sobota, 25 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XXXI

     Witam kochani jak co tydzień, na kolejnym rozdziale naszej powieści. Dzisiaj troszkę mniej naszych głównych bohaterów, a trochę więcej pobocznych postaci. Mimo to mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu :)
     Zapraszam do lektury :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pewnego chłodnego wieczoru, znana dziennikarka Yugito, jak co dzień w zaciszu swojego ciepłego apartamentu, siedziała przy biurku z lampką ulubionego czerwonego wina i przeglądała stare artykuły swojego autorstwa, jak i kolegów po fachu. Wszystkie z nich dotyczyły tematu, który od paru miesięcy pochłaniał ją bez reszty. Czuła, że jest na tropie czegoś wielkiego. Jednak do rozwiązania tej zagadki, do ułożenia całej układanki brakowało kilku elementów, które bezskutecznie w ostatnich tygodniach usiłowała znaleźć. Akatsuki i tajemniczy zabójca, spędzały jej sen z powiek. Przeprowadzała wywiady, korzystała z usług informatorów, ale ciągle bezskutecznie. W pewnym momencie trop się urywał i Yugito czuła, że trafiała w ślepy zaułek.
Kobieta upiła łyk wina i wertowała artykuł-relację dziennikarza z jednej z konkurencyjnych gazet, a prywatnie znajomego jeszcze ze studiów, na temat ostatniego zabójstwa. Wszystkie one były tak podobne do siebie. Każde kolejne zabójstwo było idealną kopią poprzedniego.
            Kobieta odłożyła na chwilę gazetę i wyjrzała przez okno. Pogoda za szklaną osłoną była tak jak na zimę przystało. Sypał gęsty śnieg z chmur, które spowiły całe już ciemne niebo. Kobieta westchnęła cicho i miała wrócić do pracy, gdy w pewnej chwili zabrzęczał jej telefon komórkowy. Nie spiesząc się wzięła komórkę do ręki i spojrzała na wyświetlacz. Numer nieznany. Pewnie kolejny wielbiciel z pochwałami albo wprost przeciwnie. Yugito już przywykła do tego, że wiele tego typu osób wydzwania z pogróżkami. Na początku swojej kariery, gdy tego typu telefony się zaczęły, była przerażona. Kilka razy zmieniała numer, jednak wielbiciele i tak go zdobywali. W końcu przyzwyczaiła się do tego i każdy kolejny telefon tego typu, traktowała jak rozrywkę i oderwanie od monotonii pracy. Tym razem jednak, nie miała ochoty na żarty. Chciała już odrzucić połączenie, ale coś ją pchnęło, aby jednak odebrać.
            - Nii Yugito słucham? – przywitała rozmówcę spokojnym głosem, gotowa na kolejne pogróżki.
            - Witaj Nii, jak się miewasz? – w słuchawce odezwał się męski, ciepły głos.
            Kobieta, gdy tylko go usłyszała, zadrżała i jakby mimowolnie uśmiechnęła się. Ten głos, ta barwa. Doskonale go znała, mimo iż przez ostatnie parę lat nie miała okazji spotkać się z jego właścicielem. Jej serce zabiło mocniej, odkopując to stare uczucie, które w niej tkwiło i które myślała, że już umarło.
            - Witaj Kakashi – odparła cicho kobieta – zaskoczyłeś mnie, nie dawałeś znaków życia. Myślałam, że zapomniałeś o mnie.
            - Nie zapominam bliskich znajomych.
            - Miło słyszeć, może się kiedyś spotkamy? Jesteś w mieście? – spytała i w duchu modliła się, aby powiedział „tak”.
            - Jestem w mieście, a co do spotkania, może dziś?
            Kobieta zadrżała. Jak to? Dziś? Przecież jest późny wieczór, kiedy on chce się spotkać?
            - Dowcipniś z ciebie – zaśmiała się kobieta – zaproponuj jakiś termin.
            - Podejdź do drzwi – zabrzmiał cicho męski głos.
            Kobieta miała wrażenie, że się przesłyszała, ale jego głos działał na nią niczym hipnoza. Wstała z miejsca i nie odrywając telefonu od ucha, podeszła do drzwi. Była ciągle w szoku i bardzo pragnęła jak najszybciej zobaczyć mężczyznę, który z nią teraz rozmawiał, jednak nie zapomniała pierw wyjrzeć przez wizjer. Mimo iż mieszkała na strzeżonym osiedlu, zawsze była ostrożna. Obok strażnika pilnującego bramy wejściowej oraz przez drzwi do jej klatki schodowej, mógł przejść tylko wyjątkowo zdesperowany szaleniec albo właśnie on. Człowiek, który potrafił w sobie tylko znany sposób, wejść wszędzie.
            Yugito stała tuż przy drzwiach. Serce biło jej coraz szybciej. Spojrzała przez wizjer i gdy tylko ujrzała znajomą sylwetkę, natychmiast otworzyła drzwi. Kakashi stał z telefonem w ręku i wciskał akurat przycisk rozłączając połączenie. Kobieta najchętniej rzuciłaby mu się na szyję, porwała do środka, ale nie mogła. Wiedziała, że on nigdy z nią nie będzie, nawet przez chwilę. Często tak jest, wspaniały mężczyzna, czarujący, tajemniczy i niestety niedostępny. Kakashi skrywał w głębi swojej duszy jakąś wielką tajemnicę, o której wiedział tylko on. Owa tajemnica przesłaniała mu wszystko.
            - Witaj Yugito – przywitał się Kakashi, spoglądając na kobietę. Jego spojrzenie, jak zawsze spokojne i ciepłe. Jednocześnie kobieta nie mogła odczytać w jego oczach, jakie to w danej chwili skrywają uczucie. A mówią, że oczy to zwierciadło duszy.
            - Witaj Kakashi, zaskoczyłeś mnie… jak zawsze z resztą – odparła kobieta. Chciała grać obojętną, ale nie była pewna czy jej się to udaje. Nie chciała pokazać, co czuje, była zakochana, ale jednocześnie dumna.
            - Przepraszam, powinienem był zadzwonić wcześniej, ale sam nie spodziewałem się, że zawitam do Konohy w najbliższym czasie. Jeśli przeszkadzam, to przyjdę kiedy indziej. Tym razem z zapowiedzią – odparł, uśmiechając się przy tym.
            - Nie… nie przeszkadzasz… - kobieta nieśmiało odsunęła się na bok, zapraszając w ten sposób mężczyznę do mieszkania – właściwie brakuje mi ostatnio towarzystwa.
            Kakashi spojrzał uważniej na kobietę. Starała się jak mogła, ale on doskonale wiedział, co ona czuje do niego. Dlatego też, tak ciężko było mu momentami z nią rozmawiać. Była jego dobrą przyjaciółka z dawnych lat i drugą po Rin najważniejszą kobietą w jego życiu. Nie mógł jednak odwzajemnić jej uczucia. Od śmierci Rin, coś w nim pękło. Nie potrafił już wzniecić takiego uczucia do kogoś innego. Dlatego też nie chciał dawać Yugito żadnych nadziei, bo wiedział, że w ten sposób ją zrani.
            - Chciałam z kimś porozmawiać, tyle się wydarzyło…
            Kakashi stał w milczeniu jeszcze przez chwilę, jednak zdecydował się wejść. Po to tu przyszedł, porozmawiać z Yugito. Dziennikarka weszła do mieszkania, to samo uczynił siwo-włosy. Zamknąwszy drzwi, oboje udali się do salonu, gdzie Yugito jeszcze kilka minut temu studiowała prasę.
            - Przepraszam za bałagan, ale ostatnio mam sporo pracy i mój dom zapomniał już co to takiego goście – rzekła kobieta śmiejąc się przy tym cicho.
            Kakashi pokiwał porozumiewawczo głową i odwzajemnił uśmiech.
            - Napijesz się czegoś? – spytała po chwili kobieta.
            - Herbatę, jeśli nie sprawię tym kłopotu.
            - Zawsze ten sam skromny Kakashi – odparła Yugito, śmiejąc się przy tym i udała się do kuchni, przyrządzać napój.
            Kakashi został sam w pokoju, po którym zaczął się rozglądać od niechcenia. Trzy ściany obstawione były szafkami z ciemnego drewna. Wypełnione książkami, pismami i jakimiś wycinkami z gazet. Gdyby nie to, że czwarta ściana, miała wbudowane okna i drzwi balkonowe, to prawdopodobnie, byłaby tak samo przystrojona jak pozostałe. Po środku stał stół, prawdopodobnie od kompletu, a przy nim dwa krzesła. Jedno było puste, drugie natomiast dzierżyło na swojej poduszce torbę od laptopa. Podłoga pokryta była dywanem z krótkiego, miękkiego włosia białego koloru. Na stole stała elegancka lampka, przeznaczona do czytania oraz pokaźny stosik gazet oraz artykułów. Kakashi podszedł bliżej i przeglądał kolejne wycinki, choć już bez tego wiedział, jaką treść zawierają. Tajemniczy morderca, fanatyk religijny. Każdy, kto choć na chwilę włączy wiadomości lub przeczyta gazetę, wie że Yugito bada tą sprawę, jednak tylko ci co ją znają, wiedzą jak skrupulatnie do tego podchodzi i z jakim zaangażowanie.
            Mężczyzna przeglądał kolejne wycinki z gazet i nie usłyszał jak kobieta wchodzi do pokoju.
            - Zaciekawił cię temat naszego fanatyka? – spytała zza jego pleców.
            Kakashi odwrócił lekko głowę, w tym czasie Yugito postawiła na stole, na jednej z gazet dwa kubki. Jeden z kawą, drugi z herbatą.
            - Pokaźna kolekcja – odparł krótko mężczyzna.
            - Tak, chociaż wolałabym, aby nigdy nie powstała.
            - Nie bardzo rozumiem…
            - Ludzie uważają, że my dziennikarze gonimy za sensacją, a jak jej nie ma, to sami ją tworzymy. Nie rozumieją, że my też jesteśmy ludźmi. Mnie osobiście przeraża to, co się teraz dzieje – kobieta spojrzała na wycinki gazet – te morderstwa, kręgi malowane krwią. Przecież ci ludzie, byli tacy młodzi, całe życie przed nimi stało otworem, a jakiś szaleniec…
            - Naprawdę sądzisz, że Akatsuki za tym stoi? – spytał nagle Kakashi, nie odwracając oczu od kobiety.
            Yugito popatrzyła zdziwiona na Kakashiego. To pytanie całkowicie ją zaskoczyło. Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć, starała się pozbierać myśli.
            - Co cię sprowadza do miasta? – spytała nagle, ciągle zdumiona kobieta.
            - Myślę, że już wiesz – odparł Kakashi i wziął jeden z wycinków i spojrzał na niego, jakby zaczął go studiować.
            Yugito pokiwała tylko głową. Więc jednak jego demony ciągle nie dają mu spokoju. Szaleniec, który zabił Rin, odcisnął na Kakashim większe piętno niż ten mógł przypuszczać. Hatake Kakashi - myślała że odszedł z wydziału zabójstw, właśnie po to, aby nie mieć już więcej z maniakami tego kalibru do czynienia. Jednak po paru latach wrócił. Dlaczego tak postąpił? Chciał przepędzić duchy przeszłości? Tylko on znał odpowiedź na to pytanie. Kobieta nie chciała naciskać w tej materii. Wiedziała, że gdy siwowłosy będzie chciał jej powiedzieć, to po prostu powie.
            - Od dawna jesteś w mieście? – spytała kobieta i upiła łyk gorącej kawy, jednocześnie opierając się o blat stołu.
            - Od ponad dwóch miesięcy, ale tylko ty o tym wiesz.
            Yugito poznała ten ton. Wiedziała, że sprawa jest poważna i nie powinien tak naprawdę tutaj być. Jeśli Kakashi tak twierdzi, to znaczy, że sytuacja jest poważniejsza niż uważała Yugito.
            - Chcesz poznać moją opinię? – spytała spokojnie kobieta. Kakashi nic nie odpowiedział, tylko wertował kolejne wycinki z pracy – tak właśnie uważam, ale niestety, nie mam dowodów. To wszystko jest takie skomplikowane i…
            Kakashi wyprostował się i zbliżył do kobiety. Ich twarze były teraz w bliskiej odległości od siebie. Spojrzenia ich spotkały się, Yugito poczuła jak jej serce znów przyspieszyło. Mężczyzna długo wpatrywał się w oczy kobiety. Po raz pierwszy kobieta potrafiła odgadnąć, jakie to uczucie się w nich skrywa. Troskę.
            - Właściwie chciałem cię o coś prosić – rzekł wreszcie Kakashi.
            - Słucham… - Yugito zadrżała nieznacznie.
            - Chcę, żebyś na jakiś czas przestała zajmować się tą sprawą.
            Kobieta otworzyła szerzej oczy. Czy ona się przesłyszała? Kakashi prosił ją o zaprzestanie prywatnego śledztwa? Ale dlaczego?
            - Wiem, że to może ci się wydać dziwne, ale… - Kakashi przerwał na chwilę, aby wziąć głębszy oddech – ja też uważam, że za tym wszystkim stoi Akatsuki. A jeśli tak jest, to mamy do czynienia już nie z maniakiem czy fanatykiem, a organizacją przestępczą. A oni każde podejrzenie rzucone w ich stronę, traktują jak zagrożenie. Dlatego proszę…
            - Przestań! – kobieta pierwszy raz w jego obecności podniosła głos. Mężczyzna spojrzał na nią zdumionym głosem – masz mnie za małe dziecko? Wiem, że to niebezpieczne. Ale co mam zrobić? Zostawić to, tak jak jest? Policja jest bezradna! Ten wasz Zetsu to partacz, który boi się każdej śmielszej tezy! Wodzą was za nos, robią co chcą i tylko czekać aż znów kogoś zabiją!
            - Po prostu się martwię o ciebie – odparł spokojnie mężczyzna.
            - I uważasz, że to pomoże?! Myślisz, że sam dasz radę?!
            - Nie wiem, ale nie chcę aby coś ci się stało.
            - Wiem… Przepraszam – kobieta nagle ściszyła głos – ja też się martwię. Cała policja jest bezradna, a ty zajmujesz się tym sam.
            Kakashi miał już wspomnieć, że to nie do końca prawda, że Gai mu pomaga. Jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. Może lepiej, że nie wie wszystkiego.
            Kobieta dłuższą chwilę milczała, popijając powoli swoją kawę. Kakashi stał oparty rękoma o stół, wpatrzony w stos papierów. Wyglądał, jakby o czymś myślał bardzo intensywnie. Wielu osobom z policji ta sprawa nie daje spokoju, jednak on przeżywał to chyba najbardziej. Yugito była ostatnią tak bliską mu osobą. Wiedział, że jeśli Akatsuki jest w to wszystko zamieszane, to jej życie jest w niebezpieczeństwie. Te śmiałe wypowiedzi w telewizji, na pewno nie pozostały bez echa.
            - Nii… - rzekł cicho Kakashi.
            - Nie wiem co powiedzieć – odparła, również cicho – chciałbym ci to obiecać, ale... – wzięła głęboki oddech – …zostawić to tak, jak jest?
            - Zostawi to mi – odparł zdecydowanym głosem Hatake, czym wprawił kobietę w lekkie zdumienie – przynajmniej do momentu, aż uzyskam dowody na to, że zabójca nie działa sam.
            Yugito nic nie odpowiedziała, tylko zamknęła oczy. Biła się ze swoimi myślami. Chciała rozwiązać tą sprawę. Jej ambicja nie pozwalała się wycofać. Z drugiej jednak strony, prosił ją o to mężczyzna, którego kocha, niestety bez wzajemności. Ta walka, która trwała teraz w jej głowie, powodowała ścieranie się dwóch przeciwstawnych myśli. Powoli ją to męczyło.
            Kakashi spoglądał na kobietę kątem oka, wciąż oparty o stół. Wiedział, że nie ma sensu dalej ciągnąć tej rozmowy. Yugito potrafiła podejmować szybko decyzje, jednak w pewnych sprawach potrzebowała czasu. Nastąpiła taka właśnie sytuacja. Musiał dać jej czas.
            - Pójdę już – rzekł nagle mężczyzna – już i tak zabrałem ci sporo czasu, a mam jeszcze coś do sprawdzenia.
            - Nie przeszkadzasz, możesz zostać jeśli tylko chcesz – odparła szybko kobieta, jakby wybita z jakiegoś transu.
            - Dziękuję, ale naprawdę muszę iść. Obiecuję, że niedługo znów cię odwiedzę – odparł mężczyzna i jakby się uśmiechnął.
            Dziennikarka kiwnęła porozumiewawczo głową. Kakashi i te jego tajemnice. Odprowadziła Przyjaciela do drzwi. Jeszcze przez chwilę rozmawiali, aż siwowłosy opuścił mieszkanie kobiety. Yugito zamknęła dokładnie drzwi i wróciła do pokoju. Spojrzała na dwa kubki stojące obok siebie i poczuła jak łza spływa jej po policzku.

* * *

            Ledwo zdołała Kakashi opuścił mieszkanie dziennikarki, usłyszał dzwonek swojej służbowej komórki. Nim odebrał spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił jego dobry znajomy, pracujący w sądzie. Dwa miesiące temu Kakashi prosił go o akta sprawy Atatsuki, czyżby się udało? Wziął głęboki oddech i odebrał połączenie.
            - Słucham?

* * *

            W ciemnym pokoju swojego apartamentu, przy stole zawalonym dokumentami i innymi papierami, siedział Nagato ze szklanką whisky. Kostki lodu brzęczały wesoło, za każdym razem gdy mężczyzna poruszał nią lekko. On jednak nie zwracał na to uwagi. Musiał podjąć właśnie bardzo ważną decyzję, z której nie będzie odwrotu. Plan zatrudnienia studentów był doskonały zarówno z marketingowego, jak i PR-owskiego punktu widzenia. Szkopuł polegał na tym, że każdy nawet najdoskonalszy plan miał jakąś skazę, wynikającą bądź to z niedopatrzenia, bądź z warunków zewnętrznych, na które człowiek nawet najbardziej przewidujący, nie ma wpływu.
            W przypadku planu Nagato, tą skazą był właśnie czynnik zewnętrzny o imieniu Nii Yugito. Dziennikarka nie dawała za wygraną. Z początku wydawało się, że nawet ona odpuściła. Nic bardziej mylnego. Niedawno wyszły jej dwa artykuły, podsumowujące serie zabójstw i dotychczasowe domniemane powiązania działań mordercy z przejęciem spółek dokonanymi przez jego korporację.
            Nagato spoglądał na leżące przed nim papiery. Gdzieniegdzie znaleźć można było wycinki artykułów, które nie dawały mu spokoju. Dziennikarka znów szkodziła jego firmie i jemu samemu. Mógłby ją usunąć w każdej chwili, jednak to od razu wzbudziłoby podejrzenia opinii publicznej. Zostawić jej przy życiu, także nie było można. Pewne było tylko to, że jeśli zdecydowałby się ją wykończyć, to tylko przy pomocy Hidana. Cokolwiek zrobi nie będzie odwrotu.
            Mężczyzna upił łyk swojego drinku. Kostki lodu powoli się roztapiały, rozwadniając napój. Wziął do ręki ostatni artykuł i zaczął go przeglądać pobieżnie
…kręgi malowane na podłodze są symbolem […] każdy z nich malowany jest krwią poprzedniej ofiary […] Jashin - Bóg mordu, którego wyznawcą wydaje się być zabójca […]”
            Mężczyzna zatrzymał wzrok na tym fragmencie i jeszcze raz go przeczytał, tym razem uważniej.
„Jashin – Bóg mordu, którego wyznawcą wydaje się być zabójca, czczony w dawnych latach, został na kilka wieków zapomniany, aby odgrzebany wraz ze starymi księgami, odżył na nowo. Bóstwo to wymaga od swoich ofiar całkowitego posłuszeństwa i ofiar z ludzi. W zamian za nią ofiarowuje swoim wyznawcom, życie po śmierci […]”
            Nagato doskonale znał historię kultu i wiedział, że ten artykuł nie jest do końca prawdziwy. Nie o zbawienie duszy chodziło, a o siłę dla Boga, który miał oczyścić świat. Dziennikarka pisząca ten artykuł, wykazała się w tej materii, drobnymi brakami w wiedzy. Najmniejsze nawet bluźnierstwa wynikające z przekręcania boskich słów Jashina, to na pewno doskonały pretekst do uśmiercenia heretyczki. Zwłaszcza dla kogoś tak szalonego jak Hidan.
            Nagato odłożył wycinek na miejsce i sięgnął po telefon komórkowy, leżący obok. Chwilę jeszcze się zastanawiał, po czym wybrał odpowiedni numer. Przez dłuższy czas w słuchawce brzmiał dźwięk dzwonka, aż w końcu odezwał się męski głos.
            - Słucham Nagato.
            - Kakuzu, jest robota dla Hidana.

* * *

            Chwila spokoju, tego Kakuzu brakowała od dłuższego czasu. On najemnik zmuszony jest ostatnio do oprowadzania, żółtodziobów po firmie, zapoznawania ich z obowiązkami i wdrażaniu w proces.  Co prawda pieniądze dobre, ale ostatnimi czasy tęsknił za tą adrenaliną, którą dawała gangsterska. Po pewnym czasie człowiek nabiera odpowiednich nawyków i przyzwyczaja się do takiego życia, jakie wiedzie. Nie ważne jakie ono jest. Po prostu wpada się w rytm i działa, kilka, nawet kilkanaście lat. Potem przychodzi gwałtowna zmiana. Życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Koniec z niebezpieczeństwami, ciężką harówką. Zamiast tego, ciepła biurowa posadka, dobre pieniądze, ale… czegoś brakuje. Siedzenie za biurkiem każdego dnia, przyuczanie innych, to nie dla niego. Kakuzu czuł, że najemnikiem był już tylko z nazwy.
            Mężczyzna siedział na swojej skórzanej kanapie i delektując się piwem, oglądał jakiś mecz w telewizji. W chwili gdy drużyna, której kibicował, wykonywała stały fragment gry, zadzwonił jego telefon.
            Kurwa! Zawsze w najciekawszym momencie. Kakuzu zaklął w myślach jeszcze kilka razy, aż w końcu wstał z kanapy i podszedł do stolika, na którym wibrowała komórka. Miał ją już rzucić o ścianę i wielce prawdopodobne, że tak by uczynił, gdyby nie to, że dzwonił do niego Nagato. Kakuzu westchnął ciężko i odebrał telefon.
            - Słucham Nagato.
            - Kakuzu, jest robota dla Hidana – głos lidera brzmiał naprawdę poważnie.
            - Rozumiem – Kakuzu usadowił się na krześle – kto to ma być?
            - Nii Yugito.
            Kakuzu w pierwszej chwili sądził, że się przesłyszał. Ta dziennikarka?
            - Ta Yugito? Jesteś pewien? – spytał, aby się upewnić.
            - Dokładnie – głos lidera był spokojny i opanowany. Nie żartował.
            - W porządku. A może wolisz, żebym ja…
            - Nie Kakuzu. To musi zrobić Hidan – lider podniósł nieznacznie głos – ale pomożesz mu tym razem, zabójstwo to ma mieć nieco inne okoliczności niż zwykle.
            Najemnik zmienił pozycję na krześle, ostatnie zdanie wypowiedziane przez Nagato wyraźnie go zaintrygowało.
            - Co dokładnie mam zrobić?

* * *

            Hidan prowadził spokojnie swoje auto, jednak w jego wnętrzu wrzało. Już niedługo złoży kolejną ofiarę na ołtarzu Jashina. Czuł jak niezdrowe podniecenie w nim narasta. Musiał dokonać naprawdę nadludzkiego wysiłku, aby utrzymać w ryzach swoje emocje.
            Ciemnowłosa dziewczyna o białych oczach, która siedziała teraz obok niego, nie przewidywała, co zaraz ją spotka. Hidan spojrzał na nią ukradkiem oka, była taka niewinna, takie przynajmniej można było odnieść wrażenie, patrząc na jej jasne lico. Ale to pozory. Ktoś z bogatego domu nie może być niewinnym. Jej dusza zasmakowała luksusów, przez co na jej białej powłoce odznaczały się coraz większe czarne plamy.
            Stalowowłosy pamięta jak pierwszy raz ją ujrzał. Nieco ponad dwa miesiące temu. Jechał pogrążony w swoich myślach, w kierunku bogatej dzielnicy miasta, której zepsucie działało na Hidana niczym płachta na byka. A skoro raniła jego w takim stopniu, to jakie cierpienie musi odczuwać Jashin, widząc jak wiele zła jest na świecie. Dziewczyna wsiadła do autobusu. Hidan pamięta, jak jakiś chłopak żegnał ją, gdy ta wsiadała do autobusu. Nie zwracał jednak na ciemnowłosą dalej uwagi, aż do przystanku, na którym wysiadła. Hidan zaciekawiony udał się za nią. Czyżby ona tu mieszkała? Niczego nieświadoma, ciemnowłosa dziewczyna wracała powolnym krokiem do domu. W głowie miała świeże wspomnienie z dopiero co zakończonego spotkania ze swoim ukochanym. Nie przeczuwała nawet, że tylko kilka kroków dzieliło ją od mordercy, o którym jest głośno w całym mieście. Stalowowłosy szedł za dziewczyną, przyglądając się jej uważnie. Przybył tutaj w poszukiwaniu kolejnej ofiary i chyba ją właśnie znalazł. Po paru minutach dziewczyna skręciła do jednej z bram. Chwilę gmerała w swojej torebce. Hidan zatrzymał się w nieznacznej odległości i dostrzegł jak ciemnowłosa wyjmuje klucze, otwiera nimi furtkę i po chwili wchodzi do dużego domu. Jashin będzie zachwycony – ta myśl jako pierwsza zagościła w umyśle Hidana.
            Dzisiaj to właśnie Hidan postanowił śledzić dziewczynę od jej uczelni. Musiał być ostrożny, ponieważ przez cały czas towarzyszył jej ten chłopak, który nie odstępował jej na krok. Ale stalowowłosy jest cierpliwy, ma czas. Wie, że jego trud zostanie niedługo wynagrodzony. Gdy tylko para rozstała się na przystanku, Hidan wrócił do swojego samochodu, zaparkowanego w pobliżu i postanowił działać. Włączył silnik i kierując się w stronę przystanku, gdzie znajdowała się dziewczyna, modlił się aby przyjechał przed autobusem.
            Teraz jechał wraz ze swoją ofiarą. Już niedługo, zostanie złożona wielkiemu Jashinowi. Miał już odpowiednie miejsce. Nagle z zamyślenia wyrwał go dźwięk telefonu. Przez chwilę nie odbierał, jakby dochodząc do siebie. Starał się pozbierać myśli w jedną całość. Spojrzał na wyświetlacz Kakuzu?! Przecież miał nie dzwonić, chyba że w nagłych wypadkach. Czyżby coś się stało? Przez chwilę się wahał po czym odebrał połączenie.
            - Słucham cię – rzekł spokojnym głosem.
            - Jest sprawa Hidan – głos Kakuzu również brzmiał spokojnie – znalazłem kogoś dla ciebie. Kogoś idealnego.
            Hidan jakby zadrżał nieznacznie. Spojrzał ukradkiem na dziewczynę, ale ta zajęta była widokiem, który się przewijał za szybą samochodu.
            - Rozumiem, choć niepotrzebnie się wysilałeś mam na razie to czego chciałem.
            Kakuzu przez chwilę milczał, po czym odezwał się znów:
            - Myślę, że to cię zainteresuje. Ta osoba nie dość, że jest bogata, to bluźni przeciwko Jashinowi.
            Hidan omal nie stracił panowania nad sobą. Co takiego?! Ktoś śmie kalać imię Pana naszego?! Oddech stalowowłosego przyspieszył, oczy się poszerzyły, a zęby zacisnęły tak, że aż zazgrzytały.
            - Zadzwonię za pół godziny – odparł szybko Hidan, po czym się rozłączył.
            Przez chwilę próbował się uspokoić, jednak to co powiedział mu Kakuzu, powracało jak bumerang, napełniając go kolejną dawką agresji. Nie dość tego, musiał, na razie zapomnieć o swojej dzisiejszej ofierze. Musiała ponieść śmierć, ale jest ktoś, kto zasługuje na nią bardziej. Gdy tylko uspokoił emocje, które nim targały, zwrócił się do dziewczyny, siedzącej obok niego.
            - Interesy. Człowiek nie ma chwili spokoju – rzekł siląc się na uśmiech.
            Dziewczyna nic odpowiedziała, tylko pokiwała porozumiewawczo głową z uśmiechem na twarzy.
            Po około pół godziny dojechali na miejsce. Hidan zaparkował niedaleko domu dziewczyny. Ciemnowłosa podziękowała za podwiezienie i wysiadła z auta. Podczas gdy Hinata szła te kilka metrów do swojego domu, Hidan przyglądał się jej z uwagą, wybierając jednocześnie numer do Kakuzu. Najemnik odebrał niemal natychmiast.
            - Mogę rozmawiać, kto to ma być?
            - Może nie przez telefon tylko…
            - Kto!? – Hidan niemal wrzasnął do słuchawki.
            Słychać było jakiś szmer po drugiej stronie słuchawki. Prawdopodobnie Jashinista, tym nagłym wybuchem złości, wprawił najemnika w osłupienie.
            - Nii Yugito, ta dziennikarka…
            - Znam.
            - Dobrze, oszczędziłeś mi zatem roboty. Czekaj na znak, tym razem ja wybieram miejsce zabójstwa.
            Hidan milczał. Miejsce było mu obojętne. Jedynie co go interesowało to, to, aby zapłaciła za swoje grzechy. Jak ona śmiała? Zepsuta, plugawa istota…

* * *

            Gdy tylko Naruto wyszedł z firmy miał się już kierować na przystanek. Czekała go podróż przez całe miasto, do domu Hinaty. Blondyn zatrzymał się i zaklął pod nosem. Mieli powtórzyć dzisiaj materiał na egzamin licencjacki, a on zapomniał spojrzeć do Internetu na pytania, bo Shion go zagadywała co chwilę. Fajna dziewczyna i sympatyczna, ale momentami zbyt nachalna. Na dodatek musiał jechać autobusem, gdyż Shikamaru przyjechał dziś na siedemnastą, przez co kończył pracę później. Naruto pokręcił zrezygnowany głową i ciężko westchnął. Jak będzie wreszcie normalnie zarabiał, pierwsze co zrobi, to zda egzamin na prawo jazdy i kupi sobie samochód.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

        Na dziś to już koniec, ale na szczęście tylko rozdziału, a nie powieści :) Staram się stosować do waszych uwag, jak zawsze i pracować nad swoimi błędami, jednak ciągle mam wrażenie, że jakieś tam mniejsze i większe przenikają. Niestety sprawdzanie samego siebie jest najtrudniejsze. Mimo wszystko jak zawsze będę wdzięczny za wszelkie sugestie i uwagi :)
          Następny rozdział w sobotę 1 lutego, a w nim: Drobny incydent w drodze do domu Hinaty. Czy Hinata jest zazdrosna? Spotkanie Hidana z Kakuzu. Na koniec... mały smaczek dla fanów wątku NaruHina (od razu mówię, że nie Hentai :P).
           Do zobaczenia za tydzień :)

sobota, 18 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XXX

       Witam wszystkich na kolejnym rozdziale naszej opowieści. To już trzydziesty rozdział i powiem wam szczerze, że w życiu nie przypuszczałem, że aż tyle tego będzie, a to przecież nie koniec. Dzięki waszym komentarzom pochwalnym, a także konstruktywnej krytyce oraz uwagom, to opowiadanie trwa dalej, co daje mi naprawdę dużo radości z pisania. Za to wam serdecznie dziękuję i zapraszam do lektury :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dochodziła godzina ósma wieczorem. Przez cały ten czas trójka przyjaciół zapoznawała się z polityką firmy oraz swoimi obowiązkami. Ponieważ nie mieli jeszcze dostępów, musieli się wstrzymać z pracą do następnego dnia. Zamiast tego odbyli, tak jak inni, rozmowę z dyrektorem. Przebiegła ona w przyjaznej atmosferze, choć Nagato wyraźnie wypalił swoje lico w ich pamięci. Chłopcy zapamiętali go jako osobę tajemniczą, momentami zdawało się groźną. Z drugiej strony bił od niego nieopisany spokój, jakby nie prowadził wielkiej korporacji, a wiódł pustelnicze życie, które dalekie było od wszelkich trosk tego świata. Pod koniec, atmosfera w biurze uległa rozprężeniu, toteż część spędziła ten czas na rozmowach, w końcu nie codziennie przychodzi tyle nowych ludzi do pracy.
Shion nie odstępowała Naruto przez cały ten czas. Blondyn podobał się jej coraz bardziej. Uwielbiała jego poczucie humoru i sposób bycia. Sama się sobie dziwiła, w końcu zna go dopiero niecały dzień. Uzumaki z kolei nie zauważył wzmożonego zainteresowania, jakie okazywała mu białowłosa, momentami jakby nie zwracał na nią uwagi, gdyż myślami był przy swojej ukochanej.
            Ciekawe co teraz robi? – zastanawiał się w myślach – wyjdzie tak, że nie będziemy się widywać po zajęciach – na tą myśl, jakby posmutniał nieznacznie. Nie umknęło to oczywiście uwadze jego towarzyszki.
            - Naruto, czy coś się stało? – spytała cicho.
            - Nie, nic takiego, przepraszam – odparł blondyn, jakby wyrwany z letargu – po prostu jeszcze to do mnie nie dociera wszystko. Będę miał teraz mniej czasu dla mojej dziewczyny, ale cóż począć – dodał spokojnie, uśmiechając się do dziewczyny.
            Shion pokiwała głową i teraz ona jakby posmutniał – fajni faceci zawsze są zajęci.
            Podczas gdy Naruto był zajęty rozmową z Shion, Sasuke i Shikamaru udzielali krótkich odpowiedzi na pytania, na które wcale nie mieli ochoty odpowiadać. O ile Shikamaru był jednak dość tolerancyjny i udawał jako takie zainteresowanie, o tyle Sasuke, w swoim zwyczaju, kazał się wszystkim walić – ujął to jednak w na tyle delikatne słowa, że inni zrozumieli iż jest po prostu zmęczony. Jak już miał tu pracować, nie chciał robić sobie wrogów na samym początku, ale spoufalanie się nie było w jego zwyczaju.
            Ciemnowłosy usiadł spokojnie przy swoim stanowisku pracy i od niechcenia zaczął przyglądać się Naruto i jego nowej „koleżance”. Przez dłuższą chwilę, przypominało mu to zwykłą rozmowę, jednak po pewnym czasie, zachowanie dziewczyny nazbyt zdradzało jej zainteresowanie blondynem.
            Może od razu zdejmij bluzkę i mu pomachaj cyckami – pomyślał z ironią i pokiwał głową. Śmiał się przy tym cicho, nie tyle z zalotów dziewczyny, co z faktu iż Naruto, jak zwykle nic nie zauważa. Jak on się zszedł z Hinatą? Zastanawiał się i znów się zaśmiał pod nosem.

* * *
            Nadeszła wreszcie upragniona godzina dziewiąta wieczór, kiedy to wszyscy odchodzą od swoich stanowisk pracy. Zabierając swoje kurtki oraz torby, tudzież plecaki, kierowali się szeroki tabunem w kierunku wind, które niestrudzenie jeździły z góry na dół, przewożąc kolejny ludzki ładunek. Naruto wraz z Sasuke stwierdził, że zejdą schodami, podczas gdy Shikamaru wolał sterczeć razem z innymi. Pożegnawszy się z Nara, chłopcy zaczęli schodzić po schodach. Blondyn nie krył swojego zadowolenia.
            - Sasuke, co ty na to? Nowa praca, nowi ludzie i wszyscy mili.
            - Taaa – odparł Sasuke spokojnie – szczególnie mili…
            - O co chodzi? – spytał zdziwiony blondyn – przecież nikt nie był chamski, ani nic takiego.
            - Naruto… - Sasuke westchnął ciężko – co powiesz o Shion?
            - Noooo… że sympatyczna dziewczyna i cieszę się, że nam pomaga.
            - No właśnie, nawet za bardzo. Nic nie zauważyłeś?
            - Niby co takiego? – Naruto wydawał się być coraz bardziej zniecierpliwionym. O co Sasuke mogło znowu chodzić?
            - A chociażby to, że ta laska na ciebie leci? – Sasuke czuł, że traci cierpliwość. Jak można być aż tak niedomyślnym?
            - Co ty pieprzysz? – Naruto aż się zatrzymał w połowie schodów.
            - Po prostu to, że leci na ciebie. Kurwa mać, Naruto otwórz oczy.
            - Ale o co chodzi? Skąd w ogóle ten pomysł.
            - A to, że jak się Hinata dowie, jaką masz nową koleżankę w pracy, to zrobi ci taki dym jakiego jeszcze nigdy nie miałeś.
            - Daj spokój, Hinata nie jest taka – odparł Naruto i ruszył znów w dół schodów – poza tym chętnie je poznam ze sobą. Shion jest naprawdę miła i na pewno się dogadają z Hinatą.
            Sasuke już nic więcej nie powiedział tylko ciężko westchnął - Chciałbym to zobaczyć – i ruszył za przyjacielem.
            Po chwili byli już na dole. Shikamaru jeszcze nie było, więc postanowili, że na niego poczekają. W końcu skoro zaoferował, że będzie ich podwozić, to czemu na tym nie skorzystać? Stali spokojnie w milczeniu przy samochodzie Nary i chwilę rozmawiali, aż w końcu zjawił się przy nich, ich osobisty szofer.
            - Oj jak dobrze Shikamaru, martwiliśmy się o ciebie, żeś nam tam zaginął gdzieś w szybie windy – rzucił wesoło Naruto.
            - Bardziej martwiliście się o to, że nie będzie miał kto waszych leniwych tyłków podrzucić do domu – odparł z ironią Nara.
            - Nie marudź, tylko otwieraj drzwi bo piździ – dodał szybko Sasuke.
            Po chwili trójka przyjaciół jechała do siebie, po drodze wymieniając jeszcze uwagi na temat nowej pracy, po czym rozmowa przeszła na konsole.
            Na szczęście ruch na ulicach o tej porze jest niewielki, toteż niecałe dwadzieścia minut później, Shikamaru dojechał do ulicy Hashiramy, gdzie wysadził obu swoich pasażerów. Pożegnawszy się z chłopakami, odjechał w kierunku swojego osiedla. Sasuke i Naruto, zaraz po tym jak Shikamaru zniknął za zakrętem, rozdzielili się i każdy udał się do swojego domu.
            Gdy blondyn był już w mieszkaniu, zamknął drzwi i zanim zdjął kurtkę, sięgnął do kieszeni spodni, skąd dobył swoją komórkę. Na wyświetlaczu widniała informacja o dwóch nieodebranych połączeniach. Zapomniał, że wyłączył dźwięki, aby przypadkiem nie zadzwoniła podczas rozmowy z dyrektorem i potem ich nie włączył z powrotem. Jak się szybko okazało, osobą która się do niego dobijała, była Hinata. Naruto uśmiechnął się do siebie i wybrał połączenie do dziewczyny.
            - Cześć kochanie – zabrzmiał ciepły głos dziewczyny w słuchawce.
            - Cześć słońce, przepraszam, że nie odbierałem, ale wyłączyłem dźwięku, bo mieliśmy rozmowę dyrektorem i w ogóle resztą załogi.
            - W porządku, dzwoniłam, bo chciałem wiedzieć jak ci tam. Podoba ci się?
            - Jest super, bardzo fajni ludzie. Dyrektor trochę sztywniak, ale swój gość.
            - No to się cieszę kochanie – Hinata była wyraźnie zadowolona.
            - Jest tylko jedno, ale… - dodał Naruto po chwili.
            - Co takiego?
            - Nie będę miał dla ciebie czasu po zajęciach. U pana Tazuny mogłem czasem wziąć wolne, a tutaj panuje rygor.
            - Nie przejmuj się tym tak bardzo. Będziesz mnie widywał na uczelni i będziemy spędzać przecież wspólnie weekendy. Kupiłam ci nową piżamkę na wypadek, jak byś u mnie znów nocował.
            Naruto zaśmiał się cicho do słuchawki.
            - Dziękuję, choć wiesz, że wolę spać z tobą bez niej.
            - Ty świntuchu – odparła zadziornie Hinata – choć nie ukrywam, że ja też, ale zachowajmy chociaż pozory przy moich rodzicach.
            Naruto znów się zaśmiał i jeszcze przez chwilę porozmawiali.
            - Kochanie będę kończył – rzekł w końcu blondyn – idę coś zjeść i powoli się kładę. Padam na twarz i to dosłownie – mówiąc to, mimo woli ziewnął, jakby na potwierdzenie swoich słów.
            - Dobrze, w sumie już późno a ty jesteś po całym dniu. Ale wiesz co?
            - Co takiego?
            - Brakuje mi cię w łóżeczku i w ogóle, tak jakoś… – mówiąc to Hinata ściszyła nieznacznie głos.
            - Jutro się pomęczysz ze mną, obiecuję – odpowiedział żartobliwie chłopak.
            - Dobrze, ale nie pomęczę. Pa Naruś. Kocham cię.
            - Ja ciebie też. Dobranoc.
            Naruto rozłączył telefon i przeciągnąwszy się leniwie, zdjął ubranie i udał się do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic. Cały dzień na nogach, plus ciepła woda sprawiły, że chłopak poczuł się jeszcze bardziej senny. Na szczęście jutro miało być tylko proseminarium. Chłopak nałożył na siebie piżamę i leniwym krokiem powędrował do łóżka. Nim się ułożył ustawił sobie budzik w komórce i odruchowo wybrał opcję „nowa wiadomość”. Przez chwilę siedział na łóżku zastanawiając się co napisać:
„To tak, abym był pewny, że cię utuliłem do snu. Słodkich snów słońce :*”
            Odłożył telefon na stoliczek obok łóżka, jednak ten po chwili zabrzęczał wesoło, sygnalizując nową wiadomość. Blondyn spokojnie wziął ustrojstwo do ręki i odczytał SMS-a:
„Jutro masz mnie przytulić naprawdę :) Dobranoc kochanie”
            Naruto uśmiechnął się w duchu i położył się na łóżku. Nakryty kołdrą spoglądał jeszcze chwilę w ciemną przestrzeń pokoju, aż w końcu zasnął.

* * *

            Następnego dnia na uczelni, chłopcy mentalnie już przygotowani na lawinę pytań swoich kobiet o nową pracę, siedzieli niczym w ławie oskarżonych torpedowani kolejnymi zapytaniami przez Sakurę. Temari stwierdziła, że Haruno ma najskuteczniejszy patent na wyciąganie od nich zeznań, dlatego tylko co chwila wtrącała jakieś pytanie. Hinata z kolei, jak to miała w swoim zwyczaju siedziała cicho i przysłuchiwała się reszcie. Chłopcy jednak nie przejawiali zbytniej ochoty na udzielanie odpowiedzi.
            - No kurcze! Co wy tak odpowiadacie zdawkowo? – Sakura sprawiał wrażenie wyraźnie niezadowolonej.
            - Bo jesteś upierdliwa – odparł spokojnie Shikamaru.
            - Poza tym nie jesteś moją dziewczyną i nie muszę ci się spowiadać – dodał Naruto.
            Sakura omal nie wybuchła. Popatrzyła złym wzrokiem na swojego chłopaka, który również nie miał nastroju do rozmów o tak wczesnej porze.
            - A jaką ty wymówkę znajdziesz?
            - Mam to gdzieś – odparł spokojnie Sasuke – słuchaj jest wcześnie rano, ledwo zwlokłem się z wyra i nie do końca jeszcze wiem, jak się nazywam, więc wstrzymaj się z tym przesłuchaniem do wieczora.
            Haruno nie należała do osób cierpliwych. Chciała wiedzieć wszystko natychmiast, jednak nie było rady. Chłopcy wyraźnie nie chcieli współpracować, więc tylko ciężko westchnęła. Hinata chcąc rozładować atmosferę, podeszła do przyjaciółki.
            - S…Sakura, przecież to zwykła praca i jestem pewna, że później nam opowiedzą co i jak…
            - Zwykła praca?! – Sakura nagle odwróciła się do koleżanki – ty wiesz ile panienek kręci się w takiej zwykłej pracy?! Wydekoltowanych, wyspódniczkowanych, odmalowanych i tak dalej?!.
            Całą piątka popatrzyła na różowo-włosą z zaskoczeniem. Ona nie była ciekawa jak Sasuke ma się w pracy, ale czy jakaś pinda go tam nie zaczepia. Była najzwyczajniej w świecie zazdrosna. Ona tak pewna siebie dziewczyna.
            Sakura momentalnie zrozumiała, jak wielką gafę palnęła i twarz jej zalał wielki rumieniec. Hinata widziała zakłopotanie przyjaciółki i postanowiła ją pocieszyć:
            - Przecież Sasuke cię kocha i na pewno żadna go tam nie zaczepia, a nawet jeśli to on nie zwraca na nie uwagi – mówiąc to spojrzała na ciemnowłosego, jakby oczekiwała, że ten potwierdzi jej słowa.
            - Jasne, że tak. Poza tym powodzeniem cieszy się ten tutaj – mówiąc to wskazał na blondyna, który omal nie zakrztusił się wodą, którą właśnie pił.
            - Sasuke co ty znowu pierdolisz? – spytał Naruto, kaszląc przy tym.
            - Nic, chciałem mieć święty spokój, dlatego skierowałem wszelkie podejrzenia na ciebie – odparł spokojnie Saskie – Mam nadzieję, że zrozumiałeś aluzję i nie jesteś na tyle dużym idiotą, aby wspomnieć o Shion i naszej wczorajszej rozmowie – dodał w myślach Uchiha.
            - Przecież Shion mnie wcale nie podrywała, jest po prostu miła – bronił się Naruto.
            Myliłem się, jesteś wielkim idiotą – Sasuke westchnął ciężko.
            Hinata spojrzała wielkimi zdziwionymi oczami na swojego chłopaka. Poczuła jak serce zabiło jej mocniej.
            - J…jaka…Shion? Naruto?
            - No koleżanka nasza z pracy, ludzie o co wam chodzi? – Naruto załamał ręce i był wyraźnie zdenerwowany tymi wszystkimi domysłami.
            Sakura i Temari patrzyły równie zdziwione to na Naruto, to na Hinatę. Podczas gdy blondyn wyglądał na zrezygnowanego, ciemnowłosa sprawiała wrażenie jakby naprawdę coś się stało.
            - Jest ładna…? – spytała niepewnie Hinata.
            - Kobieto czy ciebie Budda opuścił?! – Naruto załamał głos – ten kretyn sobie coś wymyślił i mnie męczy od wczoraj. Dziewczyna była miła i nas oprowadziła po firmie bo ją dyrektor prosił.
            Hinata wyglądała na zmieszaną. Może faktycznie przesadziła. Stała w milczeniu za spuszczoną głową. Uzumaki widząc to podszedł do dziewczyny i natychmiast przytulił do siebie, gładząc jej czarne włosy.
            - Kurwa mać, Sasuke co ci do łba strzeliło? – warknął Naruto, tuląc do siebie ciemnowłosą.
            Sasuke popatrzył zdziwiony na parę. Faktycznie blondyn nie zauważył, że Shion ewidentnie z nim flirtowała. Na dodatek nie spodziewał się, że Hinata aż tak się wystraszy „konkurencji”, może faktycznie przesadził. Po co o tym wspominał?
            Hinata poczuła jakby ukłucie w sercu. Więc to nazywają zazdrością? Świadomość o tym, że Naruto będzie codziennie spędzał czas z jakąś obcą dziewczyną, która, która… Na samą myśl Hinata zacisnęła drobne piąstki.
            - Mam nadzieję Sasuke, że dobrze się bawisz – Naruto był wyraźnie zdenerwowany.
            - Hinata przecież to nic takiego, dał jej wyraźnie do zrozumienia, że jest zajęty i nic z tego nie będzie – odparł po chwili ciemnowłosy, chcąc jakoś naprawić swój błąd.
            Biało-oka popatrzyła na Uchihe, który przyglądał się im uważnie:
            - Wspomniał o tobie kilka razy, więc już chyba wszyscy w firmie wiedzą, łącznie z dyrekcją, poza tym ten głąb świata poza tobą nie widzi – dodał Sasuke, mając nadzieję, załagodzić atmosferę.
            Hinata przez długi czas spoglądała na Sasuke, chwytając każde jego słowo, po czym zwróciła swój wzrok na blondyna, który ciągle ją przytulał.
            - Przepraszam – rzekła cicho.
            Naruto zdziwienie wymalowało się na twarzy.
            - Za co przepraszasz?
            - Że tak się głupio zachowałam. Powinnam ci ufać, ale jakoś tak niepewnie się poczułam i…
            - Przestań, nie masz za co przepraszać – odparł cicho Uzumaki, całując dziewczynę w czoło – to nawet przyjemnie uczucie, że jesteś zazdrosna, ale nie masz o kogo.
            Nie wiedzieć czemu, wszyscy nawet Sasuke odetchnęli z ulgą. Sakura, gdy nikt nie patrzył, dała kuksańca łokciem swojemu chłopakowi za mieszanie jej przyjaciółce w głowie. Ten miał już coś odpowiedzieć, ale się powstrzymał.

* * *

            Zajęcia szybko dobiegły końca, w końcu odbyło się tylko proseminarium, na którym Kiba wygłaszał akurat swoją cześć referatu. Sasuke i Sakura spędzili ten czas w pobliskiej knajpce, gdyż oni ten przedmiot zaliczyli wcześniej, a spotkali się na uczelni, gdyż raz że chcieli spędzić ze sobą trochę czasu, a dwa Sakura chciała pogawędzić chwilę z dziewczynami. Naruto, Shikamaru i Hinata gnili w tym czasie w sali wykładowej, gdzie Kiba produkował się jak tylko mógł, jednak pomimo starań o tak dostał trzy, co go bardzo ucieszyło. Nie cierpiał prowadzącej te zajęcia. Nazywał ją małym Hitlerem, gdyż jakby się przyjrzeć dokładniej, miała charakterystyczny wąsik pod nosem. A i metody postępowania były bardzo zbliżone do byłego dyktatora. Temari, ponieważ nie była w grupie z pozostałymi, musiała odcierpieć swoje na Algebrze i Stochastyce. Na szczęście były to tylko wykłady, na które wstęp był wolny, toteż Shikamaru postanowił jej potowarzyszyć, gdy tylko skończyły się jego zajęcia.
            Hinata i Naruto po ćwiczeniach z proseminarium udali się na miasto, coś zjeść. Zaraz po tym chłopak miał jechać do pracy, podczas gdy dziewczyna do siebie. Ponieważ blondyn zjawiłby się wcześniej w biurze, równie wcześniej mógł wyjść i dzięki temu dłużej temu, dłużej spędzi czas z ciemnowłosą.
            Siedzieli właśnie w małej restauracyjce, gdzie zamówili obiad i rozmawiali. Po porannym wybuchu zazdrości dziewczyny nie było śladu, gdyż zachowywali się jakby nic się nie stało. Naruto opowiadał Hinacie na spokojnie, bez upierdliwej Sakury o swoich wrażeniach co do osób, które spotkał jak i samego miejsca. Specjalnie nie wspominał o Shion, bo po co miał ciemnowłosej sprawiać przyjemność. Nawet jeśli tamta faktycznie coś by kombinowała, on o to nie dbał.
            - Kochanie, a może skoro już wpadniesz do mnie, to byśmy zaczęli powtórkę materiału na egzamin?
            - Kurcze zapomniałem na śmierć – odparł Naruto upijając łyk soku – w sumie masz rację, zostało tylko pół roku. Będę musiał wpaść na chwilę do domu po materiały.
            - Mam podręczniki jak coś i listę zagadnień.
            - No to super – odparł uradowany blondyn – bo ja akurat nie mam żadnych książek. A te pytania są może na stronie wydziału?
            - Tak. Jak będziesz w pracy, to przejrzyj je jeszcze i zaczniemy powtórkę od tych, które sprawiają nam najwięcej trudności – dodała dziewczyna uśmiechając się wesoło.
            - Jak to dobrze, że cię mam – odparł blondyn ujmując rękę dziewczyny i całując jej przegub – ostatnio tyle się dzieje, że nie wiem nawet jaki mamy dzień tygodnia.
            - Po tobie od razu poznać, że masz dar do matematyki. Jesteś czasami tak samo roztargniony, jak niektórzy nasi wykładowcy – zachichotała cicho dziewczyna.
            - Ejjj to ma być przywara? – Naruto popatrzył smutnym wzrokiem na ciemnowłosą.
            - Nie – szybko zaoponowała Hinata i szybko dodała i uśmiechnęła się ciepło do blondyna – po prostu jesteś uroczy w tym swoim chaosie.
            Rozmawiali tak jeszcze przez chwilę, a gdy skończyli obiad opuścili lokal. Udali się na przystanek, z którego blondyn miał się udać do swojej pracy. W myśl nowej zasady, im szybciej tam pojadę, tym szybciej wrócę. Dziewczyna stała obok wtulona w jego ramię.
            Pogoda wyraźnie się popsuła. Niebo spowiły ciemne chmury, z których sypał gęsty śnieg. Naruto modlił się tylko w duchy, aby z tego powodu nie stanęła komunikacja miejska, bo drałowanie na piechotę do pracy i potem do domu dziewczyny, wcale mu się nie uśmiecha.
            Na szczęście, autobus mimo iż z opóźnieniem, wtoczył się wolno na przystanek. Naruto ucałował Hinatę w usta i tak pożegnawszy się, odjechał do pracy. Dziewczyna jeszcze stała przez chwilę na przystanku, a gdy autobus zniknął za zakrętem, udała się na przeciwległą stronę ulicy, gdzie niedługo miał się zjawić jej autobus.

* * *

            Naruto dotarł do pracy przed godziną trzecią. Jak się okazało był jednym z nielicznych, studentów, którzy pracowali o tej porze. Jednym z nich była Shion, która w dużym skupieniu pisała coś na komputerze. Gdy Naruto przywitał się ze wszystkimi radośnie, dziewczyna przerwała pracę i popatrzyła na blondyna, który siadał przy swoim biurku.
            - Cześć Naru, jak się miewasz? – spytała wesoło.
            - Cześć… ja… dziękuję, dobrze a u ciebie jak tam? Co tak wcześnie w pracy? Też się urywasz wcześniej?
            - Ja nie, dlaczego? – spytała zdziwiona dziewczyna – a no tak, zapomniałam, że wy jesteście tutaj na pół etatu i nie macie konkretnych godzin pracy. Ja normalnie siedzę do dziewiątej.
            - Aha – Naruto pokiwał głową – to współczuję, nauka i tyle godzin w robocie. Jak ty to godzisz?
            - Daję rade. Mam ITN.
            - ITN? – Naruto wyglądał na zdumionego.
            - Indywidualny tok nauczania. Pogadałam z dziekanem i nie muszę chodzić na zajęcia. Otrzymuję materiały od wykładowców i muszę się z nich przygotować.
            - Nawet nie wiedziałem, że jest coś takiego – odparł Naruto z zawstydzoną miną.
            - Mało kto tego używa. To co? Dzisiaj wcześniej wychodzisz?
            - Tak, umówiłem się z Hinatą, że się potem pouczymy do licencjatu.
            - Hinata… - dziewczyna jakby spoważniała, co tym razem nie uszło uwadze chłopaka – twoja dziewczyna tak?
            - Hehe tak – odparł Naruto siląc się na uśmiech, jednak od czasu rozmowy z Sasuke, odbierał dziewczynę jakby inaczej. Może ona faktycznie coś? Mimo to nie dał po sobie nic poznać.
            - No to fajnie, w końcu czemu ja się dziwię, przystojniak z ciebie – dodała dziewczyna, tym razem z wydawałoby się szczerym uśmiechem.
            Naruto nic nie odparł tylko się zarumienił. Dziewczyna wykorzystała jego chwilę zawahania i chwyciwszy za rękę, pociągnęła za sobą.
            - Chodź do kuchni – rzuciła szybko – zrobimy herbatę i chwilę pogadamy. Mam dość patrzenia w ten głupi monitor.
            Naruto nie zdążył nawet zareagować, gdy nagle znalazł się w niewielkim pomieszczeniu, które robiło nie tylko za kuchnię i jadalnie, ale stanowiło także enklawę dla spragnionych plotek pracowników. Ci pod pozorem wypicia kawy, tudzież herbaty, spędzali w tym miejscu długie minuty, wymieniając się najnowszymi wiadomościami z różnych dziedzin.
            Pomieszczenie byto spore. Oprócz dwóch lodówek pracowniczych, zlewu oraz bufetu usytuowanego po prawej stronie, na wprost znajdowały się dwa duże stoły i krzesła przy których można było spokojnie usiąść i zjeść. Po przeciwległej stronie zlewu stały natomiast dwa automaty. Jeden z kawą i herbatą, a drugi z zimnymi napojami i słodyczami. O ile kawa i herbata była za darmo, o tyle za te drugie frykasy trzeba było już płacić. Mimo to drugi automat cieszył się większym powodzeniem.
            Shion wyjęła z jednej szafek duży żółty kubek, który następnie wstawiła do automaty z herbatą i nacisnęła jeden z przycisków. Maszyna przez moment brzęczała cicho i po chwili kubek był napełniony ciepła kawą. Dziewczyna wzięła naczynie do ręki i usiadła na blacie tuż obok zlewu.
            - To jak tam pierwsze wrażenia?
            - Pozytywne – odparł spokojnie Naruto – zwłaszcza, że można zdobyć doświadczenie no i nie trzeba pracować na dworze, jak w poprzedniej pracy.
            - A gdzie pracowałeś poprzednio?
            - Na budowie. Nic szczególnego, głównie przygotowywanie materiałów i placu dla regularnych budowlańców.
            Dziewczyna pokiwała głową i upiła łyk kawy.
            - Matematyk i budowa, zawsze myślałam, że studenci takich kierunków unikają pracy tego typu. Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał, ale wszystkich, których znałam brzydzili się pracą fizyczną. Jesteś chlubnym wyjątkiem.
            Naruto nieznacznie poczerwieniał. Miło jest usłyszeć komplement od nieznajomej osoby. Shion z kolei nie ukrywała przed samą sobą, że chłopak podobał się jej coraz bardziej. Do tej pory trafiała albo na maminsynków albo na potencjalnych damskich bokserów, toteż Naruto wydawał się jej ostoją normalności przy tych wszystkich palantach, na których trafiała. Spotkała co prawda na swojej drodze paru, jak ona to określiła, fajnych, ale niestety dla niej byli już zajęci. Tym razem było podobnie.
            - Mogę coś spytać? – głos dziewczyny zabrzmiał niepewnie.
            - Jasne – odparł żywo chłopak.
            - Długo jesteś ze swoją dziewczyną?      Naruto z początku zaskoczony pytaniem, po chwili wahania odparł:
            - Około trzech miesięcy.
            - Kurcze szczęściara – odparła Shion, jakby zamyślona.
            - W czym niby.
            - Po prostu, widać że ją bardzo kochasz.
            Naruto popatrzył zdziwiony na dziewczynę.
            - Zawsze jak mówisz o niej, nieważne jak dużo to sprawiasz wrażenie, jakbyś się wyłączał. Cieszysz się za każdym razem, gdy możesz o niej wspomnieć. Masy może jej zdjęcie?
            Naruto pokiwał głową i wyjął z kieszeni spodni portfel, który następnie otworzył. Dobył z niego niewielką fotografię, na której uśmiechały się dwie postacie. Jasno-włosy chłopak o niebieskich oczach i biało-oka dziewczyna o ciemnych długich włosach. Shion przez dłuższą chwilę przyglądała się fotografii, po czym oddała ją chłopakowi.
            - Bardzo ładna – rzekła z uśmiechem, wręczając blondynowi zdjęcie.
            - Wiem – odparł Naruto spoglądając na uśmiechnięte lico swojej ukochanej – i równie wspaniała.
            Shion popatrzyła na blondyna, który zapatrzył się na tak dobrze mu znane zdjęcie. Dziewczyna upiła znów łyk kawy. Taki to już jej los.

* * *

            Po rozstaniu się z Naruto, Hinata czekała na przystanku na swój autobus. Pogoda nie dopisywała odkąd wyszli z restauracji i na dodatek pogarszała się z każdą minutą. Dziewczyna żałowała, że z tej części miasta tylko jeden autobus jeździ na jej osiedle. Gdy tak stała w oczekiwaniu na upragniony transport, tuż obok zatrzymał się granatowy mercedes. Dziewczyna nie zwróciłaby pewnie na niego uwagi, gdyby kierowca nie zawołał jej po imieniu.
            - Hinata witaj.
            Ciemnowłosa spojrzała w stronę pojazdu. Z początku nie poznała głosu, ale po chwili ujrzała znajomą twarz, mężczyzny około trzydziestki, o stalowych włosach i czerwonych oczach. Hidan siedzący od strony kierowcy, musiał się pochylić w kierunku krzesła pasażera, gdyż dziewczyna stała akurat po prawej stronie auta. Spoglądał na nią przez uchyloną szybę, a usta jego wykrzywiały się w uśmiechu.
            - Witaj Hidan – przywitała się dziewczyna – co tu porabiasz?
            - Wracam właśnie z pracy. A ty? Czekasz na kogoś?
            - Na autobus, ale spóźnia się już jakiś czas.
            - No nie dziwie się, miasto jest zakorkowane przez te zaspy. Jeśli chcesz mogę cię podwieźć.
            Hinata w pierwszej chwili poczuła zimny dreszcz na plecach, w końcu ledwo znała tego człowieka. Odruchowo pomacała kieszeń płaszcza, gdzie miała małą buteleczkę z gazem pieprzowym, którą kiedyś dostała od Naruto. Flakonik był na miejscu. Hidan jednak nie narzucał się.
            - Nie, nie chcę sprawiać kłopotu – odparła cicho dziewczyna.
            - Żaden kłopot i tak jadę w twoje rejony.
            Dziewczyna stała przed autem i długi czas biła się z myślami. Obcy gość, którego spotkała może dwa razy. Wydawał się sympatyczny, ale licho go wie. Ten o dziwo nie ponaglał, tylko jakby szukał czegoś w schowku od strony pasażera. Hinata przyjrzała mu się uważnie i dostrzegła, że stalowo-włosy wyjmuje z szufladki, skórzany woreczek. Później szybko zdjął z rąk rękawiczki i włożywszy do mieszka, schował go z powrotem w schowku. Ciemnowłosa wzięła parę głębszych oddechów, jeszcze raz pomacała kieszeń płaszcza. Najwyżej wywali mu w twarz całą ampułkę gazu łzawiącego i ucieknie. Z dziecięcą naiwnością otworzyła drzwi do auta i po chwili, jechała razem z Hidanem w kierunku swojego osiedla. Przez jakiś czas rozmawiali, a raczej wymieniali krótkie pytania na równie krótkie odpowiedzi. W pewnej chwili zadzwonił telefon mężczyzny. Hidan przeprosił na chwilę Hinatę i założył na ucho słuchawkę od zestawu telefonicznego i odebrał połączenie.
            - Słucham cię – odparł spokojnym głosem.
            Przez długi czas milczał, słuchając uważnie co jego rozmówca ma do powiedzenia. W końcu zabrał głos.
            - W porządku. Zadzwonię jeszcze za około pół godziny, jak już będę w domu, bo teraz prowadzę. No na razie.
            Mężczyzna rozłączył połączenie i z uśmiechem odparł do dziewczyny.
            - Interesy. Człowiek nie ma chwili spokoju.

            Przez resztę drogi nie odzywali się już prawie wcale. Dziewczyna zapatrzyła się w widok za szybą auta i nie widziała, jak wyraz twarzy jej towarzysza uległ znacznej zmianie. Jego oczy stały się jakby puste, a uśmiech zszedł z jego twarzy. Usta mężczyzny poruszały się lekko, układając w wyrazy modlitwy, którą właśnie wymawiał.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

       Powoli, ale konsekwentnie fabuła idzie naprzód, a nasi bohaterowie...no cóż... na pewno będą mieli pod górkę. Następny rozdział jak zawsze w sobotę za tydzień tj. 25 stycznia, a w nim: Jakiego gościa, będzie miała Nii Yugito? Jaki plan ma Nagato? Czy Hidan dopełni dzieła? O tym wszystkim w następnym rozdziale, już za tydzień.

Do zobaczenia!!!! :)