sobota, 22 marca 2014

ROZDZIAŁ XXXIX

        Witam kochani w drugi dzień wiosny. Przed nami kolejny rozdział naszej powieści. Dziś trochę dłuższy niż zazwyczaj, no i nie ukrywam, że się dzieje, ale o tym sami się przekonacie podczas lektury :)
        Zapraszam serdecznie!! :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hidan odwiózł Hinatę pod sam dom. Dziewczyna przez długi czas nie wysiadała, a na jej twarzy malowało się coś, co stalowowłosy odczytał jako smutek. Doskonale znał ludzką psychikę. Dziewczyna czuła się w tej chwili bardzo samotna. Idealny wręcz moment, aby uderzyć. Nikt nie widział, jeśli by dobrze potoczył rozmowę, to ciemnowłosa poszłaby z nim wszędzie. Każdy pierwszy lepszy zabójca, wykorzystałby okazję, ale nie Hidan. Zabójstwa nie można dokonać od tak. Potrzebny jest odpowiednie przygotowanie, rytuał, modlitwa. Cały ten obrządek jest niezbędny, by Jashin mógł się nakarmić krwią ofiary. Bez tego cały wysiłek jest daremny. Hidan miał jeszcze trochę czasu. Ledwo ostygłe ciało heretyczki, które spoczywało teraz w policyjnej kostnicy, stanowiło idealną pożywkę dla jego pana.
            Mężczyzna spojrzał na dziewczynę, która ciągle nie wysiadała. Jej białe oczy, jakby przygasły, a ciało opanowywały powoli, delikatne dreszcze. Narkotyk działa.
            - Hinata – zaczął spokojnie mężczyzna – stało się coś?
            Ciemnowłosa nic nie odpowiedziała. Nawet nie zwróciła twarzy w kierunku rozmówcy. Było jej smutno, ale co miała powiedzieć? Że widziała, jak jej chłopak idzie pod rękę z jakąś inna dziewczyną, zamiast z nią? Nawet nie zadzwonił, nie napisał. Hinata poczuła jak dreszcze są coraz silniejsze, jak jej nastrój zmienia się momentalnie od złości do smutku i z powrotem. Hidan obserwował uważnie dziewczynę i jej reakcję. Niezauważalnie uśmiechał się pod nosem. Wiedział, że narkotyk w jej organizmie wywołuje tzw. głód. Huśtawka nastrojów, której jest teraz poddana, sprawia, że wszelkie racjonalne myślenie, ustępuje emocjom.
Hidan sięgnął powoli pod swój fotel i otworzył niewielką szufladkę, z której wyjął metalowy termos. Odkręcił górne wieczko, do którego po chwili nalał ciepłego napoju. Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę, która teraz była bliska niepohamowanego wybuchu złości.
- Hinata – jego głos brzmiał łagodnie i ciepło, co sprawiło, że dziewczyna zaczęła się uspokajać – cała drżysz z zimna napij się.
Ciemnowłosa nie spojrzała na mężczyznę i wzięła kubek z napojem do ręki. Chwilę siedziała wpatrując się jak ciecz parowała i upiła kilka łyków. Ciepło herbaty rozeszło się przyjemnie po całym ciele. Kolejne łyki sprawiały, że poprawiało się także samopoczucie dziewczyny.
- Dziękuję – odparła po dłuższej chwili ciemnowłosa, oddając puste naczynie Hidanowi.
- Nie ma o czym mówić – odparł mężczyzna, odbierając kubek i spoglądając na dziewczynę.
Narkotyk zaczął działać szybciej niż się spodziewał. Dziewczyna znów była spokojna. Jej nastrój również uległ nieznacznej poprawie. Pierwszy raz tego wieczoru, ciemnowłosa spojrzała na Hidana, a na jej ustach zawitał lekko widoczny uśmiech.
- Dziękuję, za wszystko... szkoda, że mój chłopak... – zwiesiła głos i nie dokończyła.
- Wszystko się ułoży, to nie jest zły chłopak – odparł wesoło Hidan.
- Masz rację... – przytaknęła Hinata – już późno, będę się zbierać. Jeszcze raz dziękuję, za podwiezienie.
- Nie ma problemu, polecam się w ramach sąsiedzkiej pomocy – odparł radośnie Jashinista.
Dziewczyna otworzyła drzwi i wysiadła z samochodu. Po chwili była juz w swoim domu, gdzie przywitała się z rodzicami i poszła na górę do pokoju. Tam położyła się na łóżku. Jej ciało zalewała fala ciepła. Mięsnie były rozluźnione. Umysł w stanie zbliżonym do stanu błogości. Tak rozluźniona i odprężona, Hinata po kilku minutach zasnęła.

* * *

            Budzik dzwonił w najlepsze, jednak Naruto wcale nie miał zamiaru wstawać. Odruchowo sięgnął po komórkę, wyłączył tryb pobudki i położył się dalej spać.
Gdy się w końcu ocknął, z przerażeniem odkrył, że zbliżała się godzina jedenasta, a to znaczy, że zaspał na zajęcia. Szybko zerwał się z łóżka i odział w ubranie, które akurat wisiało na krześle – nawet nie wiedział co zakłada – chwycił plecak i wybiegł z domu. Biegnąc na przystanek, co chwila tracił równowagę na śliskim chodniku, jednak cudem udało mu się nie zaliczyć upadku. Przeklinał w myślach Sasuke, który wrobił go w odprowadzanie Shion, jakby ciemnowłosy sam nie mógł tego zrobić. Naruto planował zaprosić dzisiejszego dnia Hinatę do siebie, toteż chciał jeszcze jako tako doprowadzić dom do stanu używalności po wczorajszej imprezie, niestety knowania młodego Uchihy, znacznie przesunęły wykonanie przez blondyna jego planu w czasie i Uzumaki położył się spać dopiero po trzeciej w nocy. Teraz na – jak to sam nazywał – autopilocie, na wpół przytomny pędził na przystanek.
            Dobiegł na miejsce dosłownie w ostatniej chwili, gdyż kierowca akurat zamykał drzwi. Blondyn długim susem wcisnął się miedzy zasuwane skrzydła. Na jego szczęście autobus był prawie cały pusty, toteż korzystając z okazji, ciężko sapiąc Naruto opadł na jedno z krzeseł. Sprint, który sobie zafundował i zimne powietrze, które teraz wiało w autobusie, sprawiły, że chłopak oprzytomniał do reszty. Prawa ręką zapulsowała i Naruto zasyczał cicho z bólu. Spojrzał na rękę. Prawie zapomniał już o tym jak wczoraj rozciął sobie skórę na kostkach. Miał ją sobie opatrzyć w domu, jednak goście zjawili się na tyle szybko, że jedyne co zdążył to obmyć ranę. Blondyn przez chwilę siedział wpatrzony w podłogę, po czym wyciągnął się leniwie na krześle i spojrzał załamany na swoje buty. Duża, ciemno-purpurowa plama zdobiła cały niemal przód prawego buta.
            - Nosz kurwa mać, co za dzień zjebany – rzekł chłopak, na tyle głośno, że kilka osób jadących autobusem, spojrzało na zrezygnowanego blondyna z dezaprobatą.
            Naruto schylił zawstydzony głowę i wyjął telefon z kieszeni i spojrzał, która godzina. Zaspał na pierwsze zajęcia i na drugie także będzie spóźniony. Chłopak miał już schować komórkę, gdy nagle rozległ się dzwonek. To Sasuke. Naruto przez moment zastanawiał się, dlaczego ten dzwoni do niego w trakcie trwania zajęć, po czym szybko odebrał.
            - Siema, co tam – przywitał się zmęczonym głosem blondyn.
            - Nic takiego, chciałem tylko powiedzieć, że mnie dziś nie będzie na zajęciach, więc nie czekajcie z Shika. Dojadę do pracy sam, jakby co.
            - Aha – Naruto w tym momencie zaczął zazdrościć Sasuke. Gdyby nie to, że chciał się spotkać z Hinatą i umówić na wieczór, sam leżałby właśnie w ciepłym łóżeczku – spoko, ja trochę zaspałem, więc ci wszystkich notatek nie dam, bo dopiero teraz jadę na zajęcia.
            - Olać notatki, ale że ci się chce jechać.
            - Nie chce mi się, ale chciałem się z Hinatą zobaczyć.
            - No chyba, że tak. Dobra stary pogadamy w firmie, a póki co wracam do mojego legowiska, trzymaj się.
            - Ty też, na razie ziomek.
            Naruto rozłączył się, schował telefon do kieszeni i przeciągnął się jeszcze raz na niewygodnym krześle. Droga, którą zazwyczaj autobus pokonywał w pół godziny, zdawała mu się dłużyć w nieskończoność.

* * *

            Gdy Hinata się obudziła, dochodziła godzina szósta rano, jednak to nie budzik sprawił, że dziewczyna tak wcześnie przerwała swój sen, a zimno, które teraz rozchodziło się po całym jej ciele. Chciała wstać, ale nagle poczuła jak w głowie jej wiruje i omal nie upadła na podłogę. Chwyciwszy się oparcia krzesła, poczekała aż zawroty głowy choć trochę zelżą. Po chwili tak też się stało, jednak mimo to dziewczyna czuła się fatalnie. Naszły ją mdłości, dodatkowo jej ciałem znów wstrząsały dreszcze.
            - Co się ze mną dzieje? – spytała samą siebie, mimo iż doskonale wiedziała, że w ten sposób nie otrzyma odpowiedzi.
            Drżąc z zimna zebrała swoje ubranie i udała się do łazienki, gdzie ciepły prysznic dawał jej ukojenie. Po tej orzeźwiającej kąpieli, ubrała się i wyszykowała, po czym zeszła na dół do kuchni, gdzie byli już jej rodzice.
            - Dzień dobry – przywitała się z rodzicami.
            - Witaj kochanie – odparła matka – jak się dziś czujesz?
            - Dziękuję, dobrze – skłamała Hinata. W rzeczywistości czuła się słabo. Co prawda ciepły natrysk, poprawił jej samopoczucie, ale ciągle czuła delikatne dreszcze, które starała się ukryć przed rodzicami, aby ich nie martwić.
            - Może lepiej zostaniesz dzisiaj w domu? – spytała znów kobieta – nie masz gorączki? Bo masz takie wypieki na twarzy.
            - Nic mi nie jest – odparła chłodno Hinata i zabrała się do przyrządzania śniadania.
            Hiashi, który do tej pory zajęty był czytaniem gazety i popijaniem porannej kawy, spojrzał zdziwiony na córkę. Nie to co odpowiedziała, ale ton jakim się odezwała. U Hanabi takie zachowanie było na porządku dziennym, ale nie u Hinaty.
            - Jesteś pewna kochanie? – spytał tym razem ojciec dziewczyny – jeśli chcesz możemy zadzwonić do doktor Tsunade i…
            - Nie tato, wszystko dobrze – odparła ciemnowłosa tym samym, chłodnym tonem.
            Dziewczyna skończyła przyrządzać sobie kanapki i nie odzywając się do rodziców, udała się na z powrotem na górę, gdzie zaczęła się pakować na uczelnię.
            - Co się z nią dzieje ostatnio? – spytała kobieta, bardziej do siebie niż do męża.
            - Nie wiem, ale coś mi się wydaje, że… – odparł Hiashi zamyślony, jednak nie dokończył.
            - Co takiego skarbie? – spytała z zainteresowaniem kobieta.
            - Nie, nic takiego, po prostu Hinata ostatnio nie jest jakby sobą.
            - Też to zauważyłam. Jest jakaś nerwowa i jakby nieobecna. Z początku myślałam, że się denerwuje egzaminami, ale to chyba nie tylko to.
            - Masz jakąś sugestię?
            - Może się pokłóciła z Naruto.
            - Skąd taki pomysł kochanie? – mężczyzna wyglądał teraz na mocno zdziwionego.
            - Wczoraj miała jechać do niego i zostać na noc, ale dość szybko wróciła i wyglądała na przybitą.
            Hiashi zamyślił się. Wielu ojców w takiej sytuacji poszłoby po prostu zrobić awanturę chłopakowi ich córki. Głowa rodu Hyuga, był jednak innym rodzajem człowieka. Przede wszystkim nie robił awantur, a już na pewno nie w przypadku, gdy nie wiedział o co chodzi.
            - Może powinnaś z nią porozmawiać – odparł w końcu mężczyzna – co prawda to są już dorośli ludzie i pewnie nie jedna przed nimi tego typu sytuacja, którą powinni nauczyć się rozwiązywać sami, ale…
            - … to wciąż nasza córka i bardzo chętnie jej doradzę – dokończyła z uśmiechem kobieta.
            Mężczyzna nic nie odparł tylko odwzajemnił uśmiech i dopił swoją kawę.

* * *
            W momencie, gdy rodzice Hinaty skończyli rozmowę, dziewczyna zeszła z powrotem na dół wyszykowana na uczelnię. W przedpokoju zaczęła ubierać płaszcza i buty:
            - Uciekam na uczelnię, będę po szesnastej – pożegnała się szybko z rodzicami i wyszła z domu.
            Przez całą drogę na wydział, mózg mimo jej woli pracował na najwyższych obrotach, przywołując i odtwarzając wszystkie wspomnienia z ostatnich dni tak wyraźnie, jakby ciemnowłosa przeżywała to wszystko jeszcze raz. Z każdą kolejną projekcją, z każdym kolejnym epizodem jej emocje przybierały różne formy od radości po smutek, od złości po całkowity spokój. Dodatkowo te dreszcze i fatalne samopoczucie z rana. Ta głupia lekarka nawet dobrych leków nie potrafi przepisać. Hinata nagle zesztywniała. Czy przed chwilą tak pomyślała? Ciemnowłosa spuściła nieco głowę, chowając twarz w dłoniach. Czuła, jak w tej chwili dopada ją uczucie beznadziejności. Miała dość wszystkiego i czuła się fatalnie. Postanowiła, że jak wróci do domu, to poprosi rodziców, aby znów zadzwonili po lekarza.

* * *

            Tego poranka Kibę przeszywały fale, niewielkiego, ale uporczywego bólu. Skutki wczorajszego napadu dawały o sobie znać przez całą noc, toteż był dodatkowo niewyspany. Leżał na łóżku chwytając resztki snu, jednak ból nie dawało sobie zapomnieć. W końcu wstał i poczuł w prawej nodze tak silny ból, jakby nie dostał wczoraj, a właśnie przed chwilą. Odruchowo chwycił krzesło, którego oparcia się przytrzymał. Twarz wygięła się w grymasie bólu, a że sama była dość mocno obita, dostarczyła kolejnych niemiłych wrażeń. Tak obolały udał się do łazienki. Stał przed lustrem i przyglądając się sobie, ledwo siebie poznawał. Jedno oko było podbite, warga rozcięta, to samo ze skórą na skroni. Nos na szczęście nie złamany, ale napuchł u nasady. Szatyn odkręcił zimną wodę, wziął kilka głębszych oddechów i zanurzył twarz w lodowatym strumieniu. Cienkie igły kuły go w twarz, jednak starał się to wytrzymać, licząc na to, że opuchlizna, która zdobiła jego lico, choć trochę zejdzie. W końcu zakręcił kurek i wytarł twarz ręcznikiem. Znów spojrzał lustro, jednak zimną kąpiel nie dała oczekiwanych efektów.
            Zakląwszy pod nosem, wyszedł z łazienki i udał się do pokoju, gdzie przebrał się w codzienne ubranie. Nie miał najmniejszej ochoty iść dzisiaj na uczelnie, ale niestety wykorzystał już wszystkie nieobecności i nie było rady. Na szczęście rodziców nie było już w domu. Nie miał ochoty tłumaczyć się ze swoich nocnych przygód i słuchać biadolenia matki z jej słynnym „A nie mówiłam?”.
            Ubrany, bez śniadania wyszedł przed dom, gdzie Akamaru wesoło tarzał się w śniegu. Jego białe futro idealnie zlewało się z białym puchem, toteż Kiba musiał się trochę natrudzić, aby znaleźć swojego czworonoga, który najwyraźniej wolał zabawę w zaspach niż ze swoim panem. Szatyn chwilę tylko poczochrał swojego ulubieńca po czym wsiadł do samochodu, zapuścił silnik i po chwili był już w drodze na wydział.
* * *

            Młody Inuzuka dość szybko dotarł na uczelnie. Zaparkował samochód pod wydziałem i opatulony szalikiem szedł w kierunku budynku swojego wydziału. Na miejscu dostrzegł już kilka znajomych twarzy. Shino i Sai dyskutowali o czymś, Hinata siedziała przy kaloryferze starając się ogrzać. Shikamaru wysłuchiwał narzekań Choujiego na temat wysokich cen żywności w wydziałowym sklepiku, Sakura natomiast kłóciła się o coś z Ino.
Kiba przez chwilę zastanawiał się czy do nich podchodzić, jednak stwierdził, że ukrywanie się nie ma sensu, w końcu i tak go zobaczą i tak, choć w te chwili żałował, że nie udał się do swojego lekarza, z próbą wydębienia jakiegoś zwolnienia.
            Już z daleka Kibę dostrzegł Sai, który podszedł do przyjaciela, chcąc się przywitać.
            - Cześć Kiba, jak żyjesz po wieczorze?
            Inuzuka wciąż opatulony w szalik odpowiedział, jednak na tyle cicho, że ciemnowłosy nic nie usłyszał.
            - Co mówiłeś? Nie słyszałem. Zdejmij ten szalik, bo coś mamroczesz.
            Mówiąc to szybkim ruchem zerwał odzież z szyi i twarzy Kiby i momentalnie znieruchomiał.
            - O kurwa! Co ci się stało?!
            Szatyn stał teraz na wprost przyjaciela i ciskał w niego gromami z oczu. Po chwili do ich dwójki dołączyła reszta grupy.
            - Boże co ci się stało?! – krzyknęła przeprażona Ino.
            - Kto ci to zrobił?! – dołączyła się Sakura.
            Męska część widowni również wyglądała na zaskoczoną i także zadawali krępujące pytania, na które Kiba wcale nie miał zamiaru odpowiadać.
            - Kiba… - Hinata, która do tej pory siedziała na uboczu, także podeszła, a gdy ujrzała przyjaciela w opłakanym stanie, zadrżała - …co się stało?
            - Dajcie mi spokój – warknął szatyn – pobitego faceta nie widziałyście, ot parę siniaków, wielkie mi co.
            Szatyn machnął ręką i usiadł na pobliskiej ławce. Znajomy z grupy, jednak ani myśleli dać mu spokój. Otoczony ze wszystkich stron, musiał znosić spojrzenia i pytania przyjaciół.
            - Mówiłem, dajcie mi spokój! To nic takiego.
            - Jak nic takiego? – spytał nerwowo Sai, który wciąż trzymał w ręku szalik Kiby – twarz masz przerobioną na tatar. Kiedy to się stało?
            - Wczoraj…
            - Po naszym spotkaniu?
            - No raczej… mówiłem, żeby nie iść do tego baru, że to beznadziejna dzielnica. Jak debil szukałem taksówki i przy okazji oberwałem.
            - Gdzie wczoraj byliście? – zapytała gorączkowo Sakura.
            - W takim barze… - zaczął Sai – Menma bodajże się nazywał, ale tam było spoko.
            - Menma? Nie znam – odparła Sakura.
            - Bo to nie w centrum, a przy ulicy Madary.
            - Aha, no to faktycznie sobie dzielnice wybraliście – odparła Ino – cud, że wy też po gębach nie dostaliście.
            - Mój ojciec nas podwiózł – odparł spokojnie Shino.
            - Ja nie wiem, to miasto schodzi na psy, a ten rejon to już w ogóle – rzekła rozgorączkowana Haruno – ja nie wiem, jak Naruto i Sasuke tam wytrzymują, przecież menelstwa tam jest od groma.
            Kiba otworzy szerzej oczy na sam dźwięk imienia blondyna. Poczuł jak serce zabiło mu mocniej, ale nie wiedział dlaczego.
            - Kiba… - rzekła cicho Hinata.
            Szatyn podniósł wzrok na ciemnowłosą, która stała po jego prawej stronie, wyraźnie przejęta.
            - Pamiętasz kto ci to zrobił? Może powinieneś iść na policję…
            - Też wymyśliłaś – prychnęła Sakura – i co im zrobią, jak ich znajdą? Naszej policji gwizdnęłabyś komisariat i by tego nie zauważyli.
            - Ale powinien coś z tym zrobić – odparła nieśmiało ciemnowłosa.
            - Hinata ma rację – zawtórował Shikamaru – jeśli pamięta rysopis sprawcy, powinien chociaż spróbować. Ten kto to zrobił, na pewno powtórzy swój czyn na kimś innym, wiedząc, że jest bezkarny. Pamiętasz wygląd tego kogoś?
            Kiba niepewnie pokiwał głową.
            - No więc powinieneś się udać na policję, jest jaka jest, ale sami też niczego nie zrobią, jak ludzie nie będą przychodzić.
            - Ja tam uważam, że to i tak bez sensu, ale jak uważacie – odparła Sakura zrezygnowanym tonem.
            - Jak cię zgwałcą kiedyś, to będziesz inaczej śpiewać – odparł zirytowany Shikamaru.
            - Phi, mnie nigdy czegoś takiego nie spotka – odparła pewnie Haruno.
            - W sumie racja, kto by cię tam tknął…
            - Coś ty powiedział?! – Gdyby w tym momencie Ino nie zatrzymała rozzłoszczonej do granic Sakury, to wielce prawdopodobne, że Shikamaru, o ile nie zostałby zamieniony w mokrą plamę, na pewno wyglądałby gorzej od Kiby.
            - Puśćcie mnie!! – Sakura miotała się na prawo i lewo, starając się wyrwać z uścisku Ino i Hinaty, która postanowiła pomóc blondynce.
            - Sakura uspokój się! – krzyknęła Ino – daj spokój, później to zrobisz. Pomóżmy Kibie przypomnieć sobie wszystkie szczegóły.
            - Dziewczyny mają rację – wtrącił cichy do tej pory Choucji – może opisz nam tego gościa, tak jakbyś opisywał go policji. Może przypomni ci się coś jeszcze.
            - Ma rację – zawtórował mu Shikamaru.
            Dziewczyny, trochę się już uspokoiły – choć Sakura, w dalszych ciągu miała ochotę zatłuc młodego Narę – i teraz wszyscy patrzyli na zamyślonego Kibę.
            - No więc… - zaczęła zniecierpliwiona Sakura – kim ten ktoś był?
            - Naruto…

* * *

            Wszystkich zebranych zamurowało na słowa Kiby. Po chwili jednak, stan szoku, jakiego doznali, przeszedł w niedowierzanie.
            - Co ty pierdzielisz Kiba?! – wrzasnęła Sakura, która omal nie wybuchła.
            - K…Kiba, co ty mówisz – Hinata wyglądała na najbardziej zszokowaną. Nie mogła zrozumieć dlaczego jej przyjaciel, tak oczernia Naruto.
            - No tośmy się pośmiali – odparł spokojnie Shikamaru – a teraz na poważnie, kto ci to zrobił?
            Szatyn przez dłuższą chwilę siedział cicho. Słowa, które wypowiedział, wywołały u niego równie wielkie zdziwienie co u innych. Ja to powiedziałem? Podniósł wzrok na zabranych dookoła. Wszyscy przypatrywali mu się z niedowierzania, a Haruno dodawała do tego rządze mordu w oczach.
            Kiba przełknął nerwowo ślinę i jeszcze raz przejechał wzrokiem po zebranych. W końcu jego oczy zatrzymały się na Hinacie. Wzrok ciemnowłosej wyrażał tak duży smutek, że szatyn w pierwszej chwili chciał wycofać swoje słowa. Jednak uczucie pogardy do blondyna, do tej pory uśpione, teraz na nowo zapłonęło dużym płomieniem. Gdy tak patrzył na Hinatę i widział jak to przeżywa, zrozumiał, że teraz nie może się wycofać. To może być ten moment, w którym może zrobić wyłom w uczuciu jakim dziewczyna darzy tego bękarta. Przecież tego chciał. Być z Hinatą i pokazać Naruto, gdzie jego miejsce. Chciał? Kiedyś na pewno, ale czy teraz ta chęć posiadania była równie wielka co trzy miesiące temu?
            - Kiba… - rzekła cicho Hinata. Nawet nie przypuszczała, że jej przyjaciel może kłamać i to w taki sposób. Modliła się, żeby tym razem to nie była prawda, żeby słowa Kiby były tylko okrutnym żartem.
            - Cholera Kiba, ogłuchłeś czy co?! – Sakura podeszła do szatyna i załapała go za połeć koszuli, potrząsając nim energicznie – cofnij te słowa albo ci przetrącę kark.
            Mógł się jeszcze wycofać, zacząć się śmiać. Powiedzieć prawdę. Różowowłosa przestała potrząsać chłopakiem, który niespodziewanie przeszedł parę kroków, wymijając przyjaciół.
            - Myślicie, że to żart? – odparł w końcu stojąc tyłem do reszty – a niby czemu mi tak ciężko o tym mówić?
            Reszta grupy wpatrywała się w szatyna, a ich niedowierzanie mieszało się ze zdziwieniem.
            - Widzieliście, że się starałem… te ostatnie miesiące… nie kłóciłem się – kontynuował Kiba – zmieniłem swoje podejście do niego. Wczoraj jednak, nie wiem nawet dlaczego, doszło do tego.
            - Ale… - Hinata chciała coś powiedzieć, jednak słowa grzęzły w jej gardle.
            - Nie chciałem tego mówić, ze względu na Hinatę. Jest moją przyjaciółką i wiedziałem, że będzie jej naprawdę przykro, jak pozna prawdę. Mnie też jest ciężko.  Owszem nie byłem fair w stosunku do Naruto, ale… mógł mi to powiedzieć…, że ma do mnie jakieś wąty.
            - Jak to się stało? – spytał nieoczekiwanie Shino.
            Kiba milczał dłuższą chwilę, po czym odwrócił się przodem do reszty.
            - Wczoraj jak wracałem z baru. Szukałem postoju taksówek i się natknąłem na niego. Ciężko opisać co obaj czuliśmy. W końcu nie jesteśmy najlepszymi kumplami. Zaczęliśmy nieśmiało rozmawiać i… - szatyn zwiesił głos – …i zaczął nagle przeklinać, że nie może mi zapomnieć tych dwóch lat, że mnie nienawidzi. Chciałem coś odpowiedzieć, ale w tym momencie on mnie popchnął. Trochę się zdenerwowałem i chciałem mu oddać… po chwili zaczęliśmy się szarpać i…
            - Dość! – krzyknęła Hinata, zakrywając przy tym uszy – dość! Przestań! To nie prawda! Naruto nie jest taki!
            Ciemnowłosa trzęsła się z nerwów, a Sakura, która stała najbliżej Hyugi, objęła ją i starał się uspokoić.
            - Już spokojnie, nie słuchaj go. Naruto nie jest taki – po chwili zwróciła się do Kiby – popieprzyło cię zupełnie?! Jesteś z siebie zadowolony?! Po co tak kłamiesz?!
            - Nie kłamię!! – Wrzasnął Kiba, samego siebie zaskakując tym nagłym wybuchem złości. Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą, na tyle realną, że nawet ten który kłamie, zaczyna w nie wierzyć – po co miałbym zmyślać?! Po cholerę mnie pytaliście?! Chcieliście znać prawdę?! To ją znacie!! Odwalcie się teraz ode mnie!!
            Mówiąc to Kiba odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając zdezorientowanych przyjaciół za sobą.

* * *

            Kończyły się właśnie drugie zajęcia. Przez cały ten czas Kiba nie odezwał się do nikogo ani słowem. W grupie ogólnie panowała atmosfera tak gęsta, że można wieczoru. Dodatkowo wszystkich dziwiło, że Naruto nie zjawił się na uczelni. Jak to często bywa w takich sytuacjach, w imię zasady „nieobecni nie mają racji” każdy mimowolnie przestał brać słowa Inuzuki za głupi żart.
            Hinata siedziała w ostatniej ławce z trudem hamując łzy i gdyby nie obecność Sakury, pewnie rozpłakała by się rzewnymi łzami.
            Prowadzący w końcu skończył zajęcia i cała grupa w milczeniu wylała się na korytarz. Kiba wyszedł jako jeden z pierwszych. Szedł z pochyloną głową, z rękoma schowanymi w kieszeniach. Jego wygląd przykuwał uwagę co po niektórych osób, jednak on zdawał się nie zwracać na to uwagi. Umysł miał zajęty rozmyślaniami, bo dopiero teraz do niego dotarło jak wielkiego bigosu narobił. Niech tylko przyjdzie teraz Naruto. Jak się blondyn dowie o wszystkich to wtedy naprawdę z Inuzuki zostanie mokra plama. Do tego straci w oczach Hinaty. Nie było jednak już odwrotu, klamka zapadła i trzeba iść w zaparte.
            Szatyn podniósł na chwilę wzrok i w jednej chwili zbladł. Oto do budynku wydziału wchodził, a raczej wbiegał, zduszany Naruto, potrącając po drodze kilka osób. Hinata oraz inni, którzy szli parę kroków za Inuzuką, również dostrzegli blondyna.
            - Cześć wam! – krzyknął wesoło blondyn i podbiegł do grupy.
            Kiba momentalnie znieruchomiał i dał się wyprzedzić innym.
            - Zaspało mi się – rzekł Naruto dusząc ciężko. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
            Nikt nic nie odpowiedział. Wszyscy wpatrywali się w blondyna, jakby na coś oczekiwali.
            - Hej, co wam się stało? – spytał zdziwiony blondyn – mam coś na twarzy? – mówiąc to uniósł prawą dłoń do ust.
            Grupa milczała dalej, ale wszyscy w tym samym momencie dostrzegli rozcięcie, które Naruto miał na dłoni.
            - Co ci się stało w rękę? – spytał Shino.
            - Co? A to… - Naruto popatrzył na dłoń – mały wypadek wczoraj wieczorem zaliczyłem, ślisko i…
            - Ale masz buty uwalone – rzekł nagle Sai – gdzieś ty łaził?
            Blondyn nie zdążył nic odpowiedzieć, gdy nagle odezwała się Ino.
            - Czy to krew?!
            Naruto popatrzył w dół. Zupełnie zapomniał, gdy tu biegł, że jego but zdobi purpurowa plama.
            - Tak… chyba tak. Nie wiem, wczoraj wieczorem…
            - Naruto… - odezwała się w końcu Hinata. Jej białe oczy były szkliste. Łzy, której się tam zbierały, hamowała resztkami sił – czy wy się biliście wczoraj z Kibą?
            Wszyscy w milczeniu zaczęli przyglądać się zdrowo zaskoczonemu Naruto. Dookoła ich robiło się pusto, gdy zaczynały się kolejne zajęcia.
            - Co zrobiłem?! – Naruto dosłownie wykrzyczał pytanie.
            - Czy ty i Kiba…
            - Zaraz, czegoś nie kumam. Co niby zrobiłem?
            - Pobiłeś wczoraj Kibę – odparła Hinata. Chciała zadać pytanie, jednak jej wypowiedź brzmiała bardzie jak stwierdzenie.
            - Hinata, o co ci chodzi? To ma być żart?
            Kiba stał na uboczu i przyglądał się zaistniałem sytuacji. Pot wystąpił mu na czoło. Zaraz wszystko się wyda. Ciarki przeszły mu po plecach i jedno pytanie wędrowało mu w kółko po głowie: co robić? Co robić?
            - Ludzie, co z wami? – Naruto wyglądał teraz na zdenerwowanego. Z początku myślał, że to kiepski żart, jednak spojrzenia przyjaciół mówiły co innego.
            - Naruto nie musisz się denerwować – odparł spokojnie Shino – chcemy tylko wiedzieć, czy to prawda.
            Blondyn omiótł swoim zszokowanym wzrokiem wszystkich. Naprawdę wybrali sobie dzień na żarty. Tego dowcipnisia Kibę, to wytarza w smole chyba.
            - To prawda! – krzyknął Kiba zza placów zebranych.
            Wszyscy odwrócili się w stronę szatyna, który stał teraz pewnie, z zaciśniętymi pięściami.
            - To prawda! Wszystko co powiedziałem, jest prawdą!
            - Kiba! Co ty kurwa pierdolisz?! – wrzasnął Naruto.
            - Napadłeś mnie wczoraj. Nie pamiętasz?! Co?! Może zaprzeczysz!
            - Pojebało cię człowieku?! O co ci chodzi?!
            - Możesz kłamać, ale twoja rana na ręku i krew na bucie mówią co innego! – mówiąc to Kiba wysunął palec wskazujący do przodu i wskazał na dłoń chłopaka.
            - No powiedz, jak żeś się rzucił na mnie! Jak potem leżałem na ziemi i zamiast dać mi spokój to jeszcze mnie skopałeś!
            - Kurwa mać!! Kiba!!! – Naruto rzucił plecak na ziemie i dał kilka kroków do przodu, zaciskając przy tym pięści.
            Szatyn odruchowo cofnął się w tyłu. Teraz Uzumaki wkurzył się nie na żarty i Kiba już zaczął się zastanawiać, czy nie zwiać stąd.
            - Zatłukę cię bydlaku!! – wrzasnął Naruto.
             To jest chyba odpowiedni moment. Trzeba wiać, ratować skórę. Kiba miał już wcielać plan w życie, gdy nagle między nim, a Naruto stanęła Hinata.
            - Dość tego! – krzyknęła stanowczo.
            - Hinata nie wtrącaj się! Zatłukę go jak psa!
            - Przestań! – ciemnowłosa nie ustąpiła.
            Naruto zatrzymał się tuż przed dziewczyną. W jego oczach szalała furia. Miał autentyczną ochotę zatłuc Inuzukę.
            - Hinata! Chyba mu nie wierzysz?!
            Ciemnowłosa nie odezwała się ani słowem, wprawiając tym samym blondyna w zakłopotanie.
            - Hinata…
            - Przestań – w oczach Hinaty pojawiły się łzy – przestań… co się z tobą dzieje?
            - Jak co się dzieje? Nic się nie dzieje! Przecież nic nie zrobiłem! – Naruto jakby zapomniał o swojej rządzy mordu i teraz stał, przed Hinatą, nie tyle zaskoczony, co wręcz przerażony zaistniałą sytuacją.
            - Przestań!
            - Co mam przestać?! Niby kiedy miałem go sprać, skoro cały wieczór byłem u siebie na osiedlu?!
            - Byliśmy wieczorem w twoich rejonach – odparł spokojne Shino – w barze Menma.
            - W tej spelunie? Że też nie macie gdzie łazić – odparł zaskoczony Naruto – zresztą czort z wami, Hinata ja naprawdę nic nie zrobiłem! Nie spotkałem go wczoraj. Miałem imprezę firmową u siebie, a potem razem z Sasuke odprowadziliśmy Shion na postój taksówek i…
            - Shion… - Hinata ściszyła głos – dużo z nią ostatnio przebywasz prawda?
            - O co ci znów chodzi? – spytał poirytowany Naruto.
            - Tak po prostu mówię. Shion to, Shion tamto…
            - Cholera jasna, Hinata! Czy ciebie Budda opuścił?! Odprowadziliśmy ją z Sasuke na przystanek, nie wierzysz? To go spytaj!
            - A co Sasuke z tobą robił? – spytała nieoczekiwanie Sakura.
            - No przecież mówię, że zorganizowaliśmy wczoraj u mnie imprezę firmową i byli ludzie z naszego działu. Potem odstawiliśmy Shion do taksówek. Po drodze wdepnąłem w to gówno, które mam teraz na nodze i uwaliłem sobie buta – mówiąc ostatnie słowa, Naruto wskazał ręką na obuwie.
            - Jasne kurwa! – wrzasnął Kiba – i mamy w to uwierzyć? To może powierz mi teraz przy wszystkich, co twoja noga robiła przedtem na mojej twarzy?!
            - Przyrzekam, że jeśli nie zamkniesz ryja, to moja noga tym razem naprawdę zdemoluje ci facjatę!
            - Naruto dość! – Hinata aż pisnęła.
            - Chyba mu nie wierzysz?! Tej gnidzie!?
            - Nie wiem! Skąd mogę wiedzieć, że go nie pobiłeś?!
            - A chociaż by stąd, że jak na gościa, któremu rzekomo spuściłem wpierdol, za dobrze wygląda!
            - Naruto dość!
            Naruto zamilkł. Przez moment trawił, dwa ostatnie słowa, ich kłótni.
            - Nie wiem co mam myśleć o tym! Ale nie poznaję cię ostatnio. Nie chodzi o Kibę nawet. Może bym i tobie uwierzyła. Chciałabym ci wierzyć! Ale ty ostatnio stałeś się agresywny!
            Wszyscy popatrzyli zszokowani na Naruto, który wyglądał jakby go ktoś wbił właśnie w ziemie.
            - Że co niby?!
            - Mówię, że ostatnio strasznie ci moi znajomi przeszkadzają!
            - A niby kto taki?!
            - Chociażby Hidan, mój sąsiad!
            Zebrani co chwila spoglądali to na Naruto, to na Hinatę, coraz mnie z tego wszystkiego rozumiejąc.
            - Hidan?! Jaki to twój znajomy?! Gość starszy od ciebie i w dodatku ledwo go znasz!
            - Znam bardzo dobrze i to mój przyjaciel i powinieneś go szanować! A ty zamiast tego, wszczynasz z nim bójki!
            - Bo mnie wkurza!
            - Przestań powiedziałam! To mój przyjaciel!
            - To może z nim się powinnaś zacząć umawiać, a nie ze mną!
            - A może i powinnam! Będziesz miał więcej czasu dla tej swojej Shion!
            - Nie ma problemu! Masz od dzisiaj święty spokój ode mnie! Będziesz mogła sobie obgadywać z tym debilem Hidanem i żalić mu się jaki to ja straszny byłem! Do pakietu możesz sobie wziąć, tą zakłamaną świnię! – wykrzykując ostatnie słowa, Naruto wskazał na Kibę.
            - Przestań! Mam dość! Dlaczego nie możesz się zachowywać jak Hidan właśnie?! Jest starszy i mógłbyś się wiele od niego nauczyć, chociażby kultury! Zamiast tego zachowujesz się jak, jak…
            - … jak margines? – Naruto omal nie załamał się głos – to chciałaś powiedzieć?!
Zapanowała cisza. Hinata nic nie odpowiedziała, a jedynie zadrżała. Kto widział teraz jej spojrzenie, zorientowałby się, że dziewczyna właśnie zdała sobie sprawę z tego, co się stało.
            - Ja…ja… - ciemnowłosa również ściszyła głos. Starała się coś powiedzieć, jednak Naruto nie dał jej dokończyć.
            - Nie jestem taki jak reszta twoich znajomych – blondyn spuścił wzrok – wiem, że jestem inny niż oni. Przez ostatnie dwa lata, dawano mi to do zrozumienia.
            Uzumaki dał kilka kroków w tyłu, jednak jego głowa była dalej spuszczona. Wzrok jego wpatrzony w podłogę, zaczął się wypełniać smutkiem.
            - Może ludzie mają rację, mówiąc, że ja nie pasuję do tego świata… Bo w końcu co mam do zaoferowania? Jestem porywczy, chaotyczny, ostatnio nawet nie umiem sobie zorganizować życia. Przy tym całym Hidanie jestem nikim.
            Wszyscy stali i w milczeniu przysłuchiwali się słowom Naruto. Każdy z nich, mimo że ich ta kłótnia nie dotyczyła, czuł się nieswojo.
            - Wiem, że źle się zachowałem w stosunku do twojego znajomego. Nie wiem sam czemu. Może mu zazdrościłem tego, kim jest? Ktoś taki może dać ci więcej. Może właśnie kogoś takiego potrzebujesz?
            Uzumaki wziął głęboki oddech. Z trudem potrafił teraz dobrać słowa. Spojrzał w kierunku Kiby, jednak wzrok jego nie wyrażał chęci mordy czy nienawiści.
            - Może rację mają ci, którzy twierdzą, że ktoś tak beznadziejny jak ja, nie zasługuje na ciebie. Jestem marginesem. Może tego nie powiedziałaś, ale tak myślisz. Ze mną nie będziesz szczęśliwa.
            - Dlatego lepiej będzie, jak się rozstaniemy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           Cóż mogę powiedzieć. Tym smutnym akcentem, kończymy kolejny rozdział i zarazem III część naszej powieści.
          Pierwszy rozdział IV części za dwa tygodnie, tj. 4 kwietnia. Co w IV części?
          1) Naruto i Hinata, jak będzie wyglądało teraz ich życie?
          2) Więcej Shion, Kiby, Hidana!
          3) Akatsuki - czy nasi bohaterowie dowiedzą się z czym mają do czynienia?
        To wszystko i jeszcze więcej w następnej części. Już za dwa tygodnie.
        Pozdrawiam wszystkich gorąco!!!

sobota, 15 marca 2014

ROZDZIAŁ XXXVIII

         Witam wszystkich! Na początek pragnę podziękować wszystkim za to, że tak chętnie odwiedzacie mojego bloga :) Szczególnie miło jest widzieć nowe twarze :)
Przed nami kolejny rozdział naszej powieści i co tu dużo mówić. Zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Wtorkowy poranek Hinata przywitała, ku zadowoleniu jej rodziców, pełna energii. Najchętniej już dzisiaj poszłaby na uczelnie, spotkać się ze swoim ukochanym, ale postanowiła, że na wszelki wypadek, jeszcze ten jeden dzień zostanie w domu. Nie wyobrażała sobie jednak tego, że wysiedzi tak całą dobę w czterech ścianach, toteż zaraz po śniadaniu postanowiła udać się na spacer po osiedlu. Biały puch pokrywał całą dzielnicę, jednak gdy człowiek patrzył w górę, miał wrażenie, że nie zima, a lato gości nad całym miastem. Niebieskie bezchmurne niebo rozpościerało się aż po horyzont. Słońce takie jasne i takie radosne zdaniem dziewczyny. Hinata miała wrażenie, że nawet pogoda podziela jej wspaniałe samopoczucie.
            Spacerując tak jedną z uliczek, wzdłuż której porozstawiane były domki, wpadła na pomysł, że zrobi dziś niespodziankę Naruto i wpadnie do niego, gdy tylko ten skończy pracę. Chciała całkowicie wymazać z pamięci te ostatnie dni, które im minęły, na głupiej zazdrości i kłótniach. Na samą myśl o spotkanie z blondynem uśmiechnęła się do siebie i postanowiła wrócić do domu.
            Będąc już u siebie w pokoju, zaczęła grzebać w swojej szafie i nie zauważyła jak do pokoju, zakradła się jej siostra.
            - Cześć piękna! – krzyknęła radośnie Hanabi – widzę, że już lepiej się czujesz.
            Hinata momentalnie podskoczyła i szybko odwróciła się w kierunku siostry.
            - Hanabi! Ale mnie wystraszyłaś – odparła Hinata, po czym dodała szybko – myślałam, że jesteś w szkole.
            - Rodzice też tak myślą, więc niech tak zostanie – odparła spokojnie dziewczyna – jakoś nie miałam ochoty dzisiaj nigdzie iść.
            - Nie powinnaś wagarować – skarciła siostrę Hinata.
            - O, i kto to mówi? – odfuknęła Hanabi.
            - Ja jestem chora, mam zwolnienie.
            - Taka chora, ale po dworze to się pałętasz.
            - Oj dobrze, troszkę mi lepiej. Nieważne, zapomnę o twoich wagarach, jak mi pomożesz.
            - Jestem za. A w czym ci pomóc?
            - Szukam czegoś ładnego na przebranie, na wieczór…
            - Wybierasz się do Naruto, co? – na twarzy Hanabi zawitał zadziorny uśmiech – do szkoły to chora, ale do chłopaka to już nie.
            - Nie bądź wredna – odparła prawie błagalnym głosem ciemnowłosa.
            - Dobra, dobra, spoko, ale nie wiem czy się stresujesz. Do wieczora jeszcze kupa czasu.
            - Wiem, ale jakoś tak…ostatnio się trochę kłóciliśmy i…
            Hanabi nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała ze zrozumieniem głową. Podeszła do siostry i pomogła jej w szukaniu, czegoś ładnego, ale nie nazbyt eleganckiego. W końcu, jak stwierdziła Hanabi, Naruto i tak to wszystko z niej zdejmie, więc nie trzeba się aż tak wysilać.
            Po długich, acz owocnych poszukiwaniach kreacji, na którą składały się ciemne dżinsy w jasnymi wyparciami na pośladkach oraz jasno-niebieska bluzka z dekoltem w łódeczkę, Hanabi stwierdziła, że misja zakończona i wróciła do siebie pograć trochę na konsoli. Hinata w tym czasie wzięła prysznic i jakoś urozmaicić sobie ten okres oczekiwania, toteż postanowiła, że przyłączy się do siostry.

* * *

            Naruto tego dnia był na zajęciach wyjątkowo niedysponowany. Nie mógł zasnąć poprzedniej nocy, dlatego też jego organizm właśnie teraz zaczął się domagać swojej porcji snu. Sasuke, który siedział obok niego, co chwila go poszturchiwał, aby uniemożliwić blondynowi stracenie jakiegokolwiek kontaktu z rzeczywistością.
            - Ty kretynie, ja wiem, że Sakura pierdoli czasem głupoty, ale żeby zaraz zasypiać na jej referacie?
            - Przepraszam... Sasu… ziew… ale jakoś nie mogłem spać w nocy i teraz mnie tak… ziew… zmogło – odparł Naruto, walcząc ze snem.
            - Czy ja panom aby nie przeszkadzam? – po sali rozszedł się cichy, ale surowy głos prowadzącej.
            - Nie pani doktor – Sasuke poderwał się z miejsca.
            - Panu może nie, ale za to pana koledze chyba tak – odparła spokojnie prowadząca.
            Sasuke popatrzył na przyjaciela, który siedział ze zwieszoną głową. Szybkim ruchem ręki chwycił blondyna za kołnierz bluzy i poderwał do góry.
            - W żadnym wypadku, on jest bardzo skupiony – szybko odpowiedział Sasuke i dodał pół szeptem do blondyna – obudź się debilu.
            Naruto, który na chwilę się wyłączył, odzyskał nagle kontakt z rzeczywistością i stał teraz równie wyprostowany jak Sasuke.
            - Doprawdy? Pan Naruto jest aż tak skupiony, że wpada w pewien rodzaj transu.
            - Jaaaa… – Naruto chciał coś odpowiedzieć, jednak nie potrafił znaleźć słów.
            - Pan Sasuke natomiast, jest tak zafascynowany wyższym stopniem wtajemniczenia swojego kolegi, że postanawia spytać o radę, co zrobić, aby ów stan osiągnąć?
            - Jaaa… - Sasuke podobnie ja przed chwilą blondyn, czuł ze całe słownictwo jakie posiadał, nagle gdzieś się ulotniło w jednej chwili.
            - Proponuje, abyście panowie poćwiczyli może swoje Zen na korytarzu, gdzie panują idealne ku temu wręcz warunki – odparła spokojnie prowadząca i groźnym wzrokiem prowadziła za dwójką chłopaków, aż ci wyszli z sali, po czym zwróciła się do młodej Haruno, która stała akurat obok i przedstawiała swój referat – proszę kontynuować pani Sakuro.
            - Świetnie kretynie, przez ciebie same problemy. Masz istny dar do pakowania się w kłopoty – Sasuke warczał na Naruto, gdy ci byli jak na korytarzu.
            - Przepraszam, naprawdę nie mogę ostatnio zasnąć w nocy – Naruto próbował się tłumaczyć – nie wiem czy to doba mi się przestawiła, czy co.
            - Mózg sobie przestaw – odparł poirytowany Sasuke – dobra nie ważne, w sumie to i dobrze. Nie miałem jakoś ochoty siedzieć u tej pani Hitler. Idziemy na piwo? Ja stawiam.
            - W sumie – Naruto przybrał poważną minę – czemu nie, co prawda jesteśmy jeszcze przed pracą, ale skoro taki sknera jak ty oferuje piwo, to grzechem byłoby odmówić.
            Mówiąc to blondyn zaśmiał się radośnie, na co Sasuke pokręcił tylko ze zrezygnowania głową.

* * *

            Na spożycie złocistego trunku chłopcy udali się do pobliskiej kawiarni. Kelnera obsługującego bufet wprawili w małe zdumienie swoim zamówieniem. W końcu nie było nawet jedenastej. O tej porze ludzie, w tym nawet studenci, zamawiali kawę tudzież herbatę, a nie piwo. Nic jednak nie mówiąc, kelner nalał po kuflu, a chłopcy spokojnie usiedli przy jednym ze stolików.
            - Z tym piwem to dobry pomysł – rzekł wesoło chłopak – rozjaśnia umysł.
            - Ja zawsze mam dobre pomysły – odparł spokojnie Sasuke, upijając łyka.
            - Ale ja mam lepszy.
            - Jaki? Kupujesz po dwa piwa?
            - Też dobra idea, ale mam lepszą – Naruto przysunął się do przyjaciela – co byś powiedział na imprezę dzisiaj wieczorem.
            Sasuke spojrzał zdziwiony na przyjaciela.
            - Impreza dzisiaj? Przecież jest wtorek, poza tym dziewczyny…
            - Nie, nie, nie – przerwał szybko Naruto – imprezę zrobimy u mnie, nawet nie musi być głośnej muzy, ale jakiś alkohol. Poza tym nie będziemy zabierać dziewczyn, ale weźmiemy co fajniejszych ludzi z pracy.
            - Zabawa integracyjna?
            - Dokładnie. Pracujemy już te kilka dni, może trochę dłużej, wypadałoby się jakoś zapoznać lepiej.
            - Faktycznie, po piwie twoje szare komórki jakby lepiej pracują – odparł ciemnowłosy po chwili zastanowienia – dobra wchodzę w to. Poinformuję Shikamaru?
            - Jasne, było nie było, pracuje z nami i nas wozi.
            - Dobra ogarnij tylko chatę, a alko już załatwię, potem się rozliczymy. Mam tylko nadzieję, że ktoś przyjdzie.
            - Nawet jeśli nie, to się najebiemy we dwójkę, możesz u mnie nocować, choć masz niedaleko.
            - To ja jednak wolę, żeby ktoś przyszedł.
            Chłopcy dopili piwo i szybkim krokiem opuścili lokal. Gdy szli na przystanek, Sasuke zastanawiał się przez chwilę, w jaki sposób dał się tak szybko namówić Naruto na tę imprezę. Może i on odczuwał trudy tej rutyny: dom – uczelnia – praca – dom i także miał ochotę się rozerwać w towarzystwie innych ludzi.

* * *
           
            Hinata nawet się nie zorientowała gdy nadszedł wieczór, tak była zajęta kolejnymi pojedynkami w „Tekkena” i „Soul Calibour”. Gdy spojrzała na zegarek dochodziła godzina ósma wieczór. Nie licząc przerwy na obiad, cały ten czas spędziła nad konsolą. W jednej chwili zrobiło się jej wstyd, gdyż wypomniała raz Naruto, że ten kilka godzin spędził z Sasuke przed konsolą, zamiast zająć się czymś pożytecznym. Tymczasem ona pobiła chyba wszelkie rekordy długodystansowych rozgrywek.
            Szybko zaprzestała rozgrywek i rzuciła się wraz z całym tobołkiem do łazienki gdzie przez następne pół godziny, dokonywała niezbędnym upiększeń. Gdy wyszła, spojrzała ostatni raz na swoje odbicie w lustrze. Upewniwszy się, że jest gotowa do wyjścia, nałożyła płaszcz, zabrała kilka swoich rzeczy i wybiegła z domu, zostawiając Hanabi samą. Dosłownie w tej samej minucie, w której zjawiła się na przystanku, nadjechał autobus, który podążał w stronę osiedla Kyubyego.
            Powinna być na miejscu, akurat zaraz po Naruto. Jeśliby się okazało, że jest za wcześniej, zaplanowała, że uda się do pobliskiej knajpki, niedaleko bloku chłopaka. Właściciel był dobrym znajomym Uzumakiego, a ostatnio i ona się z nim zaprzyjaźniła, więc zje coś i przy okazji może trochę pogada na miejscu. Brakowało jej przez te parę dni kontaktów z ludźmi, toteż cieszyła się, że upuściła wreszcie swoje cztery ściany.
            Autobus snuł się powoli zaśnieżonymi uliczkami. Dziewczyna wyjrzała za okno i dopiero teraz zorientowała się, że znów pada gęsty śnieg. Płatki śniegu sklejały się ze sobą jeszcze w powietrzu, tworząc większe, bezkształtne formy, które pokrywają niemalże każdy odkryty obszar. Na ulicach było spokojnie. Gdyby nie warkot silnika, którym jechała ciemnowłosa, człowiek słyszałby jedynie bicie swojego serca i skrzypienie śniegu pod nogami.
            Hinata patrzyła na ten widok jak zahipnotyzowana, tym bardziej, że kierowca albo zapomniał albo specjalnie nie włączył wewnętrznych świateł pojazdu, dzięki czemu dziewczyna miała idealny widok na to co działo się na zewnątrz.
            Ruch uliczny dawał o sobie znać dopiero kilka przystanków przed przystankiem, na którym miała wysiąść ciemnowłosa. Co chwila, jakieś pojedyncze auto przemykało pod oknem, przy którym siedziała dziewczyna. W końcu pojazd dotarł do ulicy Hashiramy. Hinata wysiadła na skrzyżowaniu z ulicą Madary i powoli skierowała się w kierunku bloku, w którym mieszkał Uzumaki. Zegarek w jej komórce pokazywał godzinę za dwadzieścia dziesiąta. Ciemnowłosa zaczęła się zastanawiać czy Naruto już wrócił gdy nagle dostrzegła, że jakiś samochód skręca na parking, który znajdował się pod blokiem blondyna. Jakby instynktownie udała się w ślad za samochodem, gdy nagle stanęła, a serce zabiło jej mocniej.
            Przez długi czas, nie mogła uwierzyć w to co widzi, jednak gdy dotarło do niej, że zmysły jej nie zawodzą, odwróciła się i zaczęła oddalać szybkim krokiem. Cały pogodny nastrój, który towarzyszył jej od samego rana, prysł nagle i w jej sercu znów zagościł smutek.
            - Hinata – usłyszała za swoimi plecami męski głos.
            Ciemnowłosa odwróciła się i ujrzała ciemną sylwetkę, która powoli się do niej zbliżała. Z początku nie poznała kto to był, gdyż światło z jednej z latarń, padało akurat zza pleców nieznajomego. Odruchowo przymrużyła oczy, chcąc się dokładniej przyjrzeć postaci.
            - Ja to mam szczęście do ciebie – odezwał się znów głos, którego barwa była ciepła i przyjazna.
            Mężczyzna jeszcze trochę zbliżył się do dziewczyny i dopiero teraz Hinata poznała.
            - Hidan! – ucieszyła się szczerze ciemnowłosa – miło cię widzieć, co tu porabiasz?
            - Wracam z pracy – odrzekł wesoło mężczyzna i przeciągnął się – akurat cię z obaczyłem, znaczy zobaczyłem znajomą postać – kontynuował – chciałem się upewnić czy to ty, toteż wysiadłem z auta, patrzę i to faktycznie ty. Ja to mam fart.
            Mówiąc ostatnie słowa Hidan uśmiechnął się przyjaźnie, po czym ziewnął szeroko.
            - Przepraszam, ale padnięty jestem trochę.
            - Nic nie szkodzi – odparła cicho dziewczyna.
            - A ty co tu porabiasz?
            - Ja… - Hinata przez moment zawahała się co odpowiedzieć – tak byłam na mieście i… mi się przedłużyło…właśnie wracam do domu.
            - Biedactwo, musiałaś zmarznąć…
            - Hidan…
            - Słucham – mężczyzna popatrzył na dziewczynę badawczo.
            - Nie… czy to nie byłby problem, gdybyś mnie podwiózł? Przepraszam, że tak pytam, pewnie ci się narzucam, ale faktycznie zimno mi trochę i…
            - Haha, spoko Hinatka nie ma problemu – odparł przyjaźnie Hidan – chciałem ci właściwie zaproponować, ale zastanawiałem się czy nie uznasz mnie za nachalnego.
            - Nie uznam… dziękuję – odparła cicho dziewczyna, której oczy spoglądały na zaśnieżony chodnik.
            Coś się działo. Hidan wiedział o tym. Nie miał pojęcia co i nie interesowało go to. Najważniejsze, że ma dziewczynę w garści. Ufa mu bezgranicznie toteż, tym łatwiej będzie ją zaprowadzić na miejsce rytuału. Mógłby to zrobić nawet teraz. Przy jej stanie zwiększona dawka narkotyku sprawi, że będzie posłuszna niczym dziecko, ale jeszcze nie jest gotowy. Dopiero co poświęcił Jashinowi kolejną ofiarę. Jednak on ma czas. Ma go pod dostatkiem.
            - Chodźmy zatem bo nas zasypie.
            Mówiąc to zaprowadził dziewczynę do samochodu, które stało kilka metrów za nimi. Gdyby Hinata nie była tak przejęta tym co widziała, może by się zorientowała, że ten samochód wcale się teraz nie zatrzymał, a stał tutaj już kilka dobrych minut. Zorientowałaby się, że go mijała, gdyby nie była tak zatopiona w swoich myślach.

* * *

            Naruto ze swoją wrodzoną gracją wparował do biura i nim wszyscy zorientowali się co się stało, obwieścił, że zaprasza wszystkich na domową imprezę. O dziwo, mimo iż tydzień dopiero się zaczynał, wszyscy przystali z radością na propozycję. Shikamaru, który o pomyśle dowiedział się w drodze do pracy, spytał dyskretnie czy będą dziewczyny. Sasuke poinformował go, że będą, ale nie ich co Nara przyjął z ulgą. Kochał Temari, ale czasem wolał nie czuć tego bata nad sobą.
            Dalszy dzień zleciał na umawianiu co kto przynosi. Zorganizowano wśród współpracowników przyjaciół zrzutkę, po czym trzy osoby udały się do sklepów, które znajdowały się niedaleko biurowca po zaopatrzenie. Nie wypada w końcu iść do kogoś z pustymi rękami, a tym bardziej na imprezę integracyjną.
            Shion, która także dorzuciła się do imprezy, pracowała właśnie z Naruto nad zestawieniem jakiejś większej sprzedaży.
            - Nie zdążyłam ci podziękować za zaproszenie – rzekła cicho dziewczyna, podczas gdy blondyn, porządkował kolejną teczkę.
            - Co ty mówisz? Nie masz za co – odparł radośnie blondyn – to był taki spontan, w końcu pracujemy razem, to czemu byśmy mieli się nie zintegrować?
            Dziewczyna nic nie odparła na to tylko odwzajemniła uśmiech. Na jej jasnych policzkach zagościł niewielki rumieniec. Naruto zauważył to i przez moment przyglądał się dziewczynie. Z tym rumieńcem i spojrzeniem, tak bardzo przypominała mu Hinatę. W pierwszej chwili chciał również zaprosić ciemnowłosą, ale potem stwierdził, że niech się wykuruje jeszcze tą jedną noc, a jutro jej wszystko wynagrodzi. Poza tym Sasuke postawił twardy warunek, że przyjdzie na imprezę jeśli ich dziewczyn nie będzie. Jak to stwierdził; Sakura znów narobi mu lipy, Temari nie da się Shikamru schlać, a Hinata raczej nie zostanie dobrą koleżanką Shion. Poza tym to impreza firmowa. Po dłuższym rozmyślaniu blondyn przyznał Uchiha rację.
            Powoli zbliżał się koniec pracy. Naruto i Sasuke dali każdemu kartkę z zapisanym adresem mieszkania blondyna. Część osób, która była samochodami, zaoferowała podwózkę, tym którzy dostali się do pracy komunikacją miejską. Jak zapewne czytelnik się już domyśla, Shion która dojeżdża do pracy autobusem, za namową Naruto, została dokooptowana do trójki przyjaciół.
            - A nie sprawi wam to kłopotu?
            - Mnie żadnego – odparł Naruto
            - Mnie też nie, w końcu to nie nasze auto – dodał spokojnie Sasuke.
            - A czyje? – spytała zdziwiona dziewczyna.
            - Shikamaru, ale spoko on zawsze ma na wszystko wyjebane – odparł ciągle spokojnym tonem Uchiha.
            Naruto i Shion popatrzyli zdziwieni na ciemnowłosego, który nic już nie powiedział, tylko skierował się powolnym krokiem w kierunku wyjścia. Blondyn zabrał tylko swoje rzeczy i wraz z dziewczyną również skierowali się do wyjścia.
            Shikamaru, który w ostatniej chwili dowiedział się o dodatkowym pasażerze, o dziwo nie protestował, a nawet odparł, że to żaden problem. Kazał Naruto siedzieć z przodu, toteż Sasuke zmuszony był dotrzymywać dziewczynie towarzystwa przez całą drogę.
            Śnieg padał coraz mocniej, toteż Shikamaru starał się nie przesadzać z prędkością. Zima po raz kolejny zaskoczyła obfitymi opadami drogowców, toteż były takie momenty, że po białe drodze, chłopak jechał naprawdę powoli. Nawet gdyby chciał przyspieszyć, byłoby to ciężkie, gdyż pojawiające się z rzadka pojazdy, również nie osiągały zawrotnych prędkości, co nie pozwalało na wzięcie rozpędu. Na szczęście o tej porze nie było korków toteż na miejsce dojechali w miarę szybko, jak na panujące warunki.
            Shikamaru skręcił na parking, który wskazał mu Naruto, z którego było kilka kroków do jego bloku. Gdy tylko Nara wyłączył silnik, Uzumaki oraz Sasuke wyskoczyli z auta. Blondyn leniwie się przeciągając pomógł wysiąść Shion z samochodu.
            - Tylko ostrożnie bo ślisko – rzekł podając dziewczynie rękę.
            - Dobrze, dziękujęęęę….
            Białowłosa nie dokończyła, gdy w momencie gdy po stawiła nogę na zamrożonym asfalcie, poślizgnęła się i odruchowo chwyciła pierwszej lepszej rzeczy, aby się złapać. Los chciał, że tą rzeczą był płaszcz Naruto, toteż po chwili oboje leżeli na ziemi. Dokładniej, to Shion leżała na ziemie, natomiast Naruto leżał na dziewczynie. Nim zorientował się co się stało, poczuł jak czyjaś ręką chwyta go za ramię i pomaga wstać.
            - Wstawaj głąbie, bo ją zgnieciesz – rzekł spokojnie Sasuke. Shikamaru w tym czasie pomagał podnieść się dziewczynie.
            - Dzięki, ale kolano czuję, że mi spuchnie – odparł blondyn, po czym zwrócił się do dziewczyny – nic ci nie jest? Przepraszam, nie zdążyłem zareagować i…
            - Nie, to ja przepraszam – szybko zaprotestowała Shion – odruch warunkowy, akurat byłaś pod ręką i cię chwyciłam za płaszcz.
            - Dobrze, że nie za co innego – szepnął Sasuke tak, że tylko Naruto go usłyszał.
            Blondyn popatrzył na przyjaciela i zgromił go spojrzeniem, na co Uchiha tylko się zaśmiał. Nic jednak nie odparł. Zaczął otrzepywać spodnie i dostrzegł, że ma na kostkach u dłoni krwawe ślady.
            - Szlag by jasny trafił, ja to zawsze jakoś dziwnie upadnę – zaczął jęczeć.
            - Co ci znowu jest? – spytał Sasuke.
            Naruto zrezygnowany podniósł dłonie wyżej, aby się im przyjrzeć. Kostki prawej dłoni były zdarte do krwi, dodatkowo czuł, że środkowy palec jest zwichnięty.
            - Do wesela się zagoi, nie marudź – odparł szybko Sasuke – chodźcie lepiej mi pomóc przenieść alkohol ode mnie z chaty.
            - Niech Shika pójdzie z tobą, ja w tym czasie zobaczę czy już ktoś na nas nie czeka.
            - Niech ci będzie obiboku, chodź Shikamaru – rzekł spokojnie Sasuke i wraz z Nara udali się do domu Uchihy.
            - My także chodźmy Shion – Naruto zwrócił się do dziewczyny i dodał z uśmiechem – tylko ostrożnie, bo drugiej gleby nie chciałbym zaliczyć.
            Białowłosa przytaknęła głową i ruszyła za chłopakiem. Czując jednak, jak nogi się jej rozjeżdżają na szybkim podłożu, szybko chwyciła się kurczowo ramienia chłopaka.

* * *

            - Nad czym tak myślisz Kiba? – Inuzukę z zamyślenia wyrwał głos Saia, który tego wieczoru był wyjątkowo rozmowny.
            - Hej ziemia do Kiby – chłopak nie dawał za wygraną. Miał już trochę w czubie, toteż prawdopodobnie to było powodem, jego rozwiązłego języka.
            - Nad niczym specjalnym, coś mi się przypomniało – odparł niechętnie Kiba.
            - Myślisz o tym co nam dzisiaj mówiłeś? – spytał spokojnie Shino, nie spoglądając na przyjaciela. Powoli popijał swoje piwo z sokiem imbirowym i wyglądał przez okno. Ciemne okulary, z którymi się nigdy się nie rozstawał odbijały w swoich szkłach światło latarni.
            Że też on cokolwiek w nich widzi, zwłaszcza o tej porze – pomyślał Kiba.
            - A więc mam rację? – kontynuował Shino
            - Jaką rację? W czym niby? – spytał lekko poirytowany Kiba.
            - Myślałeś o tym, że Hinata kłóci się z Naruto.
            - Co?! – Kiba omal nie parsknął śmiechem.
            Sai przyglądał się z zaciekawieniem przyjaciołom. Szykowała się kolejna interesująca dyskusja.
            - Swoją drogą – zaczął znów Shino – Hinata ostatnio zachowuje się dziwnie, nie uważacie?
            Obaj przyjaciele popatrzyli pytająco na Aburame.
            - Ostatnio sprawia wrażenie nieobecnej, zamyślonej i te jej kłótnie z Naruto.
            - Coś sugerujesz? – spytał Kiba, który nie bardzo rozumiał, do czego Shino zmierza.
            - Nie. Mówię po prostu, że to dziwne. Nie interesuje cię, o co chodzi?
            - A niby dlaczego? Są razem i tyle, pożarli się raz, wielkie mi co.
            Shino nic nie odparł, tylko upił znowu solidny łyk piwa. Kiba mógł zaprzeczać, ale faktycznie go to zastanawiało. On również zauważył, że Hinata ostatnio dziwnie się zachowuje. Dodatkowo rozmowa Sasuke z Sakurą, którą podsłuchał w stołówce, a której wszystkich szczegółów nie zdradził przyjaciołom.
            Chłopcy posiedzieli jeszcze niecałą godzinę po czym postanowili wrócić do swoich domów. Sai zabrał się z Shino i jego ojcem, która przyjechał po nich samochodem. Inuzuka postanowił, że wróci do domu taksówką. Pożegnawszy się z przyjaciółmi, szedł spokojnym krokiem po zaśnieżonym chodniku. Myśli jego znów powróciły do tego o czym rozmyślał w barze. Kłótnia Hinaty z Naruto. Nie był do tego jakoś emocjonalnie nastawiony. Jeszcze parę miesięcy temu na pewno by się ucieszył z takiego obrotu spraw. Teraz miał wrażenie, że jest mu to obojętne, choć gdzieś tam w głębi duszy, na samym dnie pod grubą warstwą popiołu, znów zaczęła tlić się iskra nadziei.
            Po kilkunastu minutach, Kiba zaczął się denerwować. Przeszedł już ładny kawałek drogi, jednak nigdzie nie mógł trafić na żaden postój taksówek.
            - Co za popierdolone osiedle – zaklął chłopak i wyjął z kieszeni komórkę, aby zamówić taryfę.
            - Masz jakiś problem cwelu? – głos, który rozległ się za plecami Kibu, sprawił, że Inuzuce przeszły ciarki po plecach.
            Szatyn odwrócił się w kierunku, skąd dobiegał głos. Jego oczom ukazało się dwóch chłopaków. Mimo niewyraźnego oświetlenia, widział ich bardzo wyraźnie. Jeden z nich miał długie blond włosy, zaczesane w kitę do tyłu, niebieskie oczy i niemal dziewczęcy wygląd. Drugi z nich skrywał twarz pod ciemnym kapturem i Kiba widział tylko czerwone oczy. Obaj byli mniej więcej wzrostu Kiby i tej samej postury.
            - Deidara – odezwał się spokojnie chłopak w kapturze – ten gówniarz ma coś do naszego osiedla.
            - Nie pierdol Tobi, tylko mu wyjebmy – odparł nerwowo blondyn i podszedł do Kiby.
            Inuzuka, który w tej chwili podjął decyzję o ucieczce, poczuł silne kopnięcie w wewnętrzną stronę uda i odruchowo chwycił bolący mięsień. Nie minęła sekunda, a nadszedł drugi cios, wymierzony prosto w jego twarz.
            - Tobi! Bijesz się jak ciota. Z kopa powinieneś mu wyjebać, a nie pięścią! – zrugał zakapturzonego blondyn.
            - Boli kurwa! – wrzasnął napastnik.
            - Dobrze ci tak, patrz jak to się robi – rzekł blondyn i wymierzył dwa silne kopnięcia. Jedno w brzuch drugie w twarz Inuzuki. Chłopak opadł na ziemie i jeszcze jeden koniak, tym razem wymierzony w jego twarz. Szatyn niemal natychmiast poczuł ciepły, słodki smak krwi na języku. Dodatkowo cios w brzuch był na tyle mocny, że pozbawił go całego powietrza w płucach. Chcąc nabrać nowej porcji tlenu, zakrztusił się krwią i zaczął kaszleć, wypluwając spore plamy purpurowej cieczy, które szybko wsiąkały w śnieg.
            - Dobra spadamy – rzekł wreszcie ten, który zwał się Tobi i zaczął odciągać towarzysza.
            - Zaczekaj, jeszcze parę razy go zdzielę. Zobacz jakie piękne malunki zostawia na śniegu. Prawdziwa sztuka – zachwycał się Deidara.
            Blondyn wymierzył jeszcze kilka kopniaków w głowę Kiby i dał się wreszcie odciągnąć koledze.
            Inuzuka przez jakiś czas leżał na chodniku i wypluwał kolejne plamy krwi. Dodatkowo dokuczał mu rozcięty łuk brwiowy, z którego także ciekła czerwona ciecz. Szczęście w nieszczęściu, że Kiba odpowiednio się zasłonił, a i napastnicy nie byli zbytnio natarczywi, toteż uderzenia nie były aż tak bolesne, jakby się mogły wydawać na pierwszy rzut oka. Po kilku minutach szatyn zaczął powoli wstawać na nogi. Trzymając się za bolący brzuch, szedł chwiejnym krokiem i usiadł na jednej z kamiennych ławek, które stały wzdłuż ulicy. Przez kolejne kilka minut starał się dojść do siebie. Wytarł śniegiem zakrwawione miejsca. W ustach ciągle górował smak krwi. Odruchowo sięgnął do kieszeni i ku swojemu wielkiemu zadowoleniu wyczuł komórkę. Dobrze, że mi jej nie zabrali – pomyślał. Drżącą ręką wyjął telefon i wybrał numer do jednej z sieci taksówek i już po chwili w uszach zadzwonił mu dźwięk dyspozytorki.
            - Konoha Taxi słucham?
            - Chciałbym…zamówić taksówkę… - odparł z trudem Kiba.
            - Na jaki adres?
            Inuzuka rozejrzał się po okolicy w nadziei, że znajdzie jakąś tabliczkę. Po chwili natrafił wzrokiem, na niebieską planszę z białym napisaem.
            - Halo? Na jaki adres ma przyjechać taksówa?
            - Ulica Madary 86.

* * *

            Impreza u Naruto trwała do godziny pierwszej. Wtedy to goście postanowili powoli rozchodzić się do swoich domów, w końcu następnego dnia znów trzeba było iść do pracy. Blondyn jako gospodarze co chwila, żegnał się ze swoimi gośćmi, z których każdy dziękował za świetną zabawę. Ostatnimi osobami, które wychodziły, była Shion i Sasuke. Shikamaru ulotnił się pół godziny wcześniej. Zostałby dłużej jednak z samego rana szedł na dyżur do pani Hitler w sprawie swojego referatu. Z miny ciemnowłosego można było odnieść wrażenie, że chłopak również bawił się naprawdę dobrze.
            Sasuke zaoferował, że wraz z Naruto odprowadzą Shion na najbliższy postój taksówek, na co dziewczyna chętnie przystała. Blondyn chciał zaprotestować, jednak Sasuke zagroził, że jeśli Naruto nie pójdzie z nim, to powie Hinacie, że zaprasza do domu obce dziewczyny. Z takim argumentem Uzumaki nie mógł polemizować, toteż po chwili cała trójka zmierzała ulicą Madary na taksówek. Po drodze rozmawiali wesoło na różne tematy. Co jakiś czas Sasuke i Shion wybuchali śmiechem od zabawnych historyjek opowiadanych przez Naruto. W pewnym momencie blondyn zatrzymał się nagle i zaklął pod nosem.
            - Szlag by to trafił.
            - Co jest? – Spytał zdziwiony Sasuke, który podszedł do przyjaciela.
            - Ubabrałem w czymś buty, ehh ja to zawsze mam pecha – odparł poirytowany Naruto, który wyjął stopę z brudnego śniegu.
            Sasuke miał już się odwrócić i iść dalej, gdy nagle usłyszał piskliwy głos dziewczyny.
            - To krew!!
            - Gdzie krew? – spytał zaskoczony Naruto.
            - To w co właśnie wszedłeś – odparł spokojnie Sasuke.
            Naruto spuścił wzrok i w niewyraźnym świetle jeszcze raz przyjrzał się purpurowej plamie.
            - Faktycznie i to świeża. Niedawno komuś spuścili tu wpierdol – odparł równie spokojnie blondyn – ehh co za osiedle…
            - To straszne! – krzyknęła Shion – jak wy możecie tak spokojnie o tym rozmawiać?
            - Mieszkamy tu jakiś czas, więc się przyzwyczailiśmy – odparł spokojnie Sasuke – chodźcie nie ma co czekać, tego kogoś na pewno pozbierali kumple albo sam się doczołgał do domu.
            Chłopcy wznowili krok. Shion, przez chwilę patrzyła z przestrachem na czerwoną plamę, przykrywaną powoli przez spadające płatki śniegu, po czym ruszyła za chłopcami.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           Tym oto akcentem kończymy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że spełnił wasze oczekiwania :)
        W jednym z komentarzy padło pytanie, jakim motorem jeździ Naruto. Odpowiadam, że jest to Suzuki GS 550M model Katana z 83 roku. Link do zdjęcia: http://www.marco-horner.de/pic/katana2.jpg
                Zdecydowałem się na to z dwóch powodów. Raz, że sam takim jeżdżę, a dwa jest to dość tani model, więc stać na niego chłopaka, który utrzymywał się z oszczędności i dorywczej pracy na budowie :) Choperów za bardzo nie lubię, a i ścigacze nie specjalnie mi odpowiadają. Jestem zwolennikiem klasyki, chociażby nasza rodzima produkcja z lat 60-tych Junak M-10 (kiedyś będzie mój) :)
               Następny rozdział tradycyjnie za tydzień 22 marca, a w nim: Czy Hinata wróci bezpiecznie do domu? Czy szykuje się kolejny, nudny dzień na uczelni? Kiba i jego nowy image, jak zareagują inni? To wszystko oraz dużo, dużo więcej, już za tydzień!!!!!
                 Do zobaczenia :)