środa, 28 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ X

        Witam na kolejnym, jubileuszowym, już rozdziale naszej opowieści :P Chciałem wam podziękować, za waszą obecność tutaj (ponad 4 tysiące wejść O.O) i aż mi trochę wstyd, że notka taka krótka i słaba, ale następne mam nadzieję, wynagrodzą wam to :)
      Cóż mogę rzecz zapraszam do lektury :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------ 

         Czwartek Hinata przywitała silnym przeziębieniem, toteż postanowiła zostać w domu. Bała się, żeby tylko nie było to coś poważniejszego, gdyż planowała w sobotę udać się na imprezę u Kiby, z nadzieją że pobędzie choć trochę z Naruto.
            Uzumaki w tym czasie przebywał na zajęciach, ale myśli jego krążyły wokół Hinaty właśnie. Zastanawiał się dlaczego nie przyszła dzisiaj na uczelnie. Zadzwonił do ciemnowłosej w przerwie między zajęciami i dowiedziawszy się o jej stanie zdrowia, zdecydował że odpuszczą dzisiejszą naukę i przeniosą ją na inny dzień. Całej jego rozmowie przysłuchiwał się Kiba, który jak zawsze siedział z tyłu. Wyraz jego twarzy zdradzał autentyczną niechęć do blondyna, jednak hamował się jak tylko mógł. Nie po to starannie opracowywał cały plan, żeby głupi akt zazdrości o tego łachmytę, wszystko zepsuł.           
            Kiba czuł się niezwykle pewnie w swoich działaniach, w końcu nikt poza Sai’em i Shino nie wiedział co knuje, a ci nigdy by go przecież nie zdradzili. Owszem czasem go nie rozumieli, ale przyjaźnią się od bardzo dawna i nigdy, przenigdy jeden drugiego by nie zawiódł. Nie zdawał sobie jednak młody Inuzuka sprawy z tego, że dwie pary oczu przyglądają mu się z podejrzliwością.
Pierwsza para oczu była czarna niczym węgiel. Należała do Sasuke, który siedział w tym samym rzędzie co Kiba, tyle że pod ścianą, podczas gdy szatyn zajmował miejsce przy oknie. Delikatnie promienie słoneczne, wpadające do sali,  sprawiały wrażenie, że gdyby spojrzeć na oczy Uchihy pod pewnym kątem, można by dostrzec że są krwisto czerwonej barwy. Sasuke wpatrywał się w Inuzukę, lustrując dokładnie każdy jego gest. Co jakiś czas rzucał tylko okiem na pozostałą część grupy i za którymś razem dostrzegł coś co go zaciekawiło.
            Druga para oczu obserwująca Kibę, znajdowała się z przodu, w drugim rzędzie ławek, na wprost szatyna. Były także czarnej barwy ale zupełnie inne. Ich spokojny, wręcz leniwy wyraz, sprawiał mylne wrażenie, że ich właściciel zaraz zaśnie. Shikamaru, bo o nim mowa, siedział z Choujim, który pierwszy raz od dłuższego czasu nic nie jadł. Chłopak stwierdził, że będzie trzymać miejsce na frykasy, które będą podawane na imprezie.
Grubawy kolega spojrzał na Shikamaru, by potem powędrować za jego wzrokiem i zorientować się, że ten obserwuje Kibę.
            - Co ci jest Shikamaru? Gapisz się tak na niego cały dzień. Powiesz mi w końcu o co chodzi?
            - Zastanawiam się... – odparł krótko chłopak.
            - Nad czym?
            - Coś mi po prostu nie daje spokoju.
- Ty naprawdę myślisz, że on coś kombinuje? A może rzeczywiście odpuścił? Nie rozumiem po co drążyć temat?
            - Bo w pewnych sprawach ludzie tak łatwo nie odpuszczają.
            - No dobrze, a w czym niby Kiba nie odpuszcza?
            Shikamaru nic nie odpowiedział, nie za bardzo wiedział też co odpowiedzieć. Miał za mało danych. Domyślał się, że ma to związek z trójką: Naruto, Hinata, Kiba.
            - Halo, wieża do Shikamaru. Żyjesz?
            Chouji próbował jeszcze coś wyciągnąć od kolegi, jednak bezskutecznie. Spojrzał  tylko na przyjaciela i na jego notatnik, który właśnie wyciągnął i w którym zaczął coś notować. Doskonale zdał sobie sprawę co teraz robił. Zna go przecież od piaskownicy.
Shikamaru od zawsze lubił analizować ludzkie zachowania. Już w dzieciństwie nie raz zdarzyło mu się grywać, w różne zabawy w zgadywanki takie jak „zgadnij o czym pomyślałem” albo „gdzie mam to schowane”. Po pewnym czasie nikt nie chciał z nim w to grać, bo zawsze wygrywał. Za każdym razem gdy analizował, jego twarz przybierała charakterystyczny wyraz. Dokładnie taki jak teraz, spoglądając na Kibę. Gdy skończył liceum, jego rodzice doradzali mu, aby udał się na jakieś kierunki psychologiczno – pedagogiczne, gdzieś gdzie będzie miał kontakt z ludźmi. On jednak wybrał matematykę, gdyż jak stwierdził, praca z ludźmi jest strasznie upierdliwa, a do matematyka nikt się nie będzie przyczepiał. Chouji zaśmiał się w duchu na wspomnienie o tym, jak Shikamaru uargumentował swój wybór
„Jak będę jechał pociągiem w przedziale pełnym ludzi i najdzie mnie ochota, aby nawiązać konwersację to powiem, że jestem ekonomistą, socjologiem albo handlowcem. A jak będę chciał mieć święty spokój, powiem że jestem matematykiem. A ja lubię święty spokój”
Taki właśnie był Nara Shikamaru. Nie lubił tłumu, a na wszelkie imprezy chodził tylko po usilnych błaganiach swojego przyjaciela.
Ciekawe czy i tym razem mu się uda – zastanawiał się Chouji.

* * *

Zastanówmy się po kolei. Hinata jest zadłużona w Naruto to niemal pewne. Kiba to przyjaciel Hinaty. Naruto i Kiba to wrogowie – Shikamaru otworzył notatnik i zaczął rozrysowywać wzajemne relacje, za pomocą grafów – Kiba nienawidzi Naruto, ale nagle jego stosunek do blondyna, zmienia wektor o 180 stopni. To raczej nie ma nic wspólnego z samym Naruto – Shikamaru spojrzał znów na Kibę i oparł głowę na ręce – No dobra, mamy jeszcze kłótnię z Hinatą.         
Hinata i Kiba przyjaźnią się to także jest pewne, ale pokłócili się. Jak to Kiba ujął...? Że omal jej nie stracił, czyli wygarnęła mu wszystko i nie powiedziała, że nie chce widzieć na oczy. Jednak nie wiadomo o co poszło.
Skoro zaprosił naszego Naruto na imprezę i zaraz po tym wyraził skruchę za swoje dotychczasowe zachowanie, napominając o kłótni z Hinatą... Zaraz, zaraz jeszcze raz po kolei.
            Po pierwsze: Hinata jest zadłużona w Naruto
            Po drugie: Kiba i Hinata to przyjaciele
            Po trzecie: Kiba nienawidził Naruto ale postanowił się zmienić, dobra ale to potem, pierw go nienawidzi.
            Po czwarte: Kiba pokłócił się z Hinatą. Można podejrzewać, że była na niego zła. To nawet pewne.
            Po piąte: Kiba nagle zmienia swoje podejście do Naruto. Wspomina przy tym o kłótni, znaczy że powiedział coś o blondynie co nie spodobało się Hinacie. Ta go zjechała od stóp do głowy, bo kocha się w Naruto. Odstęp między kłótnią a zaproszeniem, z tego co pamiętam, wynoszą dwa dni. Zbyt krótko na przemyślenie swojego dotychczasowego postępowania i zmiany światopoglądu. Można zatem założyć, że Kiba wcale się nie zmienił, a fakt że działa tak szybko, może świadczyć o tym że goni czas. Ale do czego mu tak spieszno? Dlaczego taka diametralna zmiana?
            Shikamaru długo rozmyślał nad tym i mimo iż zaczęły się ćwiczenia on nie przestawał się nad tym zastanawiać.
            Kibę drażni fakt, że Hinata trzyma stronę Naruto, ale tu nie chodzi o zwykłą dumę. O to że przyjaciółka trzyma stronę innego. Trzyma stronę innego... innego...
            Shikamaru jakby olśniło.
            Innego! no tak! Kiba nie chce, aby Hinata była z Naruto. Nie chce, aby była z innym, chce, aby była z nim! To stąd ten pośpiech. Dlatego tak szybko się pogodził ze wszystkimi.
Kłócąc się z dziewczyną, skazywał się na porażkę, wpychając ją nieuchronnie w ramiona Naruto. Samo przeproszenie jej nie wchodziło w grę, ale taki gest w stosunku do jej ukochanego i to w obecności innych. To już jest coś.
Tym jednak nie przekona dziewczyny do siebie, aby go pokochała. Owszem ich relacje poprawią się, ale w najlepszym wypadku będzie traktowała go dalej jak przyjaciela.
Poza tym, jeśli chciałby się z nią pogodzić, wystarczyłoby zwykłe przepraszam na oczach innych. Impreza tutaj niepotrzebna, zwłaszcza że Kiba, tak naprawdę nie zmienił swojego stosunku do Naruto.
Więc na sobotę zaplanował coś jeszcze.

* * *

            Tutaj Shikamaru dotarł do martwego punktu. Spoglądał na swoją zapisaną kartkę. Pełno na niej strzałek, kółek i pojedynczych słów, istny rozgardiasz, z którego nie sposób było cokolwiek odczytać. Ciemnowłosy nie był w stanie wydedukować co będzie dalej, musiałby albo śledzić Kibę albo wypytywać każdego z osobna, co sądzi na ten temat. Nie bardzo miał na to ochotę. W ogóle nie specjalnie go to wszystko interesowało. W swoim mniemaniu rozwiązał zagadkę i mu to w zupełności wystarczało.
            Prowadzący pisał akurat jakieś twierdzenie na tablicy, toteż Shikamaru usiadł bokiem, tak aby móc po raz kolejny, spojrzeć na Kibę. Ten wyglądał na zajętego sporządzaniem notatek.
Brunet westchnął tylko i rozejrzał się leniwie po sali. Nie mógł nie dostrzec, jak para czerwonych oczu wpatruje się w niego. Z początku myślał, że to po prostu puste spojrzenie, ale po chwili już wiedział. Uchicha będzie chciał zamienić z nim słówko. Shikamaru tylko przełknął ślinę i odwrócił się znów przodem do tablicy, ale cały czas czuł na plecach to palące spojrzenie.
            Na wszystkie ciernie i wodorosty dlaczego ten świat jest upierdliwy?

* * *

            Shikamaru wraz z Choujim wyszli z Sali i snuli się leniwym krokiem po korytarzu. Skręcili w przejście prowadzące do drugiego skrzydła uczelni, aby posiedzieć jeszcze chwilę w sali komputerowej i pościągać jakieś filmy. Transfer na uczelni o tej porze był dziesięć razy lepszy od tego, który mieli w domu.
W pewnej chwili ciemnowłosy poczuł nieprzyjemne ciarki, które przeszły mu po plecach. Chouji mówił coś wesoło do kolegi, ale ten nie słuchał wcale. Przypomniało mu się złowieszcze spojrzenie, jakie rzucił mu Sasuke na zajęciach. Czort jeden wie co ten wariat mu zrobi. Shikamaru nie przepadał za Uchihą, który jego zdaniem, był antypatyczną personą.
            - Mamy do pogadania – usłyszał nagle za swoimi. Ostry ton wypowiedzi sprawił, że Shikamaru przełknął nerwowo ślinę.
            Obaj chłopcy odwrócili się, w kierunku osoby wypowiadającej te słowa.
            - Sasuke o co ci chodzi? – spytał mocno zdziwiony Chouji.
            - Zamknij się, nie mówię do ciebie – odparł beznamiętnie Sasuke, nie spuszczając oczu z Shikamaru – ty coś wiesz prawda?
            - Nie wiem o co ci chodzi – odparł spokojnie Shikamaru, sam się sobie dziwiąc.
            - Doskonale wiesz – Sasuke wykonał krok w kierunku, chłopakow.
            - Naprawdę nie mam ci nic...aaa – silna dłoń Uchihy chwyciła Shikamaru za szyję i wcisnęła w ścianę.
            - Hej Sasuke co ty robisz?! Puść go...mmmmm – Chouji chciał pomóc koledze, jednak ciemnowłosy chwycił go drugą ręką tuż pod samą szczęką, powodując częściowy paraliż. Bycie bratem policjanta do czegoś się w końcu przydaje. O ile nie posiadał humanitarnych umiejętności negocjacyjnych, to przynajmniej wiedział jak obezwładnić i zastraszyć przeciwnika.
            Sasuke trzymał obu za szyje i przyciskał ich do ściany. Dodatkowo Choujiego złapał w taki sposób, aby ten nie mógł za dużo mówić.
            - A teraz pytam grzecznie ostatni raz, powiesz co wiesz albo złamię ci szczękę, a potem i tak mi powiesz co chcę wiedzieć.
            Shikamaru nie wyrywał się, wiedział że nawet we dwójkę nie mają szans więc, kiwnął głowa na znak kapitulacji. Sasuke zwolnił uściski i obaj jego koledzy opadli na ziemię. Masując się po obolałej szyi, Shikamaru spojrzał na Uchiche.
            - Nie musiałeś tak ostro – odparł wreszcie – jakie to wszystko upierdliwe. Dobra to co chcesz wiedzieć?
            - Wszystko co wiesz na temat Kiby.
            - Czemu ci tak na tym zależy? – Shikamaru wyglądał na mocno zdziwionego.
            - To moja sprawa. No więc?
            - Dobra, ale nie tutaj – chłopak rozejrzał się po korytarzu i podszedł do jednych z drzwi, znajdujących się niedaleko nich. Były otwarte, toteż weszli do pustej sali. Według rozpiski, na najbliższe dwie godziny, nie były tu zaplanowane żadne zajęcia.
            Chouji usiadł w drugim rzędzie, wyjął z plecaka torebkę z ciastkami i zaczął się nimi zajadać. Shikamaru usiadł na jednej z przednich ławek i począł opowiadać, wszystko co nasuwało mu się na myśl w związku z Kibą. Dalej nie rozumiał, po co to Sasuke do szczęściem ale bał się go analizować. Uchiha stał w milczeniu i słuchał uważnie, ale nie zdradzał żadnych emocji.
            Shikamaru skończył swój wywód, ziewając przy tym. Męczyło go to wszystko. Sasuke kazał się wynosić obu chłopakom, a sam został w sali.
            Więc ten psiarz jednak coś kombinuje.
            Shikamaru i Chouji już dawno opuścili wydział, podczas gdy Uchiha ciągle stał w sali. Miał szczerze dość tej cholernej uczelni. Miał dość ludzi w niej przebywających. Większość z nich to gnidy. Zastanawiał się, co ma zrobić choć już wiedział co powinien. Naruto... wkurzał go ten chłopak, ale jednocześnie uważał go za jedynego przyjaciela...
            Trzeba będzie się wybrać na tą imprezę.

* * *

            Ponieważ Hinata kurowała się w domu, a w pracy szef dał Naruto wolne, chłopak miał cały dzień dla siebie i nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Uczyć się wyjątkowo nie miał ochoty. Przez cały dzień chłopak wydawał się jakiś nieobecny. Sakura podejrzewała nawet, że jest chory i zaczęła mu cicho docinać, że może zaraził się od Hinaty. Nawet nie wiedziała, że sprawiała mu przykrość napominając o ciemnowłosej. Nie chciał jednak dać tego po sobie poznać. Snuł się powolnym krokiem z uczelni, zahaczając co jakiś czas o przypadkowych przechodniów. Ci albo rzucali przekleństwa w jego stronę albo patrzyli tylko złym wzrokiem. On jednak zachowywał się tak, jakby tych ludzi w ogóle nie było.
            Dotarł na swój przystanek i odruchowo spojrzał na druga stronę ulicy. Wiedział że dzisiaj jej tam nie będzie, ale mimo to posmutniał, że druga strona ulicy jest pusta. Nie mógł tylko się sobie nadziwić, jak to przyszło nieoczekiwanie, tak nagle. Czyżby to uczucie kiełkowało spokojnie, rozwijało się tak jak ich znajomość, aby potem urosnąć do ogromnych rozmiarów? Zakochał się w niej, był tego pewny, jednak co z tego skoro ona była z kimś innym.
            Usiadł na ławce i patrzył nieobecnym wzrokiem na chodnik. Nawet nie zauważył jak przejechał jego autobus. Jeden potem drugi, ale on ich nie zauważał. Dopiero jakieś pacnięcie w głowę obudziło go z letargu.
            - Wstawaj głąbie bo zapalenia nerek dostaniesz.
            Naruto spojrzał w górę i ujrzał jak nad nim stoi Sasuke, który przygląda mu się z uwagą.
            - Co jest? – spytał blondyn.
            - Czwartek – odparł z ironią ciemnowłosy i usiadł obok Uzumakiego.
            Nie rozmawiali przez cały czas zarówno jak siedzieli na przystanku i gdy jechali autobusem. W końcu gdy wysiedli na swoim osiedlu, Sasuke odezwał się pierwszy.
            - Będziesz w sobotę? Na tej imprezie?
            - Prawie o tym zapomniałem. Chyba się zjawię – odparł spokojnie Naruto.
            - Jesteś pewien, że chcesz? Będzie Kiba, Shino, Sai i pewnie paru innych błaznów.
            - Chyba Kiba nie po to mnie zapraszał przy innych, aby potem wywinąć jakiś numer. Wszyscy musieliby w tym siedzieć. Poza tym... – Naruto już miał wspomnieć, że chciałbym choć trochę pobyć z Hinatą. Wyjście tylko we dwoje na miasto nie wchodziło w grę, więc chociaż na domówkę pójdą razem, u kogokolwiek by nie była. W ostatniej jednak chwili ugryzł się w język.
            - Chyba masz rację – Uchiha odwrócił się i poszedł w swoją stronę – trzymaj się – rzucił na pożegnanie.
            - Ty też – blondyn popatrzył za przyjacielem i uśmiechnął się w duchu, po czym udał się do swojego domu.

* * *

            Sasuke wszedł do mieszkania i rzucił plecak w przedpokoju. Jego brat był akurat w domu i czytał jakieś pismo. Itachi spojrzał na młodszego z Uchihów, który miał skupioną minę.
            - Jak tam na uczelni? – spytał.
            - A jak ma być? – odpowiedział pytaniem ciemnowłosy z niechęcią w głosie.
            - Dobrze, źle, ciekawie, nudno?
            - Ludzie to dupki.
            Itachi spojrzał na brata i odłożył pismo.
            - Stało się coś? Mam nadzieję że nie pobiłeś nikogo.
            - Nie. Choć paru osobom się to należy.
            Itachi wstał i podszedł do brata, dawno już nie rozmawiali, tak jakby chcieli. Do tego po śmierci rodziców Sasuke stał się bardziej skryty, prawie niedostępny. W pewnej chwili w domu rozległ się dzwonek telefonu. To służbowa komórka Itachiego. Chłopak westchnął ciężko i odebrał telefon.
            - Inspektor Uchicha Itachi słucham... tak... tak... dobrze już jadę.
            Rozłączył się i pokręcił głową w geście rezygnacji. Sasuke patrzył tylko na brata swoimi czarnymi oczami. Już dawno przywykł do tego, że jego brat niemal za każdym razem musi nagle opuścić dom, bo wzywają go do pracy. Ostatnio wychodził coraz częściej, zarówno w dzień jak i w nocy.
            - Sasuke wybacz muszę...
            - Tak wiem. Idź i rozwal jakiegoś błazna – odparł chłopak siląc się na uśmiech.
            Itachi wiedział, że zawodził brata. Nie poświęcał mu tyle czasu ile by chciał i co najważniejsze ile powinien. Tyle się jednak zmieniło przez te ostatnie lata. Zabrał swoją służbową broń, nałożył skórzaną kurtkę i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Sasuke został sam w pustym mieszkaniu. Stał tak jeszcze przez chwilę, gdy nagle zadzwonił jego telefon. Chłopak nie patrząc na wyświetlacz odebrał.
            - Halo?

* * *
           
Chwilę po rozmowie z Sasuke, Naruto znajdował się już w swoim mieszkaniu. Od razu udał się do pokoju i położył na łóżku, kładąc plecak na ziemi. Zastanawiał się nad sobotnim wyjściem i nad słowami Sasuke.
            O co też mu mogło chodzić?
            Starał się przeanalizować ostatnich parę dni, bo trochę się jednak wydarzyło. Przypomniał sobie to, jak Hinata była u niego po kłótni z Kibą i późniejszą scenę z szatynem. Jednak najbardziej w pamięci utkwiło mu wczorajsze spotkanie z dziewczyną na przystanku. Znów poczuł to ciepło w środku i po raz kolejną zapragnął trzymać ją w ramionach. Chciał jeszcze ten jeden raz poczuć jej ciepło, którego i tak mu dała bardzo dużo. Chwilę potem jego myśli znów, samoczynnie powróciły do spotkania z Sasuke. Im Naruto dużej o tym dumał, tym silniejsze było przekonanie, że Uchiha nie za bardzo jest przekonany co do dobrych intencji Inuzuki. Sam nie mógł za bardzo uwierzyć w szczerość jego skruchy, ale nie potrafił znaleźć żadnego argumentu przeciwko niemu. Zawsze wierzył, że każdy może się zmienić. Pomimo wielu rozczarowań, wierzył w ludzi.
            Chwilę jeszcze tak leżał, gdy naszła go pewna myśl.
            A może by ją tak zaprosić? Chociaż nie wiem, może będzie szła z chłopakiem. Zaproszę ja na wspólne przyjacielskie wyjście, Najwyżej odmówi. Przecież fakt, że kogoś ma nie sprawi że zaprzestanę z nią utrzymywać kontakt.
            Podniósł się i sięgnął ręką do plecaka, który leżał obok łóżka. Wydobył z niego komórkę i wybrał numer do ciemnowłosej. To w końcu nic złego iść z przyjaciółką. Będzie mu z początku ciężko. Za każdym razem widząc jej ciepły uśmiech, będzie cierpiał, że jest ktoś, komu ten uśmiech jest przeznaczony i nie będzie to on. Potrwa to jakiś czas, a potem minie i wszystko się jakoś ułoży. Tak, chyba tak...
            W słuchawce zabrzmiał głos dziewczyny, który wyrwał Naruto z zamyślenia.
            - Witaj Naruto.
            - O... witaj Hinata, jak się czujesz?
            - Trochę lepiej dziękuję, ale jeszcze jutro zostanę w domu. Co tam na zajęciach?
            - Nic specjalnego, dużo teorii przerobiliśmy, ale spoko mam wszystkie notatki. Jakbyś chciała skserować to służę – chłopak odparł wesoło.
            - Haha dziękuję, chciałabym już być na uczelni.
            - No co ty gadasz? Korzystaj ze swobody, bo przyjdą zaliczenia i pożałujesz tych słów. Nie ma za czym tęsknić.
            - Za to... – dziewczyna powiedziała cicho ale nie dokończyła, Naruto sadząc że to zakłócenia na linii, potrząsł odruchowo słuchawką – za to... tutaj w domu też strasznie nudno – odparła w końcu dziewczyna i westchnęła głośno, co nie uszło uwadze chłopaka.
            Przez chwilę się wahał  pożegnać się czy nie. Serce podeszło mu do gardła. Nie bał się spytać, bał się odmowy z jej strony.
            - Hinata… nie chciałabyś pójść ze mną na imprezę w sobotę. Jeśli nie, to spoko tak tylko pomyślałem, że fajnie by było pójść razem… jakoś – słowa wyrzucił z siebie jednym tchem tak szybko, że zastanawiał się, czy dziewczyna w ogóle zrozumiała co powiedział.
            Hinata nic nie odpowiadała, w słuchawce panowała cisza. Naruto ledwo uspokoił oddech. Modlił się w myślach, żeby się zgodziła.
            - Chętnie. Oczywiście że z tobą pójdę – odpowiedziała Hinata, której głos drżał. Tego jednak Naruto już nie zauważył.
            - No to super. To wpadnę po ciebie w sobotę tak o osiemnastej. Odpowiada ci ta godzina?
            - Tak, będę gotowa.
            - To do zobaczenia. Kuruj się, abyś miała siłę na tańce – zaśmiał się chłopak.
            - Na pewno, do zobaczenia – odparła wesoło dziewczyna i się rozłączyła.
            Naruto uśmiech nie schodził z twarzy. Był szczęśliwy, gdyż będzie z nią mógł spędzić miło czas. Co prawda tylko jako przyjaciel, ale mimo to dobre samopoczucie nie opuszczało go do końca dnia.

* * *
                        Sakura chodziła nerwowo po pokoju. Raz, że paliła ją ciekawość co tam u Hinaty i jak jej postępy w zdobywaniu serca Naruto, a dwa zastanawiała się czy zaprosić Sasuke na sobotę do Kiby. Bardzo chciała z nim iść, ale do cholery to on jest facetem. To jego psi obowiązek zadzwonić do niej i zapytać... nie, nie, nie... błagać, aby dziewczyna zechciał z nim pójść. Miał dzisiaj cały dzień na to, tyle okazji, podobnie wczoraj. A on nic. Dziewczyna miała ochotę przyłożyć mu w twarz, tak ją irytował. Postanowiła, że da mu czas do jutra. Zaraz jakie do jutra?! Jutro to ona chce wybrać kreację na wieczór. Ma zostać zaproszona dzisiaj! Tylko, że ten dupek nie zadzwoni.
            Sakura aż kipiała ze złości. Każdy kto by teraz wszedł do jej pokoju, musiałby liczyć się z tym, że umrze w męczarniach. Nie zadzwoni, ale on też nie. Co za uparty osioł! Jak ona zadzwoni pierwsza, to znaczy, że ten snob ma nad nią władzę i zrobi z nią co zechce. Nie mogła na to pozwolić. Z drugiej jednak strony, jeśli tego nie zrobi, to może sobie już teraz zacząć szukać jakiegoś fordancer’a.
            Sakura opadła na swoje miękkie łóżko i patrzyła w sufit. Nie za bardzo wiedziała co miała robić. Strasznie ją drażnił ten cały Sasuke, ale na wspomnienie jego oczu, tego mrocznego spojrzenia, robiło się jej ciepło. W końcu nie wytrzymała i wstała z łóżka. Jednym susem pokonała swój niemały pokój i dopadła komórki, która leżała na biurku pod oknem. Przez chwile trzymała jeszcze aparat w ręku, po czym wybrała numer do czarnookiego.
            - Halo – usłyszała ostry głos chłopaka i aż w niej zawrzało.
            - A przywitać się grzeczniej to nie łaska?! – niemal krzyknęła do słuchawki.
            - Czego chcesz? – odparł, tym razem spokojnie i beznamiętnie chłopak.
            Ty cholerny chamie, jeszcze ci pokażę – Sakura zaczęła się trząść cała ze złości.
            - Może byś mnie łaskawie zaprosił buraku cholerny na sobotnią imprezę?!
            - Słucham? – Sasuke wydał się mocno zdziwiony, tym co powiedziała dziewczyna, albo raczej tonem jej wypowiedzi.
            - Ano właśnie tak! Nie wstyd ci, żeby kobieta ci takie rzeczy przypominała?! Co ty sobie wyobrażasz? Zasługuję chyba na to, aby mnie zaproszono na jakąś zabawę i...
            - Skończyłaś? – przerwał nagle Sasuke.
            - Ach ty?!
            - Jeśli tak, to zapisz sobie, że wpadnę po ciebie w sobotę o osiemnastej. Na razie – odparł i rozłączył się z dziewczyną.
            Sakura stała jak zahipnotyzowana z komórką przy uchu, mimo że rozmowa była już skończona. Patrzyła przed siebie nie do końca jeszcze rozumiejąc, co się stało.
            Jestem genialna – pomyślała i szybko rzuciła się do szafy obok biurka, szukając jakichś super ciuchów na sobotnie wyjście.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

         Koniec tego dziwnego rozdziału :D Może się on wydać nietypowy, postanowiłem się tutaj pobawić trochę postaciami, zwłaszcza Shikamaru, którego bardzo lubię i postanowiłem dać mu tutaj większą rolę, mam nadzieję że skutecznie. Co do reszty, cóż. Oceńcie sami :)
       Chciałem podziękować za wasze komentarze jak i cenne uwagi Disarray. Niestety przecinki to dalej moją pięta Achillesa :/
        Soli - chan zadała pytanie ile przewidziałem rozdziałów. Powiem szczerze na początek miało ich być do dwudziestu, ale już ich teraz tyle mam napisanych i nawet nie jestem w połowie. Na początku miało to być zwykłe NaruHina love story, ale poszedłem o krok - a nawet kilka kroków - dalej. Oczywiście dalej Naruto i Hinata będą głównymi bohaterami, ale...... no nic przekonacie się :D 
         Nie chcę więc podawać konkretnej liczby, bo nawet sam jej nie znam. Dochodzi sporo rzeczy w trakcie pisania. Zdarza się czasem tak, że między gotowe rozdziały, wstawiam nagle jakiś dodatkowy, który - w mojej opinii - urozmaica fabułę. Tak więc konkretnej liczby brak :D

       A w następnym rozdziale...............wielka impreza u Kiby, czyli jak Inuzuka planuje zeswatać Naruto z Tatyuyą :)
Data premiery: 6 września 2013

       I od tego momentu postaram się już żeby rozdziały ukazywały się regularnie. Niestety nadmiar pracy i wyjazdy sprawiają, że ciężko u mnie z dostępem do komputera i internetu, aby na spokojnie dokończyć i opublikować notkę, a nie chcę żebyście czekali dlatego wolę wstawić ją wcześniej.
      Tak więc do następnego piątku :) Pozdrawiam!!

piątek, 23 sierpnia 2013

Kochani czytelnicy!!

       Witam was wszystkich, pragnę poinformować, że na jakiś czas jestem zmuszony zawiesić bloga... nie no tylko żartowałem :D Mam dla was pewną propozycję, ale o tym szerzej w zakładce "Głos czytelnika" powyżej :)

czwartek, 22 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ IX

           Witam wszystkich w kolejnym rozdziale, o przygodach naszych bohaterów. Dziękuję za jak zawsze ciepłe komentarze :) Pragnę także powitać ciepło nowych czytelników, których mi powoli przybywa, co mnie ogromnie cieszy :)
          W dzisiejszym odcinku, no cóż rozkręcamy akcje dalej :)
          Życzę wszystkim miłej lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

           W jednym z biurowców w centrum miasta, na jedenastym piętrze, odbywało się zebranie. Brało w nim udział pięć osób, które siedziały w dużej sali przy owalnym stole. Posiedzenie rozpoczął mężczyzna, siedzący najbliżej okna, w końcu stołu.
            - Co prawda wszyscy wiedzą, po co się tu zebraliśmy, ale tak dla przypomnienia. Ostanio jak wiecie udało nam się przejąć sieć sklepów F&G. Jest to niebywały sukces, jednakże musimy powoli zmienić sposób naszego działania. Każde kolejne porwanie czy zabójstwo, może naprowadzić policję na nasz trop.
            Mężczyzna podniósł rękę, w której trzymał pilota i nacisnął jeden z guzików urządzenia. Nad stołem rozwinął się biały ekran, przeznaczony do wyświetlania slajdów oraz w razie konieczności, odtwarzania nagrań wideo. Mężczyzna wcisnął jeszcze parę przycisków i zebrani ujrzeli na ekranie wywiad jaki jedna ze znanych dziennikarek przeprowadzała z komisarzem policji.
            - Dzień dobry państwa. Mówi Nii Yugito. Specjalnie dla państwa jest z nami komisarz policji Konoha, inspektor Zetsu. Dzień dobry panu.
            Zebrani ujrzeli młodego mężczyznę o krótkich włosach, koloru podchodzącego pod ciemną zieleń.
            - Dzień dobry pani, dzień dobry państwu – przywitał się komisarz.
            - Proszę mi powiedzieć, czy to prawda, że wszystkie znalezione dotąd ofiary, były dziećmi ludzi, którzy prowadzą, bądź też prowadzili działalność gospodarczą?
            - Tak to prawda. Należały one do rodzin, można powiedzieć dobrze sytuowanych.
            - W czterech przypadkach na pięć, rodziny zabitych wycofały się ze swoich branż. Ostatnio, znana sieć sklepów odzieżowych F&G, która została przejęta przez kompanie handlową „Akatsuki”. Podobnie było z trzema poprzednimi firmami, które również zostały przejęte w podobnych okolicznościach.
            - Pani redaktor – rzekł spokojnie komisarz – wiem do czego pani zmierza, jednak uprzedzam, że są to daleko wysunięte spekulacje. Nie mamy żadnych dowodów na ich potwierdzenie. W żadnym z tych wypadków, porywacz nie kontaktował się z rodziną ofiary. Ani przed, ani tym bardziej po dokonaniu zabójstwa. Jak państwo wiecie, zabójstwa mają charakter religijny. Poszlaki wskazują na to, że porywacz składał ofiary z ludzi.
            - To prawda, nie zaprzeczy pan jednak, że to dziwna sprawa. Kompania „Akatsuki” poza wspomnianym już F&G, przejęła także między innymi firmę „Metron” zajmującą się sprzedażą urządzeń elektrycznych, a także „Medicalla” znaną siecią aptek.
            - Jak już wspomniałem, nie mamy podstaw, podejrzewać kompani „Akatsuki” o udział w tych morderstwach. Bardzo bym prosił, żeby jednak pani zachowała swoje przypuszczenia dla siebie, do czasu wyjaśnienia tej sprawy.
            - Ale może być taka możliwość. Nie mówię już o „Akatsuki”, ale ogólnie, że ktoś wynajmuje zabójcę, aby sfingował zabójstwo na tle religijnym, podczas gdy chodzi tylko o zwykłe porachunki.
            - Braliśmy to pod uwagę. Jednak nasze doświadczenie w walce z tego typu przestępstwami, podpowiada nam, że mamy raczej do czynienia fanatykiem religijnym lub z sektą.
            - A czy…
            Mężczyzn wyłączył projektor.
            - Sprawa wydaje się poważna – rzekł jeden z zebranych o ufarbowanych na niebiesko włosach i spiłowanych zębach. Ta panienka domyśla się za dużo. To się robi niebezpieczne. Proponuję ją sprzątnąć.
            - Nonsens – odparł mężczyzna o białej skórze, długich czarnych włosach i wężowym spojrzeniu – wtedy na pewno policja zacznie coś podejrzewać i nawet Zetsu nie będzie w stanie nic zrobić.
            - Póki co – odparł znów mężczyzna siedzący przy oknie. Światło padało zza jego pleców, toteż nikt nie mógł dostrzec jego wyglądu, oprócz dziwnych fioletowych oczu które wodziły po zebranych – musimy się wycofać na jakiś czas. Za dużo węszą. Kakuzu – zwrócił się do jednego z zebranych – póki co nie będziemy, zlecać Hidanowi kolejnych zadań, aż nie wydam takiego polecenia.
            - Rozumiem, choć jak wiesz, nie mam na niego dużego wpływu. To prawdziwy fanatyk. Do tej pory dostarczaliśmy mu informacji o ofiarach, dzięki czemu kontrolowaliśmy w jakiś sposób jego poczynania. Brak zleceń to jak spuszczanie tego wariata ze smyczy – odparł mężczyzna.
            - Zdaję sobie z tego sprawę, ale to nie nasz problem. Do tej pory podsyłaliśmy mu ofiary, działając sam najwyżej wpadnie, ale nie wyda nas. Poza tym, nagłe ustanie zabójstw, zaraz po tym jak nas oskarżono publicznie, również stawia nas w kręgu podejrzeń. Dlatego uważam, że Hidan niech sobie póki co zabija. Jeśli wpadnie, wówczas zabójstwa ustaną i nikt nas nie będzie podejrzewać.
            - Przyznacie jednak – wtrącił się znów niebiesko-włosy – że jesteśmy w dość niefortunnym położeniu. Działaliśmy zbyt lekkomyślnie. Wiadomo było, że prędzej czy później, wyjdzie powiązanie między Hidanem a nami. Ta dziennikarka, wykryła to zbyt szybko.
- Zgadza się, ale nie możemy z tym nic zrobić. Jak już mówiłem, jej śmierć może rzucić na nas większy cień podejrzeń. Póki co policja skupia się na zabójcy, my jesteśmy czyści. Wiem, że komendant stworzył specjalny oddział do walki z Hidanem. Mamy w nim naszego człowieka.
            - Zetsu wykonuje świetną robotę – odparł mężczyzna, owinięty czarnym szalem.
            - Tym razem to nie Zetsu nas poinformował – rzekł prowadzący zebranie.
            - A zatem, któż to taki? Czyżbyśmy mieli, jeszcze kogoś? – Spytał Kakuzu.
            Mężczyzna nic nie odparł tylko nacisnął dźwigienkę interkomu, który stał przed nim.
            - Proszę wprowadzić.
            Po chwili drzwi biura otworzyły się i wszedł przez nie ciemnowłosy mężczyzna z włosami zawiązanymi w kitę. Szedł powoli lustrując każdego z zebranych swoimi czarnymi oczyma.
            - Proszę państwa – rzekła milcząca do tej pory kobieta o fioletowych włosach, siedząca obok prowadzącego zebranie – przedstawiam wam naszego sojusznika pracującego w wydziale zabójstw. Uchiha Itachi.

* * *

            Następnego dnia, zaraz po zajęciach Kiba wraz z dwójką przyjaciół, udał się na wstępne zakupy pod imprezę. Krążyli wśród półek z różnymi przekąskami, napojami – tymi normalnymi jak i tymi mocniejszymi. Szatyn sprawiał wrażenie rozentuzjazmowanego, z kolei Shino i Sai przyglądali mu się z uwagą.
            - Tak właściwie to zastanawia mnie jedna rzecz – zaczął nieśmiało Sai, zwracając się do Kiby.
            - Jaka konkretnie?
            - Dlaczego zdecydowałeś się na ten krok akurat na proseminarium a nie na innych zajęciach, przy całej grupie?
            - Chodzi ci o zaproszenie Naruto? Cóż chciałem to zrobić tak, aby nie nabrał podejrzeń. Gdybym go zaprosił przy wszystkich to raz, że mógłby to odebrać jako żart. W grupce kilku osób, człowiek czuje się znacznie pewniej niż w tłumie. Jest  się także bardziej wiarygodnym tylko w małym gronie. Przy większej ilości osób Hinata mogłaby pomyśleć, że robię to na pokaz aby wkupić się w jej łaski. Poza tym chciałem także zmniejszyć prawdopodobieństwo, kłopotliwych pytań. Widziałem, że Shikamaru i Chouji nic się nie odezwą. To samo z tobą. Hinata miała być zaskoczona i to także mi się udało. Potem wystarczyło tylko zapraszać pojedynczo kolejne osoby z innych grup. Wiem że wieść dość szybko się rozeszła dzięki tobie Sai, ale zagadując każdą osobę pojedynczo wiedziałem, że ta nie będzie zadawać pytań, no może poza Sakurą, która nie dawała mi żyć.
            - Czyli czekamy teraz do soboty?
            - Tak czas na ostatni etap, najtrudniejszy.
            - Zgrać w czasie integrację Tayuy z Naruto oraz ustawić w tym samym miejscu Hinatę – dokończył Shino.
            - Tak, muszę to bardzo dokładnie przemyśleć. Nie mogę za wiele pozostawić przypadkowi, bo może się nie udać.
            - Po prostu zaczekaj na rozwój wydarzeń z Naruto. Mogę ich obserwować, a ty kręć się długo przy Hiacie, aby w razie czego móc ją zaprowadzić pod byle pretekstem  do miejsca, gdzie będzie nasza dwójka.
            - Shino no proszę. Z twoją pomocą to może się udać – odparł uradowany Kiba – myślałem, że nie chcesz się mieszać.
            - Bo nie chciałem, ale widzę że akcja nabiera tempa. Poza tym jestem ciekaw jak to się skończy – odparł beznamiętnie Shino.
            Sai przyglądał się przyjaciołom z zaciekawieniem. Sam nie wiedział co o tym wszystkim myśleć.
            Gdy wychodzili ze sklepu, rozszalała się potężna ulwa. Kiba przeklął pod nosem. Koledzy wpakowali szybko zakupy do auta, wsiedli do środka i ruszyli. Kiba zaoferował, że podwiezie przyjaciół, więc jechał inną drogą niż zwykle. Shino siedział z przodu, patrząc przed siebie. Sai natomiast wyjął swój zeszyt i zaczął w nim coś rysować.
            - Popatrz Kiba – Shino wskazał na przystanek autobusowy, na którym pod szklaną wiatą stało dwoje ludzi.
            - No widzę i co?
            - A widzisz tą kałużę, zaraz obok krawężnika?
            - Widzę – Kiba zaśmiał się pod nosem, odbił lekko w prawo i wjechał w wodę.
            Podniósł się potężny strumień, który ochlapał obie osoby, które momentalnie odskoczyły od siebie. Kiba zaśmiał się na cale gardło. Shino poważnym wzrokiem patrzył na przyjaciela
            - Chciałem właśnie powiedzieć, abyś przypadkiem nie wjechał w kałuże i ich nie ochlapał.
            - Aha… - Kiba spojrzał zakłopotany na przyjaciela. Sai tylko pokręcił głową i wrócił do rysowania. Przez resztę drogi w samochodzie panowała cisza.

* * *
           
Sasuke wracał z Sakurą z uczelni. Dzisiaj szli uczyć się do chłopaka. Sakura wydawała się rozpromieniona, chłopak natomiast jak zwykle, sprawiał wrażenie nieobecnego co nie umknęło jej uwadze.
            - Sasuke co z tobą? Wyglądasz jak siedem nieszczęść.
            - O co ci chodzi? – odparł chłodno chłopak.
            - No bo taki smętny chodzisz. Nie cieszysz się?
            - Niby z czego?
            - Naruto pogodzony z Kibą. Dzisiaj nawet rozmawiali, co prawda z dystansem, ale pierwszy raz nie rzucali w siebie pogróżkami i wyzwiskami.
            - A co mnie do tego?
            - No przecież wiem, że się trochę kumplujecie z Naruto. Nie udawaj, że się z nim nie cieszysz. Przynajmniej w grupie chłopak będzie miał spokój, a jak się wieść po naszym roku rozejdzie, to inni może też się od niego oczepią.
            - Jesteś głupia – warknął chłopak.
            - Sasuke… - dziewczyna zatrzymała się zaskoczona.
            - Wasza naiwność jest wręcz śmieszna.
            - Że co proszę?!
            - Naiwni jesteście, sprawa śmierdzi na kilometr. Na szczęście to nie mój problem. Jedno jest pewne. Nie ufałbym temu psiarzowi.
            - A ty co?! Taki znawca ludzkiej duszy jesteś?! – odparła Sakura podwyższając ton swoich słów – uważasz, że nie można zmienić swojego podejścia, że to nie możliwe?! – ostatnie słowa wykrzyczała.
            Sasuke zatrzymałam się, nie odwracając się do dziewczyny. Popatrzył na chwilę w niebo, które dzisiaj było całe szare od deszczowych chmur. Jeśli nie lunie za dnia, to na pewno w nocy.
            - Ludzie to kanalie – Odparł w końcu, a dziewczyna tylko mu się przyglądała - Silniejszy zawsze będzie próbował, stłamsić słabszego.
            Sakura stała w milczeniu, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. Jego pogląd kłócił się tak bardzo z jej ideałami. Ludzie są źli, to fakt, ale każdemu należy dać szansę. Tak przynajmniej uważała.
            Stali jeszcze tak dłuższą chwilę. Sasuke nawet nie drgnął, jedynie lekki wiaterek rozwiewał jego czarną czuprynę. W końcu wznowił krok i zwrócił się do dziewczyny.
            - Idziesz?
            Sakura również ruszyła z miejsca i szła teraz obok chłopaka. Przez całą drogę do domu żadne nie odezwało się już ani słowem.

* * *

            Hinata wracała dzisiaj sama do domu, gdyż Naruto szedł prosto z zajęć do swojej pracy. Umówili się na jutro po zajęciach. Chłopak obiecał wziąć wtedy wolne u swojego szefa.
Idąc dobrze znaną przez siebie drogą  zauważyła znajomą postać, na której widok serce jej zmroziło. Tayuya stała z jakąś dziewczyną i rozmawiała. Hinata spowolniła nieznacznie krok, zacisnęła swoje drobne dłonie. Powoli acz nieuchronnie zbliżała się do swojej „rywalki”, która prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z jej istnienia. Ciemnowłosa spuściła głowę, tak że grzywka zasłaniała jej białe oczy.
            Przecież to nic, nawet się nie znają – myślała sobie, starając się uspokoić. Jednak serce szalało w jej piersi. Miała ochotę krzyczeć, chciała wrzasnąć na dziewczynę, aby odwaliła się od Naruto. Chciała ją błagać aby tylko nie mieszała się do ich relacji. Ale jedynie co zrobiła to cicho westchnęła i szła dalej.
            Była już dosłownie kilka kroków od rudowłosej, resztkami silnej woli powstrzymywała się, żeby tylko nie spojrzeć jej stronę. Chciała się jej przyjrzeć, zobaczyć kto jej zagraża, ale postanowiła że tego nie zrobi. Stawiała kolejno krok za krokiem, słyszała już dokładnie o czym mówią dziewczyny. Za chwilę się nimi zrówna, po czym je wyminie. Będzie silna i nie spojrzy na nią, przecież nawet się nie znają z Naruto.
            Już jest obok nich, słyszała każde ich słowo. Zwykła rozmowa. Nagle dziewczyna stanęła jakby zlodowaciała w jednej sekundzie. Rudowłosa wypowiedziała jedno słowo, które wytrąciło Hinatę z równowagi.
            Naruto
            Ciemnowłosa stała przez chwilę i patrzyła na chodnik rozwartymi oczami. Usta jej drżały a serce biło coraz mocniej. Skierowała swój wzrok na Tayuye i aż ją zmroziło. Dziewczyna patrzyła na nią swoimi zielonymi oczami. Ich spojrzenia spotkały się dosłownie na chwilę, ale to wystarczyło. Hinata widziała jej uśmiech, nie przyjacielski a uśmiech myśliwego, który stoi nad swoją ofiarą. Panowała zupełna cisza, jakby świat dookoła przestał istnieć i było tylko one dwie.
            Nie wytrzymała spojrzenia. Odwróciła głowę i ruszyła spokojnie dalej. Zaciśnięte dłonie lekko jej drżały a do myśli powoli docierało to czego tak bardzo się obawiała.
            Ona jednak coś planuje. Wie także co do niego czuję.
            Hinata nie wiedziała, ale czuła że tak właśnie jest. Ten moment, kiedy spotkały się ich spojrzenia. Na myśl o tym Hinacie ciarki przeszły po plecach.
            Wiatr zaczął wiać coraz mocniej, zginając lekko korony drzew. Szare chmury kłębiły się nad miastem czerniejąc w oczach. Drobne krople wody spadały na betonowe osiedla. Z każdą chwilą było ich coraz więcej. Spadały z coraz większą intensywnością i po chwili słychać już było tylko szum milionów kropel, rozbijających się o chodniki, liście drzew i jedną samotną dziewczynę o pięknych, długich i ciemnych włosach, która stała na przystanku. Mokłaby tak pewnie jeszcze długo, gdyby ktoś nie nakrył ją płaszczem.
* * *

            Ulewa, która się rozszalała i zbliżająca się burza sprawiły, że praca na budowie stała się nie możliwa. Naruto wraz z dwoma przyjaciółmi załadowali szybko worki z cementem do szopy i szybko rozeszli się, każde w swoją stronę.
            Blondyn biegł na przystanek osłaniając się przed deszcze kapturem przypinanym do jego bluzy. Niewielka to była osłona, gdyż materiał szybko przesiąkł, ale zawsze lepsze to niż nic.
            Gdy dotarł na miejsce był już cały przemoknięty, na szczęście pod wiatą nikogo nie było, więc mógł spokojnie przeczekać w tej ulewie na swój autobus. Miał już usiąść postawiwszy plecak na ziemi, gdy dostrzegł kogoś po drugiej stronie ulicy. Jakaś zamazana postać znajdowała na przystanku, jednak zamiast skryć się pod wiatą, stała obok. Chłopak przyjrzał się uważnie. Przez firanę deszczu nie mógł dostrzec kto to, gdy w pewnej chwili porwał plecak i jednym susem przebiegł przez ulicę. Poznał ją, poznał jej włosy, mimo że posklejane od wody.
            Hinata
            Będąc już po drugiej stronie, powoli zbliżał się do dziewczyny, która zdawała się go nie dostrzegać. Stała wpatrzona przed siebie. Włosy przylgnęły do niej, a kolejne strużki wody spływały po nich. Dziewczyna drżała, ale nie ruszała się z miejsca. Naruto poczuł ścisk w gardle, widząc ją w takim stanie.
            Zdjął swój płaszcz, podszedł do dziewczyny i bez słowa nałożył go na jej ramiona. Ciemnowłosa w pierwszej chwili odskoczyła przestraszona spoglądając w stronę nieznajomego i gdy poznała, że to jej ukochany, uspokoiła się. Stali wpatrzeni w siebie, a deszcz obmywał ich potężnymi strugami wody.
            - Naruto… ? – odezwała się dziewczyna – co, co ty tu robisz?
            - Mam dziś wolne. Szef stwierdził, że taką pogodę nie da się robić wylewki – odparł z uśmiechem chłopak i podszedł do dziewczyny. Chwycił ją za rękę i poprowadził pod wiatę. Stali teraz oboje osłonięci przed deszczem, każde z nich tworzyło pod sobą coraz większą kałuże.
            - Dlaczego stałaś na deszczu? Chcesz się przeziębić?
            - Co za różnica… – Hinata wyraźnie posmutniała.
            - Jest różnica – odparł stanowczo chłopak. Hinata popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
            - Jest różnica – powtórzył ciszej – dobrzy ludzie nie powinni cierpieć. Nie tacy jak ty.
            Hinatę zamurowało, gdy tylko to usłyszała.
            - Masz dobre serce, nigdy nie powiesz o nikim złego słowa. Zawsze można na tobie polegać. Dlatego, źle jest gdy ktoś taki jak ty, ma źle w życiu.
            Dziewczyna słuchała chłopaka i czuła jak łzy powoli nabiegają do jej oczu. Ktoś kogo darzyła miłością, mówi o niej tak wspaniałe słowa. Czuła, że nie wytrzyma dłużej i w jednej chwili podbiegła do chłopaka i przytuliła się do niego obejmując go za szyję.
            Naruto stał zszokowany tą reakcją dziewczyny. Mimo, że była cała mokra czuł jej ciepło, które powoli przechodzi także na niego. Nieśmiało podniósł ręce i objął dziewczynę w pasie, jeszcze bardziej przyciskając ją do siebie. Dziewczyna opierała głowę na jego barku. Czuł na swojej skroni jej wilgotne włosy i ciepłą skórę. Serce biło mu coraz mocniej. W jednej chwili wiedział już, co do niej czuje. Pragnął aby tak już było zawsze, pragnął czuć jej ciepło, słyszeć jej głos. Chciał móc trzymać ją w ramionach. Pragnął tego bardziej, niż czegokolwiek innego. Chciał coś powiedzieć, ale słowa stawały mu w gardle.
            Nagle przypomniał sobie jej słowa „kocham kogoś innego…” i poczuł nieopisany smutek i to jak łzy napływają mu do oczu.
            Ona już kogoś ma. Nie mam prawda tego niszczyć.
            Na samą myśl o tym, że ktoś inny gości w jej sercu, ogarniał go coraz większy żal. Chciał ją dalej przytulać, ale wiedział, że nie może. Odsunął dziewczynę nieznacznie od siebie. Patrzył w jej białe oczy, czuł że mógłby to robić bez końca. Ona z kolej podziwiała w jego oczach, najpiękniejszy odcień błękitu jakie kiedykolwiek widziała.
            - Jesteś wyjątkowa Hinata – odparł. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy – Ten kogo kochasz, musi być najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi – Naruto wysilił się na ciepły uśmiech, ale każde kolejne słowa przychodziło mu coraz trudniej. W gardle go ścisnęło, miał ochotę krzyczeć, ale nie mógł zrobić tego przy niej.
            Hinata patrzyła na niego. W jej oczach malowało się zdumienie, smutek, żal, szczęście. Wszystko to przeplatało się ze sobą, wystarczyło powiedzieć mu to teraz, wyznać wszystko, wykrzyczeć, paść w jego objęcia i trzymać. Trzymać mocno aby mieć pewność, że nikt ale to nikt go jej nie odbierze.
            Otworzyła lekko usta. Czuła jak wargi jej drżą. Przełknęła nerwowo ślinę. Patrzyła w jego niebieskie oczy
            Teraz albo nigdy – pomyślała.
            - Ja… ja… - zaczęła
            Oboje nagle poczuli, jak ochlapuje ich duży strumień rozbryzganej wody.  Gdy woda opadła, Naruto dostrzegł tylko szybko odjeżdżające czarne auto, które wjechawszy w pobliską kałuże, zafundowało im tą niemiłą kąpiel.
            Co za debil. Czy w tym kraju naprawdę, wszyscy muszą traktować się wzajemnie z taką pogardą? – pomyślał chłopak i spojrzał na Hinatę, która cała się trzęsła z zimna, a jego płaszcza leżał na ziemi.
            Podszedł do niej, podniósł  okrycie, było całe mokre więc położył je na ławce obok i przytulił dziewczynę do siebie aby ją ogrzać. Przynajmniej tyle mógł dla niej zrobić.
            - W porządku Hinata?

           - T… tak… - odparła ze smutkiem dziewczyna. Wtuliła się w chłopaka i zaczęła cicho płakać. Ale tego Naruto już nie widział.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Na dziś to niestety koniec. Trochę się dzieje i mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu :)
             A jeśli chcecie poznać; jakie są przemyślenia Shikamaru? W jaki sposób Sasuke wyciąga informacje od ludzi? W jaki sposób można zaprosić dziewczynę na imprezę?
                 O tym w następnym rozdziale, już za tydzień :)