------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Stos papierów jaki Naruto zastał w pracy,
świadczył o tym, że to nie będzie lekki dzień. Chłopak stał właśnie przy swoim
biurku, ciężko wzdychając, czym okazał swój wielki zapał do pracy. Blondyn nie
mógł uwierzyć, że tyle tego nagromadziło się w ciągu ostatnich paru dni.
Sasuke, który stał obok, również przyglądał
się tej stercie i poklepując Naruto po ramieniu, dorzucił – na swój sposób –
kilka słów otuchy:
-
No stary, powiem tylko tyle. Masz przejebane. Nie zazdroszczę ci.
-
Dzięki – odparł zrezygnowany Naruto – wiedziałem, że mogę na ciebie polegać.
-
Spoko. Dam ci teraz radę i zabierz się jak najszybciej do roboty, trzymaj się.
Mówiąc
to, Sasuke odwrócił się i szybkim krokiem oddalił do swojego biurka. Naruto z
kolei był już tak zrezygnowany, że nic nawet nie odpowiedział, tylko usiadł na
swoim krześle. Położywszy swoją torbę przy biurku, zaczął powoli wertować
dokumenty. Był to najnudniejszy i najbardziej żmudny proces w jego pracy.
Obowiązki dotyczące dokumentów sprzedaży oraz kupna, sprowadzały się do
segregacji pod względem dat – od najstarszych do najnowszych – i umieszczenie
ich w odpowiednich teczkach, gdzie jednocześnie było dokonywane zliczanie
wpływów i wydatków. Jedynym słowem zabawa w prostą księgowość, ale trzeba w
końcu od czegoś zacząć.
Będąc
skupionym na swojej pracy, Naruto nie zauważył nawet jak tuż przy nim,
białowłosa dziewczyna nachyla się w jego stronę, aby po chwili sprzedać mu
buziaka w policzek. Blondyn w pierwszej chwili zerwał się z krzesła:
-
Hinata, ale mnie... – przerwał nagle. Był tak zaaferowany pracą, iż zapomniał,
że obok niego siedzi nie ciemnowłosa a Shion.
Białowłosa
popatrzyła na Naruto z lekkim zaskoczeniem, ale i jakby urazą w oczach. Nic nie
odparłszy, odwróciła się i wróciła bez słowa do pracy.
-
Shion, przepraszam, zamyśliłem się i...
Dziewczyna
nic nie odparła, ale łatwo można było wywnioskować, że czuła zawód.
-
Zaskoczyłaś mnie, nie rób tego więcej – odparł cicho Naruto siadając na swoje
miejsce.
-
Szkoda, że poprzednio tak nie protestowałeś – odparła Shion z ironią w głosie.
Naruto
popatrzył zdziwiony na dziewczynę, po czym przypomniał sobie ostatnie
wydarzenie. Poczuł się głupio, za to co wtedy myślał i robił. W dalszym ciągu
kochał Hinatę, a... no właśnie, co robił z Shion? Szukał zapomnienia? W swoich
oczach miał siebie za dupka.
-
Przepraszam... – powiedział w końcu i spuścił wzrok.
Shion
nic nie odpowiedziała, tylko dalej wertowała dokumenty. Cisza, która panowała
między nimi, zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Co prawda od czasu do czasu,
inni pracownicy w pokoju, wymieniali między sobą pojedyncze zdania, oni jednak
zdawali się nie słyszeć niczego.
-
Kochasz ją, prawda?
-
Ja... znaczy... - Naruto westchnął ciężko – tak... kocham...
-
Przychodzi ci to z taką trudnością...
-
Bo mówienie o tym sprawia ból. Mówić o kimś, że się go kocha, wiedząc, że nic z
tego nie będzie...
-
Wiem. Mówiłam ci, że będziesz cierpieć, jak będziesz o niej myśleć tyle.
-
A co mam zrobić?! – Naruto podniósł nieznacznie głos, jednak na tyle, że
rozmowy w pokoju umilkły i część osób, skierowała na niego wzrok.
Shion
przerwała pracę i popatrzyła na chłopaka, tym razem mocno zdziwiona.
-
Uważasz, ze łatwo jest od tak zapomnieć? W ciągu ostatnich lat, tylko ona
nadawała sens mojemu życiu! A teraz to wszystko pieprzło!
-
Wiem, że nie jest ławo – odparła dziewczyna – posłuchaj, nie mówmy teraz o tym.
Skupmy się na pracy, bo sporo tego jest.
Przez
następne dwie godziny oboje nie odzywali się ani słowem. Naruto kończył kolejną
teczkę, których uzbierała się spora kupka. Razem z Shion postanowili, że to co
już zrobili, zawiozą do biura dyrektora i ułożą w jego szafie, tak jak prosił.
Nawiasem mówiąc, po cholerę dyrektorowi taka sterta papierzysk?
Podczas
gdy Naruto układał wszystko do pudełek, które musiałby być podpisane i
odpowiednio skatalogowane, Shion udała się po wózek służący do przewożenia
dużej ilości dokumentów bez potrzeby ich noszenia. Gdy wróciła, załadowali
kartony i udali się do gabinetu dyrektora, do którego prowadziły dwie pary
drzwi. Jedne z biura, w którym pracował Naruto, drugie z przeciwnej strony z
końca korytarza. Ponieważ pierwsze drzwi były zamknięte, musieli wyjść ze
swojego biura i przejechać z wózkiem spory odcinek korytarza i wejść od tyłu.
Na
miejscu okazało się, że drzwi są otwarte, a światło w środku się pali. Oboje
weszli do środka i ujrzeli, że przy stoliku stoją dwie postacie: dwóch
mężczyzn. Jeden: wysoki, silnej budowy miał krótkie niebieskie włosy,
postawione na sztorc. Drugi był niższy, na głowie miał ciemny kapelusz i twarz
zawiniętą w biały szalik. Oboje stali pochyleni nad stołem i studiowali jakieś
zapiski, dyskutując z zapałem.
-
Dobry wieczór – rzekła Shion, zaraz tylko gdy weszli do gabinetu.
Obaj
mężczyźni momentalnie zaprzestali dyskusji i odwrócili się w stronę dwójki.
-
Dobry wieczór, czy coś się stało? – spytał mężczyzna o niebieskich włosach.
Naruto
starał się wysilić pamięć u przypomnieć jak go nazywali. Ten pierwszy nazywał
się Kakuzu, a ten drugi? Chyba Kizame albo Kisame. Dziwny typ. Jeden z tych, którzy to ulegli dziwnej modzie i
spiłował sobie zęby. Ma teraz takie same jak rekin drobne, ostre trójkąciki.
Naruto
na samą myśl o jakimkolwiek gmeraniu w zębach, ciarki przeszły po plecach. Nie
lubił zwykłego borowania i idea o tym, aby dać sobie w taki sposób potraktować
całą szczękę. Uzumaki skrzywił się i skierował wzrok na dokumenty, które wiózł
na wózku.
-
Chcieliśmy tylko zostawić dokumenty, gdyż pan dyrektor nas o to prosił, ale
jeśli jesteście panowie zajęci, to zrobimy to później.
-
Nie – odparł spokojnie Kisame – nie trzeba, właściwie my już wychodzimy.
Kakuzu,
który stał po drugiej stronie stołu nic nie odpowiedział tylko pokiwał
twierdząco głową.
-
Tak więc, Kakuzu, tak jak omawialiśmy, ale szczegóły dogadamy jeszcze jutro
rano.
-
Niech i tak będzie – odparł mężczyzna w szaliku – właściwie masz rację, jestem
już trochę zmęczony. Która to godzina?
-
Po dwudziestej proszę pana – odparł grzecznie Naruto.
-
O faktycznie, trochę żeśmy się zasiedzieli, no nic to w takim razie do jutra.
Dobranoc dzieciaki.
Po
tych słowach Kakuzu, zabrał swoją walizkę i szybkim krokiem opuścił gabinet.
Kisame, który również zbierał się do wyjścia, gdy tylko był gotowy podszedł do
Shion.
-
Gdy skończycie, po prostu zamknijcie drzwi. Są automatyczne, więc nikt ich z
zewnątrz nie otworzy. Dobrej nocy i nie kręćcie się tu długo.
Po
tych słowach, niebieskowłosy opuścił gabinet i udał się w ślad za swoim
poprzednikiem. W ten sposób Naruto i Shion zostali sami. Od razu zabrali się do
roboty. Dziewczyna pokazała blondynowi szafę, do której należy schować
dokumenty. Był to solidny – nie paździerzowy, jak to zwykle bywa w biurach, a
drewniany - mebel o nowoczesnym wyglądzie. Drzwi były lekko uchylone, toteż
Shion rozwarła je na oścież. W środku znajdowały się półki zapełnione do połowy
dokumentami.
-
Oni powsadzali to w ten sposób – rzekła Shion bardziej do siebie niż do Naruto
– No nic powyjmujemy je z pudeł i powkładamy tak jak resztę.
-
Co takiego? A nie możemy tak jak są? – Naruto wydal się mocno zrezygnowany. Po
co w takim razie robił spis, jaka teczka w jakim pudle leży, skoro i tak musi je
teraz powyjmować i ułożyć w szafie osobno?
Naruto
z wyrazem niezadowolenia zaczął wykładać teczki z pudełek i podawał je Shion,
która układała je odpowiedniej kolejności na półce. Białowłosa co chwila
spoglądała kątem oka na blondyna i znów poczuła zawód. Głupia jesteś – pomyślała – na
co liczyłaś? Że wpadnie w twoje objęcia?
Dziewczyna była zła na siebie. Doskonale wiedziała, co czuje
Naruto i wykorzystała sytuację, chcąc go do siebie przyciągnąć, zwabić. Na siłę
zwrócić na siebie uwagę, a przecież widać, że on dalej kochał tą całą Hinatę.
-
Hej! Shion! Co jest?
Dziewczyna
momentalnie wróciła do świata realnego i zorientowała się, że od dłuższego
czasu stoi z teczką w ręku. Naruto siedział obok na wózku i z zaciekawieniem
przyglądał się dziewczynie.
-
Mnie, nie nic, tak się zamyśliłam jakoś.
-
Wyglądasz na zmęczoną.
-
Ja? Nie coś ty?
-
Na pewno? W sumie nie zdziwiłbym się, jakbyś potwierdziła, cały dzień tak
zasuwasz.
-
Taka praca.
-
Wiesz co pomyślałem?
-
Co takiego – dziewczyna podniosła wzrok, a w jej oczach pojawiła się droba
iskierka.
-
Tak pomyślałem, że resztę ja już sam ułożę, a ty jak chcesz to idź odpocznij.
Iskry,
które szybko zabłysły w oczach dziewczyny równie szybko zgasły. Znów na coś liczyłaś idiotko? – pomyślała.
Może faktycznie jest przemęczona?
-
Dasz sobie radę? Nie chcę cię zostawiać samego z tym wszystkim.
-
Spokojnie, poradzę sobie. Przecież to tylko zwykłe teczki – odparł Naruto z
uśmiechem.
Dziewczyna
pokiwała głową i powolnym krokiem wyszła z gabinetu. Gdy tylko zniknęła za
drzwiami, Naruto odetchnął. Odsyłając dziewczynę na odpoczynek wcale nie
kierował się jej dobrem, a swoim. Chciał po prostu zostać sam. Bardzo ciężko
było mu ukryć nastrój jaki go ogarnął i nie chciał się zdradzać przed nikim.
Blondyn
siedział na wózku i przez chwilę rozmyślał. Jak często bywa zaraz po rozstaniu,
człowieka nachodzą różne myśli, o tym co poszło nie tak? Jak mogłoby być? co
można było lepiej zrobić? Jednym słowem, Naruto obwiniał się teraz i żałował,
ostatnich słów, które skierował do Hinaty.
W
końcu udało się blondynowi zmobilizować do pracy, jednak wbrew jego
wcześniejszym zapewnieniom, układanie teczek w szafie wcale nie jest takim
prostym zadaniem.
Zaraz
gdy tylko wstał, wziął kilka teczek na raz i chcąc je ułożyć w szafie, wszedł
na wózek, aby mu było łatwiej układać na najwyższej półce. Jak się łatwo
domyśleć, wózek nie miał zablokowanych kół i gdy Naruto za bardzo się pochylił
do przodu, wózek odjechał w przeciwną stronę. Chłopak gestem rozpaczy wypuścił
wszystkie teczki jakie miał w ręku i odruchowo szukał czegoś, czego mógłby się
złapać. W ułamek sekundy jego ręka trafiła na półkę, której się mimowolnie
chwycił.
Ruch ten wydłużył tylko łańcuch
niefortunnych zdarzeń. Półka, jako że nie była przykręcona w żaden sposób,
tylko ułożona na czterech kołkach, wysunęła się z szafy z całą zawartością jaką
dzierżyła i runęła w dół zaraz za chłopakiem, który z głuchym łomotem uderzył o
podłogę. Nie minęła sekunda, a drewniana płyta wraz ze stosem teczek wylądowała
na plecach blondyna, przygniatając go do podłogi.
-
O kurwa… - Naruto obolały powoli zbierał się z ziemi, zrzucając z siebie stosy
papierów.
Gdy
już stał na nogach, objął wzrokiem swoje „dzieło”
-
O ja pierdolę… - tylko taka myśl była w stanie przejść mu teraz przez głowę.
Głupi
jednak ma szczęście. W tym całym zamieszaniu, które zrobił, wszystkie teczki
okazały się dobrze zawiązane, toteż żadne dokumenty nie walały się teraz luzem
po ziemi. Nie zastanawiając się długo, Naruto od razu wziął się do sprzątania.
Najpierw ułożył półkę. Następnie, cały czas modląc się w myślach o to, aby nikt
nie przyszedł, zaczął układać kolejne teczki.
Już
prawie kończył, gdy nagle przerwał. Nie wiedząc na początku czemu, coś mu nie
pasowała. Spojrzał na teczkę, którą miał w ręku. Widniał na niej napis
„Październik 2013 roku”. Popatrzył na półkę. Układał teczki tak, jak były
ułożone poprzednio, a więc po lewej najstarsze z dołu do góry. I wszystko
byłoby w porządku, gdyby nie to, że na półce doszedł do stycznia tego roku.
Czyżby się pomylił i zapomniał tą, którą trzyma, wsadzić na miejsce? Możliwe w
końcu uwijał się tak szybko, jak tylko potrafił, aby nikt go nie przyłapał.
Szybko przewertował teczki i miał już włożyć tą październikową na swoje
miejsce, gdy kolejne odkrycie zdziwiło go jeszcze bardziej. Otóż za teczką
listopadową, spodziewał się znaleźć wrześniową i między te dwie wcisnąć
październikową. Cały szkopuł w tym, że październikowa teczka już tam była.
Naruto
przez moment nie bardzo wiedział co zrobić. Spojrzał na teczkę, którą miał w
ręku. Napis wyraźnie wskazywał październik zeszłego roku. Teczka na półce również
wskazywała październik tamtego roku. Może ktoś się pomylił i chodziło o jeszcze
wcześniejszy rok, czyli 2012?
Nie zastanawiając się dłużej, wyjął teczkę z
szafy i zaczął ją uważnie oglądać. Tym większe było jego zdumienie, że i na tej
rok 2013 był napisany bez śladów poprawek.
-
Co jest do diabła? – Zdziwienie Naruto narastało z każdą chwilą. Dwa
zestawienia na ten sam miesiąc?
W
końcu chłopaka olśniło. Przecież może być tak, że dyrektor zażyczył sobie kopii
październikowego zestawienia. Potem uznał, że nie jest mu potrzebne i
postanowił je schować do szafy. Tylko po co? Nie lepiej je spalić?
Naruto
wzruszył ramionami, ułożył dwie październikowe teczki obok siebie i zabrał się
za kolejną. I tutaj również okazało się, że natrafił na kopię, tym razem
listopadową. Nie zastanawiając się jednak, wsadził ją do szafy. Kolejna teczka
i... znów kopia – tym razem grudniowa. To się robi coraz ciekawsze. Naruto
zaczął się zastanawiać, po co im nagle tyle kopii. Dopiero teraz dotarło do
chłopaka, że skoro ma do czynienia z kopiami, to dlaczego żadna z nich nie jest
specjalnie oznaczona?
Coś
tknęło Naruto, który sięgnął po teczkę z półki. Potem odwrócił w kierunku
stołu, na którym ułożył obie teczki, i przyglądał się im przez dłuższy czas.
Przez chwilę wahał się. Odwrócił głowę w kierunku drzwi, jednak z korytarza nie
dochodziły żadne odgłosy kroków. Chwile jeszcze stał, bijąc się z myślami, w
końcu jednocześnie rozwiązał sznurki obu teczek i szybkim ruchem je otworzył.
Zdziwienie,
które poprzednio ogarnęło Naruto, nijak się miało do tego, które zawładnęło nim
teraz.
Już
na pierwszych stronach w obu teczkach, nic się nie zgadzało. Dane liczbowe z
jednej były zupełnie innej niż z drugiej. Naruto przekładał kolejne strony.
Daty, nazwy transakcji, pieczątki, wszystko było takie samo, tylko liczby inne.
Jedna z faktur, której wartość transakcji opiewała na dwieście tysięcy, miała
swoją kopię, na której wartość była o połowę niższa. Kolejne kartki dawały
podobny rezultat.
-
Co do cholery?
Naruto
przeglądał i ciągle miał wrażenie, że mu się tylko wydaje, to co widzi. Skąd
takie rozbieżności? Czyżby popełnił jakiś błąd? Ale nie to nie możliwe.
Przecież każda, nawet najmniej wartościowa faktura przechodzi przez audyt. Więc
skąd do cholery takie rozbieżności?!
Gdy
Naruto stał nad stołem i przyglądał się z niedowierzaniem kolejnym dokumentom,
usłyszał nagle dobiegające go z korytarza odgłosy rozmów. Poczuł jak nogi mu
się ugięły, szybko pozbierał dokumenty do teczek i schował do szafy. Na
szczęście wszystkie pozostałe dokumenty, były już schowane, więc pozostało
tylko zabrać wózek i się stąd szybko ulotnić.
Powoli
skierował się do wyjścia, jednak zatrzymał się tuż przy drzwiach. Głosy na
korytarzu ucichły. Pewnie jacyś pracownicy urządzili sobie spacer z jednego
pokoju do drugiego. Chłopak stał przez chwilę przy drzwiach, trzymając w ręce
uchwyt od wózka. Przez głowę przewalały mu się teraz na przemian, cyfry z
dokumentów jak i pytania dotyczące tych rozbieżności.
Serce biło mu coraz mocniej, a im dużej tak
stał, tym coraz bardziej szalona myśl przychodziła mu do głowy. A gdyby tak
wziąć po kilka dokumentów z jednej teczki i drugiej i przejrzeć je na spokojnie
w domu?
Chłopak
pokręcił energicznie głową. Co on sobie myślał? Przecież to zwykła kradzież! A
wynoszenie danych finansowych i dokumentów dotyczących transakcji, to już w
ogóle kryminał! Miał już wyjść, gdy jednak znów się zatrzymał. Wszystko w
porządku, ale jeśli te faktury to wynik jego błędu? Jego albo chłopaków?
Wypierdolą ich z hukiem.
Naruto
miał teraz istny mętlik w głowie. Z jednej strony nie przypominał sobie, aby
jakieś zestawienie za dany miesiąc robił dwa razy. Z drugiej jednak strony,
tyle tego się przewinęło przez jego ręce. Co robić? Co robić? Wyjść? Zostawić
to? A może zabrać?
-
Kurwa niedobrze – ktoś, kto by teraz zobaczył Naruto, stwierdziłby, że ten
dosłownie zobaczył ducha. Przerażenie jakie malowało się w jego oczach, urosło
w ciągu tych kilku chwil do ogromnych rozmiarów.
W
końcu nie wytrzymał i podszedł do szafy. Przez chwilę się wahał, aż w końcu
jednym ruchem otworzył drzwi mebla i wydobył dwie grudniowe teczki, które
następnie ułożył na stole. Szybko przewertował ich zawartość, wyciągając po
kilka faktur z każdej z nich, które – w teorii – powinny być takie same.
Następnie złożył kartki na pół i schował pod koszulą, którą specjalnie wpuścił
spodnie, aby żadna kartka nie wyleciała podczas chodzenie. Gdy skończył,
schował teczki na swoje miejsce i szybko, aby się przypadkiem nie rozmyślić,
opuścił pokój, gasząc światło i zamykając za sobą drzwi. Gdy metalowe skrzydło
zatrzasnęło się za jego plecami, wiedział już, że nie ma odwrotu. Z duszą na
ramieniu wrócił wraz z wózkiem do pokoju, gdzie Shion wertowała już kolejne
dokumenty.
-
Coś ty tam tyle czasu robił? – spytała dziewczyna, gdy tylko Naruto usiadł przy
swoim biurku.
-
Ja… - Naruto starał się jak tylko potrafił, aby ukryć swoje zdenerwowanie.
-
Ile można teczki układać? Jak chciałeś sobie przerwę zrobić, to mogłeś
powiedzieć.
-
No… ja… chciałem – Naruto przełknął nerwowo ślinę.
-
Co chciałeś?
-
Siku… - wydusił z siebie chłopak.
-
No masz – Shion wywróciła oczami i pokręciła głową – wielka mi tajemnica,
spodni sobie nie polałeś?
-
Nie chyba nie – odparł chłopak i odruchowo pomacał miejsce na brzuchu, gdzie
znajdowały się dokumenty.
Czując
delikatny papier pod koszulą, zamiast się uspokoić, jeszcze bardziej się
zdenerwował.
-
Chłodno tutaj – odparł szybko chłopak narzucając na siebie bluzę.
-
Żartujesz? Ugotować się można.
-
Mi chłodno.
-
Czekaj no czekaj – Shion popatrzyła na Naruto podejrzliwie.
Blondyn
czuł na sobie jej palące spojrzenie. Shion patrzyła najpierw na jego twarz potem
na brzuch. Czuł jak niemiłe gorąco rozchodzi się po jego ciele.
-
Co ty taki czerwony jesteś? Czemu się tak trzymasz za brzuch?
-
Ja…
Białowłosa
wyciągnęła rękę. Naruto zamknął oczy – No
to po mnie – pomyślał. Zaraz wszystko się wyda. Shion zorientowała się, że
coś ukrywa. Zaraz wyczuje dokumenty pod bluzką i…
-
Rety! Ty masz gorączkę! – rzekła głośniej dziewczyna, trzymając dłoń na czole
chłopaka – nic dziwnego, ze ty taki śnięty chodzisz, jesteś co najmniej
przeziębiony!
-
Ja…
-
Dawno się tak czujesz?
-
Mam wrażenie, że całe życie – odparł chłopak bardziej do siebie niż do
dziewczyny..
-
Wy faceci, wszyscy jesteście nienormalni – odparła poirytowana dziewczyna –
będziecie umierać, ale nie przyznacie się. Taka moda na macho.
-
Ale mi nic nie jest – odparł Naruto, czując, ze się uspokaja.
-
Tak, tak. Naruś, lepiej idź do domu.
-
Ale mnie naprawdę nic nie jest.
-
Być może, ale w takim stanie mi nie pomożesz, idź się wykuruj i jak się
poczujesz lepiej, to jutro przyjdziesz, a jak nie to pójdziesz na zwolnienie i
tyle.
-
Ale Shion.
-
Żadne ale, poradzę sobie. Poza tym nie mam najmniejszej ochoty być przez ciebie
zarażona.
Naruto
czuł ogromną radość i nieopisaną wdzięczność do dziewczyny. Bał się, że będzie
musiał siedzieć tutaj na nadgodzinach i w jakiś sposób ukryć to, co ma schowane
pod bluzką. Tymczasem będzie mógł spokojnie wrócić do domu i przeanalizować
wykradzione dokumenty.
-
Może masz rację – odparł już całkiem spokojny Naruto – ale na pewno sobie
poradzisz?
-
Tak na pewno, nie jest już tego wiele, najwyżej jak poczujesz się lepiej, to
jutro dam ci więcej.
-
Dobra, masz to jak w banku – odparł Naruto z uśmiechem i powoli zaczął pakować
swoje rzeczy.
-
To do jutra Shion – rzucił na pożegnanie, gdy miał już wychodzić.
-
No do jutra Naruś i… - dziewczyna na chwilę zamilkła – napisz, potem jak się
czujesz.
Blondyn
popatrzył na dziewczynę i przez chwilę poczuł przyjemne ciepło na sercu. W
jednej chwili przypomniał sobie Hinatę, która zawsze go prosiła o wiadomość,
gdy wracał późno do domu albo gdy źle się czuł. Ale Hinaty już nie ma, a Shion…
-
Napiszę… - odparł cicho chłopak i ruszył w kierunku wyjścia.
-
A ty gdzie się wybierasz? – Sasuke, który siedział zaraz przy wejściu, dojrzał
wychodzącego Naruto.
-
Do domu.
-
A to z jakiej racji?
-
Jestem chory.
-
Bycie idiotą to nie choroba.
-
Nie ale wredną małpą już tak.
-
Jak ty jesteś chory, to ja jestem w ciąży.
-
Jak żeś dawał dupy komu popadnie.
-
Dobra, idź już – Sasuke machnął ręką, co blondyn skwitował uśmiechem.
-
Trzymaj się ziomek.
-
No, na razie.
Gdy
Naruto opuścił pokój, Sasuke wrócił do swoich obowiązków. Po kilku minutach
jednak musiał się na nowo od nich oderwać, gdyż jego komórka zawibrowała wesoło
na stole. Ciemnowłosy odruchowo sięgnął telefon i spojrzał na nadawcę. Naruto? Ciekawe czego ten gamoń zapomniał. Uchiha
wcisnął przycisk odczytania wiadomości. SMS był krótki i nie wiele mówił,
niemniej Sasuke był lekko zdziwiony. Naruto nie ma w zwyczaju wysyłania
wiadomości o takiej treści.
„Sasuke, wpadnij po pracy albo jutro z
samego rana przed zajęciami. Musimy pogadać. Ważne”
Ciemnowłosy
jeszcze raz przeczytał wiadomość, po czym odłożył telefon na biurko i wrócił do
swoich zajęć. Postanowił, że jeszcze dziś po pracy wstąpi do blondyna.
* * *
Wybiła
godzina dziesiąta wieczór. Z powodu nawału zajęć, część pracowników – w tym
Sasuke – musiała zostać dłużej w pracy. Powoli pakował swoje rzeczy i gdy wstał
od stolika, spojrzał odruchowo przez szklane drzwi, prowadzące na korytarz. W
tej chwili, nie wiedząc czy to zwidy wywołane zmęczeniem, czy jeszcze coś
innego, w każdym razie zdawało mu się, że mignęła mu znajoma sylwetka.
-
Sasuke, co taki zadumany stoisz? – Shikamaru swoim pytaniem wyrwał
ciemnowłosego, ze stany zamyślenia.
-
Zdawało mi się coś.
-
Przepracowany jesteś. Wracamy?
-
Tak, poczekaj na mnie.
Mówiąc
to Sasuke wybiegł z pokoju, zostawiając Shikamaru bez jakichkolwiek wyjaśnień.
Ciemnowłosy
udał się w ślad za postacią, którą widział jak idzie w prawą stronę. Sasuke
spojrzał w tamtym kierunku. Korytarz ciągnął się jeszcze kilka metrów, po czym
skręcał w prawo. Ciemnowłosy popatrzył zdziwiony. Przecież tam jest tylko tylne
wejście do gabinetu dyrektora. Nie namyślając się długo, ruszył w tamtym
kierunku. Gdy był już przy zakręcie, zatrzymał się i nieśmiało wyjrzał zza
rogu. Korytarz był pusty. Po prawej stronie znajdowało się wejście, do gabinetu
dyrektora, z którego dobywało się słabe światło.
Sasuke,
nie do końca jeszcze rozumiejąc powodu swojej konspiracji, powoli zaczął się
zbliżać do gabinetu. Jego uszu doszły odgłosy rozmowy dwóch mężczyzn. Jednym z
nich zdawał się być nie kto inny jak sam dyrektor, drugi głos był znajomy.
Sasuke poznałby go wszędzie. Czy to możliwe, że...
-
... jak rozumiem Itachi, śledztwo utknęło w martwym punkcie?
-
Tak, dopełniłem wszelkich starań, aby w możliwie najmniej rzucający się w oczy
sposób, odsunąć śledztwo od naszej organizacji.
-
Rozumiem
Sasuke,
który stał przy drzwiach i nasłuchiwał, poczuł jak nogi się pod nim ugięły. Co
tu się dzieje? Miał ochotę teraz wejść do gabinetu i spytać brata o czym on mówi.
Dlaczego ich organizacji? Przecież Itachi jest funkcjonariuszem policji. Młody
Uchiha poczuł nieprzyjemne ciarki na plecach.
-
Los nam sprzyja – zaczął mężczyzna po dłuższej chwili – los i oczywiście wasza
praca, sprawiły, że zabójstwo Nii nie miało takiego wydźwięku, a cały ten szum
wokół naszej firmy, w miarę szybko ucichł.
-
Zetsu wykonuje świetna robotę.
-
Obaj ja wykonujecie.
Na
chwile znów zapanowała cisza, przerywana szelestem papierów.
-
Co z zabójcą? – spytał Itachi.
-
To znaczy?
-
Czy trzymamy się dalej decyzji o nie wykorzystywaniu go więcej.
-
Tak. Myślę, że Nii Yugito to było jego ostatnie zadanie dla nas. Niech teraz
robi, co chce.
-
Nie lepiej mieć go na oku albo sprzątnąć? Mógłbym zrobić to osobiście, a jak
wpadnie i zacznie sypać? Nim udowodnią mu cokolwiek, dopadną go wyrzuty i
powiesi się w swojej celi.
-
To nie jest konieczne. Mam jednak dla ciebie inne zadanie związane z naszym
zabójcą.
-
Słucham?
-
Jeden z naszych ludzi dokonuje regularnych opłat za robotę naszemu
przyjacielowi. Chciałbym, abyś podjął pieniądze z konta, zaraz wystawię ci
czek, i przekazał pieniądze Kisame. On je prześle kolejnej osobie i tak aż do
momentu, gdy pieniądze trafią do zabójcy.
-
Nie mogę dać mu pieniędzy osobiście? – spytał spokojnie Itachi, jednak z góry
znał odpowiedź.
-
Nie. Uważam, że i tak wiesz już dużo. O tym kim jest nasz przyjaciel, wie tylko
jedna osoba. Pieniądze wędrują z rąk do rąk, ja decyduję o kolejności. Może być
tak, że jedną teczkę dostaniesz dwa albo trzy razy, jeśli tak postanowię.
-
Niech i tak będzie – odparł spokojnie Itachi. Wiedział, że Nagato kłamie i nie
do końca mu ufa. Za taki stan rzeczy należy podziękować Orochimaru, który z
tylko sobie znanych powodów, stara się zdyskredytować rolę Itachiego w
organizacji.
-
Gdzie i kiedy ma być dokonane przekazanie pieniędzy?
-
Czwartek o godzinie dwudziestej, na parkingu przy galerii handlowej.
W
pewnej chwili Sasuke usłyszał odgłosy kroków dochodzące zza jego pleców.
Zdenerwowanie dało mu się we znaki i nie czekając dłużej, odwrócił się i
szybkim krokiem ruszył z powrotem, chcąc dostać się do wyjścia. W czasie tych
kilku sekund, zastanawiał się co powie osobie, która go tutaj zastanie. Szukałem sracza? Nie odpada, nie jestem nowy
i wszyscy mnie tu znają, a kibel jak na złość jest dopiero za zakrętem.
Serce biło mu coraz mocniej. Chłopak powoli podchodził do
zakrętu. Kroki z naprzeciwka stawały się
coraz wyraźniejsze. Postać, która je stawiała, zdawała się być ledwie
parę metrów. Zaraz nastąpi spotkanie. Sasuke oparł się plecami o ścianę. Po
zaczął spływać mu z czoła. To koniec.
Nagle
kroki ucichły i uszu chłopaka dobiegł dzwonek telefonu. Po chwili postać, która
stała teraz dosłownie krok od zakrętu, odebrała telefon.
-
Słucham – odezwał się męski, lekko zachrypnięty głos, na dźwięk którego Sasuke,
poczuł się jeszcze gorzej. Orochimaru.
-
Tak zgadza się, w czym mogę pomóc?
Przez
chwilę wężowo-oki rozmawiał przez telefon stojąc w miejscu. W pewnym momencie
Sasuke znów usłyszał odgłos kroków, jednak spoglądając na podłogę dostrzegł, że
cień rzucany przez mężczyznę zaczyna się zmniejszać. Ciemnowłosy nieśmiało
wyjrzał zza ściany i spostrzegł, że Orochimaru stoi odwrócony do niego plecami
i prowadzi rozmowę przez telefon. W tym momencie chłopak upatrywał szansy. Spojrzał
lekko w prawo i dostrzegł drzwi od toalety. Jeszcze parę kroków i Orochimaru je
minie, dzięki czemu chłopak będzie mógł się tam wślizgnąć, a potem powinno być
już z górki.
Uchiha
obserwował mężczyznę, modląc się o dwie rzeczy; aby ten dał jeszcze te parę
kroków i żeby jego brat z tym całym Nagato nie zdecydowali się na nagły spacer
po korytarzu.
Chłopak wyglądając cicho zza rogu,
nieznacznie cofnął głowę. Z Gabinetu dyrektora dochodziły jego uszu niewyraźne
odgłosy prowadzonej rozmowy. Po chwili znów skupił się tylko na wężowo-okim,
który właśnie minął drzwi od toalety. Nie czekając chwili dłużej, najciszej jak
tylko potrafił, wyszedł zza rogu i skierował się szybkim krokiem w kierunku toalety.
W pewnej chwili zamarł. Mężczyzna zatrzymał się i obrócił lekko w lewo. Gdyby
Sasuke wyszedł sekundę później, ten z pewnością by go dojrzał. Na szczęście,
dalej znajdował się za linią pleców Orochimaru. Jeszcze tylko krok – żeby tylko te pierdolone drzwi nie
zaskrzypiały – położył rekę na klamce i szybkim ruchem otworzył drzwi,
niemal natychmiast ładując się do środka i zamykając za sobą wejście.
Sasuke
stał teraz przy jednej z umywalek. Krople potu spływały mu po czole na
policzki. Nie mógł sobie przypomnieć kiedy ostatni raz czuł się taki
zdenerwowany. Czy kiedykolwiek tak się czuł? Mimowolnie odkręcił kran. Strumień
chłodnej wody zaczął spływać do umywalki i dalej rurami do kanalizacji. Chłopak
włożył ręce pod wodę i nabrawszy jej małą ilość, ochlapał sobie twarz. Miał
wrażenie, że zimna woda przywraca mu sprawność myślenia. Drżenie powoli
ustawało – teraz mogą mi naskoczyć,
powiem że dostałem sraczki i się zasiedział. Zakręcił wodę i papierowym
ręcznikiem wytarł mokrą twarz. Zdenerwowanie, które nim owładnęło kilka minut
temu, znacznie zelżało. Pozostało tylko wyjść. Przez chwile jeszcze stał w przy
drzwiach, aż w końcu nadusił klamkę i wyszedł z łazienki. Nie chcąc wzbudzić
podejrzeń, nie oglądał się za siebie i skierował się prosto do wyjścia.
-
Witaj Sasuke.
Zachrypnięty
głos sprawił, że Sasuke stanął niczym słup soli, a zdenerwowanie znowu dało o
sobie znać. Powoli, starając się panować nad emocjami, zaczął się odwracać w
kierunku wężowookiego, który przyglądał mu się z uwagą.
-
Dobry wieczór panu – odparł Sasuke, usiłując nie zdradzać zdenerwowania.
-
Już późno, nie spodziewałem się nikogo z pracowników tu zastać.
-
Fakt już późno, ale posiedzenie mi się przedłużyło.
-
Posiedzenie?
-
Tak, znaczy miałem pewne problemy.
-
Stało się coś? Jesteś całkiem blady. – Orochimaru popatrzył dziwnym wzrokiem na
chłopaka.
-
Tak, to znaczy nie, sajgonki mi chyba zaszkodziły i musiałem dłużej niż zwykle
posiedzieć na tronie.
-
Aaaa... – mężczyzna dopiero teraz zrozumiał o czym chłopak mówił i zaraz po
wyrażeniu swojego zdziwienia zaśmiał się cicho – rozumiem, rozumiem, ale
będziesz miał nauczkę. Nie jadaj w takich miejscach, bo co w takim jedzeniu się
znajduje, tego nikt nie wie.
-
Tak wiem, chociaż do tej pory nie miałem problemów z żołądkiem.
-
Twój przyjaciel musiał jeść w tym samym „lokalu”, bo też wcześniej wyszedł i
był cały blady.
-
Że niby Naruto? On się pewnie Ramen nie tyle zatruł co przejadł. Chłopak
czasami przesadza z tą potrawą.
Mężczyzna
nic nie odpowiedział, tylko znów się zaśmiał. Pożegnawszy chłopaka, odwrócił
się i udał w kierunku gabinetu dyrektora. Sasuke w tym czasie, skierował się do
wyjścia i po chwili był już na dole, gdzie czekał na niego zniecierpliwiony
Shikamaru.
W
drodze powrotnej, Sasuke nie odzywał się ani słowem. Miał w głowie istny mętlik,
którego nie sposób opisać. Chaos ów wywołany był pytaniami, które mu się
nasuwały. Najważniejsze z nich: „Co do diabla Itachi robił w firmie i jakie
jest jego powiązanie z zabójcą?”. Przez ten krótki czas kilka razy naszła go
myśl, że być może wszystko co widział i co słyszał, tylko mu się wydawało, że
to wszystko z tego przepracowania. Po chwili, mimowolnie przypomniał sobie
nerwowość Naruto, który niespodziewanie opuścił budynek i ten sms. Za dużo tego
wszystkiego jak na jeden dzień. Nie wiedzieć czemu wspomnienie o blondynie
spotęgowało jego niepokój i tylko modlił się w duchu, żeby chodziło o
zorganizowanie jakieś imprezy.
Uchiha
sięgnął do kieszeni kurtki i po chwili wyjął swój telefon. Nie czekając na nic,
napisał krotką, ale treściwą wiadomość.
"Za pół godziny, u mnie"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dziś koniec. Akcji co prawda niewiele, ale mam nadzieję, że powiało grozą i ogólna ocena rozdziału nie należy do najniższych :)
W komentarzach pytaliście, czy wprowadzę postacie Minato i Kushiny. Przyznam, że na początku planowałem, zrobić jakąś retrospekcję, ale wycofałem się z niej. Za dużo by było powiązań. Minato -> Kakashi -> Zabójca itd. Ja wiem, że to opowiadanie w można w nim robić wszystko, ale starałem się też zachować jakąś realność, a rzadko się zdarza, żeby przypadkowa postać miała rodziców, którzy znali policjanta, który ściga przestępce, z którym się główny bohater spotkał. Za dużo plątaniny. Ale nie mówię, że ich w ogóle nie wprowadzę. Na chwilę obecną mam napisane w przód 5 rozdziałów, ale może w następnych coś będzie o nich. Jak to się mówi "wyjdzie w praniu".
Kolejny rozdział już za tydzień (30 maja), a w nim: Naruto i Sasuke: co teraz zrobią nasi bohaterowie? Rozważania Naruto. Sasuke spotyka się z bratem, a Kiba z Hidanem. Oraz kilka innych mniejszych wydarzeń.
Do zobaczenia za tydzień :)
No nieźle, chłopaki odkrywają tajemnice firmy, świetnie :) ciekawe co z tym zrobią gdy się zorientują? Rzeczywiście w rozdziale powiało grozą, chociaż nie aż tak gdy Hidan jest w pobliżu;) Do tego akcja Sasuke, ale emocje:D zastanawia mnie dlaczego właściwie Itachi zadaje się z tymi typami? Jeśli robi to dla jakiejś większej sprawy to mam nadzieje, że wprowadzi w nią brata gdy z nim porozmawia i będą sobie pomagać;) chociaż byłoby to zbyt piękne..
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnej części :D Pozdrawiam i życzę weny
fajny rozdział troche taki inny
OdpowiedzUsuńHeh Fajny rodzialik heh i nie powiem fajnie by było gdybyś wprowadził Minato i Kushinę ale to dopiero po całej tej sprawie z akatuski i hidanem heh chciałbym też zobaczyć po tym całym bigosie konfrontacje Hinata vs Shion typu kłótnia o Naruto heh to tyle .... NARUHINA rządzi
OdpowiedzUsuńRozdział super. Nie mogę się doczekać nowego. Gdy Naruto był w gabinecie miałam ciągle wrażenie że ktoś tam wparuje i ż nasz blondynek będzie miał kłopoty. Tak samo miałam z Saskiem, że ktoś go zobaczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Rei Ryuu
Jak zawsze, MEGA! Fabuła poszła do przodu i w dodatku cały czas czytało się w napięciu. Postać Shion wcześniej mi się podobała, ale co za dużo to niezdrowo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Heyo!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, długo mnie nie było i długo nie czytałam jakichkolwiek opowiadań.
Wróciłam do Twojego i zaskoczyłeś mnie :D Pozytywnie dużo się wydarzyło :P Szkoda mi tak fajnej parki jak Naruhina :) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a najbardziej rozwalił mnie ten tekst Naruto do Sasuke ''Jak żeś dawał dupy komu popadnie.'' xD A chłopaki coraz bliżej odkrycia prawdy widze :P Jeszcze raz z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam :)