środa, 14 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ VII

             Witam wszystkich. Znów wcześniej niż zwykle. Niestety dopadło mnie jakieś choróbsko, więc z racji nadmiaru czasu, siedzę w domu i piszę kolejne rozdziały, a mogę was zapewnić, że trochę się tego nazbierało :)
            Co do dzisiejszej notki. Nie będzie ona powalająca, jednak chciałem zrobić wstęp do czegoś grubszego, co szykuje się w następnych. Mam więc nadzieję, że wybaczycie mi obniżenie nieco lotów. Sama treść, może się wam wydać trywialna, ale uwierzcie mi, jest to autentyczna scena z życia :D

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

            W jednej z kawiarni, których pełno było w mieście, siedział pewien elegancko ubrany mężczyzna i wolno popijał herbatę. Miał dwadzieścia siedem lat. Krótkie włosy koloru stali, zaczesane do tyłu i przygładzone niewielką ilością żelu. Oczy koloru purpury miały tajemniczy wyraz. Gdyby popatrzeć na niego z boku, sprawiał wrażenie zamyślonego. Ubrany był ciemny garnitur, białą koszulę i krawat tej samej barwy co oczy. Czekał na kogoś.
      Ludzie zebrani w kawiarni gorąco dyskutowali. Właściciel sieci sklepów „Fashion&Elegant” wycofuje się z branży. Podobno gdy śmierć jego córki, została odkryta przez policję, załamał się kompletnie. Akcjonariusze, gdy tylko dowiedzieli się o jego fatalnym stanie, zaczęli wycofywać swoje akcje, które leciały w dół. Podobno kupiła je jakaś organizacja, zajmująca się handlem. Ale jak na razie, to tylko niepotwierdzone plotki.
            Zabrzmiał dźwięk dzwonka przyczepionego do drzwi, obwieszczając, że albo ktoś opuścił lokal albo wstąpił do środka. Mężczyzna, który właśnie wszedł, miał na sobie ciemny garnitur, skrojony idealnie na miarę. To co od razu rzucało się w oczy to równie ciemny szal, który owijał jego twarz od linii nosa w dół. Na głowie nosił elegancki czarny kapelusz. Gość podszedł do stolika, przy którym siedział, stalowo-włosy i bez słowa przysiadł się do niego.
            - Miło cię znów widzieć Hidan – rzekł przybyły mężczyzna, gdy tylko kelner przyjął zamówienie.
            - Witaj Kakuzu – odparł beznamiętnie stalowo-włosy, biorąc łyk herbaty – masz to o co prosiłem?
            -  Zgadza się – w tym momencie podszedł kelner, z zamówioną przez Kakuzu kawą. Podał filiżankę i spytał czy może w czymś jeszcze służyć. Gdy dowiedział się, że póki co klienci mają wszystko czego im potrzeba, oddalił się.
            Kakuzu wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki jakieś zdjęcie oraz zapisaną kartkę i podał ją rozmówcy. Hidan wziął fotografie i przyjrzał się osobie, która na niej była. Potem przeczytał uważnie informację z kartki.
            - Masz dziwny fetysz – rzucił z lekką pogardą Kakuzu – ale póki dobrze płacisz, nie interesuje mnie to – dodał. Hidan nic nie odpowiedział tylko schował zdjęcie z notatką do kieszeni.
            Parszywy głupcze. Przez takich jak ty brzydzę się chodzić po tym świecie. Ale już niedługo rytuał oczyszczenia dosięgnie i ciebie. – Hidan gardził Kakuzu, ale potrzebował kogoś do pomocy. Kogoś kto zdobywał informacje, o bogatych potomkach tego miasta. Kim są, gdzie przebywają, z kim się zadają. Były to informacje niezbędne do zaplanowania kolejnego porwania. A do ich zdobycia, zdaniem Hidana, nikt jak ten opatulony szalikiem mężczyzna, nie nadawał się do tego lepiej.
            Kakuzu był najemnikiem, dla którego jedyną wartością były pieniądze. Specjalizował się w kradzieżach, włamaniach, porwaniach czy też zabójstwach. Jego pracodawcą był każdy, kto potrafił dobrze zapłacił. Nie było ważne, czy kogoś szanował czy nie. Najważniejsze, aby ten ktoś miał pieniądze. Hidan je miał i to dużo, dlatego mimo iż Kakuzu uważał go za chorego psychicznie szaleńca, przyjmował kolejne zlecenia. Jak się potem okaże, najemnik zarabiał na Hidanie podwójnie, ale o tym później.
            Kakuzu dopił swoją kawę, bez pożegnania wstał od stolika i wyszedł z kawiarni, kierując się w tylko sobie znanym kierunku.
            Hidan siedział jeszcze długi czas popijając herbatę. Wyjął z kieszeni marynarki małą książkę przypominającą do złudzenia biblię i zaczął czytać. Jego usta powoli wykrzywiały się w złowieszczym uśmiechu

* * *

            Naruto ze snu wyrwał odgłos budzika. Chłopak podniósł się lekko na rękach i wyłączył wyjące ustrojstwo. Dopiero po paru chwilach zorientował się, iż spał w ubraniu. Przypomniał sobie znów wczorajszy wieczór, po czym wstał i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Woda obmywała go ciepłym strumieniem. Stojąc w kabinie oparł się rękoma o ścianę. Jedna i ta sama myśl nie dawała mu ciągle spokoju.
Dlaczego ja się tak przejmuję, przecież nie jesteśmy razem, a zachowuję się jakby była moja dziewczyną, jakbym był… zazdrosny?
            Czy to właśnie zazdrość? Tak się nazywało to uczucie? Ten ból w sercu na myśl, że ktoś inny ją przytula? Nie jest z nią, ale mógłby...mógłby, lecz ona może mieć każdego i właśnie kogoś ma.
            Chłopak otrząsnął się z zamyślenia, wyszedł spod natrysku i przyszykował się do wyjścia na uczelnie. Po niespełna pietnastu minutach był już w autobusie, siedział przy oknie i obserwował zmieniający się za szybą obraz.

* * *

            Słońce pomarańczowym blaskiem rozświetlało pokój ciemnowłosej dziewczyny, która już od jakiegoś czasu nie spała. Myśli jej krążyły wokół pewnego niebieskookiego blondyna. Była wczoraj z nim tak blisko i nie wyznała mu tego co czuje.
Jestem głupia. To mało powiedziane. Zamiast wyznać mu uczucia, powiedziałam że kogoś kocham i teraz sądzi pewnie, że z kimś jestem.
            Hinata wstała, lecz nie miała ochoty iść dzisiaj na zajęcia. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, nie dlatego, że się bała, ale przez ból jaki czuła. Powiedziała mu prosto w oczy, że KOGOŚ kocha zamiast JEGO. Jesteś głupia Hinata, głupia!!
            Przebrała się i zeszła na dół, gdzie byli już jej rodzice szykujący się właśnie do wyjścia. Nie mówiła im o wczorajszych wypadkach z Kibą i bandziorami na osiedlu. Powiedziała tylko, że była u Naruto, że razem się uczyli i że ją potem odwiózł. Wyglądali na zadowolonych z tego faktu. Jednak nie wiedzieli jak bardzo chciała wyrzucić z siebie prawdę.
Nie byłam u niego żeby się uczyć. Napadli mnie, a on mnie uratował. Potem był przy mnie cały ten czas gdy go potrzebowałam. Mógł ze mną zrobić co chciał, a zachował się wspaniale. Chciałam mu wyznać miłość, a zamiast tego powiedziałam coś, przez co on myśli, że jestem z kimś innym!! Teraz jestem pewna, że on nie wykona żadnego kroku w moją stronę, dla niego jestem dziewczyną zajętą!!
- Hinata kochanie, czy coś się stało? – zapytała nagle zatroskana matka – jakichś wypieków dostałaś i masz szklane oczy.
- Nie wszystko dobrze mamo, po prostu jestem trochę niewyspana – odparła zdezorientowana Hinata.
- No dobrze, jak uważasz, ale jakby co to znasz numer do doktor Tsunade?
- Tak znam, ale nic mi nie jest, naprawdę. Muszę się przygotować do wyjścia.
- Dobrze. My wychodzimy wcześniej bo chcemy jeszcze podwieźć Habani do szkoły i porozmawiać z jej wychowawcą. Podobno pobiła jakiegoś chłopaka z klasy.
- Słucham?! – spytała zszokowana Hinata.
- Jesteście jak woda i ogień – matka uśmiechnęła się do córki i wyszła razem z mężem.
Hanabi zawsze była porywcza, ciekawe o co poszło?
Ciemnowłosa, gdy tylko rodzice wyszli, udała się do kuchni. Zjadła lekkie śniadanie i wyszła z domu kierując się na przystanek autobusowy.

* * *

            Wszyscy z grupy dotarli już na uczelnię. Ponieważ do rozpoczęcia zajęć było jeszcze trochę czasu, studenci urozmaicali sobie czas oczekiwania na rozmowach ze współtowarzyszami. W swoim stałym składzie Kiba, Shino i Sai siedzieli na końcu sali. Pierwszy z nich miał posępną minę i był całkowicie nieobecny, podczas gdy jego dwaj koledzy o czymś rozmawiali. Patrzył jedynie przed siebie, na blond-włosą czuprynę chłopaka, którego od wczoraj nienawidził całym sercem.
Naruto nieświadomy negatywnej aury rozpostartej nad nim, siedział spokojnie obok Sasuke, przeglądając jakieś pismo sportowe, które kupił po drodze na uczelnie. Brunet co chwilę zerkał co czyta chłopak, a ten dostrzegłszy to przesunął gazetę tak, aby Uchiha mógł lepiej widzieć.
Sakura, Ino i Hinata również siedziały w stałym składzie i rozmawiały o swoich sprawach. Dokładniej to rozmawiały Sakura i Ino, wspominając piątkową imprezę, Hinata z kolei siedziała i co chwila spoglądała na Naruto.
W końcu rozpoczęły się zajęcia. Chcąc oszczędzić czytelnikowi nudnych wykładów na temat metod stochastycznych, analizy matematycznej czy też topologii ogólnej, pominiemy ich szczegółowy przebieg. Jedynym godnym odnotowania zdarzeniem jest fakt, że prowadzący pierwsze zajęcia, postanowił zrobić kolokwium mające na celu, powtórzenie całego materiału z rachunku prawdopodobieństwa. Jak to ujął
„Chcę sprawdzić czy wiedza z was nie ulotniła się przez wakacje. Ocena z tego kolokwium, będzie mieć znaczący wpływ na ocenę końcową”
Naruto i Sasuke nie przejmowali się tym zbytnio. Lubili ten przedmiot a nauka jego przychodziła im z łatwością. Reszta grupy, przyjęła tą informację z mieszanymi uczuciami. Shikamaru jak zwykle stwierdził, że coś takiego jest upierdliwym utrudnianiem jego i tak już żałosnej egzystencji.
            Po skończonych zajęciach młodzież zaczęła się powoli rozchodzić. Przez cały dzień Kiba nie odezwał się do swoich przyjaciół, czym bardzo wszystkich zdziwił. Zwykle rozwrzeszczany, głośny a dziś cichy jak mysz. Podobnie jak Hinata, jednak ona prawie zawsze taka była, więc nikt nie dostrzegł smutku jaki miała w oczach za każdym razem, gdy patrzyła na swojego wybranka.
Naruto z kolei wydawał się jak zawsze, wesoły i rozgadany, jednak pod tą maską wesołka krył się również smutek. Sam nie rozumiał czemu. Jakby nie mógł albo nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że powoli ale sukcesywnie zakochiwał się w Hinacie. Nie znał tego uczucia, gdyż go nigdy nie doświadczył. Dwa lata tematu chodził za Sakurą, jednak jak sam potem stwierdził, było to zwykłe zauroczenie. Choć parę miesięcy musiało minąć, nim to zrozumiał.
            Blondyn szedł powolnym krokiem w kierunku przystanku. Właśnie mijał bibliotekę swojej uczelni, pod którą, na ławce siedziała grupka dziewczyn, rozmawiających o czymś. Gdy przechodził obok nich, niewiasty umilkły. Nie zwrócił na to uwagi, bo akurat miał na uszach słuchawki i pochłonięty był swoją muzyką.
- W sumie fajny chłopaczek z niego – rzekła jedna z dziewczyn.
- Znasz go? – spytała druga.
- Tak. Jest na moim roku, ale w innej grupie. Zabawny chłopak i  inteligentny. Dostał stypendium rektora.
- No, no inteligencik - pokiwała trzecia – ale masz rację niezły, niezły.  Dlaczego się za niego nie zabierzesz?
- A właściwie nie wiem. Od czasów tego maminsynka Kidomaru nie miałam jakoś ochoty na zabawy w związki – mówiąc to, spojrzała chciwym okiem na Naruto.
- Koleżanki zaśmiały się i po chwili wróciły do przerwanej rozmowy.
         Naruto nie słyszał tego wszystkiego, ale Hinata która szła za nim owszem. Kierowała się właśnie w stronę biblioteki i chcąc nie chcąc doszły do jej uszu słowa dziewczyn. Serce zabiło jej mocniej i jakby zdała sobie sprawę, że jeśli czegoś nie zrobi to go straci na rzecz innej. Znała ta dziewczynę, która mówiła o Naruto. Nazywała się chyba Tayuya. Energiczna, o sportowej sylwetce i ciemno-rudych włosach, nieznacznie niższa od Hinaty. Chłopaki oglądali się za nią, ale ta jak sama twierdziła, woli poczekać na coś godnego uwagi. Wydaje się, że coś takiego znalazła, gdyż Tayuya jeszcze przez jakiś czas wodziła wzrokiem za blondynem. Hinata stała i tylko się temu przyglądała. Pewnie jakby była Sakurą, wbiłaby tą rudą szmatę w ziemię razem z tą ławką, ale musiała poradzić sobie inaczej. Tylko jak? Z mętlikiem w głowie weszła do budynku i krążyła tak dłuższy szukając jednego podręcznika i starając się nie myśleć o tej dziewczynie.

* * *

            Sasuke odwrócił się, słysząc jak ktoś go woła. Dostrzegł jak Sakura, szybkim krokiem szła w jego stronę. Chłopak przystanął i czekał spokojnie, zastanawiając się czego dziewczyna może teraz chcieć od niego. Sakura z kolei szła pewnie z podniesioną głową.
            Muszę być twarda, musze być twarda i obym nie palnęła nic głupiego.
- Hej Sasuke! Przepraszam, że tak cię nagabuję ale mam prośbę.
- Zamieniam się w słuch – odparł spokojnie chłopak.
- No bo widzisz, jest to kolokwium, a rachunek prawdopodobieństwa to moja pięta Achillesa. Pomyślałam, ze mógłbyś mi pomóc w nauce. Wy z Naruto poruszacie się po tym tak swobodnie.
- To czemu jego nie poprosisz?
- No bo on pewnie będzie uczył Hinatę. Widziałam jak szła z nim, więc już go pewnie poprosiła o pomoc, a ja nie lubię uczyć się w grupie.
- Naruto i Hinata... – Sasuke odparł cicho i uśmiechnął się odwracając jednocześnie głowę.
- No więc jak będzie? – spytała Saukra spokojnym acz stanowczym głosem.
- Niech będzie. Podaj mi swój adres to wpadnę do Ciebie.
- Dobrze, już, chwilka – Sakura wyjęła ze swojej teczki zeszyt, z którego wyrwała kartkę papieru i długopisem z bocznej kieszonki napisała na niej swój adres i podała chłopakowi.
- Zaczynamy jutro z rana. – odparł, biorąc kartkę od dziewczyny i chowając do kieszeni – powiedzmy ósma rano.
- Rano? – spytała zszokowana dziewczyna.
- Tak rano, jutro mamy tylko proseminarium, na które z tego co wiem, ani ty ani ja nie musimy chodzić, bo zaliczyliśmy je na poprzednim roku.
- No, tak... zapomniałam, ale tak wcześnie? – skrzywiła się Sakura
- Ósma rano, albo idź poproś Naruto.
– W takim razie do zobaczenia jutro – odpowiedziała szybko i wyminąwszy chłopaka poszła na parking.
- Na razie – odparł chłopak uśmiechając się pod nosem.
            Sakura szła na parking, napięta niczym struna. Bała się wykonywać zbędne ruchy, żeby się broń Boże nie potknąć, nie wywrócić i nie ośmieszyć na jego oczach. Już za chwilę będzie w swoim aucie. Sięga do torebki po kluczyki, ręce się jej trzęsą. Ledwo trafia do zamka, otwiera drzwi i wsiada do środka. Dopiero teraz wzięła głęboki oddech.
            Matko i córko! Czy naprawdę faceci są tego warci?! Jestem twarda, ale przy nim to ja po prostu wymiękam, przecież on by mógłby jednym spojrzeniem zamrozić mamuta.
            Dziewczyna siedziała jeszcze przez chwilę w samochodzie, po czym włączyła silnik i odjechała

* * *

            - Kiba możesz przestać się dąsać? – Shino z wyraźnie zniecierpliwionym głosem, zwrócił się do szatyna.
            - No właśnie. Masz jakiś problem to powiedz. Jak ci tak bardzo przeszkadzamy, to możemy sobie pójść – dodał od siebie Sai.
            - To nie chodzi o was – odparł w końcu zrezygnowany Inuzuka.
            - No to w czym problem? Stałeś się nie do zniesienia – rzekł Shino. Przez ciemne okulary, które nosił, nie można było dojrzeć jego oczu, jednak łatwo się domyśleć, że wyrażały zirytowanie ich właściciela.
            Kiba nic nie odpowiedział, tylko wskazał głową w kierunku Hinaty, która szła powoli do biblioteki.
            - Uhu coś nie za bardzo? – rzekła Sai spoglądając za ciemnowłosą.
            - Gorzej – odparł zrezygnowany Kiba.
            - Może wstąpimy do pizzerii, która jest za rogiem? – zaproponował Sai – opowiesz nam i przy okazji…
            - Cicho! – krzyknął nagle Kiba.
            - Ale…
            - Cicho mówię… popatrzcie.
            Wszyscy trzej patrzyli teraz w kierunku Hinaty i dziewczyn znajdujących się obok na ławce. Sai i Shino patrzyli na młodą Hyuga, nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi ich przyjacielowi. Szatyn jednak skierował wzrok nie na ciemnowłosą, a na trzy dziewczyny siedzące obok. Dokładnie jedna z nich zwróciła jego uwagę. Rudowłosa, która co chwilę spoglądała na oddalającego się blondyna. Nie będziemy rozpisywać się już nad treścią ich rozmowy jako, że jest ona czytelnikowi bardzo dobrze znana. Kiba, a po chwili także jego dwaj towarzysze, również wiedzieli o czym rozmawiały.
            - No! Może jeszcze nie wszystko stracone. Ja to mam fart jednak – uśmiechnął się do siebie Kiba.
            - Ta dziewczyna, ona nie jest z naszego roku? – spytał Sai – Nie wiedziałem, że jakakolwiek lubi tego całego Naruto.
            - Ja też nie wiedziałem ale to bez znaczenia. To jest Tayuya, znam ją trochę. Mieszkała kiedyś w mojej okolicy, a potem przeniosła się gdzieś do apartamentów w centrum, ale nie pytajcie dlaczego bo sam nie wiem. Zresztą to nie ważne.
            - Zgaduję, że znaczenie ma to, że pożera wzrokiem twojego rywala? – Shino po chwili milczenia zabrał głos.
            - Ktoś taki jak on nie jest godny nazywać się moim rywalem, ale tak, to może się udać – rzekł Kiba bardziej do siebie niż do przyjaciół – zaczekajcie tu chwilę.
            Zostawiwszy kolegów samych, podszedł do dziewczyn i zaczął rozmowę. Można była odnieść wrażenie, że ta którą nazywał Tayuya, faktycznie była mu znana, gdyż rozmawiali swobodnie, śmiejąc się wesoło. Po chwili Kiba odszedł z nią na chwilę na bok, prawdopodobnie po to, aby koleżanki nie słyszały o czym rozmawiają.
Trwało to jakiś czas. Shino i Sai usiedli na niewysokim murku, okalającym bibliotekę i spoglądali ukradkiem na przyjaciela. Po kilku minutach spostrzegli, że szatyn żegna się z dziewczyną i podąża w ich kierunku.
- W porządku. Pierwszy etap zakończony. Przynęta już jest teraz czas zarzucić haczyk.

* * *

Oczywiście nie trudno się było jego kolegom domyśleć co zaplanował Kiba. Podczas rozmowy z Tayuya, chciał wybadać czy Naruto naprawdę wpadł jej w oko, czy tylko tak się za nim oglądała. Dziewczyna dowiedziawszy się, że Kiba dobrze zna blondyna, otwarcie odpowiedziała, że „interesujący z niego obiekt”. Wtedy szatyn przystąpił do działania. Poinformował koleżankę, że planuje zorganizować u siebie imprezę i spytał czy dziewczyna nie przyszłaby na nią. Przekonywał ją, że zależałoby mu aby się zjawiła. Pluł sobie w brodę, za to że kontakt im się urwał po jej przeprowadzce i że ta impreza mogłaby być także dobrym przyczynkiem do jej odnowienia. Nie omieszkał wspomnieć także, iż postara się także nakłonić Naruto na wizytę. Był skłonny znieść tego obdartusa u siebie, byleby tylko plan się udał.
Wspomniał też, że wokół blondyna kręci się taka jedna. Wyraził zatroskanie tym faktem, bo wie że Naruto widuje się z nią z litości, a takie związki zawsze kończą się fatalnie dla obu stron.
Tayuya nieświadoma prawdziwych intencji Kiby, ku jego uciesze, wyjątkowo szybko przystała na propozycję. Jak się okazało od dwóch lat z nikim się nie spotykała, a nie chciała się wiązać z byle kim. Wolała „sprawdzony towar”.
- No dobra wszystko pięknie, ale powiedz mi właściwie Kiba. Co ci się nagle stało, że tak zaczęło ci zależeć na Hiacie? – spytał Shino z nieukrywanym zaciekawieniem.
- Shino, przecież wiesz, że od dawna mi na niej zależało i powiem ci więcej - Kiba popatrzył z powagą na przyjaciela - Niewiele brakowało, żebyśmy byli razem. Ona jednak zaczęła oglądać się za tym przybłędą. Ona jest po prostu moja, jak wszystko co mi się podoba.
- Jak na razie, to Hinata jest bardziej Naruto niż twoja – dodał Sai z ironią w głosie. Kiba jednak zdawał się nie zwracać uwagi na uszczypliwy ton kolegi.
- Spokojnie. Wspomniałem Tatyuy także i o Hinacie, że się przy nim kręci, a on bardziej zadaje się z nią z litości aniżeli z sympatii. Powiedziałem, jej że jeśli chce go zdobyć, musi mu to okazać, a najlepiej niech zrobi to przy Hinacie. Zdobędzie go i wykosi przy okazji konkurencję. Hinata natomiast zrozumie, że Naruto nie jest jej wart…
- I gdy Naruto będzie obściskiwał się z inną na oczach biednej Hinaty, której prawdopodobnie pęknie serce, wspaniałomyślnie pojawisz się ty i zaoferujesz swoją przyjaźń – dokończył Sai.
- Uszczęśliwisz siebie i przy okazji koleżankę Tayuye, jaki z ciebie wspaniały człowiek, aby tak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – odparł ironicznie Shino.
- Nie obchodzi mnie, czy będzie z tym idiotą czy nie. Ważne że sprzątnie z go z mojej drogi.
- Do celu dojdziesz po trupach prawda? – spytał nagle Shino.
- O co ci chodzi? – Kiba popatrzył zdziwiony na przyjaciela.
- Zranisz ją. Zniszczysz to uczucie, którym darzy Naruto. A wszystko tylko po to, aby ostatecznie wylądowała w twoich ramionach? – odparł spokojnie Aburame, spoglądając na przyjaciela zza swoich ciemnych okularów.
- Shino co tobie? Od kiedy ty się tak przejmujesz innymi?
- Nie przejmuję, są mi obojętni. Po prostu zastanawia mnie, jak daleko może posunąć się człowiek dla osiągnięcia korzyści – głos Shino był jakiś inny, jednak Kiba zdawał się tym nie przejmować.
- Aj do diabła z twoimi przemyśleniami. Myśl sobie co chcesz. Niech tylko ta idiotka nie nawali – pomyślał w duchu Kiba.
- Jedno mnie tylko zastanawia – rzekł Sai, wyrywając Kibę z zamyślenia – W jaki sposób niby Naruto zjawi się na twojej imprezie? Wątpię aby sam przyszedł, więc musiałbyś go najpierw ogłuszyć – dodał z ironią w głosie.
- Spokojna twoja rozczochrana – odrzekł Kiba, nie reagując na uszczypliwy ton wypowiedzi przyjaciela – mam pewien pomysł.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

        Tak więc dotrwaliście do końca. Jak mówiłem fajerwerków nie ma (no może poza spotkaniem Hidana i Kakuzu, z którego o dziwo jestem zadowolony :P), więc mam nadzieje, że kolejne wam tą nudę zrekompensują :)
          Dziękuję jak zawsze za wasze komentarze i mam nadzieję, że ten rozdział was nie zniechęci do mojego opowiadania :P
      A jeżeli chcecie się dowiedzieć co zrobi Hinata? Usłyszeć co Kiba ma do powiedzenia? Co sądzą inni o tym wszystkim? O tym wszystkim w następnym rozdziale, który ukaże się w przeciągu tygodnia.
          A teraz wracam się kurować ;(
          Pozdrawiam gorąco!!!


4 komentarze:

  1. Ta rozmowa między Kakuzu i Hidanem wyszła tak… tajemniczo xD
    Hmm… Kiba to Debil, a Tayuya wredna zdzira. I przecież my dobrze wiemy, że ich spikniesz.
    Była jedna wzmianka o HANABI, a napisałeś Habani. Serio? ._. Pobiła chłopaka? Czyżby Konohamaru?
    Nie widzę tego, jak oni zaprowadzą na imprezę Naruciaka… :(

    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracaj szybko do zdrowia!! Nocia super. Ja tam fajerwerki widziałam przy SasuSaku. Kiba ty pieprzony dupku!!!! jak możesz coś takiego robić?! Naruto nie zgadzaj się!! Tak samo ty Hinata!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wracaj szybko do zdrowia.
    Hidan sekciarz, bardzo ciekawy pomysł i szczerze trafiony pomysł. Hidan prawdopodobnie dużo namiesza w życiu Naruto np. porywając Hinate.
    Co do Kiby, widać typowy człowiek myślący tylko o sobie, idący po trupach do celu, ale szczerze wątpię aby jego plan wyszedł po jego myśli i raczej pchnie Hinate w ręce Naruto.
    Ale nie ma co pisać zbyt dużo o tym. Z niecierpliwością czekam na kolejny równie ciekawy i długi rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to czas na mnie, póki jestem :P No to tak, rozdział świetny, jak zawsze ;D Nawet z chorobą nie tracisz werwy, jak ty to robisz? :) Jednak no dość sporo literówek zrobiłeś ;> i innych błędów, ale nie będę ci wypominać, bo jesteś chory, a mnie chory facet rozczula xD Nie mogę ci tego zrobić xD
    Jednak fabuła trzyma poziom ^^ fetysz Hidana jest naprawdę rozbrajający, i wiesz nawet u ciebie wygląda, znaczy zapowiada się groźniej niż w samej mandze :P podoba mi się ten dramat, który chcesz wprowadzić :) :)
    Tayuya jako rywalka Hinaty no może być ciekawie zważywszy na jej ostry temperament i cięte słownictwo (choć to drugie chyba nie, zauważyłam że nie bardzo wprowadzasz przekleństwa :P) w sumie opis Tayuyi bardziej mi się skojarzył z Karui xD
    No Hinata, skoro uświadomiła sobie swoją słowną pomyłkę to śmiało powinna podbić do Naruto, ostatnio nawet stai się sobie bliscy xD ale ich losy pewnie będą pokomplikowane xD
    Kiba to w ogóle zachowuje się jak śmieć -.- coś czuje, że jego przyjaciele się od niego odwrócą i chyba pierwszym z nich będzie Shino :)
    No to z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń :)
    Życzę weny i pozdrawiam ciepło :) kuruj się :)

    OdpowiedzUsuń