Zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Minęły trzy dni. Od tego czasu Naruto ani
razu nie spotkał się z Hinatą. Bywał na uczelni sporadycznie, jako że odbywał
indywidualny tok nauczania i zjawiał się tylko na dyżurach prowadzących
zajęcia, na których pobierał nauki. Nie oznacza to, że nie myślał o
dziewczynie. Myślał i to dużo, a każda kolejna myśl sprawiała mu ból.
Jedynymi osobami z uczelni, z którą
utrzymywał kontakt, byli Sasuke i Shikamaru, z którymi pracował. Z żadnym z
nich jednak Naruto nie poruszał tematu Hinaty i Kiby, a i przyjaciele tego
zagadnienia nie przywoływali.
Jeśli
chodzi o relację z Shion, to mimo iż ich ostatnia wspólna chwila wprawiła oboje
w lekkie zakłopotanie, to jednak zachowywali się niczym dobrzy przyjaciele, a
czy coś więcej z tego wyniknie, to się okaże.
Tego
dnia Naruto siedział w domu i powtarzał materiał na egzamin. Sesja miała się
odbyć już za dwa tygodnie, więc przydałaby się większa powtórka. Usadowiwszy
się w swoim fotelu, chłopak przez dobrą godzinę powtarzał prawdopodobieństwo,
po czym stwierdził, że czas na przekąskę.
Wstał z fotela i nim wyszedł z pokoju,
włączył telewizor. Pasmo reklam, które w tym czasie przewijało się przez
kineskop, tylko pogłębiło jego poczucie głodu, a to dlatego, że nadawano akurat
reklamę restauracji słynnej na całe miasto ze swojego firmowego dania „Ramen”.
Chłopak
poczuł jak żołądek domaga się strawy, toteż udał się szybko do kuchni i z
jednej szafek wyjął duży kubełek „Ramen w 5 minut”. Może nie jest to specjał
jak z tej restauracji, ale też było dobre. Nalał wodę do czajnika, po czym
postawił naczynie na kuchence.
Podczas
gdy woda się gotowała, chłopak wrócił na chwilę do pokoju po kubek. Akurat w
tym czasie pasmo reklam zostało przerwane przez wiadomości. Jak się okazało
tematem przewodnim było w dalszym ciągu zabójstwo słynnej dziennikarki. Naruto
do tej pory nie zwracał uwagi na to co się dzieje w mieście, jednak tym razem
coś go tknęło i postanowił wysłuchać informacji.
Dziennikarz,
raczej nikomu nie znany zarówno z twarzy jak i nazwiska, po raz kolejny
przytaczał znane wszystkim informacje;
-
Jak wiadomo zabójstwo miało miejsce dokładnie cztery dni temu w poniedziałek,
jednak sprawcy nie ujęto. Wiadomo, że był nim seryjny morderca, wyznawca
starożytnego kultu Jashina…
– Ale
beznadziejny ten dziennikarz – pomyślał chłopak.
-
Na miejscu zbrodni, policja znalazła list od zabójcy, którego treść zostanie
państwu przytoczona za chwilę…
-
Nawet treści głupiego listu nie potrafisz
się nauczyć?
- … dodatkowo w mieszkaniu zamordowanej, znaleziono typowe
ślady stanowiące swoisty podpis zabójcy.
-
Co kurwa? Autografy zostawia?
Naruto miał się już wrócić do kuchni, gdy obraz w telewizji
sprawił, że znieruchomiał. Operator kamery, który dopiero teraz okazało się, że
był w mieszkaniu denatki wraz z dziennikarzem i resztą ekipy, najechał kamerą
na podłogę, na której namalowany był krwią okrąg z wpisanym trójkątem.
Blondyn
przez chwilę przyglądał się temu malunkowi. Jego umysł zaczął pracować na
zwiększonych obrotach. Ten symbol… taki prosty. Już go gdzieś widział. To
głupie uczucie, wiedzieć, że kogoś lub też coś, gdzieś widziałeś – pewność ta
jest niemal stu procentowa – a jednak nie potrafisz sobie przypomnieć gdzie i w
jakich okolicznościach.
Naruto
długi czas stał wpatrzony w telewizor. Miał wrażenie, ze czas stanął w miejscu.
Zdawać by się mogło, że dziennikarze specjalnie zatrzymali kamerę na tym
symbolu, aby pomóc chłopakowi, przypomnieć sobie, skąd go zna.
Gdy już zdawało się, że gdzieś z głębokich
zakamarków pamięci, wydobywa się jakiś obraz, gwizdek od czajnika dał o sobie
znać, obwieszczając, że woda właśnie się zagotowała. W tym momencie czas jakby
znów ruszył, w telewizji znów zagościł blok reklamowy, klapa pamięci opadła z
hukiem i symbol znów pogrążył się w ciemnościach.
* * *
Przez
te trzy dni Hinata czuła się rozbita bardziej niż kiedykolwiek. Rozłąka z
Naruto wywoływała u niej głębokie poczucie przygnębienia. Dodatkowo wróciła
gorączka, dreszcze stały się bardziej intensywne niż poprzednio. Rodzice
dziewczyny zaniepokojeni jej stanem zdrowia, wezwali doktor Tsunade.
Pomimo
swojego ogromnego doświadczenia i wiedzy kobieta nie potrafiła jednak stwierdzić
dokładnie, co dolega ciemnowłosej. W związku z tym wypisała skierowanie na
badania diagnostyczne w nadziej, że one coś wykażą.
Z
powodu złego samopoczucia Hinata znów musiała zostać w domu i liczyć na pomoc
Sakury, która obiecała jej przynosić regularnie notatki.
Ciemnowłosa
leżała w łóżku owinięta kołdrą. Dreszcze co chwila przeszywały jej ciało. Nie
dość tego, co chwila odczuwała smutek albo złość. Ta huśtawka męczyła ją
niesamowicie i tylko sen zdawał się być tym, który przynosi ukojenie, jednak za
każdym razem gdy dziewczyna zasnęła, kolejna fala silnych dreszczy przywracała
ją do realnego świata.
W pewnej chwili usłyszała jak ktoś dzwoni do
drzwi. Ponieważ rodzice byli w pracy, a Hanabi w szkole, Hinata wstawała z
łóżka i drżąc, udała się na dół. Myśląc, że to Sakura przyszła prosto z zajęć,
dziewczyna otworzyła drzwi i przez moment stała w progu zaskoczona. Zamiast
Haruno przed domem dziewczyny stał Kiba.
Inuzuka przez długi czas nic nie mówił.
Sprawiał wrażenie przygaszonego i zamyślonego.
-
Kiba… witaj… co tu robisz? – spytała zdezorientowana dziewczyna.
-
Witaj Hinata… wpadłem na chwilę, zobaczyć jak się czujesz – odparł chłopak,
któremu lekko drżał głos.
-
Lepiej dziękuję, wejdź proszę – odparła dziewczyna i gestem zaprosiła Kibę do
środka – chcesz herbaty może?
-
Nie dziękuję, nie rób sobie kłopotu. Nie powinnaś leżeć? – spytał chłopak
spoglądając na strój dziewczyny.
Hinata
dopiero teraz zdała sobie sprawę, że paraduje w piżamie po domu i lekko się
zaczerwieniła.
-
Leć się położyć, ja tylko zostawię płaszcz.
Dziewczyna
pokiwała głową i szybko pobiegła na górę, zwłaszcza że, było jej coraz
chłodniej. Szatyn w tym czasie zdjął kurtkę i powiesił ją na wieszaku. Buty,
które zzuł, zostawił na wycieraczce i powolnym krokiem skierował się w kierunku
pokoju dziewczyny.
Hinata
opatulona w szlafrok siedziała na łóżku i kończyła popijać lekarstwo. Kiba
wszedł do pokoju i usiadł na krześle na wprost dziewczyny.
-
Zdrowie ostatnio ci nie dopisuje, co? – szatyn próbował w jakikolwiek sposób,
zacząć rozmowę.
-
To prawda, nie wiem co się dzieje. Nigdy nie byłam przecież chorowita.
-
Taka pora i pewnie się stresujesz… tym wszystkim.
Hinata
jakby nieznacznie posmutniała.
-
Pewnie tak, a jak na uczelni? Reszta zdrowa?
-
Tak w miarę w porządku – dopiero po paru sekundach Kiba uświadomił sobie, że
Hinacie chodziło o Naruto. Przez chwilę nie wiedział czy powiedzieć, że się z
nim nie spotkał, po czym przypomniała mu się inna rzecz – byłbym zapomniał.
Zaliczyłaś kolokwium z prawdopodobieństwa, to ostatnie.
-
Naprawdę?
-
Tak, prawie wszyscy zaliczyli poza Ino i Saiem.
-
No to wspaniale. Muszę Naruto podziękować, bo mnie uczył… - Hinata momentalnie
zamilkła. Kiba spojrzał na przyjaciółkę i poczuł, że jest mu wstyd.
-
Kurwa mać, popierdoliło się i co ja mam
teraz zrobić? Przyznać się? Znienawidzi mnie. Z drugiej strony, to ja jestem
powodem jej smutku.
Kiba walczył długi czas ze swoimi myślami, ważąc na jednej
szali przyjaźń, którą darzyła go Hinata, a na drugiej szczęście przyjaciółki,
które zniszczył. W końcu po raz kolejnych tchórz, który w nim siedział, wziął
górę i nie przyznał się do niczego, choć wina aż paliła go od środka.
-
Na pewno jest dumny z ciebie – Inuzuka starał się, ale nie miał pojęcia jak
załagodzić sytuację – przykro mi…
Hinata
podniosła wzrok na przyjaciela. W jej oczach powoli zbierały się łzy.
-
Przykro mi, że nie jesteście razem – mówiąc to, szatyn ściszył głos i spuścił
wzrok, jakby chcąc ukryć swój wstyd – może się jeszcze ułoży między wami.
-
Nie wiem. Nie sądzę. Jeszcze parę dni temu sądziłam, że to możliwe, jednak na
jego miejscu… postąpiłabym tak samo i zapewne nie chciałabym mieć z kimś takim
jak ja sama nic wspólnego.
-
Hinata? Co ty gadasz?!
-
To prawda. Powiedziałam mu dużo przykrych rzeczy. Przeszedł wiele w swoim
życiu, a mimo to potrafił iść naprzód. A ja zamiast być dla niego wsparciem
takim samym jak on dla mnie, zraniłam go.
Ciemnowłosa
ostatnie słowa wypowiadała płacząc. Kiba poczuł jak olbrzymia gula ściska mu
gardło. Czuł się podle, jeśli nie gorzej. Wstał z krzesła i podszedł do
dziewczyny. Może jednak powinien się przyznać. Powiedzieć, że to nie był
Naruto. Jedno kłamstwo, a ile cierpienia spowodowało.
-
Hinata… ja… - zaczął niepewnie Kiba, jednak nie dokończył.
Dziewczyna
nagle przylgnęła do zaskoczonego chłopaka. Głowa spoczęła na jego ramieniu i w
tym momencie jedynym głosem unoszącym się w pomieszczeniu był szloch
dziewczyny. Zdezorientowany Kiba powoli podnosił ręce i, z początku nieśmiało,
zaczął obejmować dziewczynę. Strumienie łez spływały jej po policzkach, mocząc
bluzę Kiby. I tylko ciche pojedyncze słowa dobywały się z jej ust.
-
Dziękuję, że… jesteś przy mnie… że mam cię za przyjaciela…
Kiba
nic nie odparł tylko wstyd i zażenowanie, które czuł do swojej osoby,
przerodziły się teraz w obrzydzenie.
* * *
Podczas gdy Naruto oglądał wiadomości o
tajemniczym mordercy, a Hinata wypłakiwała się na ramieniu Kiby, pewien tajemniczy
osobnik zwiedzał właśnie jeden z opuszczonych starych magazynów, na południowo
wschodnich obrzeżach miasta. Osobnik ów krążył po opuszczonych halach, które
niegdyś zapełnione pełnymi skrzyniami, załadowanymi paletami i liczną rzesza
pracowników, którzy wspomniane skrzynie układali, teraz świeciło niemal
całkowitą pustką. Jedynie gruba warstwa kurzu oraz pojedyncze pajęczyny nitki wypełniały
betonowy brzuch budynku.
Promienie słońca wpadało akurat przez jedno
z dachowych okien, dając jako takie oświetlenie. Mężczyzna przechadzał się po
budowli, lecz co dziwne, nie pozostawiał za sobą żadnych śladów. Zaraz tylko
gdy przyjechał na miejsce i przeszedł te kilkanaście kroków przez nie odśnieżony
chodnik, gdy był już u wejścia, zzuł buty, a z torby, którą miał przewieszoną
przez ramię, wyjął inne, czyste , które założył zaraz za progiem. Zdawać by się
mogło, że był przygotowany na każdą ewentualność. Nie dość bowiem, że wykonał
taki manewr z butami, to każdy krok, był tak delikatny, jak to tylko możliwe.
Nie chcąc wzbijać kurzu, ani w żaden sposób pozostawić jakichkolwiek śladów
swojej obecności. Każdy ruch musiał być przemyślany z niemal pedantyczną
dokładnością. Patrząc z góry, przypominało to ślepe błądzenie. Skąd jednak taka
ostrożność? Czy faktycznie chodziło, tylko o ten wzniecony kurz, który równie
dobrze mógł być podniesiony przez wiatr, dostający się do budynku przez
szczeliny w oknach i drzwiach?
Magazyn ów powstawał w latach 50-tych i jak
w wielu ówczesnych budynkach tego typu, spora część podłogi zrobiona była z
desek. Z góry przypominało to brązowe, drewniane kwadraty poprzedzielane
szarymi, betonowymi drużkami. Drewniane wysepki oznaczały miejsce, na których
składowany był towar. Z różnych względów drewno jest lepsze od betonu. Raz, że
stanowi dobra izolację od dołu, po drugie zamiast drążyć w betonie otwory,
które odprowadzałby wodę w przypadku mniejszego zalania, wystarczy rozstawić
nieznacznie szpalty desek nieco szerzej, dzięki czemu, woda spływa kanalikami
do głównego ujścia wody. Po trzecie, drewno jest tańszym surowcem niż np. Metalowe
kratki. Jedyną wada jaką posiada, jest fakt, że nie konserwowane przez dłuższy
czas, łatwo ulega korozji i albo próchnieje albo gnije – w zależności od
panujących warunków.
Nie trzeba zatem zgadywać, że część desek
była już mocno nadwyrężona, przez co ich wytrzymałość pozostawiała wiele do
życzenia. Toteż mężczyzna raz, że nie chciał niepotrzebnie się narażać na
skręcenie nogi, dwa nie miał najmniejszej ochoty być dzisiaj generatorem
jakiegokolwiek hałasu. Przynajmniej nie dzisiaj.
Przez jakiś czas krążył jeszcze po hali, aż
dotarł do miejsca, w którym zamiast kolejnej drewnianej podstawki pod towary,
była betonowa podłoga. Prawdopodobnie stało tu kiedyś biurko albo stół, na
którym główny magazynier spisywał raporty stanu magazynu: przyjęcia lub zdania
towaru.
Teraz miejsce to było puste, wręcz idealne.
Mężczyzna długi czas przyglądał się otoczeniu, a jego twarz zdobił złowróżbny
uśmiech.
* * *
Kiba jeszcze jakiś czas siedział z Hinatą.
Dziewczyna nieznacznie się uspokoiła. W tym czasie do domu wróciła Hanabi,
która zaraz gdy tylko weszła na gorę, udała się do pokoju siostry chcąc
zobaczyć jak tak się czuje.
Gdy otworzyła drzwi, dostrzegła Kibę, który
siedział na łóżku obok Hinaty, ale nic się nie odzywał. Twarz miał sposępniała
i zdawał się nie dostrzegać młodszej Hyugi.
- Cześć siostra – przywitała się i dodała z
lekką niechęcią – cześć Kiba, co tacy posępni siedzicie?
Kiba omal nie podskoczył, w ton wypowiedzi
jakim przywitała go dziewczyna, sprawił że jego i tak marne samopoczucie
jeszcze się pogłębiło.
- Część Hanabi – odparła Hinata – a z czego
się tu cieszyć?
- O rety... – dziewczyna westchnęła ciężko i
weszła do pokoju.
Przez długi czas wpatrywała się w Kibę,
który czuł jej ciężkie spojrzenie na sobie, jednak nic się nie odezwał.
- Nie wyglądasz tak źle – skwitowała krotko
Hanabi.
- Co proszę? – Kiba zdziwiony podniósł
wzrok.
- Mówię, że jak na kogoś, kto dostał
wpierdol od Naruto, nie wyglądasz tak źle.
Inuzuka poczuł jak w jednej chwili, robi mu
się gorąco. Szeroko otwarte oczy szatyna wpatrywały się w dziewczynę, która jak
gdyby nigdy nic, usiadła na krześle na wprost chłopaka.
- Hanabi! – Hinata omal nie wstała.
- No co?
- O co ci chodzi, czemu zaczepiasz Kibę?
- Nie zaczepiam, coś ty taka nerwowa?
- A jak to nazwiesz?
- O rety, stwierdziłam fakt tylko.
Konohamaru nie raz opowiadał, jak Naruto temu i owemu spuszczał wpierdol, to
niektórzy kwalifikowali się na operacje plastyczne, a on...
- Dość! – ton głosu Hinaty, nagle uległ
zmianie.
- Hinata, co ty...?
- Wynoś się!
Hanabi jak i Kiba spojrzeli teraz na Hinatę,
która jeszcze kilka chwil temu ledwo powstrzymująca dreszcze, teraz wyglądała
jakby była wypełniona nadmiarem energii.
- Wynoś się słyszysz!? Wynoście oboje!
- Ale Hinata... – Kiba próbował załagodzić
sytuację.
- Powiedziałam, żebyście się wynosili!
Oboje stali teraz, wpatrzeni na wściekłą
Hinatę. Hanabi, która drugi raz widziała siostrę w takim stanie była mniej
zdziwiona niż Kiba, który najwyraźniej nie odnajdywał się w sytuacji.
Ciemnowłosa krzyknęła jeszcze kilka razy, aż wyrzuciła oboje za drzwi i
położyła się w łóżku.
Kiba i Hanabi sterczeli teraz pod drzwiami
pokoju Hinaty. Chłopak ciągle nie mógł wyjść z szoku, jaki go ogarnął. Takiej
Hinaty jeszcze nie widział. Prawda, że jej wcześniejsza reakcja, gdy kłócili
się z Naruto, go zaskoczyła, ale wtedy nie zwracał na to uwagi. Dodatkowo teraz
zaatakowała ich oboje właściwie bez żadnej przyczyny.
- Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz –
rzekła beznamiętnie Hanabi, wyrywając Kibę z zamyślenia.
- Ja... – szatyn chciał coś odpowiedzieć, jednak
sam nie wiedział za bardzo co.
- Po prostu idź – odparła dziewczyna i
odwróciwszy się od chłopaka, udała się do swojego pokoju.
* * *
Tego dnia Shikamaru – jak z resztą każdego –
nie miał na nic ochoty. Nie dane mu było jednak odpocząć, gdyż sam nie wiedząc
jak to się stało, obiecał Temari, że będzie jej towarzyszył w zakupach. Podczas
gdy dziewczyna przymierzała kolejne buty, chłopak siedział w specjalnie
wydzielonym dla mężczyzn kąciku i sprawiał wrażenie zamyślonego. Z tego letargu
co chwila wyrywała go Temari z zapytanie:
- A jak te? Dobre? Ale kurcze brązowe? Może
lepiej czarne?
Na te i setki różnych innych pytań Shikamaru
odpowiadał automatycznie, bez namysłu:
- Tak. Nie. Nie wiem. Może być.
Podczas jednej z przymiarek, Temari usiadła
obok chłopaka, chcąc poprawić wiązania na butach, Spojrzała na bruneta, którego
lico zdradzało zamyślenie.
- Co żeś się tak zadumał? – spytała
dziewczyna.
- Ogólnie – odparł beznamiętnie chłopak.
- A o czymś konkretnym, czy o innych dupach?
- Mam jedną i wystarczy mi w zupełności –
odparł chłopak, klepiąc się po prawym pośladku.
- Słodki jesteś, jak zawsze z resztą.
- Myślę o tym co się stało – mówiąc to odchylił
się do tyłu na krześle i przeciągnął leniwie.
- A dokładniej, o czym?
- Ta cala historia Kiby, jakoś mi nie leży.
- Ta z tym pobiciem? – Temari popatrzyła
zdziwiona na chłopaka i po chwili dodała, wzruszając ramionami – nie wiem co o
tym myśleć, wierzę Naruto. Kiba to dupek, ale chyba aż tak daleko by się nie
posunął. No i te zadrapania na dłoniach Naruto i pokiereszowana twarz Kiby.
- No właśnie, nie do końca to wszystko
pasuje.
- Chciałabym, żebyś miał rację, ale jak wytłumaczyć
to, że Naruto miał obite kostki na przykład?
- Padło takie pytanie wtedy. Aż dziw, że
nikt nie zwrócił uwagi na odpowiedź, choć z drugiej strony, spore zamieszanie i
wszyscy byli skupieni bardziej na obrazie niż na fonii.
- Fakt, że wygląd obojgu musiał, wtedy
zwłaszcza, przyciągać uwagę, ale do czego zmierzasz? Naruto powiedział skąd ma
te ślady?
- Twierdził, że dzień wcześniej wywrócił się
z Shion przed swoim blokiem. Pamiętam, że było coś takiego...
- To czemu żeś nie zareagował?! – Temari
momentalnie wstała z miejsca.
- Nie krzycz, ludzie patrzą.
- Shika, przecież mogłeś wtedy wybronić
Naruto.
- Chciałem to powiedzieć, ale...
- ...ale co? Co cię powstrzymało? – złość
powoli uchodziła z dziewczyny i po chwili Temari znów siedziała obok Shikamaru.
- Raz, że nie pamiętam tego dokładnie.
Kojarzę, że Naruto zaliczył glebę wraz ze Shion, ale jak już stałem przy nich,
to Sasuke go już z ziemi pozbierał. Poza tym kto by wtedy zwrócił uwagę na to,
czy Naruto sobie naskórek uszkodził czy nie. Znając jego, pewnie sam o tym nie
wiedział. Kolejna rzecz to ta krew na butach. Tutaj niestety, świadczy ona
przeciw Naruto. A Kiba ma ewidentnie rozcięty łuk brwiowy tak, jakby dostał
czymś z twardym w miarę ostrym kantem. Podejrzewam, że mało kto mu wierzy.
Naruto jest narwany, ale bez przesady. Jednak tutaj nie jest ważne czy dostał
wpierdol od naszego Naruciaka czy nie. Myślę, że kłamstwo Kiby, jeśli takowym
jest, w końcu wyjdzie na jaw.
- Nie jest ważne? Shikamaru, co ci chodzi po
głowie.
- Hinata.
- Co?! Podoba ci się?!
Shikamaru zdziwiony popatrzył na Temari,
która momentalnie zdała sobie sprawę z głupstwa, jakie palnęła.
- Nie myślałem o niej w ten sposób, ale ok.
W końcu jest wolna.
- Shika!
- Dobra, przecież żartuję. Chodziło mi o jej
zachowanie. Nie tylko nie stanęła w obronie Naruto, ale ta złość, z którą go
zaatakowała. Słowa jakich użyła. To nie była ta Hinata, którą znamy.
- Sakura coś niecoś opowiadała. W ogóle
Hinata, tak jak widzę, dziwnie się zachowuje. Jest jakaś nieobecna, dużo choruje.
Może ma jakieś zmartwienia czy coś?
- No właśnie. Jest jakaś nieobecna. Ona
zawsze była cicha i nieśmiała. Przy Naruto trochę się otworzyła, ale to był proces
powolny, a tutaj w ciągu kilku dni, stała się jakby inną osobą.
Temari siedziała przez chwilę w zamyśleniu.
- Wiesz, ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Mam
z nią mały kontakt ostatnio. Prawie żaden, bo ciągle chora jest.
- Mówi ci coś imię Hidan?
- Hidan? Nie, nic, kto to jest?
- Znajomy Hinaty.
- I co z nim?
- Może nic. Po prostu był wymieniony w tej
kłótni.
- Co takiego?
- Hinata wyrzuciła Naruto, że on chamsko
traktuje jej znajomego, tego Hidana wlaśnie i takie tam – Shikamaru na ile
potrafił, przytoczył wypowiedź Hinaty.
- Naprawde dziwne – Temari była tak
zaskoczona, że nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć – powinieneś podpytać o
niego, któregoś z jej przyjaciół. Kiba, Sai, Shino. O ile ten pierwszy ci nie
odpowiada, o tyle pozostała dwójka wydaje się normalna. Znają się niemal od
dzieciństwa, więc powinni go znać.
- Kurcze, wszystko to jest takie upierdliwe
– odparł Shikamaru i oparłszy się o ścianę, przy której siedział, usnął.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------Na tym kończymy dzisiejszy rozdział. Mam nadzieję, że i tym razem sprostałem wymaganiom i rozdział przypadł wam do gustu :) Padło w poprzednich komentarzach o motocykl Naruto. Dla przypomnienia, jeździ on Suzuki GS 550M model Katana rocznik 83 :)
Następny rozdział w kolejną sobotę (17 maja), a w nim: Nieoczekiwanie spotkanie Kiba i... ? Odkrycie Kakashiego. Na kogo Naruto trafił na uczelni i poza nią? I na koniec coś ciekawego :)
Tak więc atrakcji nie zabraknie. Zapraszam za tydzień !! :)
ale krótki rozdział ale i tak super
OdpowiedzUsuńsuper rozdział jak zresztą chyba.Czekamy a następny :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział (jak zawsze:) Już myślałam, że Naruto się zorientuje co to za znak i pobiegnie ostrzec Hinatce a tu dupa. Kiba Tchórz Pi***ny najpierw naważył piwa a teraz boi się je wypić... z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział:) Hidan szykuje miejsce zbrodni, jej.. jak sobie wyobraziłam ten mroczny magazyn to aż dreszcze mnie przebiegły. Niektórzy są coraz bliżej rozwiązania zagadki, nie mogę się doczekać co będzie dalej:D Niech się Kiba wreszcie zbierze i wyzna prawdę nim będzie za późno i sama wyjdzie na jaw, chociaż jego strach jest jak najbardziej zrozumiały, gdy wszyscy się dowiedzą nie będzie miał kolorowo wśród znajomych. Ech, oby Naruto skojarzył ten znak w odpowiednim momencie, fajnie by było gdyby połączyli siły z Kakashim, w końcu, o ile dobrze pamiętam, pan Hakate mieszka teraz na tym samym osiedlu co on.. nie mogliby się "przypadkiem" spotkać ;)
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział zapowiada się równie ciekawie jak ten :D Pojawi się Kakashi stęskniłam się za nim trochę;) Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrawiam i życzę weny:)
Wszystko pięknie i ładnie chociaż mógłbyś tak nie przeciągać tego kłamstwa czy tej nie wiedzy bo trochę się to kupy nie trzyma i robi się nudne ale Najważniejsze to ja chcę NARUHINA z powrotem !!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za dedykację urodzinową, było mi niezmiernie miło wrócić po ciężkim dniu i załapać się na niespodziankę od autora. Niecierpliwie czekam na "występ" Hidana,ale widzę,po rozwoju dotychczasowych wątków ,że nastąpi to niedługo. Pozdrawiam Jakub.S =)
OdpowiedzUsuńNo więc tak.
OdpowiedzUsuń>a czy coś więcej z tego wyniknie, to się okaże.
Aspirujesz jak sądzę do czegoś więcej niż tylko prowincjonalny blog na zadupiu internetu. Jeśli tak, to powinieneś wykorzenić ze swoich tekstów takie zwroty.To przechodzi na blogu we wstępie do notki. Albo w dość miernych fikach. Ale w poważnym tekście takie coś zaczyna bardzo zgrzytać.
Wyjdzie coś czy nie wyjdzie, nie puszczaj oka do czytelnika i nie poklepuj go symbolicznie po plecach niczym starego kumpla. Bo do ciężkiej cholery albo piszesz jako bezosobowy narrator wszechwiedzący albo jak konkretna osoba - nigdy jednocześnie to i to.
>Chłopak poczuł jak żołądek domaga się strawy,
JEDZENIA! Jeśli nie piszesz o czasach średniowiecza albo nie jest to celowy zabieg fabularny (np. stylizacja języka postaci) to nie wtrącaj zbędnych archaizmów.
>W związku z tym wypisała skierowanie na badania diagnostyczne
>w nadziej, że one coś wykażą.
Literówka. Zamiast "i" napisałeś "j".
>Nie dane mu było jednak odpocząć, gdyż sam nie wiedząc jak to się
> stało, obiecał Temari, że będzie jej towarzyszył w zakupach.
Namieszałeś. Nie ładuj do opowiadania takich składów kolejowych, bo raz, że prosisz się o błąd, a dwa, że spowalniasz tempo opowiadania takimi kolosami.
Spróbuj tak:
"Nie dane mu było jednak odpocząć. Obiecał Temari, że będzie jej towarzyszył w zakupach, choć sam nie wiedział, jak to się stało."
Rozdział bardzo dobry. Kiba mam nadzieję w końcu oprzytomnieje. Mózg Shikamaru zaczyna pracować, a i Naruto zaczyna powoli coś kojarzyć. Akcja zaczyna przyśpieszać, a to bardzo dobrze. Trochę nuży dalszy ciąg bezsensownego nieporozumienia pomiędzy Hinatą a Naruto, ale już widać jakieś sensowne rozwiązania sytuacji.
Życzę dużo weny.