piątek, 5 września 2014

ROZDZIAŁ LX

   Witam wszystkich na kolejnym (60!) rozdziale naszej powieści :) Jak ten czas leci, aż sam jestem zdziwiony. Dzisiaj po trochu dla każdego, tak więc mam nadzieję, że miło spędzicie ten piątkowy wieczór :)
   Zapraszam do lektury!
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
         Naruto nie potrafił ukryć radości z faktu, że wreszcie opuszcza ponure mury szpitala. Wziął głęboki oddech i w jednej chwili jego płuca wypełniło zimne powietrze. Po tych kilku dniach spędzonych w zatęchłym szpitalnym klimacie, poczuł prawdziwą ulgę. Na parkingu, który znajdował się przed budynkiem, czekał Sasuke. Naruto prężnym krokiem ruszył w jego stronę, omal nie zaliczając wywrotki, poślizgnąwszy się na jednej z zamarzniętych kałuż.
            - Ledwo cię wypisali, a już byś tam wrócił i to znów z rozbitym łbem – przywitał go chłodno Sasuke.
            - Takiego wała! – odparł blondyn, uniósłszy rękę w triumfalnym geście – dzięki, że przyjechałeś.
            Sasuke nic nie odparł tylko wzruszył ramionami, po czym otworzył drzwiczki i wsiadł do auta. Chwilę potem obaj jechali w stronę swojego osiedla.
            - Sasuke nie podrzuciłbyś mnie do Hinaty? Obiecałem jej, że wpadnę, jak tylko wyjdę.
            - Później sobie pobrykasz, teraz jedziemy do mnie.
            - Ej! Chciałem się z nią zobaczyć!
            - Powiedziałem później. Pamiętaj, że mamy zadanie do wykonania, mój brat nas oczekuje – głos ciemnowłosego brzmiał stanowczo, toteż Naruto postanowił się więcej nie wykłócać. Resztę drogi przejechali w milczeniu.

* * *

            Gdy zajechali pod blok Sasuke, dochodziła godzina dziewiąta rano. Szybko wysiedli z auta i udali się wprost do mieszkania Uchihy. Tam czekał już na nich nie tylko Itachi, ale także poznani wcześniej Kakashi i Gai.
            - Witam wszystkich – przywitał się energicznie Naruto – oto jestem!
            Cała czwórka popatrzyła na blondyna. Gai zachwycony entuzjazmem chłopaka, zerwał się z kanapy i przywitał gościa.
            - Witaj! – w tym miejscu uniósł rękę z kciukiem do góry – Oto młodość tego miasta zebrała się w jednym miejscu, aby wypędzić z niego złe demony!
            Itachi westchnął cicho i pokręcił głową. Sasuke odsunął się dwa kroki, pragnąc być jak najdalej od tego świra. Kakashi natomiast siedział spokojnie, jakby w ogóle nie zwracał uwagi na to, co robi jego towarzysz.
            - Witajcie – rzekł w końcu Itachi – siadajcie, musimy omówić co i jak. W zasadzie nie jest to skomplikowane. Ot wykraść dokumenty, zrobić ich kopie, odstawić je z powrotem i wynieść kopie. Nic prostszego.
            Chłopcy usiedli na kanapie. W tym czasie Itachi wyjął z jednej z szuflad w kredensie kartkę i długopis, podszedł do stołu i zaczął coś na nim kreślić. Gdy skończył podszedł do reszty, pokazując swój szkic.
            - Tak wygląda piętro, na którym znajduje się biuro Nagato – opisując każde miejsce, Itachi wskazywał jednocześnie jego położenie na planie – jak rozumiem, tutaj pracujecie wy, tutaj jest drugie wejście do gabinetu, właśnie od waszego pokoju. Naruto, którędy wy weszliście do biura dyrektora?
            - Hmmm, tędy – Naruto wskazał palcem drzwi, które według planu znajdowały się po drugiej stronie gabinetu niż pokój, w którym pracowali chłopcy.
            Itachi pokiwał głową, po czym zwrócił się do brata.
            - Sasuke, czy gdy słyszałeś moją rozmowę z Nagato, to również przy tych drzwiach?
            Ciemnowłosy pokiwał twierdząco głową.
            - Proponuje, abyście tego właśnie wejścia użyli. Chociaż zastrzegam od razu, nie będzie to proste. Jak pewnie już zauważyliście, są to drzwi zatrzaskowe, otwierane z zewnątrz specjalnym kodem.
            - Tutaj widzę problem – wtrącił Kakashi – mówiłeś, że nie znasz kodu.
            - Zgadza się – odparł Itachi – dlatego też musimy liczyć na łut szczęścia, jak w poprzednim przypadku. Niestety na chwilę obecną nie mogę nic więcej wymyślić. Postaram się jakoś zdobyć kod, do tego czasu bądźcie czujni i starajcie się wykorzystać okazję.
            - Widzę jeszcze jeden problem – odezwał się Sasuke.
            - Jaki mianowicie?
            Ciemnowłosy wstał i wziął kartkę do ręki. Zlustrował ją jeszcze raz bardzo dokładnie, po czym znów się odezwał.
            - Jest nas za mało. Zobaczcie – wskazał palcem na plan – załóżmy, że jeden się dostanie do pokoju, drugi musi pilnować korytarza, jako czujka. Teraz pytanie, co jeśli Naruto wyniesie teczki…
            - Dlaczego ja?! – blondyn oburzył się na wieść, że to on ma wykonywać trudniejszą część pracy.
            - Bo już raz to zrobiłeś.
            - No właśnie! Teraz twoja kolej.
            - Naruto spokój – Itachi zabrał głos – niech Sasuke mówi dalej.
            Uzumaki usiadł z obrażoną miną i słucham dalej.
            - Załóżmy, że KTOŚ wyniesie dokumenty z pokoju. Jest ich sporo i sam z taką ilością teczek, będzie rzucał się w oczy. Czujka stoi na straży, więc jemu nie da dokumentów. Potrzebna jest jeszcze jedna osoba, aby bezpiecznie ukryje swoją część pod bluzę i przeniesie do ksera.
            - Słuszna uwaga – pokiwał Kakashi – plecaki odpadają, bo to także rzuca się w oczy. Pokonując jedną przeszkodę, trafiamy na kolejną. Tego nie przewidzieliśmy. Szkoda, że nie mamy kogoś trzeciego.
            - Wydaję mi się – odparł niepewnie Naruto – że mamy kogoś takiego.

* * *

            - Co kurwa?! Co mam zrobić?! – Shikamaru gdy tylko wysłuchał od Naruto, historię o Akatsuki i propozycji współpracy, omal nie spadł z krzesła.
            - Nie wiem czy to był dobry pomysł – Kakashi wyraził szczere zwątpienie, czy aby na pewno dobrze zrobili, wtajemniczając w annały śledztwa kolejną osobę, których liczba obeznanych w sprawie podwoiła się.
            - Ja też mam obiekcje co do tego – Itachi również wyraził swoje wątpliwości.
            Obaj policjanci od początku byli przeciwni angażowaniu w sprawę kolejnych osób. Zwiększało to ryzyko wpadki i mimo iż w mieszkaniu Uchihy, podjęli taką decyzje, to nie wyzbyli się całkowicie swoich wątpliwości.
            Nara siedział na swoim krześle, wpatrując się to w policjantów, to w Naruto i Sasuke. Zdawać by się mogło, że informacje, które właśnie otrzyma, wstrząsną nim równie silnie jak wspomnianą dwójka. Shikamaru o dziwo – mimo pierwszej reakcji – zachowywał się spokojnie. Nikt nie potrafił w danej chwili odgadnąć, o czym myśli.
            - Shikamaru, musisz nam pomóc – Naruto zebrał się na najbardziej błagalny ton, jaki go było stać – bez ciebie nie damy rady, dlatego ci to wszystko opowiedzieliśmy.
            - Wcale nie miałem ochoty tego słuchać – Shikamaru czuł, że musi zapalić. Sięgnął po paczkę papierosów, która leżała na stole. Dobył jednego i niemal natychmiast odpalił.
            - Obiecałem Temari ograniczyć, ale kurwa, no nie da się – pomyślał i wypuścił dym z ust.
            - Zrozum, że nie mamy dużego pola manewru – Naruto nie dawał za wygraną – chodzi tutaj o naprawdę wielką sprawę.
            - No domyślam się, że nie mówimy o kupnie piwa za rogiem, tylko o groźnej organizacji przestępczej. Tym bardziej jestem wściekły, że mnie w to wtajemniczyliście. Teraz nie mam za bardzo wyboru.
            - To znaczy, że…
            - To znaczy, że pomimo iż jest to upierdliwe jak jasna cholera, to wam pomogę – Shikamaru westchnął ciężko i zaciągnął się jeszcze raz – Nie będzie to proste, ale chyba trafiliśmy w dobry moment.
            Wszyscy popatrzyli na Shikamaru, który poprawił się w fotelu. Znów emanował od niego całkowity spokój, tak dobrze znany wszystkim, którzy go znali.
            - Coś się większego dzieje w biurze. Wszyscy myśleliśmy, że to w związku z większymi zamówieniami, które mają ostatnio miejsce. Teraz już rozumiem, że wyraźnie odczuwają brak tego całego Kakuzu. Podobno mają zatrudnić kogoś nowego na jego miejsce. Gdy nam to obwieszczali, wyglądali na mocno zdenerwowanych.
            - Zatrudniają kogoś nowego? – spytał Itachi.
            - Tak, ma przejąć obowiązki Kakuzu, który, jak oficjalnie się mówi, został oddelegowany do nadzoru nad naszą filią w Sunie.
            - Dziwne – odparł Sasuke – nigdy nie słyszałem, o tym, żebyśmy mieli tam filie.
            - Bo nie mamy – Shikamaru dopalił papierosa i zgniótł go w popielniczce – grzebałem trochę w Internecie z ciekawości i nic nie znalazłem, ale nie sądzę, żeby ktoś wpadł na pomysł sprawdzania wiarygodności ich słów.
            - A ten nowy... – Kakashi włączył się do rozmowy – mówili, kto to ma być?
            - Niestety – Shikamaru, rozłożył bezradnie ręce – wszystkiego mamy się dowiedzieć w poniedziałek.
            - Pozostaje zatem czekać – westchnął Naruto – mówiłeś, o tym że trafiliśmy w dobry okres. Czy to tą zmianie pracowników miałeś na myśli?
            - To też. Podejrzewam, że w wyniku tych zmian, mają trochę pracy w terenie, toteż rzadko, któryś z nich jest w biurze. W tej chwilowej absencji pełnego składu, upatruję okazję do działania.
            - Na niewiele się zda, bo przecież już w poniedziałek mają tego gościa przedstawić – Naruto wyraził swoje obawy.
            - Zgadza się, dlatego w poniedziałek nic nie zrobimy – Shikamaru zadarł głowę do góry i popatrzył w sufit – przy takich okazjach zawsze jest pełny skład, poza tym panuje ogólne ożywienie. Musimy przeczekać, bo skoro ten nowy ma przejąć obowiązki po Kakuzu, który zajmował się logistyką, to wiadomo, że będzie działał w terenie. Co za tym idzie, będzie musiał być za zaznajomiony przez kogoś nie tylko z pracą biurową, ale także i bazą magazynów, które z tego co wiem, są na drugim końcu miasta. Zatem przynajmniej dwie osoby będą nieobecne. Dodatkowo przychodzą nowe zlecenia. Nowe kontrakty, tutaj także przewiduję, że parę osób uda się w delegacje na spotkanie z klientami, tak więc skład kadry kierowniczej będzie mocno okrojony.
            - Załóżmy nawet, że nie będzie nikogo z nich – Sasuke włączył się do dyskusji – pamiętaj, że do gabinetu tej hołoty prowadzą dwie pary drzwi, z czego każda z nich ma wmontowany elektroniczny zamek.
            - Pamiętam – Shikamaru pochylił się nieznacznie do przodu. Zamknął oczy, a dłonie złożył w taki sposób, że końcówki palców stykały się ze sobą, jakby trzymał w nich kulę.
            Przez długi czas panowała cisza. Wszyscy wpatrywali się w Shikamaru jak w wyrocznię. Naruto i Sasuke znali ten gest z uczelni. Przed każdą partią shogi, Nara w ten sposób koncentrował się do rozgrywki. Naruto widząc, jak ciemnowłosy wygrywa każdą z rozegranych partii, stwierdził, że w tych gestach jest zawarta jakaś mistyczna moc.
Pewnego razu postanowił spróbować tej metody. Wyzwał Sasuke na pojedynek. Przed partią wykonał dokładnie taki sam gest jak Shikamaru. Czuł wtedy spokój oraz moc, która pomaga mu przenosić góry. Jak się potem okazało było to złudne uczucie, gdyż Sasuke w niecałe 10 minut zmiótł wszystkie pionki Naruto z planszy, na oczach całego roku. Po tym wydarzeniu, Uzumaki już nigdy nie podchodził do planszy do shogi bliżej niż 2 metry.
            W pewnej chwili Shikamaru otworzył oczy i wstał z fotela. Powolnym krokiem podszedł do kredensu, z którego wyjął plik karteczek samoprzylepnych. Wróciwszy z nimi do stołu, oderwał jedną i długopisem napisał kilka wyrazów, po czym podał ją Naruto.
            - Załatw te rzeczy, najlepiej jeszcze dziś. Chcę abyś je nosił do pracy codziennie. Będą nam potrzebne.
            Blondyn niepewnie popatrzył na kartkę i przeczytał jej treść.
            - Co to kurwa ma być?! Jaja sobie robisz?! – gdy tylko Uzumaki przeczytał wszystko, nie krył swojego wzburzenia – niby jak ma nam to pomóc?
            Reszta również spojrzała na notatki Shikamaru i na twarzach wszystkich malowało się zdziwienie.
            - Shikamaru – zaczął niepewnie Itachi – jesteś pewien, że to wam pomoże?
            - Absolutnie – odparł spokojnie Nara i odpalił kolejnego papierosa – Panie Kakashi mam prośbę do pana.
            - Słucham?
            - Potrzebuję jakiś mały rejestrator dźwięku, który można zamontować, tak aby nikt nie zaważył i który ma dość pojemny dysk wewnętrzny.
            - Rejestrator… myślę, że mamy coś takiego, jednak nie bardzo rozumiem… nie lepiej kamerkę?
            - Myślałem o tym, ale przy drzwiach do gabinetu mi się nie przyda. Nie mam jej jak zamontować, tak aby spełniła swoją funkcję, a jednocześnie była niewidoczna. Rejestrator wystarczy. Musi mieć na tyle dużą pojemność, aby mógł nagrywać przez 8 godzin bez przerwy.
            - Myślę, że nie powinno być z tym problemu, jutro, najdalej pojutrze powinniśmy ci go dostarczyć. Czy coś jeszcze potrzebujesz.
            - Nie, myślę, że to wszystko.

* * *

            Po długiej dyskusji w domu Shikamaru, Sasuke wraz z bratem postanowili, że podwiozą Naruto do domu Hinaty, po czym sami wrócą do siebie. W drodze ustalili, że swoją nieobecność w pracy, blondyn wytłumaczy wypadkiem. Wersja ta brzmiała wiarygodnie, gdyż Naruto ciągle jeszcze nosił wyraźne oznaki stłuczenia. Teraz pozostało tylko czekać na poniedziałek.
            Bracia wysadzili Naruto tuż pod domem rodziny Hyuga, po czym pożegnawszy się, odjechali w swoją stronę. Uzumaki przez chwilę przyglądał się posiadłości, po czym podszedł do furtki i nacisnął przycisk domofonu, w którym niemal natychmiast rozbrzmiał głos Hiashiego.
            - Dobry wieczór, tu Naruto.
            - Witaj chłopcze, zapraszam.
            Elektryczny zamek zabrzęczał i blondyn pchnął drzwi. Po chwili był już w domu. Nie zdążył jeszcze zdjąć kurtki, gdy na jego szyj zawisła ciemnowłosa dziewczyna, która mocno przycisnęła chłopaka do siebie.
            - Naru… - rzekła cicha, obdarowując ukochanego drobnymi pocałunkami w szyję.
            - Córeczko, daj mu się chociaż rozebrać – rzekł spokojnie Hiashi, który przyglądał się tej scenie.
            Dziewczyna dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jej ojciec stoi obok. Momentalnie odskoczyła od Naruto, a jej twarz zapłonęła czerwonym rumieńcem. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, po czym zwrócił się do blondyna.
            - Miło cię znów widzieć, jak się czujesz?
            - Dziękuję, znacznie lepiej, gdy tylko opuściłem szpital.
            - Przebywanie w takim miejscu do przyjemności nie należy, ale czasem trzeba. Najważniejsze, że nic wam nie jest, zapraszam.
            Hiashi gestem zaprosił Naruto do kuchni, gdzie Hinata już przygotowywała herbatę.
            - Moja żona się ucieszy, że jesteś, gdy wróci.
            - A to jeszcze w pracy?
            - Nie, jest u rodziny. Przyjaźni się z żoną mojego brata. Ale póki co zostawiam was samych. Domyślam się, że macie dużo do omówienia.
            Po tych słowach Hiashi opuścił kuchnię i Naruto został sam na sam z Hinatą. Upewniwszy się, że mężczyzna udał się do siebie, blondyn podszedł do ciemnowłosej, która właśnie zalewała wrzątkiem herbatę i przytulił do siebie.
            - Przyjemnie jest cię znów trzymać w ramionach.
            Hyuga nic nie odpowiedziała. Odstawiła czajnik i chwycił ręce ukochanego. Przez chwilę się nie ruszała, po czym odwróciła głowę i obdarowała Naruto czułym pocałunkiem.
            - Lubię, jak mnie tak witasz – odparł zadowolony chłopak.
            - Ciągle jeszcze nie mogę uwierzyć, że znów tutaj jesteś.
            Naruto popatrzył na Hinatę. Faktycznie uczucie, o którym mówiła, jemu także się udzielało. Jeszcze kilka dni temu myślał, że już nigdy nie będzie trzymał jej w ramionach. Tak bardzo się z tym oswajał, że teraz czuł, jakby byli razem dopiero od niedawna i stawiali pierwsze kroki w nowym związku.
            Z tymi myślami wtulił twarz w ciemne włosy dziewczyny i zamknął oczy, rozkoszując się tą chwilę. Znów byli razem i w tym momencie nikt nie mógł im tego zabrać.
            - Zostaniesz na noc? – spytała cicho dziewczyna.
            - Jeśli chcesz…
            - Chcę…
            Chłopak uśmiechnął się i pocałował Hinatę w policzek. Następnie oboje wzięli swoje herbaty i udali się na górę do pokoju dziewczyny.
            - A gdzie Hanabi?
            - Nocuje dzisiaj i Konohamaru.
            - No, nieźle sobie poczynają.
            - Pasują do siebie. Ważne, że są szczęśliwi.
            - Tak, racja – Naruto pokiwał z powagą głową. Cieszył się na myśl, że jego młody przyjaciel powoli układa sobie życie.
            - Naruto…
            - Słucham.
            - Może nie powinnam poruszać tego tematu…
            - Pytaj śmiało.
            - Czy ty dalej chcesz pomóc policji?
            Naruto przybrał poważny wyraz twarzy. Ciągle jeszcze miał świeżo w pamięci dzisiejszą rozmowę u Shikamaru. Hinata przyglądała się chłopakowi. Nie musiał odpowiadać. Wiedziała, że jest zdecydowany, ale wie jednocześnie jak duże ryzyko to ze sobą niesie.
            - Przepraszam, nie powinnam pytać… dopiero wyszedłeś ze szpitala – dziewczyna wyraźnie zniżyła głos.
            - Nic się nie stało. Myślałbym o tym, niezależnie od tego czy byśmy o tym rozmawiali czy nie. To siedzi w mojej głowie i póki się to nie skończy… - przerwał jakby nie potrafił znaleźć odpowiedniego słowa – w poniedziałek będę musiał tam iść.
            Hinata poczuła nieprzyjemne ciarki na plecach.
            - Nie martw się słońce – Naruto starał się aby jego głos brzmiał spokojnie – brat Sasuke obiecał, że będzie nas pilnować. On naprawdę zna się na rzeczy.
            Naruto chciał coś jeszcze powiedzieć, ale się wahał. W tajemnicy przed Kakashim i Gaiem, Itachi opowiedział jemu i Sasuke, że Kakuzu i Hidan nie żyją. Zdradził nawet szczegóły ich samobójczej śmierci. Teraz Naruto zastanawiał się czy nie powiedzieć o tym Hinacie. Może wieść o śmierci Hidana uspokoi dziewczynę. W końcu to jego boi się najbardziej. Zaraz potem pomyślał jednak, że wspominanie o śmierci, nawet takiego zbrodniarza, teraz przynajmniej, to nie jest za dobry pomysł.
            - Poza tym – kontynuował – podobno przyskrzynili już paru z nich.
            - Jak to? – Hinata jakby się ożywiła.
            - Nie wiem dokładnie i wiedz, że mówię ci to w tajemnicy, ale Itachi wspominał, że jeden siedzi na pewno, a i na dwóch pozostałych coś szykują.
            Dziewczyna sprawiała wrażenie zainteresowanej, jednak strach ciągle jeszcze tkwił w jej oczach. Naruto przeklął się w myślach. Chciał w jakiś sposób pomóc ciemnowłosej, uspokoić ją, jednak miał wrażenie, że marnie mu to idzie. Gdyby Itachi dowiedział się, że Naruto rozpowiada przebieg śledztwa, pewnie by go ubił. Jednak potrzeba czasu.
            - Z resztą – dodał po dłuższej chwili – nie mówmy już o tym, zamiast tego…
            Nie dokończył, zamiast tego szybkim ruchem objął dziewczynę i położył ją na łóżku. Nim Hinata się zorientowała, Naruto leżał obok niej z głową ułożoną na jej brzuchu.
            - …zamiast tego możesz mnie pogłaskać. Chcę być przytulany.
            - Ty przytulany? – ciemnowłosa cicho się zaśmiała – to ja jestem dziewczynką i to mnie należy przytulać.
            - Chciałyście równouprawnień.
            - My? To znaczy kto?
            - No wy, kobiety.
            - Ach ty! – Hinata znów się zaśmiała i obiema dłońmi zmierzwiła czuprynę Naruto, która teraz wyglądała jakby strzelił w nią piorun.
            Chłopak podniósł obrażony wzrok na dziewczynę i zaczął poprawiać fryzurę. Ciemnowłosa przyciągnęła go do siebie i w jednej chwili ich twarze się spotkały. Chłopak spojrzał w jej białe oczy i dostrzegł zmianę. Już nie tliło się w nich przerażenie.
            - Pocałuj mnie – rzekła cicho.
            W jednej chwili Naruto zamknął oczy i zatopił swoje usta w ustach dziewczyny, smakując ich z każdą chwilą coraz bardziej i bardziej.

* * *

            Zajechawszy do domu, Itachi, który był wyraźnie zmęczony udał się do swojego pokoju. Śledztwo dawało mu się we znaki, choć starał się tego nie okazywać. Gdy tylko położył się na kanapie, niemal natychmiast zasnął.
            Sasuke, widząc śpiącego brata, zamknął drzwi do jego pokoju i sam udał się do siebie. Nie dane mu byłe jednak odpocząć, ponieważ gdy tylko się położył, rozległ się dzwonek do domofonu.
            - Kurwa mać, kogo jebane licho niesie? – warknął i szybko wstał.
            Energicznym ruchem chwycił słuchawkę.
            - Czego?
            - A grzeczniej to nie łaska? – odpowiedział mu groźny kobiecy ton.
            - O, cześć Sakura. Nie spodziewałem się ciebie.
            - Mogę wejść?
            Sasuke nic nie odparł, tylko nacisnął przycisk od domofonu, po czym otworzył drzwi od mieszkania, aby dziewczyna nie używała już dzwonka i nie zbudziła Itackiego.
            Po chwili dziewczyna była już na górze. Uchiha dał jej znać, że jego brat śpi, toteż po cichu udali się do jego pokoju. Sakura usiadła na łóżku, ciemnowłosy natomiast stanął oparty o biurko.
            - Co tu robisz, o tej porze? – spytał spokojnym tonem.
            - Byłam wcześniej, ale was nie było… - odparła nieśmiało Sakura. Sasuke zawsze zadziwiało to, jak Haruno szybko potrafiła zmieniać swoje nastroje. Od wybuchowego dynamitu do rozanielonej małej dziewczynki.
            - Musieliśmy coś omówić – odparł beznamiętnie.
            - Wasze śledztwo?
            Uchiha pokiwał twierdząco głową.
            - Nie zmieniłeś zdania? – głos Sakury był coraz cichszy.
            - O co chodzi?
            - Sasuke… boję się… ja wiem, że o tym rozmawialiśmy, ale boję się… nie chcę… nie chce żebyś brał w tym udział…
            - Sakura – chłopak podszedł do dziewczyny i przysunął sobie krzesło, na którym usiadł – chcę pomóc bratu, sam sobie nie poradzi.
            - Ja wiem… ale dlaczego ty?!  Sakura podniosła nagle wzrok. W jej oczach szkliły się łzy – dlaczego nie mogą tam wcisnąć swojego człowieka?!
            - Myślisz, że gdyby była taka możliwość, to by z niej nie skorzystali? – głos chłopaka był spokojny i opanowany. Widział jak Haruno przeżywa to wszystko, dlatego chciał ją w jakiś sposób uspokoić.
            Sakura nie potrafiła zatrzymać łez, które obficie spływały po jej policzkach.
            - Ty i Naruto… czy naprawdę musicie?
            Sasuke nic nie odpowiedział, tylko jeszcze bardziej przysunął się do dziewczyny. Czuł wyraźnie słodkich zapach jej perfum. Nigdy za nimi nie przepadał, ale teraz to nie miało znaczenia. Uniósł prawą rękę i delikatnie pogładził Sakurę po policzku. Dziewczyna zadrżała i szybko chwyciła jego dłoń, przyciskając ją do swojej twarzy. Jej drobne palce ściskały rękę, jakby się bała, że za chwilę go straci.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
      To koniec na dziś. Jak widać fani Shikamaru mogą spać spokojnie. Ich ulubieniec odegra niemałą rolę w śledztwie i postaram się wycisnąć z niego jak najwięcej :)
       Kolejny rozdział tradycyjnie za tydzień (13 wrześnie), a w nim: Naruto wraca do starych magazynów. Sakura decyduje się na rozmowę z Hinatą. Naruto wraca na uczelnie. I na koniec: nasza trójka znów razem w pracy.
        Można powiedzieć, że starcie naszych bohaterów z Akatsuki zbliża się wielkimi krokami :)
       Do zobaczenie za tydzień!

4 komentarze:

  1. Rozdział 60! Jak to fajnie brzmi! Nie mogę uwierzyć, że tych rozdziałów jest aż tyle! Ale dobrze, dobrze niech będzie jak najwięcej!
    Wspaniały ten rozdzialik, taki słodki <3
    Shikamaru, mistrzu wkracza do akcji. Śmiać mi się chciało, jak się zgodził na udział w tak niebezpiecznej akcji, Temari jak się dowie to go zabije, chyba że uprzedzą ją jej bracia.
    Biedny Itaś taki zmęczony, zaniepokojony z powodu decyzji brata i jego przyjaciół.
    Wspaniała końcowa scenka, stęskniłam się za Sasusaku w Twoim wykonaniu. Oni są tak różni od Naruto i Hinaty, tacy oschli w stosunku do siebie, ale jednak uroczy !
    Pozdrawiam, dobranoc
    Paulina.

    OdpowiedzUsuń
  2. heheh jak zwykle super i nareszcie naru wyszedł ze szpitala :D Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Nie mogę się doczekać starcia z Akatsuki XD Wiedziałam, że zwerbują Shikamaru, on będzie umiał wszystko zaplanować i akcja pójdzie gładko ;) Chyba, że zaistnieją okoliczności, których się nie spodziewają.
    Nie mogę się doczekać jak to będzie wyglądać. Czekam niecierpliwie na sobotę ;)
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń