sobota, 28 czerwca 2014

ROZDZIAŁ LII

    Witam wszystkich na kolejnym rozdziale. Domyślam się, że wszyscy czekacie na dalszy ciąg, dlatego bez zbędnego przeciągania ;)
   Zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ciemny opel jechał powoli, mijając kolejne bloki i skrzyżowania. Hidan spokojnie prowadził samochód, a obok niego siedziała Hinata, wpatrzona przed siebie. W jej białych oczach co chwila odbijał się blask świateł mijanych latarni. Usta dziewczyny były na wpół uchylone, ręce bezwładnie spoczywały na kolanach. Świadomość ciemnowłosej unosiła się gdzieś, w tylko sobie znanym miejscu, pozostawiając puste ciało, tak bezbronne jak nigdy przedtem.
Jashinista co chwila spoglądał na Hinatę. Ktoś kto widziałby ją jeszcze miesiąc temu, a potem w magiczny sposób przeniósł się w ułamku sekundy do chwili obecnej, doznałby szoku widząc, jak bardzo wygląd dziewczyny uległ zmianie. Jasna karnacja, z zaróżowionymi zwykle policzkami, zastąpiona została przez białe płótno. Policzki zapadłe, pod oczami malowały się sińce. Usta dziewczyny popękane i wysuszone. Cicha i skromna, ale zawsze pełna życia dziewczyna, siedziała teraz jakby cała ta witalna siła z niej uszła.
            Samochód, którym jechali, opuszczał osiedle i wjeżdżał do pobliskiego lasu. Hinata dalej siedziała niemal bezruchu, jedynie od czasu do czasu głowa nieznacznie przechylała się w lewo bądź w prawo, gdy auto trafiało na wyboje.
            Po kilku minutach samochód wyłonił się z ciemności lasu i skręcił prawo, gdzie dalsza droga prowadziła przez wyboistą trasę, która od lat nie zaznała luksusu remontu. Koła co chwila natrafiały na dziury, co sprawiało, że jazda stawała się niezwykle uciążliwa. Hidan jednak nie zwracał na to uwagi. Wpatrzony przed siebie na osiedle starych magazynów czuł narastające podniecenie. Jeszcze chwila i będą na miejscu, a tam nastąpi kolejny etap w sprowadzeniu Jashina na ziemię.
            Patrząc teraz na Hidana, który spokojnie prowadził samochód, aż trudno uwierzyć, że jeszcze parę dni temu niecierpliwość spalała go do cna. Codziennie modlił się o moment, w którym będzie mógł złożyć ofiarę swojemu panu. Gdy ów dzień nastała, nagle całe ciśnienie jakby uszło.
Jashinistanie nie pędził niczym na złamanie karku, a spokojnie prowadził ich do miejsca przeznaczenia. Wiedział, że w przypadku rytuału nie można się spieszyć. Umysł musi być czysty, a czysty oznacza, pozbawiony wszelkich emocji. Stąd też brak pośpiechu. Ofiara już nigdzie nie mogła uciec. Złapana w sieć mucha miała zostać pożarta.
            W końcu dojechali na miejsce. Hidan wyłączył silnik i spojrzał na dziewczynę, która nawet nie drgnęła. Narkotyk działał w stu procentach.
            - Wysiadaj – rzekł spokojnym, lecz stanowczym tonem.
            Hinata bez słowa wysiadła z samochodu, nie zamykając za sobą drzwi. Jashinista także opuścił pojazd i wziąwszy dziewczynę pod rękę, udał się z nią do jednego z magazynów.
            W środku panował półmrok. Hidan trzymając prawą rękę dziewczynę, drugą dobył zapalniczkę na benzynę, którą następnie zapalił. Niewielki płomień zatańczył nad metalową zapalarką, nieznacznie rozjaśniając otoczenie.
            Mężczyzna prowadził ciemnowłosą, która nie stawiała oporu. Jej umysł był całkowicie wyłączony. Nie wiedziała, gdzie jest, z kim jest, co robi. Nawet po paru minutach, gdy się zatrzymali i Hidan kazał jej stać w miejscu, ona posłusznie wykonywała polecenia. Niczym zaprogramowana maszyna.
            Stalowowłosy zaczął zapalać świece, które wcześniej porozstawiał na podłodze. Światło powoli rozjaśniło tą część magazynu, w której się znajdowali. W tym blasku, można było dostrzec namalowany na czerwono symbol pośrodku, którego stała niczego nieświadoma dziewczyna.
Gdy wszystkie świece już zapłonęły, Hidan schował zapalniczkę i z drugiej kieszeni wyjął skórzane rękawiczki, które następnie założył. Podszedł do dziewczyny. W jego prawej ręce mignął jakiś okrągły przedmiot. Była to taśma klejąca, taka sama jaką stosuje się podczas remontów. Mocna, dobrze przylegająca do klejonych powierzchni.
            - Połóż się na brzuchu – rzekł władczo.
            Hinata patrząc przed siebie, słusznie wykonała polecenie. Hidan okrążył dziewczynę i ukląkł przy jej nogach. Po chwili kostki nóg były złączone w silnym uścisku taśmy izolacyjnej. To samo ręce, które Hidan związał z tyłu jej pleców. Na końcu zakleił dziewczynie usta.
            Może się wydać dziwny ten zabieg, skoro dziewczyna jest posłuszna, a jej wola jest praktycznie wyłączona, toteż nie ma nawet mowy o tym, aby Hinata nawet pomyślała o ucieczce. Hidan dokonywał swoich morderstw na osobach świadomych. Toteż gdy tylko zaprowadzał ofiarę na miejsce rytuału, czekał aż narkotyk przestanie działać. Ofiara odzyskiwała świadomość i wtedy Hidan z zimną krwią, delektując się strachem w oczach ofiary, mordował ją.
            Hinata leżała skrępowana więzami. Jashinista zaczął wykonywać przedostatni etap składania ofiary, jakim była modlitwa. Umalowany w rytualne kolory i symbole, klęczał teraz niedaleko dziewczyny i wznosił płomienne modlitwy do swojego pana, nie świadomy tego, że ktoś właśnie podąża w ich kierunku.

* * *

Naruto dojeżdżał powoli do obrzeży osiedla, skąd prowadziła już prosta droga do miejsca, o którym mówił Kiba. Tutaj drogi nie były już tak dobrze odśnieżone toteż, nie raz i nie dwa blondyn omal nie stracił kontroli nad motorem i nie zaliczył upadku. Przeklinał w myślach cały otaczający świat i jednocześnie modlił się, aby zdążył na czas. Dlaczego w ogóle ona z nim pojechała? I to w takie miejsce!
            Jakaś nierówność na drodze, w którą wpadło koło. Chłopak w jednej chwili wyleciał w górę, na szczęście nie puścił kierownicy gdy tylko opadł na siodełko, szybko wyrównał kurs, unikając kolejnej wywrotki.
            - Kurwa jebana mać!! Co za kurwa drogi pierdolone!!
            Uzumaki czuł jak powoli ogarnia go furia, a serca wybija właśnie puls, który niejednego człowieka posłałby do piachu. Mimo to nie zwolnił. Gdyby tylko nie było śniegu, przekręciłby manetkę gazu jeszcze mocniej, żeby ten bydlak wył i pędził z niespotykaną dotąd szybkością.
            Las powoli się kończył. Naruto zaczął wypatrywać drogi, która prowadziła bezpośrednio do magazynów. Zakręt dostrzegł w ostatniej chwili, toteż energicznym ruchem nacisnął na hamulec. Koła zablokowały się w jednej chwili i chłopak przejechał na motorze niczym na skuterze śnieżnym. Energiczne skręcił w prawo kierownicą. Motor wykonał zwrot i siłą rozpędu, sunął dalej po głównej drodze tym razem bokiem. W końcu maszyna zwolniła. Naruto puścił hamulec i zaraz po nim sprzęgło. Koła zabuksowały i motocykl jechał teraz boczną uliczką w kierunku opuszczonych budowli.

* * *

            Droga była wyboista i niezwykle nieprzyjemna, pomimo iż mniej się po niej ślizgały koła. Tutaj nie było możliwości dodać gazu, gdyż przy tych warunkach, każde zwiększenie prędkości, groziło wypadkiem z o wiele większym prawdopodobieństwem.
            Motocykl powoli zbliżał się do murów. Naruto wyłączył światła i puścił silnik na najmniejsze obroty, aby podjechać możliwie jak najbliżej nie będąc dostrzeżonym. Po paru minutach pojazd przekroczył już bramę wjazdową, a raczej jej pozostałości, i wtoczył się na plac, który zewsząd był otoczony budynkami.
Blondyn wyłączył silnik i ściągnąwszy kask zsiadł z motoru. Światło słoneczne odbijające się w tej chwili od księżyca, które następnie rozchodziło się po białym śniegu, sprawiało że chłopak widział wszystko bardzo wyraźnie. Nie zastanawiając się dłużej, ruszył przed siebie. Mijał kolejne budynki, z których każdy kolejny był podobny do poprzedniego, a droga, wzdłuż której stały, zdawała się ciągnąć w nieskończoność.
            Naruto przebiegł dobre dwieście metrów, gdy nagle trafił na ogrodzenie okalające cały teren. Przez chwilę rozglądał się dookoła. Po prawo magazyny, po lewo magazyny. Zaklął pod nosem i ruszył w lewo. Nie bardzo wiedział czego szukać. Coś co by rzuciło się w oczy i wskazało na miejsce, gdzie znajduje się teraz Hinata. Właściwie zakładał, że to będzie magazyn? Skąd przypuszczenie, że to będzie w budynek? Że zabójca nie postanowił nagle zmienić planów i nie wywiózł dziewczyny gdzieś w las? Naruto ciarki przebiegły po plecach i szybko odgonił od siebie te myśli. Biegł, z początku prawie sprintem, teraz lekkim truchtem dysząc ciężko. Lodowe powietrze paliło go w płuca coraz bardziej, przez co oddech stawał się ciężki. Serce kołatało się w jego piersi. Miał dość, chciał upaść, zanurzyć się w tym śniegu, zakopać i zasnąć.


* * *

- Dzwoniłeś kurwa?! – Sasuke wydarł się na Kibę, gdy tylko weszli do mieszkaniu Uchihy.
            - Tak kurwa dzwoniłem! Czy to moja wina, że nikt tam nie poczuwa się w obowiązku, odebrać ten pierdolony telefon?!
            Sasuke zaklął pod nosem i udał się do swojego pokoju. Szatyn szybko podążył za nim. Nawet nie ściągali butów, toteż pozostawiali za sobą mokre ślady na podłodze.
            - Kurwa jeszcze mi komórka padła! – Inuzuce coraz bardziej udzielał się nerwowy nastrój. Czuł jak powoli traci zmysły i pewnie gdyby nie obecność Sasuke, za którym co prawda nie za bardzo przepadał, to wielce prawdopodobne, że w tej panice zacząłby rwać włosy z głowy.
            Uchiha także miotał się cały w nerwach, jednak w przeciwieństwie do Kiby starał się zachować przytomność umysłu. Jego przyjaciel był w niebezpieczeństwie. Musiał znaleźć jakąś broń i mu pomóc.
            Przewalał swoje rzeczy w szufladach, szukając dwóch noży, które kiedyś kupił na jakimś targu. Akurat sprzedawca miał na stanie dwa wojskowe bagnety, które Sasuke od razu wpadły w oko.
            W całym tym rozgardiaszu zaczął się zastanawiać, co tak właściwie robi. Szuka noży, w porządku, ale co zrobi, jak je znajdzie? Pojedzie tam i rzuci się na tamtego świra? Z drugiej strony czekać na policję, która może równie dobrze przyjechać jutro. Nie ma sensu prosić brata o pomoc. Muszą to załatwić sami. Uchiha zaklął znów pod nosem i wrócił do poszukiwań.
            - Sasuke! Ogłuchłeś?!
            - Czego drzesz mordę?!
            - Telefon mi padł! Daj mi swój!
            Sasuke nic nie odparł, tylko natychmiast wyjął swoją komórkę i podał Kibie, któremu ręce trzęsły się niczym alkoholikowi w pierwszych dniach odwyku.
            - No kurwa nareszcie! – krzyknął Sasuke tryumfalnym głosem, dobywając dwa stalowe bagnety z drewnianymi trzonkami.
            - O kurwa – Kibę przeszły ciarki, gdy Uchiha wręczał mu jeden noży – co ty chcesz zrobić?! Ty na poważnie z tymi kosami?!
            - A co żeś kurwa myślał?!
            - No ja…
            - Masz lepszy pomysł?! Do tych chujów się dodzwonić nie można, a…
            - A może zadzwoń do brata? – rzucił szybko Kiba, podając Sasuke jego komórkę – przecież z tego co pamiętam pracuje w policji.
            - Nie – odparł krótko Sasuke i skierował się ku wyjścia z pokoju.
            - Jak to kurwa nie?! – Kiba poczuł teraz jak ogarnia go panika i szybko chwycił ciemnowłosego za rękę – człowieku, co ty pierdolisz?! Tam jest świr, który zarzyna ludzi jak świnie, a my mamy tam jechać z tymi scyzorykami i się z nim napierdalać?!
            - Tak, właśnie tak! – Warknął Sasuke odtrącając rękę Kiby.
            - Czy ciebie popierdoliło do reszty?! Przecież nie wiemy z kim mamy do czynienia! A jak ma wspólników! Dzwoń kurwa do brata! Potrzebujemy pomocy!
            - Nie potrzebuję go! – Sasuke wpadł w istną furię.
            - Jak to?!
            - A tak to! Jest wielce prawdopodobne, że mój brat jest zamieszany w te morderstwa!
            W tej chwili Kiba momentalnie zbladł i omal się nie przewrócił. Stał niczym wbity w podłogę pal i nie potrafił znaleźć słów. Sasuke powoli czuł jak cała para z niego uchodzi. Ta kumulowana przez ostatnie dni wściekłość, znalazła swoje ujście w momencie gdy wykrzyczał to, co mu ciążyło na duszy.
            - To… to – Kiba ciągle nie potrafił znaleźć słów.
            - Tak kurwa, właśnie tak! Mój brat jest zamieszany w zabójstwa! Powiem ci więcej. Jesteśmy wpierdoleni w tak wielki syf, że wygrzebanie się z tego szamba graniczy z cudem.
            Sasuke nie zauważył, jak jego ton uległ zmianie. Nerwowość uszła z niego, a umysł znów jasno pracował.
            - O ja pierdole… - Kiba drżał. Strach na dobre zawitał w jego sercu.
            Właściwie trudno stwierdzić, kiedy człowiek odczuwa większych strach. Czy wtedy, gdy nie jest do końca świadomy niebezpieczeństwa i wyobraża sobie najgorsze, czy też wtedy, gdy w pełni zdaje sobie sprawę z tego na jak wielkie ryzyko jest wystawiony.
            - Pojedziemy twoim wozem – rzucił szybko Sasuke – trzeba się jak najszybciej dostać do tych magazynów, a twoja fura zdaje się mieć niezłego kopa.
            Kiba nic nie odparł, tylko pokiwał twierdząco głową. W zasadzie wielkiego wyboru nie miał. Pomimo ogromnego strachu jaki odczuwał, wiedział, że Hinata i Naruto potrzebują pomocy.
            Sasuke schował noże do plecaka, który nagle pojawił się w jego ręku niczym zaczarowany, po czym założył go szybko na ramię.
            - Rusz się szkoda czasu - zakomenderował i skierował się w stronę drzwi.
            Kiba natychmiast ruszył za nim bez słowa, jednak jeszcze nie w pełni jego umysł znajdował się na tym świecie. Tyle informacji takiego kalibru na raz to stanowczo za dużo. Tak zamyślony wpadł z całym impetem na Sasuke, który stał przed nim.
            - Ej, kurwa! Co jest? Mógłbyś uprzedzić jak hamujesz! – rzucił wściekle Kiba rozmasowując nos.
            Sasuke nic nie odparł tylko stał nieruchomo. Kiba zrównał się z ciemnowłosym.
            - Głuchy jesteś co…
            Szatyn nie dokończył. Powaga z jaką Sasuke patrzył przed siebie, zwiastowała coś niedobrego. Inuzuka popatrzył w stronę, w którą spozierał Uchiha i po raz kolejny nogi się pod nim ugięły.
            Przy drzwiach wyjściowych, znajdujących się dosłownie obok drzwi do pokoju Sasuke, stała wysoka postać i ciemnych włosach, zawiązanych w kitę. Czarne oczy spoglądały na chłopaków. Bił z nich nienaturalny spokój, a zarazem mroczna aura wyzierała z ich źrenic, otaczając całą trójkę.
            Itachi do tej pory oparty o drzwi wejściowe, wyprostował się. Zdawało się, że w tym momencie jego sylwetka niczym cień o zachodzie słońca, jest dwa albo i trzy razy większa i tą wielkością przytłacza pozostałą dwójkę. Starszy z braci Uchiha dał dwa kroki w kierunku Sasuke i Kiby. Ręce splecione na jego piersi wyprostowały się. Mięśnie przedramion pulsowały. Pięści były zaciśnięte.
            Kiba nie miał nawet czasu zastanawiać się co czuje Sasuke. W ogóle miał wrażenie, że cały świat przestał istnieć. Dla nich na pewno.
            - Chyba macie poważne kłopoty moi drodzy – głos Itackiego zadzwonił Inuzuce w głowie niczym kościelne dzwony. W jednej chwili zdał sobie sprawę z tego, że ten strach, który czuł jeszcze kilka minut temu, jest niczym w porównaniu z tym, co czuje teraz.

* * *

            Hinata zaczęła odczuwać coraz silniejszy bół w skroniach. Mimo iż oczy miała otwarte nie widziała nic. Chciała się oprzeć rękoma o podłoże, które było twarde i zimne, żeby potem wstać, jednak czuła jak coś ściska jej nadgarstki. Po chwili zorientowała się, że nie tylko ręce, ale także usta i nogi ma przewiązane. Serce dziewczyny zabiło mocniej. Wygięła się w łuk, obróciła i teraz łagodne światło świec odbijało się w jej białych oczach. Z początku obraz był rozmazany, jednak z każdą sekundą stawał się wyraźniejszy. Ciemnowłosa z przestrachem ale i zdziwieniem obserwowała miejsce, w którym się znajduje.
            Jak się okazało, leżała na betonowej podłodze w jakimś dużym pomieszczeniu. Przed nią stało kilka świec, które płonęły słabym blaskiem, jednak nie widziała co dzieje się poza ich linią. Jakieś cienie tylko migały jej przed oczami, ale nie była pewna, czy to zwykłe omamy, czy coś czaiło się w ciemnościach. Zadarła głowę do góry na tyle, na ile mogła. Nad nią znajdował się duży dach. Gdy przebiegła wzrokiem w bok ujrzała w miejscu, gdzie zadaszenie styka się ze ścianą, rząd okien przez które wpadało światło gwiazd i blask księżyca.
            Ból w skroni nasilił się i dziewczyna opuściła głowę przytulając ją do zimnego betonu, który przynosił niewielkie ukojenie. Jak ona się tu znalazła? Ostatnie co pamiętała, to wizytę Kiby i to jak się pokłócili. Ciemnowłosa poczuła ukłucie w sercu. Później wyszła na dwór i… tutaj film jakby się urwał.
            Dziewczyna zaczęła nieznacznie wierzgać nogami, aby się podnieść i może przy okazji zrzucić krępujące ją więzy, jednak bezskutecznie. Cokolwiek, czym ją związano wbijało się w jej delikatną skórę. Czuła jak dłonie jej drętwieją, a w serce i umysł, który powoli dochodził do siebie po otumanieniu, wdzierał się strach. Do Hinaty docierało to, w jakim znajdowała się właśnie położeniu i coraz bardziej napełniało przerażeniem. Sama w opuszczonym budynku, związana i co gorsza, nic nie pamięta. Ciemnowłosa znów szarpnęła całym ciałem, tym razem mocniej, jednak bez skutecznie. Więzy były mocne.
            - To nic nie da – głos zagrzmiał w jej głowie. Z początku myślała, że to tylko omamy, jednak po chwili usłyszała kroki dochodzące z miejsca, gdzie stały świece.
            Hinata zadarła lekko głowę. Z ciemności powoli wyłaniała się jakaś postać, której sylwetka stawała się coraz wyraźniejsza. Z początku czarna niczym cień, im bliżej zbliżała się do świec, tym wyraźniejsze stawały się detale. W końcu światło oświetliło całą postać i Hinata zadrżała, a jej białe oczy teraz wyrażały zdumienie. Z początku nie mogła uwierzyć. Myślała, że to co widzi, to jakiś zwid, że umysł jeszcze całkowicie nie doszedł do siebie i przywołuje wszelkiego rodzaju obrazy.
            Mężczyzna podszedł bliżej i ukląkł przy dziewczynie. Przez chwile przyglądał się jej w milczeniu, po czym szybkim ruchem zerwał taśmę. Dziewczyna skrzywiła się z bólu i cicho jęknęła. Z początku miał zabić ją skrępowaną, jednak chciał usłyszeć jej krzyk. Krzyk bólu, który jej zada.
            - H… Hidan… co ty…? – głos dziewczynie drżał.
            - Milcz podła kreaturo – odparł oschle. Cała sympatia, którą do tej pory okazywał dziewczynie, nagle się ulotniła.
            W białych oczach dziewczyny malował się strach. Spojrzenie jej trafiło na czerwony wzrok Jashinisty, który gdyby mógł, uśmierciłby dziewczynę samym spojrzeniem. Wypalałby duszę kawałek po kawałku, zadając tym samym nieopisany ból. Hidan za każdym razem delektował się tą chwilą. Strach, który widział w oczach ofiary napawał go nieopisaną ekstazą.
            Po chwili Mężczyzna wstał, obszedł dziewczynę i niespodziewanie kopnął ją w brzuch. Hinata poczuła jak w jednej chwili traci całe powietrze w płucach. Przez moment dusiła się nie mogąc nabrać powietrza. W końcu ból zaczął powoli mijać.
            - Marna gnido. Oto czym jesteś. Robakiem… pluskwą, którą należy zgnieść.
            Mówiąc to podniósł prawą nogę i nastąpił nią na głowę dziewczyny. Powoli wzmacniał nacisk, przygniatając twarz dziewczyny do betonu i wywołując coraz większy ból. Hinata z początku zaciskała tylko zęby, jednak ów ból stawał się coraz silniejszy i w pewnym momencie dziewczyna zaczęła krzyczeć.
            - Nikt cię nie usłyszy! Krzycz niczym deptany robak! Wkrótce staniesz się pożywką dla mojego pana!
            Hidan dalej wgniatał swoją nogę w jej głowę. Dziewczyna miała wrażenie, że czaszka zaraz jej pęknie albo eksploduje. Starała się jeszcze raz uwolnić. Wierzgnęła mocniej nogami i uwolniła głowę spod nacisku, jednak kolejne szybkie kopnięcie, znów pozbawiło ją powietrza, a wraz z nim resztek woli.
            Jashinista zdjął płaszcz i wyjął zza paska futerał, który otworzył. W jego ręku zabłysło po chwili stalowe ostrze, które pochłonęło już kilka ludzkich istnień.
            - Bądź przeklęta… - nie dokończył.
            W ułamku sekundy dokonał zwrotu i tylko cudem zablokował kopnięcie, które szło wprost na jego głowę. Siła uderzenie była jednak na tyle mocna, że mężczyzna musiał odskoczyć od Hinaty, gubiąc przy okazji ostrze.
            Naruto stał obok ciemnowłosej i ciężko oddychał. Ostatnie kilkanaście metrów, pokonał z niebywałą prędkością. Dało także o sobie znać zmęczenie, spowodowane długim biegiem po śniegu w poszukiwaniu odpowiedniego magazynu. Szukałby jeszcze długo, gdyby nie krzyk Hinaty.
            - N… Naruto… - Hinata spozierała w górę. Ból powoli mijał, a widząc blondyna, który stał obok niej, poczuła niewielką ulgę.
            - Jestem tutaj… - odparł chłopak, powoli łapiąc oddech – jestem…
            - Ty! – Oczy Hidana zapłonęły żywym ogniem.
            Naruto przybrał gardę, gotowy do walki. Wiedział, że to będzie trudna walka. Ktoś, kto zablokował taki cios i to będąc zaskoczonym, nie będzie łatwym przeciwnikiem.
            - Już wystarczająco długo wchodzisz mi w drogę! Czy ty nie rozumiesz?!
            - Nie bardzo.
            - Jak możesz jej bronić?! Walczę w twoim imieniu! W imieniu wszystkich, którzy są tacy jak ty! Biedni! Odrzuceni!
            Naruto stał gotowy do walki. Spodziewał się wszystkiego, ale na pewno nie pogadanki. Postanowił to wykorzystać i grać na zwłokę, mając nadzieję, że Sasuke i Kiba ściągną posiłki.
            - Jak możesz mówić, że walczysz dla mnie?! Jesteś zwykłym mordercą!
            - Mordercą?! – Hidan wpadł we wściekłość – Jak śmiesz porównywać mnie do byle ulicznika, który chodzi i zabija dla zysku! Ja nie zabijam dla zysku!
            Hidan zrobił krok w przód. Naruto szykował się na atak, jednak mężczyzna nie ruszył na chłopaka, tylko mówił dalej. Już nie krzyczał, ale mimo to jego ton był donośny.
            - Tak, zabijam! Zabijam dla takich ja ty, aby sprowadzić mojego pana na ten świat, który oczyści świat z wszelkiego plugastwa! – mówiąc to podniósł rękę, wskazując na Hinatę.
            Dziewczyna zadrżała. Naruto dał krok na przód i stanął przed nią.
            - Czy ty nie rozumiesz?! Ludzie tacy jak ona, nie godni są tego świata! Bogaci tego świata władają wszystkimi zasobami. Okradają nas z godności, wyzyskują. Biorą to co najlepsze, a nam rzucają ochłapy, których wystarczy tylko tyle, aby przeżyć. Podczas, gdy my walczymy o przeżycie, oni siedzą w swoich bogatych domach, ogrodzonych wysokimi płotami, gdzie żyją na kredyt, który my za nich spłacamy. Poniżają nas, okazują swoją wyższość. Ale to się niedługo skończył. Ta kreatura, której tak bronisz. Ona niedługo stanie się pożywieniem dla mojego pana, który wkrótce zejdzie na ziemie i zaprowadzi nowy porządek.
            - Kurwa, ten gość to jakiś totalny popapraniec. Sasuke, gdzie jesteś?
            - Wszystkich bogatych, których dusze zostały skażone chęcią zysku, spotka zasłużona kara. Jashin spali to nędzne robactwo. To nie uniknione, a więc czemu, czemu mi się opierasz? Czemu jej bronisz?
            Naruto miał wrażenie, że go zamurowało. Te wszystkie okropne morderstwa, o których jest głośno od jakiegoś czasu, popełnił ten człowiek, który stał teraz przed nim. I to w imię czego? Jakiejś urojonej w jego chorym umyśle idei? Naruto poczuł jak nogi się przed nim uginają. Gdyby nie strzał adrenaliny jaki mu zafundował teraz mózg, najpewniej by zwymiotował.
            - Dlaczego?! – Hidan powtórzył pytanie, podnosząc głos.
            - Pytasz dlaczego?
            - Tak! Powiedz mi, dlaczego?!
            - W tym co mówisz pewnie jest jakieś ziarno prawdy. Jednak nikt nie dał ci prawa, do osądzania i wymierzania kary. Ludzie, których zabiłeś, byli moimi rówieśnikami. Nie mają nic wspólnego z tym całym syfem, który panuje na świecie. Wrzuciłeś wszystkich do jednego worka, bo tak jest prościej. Ale zrobiłeś jeden zasadniczy błąd.
            Hidan popatrzył zdziwiony na chłopaka, którego niebieskie oczy napełniały się furią.
            - Wraz ze swoim wyimaginowanym wrogiem, którego chcesz zniszczyć za wszelką cenę, postawiłeś w jednym szeregu osobę, którą kocham! A tego ci nie wybaczę ty pierdolona gnido!
            Jashinista pierwszy raz w swoim życiu poczuł chwilę zawahania. Naruto wypowiedział ostatnie słowa z taką siłą, że stalowowłosy cofnął się o krok. Szybko jednak złapał z powrotem rezon. Nie miał wyboru. Wiedział, że walka jest nieunikniona. Nim się jednak zorientował w sytuacji, blondyn z całą szybkością ruszył na Hidana, wymierzając silny cios lewą ręką, wprost w szczękę mężczyzny. Jashinista sparował cios dosłownie w ostatniej chwili, jednak zaraz za pierwszym uderzeniem poszło drugie, wymierzone w korpus. Prawa pięść Naruto trafiła prosto w nerki. Hidan odpowiedział szybkim kopnięciem w korpus chłopaka, który odrzucił go na metr.
            Blondyn stał wpatrzony w Hidana i trzymał się za pierś, na której przed chwilą stalowowłosy odcisnął swojego buta.
            - Silny skurwiel jest, na dodatek dostał w nerkę, a miałem wrażenie, że uderzam w ścianę.
            Więcej czasu na rozmyślania Naruto nie miał, gdyż teraz Hidan przystąpił do ataku. Markując cios ręką, wyprowadził silne kopnięcie do przodu. Chłopak starał się uchylić, jednak cios doszedł trafiając go w brzuch, znów odpychając. Jashinista nie przerywał tylko wyprowadzał kolejne ciosy, na przemian lewą i prawa ręką. Ciosy były szybkie i precyzyjne. Naruto większość z nich zdołał zablokować, bądź uniknąć, jednak parę doszło, trafiając w brzuch, pierś i prawe ramie, dając się chłopakowi we znaki.
Naruto zacisnął zęby i osłaniając głowę, wyczekał momentu, w którym mógłby skontrować. Taka okazja się nadarzyła. Dając krok do tyłu, zmusił Hidana do wyciągnięcia się, a tym samym odsłonięcia. Wymierzył kilka ciosów w twarz i korpus. O ile na fizjonomii Hidana nie wylądował żaden z nich, o tyle w korpus trafiły wszystkie. Mimo iż chłopak włożył w nie całą siłę, Hidan zdawał się ich w ogóle nie odczuwać.
            - Kurwa mać, co jest?!
            Naruto nie przestawał i atakował dalej. W ruch poszły nogi. Dwóch ciosów mężczyzna uniknął, trzeci zablokował i skontrował, podcinając blondyna, który wylądował boleśnie na plecach. Hidan postanowił wykorzystać przewagę, która się narodziła i kopnięciem zaatakował głowę chłopaka. Naruto w ostatniej chwili wyciągnął zgięte w łokciach ręce do przodu, przyjmując całe uderzenie na przedramienia, jednocześnie wybijając biodra do góry i prawą nogą wziął zamach, celując w splot słoneczny. Hidan wykonał szybki skręt tułowiem i noga zamiast w pierś, trafiła w ramię, jednak to wystarczyło, aby Jashinista odskoczył na chwilę, co dało blondynowi czas na podniesienie się z ziemi.
            Coraz ciężej oddychając, Naruto spojrzał w kierunku przeciwnika. Z każdą chwilą coraz bardzie zdawał sobie sprawę, że w otwartej walce jego szanse maleją. Nie mając jednak praktycznie, żadnego pola manewru, musiał ciągnąć walkę, jak długo tylko się da.
            Mężczyzna znów ruszył do ataku. Dał kilka mniejszych kroków w przód i markując uderzenie prawą rękę, wyprowadził silne kopnięcie prosto w brzuch blondyna. Naruto nie będąc przygotowanym na ten cios, w jednej chwili wypuścił całe powietrze jakie miał w płucach i chwytając się za brzuch, w ostatniej chwili uchylił się jako tako od kopnięcia, które było mierzone w jego głowę, toteż stalowowłosy trafił Naruto zamiast w skroń, to w czoło. Cios jednak był na tyle mocny, że rozciął chłopakowi skórę i znów posłał na ziemię.
            Naruto uderzył o twardą podłogę plecami. Czuł jak całe wnętrzności mu się obijają. Usiłował natychmiast podnieść się z ziemi, jednak na tą chwilę ciało odmówiło posłuszeństwa. Żołądek bolał niemiłosiernie, jakby niewidzialne wiertło chciało go przebić na wylot. Krew spływała powoli z czoła, zdobiąc szarą podłogę. Naruto odzyskiwał oddech. Kątek oka widział, stojącego nad nim Hidana. Czerwone oczy raziły piorunami, gdyby mogły zabijać, blondyn najpewniej byłby już dawno martwy.
            - Sprzeniewierzyłeś się mojemu panu. Zdradziłeś i poniesiesz tego konsekwencje.
            Hidan miał właśnie zadać kolejne silne kopnięcie wymierzone w głowę chłopaka, gdy nagle w potężną sylwetkę mężczyzny uderzyło coś dużego, przewalając go na ziemię.
            - Hianata! – wrzasnął chłopak, gdy tylko dostrzegł, że ciemnowłosa na moment stała się jego wybawicielką.
            - Nie pozwolę ci go skrzywdzić! Słyszysz! – Hinata stała teraz między Naruto, a Hidanem, gotowa do walki. Wiedziała, że nie ma szans w starciu ze stalowowłosym, ale w tym momencie obchodziło ją tylko jedno; aby uratować osobę, którą kocha.
            Hidan odepchnięty stracił na chwilę równowagę, jednak szybko podniósł się z kolan. Z początku był oszołomiony. Jakim cudem ta mała glista uwolniła się z więzów? Przyjrzał się uważniej dziewczynie i dostrzegł w jej rękach stalowe ostrze. Dopiero teraz poczuł dziwny ból w ręce. Mężczyzna podniósł lewą dłoń i dostrzegł na niej duże i dość mocno krwawiące rozdarcie. Otworzył szerzej oczy i po chwili po całym budynku rozniósł krzyk, tak przejmujący i dziki, że zarówno Naruto jak i Hinata poczuli ciarki na plecach.
            Chłopak powoli podniósł się z ziemi i podszedł do dziewczyny. Hidan stał spokojnie wpatrzony w oboje. Teraz na jego twarzy malowała się wściekłość.
            - Hianata! – rzekł blondyn niemal szeptem – uciekaj stąd…!
            - Nie zostawię cię!
            - Uciekaj! Nie masz szans z nim! Ja go zatrzymam, a ty sprowadź pomoc!
            - Ale…
            - Żadnych ale!
            Naruto wypowiadając ostatnie słowa, na moment spuścił z oczu Hidana, który wykorzystał tą chwilę. Rzucił się na oboje, obierając za cel dziewczynę.
            Blondyn nie czekał nawet chwili, ale najszybciej jak potrafił odepchnął dziewczynę od siebie. Niestety nie zdążył już wykonać uniku i pięść mężczyzny wylądowała na twarzy chłopaka, rozcinając tym razem łuk brwiowy. Naruto odskoczył w tył i po raz kolejny znalazł się na ziemi.
            - Naruto!
            Hianata chciała się rzucić na ratunek, jednak Hidan natychmiast odwrócił się do dziewczyny i złapał ją w szyje. Gdy tylko poczuł pod swoimi palcami delikatną skórę, zacisnął dłoń, niczym stalowy chwytak. Hinata odruchowa wypuściła stalową brzytwę i chwyciła dłoń mężczyzny obiema rękoma, chcąc się wyswobodzić, jednak trzy silne ciosy w brzuch w jednej chwili ostudziły jej zapał.
            Mężczyzna stał przez chwilę, jeszcze bardziej zaciskając dłoń na szyi dziewczyny, po czym szybko odwrócił się z nią i rzucił za siebie wprost na Naruto, który właśnie wstawał. Blondyn w ostatniej chwili złapał dziewczynę, która trzymała się kurczowo za brzuch i starała się złapać oddech. Furia, która teraz opanowała blondyna, wzięła górę nad resztą i chłopak w jednej chwili rzucił się na mężczyznę, zasypując go serią ciosów. Hidan pierwszy raz podczas tej walki czuł, że nie ma przewagi. Ledwo blokował szaleńcze ataki chłopaka, gdyż o zrobieniu uniku nie było mowy. Nawet nie zauważył kiedy, blondyn przyszpilił go do ściany.
 Gdyby Naruto atakował jeszcze tak przez kilka minut, na pewno by wygrał, jednak wściekłość, która nim prowadziła, sprawiła, że nie racjonował sił i w każdy cios wkładał maksimum energii, przez co z każdą chwilą słabł coraz bardziej. Ucierpiała na tym zarówno siła jak i szybkość. Kilka ostatnich ataków, nie sprawiło już Hidanowi takich trudności, ja te pierwsze. Mężczyzna znów czuł, że ma przewagę nad słabnącym z każdą chwilą Naruto. Czekał teraz na odpowiedni moment.
Blondyn mimo, że opadał z sił, nie przerywał ataków. Jeśli zawodziły ręce, w ruch szły nogi. Jeśli nogi nie dawały rady, to znów okładał przeciwnika pięściami.
Hinata powoli dochodziła do siebie. Oddech jej się wyrównywał. Starała się podnieść, jednak ciosy, którymi obdarował ją Hidan, sprawiły, że gdy tylko się wyprostowała, poczuła piekielny ból i opadła na kolana.
Trzymając się za bolące miejsce, zadarła głowę i nerwowo nią kręciła, chcąc znaleźć Naruto. Ciężko było dostrzec coś w tych ciemnościach. Co prawda świecie wespół z blaskiem księżyca, jako taki rozświetlały pomieszczenie, jednak tylko niewielka jego część była jako tako rozjaśniona. Ciemnowłosa wzięła kilka głębszych oddechów i usłyszała odgłosy walki, która toczyła się po jej lewej stronie. Dziewczyna odwróciła głowę i dostrzegła, jak Naruto i Hidan wymieniają się ciosami niczym dwa rozjuszone koguty.
Chłopak nacierał, jednak każdy kolejny cios był coraz słabszy i wolniejszy. Agresja, z którą atakował, także powoli się ulatniała i umysł znów brał górę nad instynktem. Chłopak po raz kolejny zdał sobie sprawę z różnicy siły jaka ich dzieliła. Nie miał jednak wyjścia, musiał atakować.
Z tą myślą wyprowadził kolejny cios, który Hidan zbił prawą ręką, obracając jednocześnie biodrami, a następnie całym tułowiem na prawej nodze. Jednocześnie z całą siłą wyprostował lewą rękę i trafił Naruto prosto w kark, który niesiony siłą rozpędu swojego ataku, nie miał szans na zrobienie uniku. W ostatniej chwili wyciągając ręce do przodu, zamortyzował zderzenie ze ścianą. Gdyby nie szybka reakcja na pewno skończyłoby się przynajmniej na złamanym nosie, a tak obił sobie tylko nadgarstki.
Blondyn złapał szybko oddech i odwrócił się gotowy do dalszej walki, gdy nagle poczuł silne uderzenie wymierzone prosto w twarz, a dokładniej w nasadę nosa. Chrząstka aż chrupnęła i po twarzy chłopaka rozniósł się nieprzyjemny ból, charakterystyczny dla takiego urazu. Nie minął ułamek sekundy, a podstawą czaszki uderzył prosto w ścianę, która znajdowała się za nim. Naruto poczuł, jak w głowie mu zadzwoniło. Przez moment nie wiedział co się dzieje. Odruchowo wyciągnął ręce do przodu, chcą osłaniać głowę, jednak drugie uderzenie, które nadeszło, przebiło się przez jego gardę i znów trafiło w twarz. W to samo miejsce. Ból był jeszcze większy niż poprzednio. Głowa Naruto niczym piłka po raz kolejny odbiła się od ściany.
W jednej chwili Naruto miał wrażenie, że wszystkie dzwony świata biją teraz w jego głowie jak szalone. Cała paleta barw przeleciała mu przed oczami. Po chwili wszystko ucichło i zapanowała ciemność.

 -----------------------------------------------------------------------------------------------------------
        Tak oto dotrwaliśmy do końca czwartej powieści i zarazem, końca opowiadania.... nie no żartowałem:P Koniec czwartej części jak najbardziej, ale opowiadanie będzie jeszcze trwać :P 
       Zabijecie mnie, za to, że skończyłem właśnie w tym miejscu :P Powiem wam szczerze, że nad tym rozdziałem myślałem już 3 miesiące temu. Na początku miało być tak, że Naruto oczywiście wygra, ale uznałem, że byłoby to zbyt typowe i banalne, przez co zabraknie elementu zaskoczenia. Kolejna sprawa, że takie zakończenie pomoże mi pchnąć fabułę dalej. Dlatego też liczę, że mi wybaczycie :P
          Jak już wspomniałem, tym rozdziałem zakończyliśmy czwartą część. Ponieważ wyjeżdżam na 2-tygodniowy urlop, toteż (znów mnie zabijecie), następny rozdział pojawi się po 13 lipca, nie znam niestety dokładnego terminu. Chcę skorzystać trochę z wolnego czasu i popracować nad kolejnymi rozdziałami na spokojnie. Będzie dużo akcji i nie chciałbym się spieszyć :)
           Co nas czeka w piątej części?
          1) Co dalej z Naruto i Hinatą?
          2) Co dalej z Sasuke i Kibą?
          3) Kakashi i Gai wchodzą na pierwszy plan.
          4) Akatsuki
      Nie podałem za dużo, aby nie spolierować. Mogę jednak obiecać, że nie będziecie się nudzić :) Dziękuję wam wszystkim, że wytrwaliście już aż tyle czasu, za wszystkie komentarze, które do tej pory tutaj zostawiliście i zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie, którą w najbliższym czasie umieszczę :) No i oczywiście udanych, ciepłych i słonecznych wakacji!!
    Do zobaczenia za dwa tygodnie!! :)

piątek, 20 czerwca 2014

ROZDZIAŁ LI

      Witam wszystkich bardzo serdecznie. Dzisiaj wcześniej niż zwykle, gdyż z racji wolnego dnia, miałem więcej czasu na poprawki co umożliwiło mi publikację te parę godzin wcześniej :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
     Zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hinata siedziała w milczeniu na łóżku, a jej białe oczy wpatrzone były w Kibę, już od dłuższego czasu. Z początku ogromne zdziwienie owładnęło jej umysł. Nie wiedziała, czy źle usłyszała, czy też to, co powiedział Inuzuka było okrutnym żartem. Kiba siedział na wprost dziewczyny z głową nieznacznie spuszczoną w dół. Jego twarz przybrała poważną, ale także i pełną smutku minę.
            Przez długi czas panowało głębokie milczenie między nimi. Ciemnowłosa co prawda chciała coś powiedzieć, spytać, czy to co usłyszała, jest aby na pewno prawdą, jednak głos wiązł jej w gardle i żadną miarą nie chciał wyjść. Kiba z kolei opowiedziawszy dziewczynie prawdę, zamilkł i czekał. Miał wrażenie, że czas momentalnie zwolnił. Każda kolejna minuta zdawała się dłużyć niemiłosiernie. Ta cisza i brak reakcji ze strony Hinaty były dla niego o wiele gorsze niżby krzyk i wyzwiska, które spodziewał się usłyszeć. Tak właśnie się czuł. Kiba modlił się wręcz o to, żeby dziewczyna coś powiedziała, niechby to była najgorsze słowa, wszystko w tym momencie zdawało się lepsze od tej ciszy, która doprowadzała szatyna do szału.
            Hinata jednak dalej milczała. Jej oddech stawał się nierówny, dłonie nieznacznie drżały. Białe oczy dziewczyny, w których zdziwienie i niedowierzanie, przezwyciężały w tym momencie wszystkie inne uczucia, teraz powoli wypełniały się łzami.
            - Ki…Kiba – wyszeptała cicho dziewczyna.
            Chłopak nieznacznie podniósł wzrok, w którym teraz malowało się nie tylko poczucie wstydu, ale i strach.
            - Czy…czy to…
            Inuzuka kiwnął głową.
            - Dla… - Hinata już nie hamowała łez, które powoli spływały po policzkach dziewczyny – dlaczego?
            - Ja… - Kiba przez chwilę się wahał, jednak skoro powiedział już tyle, to dokończy to, co zaczął – ja byłem zazdrosny.
            Hinata otworzyła szerzej oczy.
            - Ja… ja… chciałem, abyśmy my… znaczy… chciałem być z tobą… to jest – Kiba wziął głęboki oddech – chciałem, żebyśmy byli dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi.
            Hinata cofnęła się nieznacznie, zaskoczona także i tą wypowiedzią, co w jej obecnym stanie, nie było rzeczą łatwą.
            - Chciałem żebyśmy byli razem, ale gdy w końcu zdałem sobie z tego sprawę, to ty zaczęłaś patrzeć za Naruto. Zazdrościłem mu tego. Byłem nawet zły, że darzysz uczuciami kogoś, kto nawet przez tyle czasu, nawet nie dostrzegał tego co czujesz. Zazdrościłem mu tak bardzo… byliście razem i starałem się zapomnieć. Nawet mi się udało, tak przynajmniej wtedy myślałem. I wtedy na twoich urodzinach ja naprawdę chciałem, aby wam się udało. Potem to pobicie i…
            - Nie kończ – rzekła cicho dziewczyna – spuszczając wzrok.
            - Hinata…ja
            - Powiedziałam nie kończ…
            - Hinata…
            Ciemnowłosa zacisnęła swoje drobne dłonie w pięści. Czuła jak serce jej, rozrywa tysiące ostrzy. Kiba zamilkł i obserwował dziewczynę niepewnym wzrokiem.
            - Zazdrościłeś Naruto… nawet nie wiesz, dlaczego go pokochałam… - rzekła cicho dziewczyna przez łzy.
            Szatyn nic nie odpowiedział, tylko znów nieznacznie spuścił wzrok.
            - Naruto był tą osobą… która pokazała mi jak radzić sobie z przeciwnościami losu. Każda porażka sprawiała, że stawał się silniejszy.
            Znów zapadła cisza, która panowała kilka minut, po czym Hinata kontynuowała swoją powiedź.
            - Ale to, co w nim najbardziej pokochałam, to jego serce i bezinteresowność.
            Kiba poczuł nieprzyjemne dreszcze na plecach.
            - I nigdy nie posunąłby się do czegoś takiego.
            - Hinata, ja… - chłopak podniósł nieznacznie wzrok. Chciał coś powiedzieć, usprawiedliwić się, chociaż wiedział, że tego nie można w żaden sposób wyjaśnić.
            - Zostaw mnie! – Hinata wstała z łóżka i cofnęła się dwa kroki – wynoś się!
            Inuzuka znieruchomiał. Słowa dziewczyny trafiły go niczym piorun. Spodziewał się ich, wręcz oczekiwał, a mimo to poczuł jak silny cios spada wprost na niego.
            - Wynoś… się – Oczy Hinaty znów wypełniły się Łazami. Gorycz biła od nich niezwykłą siłą – wynoś się! Słyszysz?! Wynoś!
            Ciemnowłosa cofnęła się jeszcze krok i potknęła o plecak, który Kiba położył na podłodze. Dziewczyna niezgrabnie upadła na podłogę obijając sobie tylko pośladki. Kiba zerwał się z łóżka, chcąc jej pomóc, jednak zatrzymał się w pół kroku od Hinaty.
            Hyuga podkuliła nogi, a twarz schowała w dłoniach. Płacz, który dobywał się z jej gardła, wypełniał cały pokój.
            - Wynos się… wynoś się… - powtarzała.
            Kiba stał dwa kroki od dziewczyny. Do tej pory myślał, że bardziej podle nie można się czuć. Jednak gdy widział jak jego przyjaciółka, siedziała teraz bezradna na podłodze, zalewając się łzami wywołanymi żalem, teraz dopiero naprawdę poczuł wstręt do siebie. Wstręt ten narastał z każdą chwilą.
            - Co ja zrobiłem? Co ja głupi zrobiłem?! – powtarzał w myślach.
            - Wynoś się… - Hinata nie krzyczała, jej głos ledwo dobywał się z gardła, hamowany kolejnymi falami płaczu.
            - Hinata… przepraszam!
            Po tych słowach Kiba nie zważając na nic, dosłownie wybiegł z pokoju dziewczyny i nim się obejrzał był już na dworze. Szedł szybkim, nerwowym krokiem w kierunku samochodu. Oddech miał przyspieszony.
Gdy dotarł do swojego auta, zaczął szukać kluczyków, jednak z tego zdenerwowania, czynność ta okazała się trudniejsza niż zwykle. W końcu jednak znalazł je i otworzywszy drzwi, wsiadł do środka.
            Długi czas siedział wpatrzony przed siebie. Sam w aucie o zmroku. Jedynie światła latarń oświetlały w niewielkim stopniu mrok, który go otaczał.
            Emocje powoli uchodziły z młodego Inuzuki. Ciągle czuł się podle, jednak jego ruchy już nie były takie nerwowe. Miał już włączyć silnik, żeby odjechać, gdy nagle dostrzegł, jak z domu rodziny Hyuga ktoś wychodzi. Kiba od razu zorientował się, że to Hinata, jako że nikogo innego nie było w domu. Dziewczyna wyszła szybkim krokiem i kierowała się na drugą stronę ulicy. Tam przystanęła i pochyliwszy się do przodu, oparła rękoma o latarnie, niczym biegacz, który właśnie ukończywszy swój bieg, chciał złapać oddech.
            W pierwszym momencie Kiba chciał wysiąść, ale nagle dostrzegł ciemną sylwetkę, która powoli zbliżała się do Hinaty. Szatyn poczuł jak serce mu zamiera, nie widział twarzy, ale już podświadomie wiedział, kim owa postać jest. Hidan.
            Mężczyzna stał teraz przy Hinacie i widać było jak rozmawiali, a raczej jak dziewczyna wypłakuje się stalowowłosemu, wykonując przy tym masę nerwowych ruchów rękoma. Mężczyzna natomiast stał spokojnie i zdawał się słuchać uważnie. Gdyby nie odległość, która dzieliła Kibe od tej dwójki i zmrok, który mimo światła latarń, panował dookoła, chłopak dojrzałby nikły uśmiech, który wykrzywiał twarz Hidana.
            Gdy Hinata skończyła mówić, mężczyzna powiedział kilka słów i udali się w kierunku, w którym wskazał. Jak się szybko okazało wsiedli do samochodu Hidana, który po chwili zawarczał i odjechał wraz z dwójką pasażerów.
            W tym momencie coś tknęło Kibę, aby zapuścić silnik w swoim aucie. Niepewnie przekręcił kluczyk w stacyjce i po chwili mechaniczne konie zawarczały pod maską. Mimo tej mocy, Kiba ruszył wolno i jakby nie pewnie za samochodem Hidana.

* * *

            Jechał długo, bo dobre pół godziny. Spowodowane to było warunkami panującymi na drodze. Na szczęście Hidan nie okazał się demonem prędkości i wykazywał podobną ostrożność na drodze, toteż Kiba mógł z łatwością ich śledzić. Przejeżdżali właśnie przez osiedle Kyubiego. Gdy znaleźli się niedaleko miejsca gdzie mieszkał Naruto, Kiba instynktownie zwolnił samochód, sądząc, że Hidan zatrzyma się tutaj i wysadzi Hinatę. Ku jego zdziwieniu, ciemny opel nie dość, że się nie zatrzymał, to nawet nie zwolnił i jechał dalej na południowy-wschód.
            - Co do kur… - szatyn sprawiał w tym momencie wrażenie zdezorientowanego.
            Chłopak przyspieszył nieznacznie, aby ich nie zgubić i zastanawiał się gdzie mogli podążać. Może Hinata dzwoniła do Naruto, a ten był poza domem? Ale po jakie licho miałby się udawać w tą część miasta? O ile Kiby pamięć nie myliła, to za osiedlem, na który się obecnie znajdował, był las, a za lasem opuszczone magazyny, pamiętające jeszcze młodość rodziców Inuzuki.
            Nieprzyjemne uczucie lęku zatliło swój płomyk w sercu Kiby. Chłopak starał się utrzymać stosowną odległość, aby ich nie zgubić, ale żeby także samemu nie zostać zauważonym.
            Oba samochody wyjechały właśnie z osiedla. W pewnym momencie bloki mieszkalne się skończyły i betonowa droga przecinała teraz niewielki las. Normalnie już stąd Kiba dostrzegłby szare budynki, które straszyły swoim wyglądem, jednak teraz ciemność poważnie ograniczała pole widzenia.
            Samochód Hidana sunął pewnie asfaltową drogą i w pewnej chwili skręcił w boczną drużkę, która prowadziła wprost do magazynów. Kiba zatrzymał się kilka metrów przed skrętem. Przez chwilę starał się uspokoić drżenie rąk. Zastanawiał się czy dalej jechać za nimi. A jeśli go dostrzegą? I co do cholery oni tutaj robili?!
            Po dłuższej chwili chłopak stwierdził, że lepiej będzie zawrócić i przyjechać z kimś. Jeśli ten gość miałby się okazać świrem, to przyda się każda pomoc. W ten sposób Kiba, usprawiedliwiając samego siebie, zawrócił wóz i ruszył w drogę powrotną. Przeklinał w myślach samego siebie, jednak poczucie strachu, które go owładnęło było zbyt duże, aby jechać za tą dwójką. Nie wiedzieć czemu, bał się Hidana, jak nikogo innego do tej pory.

* * *

            Kiba wrócił z powrotem na osiedle Kyubiego. Przez cały ten czas zastanawiał się, kogo ściągnąć na pomoc. Z początku chciał dzwonić na policję, jednak nie bardzo wiedział co ma powiedzieć. Bo to, że facet pojechał z dziewczyną do starych magazynów, to trochę mało. Jeszcze, żeby on ją porwał, ale ona pojechała tam dobrowolnie – chyba. A może by tak skłamać? Można by, ale jeśli się okaże, że Hidan nie robi nic niezgodnego z prawem, to co wtedy?
            Powoli z każdą kolejną chwilą, Kiba coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że w tym momencie jedyną osobą, do której może się zwrócić o pomoc, jest Naruto. Z początku myślał o Saiu i Shino, ale oni mieszkają w zupełnie innych rejonach miasta, a Naruto jest na miejscu, poza tym gdyby doszło do jakiejś bójki, to blondyn sprawdzi się w niej o wiele lepiej niż okularnik i blada twarz.
            Inuzuka dojechał do skrzyżowania Hashiramy i Madary, gdzie zatrzymał się na pobliskim parkingu. Starając sobie przypomnieć, w którym bloku mieszka Uzumaki, wysiadł z auta i pobiegł w pierwszym lepszym, jak się ukazało także i dobrym, kierunku.
            - Która to była klatka? - Kiba nerwowo kręcił się pod blokiem od klatki do klatki, spoglądając na nazwiska na domofonach. W końcu z ulgą w sercu znalazł  numer mieszkania, przy który widniało nazwisko chłopaka.
            Szatyn przez chwilę się wahał, po czym nadusił przycisk. Rozległ się dzwonek. Kiba odczekał kilkanaście sekund, po czym zadzwonił jeszcze raz, jednak i tym razem nikt nie odbierał. Zdenerwowany szarpnął za klamkę od drzwi do klatki schodowej, które okazały się otwarte. Nie czekając ani chwili dłużej, pobiegł szybko na górę i jeszcze w biegu zaczął nerwowo wciskać dzwonek do mieszkania Naruto. Gdyby mógł to wcisnąłby guzik w ścianę.
            - Kurwa gdzie on może być?!
            Nagle Kiba zdał sobie sprawę, że przecież Naruto pracuje o tej porze i na pewno siedzi w robocie. Załamany oparł się plecami o ścianę i osunął na podłogę. Usiadłszy na schodach, schował głowę w pięściach i zaczął przeklinać pod nosem. Nie jest w stanie człowiek opisać uczucia, które owładnęło teraz Kibą. Po tym wszystkim co miało miejsce po południu, teraz stchórzył i zostawił przyjaciółkę.
            Chłopak czuł, że odchodzi od zmysłów.
            - Co robić. Kurwa, co robić?!
            Szatyn siedział bezradny, w kółko powtarzając jedno i to samo pytanie, jakby miało to ułatwić znalezienie rozwiązania.
            Upłynęło już tak dobrych kilka minut, które ciągnęły się w nieskończoność. W końcu stwierdziwszy, że nie ma szans, aby Naruto się zjawił, postanowił wrócić do magazynów i samemu pomóc Hinacie. Serce waliło mu niczym młot, a nogi odmawiały posłuszeństwa, toteż z trudem podniósł się ze schodów. Szukając telefonu po kieszeniach, zaczął powoli schodzić, gdy nagle usłyszał donośny głos
            - Co ty tutaj robisz?!
            Kiba zadrżał i  natychmiast podniósł wzrok. Kilka stopni niżej stał Naruto, który, sądząc po jego minie, był bardziej zdumiony niż zdenerwowany. Kiba przełknął głośno ślinę i miał już coś powiedzieć, gdy nagle ujrzał drugą postać, na widok, której omal nie opadł z powrotem na schody.
            - A co ta łajza tutaj robi? – Sasuke zmierzył swoimi czarnymi oczami Inuzukę, który w tym momencie cofnął wszystkie swoje myśli o Hidanie. Jednak Stalowowłosego nie bał się tak bardzo jak młodego Uchihy.

* * *

            - Spytałem, co tu robisz? – Naruto z niechęcią w głosie powtórzył pytanie.
            - Ja… - Kiba jąkał się, nie potrafiąc dobyć z siebie całego słowa.
            - Tak ty, przecież nie ja, w końcu tu mieszkam. No więc?
            - Nie zawracaj sobie nim głowy, po prostu spuść go ze schodów – Sasuke dał kilka kroków i teraz stał na tym samym stopniu, na którym siedział Kiba.
            Szatyn w jednej chwili się podniósł i spojrzał na Uchihę. Ciemnowłosy zmierzył go swoim wzrokiem. Inuzuka modlił się, żeby tylko na tym się skończyło, choć samo spojrzenie Sasuke wywoływało w jego nadszarpniętej psychice lęk.
            - Wynoś się… - rzekł cicho Naruto i również dał kilka kroków naprzód i stał przy drzwiach do swojego mieszkania.
            Blondyn zaczął szukać czegoś w kieszeniach spodni i po chwili wyjął z nich klucze.
            - Ja chciałem…
            - Wypierdalaj – odfuknął Sasuke.
            Kiba zamknął oczy. Starał się ze wszystkich sił zebrać wszystkie siły i myśli. Dostanie łomot, trudno, należy mu się, ale teraz chodziło o Hinatę, o jego przyjaciółkę.
            - Hinata! Ona chyba jest w niebezpieczeństwie! – Kiba krzyknął niemal na całe gardło.
            Naruto, który właśnie otwierał drzwi, w jednym momencie znieruchomiał.
            - Co ty pierdolisz łajzo? – spytał Sasuke, nie spuszczając wzroku z Kiby.
            - Hinata pojechała z tym całym Hidanem do magazynów, nie wiem po co, ale boję się! Ten gość jest straszny! – Kiba mówił tak szybko, że z trudem łapał oddech.
            Naruto spojrzał w kierunku szatyna. Jego niebieskie oczy zapłonęły gniewem.
            - Wynoś się stąd, nie słyszałeś? – mimo, że Sasuke mówił spokojnym tonem, to każde jego słowo wywoływało u Kiby ciarki.
            - Musicie mnie wysłuchać! Hinata jest z tym Hidanem, to jakiś świr błagam was!
            - Musimy? – Sasuke szturchnął barkiem Kibę – musimy powiadasz? Znowu wymyśliłeś jakąś bajeczkę?
            - To nie żadna bajka! – Kiba, który do tej pory spoglądał na Naruto, teraz skierował wzrok na Sasuke – mówię prawdę! Hinata zachowuje się ostatnio dziwnie! Przecież musieliście to zauważyć! I teraz pojechała z tym Hidane! Pokłóciliśmy się i…
            - Zdała sobie sprawę z tego, jaki dupkiem jesteś – odparł spokojne Sasuke.
            Ciemnowłosy najchętniej zrzuciłby Kibę ze schodów, jednak po dłuższej chwili stwierdził, że to nie ma sensu. Jeszcze mu się krzywda stanie i będzie odpowiadał przed sądem za to, że zabił idiotę.
            Naruto stał przy drzwiach, wpatrzony w Kibę. W sztucznym świetle lampy, która wisiała na klatce schodowe jego oczy przybierały czerwonego odcieniu. Pałał teraz żywą nienawiścią do Kiby. W tym momencie nic go nie obchodziło, chciał zmasakrować szatyna.
            - Nie słyszałeś? Wypierdalaj – odparł znów Sasuke.
            Kiba po raz kolejny poczuł ciarki na plecach, ale nie może się wycofać. Nie teraz.
            - Nie pójdę, do póki mnie nie wysłuchacie i mi nie pomożecie!
            Szatyn dał krok do przodu. Serce podchodziło mu do gardła. Każde słowo wypowiadał z wielkim trudem.
            - Naruto do diabła! Hinata jest z tym świrem Hidanem! Sam mówiłeś podobno, że ci się ten gość nie podoba! Zabrał teraz Hinatę i pojechali w stronę starych magazynów.
            - Doprawdy? – parsknął Sasuke – to w takim razie czemu jesteś tutaj i skomlesz o pomoc?
            - Bo się go kurwa boje! – Kiba wrzasnął tak głośno, że jego głos rozszedł się po całej klatce – to jakiś świr, na którego sam widok robi mi się słabo! To chciałeś usłyszeć?! Tak! Boję się stanąć oko w oko z tym świrem.
            Naruto i Sasuke popatrzyli zdziwieni na Kibę, który oddychał z trudem. Ciemnowłosy miał już coś powiedzieć, gdy nagle dostrzegł, jak Naruto, który do tej pory trzymał się z tyłu, teraz przemknął obok niego i stał na wprost Kiby.
            Wpatrzony w szatyna, sprawiał wrażenie człowieka, który za chwilę eksploduje. Sasuke miał już odciągnąć przyjaciela, ale potem stwierdził, że lepiej, aby w końcu ci dwaj wyjaśnili sobie wszystko między sobą.
            - Wynoś się – warknął Naruto, jednak jego głos wydawał się opanowany.
            - Nigdzie się nie ruszam – Kiba czuł jak nogi się pod nim uginają – pójdziesz ze mną, pomóc Hinacie!
            - Wynoś się, ostatni raz mówię.
            - Nie…aaaaach
            Nim szatyn się zorientował, stał już wciśnięty dosłownie w ścianę. Uzumaki trzymał go za poły kurtki i przyciskał dłonie do jego klatki piersiowej, jakby chciał całkowicie zespolić Kibę z betonem, który ten miał za plecami.
            - Czego ty chcesz pierdolony łgarzu?! – Naruto czuł, że wszelkie hamulce puściły.
            Sasuke z początku spokojnie, zaczął zastanawiać się czy jednak nie zrobił błędu, pozwalając na bezpośrednią konfrontację. Wiadomo było, że nie wpadną sobie w ramiona, ale zrobiło się niebezpiecznie.
            Naruto jedną ręką puścił  Kibę i podniósł do góry, zaciskając jednocześnie pięść. Szatyn wiedział, że nie ma szans się wyrwać, zamknął oczy i modlił się, aby bolało jak najkrócej. Cios jednak nie nadchodził. Mijały sekundy, a na klatce panowała cisza.
            - Naruto, co ci jest? – pierwszy odezwał się Sasuke.
            Kiba niepewnie otworzył oczy. Pierwsze co zobaczył, to pięść Naruto skierowana prosto w jego nos. Inuzuka przerzucił wzrok na twarz blondyna. Niebieskie oczy Uzumakiego były skierowane w kierunku Kiby, jednak zdawało się, jakby były nieobecne. Cała złość, która się w nich tliła gdzieś uszła.
            Naruto dalej trzymał Kibę za poły kurtki, jednak nieświadomie poluzował uścisk, co szatyn wykorzystał i szybkim ruchem wyślizgnął się z uchwytu. Stanął obok gotowy na atak, który jednak nie nadchodził. Blondyn dalej stał w miejscu i wyglądał teraz jak ktoś, kto stracił całkowicie kontakt z otoczeniem.
            W jednej chwili myśli kumulowane w umyśle, pod wpływem bodźca jakim było chwycenie Kiby i wymierzenie ciosu, niczym ogromna horda dzikich zwierząt, rozpędzona z całym impetem przywaliła w bramę, która dzieliła je od wolności. Jedna myśl przelatywała przez drugą, a z tego natłoku blondyn wyłapywał pojedyncze, jak się okazało niezwykle istotne. Pierwsza – szarpanina z Hidanem, druga – symbol w telewizji, trzecia - zdjęcia tego samego symbolu w domu Sasuke, chwycenie Kiby, znów ten symbol. Znów jest na klatce – dosłownie kilka chwil wcześniej – trzyma Kibę, chce mu wymierzyć cios. Spogląda na Inuzukę, ale coś dziwnego się dzieje. Nie patrzy na niego twarz Kiby, a Hidana wykrzywiona w tym okropnym uśmiechu. Naruto czuje dotyk zimnego metalu na ręce, spogląda niżej i widzi wisiorek, ten symbol, znów spogląda na twarz przeciwnika i widzi Kibę. Myśli co chwila przewijają się jak szalone, zlewając w jeden wielki kalejdoskop, zaczynają wirować, tworząc jeden wielki chaos, a Naruto stoi po środku tego wszystkiego.
W końcu wirowanie ustaje. Otoczenie, do tej pory bezładne, z całą paletą kolorów, powoli nabiera treści. Znów jest na klatce schodowej. Obok stoją Sasuke i Kiba. Obaj coś mówią, jednak ich nie słyszy. To nie jest w tym momencie ważne. Oddech przyspiesza, staje się nierówny. Serce bije jak szalone, a w gardle zasycha tak, że blondyn z trudem może cokolwiek powiedzieć.
            - Hidan jest zabójcą…

* * *

            - Co ty pierdolisz?! – Sasuke chwycił Naruto za klapy i potrząsnął, po czym z wyraźną agresją w głosie wrzasnął na Kibę – coś ty mu kurwa zrobił?!
            - Nic mu nie zrobiłem! – szatyn dal dwa kroki w tyłu, przylegając plecami do ściany.
            - Naruto, hej, co jest? Co ty bredzisz? – Uchiha zignorował odpowiedź Kiby i znów skupił się na przyjacielu – dobrze się czujesz?
            - Hidan, on, on…
            - Kurwa wydusisz to z siebie?!
            - Hidan to zabójca! – Naruto w jednej chwili jakby wyszedł z transu i teraz w pełni świadomie wypowiedział słowa, które zszokowało obu towarzyszy.
            - Jakim kurwa zabójcą? – Sasuke czuł się mocno zdezorientowany.
            - Tym zabójcą, o którym trąbią w TV! Sasuke! Ten symbol, Hidan ma taki wisiorek!
            - Mów wolniej, bo nic nie rozumiem.
            - Pamiętasz symbol malowany przez zabójcę? – Naruto starał się jak mógł, opanować nerwy, jednak z lichym skutkiem.
            - No, pamiętam. Trójkąt wpisany w koło.
            - Hidan ma taki wisiorek, z tym właśnie symbolem! Pamiętam, jak ostatnio się z nim szarpałem. Wtedy mu go zerwałem. Wiedziałem, że skądś znam ten symbol. Sasuke! To on! Hidan to ten pierdolony morderca!
            Można powiedzieć, że w tym momencie Naruto zachwiał całkowicie równowagą wszechświata. Niewzruszony Sasuke, który gdyby byłby znów w liceum, dostałby pseudonim skała, w jednej chwili zbladł. Z początku nie dowierzał słowom Naruto, jednak widząc jak bardzo blondyn jest poważny, zrozumiał jak bardzo sytuacja jest poważna.
            - Hinata… ona…
            - Jest w niebezpieczeństwie! – Kiba, który do tej pory stał cicho z boku, również poczuł strach i omal nie rzucił się na nich – kurwa mać! Trzeba coś zrobić! Ratować!
            - Chwila, chwila! – Naruto doskoczył do Kiby – mówiłeś, że gdzie oni jadą?!
            - Do starych magazynów za lasem w kierunku rogatek.
            - Sprowadźcie pomoc!
            Zanim Sasuke i Kiba zdążyli o cokolwiek zapytać, Naruto pędził już na dół po schodach na złamanie karku.
            - Wezwać pomoc… tak… to jest myśl – Sasuke powoli wydobywał się z szoku w jakim się znalazł.
            - Trzeba zadzwonić na policję! – Kiba wyjął telefon i nerwowymi ruchami zaczął wybijać numer. Przyłożył słuchawkę do ucha i czekał aż zgłosi się jakiś dyspozytor – kurwa mać! Wakacje sobie urządzili?!
            - Chodźmy, ale nie przestawaj dzwonić – zakomenderował Sasuke.
            - Gdzie idziemy?
            - Do mnie?
            - A po jaką cholerę, trzeba jechać pomóc Naruto.
            - Kurwa, a myśli, że co ja chcę zrobić?! Ten debil wybiegł stąd jak pojebany i nie pomyślał, że skoro ten Hidan jest mordercą, o którym trąbią media, to lepiej byłoby, żeby zabrał sobie coś do obrony. Tymczasem ten gamoń nie ma przy sobie nawet noża do masła!
            Sasuke złapał Kibę za kurtkę i dosłownie wywlókł go z klatki schodowej na ulicę.
            - Nie przestawaj dzwonić, ktoś w końcu musi odebrać. Pójdziemy do mnie. Mam w domu parę kos, to nam się na pewno przydadzą.
            - Ale…ale po co nam? – Kiba poczuł jak nogi mu się uginają, bojąc się usłyszeć odpowiedzi.
            - Jak to po co? Pojedziemy tam za nim i mu pomożemy.
            - Ale…
            - Nie pierdol kurwa, tylko rusz dupę!
            Kiba już nic się nie odezwał, tylko co chwila próbował nawiązać połączenie z policja. Sasuke z kolei dopiero teraz zaczął się zastanawiać, jak ten baran planował się dostać do tych magazynów.

* * *

            Zaraz gdy tylko Naruto wybiegł z klatki, pobiegł w kierunku pobliskiego parkingu. W jednym z garaży trzymał swój motocykl, który do tej pory spokojnie zimował, czekając na wiosenne roztopy. Co prawda nie miał przy sobie karty parkingowej, jednak urzędujący tutaj emeryt znał chłopaka dobrze, toteż nieraz wpuszczał go na teren parkingu bez okazania plastikowej plakietki.
            Blondyn wbiegł z całym impetem na parking, omal nie zabijając się o opuszczony szlaban. Parkingowy odgarniał właśnie śnieg i od razu poznał rozwiane blond włosy chłopaka.
            - Witaj Naruto – przywitał się mężczyzna – chciałeś sprawdzić motor?
            Chłopak nic nie odparł. Zdawał się nie dostrzegać staruszka. Przemknął obok niego niczym wiatr i zatrzymał się dopiero u wrót swojego garażu. Nerwowo zaczął szukać kluczy i dziękował w duchu swojemu lenistwu, że nie odpiął do tej pory kluczy garażowych i do motocyklu od tych do mieszkania, dzięki czemu wszystko miał pod ręką. Co prawda, gdyby zgubił ten pokaźny pęk, to byłby pozbawiony nie tylko wstępu do swojego domu, ale także swojego pojazdu. Teraz jednak cieszył się, że olał wszelkie zasady przezorności.
            Otwierając dużych rozmiarów drzwi do garażu, zgarnął sporą ilość śniegu, usypując z niej pokaźną górkę. Natychmiast wbiegł do środka, gdzie pod ścianą stał motocykl przykryty płachtą. Blondyn jednym ruchem ściągnął narzutę i niemal natychmiast włożył kluczyk do stacyjki. Siadając okrakiem na siedzeniu, przekręcił kluczyk i nacisnął przycisk rozrusznika. Silnik przez chwilę kaszlał po czym ucichł.
            - Zapal kurwa…
            Silnik znów zaczął się krztusić, jednak i tym razem bezskutecznie.
            - No jasna cholera zapal.
            Trzecia próba. Tym razem Naruto przytrzymał dłużej przycisk rozrusznika. Zdawało się, że motor zaskoczył, jednak szybko zgasł.
            - Zapal!! Do kurwy jebanej nędzy!!

            Wrzeszcząc na całe gardło, Naruto z całych sił nacisnął rozrusznik, prawie wbijając go w kierownicę. Silnik zakaszlał i w pewnym momencie zawył pełną mocą. Chłopak odetchnął z ulgą i szybko nałożył kask, który leżał przed nim na baku. Następnie zmienił biegł i niemal z piskiem opon wyjechał z garażu. Motor nieprzystosowany był do warunków panujących na dworze, toteż Naruto, pomimo swojego doświadczenia ledwo trzymał równowagę i sporo czasu mu zajęło nim się przyzwyczaił. Gdy już czuł się w miarę pewnie wyjechał z parkingu na drogę, która na szczęście była odśnieżona i pędził w kierunku opuszczonych magazynów, modląc się o to aby zdążyć na czas.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
       Zabijecie mnie pewnie za przerwanie akcji w tym momencie, ale nie można wszystkiego dać od razu ;) W każdym razie stało się to na co wszyscy czekali. Hinata skazana na łaskę i niełaskę mordercy.
            Kolejny rozdział oczywiście za tydzień (28 lipca), a w nim, co tu dużo mówić. Starcie Naruto z Hidanem, ale przedtem spora niespodzianka, która mam nadzieję, również wam się spodoba :)
               Do zobaczenia za tydzień!