Witam wszystkich na kolejnym rozdziale naszej powieści. Jak zauważyłem ostatni rozdział wzbudził spore zainteresowanie, zwłaszcza co do końcówki Hentaia. Od razu mówię, że nie miałem w planach doprowadzenia Hinaty do ciąży. Jednakże pisząc to opowiadanie, nie miałem w planach wprowadzenia Akatsuki, więc jak to będzie dalej, sam jeszcze nie wiem :D
Dziś trochę na wesoło i mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do lektury! :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sylwestrowy poranek w Konoha, podobnie jak w
każdym innym dużym mieście, to okres wzmożonego ruchu na drogach. Większość
mieszkańców, w przeciwieństwie do tych, którzy byli na tyle obrotni, aby wybrać
się w miejsce gdzie spędza się ostatnie chwile starego roku, stała w korkach,
bądź ściśnięta na dworcach autobusowych i kolejowych. Jak na złość w takich
przypadkach, ani ruch autokarów nie był specjalnie zwiększony, a i wagonów
pociągowych było jakby mniej. Łatwo się domyśleć iż podróż w takich warunkach
do przyjemności należy.
Naruto i Hinata, którzy zgodzili się pomoc
rodzeństwu Sabaku w organizacji zabawy sylwestrowej, również kisiła się w
jednym z wielu tysięcy aut, chcąc dostać się jedynie do zachodniej części
miasta, gdzie znajdowała się szkoła, w której była organizowana impreza.
Kankuro, którego autem jechali, zgrzytał przez całą drogę zębami. Prędkość,
którą się przemieszczali była wprost zawrotna. Najlepiej tą wycieczkę znosił
Gaara, który najzwyczajniej w świecie zasnął, pochrapując spokojnie.
Naruto,
który nie znosił dłuższego siedzenia w jednym miejscu, w stanie bezczynności,
co chwila bujał się to do przodu to do tyłu.
-
Szyb - ciej – sylabizował co chwila.
Hinata,
która siedziała obok blondyna z tyłu samochodu, co chwila uspokajała go i
pocieszała, że za chwilę dojadą na miejsce.
-
Ja tu umrę, przecież my dojedziemy na sylwestra, ale dopiero następnego –
narzekał Uzumaki.
-
Kochanie nie marudź tyle, wszyscy siedzimy w tym aucie – zganiła go
ciemnowłosa.
-
Ja chciałem iść piechotę, byłbym już na miejscu.
-
Zostawiłbyś mnie samą? Kto by mi towarzystwa dotrzymał? – Zapytała Hinata
udawanym, smutnym głosem.
-
Oni – Odparł szybko blondyn i wskazał na Gaarę, który chrapnął głośniej.
Pomysł
udania się na miejsce o własnych siłach nie byłby najgorszy, gdyby nie fakt, że
należało przewieźć nieco procentowego asortymentu, na dzisiejszą imprezę. Mimo
iż zabawa miała się odbyć w szkole, gdzie alkoholu ustawowo nie wolno podawać,
za wyjątkiem szampana, Kankuro stwierdził, że zbiją dodatkową kasę na sprzedawaniu
gościom wódki spod lady.
* * *
Po
wielkich męczarniach, zwłaszcza Naruto, który od czasu do czasu wysiadał z
samochodu i krążył wokół pojazdu, gdy ruch uliczny praktycznie zamierał,
dotarli na miejsce. Chłopcy od razy zabrali się za rozładunek auta i
przenoszeniu kartonów pełnych przepalanki, do środka. Jak się okazało na
miejscu byli już Shikamaru i Temari, którzy kończyli właśnie nakrywać stoły
serwetami plamo odpornymi i plastikowymi talerzami oraz kubkami odpornymi na
stłuczenia. Zastawa może nie pod lokal kategorii „S”, czy nawet dla hotelu
jedno-gwiazdkowego, ale jak Temari stwierdziła – Na motłoch w sam raz.
Blondynka nakrywała ostatnie stoliki, podczas gdy Shikamaru pomagał, przy
rozładunku towaru.
-
Chłopaki wy naprawdę sądzicie, że to się zwróci? Trochę tego jest – rzekł Nara,
taszcząc jeden z kartonów, w którym wesoło brzęczało szkło.
-
Spoko, najwyżej dla nas zostanie, napijesz się chyba ze swoimi szwagrami? –
odparł Kankuro ze złowieszczym uśmiechem na ustach.
Shikamaru
przełknął tylko nerwowo ślinę. Jego żołądek dopiero wczoraj zapomniał którąś z
kolei zapoznawczą popijawę z braćmi swojej ukochanej. Pamiętał tylko do końca
pierwszej butelki co się dzieje, a potem obudził się w wannie z bólem głowy,
który go prześladował przez dwa następne dni. O perturbacjach żołądkowych nie
wspominając.
Po
paru minutach wszystko było gotowe. Kankuro zebrał wszystkich i rozdzielił
obowiązki.
-
Dobra, to wy dziewczyny będziecie kelnerkami – zwrócił się do Temari, Hinaty i
dwóch innych, które do tej pory pomagały w kuchni. Były dość atrakcyjne, toteż
Kankuro zakładał, że jeśli żarcie nie zasmakuje to przynajmniej męska część
gości, będzie w miarę miło wspominać ten wieczór – Naruto, ty obsługujesz bar,
gdyby dziewczyny się nie wyrabiały to im pomożesz – ja urzęduję w kuchni razem
z Shikamaru – tutaj dało się słyszeć ciche westchnienie młodego Nara – Gaara,
ty obsługujesz szatnię – Starszy z braci Sabaku zwrócił się do czerwono-włosego
– opracuj sobie jakiś system, żebyś kurtek nie pogubił i nie popierniczył
numerków. Gaara pokiwał twierdząco głowa na znak, że rozumiem.
Do przyjścia gości pozostała godzina. Na
szczęście wszystko było gotowe. Każdy przebrany w strój „roboczy”, stoły
nakryte, wódka pod blatem. Można zaczynać.
Korzystając z wolnej chwili Naruto i Hinata
postanowili pobyć przez chwilę razem. Krążyli spokojnie między stolikami, teraz
pustymi, ale za niecałą godzinę zwali się tutaj tabun ludzi. Chłopak co chwila
zerkał okiem na ciemnowłosą. Uniform kelnerki, który miała na sobie, co prawda
nie wyzywający, to jednak leżał idealnie na dziewczynie podkreślając jej
kształty. Blondynowi samoistnie pojawił się uśmiech na ustach, lecz po chwili
potrząsnął głową, odganiając od siebie kosmate myśli. Hinacie nie umknęło
jednak to spojrzenie chłopaka, zatrzymała się i teraz stała tak blisko niego,
że końcówki ich nosów prawie się stykały.
- A co tak patrzysz za mną? – spytała
zadziornie dziewczyna.
- A co? Nie mogę się na moją piękność
popatrzeć? – odparł pytaniem chłopak, uśmiechają się złowieszczo.
- Popatrzeć? Skoro uważasz, że to ci
wystarcza – odparła dziewczyna i odwróciła się zalotnie, tak szybko że
końcówkami włosów musnęła twarz Uzumakiego.
- Nie powiedziałbym, że wystarcza, ale... –
nie dokończył, gdyż Hinata znów wykonała obrót i jej usta wpiły się w jego.
Naruto odruchowo objął dziewczynę w pasie i
przyciągnął do siebie. Przez chwilę spleceni w pocałunku, po czym Hinata
odchyliła się lekko, rozejrzała się dookoła i dostrzegła lekko uchylone drzwi
do jednej z sal. Dziewczyna lekko odskoczyła od chłopaka i pociągnęła go za
jego czerwony krawat wprost do sali. Gdy byli już w środku zamknęli drzwi i
oddali się w pełni sobie.
* * *
Dochodziła
godzina dziewiąta wieczór. Goście zaczęli się powoli zjeżdżać. Kankuro
postanowił jeszcze szybko sprawdzić czy wszystko w porządku, niestety nie mógł
za żadne skarby znaleźć Naruto i Hinaty. Chłopak chodził nerwowo po całej
szkole, jednak ani jednego ani drugiego nie znalazł.
Jasna cholera gdzie się pałętają, goście się
już zjeżdżają.
Krążył
tak jeszcze przez chwilę i nawet nie zorientował się jak stał przy jednych
drzwiach, za którymi słychać było jak ktoś się krząta. Szatyn przybliżył się
nieco, chcąc lepiej słyszeć. Po chwili drzwi otworzyły się i na
zdezorientowanego chłopaka wpadł blondyn, u którego spod rozpiętej marynarki
wyglądała biała koszula lekko pomięta i niedbale zawiązany krawat.
Kankuro
upadł na podłogę, w tym czasie Naruto wpuścił koszulę w spodnie i szybko
doprowadził się do porządku. Szatyn spojrzał na przyjaciela i szybko wstał.
-
Do jasnej cholery szukam cię po całym budynku! – krzyczał zdenerwowany – leć
szybko do baru goście się schodzą. Gaara ledwo się obrabia. Gdzie Hinata?! –
Chłopak rozejrzał się nerwowo dookoła.
W
tym momencie zza pleców Naruto wyłoniła się postać Hyugi. Włosy jej w dość
sporym nieładzie i przekrzywiony uniform, świadczyły o tym, że ubierała się w
ogromnym pośpiechu. Kankuro dopiero teraz zrozumiał co miało miejsce i wywrócił
oczami.
-
Na wszystkie ciernie i wodorosty, akurat teraz wam się zachciało?! – krzyknął
zrezygnowany.
Hinata
lekko się zarumieniła i szybkimi ruchami starała się doprowadzić do porządku.
Po chwili oboje byli gotowi do pracy. Stali przed Kankuro i uśmiechali się
lekko.
-
Dobra nie ważne, lećcie błagam was. Niech na początek nie będzie lipy, a potem
dymajcie się do woli.
-
Tak jest – odparli chórem i pobiegli dając sobie szybkiego buziaka na
pożegnanie.
Hinata
niemal wbiegła do kuchni, gdzie Temari i dwie pozostałe dziewczyny, spokojnie
układała przystawki na tackach. Gdy dostrzegła ciemnowłosą, chciała już spytać
gdzie się podziewała, jednak rumieniec, który przyozdobił lico Hyugi mówił
wszystko. Blondynka tylko zaśmiała się pod nosem i po chwili wszystkie cztery
dziewczyny nakładały dania.
Naruto w tym czasie stanął za barem, który
znajdował się pod jedną ze ścian, na głównej sali. Do je zadań należało,
nalewanie drinków, informowanie co po niektórych o dodatkowym asortymencie oraz
dbanie o to, aby na stole z przekąskami niczego nie zabrakło.
* * *
Wszyscy
goście, którzy zapłacili za imprezę, siedzieli już przy swoich stolikach.
Akurat podawano przystawki, a w tle orkiestra grała spokojną muzykę.
Dziewczyny, mimo iż gości było sporo, nie spieszyły się ze zanadto ze swoją
robotą, a mimo to każdy dostał szybko swój przydział żywności na ten okres
czasu. Więcej roboty miał Naruto, który co chwila znikał w kuchni, aby zjawić
się z kolejną flaszką dla klienta.
Gaara,
który odpowiadał za szatnie, nie miał chwilowo nic do roboty toteż wpadł do
blondyna, aby pogadać i od czasu do czasu Uzumaki nalewał mu kieliszka. Naruto
był tak zajęty gośćmi, że nie zauważył, jak Gaara opróżnia któryś kieliszek z
kolei. Gdy zwrócił się do młodego Sabaku, zorientował się, że chłopaka już nie
ma. Zniknęła także flaszką, z której polewał gościom, toteż ciężko wzdychając
udał się po następną.
* * *
Dochodziła
północ. Szatnia przeżywała teraz istne oblężenie. Wszyscy goście, rzucili się
prawie natychmiast na swoje kurtki i płaszcze. Gaara, który stwierdził, że ma
to w dupie, otwarł wszystkie drzwi na oścież, żeby się ludzie sami obsłużyli.
Rozgardiasz, jaki temu towarzyszył jest nie do opisania, toteż nawet nie będę
się starał tego przedstawić. W końcu wszyscy ubrani, zaopatrzeni w petardy,
udali się na szkolne boisko, gdzie dyrekcja zezwoliła na wystrzelenie petard pod
warunkiem, że w nowy rok wszystko będzie uprzątnięte.
Prawie
stuosobowy tłum stał zbity w jedną masę na dworze i każdy spoglądał na zegarek.
Naruto, jako że nie miał chwilowo zajęcia, z racji iż wszyscy opuścili budynek
szkoły, odnalazł w kuchni Hinatę i zabrał szybko ze sobą. Po drodze zabrał ich
płaszcze z jednego ze stołów oraz butelkę szampana wraz z plastikowymi kubkami
i po chwili oboje byli już na zewnątrz.
-
Kochanie co tutaj robimy? – spytała nieśmiało dziewczyna.
-
Jak to co? Witamy nowy rok – odparł z uśmiechem blondyn i przytulił do siebie
dziewczynę – goście i tak teraz mają teraz inne zajęcie niż jedzenie – dodał i
przytulił ciemnowłosą do siebie.
Blondyn
prowadził dziewczynę, która z początku myślała, że dołączą do innych. Chłopak
miał jednak inny pomysł, udali się w całkiem przeciwną stronę, w kierunku
parku. Niemal na samym środku, znajdowała się niewielka górka, na której
zebrała się duża liczba ludzi, również gotowa do pożegnania starego i powitania
nowego. Spokojnie przechodząc między kolejnymi postaciami, znaleźli się na
samym szczycie, skąd pomimo ciemności roztaczającej się nad miastem, widać było
cały park, budynek szkoły oraz przyległe bloki. Tłumy ludzi kłębiły się
poniżej, odznaczając się czarnymi plamami na białym śniegu. Naruto wyciągnął
komórkę i spojrzał na zegarek. Jeszcze tylko kilka sekund. Nagle tłum
zgromadzony dookoła nich rozpoczął odliczanie. 10…9…8…………….3…2…1…0!!
Jak
na komendę, zarówno spod górki jak i w pozostałych rejonów miasta rozpoczął się
festiwal kolorowych ogni. Każdemu wybuchowi towarzyszyły gromkie okrzyki
radości, a co dla ładniejszych fajerwerków, zachwytu. Naruto podziwiał ten
taniec barw jak zahipnotyzowany, gdy poczuł jak jakaś siła przyciąga go w jego
prawą stronę. Po chwili jego usta napotkały ciepły, przyjemny dotyk kobiecych
warg. Przyjemny zapach dotarł do jego nozdrzy. Trzymając ciągle butelkę i kubki
przycisnął do siebie Hinatę i odwzajemnił jej przejaw czułości.
-
Szczęśliwego nowego roku – rzekła cicho Hinata. W jej białych oczach co chwila
odbijały się błyski sztucznych ogni, których huk roznosił się po całym mieście.
Uśmiechnęła się nieznacznie do chłopaka i po chwili wtuliła się w niego, kładąc
głowę na jego ramieniu, tak że czuł jej ciepły oddech na swoim policzku.
Naruto,
nie zastanawiając się ani chwili, upuścił butelkę szampana, która delikatnie uderzyła
w śnieg. Po chwili kubeczki podzieliły jej los i blondyn gładząc po włosach
dziewczynę szeptał do niej czule:
-
Szczęśliwego nowego roku. Kocham cię.
Dziewczyna
lekko zadrżała na te słowa i odpowiedziała mu tym samym, a delikatny pocałunek,
który mu złożyła, stanowił potwierdzenie jej słów.
Oboje
teraz stali szczęśliwi i wpatrzeni w sylwestrowe niebo, którego czarny całun co
chwila rozjaśniały kolejne wybuchy. Naruto podniósł w końcu butelkę z ziemi,
odpieczętował i zaczął nalewać jej zawartość do plastikowych kubków, które
trzymała ciemnowłosa. Gdy te były pełne, Naruto odstawił znów butelkę na
ziemię. Mieli już wznieść toast, gdy podeszła do nich jakaś dziewczyna, pijana
nie tyle od alkoholu co od euforii, która jej towarzyszyła.
-
Wszystkiego najlepszego moi drodzy! – rzekła, niemal krzycząc – i obyście cały
rok kochali się tak, jak teraz – dodała i odeszła dalej, zaczepiając kolejnych
ludzi.
Oboje
przez chwilę popatrzyli za nią i zaśmiali się. Naruto spojrzał na Hinatę, która
w jego mniemaniu była najpiękniejszą dziewczyną jaką widział.
-
Tak właściwie, zgadzam się z nią. Nie potrzebuję niczego więcej, dopóki jesteś
przy mnie słońce – rzekł spokojnie chłopak, a jego usta malowały ciepły
uśmiech.
Hinata
zarumieniła się w taki sposób jaki tylko ona umiała. Urocza, mała, zawstydzona
dziewczynka, zakochana w swoim księciu. Wypili swojego szampana i wtuleni w
siebie obserwowali niebo.
* * *
Dochodziła
godzina pierwsza, a goście bawili się w najlepsze. Kankuro pomagał w kuchni
przy przygotowywaniu ciepłych posiłków, a potem razem z Naruto pomagał
dziewczynom, przy rozdawaniu zup. Później, gdy goście bądź to się bawili, bądź
rozmawiali, Szatyna coś tknęło i postanowił udać się do swojego brata, aby
zobaczyć jak ten sobie radzi w szatni. Od czasu do czasu, jakiś gość wychodził
na papierosa, toteż dobrze by było, aby w szatni był ktoś. Gdy Kankuro opuścił
salę balową, skierował się krótkim korytarzem do miejsca, gdzie były szatnie,
które na co dzień służyły uczniom. Mimo iż od miejsca pracy Gaary dzieliło go
jeszcze kilka metrów już stąd słyszał, jakby ktoś się awanturował.
Gdy
dobiegł na miejsce spostrzegł, że jakiś starszy jegomość w towarzystwie jakiejś
kobiety, chyba małżonki, kłócił się właśnie z Gaarą. Kankuro poprawił swój
garnitur i podszedł bliżej, starając się zachować powagę.
-
Dobry wieczór jestem kierownikiem tej szatni, w czym mogę pomóc? – rzekł
spokojnie Kankuro.
Starszy
pan odwrócił się w kierunku szatyna. Był grubawy, niskiego wzrostu, siwy i
łysiejący. Ubrany w czarny garnitur, który zdawał się być o numer za mały.
Twarz jego była lekko poczerwieniała, to chyba z tych nerwów. W ręku trzymał
jasny płaszcz, którym wymachiwał Gaarze przed nosem.
-
Kierownik?! – odparł głośnym, zdawałoby się zdziwionym głosem – to i kierownika
mamy w tym burdelu?!
-
Ależ Henryk opanuj się – rzuciła starsza kobieta o farbowanych czerwonych
włosach, upiętych w kok, postury bardzo podobnej do mężczyzny. Ubrana w równie
czerwoną sukienkę.
-
Jakże mam się uspokoić, skoro nie mogę otrzymać swojego płaszcza?!
-
Spokojnie proszę państwa – Kankuro starał się załagodzić sytuację – co się
stało.
-
Co się stało?! Ja panu powiem co się stało! – gość aż się gorączkował – ten oto
tutaj pan – wskazał na Gaare – nie chce wydać mi płaszcza!
-
Gaara! – Kankuro krzyknął na brata, który do tej pory stał cicho i jakby niczym
się nie przejmował – możesz mi to łaskawie wyjaśnić?
-
No więc – zaczął spokojnie chłopak – pan daje numerek, ja ów numerek przyjmuję,
odwieszam na miejsce, jednocześnie biorę odzież, która pod tym numerkiem
wisiała i oddaje byłemu już właścicielowi numerka.
-
Nooo tak – Kankuro chwilę pomyślał nim przetrawił to co powiedział jego brat –
Ale w czym problem? Przecież ma pan płaszcz – zwrócił się do gościa.
-
Ale to nie jest mój płaszcz!!
Kankuro
ciężko westchnął
-
Rozumiem, przepraszam za mojego pracownika jest trochę powolny. Garaa – znów
zwrócił się do brata – możesz podać panu jego płaszcz?
-
Nie.
Kankuro
otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
-
Dlaczego nie?!
-
Bo nie mam płaszcza tego pana.
-
Jak to kurwa nie masz?! – wrzasnął Kankuro, to skąd żeś wziął ten?! – wskazał
na odzież, trzymaną przez mężczyznę.
-
Dostałem numerek i poszedłem po wieszak. Ponieważ pod tym numerkiem, nie było
żadnego płaszcza, to wziąłem ten, który wisiał obok.
Kankuro,
gdy tylko jego brat skończył wypowiedź, nie wiedział czy najpierw strzelić
sobie w łeb, czy może wpierw ubić Gaarę. Podszedł bliżej do czerwono-włosego,
złapał za poły marynarki i zaczął nim trząść.
-
Jak kurwa nie ma płaszcza!! Masz go znaleźć!!
-
Ale nie ma – odparł spokojnie Gaara, który szybko uwolnił się z uścisku brata –
jak jesteś taki mądry to sobie szukaj – dodał i rzucił numerek na blat stołu,
który stał obok.
Kankuro
szybko wziął numerek i przyjrzał mu się uważnie. Po chwili już chyba wiedział w
czym problem.
-
Powiedz mi idioto, jaki pan ci dał numerek?
-
Numer dziewięć – odparł Gaara zdziwiony tak głupim pytaniem.
-
A nie przyszło ci na myśl, że to nie koniecznie była dziewiątka, a może
szóstka? – mówiąc to Kankuro wysunął rękę z numerkiem do przodu i kilka razy
obrócił go na oczach chłopaka, tak że raz widniała szóstka, a raz dziewiątka.
Koniec
końców mężczyzna, który do tej pory przyglądał się z coraz większym
zdziwieniem, kłótni dwóch idiotów, odzyskał swój płaszcz i szczęśliwy udał się
na papierosa.
* * *
Naruto
ledwo wyrabiał się za barem, co chwila napełnia komuś kubek bądź dzbanek soku.
Temari widząc to, kopnęła w tyłek swojego ukochanego, aby zamiast obijać się na
tyłach w kuchni, pomógł Uzumakiemu. Shikamaru stanął więc obok Naruto i
popalając powoli papierosa, również obsługiwał gości.
-
Shikamaru powiedz mi coś – zaczął spokojnie Naruto.
-
Co tam? – Shikamaru sprawiał wrażenie sennego.
-
To już twój piąty czy szósty papieros, a nigdzie nie widzę petów po
poprzednich. Gdzie ty je wyrzucasz? Przecież nie mamy kosza.
-
Zaraz skończę tego, wtedy się przekonasz – odparł spokojnie Shikamaru, siląc
się na uśmiech podczas nalewania kolejnej porcji soku.
-
Chyba mi nie powiesz, że je wpychasz do jakichś dziur. Kankuro powiedział, że
nam dyrektorka jaja pourywa, jak znajdzie choćby jednego peta na terenie
budynku.
-
Nie znajdzie, nie bądź upierdliwy.
Naruto
miał juz coś odpowiedzieć, gdy dostrzegł, że w ich kierunku zbliża się szczupła
postać kobiety. Długie blond włosy upięte w kok, dość popularna fryzura u
kobiet w średnim wieku, były już w lekkim nieładzie. Jej fioletowa sukienka
była lekko przydługa, toteż idąc, wycierała nią cały parkiet.
-
Tylko nie ona – Naruto aż wzdrygnął na jej widok.
Shikamaru
podniósł wzrok i spojrzał na kobietę zmierzającą w ich kierunku z dużym
dzbanem.
-
Co z nią nie tak? – spytał spokojnie Nara.
-
Jest upierdliwa i niezdecydowana i ogólnie działa mi na nerwy. Ma brzydki nawyk
pierdolenia o swojej rodzinie, jakby mnie to interesowało – odparł Naruto przez
zaciśnięte zęby, siląc się na uśmiech do kobiety. Ich spojrzenia się spotkały,
zaraz się zacznie.
-
Ja się nią zajmę – odparł spokojnie Shikamaru – witam, w czym mogę pomóc? –
spytał kobietę, grzecznym tonem.
-
O witaj młodzieńcze, wiesz w zasadzie to chciała soku, ale nie wiem, może coś
innego. No bo wiesz mój syn by chciał coś mocniejszego, ale no sama nie wiem,
ja wole słabsze – kobieta miotała się niemiłosiernie. Naruto tylko składał
błagalne modlitwy, aby już sobie poszła.
Shikamaru
spokojnie przysłuchiwał się kobiecie, która objęła wzrokiem dwa duże garnki
przed nimi odpowiednio z sokami pomarańczowym i jabłkowym.
-
Wie pan co? To może ja poproszę soku... – odparła w końcu niezdecydowana
kobieta.
Zaraz się zaczną jaja – pomyślał Naruto
– do jutro będzie go wybierać.
Shikamaru wciągnął powietrze, sprawiając że papieros w jego
ustach żarzył się niczym łuczywo w kominie. Następnie wyjął papierosa z ust,
spokojnie wypuścił dym, po czym ku zdziwieniu zarówno Naruto jak i kobiety,
wrzucił niedopałek do garnka, w którym znajdował się sok pomarańczowy. Skrawek
papierosa zaskwierczał tylko i po chwili dryfował spokojnie w kadzi pełnej
cieczy.
-
Którego soku mam nalać? – Spytał spokojnie chłopak.
Naruto
i kobieta stali jakby ich zamurowało i wpatrywali się w bruneta, który
spokojnie mieszał dużą chochlą sok jabłkowy. Nara wziął od kobiety dzbanek i
nalał do niej napoju. Ta, gdy tylko otrzymała napełnione naczynie, bez słowa
oddaliła się szybkim krokiem.
-
Pytałeś się co robię z petami – rzekł po chwili do blondyna, spokojnie
odpalając kolejnego papierosa.
* * *
W
okolicach godziny drugiej, do baru gdzie urzędowali Naruto i Shikamaru,
podeszła Hinata. Była wyraźnie zdenerwowana, co od razu rzuciło się blondynowi
w oczy.
-
Co się stało słońce? – zapytał blondyn podchodząc do dziewczyny.
-
Jeden gość robi mi awanturę – odparła Hinata drżącym ze zdenerwowania głosem.
-
Spokojnie – Naruto starał się załagodzić sytuację – pójdę tam i pogadam z nim.
Hinata
pokiwała głową na znak, że się zgadza i zaprowadziła chłopaka na miejsce. Tam
Naruto nawet nie musiał pytać, który z gości robi takie awantury. Tęgi, wysoki
mężczyzna stał przed jednym ze stolików i wymachując widelcem, krzyczał jedno i
to samo słowo: Skandal, skandal. Inni goście o dziwo nie zwracali na niego
uwagi, może ze względu na to, że odgłosy muzyki dobywające się z głośników,
zagłuszały jego krzyki. Naruto podszedł do mężczyzny.
-
Słucham pana, w czym mogę pomóc?
Mężczyzna
spojrzał na blondyna. Miał przekrwione oczy, a spojrzenie wskazywało na to, że
był już mocno wstawiony i raczej średnio kojarzył co się dzieje dookoła. Naruto
westchnął tylko - sami wariaci dzisiaj -
i położył mężczyźnie rękę na ramieniu.
-
Spokojnie, proszę usiąść i powiedzieć o co chodzi.
Mężczyzna
za namową chłopaka oklapł na krześle i wykonał parę głębszych wdechów.
-
Dobrze, to teraz niech pan powie o co chodzi.
-
No bo widzi pan – grubas podniósł swoją głowę, chcąc uchwycić spojrzenie Naruto
– ten kurczak, którego dostałem od tej pani – wskazał na Hinatę, stojącą za
blondynem – był spieczony.
-
Ma pan na myśli, za bardzo przypalony?
-
Nie, nie królu złoty – mężczyzna poprawił się na krześle – był gorący.
-
Za gorący? To trzeba było troszkę poczekać, nie musiał pan robić awantury –
odparł Naruto, coraz bardziej zirytowany.
-
Nie, pan mnie nie zrozumiał – obruszył się jegomość – był no…ciepły.
-
A jaki pana zdaniem powinien być? – spytał Naruto tym razem z ironią w głosie.
-
No chłodny chyba, letni – odparł niepewnie mężczyzna – taki jak świeższy.
Naruto
westchnął ciężko, już wiedział że rozmowa z tym człowiekiem nie ma sensu,
dlatego przestał się nawet silić na uprzejmości.
-
Chłodny i świeży, może od razy zażyczy sobie pan żywego? – odrzekł z sarkazmem
po chwili namysłu blondyn – niestety żywe wyszły.
-
Jak to wyszły?! Co? Kury? – mężczyzna prawie wstał słysząc chłopaka.
-
No normalnie, wykonały taktyczny odwrót – odparł rozbawiony blondyn.
-
Jaki odwrót? O czym pan bredzi?
-
To znaczy, że spierdoliły spod topora, aby nie wylądować na talerzu – rzekł
dobitnie blondyn siląc się na powagę, ale w głębi duszy miał ochotę zaśmiać się
mężczyźnie w twarz.
Gdy
mężczyzna analizował, a przynajmniej starał się zrozumieć co Naruto do niego
powiedział, ten odwrócił się do Hinaty i objąwszy ją w pasie, pociągnął za
sobą, zostawiając zdezorientowanego gościa samego ze swoimi myślami.
Ciemnowłosa z początku zdenerwowana, chichotała teraz przysłuchując się
dialogowi jej chłopaka z mężczyzną.
* * *
Zabawa
sylwestrowa trwała w najlepsze do godziny czwartej rano. Wtedy to goście
zaczęli się masowo zbierać do wyjścia. Gaara, który jak się okazało był niemal
całkowicie pijany, drzemał spokojnie na krzesełku, nieświadomy tego, że w szatni
po raz kolejny rozgorzała wojna o kurtki, płaszcze, kapelusze i czapki.
Kankuro, jako organizator imprezy już liczył zyski. Po opłaceniu całego
personelu okazało się, iż pomimo paru wpadek i niedociągnięć, organizowanie
sylwestra jest opłacalnym przedsięwzięciem.
Podczas
gdy wynajęta przez szatyna ekipa sprzątała pobojowisko, które zostawili goście,
reszta zaczęła się powoli zbierać do domu. To była długa i męcząca noc.
Szczególnie Hinata, która wracała z Naruto do jego mieszkania, odczuwała w
nogach trudy zawodu kelnerki. Oboje opatuleni w płaszcze i zawinięci w szaliki,
szli powolnym krokiem, przez ciche teraz miasto. Wszędzie dookoła walały się
pozostałości po petardach, puste butelki od szampana, puszki po piwach i wiele
innych śmieci. Naruto czuł jak powieki mu się zamykają, jedynie o czym teraz
marzył to o tym, aby przytulić się do Hinaty pod ciepłą kołdrą i tak usnąć.
Dziewczyna szła obok blondyna trzymając go za rękę. Ona również z każdą chwilą
robiła się coraz bardziej senna. Na szczęście sylwester był organizowany na
osiedlu gdzie mieszkał Naruto, toteż po niespełna dwudziestu minutach, oboje
byli na miejscu. Gdy tylko weszli do mieszkania, Naruto zamknął drzwi. Oboje
zrzucili z siebie wszystko co mieli na sobie i prawie natychmiast wskoczyli pod
ciepłą pościel, każde z nich przytulało nagie ciało drugiej osoby. Przez chwilę
oddawali się namiętnemu pocałunkowi, jednak w końcu zmęczenie wzięło górę i po
chwili dwójka wtulonych w siebie zakochanych spała spokojnie, nie świadoma tego
co przyniesie im nowy rok.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I tak oto koniec kolejnego rozdziału i zarazem koniec części drugiej naszej powieści. Rozdział dedykuję moim przyjaciołom, którzy stanowili dla mnie inspirację do jego napisania. Wszystkie te dialogi i zdarzenia (poza sceną w szatni, która została zaczerpnięta z jednego z moich ulubionych filmów) są autentyczne i prawdziwe, a ich bohaterami są właśnie moi przyjaciele, którym dedykuję ten rozdział :)))))
Dziękuję wam za to, że tak długo towarzyszycie mojemu opowiadaniu i mam nadzieję, że dalej będziecie tutaj zaglądać.
Następny rozdział, a zarazem początek nowej części, zostanie opublikowany już po nowym roku w piątek: 3 stycznia 2014.
Czego można oczekiwać od części trzeciej?
1) Naruto, Sasuke i Shikamaru podejmują pracę w Akatsuki.
2) Więcej NaruHina, ale już nie będzie tak słodko.
3) Więcej Hidana, który już nie będzie bierną postacią w stosunku do naszych bohaterów.
Jednym słowem będzie się działo.
Na zakończenie chciałem wszystkim wam bardzo podziękować za odwiedziny oraz komentarze i w związku ze zbliżającymi się świętami, życzyć aby były one zdrowe, radosne i spokojne, spędzone w gronie najbliższych wam osób, a także szczęśliwego nowego roku i mam nadzieję, że zawitacie tutaj po nowym roku :))))
WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE Z OKAZJI ŚWIĄT I NOWEGO ROKU !!!!!!