sobota, 17 maja 2014

ROZDZIAŁ XLVI

      Witam serdecznie moich kochanych czytelników :) Przed nami kolejny rozdział, ale najpierw dedykacja, tym razem dla czytelniczki naszej powieści Bedynki z senpuu.net :) Wszystkiego najlepszego!!
     Dzisiejszy rozdział popycha fabułę znacznie do przodu, tak więc zapraszam do lektury w ten zimny piątkowo/sobotni wieczór :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kiba opuścił dom Hinaty mocno zmieszany. Nie dziwiło go zachowanie siostry dziewczyny, bo było ono oczywistym następstwem jego działań. Uderzyło go zachowanie jego przyjaciółki. Już od jakiegoś czasu miał wrażenie, że z Hinatą jest coś nie tak, jednak sądził, że ma to związek z egzaminami i kłótniami z Naruto. Teraz jednak nie był do końca pewien swojej wcześniejszej teorii. Ta gwałtowna zmiana nastrojów, jej choroby. Inuzuka nie umiał powiedzieć co, ale coś mu się nie podobało.
Idąc zamyślony w kierunku swojego samochodu, który stał zaparkowany nieopodal, dostrzegł jak na wprost niego stoi wysoki mężczyzna. Z początku Kiba nie zwracał na niego większej uwagi, tylko tyle, aby na ów osobnika nie wpaść. Jednak zorientował się, że ów osobnik stoi niemal nieruchomo. Mimo iż na dworze panował mróz, mężczyzna miał rozpięty płaszcz i był bez czapki. Jego siwe włosy lekko powiewały na lodowatym wietrze, a czerwone oczy wpatrzone były w dom Hinaty. Kiba przez chwilę przyglądał się mężczyźnie. Ten, jakby momentalnie ocknął się z letargu, w którym przebywał i spojrzał w kierunku młodzieńca. Szatny momentalnie poczuł, jak ciarki przechodzą mu po plecach. Coś było w spojrzeniu mężczyzny, co mroziło krew w żyłach bardziej, niż szalejący mróz.
W pewnej chwili, mężczyzna odwrócił się i zaczął oddalać powolnym krokiem. Gdy tylko mężczyzna zniknął za rogiem, Kiba odetchnął z ulgą. Przeszedł ostatnie metry, które dzieliły go do auta, do którego szybko wsiadł i czym prędzej odjechał.
Nie wiedział jednak, że mężczyzna, którego spotkał, wcale nie oddalił się daleko. Tuż za rogiem zatrzymał się i przez cały czas obserwował uważnie chłopaka. Gdy szatyn odjechał, mężczyzna również udał się do swojego samochodu i pojechał w przeciwnym kierunku.

* * *

            - Gai czy to konieczne? – Kakashi czuł jak pot leje mu się z czoła. Od ponad pół godziny nie robił nic innego jak odbywał kolejną rundę rywalizacji z Gaiem, który uważał go za swojego wielkiego rywala.
            - Jeszcze ostatnia seria mój rywalu! Młodość aż z nas kipi! – mówiąc to Gai zaczął wykonywać kolejną serię samobójek – pad na ziemię, pompka i wyskok w górę.
            - Sądziłem, że to pot – Kakashi westchnął i rozpoczął kolejną serię na wyścigi z Gaiem.
            Przez cały czas szli równo, pad na ziemie, pompka i wyskok w górę. Każdy kolejny ruch powodował, że płuca i mięśnie paliły coraz bardziej, ale żaden nie miał ochoty się poddać. Gai, jak to Kakashi zawsze twierdził, miał pierdolca na tym punkcie (dosłownie), a i sam Hatake, mimo iż sceptycznie, to chętnie poddawał się  ćwiczeniom, które serwował im człowiek brewka. W końcu ile można siedzieć za biurkiem i wertować papiery.
            - Mam tylko nadzieję, że sąsiadka słysząc te hałasy, nie pomyśli, że się tutaj zabawiamy – pomyślał Kakashi, który ostatniego spotkania z sąsiadką, starszą kobietą, nie może zaliczyć do udanych.
            Po ostatniej takiej serii ćwiczeń, polegającej na ćwiczeniu padów, gdy Kakashi szedł do sklepu i napotkał wspomnianą kobietę, przywitał się jak nakazuje etykieta. Ta jednak nic nie odpowiedziała, a jedynie przeżegnała się kilka razy, wysunęła krzyż w kierunku Kakashiego i szybko zniknęła za drzwiami swojego mieszkania.
            Powoli zbliżali się do końca. Kakashi wyprzedzał Gaia o jedną serię. Obu zmęczenie dawało się we znaki, ale żaden nie chciał ustąpić.
            - 147, 148, 149…
            - 150! – Krzyknął Kakashi, obwieszczając wygraną.
            Obaj stali teraz zlani potem i ciężko oddychając – teraz to sąsiadka na pewno nas przeklnie, myśląc jakie tu niecne orgie odchodzą – pomyślał Hatake, ocierając pot z czoła.
            - Niech to, pokonałeś mnie! – odparł Gai, równie ciężko dysząc – Jaki jest stan naszej rywalizacji?
            - 50 do 49 dla mnie.
            - Co?! – Gai omal nie podskoczył – aż tyle przewagi masz nade mną?! Nie tak nie może być. Żądam rewanżu! Jeszcze dziś!
            - Dobrze, ale weźmy się najpierw do pracy – odparł spokojnie Kakashi – mamy robotę do wykonania.
            - Tak, oczywiście – odparł z poważną miną Maito – tego właśnie oczekuję od mojego rywala, pełnego profesjonalizmu!
            Po chwili obaj wrócili do wertowania dokumentów. Stos papierzysz stopniowo się powiększał. Nowe poszlaki, a oni cały czas czuli, że są w martwym punkcie. Kakashi przeglądał właśnie zdjęcia ofiar, w takiej kolejności w jakiej dokonano zabójstw i w pewnym momencie jakby go olśniło. Odłożył na chwilę zdjęcia i chcąc uspokoić umysł popatrzył przez okno, za którym znów zaczął sypać śnieg. Może mu się tylko wydawało, dlatego chciał do tego podejść jeszcze raz na chłodno. Po dłuższej chwili znów spojrzał na zdjęcia. Jedna miał rację. Przeanalizował wszystko jeszcze raz na spokojnie i w końcu postanowił podzielić się swoim odkryciem z Gaiem.
            - Chyba coś mam!
            - Hmmm? – Krzaczastobrewy popatrzył zdumiony na przyjaciela – co takiego?
            - Spójrz na te wszystkie zdjęcia – mówiąc to, Kakashi rozłożył fotografie przed ciemnowłosym.
            - No i co z nimi?
            - Co na nich widzisz?
            - Ofiary ułożone w wymalowanym kręgu z trójkątem w środku.
            - Tak ale jest coś jeszcze.
            Gai przez dłuższą chwilę przyglądał się zdjęciom, ale nie bardzo rozumiał, o co Hatake może chodzić.
            - Zwróć uwagę na to, że wszystkie ofiary są zwrócone tak, że głowa spoczywa przy jednym z kątów trójkąta.
            - No tak zgadza się.
            - Pierwsze trzy zabójstwa – Kakashi wyszczególnił trzy fotografie, przesuwając je bliżej Gaia – tutaj widzimy, ofiarę, głowa ofiary w kącie trójkąta i to.
            Hatake wskazał na niewielką plamę, która znajdowała się dokładnie w miejscu, gdzie był ten róg trójkąta, przy którym spoczywała głowa. Następnie wskazał drugie zdjęcia, na którym również można było dostrzec plamę, ale już nie w tym miejscu gdzie spoczywała głowa, a po lewej ręce ofiary. Trzecie zdjęcia ukazywało, podobnie jak poprzednio, ofiarę, malunek, plamę, która znajdowała się po prawej stronie ofiary.
            - Ciekawe – Gai zaczął przyglądać się uważnie zdjęciom – wcześniej nikt tego nie dostrzegł, taki głupi szczegół…
            - …a może wiele wyjaśniać, jak i nie wyjaśniać nic – dodał spokojnie Kakashi – Zobacz kolejna zdjęcia.
            Kolejne trzy fotografie przedstawiały ten sam motyw. Tym razem jednak, plamka na każdym z nich nie znajdowała się w rogu trójkąta, a po środku jednego z boków. I tak na pierwszy zdjęciu plama znajdowała się po środku dolnego ramienia trójkąta, na drugim – po lewej stronie ofiary, na trzecim – po prawej.
            Gai był coraz bardziej zdumiony, a Kakashi podsunął mu ostatnią fotografię. Tutaj również Gai dostrzegł plamę, która tym razem znajdowała się na części okręgu, u stóp ofiary. Była ułożona idealnie w linii prostej z górnym wierzchołkiem i plamą na boku przeciwległym do tego wierzchołka.
            - Cholera – Gai przeglądał zdjęcia i ciągle kręcił głową z niedowierzania – jak mogliśmy to przegapić?
            - Z początku nie zwracaliśmy uwagi na to, bo sądziliśmy, że w tym miejscu zabójca zaczynał swój malunek i stąd te plamy, ale co ważne popatrz na to.
            Kakashi wyjął z kieszeni złożoną kartkę papieru, którą szybko rozłożył. Jak się okazało był to plan miasta Konoha, które z lotu ptaka wygląda jak… koło.
            - Zobacz teraz gdzie były dokonywane kolejne zabójstwa.
            Siwowłosy wziął fotografie i zaczął układać je według miejsce, gdzie dokonane było dane zabójstwo. O dziwo miejsce zbrodni łudząco odpowiadało plamom na poszczególnych zdjęciach. I tak pierwsze zabójstwo miało miejsce na północnych obrzeżach miasta, drugie na południowo-wschodnich obrzeżach, trzecie – południowo-zachodnich, itd.
            Gdy wszystkie siedem fotografii zostało ułożone, Kakashi chwycił czarny pisak, który leżał obok na stole i pierw zakreślił nim kontury miasta, wyrysowując w ten sposób okrąg, po czym wpisał w niego trójkąt.
            - Trzy zabójstwa symbolizujące rogi trójkąta – wyliczał Gai – trzy zabójstwa symbolizujące boki trójkąta i jedno na okręgu.
            - Możemy zatem przypuszczać, że dokona jeszcze przynajmniej dwóch zabójstw, tutaj i tutaj – mówiąc to Hatake zakreślił kółkami pozostałe miejsca na dwóch pozostałych łukach.
            - Wszystko pięknie – odezwał się nagle Gai – ale ostatnie zabójstwo, całkowicie wybiega od schematu.
            Ciemnowłosy miał rację. O ile w przypadku siedmiu wspomnianych zabójstw można było mówić o jakieś prawidłowości, o tyle ostatnie – zabójstwo Nii Yugito – nie pasowało tutaj wcale. Nie zostało dokonane, w żadnym zakreślonym przez Kakashiego miejscu, tylko w centrum miasta. Siwowłosy jednak zdawał się mieć gotową odpowiedź.
            - Nie do końca. Myślę, że zabójstwo w samym centrum również wchodziło w grę. Popatrz na to.
            Kakashi nakreślił trzy kreski na mapie. Każda wychodziła z jednego wierzchołka, przecinała przeciwległy bok dokładnie w połowie i zatrzymywała się na okręgu. Każda z trzech kresek przechodziła dokładnie przez trzy punkty, które oznaczały zabójstwo, a wszystkie krzyżowały się dokładnie w środku trójkąta, który był jednocześnie środkiem okręgu.
            - Proste się przecinają tworząc sześcioramienny krzyż, to także symbol Jashinistów, choć znalazłem tylko o nim niewielką wzmiankę. Było napisane, że ma on powstać w momencie gdy Jashin zstąpi na ziemię, aby ukarać ludzkość za ich grzechy. Myślę, że nasz zabójca właśnie do tego zmierza, aby krwią ofiar naznaczyć odpowiednie punkty, które stworzą ten symbol.
            - Niesamowite Kakashi, nie na darmo jesteś moim największym rywalem! – odparł Gai z entuzjazmem –  jedno mi tylko nie daje spokoju. Najpierw zabijał na tych tzw. wierzchołkach trójkąta, potem na połowach długości jego odcinków. Zaczął teraz mordować na okręgu i idąc tym tropem, powinien dokonać kolejnych dwóch zabójstw także na okręgu, a on w tym czasie zmienia taktykę i morduje w samym środku, jakby…
            - …jakby zmienił plany – dokończył Kakashi.
            - Dokładnie tak. Zastanawiam się teraz, dlaczego?
            - Ciężko stwierdzić – Kakashi zamyślił się na chwilę, po czym kontynuował – tak naprawdę, nie wiemy do końca jaką kolejność zabójstw zaplanował. Logika matematyczna podpowiada, że powinno być tak jak ty mówisz. Z drugiej strony może, to była część planu. Jeżeli założymy pierwszą opcję, że musiał dokonać zmiany swoich zamiarów, to możemy założyć, że coś go do tego zmusiło.
            Kakashi przerwał na chwilę i przeszedł się po pokoju.
            - Nii od dawna była narażona na jego ataki – zaczął znów Kakashi – mówiłem jej, żeby się wstrzymała na jakiś czas.
            - Widziałeś się z nią? – spytał Gai spokojnym głosem. Znał relacje między nimi. Wiedział, że po stracie Rin, Nii była dla Hatake kimś ważnym w życiu.
            - Tak, raz. Dosłownie parę dni przed zabójstwem. Miałem się z nią spotkać jeszcze raz, ale na miejscu była już policja i…
            - Cholera niedobrze! – Gai odszedł od stołu i podszedł do okna – mam nadzieję, że nikt cię nie rozpoznał.
            - Nikt.
            - Skąd możesz mieć pewność?
            - Po prostu wiem.
            - Mówiłeś o tym szefowi?
            - Nie.
            - Kakashi!
            Siwowłosy nic nie odparł, tylko usiadł na kanapie. Widać było, że przeżywa tą sytuację, dlatego Gai nie naciskał go dalej.
            Przez chwilę siedzieli w milczeniu, aż Gai znów zaczął rozmowę.
            - Mówisz, że była narażona. Myślisz, że zabójca postanowił zmienić plany?
            Kakashi westchnął ciężko i upłynęło kilka minut zanim odpowiedział.
            - Jeśli moja teoria jest prawdziwa, to tak. Zmienił plany, ale nie wydaje mi się, by sam do tego doszedł?
            - Ktoś mu kazał?
            - Nie sądzę. Takim ludziom, nie można niczego kazać. Raczej zasugerował.
            - Czyli podtrzymujesz tezę, że ktoś mu pomaga?
            - Tak, ten ktoś namierza jego ofiary. Zabójca sam wybrałby pierwszą lepszą, dobrze sytuowaną osobę, a tutaj…
            - Podejrzewasz, że Akatsuki bierze w tym udział i „współpracuje” z naszym zabójcą?
            - Nie mam dowodów.
            Gai pokiwał głową, natomiast Kakashi zaczął kontynuować swój wywód.
            - To pierwsza hipoteza. Druga dotyczy sytuacji, gdy nasz zabójca celowo złamał, system który stosował. Mamy wówczas do czynienia z kimś kto działa w sposób przemyślany, próbując na wszelki wypadek zmylić trop. Myślimy, że zabójca uderzy w jednym z tych miejsc, a tu niespodzianka.
            - Zawsze jest możliwość, że to jakiś świr bawi się w fanatycznego wyznawcę.
            - Jest taka możliwość. Nikła ale zawsze.

* * *

            Naruto wychodził właśnie z pokoju wykładowcy, który miał właśnie dyżur. W ramach indywidualnego toku studiów, wizyta na dyżurach była obowiązkowa w teorii, w praktyce natomiast wszystko zależało od wykładowcy. Gdy ten wyraził zgodę, student mógł przyjść dopiero na egzamin.
            Akurat odbywały się zajęcia toteż korytarze świeciły pustakami. Tylko czasami, gdzieś mignął pojedynczy student, który bądź to miał okienko, bądź nie miał ochoty iść na odbywające się w tej chwili zajęcia. Mimo iż Naruto był jeszcze świeżo po dyżurze, to jego umysł od dłuższego czasu działał na zwolnionych obrotach. Coraz większy mętlik, który miał w głowie sprawiał, że ciężko było mu się skupić na czymkolwiek innym. Hinata, Shion, Kiba.
Uzumaki przystanął na chwilę i ciężko westchnął. Miał serdecznie dość tego poczucia beznadziejności, które go ostatnio nie opuszczało. Jeszcze pół roku. Skończyć te cholerne studia i wyjechać jak najdalej stąd.
            W pewnym momencie jego uszu dobiegł znajomy kobiecy głos. Chłopak odwrócił głowę i ujrzał Hinatę, która szła powoli w towarzystwie... Kiby. Naruto na widok szatyna zacisnął pięści, jednak po chwili je poluzował. To nie ma sensu, nic tutaj nie ma sensu.
            Miał się już oddalić, gdy nagle Hinata zauważywszy chłopaka zatrzymała się.
            - Naruto... – ciemnowłosa czuła jak głos jej zadrżał.
            Kiba, na sam dźwięk imienia blondyna, poczuł ciarki na plecach. Serce omal nie podeszło mu do gardła. Właściwie czemu Naruto miałby go teraz nie zabić. Przez moment stał wpatrzony w Uzumakiego, modląc się w duchu aby ten go tylko nie zabił. Ku jego zdumieniu. Nic się jednak nie stało. Naruto w ogóle nie zwracał uwagi na Inuzukę. On i Hinata stali wpatrzeni w siebie.
Nie potrzeba wprawnego oka, żeby dostrzec smutek jaki malował się w ich oczach. Każde z nich wyglądało jakby chciało coś powiedzieć, a najlepiej rzucić się w kierunku drugiej osoby, przytulić, poczuć jej ciepło. Niestety los potoczył się tak, że każde z nich myślało, że ta druga osoba zaczyna powoli układać sobie życie na nowo z kimś innym. A wystarczyło, żeby każde z nich teraz powiedziało, co tak naprawdę czuje.
            Tkwili tak w milczeniu przez dłuższy czas. Kiba, zdawało się, nie istaniał w tym momencie dla żadnego z nich, co przyjął jakby z ulgą. W końcu Naruto powędrował wzrokiem na Kibę, któremu na moment włos zjeżył się na głowie. Blondynowi jednak nie drgnęła nawet powieka i po chwili odwrócił głowę i zaczął powoli oddalać się w kierunku schodów.
            - Naruto... – Hinata czuła jak słowa grzęzną jej w gardle i zamiast normalnego głosu z jej ust wydobywa się jedynie słabo słyszalny szept.
            - Hinata... – Kiba chciał cos powiedzieć. Prawdziwy przyjaciel powiedziałby coś w stylu „Idź za nim idiotko”.
Czy Inuzukę można nazwać jednak przyjacielem? A może sam nie wiedział co robić. W końcu był sprawcą całego zamieszania. W końcu zdecydował nic nie mówić i wzrokiem odprowadził Naruto, który schodził właśnie po schodach. Gdy już całkowicie zniknął, Kiba spojrzał na Hinatę, która nie odzywała się ani słowem. Po chwili oboje ruszyli w kierunku sali, gdzie za pół godziny miały odbyć się ich zajęcia.

* * *

            Gdy tylko Naruto opuścił budynek wydziału, powędrował od razu na swój przystanek. Była dopiero godzina dwunasta, więc przed pracą miał jeszcze sporo czasu wolnego. Szedł powolnym krokiem, zatopiony w swoich myślach. Rana po rozstaniu z Hinatą była jeszcze zbyt świeża i czuł, że sporo wody upłynie nim się z tym wszystkim oswoi. Poczuł to zwłaszcza teraz, gdy spotkali się twarzą w twarz. Kiedyś ich wspólne chwile wypełnione rozmowami i śmiechem, wyglądały teraz tak jakby byli dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. To sprawiało największy ból, bo w dalszym ciągu kochał Hinatę, mimo iż miał świadomość tego, że to już koniec.
            Nie zauważył Naruto w tym swoim zamyśleniu postaci, która zmierzała z naprzeciwka i na którą silą rzeczy wpadł. W pierwszej chwili miał wrażenie, że zderzył się ze ścianą. Straciwszy równowagę upadł na cztery litery i dopiero teraz wrócił do świata żywych.
            - Przepraszam najmocniej – rzekł Naruto, podnosząc się niezdarnie z ziemi – zamyśliłem się i... i... no tak wyszło, jeszcze raz przepraszam.
            - Nic nie szkodzi Naruto.
            Chłopak usłyszawszy swoje imię, przestał otrzepywać się ze śniegu i spojrzał na postać. W tym momencie ciarki przeszły mu po plecach, gdyż osoba, na która miał pecha wpaść, był nie kto innych jak Hidan.
            - Hidan... – Naruto odruchowo cofnął się o krok, po czym wysunął jedną noge do przodu. Jak zwierze gotowe do walki.
            - Nie musisz się mnie obawiać – odparł spokojnie mężczyzna.
            Czerwone oczy stalowowłosego spotkały się z niebieskimi tęczówkami blondyna. Przez długi czas panowała cisza, podczas której odbywała się próba sił. Kto pierwszy ustąpi i spuści wzrok. Tym razem jednak wytrzymał władcze spojrzenie Hidana. Pierwszy niepokój minął i teraz stał spokojnie. Mimo to czuł respekt do tego osobnika. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale nie należało go lekceważyć.
            - Czego chcesz? – spytał Naruto, starając się jak najlepiej panować nad swoim głosem.
            - Nie bardzo rozumiem – odparł równie spokojnei Hidan.
            - Ciągle na siebie wpadamy. Chyba mi nie powiesz, że to przypadek.
            Mężczyzna zaśmiał się na słowa chłopaka i odwrócił głowę.
            - Naprawdę, zabawny momentami jesteś – odparł w końcu Hidan – Tak się składa, że pracuję niedaleko i często wychodzę na przechadzki, więc spotkać mnie tutaj nie trudno. Poza tym, jak sam już pewnie wiesz mieszkam niedaleko domu twojej dziewczyny.
            - Hinata nie jest już... – Naruto w ostatniej chwili ugryzł się w język.
            Hidan popatrzył z zainteresowaniem na Naruto, udał że nie usłyszał, co chłopak powiedział, jednak w głębi duszy radował się niezmiernie.
            - Także jak sam widzisz – kontynuował Hidan – ciężko na mnie nie trafić. Poza tym nie bój się, nie musisz być o mnie zazdrosny. Ja wiem, bywam czasem namolny, ale...
            - Nie jestem zazdrosny – odparł chłodno Naruto.
            - Dobra, spokojnie – Hidan podniósł ręce do góry, w geście pojednania – w każdym razie ty nie musisz się obawiać mojej osoby.
            Naruto otworzył szerzej oczy. Co ten gość bredzi? Naćpał się czy co?
            - Dobra na mnie już czas, trzeba wracać do roboty.
            Naruto stał w milczeniu i przyglądał się Hidanowi.
            - No już nie bocz się na mnie, już niedługo wszystko się ułoży – rzucił na pożegnanie mężczyzna i odwróciwszy się, zaczął oddalać się od blondyna powolnym krokiem.
            Z każdą sekundą, Naruto odczuwał pogłębiająca się ulgę, że nie musi już gadać z tym osobnikiem. Co jak co, ale tego gościa wybitnie nie trawił. Gdy stalowo włosy zniknął w gąszczu budynków, chłopak odetchnął i ruszył w kierunku przystanku.

* * *

            Zajęcia dobiegały końca. Hinata opuszczała wydział wraz z Kibą, który obiecał ją podwieźć do domu. Ciemnowłosa od spotkania z Naruto była w dość marnym nastroju. Na zajęciach nie mogła się skupić na tym co mówił prowadzący. Kiba co jakiś czas starał się zagaić dziewczynę rozmową, jednak ze średnim rezultatem.
            Oboje dochodzili właśnie do parkingu, gdzie Kiba zaparkował swój Chevrolet, gdy nagle usłyszeli czyjś głos zza swoich pleców.
            - Hinata witaj!
            Ciemnowłosa odwróciła się i spojrzała w kierunku, skąd dochodził głos. Od razu poznała znajomą twarz.
            - Hidan. Co ty tu robisz?
            - Właśnie z pracy wracam. Dziś wyjątkowo mało roboty.
            - Co za zbieg okoliczności – Hinata sprawiała wrażenie, jakby humor się jej poprawił, czym lekko zdziwiła Kibę.
            - Jadę do domu, podwieźć was może? – spytał Hidan, spoglądając na Kibe, stojącego obok dziewczyny.
            - A przepraszam, poznajcie się. Kiba, to mój sąsiad i dobry znajomy, Hidan. Hidan, to mój przyjaciel z dzieciństwa, Kiba.
            - Miło mi poznać – odparł niepewnie szatyn.
            - Mnie również miło – rzekł spokojnie Hidan podając Inuzuce rękę, po czym dodał – to jak? Podwieźć was?
            - Dziękuje Hidan, ale Kiba zaoferował, że mnie podrzuci.
            - Aha – odparł Hidan, jakby z zawodem w głosie – Kiba, hmm, nie kojarzę cię. Mieszkasz na naszym osiedlu?
            - Nie, mieszka całkiem w drugą stronę, za miastem – odparła szybko Hinata, zanim Kiba zdążył otworzyć usta.
            - O rety, no to gdzie ty będziesz jechał? Chłopie! Daj spokój odwiozę ją, nie kłopocz się.
            - Ale to nie kłopot i tak chcieliśmy pogadać jeszcze.
            - Na pewno Kiba? – spytała Hinata – Mogę pojechać z Hidanem, nie musisz się kłopotać.
            Kiba popatrzył zdziwiony na dziewczynę. Coś w jej zachowaniu go zaniepokoiło. I ten gość. Inuzuka miał wrażenie, ze już go gdzieś spotkał, nie mógł sobie jednak za żadne skarby przypomnieć gdzie i w jakich okolicznościach.
            - Kiba spoko podwiozę ją – nalegał Hidan.
            Szatyn spojrzał teraz na stalowowłosego. Co mu do diabła tak zależy, żeby podwieźć Hinatę. Chce ją zgwałcić czy jak? Nie cos tu nie gra. Kibę powoli nachodziło to samo uczucie, które towarzyszyło Naruto podczas spotkań z Hidanem. Nieprzyjemne ciarki przechodziły po plecach i ogólna niechęć do ogarniała człowieka do tego kogoś.
            - Kiba, naprawdę nie kłopocz się – dodała Hinata.
            - To żaden kłopot – odparł w końcu Inuzuka – poza tym i tak miałem wpaść do Shino dzisiaj – skłamał.
            - Na pewno? – Hinata spojrzała na Kibę, jakby oczekując, że chłopak zmieni zdanie.
            - Tak spokojnie, obiecałem mu, że wpadnę.
            - W porządku – odparł spokojnie Hidan, jednak zdawać by się mogło, że ton jego głosu już nie jest tak przyjazny, jak na początku.
            Hinata z kolei nic nie odparła i znów stała się milcząca, tak jak zanim spotkali Hidana. Kiba przyglądał się wszystkiemu z uwaga i jedynie o czym teraz marzył to, to aby uwolnić się od tego gościa. Stalowowłosy wyjął z kieszeni paczkę cukierków i wysunął ja do przodu, częstując dwójkę przyjaciół. Hinata wzięła cukierka bez zastanowienia. Kiba natomiast odmówił. Lubił słodycze, ale w tej chwili przeszła mu cała ochota na słodkości.
            Gdy Hidan odszedł, młodzi wsiedli do auta chłopaka. Kiba jeszcze przez chwilę odprowadzał mężczyznę wzrokiem, a gdy ten wsiadł do swojego samochodu, zapuścił silnik i odjechali w kierunku osiedla dziewczyny.
            Przez pierwsze kilka minut drogi panowała krępująca cisza. Szatyn miał dziwne wrażenie, że Hinata nie jest zbytnio zadowolona takim obrotem spraw, po chwili jednak, jej nastrój uległ całkowitej zmianie. Zaczęła rozmawiać o uczelni, o wykładowcach, egzaminach i tym podobne. Wszystko byłoby fajnie i Kiba nawet by się cieszył, że jego przyjaciółce poprawił się nastrój, gdyby nie to, że jeszcze rano, nie miała ochoty na nic. Później to jej dziwne zachowanie przy tym gościu, a teraz to. Coś tutaj naprawdę nie gra, jednak Inuzuka nie miał czasu się zastanawiać co, gdyż co chwila był zagadywany przez ciemnowłosą.

* * *

            Gdy tylko młodzi odjechali, Hidan zapuścił silnik swojego samochodu i ruszył za nimi. Cały czas trzymał się w stałej, bezpiecznej odległości, aby ich nie zgubić. Jeszcze przed południem cieszył się, że jej dotychczasowych „ochroniarz” nie będzie się przy niej pałętał, tylko po to, aby się dowiedzieć, że zjawił się następny. Miał nadzieję, że przynajmniej ten nie będzie sprawiał problemów jak poprzedni. Musiał rozegrać, to tak, aby w przypadku zaginięcia dziewczyny, podejrzenia nie padły na niego. Z Kibą był o tyle komfort, że on, jako członek niewiernych, także mógł zostać poświęcony.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
         Tym o to, troszkę niepokojącym akcentem, kończymy dzisiejszy rozdział. Na koniec mały komentarz do zachowania Hinaty, ponieważ części czytelników może się wydać dziwne jej zachowanie, zwłaszcza gdy Hidan jest w pobliżu. Swojego czasu przeczytałem kilka książek o uzależnieniach (różnego typu) i jedną z głównych cech, które charakteryzowały osobę uzależnioną, było właśnie takie zachowanie. Osoba pod wpływem narkotyków, gdy odczuwała tzw. "głód" podświadomie reagowała w niezwykle pozytywny sposób na dilera, który zaopatrywał ją w towar. Ponieważ Hinata nie wie, że jest faszerowana, dlatego posłużyłem się trochę psychologią. Umysł jej podświadomie zapamiętuje, że spotkania z Hidanem wpływają na nią kojąco i chętniej ulega jego wpływom. Dodatkowo, jak już było wspomniane, narkotyk działa w ten sposób, że powoli wyłącza jej wole co wraz z połączeniu z szeptami podświadomości daje destrukcyjny efekt. Dlatego słuchajcie rodziców, gdy mówią wam, żeby niczego nie brać od obcych!!
          Kolejny rozdział, jak zawsze za tydzień (24 maja), a w nim będzie miało miejsce pewne wydarzenie, które wstrząśnie światem Naruto i Sasuke aż po same jego fundamenty.
             Zapraszam za tydzień! Do zobaczenia :)

9 komentarzy:

  1. Jestem pierwszy! A więc rozdział ciekawy choć ja zawsze preferuje więcej akcji. Czuje coś jednak że za 2 rozdziały będziemy mieć tej akcji aż nadmiar xD. Świetnie napisałeś o tym jak Kakashi rozwiązał zagadkę zabójstw. Widać że kryminały sie czytało. ;) Jak zawsze życzę dużo weny no i czekam! do następnego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze super. Kolejna osoba nie ufa Hidanowi. Po porostu nie mam słów. czekam z niecierpliwością. Mam tylko nadzieje że w tym opowiadaniu Minato i Kakashi się znali i że Kaszalit spotka naszego blondyna.

    Rei Ryuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie genialnie by było tu Minato wprowadzić a nie tak se umarł i już. Oczywiście nie umniejszając opowiadaniu które jest bardzo dobre. Ale byłby to miły dodatek ;)

      Usuń
  3. Dawno tu nie zaglądałam, ale nadrobiłam rozdziały!
    Bardzo podoba mi się to opowiadania, a to cud, bo nie przepadam za NaruHina już. Jak dla mnie za mało SasuSaku, a jak już są, to przydałaby się i między nimi jakaś większa kłótnia.
    Takto mi się podoba.
    Już nie mogę się doczekać nastęonego rozdziału i tego co się w nim wydarzy.
    Pozdrawiam.
    ~Evelin

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Końcówka najlepsza, aż mnie ciary przeszły. Akcja idzie do przodu :) Kakashi coraz więcej odkrywa w sprawie zabójstw, teraz tylko czekać jak rozpracują Hidana, nie mogę się doczekać:) Na pewno się spotkają z Naruto, a wtedy wszystko stanie się jasne:D A robi się coraz groźniej.. Dobrze jednak, że Hinata jest z Kibą, przynajmniej morderca nie będzie miał tak łatwo.
    Co to czeka Sasuke i Naruto? To teraz będę nad tym rozmyślać cały tydzień, szkoda, że nie wstawiasz częściej.
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiba przynajmniej teraz powinien się zachować i porozmawiać z Naruto o Hidanie, sam teraz widział, że coś jest z nią nie tak. Jeśli tego nie zrobi, to u mnie straci już te resztki "szacunku" (jeśli można to tak nazwać).

    OdpowiedzUsuń
  6. Chociaż Kiba sporo namieszał i zanim nie przepadam to teraz cieszę się, że nie ufa Hidanowi (może ma trochę oleju w głowie). Naruto cały przygnębiony nic tylko ucharakteryzować go na jakiegoś zombie i na plan filmowy! Kakashi coraz bliżej rozwiązania... I teraz cały tydzień czekania, by dowiedzieć się, o co chodzi z Naruto i Sasuke. No nic powodzenia w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ale super nie moge się do czekać nastepnego rozdziału. dużo weny życze

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebiste *q* Czuję niedosyt >.< Chcę więcej! Twoje opowiadania są jak narkotyk normalnie :O
    Tak trzymaj i dużo weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń