piątek, 26 lipca 2013

ROZDZIAŁ IV

        Witam, przed wami kolejny rozdział powiastki. Co tu dużo mówić, trochę dłuższa niż zwykle, a to znaczy że trochę będzie się działo. Mam nadzieję, że robię postępy i redukuję swoje błędy.

          Życzę przyjemnej lektury :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

       Promienie sobotniego słońca powoli wdzierały się do pokoju Hinaty. Obudzona dziewczyna spojrzała swoimi białymi oczyma na zegarek stojący na stoliku obok. Była godzina ósma. W nocy długo nie mogła zasnąć. Rozpamiętywała ostatnią rozmowę z Sasuke i była z tego powodu trochę niewyspana. Pomimo tego wstała szybko i przebrawszy się w codzienne ubranie, zeszła na dół do salonu, gdzie jej rodzice jedli akurat śniadanie.
- Dzień dobry – powiedziała cicho.
- Dzień dobry skarbie – odparła ciepło matka dziewczyny.
- Dzień dobry – przywitaj się ojciec dopijając poranna kawę.
- Może zjesz z nami? – spytała matka.
- Nie dziękuję, nie jestem głodna. Spieszę się trochę – odparła dziewczyna zakładając buty. Chciała spotkać się dzisiaj z Sakurą i porozmawiać… poradzić się. Sama nie wiedziała, po co. Czuła że musi.
            Wybiegła z domu i skierowała swoje kroki w stronę domu przyjaciółki. Po drodze cały czas wspominała słowa Sasuke. Powiedzieć Naruto o tym co do niego czuje? Ale ona nie potrafiła tak wprost, mówić o tym co czuje. Na pewno nie z taką łatwością.
Po pół godzinie była na miejscu. Zadzwoniła do drzwi i po chwili ukazała się w nich mama Sakury.
- Dzień dobry. Jest może Sakura?
- Witaj skarbie. Oczywiście, że jest, zaraz ją zawołam. Wejdź proszę – wykonała zapraszający gest i Hinata weszła do środka. Kobieta skierowała się do pokoju córki. – Trochę zabalowali wczoraj, dlatego pewnie jeszcze śpi – dodała kobieta z uśmiechem – Sakura! Kochanie! Hinata przyszła!
Ciemnowłosa weszła do salonu i usiadła na krześle, czekając na koleżankę. Po chwili zjawiła się Sakura z mocnymi śladami wczorajszej imprezy na twarzy: podkrążone oczy, rozczochrane włosy i zmarnowany stan umysłu.
- Witaj, Sakura! – rzuciła żywo Hinata.
- Błagam, nie tak głośno – ledwo wykrztusiła z siebie przyjaciółka. – Chodźmy mnie.
Po chwili obie dziewczyny siedziały na łóżku Sakury. Dokładniej mówiąc to Hinata siedziała, Sakura leżała żywiąc nadzieję, że wizyta koleżanki będzie krótka.
- No więc, co się stało, że mnie tak brutalnie budzisz?
Hinata siedziała przez dłuższą chwilę w milczeniu patrząc przed siebie.
- No więc? – zniecierpliwiona Sakura ponowiła pytanie. – Powiesz w końcu?
- Wtedy na parkingu… - zaczęła nieśmiało Hinata. – Miałaś rację…
- No jasne, że miałam! A właściwie z czym?
- Ja się chyba zakochałam… - powiedziała niemalże szeptem ciemnowłosa.
Sakura momentalnie otrzeźwiała.
- Zaraz, chcesz mi powiedzieć, że ty…
- Zakochałam się w Naruto.
Sakura w pierwszej chwili myślała, że jeszcze śpi.
- Przepraszam, czy możesz powtórzyć?
- Kocham go, po prostu kocham – odparła Hinata z całą stanowczością.
- Hinata... – Sakura nie wiedziała, co powiedzieć. – Ja nie sądziłam, że aż tak! Owszem, domyślałam się, że ty coś do niego… ale nie przypuszczałam, że w takim stopniu.
- Szczerze, to ja też nie przypuszczałam. Uświadomiłam to sobie dopiero wczoraj, po... - Hinata ugryzła się w język. Nie chciała, żeby wydało się, że to po rozmowie z Sasuke jej uczucia stały się dla niej samej tak oczywiste. – Po zajęciach jakoś tak samo przyszło.
- No rozumiem. Mówiłaś, że też nie przypuszczałaś, że to aż tak silne uczucie. Możesz mi to wyjaśnić?
Hinata lekko się zarumieniła i nerwowo popatrzyła przed siebie.
- No bo... ja już w nim… znaczy on mnie się już wcześniej podobał, tak od połowy pierwszego roku.
- No to sporo czasu minęło. Jak to się w ogóle zaczęło?
- Na początku podobało mi się jego ciepłe spojrzenie i podejście do ludzi. Potem, gdy inni zaczęli być dla niego podli, on... nie załamywał się. Nie dawał po sobie poznać, że go to rusza. Cały czas robił swoje, a jeszcze jak się dowiedziałam, że nie ma rodziców… – Hinata wyraźnie posmutniała. - Z tym wszystkim musi się zmagać całkiem sam, a mimo to ma w sobie dużo dobroci. To widać w jego oczach.
- Zaraz – przerwała nagle Sakura. – Skąd wiesz, że nie ma rodziców?
- Widziałam go kiedyś na cmentarzu. Na tym samym gdzie leży pochowana moja babcia. Stał dłuższy czas nad jakimś grobem, po czym odszedł. Wtedy podeszłam, przeczytałam nazwiska i daty na kamieniu i się domyśliłam.
Sakura pokiwała głową. Przypomniała sobie w jaki sposób ona dowiedziała się o tym. Na pierwszym roku, gdy chciała umówić się z Sasuke. Sądziła, że zwróci jego uwagę, gdy zrobi jak inni: ponabija się z Naruto, rzuci kąśliwa uwagę pod jego adresem. Wydawało się przecież, że Sasuke nie cierpi blondyna. Ale gdy tylko zaczęła on odrzekł coś, co pamięta do dzisiaj:
Bogate bachory nigdy nie doceniają tego co mają, nie poczują jak trudno osiągnąć pewne rzeczy bez pomocy innych. Mają się za lepszych, ale każdy z nich pozostawiony samemu sobie bez rodziców, bez majątku zginąłby na ulicy pierwszego dnia. Człowieka poznaje się po tym, jak umie sobie radzić właśnie w takich sytuacjach. Naruto daje radę od ponad 20 lat. Jak długo ty byś wytrzymała? Jesteś taka jak inni. Żałosna.
Słowa te trafiły ją wtedy niczym piorun. Do dziś wywołują u niej poczucie wstydu. W niczym nie jest lepsza od Naruto, ale wtedy chciała pokazać, że jest i to kosztem kogoś, kto jeszcze parę dni wcześniej wyznał jej uczucia.
Sakura jeszcze dłuższą chwilę tkwiła w zadumie, dopiero słowa Hinaty wyrwały ja z tego stanu.
- Sakura... myślisz, że on zauważy kogoś takiego jak ja?
- Co ty mówisz? – spytała zszokowana Haruno – przecież jesteś osobą, z którą chyba najwięcej rozmawia, na uczelni.
- No ja wiem, ale czy zobaczy kogoś więcej niż tylko przyjaciółkę, której pomaga z zadaniami.
- Moja droga – Sakura przysunęła się do koleżanki i objęła ją ramieniem – to już nasza w tym głowa.
- N... nasza?
- Oczywiście! Ty się o to postarasz, a ja ci w tym pomogę – odparła z uśmiechem Sakura – uwierz mi, jeśli miałby kogoś pokochać to tylko ciebie.
Hinata uśmiechnęła się na słowa koleżanki i popatrzyła przez okno. Czuła dziwne ciepło na sercu, a za każdym razem gdy widziała niebieskie niebo, miała wrażenie jakby patrzyła mu w oczy.

* * *

Naruto wracał z porannej przebieżki. Po drodze spotkał Konohomaru, który wyglądał na poobijanego.
- Co ci się stało młody?
- Pobiłem się wczoraj w szkole – chłopak wyglądał na mocno wkurzonego.
- O pannę żeś się pobił? – zaśmiał się Naruto.
- Tak jakby. Dwóm frajerom nie podoba się, że rozmawiam z jedną dziewczyną, no to im dosunąłem. Uwierz mi wyglądają o wiele gorzej niż ja – odparł juz tym razem z uśmiechem.
- Domyślam się, ale może wyhamuj, chociaż do końca zajęć – odparł z poważną miną Naruto – po lekcjach, jak chcesz, mogę ci pomóc.
- Dzięki szefie, wiedziałem że jesteś spoko gość.
Jeszcze chwilę pogadali, po czym Naruto wrócił do mieszkania. Jednak nie zabawił w nim długo. Postanowił przejechać się rowerem na drugi kraniec miasta na osiedle Tobiramy. Była to ładna okolica, nie tylko ze względu na estetyczne i bogato wyglądające domy. Lubił tamtejsze parki z torami dla rowerów, fontannami. Jednym słowem, krajobraz żywcem wyjęty z literatury klasycznej prawiącej o bogatych ludziach, mieszkających w eleganckich domostwach.
Spakował do swojego plecaka, zrobione naprędce kanapki oraz wodę, po czym zszedł do piwnicy skąd wytaszczył swojego dwukołowca.

* * *

            Jechał już dobre pół godziny i powoli zbliżał się do osiedla domków jednorodzinnych. Była to niewielka dzielnica, której ludziom w niej mieszkającym, powodziło się w życiu. Nie tylko domy, ale całe otoczenie; parki, place zabaw. Wszystko to sprawiało wrażenie, jakby jego dzielnica, a ta w której aktualnie się znajduje, były dwoma różnymi nawet nie miastami, ale krajami. Jechał tak jakiś czas podziwiając okolicę. Nie mógł się nadziwić jak tutaj cicho.
Przejechał jeszcze kawałek aż dotarł do skrzyżowania dwóch uliczek. Ponieważ nic nie nadjeżdżało, nie zatrzymywał się. Nie wiadomo jednak skąd,  tuż obok niego wyłoniło się nagle czerwone, sportowe auto, jadące z dużą prędkością w jego stronę. Naruto odruchowo nacisnął na hamulce i tylko dzięki temu samochód nie wjechał w niego, a przejechał dosłownie kilka milimetrów przed chłopakiem. Na nieszczęście, Naruto jechał z taką szybkością, że gdy zadziałały przednie hamulce, tylnia część roweru podniosła się do góry wyrzucając blondyna z siodełka. Naruto przeleciał przez kierownicę i dość mocno upadł na chodnik. Udało mu się rękoma zamortyzować upadek, nie na tyle jednak aby uchronić głowę przed uderzeniem o krawężnik.
            Leżał tak przez kilka minut. Z rozciętej skroni leciała strużka krwi, a zdarty łokieć szczypał nieprzyjemnie. Powoli podnosił się z chodnika, jednak przychodziło mu to z trudem. Na dodatek okazało się, że jego biodro także ucierpiało, uderzając o krawężnik.
W końcu wstał na nogi, ale czuł jak świat wiruje wokół niego. Podniósł swój rower i tak oparty o niego szedł powolnym krokiem, szukając jakiejś ławki gdzie mógłby usiąść. Żadnej jak na złość nie było. Słońce mimo, że już była jesień, grzało niemiłosiernie chłopaka. Plecak ciążył coraz bardziej. W końcu zdjął go i położył na ziemi, postawił rower na stopce, a sam usiadł obok opierając się plecami o latarnię. W głowie ciągle mu wirowało, krew delikatnie spływała po policzku i szyi na koszulkę, zmieniając jej żółty kolor na czerwony. Przymknął na chwilę oczy, ale wirowanie w głowie nie ustawało.
- Boże co ci się stało?! – Jakiś kobiecy głos, zadzwonił mu w uszach. Otworzył oczy i ujrzał jakąś ciemną postać o długich włosach. Niestety światło słoneczne padało akurat zza pleców dziewczyny, toteż nie mógł dostrzec kto to jest. Postać uklękła przy nim, wyjęła coś z torebki i przyłożyła do rany chłopaka. Później kilkoma ruchami, wytarła mu krew z twarzy.
- Możesz wstać? – spytała po dłuższej chwili.
- Tak… chyba tak – odparł i powoli zebrał się z chodnika. Biodro aż go zapiekło, a w głowie znów mocniej zawirowało. Mimo to zdołał ustać na nogach. Wziął plecak i przewiesił przez kierownicę roweru. Chciał już podziękować dziewczynie i odejść ale ta chwyciła go za rękę. Odwrócił się do niej i dopiero teraz ją poznał.
- Hinata. A co ty tu robisz?
- Mieszkam niedaleko. Co ci się stało?
- Mały wypadek z samochodem.
- Potrącił cię?! – niemalże krzyknęła.
- Na szczęście w porę wyhamowałem, przynajmniej miałem okazję na poważnie przetestować hamulce – zażartował siląc się na uśmiech. W tym momencie biodro zabolało jeszcze mocniej i wyraźnie przysiadł na bolącej nodze. Dziewczyna chwyciła go pod rękę i zaczęła prowadzić ze sobą.
- Dokąd idziemy?
- Do mnie, przecież nie pojedziesz w tym stanie.
- Nie, naprawdę – opierał się – nie chcę sprawiać kłopotu. Potrzebuję chwilę posiedzieć, nie pierwszy raz mi się jakiś wypadek przecież przytrafia.
- Przecież ty ledwo idziesz!
- To nic. Poza tym nie mieszkam jakoś strasznie daleko.
- Gdzie mieszkasz? Gdzieś tutaj?
- Na ulicy Hashiramy.
- Przecież to drugi koniec miasta! Mowy nie ma, żebyś teraz wracał sam! – dziewczyna wzmocniła uścisk na jego ramieniu i chłopak chcąc nie chcąc poszedł z nią.
            Do domu Hinaty dotarli po około dziesięciu minutach. Naruto rzucił okiem na posiadłość. Ładna w klasycznym stylu, z resztą jak większość domów tutaj. Zatrzymał się przed bramą.
- Twoim rodzice pewnie będą mieli coś przeciw.
- Nie, nie będą. A nawet jeśli, jesteś moim gościem.
- Ach tak – rzekł cicho chłopak. Spojrzał jeszcze raz na dom. Czuł się dziwnie. Ostatnim czasy tyle razy słyszał, że jest kimś gorszym, że nawet nie zauważył jak sam zaczynał w to wierzyć.
            Naruto zostawił rower przed domem tuż przy schodach. Wziął tylko plecak i wszedł z dziewczyną do środka. Wnętrze domu również było urządzone w klasycznym stylu. Wszędzie można było dojrzeć dużo pamiątek z różnych rejonów kraju. Katany, obrazy, a gdy przeszli do salonu w jednym kącie ujrzał gablotę z czerwoną samurajską zbroją. Przeszli przez elegancki salon do kręconych schodów prowadzących na górę. Idąc korytarzem udali się prosto do łazienki. Hinata wzięła od chłopaka plecak i położyła przy drzwiach a jego samego posadziła na drewnianym taborecie. Następnie postawiła przed nim drewnianą miskę, wzięła słuchawkę od prysznica i zaczęła napuszczać wody do miednicy. Gdy miska była pełna, wyłączyła wodę i potem wyjęła z apteczki nad umywalką kawałek gazy, który następnie zamoczyła w wodzie. Usiadła obok Naruto i zaczęła przemywać mu rany na łokciu oraz skroni. Potem obmyła mu delikatnie twarz. Następnie wstała i znów podeszła do apteczki, z której tym razem wyjęła opatrunki, nożyczki oraz wodę utlenioną i wróciła do niego.
- Będzie szczypało – odrzekła i polała chłopakowi krwawiące miejsca woda utlenioną. Naruto lekko syknął i wykrzywił twarz, ale nie minęła chwila a miał już opatrzone obie rany.
- Dziękuję – rzekł nieśmiało chłopak.
- Nie ma za co – Hinata lekko się zarumieniła i odłożyła rzeczy na miejsce. Naruto w tym czasie, chcąc jej jakoś pomóc wylał wodę i odłożył miednicę na miejsce.
- Jeszcze raz dziękuję Hinata, ale naprawdę nie musiałaś. Trochę mi głupio teraz.
- Na prawdę nie ma za co. Dlaczego miałoby ci być głupio?
- Bo ci narobiłem kłopotu i nabrudziłem sobą...
- Przestań! – krzyknęła dziewczyna. Natychmiast, zdając sobie sprawę z tego co zrobiła, cofnęła się i zakryła usta. Naruto patrzył na nią oszołomiony.
- Chciałam powiedzieć... – zaczęła bardzo nieśmiało – to znaczny... dlaczego tak powiedziałeś?
Naruto spuścił głowę, popatrzył na swoje bose nogi i podłogę, na której stał. Sam nie wierzył, że tak powiedział. Nigdy się tym nie przejmował kim jest, że nigdy nie zaznał luksusów, a mimo to czuł się źle, stojąc tak przed nią.
- Bez powodu. Tak po prostu jest, że są ludzie lepsi i gorsi. Ja nie powinienem tu być. Twoim rodzice będą źli, że zapraszasz kogoś takiego jak ja.
            Hinacie zaszkliły się oczy. Patrzyła z niedowierzaniem na chłopaka. Ten sam Naruto, który zawsze miał taką siłę, stał przed nią mówiąc takie rzeczy. Zawsze zastanawiała się co on robi z tymi wszystkimi złymi emocjami, które się w nim kumulują. Teraz wiedziała. Trzymał je w sobie, a one powoli zabijały jego pewność siebie. Chciała coś zrobić, powiedzieć, ale nie wiedziała za bardzo co. Była zła na ludzi, że są tacy podli, a także na siebie, że nie ma tyle siły aby powiedzieć mu coś, co by go podtrzymało na duchu.
- Pójdę już, dziękuję jeszcze raz. Jesteś wyjątkowa.
Wziął plecak i wyszedłszy z łazienki, skierował się do schodów, prowadzących na dół.
Zatrzymaj go. Powiedz coś idiotko!
W pewnej chwili z dołu dało się słyszeć dźwięk zamykanych drzwi i kroki.
- Hinata! Hanabi! Jest ktoś w domu? – zabrzmiał damski głos.
Naruto zatrzymał się tuż przed stopniami schodów. Dostrzegł jak Hinata go wymija, odpowiadając na zawołanie.
- Tak mamo już jestem, wróciłam przed chwilą.
- A wiesz może czyj jest ten rower, który stoi przed domem? – odezwał się, tym razem męski głos.
Naruto zamarł na chwilę. Zapomniał zupełnie, że zostawił go przed wejściem
- A to rower Naruto – Hinata zeszła do rodziców.
- Kogo?
- Naruto mojego kolegi ze studiów.
- A już pamiętam. To ten miły młodzieniec, który ci pomagał w nauce?
Mówiła im o mnie? No nieźle, pewnie wyobrażają sobie o mnie niewiadomo co. Zaczną wypytywać  o wszystko i wyjdzie, że ich córka zamiast u jakiegoś bogatego zalotnika pobiera nauki u zwykłego mieszczucha.
- Tak ten sam. Naruto, proszę możesz zejść, chciałam cię przedstawić.
Chłopak przełknął nerwowo ślinę i powolnym krokiem zszedł po schodach. Starał się ramiączką od plecaka ukryć plamę krwi, którą miał na koszuli, jednak szło mu to niezdarnie.
- Dzień dobru państwu. Nazywam się Uzumaki Naruto i jestem kolegą Hinaty ze studiów – odparł chłopak gdy tylko zszedł i ukłonił się jak nakazywała etykieta.
- Dzień dobry młodzieńcze jestem Hiashi Hyuga, a to moja małżonka Haysha Hyuga – odpowiedział pan domu i oboje rodzice również się ukłonili.
- O boże czy to krew?! – krzyknęła nagle kobieta, spoglądając na chłopaka. Dopiero teraz dostrzegła, że Naruto ma opatrunek na głowie. Uzumaki zbladł, poczuł jak ogarnia go wstyd.
- Ach... to... tak, przepraszam najmocniej za mój strój. Jechałem na rowerze i jakieś auto zajechało mi drogę. Potem znalazła mnie Hinata i tak trafiliśmy tutaj. Jeszcze raz przepraszam – odparł nerwowo chłopak i złożył niski ukłon.
- Ależ chłopcze, nie masz za co przepraszać. Mam nadzieję że to nic poważnego. Może zadzwonimy do lekarza, żeby to obejrzał. Albo chociaż poinformujemy twoich rodziców, aby po ciebie przyjechali.
Naruto posmutniał, co nie umknęło uwadze Hiashiego.
- Czy coś się stało?
- Nie... absolutnie... dziękuję bardzo, ale proszę się nie kłopotać. Poradzę sobie. To nic wielkiego.
Hinata stała z boku i przyglądała się całej sytuacji. Na słowa ojca o rodzicach Naruto, lekko zadrżała. Obawiała się jak zareaguje chłopak, w końcu to pewnie nie było dla niego łatwe. Do pewnych rzeczy po prostu nie można przywyknąć.
- Jak sobie życzysz chłopcze, ale bądź spokojny nie wyganiamy cię. Przeciwnie, sporo dobrego o tobie słyszeliśmy i chcielibyśmy cię poznać.
- Ależ kochanie. Zero w tobie empatii, nie widzisz jaki jest zestresowany? – wtrąciła nagle kobieta - Na pewno mu tak niezręcznie stać przed tobą i spowiadać się ze swojego życia, zwłaszcza że jeszcze przed chwilą miał wypadek. – rzekła uśmiechając się ciepło w kierunku blondyna.
- Masz rację, gdzie moje maniery – zaśmiał się mężczyzna – Chłopcze może zechcesz się rozgościć, wziąć kąpiel? Moja córka zaraz znajdzie dla ciebie coś na przebranie. Mam tyle rzeczy, a wielu z nich nie noszę.
- Ale... ale ja na prawdę nie chcę sprawiać kłopotu – Naruto aż się zaczerwienił, gdy usłyszał propozycję ojca Hinaty.
- To naprawdę żaden kłopot. Przyjaciele naszej córki zawsze są mile widziani. Hinata zajmij się proszę Naruto.
- Tak ojcze – odparła cicha do tej pory dziewczyna i pociągnęła chłopaka za sobą.
Po niespełna pół godziny, Naruto siedział w salonie ubrany w strój Hiashiego, który o dziwo leżał na nim jak ulał. Ciemne zamszowe spodnie i biała koszula z krótkim rękawem, zapinana na guziki, dodawały mu uroku.
            Siedzieli tak dobre kilka godzin rozmawiając na różne tematy. Hiashi był niezmiernie zadowolony, że wreszcie znalazł rozmówcę na tematy historyczne, którymi chłopak bardzo się interesował. Szczególnie okres wojny rosyjsko-japońskiej oraz okupacji terenów chińskich przez Japonię.
Hinata z każdą kolejną chwilą pozbywała się po trochu kamienia, który jej ciążył na sercu. Bała się, że Naruto nie dogada się z jej ojcem, ale na szczęście było zupełnie na odwrót. Później matka dziewczyny przygotowała obiad, do którego dołączyła młodsza siostra Hinaty, Hanabi. Chłopak zauważył, że obie dziewczyny były bardzo podobne do siebie poza pewnymi szczegółami. Hanabi miała nieco jaśniejsze włosy i była niezwykle otwartą i energiczną osobą.
Naruto czas minął w przyjemnej atmosferze. Nie chciał jednak nadużywać gościnności, toteż postanowił wrócić do domu. Spytał jedynie, czy może zostawić rower do następnej wizyty, na co ojciec dziewczyn zgodził się bez najmniejszych zastrzeżeń. Gdy chłopak pożegnał się już z domownikami i wyszedł na przystanek, Hiashi podszedł do Hinaty i położył rękę na jej ramieniu.
- Interesujący młodzieniec, zastanawia mnie tylko jedno.
- Co takiego ojcze?
- Podczas rozmowy ani razu nie wspomniał o swoich rodzinach.
Hinata spojrzała smutno w stronę okna
- On nie ma rodziców, tato.
Hiashi stał w milczeniu przez dłuższą chwila patrząc na drzwi wejściowe domu.
- Rozumiem.

* * *

Sakura wstała z łóżka, zaraz tylko jak Hinata od niej wyszła. Ciągle była oszołomiona wyznaniem przyjaciółki, co prawda domyślała się tego i owego, ale mimo wszystko, nie wiedziała że aż tak sprawy się mają. Pozbierała ubranie, które porozrzucała wczoraj po powrocie z imprezy i udała się do łazienki. Wykonawszy poranną toaletę, zjadła śniadanie i postanowiła zrobić sobie samotny wypad na miasto. Zawsze towarzyszyły jej Ino lub Hinata, ale dziś poczuła że chce być sama i przemyśleć parę rzeczy.
Może to wpływ porannej  wizyty ciemnowłosej, a może coś innego. Czuła, że ona też musi zebrać się na odwagę i przestać bawić się z Sasuke w podchody, a zacząć działać.
Sakura była typem dziewczyny, która nie lubiła czekać na samodzielny rozwój wydarzeń. W sprawach sercowych jest całkowitym przeciwieństwem Hinaty. Potrzebowała jednak planu, a samo obmyślenie go wydawało się znacznie trudniejsze niż wykonanie. Bo jak właściwie miała przekonać Sasuke do siebie?
Ciuchy odpadają, ekstra makijaż też, jego nie kręcą takie rzeczy. Co w ogóle go kręci? – Tajemniczość tego chłopaka ani trochę nie dawała jej spokoju.
Wiele razy widziała, jak dziewczyny jawnie i jak się potem okazało nieskutecznie, wyznawały wprost swoje jawne zainteresowanie nim. On natomiast zbywał je zwykłym prychnięciem lub po prostu ignorował.
Zaraz a może to jest to? Każda, która odkrywała się przed nim, dostawała kosza. Może z nim trzeba inaczej? Rozmawiać, ale nie kokietować - przynajmniej nie jawnie. Zainteresować, ale samemu nie zdradzać zainteresowania. Jeżeli to się nie sprawdzi to chyba zacznę wątpić w swoją kobiecość albo w jego męskość.
            Gdy szła na autobus do centrum, dostrzegła szybko mknący samochód. Pojazd właśnie wyjeżdżał zza skrzyżowania i omal nie zaliczył dachowania przy skręcaniu w uliczkę, którą szła, po czym przemknął szybko obok niej.
Pewnie jakiś głupi dzieciak sąsiadów dostał nową maszynkę i chce ją wypróbować. Większość facetów to jednak niedojrzali chłopcy – pomyślała.
Szybko przeszła na drugą stronę ulicy, gdzie znajdował się przystanek. Autobus przyjechał po paru minutach i dziewczyna zmierzała do śródmieścia.
            Jechała niecałe dwadzieścia minut. Gdy wysiadła, skierowała swoje kroki do jedynej  chyba atrakcji w tej części miasta, galerii handlowej. Krążyła po niej od sklepu do sklepu dobre dwie godziny, jednak nie znalazła nic co przykułoby jej uwagę. Dużo wyprzedaży zorganizowano jednocześnie w tym miesiącu.  Praktycznie w każdym sklepie jakaś przecena, jednak gdyby się tak przyjrzeć, to mimo iż w sklepowym asortymencie było wszystko, tak naprawdę nie można było znaleźć nic godnego uwagi.
W całej galerii na ponad sto różnych sklepów, około dziewięćdziesięciu to były sklepy firmowe z przeróżnymi ubraniami lub akcesoriami do garderoby. W pozostałej liczbie zawierały się dwa sklepy z elektroniką, księgarnia i parę sklepów sportowych.
Dziewczyna postanowiła udać się do księgarni, gdzie liczyła znaleźć chociaż coś ciekawego do poczytania. Jak tylko weszła, okazało się, że lepiej nie mogła wybrać i to nie ze względu na bogatą ofertę lektur. To co ujrzała było czymś o wiele lepszym. Przy jednej z półek, a dokładnie przy książkach o tematyce astronomicznej stał jej ciemnowłosy wybranek i przeglądał jakąś pozycję. Zielone  dziewczyny oczy aż się zaświeciły na jego widok. Przez chwilę zastanawiała się czy podejść czy też lepiej nie. A jeśli by się zdecydowała, to co miała powiedzieć i w jaki sposób? Może spróbuje potraktować go sposobem, który dzisiaj wpadł jej do głowy?
Serce jej na chwilę zamarło. Stała nieruchomo i patrzyła jak Sasuke odkłada jedną książkę i bierze drugą, którą zaczyna dokładnie przeglądać. A co jeśli uzna ją za nienormalną albo zniechęci go swoim zachowaniem? Nie sposób opisać jaka bitwa toczyła się właśnie w jej głowie, jednak wreszcie zdecydowała.
A co tam raz się żyje. Akurat stał sam, toteż postanowiła wykorzystać nadarzającą się okazję. Dyskretnie zbliżyła się do chłopaka, który zdawał się jej nie zauważać.
- Witaj Sasuke. Co za zbieg okoliczności – przywitała się.
- Witaj – odparł beznamiętnie ledwo odrywając wzrok od książki.
- Co słychać u ciebie?
- W porządku.
- Widzę, że pasjonujesz się Hawkingiem – odparła spoglądając ukradkiem na książkę, sama się trochę interesowała jego teorią powstania wszechświata, więc cieszyła się że ma jakiś punkt zaczepienia.
            - Owszem.
            - Mogę ci coś polecić?
            - Jeśli musisz.
            - „Wielki projekt” myślę że to cię zainteresuje. Napisał ją z Leonardem Mlodinowem. Jest trochę inna niż wydane do tej pory. Porusza w niej kwestię istnienia Boga. Twierdzi że takowy wcale nie musiał stwarzać świata. Ba, że nawet jeśli by istniał, cały wszechświat powstałby bez jego udziału. Tezę swoją popiera naukowymi dowodami, wytrącając w ten sposób oręż z rąk teologów.
            Chłopak popatrzył na nią z lekkim zaciekawieniem.
            - No proszę, zaskoczyłaś mnie – odparł z tajemniczym uśmiechem Sasuke – myślałem, że tak jak inni polecisz mi „krótką historię czasu” i na tym skończy się twoja znajomość, a tu taka niespodzianka.
            - No widzisz. Potrafię zaskoczyć – odparła chłodno dziewczyna, której słowa bruneta dodały otuchy – chętnie bym wymieniła z tobą poglądy na ten temat, ale nie chcę ci przeszkadzać. Pewnie masz już inne plany.
            Po tych słowach odwróciła się i powoli odchodziła, jednak w myślach błagała tylko aby ją zatrzymał.
            Przeszła już kilka metrów w stronę wyjścia i z każdym krokiem traciła nadzieję. Jednak go zniechęciła. A może po prostu ona go nie interesuje. W końcu tyle dziewczyn dookoła, czemu akurat miałby wybrać ją.
            - Zaczekaj.
            Sakura stanęła, a serce po raz kolejny zabiło jej mocniej.
            Spokojnie, tylko zachować spokój, jeszcze nic się nie wydarzyło.
            Odwróciła się, nadludzkim wysiłkiem powstrzymując drżenie.
            - Chciałeś coś? – odparła chłodno.
            - Właściwie byłem ciekaw czyjejś opinii o tej książce. Czytałem ją, ale do tej pory nie miałem okazji z nikim porozmawiać na jej temat. Chciałem spytać co ty o niej sądzisz – odparł beznamiętnie jednak z lekkim uśmiechem.
            - Chętnie, ale nie sądzisz, że tutaj nie za bardzo jest jak rozmawiać? Ale może jeśli zaprosisz mnie na kawę… - odparła modląc się w duchu aby nie zemdlała.
            Teraz wiem jak się czuje Hinata. Jak ona to wytrzymuje?
            - Niech będzie – odparł spokojnie i ruszył wolnym krokiem – To jak? Idziesz? – odwrócił głowę w kierunku dziewczyny. Sakura szybkim krokiem podeszła do chłopaka. Udało się, może to jeszcze nie ta wymarzona randka, ale wreszcie ją zauważył.
         Szli tak razem, wyglądali prawie jak para. Zdecydowali, że zamienią hałaśliwą galerie handlową na cichą kawiarnię.

* * *

            Gdy Naruto wrócił do domu, zapadał już wieczór. Nawet nie zauważył kiedy ten czas mu tak szybko zleciał. Pierwszy raz dzień nie wlókł się tak niemiłosiernie długo.
            Zaraz po wejściu, udał się do łazienki, gdzie wrzucił zakrwawioną koszulkę wraz ze spodenkami do kosza z brudną bielizną. Następnie przebrał się w zwykłe domowe ubranie, a to które dostał od Hiashiego złożył starannie i odłożył na półkę. Patrzył na nie i czuł dziwne ciepło na sercu. Nie chodziło o samą odzież, ale o to jak ci ludzie go traktowali. Każdy nowobogacki odnosił się do niego z arogancją pogardą. Rodzice Hinaty byli wyjątkowi. Zafascynowali go, wyróżniali się na tle innych z kręgu bogatych i wpływowych. A może byli mili bo myśleli, że on należy do ich świata? Ale Hinata wie kim jest, a mimo to bije od niej dużo dobroci, skierowanej właśnie na niego.
            Potrząsnął gwałtownie głową. Złapał się na tym, że o niej myśli. Nie wiedział dlaczego, ale każda myśl o niej sprawiała że robiło mu się cieplej na sercu. Lubił ją nawet bardzo, ale nie bardzo potrafił zdefiniować jak nazwać to co czuje do niej.
            Cholera co jest ze mną? O czym ja myślę? Głupoty jakieś.
            Sięgnął z półki jakąś książkę. Położył się na łóżku i zaczął czytać, ale nie potrafił skupić się choćby na jednej linijce. Myśli krążyły mu wokół ciemnowłosej, która jak sam zauważył, fascynowała go od już w połowie drugiego roku. Usiadł i odłożywszy lekturę spojrzał przez okno, które było na wprost niego.
            Tutaj mam ładny widok na las, ale z drugiej strony już same bloki. Bloki, wszędzie te szare bloki a ona tam w swoim pałacu. Nie to nie ma sensu ona chce być po prostu miła. Przecież nie spojrzy na kogoś takiego jak ja. Poza tym Kiba się przy niej kręci, wydają się szczęśliwi.
            Chłopak wstał z łóżka, wziął klucze od mieszkania i wyszedł na dwór, jednak po krótkim spacerze biodro dało o sobie znać i usiadł na ławce pod jedną z klatek. Rozsiadłszy się wygodnie obserwował ludzi, snujących się leniwie chodnikami. Wydawali się szczęśliwi. Nie mieli dużo, a mimo to nie przeszkadzało im to się uśmiechać. Naruto popatrzył w niebo.
            Mnie tu dobrze, ale jej już  niekoniecznie, a tylko tyle mogę dać.
         Siedział tak jeszcze około godziny sam ze swoimi myślami, po czym wrócił do domu i położywszy się od razu zasnął.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           Jeśli to czytacie, znaczy że przetrwaliście i nie żałujecie straconego czasu :P

         Co do następnego rozdziału, to ciężko mi powiedzieć jak to będzie ponieważ, prawdopodobnie wyjadę na kilka dni. W związku z tym możliwe terminy ukazania się rozdziału to: czwartek, sobota lub dopiero poniedziałek :)
          A co w następnym rozdziale? Powiem tylko, że niespodzianka z pierwszych stron gazet. Co prawda mała bo mała, ale z czasem rozwiniemy temat :)

           Pozdrawiam gorąco :)

sobota, 20 lipca 2013

ROZDZIAŁ III

Witam.
Przed wami kolejna notka. Przepraszam z góry, jeśli stwierdzicie że akcja zawiązuje się powoli. Bądźcie jednak cierpliwi. Akcja jeszcze nabierze tempa :)
Chciałem także podziękować moim stałym czytelniczkom oraz zachęcić pozostałych do komentowania.
A teraz zapraszam do lektury :)      
------------------------------------------------------------------------------------------------

           Dochodziła godzina 21. Naruto skończył właśnie swoją pracę przy rozładunku cegieł. Co prawda zatrudnił się tylko na pół etatu, ale i tak był wykończony. Wracał do swojego mieszkania powolnym krokiem. Dobrze, że jutrzejsze zajęcia zaczynają się dopiero o 13 - będzie mógł trochę dłużej pospać i powtórzyć dzisiejszy materiał. Był już pod swoim blokiem, gdy dostrzegł siedzącego na huśtawce ciemnowłosego chłopca. Od razu rozpoznał sąsiada z pierwszego piętra. Naruto udzielał mu darmowych korepetycji z matematyki. Chłopak mieszka z rodzicami, którzy czasem, w ramach podziękowania, zapraszają blondyna na skromny obiad.
- Konohomaru, a co ty tutaj robisz? – krzyknął wesoło blondyn.
- Siema szefie! – odparł z entuzjazmem chłopak. – Dostałem dzisiaj wyniki pierwszej klasówki z matmy. Zaliczyłem na 5 i mama pozwoliła mi posiedzieć dłużej na dworze. Poza tym w taką ładną pogodę szkoda gnić w domu.
- Masz rację, no i gratuluję – uśmiechnął się do chłopaka i rozczochrał mu włosy. – Pozdrów tatę ode mnie.
- Na pewno! – zasalutował chłopak.
            Naruto wszedł do swojego mieszkania i zamknął drzwi. Włączył radio, które cicho przygrywało, a sam zabrał się za robienie kolacji. Starał się przy tym rozwiązać w pamięci jedno z zadań, które zadał im doktor Iruka. Wyjrzał na chwilę przez okno. Mieszkał na drugim piętrze i miał stąd ładny widok na las, który znajdował się zaraz po drugiej stronie ulicy. - Mam tylko nadzieję, że go szybko nie wytną. Nie będę miał gdzie biegać – pomyślał, jednocześnie pałaszując zrobione przez siebie kanapki.
Z kuchni przeszedł do pokoju, postawił talerz z jedzeniem na stole i podszedł do biblioteczki. Miał już wyjąć jakiś podręcznik, gdy przypomniała mu się dziewczyna w stołówce i jej ciemne włosy. Jednak zamiast jej twarzy ujrzał uśmiechniętą twarz Hinaty. Przez dłuższą chwilę stał jak zahipnotyzowany, po czym potrząsnął mocniej głową. - Cholerne zmęczenie, dzisiaj chyba nici z nauki.
Odszedł od szafki i udał się do łazienki wziąć prysznic. Po kąpieli wrócił do pokoju i położył się spać.

* * *

            Obudził go dźwięk budzika w telefonie. Wstawanie zawsze szło mu dość opornie, nawet gdy spał długo. Toteż minęło trochę czasu zanim całkowicie zwlókł się z łóżka. Nim jeszcze pomyślał o śniadaniu, otworzył zeszyt do matematyki. W nocy doznał olśnienia, dlatego szybko napisał rozwiązanie wczorajszego zadania. Nie mając za bardzo pomysłu, co dalej ze sobą zrobić, ubrał się i postanowił, że zamiast w domu zje coś na mieście. Wychodząc wyłączył radio, które grało cicho przez całą noc.
            Pogoda była dzisiaj znacznie gorsza, niż wczoraj. Niewykluczone, że spadnie deszcz. Ubrany w ciemny płaszcz przeciwdeszczowy z czerwonym znakiem na plecach (do złudzenia przypominający wir) udał się do pobliskiej knajpki z chińskim jedzeniem. Sprzedawca rozpoznał go od razu i nawet nie pytał, co podać, tylko zabrał się za przyrządzanie Ramen dla chłopaka.
            Do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze trochę czasu. Dlatego po obfitym śniadaniu Naruto udał się do pobliskiej galerii handlowej. Już dawno miał sobie kupić jakieś buty na jesień, bo te, które miał w domu, były już lekko zniszczone. Wczorajsza dniówka powinna wystarczyć.
Na miejsce dotarł autobusem i skierował się do jednego ze sklepów, w którym była akurat wyprzedaż. Wybór był niewielki, toteż kupno butów poszło mu dość szybko. Właśnie wychodził ze sklepu z nową parą butów, spoglądając jednocześnie na zegarek, gdy nagle poczuł, jak ktoś na niego wpada.
- Prze…przepraszam. Ja nie chciałam. Powinnam bardziej uważać – odrzekł cichy, kobiecy głos.
- Nic się nie stało, to moja wina – odparł chłopak pomagając dziewczynie zebrać z ziemi rzeczy, które wypadły z jej torebki. Podniósł na chwilę głowę i ujrzał znajomą przyjazną mu twarz.
- Hinata! Witaj!
- N... Naruto – dziewczyna zarumieniła się.
- Widać nie tylko ja robię zakupy na jesień – uśmiechnął się spoglądając na siatki dziewczyny.
- Ah, to nie tylko dla mnie. To dla mojej siostry… Właściwie większość z tych rzeczy jest dla niej – odparła zakłopotana dziewczyna.
- Nie wiedziałem, że masz siostrę.
- Młodsza ode mnie o 5 lat. Chodzi do liceum przy naszej uczelni.
- Podobno dobra szkoła. Znam chłopaka, który tam chodzi.
- Tak... Dobra… - chciała coś jeszcze powiedzieć, gdy Naruto wyciągnął do niej rękę.
- Podaj mi proszę swoje siatki, pomogę ci.
- Ale nie chcę ci sprawiać kłopotu, Naruto.
- To żaden kłopot – mówiąc to wziął od niej wszystkie 3 torby i po chwili szli razem po galerii, rozmawiając o uczelni, wakacjach i kilku innych, mniej istotnych rzeczach.
            W końcu wyszli z budynku i kierowali się w stronę przystanku. Rozmawiali tak jeszcze przez chwilę, gdy w pewnej chwili obok nich z piskiem opon zatrzymał się czarny samochód. Szyba otworzyła się, a zza niej wyjrzała roześmiana twarz Kiby
- Witaj, Hinata! Co tu porabiasz? Może cię podwieźć?
- Kiba, witaj. Byłam właśnie na zakupach i spotkałam… Naruto – zająknęła się dziewczyna.
Kiba dopiero teraz przyjrzał się towarzyszowi dziewczyny i jego twarz spochmurniała. – Cholerny wszarz – pomyślał.
Naruto znał dobrze to spojrzenie pełne pogardy. Nie czuł się gorszy, ale ruszało go, że są tacy, którzy mają go za kogoś podrzędnego. Mimo wszystko nie dał niczego po sobie poznać.
- Wsiadaj Hinata, podrzucę cię.
Zakłopotana dziewczyna spojrzała na Naruto, potem znowu na Kibę. Nie chciała zostawiać blondyna samego. Lubiła towarzystwo Naruto, ale z drugiej strony bała się, że Kiba ją wyśmieje, albo gorzej - że wywiąże się jakaś większa awantura. W końcu znała ich wzajemne stosunki. Nie wiedziała co robić, czuła się całkowicie bezradna. Blondyn patrzył na nią i widząc jej zakłopotanie postanowił zadziałać.
- W porządku Hinata, nie będziesz musiała tłuc się autobusem z tymi wszystkimi zakupami przez pół miasta.
- Naruto… - dziewczyna spojrzała jeszcze raz na chłopaka. Ciężko opisać co wyrażało jej spojrzenie: smutek czy wstyd, że jest taka bezsilna. Naruto tylko ciepło się uśmiechnął. Bez pytania otworzył tylnie drzwi samochodu i ułożył rzeczy dziewczyny na siedzeniach. Jej samej pomógł wsiąść do auta od strony pasażera.
- Dziękuję – rzekła cicho posyłając chłopakowi ciepłe spojrzenie.
- Nie musisz dziękować – odparł równie cicho Naruto, po czym zamknął drzwiczki.
Samochód ruszył z piskiem. Naruto spoglądał jeszcze przez chwilę za nimi, po czym udał się na przystanek.

* * *

            Mijały kolejne dni, aż nastał piątek. Podczas jednej z przerw, Kiba zebrał całą grupę w sali i zaproponował wspólne wyjście na miasto. Zaproszeni byli wszyscy oczywiście poza Naruto. Szatyn umyślnie czekał okazji, kiedy Uzumakiego nie będzie wśród nich, po czym przedstawił plan na dzisiejszy wieczór. Prawie wszyscy byli chętni poza Sasuke, który odmówił tylko z sobie znanych powodów i Hinatą. Dziewczyna próbowała wymigać się od imprezy złym samopoczuciem. Tak naprawdę nie przepadała zbytnio za tego typu imprezami. Nie chciała także bawić się bez Narzuto, a nie miała tyle odwagi, żeby go zaprosić na imprezę. Z dwojga złego wybrała siedzenie w domy. Kiba nie był tym faktem zachwycony, ale po kilku próbach namowy ze strony jego jak i koleżanek uznał, że to nie ma sensu i spasował.
            Sasuke przyglądał się temu wszystkiemu z boku i analizował. Domyślał się, że ta dziewczyna coś czuje do Naruto. Nie była to z resztą trudna sztuka. Wystarczyło na nią spojrzeć. Gdy blondyn pojawia się obok, dziewczyna mięknie niczym wosk. Ciemnowłosy wykoncypował  także prawdziwy powód jej odmowy.
Blondyn go irytował. Naruto na każdym kroku chciał pokazać, że jest lepszy, ale z drugiej strony Sasuke doskonale to rozumiał. Ktoś kto jest sam przez całe życie, chce być spostrzeżony przez innych.
Naruto był zauważony, właśnie przez tą dziewczynę, ale nie domyślał się tego. Sasuke rozważał dwie przyczyny tego stanu rzeczy. Uważał, że Uzumaki albo jest idiotą albo w ogóle nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś może go darzyć czymś więcej niż zwykłą sympatią. Sam nie miał takiego problemu. Wiedział, że dziewczyny za nim chodzą ja po sznurku, że chłopaki z roku patrzą na niego z zazdrością, ale on jakoś nie specjalnie się tym przejmował. Po incydencie z jego rodzicami, czuł że coś w nim pękło, sprawiło że zlodowaciał, choć może nie całkowicie.
Ciemnowłosy usiadł nieopodal reszty w jednej z ławek i przez dłuższą chwilę obserwował innych. Hinata siedziała trochę na uboczu przy oknie, sprawiając wrażenie zakłopotanej
            Ale ona nieśmiała.
W tym samym czasie Sakura i Ino oraz chłopaki dalej planowali wieczór.
- Tylko pamiętajcie ani słowa temu marginesowi – rzekł stanowczym głosem Kiba – chyba nie chcemy, żeby nam opinię zepsuł.
- W porządku choć mi tam wszystko jedno – odparł leniwie Shikamaru.
- Mniej ludzi to więcej jedzenia dla nas Shikamaru – Odparł poważnym tonem Chouji.
Idioci – tylko to jedno słowo, zdaniem Sasuke, pasowało aby opisać to co o nich myśli – Uniwersytet Konoha może i jest jedną z najlepszych uczelni, ale nie mając nazwiska albo pieniędzy, nie cieszysz się szacunkiem wśród innych studentów.
Uchicha spojrzał w kierunku drzwi, przez które wszedł właśnie wspomniany blondyn. W tej samej chwili rozmowa studentów ustała. Za Naruto wszedł dziekan wydziału, profesor Sarutobi i zakomunikował zebranym studentom, iż pani Shizune zachorowała i dzisiejsze zajęcia są odwołane. Zostaną one odrobione w innym terminie, który zostanie ustalony po powrocie prowadzącego.
Studenci popatrzyli tylko sobie z zadowolonymi minami. Dziekan wyszedł i w sali odżyły rozmowy, które szybko przeniosły się poza uczelnie.
Sasuke szedł za pozostałymi, lustrując wszystkich swoimi czarnymi oczami. Kiba i spółka udali się na parking. Podobnie uczyniły Sakura i Ino, a gdy były na miejscu, dostrzegł jak dołączyły do nich dwie inne dziewczyny z roku, Temari o jasnych włosach zaczesanych w dwie kitki oraz Tenten, szatynka z dużym kokiem. Sasuke nie znał ich za dobrze, ale nie to teraz było najważniejsze.
Naruto szedł w przeciwną stronę, prawdopodobnie na przystanek. Hinata z kolei siedziała na schodach przed uczelnią i spoglądała za blondynem.
Już zdecydował co zrobi. Podszedł do ciemnowłosej i niepostrzeżenie usiadł obok niej.
- Czemu tak za nim patrzysz zamiast z nim porozmawiać?
Dziewczyna omal nie podskoczyła. Szybko odwróciła głowę i zobaczyła parę czarnych oczu, patrzących na nią badawczo.
- Sasuke…
- Czemu za nim nie pójdziesz?
- Za kim…?
- Nie udawaj – mówiąc to lekko kiwnął głową w kierunku Naruto – Są tu różni ludzie, jedni go nie trawią – wskazał na Kibę i jego dwóch nieodłącznych kompanów – inni traktują jak powietrze – powiedział pokazując na Shikamaru i Choujiego – a jeszcze inni może i lubią ale nie okażą tego bo albo uważają, że ich drogi i tak się kiedyś rozejdą bo są z różnych światów albo nie chcą podpaść innym – spojrzał w kierunku dziewczyn stojących na parkingu.
Hinata patrzyła na niego zdziwiona, a z każdym jego słowem, oczy jej przybierały coraz smutniejszy wyraz.
- Tylko ty widzisz w nim człowieka. Traktujesz jak przyjaciela, a może jest dla ciebie kimś więcej. Mam rację?
- S…skąd ty…? – Hinata zaczerwieniała się teraz bardziej niż zwykle, nerwową zaciskając dłonie.
- Nie wiedziałem – Sasuke spojrzał na dziewczynę - do tej pory tylko przeczuwałem. Chciałem się po prostu upewnić. Dlaczego mu nie powiesz o tym co czujesz?
Hinata spuściła wzrok w ziemie, milczała długi czas.
- Boje się – odparła wreszcie.
- Czego?
- Że… że mnie nie zechce.
- Wtedy potwierdziłby moją teorię, że jest idiotą.
Hinata milczała.
- Znacie się już dwa lata. Nieraz uczyliście się razem w bibliotece po zajęciach. Często, rozmawiacie, jednak jeżeli chcesz aby ta znajomość poszła dalej, nie możesz być taka płochliwa. Znam go lepiej niż ktokolwiek. Wiem, że jeżeli będziesz tylko się czerwienić przy nim, on się niczego nie domyśli. Naruto nie wie jak to wszystko działa, bo nigdy nie miał okazji tego doświadczyć. Jeśli ty mu tego nie pokażesz, zrobi to inna dziewczyna a wtedy... – przerwał na chwilę. Hinata cały czas patrzyła w ziemię, zaciskając drobne dłonie na granatowej spódniczce.
- Nie mówię abyś mu jako pierwsza wyznawała miłości. To byłoby nawet niewskazane, bo nie wiedziałby jak się ma zachować. Ale wiem, że możesz sprawić, aby on ją wyznał tobie – po tych słowach Sasuke wstał, a Hinata podniosła głowę i spojrzała na niego. Sama nie wiedziała dlaczego, była mu wdzięczna.
- Dziękuję.
       Sasuke nic nie odpowiedział tylko podniósł swój plecak i odszedł powolnym krokiem, zostawiając dziewczynę samą.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec części 3, a za tydzień kolejny rozdział  :)

niedziela, 14 lipca 2013

ROZDZIAŁ II

            Jako, że drugi rozdział miałem już gotowy, po drobnych poprawkach postanowiłem zamieścić go jeszcze dzisiaj. Każdy kolejny postaram się dodawać w miarę regularnie w soboty - ewentualnie w niedziele. Rozdział dedykowany Soli - Chan, która zainspirowała mnie swoją twórczością oraz KaraElza13 dzięki której staram się zwracać większą uwagę na błędy. Praktyka czyni mistrza - tak przynajmniej mówią :)

        Co do fabuły, postanowiłem poeksperymentować. Zmieszałem świat Naruta z naszym realnym, wplatając w niego od czasu do czasu własne doświadczenia życiowe. Soli-Chan - długo zastanawiałem się czy uśmiercać rodziców Naru czy też nie, ale w końcu zdecydowałem się na tą pierwszą opcję. Obawiałem się, że w przeciwieństwie do ciebie, mógłbym to po prostu zepsuć :)

A teraz zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

            Zajęcia minęły pod znakiem rywalizacji pomiędzy Naruto i Sasuke której motyw przewodni stanowił wynik; kto częściej zgłosi się do rozwiązania zadań na tablicy. Wygrał Sasuke, przy ogólnym zadowoleniu dziewczyn, stosunkiem 14 do 12 co lekko rozzłościło blondyna.
            Wybiła godzina 16 obwieszczająca koniec wykłądów i wszyscy powoli rozchodzili się do swoich domów. Sasuke, który mieszkał niedaleko Naruto, szedł właśnie na swój przystanek. Blondyn zaś został w szkolnym kampusie na stołówce. Za niecałą godzinę szedł do pracy, więc nie opłacało mu się wracać do domu. Jadł obiad i zaraz po tym szedł na pobliską budowę, gdzie załadowywał gruz lub rozładowywał materiały budowlane. Praca była ciężka ale lubił ją. Pozwalała mu się wyżyć i zapomnieć o pustym mieszkaniu.
            Trzy przyjaciółki szły powolnym krokiem na pobliski parking, gdzie swój samochód zaparkowała jedna z nich - Ino. Jako że Sakura i Hinata mieszkały po drodze, zaoferowała im podwózkę do domu.
- W sumie to na wydział warto wrócić tylko dla Sasuke – zaczęła rozpromieniona Sakura
- No Sakurcia nie przesadzaj przecież wykształcenie tez jest ważne – odparła żartobliwie Ino – ale to prawda najprzystojniejszy chłopak na całej uczelni.
- Naruto też nie jest brzydki i do tego miły – rzekła ledwo słyszalnym głosem Hinata. Obie dziewczyny popatrzyły na nią ze zdziwieniem po czym Sakura odparła wesoło.
- Oj, Hinatka chyba czuje mięte do naszego blondyna.
- Faktem jest, że wyprzystojniał nawet przez te wakacje i w ogóle ma w sobie coś tajemniczego – zawtórowała Ino – ale daleko mu do Sasuke.
Hinata zaczerwieniona nic nie odpowiedziała, właściwie żałowała że się odezwała i modliła się teraz w duchu, aby dziewczyny nie drążyły więcej tematu.
- Tak w ogóle Hinata – kontynuowała Sakura – to ty chyba do Naruto... tak na poważnie co?
Hinata otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, a jej twarz pokrył jeszcze większy rumieniec. Ściskała przy tym nerwowo teczkę swoimi drobnymi dłońmi. Była tak zakłopotana, że nie była w stanie nic powiedzieć.
- Hinatka kochanie ty na poważnie? – tym razem Ino spojrzała znacząco na koleżankę – Pasujecie, jakby to ująć... – dziewczyna zamyśliła się na chwilę – Jak plus do minusa, ale jak to mówią, przeciwieństwa się przyciągają. Właściwie to już od jakiegoś czasu widzę, że zachowujesz się przy nim bardzo nieśmiało. Ogólnie jesteś skryta dziewczyna ale gdy on się pojawia w pobliżu to mam wrażenie, że za chwilę albo zemdlejesz albo schowasz się pod ziemią.
Sakura zaśmiała się na tą drobną uwagę
- Oj nie dokuczaj jej. Ale Hinatka powiedz nam tak szczerze, bo sama przyznasz, że to zaskakujące. Ty jako jedyna nie zwracasz uwagi na Sasuke, tylko na Naruto. Zdradzisz nam tajemnicę? Czym cię urzekł?
- Ja..ja właściwie... – Hinata z trudem przełykała ślinę i popatrzyła przez chwilę na niebo, które było wyjątkowo bezchmurne tego dnia, takie niebieskie, jak jego oczy – właściwie nie wiem.
- Jak to nie wiesz?! – Sakura aż się zatrzymała wypowiadając te słowa – no przecież musi być w nim coś, co cię pociąga.
- To trudno, tak powiedzieć – odparła Hinata tym razem trochę pewniej – Ma coś takiego w sobie ciepłego, co sprawia że człowiek wierzy mu jak tylko go zobaczy. Ja sama czasem czuję, że mogłabym mu powiedzieć wszystko, zdradzić największą tajemnicę a on nie rozpowiedział by jej. Nigdy. Podoba mi się w nim także jego siła. Jest sam, większość traktuje go jak wyrzutka, a mimo to on dalej robi swoje, jakby te wszystkie uwagi i słowa spływały po nim... - Hinata ściszyła głos – znam go dwa lata, zawsze potrafił mi pomóc w nauce czy zagadnąć do mnie, a ja nigdy nie miałam tej odwagi by go wesprzeć...
Dziewczyny słuchały uważnie słów ciemnowłosej
- Myślę, że się mylisz – pierwsza odparła Sakura – nie raz pokazałaś, że stoisz po jego stronie, choćby dzisiaj. Postawiłaś się Kibie.
- Pewnie jest zły na mnie za to – odparła smutno Hinata.
- Oj daj spokój. Lubię Kibe ale czasem przesadza. Uważa się za niewiadomo kogo, tylko dlatego, że jego rodzice są mecenasami naszej uczelni.
- Dobra dziewczyny, może będziemy tą rozmowę kontynuować wieczorem kiedy wpadniecie do mnie. Pamiętacie? Dzisiaj nasz babski wieczór.
- Zgoda! – odparły obie koleżanki, a Sakura dodała – poza tym już późno obiecałam mamie jeszcze pomóc w sprzątaniu przed wyjściem.
Dziewczyny wznowiły krok w kierunku samochodu i po kilku chwilach odjechały.

* * *

            Dzisiaj Hinata powiedziała, o Naruto więcej niż kiedykolwiek przedtem. Zupełnie tak jakby go znała. W jednym jednak się pomyliła. Ten jego spokój na uwagi był tylko pozorny. Niewzruszony na zewnątrz, w środku miotały nim nieopisane emocje. Samotność, będąca znaczącym elementem jego życia, której negatywne działanie potęgowały te wszystkie kąśliwe uwagi innych pod jego adresem. Wszystko to sprawiało że chłopak nie raz miał ochotę rzucić wszystko i wyjechać. A ostatnio myślał o tym coraz częściej. Właściwie po co miał tu siedzieć? Jest na trzecim roku, najwyżej zrobi tylko licencjat i wyjedzie. Sprzeda przedtem mieszkanie, z którym i tak nie jest w żaden sposób emocjonalnie związany, zabierze ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i zacznie żyć na nowo gdzieś indziej.
            Siedział tak na stołówce pochłaniając trzecią porcję jego ulubionego dania, jakim było Ramen i rozmyślał. Spojrzał na jakąś grupkę kilkoro studentów, która siedziała przy sąsiednim stoliku. Rozmawiali, śmiali się. Wszyscy pewnie poznali się tutaj albo i wcześniej a on? Podsumowując swoje znajomości:
Shikamaru i Chouji - czasem z nimi pogadał ale oni trzymali się razem i nie byli zainteresowani jakimikolwiek znajomościami poza Temari, do której niemrawo uderzał Shika.
Sasuke - jak już było wspomniane, ciężko zdefiniować te relacje.
Sakura - Naruto podkochiwał się w niej na pierwszym roku ale dość szybko pojął, że nie ma szans u niej.
Ino - w miarę w porządku ale gdyby chłopak zniknął, nawet by nie zauważyła.
Cała reszta - mówiąc wprost, nie lubiła go. Gdyby nie obawa o to, że wyleci z uczelni, na którą dostał się z dużym trudem, obił by parę pysków i byłby pewnie spokój ale to nie liceum. Zgraja cholernych, dupków... nagle jego myśli jakby się urwały. Przez chwilę patrzył w kierunku drzwi wejściowych, gdzie stała dziewczyna o ciemnych włosach. W pierwszej chwili skojarzyła mu się z jego koleżanką z grupy - Hinatą. Jendak to nie była ona. Patrzył jeszcze tak przez chwilę. Co prawda widział tylko te ciemne włosy ale oczami wyobraźni dostrzegał właśnie Hinatę. Jedyną osobę, która w ciągu tych dwóch lat nie traktowała go jak kogoś gorszego. Parę razy pomógł jej w nauce. Nie rozmawiali zbyt dużo ale miło wspomina te pogawędki. Dziewczyna choć nieśmiała, wydała mu się interesującą osobą i miała cudowny uśmiech. Naruto oparłszy się bardziej na krześle, spojrzał w górę na sufit z przywieszonymi wiatraczkami, które wolno się kręciły dając przyjemny, chłodny wietrzyk.
Oj Hinata, jak ty tutaj nie pasujesz.

* * *

            Gdzieś w centrum miasta - Kiba, Shino i Sai siedzieli w jednym z pubów, sącząc chłodne beczkowe piwo. Przez większość czasu rozmawiali zarówno o wakacjach jak i o planowanych imprezach. Dokładnie, to mówił Kiba podczas gdy Sai i Shino od czasu do czasu kiwali głowami na znak aprobaty lub odpowiadali krótkimi słowami.
- No wiecie co panowie? Nie jesteście dzisiaj zbyt rozmowni.
- Ciężko powiedzieć cokolwiek, gdy Twoje usta nieustannie wyrzucają potoki słów. Podejrzewam, że więcej Ci wyparowało tego piwa z kufla niż sam wypiłeś – odparł z poważną miną Sai.
- Co?! Twierdzisz, że za dużo gadam!? A może jeszcze powiesz, że bez sensu!? – Kiba aż się zagotował ze złości.
- Skąd to taki żarcik – uśmiechnął się Sai i pociągnął solidny łyk piwa.
- Szkoda Sai, że te twoje suchary nikogo nie bawią – odparł zirytowany Kiba.
- Mów za siebie – Shino wtrącił się do rozmowy.
- O pan zabawny się odezwał, przecież ty się nigdy nie śmiejesz. W ogóle czasem się zastanawiam czy Tobie jakiś drutów do ust nie przyspawali, że ciągle masz tą skwaszoną minę.
- Nie śmieję się bo nie lubię.
- Dobra nie ważne – machnął ręką szatyn, uznawszy że dalsza dyskusja do niczego nie doprowadzi – powiedzcie lepiej czy słyszeliście coś o nowo otwartym klubie u nas w mieście. Podobno dzieciarnia nie ma tam wstępu i dobrze.
- Tak, ale wstęp trochę kosztuje – odparł Sai
- Z tym to nie ma problemu. Ważne żeby plebsu nie było. Może byśmy się wybrali jakąś większą grupą, zaprosilibyśmy dziewczyny. W końcu to ostatni rok licencjatu i moglibyśmy się zabawić trochę przed egzaminami.
- Jestem za – odrzekł spokojnie Shino, sącząc swoje piwo przez słomkę.
Czy on nie zdaje sobie sprawy, że wygląda komicznie z tą rurką w ustach? Jak baba – pomyślał Kiba, spoglądając na swojego kolegę, ale nic się nie odezwał.
- Kiedy planujesz wyjście? – spytał Sai.
- Piątek to chyba dobry termin. Mamy mało zajęć, no a jeśli będzie w porządku to zawsze można poprawić w sobotę – dumny z siebie Kiba szczerzył się od ucha do ucha na myśl od dobrej zabawie.
- A kogo zabieramy?
- No jak to kogo? Jasne że dziewczyny plus resztę naszej grupy. No poza jednym elementem.
- Naruto? – wtrącił niespodziewanie Shino.
- Dokładnie!
- Właściwie za co go tak nie cierpisz? – spytał z zaciekawieniem Sai – owszem bywa irytujący, ale ty go wręcz nienawidzisz.
Kiba zamyślił się na chwilę po czym odparł z poważną miną.
- Nie chodzi konkretnie o niego. Po prostu uważam, że każdy ma przypisane swoje miejsce w świecie. My jesteśmy tu gdzie jesteśmy bo to nasze miejsce, a pozostali niech się trzymają swoich stopni w hierarchii społecznej. Gdy za dużo ludzi chce się wspiąć na wyższe szczeble drabiny, ta w pewnym momencie się łamie i tworzy się chaos. Naruto jest jednym z takich ludzi. Za wszelką cenę chce się wspinać i nie może zrozumieć, że przez swoje zacietrzewienie burzy naturalny porządek.
Przyjaciele popatrzyli na szatyna przysłuchując się jego słowom. Sai uznał, że to dość ciekawy pogląd, choć gdyby sam był spytany co o tym sądzi nie potrafiłby odpowiedzieć. Nie lubił biedoty ale nie wiedział dokładnie czemu. Shino był natomiast zwolennikiem „ogródka”, czyli nie interesują mnie inni dopóty, dopóki nie wchodzą na mój teren. Pogląd trochę zbliżony do filozofii Kiby, jednak bardziej na skalę lokalną aniżeli globalną.
- O ile twoje postrzegania świata wydaje się ciekawe, o tyle pewne osoby mogą się z tobą nie zgodzić – Sai z poważną miną spoglądał na kolegę.
- A któż to taki? – zapytał zdziwiony Kiba - przecież wszyscy w naszej grupie traktują go przynajmniej jak powietrze, to naturalne i zrozumiałe. Słabsze jednostki, w tym wypadku słabsze materialnie, muszą zostać pokonane w środowisku, które nie jest ich naturalnym. Więc pytam kto niby, miałby się ze mną nie zgadzać?
- Hinata – odparł krótko Sai.
Kiba zamilkł a jego twarz spochmurniała. W jednej chwili przypomniał sobie dzisiejsze zajście przed zajęciami. Gdy ciemnowłosa dziewczyna stanęła po stronie blondyna.
- Odkąd sięgam pamięcią, to zawsze spoglądała na niego przychylnym okiem. Jego status społeczny nie stanowił dla niej przeszkody, aby wspólnie uczyli się po zajęciach.
- Co takiego?! – niemalże wrzasnął Kiba. Słowa Saia zdawało się działały na niego niczym płachta na byka.
- No przecież nie raz widziałem jak Naruto tłumaczył jej jakieś zadania w bibliotece.
Twarz Kiby jeszcze bardziej posępniała. Gdyby to on teraz decydował o pogodzie, miasto w jednej chwili zalałaby potężna ulewa. Hinata jego koleżanka jeszcze z podstawówki, zawsze uważał że jest przeznaczona tylko dla niego, a ona wolała spędzać czas z tym, tym…marginesem.
- Nie znam się na dziewczynach, ale jej spojrzenie zmienia się gdy on jest w pobliżu – kontynuował Sai.
- Co masz na myśli? – spytał zirytowany Kiba.
- Gdy patrzy na któregokolwiek z nas, jej oczy są normalne, jednak gdy patrzy na niego… cóż... są inne, bardziej żywe, maluje się na nich cała paleta uczuć…
- Dość tego! – wrzasnął Kiba i wstał tak szybko, że przewrócił krzesło, na który przed chwilą siedział, po czym szybkim krokiem wyszedł z lokalu, zostawiając oszołomionych przyjaciół samych.
         Cholerny element, ani nie spojrzysz jak się rozpanoszy i zabiera wszystko co twoje – tylko ta jedna myśl towarzyszyła Kibie podczas powrotu do domu.