Witam kochani w drugi dzień wiosny. Przed nami kolejny rozdział naszej powieści. Dziś trochę dłuższy niż zazwyczaj, no i nie ukrywam, że się dzieje, ale o tym sami się przekonacie podczas lektury :)
Zapraszam serdecznie!! :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hidan odwiózł Hinatę pod sam dom. Dziewczyna
przez długi czas nie wysiadała, a na jej twarzy malowało się coś, co
stalowowłosy odczytał jako smutek. Doskonale znał ludzką psychikę. Dziewczyna
czuła się w tej chwili bardzo samotna. Idealny wręcz moment, aby uderzyć. Nikt
nie widział, jeśli by dobrze potoczył rozmowę, to ciemnowłosa poszłaby z nim
wszędzie. Każdy pierwszy lepszy zabójca, wykorzystałby okazję, ale nie Hidan.
Zabójstwa nie można dokonać od tak. Potrzebny jest odpowiednie przygotowanie,
rytuał, modlitwa. Cały ten obrządek jest niezbędny, by Jashin mógł się nakarmić
krwią ofiary. Bez tego cały wysiłek jest daremny. Hidan miał jeszcze trochę
czasu. Ledwo ostygłe ciało heretyczki, które spoczywało teraz w policyjnej
kostnicy, stanowiło idealną pożywkę dla jego pana.
Mężczyzna
spojrzał na dziewczynę, która ciągle nie wysiadała. Jej białe oczy, jakby
przygasły, a ciało opanowywały powoli, delikatne dreszcze. Narkotyk działa.
-
Hinata – zaczął spokojnie mężczyzna – stało się coś?
Ciemnowłosa
nic nie odpowiedziała. Nawet nie zwróciła twarzy w kierunku rozmówcy. Było jej
smutno, ale co miała powiedzieć? Że widziała, jak jej chłopak idzie pod rękę z
jakąś inna dziewczyną, zamiast z nią? Nawet nie zadzwonił, nie napisał. Hinata
poczuła jak dreszcze są coraz silniejsze, jak jej nastrój zmienia się
momentalnie od złości do smutku i z powrotem. Hidan obserwował uważnie
dziewczynę i jej reakcję. Niezauważalnie uśmiechał się pod nosem. Wiedział, że
narkotyk w jej organizmie wywołuje tzw. głód. Huśtawka nastrojów, której jest
teraz poddana, sprawia, że wszelkie racjonalne myślenie, ustępuje emocjom.
Hidan sięgnął powoli pod swój fotel i
otworzył niewielką szufladkę, z której wyjął metalowy termos. Odkręcił górne
wieczko, do którego po chwili nalał ciepłego napoju. Spojrzał jeszcze raz na
dziewczynę, która teraz była bliska niepohamowanego wybuchu złości.
- Hinata – jego głos brzmiał łagodnie i
ciepło, co sprawiło, że dziewczyna zaczęła się uspokajać – cała drżysz z zimna
napij się.
Ciemnowłosa nie spojrzała na mężczyznę i
wzięła kubek z napojem do ręki. Chwilę siedziała wpatrując się jak ciecz
parowała i upiła kilka łyków. Ciepło herbaty rozeszło się przyjemnie po całym
ciele. Kolejne łyki sprawiały, że poprawiało się także samopoczucie dziewczyny.
- Dziękuję – odparła po dłuższej chwili
ciemnowłosa, oddając puste naczynie Hidanowi.
- Nie ma o czym mówić – odparł mężczyzna,
odbierając kubek i spoglądając na dziewczynę.
Narkotyk zaczął działać szybciej niż się
spodziewał. Dziewczyna znów była spokojna. Jej nastrój również uległ
nieznacznej poprawie. Pierwszy raz tego wieczoru, ciemnowłosa spojrzała na
Hidana, a na jej ustach zawitał lekko widoczny uśmiech.
- Dziękuję, za wszystko... szkoda, że mój
chłopak... – zwiesiła głos i nie dokończyła.
- Wszystko się ułoży, to nie jest zły
chłopak – odparł wesoło Hidan.
- Masz rację... – przytaknęła Hinata – już
późno, będę się zbierać. Jeszcze raz dziękuję, za podwiezienie.
- Nie ma problemu, polecam się w ramach
sąsiedzkiej pomocy – odparł radośnie Jashinista.
Dziewczyna otworzyła drzwi i wysiadła z
samochodu. Po chwili była juz w swoim domu, gdzie przywitała się z rodzicami i
poszła na górę do pokoju. Tam położyła się na łóżku. Jej ciało zalewała fala
ciepła. Mięsnie były rozluźnione. Umysł w stanie zbliżonym do stanu błogości.
Tak rozluźniona i odprężona, Hinata po kilku minutach zasnęła.
* * *
Budzik
dzwonił w najlepsze, jednak Naruto wcale nie miał zamiaru wstawać. Odruchowo
sięgnął po komórkę, wyłączył tryb pobudki i położył się dalej spać.
Gdy się w końcu ocknął, z przerażeniem
odkrył, że zbliżała się godzina jedenasta, a to znaczy, że zaspał na zajęcia.
Szybko zerwał się z łóżka i odział w ubranie, które akurat wisiało na krześle –
nawet nie wiedział co zakłada – chwycił plecak i wybiegł z domu. Biegnąc na
przystanek, co chwila tracił równowagę na śliskim chodniku, jednak cudem udało
mu się nie zaliczyć upadku. Przeklinał w myślach Sasuke, który wrobił go w
odprowadzanie Shion, jakby ciemnowłosy sam nie mógł tego zrobić. Naruto
planował zaprosić dzisiejszego dnia Hinatę do siebie, toteż chciał jeszcze jako
tako doprowadzić dom do stanu używalności po wczorajszej imprezie, niestety
knowania młodego Uchihy, znacznie przesunęły wykonanie przez blondyna jego
planu w czasie i Uzumaki położył się spać dopiero po trzeciej w nocy. Teraz na
– jak to sam nazywał – autopilocie, na wpół przytomny pędził na przystanek.
Dobiegł
na miejsce dosłownie w ostatniej chwili, gdyż kierowca akurat zamykał drzwi.
Blondyn długim susem wcisnął się miedzy zasuwane skrzydła. Na jego szczęście
autobus był prawie cały pusty, toteż korzystając z okazji, ciężko sapiąc Naruto
opadł na jedno z krzeseł. Sprint, który sobie zafundował i zimne powietrze,
które teraz wiało w autobusie, sprawiły, że chłopak oprzytomniał do reszty.
Prawa ręką zapulsowała i Naruto zasyczał cicho z bólu. Spojrzał na rękę. Prawie
zapomniał już o tym jak wczoraj rozciął sobie skórę na kostkach. Miał ją sobie
opatrzyć w domu, jednak goście zjawili się na tyle szybko, że jedyne co zdążył
to obmyć ranę. Blondyn przez chwilę siedział wpatrzony w podłogę, po czym
wyciągnął się leniwie na krześle i spojrzał załamany na swoje buty. Duża,
ciemno-purpurowa plama zdobiła cały niemal przód prawego buta.
-
Nosz kurwa mać, co za dzień zjebany – rzekł chłopak, na tyle głośno, że kilka
osób jadących autobusem, spojrzało na zrezygnowanego blondyna z dezaprobatą.
Naruto
schylił zawstydzony głowę i wyjął telefon z kieszeni i spojrzał, która godzina.
Zaspał na pierwsze zajęcia i na drugie także będzie spóźniony. Chłopak miał już
schować komórkę, gdy nagle rozległ się dzwonek. To Sasuke. Naruto przez moment
zastanawiał się, dlaczego ten dzwoni do niego w trakcie trwania zajęć, po czym
szybko odebrał.
-
Siema, co tam – przywitał się zmęczonym głosem blondyn.
-
Nic takiego, chciałem tylko powiedzieć, że mnie dziś nie będzie na zajęciach,
więc nie czekajcie z Shika. Dojadę do pracy sam, jakby co.
-
Aha – Naruto w tym momencie zaczął zazdrościć Sasuke. Gdyby nie to, że chciał
się spotkać z Hinatą i umówić na wieczór, sam leżałby właśnie w ciepłym
łóżeczku – spoko, ja trochę zaspałem, więc ci wszystkich notatek nie dam, bo
dopiero teraz jadę na zajęcia.
-
Olać notatki, ale że ci się chce jechać.
-
Nie chce mi się, ale chciałem się z Hinatą zobaczyć.
-
No chyba, że tak. Dobra stary pogadamy w firmie, a póki co wracam do mojego
legowiska, trzymaj się.
-
Ty też, na razie ziomek.
Naruto
rozłączył się, schował telefon do kieszeni i przeciągnął się jeszcze raz na
niewygodnym krześle. Droga, którą zazwyczaj autobus pokonywał w pół godziny,
zdawała mu się dłużyć w nieskończoność.
* * *
Gdy
Hinata się obudziła, dochodziła godzina szósta rano, jednak to nie budzik
sprawił, że dziewczyna tak wcześnie przerwała swój sen, a zimno, które teraz
rozchodziło się po całym jej ciele. Chciała wstać, ale nagle poczuła jak w
głowie jej wiruje i omal nie upadła na podłogę. Chwyciwszy się oparcia krzesła,
poczekała aż zawroty głowy choć trochę zelżą. Po chwili tak też się stało,
jednak mimo to dziewczyna czuła się fatalnie. Naszły ją mdłości, dodatkowo jej
ciałem znów wstrząsały dreszcze.
-
Co się ze mną dzieje? – spytała samą siebie, mimo iż doskonale wiedziała, że w
ten sposób nie otrzyma odpowiedzi.
Drżąc
z zimna zebrała swoje ubranie i udała się do łazienki, gdzie ciepły prysznic
dawał jej ukojenie. Po tej orzeźwiającej kąpieli, ubrała się i wyszykowała, po
czym zeszła na dół do kuchni, gdzie byli już jej rodzice.
-
Dzień dobry – przywitała się z rodzicami.
-
Witaj kochanie – odparła matka – jak się dziś czujesz?
-
Dziękuję, dobrze – skłamała Hinata. W rzeczywistości czuła się słabo. Co prawda
ciepły natrysk, poprawił jej samopoczucie, ale ciągle czuła delikatne dreszcze,
które starała się ukryć przed rodzicami, aby ich nie martwić.
-
Może lepiej zostaniesz dzisiaj w domu? – spytała znów kobieta – nie masz
gorączki? Bo masz takie wypieki na twarzy.
-
Nic mi nie jest – odparła chłodno Hinata i zabrała się do przyrządzania
śniadania.
Hiashi,
który do tej pory zajęty był czytaniem gazety i popijaniem porannej kawy,
spojrzał zdziwiony na córkę. Nie to co odpowiedziała, ale ton jakim się
odezwała. U Hanabi takie zachowanie było na porządku dziennym, ale nie u
Hinaty.
-
Jesteś pewna kochanie? – spytał tym razem ojciec dziewczyny – jeśli chcesz
możemy zadzwonić do doktor Tsunade i…
-
Nie tato, wszystko dobrze – odparła ciemnowłosa tym samym, chłodnym tonem.
Dziewczyna
skończyła przyrządzać sobie kanapki i nie odzywając się do rodziców, udała się
na z powrotem na górę, gdzie zaczęła się pakować na uczelnię.
-
Co się z nią dzieje ostatnio? – spytała kobieta, bardziej do siebie niż do
męża.
-
Nie wiem, ale coś mi się wydaje, że… – odparł Hiashi zamyślony, jednak nie
dokończył.
-
Co takiego skarbie? – spytała z zainteresowaniem kobieta.
-
Nie, nic takiego, po prostu Hinata ostatnio nie jest jakby sobą.
-
Też to zauważyłam. Jest jakaś nerwowa i jakby nieobecna. Z początku myślałam,
że się denerwuje egzaminami, ale to chyba nie tylko to.
-
Masz jakąś sugestię?
-
Może się pokłóciła z Naruto.
-
Skąd taki pomysł kochanie? – mężczyzna wyglądał teraz na mocno zdziwionego.
-
Wczoraj miała jechać do niego i zostać na noc, ale dość szybko wróciła i
wyglądała na przybitą.
Hiashi
zamyślił się. Wielu ojców w takiej sytuacji poszłoby po prostu zrobić awanturę
chłopakowi ich córki. Głowa rodu Hyuga, był jednak innym rodzajem człowieka. Przede
wszystkim nie robił awantur, a już na pewno nie w przypadku, gdy nie wiedział o
co chodzi.
-
Może powinnaś z nią porozmawiać – odparł w końcu mężczyzna – co prawda to są
już dorośli ludzie i pewnie nie jedna przed nimi tego typu sytuacja, którą powinni
nauczyć się rozwiązywać sami, ale…
-
… to wciąż nasza córka i bardzo chętnie jej doradzę – dokończyła z uśmiechem
kobieta.
Mężczyzna
nic nie odparł tylko odwzajemnił uśmiech i dopił swoją kawę.
* * *
W
momencie, gdy rodzice Hinaty skończyli rozmowę, dziewczyna zeszła z powrotem na
dół wyszykowana na uczelnię. W przedpokoju zaczęła ubierać płaszcza i buty:
-
Uciekam na uczelnię, będę po szesnastej – pożegnała się szybko z rodzicami i
wyszła z domu.
Przez
całą drogę na wydział, mózg mimo jej woli pracował na najwyższych obrotach,
przywołując i odtwarzając wszystkie wspomnienia z ostatnich dni tak wyraźnie,
jakby ciemnowłosa przeżywała to wszystko jeszcze raz. Z każdą kolejną
projekcją, z każdym kolejnym epizodem jej emocje przybierały różne formy od
radości po smutek, od złości po całkowity spokój. Dodatkowo te dreszcze i
fatalne samopoczucie z rana. Ta głupia lekarka nawet dobrych leków nie potrafi
przepisać. Hinata nagle zesztywniała. Czy przed chwilą tak pomyślała?
Ciemnowłosa spuściła nieco głowę, chowając twarz w dłoniach. Czuła, jak w tej
chwili dopada ją uczucie beznadziejności. Miała dość wszystkiego i czuła się
fatalnie. Postanowiła, że jak wróci do domu, to poprosi rodziców, aby znów
zadzwonili po lekarza.
* * *
Tego
poranka Kibę przeszywały fale, niewielkiego, ale uporczywego bólu. Skutki
wczorajszego napadu dawały o sobie znać przez całą noc, toteż był dodatkowo
niewyspany. Leżał na łóżku chwytając resztki snu, jednak ból nie dawało sobie
zapomnieć. W końcu wstał i poczuł w prawej nodze tak silny ból, jakby nie
dostał wczoraj, a właśnie przed chwilą. Odruchowo chwycił krzesło, którego
oparcia się przytrzymał. Twarz wygięła się w grymasie bólu, a że sama była dość
mocno obita, dostarczyła kolejnych niemiłych wrażeń. Tak obolały udał się do
łazienki. Stał przed lustrem i przyglądając się sobie, ledwo siebie poznawał.
Jedno oko było podbite, warga rozcięta, to samo ze skórą na skroni. Nos na
szczęście nie złamany, ale napuchł u nasady. Szatyn odkręcił zimną wodę, wziął
kilka głębszych oddechów i zanurzył twarz w lodowatym strumieniu. Cienkie igły
kuły go w twarz, jednak starał się to wytrzymać, licząc na to, że opuchlizna,
która zdobiła jego lico, choć trochę zejdzie. W końcu zakręcił kurek i wytarł
twarz ręcznikiem. Znów spojrzał lustro, jednak zimną kąpiel nie dała
oczekiwanych efektów.
Zakląwszy
pod nosem, wyszedł z łazienki i udał się do pokoju, gdzie przebrał się w
codzienne ubranie. Nie miał najmniejszej ochoty iść dzisiaj na uczelnie, ale
niestety wykorzystał już wszystkie nieobecności i nie było rady. Na szczęście
rodziców nie było już w domu. Nie miał ochoty tłumaczyć się ze swoich nocnych
przygód i słuchać biadolenia matki z jej słynnym „A nie mówiłam?”.
Ubrany,
bez śniadania wyszedł przed dom, gdzie Akamaru wesoło tarzał się w śniegu. Jego
białe futro idealnie zlewało się z białym puchem, toteż Kiba musiał się trochę
natrudzić, aby znaleźć swojego czworonoga, który najwyraźniej wolał zabawę w
zaspach niż ze swoim panem. Szatyn chwilę tylko poczochrał swojego ulubieńca po
czym wsiadł do samochodu, zapuścił silnik i po chwili był już w drodze na
wydział.
* * *
Młody
Inuzuka dość szybko dotarł na uczelnie. Zaparkował samochód pod wydziałem i
opatulony szalikiem szedł w kierunku budynku swojego wydziału. Na miejscu
dostrzegł już kilka znajomych twarzy. Shino i Sai dyskutowali o czymś, Hinata
siedziała przy kaloryferze starając się ogrzać. Shikamaru wysłuchiwał narzekań
Choujiego na temat wysokich cen żywności w wydziałowym sklepiku, Sakura
natomiast kłóciła się o coś z Ino.
Kiba przez chwilę zastanawiał się czy do
nich podchodzić, jednak stwierdził, że ukrywanie się nie ma sensu, w końcu i
tak go zobaczą i tak, choć w te chwili żałował, że nie udał się do swojego
lekarza, z próbą wydębienia jakiegoś zwolnienia.
Już
z daleka Kibę dostrzegł Sai, który podszedł do przyjaciela, chcąc się
przywitać.
-
Cześć Kiba, jak żyjesz po wieczorze?
Inuzuka
wciąż opatulony w szalik odpowiedział, jednak na tyle cicho, że ciemnowłosy nic
nie usłyszał.
-
Co mówiłeś? Nie słyszałem. Zdejmij ten szalik, bo coś mamroczesz.
Mówiąc
to szybkim ruchem zerwał odzież z szyi i twarzy Kiby i momentalnie
znieruchomiał.
-
O kurwa! Co ci się stało?!
Szatyn
stał teraz na wprost przyjaciela i ciskał w niego gromami z oczu. Po chwili do
ich dwójki dołączyła reszta grupy.
-
Boże co ci się stało?! – krzyknęła przeprażona Ino.
-
Kto ci to zrobił?! – dołączyła się Sakura.
Męska
część widowni również wyglądała na zaskoczoną i także zadawali krępujące
pytania, na które Kiba wcale nie miał zamiaru odpowiadać.
-
Kiba… - Hinata, która do tej pory siedziała na uboczu, także podeszła, a gdy
ujrzała przyjaciela w opłakanym stanie, zadrżała - …co się stało?
-
Dajcie mi spokój – warknął szatyn – pobitego faceta nie widziałyście, ot parę
siniaków, wielkie mi co.
Szatyn
machnął ręką i usiadł na pobliskiej ławce. Znajomy z grupy, jednak ani myśleli
dać mu spokój. Otoczony ze wszystkich stron, musiał znosić spojrzenia i pytania
przyjaciół.
-
Mówiłem, dajcie mi spokój! To nic takiego.
-
Jak nic takiego? – spytał nerwowo Sai, który wciąż trzymał w ręku szalik Kiby –
twarz masz przerobioną na tatar. Kiedy to się stało?
-
Wczoraj…
-
Po naszym spotkaniu?
-
No raczej… mówiłem, żeby nie iść do tego baru, że to beznadziejna dzielnica.
Jak debil szukałem taksówki i przy okazji oberwałem.
-
Gdzie wczoraj byliście? – zapytała gorączkowo Sakura.
-
W takim barze… - zaczął Sai – Menma bodajże się nazywał, ale tam było spoko.
-
Menma? Nie znam – odparła Sakura.
-
Bo to nie w centrum, a przy ulicy Madary.
-
Aha, no to faktycznie sobie dzielnice wybraliście – odparła Ino – cud, że wy
też po gębach nie dostaliście.
-
Mój ojciec nas podwiózł – odparł spokojnie Shino.
-
Ja nie wiem, to miasto schodzi na psy, a ten rejon to już w ogóle – rzekła
rozgorączkowana Haruno – ja nie wiem, jak Naruto i Sasuke tam wytrzymują,
przecież menelstwa tam jest od groma.
Kiba
otworzy szerzej oczy na sam dźwięk imienia blondyna. Poczuł jak serce zabiło mu
mocniej, ale nie wiedział dlaczego.
-
Kiba… - rzekła cicho Hinata.
Szatyn
podniósł wzrok na ciemnowłosą, która stała po jego prawej stronie, wyraźnie
przejęta.
-
Pamiętasz kto ci to zrobił? Może powinieneś iść na policję…
-
Też wymyśliłaś – prychnęła Sakura – i co im zrobią, jak ich znajdą? Naszej
policji gwizdnęłabyś komisariat i by tego nie zauważyli.
-
Ale powinien coś z tym zrobić – odparła nieśmiało ciemnowłosa.
-
Hinata ma rację – zawtórował Shikamaru – jeśli pamięta rysopis sprawcy,
powinien chociaż spróbować. Ten kto to zrobił, na pewno powtórzy swój czyn na kimś
innym, wiedząc, że jest bezkarny. Pamiętasz wygląd tego kogoś?
Kiba
niepewnie pokiwał głową.
-
No więc powinieneś się udać na policję, jest jaka jest, ale sami też niczego
nie zrobią, jak ludzie nie będą przychodzić.
-
Ja tam uważam, że to i tak bez sensu, ale jak uważacie – odparła Sakura
zrezygnowanym tonem.
-
Jak cię zgwałcą kiedyś, to będziesz inaczej śpiewać – odparł zirytowany
Shikamaru.
-
Phi, mnie nigdy czegoś takiego nie spotka – odparła pewnie Haruno.
-
W sumie racja, kto by cię tam tknął…
-
Coś ty powiedział?! – Gdyby w tym momencie Ino nie zatrzymała rozzłoszczonej do
granic Sakury, to wielce prawdopodobne, że Shikamaru, o ile nie zostałby
zamieniony w mokrą plamę, na pewno wyglądałby gorzej od Kiby.
-
Puśćcie mnie!! – Sakura miotała się na prawo i lewo, starając się wyrwać z
uścisku Ino i Hinaty, która postanowiła pomóc blondynce.
-
Sakura uspokój się! – krzyknęła Ino – daj spokój, później to zrobisz. Pomóżmy
Kibie przypomnieć sobie wszystkie szczegóły.
-
Dziewczyny mają rację – wtrącił cichy do tej pory Choucji – może opisz nam tego
gościa, tak jakbyś opisywał go policji. Może przypomni ci się coś jeszcze.
-
Ma rację – zawtórował mu Shikamaru.
Dziewczyny,
trochę się już uspokoiły – choć Sakura, w dalszych ciągu miała ochotę zatłuc
młodego Narę – i teraz wszyscy patrzyli na zamyślonego Kibę.
-
No więc… - zaczęła zniecierpliwiona Sakura – kim ten ktoś był?
-
Naruto…
* * *
Wszystkich
zebranych zamurowało na słowa Kiby. Po chwili jednak, stan szoku, jakiego
doznali, przeszedł w niedowierzanie.
-
Co ty pierdzielisz Kiba?! – wrzasnęła Sakura, która omal nie wybuchła.
-
K…Kiba, co ty mówisz – Hinata wyglądała na najbardziej zszokowaną. Nie mogła
zrozumieć dlaczego jej przyjaciel, tak oczernia Naruto.
-
No tośmy się pośmiali – odparł spokojnie Shikamaru – a teraz na poważnie, kto
ci to zrobił?
Szatyn
przez dłuższą chwilę siedział cicho. Słowa, które wypowiedział, wywołały u
niego równie wielkie zdziwienie co u innych. Ja to powiedziałem? Podniósł wzrok na zabranych dookoła. Wszyscy przypatrywali
mu się z niedowierzania, a Haruno dodawała do tego rządze mordu w oczach.
Kiba
przełknął nerwowo ślinę i jeszcze raz przejechał wzrokiem po zebranych. W końcu
jego oczy zatrzymały się na Hinacie. Wzrok ciemnowłosej wyrażał tak duży
smutek, że szatyn w pierwszej chwili chciał wycofać swoje słowa. Jednak uczucie
pogardy do blondyna, do tej pory uśpione, teraz na nowo zapłonęło dużym
płomieniem. Gdy tak patrzył na Hinatę i widział jak to przeżywa, zrozumiał, że
teraz nie może się wycofać. To może być ten moment, w którym może zrobić wyłom
w uczuciu jakim dziewczyna darzy tego bękarta. Przecież tego chciał. Być z
Hinatą i pokazać Naruto, gdzie jego miejsce. Chciał? Kiedyś na pewno, ale czy
teraz ta chęć posiadania była równie wielka co trzy miesiące temu?
-
Kiba… - rzekła cicho Hinata. Nawet nie przypuszczała, że jej przyjaciel może
kłamać i to w taki sposób. Modliła się, żeby tym razem to nie była prawda, żeby
słowa Kiby były tylko okrutnym żartem.
-
Cholera Kiba, ogłuchłeś czy co?! – Sakura podeszła do szatyna i załapała go za
połeć koszuli, potrząsając nim energicznie – cofnij te słowa albo ci przetrącę
kark.
Mógł
się jeszcze wycofać, zacząć się śmiać. Powiedzieć prawdę. Różowowłosa przestała
potrząsać chłopakiem, który niespodziewanie przeszedł parę kroków, wymijając
przyjaciół.
-
Myślicie, że to żart? – odparł w końcu stojąc tyłem do reszty – a niby czemu mi
tak ciężko o tym mówić?
Reszta
grupy wpatrywała się w szatyna, a ich niedowierzanie mieszało się ze
zdziwieniem.
-
Widzieliście, że się starałem… te ostatnie miesiące… nie kłóciłem się –
kontynuował Kiba – zmieniłem swoje podejście do niego. Wczoraj jednak, nie wiem
nawet dlaczego, doszło do tego.
-
Ale… - Hinata chciała coś powiedzieć, jednak słowa grzęzły w jej gardle.
-
Nie chciałem tego mówić, ze względu na Hinatę. Jest moją przyjaciółką i
wiedziałem, że będzie jej naprawdę przykro, jak pozna prawdę. Mnie też jest
ciężko. Owszem nie byłem fair w stosunku
do Naruto, ale… mógł mi to powiedzieć…, że ma do mnie jakieś wąty.
-
Jak to się stało? – spytał nieoczekiwanie Shino.
Kiba
milczał dłuższą chwilę, po czym odwrócił się przodem do reszty.
-
Wczoraj jak wracałem z baru. Szukałem postoju taksówek i się natknąłem na
niego. Ciężko opisać co obaj czuliśmy. W końcu nie jesteśmy najlepszymi
kumplami. Zaczęliśmy nieśmiało rozmawiać i… - szatyn zwiesił głos – …i zaczął
nagle przeklinać, że nie może mi zapomnieć tych dwóch lat, że mnie nienawidzi.
Chciałem coś odpowiedzieć, ale w tym momencie on mnie popchnął. Trochę się
zdenerwowałem i chciałem mu oddać… po chwili zaczęliśmy się szarpać i…
-
Dość! – krzyknęła Hinata, zakrywając przy tym uszy – dość! Przestań! To nie
prawda! Naruto nie jest taki!
Ciemnowłosa
trzęsła się z nerwów, a Sakura, która stała najbliżej Hyugi, objęła ją i starał
się uspokoić.
-
Już spokojnie, nie słuchaj go. Naruto nie jest taki – po chwili zwróciła się do
Kiby – popieprzyło cię zupełnie?! Jesteś z siebie zadowolony?! Po co tak
kłamiesz?!
-
Nie kłamię!! – Wrzasnął Kiba, samego siebie zaskakując tym nagłym wybuchem
złości. Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą, na tyle realną, że nawet
ten który kłamie, zaczyna w nie wierzyć – po co miałbym zmyślać?! Po cholerę
mnie pytaliście?! Chcieliście znać prawdę?! To ją znacie!! Odwalcie się teraz
ode mnie!!
Mówiąc
to Kiba odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając zdezorientowanych
przyjaciół za sobą.
* * *
Kończyły
się właśnie drugie zajęcia. Przez cały ten czas Kiba nie odezwał się do nikogo
ani słowem. W grupie ogólnie panowała atmosfera tak gęsta, że można wieczoru.
Dodatkowo wszystkich dziwiło, że Naruto nie zjawił się na uczelni. Jak to
często bywa w takich sytuacjach, w imię zasady „nieobecni nie mają racji” każdy
mimowolnie przestał brać słowa Inuzuki za głupi żart.
Hinata
siedziała w ostatniej ławce z trudem hamując łzy i gdyby nie obecność Sakury,
pewnie rozpłakała by się rzewnymi łzami.
Prowadzący
w końcu skończył zajęcia i cała grupa w milczeniu wylała się na korytarz. Kiba
wyszedł jako jeden z pierwszych. Szedł z pochyloną głową, z rękoma schowanymi w
kieszeniach. Jego wygląd przykuwał uwagę co po niektórych osób, jednak on
zdawał się nie zwracać na to uwagi. Umysł miał zajęty rozmyślaniami, bo dopiero
teraz do niego dotarło jak wielkiego bigosu narobił. Niech tylko przyjdzie
teraz Naruto. Jak się blondyn dowie o wszystkich to wtedy naprawdę z Inuzuki
zostanie mokra plama. Do tego straci w oczach Hinaty. Nie było jednak już
odwrotu, klamka zapadła i trzeba iść w zaparte.
Szatyn
podniósł na chwilę wzrok i w jednej chwili zbladł. Oto do budynku wydziału
wchodził, a raczej wbiegał, zduszany Naruto, potrącając po drodze kilka osób.
Hinata oraz inni, którzy szli parę kroków za Inuzuką, również dostrzegli
blondyna.
-
Cześć wam! – krzyknął wesoło blondyn i podbiegł do grupy.
Kiba
momentalnie znieruchomiał i dał się wyprzedzić innym.
-
Zaspało mi się – rzekł Naruto dusząc ciężko. Uśmiech nie schodził z jego
twarzy.
Nikt
nic nie odpowiedział. Wszyscy wpatrywali się w blondyna, jakby na coś
oczekiwali.
-
Hej, co wam się stało? – spytał zdziwiony blondyn – mam coś na twarzy? – mówiąc
to uniósł prawą dłoń do ust.
Grupa
milczała dalej, ale wszyscy w tym samym momencie dostrzegli rozcięcie, które
Naruto miał na dłoni.
-
Co ci się stało w rękę? – spytał Shino.
-
Co? A to… - Naruto popatrzył na dłoń – mały wypadek wczoraj wieczorem
zaliczyłem, ślisko i…
-
Ale masz buty uwalone – rzekł nagle Sai – gdzieś ty łaził?
Blondyn
nie zdążył nic odpowiedzieć, gdy nagle odezwała się Ino.
-
Czy to krew?!
Naruto
popatrzył w dół. Zupełnie zapomniał, gdy tu biegł, że jego but zdobi purpurowa
plama.
-
Tak… chyba tak. Nie wiem, wczoraj wieczorem…
-
Naruto… - odezwała się w końcu Hinata. Jej białe oczy były szkliste. Łzy,
której się tam zbierały, hamowała resztkami sił – czy wy się biliście wczoraj z
Kibą?
Wszyscy
w milczeniu zaczęli przyglądać się zdrowo zaskoczonemu Naruto. Dookoła ich
robiło się pusto, gdy zaczynały się kolejne zajęcia.
-
Co zrobiłem?! – Naruto dosłownie wykrzyczał pytanie.
-
Czy ty i Kiba…
-
Zaraz, czegoś nie kumam. Co niby zrobiłem?
-
Pobiłeś wczoraj Kibę – odparła Hinata. Chciała zadać pytanie, jednak jej
wypowiedź brzmiała bardzie jak stwierdzenie.
-
Hinata, o co ci chodzi? To ma być żart?
Kiba
stał na uboczu i przyglądał się zaistniałem sytuacji. Pot wystąpił mu na czoło.
Zaraz wszystko się wyda. Ciarki przeszły mu po plecach i jedno pytanie
wędrowało mu w kółko po głowie: co robić? Co robić?
-
Ludzie, co z wami? – Naruto wyglądał teraz na zdenerwowanego. Z początku
myślał, że to kiepski żart, jednak spojrzenia przyjaciół mówiły co innego.
-
Naruto nie musisz się denerwować – odparł spokojnie Shino – chcemy tylko
wiedzieć, czy to prawda.
Blondyn
omiótł swoim zszokowanym wzrokiem wszystkich. Naprawdę wybrali sobie dzień na
żarty. Tego dowcipnisia Kibę, to wytarza w smole chyba.
-
To prawda! – krzyknął Kiba zza placów zebranych.
Wszyscy
odwrócili się w stronę szatyna, który stał teraz pewnie, z zaciśniętymi
pięściami.
-
To prawda! Wszystko co powiedziałem, jest prawdą!
-
Kiba! Co ty kurwa pierdolisz?! – wrzasnął Naruto.
-
Napadłeś mnie wczoraj. Nie pamiętasz?! Co?! Może zaprzeczysz!
-
Pojebało cię człowieku?! O co ci chodzi?!
-
Możesz kłamać, ale twoja rana na ręku i krew na bucie mówią co innego! – mówiąc
to Kiba wysunął palec wskazujący do przodu i wskazał na dłoń chłopaka.
-
No powiedz, jak żeś się rzucił na mnie! Jak potem leżałem na ziemi i zamiast
dać mi spokój to jeszcze mnie skopałeś!
-
Kurwa mać!! Kiba!!! – Naruto rzucił plecak na ziemie i dał kilka kroków do
przodu, zaciskając przy tym pięści.
Szatyn
odruchowo cofnął się w tyłu. Teraz Uzumaki wkurzył się nie na żarty i Kiba już
zaczął się zastanawiać, czy nie zwiać stąd.
-
Zatłukę cię bydlaku!! – wrzasnął Naruto.
To jest chyba odpowiedni moment. Trzeba wiać,
ratować skórę. Kiba miał już wcielać plan w życie, gdy nagle między nim, a
Naruto stanęła Hinata.
-
Dość tego! – krzyknęła stanowczo.
-
Hinata nie wtrącaj się! Zatłukę go jak psa!
-
Przestań! – ciemnowłosa nie ustąpiła.
Naruto
zatrzymał się tuż przed dziewczyną. W jego oczach szalała furia. Miał
autentyczną ochotę zatłuc Inuzukę.
-
Hinata! Chyba mu nie wierzysz?!
Ciemnowłosa
nie odezwała się ani słowem, wprawiając tym samym blondyna w zakłopotanie.
-
Hinata…
-
Przestań – w oczach Hinaty pojawiły się łzy – przestań… co się z tobą dzieje?
-
Jak co się dzieje? Nic się nie dzieje! Przecież nic nie zrobiłem! – Naruto
jakby zapomniał o swojej rządzy mordu i teraz stał, przed Hinatą, nie tyle
zaskoczony, co wręcz przerażony zaistniałą sytuacją.
-
Przestań!
-
Co mam przestać?! Niby kiedy miałem go sprać, skoro cały wieczór byłem u siebie
na osiedlu?!
-
Byliśmy wieczorem w twoich rejonach – odparł spokojne Shino – w barze Menma.
-
W tej spelunie? Że też nie macie gdzie łazić – odparł zaskoczony Naruto –
zresztą czort z wami, Hinata ja naprawdę nic nie zrobiłem! Nie spotkałem go
wczoraj. Miałem imprezę firmową u siebie, a potem razem z Sasuke
odprowadziliśmy Shion na postój taksówek i…
-
Shion… - Hinata ściszyła głos – dużo z nią ostatnio przebywasz prawda?
-
O co ci znów chodzi? – spytał poirytowany Naruto.
-
Tak po prostu mówię. Shion to, Shion tamto…
-
Cholera jasna, Hinata! Czy ciebie Budda opuścił?! Odprowadziliśmy ją z Sasuke
na przystanek, nie wierzysz? To go spytaj!
-
A co Sasuke z tobą robił? – spytała nieoczekiwanie Sakura.
-
No przecież mówię, że zorganizowaliśmy wczoraj u mnie imprezę firmową i byli
ludzie z naszego działu. Potem odstawiliśmy Shion do taksówek. Po drodze
wdepnąłem w to gówno, które mam teraz na nodze i uwaliłem sobie buta – mówiąc
ostatnie słowa, Naruto wskazał ręką na obuwie.
-
Jasne kurwa! – wrzasnął Kiba – i mamy w to uwierzyć? To może powierz mi teraz
przy wszystkich, co twoja noga robiła przedtem na mojej twarzy?!
-
Przyrzekam, że jeśli nie zamkniesz ryja, to moja noga tym razem naprawdę
zdemoluje ci facjatę!
-
Naruto dość! – Hinata aż pisnęła.
-
Chyba mu nie wierzysz?! Tej gnidzie!?
-
Nie wiem! Skąd mogę wiedzieć, że go nie pobiłeś?!
-
A chociaż by stąd, że jak na gościa, któremu rzekomo spuściłem wpierdol, za
dobrze wygląda!
-
Naruto dość!
Naruto
zamilkł. Przez moment trawił, dwa ostatnie słowa, ich kłótni.
-
Nie wiem co mam myśleć o tym! Ale nie poznaję cię ostatnio. Nie chodzi o Kibę
nawet. Może bym i tobie uwierzyła. Chciałabym ci wierzyć! Ale ty ostatnio
stałeś się agresywny!
Wszyscy
popatrzyli zszokowani na Naruto, który wyglądał jakby go ktoś wbił właśnie w
ziemie.
-
Że co niby?!
-
Mówię, że ostatnio strasznie ci moi znajomi przeszkadzają!
-
A niby kto taki?!
-
Chociażby Hidan, mój sąsiad!
Zebrani
co chwila spoglądali to na Naruto, to na Hinatę, coraz mnie z tego wszystkiego
rozumiejąc.
-
Hidan?! Jaki to twój znajomy?! Gość starszy od ciebie i w dodatku ledwo go
znasz!
-
Znam bardzo dobrze i to mój przyjaciel i powinieneś go szanować! A ty zamiast
tego, wszczynasz z nim bójki!
-
Bo mnie wkurza!
-
Przestań powiedziałam! To mój przyjaciel!
-
To może z nim się powinnaś zacząć umawiać, a nie ze mną!
-
A może i powinnam! Będziesz miał więcej czasu dla tej swojej Shion!
-
Nie ma problemu! Masz od dzisiaj święty spokój ode mnie! Będziesz mogła sobie
obgadywać z tym debilem Hidanem i żalić mu się jaki to ja straszny byłem! Do
pakietu możesz sobie wziąć, tą zakłamaną świnię! – wykrzykując ostatnie słowa,
Naruto wskazał na Kibę.
-
Przestań! Mam dość! Dlaczego nie możesz się zachowywać jak Hidan właśnie?! Jest
starszy i mógłbyś się wiele od niego nauczyć, chociażby kultury! Zamiast tego
zachowujesz się jak, jak…
-
… jak margines? – Naruto omal nie załamał się głos – to chciałaś powiedzieć?!
Zapanowała cisza. Hinata nic nie
odpowiedziała, a jedynie zadrżała. Kto widział teraz jej spojrzenie,
zorientowałby się, że dziewczyna właśnie zdała sobie sprawę z tego, co się
stało.
-
Ja…ja… - ciemnowłosa również ściszyła głos. Starała się coś powiedzieć, jednak
Naruto nie dał jej dokończyć.
-
Nie jestem taki jak reszta twoich znajomych – blondyn spuścił wzrok – wiem, że
jestem inny niż oni. Przez ostatnie dwa lata, dawano mi to do zrozumienia.
Uzumaki
dał kilka kroków w tyłu, jednak jego głowa była dalej spuszczona. Wzrok jego
wpatrzony w podłogę, zaczął się wypełniać smutkiem.
-
Może ludzie mają rację, mówiąc, że ja nie pasuję do tego świata… Bo w końcu co
mam do zaoferowania? Jestem porywczy, chaotyczny, ostatnio nawet nie umiem
sobie zorganizować życia. Przy tym całym Hidanie jestem nikim.
Wszyscy
stali i w milczeniu przysłuchiwali się słowom Naruto. Każdy z nich, mimo że ich
ta kłótnia nie dotyczyła, czuł się nieswojo.
-
Wiem, że źle się zachowałem w stosunku do twojego znajomego. Nie wiem sam
czemu. Może mu zazdrościłem tego, kim jest? Ktoś taki może dać ci więcej. Może
właśnie kogoś takiego potrzebujesz?
Uzumaki
wziął głęboki oddech. Z trudem potrafił teraz dobrać słowa. Spojrzał w kierunku
Kiby, jednak wzrok jego nie wyrażał chęci mordy czy nienawiści.
-
Może rację mają ci, którzy twierdzą, że ktoś tak beznadziejny jak ja, nie
zasługuje na ciebie. Jestem marginesem. Może tego nie powiedziałaś, ale tak
myślisz. Ze mną nie będziesz szczęśliwa.
- Dlatego lepiej będzie, jak się
rozstaniemy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cóż mogę powiedzieć. Tym smutnym akcentem, kończymy kolejny rozdział i zarazem III część naszej powieści.
Pierwszy rozdział IV części za dwa tygodnie, tj. 4 kwietnia. Co w IV części?
1) Naruto i Hinata, jak będzie wyglądało teraz ich życie?
2) Więcej Shion, Kiby, Hidana!
3) Akatsuki - czy nasi bohaterowie dowiedzą się z czym mają do czynienia?
To wszystko i jeszcze więcej w następnej części. Już za dwa tygodnie.
Pozdrawiam wszystkich gorąco!!!