sobota, 9 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ LVI

         Witam serdecznie moi drodzy. Przed nami kolejny rozdział, dzisiaj troszkę się zadzieje. Nasi ulubieńcy poznają nowe tajemnice i co tu dużo mówić:
          Zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
              Itachi skończył swoją opowieść. W sali panowała cisza. Naruto przez długi czas trawił to, co właśnie usłyszał. Teraz, gdy wszystko było jasne, poczuł nieprzyjemne uczucie strachu. W myślach zadawał sobie pytanie: co teraz?
            - Ciężko powiedzieć co dalej – Itachi zdawał się odczytywać myśli blondyna – Mamy zabójcę, ale nie chce nic powiedzieć. Jesteśmy w stanie udowodnić mu zabójstwa, ale nie potrafimy wykazać, że działał na zlecenie Akatsuki.
            - Jak to? – Naruto popatrzył zdziwiony na Uchihe – przecież byłeś przy tym wszystkim. Przy ich rozmowach.
            - Zgadza się, ale pamiętaj, że działam nieoficjalnie. Jestem na przymusowym zwolnieniu, a na policjanta działającego samowolnie każdy lepszy prawnik znajdzie paragraf. Naszą szansą było dotarcie do zabójcy i wydobycie z niego informacji. Niestety jest to trudny orzech do zgryzienia.
            - A nagrania? Nie mogłeś nic nagrać?
            Itachi przeszedł kilka kroków.
            - Niestety, na każde spotkanie wchodziłem po uprzedniej rewizji pod kątem wszelkich urządzeń nagrywających. Nawet telefon musiałem zostawiać na recepcji. Poza tym na takie rzeczy potrzebny jest nakaz. Bez nakazu mógłbym tam nawet znaleźć stos trupów, a sąd oddaliłby sprawę. Takie niestety mamy prawo.
            Naruto zacisnął zęby, wstał i w gniewie uderzył nogą w stołek. Mebel przeleciał dwa metry i wylądował pod łóżkiem, na którym siedział Kakashi.
            - Naruto… - Hinata podeszła do chłopaka, który trzymał się teraz za bolący piszczel. Gładziła jego blond czuprynę, a on pod wpływem jej dotyku powoli się uspokajał.
            - Po prostu mnie to wkurwia… - wycedził przez zęby – omal cię nie straciłem, a goście, którzy wynajęli to ścierwo, są nietykalni.
            Dziewczyna przylgnęła do pleców chłopaka i objęła go w pasie. Czuła jak serce Naruto bije mocno i nierówno, zdradzając zdenerwowanie. Blondyn czuł bezsilność. Jeszcze niedawno chciał pomóc, był gotowy zeznawać, cokolwiek, ale teraz nie miał pomysłu.
            - Stało się jednak coś, czego nie przewidzieliśmy – chwilę ciszy przerwał Kakashi.
            Naruto i Hinata popatrzyli na mężczyznę, który wstał z łóżka i postawił przewrócony stołek.
            - Twoje odkrycie fałszywych dokumentów naprowadziło śledztwo na nowe tory.
            - Te fałszywe faktury? To przecież zwykłe oszustwo podatkowe. Chcecie ich zamknąć jak Al Capone?
            - Rozważamy taką możliwość, jednak to w ostateczności. Chodzi nam o coś innego. Pamiętacie zapewne, jak Itachi wspomniał o przejmowaniu kolejnych firm?
            Naruto pokiwał twierdząco głową, jednak nie miał pojęcia do czego Kakashi zmierza.
            - Wszystko szło według schematu. Zabójca uderza, zrozpaczona rodzina sprzedaje przedsiębiorstwo, Akatsuki je przejmuje. W mediach robi się o tym coraz głośniej. Kolejne zabójstwo, wszyscy obwieszczają kolejne łowy Akatsuki, gdy nagle zjawia się ktoś trzeci.
            Nie tylko Naruti i Hinata, ale także i Sasuke spojrzał z zaciekawieniem na Kakashiego.
            - Znacie firmę Brzask?
            Cała trójka pokiwała przecząco głowami.
            - Otóż po jednym z zabójstw, nie Akatsuki, a właśnie Brzask przejął jedno z przedsiębiorstw. Nikt nie słyszał do tej pory, co to za firma. Skąd ma kapitał i tak dalej. Dziennikarze dokopali się jedynie do akt sprawy sądowej, w której Brzask oskarża Akatsuki o działalność monopolową. Przedstawiciele Akatsuki nic właściwie nie robią w tej sprawie, sąd szybko wydaje werdykt, o odszkodowaniu dla Brzasku, sprawa zostaje zamknięta. Firma ma zastrzyk gotówki i spokojnie prowadzi działalność i nagle przejmuje przedsiębiorstwo o wiele większe od siebie. Skąd ma pieniądze? Urząd skarbowy żąda wyjaśnień i księgowy firmy pokazuje księgi. Wszystko się zgadza. Przychody, zapłacone podatki, plus odszkodowanie. Wszystko jak należy, aby zdobyć kapitał na przejęcie obcej spółki. Jest tylko jedno ale.
            Tutaj Kakashi zrobił pauzę i wziął głębszy oddech.
            - Gdy pojechaliśmy na miejsce, gdzie rzekomo znajduje się to przedsiębiorstwo, okazało się, że nie ma tam nic prócz starej fabryki i baraków roboczych, dawno już opuszczonych. Słowem firma ma adres, kapitał zakładowy, ale nie ma fizycznie siedziby. Nie ma magazynów, nie ma punktów dostaw, słowem nic. Chcieliśmy z początku to zgłosić, jednak później wysnuliśmy hipotezę, że Brzask potajemnie współpracuje z Akatsuki. Nie mieliśmy niestety na to dowodów, aż do tej pory. Teczki, które znalazłeś mogą się okazać cenną poszlaką.
            - Zaraz zacznę się gubić – Naruto chwycił się za głowę. Czuł, że ma coraz większy mętlik.
            - Ty głąbie, a co tutaj trudnego do zrozumienia? – spytał poirytowany Sasuke.
            - Przypierdolę ci cegłą w łepetynę, to zobaczymy jak bardzo ty będziesz ogarnięty!
            - Dobra, wystarczy – Itachi wszedł między nich, wiedząc, że jeśli by tego nie zrobił, to ich kłótnia trwałaby jeszcze przynajmniej pół godziny.
            - Myślę, że wystarczy na dzisiaj – rzekł spokojnie Kakashi – faktycznie trochę dużo tego się uzbierało. Sami mieliśmy z tym wszystkim problem, żeby to wszystko ułożyć, a i tak nie mamy całkowitej pewności.
            - Co zatem proponujesz Kakashi? – spytał Gai, który do tej pory siedział cicho, co było dość nienaturalne dla jego osoby.
            - Na razie damy chłopakowi spokój. W końcu niedawno wyszedł ze śpiączki i taki natłok informacji nie pomoże w kuracji.
            - Jemu każda ilość informacji szkodzi – odparł Sasuke z ironią.
            - Morda łajzo… - odfuknął Naruto, na co Hinata zachichotała cicho.
            - W każdym razie wrócimy do tej rozmowy – kontynuował Kakashi, nie zwracając uwagi na wzajemne docinki chłopców.
            - W jakim celu? Przecież mieliśmy im wyjaśnić wszystko, tylko dlatego, że dowiedzieli się o tym kim jest zabójca i dlatego, że wzięli mnie za współpracownika Akatsuki – Itachi wydawał się teraz wyraźnie zaskoczony.
            Gai, który do tej pory siedział na łóżku, wstał i podszedł do przyjaciela.
            - Właśnie Kakashi, co tu jeszcze wyjaśniać?
            Hatake westchnął cicho i przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Wszystkie oczy, ludzi zebranych w sali, były teraz wpatrzone w niego.
            - Chciałbym was obu prosić o to, abyście nam pomogli w śledztwie.
            Gdy tylko siwowłosy wypowiedział te słowa, każdy poczuł się tak, jakby go poraził piorun.
            - Coś ty powiedział?! – Gai chwycił Kakashiego za ramiona i zaczął nim trząść – mają nam pomóc?! Zwariowałeś?! Są tacy młodzi!
            - Gai ma rację – odparł Itachi, gdy tylko trochę ochłonął – co ty Kakashi wygadujesz?
            Naruto, Hinata i Sasuke przyglądali się wszystkiemu w wyraźnym osłupieniu. Blondyn co prawda był gotowy pomóc w sprawie z Akatsuki, ale myślał, że będzie chodziło o zeznawanie w sądzie albo coś takiego, ale żeby zaraz śledztwo?
            Gai przestał szarpać Kakashiego, który wyraźnie odetchnął z ulgą. Poprawił marynarkę, którą miał na sobie i zwrócił się do reszty:
            - Od kilku miesięcy prowadzimy śledztwo. I jedyne czego się dowiedzieliśmy, to, to że wynajmują zabójcę. Nie potrafiliśmy sami określić kiedy uderzy…
            - Tak, ale odgadłeś gdzie go szukać – przerwał Itachi – wskazałeś dwa miejsca i jedno z nich było tym właściwym.
            - Zgadza się, ale nie wiedzieliśmy kiedy uderzy i tak naprawdę mogliśmy czekać jeszcze długie dni, aż zaatakuje, a i tak nie mieliśmy gwarancji. Dodatkowo, gdybyśmy prowadzili obserwację, narażalibyśmy się na to, że nas ktoś odkryje i całe nasze planowanie będzie można wyrzucić do kosza. Kolejna rzecz, zauważcie, że o fałszywych fakturach w ogóle nie mieliśmy pojęcia. Dopiero oni trafili na ich ślad.
            - To było przypadkiem – odparł nieśmiało Naruto.
            - To nie ważne. Szczęściu trzeba pomóc. Sami moglibyśmy tego nigdy nie odkryć. Jeśli te sfałszowane teczki mają coś wspólnego z finansami Brzasku, to mogą się one okazać dla nas niezbędne.
            - Czy to znaczy, że… - Itachi zdawał się rozumieć do czego zmierz Kakashi.
            - Tak, chcę was prosić, abyście dostarczyli nam ich kopie.
            Naruto przełknął głośno ślinę. Sasuke przyglądał się wszystkiemu z kamienną twarzą, jednak czuł, jak serce bije mu mocniej.
            - Czy dobrze zrozumiałem? – Sasuke spytał niepewnie – dlaczego prosicie nas o kopie, a nie o oryginały?
            - Gdybyście dostarczyli nam oryginały i dzięki nim wykazali wszystkie nieprawidłowości, to sąd mógłby nie uznać tego dowodu, gdyż nie mieliśmy nakazu wydanego przez niego. Zatem dowód byłby nie ważny. Poza tym mogliby was oskarżyć o kradzież i wynoszenie dokumentów finansowych, a to poważne przestępstwo. Natomiast jeśli dostarczycie nam tylko kopie, jako przykładni obywatele, którzy wykryli jakieś nieprawidłowości, wówczas sąd inaczej na to spojrzy, a i my będziemy mogli działać legalnie, gdyż wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa.
            - Taki życzliwy donosiciel? – Sasuke znów sprawiał wrażenie spokojnego.
            - Można to tak nazwać.
            - Nie wiem, jakoś… - Itachi nie wydawał się przekonany do pomysłu Kakashiego.
            - Wiem o czym myślisz. Boisz się o brata i jego przyjaciela. Nie dziwię ci się, w końcu mamy do czynienia z niebezpieczną organizacją. Nie mam prawa ich zmuszać. Jednak jestem zmuszony prosić ich o pomoc. Paradoksalnie, to oni mają dostęp do ich archiwum, a nie ty.
            Itachi milczał. Wiedział doskonale, że Kakashi ma rację, jednak w głębi serca bał się o brata. Gdy zaczynał tą sprawę, obiecał sobie, że nie zrobi nic, co naraziłoby jego brata na niebezpieczeństwo. Dlatego też zaniepokoił się, gdy Sasuke dostał tutaj propozycję praktyk, jednak nie mógł mu zabronić. Bo co by powiedział? Teraz, gdy jego brat znał prawdę, bał się jeszcze bardziej.
            - Uwierz mi, gdybym nie musiał, nie prosiłbym ich o pomoc, ale w tym wypadku… - Kakshi spuścił głowę – jednak nie chcę, aby podejmowali decyzji od razu.
            Itachi dalej nic nie mówił.
            - To jest trudna decyzja, dlatego chcę aby mogli to na spokojnie przemyśleć. Zabójca jest schwytany. Poza tym, z twoich relacji wynika, że Akatsuki póki co nie planuje korzystać z jego usług. Dlatego też nie musimy się tak spieszyć.
            - Nie dajesz im wyboru Kakashi – odparł Itachi, jakby z gniewem w głosie – tak naprawdę oczekujesz, że zgodzą się na pomoc.
            Kakashi milczał.
            - Odpowiedz.
            Głos Itachiego był zdecydowany i pełen emocji. Chłopcy stali w milczeniu i przyglądali się wszystkiemu.
            - Odpowiesz mi, czy nie?
            Kakshi nic się nie odzywał. Jego oczy zdawały się nie wyrażać żadnych emocji. Co innego spojrzenie starszego z braci Uchiha, który nie ukrywał tego, jak bardzo boi się o brata.
            - No więc?
            - Masz rację… - odpowiedział w końcu Hatake – nie mam prawa ich o to prosić. Po prostu emocje wzięły górę.
            Zarówno Gai jak Itachi, doskonale wiedzieli, o czym teraz mówił Kakashi. Nii Yugito, jedna z ofiar zabójcy, która na pewno zginęła na zlecenie Akatsuki. Wiedzieli, że Hatake darzył ją szczególnym uczuciem na swój sposób. Nie przypuszczali jednak, że będzie się owym uczuciem kierował podczas śledztwa. Nie sądzili, że będzie tak bardzo pragnął dopaść przestępców, że chwyci się wszelkich środków.
            - Przepraszam… - odparł cicho Hatake.
            Itachi podszedł do Kakashiego. Gniew, który z początku czuł do mężczyzny, teraz przerodził się we współczucie.
            - Myślę, że powinniśmy skończyć wizytę na dziś i pozwolić choremu odpocząć – zaproponował Gai.
            - Tak, chyba masz rację – zawtórował mu Kakashi, po czym zwrócił się do Itachiego – musimy zająć się naszym zabójcą.
            Kakashi i Gai zaczęli zbierać się do wyjścia. Gdy już znaleźli się przy drzwiach, Kakashi odwrócił się w kierunku Naruto:
            - Wracaj szybko do zdrowia Naruto.
            - Młodość jest piękna – dodał od siebie Gai z entuzjazmem.
            Naruto nic nie odparł, a jedynie się uśmiechnął i w tym momencie mężczyźni opuścili salę. Itachi westchnął ciężko i spojrzał na brata, który siedział w milczeniu. Hinata w tym czasie podeszła do Naruto, który zaczął chodzić po pokoju.
            - Naru… - dziewczyna zaczęła gładzić blondyna po czuprynie. Wiedziała, że targały nim teraz różne emocje. Widziała to w jego oczach.
            Naruto ujął dłoń Hinaty, przyłożył ją do swoich ust i delikatnie ucałował. Dziewczyna przylgnęła do niego i drugą ręką objęła w pasie.
            Itachi w tym czasie próbował odgadnąć o czym myśli jego brat, jednak bezskutecznie. Sasuke twarz przybrała kamienny wyraz i nikt, nawet najlepszy w świecie fizjonomista, nie odgadłby, o czym chłopak myśli.
            Ciszę panującą w pomieszczeniu przerwał dzwonek telefonu. Itachi poniósł się i podszedł do wieszaka, gdzie wisiała jego kurtka. Z jej kieszeni sięgnął komórkę i odebrał połączenie.
            - Itachi słucham… - Tak? Kiedy? – Dobrze… dziękuję za informację. Będę u pana za godzinę.
            Uchiha rozłączył się i schował telefon do kurtki.
            - Przepraszam was kochani, ale muszę jechać.
            - Coś poważnego? – spytał Naruto. Sasuke obserwował brata z uwagą.
            - Tak, możliwe, że śledztwo pójdzie jeszcze trochę do przodu.
            - Zdradzisz coś więcej? – spytał młodszy z braci.
            - Wieczorem będę w domu, to pogadamy. Ty się zbieraj powoli… do pracy.
            - No ja się powieszę! – Naruto omal nie wybuchł – znowu jakieś tajemnice?!
            - Wybacz Naruto, jednak dobro śledztwa tego wymaga. Uważam, że i tak wiecie za dużo, ale nie mieliśmy innego wyjścia.
            Naruto westchnął i dał się pocieszyć Hinacie, która pocałowała chłopaka w policzek.
            - Uciekam. Naruto, wracaj szybko do zdrowia.
            - Spoko, najchętniej to już bym wyszedł.
            - Nie szalej lepiej, trzymajcie się – odparł Itachi z uśmiechem, po czym wyszedł z sali, która nagle jakby opustoszała. Sasuke podszedł do okna i oparłszy się o parapet patrzył przed siebie.
            - Sasuke… - Naruto podszedł do przyjaciela.
            Ciemnowłosy nic nie odpowiedział.
            - Myślisz o tym co powiedział pan Kakashi?
            I tym razem nie doczekał się odpowiedzi. Uchiha stał wpatrzony w obraz za oknem. Śnieg padał dużymi płatkami, pogrubiając puchową warstwę. Naruto poczuł delikatny ucisk z tyłu głowy i mimowolnie usiadł na łóżku. Chyba jednak nie był jeszcze do końca wypoczęty.
Hinata podeszła do ukochanego i usiadła obok. Jej obawy się potwierdziły. Obaj rozważali słowa inspektora i jego prośbę o pomoc. Poczuła jak serce bije jej mocniej, a strach zaczyna kiełkować. Tyle złych informacji w tak krótkim czasie. I nie wiadomo, czy lepiej, aby to wszystko dotarło do człowieka od razu? Uderzyło z całym impetem, a potem zostawiło tak połamanego? Czy może lepiej, aby zostało jak teraz, że to wszystko dociera stopniowo. Zadaje lżejsze ciosy, jednak ich ilość również może być destrukcyjna.
            - Też mi to nie daje spokoju – odezwał się znów Naruto – chciałem pomóc, ale nie sądziłem, że tak to wyjdzie. W ogóle, kto mógł przypuszczać, że praca w tej firmie… kurwa mać.
            Naruto pochylił się do przodu i oparł głowę na pięściach.
            - Popierdoliło się wszystko.
            Sasuke odwrócił głowę od okna i spojrzał na przyjaciela, który siedział wyraźnie przybity. Później skierował wzrok na Hinatę. Omal nie zabili tej dwójki. Uchiha mimowolnie zacisnął zęby.
            - Kurwa, a miało być inaczej… miało się wszystko unormować…
            Naruto siedział wpatrzony w podłogę. Czuł jak powoli ogarnia go rozpacz. W głowie ciągle dźwięczały mu słowa Kakashiego.

* * *

            Dochodził wieczór. Sasuke dwie godziny wcześniej wyszedł do pracy, a po Hinatę przyjechał jej ojciec. Chwilę posiedziawszy u chłopaka w jego sali, zabrał dziewczynę do domu. Blondyn siedział teraz sam ze swoimi myślami. Wyjrzał za okno, gdzie światła latarń rozświetlały ciemną przestrzeń miasta. Miał wrażenie, że to co tutaj usłyszał, powoli go przerasta. Mimowolnie wspomniał o Hidanie i zadrżał. Całe szczęście, że ten świr jest już pod kluczem.
            Naruto wstał z łóżka i podszedł do umywalki, która była wmurowana obok. Nad nią wisiało niewielkie lustro, w którym chłopak przez dłuższy czas się przeglądał. Rozcięty łuk brwiowy, co prawda już zszyty, ale rana dalej szpeciła jego twarz. Nos dalej bolał, ale na szczęście nie okazał się złamany, a jedynie chrząstka lekko pęknięta, toteż lekarze nie założyli mu opatrunku, a jedynie zatamowali krwawienie, gdy ten był nieprzytomny.
            Chłopak westchnął ciężko i wrócił na swoje łóżko. Miał się już położyć, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Blondyn nie od razu odpowiedział. Poczuł się dziwnie nieswojo. Dopiero gdy pukanie zabrzmiało drugi raz, zareagował:
            - Proszę.
            Drzwi otworzyły się powoli i po chwili w progu stał Kiba. Ugramy w zimową kurtkę, rozpiętą pod szyją oddychał ciężko, jakby biegł przez dłuższy czas. Naruto stał i wydawał się mocno zdziwiony obecnością Inuzuki. Dopiero po chwili dotarło do niego, że ostatni raz widzieli się na klatce schodowej przed mieszkaniem blondyna.
            Kiba dał nieśmiało krok w przód.
            - Jak się czujesz? – spytał, a jego głos zdradzał dużą niepewność, czy aby na pewno może tu wejść.
            - W miarę – odparł Naruto – wejdź, siadaj.
            Inuzuka dopiero teraz dał kilka kroków do przodu i usiadł na krześle, na którym niedawno spoczywał Sasuke.
            - Sasuke mówił, że się obudziłeś… pomyślałem, że wpadnę.
            - Gadaliście?
            - Nie, tylko tyle mi powiedział… nieważne. Dobrze, że…
            Naruto popatrzył na Kibę uważnie. Szatyn jąkał się i nie potrafił dobrać odpowiednich słów. Uzumaki przypomniał sobie nienawiść, którą jeszcze parę dni temu, pałał do Inuzuki. Teraz jednak nie czuł nic, jakby mu było wszystko jedno. Wtedy na klatce miał ochotę go zabić, wbić w ścianę. Teraz… sam nie potrafił opisać tego uczucia. Może, spowodowały to słowa Kakashiego, które ciągle mu brzmiały w głowie? Jakby wszystkie złe emocje uszły z niego.
            - Pielęgniarka mówiła, że zaraz kończą się godziny wizyt, to się spieszyłem. Chciałem pogadać…
            Kiba zamilkł na chwilę. Jakby mu się w jednej chwili duszno zrobiły, gdyż rozpiął kurtkę, ale jej nie zdejmował.
            - Ja… ja… - szatyn nie potrafił znaleźć słów – chciałem powiedzieć…że mi przykro…
            Naruto patrzył w milczeniu, jakby słowa Inuzuki w ogóle do niego nie dotarły.
            - Wiem, że mi nie wierzysz – Kiba westchnął cicho – ja naprawdę nie chciałem, żeby tak było. Ja… ja chciałem być z Hinatą… zazdrościłem ci. Po tym jak mnie napadli, nawet się nie zastanawiałem. Automatycznie odpowiedziałem, że to ty zrobiłeś.
            Kiba wstał nagle z krzesła.
            - Przepraszam Naruto! Naprawdę mi przykro!
W oczach szatyna pojawiły się łzy. Przez długi czas panowała cisza. W końcu Kiba, który czuł jak narasta w nim obrzydzenie do siebie samego, odwrócił się i chciał wybiec z pokoju.
- Kiba – spokojny głos Naruto zatrzymał chłopaka – zaczekaj.
Inuzuka odwrócił się w kierunku blondyna, który powoli zbliżał się do niego. Kiba zadrżał, wspomniawszy ich ostatnie spotkanie, jednak tym razem w oczach Naruto nie było gniewu i nienawiści. Jego niebieskie oczy zdawały się być puste. A może Kibie tylko tak się wydawało?
Naruto stał teraz przez Kibą. Ich spojrzenia spotkały się. Szatyn poczuł ciarki, które przechodzą mu po plecach. Był gotowy na wszystko, na każdy cios. Zasłużył sobie na to.
- Mam prośbę.
Kiba otworzył szerzej oczy, spodziewał się wszystkiego, ale prośby? A może Naruto każde mu iść do wszystkich diabłów? To by miało sens.
- Miej oko na Hinatę.
Inuzuka przełknął głośno ślinę. Naruto wstał, a jego wzrok był spuszczony i jakby zmartwiony.
- Chcę, żebyś jej pilnował, dopóki nie wyjdę ze szpitala. Martwię się o nią, po tym wszystkim co przeszła. Stara się być silna, ale wiem, że bardzo to przeżywa. Nie chce, aby była w tym czasie sama.
- Rozumiem – Kiba odetchnął jakby z ulgą – ale dlaczego ja, a nie Sasuke?
- Gdyby nie ty, ten bydlak… zabiłby ją. Poza tym jesteś jej przyjacielem…
- Byłem – szatyn przerwał Naruto – byłem… po tym wszystkim, ona nie chce na mnie patrzeć, a ja wcale się jej dziwie… Nie zasługuję, aby być jej przyjacielem.
- Każdy popełnia błędy – Naruto podniósł wzrok na Kibę – ważne jest, aby przyznać się do nich i więcej ich nie powtarzać.
Kiba milczał. Słowa blondyna trafiły go niczym piorun. Wyzwiska, groźby, pobicie, wszystkiego się spodziewał, ale czegoś takiego. W najśmielszych snach nie spodziewał się usłyszeć takich słów od Naruto. Poczuł jak jego serce wypełnia wdzięczność do Uzumakiego.
- Możesz na mnie liczyć – odparł Kiba, na co Naruto jakby się uśmiechnął. A może szatynowi tylko się wydawało – będę uciekał, jakby coś się działo, dam ci znać.
Naruto pokiwał głową. Kiba odwrócił się w kierunku drzwi i powolnym krokiem skierował do wyjścia. Gdy był już u progu, spojrzał przez ramię na Naruto, który siadał na łóżku. Ich spojrzenie spotkały się po raz kolejny.
- Dziękuję – rzekł cicho Kiba, po czym opuścił salę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
          To koniec na dziś. Akcja jak widać troszkę zwolniła, ale tylko po to, ażeby znów przyspieszyć :)
          Następny rozdział już za tydzień (16 sierpnia), a w nim: Dokąd musiał udać się Itachi? Czy śledztwo posunie się naprzód? Jak działa Uchiha? Na koniec troszkę NaruHina.
         Jak obiecałem, w tej części Itachi wychodzi z cienia i następny rozdział będzie głównie z jego udziałem, także coś dla fanów starszego z braci Uchiha :)
          Na dziś to wszystko, dziękuję wszystkim za komentarze i oczywiście zapraszam na kolejną część już za tydzień :)
         Do zobaczenia :)

5 komentarzy:

  1. Ostatnio nie wiem co nam pisać pod tymi genialnymi rozdziałami... Na prawdę super. Nie mogę sie doczekać następnego. Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. >Sasuke twarz przybrała kamienny wyraz i nikt, nawet najlepszy
    >w świecie fizjonomista, nie odgadłby, o czym chłopak myśli.

    Twarz Sasuke przybrała kamienny wyraz...

    > Ugramy w zimową kurtkę, rozpiętą pod szyją oddychał ciężko,
    >jakby biegł przez dłuższy czas.

    Ubrany w zimową kurtkę...

    Bardzo dobry rozdział. Wolniejsze tempo nie przeszkadza. A więcej NaruHina to dobra wiadomość. Choć przydałoby się też trochę SasuSaku bo odstawiłeś Sakurę, Ino, Saia i resztę na boczny tor. A to zwłaszcza w przypadku SasuSaku trochę nie fair bo cała ta sytuacja na pewno wpływa jakoś na jego relacje z Sakurą i ciekawie byłoby się dowiedzieć, jak.

    Shikamaru i Shino z kolei są bardzo bystrzy i odstawianie takich postaci na półkę trochę się jednak odbija na tym wszystkim. Zwłaszcza Shikamaru mógłby bardzo pomóc i też pracuje w Akatsuki.

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe jak zwykle super czekam na następny i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :) Wiedziałam, że chłopaki będą wtykami w Akatsuki, bo przecież teraz nie odmówią ;) Ciekawa jestem jak ta banda zareaguje na obecną sytuacje. Na pewno boją się, żeby Hidan ich nie sypnął, chociaż on i tak nic nie powie, bo przecież nie wie, że działał na zlecenie Akatsuki tylko Kakuzu podsyłał mu ofiary, sprzyjająca sytuacja wynikła z chciwości tego pana dla samej organizacji hehe.Ciekawe co dalej będzie, oby nie zaczęli podejrzewać, że Hinata i Naruto o czymś wiedzą.
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj!
    Już od dawna czytam Twojego bloga, ale jakoś nigdy nie mam czasu i weny na komentarz. Wiem, wiem małpa ze mnie i tyle, ale od dzisiaj postaram się pod każdym postem chociaż te marne zdanie napisać. :D
    Mi tak samo jak koleżance powyżej przydałby się choć fragment Sasusaku. Tyle nowych informacji na pewno odbiło się na życiu Sasuke, a już na pewno ja jego związku. Wiadomo jak jest Sakura i jestem cholernie ciekawa jak to u nich się wszystko potoczy.
    Co do samego rozdziału to co ja mam Ci powiedzieć...
    Jak zwykle mnie zadziwiasz, na prawdę nie mam pojęcia skąd ty te wszystkie pomysły bierzesz. Trochę zwolnione tempo, ale mi tam nie przeszkadza. Od czasu do czasu tak trzeba, a ja wiem, że jak potem dasz akcje to będę kapcie z podłogi zbierać. Oooooo, czekam na to!
    Cóż z utęsknieniem czekam też na te Naruhina, które obiecałeś. :D
    Pozdrawiam i wysyłam wenę
    Paulina

    OdpowiedzUsuń