dziennikarka nie dawała za wygraną. Z początku wydawało się, że nawet
ona odpuściła. Nic bardziej mylnego. Niedawno wyszły jej dwa artykuły,
podsumowujące serie zabójstw i dotychczasowe domniemane powiązania działań
mordercy z przejęciem spółek dokonanymi przez jego korporację.
Nagato
spoglądał na leżące przed nim papiery. Gdzieniegdzie znaleźć można było wycinki
artykułów, które nie dawały mu spokoju. Dziennikarka znów szkodziła jego firmie
i jemu samemu. Mógłby ją usunąć w każdej chwili, jednak to od razu wzbudziłoby
podejrzenia opinii publicznej. Zostawić jej przy życiu, także nie było można.
Pewne było tylko to, że jeśli zdecydowałby się ją wykończyć, to tylko przy
pomocy Hidana. Cokolwiek zrobi nie będzie odwrotu.
Mężczyzna
upił łyk swojego drinku. Kostki lodu powoli się roztapiały, rozwadniając napój.
Wziął do ręki ostatni artykuł i zaczął go przeglądać pobieżnie
„…kręgi
malowane na podłodze są symbolem […] każdy z nich malowany jest krwią
poprzedniej ofiary […] Jashin - Bóg mordu, którego wyznawcą wydaje się być
zabójca […]”
Mężczyzna zatrzymał wzrok na tym fragmencie i jeszcze raz go
przeczytał, tym razem uważniej.
„Jashin
– Bóg mordu, którego wyznawcą wydaje się być zabójca, czczony w dawnych latach,
został na kilka wieków zapomniany, aby odgrzebany wraz ze starymi księgami,
odżył na nowo. Bóstwo to wymaga od swoich ofiar całkowitego posłuszeństwa i
ofiar z ludzi. W zamian za nią ofiarowuje swoim wyznawcom, życie po śmierci […]”
Nagato
doskonale znał historię kultu i wiedział, że ten artykuł nie jest do końca
prawdziwy. Nie o zbawienie duszy chodziło, a o siłę dla Boga, który miał
oczyścić świat. Dziennikarka pisząca ten artykuł, wykazała się w tej materii,
drobnymi brakami w wiedzy. Najmniejsze nawet bluźnierstwa wynikające z
przekręcania boskich słów Jashina, to na pewno doskonały pretekst do
uśmiercenia heretyczki. Zwłaszcza dla kogoś tak szalonego jak Hidan.
Nagato
odłożył wycinek na miejsce i sięgnął po telefon komórkowy, leżący obok. Chwilę
jeszcze się zastanawiał, po czym wybrał odpowiedni numer. Przez dłuższy czas w
słuchawce brzmiał dźwięk dzwonka, aż w końcu odezwał się męski głos.
-
Słucham Nagato.
-
Kakuzu, jest robota dla Hidana.
* * *
Chwila
spokoju, tego Kakuzu brakowała od dłuższego czasu. On najemnik zmuszony jest
ostatnio do oprowadzania, żółtodziobów po firmie, zapoznawania ich z
obowiązkami i wdrażaniu w proces. Co
prawda pieniądze dobre, ale ostatnimi czasy tęsknił za tą adrenaliną, którą
dawała gangsterska. Po pewnym czasie człowiek nabiera odpowiednich nawyków i
przyzwyczaja się do takiego życia, jakie wiedzie. Nie ważne jakie ono jest. Po
prostu wpada się w rytm i działa, kilka, nawet kilkanaście lat. Potem
przychodzi gwałtowna zmiana. Życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni.
Koniec z niebezpieczeństwami, ciężką harówką. Zamiast tego, ciepła biurowa
posadka, dobre pieniądze, ale… czegoś brakuje. Siedzenie za biurkiem każdego dnia,
przyuczanie innych, to nie dla niego. Kakuzu czuł, że najemnikiem był już tylko
z nazwy.
Mężczyzna
siedział na swojej skórzanej kanapie i delektując się piwem, oglądał jakiś mecz
w telewizji. W chwili gdy drużyna, której kibicował, wykonywała stały fragment
gry, zadzwonił jego telefon.
Kurwa! Zawsze w najciekawszym momencie. Kakuzu
zaklął w myślach jeszcze kilka razy, aż w końcu wstał z kanapy i podszedł do
stolika, na którym wibrowała komórka. Miał ją już rzucić o ścianę i wielce
prawdopodobne, że tak by uczynił, gdyby nie to, że dzwonił do niego Nagato.
Kakuzu westchnął ciężko i odebrał telefon.
-
Słucham Nagato.
-
Kakuzu, jest robota dla Hidana – głos lidera brzmiał naprawdę poważnie.
-
Rozumiem – Kakuzu usadowił się na krześle – kto to ma być?
-
Nii Yugito.
Kakuzu
w pierwszej chwili sądził, że się przesłyszał. Ta dziennikarka?
-
Ta Yugito? Jesteś pewien? – spytał, aby się upewnić.
-
Dokładnie – głos lidera był spokojny i opanowany. Nie żartował.
-
W porządku. A może wolisz, żebym ja…
-
Nie Kakuzu. To musi zrobić Hidan – lider podniósł nieznacznie głos – ale
pomożesz mu tym razem, zabójstwo to ma mieć nieco inne okoliczności niż zwykle.
Najemnik
zmienił pozycję na krześle, ostatnie zdanie wypowiedziane przez Nagato wyraźnie
go zaintrygowało.
-
Co dokładnie mam zrobić?
* * *
Hidan
prowadził spokojnie swoje auto, jednak w jego wnętrzu wrzało. Już niedługo
złoży kolejną ofiarę na ołtarzu Jashina. Czuł jak niezdrowe podniecenie w nim
narasta. Musiał dokonać naprawdę nadludzkiego wysiłku, aby utrzymać w ryzach
swoje emocje.
Ciemnowłosa
dziewczyna o białych oczach, która siedziała teraz obok niego, nie przewidywała,
co zaraz ją spotka. Hidan spojrzał na nią ukradkiem oka, była taka niewinna,
takie przynajmniej można było odnieść wrażenie, patrząc na jej jasne lico. Ale
to pozory. Ktoś z bogatego domu nie może być niewinnym. Jej dusza zasmakowała
luksusów, przez co na jej białej powłoce odznaczały się coraz większe czarne
plamy.
Stalowowłosy
pamięta jak pierwszy raz ją ujrzał. Nieco ponad dwa miesiące temu. Jechał
pogrążony w swoich myślach, w kierunku bogatej dzielnicy miasta, której
zepsucie działało na Hidana niczym płachta na byka. A skoro raniła jego w takim
stopniu, to jakie cierpienie musi odczuwać Jashin, widząc jak wiele zła jest na
świecie. Dziewczyna wsiadła do autobusu. Hidan pamięta, jak jakiś chłopak
żegnał ją, gdy ta wsiadała do autobusu. Nie zwracał jednak na ciemnowłosą dalej
uwagi, aż do przystanku, na którym wysiadła. Hidan zaciekawiony udał się za
nią. Czyżby ona tu mieszkała? Niczego nieświadoma, ciemnowłosa dziewczyna
wracała powolnym krokiem do domu. W głowie miała świeże wspomnienie z dopiero
co zakończonego spotkania ze swoim ukochanym. Nie przeczuwała nawet, że tylko
kilka kroków dzieliło ją od mordercy, o którym jest głośno w całym mieście.
Stalowowłosy szedł za dziewczyną, przyglądając się jej uważnie. Przybył tutaj w
poszukiwaniu kolejnej ofiary i chyba ją właśnie znalazł. Po paru minutach
dziewczyna skręciła do jednej z bram. Chwilę gmerała w swojej torebce. Hidan zatrzymał
się w nieznacznej odległości i dostrzegł jak ciemnowłosa wyjmuje klucze,
otwiera nimi furtkę i po chwili wchodzi do dużego domu. Jashin będzie zachwycony – ta myśl jako pierwsza zagościła w umyśle
Hidana.
Dzisiaj
to właśnie Hidan postanowił śledzić dziewczynę od jej uczelni. Musiał być
ostrożny, ponieważ przez cały czas towarzyszył jej ten chłopak, który nie odstępował
jej na krok. Ale stalowowłosy jest cierpliwy, ma czas. Wie, że jego trud
zostanie niedługo wynagrodzony. Gdy tylko para rozstała się na przystanku,
Hidan wrócił do swojego samochodu, zaparkowanego w pobliżu i postanowił
działać. Włączył silnik i kierując się w stronę przystanku, gdzie znajdowała
się dziewczyna, modlił się aby przyjechał przed autobusem.
Teraz
jechał wraz ze swoją ofiarą. Już niedługo, zostanie złożona wielkiemu
Jashinowi. Miał już odpowiednie miejsce. Nagle z zamyślenia wyrwał go dźwięk
telefonu. Przez chwilę nie odbierał, jakby dochodząc do siebie. Starał się
pozbierać myśli w jedną całość. Spojrzał na wyświetlacz Kakuzu?! Przecież miał nie dzwonić, chyba że w nagłych wypadkach.
Czyżby coś się stało? Przez chwilę się wahał po czym odebrał połączenie.
-
Słucham cię – rzekł spokojnym głosem.
-
Jest sprawa Hidan – głos Kakuzu również brzmiał spokojnie – znalazłem kogoś dla
ciebie. Kogoś idealnego.
Hidan
jakby zadrżał nieznacznie. Spojrzał ukradkiem na dziewczynę, ale ta zajęta była
widokiem, który się przewijał za szybą samochodu.
-
Rozumiem, choć niepotrzebnie się wysilałeś mam na razie to czego chciałem.
Kakuzu
przez chwilę milczał, po czym odezwał się znów:
-
Myślę, że to cię zainteresuje. Ta osoba nie dość, że jest bogata, to bluźni
przeciwko Jashinowi.
Hidan
omal nie stracił panowania nad sobą. Co
takiego?! Ktoś śmie kalać imię Pana naszego?! Oddech stalowowłosego
przyspieszył, oczy się poszerzyły, a zęby zacisnęły tak, że aż zazgrzytały.
-
Zadzwonię za pół godziny – odparł szybko Hidan, po czym się rozłączył.
Przez
chwilę próbował się uspokoić, jednak to co powiedział mu Kakuzu, powracało jak
bumerang, napełniając go kolejną dawką agresji. Nie dość tego, musiał, na razie
zapomnieć o swojej dzisiejszej ofierze. Musiała ponieść śmierć, ale jest ktoś,
kto zasługuje na nią bardziej. Gdy tylko uspokoił emocje, które nim targały,
zwrócił się do dziewczyny, siedzącej obok niego.
-
Interesy. Człowiek nie ma chwili spokoju – rzekł siląc się na uśmiech.
Dziewczyna
nic odpowiedziała, tylko pokiwała porozumiewawczo głową z uśmiechem na twarzy.
Po
około pół godziny dojechali na miejsce. Hidan zaparkował niedaleko domu dziewczyny.
Ciemnowłosa podziękowała za podwiezienie i wysiadła z auta. Podczas gdy Hinata
szła te kilka metrów do swojego domu, Hidan przyglądał się jej z uwagą,
wybierając jednocześnie numer do Kakuzu. Najemnik odebrał niemal natychmiast.
-
Mogę rozmawiać, kto to ma być?
-
Może nie przez telefon tylko…
-
Kto!? – Hidan niemal wrzasnął do słuchawki.
Słychać
było jakiś szmer po drugiej stronie słuchawki. Prawdopodobnie Jashinista, tym
nagłym wybuchem złości, wprawił najemnika w osłupienie.
-
Nii Yugito, ta dziennikarka…
-
Znam.
-
Dobrze, oszczędziłeś mi zatem roboty. Czekaj na znak, tym razem ja wybieram
miejsce zabójstwa.
Hidan
milczał. Miejsce było mu obojętne. Jedynie co go interesowało to, to, aby
zapłaciła za swoje grzechy. Jak ona śmiała? Zepsuta, plugawa istota…
* * *
Gdy tylko Naruto wyszedł z firmy
miał się już kierować na przystanek. Czekała go podróż przez całe miasto, do
domu Hinaty. Blondyn zatrzymał się i zaklął pod nosem. Mieli powtórzyć dzisiaj
materiał na egzamin licencjacki, a on zapomniał spojrzeć do Internetu na
pytania, bo Shion go zagadywała co chwilę. Fajna dziewczyna i sympatyczna, ale
momentami zbyt nachalna. Na dodatek musiał jechać autobusem, gdyż Shikamaru
przyjechał dziś na siedemnastą, przez co kończył pracę później. Naruto pokręcił
zrezygnowany głową i ciężko westchnął. Jak będzie wreszcie normalnie zarabiał,
pierwsze co zrobi, to zda egzamin na prawo jazdy i kupi sobie samochód.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dziś to już koniec, ale na szczęście tylko rozdziału, a nie powieści :) Staram się stosować do waszych uwag, jak zawsze i pracować nad swoimi błędami, jednak ciągle mam wrażenie, że jakieś tam mniejsze i większe przenikają. Niestety sprawdzanie samego siebie jest najtrudniejsze. Mimo wszystko jak zawsze będę wdzięczny za wszelkie sugestie i uwagi :)
Następny rozdział w sobotę 1 lutego, a w nim: Drobny incydent w drodze do domu Hinaty. Czy Hinata jest zazdrosna? Spotkanie Hidana z Kakuzu. Na koniec... mały smaczek dla fanów wątku NaruHina (od razu mówię, że nie Hentai :P).
Do zobaczenia za tydzień :)