sobota, 2 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ LV

    Witam wszystkich serdecznie. Przed nami kolejny rozdział i jak zapewne się domyślacie, główną rolę będzie w nim odgrywał Itachi. Notka trochę dłuższa niż zwykle, ale przyznam się od razu, nie wiem jak wyszło. Był to rozdział, który jak do tej pory pisałem najdłużej, ale mam co do niego mieszane uczucie. Dlatego też wszelka krytyka będzie jak najbardziej wskazana.
      Nie przeciągając dłużej, zapraszam do lektury!!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Itachi stał w przedpokoju. Stanowił jedyną przeszkodę między drzwiami wyjściowymi, a chłopcami. Jedyną, ale wydawało się, że nie do przejścia. Zarówno Sasuke jak i Kibą owładnął niepokój. Obaj zastanawiali się, ile Itachi usłyszał, ale z wyrazu jego twarzy można się domyśleć, że całkiem sporo.
Inuzuka dał krok w tyłu. Strach go paraliżował i zdawał sobie całkowicie sprawę z tego, że mają niewielkie szanse na wyjście z tego. Powędrował wzrokiem niżej i przełknął nerwowo ślinę. Za paskiem Itachiego mignęła czarna rękojeść pistoletu. Poczuł jak nogi mu się uginają. Dał jeszcze krok w tyłu i poczuł plecami zimną, twardą ścianę. To koniec.
Sasuke zdawał się nie dostrzegać pistoletu. Wpatrywał się w brata. Po tym co usłyszał, był gotowy na wszystko. Jego czarne oczy świdrowały Itachiego, który z kolei stał spokojnie, nie okazując żadnych emocji.
- Macie poważne kłopoty – powtórzył Itachi – możecie mi powiedzieć, co wy do cholery wyprawiacie?
- Nie zbliżaj się – odparł chłodno młodszy z braci Uchiha.
- Nie mam zamiaru, ale musicie mi powiedzieć, co tu się dzieje. Skąd wy to wszystko wiecie? – na twarzy Itachiego zaczęło pojawiać się zaniepokojenie.
- Współpracujesz z mordercą...
Itachi westchnął ciężko. Powoli zaczął rozumieć. Wtedy w firmie gdy rozmawiał z Nagato, Sasuke musiał ich podsłuchać. Przeklął się w myślach. Chciał wyciągnąć coś o więcej od Nagato, dlatego postanowił przyjść. Nie przewidział, że jego brat może go zauważyć i co gorsza pójść za nim. Był zły na siebie za to, że wplatał brata w tą całą aferę.
- To nie tak...
- Nie pierdol! Pracujesz z zabójcą! – Sasuke wybuchł i pozwolił, aby cała wściekłość z niego uszła. Kiba przyglądał się temu z coraz większym przerażeniem.
- Czy on zwariował? Teraz jego brat na pewno nas pozabija – Kiba drżał i odruchowo rozglądał się za jakimś wyjściem. Ucieczka, ale jak?
- Nie rozumiesz…
- Doskonale rozumiem! Te twoje patrole, to były kłamstwa co?! Co jeszcze ukrywałeś?!
- Pozwól sobie wytłumaczyć…
- I co mi powiesz?! Kłamałeś przez tyle czasu, dlaczego miałoby być inaczej teraz?!
- Bo to nie jest tak. Nie pracuję z nimi…
- Do diabła z tobą i twoimi słowami! Jesteś pieprzonym mordercą!
Sasuke miał coś dodać, gdy nagle poczuł silne uderzenie w policzek. Zapanowała cisza, a chłopak złapał się za bolące miejsce. Spojrzał w przerażeniu i jeszcze większym zdziwieniu na brata, który zdzielił go otwartą ręką w twarz. Sasuke czuł jak skóra w tym miejscu go piecze. Był gotowy na kolejny cios, jednak Itachi ani drgnął.
- Uspokoiłeś się? – spytał spokojnie starszy z braci.
Sasuke nic nie odpowiedział. Nawet nie drgnął stał wpatrzony brata. Kiba, który w tym czasie osunął się na podłogę, podniósł się, ale nie wychylał zza pleców ciemnowłosego.
- Przepraszam – odparł Itachi, już łagodnym głosem – nie chciałem.
Brat Sasuke westchnął ciężko i podniósł wzrok ku górze, skupiając wzrok na jakimś punkcie na suficie.
- Nie chciałem cię uderzyć. Nie chciałem także cię w to mieszać.
Sasuke odsunął rękę od policzka. On także powoli się uspokajał. Początkowe napięcie minęło.
- Nie rozumiem.
- Nie chciałem, abyś wiedział czym się zajmuję, ale teraz nie mam za bardzo wyjścia. Wiem, że ciężko to wygląda, ale nie pracuję dla Akatsuki.
- Ale...
- Tak wiem – Itachi opuścił wzrok na brata – przypuszczam, że usłyszałeś moją rozmowę z Nagato...
- Z dyrektorem...?
- Tak. To jego oficjalne stanowisko. Jakiś czas temu, gdy zaczęły się te zabójstwa, których ofiarami byli potomkowie właścicieli firm, które Akatsuki chciało przejąć, mój szef zlecił mi przeniknięcie w jej struktury. Dał mi odpowiednie namiary i tak oto wstąpiłem w ich szeregi. Jak się okazało miał rację. Akatsuki wynajmowała zabójcę, który porywał dziecko konkretnej osoby. Ojciec sprzedawał powoli udziały, aby mieć pieniądze na wynajem prywatnych detektywów, opłacanie śledztw. Nigdy jednak nie udało się dopaść zabójcy. Ciało zostało znajdowane, rodzina pogrążała się w rozpaczy. Wtedy zjawiało się Akatsuki proponujące wykupienie firmy, bo kto chce prowadzić dalej działalność po stracie swojego dziecka. To samo Akatsuki z resztą, wykupywało wcześniej sprzedawane udziały. Moim zadaniem było przeniknięcie w szeregi Akatsuki i zlokalizowanie zabójcy, ale bezskutecznie.
- O kurwa! – Sasuke momentalnie zamarł. Itachi spojrzał na brata.
- Co się stało?
- Naruto...
- Co Naruto?
- Naruto pojechał za zabójcą! – Kiba, który dopiero teraz się otrząsnął, wyskoczył zza pleców Sasuke – Hidan porwał Hinatę, a Naruto za nim pojechał!
Itachi zadrżał. W wielkim osłupieniu spoglądał na chłopaków.
- Chcecie powiedzieć, że Naruto wie gdzie jest zabójca i za nim pojechał?!
- T...tak – odparł nerwowo Kiba.
- Jasna cholera! Jest w ogromnym niebezpieczeństwie! On nie wie, z kim ma do czynienia!
Itachi podskoczył do Kiby i chwycił go za ramiona.
- Gdzie oni są?!
- Pojechali do starych magazynów za osiedlem.
Itachi puścił Kibę, przez co chłopak omal nie wylądował z powrotem na podłodze. Starszy Uchiha szybkim ruchem wyjął telefon z kieszeni i wybrawszy numer, zwrócił się do chłopaków:
- Zbierajcie się! Nie mamy czasu!
W słuchawce odezwał się czyjś głos. Itachi nie bawiąc się w żadne konwenanse wyrzucił z siebie kilka słów:
- Jedźcie do starych magazynów! Tam jest zabójca! Spieszcie się, bo lada chwila ktoś zginie!

* * *
           
Kakashi wraz z Gaiem jechali po raz kolejny w kierunku starych magazynów. Tego wieczoru to właśnie im przypadło obserwowanie tego obiektu. Czytelnik na pewno już wie o tym, że drugi, miał pilnować właśnie Itachi.
            - Gai, czy możesz jechać wolniej? Chciałbym tam dojechać w jednym kawałku.
            - Kakashi, młodość nie czeka, młodość pędzi – odparł z entuzjazmem Gai.
            - Dlatego nie chciałbym jej kończyć na jakimś drzewie.
            Gai zwolnił choć dalej upierał się, że młodzieńczy gniew w nim buzuje. Kakashi westchnął z ulgą i miał juz wrócić do swoich rozmyślań, gdy nagle zadzwoniła jego komórka. Siwowlosy sięgnął po telefon, który leżał przed nim i odebrał. Wiedział kto dzwoni. Poza Gaiem, tylko dwie osoby miały ten numer
            - Co się stało?
            Przez chwilę panowała cisza. Głos w słuchawce zdradzał pewną nerwowość.
            - Co?! – Kakashi omal nie zerwał się z siedzenia – jesteśmy w drodze!
            Hatake szybko się rozłączył.
            - Gai! Cała naprzód! Musimy jak najszybciej dojechać do starych magazynów!
            - No! To rozumiem! – odparł Gai, który jeszcze nie zaznajomiony z treścią rozmowy, nadusił z całych sil pedał gazu. Koła zabuksowały i auto popędziło z całą mocą.
            Po drodze Kakashi wytłumaczył przebieg rozmowy z Itachim. Sprawa była naprawdę poważna. Nie dość, że zabójca porwał jakąś dziewczynę, to na domiar złego, w ślad za nimi popędził jakiś chłopak. Hatake przez całą drogę starał się odgadnąć o co w tym wszystkim chodzi. Skąd wziął się ten chłopak? Czyżby zabójca miał pomocnika? A może ten chłopak jedzie na ratunek dziewczynie?
Kakashi niecierpliwił się coraz bardziej. Droga zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Właśnie wyjechali z osiedla i podążali przez las.
            Po kilku minutach skręcili w boczną drogę, która prowadziła prosto do magazynów. Gdy tylko dojechali Gai dostrzegł, że brama jest otwarta, a zaraz za nią stoi motocykl.
            - Motor tutaj? I to zimą? – Gai wydawał się mocno zaskoczony.
            - Może to tego chłopaka? – odpowiedział bardziej do siebie niż do Maito.
            - Cholera, który to może być budynek?
            Mężczyźni starali się zlokalizować ślady, które ewentualnie zostawił by zabójca lub właściciel motocykla. Jednak wiatr i lekko prószący śnieg, zacierały wszelkie nierówności. Rozdzielali się i zaczęli po kolei sprawdzać każdy budynek. Czas uciekał, a każdy kolejny budynek okazał się nietrafiony. Powoli zaczęli tracić nadzieję, gdy w pewnej chwili uszu Kakashiego doszedł krzyk. Hatake zatrzymał się usiłując zlokalizować miejsce, z którego dochodził głos. Okazało się, że miał swoje źródło w jednym z budynków, w rejonie który pominęli. Nie czekając ani chwili, siwowłosy odszukał Gaia i razem z nim skierował się w miejsce, skąd doszedł ich krzyk.
Było to wydzielone miejsce, na którym stały w rzędzie cztery mniejsze magazyny. Postanowili znów się rozdzielić i sprawdzić po dwa budynki każdy. Kakashi udał się szybko do pierwszego z lewej. Ciągle miał w pamięci słowa komendanta, który kazał, jeśli to tylko możliwe, dostarczyć mordercę żywego na przesłuchanie. Teraz jednak ważniejsze było, zdążyć na czas i uratować ofiary.

* * *
           
Ciało Naruto opadło bezwładnie na ziemię i spoczywało teraz u stóp Hidana. Mężczyzna oddychał ciężko. Walka z chłopakiem dała mu się mocno we znaki. Przez dłuższą chwilę starał się uspokoić oddech. Chłopak leżał nieprzytomny w powiększającej się kałuży krwi. Hidan kopnął lekko ciało i upewniwszy się, że blondyn nie stanowi już zagrożenia, odwrócił się w kierunku Hinaty. Dziewczyna klęczała, trzymając się za brzuch i wpatrywała w Hidana. Nie za wiele jej to jednak dało, gdyż otumanienie narkotykiem nie minęło całkowicie. Dodatkowo panujące ciemność, sprawiały, że Hinata widziała tylko niewyraźne sylwetki.
            - N...Naruto... gdzie jesteś? – szeptała, choć jej samej zdawało się, że jej głos roznosi się po całym budynku.
            Hidan splunął. Dopiero teraz poczuł w ustach słodki smak krwi. Zdziwiony otarł ręką usta i spojrzał na czerwony ślad na dłoni. Zdumiony przez moment, zastanawiał się kiedy chłopak go trafił. Z wściekłością w oczach ruszył zdecydowanym krokiem w kierunku Hinaty, którą, gdy tylko był wystarczająco blisko, kopnął z całej siły w brzuch. Pierwszy raz czuł jak traci nad sobą panowanie, a złość bierze górę nad umysłem. Dziewczyna opadła na podłogę, usiłując złapać powietrze. Mężczyzna rozglądał się za swoją brzytwą, która leżała kilka kroków na lewo. Jednym susem znalazł się przy ostrzu, które pochwycił i odwrócił do Hinaty.
            - Już wystarczająco długo mi przeszkadzaliście! Zabije cię, a potem poderżnę gardło twojemu chłopakowi!
            Hidan wziął zamach i miał już ciąć, gdy nagle usłyszał krzyk, a potem potężny cios w żebra posłał go na ziemię.
            - Uderzenie wiatru!
            Jashinista z hukiem upadł na podłogę, gubiąc po drodze swoje ostrze. Ledwo łapiąc oddech, chwycił się za bolące miejsce. Miał wrażenie, że kości mu trzeszczą. Dopiero po chwili, gdy doszedł do siebie, spojrzał w miejsce skąd nadszedł cios i dostrzegł wysokiego mężczyznę o czarnych włosach i bujnych brwiach. Z podniesioną gardą był wyraźnie gotowy do walki.
            Hidan podniósł się na jedno kolano i syknął z bólu. Po chwili stał już na obu nogach. Był niższy od swojego przeciwnika o pół głowy. Przez dłuższy moment zastanawiał się kim jest jego przeciwnik.
            - Nawet nie próbuj – odparł spokojnie Gai, jednak sam aż emanował energią. W rzeczywistości modlił się o to, aby Hidan zaatakował. Brakowało mu walki.
            Jashinista w pierwszej chwili miał się rzucić na rywala, gdy nagle poczuł jak coś chłodnego przywiera mu do skroni. Lekko odwrócił wzrok w prawo i ujrzał najpierw ciemną lufę pistoletu, a potem dopiero twarz człowieka, który ów pistolet trzymał.
            - Rusz się tylko, a zapewniam cię, że twój mózg udekoruje ścianę, a czaszkę będą sprzedawać w sklepach jako układankę złożoną z tysiąca elementów.
            Hidan opuścił ręce. W jednej chwili poczuł się bezradny. Wiedział doskonale, że nie ma szans. Był zbyt zmęczony walką z Naruto, na dodatek bolące żebro znów dało o sobie znać. Walka z dwoma uzbrojonymi mężczyznami była ponad jego siły w normalnym stanie, a co dopiero w osłabieniu.
            - A teraz grzecznie połóż się na ziemi – odparł spokojnie właściciel pistoletu, którym okazał się mężczyzna o siwych włosach, z twarzą zasłoniętą maską.
            Hidan dał pół kroku w tyłu i przyglądał się to jednemu, to drugiemu.
            - Na pysk – warknął Kakashi.
            Hidan powoli położył się na ziemi. Gdy całym ciałem przywierał do zimnego betonu. Gai natychmiast podbiegł do niego i zakuł w kajdanki, które dobył z bocznej sakwy u pasa.
            - Rany, widzę, że nawyki z ANBU (służby wywiadowcze kraju) pozostały – rzekł Maito, gdy Hidan leżał już obezwładniony.
            Kakashi nic nie odpowiedział, tylko westchnął ciężko i schował broń do kabury.
            - Zabierz go do wozu i do naszej bazy – zakomenderował Hatake – dopilnuj, aby w żadnym wypadku nie mógł kontaktować się ze światem i czekaj do mojego powrotu, muszę zająć się tymi dzieciakami.
            Gai nic nie odparł, tylko podniósł zatrzymanego i powoli zaczął opuszczać magazyn. Kakashi w tym czasie, natychmiast podszedł do leżącej nieopodal Hinaty. Dziewczyna straciła przytomność. Mężczyzna przyłożył jej palce do szyi. Wyczuł puls, choć słaby.
            - Karetka już w drodze – Itachi, który dopiero teraz wszedł do magazynu podszedł do Kakashiego – co z nią?
            - Żyje, nic jej nie będzie. Nie bardzo widzę drugiej ofiary.
            Itachi rozejrzał się nerwowo po hali. Ledwo dostrzegł Naruto, który leżał pod ścianą. W słabym oświetleniu krew, w której leżał chłopak, wyglądała jak czarna plama. Itachi ukląkł przy blondynie, klnąc w myślach. Na szczęście u chłopaka dało się wyczuć słaby puls, jednak niezbędna była pomoc lekarza.
            - Wyjdzie z tego?
            - Tak… - Itachi westchnął – mam taką nadzieję przynajmniej.

* * *

            Po przewiezieniu obojga do szpitala, szybko skierowano ich na badania. U Naruto stwierdzono wstrząśnienie mózgu i niewielkie obrażenia wewnętrzne, wynikłe w trakcie bójki. Wyniki Hinaty ukazały się nieco później. Lekarz prowadzący wykrył ślady toksyny we krwi, która spowodowała gorączkę i utratę przytomności. Kiba, który wraz z Sasuke, towarzyszył Itachiemu, podał numer kontaktowy do rodziców Hinaty, z którymi ciężar rozmowy wziął na siebie Kakashi.
            Podczas gdy Hatake przebywał z rodziną ciemnowłosej i udzielał niezbędnych informacji, Sasuke wraz z Kibą siedzieli przed salę, w której leżał Naruto. Lekarz zabronił teraz wchodzić komukolwiek, argumentując tym, że chory potrzebuje spokoju.
            Korytarz, w którym siedzieli był pusty. Tylko część lamp była zapalona, toteż panował półmrok, który sprawiał, że zarówno Sasuke jak i Kibę ogarniało znużenie. Wszystko wydarzyło się tak nagle, że nawet nie zauważyli kiedy, znaleźli się w tym miejscu. Po chwili do chłopców dołączył Itachi, który wrócił z rozmowy z lekarzem.
            - Nie śpijcie bo was okradną.
            Sasuke podniósł niepewnie głowę.
            - Wiadomo co z nim? – Jego głos był naturalny, spokojny. Spojrzenie także nie wyrażało jakichś specjalnych emocji. Osoba postronna gotowa była pomyśleć, że ciemnowłosy pyta bardziej z nudów niż z troski, jednak Itachi wiedział, że Sasuke martwi się o przyjaciela.
- Nic mu nie będzie. Lekarz stwierdził wstrząs mózgu, jednak niezbyt poważny.
- Wstrząs mózgu? W przypadku tego barana, to nic poważnego.
Itachi zaśmiał się cicho. Faktycznie mógł sobie na to pozwolić, wiedząc, że blondynowi już nic nie zagraża.
- Może wrócisz do domu? – spytał po chwili brata.
- Nie dzięki. Wrócę z tobą.
- Ja tu posiedzę jeszcze godzinę.
- Mam czas.
- A ty? – Itachi zwrócił się do Kiby.
- Ja? – szatyn wyrwany z półsnu, zaczął się rozglądać po korytarzu – ja nie, znaczy… co z Naruto?
- Nie udawaj, że się martwisz – odparł oschle Sasuke.
- Sasuke! – Itachi starał się strofować brata.
- Nic mu nie będzie. A ty wypierdalaj do domu.
- Ale ja…
            - Spieprzaj, bo patrzeć na ciebie nie mogę – Sasuke dopiero teraz spojrzał na Kibę, który poczuł jak atmosfera wokół niego gęstnieje.
            Inuzuka, nic nie odpowiadając, wstał z miejsca i powolnym krokiem skierował się w kierunku wyjścia. Itachi przyglądał się całej scenie, jednak nic nie odparł. Dopiero, gdy szatyn zniknął za drzwiami, przysiadł się do brata.
            - Co to było? O co chodzi?
            - O nic – Sasuke wzruszył ramionami – to dupek, nie warto się nim przejmować. Poza tym chciałem pogadać.
            - O czym? – twarz Itackiego przybrała poważny wyraz.
            - Jak ty żeś się wpakował w to gówno?
            Starszy z braci Uchiha westchnął ciężko. Spodziewał się tego pytania. Nie to, że nie chciał na nie odpowiadać, ale sam do końca nie wiedział jak ma zacząć.

* * *

            Następnego dnia po tym feralnym zdarzeniu, podczas którego Itachi uchronił Sasuke od śmierci z rąk zabójcy ich rodziców, starszy z braci zjawił się na posterunku pomimo tego, że dostał od swojego przełożonego dwa tygodnie wolnego z możliwością przedłużenia o kolejne dwa tygodnie.
            Gdy tylko przekroczył próg budynku, wszelkie rozmowy ucichły. Itachi stał przez chwilę w milczeniu, wpatrzony przed siebie, po czym wolnym krokiem skierował się do gabinetu komendanta. Morino Ibiki, obecnie szef policji Konoha - ten sam który zlecił sprawę Akatsuki i Hidana Kakashiemu, Gaiowi i Itackiemu - wtedy był komendantem jednego z posterunków w mieście.
            Ciemnowłosy zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedł do gabinetu. Ibiki siedział jak zawsze przy swoim biurku i wertował akta. Gdy ujrzał Itachiego przerwał pracę i gestem wskazał krzesło, które stało naprzeciwko biurka.
            Uchiha usiadł i przez długi czas w gabinecie panowała cisza. W końcu pierwszy odezwał się Ibiki.
            - Jak twój brat? – głos miał spokojny, ale silny zarazem. Każdy kto z nim rozmawiał, wiedział, że tego człowieka charakteryzuje śmiertelna powaga.
            - Trzyma się. Powoli do niego dociera, co się stało – głos Itackiego nie drżał, jak można było się spodziewać. Zdawał się być spokojny i opanowany. Jednak wzrok jego był jakby przygaszony.
            - Nie powinieneś być teraz z nim? Po to dałem ci wolne.
            - Jest silny, poradzi sobie. Z resztą zaraz wychodzę.
            - Rozumiem, że nie przyszedłeś na zwykłą rozmowę? – Ibiki, który siedział do tej pory pochylony nad biurkiem, teraz odchylił się tak mocno, że oparcie krzesła zatrzeszczało.
            - Chcę, żeby mnie przeniesiono.
            Ibiki milczał.
            - Ten człowiek zabił moją rodzinę. Omal nie zabił mojego brata. Jedna Amaterasu wie ile jeszcze takich ludzi krąży po mieście.
            - Nie zrobię tego.
            Itachi podniósł wzrok na komendanta. Ibiki wpatrywał się w niego uważnie.
            - Chcesz, żebym cię przeniósł do tropicieli (specjalny poddział ANBU ds. zapobiegania morderstwom), w normalnych okolicznościach zrobiłbym to bardzo chętnie. Jesteś zdolnym policjantem, ale twoje pobudki… szukasz zemsty.
            Itachi milczał. Był zły, ale doskonale rozumiał komendanta. Sam postąpiłby podobnie, jednak w tej chwili emocje silnie oddziaływały na Uchihe.
            - Wracaj do domu – dodał spokojnie Ibiki – zajmij się bratem.
            Uchiha wstał i bez słowa opuścił gabinet. Komendant jeszcze przez dłuższy czas wpatrywał się w drzwi, przez które Itachi wyszedł, po czym wrócił do pracy.
            Czytelnik może zadawać sobie pytanie, dlaczego przytaczamy krótki urywek z przeszłości Itackiego. Pragnę zapewnić, że rozmowa, która miała wtedy miejsce, będzie miała poważny wpływ na decyzję Ibikiego w sprawie Hidana.

* * *

            Przez kilka następnych lat zarówno Itachi jak i Sasuke stopniowo oswajali się ze stratą rodziców. Sasuke dorastał, poszedł do liceum, potem na studia i mimo, że był dość mocno zamknięty w sobie, to nie zdradzał żadnych oznak, które są wynikiem szoku wywołanego traumatycznym przeżyciem. Jak łatwo się domyśleć, to właśnie na studiach młody Uchiha poznał Naruto, z którym nawiązał dziwną na swój sposób przyjaźń. Blondyn wyraźnie zmienił Sasuke, gdyż ten stawał się coraz bardziej otwarty i na swój sposób „ludzki”.
            Itachi awansował na inspektora policji i został przeniesiony do komendy głównej w mieście, gdzie od dwóch lat władzę sprawował właśnie Ibiki. W tym czasie miasto – a potem także i kraj – obiegła wiadomość o dwóch zabójstwach dokonanych przez tajemniczego mordercę, który składał w ten sposób ofiary, mało komu znanemu wówczas Jashinowi.
Uchiha uważnie śledził poczynania policji. W tym czasie śledztwo zostało powierzone niejakiemu Zetsu, który niedawno zjawił się w komendzie. Nikt  o nim wcześniej nie słyszał. Wiadomo było, że dostał rekomendacje od wysoko postawionej osoby w komendzie krajowej z zastrzeżeniem, aby to właśnie jemu powierzyć śledztwo. Ibiki, doświadczony funkcjonariusz, który do tej pory sam zatwierdzał wszelkie awanse oraz osobiście powierzał śledztwa, nabrał podejrzeń. Nie wynikały one bynajmniej z ambicji podrażnionej faktem, że ktoś wkroczył na jego terytorium. Wrodzona ostrożność i doświadczenie – wyniesione ze służb specjalnych, które nabył zanim oddelegowano go do pracy w regularnych formacjach policji - nakazywały mu sceptyczne podejście do wszelkich zmian. Zwłaszcza, gdy zmiany te były tak nagłe i nieoczekiwane. Oto przychodzi nowych człowiek z dziwnymi papierami i nagle dostaje do prowadzenia tak ważne śledztwo.
            Ibiki jednak nie mógł nic zrobić, tylko obserwować poczynania swojego podkomendnego, którym był tylko w teorii. W rzeczywistości Zetsu był niezależny i nieraz dał do zrozumienia komendantowi, że w sprawie mordercy, to on będzie miał ostatnie słowo.
            Czas płynął, a śledztwo utknęło w martwym punkcie. Ibiki nabierał coraz większych podejrzeń co do praktyk Zetsu, jednak ten miał związane ręce. Raz próbował odsunąć od śledztwa niewygodnego współpracownika, jednak spotkał się z wyraźną odmową z „góry”.
            Itachi w tym czasie także przyglądał się śledztwu. Sprawa zabójcy wywołała w nim dawne poczucie złości, ale nie tylko. Wiedział, że zabójca uderzy ponownie, a potem jeszcze raz i jeszcze raz. Nikt nie był bezpieczny. Dziś albo jutro, ktoś zada śmierć, tak jak wtedy morderca jego rodziny.
            Pewnego dnia, gdy kończył dyżur, ktoś zadzwonił do niego z nieznanego numeru. Mocno zdziwiony, bo przecież dochodziła północ, odebrał telefon.
            - Mam ważna sprawę. Jak tylko skończysz, spotkajmy się w na skrzyżowaniu Hashiramy i Madary. Będę w niebieskim BMW na parkingu.
            Rozmówca rozłączył się, jednak Itachi zdążył poznać głos komendanta. Poczuł jak robi mu się gorąco. Ibiki był poważnym człowiekiem, więc wszelka próba kawału nie wchodziła w grę.

* * *

            Itachi dotarł na umówione miejsce. Nie wracał normalną drogą. Skoro komendant dzwonił do niego z zastrzeżonego numeru i przekazał tak krótką ale i treściwą wiadomość, toteż domyślał się, że rozmowa będzie miała charakter nieoficjalny i nikt nie może się o niej dowiedzieć.
            Upewniwszy się, że nikt za nim nie podąża wszedł na teren parkingu. Miejsce było idealne do tego typu spotkań. Otoczone siatką, do której przyczepione były płaty z blachy falistej, które zasłaniały widok. Dodatkowo parking był słabo oświetlony, jednym słowem miejsce idealne do konspiracyjnych rozmów.
            Uchiha nie od razu znalazł samochód komendanta. Stał pośród wielu aut, pod wiatą. Ibiki siedział w środku samochodu na miejscu kierowcy. Itachi wsiadł do auta i gdy tylko zamknął drzwi Ibiki poprosił go o telefon. Zdziwiony podał komórkę komendantowi, który zaraz po tym wyjął baterię i położył telefon na tapicerce przed Uchihą.
            - Przepraszam, że w takiej konspiracji musimy się spotykać – zaczął po dłuższej chwili komendant – jednak nawyki nabyte w ANBU są silniejsze ode mnie.
            Itachi nic nie odparł.
            - Wezwałem cię tutaj, bo chcę abyś mi pomógł – Ibiki popatrzył na Uchihę, który siedział w dużym skupieniu – chcę żebyś zajął się sprawą zabójstw.
            - Udało się panu odsunąć Zetsu? – spytał zdziwiony Itachi. Wiedział o tym, że komendant już raz tego próbował. Takie plotki rozchodzą się bardzo szybko.
            - Nie. To jest prośba nieoficjalna.
            Itachi otworzył szerzej oczy.
            - Nie ufam Zetsu. Nie podoba mi się sposób jego pracy. Zbyt dużo błędów w jednej sprawie, to nie może być przypadek.
            - Co ma pan na myśli? – spytał Itachi, jednak sam powoli rozumiał, o co chodzi Ibikiemu. Nikt z całej komendy nie miał dostępu do akt sprawy, ani dowodów rzeczowych.
            - Za dużo błędów – powtórzył komendant jakby do siebie.

* * *

            Minęło kilka dni od czasu gdy Itachi rozmawiał z komendantem. Zapadła noc i Uchiha był jednym z nielicznych na komisariacie, którzy pełnili dziś służbę. Uzyskawszy od Ibikiego klucz do niewielkiego magazynu, gdzie trzymane były akta spraw najwyższej wagi – w tym akta tajemniczego zabójcy – postanowił wcielić swój plan w życie.
            Pod pretekstem obchodu, udał się na dolne piętro, gdzie owo pomieszczenie się znajdowało. Upewniwszy się, że nikt go nie śledzi, otworzył drzwi i wszedł do środka. Zapalił światło i w jednej chwili w ciemny pomieszczeniu rozbłysły jarzeniowe lampy.
            W niewielkich rozmiarów pokoju, pod ścianami, znajdowało się kilka regałów, na których były ułożone pudła różnej wielkości. Na każdym z nich – czarnym markerem – wypisane były jakieś oznaczenia. Itachi rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie musiał długo szukać. To co go interesowało, leżało na stole, który znajdował się na samym środku pokoju. Akta, przedmioty znalezione na miejscach zbrodni, notatki policyjne, wszystko co dotyczyło zabójcy. Itachi podszedł do stolika i zaczął powoli wertować rzeczy, które były rozłożone na stole i posortowane według schematu znanemu tylko jednej osobie. Ibiki słynął ze swojej pedantyczności i szybkości działania. Mimo, że nie był przydzielony bezpośrednio do tej sprawy, sporządzał spis wszystkich przedmiotów znalezionych na miejscach zbrodni. Itachi skrupulatnie przejrzał notatki komendanta i teraz patrząc na stół, wiedział już, że kilku rzeczy brakuje: przy pierwszej ofierze znaleziono rękawiczki, które jako dowód nieistotny w sprawie zniknęły. Przy drugiej leżał skrawek płótna z krwią. Możliwe, że ofiara szarpała się z oprawcą i ów skrawek materiału został oderwany od ubrania ofiary. Uznany za zwykłą szmatę, również zniknął.
            - Szukasz tu czegoś?
            Itachi serce zabiło mocniej. W tej głuchej ciszy, głos, który do niego przemówił, zabrzmiał jak uderzenie dzwonu, wybijając wszelkie myśli z głowy. Uchiha odwrócił się w kierunku właściciela głosu. Było tak jak podejrzewał komendant. Zetsu pilnował skwapliwie tego pokoju. Musiał się gdzieś kręcić w pobliżu.
            - Spytałem co tutaj robisz? – Zetsu ponowił pytanie. Jego głos był miękki ale stanowczy.
            - Rozglądam się – odparł Itachi po dłuższej chwili.
            Zetsu podszedł bliżej. Stał teraz przed Itackim, który starał się jak mógł, aby zachować spokój.
            - Nie wiesz, że wstęp tutaj mają tylko niektórzy? Z tego co wiem nie ma cię na liście uprzywilejowanych.
            - Wiem.
            - Zatem skąd masz klucz?
            - Pożyczyłem.
            - Od kogo?
            - Od komendanta.
            - Komendanta… może go spytamy?
            - Nie ma potrzeby, bo on o tym nie wie.
            Zetsu przez chwilę poczuł się zbity z tropu. Śmiałe odpowiedzi ciemnowłosego, to nie było to czego się spodziewał. Przez chwilę obaj stali w milczeniu. Zetsu dał krok w przód, w kierunku stołu i spoglądał na stół.
            - Ty jesteś Uchiha Itachi? – spytał po dłuższej chwili, nie spoglądając na ciemnowłosego.
            - Tak.
            - Znam twoje akta.
            Itachi spojrzał uważniej na rozmówcę.
            - Nie cieszysz się zbyt dobrą opinią?
            Uchiha milczał. Komendant wspominał coś o podmianie jego akt, na fałszywe. W zasadzie był ciekaw co Ibiki podsunął Zetsu pod nos.
            - Nie muszą mnie lubić.
            - Komendant nie ma o tobie dobrego zdania. W ostatnim półroczu miałeś dziesięć nagan i pięć karnych raportów.
            - Sześć – skłamał.
            - Był nawet wniosek o degradacje.
            Zetsu podniósł wzrok na Uchihę, który stał ze spokojną miną, oczekując na ciąg dalszy.
            - Długo jesteś w policji?
            - Za długo.
            Zetsu uśmiechnął się pod nosem. Ta reakcja niejako zdziwiła Itachiego. Każdy inny funkcjonariusz starszy stopniem, potraktowałby taką odpowiedź jak zniewagę munduru. Temu jednak spodobało się podejście młodego policjanta do służby.
Zetsu dostał od Nagato wyraźne polecenia zwerbowania kogoś do pomocy dla organizacji. W pierwszej chwili zadanie to wydawało się niemal niemożliwe. Naprawdę ciężko było znaleźć kogoś, kto zgodzi się pełnić rolę policyjnej wtyczki. Najlepsza była osoba o nieposzlakowanej opinii, ale te blisko siebie trzyma ten pedant Ibiki. Los chciał, że pewnego wieczoru, Zetsu podsłuchał rozmowę, a raczej reprymendę, którą Ibiki udzielał właśnie Itachiemu. Dotyczyło to samowolki w działaniu. Nie tyle postawa w sprawie zainteresowała Zetsu, co postawa Uchihy podczas samej rozmowy z komendantem, który odpowiadał grubiańsko, bez poszanowania munduru przełożonego.
Przez kilka ostatnich dni przyglądał się bacznie Itachiemu, który przejawiał wyraźną niechęć do pracy, pod rozkazami przełożonego. Dokopał się do akt Uchihy, które stanowiły kwintesencje tego, czego szukał. Z jednej strony zdolny śledczy, mający na swoim koncie kilka spraw zakończonych sukcesem, z drugiej strony niejednokrotnie upomniany, przejawiający niechęć do innych funkcjonariuszy. Słowem mieszanka sprzeczności. Jak udało się Zetsu ustalić, posiadał ogromny żal do policji o to, że ci ukarali go zawieszeniem za nieuzasadnione użycie broni podczas napadu, w którym zginęli jego rodzice.
Zetsu długo zastanawiał się nad jego kandydaturą. Przeanalizował profile kilku funkcjonariuszy i Itachi komponował się idealnie. Może nawet zbyt idealnie, ale Zetsu nie zwracał już na to uwagi.
- Mam propozycję.
- Nie będę zainteresowany.
- Myślę, że raczej będziesz. To nie jest rozmowa służbowa.
- Słucham? – Itachi spojrzał uważnie, z wyraźnym zainteresowaniem.
- Chcę byś przemyślał współpracę.
- Nie bardzo rozumiem. Z panem?
- Tak, ale nie na płaszczyźnie policyjnej.
Itachi udał zdziwienie i cofnął się o pół kroku.
- O co panu chodzi?
- Moja organizacja potrzebuje takich ludzi jak pan. Śmiałych, zdolnych…
- Co to za organizacja? Jesteście bandziorami?
- Biznesmenami.
- Dobre sobie – Itachi prychnął i zaśmiał się cicho – po co mi pan to mówi? Przecież to jawne przekupstwo. Mogę teraz wyjść i udać się do komendanta z tą informacją.
- Nie zrobisz tego.
- A skąd ta pewność?
- Bo dobrze wiesz, że komendant ci nie uwierzy. Nie przepada za tobą chyba co?
Itachi nic nie odparł. Z twarzy zniknął jego uśmiech.
- Jeszcze to zawieszenie. Niesłuszne z resztą, w końcu broniłeś brata…
- Ty… - Uchiha zrobił krok do przodu. Jednocześnie wykorzystał cały swój aktorski talent, chcąc udać zdenerwowanie.
- Spokojnie – Zetsu wyciągnął ręce do góry w pojednawczym geście. Następnie jedną z nich wsunął do kieszeni. Dobył z niej niewielką kartkę papieru, która następnie wręczył Itackiemu.
Uchiha wziął ją niepewnie i rozłożył. Jego oczom ukazała się jakaś duża liczba i adres.
- Czy kwota cię zadowala? – Zetsu z zadziwiającą łatwością przechodził z formy "pan" na "ty" i z powrotem.
Uchiha przez długi czas wpatrywał się w kartkę. Mimo iż był gotowy na wszystko, to i tak liczba, która oznaczała wynagrodzenie robiła wrażenie.
Następnego dnia Itachi, z polecenia Zetsu, został formalnie przedstawiony radzie nadzorczej Akatsuki, jako nowy członek.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dziś koniec. Tak więc znamy już historie naszego bohatera, którego rola będzie o wiele większa w tej części :)
Następny rozdział tradycyjnie za tydzień 9 sierpnia, a w nim: Dalsza rozmowa w szpitalu. Propozycja Kakashiego. Niespodziewana wizyta. To wszystko i jeszcze trochę już za tydzień.
Do zobaczenia!! :)

7 komentarzy:

  1. Rozdział fajny, ale krótki. Nie mogę się doczekać następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat mi rozdział się naprawdę podoba. ;) Świetny, zresztą jak każdy inny :D Czekam na next ;*
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny fajny , i lubisz chyba trzymać w napięciu , szkoda że częściej nie dodajesz tych notek ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem ze całkiem przemyślane opowiadanie. Ciekawe i trzymające w napięciu. No cóż zobaczymy co dalej. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy rozdział czekam z niecierpliwością na next i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział:) Nareszcie wiadomo co się działo w magazynach :) Wejście Gaia świetne ;) a potem jeszcze Kakashi Ekstra zgrany duet ^^ oby więcej takich akcji.
    Fajnie, że przedstawiasz też postać Itachiego jego rola w Akatsuki bardzo mnie ciekawi. Uchiha jako tajna wtyka jest super:) I jeszcze to jak wytłumaczy szefostwu to, że schwytali Hidana?
    Nie mogę się doczekać dalszych części :D Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest bardzo ciekawa i mi podoba... z niecierpliwością będę oczekiwał nextu.

    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń