piątek, 2 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ V

            Witam wszystkich, zarówno stałych i jak nowych czytelników. Przed wami kolejny, piąty już rozdział, o przygodach Naruto na uniwersytecie. Życzę miłej lektury :)

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Z nagłówków gazet

„Policja znalazła zwłoki zamordowanej kobiety w opuszczonym budynku stacji kolejowej. Coroner stwierdził liczne obrażenia ciała wykonane ostrym narzędzie, prawdopodobnie nożem lub skalpelem. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że może to być kolejna, szósta już, ofiara rytualnego zabójcy, który wykorzystuje swoje ofiary w tajemniczych obrzędach religijnych. Policja, ze względu na dobro śledztwa, nie udziela jak na razie żadnych informacji.”

„Znaleziono ciało dwudziesto-dwu letniej dziewczyny, w starych magazynach dawnej stacji przeładunkowej na obrzeżach miasta. Jak się dowiedzieliśmy, ofiara miała liczne nacięcia na ciele, dokonane ostrym narzędziem. Prawdopodobnie umarła w skutek wykrwawienia, które nastąpiło poprzez poderżniecie gardła. Zwłoki kobiety znalazł ochroniarz, były SOK-ista, pełniący poranną zmianę i natychmiast po tym poinformował policję. Ciało kobiety leżało w jednej z hal, pośrodku wymalowanego krwią kręgu z wpisanym trójkątem. To kolejna ofiara tajemniczego zabójcy, bądź sekty działającej w naszym mieście od ponad miesiąca.”

„Jak ujawnił rzecznik policji, krąg na podłodze hali magazynu, gdzie znaleziono ostatnią ofiarę, był namalowany… krwią poprzedniej ofiary zabójcy. Podobna sytuacja miała miejsce  w pozostałych  przypadkach, poza pierwszym kiedy znaleziona krew należała do psa.”

„Ofiarą zabójcy była dwudziesto-dwu letnia studentka politechniki Konoha. Jak się dowiedziała nasza gazeta, jej rodzice są właścicielami znanej na cały kraj sieci sklepów odzieżowych. Ostatni raz była widziana, przez swoje przyjaciółki na jednej z imprez w jednym ze studenckich klubów, gdzie wspólnie spędzały wieczór. Później, według relacji świadków, dziewczyna oddaliła się z nieznanym osobnikiem do wyjścia. Niestety koleżanki zmarłej nie były w stanie opisać mężczyzny.”

„Wszystko wskazuje na to, że śledztwo utknęło w martwym punkcie. Sprawca nie pozostawił żadnych śladów na miejscu zabójstwa, które mogły popchnąć sprawę na przód. Policja nie jest w stanie nawet stwierdzić, czy ma do czynienia tylko z jedną osobą czy też grupą zorganizowany o charakterze sekciarskim.”

* * *

            Hinatę obudził dzwonek do drzwi, ale ani myślała wstawać. Ciągle jeszcze miała w pamięci wczorajszy dzień, na wspomnienie którego uśmiechała się sama do siebie. Nie marzyła teraz o niczym innym, jak móc znów zobaczyć się z Naruto i porozmawiać z nim.
            - Hinata, masz gościa – z zamyślenia wyrwał ją głos matki, która akurat weszła do jej pokoju. Dziewczyna podniosła się z łóżka i powolnym krokiem wyszła z pomieszczenia. Nie zdążyła jednak zejść na dół, gdy ujrzała rozpromienioną Sakurę.
            - Cześć Saku.. – nie dokończyła, gdyż przyjaciółka od razu chwyciła ją za rękę i wciągnęła z powrotem do pokoju. Matka ciemnowłosej popatrzyła tylko na dziewczyny serdecznie. Nie chcąc im przeszkadzać zamknęła drzwi, aby dziewczyny mogły spokojnie porozmawiać.
            - Hinata nie uwierzysz! – krzyczała z entuzjazmem Sakura.
            - A w co nie uwierzę?
            - No nie uwierzysz jak powiem – Sakura nie mogła złapać tchu.
            - I myślisz, że jak nie powiesz, to uwierzę?
            - No dobrze już, przepraszam ufff... ale muszę złapać oddech. Normalnie chciałam ci wczoraj powiedzieć, ale było już późno. Poza tym nie wiedziałabym od czego zacząć.
            Hinata patrzyła ze zdumieniem na koleżankę i usiadła na łóżku. Dopiero teraz spojrzała na zegarek. Była godzina siódma z minutami.
            - Tak, wiem że jest wcześnie. Przepraszam, ale posłuchaj – Sakura uspokoiła trochę oddech i również usiadła – no więc, byłam z Sasuke na randce!
            Hinata aż podskoczyła, a na jej twarzy wymalowało się wielkie zdziwienie.
            - Jak to? Chcesz powiedzieć, że ty i on...?
            - Tak! Znaczy nie! Nie jesteśmy razem, ale zaprosił mnie na randkę. Musiałam oczywiście zainicjować to wyjście, ale zaproszenie wyszło od niego! To znaczy inaczej, to nie była randka. Bardziej takie spotkanie przyjacielskie, na którym dużo rozmawialiśmy. Ale zawsze to jakiś początek.
               Sakura jak tylko mogła, pomimo ogromnego podekscytowania, opowiedziała Hinacie zejście się w księgarni, rozmowę i późniejszy przebieg spotkania. Ciemnowłosa uśmiechała się przyjaźnie do niej, ciesząc się razem z przyjaciółką. Sakura była jej najlepszą przyjaciółką, pomimo że różniły się od siebie, jak ogień i woda.
            - No więc teraz trzeba obmyślić dalszy plan – odparła Sakura, gdy tylko skończyła opowiadać.
            - Dalszy plan? Nie bardzi rozumiem. A nie sądzisz że lepiej teraz poczekać, żeby samo się to rozwinęło?
            - No coś ty?! Jak ja się tym nie zajmę, to nic się nie wydarzy albo jakaś lafirynda mi go sprzątnie sprzed nosa!
            - Aha no chyba, że tak.
            Hinata chciała coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle do pokoju weszła jej matka.
            - Córeczko nie chcę ci przeszkadzać, ale twój przyjaciel chyba coś u nas zostawił wczoraj – mówiąc to pokazała plecak, który trzymała w ręku. Hinata w tym momencie zbladła, a potem natychmiast poczerwieniała.
            - Czyj to plecak Hinata? – spytała Sakura.
            - To jest.. to jest...
            - A to Hinata nie mówiła ci? Wczoraj odwiedził ją bardzo sympatyczny chłopiec – matka dziewczyny zamyśliła się na chwilę, starając sobie przypomnieć jego imię - Naruto dobrze pamiętam?
            Hinata siedziała na łóżku czerwona niczym pomidor. Od razu spojrzała na Sakurę. Szok jaki wymalował się na twarzy przyjaciółki, wcale nie poprawił jej samopoczucia. Teraz nie ma wyjścia i będzie musiała jej wszystko opowiedzieć albo ta zamęczy ją pytaniami na śmierć.
            - Zostawię go u ciebie. Pewnie go teraz szuka. Poinformuj go proszę, aby się nie denerwował – kobieta uśmiechnęła się i położywszy plecak obok drzwi wyszła z pokoju.
            Łatwo się teraz domyśleć reakcji Sakury. Tsunami pytań, którymi zaatakowała dziewczynę zdawało się nie mieć końca. W końcu Hinata opowiedziała dokładnie o tym jak spotkała Naruto, gdy wracała wczoraj od przyjaciółki. Wspomniała także o zapoznaniu z jej rodzicami i o wspólnie spędzonym popołudniu. Sakura słuchała koleżanki z wypiekami na twarzy. Jej zielone oczy iskrzyły, gdy ta chwytała każde słowo wypowiedziane przez ciemnowłosą.
            - Hinata! Wiesz co to znaczy!? – rzekła rozentuzjazmowana, gdy tylko Hinata skończyła opowiadać.
            - Nie bardzo...
            - No przecież był u ciebie, poznał twoich rodziców, którzy go polubili, a na dodatek zostawił plecak. Los ci sprzyja moja droga. Teraz masz dwie opcje – zaśmiała się Sakura
            - A co ma plecak do tego? I jakie mianowicie opcje? – spytała niepewnie ciemnowłosa.
            – Albo zadzwonisz do niego i poinformujesz, że zostawił torbę u ciebie. Na pewno będzie chciał po nią przyjechać. Wówczas ty zaoferujesz gościnę albo... – tutaj Sakura urwała na chwilę i popatrzyła na przerażoną Hinatę - ...albo mu ten plecak zawieziesz. Znając go, na pewno nie zamknie przed tobą drzwi. Zwłaszcza po tym jak przejechałaś pół miasta, aby mu oddać jego własność. Jestem święcie przekonana o tym, że zaprosi cię do siebie i w tym upatruję szansy, abyście pobyli sam na sam no i zbliżyli się do siebie.
            Sakura aż promieniała mówiąc te słowa. Oczami wyobraźni widziała ich kolejne spotkanie to, a potem jeszcze jedno. Może tym razem Hinata zostawi coś u niego? Miała wrażenie, że znów są nastolatkami i kombinują jak tu podejść faceta, który im się podoba. Prawdę mówiąc, z ciemnowłosą tak to mogło wyglądać, zważywszy na to, że z nikim do tej pory nie była przez swoją nieśmiałość. Najprostsze metody postępowania w takich sytuacjach, były zdaniem Sakury, gwarancją sukcesu.
            Hinata tylko patrzyła z przerażeniem na koleżankę.
            - Ale… ale ja nie wiem gdzie on mieszka nawet.
            - No to zadzwonisz do niego i spytasz – Sakura spojrzała na plecak, leżący na podłodze - albo lepiej. Zaczekaj chwilę.
            Dziewczyna niemal rzuciła się do tornistra Naruto i zaczęła w nim gmerać.
            - Sakura co ty robisz?!
            - No jak to co? Próbuję ustalić właściciela plecaka, a dokładnie jego adres.
            - Ale to nie nasze rzeczy, przecież mogę zadzwonić.
            - Nie, nie moja droga. Wpadłam na jeszcze lepszy pomysł. Zaskoczysz go. Poznamy jego adres i zawieziesz mu plecak, nie informując go o tym. Będzie mile zaskoczony, faceci to lubią, uwierz mi znam się na tym.
            Hinata siedziała zrezygnowana na łóżku i nic już nie odpowiedziała. Bardzo chciała zobaczyć się z Naruto, ale perspektywa grzebania w jego rzeczach, jakoś jej nie podchodziła. Sakura natomiast przewalała majdan blondyna. Znalazła jakieś dwie kanapki, wodę, bluzę z kapturem, książkę i....
            - Eureka! Znalazłam!
Dziewczyna wyjęła beżowy, lekko zużyty już portfel i postanowiła przeszukać jego zawartość.
            - Co my tu mamy... karta do bankomatu, jakieś dokumenty. O proszę?! Wiedziałaś że twój książe jeździ motorem?
            Hinata wstałą i podeszła do przyjaciółki. Popatrzyła na plastikową kartę, uprawniającą do jazdy na wszelkiego rodzaju pojazdach dwukołowych. Ze zdjęcia patrzyła na nich wesoła twarz blond-włosego chłopaka.
            - Prawo jazdy wystarczy. Ważne że zawiera adres. Popatrzmy. Mhm, kawałek drogi stąd, ale miłość pokona wszelkie bariery – Sakura zanotowała adres i schowała dokument z powrotem do portfela, po czym odłożyła wszystko do plecaka. Gdy już się z tym uporała, popatrzyła pytająco na koleżankę.
            – No!? Na co czekasz? Ubieraj się moja droga, przecież Naruto pewnie szuka swojej zguby.
- Jak to? Teraz mam jechać?! – Spytała przerażoną Hinata.
- No a kiedy? No już migiem, czekam na ciebie na dole. Za dziesięć minut masz być gotowa – Po tych słowach Sakura wyszła z plecakiem z pokoju ciemnowłosej i zeszła na dół. Hinata natomiast ciężko wzdychając zaczęła się szykować do wyjścia.
                                                              
* * *

            Naruto szalał po domu jak oparzony, szukając swojego plecaka, który miał wczoraj na wycieczce.
            Jasna cholera by to strzeliła, przecież powinien gdzieś tutaj być. Mój portfel a bez tego jak bez ręki. Bez ręki i nóg. Miałem tam dokumenty do motocykla. Po jaką cholerę ja je biorę na rower ze sobą?!
            Usiadł na chwilę przy stoliku i rozglądał się po całym pokoju. Sprawdzał już chyba wszędzie, nawet w łazience w koszu z brudną bielizną i całej kuchni. No prawie całej ale do diabła przecież nie wsadziłby na trzeźwo portfela do piekarnika. Jednym słowem jego tobołek gdzieś wsiąkł i nigdzie nie można go było znaleźć.
            Dobra spokojnie pomyślmy. Miałem go na rowerze. Potem przeleciałem przez rower. Potem przyszła Hinata. Czy ja go wtedy brałem? Chyba tak… tak nawet na pewno... potem poszedłem do niej, tam go przenosiłem z miejsca na miejsce aby nie zapomnieć. Czy ja go miałem jak wychodziłem? Chyba tak, ale tutaj ręki bym sobie uciąć nie dał. K**** mam nadzieję, że nie zostawiłem go w autobusie, jak wracałem do domu.
            Siedział jeszcze przez dłuższy czas i starał się odtworzyć w pamięci cały wczorajszy dzień.
            Jeśli został u Hinaty to przynajmniej nie zginie, ale będę musiał iść po niego. Tylko nie to – uderzył głową w blat stołu – przecież kasa na bilety była w portfelu. Rower tez odpada, bo został także u Hinaty. Za dużo moich gratów się u niej znajduje.
            Na myśl o tym lekko się uśmiechnął i poczuł znów to miłe ciepło w środku. Czy to na myśl, że znów się z nią zobaczy?
            Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Chłopak niechętnie wstał od stołu i otworzył zastanawiając się kto mógł go odwiedzić. Gdy tylko uchylił drzwi stanął jak wryty. U progu stała Hinata.
            - Witaj... Naruto – dziewczyna przywitała się nieśmiało.
            - Hinata… cześć, co tu robisz? – Odparł wciąż mocno zdziwiony chłopak.
            - Przyniosłam twoje rzeczy, pomyślałam że ci się przydadzą – Naruto dopiero teraz spostrzegł, że ciemnowłosa trzyma jego plecak w ręku.
            - Dziękuję, właśnie miałem się wybrać do ciebie po niego. Przepraszam, że się musiałaś fatygować.
            - To... nie problem, Sakura mnie podrzuciła, bo akurat jechała do centrum to nadrobiła drogi – skłamała.
            - Aha... ale nie stój tak. Wejdź proszę – chłopak odsunął się robiąc dziewczynie miejsce. Hinata nieśmiało przekroczyła prób. Naruto wziął od niej plecak i zaprosił dalej, sam zaś odłożył swój tobołek na stoliku w przedpokoju i zamknął drzwi.
            - Przepraszam trochę za bałagan, ale nie spodziewałem się gościa... – rzucił nieśmiało wchodząc za dziewczyną do pokoju.
            - Nic nie szkodzi.
            - Zwłaszcza tak wyjątkowego – dokończył z uśmiechem chłopak, drapiąc się z zakłopotaniem w głowę. Dziewczyna lekko się zarumieniała – w każdym razie czuj się jak u siebie, chcesz coś do picia?
            - Herbatę jeśli mogę prosić – odparła nieśmiało Hinata.
            - Służę uprzejmie – rzekł i poszedł do kuchni.
            Hinata usiadła na łóżku i rozglądała się po pokoju. Był skromnie urządzony ale przytulny. Drzwi znajdowały się w samym prawie rogu pokoju i zaraz przy nich, wzdłuż ściany stało łóżko. Na wprost nich cała ściana zajęta była przez szafę i biblioteczkę, upchaną po brzegi książkami. Na prawo od drzwi, przy ścianie, stała ława i dwa fotele, po jednym z każdej strony, a na niej niewielki telewizor i podłączona do niego konsola. Na wprost łóżka z kolei, znajdowała się ściana z oknami i uchylonymi lekko drzwiami balkonowymi. W paru miejscach na ścianach wisiały zwoje kakemono, a dodatkowo nad ławą wisiał czerwony lampion. Nie wiedzieć czemu, Hinata czuła się tutaj naprawdę dobrze i przytulnie.
            Gdy tak rozglądała się dalej po mieszkaniu, jej uwagę przykula fotografia stojąca na jednej z półek biblioteczki. Wstała i podeszła bliżej, aby się jej przyjrzeć. Na zdjęciu znajdowały się dwie osoby. Jedną z nich był blond-włosy mężczyzna o niebieskich oczach. Był bardzo podobny do Naruto. Drugą postacią była niezwykłej urody kobieta o czerwonych, długich włosach, w zaawansowanej ciąży. Ludzie na tej fotografii byli uśmiechnięci i wydawali się bardzo szczęśliwi.
            - To moi rodzice. – odparł cicho chłopak, który niepostrzeżenie wszedł do pokoju. Stał obok dziewczyny, podając jej szklankę herbaty – tylko ta fotografia mi po nich została.
            Twarz Naruto przybrała smutny wyraz. Hinata patrzyła na niego z pełnym współczucia spojrzeniem. Chciała coś powiedzieć ale nie wiedziała jak zacząć.
            - Nawet ich nie pamiętam. Czasem myślę, że to lepiej. Bardziej by bolało gdybym ich pamiętał. Najgorzej jest właśnie, gdy człowiek ma świadomość tego co traci. A tak jest się przynajmniej samemu od początku.
            - Naruto nie mów tak proszę – odparła Hinata, chowając swoje zawstydzenie, odwróceniem głowy – nie jesteś sam.
            Chłopak popatrzył na nią i uśmiechnął się ciepło. Przyglądał się jej tak przez chwilę. Była naprawdę śliczna, nigdy tego nie dostrzegał, ale teraz... Śliczna i taka dobra. Ten kogo ona pokocha, będzie wielkim szczęściarzem, będąc z nią.
            - Dziękuję Hinata... – chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz nagle odezwał się telefon dziewczyny. Hinata nie spieszyła się z odebraniem, ale Naruto dał jej do zrozumienie, żeby się nie krępowała. Sam natomiast wyszedł z pokoju, aby jej nie przeszkadzać. Przekraczał właśnie próg drzwi, gdy nagle usłyszał coś, co wbiło mu zimne ostrze w klatkę piersiową
            - Cześć Kiba.
            Naruto stał w kuchni i czekał aż dziewczyna skończy. Dlaczego tak dziwnie się poczuł? Jakby stracił coś ważnego. Przecież wiedział, że Kiba się do niej zaleca i że jej to nie przeszkadza. Z Hinatą nie byli parą, więc dlaczego tak go kuje ich wspólna rozmowa? Po paru minutach dziewczyna weszła do kuchni.
            - Przepraszam, że tak długo.
            - Nic nie szkodzi – odparł starając się ukryć smutek.
            - Będę się powoli zbierać. Zapomniałam, że Kiba prosił mnie o pomoc w algebrze – odparła dziewczyna, choć zdawać by się mogło, że nie ma ochoty wychodzić.
            - W porządku, ale odprowadzę cię – odrzekł chłopak, siląc się na uśmiech.
            - Nie, nie trzeba Kiba ma podjechać, będzie za chwilę.
            - To chociaż nie będziesz stała sama na ulicy. – Nie miał ochoty widzieć się z Kiba, ale chciał jej towarzyszyć. Jeszcze te kilka minut.
            - Dobrze – odparła z uśmiechem.
            Naruto wziął tylko kurtkę i wyszli z mieszkania. Na dworze zrobiło się chłodno, więc chłopak oddał swoje wierzchnie odzienie dziewczynie, która miała na sobie tylko koszulkę i spódniczkę. Opatuliła się nią i poczuła przyjemny zapach chłopaka, którym kurtka była przesiąknięta. Przeszli w milczeniu kawałek do przystanku, gdzie mieli się spotkać z Kibą.
            Mimo, że nie odzywali się do siebie, każde z nich czerpało przyjemność z tej wspólnej chwili. Gdy doszli na miejsce Kiba już czekał.
            - Cześć – rzucił szatyn, widząc ich i podszedł do Hinaty, ignorując całkowicie Naruto. Otworzył dziewczynie drzwi i zaprosił ją do środka. Ciemnowłosa spojrzała w stronę blondyna i obdarowała go ciepłym uśmiechem.
            - Do zobaczenia jutro Naruto.
            - Do jutra Hinata – uśmiechnął się blondyn
            W Kibie aż się gotowało, ale nie chciał dać po sobie znać, że dał się wyprowadzić z równowagi. Był lepszy. Wiedział to. Niech ten element sobie nie myśli nie wiadomo czego.
            Zamknął za Hinatą drzwi i sam wsiadł z drugiej strony. Dziewczyna zdążyła pomachać jeszcze na pożegnanie i ruszyli z piskiem opon. Naruto stał i patrzył za nimi, podobnie jak wtedy przed galerią handlową. Jednak tym razem czuł smutek, widząc jak odjeżdża z innym i niezbyt silne, ale jednak odczuwalne kłucie w sercu.

* * *

            Kiba, po piątkowej imprezie, doprowadził się do ładu dopiero w niedzielę. Prawie całą sobotę przespał, wstając jedynie za czasu do czasu za potrzebą. Był tak wykończony, że nawet jego pies, Akamaru, nie potrafił ściągnąć go z łóżka. Wielce prawdopodobne, że gdyby nie Shino, który dobijał się do niego z samego rana, w ogóle by nie wstał. Szatyn pół przytomny odebrał telefon.
            - Halo... – rzekł zaspanym głosem.
            - Cześć Kiba jest sprawa – odparł chłopak nerwowym głosem.
            - No co tam?
            - Dałbyś mi numer do swojego lakiernika? Zarysowałem sobie auto.
            - A jak to się stało? – Kiba powoli się budził.
            - Wczoraj rano byłem jeszcze trochę wstawiony i postanowiłem sobie pojechać do lasu i jakiś idiota na rowerze prawie wjechał mi przed maskę. Dobrze, że go nie skasowałem, ale skręciłem odruchowo i zawadziłem lekko o jedną z latarni. Mam teraz zarysowany cały prawy bok.
            - Aha... – Kiba przetarł oczy – masz fart z tym rowerzystą, a numer wyślę ci za chwilę – chłopak ziewnął głęboko – tylko znajdę.
            - Dobra dzięki wielkie, do zobaczenia. Aha jeszcze jedno. Widzisz się dzisiaj z Hinatą?
            Kiba milczał przez chwilę. powoli docierało do niego, że był z nią umówiony. Oficjalnie chciał, aby dziewczyna pomogła mu się uczyć, ale prawdziwy powód jest chyba już czytelnikowi wystarczająco jasny. Planował ją zdobyć.
               - Ahhh tak, widzę się z nią wieczorem a co?
          - A nic, tak tylko pytam. Wspominałeś coś w piątek i nie wiedziałem czy to aktualne. Pomyślałem że wpadnę później do ciebie, ale skoro masz już plany to nie zwracam głowy. Do zobaczenia jutro w takim razie.
            - Tak, trzymaj się – Kiba rozłączył się z rozmówcą. Szybko poszperał w swoim telefonie i znalazłszy numer lakiernika, wysłał go przyjacielowi.
            Spojrzał na zegarek i zorientował się, że masz jeszcze trochę czasu dlatego nie spieszył się z przebraniem i posiłkiem. Wyjrzał przez okno i dostrzegł jak jego pies szaleje po ogrodzie.
            Zniszczyła mnie ta impreza, choć warto było poszaleć. Szkoda, że Hinata nie przyszła, ale ja ją jeszcze wyrobię. Pomyślał, śmiejąc się pod nosem.
            Wstał i pierwsze co postanowił, to zmyć z siebie resztki piątkowej nocy. Wykąpawszy się i ubrawszy, zszedł na dół. Rodziców nie było w domu. Wspominali coś, że jadą do jego ciotki na wieś i wrócą późną nocą.
            Dobra nasza, przynajmniej Hinata nie będzie taka płochliwa. No i starzy nie będą się wtrącać.
            Dzień wydawał mu się układać po jego myśli. Wolna chata, ładna dziewczyna w jego domu. Postanowił, że coś zje i ogarnie dom. Przede wszystkim swój pokój, który należałoby porządnie wywietrzyć, bo na chwilę obecną siekierę można by w powietrzu postawić.
            Trochę czasu minęło zanim doprowadził dom do stanu zdatnego na wizytę „koleżanki”. Zastanawiał się, dlaczego właściwie wcześniej się za nią zabrał. Była inna niż jego pozostałe znajome no i ona zdawała się być zapatrzona w Naruto.
            No i co ona w nim widzi, przecież on jest taki...?
            Nie potrafił znaleźć słów którymi mógłby go opisać. Nie cierpiał blondyna. Zgodnie z wyznawaną przez szatyna ideologią, nie można naruszać hermetycznej struktury poszczególnych stanów społecznych. A ten młokos na chama wchodził w buciorach w wyższe sfery.
            Po paru godzinach ogarnął wreszcie cały dom i wyszedł ze śmieciami do puszki. Na to czekał Akamaru, który od razu rzucił się na swojego pana, okazując swoje wielkie przywiązanie, liżąc po całej twarzy.
            - No już Akamaru starczy – śmiał się chłopak – rety kiedy żeś tak wyrósł? – Spojrzał na swojego wielkiego psa. Normalnie sięgał mu do pasa, a gdy stawał na dwóch nogach, przewyższał chłopaka o głowę. Kiba wyrzucił śmieci i chwilę pobawił się z psem.
            - No dobra starczy tego, trzeba się powoli zbierać. Akamaru pilnuj domu - odparł chłopak, a sam poszedł do garażu po swoje auto.
            Umówił się z Hinatą, że podjedzie po nią do jej domu, a później odstawi z powrotem. Zasiadł za kółkiem, zapuścił motor i gdy tylko automatyczna brama się otworzyła, ruszył po swojemu, z piskiem opon, zostawiając za sobą tuman kurzu. Po mniej więcej czterdziestu minutach był na miejscu.
            Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego rodzice woleli mieszkać tuż za miastem, skoro tutaj też są osiedla domków jednorodzinnych, wcale nie gorszych. Raz, że wszędzie daleko, a dwa chcąc się dostać gdziekolwiek, musiał przejeżdżać przez osiedle Kyubiego, jednego z gorszych blokowisk w województwie. Ulica Hashiramy, Madary i parę mniejszych przylegających, od dawna cieszyły się złą sławą. Nigdy jednak nie miał ochoty sprawdzać prawdziwości tych historii.
            Chłopak zatrzymał samochód przd bramą posiadłości Hyugy, wysiadł i zadzwonił domofonem. Odpowiedział mu damski głos.
            - Słucham?
            - Dzień dobry. Mówi Inuzuka Kiba, zastałem Hinatę?
            - Oj przykro mi, ale Hinata gdzieś wyszła. Nie mówiła gdzie. Czy mam coś jej przekazać?
            Wyszła? Czyżby zapomniała? Zastanawiał się zdziwiony chłopak, po czym odparł szybko.
            - Nie dziękuję, nie trzeba, będę ją łapał na komórkę. Dziękuję pani.
            - Nie ma za co, do widzenia.
            Usłyszał trzask odkładanej słuchawki. Sięgnął po komórkę i wybrał numer do dziewczyny. Po paru sygnałach odebrała.
            - No cześć Hinata.
            - Cześć Kiba – głos dziewczyny wydawał się, jakiś dziwny. Jakby zawiedziony.
            - Chciałem tylko spytać gdzie jesteś? Pamiętasz, że jesteśmy umówieni?
            - O matko, na śmierć zapomniałam, przepraszam najmocniej już się zbieram i jadę. Gdzie jesteś?
            - U ciebie – odparł z zadowoleniem chłopak.
            - O rety! Przepraszam! Ja będę dopiero za pół godziny, może spotkamy się na mieście, żebyś nie czekał?
            - No w porządku, gdzie cię szukać?
            - Wiesz gdzie jest ulica Hashiramy?
            - No wiem, akurat po drodze do mnie, ale co ty robisz aż tam? – spytał mocno zdziwiony Kiba.
            - Jestem u Naruto.
            Kiba myślał, że źle usłyszał
            - Możesz powtórzyć.
            - U Naruto, przywiozłam mu rzeczy...
            Kiba nie słuchał dalszej wypowiedzi. Tak w nim zawrzało, że każdy kto by go teraz zobaczył, pomyślałby że zaraz grzmotnie komórką o chodnik. Opanował jednak nerwy choć z wielkim trudem.
            - W porządku to podjadę po ciebie – odparł spokojnie, ale ten spokój kosztował go dużo wysiłku.
            - Dobrze to umówmy się na przystanku, ulica Hashiramy tam gdzie ten sklep z różowym napisem.
            - Tak wiem, który. To ja już jadę. Na razie.
            - Pa.
            Jeszcze nie schował dobrze komórki, gdy wsiadł w samochód i już jechał, jak szalony w umówione miejsce.
            Cholera jasna! Co ona u niego robiła?!
            Drogę, którą zazwyczaj zabiera niecałe pół godziny autem, on pokonał w połowę tego czasu.

* * *

            Niezależnie jaki był dzień tygodnia, czarnowłosy chłopak siedzący teraz na balkonie swojego mieszkania, sprawiał wrażenie jakby było mu to obojętne. Popijał spokojnie sok wspominając wczorajsze wyjście z Sakurą. Miał o niej opinię, typowej córeczki tatusia bez jakichkolwiek zainteresowań. Słowem, miał ją za taką jak innych, płytkich, fałszywych, a tu taka niespodzianka. Dawno z nikim tak długo nie rozmawiał, dlatego taka odmiana wydała mu się czymś przyjemnym na tle codziennej rutyny, bez odzywania się do ludzi. Sam się zresztą sobie dziwił.
            Nie lubił rozmawiać z innymi. Robił to tylko gdy uznawał to za stosowne. Był taki, odkąd zginęli jego rodzice. Gdy zobaczył ich zakrwawione ciała leżące w salonie.
            Ogradzane osiedle. I co z tego? Zabójcą okazał się sąsiad. Ten sam, który tyle razy przychodził poprosić o pomoc lub sam pomagał. Wzorowy ojciec, mąż, dobry kolega. Mówiący codziennie „dzień dobry”. Tak, pełno jest takich, a potem nagle im odbija i mordują kto im się nawinie. Zakłamani w swej sąsiedzkiej poczciwości, skrywający najgorsze instynkty przez długie lata, aby w jednej chwili dać im upust.
            Ile to już lat minęło? Trzynaście? Cóż za szczęśliwa liczba. Mimo upływu czasu pamięta to tak, jakby to było wczoraj.
            Wrócił właśnie ze szkoły i jak zawsze dzwonił domofonem, jednak nikt nie odbierał. Otworzył więc furtkę kluczem, potem drzwi od klatki schodowej, drzwi do mieszkania a dalej jak w tanim thrillerze. Wchodzi do środka i widzi jak w salonie, plecami do chłopaka, stoi mężczyzna z nożem czerwonym od krwi. Miał zakrwawione ręce, a na podłodze leżeli jego rodzice. Pustymi oczami wpatrzeni w niego. Był mały ale rozumiał co ich właśnie spotkało. Wiedział kim był ten człowiek. To było wcielenie ich śmierci, kostucha w ludzkiej skórze. Nagle ta sama biała pani spojrzała na niego, przeszyła swoim szalonym spojrzeniem i wtedy zrozumiał, że to jednak nie śmierć. Ona jest beznamiętna, bezuczuciowa, natomiast postać, która przed nim stała, miała w oczach szaleństwo, żądzę mordu.
            Sasuke rzucił się instynktownie do ucieczki. Mózg wyłączył zbędne funkcje i całą energię skierował do tej części, gdzie głęboko schowany był instynkt przetrwania. Prawie zapomniany, ale oparty na pierwotnych odruchach, uaktywniał się niemal natychmiast. Chłopak zbiegł szybko po schodach i nawet się nie obejrzał, jak był już na dole. Potem bieg przez parking do furtki. Czuł jak szaleństwo go goni, jest coraz bliżej i pomimo ogromnego wysiłku, dopada go i powala na ziemie. Odwraca chłopaka twarzą do siebie. Patrzy mu w oczy, wypala duszę swoim spojrzeniem, a potem ciemność i pustka.
            Następne co pamięta to, to że leżał na swoim łóżku. Obok niego siedział jego brat, Itachi, który patrzył na niego smutnym wzrokiem i milczał. Słychać było odgłosy jakichś obcych ludzi w mieszkaniu. Słyszał ich rozmowy, ale nie rozróżniał słów. Ciemność znów go przytuliła.
            Jak się potem dowiedział, Itachi wrócił wcześniej z pracy, akurat w momencie rozgrywania się sceny na parkingu. Widział swojego brata, jak upada, widział człowieka który bierze zamach. Dostrzegł błysk stali. Policyjne szkolenie wyostrzyło w nim zmysły, wyrobiło pewne odruchy. Dobył z kabury służbowy pistolet i wystrzelił.
            Po tym wydarzeniu, bracia wyprowadzili się z apartamentu, gdzie do tej pory mieszkali i przenieśli na osiedle Kyubyego. Do nowych wówczas bloków przy ulicy Madary.
            Itachi siedział teraz w pokoju, z którego wychodziło się na balkon i rozmawiał przez telefon z koleżanką z pracy. Tak przynajmniej twierdził, że to koleżanka ale kto go tam wie. Sasuke z kolei siedział na balkonie i z drugiego piętra obserwował okolice, rozmyślając jednocześnie o wczorajszym spotkaniu i kilku innych, tylko sobie znanych sprawach.
            Ludzie spokojnie przechadzali się chodnikami. Wchodzili albo wychodzili ze sklepów, zbierali się na przystanku, który znajdował się zaraz po drugiej stronie ulicy.
            W pewnej chwili Sasuke dostrzegł, jak na ten właśnie przystanek, podjeżdża jakieś czarne auto marki Chevrolet, które swoim wyglądem nie pasowało do tego szarego miejsca. Samochód się zatrzymał i wyszedł z niego jakiś człowiek, Sasuke przyjrzał mu się dokładnie i zdawało mu się, że widzi Kibę. Po paru minutach był już pewny, że to on. Poznał te ruchy, sposób chodzenia, gdy ten wędrował nerwowo po chodniku raz to w jedną, raz w drugą stronę, nie oddalając się od auta. Ciekawe na kogo czekał?
            Oczywiście na rozwiązanie tajemnicy ciemnowłosy długo nie musiał czekać. Z pobliskiego skupiska bloków wyłoniły się dwie kolejne, dobrze znane mu sylwetki. Jedna męska o blond włosach w ciemnych spodniach i pomarańczowo-czarnej koszulce, druga kobieca o ciemnych długich włosach, w granatowej spódniczce i ciemnej, trochę za dużej na dziewczynę kurtce, nie pasującej do reszty ubioru. Naruto i Hinata powoli zbliżali się do samochodu gdzie czekał zniecierpliwiony Kiba.
            Sasuke przyglądał się z niewielkim zaciekawieniem całej tej scenie, znanej już czytelnikowi. Patrzył jak dziewczyna wsiada, jak Kiba zamyka za nią drzwi, jak odjeżdżają. Widział jak Naruto stał jeszcze przez dłuższą chwilę, patrząc za samochodem po czym odszedł i zniknął w tym samym miejscu, z którego przyszedł.

            Ciemnowłosy patrzył jeszcze przez chwilę za Naruto, a potem wszedł do mieszkania i zamknął balkon.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
             Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca :) Dziękuję wszystkim, za komentarze - te pochwalne jak i krytyczne - które do tej pory ukazały się na moim BLOG-u :) Pozwolę sobie odpowiedzieć na krytykę, mam nadzieję, że nie nikt nie będzie miał mi tego za złe :)
             Sprawa dotyczy relacji Naruto - Hinata. Nie uważam, żeby szybko się to rozgrywało. Chłopak myślał już o dziewczynie od pierwszego rozdziału, a w ostatnim (czwartym) było wspomniane, że od drugiego roku, zwrócił na nią większą uwagę. Czy rozwija się to za szybko, to oczywiście ocena indywidualna. Jak już wspomniałem, Naruto zaczął zauważać ciemnowłosą wcześniej, ale teraz miał okazję poznać ją bliżej. A że zaczyna o niej myśleć w taki sposób. Sądzę, że to naturalne, w końcu jest ona jedyną osobą, która go zaakceptowała i która okazał mu swoją sympatię. W podłym świecie, ktoś taki jak Hinata to skarb, który gdy się dostrzeże, zaczyna wkraczać do twojego serca ;)
               Co do rozmów dziewczyn, to wiem że nie brzmi to zbyt naturalnie. Chciałem, jednak zachować charakter Sakury z oryginalnej mangi i podejrzewam, że konwersacja z Hinatą na temat chłopaka, właśnie tak by wyglądała. Sakura jest dobrą przyjaciółką, ale trochę zapatrzoną w siebie, stąd jej sztuczność :)
                Przepraszam wszystkich właścicieli BLOG-ów, których nie odwiedziłem w tym tygodniu i nie zostawiłem po sobie śladu. Niestety obowiązki sprawiają, że wolnego czasu mam naprawdę mało. Obiecuję, że jak tylko będę miał więcej swobody, nadrobię zaległości.
              Na koniec, dodam jeszcze, że co prawda niespodzianka z pierwszych stron gazet była mała, ale mogę was zapewnić, że będzie miała wkrótce  interesujący (mam taką nadzieję) wpływ na fabułę :)
                 A teraz jeśli chcecie dowiedzieć się, jakie mroczne sekrety skrywa miasto, jak wygląda nauka Kiby i co z tego wyniknie, przeczytajcie następny rozdział już za tydzień :)

8 komentarzy:

  1. mój drogi rozdział jest zajebisty!!
    Biedny Sasuke , aż mi się żal zrobiło tego pieprzonego emo!< przepraszam za słownictwo> u ciebie zaczynam go lubić...
    Czemu ten dureń Kiba musiał przeszkodzić NaruHina??!! Ja się pytał WHY?!
    Shino ty dupku!!! Po pijaku się nie jeździ to po pierwsze, po drugie ty pieprzony materialisto!!!!!< moja stara miłości czemu z ciebie taki dupek?!>
    Sakura to dobra kumpela.... Zajebistą radę dałaś Hinatce.... Ale to nie ładnie grzebać po plecakach innych...
    Dobra ja kończę, czekam do następnej noci, życzę dużo weny i udanych wakacji

    OdpowiedzUsuń
  2. Z niecierpliwością czekałem na ten rozdział zaglądając dzień w dzień.
    Szczerze poprzedni był lepszy, jakoś tak bardziej poruszał człowieka. W tym widać typowe postępowanie przyjaciółki chcącej zeswatać przyjaciółkę.
    W następnym rozdziale coś-czuje, że kiba będzie się dobierał do Hinaty. Byle za daleko nie zaszedł.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i czego mogłam się spodziewać... Rozdział jak zwykle zajebisty. Z czego podejrzewam< tak ja Mintao N>, że Kiba, ten pieprzony skurwiel, będzie się do naszej Hinatki dobierał :P Czekam na kolejny rozdział, z niecierpliwością.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    Ps. Przepraszam z słownictwo xD ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejo ^.^ Co do wczesniejszych komentarzy. Ja uwazam natomiast, ze Hinata prawdopodobnie bedzie zamieszana w te zabojstwa. Moze bedzie szla po ciemku i dzieki szybkiej interwencji kogos zostanie uratowana? Strasznie podobala mi sie rozmowa Hiny i Saku :) A pozniej jak Naruto powiedzial jasnookiej, ze jest wyjatkowym gosciem to prawie sie rozplynelam *.* Zabic Shino -,- No i zobaczymy, co przygotujesz teraz. Pozdrawiam i zycze weny!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam obstawiam, że Kiba jest pieprzonym mordercą! I czy on musiał przerwać Naruciakowi i Hinatce?! Musiał?!
    Taa… Bo uwierzę, że Naruto zostawił plecak przypadkiem… Widzę, że dziki podryw nadchodzi… Ale niech nie przesadza, bo będzie tak jak ja miałam, czylizostanie pieprzonym pedofilem i zacznie gadać do Hiny "Co?! Dobrze dupę dajesz?!"… No cóż… Co za debile są na tym świecie…
    I aż mi się Saska żal zrobiło… ALE I TAK JEST PIEPRZONYM EMO!

    Pozdrawiam ;)
    PS: Jeśli wszyscy przepraszają za słownictwo, to ja też xDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowa czytelniczka się kłania ^^
    Tak z innej beczki... Praktycznie ZAWSZE jakiś Dupek, jak w tym przypadku Kiba, mósi się wpieprzyć, nigdy do niczego nie dojdzie :<

    Rozdział baardzo mi się podobał, nawet zaczynam lubić Sakure, mimo że zazwyczaj uważam ją za takiego paszteta (mniam?)
    Sasuke także rządzi, mimo że EMO, ale cóż można poradzić? x)
    A te zabójstwa to naprawde, ale... WHY NOT? xD
    Czekam na ciąg dalszy, itepe, itede... ;P
    Pozdrawiam ;*
    PS
    Aby zachować jakąkolwiek kulturę osobistą, sorkuję za słownictwo i wgl. Tak że ten..
    +Bloga dodałam do linków, Papatki

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny raz spóźniona, wybacz te panujące upały pogarszają moje skupienie i w ogóle porażka, dlatego z góry przepraszam za żenujący poziom tegoż komentarza.
    No to tak, przyuważyłam sporo braków w interpunkcji, gdzie przecinki powinny być z zasady i literówki. Nie zaburza to płynności pisania, ale powiadamiam o brakach. A tak na marginesie, no nie wiem, ale nie widzę sensu gwiazdkowej cenzury w opowiadaniu. W opowiadaniach to jest dozwolone.
    Fabuła, jak dla mnie wybitna. Te artykuły z gazet są naprawdę świetne, rozumiem że wprowadzasz naszego kochanego Jashiniste, jako zabójce, dla mnie bomba! Czyli jednak zdecydowałeś się na wprowadzenie Akatsuki. Moja dusza się cieszy.
    Sakura, taka troszkę zapatrzona w siebie, jak to ona. Jednak pomogła Hinacie w załatwieniu kolejnego spotkania z blondynem. Jednak no ta jej dziewczęcość, chwalenie się było takie prawdziwe zważając na jej charakter. Przynajmniej ja znam taki typ.
    Spotkane głównej pary jak najbardziej udane, podoba mi się to zwierzanie się jej Naruto. Bardziej oczywiście to jego uczucie ciepła na sercu, gdy była blisko. Tak teraz myślę, to raczej nie ten sam głupkowaty Naruto, jak w mandze, nie? Zbyt spokojny. Ale podoba mi się ta wersja.
    Kiba, jak widzę irytuję od samego rana. Jego znajomy nie lepszy, nie dość, że zajechał Naruto to jeszcze przez niego Kiba sobie przypomniał o Hinacie i zaczął nią rozporządzać... chamstwo po prostu.
    Sasukje na tym balkonie, obserwujący przechodniów, skojarzył mi się z jakże sławnym osiedlowym monitoringiem. Jak widz jego przeszłość także nie jest kolorowa, ale oczyszczenie z zarzutów Itachiego. Podoba mi się, choć jestem ciekawa zamiarów.
    Dlatego z niecierpliwością czekam na następną porcję.
    Życzę weny i pozdrawiam ciepło, bierz je całe.

    (Rany jaki ten komentarz sztywny... w miejsce kropek powinny być 'xD', to tak jednorazowo, bo koleżanka mi powiedziała, że nie dam rady napisać komentarz bez emotikonki. Jestem Polką, sam wiesz jak na nas działają prowokację.
    Co do mnie, zabraniasz mi? Phi, ja robię przerwę dla waszego dobra! Co mają znaczyć te fochy? )

    OdpowiedzUsuń
  8. to juz owiele lepiej, ale nie lubie jak sakura lub ino wtracaja sie, i tego nie lubie w niektorych blogach oproc twojego :)

    OdpowiedzUsuń