Witam na kolejnym, jubileuszowym, już rozdziale naszej opowieści :P Chciałem wam podziękować, za waszą obecność tutaj (ponad 4 tysiące wejść O.O) i aż mi trochę wstyd, że notka taka krótka i słaba, ale następne mam nadzieję, wynagrodzą wam to :)
Cóż mogę rzecz zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czwartek Hinata przywitała silnym
przeziębieniem, toteż postanowiła zostać w domu. Bała się, żeby tylko nie było
to coś poważniejszego, gdyż planowała w sobotę udać się na imprezę u Kiby, z
nadzieją że pobędzie choć trochę z Naruto.
Uzumaki
w tym czasie przebywał na zajęciach, ale myśli jego krążyły wokół Hinaty
właśnie. Zastanawiał się dlaczego nie przyszła dzisiaj na uczelnie. Zadzwonił
do ciemnowłosej w przerwie między zajęciami i dowiedziawszy się o jej stanie
zdrowia, zdecydował że odpuszczą dzisiejszą naukę i przeniosą ją na inny dzień.
Całej jego rozmowie przysłuchiwał się Kiba, który jak zawsze siedział z tyłu.
Wyraz jego twarzy zdradzał autentyczną niechęć do blondyna, jednak hamował się
jak tylko mógł. Nie po to starannie opracowywał cały plan, żeby głupi akt
zazdrości o tego łachmytę, wszystko zepsuł.
Kiba
czuł się niezwykle pewnie w swoich działaniach, w końcu nikt poza Sai’em i Shino nie wiedział co
knuje, a ci nigdy by go przecież nie zdradzili. Owszem czasem go nie rozumieli,
ale przyjaźnią się od bardzo dawna i nigdy, przenigdy jeden drugiego by nie zawiódł.
Nie zdawał sobie jednak młody Inuzuka sprawy z tego, że dwie pary oczu przyglądają
mu się z podejrzliwością.
Pierwsza para oczu była czarna niczym
węgiel. Należała do Sasuke, który siedział w tym samym rzędzie co Kiba, tyle że
pod ścianą, podczas gdy szatyn zajmował miejsce przy oknie. Delikatnie
promienie słoneczne, wpadające do sali, sprawiały wrażenie, że gdyby spojrzeć na oczy
Uchihy pod pewnym kątem, można by dostrzec że są krwisto czerwonej barwy. Sasuke
wpatrywał się w Inuzukę, lustrując dokładnie każdy jego gest. Co jakiś czas
rzucał tylko okiem na pozostałą część grupy i za którymś razem dostrzegł coś co
go zaciekawiło.
Druga
para oczu obserwująca Kibę, znajdowała się z przodu, w drugim rzędzie ławek, na
wprost szatyna. Były także czarnej barwy ale zupełnie inne. Ich spokojny, wręcz
leniwy wyraz, sprawiał mylne wrażenie, że ich właściciel zaraz zaśnie. Shikamaru,
bo o nim mowa, siedział z Choujim, który pierwszy raz od dłuższego czasu nic
nie jadł. Chłopak stwierdził, że będzie trzymać miejsce na frykasy, które będą
podawane na imprezie.
Grubawy kolega spojrzał na Shikamaru, by
potem powędrować za jego wzrokiem i zorientować się, że ten obserwuje Kibę.
-
Co ci jest Shikamaru? Gapisz się tak na niego cały dzień. Powiesz mi w końcu o
co chodzi?
-
Zastanawiam się... – odparł krótko chłopak.
-
Nad czym?
-
Coś mi po prostu nie daje spokoju.
- Ty naprawdę myślisz, że on coś kombinuje?
A może rzeczywiście odpuścił? Nie rozumiem po co drążyć temat?
-
Bo w pewnych sprawach ludzie tak łatwo nie odpuszczają.
-
No dobrze, a w czym niby Kiba nie odpuszcza?
Shikamaru
nic nie odpowiedział, nie za bardzo wiedział też co odpowiedzieć. Miał za mało
danych. Domyślał się, że ma to związek z trójką: Naruto, Hinata, Kiba.
-
Halo, wieża do Shikamaru. Żyjesz?
Chouji próbował jeszcze coś wyciągnąć od kolegi, jednak
bezskutecznie. Spojrzał tylko na przyjaciela
i na jego notatnik, który właśnie wyciągnął i w którym zaczął coś notować.
Doskonale zdał sobie sprawę co teraz robił. Zna go przecież od piaskownicy.
Shikamaru od zawsze lubił analizować ludzkie
zachowania. Już w dzieciństwie nie raz zdarzyło mu się grywać, w różne zabawy w
zgadywanki takie jak „zgadnij o czym pomyślałem” albo „gdzie mam to schowane”.
Po pewnym czasie nikt nie chciał z nim w to grać, bo zawsze wygrywał. Za każdym
razem gdy analizował, jego twarz przybierała charakterystyczny wyraz. Dokładnie
taki jak teraz, spoglądając na Kibę. Gdy skończył liceum, jego rodzice
doradzali mu, aby udał się na jakieś kierunki psychologiczno – pedagogiczne,
gdzieś gdzie będzie miał kontakt z ludźmi. On jednak wybrał matematykę, gdyż
jak stwierdził, praca z ludźmi jest strasznie upierdliwa, a do matematyka nikt
się nie będzie przyczepiał. Chouji zaśmiał się w duchu na wspomnienie o tym,
jak Shikamaru uargumentował swój wybór
„Jak będę jechał
pociągiem w przedziale pełnym ludzi i najdzie mnie ochota, aby nawiązać
konwersację to powiem, że jestem ekonomistą, socjologiem albo handlowcem. A jak
będę chciał mieć święty spokój, powiem że jestem matematykiem. A ja lubię
święty spokój”
Taki właśnie był Nara Shikamaru. Nie lubił
tłumu, a na wszelkie imprezy chodził tylko po usilnych błaganiach swojego
przyjaciela.
Ciekawe
czy i tym razem mu się uda – zastanawiał
się Chouji.
* * *
Zastanówmy
się po kolei. Hinata jest zadłużona w Naruto to niemal pewne. Kiba to
przyjaciel Hinaty. Naruto i Kiba to wrogowie – Shikamaru otworzył notatnik i zaczął
rozrysowywać wzajemne relacje, za pomocą grafów – Kiba nienawidzi Naruto, ale nagle jego stosunek do blondyna, zmienia
wektor o 180 stopni. To raczej nie ma nic wspólnego z samym Naruto – Shikamaru
spojrzał znów na Kibę i oparł głowę na ręce – No dobra, mamy jeszcze kłótnię z Hinatą.
Hinata
i Kiba przyjaźnią się to także jest pewne, ale pokłócili się. Jak to Kiba ujął...?
Że omal jej nie stracił, czyli wygarnęła mu wszystko i nie powiedziała, że nie
chce widzieć na oczy. Jednak nie wiadomo o co poszło.
Skoro
zaprosił naszego Naruto na imprezę i zaraz po tym wyraził skruchę za swoje
dotychczasowe zachowanie, napominając o kłótni z Hinatą... Zaraz, zaraz jeszcze
raz po kolei.
Po pierwsze: Hinata jest zadłużona w
Naruto
Po drugie: Kiba i Hinata to
przyjaciele
Po trzecie: Kiba nienawidził Naruto
ale postanowił się zmienić, dobra ale to potem, pierw go nienawidzi.
Po czwarte: Kiba pokłócił się z Hinatą.
Można podejrzewać, że była na niego zła. To nawet pewne.
Po piąte: Kiba nagle zmienia swoje
podejście do Naruto. Wspomina przy tym o kłótni, znaczy że powiedział coś o
blondynie co nie spodobało się Hinacie. Ta go zjechała od stóp do głowy, bo
kocha się w Naruto. Odstęp między kłótnią a zaproszeniem, z tego co pamiętam,
wynoszą dwa dni. Zbyt krótko na przemyślenie swojego dotychczasowego
postępowania i zmiany światopoglądu. Można zatem założyć, że Kiba wcale się nie
zmienił, a fakt że działa tak szybko, może świadczyć o tym że goni czas. Ale do
czego mu tak spieszno? Dlaczego taka diametralna zmiana?
Shikamaru długo rozmyślał nad tym i mimo iż zaczęły się
ćwiczenia on nie przestawał się nad tym zastanawiać.
Kibę drażni fakt, że Hinata trzyma stronę Naruto,
ale tu nie chodzi o zwykłą dumę. O to że przyjaciółka trzyma stronę innego.
Trzyma stronę innego... innego...
Shikamaru jakby olśniło.
Innego! no tak! Kiba nie chce, aby Hinata
była z Naruto. Nie chce, aby była z innym, chce, aby była z nim! To stąd ten
pośpiech. Dlatego tak szybko się pogodził ze wszystkimi.
Kłócąc
się z dziewczyną, skazywał się na porażkę, wpychając ją nieuchronnie w ramiona
Naruto. Samo przeproszenie jej nie wchodziło w grę, ale taki gest w stosunku do
jej ukochanego i to w obecności innych. To już jest coś.
Tym
jednak nie przekona dziewczyny do siebie, aby go pokochała. Owszem ich relacje
poprawią się, ale w najlepszym wypadku będzie traktowała go dalej jak
przyjaciela.
Poza
tym, jeśli chciałby się z nią pogodzić, wystarczyłoby zwykłe przepraszam na
oczach innych. Impreza tutaj niepotrzebna, zwłaszcza że Kiba, tak naprawdę nie
zmienił swojego stosunku do Naruto.
Więc
na sobotę zaplanował coś jeszcze.
* * *
Tutaj Shikamaru dotarł do martwego punktu. Spoglądał na swoją zapisaną
kartkę. Pełno na niej strzałek, kółek i pojedynczych słów, istny rozgardiasz, z
którego nie sposób było cokolwiek odczytać. Ciemnowłosy nie był w stanie
wydedukować co będzie dalej, musiałby albo śledzić Kibę albo wypytywać każdego
z osobna, co sądzi na ten temat. Nie bardzo miał na to ochotę. W ogóle nie
specjalnie go to wszystko interesowało. W swoim mniemaniu rozwiązał zagadkę i
mu to w zupełności wystarczało.
Prowadzący
pisał akurat jakieś twierdzenie na tablicy, toteż Shikamaru usiadł bokiem, tak
aby móc po raz kolejny, spojrzeć na Kibę. Ten wyglądał na zajętego sporządzaniem
notatek.
Brunet westchnął tylko i rozejrzał się
leniwie po sali. Nie mógł nie dostrzec, jak para czerwonych oczu wpatruje się w
niego. Z początku myślał, że to po prostu puste spojrzenie, ale po chwili już
wiedział. Uchicha będzie chciał zamienić z nim słówko. Shikamaru tylko
przełknął ślinę i odwrócił się znów przodem do tablicy, ale cały czas czuł na
plecach to palące spojrzenie.
Na wszystkie ciernie i wodorosty dlaczego ten
świat jest upierdliwy?
* * *
Shikamaru
wraz z Choujim wyszli z Sali i snuli się leniwym krokiem po korytarzu. Skręcili
w przejście prowadzące do drugiego skrzydła uczelni, aby posiedzieć jeszcze
chwilę w sali komputerowej i pościągać jakieś filmy. Transfer na uczelni o tej
porze był dziesięć razy lepszy od tego, który mieli w domu.
W pewnej chwili ciemnowłosy poczuł nieprzyjemne
ciarki, które przeszły mu po plecach. Chouji mówił coś wesoło do kolegi, ale
ten nie słuchał wcale. Przypomniało mu się złowieszcze spojrzenie, jakie rzucił
mu Sasuke na zajęciach. Czort jeden wie co ten wariat mu zrobi. Shikamaru nie
przepadał za Uchihą, który jego zdaniem, był antypatyczną personą.
-
Mamy do pogadania – usłyszał nagle za swoimi. Ostry ton wypowiedzi sprawił, że
Shikamaru przełknął nerwowo ślinę.
Obaj
chłopcy odwrócili się, w kierunku osoby wypowiadającej te słowa.
-
Sasuke o co ci chodzi? – spytał mocno zdziwiony Chouji.
-
Zamknij się, nie mówię do ciebie – odparł beznamiętnie Sasuke, nie spuszczając
oczu z Shikamaru – ty coś wiesz prawda?
-
Nie wiem o co ci chodzi – odparł spokojnie Shikamaru, sam się sobie dziwiąc.
-
Doskonale wiesz – Sasuke wykonał krok w kierunku, chłopakow.
-
Naprawdę nie mam ci nic...aaa – silna dłoń Uchihy chwyciła Shikamaru za szyję i
wcisnęła w ścianę.
-
Hej Sasuke co ty robisz?! Puść go...mmmmm – Chouji chciał pomóc koledze, jednak
ciemnowłosy chwycił go drugą ręką tuż pod samą szczęką, powodując częściowy
paraliż. Bycie bratem policjanta do czegoś się w końcu przydaje. O ile nie
posiadał humanitarnych umiejętności negocjacyjnych, to przynajmniej wiedział
jak obezwładnić i zastraszyć przeciwnika.
Sasuke
trzymał obu za szyje i przyciskał ich do ściany. Dodatkowo Choujiego złapał w
taki sposób, aby ten nie mógł za dużo mówić.
-
A teraz pytam grzecznie ostatni raz, powiesz co wiesz albo złamię ci szczękę, a
potem i tak mi powiesz co chcę wiedzieć.
Shikamaru
nie wyrywał się, wiedział że nawet we dwójkę nie mają szans więc, kiwnął głowa
na znak kapitulacji. Sasuke zwolnił uściski i obaj jego koledzy opadli na
ziemię. Masując się po obolałej szyi, Shikamaru spojrzał na Uchiche.
-
Nie musiałeś tak ostro – odparł wreszcie – jakie to wszystko upierdliwe. Dobra
to co chcesz wiedzieć?
-
Wszystko co wiesz na temat Kiby.
-
Czemu ci tak na tym zależy? – Shikamaru wyglądał na mocno zdziwionego.
-
To moja sprawa. No więc?
-
Dobra, ale nie tutaj – chłopak rozejrzał się po korytarzu i podszedł do jednych
z drzwi, znajdujących się niedaleko nich. Były otwarte, toteż weszli do pustej
sali. Według rozpiski, na najbliższe dwie godziny, nie były tu zaplanowane
żadne zajęcia.
Chouji
usiadł w drugim rzędzie, wyjął z plecaka torebkę z ciastkami i zaczął się nimi
zajadać. Shikamaru usiadł na jednej z przednich ławek i począł opowiadać,
wszystko co nasuwało mu się na myśl w związku z Kibą. Dalej nie rozumiał, po co
to Sasuke do szczęściem ale bał się go analizować. Uchiha stał w milczeniu i
słuchał uważnie, ale nie zdradzał żadnych emocji.
Shikamaru
skończył swój wywód, ziewając przy tym. Męczyło go to wszystko. Sasuke kazał
się wynosić obu chłopakom, a sam został w sali.
Więc ten psiarz jednak coś kombinuje.
Shikamaru i Chouji już dawno opuścili wydział, podczas gdy Uchiha
ciągle stał w sali. Miał szczerze dość tej cholernej uczelni. Miał dość ludzi w
niej przebywających. Większość z nich to gnidy. Zastanawiał się, co ma zrobić
choć już wiedział co powinien. Naruto... wkurzał go ten chłopak, ale
jednocześnie uważał go za jedynego przyjaciela...
Trzeba będzie się wybrać na tą imprezę.
* * *
Ponieważ
Hinata kurowała się w domu, a w pracy szef dał Naruto wolne, chłopak miał cały
dzień dla siebie i nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Uczyć się wyjątkowo
nie miał ochoty. Przez cały dzień chłopak wydawał się jakiś nieobecny. Sakura
podejrzewała nawet, że jest chory i zaczęła mu cicho docinać, że może zaraził
się od Hinaty. Nawet nie wiedziała, że sprawiała mu przykrość napominając o
ciemnowłosej. Nie chciał jednak dać tego po sobie poznać. Snuł się powolnym
krokiem z uczelni, zahaczając co jakiś czas o przypadkowych przechodniów. Ci
albo rzucali przekleństwa w jego stronę albo patrzyli tylko złym wzrokiem. On
jednak zachowywał się tak, jakby tych ludzi w ogóle nie było.
Dotarł
na swój przystanek i odruchowo spojrzał na druga stronę ulicy. Wiedział że
dzisiaj jej tam nie będzie, ale mimo to posmutniał, że druga strona ulicy jest
pusta. Nie mógł tylko się sobie nadziwić, jak to przyszło nieoczekiwanie, tak
nagle. Czyżby to uczucie kiełkowało spokojnie, rozwijało się tak jak ich znajomość,
aby potem urosnąć do ogromnych rozmiarów? Zakochał się w niej, był tego pewny,
jednak co z tego skoro ona była z kimś innym.
Usiadł
na ławce i patrzył nieobecnym wzrokiem na chodnik. Nawet nie zauważył jak
przejechał jego autobus. Jeden potem drugi, ale on ich nie zauważał. Dopiero
jakieś pacnięcie w głowę obudziło go z letargu.
-
Wstawaj głąbie bo zapalenia nerek dostaniesz.
Naruto
spojrzał w górę i ujrzał jak nad nim stoi Sasuke, który przygląda mu się z
uwagą.
-
Co jest? – spytał blondyn.
-
Czwartek – odparł z ironią ciemnowłosy i usiadł obok Uzumakiego.
Nie
rozmawiali przez cały czas zarówno jak siedzieli na przystanku i gdy jechali
autobusem. W końcu gdy wysiedli na swoim osiedlu, Sasuke odezwał się pierwszy.
-
Będziesz w sobotę? Na tej imprezie?
-
Prawie o tym zapomniałem. Chyba się zjawię – odparł spokojnie Naruto.
-
Jesteś pewien, że chcesz? Będzie Kiba, Shino, Sai i pewnie paru innych błaznów.
-
Chyba Kiba nie po to mnie zapraszał przy innych, aby potem wywinąć jakiś numer.
Wszyscy musieliby w tym siedzieć. Poza tym... – Naruto już miał wspomnieć, że
chciałbym choć trochę pobyć z Hinatą. Wyjście tylko we dwoje na miasto nie
wchodziło w grę, więc chociaż na domówkę pójdą razem, u kogokolwiek by nie
była. W ostatniej jednak chwili ugryzł się w język.
-
Chyba masz rację – Uchiha odwrócił się i poszedł w swoją stronę – trzymaj się
– rzucił na pożegnanie.
-
Ty też – blondyn popatrzył za przyjacielem i uśmiechnął się w duchu, po czym
udał się do swojego domu.
* * *
Sasuke
wszedł do mieszkania i rzucił plecak w przedpokoju. Jego brat był akurat w domu
i czytał jakieś pismo. Itachi spojrzał na młodszego z Uchihów, który miał
skupioną minę.
-
Jak tam na uczelni? – spytał.
-
A jak ma być? – odpowiedział pytaniem ciemnowłosy z niechęcią w głosie.
-
Dobrze, źle, ciekawie, nudno?
-
Ludzie to dupki.
Itachi
spojrzał na brata i odłożył pismo.
-
Stało się coś? Mam nadzieję że nie pobiłeś nikogo.
-
Nie. Choć paru osobom się to należy.
Itachi
wstał i podszedł do brata, dawno już nie rozmawiali, tak jakby chcieli. Do tego
po śmierci rodziców Sasuke stał się bardziej skryty, prawie niedostępny. W
pewnej chwili w domu rozległ się dzwonek telefonu. To służbowa komórka
Itachiego. Chłopak westchnął ciężko i odebrał telefon.
-
Inspektor Uchicha Itachi słucham... tak... tak... dobrze już jadę.
Rozłączył
się i pokręcił głową w geście rezygnacji. Sasuke patrzył tylko na brata swoimi
czarnymi oczami. Już dawno przywykł do tego, że jego brat niemal za każdym
razem musi nagle opuścić dom, bo wzywają go do pracy. Ostatnio wychodził coraz
częściej, zarówno w dzień jak i w nocy.
-
Sasuke wybacz muszę...
-
Tak wiem. Idź i rozwal jakiegoś błazna – odparł chłopak siląc się na uśmiech.
Itachi
wiedział, że zawodził brata. Nie poświęcał mu tyle czasu ile by chciał i co
najważniejsze ile powinien. Tyle się jednak zmieniło przez te ostatnie lata.
Zabrał swoją służbową broń, nałożył skórzaną kurtkę i wyszedł, zamykając za
sobą drzwi. Sasuke został sam w pustym mieszkaniu. Stał tak jeszcze przez
chwilę, gdy nagle zadzwonił jego telefon. Chłopak nie patrząc na wyświetlacz
odebrał.
-
Halo?
* * *
Chwilę po rozmowie z Sasuke, Naruto
znajdował się już w swoim mieszkaniu. Od razu udał się do pokoju i położył na
łóżku, kładąc plecak na ziemi. Zastanawiał się nad sobotnim wyjściem i nad
słowami Sasuke.
O co też mu mogło chodzić?
Starał
się przeanalizować ostatnich parę dni, bo trochę się jednak wydarzyło.
Przypomniał sobie to, jak Hinata była u niego po kłótni z Kibą i późniejszą
scenę z szatynem. Jednak najbardziej w pamięci utkwiło mu wczorajsze spotkanie
z dziewczyną na przystanku. Znów poczuł to ciepło w środku i po raz kolejną zapragnął
trzymać ją w ramionach. Chciał jeszcze ten jeden raz poczuć jej ciepło, którego
i tak mu dała bardzo dużo. Chwilę potem jego myśli znów, samoczynnie powróciły
do spotkania z Sasuke. Im Naruto dużej o tym dumał, tym silniejsze było
przekonanie, że Uchiha nie za bardzo jest przekonany co do dobrych intencji
Inuzuki. Sam nie mógł za bardzo uwierzyć w szczerość jego skruchy, ale nie
potrafił znaleźć żadnego argumentu przeciwko niemu. Zawsze wierzył, że każdy
może się zmienić. Pomimo wielu rozczarowań, wierzył w ludzi.
Chwilę
jeszcze tak leżał, gdy naszła go pewna myśl.
A może by ją tak zaprosić? Chociaż nie wiem,
może będzie szła z chłopakiem. Zaproszę ja na wspólne przyjacielskie wyjście, Najwyżej
odmówi. Przecież fakt, że kogoś ma nie sprawi że zaprzestanę z nią utrzymywać
kontakt.
Podniósł się i sięgnął ręką do plecaka, który leżał obok łóżka.
Wydobył z niego komórkę i wybrał numer do ciemnowłosej. To w końcu nic złego
iść z przyjaciółką. Będzie mu z początku ciężko. Za każdym razem widząc jej
ciepły uśmiech, będzie cierpiał, że jest ktoś, komu ten uśmiech jest
przeznaczony i nie będzie to on. Potrwa to jakiś czas, a potem minie i wszystko
się jakoś ułoży. Tak, chyba tak...
W
słuchawce zabrzmiał głos dziewczyny, który wyrwał Naruto z zamyślenia.
-
Witaj Naruto.
-
O... witaj Hinata, jak się czujesz?
-
Trochę lepiej dziękuję, ale jeszcze jutro zostanę w domu. Co tam na zajęciach?
-
Nic specjalnego, dużo teorii przerobiliśmy, ale spoko mam wszystkie notatki.
Jakbyś chciała skserować to służę – chłopak odparł wesoło.
-
Haha dziękuję, chciałabym już być na uczelni.
-
No co ty gadasz? Korzystaj ze swobody, bo przyjdą zaliczenia i pożałujesz tych
słów. Nie ma za czym tęsknić.
-
Za to... – dziewczyna powiedziała cicho ale nie dokończyła, Naruto sadząc że to
zakłócenia na linii, potrząsł odruchowo słuchawką – za to... tutaj w domu też
strasznie nudno – odparła w końcu dziewczyna i westchnęła głośno, co nie uszło
uwadze chłopaka.
Przez
chwilę się wahał pożegnać się czy nie. Serce podeszło mu do gardła. Nie bał
się spytać, bał się odmowy z jej strony.
-
Hinata… nie chciałabyś pójść ze mną na imprezę w sobotę. Jeśli nie, to spoko
tak tylko pomyślałem, że fajnie by było pójść razem… jakoś – słowa wyrzucił z
siebie jednym tchem tak szybko, że zastanawiał się, czy dziewczyna w ogóle
zrozumiała co powiedział.
Hinata
nic nie odpowiadała, w słuchawce panowała cisza. Naruto ledwo uspokoił oddech.
Modlił się w myślach, żeby się zgodziła.
-
Chętnie. Oczywiście że z tobą pójdę – odpowiedziała Hinata, której głos drżał.
Tego jednak Naruto już nie zauważył.
-
No to super. To wpadnę po ciebie w sobotę tak o osiemnastej. Odpowiada ci ta
godzina?
-
Tak, będę gotowa.
-
To do zobaczenia. Kuruj się, abyś miała siłę na tańce – zaśmiał się chłopak.
-
Na pewno, do zobaczenia – odparła wesoło dziewczyna i się rozłączyła.
Naruto
uśmiech nie schodził z twarzy. Był szczęśliwy, gdyż będzie z nią mógł spędzić
miło czas. Co prawda tylko jako przyjaciel, ale mimo to dobre samopoczucie nie
opuszczało go do końca dnia.
* * *
Sakura
chodziła nerwowo po pokoju. Raz, że paliła ją ciekawość co tam u Hinaty i jak
jej postępy w zdobywaniu serca Naruto, a dwa zastanawiała się czy zaprosić Sasuke
na sobotę do Kiby. Bardzo chciała z nim iść, ale do cholery to on jest facetem.
To jego psi obowiązek zadzwonić do niej i zapytać... nie, nie, nie... błagać,
aby dziewczyna zechciał z nim pójść. Miał dzisiaj cały dzień na to, tyle
okazji, podobnie wczoraj. A on nic. Dziewczyna miała ochotę przyłożyć mu w
twarz, tak ją irytował. Postanowiła, że da mu czas do jutra. Zaraz jakie do
jutra?! Jutro to ona chce wybrać kreację na wieczór. Ma zostać zaproszona
dzisiaj! Tylko, że ten dupek nie zadzwoni.
Sakura
aż kipiała ze złości. Każdy kto by teraz wszedł do jej pokoju, musiałby liczyć
się z tym, że umrze w męczarniach. Nie zadzwoni, ale on też nie. Co za uparty
osioł! Jak ona zadzwoni pierwsza, to znaczy, że ten snob ma nad nią władzę i
zrobi z nią co zechce. Nie mogła na to pozwolić. Z drugiej jednak strony, jeśli
tego nie zrobi, to może sobie już teraz zacząć szukać jakiegoś fordancer’a.
Sakura
opadła na swoje miękkie łóżko i patrzyła w sufit. Nie za bardzo wiedziała co
miała robić. Strasznie ją drażnił ten cały Sasuke, ale na wspomnienie jego
oczu, tego mrocznego spojrzenia, robiło się jej ciepło. W końcu nie wytrzymała
i wstała z łóżka. Jednym susem pokonała swój niemały pokój i dopadła komórki,
która leżała na biurku pod oknem. Przez chwile trzymała jeszcze aparat w ręku,
po czym wybrała numer do czarnookiego.
-
Halo – usłyszała ostry głos chłopaka i aż w niej zawrzało.
-
A przywitać się grzeczniej to nie łaska?! – niemal krzyknęła do słuchawki.
-
Czego chcesz? – odparł, tym razem spokojnie i beznamiętnie chłopak.
Ty cholerny chamie, jeszcze ci
pokażę – Sakura zaczęła się
trząść cała ze złości.
-
Może byś mnie łaskawie zaprosił buraku cholerny na sobotnią imprezę?!
-
Słucham? – Sasuke wydał się mocno zdziwiony, tym co powiedziała dziewczyna,
albo raczej tonem jej wypowiedzi.
-
Ano właśnie tak! Nie wstyd ci, żeby kobieta ci takie rzeczy przypominała?! Co
ty sobie wyobrażasz? Zasługuję chyba na to, aby mnie zaproszono na jakąś zabawę
i...
-
Skończyłaś? – przerwał nagle Sasuke.
-
Ach ty?!
-
Jeśli tak, to zapisz sobie, że wpadnę po ciebie w sobotę o osiemnastej. Na
razie – odparł i rozłączył się z dziewczyną.
Sakura
stała jak zahipnotyzowana z komórką przy uchu, mimo że rozmowa była już
skończona. Patrzyła przed siebie nie do końca jeszcze rozumiejąc, co się stało.
Jestem genialna – pomyślała i szybko rzuciła się do szafy obok biurka, szukając jakichś super ciuchów na
sobotnie wyjście.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec tego dziwnego rozdziału :D Może się on wydać nietypowy, postanowiłem się tutaj pobawić trochę postaciami, zwłaszcza Shikamaru, którego bardzo lubię i postanowiłem dać mu tutaj większą rolę, mam nadzieję że skutecznie. Co do reszty, cóż. Oceńcie sami :)
Chciałem podziękować za wasze komentarze jak i cenne uwagi Disarray. Niestety przecinki to dalej moją pięta Achillesa :/
Soli - chan zadała pytanie ile przewidziałem rozdziałów. Powiem szczerze na początek miało ich być do dwudziestu, ale już ich teraz tyle mam napisanych i nawet nie jestem w połowie. Na początku miało to być zwykłe NaruHina love story, ale poszedłem o krok - a nawet kilka kroków - dalej. Oczywiście dalej Naruto i Hinata będą głównymi bohaterami, ale...... no nic przekonacie się :D
Nie chcę więc podawać konkretnej liczby, bo nawet sam jej nie znam. Dochodzi sporo rzeczy w trakcie pisania. Zdarza się czasem tak, że między gotowe rozdziały, wstawiam nagle jakiś dodatkowy, który - w mojej opinii - urozmaica fabułę. Tak więc konkretnej liczby brak :D
A w następnym rozdziale...............wielka impreza u Kiby, czyli jak Inuzuka planuje zeswatać Naruto z Tatyuyą :)
Data premiery: 6 września 2013
I od tego momentu postaram się już żeby rozdziały ukazywały się regularnie. Niestety nadmiar pracy i wyjazdy sprawiają, że ciężko u mnie z dostępem do komputera i internetu, aby na spokojnie dokończyć i opublikować notkę, a nie chcę żebyście czekali dlatego wolę wstawić ją wcześniej.
Tak więc do następnego piątku :) Pozdrawiam!!