sobota, 1 marca 2014

ROZDZIAŁ XXXVI

       Witam serdecznie wszystkich i od razu przepraszam za trochę późną porę publikacji. Tak się złożyło, że wróciłem do domu dopiero po północy i nie zdążyłem nawet sprawdzić i poprawić błędów. Tak więc, aby już nie przeciągać, zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Dochodziła godzina jedenasta wieczór. Dwóch mężczyzn siedziało w czarnym Oplu, przed bramą wjazdową do jednego z tych strzeżonych osiedli, w których schronienia szukają bogaci obywatele, w obawie przed zawiścią tych, którym w życiu mniej się powiodło.
            Hidan siedział w skupieniu i czuł jak narasta w nim gniew. Kakuzu widząc jak zachowuje się jego towarzysz, stwierdził, że dobrze zrobił nie dając Jashiniście prowadzić auta. Stalowowłosemu ręce drżały tak mocno, że jeszcze gotów był wjechać w najbliższą latarnię z tego podekscytowania.
            - Tyle zła, tyle zepsucia, w jednym miejscu... – Hidan cicho wypowiadał słowa, wyrażające swoją pogardę dla tego miejsca – ale jeszcze trochę i to wszystko…
            - Hidan! – krzyknął najemnik, chcąc przywołać stalowowłosego do porządku – Pamiętaj, że nie mamy zbyt wiele czasu. Jeśli mamy to zrobić, to teraz.
            Jashinista przez chwilę milczał. Zamknął oczy i jego usta znów zaczęły wypowiadać modlitwę. Kakuzu przyglądał się temu z coraz większą rezygnacją. Za każdym razem gdy widok modlącego się Hidana, pojawiał mu się przed oczami, żałował, że w ogóle wciągnął go w ten interes.
            - Jestem gotowy – rzekł po chwili Hidan.
            Kakuzy niczym na rozkaz wyciągnął z kieszeni pilota własnej produkcji i wcisnął jeden z przycisków. Czujnik przy bramie zadźwięczał cicho i po chwili, mechanizm zaczął otwierać wrota.
            - Skąd masz tego pilota? – spytał zdziwiony Hidan.
            - Sam go zrobiłem – odparł z nieukrywaną dumą najemnik – wystarczy dostosować częstotliwość zwykłego pilota od telewizora do częstotliwości, czujnika wmontowanego bramę i ot cała tajemnica.
            Mężczyźni wjechali samochodem dalej i po chwili otaczały ich nowe, trzypiętrowe apartamentowce.
            - Wszędzie kamery cholera – zaklął cicho najemnik, jednak Hidan go usłyszał.
            - Co zatem zrobimy?
            - Dlatego kazałem Ci wziąć płaszcza z kapturem. W kominiarkach od razu wzbudzilibyśmy podejrzenie.
            Mężczyźni przejechali jeszcze kilka metrów i zaparkowali na wewnętrznym parkingu. Gdy tylko Kakuzu wyłączył silnik, obaj naciągnęli na głowy kaptury Dodatkowo najemnik owinął twarz czarnym szalikiem i tak opatuleni opuścili pojazd. Na zewnątrz wiał zimny wiatr. Normalnie Kakuzu kląłby jak szewc na taką pogodę, jednak tym razem błogosławił to zjawisko. W taką pogodę nikt ze strażników pilnujących monitoringu nie będzie się zastanawiać, dlaczego postacie na ich ekranach są tak opatulone.
            Kakuzu szedł przodem, zupełnie jakby znał tę drogę na pamięć. W teorii tak było. Już wcześniej poznał dokładnie adres ich ofiary. Wiedział czym jeździ, znał jej zwyczaje. Rozpatrywał wiele wariantów i uznał, że najlepiej będzie dokonać zabójstwa właśnie u niej w domu. W miejscu, gdzie człowiek jest najbardziej rozluźniony. Nawet teraz, w czasach kiedy gazety prześcigają się w zdobywaniu informacji o napadach w domach ofiar, utarte powiedzenie „Mój dom to moja twierdza” wciąż siedzi w podświadomości milionów ludzi. Najemnik miał nadzieję, że tym razem będzie tak samo.
            Pierwotnie zabójstwo miało być dokonane dwa dni wcześniej, jednak niespodziewana wizyta mężczyzny o siwych włosach u kobiety, pokrzyżowała plany zabójców. Trzeba było liczyć na szczęście, że tym razem Nii Yugito będzie sama.
            Po chwili obaj mężczyźni stali pod jedną z klatek schodowych. Na domofonie pod numerem siedemnaście widniało nazwisko ich ofiary. Ostatnia szansa aby się wycofać, to jest ten moment kiedy następuje chwila zawahania i ewentualnego wycofania się z powziętych zamiarów. Hidan i Kakuzu mieli jednak jasno sprecyzowany cel. Nii Yugito miała być zabita. Zdaniem najemnika, im wcześniej tym lepiej.
            Kakuzu przez chwilę szukał czegoś po kieszeniach swojego płaszcza, aż wyjął mały przedmiot, który przypominał składany scyzoryk. W rzeczywistości, był to komplet wytrychów, pamiątka z dawnych lat, kiedy parał się włamaniami do mieszkań. Rozłożył narzędzie i kilka cienkich blaszek o różnych kształtach sterczało teraz z rękojeści. Jedną z nich wsunął do zamka drzwi. Przez chwilę gmerał nim do przodu i do tyłu, po czym pociągnął za klamkę i drzwi stały przed mężczyznami otworem.
            Bez chwili wahania wbiegli do środka i po chwili stali przed drzwiami do mieszkania swojej ofiary. Były solidne, stalowe, wypełnione prawdopodobnie gąbką lub styropianem co dodatkowo wyciszało odgłosy dobiegające z wewnątrz. Nie da się zatem nawet usłyszeć czy ktoś może być w środku czy nie. Pozostaje liczyć na szczęście.
            Najemnik przylgnął do ściany, w które wbudowane były drzwi i nacisnął przycisk dzwonka. Hidan stał spokojnie na wprost wizjera. Niewielka źrenica oczka wpasowanego w drzwi, przez długi czas była ciemna, jednak po chwili rozbłysła na żółto. Zatem ktoś jest w domu i zapalił światło w przedpokoju. Po chwili dało się słyszeć szczęknięcie zamka i drzwi zaczęły się powoli otwierać.

* * *

            Nii Yugito, jak zwykle o tej porze, siedziała z lampka winą przy biurku i pisała swój artykuł. Tym razem jednak praca szła jej ciężej niż zwykle. Jej myśli, pomimo wielkiego wysiłku, nie chciały się skupić ma treści felietonu, a wędrowały swobodnie po całym świecie w umyśle kobiety. Każdy, kto patrzył na nią, widział kobietę sukcesu, odważną i inteligentną dziennikarkę. Autorka wielu artykułów i felietonów, uczestniczka licznych konferencji, w końcu laureatka nagrody Pulitzera. Zdawać by się mogło, że ma wszystko, a umysł jej wolny jest od trosk. Wrażenie to nie do końca było prawdziwe. Owszem liczne sukcesy w sferze dziennikarskiej napawają ją dumą i dają poczucie spełnienie, lecz jednocześnie niemalże codziennie wspominała tego, który był dla niej niedostępny. Hatake Kakashi, ile to już lat? Znali się jeszcze gdy żyła jego narzeczona, Rin. Od czasu jej śmierci, bardzo zbliżyli się do siebie, jednak nie na tyle na ile zbliżają się do siebie kobieta i mężczyzna. Kakashi zawsze trzymał innych na dystans i tylko Rin była tą, która była najbliżej. Gdy jej zabrakło, Hatake stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie, choć pozornie zachowywał się jak przedtem. Nii wiedziała jednak, że w jej ukochanym coś pękło i że jej miłość jest tylko jednostronna.
            Kobieta oderwała się na chwilę od swojej pracy. Była akurat w trakcie pisania kolejnego artykułu o tajemniczym zabójcy. Tym razem jednak nie były to tylko relacje z miejsc, w których dokonano morderstw, ale osobiste spostrzeżenia dziennikarki. Za tydzień artykuł miał być gotowy i zamieszczony w najnowszym numerze gazety, dla której pracowała. Upiła łyk wina z kieliszka i spojrzała na telefon, który leżał obok komputera. Może by tak zadzwonić? Dlaczego tak jest? Czemu ludzie sami siebie tak torturują? Mogłaby poznać jakiegoś interesującego mężczyznę, który odwzajemniłby jej uczucia. Ona jednak tkwiła w tej toksycznej dla niej, platonicznej miłości.
            Z zadumy wyrwał kobietę odgłos dzwonka do drzwi. Yugito przez chwilę wpatrywała się w drzwi od przedpokoju. Mogłaby przysiąc, że nie słyszała przedtem dzwonka do telefonu. Pewnie sąsiadka wpadła na pogaduszki - pomyślała Nii. Co jakiś czas wpadała do niej w odwiedziny starsza kobieta mieszkająca piętro wyżej. Yugito lubiła z nią rozmawiać. Staruszka wypełniała dziennikarce tą pustkę, która panowała w mieszkaniu. Odstawiła kieliszek na stół i powolnym krokiem udała się w kierunku drzwi, zapaliła światło od przedpokoju i nie wyglądając przez wizjer, otworzyła drzwi.

* * *

            Poranek Naruto przywitał z lekkim kacem. Wraz z Sasuke postanowili po pracy odreagować trudy całego dnia i wstąpili do pobliskiej mordowni, która znajdowała się na ich osiedlu. Blondyn opowiedział przebieg ostatniego spotkania z Hinatą i jej dziwne zachowanie. Uchiha, który zazwyczaj wysłuchiwała zwierzeń bardziej z poczucia przyjacielskiego obowiązku, tym razem sprawiał wrażenie zainteresowanego. Ta Hinata, która wodziła oczami za Naruto przez całe studia, nagle tak się zachowuje. Sakura to i owszem, jej różne pomysły strzelają do łba, ale Hinata? W końcu stwierdził, że Naruto trochę przesadza. W końcu ten Hidan nie robi nic takiego za co należałoby mu obić ryja, a trudno żeby dziewczyna nie miała żadnych znajomych. Rozmawiali do godziny drugiej w nocy, aż w końcu postanowili wrócić do swoich domów.
            Chłopak przeciągnął się leniwie na łóżku i odruchowo sięgnął po telefon, aby sprawdzić, która jest godzina. Akurat gdy trzymał komórkę w ręku, ta zabrzęczała wesoło, informując o nadejściu nowej wiadomości. Hinata, Uzumakiemu serce zabiło mocniej i znów przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie. Może jeszcze jest zła na mnie. Pomyślał Naruto i z duszą na ramieniu odebrał wiadomość
„Dzień Dobry kochanie. Mam nadzieję, że już nie śpisz. Tęsknię za tobą. Całuję”
            Naruto poczuł jak kamień mu spada z serca. Usiadł na łóżku i przez chwilę wpatrywał się w wyświetlacz komórki. Znowu to dziwne uczucie go ogarnęło. Z jednej strony cieszył się z tego sms-a, z drugiej zaś zachowanie dziewczyny wydawało mu się ostatnio dziwne. Te jej zmienne nastroje, wybuchy. Owszem, były momenty, że zdarzyło się jej krzyknąć, ale nie w taki sposób i nie tak po prostu. Chłopak analizował szczegółowo ich ostatnie spotkania, jednak nie mógł dojść żadną miarą do tego, co spowodowało taką zmianę u dziewczyny. W końcu stwierdził, że dłuższe rozmyślanie o tym, przynajmniej na razie nie ma sensu, toteż postanowił poświęcić się standardowym czynnościom przygotowawczym do wyjścia na uczelnię i do pracy. Zapał i entuzjazm jakie towarzyszyły mu w pierwszych dniach pracy, nagle prysły i na samą myśl, że musi dziś znów siedzieć do dziesiątej wieczór w robocie, napawały go zniechęceniem do życia.

* * *

            Policję zaalarmowała zaniepokojona sąsiadka kobiety, która regularnie odwiedzała swoją dobrą znajomą, Nii Yugito. To co wzbudziło niepokój starszej pani, to słabo widoczne ślady czerwonej cieczy tuż przy drzwiach, które kobieta wzięła za krew oraz brak odzewu na dzwonek. Policja przyjechała dwadzieścia minut po telefonie sąsiadki. Jak zawsze w takich sytuacjach, zabierano doświadczonego ślusarza, który w ciągu kilku minut otworzył drzwi, dzięki czemu funkcjonariusze mogli wejść do środka.
            Już na samym progu rzuciły się policjantom w oczy ślady krwi w przedpokoju. Idąc dalej, natrafili na nagie, pocięte ciało kobiety leżące na podłodze. Jeden z funkcjonariuszy, na widok zwłok, poczuł mdłości i niemal natychmiast wybiegł z mieszkania.
            - Dajcie mu worek i do cholery gdzie jest Coroner?! – wrzasnął drugi, starszy z policjantów.
            Niemal natychmiast w pokoju zjawił się kolejny funkcjonariusz w ciemnym płaszczu i ciemnych włosach spiętych w kitę. Ten doświadczony policjant już nie raz widział zdjęcia z tego typu masakry, jednak żadna fotografia nie odda w pełni całego okropieństwa, jakim jest widok martwego ciała.
            - Dobrze, że pan jest panie Uchiha – odparł starszy policjant, który nigdy nie miał w zwyczaju posługiwania się tytułami służbowymi.
            - Udało się już wam coś ustalić? – spytał spokojnie brunet.
            - Wiemy na razie, że to Nii Yugito, ta znana dziennikarka. Jej sąsiadka zawiadomiła policję po tym, jak ta nie otwierała drzwi przez dłuższy czas.
            - Gdzie jest ta sąsiadka?
            - U siebie na górze w mieszkaniu, jest tam jeden z naszych ludzi. Staramy się jej oszczędzić widoku, biedaczka omal nam tu na zwał nie padła.
            Itachi nic nie odpowiedział, tylko kiwnął porozumiewawczo głową. Podszedł bliżej ciała, które leżały porozcinane, w znanym już w całym mieście okręgu z wpisanym trójkątem. Mężczyzna westchnął ciężko - więc jednak to zrobili – pomyślał i ukląkł przy ciele.
            - Co mam im powiedzieć? – spytał nieśmiało policjant?
            - Komu? – Itachi nie odrywał ciała od martwej kobiety.
            - Prasie, to ich koleżanka po fachu i to dość znana, zaraz się tu pewnie zlecą jak pszczoły do miodu.
            - Zróbcie zdjęcia miejsca zbrodni, zbierzcie wszelkie ślady i pod żadnym pozorem, nie wpuszczajcie ich tutaj. Zaklejcie taśmą, zaryglujcie drzwi, zamurujcie, róbcie co chcecie, ale pod żadnym pozorem, nie informujcie prasy, o tym kto dokonał morderstwa.
            - Panie komisarzu… – mężczyzna popatrzył poważnym tonem i po raz pierwszy w swojej prawie trzydziestoletniej karierze, posłużył się stopniem służbowym.
            - Jeżeli do opinii publicznej dotrze informacja, że dokonał tego nasz zabójca, to wiecie jakie piekło rozpętają media?
            - Rozumiem, ma pan rację – odparł po chwili namysłu starszy policjant.
            Itachi miał coś dodać, gdy do pokoju, wszedł kolejny policjant, młodszy zarówno wiekiem jak i stopniem od starszego kolegi po fachu.
            - Panie komisarzu, przyjechał jakiś człowiek. Twierdzi, że jest znajomym denatki, co mam zrobić?
            - Jak się nazywa? – spytał spokojnie Itachi.
            - Jakoś dziwnie – policjant jakby się zawahał – ja przynajmniej nie słyszałem nigdy takiego imienia.
            - Mówcie – ponaglił Itachi.
            - Kamui Sharingan.
            Itachi przez chwilę stał zamyślony jednak w pokładach pamięci nie potrafił sobie przypomnieć nikogo z takim nietypowym nazwiskiem.
            - Zaprowadźcie mnie do niego – odparł po dłuższej chwili Uchiha.
            Mężczyźni wyszli z mieszkania na korytarz, gdzie wraz z jednym z policjantów, który pilnował wejścia, stał wysoki mężczyzna o siwych włosach i masce na twarzy, zasłaniającej nos i usta. Ciemnowłosy podszedł spokojnym krokiem do mężczyzny, witając się
            - Witam. Jestem inspektor Uchiha Itachi. Jak rozumiem był pan znajomym zmarłej.

* * *

            W piątek Hinata nie poszła na zajęcia. Już z samego rana miała dreszcze i czuła się osłabiona. Doktor Tsunade, którą matka dziewczyny wezwała, aby ta zbadała córkę, stwierdziła że to prawdopodobnie zwykła infekcja, choć dziwne było to, że Hinata nie gorączkowała. Przepisała dziewczynie odpowiednie lekarstwa z zastrzeżeniem, że jakby nie poskutkowały, to żeby natychmiast się do niej zgłosiła.
            Gdy kobieta wyszła, Hinata niemal natychmiast położyła się w łóżku i nakryła kołdrą. Po chwili zrobiło się jej gorąco, jednak dreszcze nie ustępowały. Po około godzinie wstała i udała się do kuchni, gdzie zaparzyła ciepłej herbaty, z którą wróciła na górę. Po drodze zawadziła stopą o krawędź dywanu, który był w tym miejscu lekko podwinięty. Dziewczyna w porę złapała równowaga, jednak kilka kropel wywaru skapnęło na podłogę.
            - Siostra, bo się zabijesz – Hanabi, która właśnie wychodziła do szkoły, widziała cała sytuację i postanowiła skomentować, to jak zwykle w swoim zwyczaju, czyli z lekką uszczypliwością.
            - Może zajmiesz się sobą? – odfuknęła Hinata i udała się do swojej komnaty.
            Hanabi przez moment stała osłupiała. Pierwszy raz widziała swoją siostrę w takim humorze. Owszem może jej uwagą była nie na miejscu, ale Hinata nigdy nie odpowiedziała z taką ilością... agresji w głosie. Udała się za siostrą, cicho otworzyła drzwi do jej pokoju i równie cicho weszła. Hinata siedziała właśnie na łóżku, opatulona kołdrą i powoli upijała herbatę z kubka.
            - Siostra jak się czujesz? – spytała niepewnie Hanabi.
            Ciemnowłosa nic nie odpowiedziała, nawet nie spojrzała w kierunku siostry.
            - Hej, co jest? Nie chcesz gadać? – spytała już śmielej Hanabi.
            - Daj mi spokój! – warknęła Hinata.
            - O co ci chodzi, chciałam tylko...
            - Wynoś się! – odparła Hinata zdecydowanym tonem.
            Hanabi po raz drugi tego dnia mocno zdziwiło zachowanie siostry. Coś było nie tak, Hinata nigdy się tak nie zachowywała. Miała już wyjść gdy usłyszała cichy szloch starszej siostry.
            - Przepraszam...
            - Hinata.. – Hanabi odwróciła się i podeszła do siostry.
            - Nie chciała... nie wiem co się dzieje ze mną... jestem jakaś zmęczona ostatnio...
            Hanabi usiadła obok dziewczyny i objęła ręką.
            - Coś się stało? – spytała młoda Hyuga łagodnym głosem.
            - Nie wiem... to wszystko... i ten egzamin i te kłótnie z Naruto ostatnio...
            - Chcesz powiedzieć, że się kłócicie?! – Hanabi zdawało się, że śni. Hinata kłócąca się z Naruto w ogóle nie mogła pomieścić się w jej światopoglądzie.
            - Może nie kłócimy, ale ostatnio mieliśmy parę sprzeczek... nie wiem, ogólnie mam dość wszystkiego... a dzisiaj to kolokwium miało być i...
            - No już, kolokwium to ty się nie przejmuj – przerwała szybko siostra – jesteś przemęczona po prostu. Nie ma się co dziwić. Siedzisz po nocach i zakuwasz. Musisz trochę wrzucić na luz i odpocząć. Poza tym pewnie cię jakieś chorubsko złapało. Chodzisz w tej kurtałce, która ci tyłek odsłania, po to aby nim przed Naruto kręcić, jakby nigdy twojej pupy nie widział...
            - No wiesz co?!
            - Haha – zaśmiała się młodsza z sióstr – na pewno ją widział i to nie tylko w spodniach ale i bez nich.
            - Hanabi! – krzyknęła Hinata, jednak na same słowa siostry lekko się zarumieniła, a na ustach zagościł uśmiech.
            - No widzisz miałam rację! Ale powiedz mi... – Hanabi ściszyła głos – dobry jest?
            - Aż ty! – krzyknęła Hinata i pociągnęła siostrę za rękę do siebie i po chwili obie dziewczyny, leżały na łóżku i śmiały się wesoło.

* * *

            Naruto siedział sam w swojej ławce i powtarzał w myślach materiał na dzisiejsze kolokwium. Nie zauważył nawet jak Sasuke się do niego dosiadł.
            - Cześć głąbie, a gdzie Hinata?
            - Cześć baranie. W domu, rozchorowała się. A ty gdzie Sakure zgubiłeś?
            - Siedzi z tyłu z Ino i o czymś pierdolą. Nie chciało mi się ich słuchać, bo jakieś głupoty gadają.
            - Dziewczyny nie zawsze gadają o głupotach – odparł Naruto z poważną miną.
            - Znasz się na Pradzie?
            - To jakiś nowy model motocyklu?
            - Nie, to taki  dom mody, czy coś.
            - Po co mnie o takie głupoty pytasz?
            - Chciałem się tylko upewnić, że nie wiesz co to jest i że nie będziesz o tym gadać.
            Naruto pokiwał porozumiewawczo głową i rzucił okiem na swoje notatki.
            - Jak z Hinatą? – spytał nagle Sasuke – dalej napięta atmosfera, czy trochę lepiej?
            - Nie wiem – odparł blondyn i jakby nieznacznie przygasł – nie mieliśmy okazji rozmawiać dłużej od ostatniego spotkania. Parę razy tylko przez telefon albo sms-ami. Przed zajęciami dzwoniła się ją coś rozłożyło i że jej nie będzie.
            - Mówię ci, za bardzo się przejmujesz tym gościem. Przecież Hinata w życiu nie spojrzy na innego.
            - Wiem, ale tu nie o to chodzi – odparł Naruto, nie spoglądając na Sasuke.
            - A więc o co? – Uchiha sam już nie wiedział co o tym myśleć. Naruto miewał dziwne pomysły, ale żeby od tak omal nie sprać jakiegoś kolesia, to nawet do niego nie pasowało.
            - No właśnie nie wiem, ten gość po prostu mi się nie podoba. Nie wiem dlaczego, nie potrafię tego wyjaśnić.
            Sasuke westchnął ciężko i pokręcił z poirytowania głową.
            - Moim zdaniem zachowujesz się jak baba. Pierwsza twoja kłótnia z Hinatą i nie ostatnia, a ty panikujesz. Człowieku zrozum, że ona cię nie zostawi dla jakieś cepa, więc weź jakieś valium na uspokojenie czy coś. Pożarliście się? Trudno! Ale na litość, zacznij zachowywać się jak facet. Poza tym już chyba o tym rozmawialiśmy?
            Naruto spojrzał na przyjaciela, może ten faktycznie miał rację. Zbliżające się egzaminy, praca, te głupie sprzeczki. Tak szybko się ostatnio wszystko toczy. Nawet nie zauważył jak zleciały te ostatnie dni, jeden za drugim. Czasem zastanawiał się czy tak będzie wyglądało teraz jego życie. W nieustającym biegu będzie gonił wraz z innymi, za czymś. Każdy pełen nerwów, żyjący w nieustannym stresie, będzie się wyładowywał na otoczeniu i szedł dalej. Czyżby Naruto również udzielał się ten stres?

* * *

            Kiba, który siedział tuż za Naruto, korzystał z okazji, że prowadzący zajęcia jeszcze nie przyszedł i chował ściągi po rękawach i kieszeniach, aby w odpowiednim momencie wyjąć odpowiednią karteczkę. Miał ich pięć sztuk. Po jednej na rękaw i po jednej na kieszeń spodni, a nie bardzo wiedząc, co ma zrobić z piątą, postanowił schować ją do skarpetki. Tak bogaty w wiedzę, plus to co miał w głowie, był gotowy do dzisiejszego kolokwium. Usadowiwszy się wygodnie na swoim miejscu, spostrzegł jak Sasuke mija właśnie jego ławkę i siada obok blondyna. Podczas gdy chłopcy zaczęli rozmawiać Inuzuka wyjął pismo poświęcone muzyce i zaczął je wertować.
            W pewnej chwili jego uszu doszły słowa Sasuke:
- Jak z Hinatą? Dalej napięta atmosfera, czy trochę lepiej?
Kiba myślał, że się przesłyszał. Miał już wrócić do lektury, gdy Naruto zaczął się uzewnętrzniać. Co prawda Inuzuka nie za bardzo się przysłuchiwał, ale z tego co zrozumiał, to Hinata była wściekła na Naruto, o to że ten rzucił się na jej znajomego. Dziwne – Kiba nie bardzo mógł pojąć tego wszystkiego. Kiedyś by stwierdził, że to oczywista oczywistość, że Naruto wszczyna bójki, w końcu tego typu element zawsze ma w sobie coś z awanturnika. Teraz jednak szatyn myślał nieco inaczej i mimo woli zastanawiał się o co poszło.
Dywagacje chłopaka przerwało energiczne wejście prowadzącego, który tym samym rozwiał wszelkie nadzieje, na odroczenie wyroku, jakim dla wielu było dzisiejsze kolokwium.

* * *

            Minęły dwie godziny nim wszyscy opuścili salę. Patrząc na studentów z góry, można było ich podzielić na trzy grupy. Zadowolonych z siebie – to ci, którym się zdawało, że kolokwium poszło dobrze, niezadowolonych oraz najmniej liczna grupa, która się tym nie przejmowała – do tej ostatniej należeli Sasuke, Naruto i jak zawsze niewzruszony Shino. Kiba był wyjątkowo w pierwszej grupie. Prowadzący był tak leniwy, że dał te same zadania co na zajęciach zmieniając jedynie wartości, toteż wystarczyło ściągnąć odpowiedni wzór i popodstawiać.
            Chłopak szedł ucieszony w kierunku wydziałowej stołówki. Po zajęciach miał się udać na miasto z chłopakami, toteż stwierdził, że zje obiad na uczelni. Zamówiwszy standardowy obiad, na który składała się zupa pomidorowa oraz schabowy z surówką i ziemniakami u siadł przy jednym z większych stołów, gdzie akurat było wolne miejsce. Nie zauważył w pierwszej chwili, że jego miejsce znajduje się obok Sasuke, który rozmawiał właśnie z Sakurą. W pierwszej chwili Inuzuka miał się przesiąść. Nie specjalnie przepadał za Uchiha, ale został gdyż zaciekawił go przebieg ich rozmowy.
            - Rozmawiałam wczoraj z Hinatą – rzekła Sakura ożywiona – była jakaś przybita.
            - Co z nią w ogóle? Naru się żalił, że się pokłócili ostatnio. Najpierw mu awantury o tą Shion urządza, potem mu zarzuca, że jest o nią zazdrosny.
            - A ty już po jego stronie stajesz? A nawet jeśli był o nią zazdrosny, to chyba nie powód, aby zaraz bić jakiegoś Bogu ducha winnego gościa!
            - Nie krzycz przecież nie jestem głuchy. Nie staje, tylko mnie to zastanawia. Dziewczyna przez dwa lata robiła do niego maślane oczy, a teraz takie szopki odstawia.
            - Wy i ta wasza męska solidarność. – fuknęła Sakura – a propo tej całej Shion, co to za jedna? Mówiłeś, że się przystawia do Naruto.
            - No masz – Sasuke wbił oczy w sufit – przystawiała, ale chyba jej przeszło, Naruto nie wydaje się zbyt zainteresowany. Bardziej to z mojej winy, się pokłócili, dlatego że o niej wspomniałem niż przez Naruto.
            - Sama już nie wiem – Sakura ściszyła głos – ostatnio Hinata jest jakaś nieswoja. Była nieśmiała owszem, przy Naruto się trochę wyrobiła, a teraz jest taka zamknięta – Sakura zamyśliła się na chwilę – niedostępna, parę razy z nią usiłowałam porozmawiać, ale czułam, że nie miała na to ochoty.
            - A ja myślałem, że tylko Naruto odbija, może to jest zaraźliwe?
            - Sasuke!
            - Po prostu oboje się dziwnie zachowują i nawzajem nakręcają. Powiedziałem Naruto, żeby przystopował, bo niepotrzebnie się stresuje. Chłopak ma teraz pracę, szkołę, dziewczynę, całe dnie zabiegany, do tego te sprzeczki, a wiesz jaki jest Naruto. Chciałby wszystko robić jak najlepiej i się stresuje tym wszystkim. Z drugiej strony Hinata, też przesadza z tą całą Shion. Tak naprawdę od tego się wszystko zaczęło. Powinni usiąść na spokojnie i pogadać, a przede wszystkim, przestać się wszystkim przejmować.
            Gdy Sasuke skończył swój wywód, przez chwilę panowała cisza między. W tym czasie Kiba skończył swój posiłek i niezauważony odszedł od stolika. Gdy opuścił stołówkę, szedł zamyślony w kierunku swego auta. Kiedyś czułby radowalby się usłyszawszy taką historię. Teraz nie czuł ani smutku ani radości. Zdawać by się mogło, że emocjonalnie podchodził do tego z obojętnością, jednak przez resztę wieczoru, który spędził z Saiem i Shino jego myśli krążyły wokół tego co dziś usłyszał.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Koniec kolejnego rozdziału, naszej powieści. Powrót naszych starych znajomych z Akatsuki i jak widać zdrowo namieszali. Akcja nabiera tempa, co będzie dalej?
               Następny rozdział już za tydzień 8 marca, a w nim: Rozmowa Itachiego z nieznajomym. Spotkanie Naruto z Hinatą, czy czeka nas kolejna kłótnia? Tajemnica narkotyku Hidana, czyli jak działa specyfik? To plus jeszcze trochę już w następnym rozdziale.
            Do zobaczenia za tydzień :)
               

5 komentarzy:

  1. jak zawsze genialnie. i nie moge doczekać się następnej notki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za dużo nie napiszę, ale śmiałam się jak głupia do poduszki by rodzice nie usłyszeli, gfy czytałam rozmowę Hinaty i Hanabi xDD
    ;0; ja chcę się dowiedzieć jak działa ten specyfik Hidana ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Super jak zawsze. Nie moge sie doczekać następnego rozdziału :) życzę dużo weny ~żelka

    OdpowiedzUsuń
  4. MASAKRA ! moje lenistwo jest tak wielkie, że nawet nie chce mi się napisać krótkiego komentarza typu ''świetny rozdział'' -,- a notkę czytam prawie od razu po publikacji ... ale teraz się zmuszę na dłuższy komentarz ; >
    ale co tam ja! Hidan-psychopata i jego drżące ręce ;p nie chciałabym z nim siedzieć w jednym pomieszczeniu, samochodzie czy coś takiego. nawet jakbyśmy byli po tej samej stronie. nie wiem czemu, ale po modlitwie Hidana, jak powiedział ''Jestem gotowy'', to chciało mi się śmiać. a jeszcze bardziej, jak Kakuzuwyjął tego pilota do otwierania bram. złota rączka normalnie ^^ nie rozumiem Yugito. jak można nie sprawdzić kto puka. tym bardziej, że pisze artykuł o mordercy-psychopacie latającym po mieście. ciekawi mnie, kim jest tajemniczy znajomy dziennikarki. i jak przebiegnie jego rozmowa z Itachim.
    scenka Hinata-Hanabi najlepsza, brak mi słów na jej skomentowanie ;D
    I W KOŃCU BYŁ KIBA! jakoś lubię gościa. a po zapowiedzi z poprzedniego rozdziału, jak napisałeś, że Kiba się czegoś dowie, nie pomyślałabym, że chodziło o takie ''głupoty'' jak kłótnie NaruHina. ale dobrze, że nie próbuje wykorzystać okazji. przynajmniej narazie ... ^,^
    już się nie mogę doczekać następnej notki. przeczuwam kłótnię Naruto i Hinaty. ale może się mylę. i fajnie, że opiszesz działanie narkotyku Hidana tak dokładniej ;D
    pozdrawiam i życzę duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam tego bloga!
    Jest świetny, dużo ciekawych wątków i śmieszne sytuacje.
    Jedynie co mi się nie podoba to ta przesłodzona miłość Naruto i Hinaty.
    Spasuj może te: Kochanie i skarbie, oraz słoneczko.
    Kiedyś również wspomniałeś, że głownymi bohateami jest Naruto z Hinatą, oraz Sasuke z Sakurą.
    To dlaczego SasuSaku tak mało?
    Mój ulubiony paring, a tak mało wątków.
    Osobiście przyznam się, że nie lubię NaruHina, ale tu jest znośnie.
    Przeczytałam wszystkie rozdziały na raz i naprawde jestem zachwycona.
    Tylko więcej SasuSaku! :D
    I Hidan jest świetny, oby więcej było go!
    No nic, czekam na nową notkę i zapraszam do siebie na rozdział pierwszy.
    http://kroniki-konohy.blogspot.com
    Pozdrawiam.
    ~Evelin.

    OdpowiedzUsuń