piątek, 24 października 2014

ROZDZIAŁ LXVII

      Witam bardzo serdecznie. Temperatura coraz niższa, gdzieniegdzie nawet poniżej zera, dlatego też proponuję wam moim mili: Nalać sobie ciepłej herbaty, siąść w ulubionym fotelu\na łóżku i zagłębić się w nowym rozdziale naszej powieści :) Dziś trochę spokojniej, w końcu ostatnie 3 rozdziały, to było nie było solidna dawka emocji :)
        Zapraszam do lektury !!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Gdy Naruto się obudził i spojrzał na zegarek, zorientował się, że jest po dziesiątej. W pierwszej chwili miał się już zerwać z łóżka, jednak po chwili przypomniał sobie, że jest sobota i nigdzie się nie musi spieszyć. Przeciągnął się, po czym chciał odwrócić się na bok, jednak ręka Hinaty, która go obejmowała, uniemożliwiała wszelki manewr. Nagie ciało dziewczyny przylegało do niego, ogrzewając go. Sprawiło to, że w ogóle nie chciał wychodzić z łóżka w ten zimowy dzień.
            Gdy tak leżał, wracał pamięcią do wczorajszego dnia. Nieznacznie zadrżał na myśl wspomnienie o tym, gdy wraz z Shikamaru chowali się pod stołem. Później ta rozmowa z Orochimaru. Przeszukiwanie plecaków. Chłopak był teraz niemal pewien, że ktoś musiał podsłuchać jego rozmowę z Shion. Dziewczyna była w porządku, ale przez jej wścibstwo omal nie wpadli.
            Nie pamiętał natomiast powrotu do domu. Tego jak wysiadł z samochodu i wszedł do mieszkania. Jedynym zdarzeniem, które teraz przywoływała jego pamięć, to pojawienie się Hinaty. To jak otoczyła go swoim ciepłem, a on wypłakał się jej w ramię. Od tego momentu czuł, że wraca do rzeczywistości.
            Ciemnowłosa odetchnęła głębiej i odwróciła się na drugi bok. Naruto również zmienił pozycję i objął dziewczynę ramieniem. Twarz wtulił w jej ciemne włosy i przymknął nieznacznie oczy. Przyjechała do niego. Pomimo strachu, który jeszcze tkwił gdzieś na dnie jej świadomości, przyjechała do niego, nie mając pewności czy on sam będzie w domu.
            Pogładził dziewczynę po brzuchu. Miękki dotyk jej skróry działał na niego kojąco. Hinata podniosła nieznacznie głowę i odwróciła ją w kierunku chłopaka.
            - Obudziłem cię? – spytał nieśmiało.
            - To nic – odpowiedziała, przeciągając się i odwracając na plecy – która godzina?
            Chłopak zadarł głowę i spojrzał na zegarek, który stał na kredensie.
            - Wpół do jedenastej.
            - Tak późno?!
            - Czy ja wiem czy tak późno? Późno to my się położyliśmy, poza tym jest sobota. Spieszy się nam gdzieś?
            - Nie… - dziewczyna przylgnęła do Naruto – ale wypadałoby już wstać, chociaż na śniadanie.
            Jakby na potwierdzenie jej słów, brzuch blondyna zabulgotał cicho.
            - Ktoś tu jest głodny.
            - No już, już wstaję, jeszcze minutka – chłopak przeciągnął się.
            - Zostań – dziewczyna podniosła się nieznacznie. Kołdra opadła nieznacznie odsłaniając jej pełne piersi. Naruto dyskretnie spojrzał na nie i poczuł przyjemne ciepło. Taki widok z rana to wspaniała rzecz dla chłopaka – zrobię nam coś do jedzenia, a tym pościel łóżko.
            Hinata wstała i udała się do łazienki, skąd wzięła szlafrok, który na siebie założyła. Następnie weszła do kuchni i zabrała się za szykowanie śniadania. Naruto powoli zwlókł się z łóżka, nałożył na siebie piżamę i jako tako ogarnął panujący w pokoju mały nieporządek. Podniósł płytę, która leżała na fotelu. Zespół „Omega” umilała im wczorajszą noc. Naruto podszedł do kredensu, gdzie odłożył płytę na miejsce. Mimowolnie jego wzrok powędrował na fotografię jego rodziców, które stało w ramce obok płyt. Dwie uśmiechnięte postacie spoglądały na niego. Chłopak przejechał palcem po ramce fotografii. Gdyby go teraz zapytali, czy jest szczęśliwy odpowiedziałby bez wahania „tak”. Z zadumy wyrwał go głos dziewczyny.
            - Naru! Chodź mi pomożesz!
            Chłopak odwrócił się i udał do kuchni.
            - Co się stało?
            - Weź nam herbaty i dzbanek. Tylko nie rozlej – dziewczyna uśmiechnęła się i z kanapkami udała się do pokoju.
            Naruto chwycił dwa kubki, które stały na suszarce, dzbanek, w którym parzyła się herbata i udał się za dziewczyną do pokoju. Dziwne uczucie nagle nim owładnęło. Docierało to do niego powoli, ale odkąd jest z Hinatą, nie musiał niczego robić sam. Uśmiechnął się nieznacznie do siebie i usiadł obok dziewczyny.
            Śniadanie zjedli, rozmawiając o sprawach błahych. Dopiero gdy Naruto zmywał, dziewczyna podeszła do niego z lekkim zatroskaniem.
            - Naru… mogę coś spytać?
            - Pewnie.
            - Bo widzisz… domyślam się, że nie chcesz mówić o wczorajszym. Jednak tak się bałam wczoraj. Czy… czy na pewno wszystko się wam udało? Nie złapią was, ani nic?
            - Nie powinni – ku swojemu własnemu zaskoczeniu, głos Naruto był spokojny – Były chwile grozy, ale poradziliśmy sobie. Jeśli chcesz mogę ci opowiedzieć co i jak.
            - Nie musisz. Chciałam być pewna, że nic wam nie grozi.
            - Nie grozi. Wczoraj miałem po prostu dosyć wszystkiego – Naruto skończył zmywać. Zakręcił wodę i wytarł ręce w ścierkę. Jego głos był spokojny. Sam był zdziwiony, że mówi o tym wszystkim bez jakiegokolwiek zdenerwowania – były momenty, że szło wszystko dobrze, a były takie, że szło nam jak po grudzie. A właśnie. Muszę do Sasuke zadzwonić i spytać czy jego brat dostarczył dokumenty.
            Oboje wrócili do pokoju. Naruto sięgnął po telefon i wybrał połączenie do Uchiha.
            - Co tam Naru? – Sasuke zdawał się mieć zaspany głos.
            - Siema, tak tylko chciałem wiedzieć czy Itachi już coś działa z tymi dokumentami.
            - Tak. Jeszcze wczoraj zebrał wszystko i pojechał na spotkanie z tymi dwoma jak im tam… Kakashim i Gaiem. Potem udali się do szefa. Wrócił nad ranem i teraz śpi, ale z tego co mówił, to akcja genialna. Pogadam z nim wieczorem, ale podobno wszystko jest na dobrej drodze.
            - Więc pozostaje czekać.
            - Si. A teraz jeśli pozwolisz idę spać dalej.
            - Dobra śpij, pogadamy jutro. Na razie.
            - Narciarz.
            Naruto rozłączył się i odetchnął z ulgą. Spojrzał w kierunku Hinaty, ale dziewczyna także rozmawiała przez telefon.
            - Dobrze tato. Zapytam. Wszystko w porządku. Całuję papa.
            Dziewczyna odłożyła telefon.
            - Co mówił Sasuke?
            - Jego brat wszystkim się już zajął. Podobno sprawa idzie w dobrym kierunku. Dobiorą im się do tyłków.
            - Cieszę się! – Hinata uśmiechnęła się ciepło – dzwoniłam do rodziców, bo wczoraj wieczorem dałam im tylko znać, że jestem u ciebie i wszystko w porządku. Rodzice pytali czy byś nie przyjechał dzisiaj do nas. Martwili się…
            Naruto nieznacznie drgnął na słowa dziewczyny. Świadomość, że ktoś myśli o tobie w trudnych chwilach, potrafi kruszeć najtwardsze skały. Na jego ustach mimowolnie zagościł uśmiech.
            - Chętnie przyjadę. Wiesz, że bardzo lubię twoich rodziców – Naruto zdjął górę od piżamy i położył na łóżko – skoro mamy jechać, to wypada się ubrać.
            Miał już podejść do szafy i wyjąć coś do przebrania, gdy poczuł na swoim nadgarstku dłoń dziewczyny. Chłopak popatrzył na nią. Jej spojrzenie było… Naruto nie potrafił znaleźć słów. Nietypowe.
            - Nie musimy się spieszyć – rzekła cicho.
            Po chwili szlafrok dziewczyny leżał na ziemi, a ich usta sczepiły się w namiętnym pocałunku.

* * *

            Mieszkańcy miasta Konoha powinni już się dawno przyzwyczaić, że zimą ich komunikacja miejska nie działa najlepiej. Niektórzy nawet twierdzą, że słowo „działa” jest tutaj sporym nadużyciem. Naruto wyzwał w myślach cały personel odpowiedzialny za transport: od zwykłych kierowców po głównych prezesów.
            Hinata w tym czasie chichotała na każdą uwagę chłopaka na temat nieudolności w zarządzaniu. Cały Naru – myślała dziewczyna, ale za to właśnie go kochała. Ta jego żywiołowość udzielała się wszystkim jego znajomym. Sakura nieraz powtarzała, że Naruto nim zaczął być z Hinatą, był jak rozpędzona lokomotywa bez hamulców.
            Chłopak odetchnął z ulgą, gdy wysiedli z autobusu na osiedlu dziewczyny.
            - Wkurwia mnie ta zima! – za co został upomniany przez Hinatę.
            - Nie bluźnij. Kiedy wolno, to wolno.
            - Dobrze mamo.
            Po paru minutach byli już w domu dziewczyny i zdejmowali kurtki.
            - Witajcie, nie usłyszałam jak wchodźcie – matka Hinaty przywitała oboje.
            - Dzień dobry – Naruto ukłonił się lekko.
            - Witaj mamo! – dziewczyna podeszła do matki i ucałowała ją w policzek – a gdzie tata?
            - Ogląda telewizję w pokoju, wejdźcie.
            Kobieta udała się do kuchni, natomiast Naruto wraz z Hinatą weszli do salonu. Gdy Hiashi ich dostrzegł, wstał z fotela i przywitał dwójkę zakochanych.
            - Witaj córeczko. Miło cię widzieć Naruto. Jechaliście autobusem?
            - Tak, ale to chyba ostatni raz – odparł Naruto, chcąc podzielić się z kimś niezadowoleniem z warunków w jakich odbył podróż.
            - Fakt, komunikacja i pogoda nie rozpieszczają.
            Mężczyzna zaśmiał się cicho. Wyglądał na nieco odmienionego. Zdawać by się mogło, że troski, które mu towarzyszyły ostatnimi dniami, nie odciskały już na nim tak silnego piętna.
            - Hinata nam opowiadała o wczorajszym dniu – rzekł mężczyzna, gdy wszyscy usiedli na sowich miejscach, a matka Hinaty, przyniosła herbaty – martwiliśmy się i chcieliśmy po części wiedzieć, czy wszystko się udało.
            Naruto przez długi czas nic nie odpowiadał. Ludzie, którzy przed nim siedzieli, traktowali go jak swojego syna. Rozmawiali z nim, wypytywali o wszystko, a w każdym działaniu wyczuć można było ich zatroskanie o niego.
            - W porządku. Teraz już niech policja działa. Oby to się skończyło. Sporo się wczoraj działo.
            - Nie musisz o tym mówić, jeśli nie masz ochoty. Domyślam się, że to nic przyjemnego.
            - To nie o to chodzi. Fakt, że wczoraj ledwo pamiętałem jak się nazywam – Naruto odchylił się i oparł o oparcie kanapy - ale gdy teraz, tak o tym myślę na spokojnie… Mimo wszystko, jeśli miałbym znów podjąć decyzję, wiedząc ile sił to kosztuje, to zgodziłbym się zrobić to znowu.

* * *
            Poprzedniego wieczoru, gdy Sasuke wrócił do domu, Itachi siedział w kuchni. Popijając herbatę, co chwila spoglądał na zegarek. Młody Uchiha był w domu później niż zwykle, co też zaniepokoiło jego brata. Na odgłos otwierających się drzwi Itachi drgnął i spojrzał w kierunku przedpokoju.
            - Wróciłem – głos brata uspokoił go.
            - Martwiłem się. Co się stało? – Itachi wstał i podszedł do Sasuke, który położył plecaki na podłodze.
            - Te ciule wzięły nas na niby rozmowę o naszej przyszłości.
            Nim Itachi zdążył spytać dokładnie o co chodzi, Sasuke kontynuował.
            - Chyba podejrzewali, że coś się kroi.
            Sasuke wszedł do kuchni i opowiedział bratu przebieg całej akcji. Itachi słuchał uważnie. Miał wrażenie, że brat opowiada mu scenariusz jakiegoś mocnego filmu sensacyjnego. Był pod wrażeniem działania chłopaków, ale także niejednokrotnie mocniej zabiło mu serce.
            - Mogliście się wycofać. Nie musieliście ryzykować – odparł Itachi, gdy tylko Sasuke zakończył swoją opowieść.
            - Wiem, ale skoro zaszliśmy już tak daleko. Poza tym, jeśli ma to wam pomóc… - ciemnowłosy wskazał na dwa plecaki, które leżały w przedpokoju.
            Itachi odwrócił wzrok, następnie podszedł do toreb i podniósł je z ziemi.
            - W obu plecakach masz dokumenty. Zawieź je gdzie trzeba i rozwal tych gnojków.
            - Jeszcze dziś to zrobię – Itachi uśmiechnął się nieznacznie i zaczął się ubierać – to nie może czekać. Najwyższa pora z tym skończyć.
            - Jechać z tobą?
            - Nie. Ty już wystarczająco dziś ryzykowałeś. Teraz czas, abyśmy my coś zrobili. Niedługo wrócę.
            Itachi miał już wyjść, gdy nagle zatrzymał się i zwrócił do brata.
            - Sasuke…
            - Co tam?
            - Obiecuję, że ci to wszystko wynagrodzę…
            - Nie musisz… jedź i uważaj na siebie.
            Itachi pokiwał głową i wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Sasuke dopiero teraz odetchnął. Kubek, który trzymał w ręku upuścił na podłogę. Naczynie rozbiło się na kilka drobnych kawałków.
            - Kurwa… - chłopak chciał pozbierać odłamki, jednak ręce mu drżały i w żaden sposób, nie był wstanie tego powstrzymać.
            Starał się wyrównać oddech i gdyby nie dzwonek jego komórki, który wyrwał go z tego transu, najpewniej by zwariował. Wstał z podłogi i podszedł do stołu, gdzie leżała jego komórka. Sakura. Z tego wszystkiego zapomniał do niej oddzwonić. Dziewczyna, podobnie jak Hinata o Naruto, martwiła się o Sasuke.
            - Cześć Sakura… - odebrał połączenie. Starał się pohamować drżenie głosu.
            - Sasuke… czemu nie odbierasz?! Martwiłam się!
            - Wiem, nie mogłem rozmawiać…
            - Co się stało?! Wszystko w porządku?!
            - Tak... – Sasuke westchnął cicho – już po wszystkim, dopiero wróciłem. Padam na twarz.
            - Już… po… na pewno? – Głos jej się załamywał. Sasuke miał wrażenie, że dziewczyna płacze – Bałam się… Sasuke, bałam się…
            - Nie musisz. Nie ma o co.
            - Zamknij się!! Jest o co!! Bałam się o ciebie głupku!! – Teraz już miał pewność, dziewczyna miała łzy w oczach i nie starała się ich hamować – Nie okłamujesz mnie? Jesteś w domu?
            - Tak Sakuś… jestem… po prostu padam, sporo się działo albo po prostu taki dzień. W każdym razie już po wszystkim.
            Przez długi czas Sakura płakała do słuchawki, a Sasuke starał się ją uspokoić. Powoli zapominał o strachu, który jeszcze niedawno próbował nim zawładnąć.
            - Co… co robisz? – spytała w końcu dziewczyny, gdy tylko się trochę uspokoiła.
            - Siedzę w kuchni na podłodze i rozmawiam z tobą – odparł spokojnie.
            - Raczej… słuchasz jak ryczę… przepraszam…
            - Za co niby?
            - Bo… to ty ryzykowałeś, a ja siedzę i się mazgaję, zamiast cię wspierać…
            - Sakura…
            - Słucham.
            - Kocham cię…
            Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko znów łzy napłynęły do jej oczu. Ledwo potrafiła wydusić z siebie słowa, ale to co najważniejsze, udało się jej powiedzieć.
            - Ja ciebie też kocham…

* * *

            Gdy Shikamaru wrócił do domu, powitało go zniecierpliwione spojrzenie Temari, która stała w przedpokoju.
            - Ooo, cześć. Co tu robisz? – chłopak nie krył zdziwienia.
            - Przyszłam do ciebie. Twoja mama mnie wpuściła.
            - Aha, no wspominała, że będziesz ale…
            - Musimy pogadać.
            Dziewczyna miała poważny ton głosu. Shikamaru wywnioskował, że nie ma ochoty na żarty i szykuje się poważna rozmowa. Nie bardzo jednak wiedział, czego miała dotyczyć.
            Chłopak zdjął płaszcz oraz buty i udał się z dziewczyną do swojego pokoju. Rodzice Shikamaru siedzieli akurat u siebie w pokoju i oglądali telewizję. Dobrze, że są zajęci tym pudłem. Nie będą się wtrącać. Gdy tylko weszli do pokoju, Temari zamknęła drzwi. Chłopak popatrzył na nią zdezorientowanym wzrokiem. O co jej chodzi?
            - Shikamaru – zaczęła – co się dzieje?
            - Nie rozumiem – chłopak przybrał zdziwioną minę.
            - Pytam, co się z tobą dzieje ostatnio?
            - A co się ma dziać?
            - Nie udawaj. Znam cię, wiem że bywasz rozkojarzony i w ogóle, ale ostatnio mam wrażenie, że coś ukrywasz. Prawie w ogóle nie ma z tobą kontaktu. Chodzisz rozkojarzony, nie słuchasz tego co mówię. Powiedz mi, co się dzieje?
            Shikamaru nie wiedział czy dziewczyna jest bardziej zła, czy też może przestraszona. Domyślał się już natomiast o co chodzi. Faktycznie przez ostatnie kilka dni był skupiony na Akatsuki, jednak przy innych starał się tego nie okazywać.
            - Nic takiego, mam parę spraw na głowie w pracy. To wszystko – odpowiedział wymijająco.
            - Nie kłam! – dziewczyna podniosła glos – widzę, że nie mówisz mi prawdy!
            W oczach Temari pojawiły się łzy.
            - Temari…
            - Powiedz… masz kogoś?!
            Shikamaru chyba pierwszy raz w swoim życiu doznał takiego szoku. Pytanie dziewczyny tak go zaskoczyło, że w pierwszej chwili nie wiedział, czy ona żartuje czy też mówi poważnie.
            - Masz kogoś prawda?! Masz mnie dość?! Powiedz!
            Nagły impuls pchnął chłopaka w jej kierunku. W jednej chwili Temari znalazła się w jego ramionach. Łzy spływały jej po policzkach na jego koszulę.
            - Nie mam. Przysięgam…
            Dziewczyna nic nie odparła, tylko przylgnęła mocniej do ciemnowłosego.
            - Byłeś taki nieobecny. Jakbyś miał mnie dość. Wiem, że bywam upierdliwa, taka jestem już. Myślałam, że masz mnie dość i poznałeś kogoś – mówiła przez łzy.
            - To nie ma nic wspólnego z tobą.
            Temari podniosła wzrok. Oczy jej były czerwone od łez. Chciała coś powiedzieć, ale Shikamaru jej nie pozwolił.
            - Nie chciałem ci tego mówić, bo nie chciałem żebyś się denerwowała. Ale skoro sprawy zabrnęły tak daleko, to nie mam wyjścia.
            - Shika…
            - Nic nie mów, usiądź i wysłuchaj mi co mam do powiedzenia. Jest tego dużo, więc proszę cię o cierpliwość.
            Dziewczyna z pytaniem w oczach usiadła na łóżku. Shikamaru podszedł do biurka i usadowił się na krześle. Wziął kilka głębszych oddechów i opowiedział Temari wydarzenia ostatnich dni. Opowiedział o tym, czego dowiedział się o Akatsuki, w propozycji współpracy, o przygotowaniach. Dzieje dzisiejszego dnia opowiedział z najdrobniejszymi szczegółami, a gdy mówił, czuł jak olbrzymi głaz spada mu z serca.
            Minęła dobra godzina, nim skończył opowiadać. Zapanował cisza. Temari siedziała na łóżku, wpatrzona w chłopaka. Szok malował się na jej twarzy i nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. Shikamaru siedział na wprost dziewczyny i oczekiwał.
            - To… to…
            - Też bym chciał aby to było niemożliwe… niestety to prawda…
            - To… straszne…
            Chłopak westchnął ciężko.
            - Wiem. Z początku byłem zły na chłopaków, gdy mi o tym powiedzieli, jednak takie życie w niewiedzy… czy to naprawdę takie dobre?
            - Dlaczego nic nie powiedziałeś – dziewczynie drżał głos.
            - Dlaczego…? Nie chciałem, żebyś się martwiła… żeby ktokolwiek się martwił.
            - Shika… rodzicom też nie mówiłeś.
            - Nie… czułem, że muszę pomóc chłopakom. Ale nie mogłem wam powiedzieć, bo działając ze świadomością, że jestem źródłem waszego zmartwienia, nie byłbym przydatny.
            Dziewczynie znów napłynęły łzy do oczu. Shikamaru wstał z krzesła i usiadł obok dziewczyny. Objął ją ramieniem.
            - Przepraszam. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Nie sądziłem, że się zorientujesz. Obiecałem sobie, że powiem ci wszystko gdy to się skończy.
            Temari słuchała, a łzy leciały jej z oczu. Shikamaru czuł, jak jej ciało nieznacznie drży. Pocałował ją w blond włosy i przytulił do siebie.
            - Przepraszam…
            - Nie… nie musisz… - odparła cicho.
            - Muszę.
            - Bałam się, że cię stracę. To ja powinnam przeprosić. Nie ufałam ci wystarczająco.
            - Schlebia mi to, że taka dziewczyna jak ty była gotowa wywrócić całą Konohe do góry nogami z mojego powodu.
            Temari zaśmiała się cicho.
            - Shika… obiecaj mi coś.
            - Co takiego?
            - Że następnym razem, gdy coś takiego będzie miało miejsce, powiesz mi od razu. Obiecaj!
            - Obiecuję… choć mam nadzieję, że nie będzie więcej takich okazji.
            - Co teraz?
            - Teraz? Czekamy… brat Sasuke przejął teraz inicjatywę. Niech to się skończy.
            Temari nie odpowiedziała nic. Ujęła dłoń chłopaka w swoje drżące palce i ścisnęła. Chciała się upewnić, że jest tutaj z nią i że nigdzie się nie wybiera.
            - Ja też mam proźbę.
            - Słucham?
            - Dopóki to całe szaleństwo się nie skończy, nie opowiadaj nikomu, o tym co ode mnie usłyszałaś.
            - Dobrze… obiecuję, ale powiesz później rodzicom?
            - Tak, ale dopiero gdy będzie po wszystkim.

* * *

            Naruto skończył opowiadać. Zapanowała cisza. Hiashi siedział w swoim fotelu. Jego twarz zdradzała olbrzymie skupienie. Kobieta z kolei, stała przy oknie i poczuła niepokój. Hinata siedziała obok Naruto i spoglądała na ukochanego w milczeniu. Cała ta historia z Akatsuki brzmiała nieprawdopodobnie, a fakt jak blisko chłopcy byli blisko zdemaskowania, potęgował poczucie grozy.
            Po dłuższym czasie ojciec Hinaty wstał z fotela, podszedł do żony i chwycił jej rękę..
            - Kochanie…
            - To nic… - odparła kobieta – po prostu cała ta historia. Pomyśleć, że to wszystko dzieje się praktycznie obok nas. Naruto i jego przyjaciele tak ryzykowali…
            Mężczyzna nic nie odparł. Pogładził żonę po głowie i posadził na fotelu. Sam zaś usiadł na oparciu fotela.
            - Cóż mogę powiedzieć… wykazaliście się naprawdę wielką odwagą. Przyznam, że zaskoczyłeś mnie chłopcze. Mało kto zgodziłby się na coś takiego. Jednak chciałbym cię o coś prosić.
            - S…słucham.
            Hiashi wstał i podszedł do chłopaka, który także podniósł się z miejsca. Przez chwilę spoglądał na Uzumakiego, po czym położył mu rękę na ramieniu.
            - Chciałbym cię prosić, abyś więcej tak nie ryzykował.
            - Tato… - Hinata wstała i stanęła obok Naruto.
            - Hinata, daj mi skończyć. Wiem, że nie mam prawa ci kazać, ale proszę. Nasza córka pokochała cię i wiem, że gdyby coś ci się stało, byłby to dla niej straszny cios. Stąd moja prośba. Naruto… proszę opiekuj się moją córką i nie ryzykuj w ten sposób.
            Naruto nie wiedział co powiedzieć. Zamiast tego stał i patrzył na Hiashiego. W głowie miał kompletną pustkę. Nie zauważył nawet gdy matka Hinaty podeszła do nich i objęła swoją córkę oraz Uzumakiego.
            - Nie przeżyłabym, gdyby któremuś z moich dzieci coś się stało.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
          Na dziś koniec, ale to jeszcze nie koniec zmagań naszych bohaterów z Akatsuki, Teraz główną rolę odegrają trochę nasi bohaterowie z policji :)
          Następny rozdział, w sobotę (1 listopada), a w nim: Tajemnicze spotkanie w lesie. W Akatsuki wrze. Co spotkało niektórych jej członków.
          To wszystko już w następnym rozdziale :)
           Do zobaczenia!!

6 komentarzy:

  1. O rany ostatnia kwestia mnie zastrzeliła, aż się wzruszyłam (Wiesz, że jesteś mistrz nie ?).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra! Jak Temari zapytała Shika czy kogoś ma to byłam w szoku, no ale w sumie pewnie każda kobieta pomyślała by o czymś takim na jej miejscu. Rozmowa rodziców Hinaty i Naruto taka wzruszajaca... Ah... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) życzę dużo weny i wolnego czasu :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne. Ogólnie świetnie piszesz. Nie wiem co moge napisać xd Jak dla mnie troche za mało ShikaTema...
    Zapraszam do mnie :) Jest już 5 rozdziałów :) Zainspirowałeś mnie :)
    http://milosny-odwyk.blogspot.com/2014/09/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
  4. mam pytanie: a co z shion? troche czuje sie zly ze sasuke tak zrobil (wiem nie ten chapter) Ale po prostu jak dalej potoczy sie z ta postacia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Shion raczej nie planuję z nią większych akcji. Może się jeszcze zjawi, ale nie obiecuję. Dostała wyraźny przekaz, że Naruto jest z Hinatą, więc sama usuwa się w cień.

      Usuń