Witam wszystkich na kolejnym rozdziale. Domyślam się, że wszyscy czekacie na dalszy ciąg, dlatego bez zbędnego przeciągania ;)
Zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ciemny opel jechał powoli, mijając kolejne
bloki i skrzyżowania. Hidan spokojnie prowadził samochód, a obok niego
siedziała Hinata, wpatrzona przed siebie. W jej białych oczach co chwila
odbijał się blask świateł mijanych latarni. Usta dziewczyny były na wpół
uchylone, ręce bezwładnie spoczywały na kolanach. Świadomość ciemnowłosej unosiła
się gdzieś, w tylko sobie znanym miejscu, pozostawiając puste ciało, tak
bezbronne jak nigdy przedtem.
Jashinista co chwila spoglądał na Hinatę.
Ktoś kto widziałby ją jeszcze miesiąc temu, a potem w magiczny sposób przeniósł
się w ułamku sekundy do chwili obecnej, doznałby szoku widząc, jak bardzo
wygląd dziewczyny uległ zmianie. Jasna karnacja, z zaróżowionymi zwykle
policzkami, zastąpiona została przez białe płótno. Policzki zapadłe, pod oczami
malowały się sińce. Usta dziewczyny popękane i wysuszone. Cicha i skromna, ale
zawsze pełna życia dziewczyna, siedziała teraz jakby cała ta witalna siła z
niej uszła.
Samochód,
którym jechali, opuszczał osiedle i wjeżdżał do pobliskiego lasu. Hinata dalej
siedziała niemal bezruchu, jedynie od czasu do czasu głowa nieznacznie
przechylała się w lewo bądź w prawo, gdy auto trafiało na wyboje.
Po
kilku minutach samochód wyłonił się z ciemności lasu i skręcił prawo, gdzie
dalsza droga prowadziła przez wyboistą trasę, która od lat nie zaznała luksusu
remontu. Koła co chwila natrafiały na dziury, co sprawiało, że jazda stawała
się niezwykle uciążliwa. Hidan jednak nie zwracał na to uwagi. Wpatrzony przed
siebie na osiedle starych magazynów czuł narastające podniecenie. Jeszcze
chwila i będą na miejscu, a tam nastąpi kolejny etap w sprowadzeniu Jashina na
ziemię.
Patrząc
teraz na Hidana, który spokojnie prowadził samochód, aż trudno uwierzyć, że
jeszcze parę dni temu niecierpliwość spalała go do cna. Codziennie modlił się o
moment, w którym będzie mógł złożyć ofiarę swojemu panu. Gdy ów dzień nastała,
nagle całe ciśnienie jakby uszło.
Jashinistanie nie pędził niczym na złamanie
karku, a spokojnie prowadził ich do miejsca przeznaczenia. Wiedział, że w
przypadku rytuału nie można się spieszyć. Umysł musi być czysty, a czysty
oznacza, pozbawiony wszelkich emocji. Stąd też brak pośpiechu. Ofiara już
nigdzie nie mogła uciec. Złapana w sieć mucha miała zostać pożarta.
W
końcu dojechali na miejsce. Hidan wyłączył silnik i spojrzał na dziewczynę,
która nawet nie drgnęła. Narkotyk działał w stu procentach.
-
Wysiadaj – rzekł spokojnym, lecz stanowczym tonem.
Hinata
bez słowa wysiadła z samochodu, nie zamykając za sobą drzwi. Jashinista także
opuścił pojazd i wziąwszy dziewczynę pod rękę, udał się z nią do jednego z
magazynów.
W
środku panował półmrok. Hidan trzymając prawą rękę dziewczynę, drugą dobył
zapalniczkę na benzynę, którą następnie zapalił. Niewielki płomień zatańczył
nad metalową zapalarką, nieznacznie rozjaśniając otoczenie.
Mężczyzna
prowadził ciemnowłosą, która nie stawiała oporu. Jej umysł był całkowicie
wyłączony. Nie wiedziała, gdzie jest, z kim jest, co robi. Nawet po paru
minutach, gdy się zatrzymali i Hidan kazał jej stać w miejscu, ona posłusznie
wykonywała polecenia. Niczym zaprogramowana maszyna.
Stalowowłosy
zaczął zapalać świece, które wcześniej porozstawiał na podłodze. Światło powoli
rozjaśniło tą część magazynu, w której się znajdowali. W tym blasku, można było
dostrzec namalowany na czerwono symbol pośrodku, którego stała niczego
nieświadoma dziewczyna.
Gdy wszystkie świece już zapłonęły, Hidan
schował zapalniczkę i z drugiej kieszeni wyjął skórzane rękawiczki, które
następnie założył. Podszedł do dziewczyny. W jego prawej ręce mignął jakiś
okrągły przedmiot. Była to taśma klejąca, taka sama jaką stosuje się podczas
remontów. Mocna, dobrze przylegająca do klejonych powierzchni.
-
Połóż się na brzuchu – rzekł władczo.
Hinata
patrząc przed siebie, słusznie wykonała polecenie. Hidan okrążył dziewczynę i
ukląkł przy jej nogach. Po chwili kostki nóg były złączone w silnym uścisku
taśmy izolacyjnej. To samo ręce, które Hidan związał z tyłu jej pleców. Na
końcu zakleił dziewczynie usta.
Może
się wydać dziwny ten zabieg, skoro dziewczyna jest posłuszna, a jej wola jest
praktycznie wyłączona, toteż nie ma nawet mowy o tym, aby Hinata nawet
pomyślała o ucieczce. Hidan dokonywał swoich morderstw na osobach świadomych.
Toteż gdy tylko zaprowadzał ofiarę na miejsce rytuału, czekał aż narkotyk
przestanie działać. Ofiara odzyskiwała świadomość i wtedy Hidan z zimną krwią,
delektując się strachem w oczach ofiary, mordował ją.
Hinata
leżała skrępowana więzami. Jashinista zaczął wykonywać przedostatni etap
składania ofiary, jakim była modlitwa. Umalowany w rytualne kolory i symbole,
klęczał teraz niedaleko dziewczyny i wznosił płomienne modlitwy do swojego
pana, nie świadomy tego, że ktoś właśnie podąża w ich kierunku.
* * *
Naruto dojeżdżał powoli do obrzeży osiedla,
skąd prowadziła już prosta droga do miejsca, o którym mówił Kiba. Tutaj drogi
nie były już tak dobrze odśnieżone toteż, nie raz i nie dwa blondyn omal nie
stracił kontroli nad motorem i nie zaliczył upadku. Przeklinał w myślach cały
otaczający świat i jednocześnie modlił się, aby zdążył na czas. Dlaczego w
ogóle ona z nim pojechała? I to w takie miejsce!
Jakaś
nierówność na drodze, w którą wpadło koło. Chłopak w jednej chwili wyleciał w
górę, na szczęście nie puścił kierownicy gdy tylko opadł na siodełko, szybko
wyrównał kurs, unikając kolejnej wywrotki.
-
Kurwa jebana mać!! Co za kurwa drogi pierdolone!!
Uzumaki
czuł jak powoli ogarnia go furia, a serca wybija właśnie puls, który niejednego
człowieka posłałby do piachu. Mimo to nie zwolnił. Gdyby tylko nie było śniegu,
przekręciłby manetkę gazu jeszcze mocniej, żeby ten bydlak wył i pędził z
niespotykaną dotąd szybkością.
Las
powoli się kończył. Naruto zaczął wypatrywać drogi, która prowadziła
bezpośrednio do magazynów. Zakręt dostrzegł w ostatniej chwili, toteż energicznym
ruchem nacisnął na hamulec. Koła zablokowały się w jednej chwili i chłopak
przejechał na motorze niczym na skuterze śnieżnym. Energiczne skręcił w prawo
kierownicą. Motor wykonał zwrot i siłą rozpędu, sunął dalej po głównej drodze
tym razem bokiem. W końcu maszyna zwolniła. Naruto puścił hamulec i zaraz po
nim sprzęgło. Koła zabuksowały i motocykl jechał teraz boczną uliczką w
kierunku opuszczonych budowli.
* * *
Droga
była wyboista i niezwykle nieprzyjemna, pomimo iż mniej się po niej ślizgały
koła. Tutaj nie było możliwości dodać gazu, gdyż przy tych warunkach, każde
zwiększenie prędkości, groziło wypadkiem z o wiele większym
prawdopodobieństwem.
Motocykl
powoli zbliżał się do murów. Naruto wyłączył światła i puścił silnik na
najmniejsze obroty, aby podjechać możliwie jak najbliżej nie będąc
dostrzeżonym. Po paru minutach pojazd przekroczył już bramę wjazdową, a raczej
jej pozostałości, i wtoczył się na plac, który zewsząd był otoczony budynkami.
Blondyn wyłączył silnik i ściągnąwszy kask
zsiadł z motoru. Światło słoneczne odbijające się w tej chwili od księżyca,
które następnie rozchodziło się po białym śniegu, sprawiało że chłopak widział
wszystko bardzo wyraźnie. Nie zastanawiając się dłużej, ruszył przed siebie.
Mijał kolejne budynki, z których każdy kolejny był podobny do poprzedniego, a
droga, wzdłuż której stały, zdawała się ciągnąć w nieskończoność.
Naruto
przebiegł dobre dwieście metrów, gdy nagle trafił na ogrodzenie okalające cały
teren. Przez chwilę rozglądał się dookoła. Po prawo magazyny, po lewo magazyny.
Zaklął pod nosem i ruszył w lewo. Nie bardzo wiedział czego szukać. Coś co by
rzuciło się w oczy i wskazało na miejsce, gdzie znajduje się teraz Hinata.
Właściwie zakładał, że to będzie magazyn? Skąd przypuszczenie, że to będzie w
budynek? Że zabójca nie postanowił nagle zmienić planów i nie wywiózł
dziewczyny gdzieś w las? Naruto ciarki przebiegły po plecach i szybko odgonił
od siebie te myśli. Biegł, z początku prawie sprintem, teraz lekkim truchtem dysząc
ciężko. Lodowe powietrze paliło go w płuca coraz bardziej, przez co oddech
stawał się ciężki. Serce kołatało się w jego piersi. Miał dość, chciał upaść, zanurzyć
się w tym śniegu, zakopać i zasnąć.
* * *
- Dzwoniłeś kurwa?! – Sasuke wydarł się na
Kibę, gdy tylko weszli do mieszkaniu Uchihy.
-
Tak kurwa dzwoniłem! Czy to moja wina, że nikt tam nie poczuwa się w obowiązku,
odebrać ten pierdolony telefon?!
Sasuke
zaklął pod nosem i udał się do swojego pokoju. Szatyn szybko podążył za nim.
Nawet nie ściągali butów, toteż pozostawiali za sobą mokre ślady na podłodze.
-
Kurwa jeszcze mi komórka padła! – Inuzuce coraz bardziej udzielał się nerwowy
nastrój. Czuł jak powoli traci zmysły i pewnie gdyby nie obecność Sasuke, za
którym co prawda nie za bardzo przepadał, to wielce prawdopodobne, że w tej
panice zacząłby rwać włosy z głowy.
Uchiha
także miotał się cały w nerwach, jednak w przeciwieństwie do Kiby starał się
zachować przytomność umysłu. Jego przyjaciel był w niebezpieczeństwie. Musiał
znaleźć jakąś broń i mu pomóc.
Przewalał
swoje rzeczy w szufladach, szukając dwóch noży, które kiedyś kupił na jakimś
targu. Akurat sprzedawca miał na stanie dwa wojskowe bagnety, które Sasuke od
razu wpadły w oko.
W
całym tym rozgardiaszu zaczął się zastanawiać, co tak właściwie robi. Szuka
noży, w porządku, ale co zrobi, jak je znajdzie? Pojedzie tam i rzuci się na
tamtego świra? Z drugiej strony czekać na policję, która może równie dobrze
przyjechać jutro. Nie ma sensu prosić brata o pomoc. Muszą to załatwić sami.
Uchiha zaklął znów pod nosem i wrócił do poszukiwań.
-
Sasuke! Ogłuchłeś?!
-
Czego drzesz mordę?!
-
Telefon mi padł! Daj mi swój!
Sasuke
nic nie odparł, tylko natychmiast wyjął swoją komórkę i podał Kibie, któremu
ręce trzęsły się niczym alkoholikowi w pierwszych dniach odwyku.
-
No kurwa nareszcie! – krzyknął Sasuke tryumfalnym głosem, dobywając dwa stalowe
bagnety z drewnianymi trzonkami.
-
O kurwa – Kibę przeszły ciarki, gdy Uchiha wręczał mu jeden noży – co ty chcesz
zrobić?! Ty na poważnie z tymi kosami?!
-
A co żeś kurwa myślał?!
-
No ja…
-
Masz lepszy pomysł?! Do tych chujów się dodzwonić nie można, a…
-
A może zadzwoń do brata? – rzucił szybko Kiba, podając Sasuke jego komórkę –
przecież z tego co pamiętam pracuje w policji.
-
Nie – odparł krótko Sasuke i skierował się ku wyjścia z pokoju.
-
Jak to kurwa nie?! – Kiba poczuł teraz jak ogarnia go panika i szybko chwycił
ciemnowłosego za rękę – człowieku, co ty pierdolisz?! Tam jest świr, który
zarzyna ludzi jak świnie, a my mamy tam jechać z tymi scyzorykami i się z nim
napierdalać?!
-
Tak, właśnie tak! – Warknął Sasuke odtrącając rękę Kiby.
-
Czy ciebie popierdoliło do reszty?! Przecież nie wiemy z kim mamy do czynienia!
A jak ma wspólników! Dzwoń kurwa do brata! Potrzebujemy pomocy!
-
Nie potrzebuję go! – Sasuke wpadł w istną furię.
-
Jak to?!
-
A tak to! Jest wielce prawdopodobne, że mój brat jest zamieszany w te
morderstwa!
W
tej chwili Kiba momentalnie zbladł i omal się nie przewrócił. Stał niczym wbity
w podłogę pal i nie potrafił znaleźć słów. Sasuke powoli czuł jak cała para z
niego uchodzi. Ta kumulowana przez ostatnie dni wściekłość, znalazła swoje
ujście w momencie gdy wykrzyczał to, co mu ciążyło na duszy.
-
To… to – Kiba ciągle nie potrafił znaleźć słów.
-
Tak kurwa, właśnie tak! Mój brat jest zamieszany w zabójstwa! Powiem ci więcej.
Jesteśmy wpierdoleni w tak wielki syf, że wygrzebanie się z tego szamba
graniczy z cudem.
Sasuke
nie zauważył, jak jego ton uległ zmianie. Nerwowość uszła z niego, a umysł znów
jasno pracował.
-
O ja pierdole… - Kiba drżał. Strach na dobre zawitał w jego sercu.
Właściwie
trudno stwierdzić, kiedy człowiek odczuwa większych strach. Czy wtedy, gdy nie
jest do końca świadomy niebezpieczeństwa i wyobraża sobie najgorsze, czy też
wtedy, gdy w pełni zdaje sobie sprawę z tego na jak wielkie ryzyko jest
wystawiony.
-
Pojedziemy twoim wozem – rzucił szybko Sasuke – trzeba się jak najszybciej
dostać do tych magazynów, a twoja fura zdaje się mieć niezłego kopa.
Kiba
nic nie odparł, tylko pokiwał twierdząco głową. W zasadzie wielkiego wyboru nie
miał. Pomimo ogromnego strachu jaki odczuwał, wiedział, że Hinata i Naruto
potrzebują pomocy.
Sasuke
schował noże do plecaka, który nagle pojawił się w jego ręku niczym
zaczarowany, po czym założył go szybko na ramię.
-
Rusz się szkoda czasu - zakomenderował i skierował się w stronę drzwi.
Kiba
natychmiast ruszył za nim bez słowa, jednak jeszcze nie w pełni jego umysł
znajdował się na tym świecie. Tyle informacji takiego kalibru na raz to
stanowczo za dużo. Tak zamyślony wpadł z całym impetem na Sasuke, który stał
przed nim.
-
Ej, kurwa! Co jest? Mógłbyś uprzedzić jak hamujesz! – rzucił wściekle Kiba
rozmasowując nos.
Sasuke
nic nie odparł tylko stał nieruchomo. Kiba zrównał się z ciemnowłosym.
-
Głuchy jesteś co…
Szatyn
nie dokończył. Powaga z jaką Sasuke patrzył przed siebie, zwiastowała coś
niedobrego. Inuzuka popatrzył w stronę, w którą spozierał Uchiha i po raz
kolejny nogi się pod nim ugięły.
Przy
drzwiach wyjściowych, znajdujących się dosłownie obok drzwi do pokoju Sasuke,
stała wysoka postać i ciemnych włosach, zawiązanych w kitę. Czarne oczy
spoglądały na chłopaków. Bił z nich nienaturalny spokój, a zarazem mroczna aura
wyzierała z ich źrenic, otaczając całą trójkę.
Itachi
do tej pory oparty o drzwi wejściowe, wyprostował się. Zdawało się, że w tym
momencie jego sylwetka niczym cień o zachodzie słońca, jest dwa albo i trzy
razy większa i tą wielkością przytłacza pozostałą dwójkę. Starszy z braci
Uchiha dał dwa kroki w kierunku Sasuke i Kiby. Ręce splecione na jego piersi
wyprostowały się. Mięśnie przedramion pulsowały. Pięści były zaciśnięte.
Kiba
nie miał nawet czasu zastanawiać się co czuje Sasuke. W ogóle miał wrażenie, że
cały świat przestał istnieć. Dla nich na pewno.
-
Chyba macie poważne kłopoty moi drodzy – głos Itackiego zadzwonił Inuzuce w
głowie niczym kościelne dzwony. W jednej chwili zdał sobie sprawę z tego, że
ten strach, który czuł jeszcze kilka minut temu, jest niczym w porównaniu z
tym, co czuje teraz.
* * *
Hinata
zaczęła odczuwać coraz silniejszy bół w skroniach. Mimo iż oczy miała otwarte
nie widziała nic. Chciała się oprzeć rękoma o podłoże, które było twarde i
zimne, żeby potem wstać, jednak czuła jak coś ściska jej nadgarstki. Po chwili
zorientowała się, że nie tylko ręce, ale także usta i nogi ma przewiązane.
Serce dziewczyny zabiło mocniej. Wygięła się w łuk, obróciła i teraz łagodne
światło świec odbijało się w jej białych oczach. Z początku obraz był
rozmazany, jednak z każdą sekundą stawał się wyraźniejszy. Ciemnowłosa z
przestrachem ale i zdziwieniem obserwowała miejsce, w którym się znajduje.
Jak
się okazało, leżała na betonowej podłodze w jakimś dużym pomieszczeniu. Przed
nią stało kilka świec, które płonęły słabym blaskiem, jednak nie widziała co
dzieje się poza ich linią. Jakieś cienie tylko migały jej przed oczami, ale nie
była pewna, czy to zwykłe omamy, czy coś czaiło się w ciemnościach. Zadarła
głowę do góry na tyle, na ile mogła. Nad nią znajdował się duży dach. Gdy
przebiegła wzrokiem w bok ujrzała w miejscu, gdzie zadaszenie styka się ze ścianą,
rząd okien przez które wpadało światło gwiazd i blask księżyca.
Ból
w skroni nasilił się i dziewczyna opuściła głowę przytulając ją do zimnego
betonu, który przynosił niewielkie ukojenie. Jak ona się tu znalazła? Ostatnie
co pamiętała, to wizytę Kiby i to jak się pokłócili. Ciemnowłosa poczuła
ukłucie w sercu. Później wyszła na dwór i… tutaj film jakby się urwał.
Dziewczyna
zaczęła nieznacznie wierzgać nogami, aby się podnieść i może przy okazji
zrzucić krępujące ją więzy, jednak bezskutecznie. Cokolwiek, czym ją związano
wbijało się w jej delikatną skórę. Czuła jak dłonie jej drętwieją, a w serce i
umysł, który powoli dochodził do siebie po otumanieniu, wdzierał się strach. Do
Hinaty docierało to, w jakim znajdowała się właśnie położeniu i coraz bardziej
napełniało przerażeniem. Sama w opuszczonym budynku, związana i co gorsza, nic
nie pamięta. Ciemnowłosa znów szarpnęła całym ciałem, tym razem mocniej, jednak
bez skutecznie. Więzy były mocne.
-
To nic nie da – głos zagrzmiał w jej głowie. Z początku myślała, że to tylko omamy,
jednak po chwili usłyszała kroki dochodzące z miejsca, gdzie stały świece.
Hinata
zadarła lekko głowę. Z ciemności powoli wyłaniała się jakaś postać, której
sylwetka stawała się coraz wyraźniejsza. Z początku czarna niczym cień, im
bliżej zbliżała się do świec, tym wyraźniejsze stawały się detale. W końcu
światło oświetliło całą postać i Hinata zadrżała, a jej białe oczy teraz
wyrażały zdumienie. Z początku nie mogła uwierzyć. Myślała, że to co widzi, to
jakiś zwid, że umysł jeszcze całkowicie nie doszedł do siebie i przywołuje
wszelkiego rodzaju obrazy.
Mężczyzna
podszedł bliżej i ukląkł przy dziewczynie. Przez chwile przyglądał się jej w
milczeniu, po czym szybkim ruchem zerwał taśmę. Dziewczyna skrzywiła się z bólu
i cicho jęknęła. Z początku miał zabić ją skrępowaną, jednak chciał usłyszeć
jej krzyk. Krzyk bólu, który jej zada.
-
H… Hidan… co ty…? – głos dziewczynie drżał.
-
Milcz podła kreaturo – odparł oschle. Cała sympatia, którą do tej pory okazywał
dziewczynie, nagle się ulotniła.
W
białych oczach dziewczyny malował się strach. Spojrzenie jej trafiło na
czerwony wzrok Jashinisty, który gdyby mógł, uśmierciłby dziewczynę samym
spojrzeniem. Wypalałby duszę kawałek po kawałku, zadając tym samym nieopisany
ból. Hidan za każdym razem delektował się tą chwilą. Strach, który widział w
oczach ofiary napawał go nieopisaną ekstazą.
Po
chwili Mężczyzna wstał, obszedł dziewczynę i niespodziewanie kopnął ją w
brzuch. Hinata poczuła jak w jednej chwili traci całe powietrze w płucach.
Przez moment dusiła się nie mogąc nabrać powietrza. W końcu ból zaczął powoli
mijać.
-
Marna gnido. Oto czym jesteś. Robakiem… pluskwą, którą należy zgnieść.
Mówiąc
to podniósł prawą nogę i nastąpił nią na głowę dziewczyny. Powoli wzmacniał
nacisk, przygniatając twarz dziewczyny do betonu i wywołując coraz większy ból.
Hinata z początku zaciskała tylko zęby, jednak ów ból stawał się coraz
silniejszy i w pewnym momencie dziewczyna zaczęła krzyczeć.
-
Nikt cię nie usłyszy! Krzycz niczym deptany robak! Wkrótce staniesz się pożywką
dla mojego pana!
Hidan
dalej wgniatał swoją nogę w jej głowę. Dziewczyna miała wrażenie, że czaszka
zaraz jej pęknie albo eksploduje. Starała się jeszcze raz uwolnić. Wierzgnęła
mocniej nogami i uwolniła głowę spod nacisku, jednak kolejne szybkie kopnięcie,
znów pozbawiło ją powietrza, a wraz z nim resztek woli.
Jashinista
zdjął płaszcz i wyjął zza paska futerał, który otworzył. W jego ręku zabłysło
po chwili stalowe ostrze, które pochłonęło już kilka ludzkich istnień.
-
Bądź przeklęta… - nie dokończył.
W
ułamku sekundy dokonał zwrotu i tylko cudem zablokował kopnięcie, które szło
wprost na jego głowę. Siła uderzenie była jednak na tyle mocna, że mężczyzna
musiał odskoczyć od Hinaty, gubiąc przy okazji ostrze.
Naruto
stał obok ciemnowłosej i ciężko oddychał. Ostatnie kilkanaście metrów, pokonał
z niebywałą prędkością. Dało także o sobie znać zmęczenie, spowodowane długim
biegiem po śniegu w poszukiwaniu odpowiedniego magazynu. Szukałby jeszcze
długo, gdyby nie krzyk Hinaty.
-
N… Naruto… - Hinata spozierała w górę. Ból powoli mijał, a widząc blondyna,
który stał obok niej, poczuła niewielką ulgę.
-
Jestem tutaj… - odparł chłopak, powoli łapiąc oddech – jestem…
-
Ty! – Oczy Hidana zapłonęły żywym ogniem.
Naruto
przybrał gardę, gotowy do walki. Wiedział, że to będzie trudna walka. Ktoś, kto
zablokował taki cios i to będąc zaskoczonym, nie będzie łatwym przeciwnikiem.
-
Już wystarczająco długo wchodzisz mi w drogę! Czy ty nie rozumiesz?!
-
Nie bardzo.
-
Jak możesz jej bronić?! Walczę w twoim imieniu! W imieniu wszystkich, którzy są
tacy jak ty! Biedni! Odrzuceni!
Naruto
stał gotowy do walki. Spodziewał się wszystkiego, ale na pewno nie pogadanki.
Postanowił to wykorzystać i grać na zwłokę, mając nadzieję, że Sasuke i Kiba ściągną
posiłki.
-
Jak możesz mówić, że walczysz dla mnie?! Jesteś zwykłym mordercą!
-
Mordercą?! – Hidan wpadł we wściekłość – Jak śmiesz porównywać mnie do byle
ulicznika, który chodzi i zabija dla zysku! Ja nie zabijam dla zysku!
Hidan
zrobił krok w przód. Naruto szykował się na atak, jednak mężczyzna nie ruszył
na chłopaka, tylko mówił dalej. Już nie krzyczał, ale mimo to jego ton był
donośny.
-
Tak, zabijam! Zabijam dla takich ja ty, aby sprowadzić mojego pana na ten
świat, który oczyści świat z wszelkiego plugastwa! – mówiąc to podniósł rękę,
wskazując na Hinatę.
Dziewczyna
zadrżała. Naruto dał krok na przód i stanął przed nią.
-
Czy ty nie rozumiesz?! Ludzie tacy jak ona, nie godni są tego świata! Bogaci
tego świata władają wszystkimi zasobami. Okradają nas z godności, wyzyskują.
Biorą to co najlepsze, a nam rzucają ochłapy, których wystarczy tylko tyle, aby
przeżyć. Podczas, gdy my walczymy o przeżycie, oni siedzą w swoich bogatych
domach, ogrodzonych wysokimi płotami, gdzie żyją na kredyt, który my za nich
spłacamy. Poniżają nas, okazują swoją wyższość. Ale to się niedługo skończył.
Ta kreatura, której tak bronisz. Ona niedługo stanie się pożywieniem dla mojego
pana, który wkrótce zejdzie na ziemie i zaprowadzi nowy porządek.
-
Kurwa, ten gość to jakiś totalny
popapraniec. Sasuke, gdzie jesteś?
- Wszystkich bogatych, których dusze zostały skażone chęcią
zysku, spotka zasłużona kara. Jashin spali to nędzne robactwo. To nie
uniknione, a więc czemu, czemu mi się opierasz? Czemu jej bronisz?
Naruto
miał wrażenie, że go zamurowało. Te wszystkie okropne morderstwa, o których
jest głośno od jakiegoś czasu, popełnił ten człowiek, który stał teraz przed
nim. I to w imię czego? Jakiejś urojonej w jego chorym umyśle idei? Naruto
poczuł jak nogi się przed nim uginają. Gdyby nie strzał adrenaliny jaki mu
zafundował teraz mózg, najpewniej by zwymiotował.
-
Dlaczego?! – Hidan powtórzył pytanie, podnosząc głos.
-
Pytasz dlaczego?
-
Tak! Powiedz mi, dlaczego?!
-
W tym co mówisz pewnie jest jakieś ziarno prawdy. Jednak nikt nie dał ci prawa,
do osądzania i wymierzania kary. Ludzie, których zabiłeś, byli moimi
rówieśnikami. Nie mają nic wspólnego z tym całym syfem, który panuje na
świecie. Wrzuciłeś wszystkich do jednego worka, bo tak jest prościej. Ale
zrobiłeś jeden zasadniczy błąd.
Hidan
popatrzył zdziwiony na chłopaka, którego niebieskie oczy napełniały się furią.
-
Wraz ze swoim wyimaginowanym wrogiem, którego chcesz zniszczyć za wszelką cenę,
postawiłeś w jednym szeregu osobę, którą kocham! A tego ci nie wybaczę ty
pierdolona gnido!
Jashinista
pierwszy raz w swoim życiu poczuł chwilę zawahania. Naruto wypowiedział
ostatnie słowa z taką siłą, że stalowowłosy cofnął się o krok. Szybko jednak
złapał z powrotem rezon. Nie miał wyboru. Wiedział, że walka jest nieunikniona.
Nim się jednak zorientował w sytuacji, blondyn z całą szybkością ruszył na
Hidana, wymierzając silny cios lewą ręką, wprost w szczękę mężczyzny.
Jashinista sparował cios dosłownie w ostatniej chwili, jednak zaraz za
pierwszym uderzeniem poszło drugie, wymierzone w korpus. Prawa pięść Naruto
trafiła prosto w nerki. Hidan odpowiedział szybkim kopnięciem w korpus
chłopaka, który odrzucił go na metr.
Blondyn
stał wpatrzony w Hidana i trzymał się za pierś, na której przed chwilą
stalowowłosy odcisnął swojego buta.
-
Silny skurwiel jest, na dodatek dostał w
nerkę, a miałem wrażenie, że uderzam w ścianę.
Więcej
czasu na rozmyślania Naruto nie miał, gdyż teraz Hidan przystąpił do ataku.
Markując cios ręką, wyprowadził silne kopnięcie do przodu. Chłopak starał się
uchylić, jednak cios doszedł trafiając go w brzuch, znów odpychając. Jashinista
nie przerywał tylko wyprowadzał kolejne ciosy, na przemian lewą i prawa ręką.
Ciosy były szybkie i precyzyjne. Naruto większość z nich zdołał zablokować,
bądź uniknąć, jednak parę doszło, trafiając w brzuch, pierś i prawe ramie,
dając się chłopakowi we znaki.
Naruto zacisnął zęby i osłaniając głowę,
wyczekał momentu, w którym mógłby skontrować. Taka okazja się nadarzyła. Dając
krok do tyłu, zmusił Hidana do wyciągnięcia się, a tym samym odsłonięcia.
Wymierzył kilka ciosów w twarz i korpus. O ile na fizjonomii Hidana nie
wylądował żaden z nich, o tyle w korpus trafiły wszystkie. Mimo iż chłopak
włożył w nie całą siłę, Hidan zdawał się ich w ogóle nie odczuwać.
-
Kurwa mać, co jest?!
Naruto nie przestawał i atakował dalej. W ruch poszły nogi.
Dwóch ciosów mężczyzna uniknął, trzeci zablokował i skontrował, podcinając
blondyna, który wylądował boleśnie na plecach. Hidan postanowił wykorzystać
przewagę, która się narodziła i kopnięciem zaatakował głowę chłopaka. Naruto w
ostatniej chwili wyciągnął zgięte w łokciach ręce do przodu, przyjmując całe
uderzenie na przedramienia, jednocześnie wybijając biodra do góry i prawą nogą
wziął zamach, celując w splot słoneczny. Hidan wykonał szybki skręt tułowiem i
noga zamiast w pierś, trafiła w ramię, jednak to wystarczyło, aby Jashinista
odskoczył na chwilę, co dało blondynowi czas na podniesienie się z ziemi.
Coraz
ciężej oddychając, Naruto spojrzał w kierunku przeciwnika. Z każdą chwilą coraz
bardzie zdawał sobie sprawę, że w otwartej walce jego szanse maleją. Nie mając
jednak praktycznie, żadnego pola manewru, musiał ciągnąć walkę, jak długo tylko
się da.
Mężczyzna
znów ruszył do ataku. Dał kilka mniejszych kroków w przód i markując uderzenie
prawą rękę, wyprowadził silne kopnięcie prosto w brzuch blondyna. Naruto nie
będąc przygotowanym na ten cios, w jednej chwili wypuścił całe powietrze jakie
miał w płucach i chwytając się za brzuch, w ostatniej chwili uchylił się jako
tako od kopnięcia, które było mierzone w jego głowę, toteż stalowowłosy trafił
Naruto zamiast w skroń, to w czoło. Cios jednak był na tyle mocny, że rozciął
chłopakowi skórę i znów posłał na ziemię.
Naruto
uderzył o twardą podłogę plecami. Czuł jak całe wnętrzności mu się obijają.
Usiłował natychmiast podnieść się z ziemi, jednak na tą chwilę ciało odmówiło
posłuszeństwa. Żołądek bolał niemiłosiernie, jakby niewidzialne wiertło chciało
go przebić na wylot. Krew spływała powoli z czoła, zdobiąc szarą podłogę.
Naruto odzyskiwał oddech. Kątek oka widział, stojącego nad nim Hidana. Czerwone
oczy raziły piorunami, gdyby mogły zabijać, blondyn najpewniej byłby już dawno
martwy.
-
Sprzeniewierzyłeś się mojemu panu. Zdradziłeś i poniesiesz tego konsekwencje.
Hidan
miał właśnie zadać kolejne silne kopnięcie wymierzone w głowę chłopaka, gdy
nagle w potężną sylwetkę mężczyzny uderzyło coś dużego, przewalając go na
ziemię.
-
Hianata! – wrzasnął chłopak, gdy tylko dostrzegł, że ciemnowłosa na moment
stała się jego wybawicielką.
-
Nie pozwolę ci go skrzywdzić! Słyszysz! – Hinata stała teraz między Naruto, a
Hidanem, gotowa do walki. Wiedziała, że nie ma szans w starciu ze
stalowowłosym, ale w tym momencie obchodziło ją tylko jedno; aby uratować
osobę, którą kocha.
Hidan
odepchnięty stracił na chwilę równowagę, jednak szybko podniósł się z kolan. Z
początku był oszołomiony. Jakim cudem ta mała glista uwolniła się z więzów?
Przyjrzał się uważniej dziewczynie i dostrzegł w jej rękach stalowe ostrze.
Dopiero teraz poczuł dziwny ból w ręce. Mężczyzna podniósł lewą dłoń i
dostrzegł na niej duże i dość mocno krwawiące rozdarcie. Otworzył szerzej oczy
i po chwili po całym budynku rozniósł krzyk, tak przejmujący i dziki, że zarówno
Naruto jak i Hinata poczuli ciarki na plecach.
Chłopak
powoli podniósł się z ziemi i podszedł do dziewczyny. Hidan stał spokojnie
wpatrzony w oboje. Teraz na jego twarzy malowała się wściekłość.
-
Hianata! – rzekł blondyn niemal szeptem – uciekaj stąd…!
-
Nie zostawię cię!
-
Uciekaj! Nie masz szans z nim! Ja go zatrzymam, a ty sprowadź pomoc!
-
Ale…
-
Żadnych ale!
Naruto
wypowiadając ostatnie słowa, na moment spuścił z oczu Hidana, który wykorzystał
tą chwilę. Rzucił się na oboje, obierając za cel dziewczynę.
Blondyn
nie czekał nawet chwili, ale najszybciej jak potrafił odepchnął dziewczynę od
siebie. Niestety nie zdążył już wykonać uniku i pięść mężczyzny wylądowała na
twarzy chłopaka, rozcinając tym razem łuk brwiowy. Naruto odskoczył w tył i po
raz kolejny znalazł się na ziemi.
-
Naruto!
Hianata
chciała się rzucić na ratunek, jednak Hidan natychmiast odwrócił się do
dziewczyny i złapał ją w szyje. Gdy tylko poczuł pod swoimi palcami delikatną
skórę, zacisnął dłoń, niczym stalowy chwytak. Hinata odruchowa wypuściła
stalową brzytwę i chwyciła dłoń mężczyzny obiema rękoma, chcąc się wyswobodzić,
jednak trzy silne ciosy w brzuch w jednej chwili ostudziły jej zapał.
Mężczyzna
stał przez chwilę, jeszcze bardziej zaciskając dłoń na szyi dziewczyny, po czym
szybko odwrócił się z nią i rzucił za siebie wprost na Naruto, który właśnie
wstawał. Blondyn w ostatniej chwili złapał dziewczynę, która trzymała się
kurczowo za brzuch i starała się złapać oddech. Furia, która teraz opanowała
blondyna, wzięła górę nad resztą i chłopak w jednej chwili rzucił się na
mężczyznę, zasypując go serią ciosów. Hidan pierwszy raz podczas tej walki
czuł, że nie ma przewagi. Ledwo blokował szaleńcze ataki chłopaka, gdyż o
zrobieniu uniku nie było mowy. Nawet nie zauważył kiedy, blondyn przyszpilił go
do ściany.
Gdyby
Naruto atakował jeszcze tak przez kilka minut, na pewno by wygrał, jednak
wściekłość, która nim prowadziła, sprawiła, że nie racjonował sił i w każdy
cios wkładał maksimum energii, przez co z każdą chwilą słabł coraz bardziej.
Ucierpiała na tym zarówno siła jak i szybkość. Kilka ostatnich ataków, nie
sprawiło już Hidanowi takich trudności, ja te pierwsze. Mężczyzna znów czuł, że
ma przewagę nad słabnącym z każdą chwilą Naruto. Czekał teraz na odpowiedni
moment.
Blondyn mimo, że opadał z sił, nie przerywał
ataków. Jeśli zawodziły ręce, w ruch szły nogi. Jeśli nogi nie dawały rady, to
znów okładał przeciwnika pięściami.
Hinata powoli dochodziła do siebie. Oddech
jej się wyrównywał. Starała się podnieść, jednak ciosy, którymi obdarował ją
Hidan, sprawiły, że gdy tylko się wyprostowała, poczuła piekielny ból i opadła
na kolana.
Trzymając się za bolące miejsce, zadarła
głowę i nerwowo nią kręciła, chcąc znaleźć Naruto. Ciężko było dostrzec coś w
tych ciemnościach. Co prawda świecie wespół z blaskiem księżyca, jako taki
rozświetlały pomieszczenie, jednak tylko niewielka jego część była jako tako
rozjaśniona. Ciemnowłosa wzięła kilka głębszych oddechów i usłyszała odgłosy
walki, która toczyła się po jej lewej stronie. Dziewczyna odwróciła głowę i
dostrzegła, jak Naruto i Hidan wymieniają się ciosami niczym dwa rozjuszone
koguty.
Chłopak nacierał, jednak każdy kolejny cios
był coraz słabszy i wolniejszy. Agresja, z którą atakował, także powoli się
ulatniała i umysł znów brał górę nad instynktem. Chłopak po raz kolejny zdał
sobie sprawę z różnicy siły jaka ich dzieliła. Nie miał jednak wyjścia, musiał
atakować.
Z tą myślą wyprowadził kolejny cios, który
Hidan zbił prawą ręką, obracając jednocześnie biodrami, a następnie całym tułowiem
na prawej nodze. Jednocześnie z całą siłą wyprostował lewą rękę i trafił Naruto
prosto w kark, który niesiony siłą rozpędu swojego ataku, nie miał szans na
zrobienie uniku. W ostatniej chwili wyciągając ręce do przodu, zamortyzował
zderzenie ze ścianą. Gdyby nie szybka reakcja na pewno skończyłoby się
przynajmniej na złamanym nosie, a tak obił sobie tylko nadgarstki.
Blondyn złapał szybko oddech i odwrócił się
gotowy do dalszej walki, gdy nagle poczuł silne uderzenie wymierzone prosto w
twarz, a dokładniej w nasadę nosa. Chrząstka aż chrupnęła i po twarzy chłopaka
rozniósł się nieprzyjemny ból, charakterystyczny dla takiego urazu. Nie minął
ułamek sekundy, a podstawą czaszki uderzył prosto w ścianę, która znajdowała
się za nim. Naruto poczuł, jak w głowie mu zadzwoniło. Przez moment nie
wiedział co się dzieje. Odruchowo wyciągnął ręce do przodu, chcą osłaniać
głowę, jednak drugie uderzenie, które nadeszło, przebiło się przez jego gardę i
znów trafiło w twarz. W to samo miejsce. Ból był jeszcze większy niż
poprzednio. Głowa Naruto niczym piłka po raz kolejny odbiła się od ściany.
W jednej chwili Naruto miał wrażenie, że
wszystkie dzwony świata biją teraz w jego głowie jak szalone. Cała paleta barw
przeleciała mu przed oczami. Po chwili wszystko ucichło i zapanowała ciemność.