sobota, 8 marca 2014

ROZDZIAŁ XXXVII

       Witam kochani, dziś kolejny rozdział i co tu dużo mówić. Tak jak obiecałem tajemnica Hidana i parę innych smaczków :)
       Zapraszam do lektury !! :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Nie było dzisiaj takiej gazety, która nie wspominałaby o morderstwie znanej dziennikarki Nii Yugito. Dziennikarze prześcigali się w spekulacjach, kto mógł być mordercą. Pośród licznych teorii nie zabrakło także przypuszczeń, że owym mordercą był grasujący od paru miesięcy rytualny zabójca. Pozostaje tylko domyślać się, jakież byłoby przerażenie dziennikarzy, gdyby się dowiedzieli, że mają rację. Znana dziennikarka, słynąca z przezorności, mieszkająca na strzeżonym osiedlu, została zabita w biały dzień. To znaczy, że już nikt nie jest bezpieczny. Tylko policja znała prawdę i starała się ją skrzętnie ukryć. Ponieważ zabójstwa nie można zatuszować, to przynajmniej oficjalną wersję jaką podano do mediów, była wiadomość, że napad miał charakter rabunkowy. Niestety, jak się później okaże, ktoś wysłał kopie listu, który zabójca zostawił na miejscu zbrodni w jednej z szuflad komody.
            Kakuzu wiedział co robić. List miał trafić w ręce ludzi, którzy zajmują się przeszukiwaniem miejsca zbrodni, żeby go zabezpieczyli. Potem Zetsu albo Itachi mieli po cichu wykraść list i przesłać do prasy. Winnych należy szukać w dziale archiwizacji dowodów rzeczowych, w końcu to oni są odpowiedzialni za zabezpieczanie przedmiotów.
            Już w poniedziałek mieszkańcy Konoha, za pośrednictwem jednej z gazet zapoznają się z treścią listu, który ostrzega, aby nikt więcej nie ważył się bluźnić przeciwko Jashinowoi, a każdego kto waży się podnieść rękę na jego apostołów, spotka sroga kara.
            Wróćmy jednak na chwilę do piątkowego poranka. Kakashi siedział w wynajmowanym mieszkaniu, pogrążony swoich myślach. Tego feralnego dnia miał się spotkać z Nii. Sam zaaranżował spotkanie. Czuł, że pierwszy raz od dawna brakuje mu towarzystwa i że kobieta jest, a raczej była osobą, z którą może poruszać sprawy, o których z innymi nigdy by nie rozmawiał.
            Gdy przyjechał na miejsce, dostrzegł trzy stojące pod klatką radiowozy. Syreny były wyłączone, jednak koguty migały niebieskim blaskiem. Coś się stało. W tamtej chwili Kakashi ogarnął lekki niepokój. Zapomniał na chwilę o tym kim jest i popędził co sił na górę, gdzie za trzymał go jeden z policjantów. Przez chwilę rozmawiali, funkcjonariusz starał się uspokoić siwowłosego, jednak niepotrzebnie gdyż Kakashi, nie zdradzał oznak zdenerwowania. Wiedział już co się stało. Był przygotowany na to, że coś takiego może się stać.
            - Pana nazwisko – rzekł już łagodnym głosem policjant, widząc, że Kakashi zachowywał się spokojnie.
            - Słucham? – spytał Hatake, jakby niedosłysząc pytania.
            - Pana nazwisko proszę. Poinformuję komisarza, że pan przyszedł. Jest Pan znajomym zmarłej?
            - Tak… - Kakashi spojrzał w kierunku otwartych drzwi od mieszkania – Kamui… Kauim Sharingan.
            - Tak mam pana przedstawić? – spytał policjant jakby zdziwiony.
            - Tak się nazywam – odparł spokojnie Kakashi, nie przenosząc wzroku na funkcjonariusza.
            Policjant nic nie odparł, tylko wzruszył ramionami i szybkim krokiem wszedł do mieszkania. Po chwili wrócił, wraz z drugim policjantem. Był to wysoki mężczyzna o ciemnych włosach. Wyglądał dość młodo, jak na kogoś na stanowisku komisarza. Czarne oczy mężczyzny sprawiały wrażenie ciepłych, ale jednocześnie skoncentrowanych. Ciemnowłosy podszedł do Kakashiego i przedstawił się.
            - Witam. Jestem inspektor Uchiha Itachi. Jak rozumiem, był pan znajomym zmarłej.
            - Tak…zgadza się… - odparł Kakashi.
            - Może chce pan wyjść i spocząć, przepraszam nie możemy teraz nikogo wpuszczać. Prowadzone jest właśnie zbieranie poszlak, sam pan rozumie.
            - Czy wiadomo, co się stało?
            Itachi westchnął ciężko.
            - Pana znajoma została zamordowana.
            Kakashi wyraźnie spuścił wzrok, w tej minucie sprawiał wrażenie przybitego i zrezygnowanego.
            - Czy dobrze pan znał zmarłą?
            - Znamy… to znaczy znaliśmy się ładnych kilka lat, to była dobra znajoma mojej żony, jednak dawno się nie widzieliśmy.
            - Czy mogę spytać o cel pańskiej wizyty?
            - Zaraz po sylwestrze przyjechałem do miasta w celach służbowych i pomyślałem, że odnowię znajomość.
            - Dzisiejsza wizyta była pierwszą? Zmarłą wiedziała, że pan przyjdzie?
            Kakashi przez moment poczuł nieprzyjemne ciarki. Komisarz, jawnie go przesłuchiwał. Nie ma sensu kłamać. Są kamery, na których na pewno jest nagrane, jak odwiedzał Nii poprzednio.
            - Nie. Byłem tu już raz, bodajże w środę. Spotkaliśmy się przypadkiem na mieście i umówiliśmy na spotkanie. Dzisiaj także byliśmy umówieni. Mówiła, że ma wolne i chciała żebym wstąpił… - Kakashi zwiesił głos.
            - Rozumiem. Przepraszam, nie będę już pana męczył pytaniami – odparł spokojnie Itachi – zależy nam na szybkim znalezieniu zabójcy i staramy się zebrać jak najwięcej poszlak.
            - Rozumiem… mam nadzieję, że wam się uda…
            - My również panie Sharingang – Itachi sięgnął ręką do kieszeni i po chwili wyjął z niej jakąś małą karteczkę – to moja wizytówka, gdyby pan sobie coś przypomniał o zmarłej, o jej zwierzeniach, o czymkolwiek, co by nam pomogło w śledztwie, proszę dać znać.
            - Dziękuję… na pewno się odezwę – odparł Kakashi, przyjmując wizytówkę.
            - W takim razie pozwoli pan, że pana odprowadzę. Muszę wrócić na miejsce zbrodni.
            Obaj mężczyźni powoli schodzili po schodach, wymieniając od czasu do czasu pojedyncze zdania. Gdy byli już na dole, pożegnali się i Kakashi udał się powolnym krokiem na postój taksówek. Nie chciał ryzykować, że ktoś pozna jego auto. Zdawać by się mogło, że tylko bohaterowie opowieści szpiegowskich muszą zwracać uwagę na najmniejsze detale. Ich ruchy, ubrania, zachowanie, to czym jeżdżą, każdy najdrobniejszy nawet szczegół może zdradzić. Dlatego też, tak niewielu ludzi podjęłoby się takiej pracy jak Kakashi.
            Zaraz po rozstaniu z siwowłosym, Itachi stał przed klatką i patrzył za swoim niedawnym rozmówcą. Gdy ten zniknął w jednej z taksówek, sięgnął do kieszeni spodni po telefon komórkowy i nie patrząc wybrał odpowiedni numer. Ledwo przyłożył słuchawkę do ucha, odezwał się głos po drugiej stronie.
            - Tak, przyjechał ktoś do Nii. Jeszcze dziś sprawdzę, kto to taki… czy podejrzewam kto to? Miał szpitalną maskę na twarzy, więc nie poznałem twarzy… tak jedna z tych, które są modne ostatnio wśród hipochondryków. Dobrze… tak jest… do zobaczenia.
            Itachi rozłączył się i schował telefon z powrotem do kieszeni. Przez chwilę wpatrywał się jeszcze w miejsce, gdzie mężczyzna zniknął, po czym westchnął ciężko i wrócił na górę.

* * *

            W poniedziałek Naruto wstał wyjątkowo wcześnie. Chciał jeszcze przed zajęciami wpaść na chwilę do Hinaty i zobaczyć jak się czuje. Był co prawda w weekend, ale pech chciał, że za każdym gdy był, dziewczyna spała. Rodzice ciemnowłosej nalegali, żeby został na noc, jednak chłopak nie chcąc sprawiać kłopotu, wracał do siebie.
            Blondyn szybko się wyszykował, zjadł na prędko śniadanie i niemal wybiegł na z mieszkania, chcąc zdążyć na wcześniejszy autobus.
            Przez całą drogę Naruto jechał zamyślony, analizując ostatni opieprz jaki zafundował mu Sasuke. Spotkali się wczoraj u Uzumakiego na piwie i blondyn znów zaczął się żalić, za co Uchiha zdzielił go najpierw po łbie, a potem wygłosił tyradę na temat dziecinnego zachowania Naruto i tego, że za bardzo się przejmuje. Faktem jest, że ostatnio blondyn jest zabiegany i nawet nie zauważył jak udziela mu się większy stres. Sam siebie momentami nie poznawał. Pewny swoich działań, nie bojący się wyzwań, momentami czuł, że nad niczym nie panuje.
            Naruto swoje rozważania, zakończył akurat w momencie, gdy autobus wtoczył się, bo jazdą tego nazwać nie było można, na osiedle dziewczyny. Po chwili Uzumaki wysiadł na odpowiednim przystanku i udał się do domu dziewczyny. Gdy był pod bramą i miał zadzwonić do domofonu, zauważył jak wychodzi siostra jego ukochanej, Hanabi, która go równie szybko dostrzegła.
            - Hej Narus! – krzyknęła wesoło dziewczyna – wchodź śmiało – mówiąc to, Hanabi wcisnęła przycisk i elektryczny zamek przy furtce zabrzęczał.
            Blondyn pchnął furtkę i udał się w kierunku posiadłości.
            - Cześć młoda. Jak się Hinata miewa?
            - Spoko, będzie żyć. Prawie cały weekend przespała. Podobno byłeś u nas?
            - Tak, ale nie chciałem wam przeszkadzać, więc nie wchodziłem.
            - Nie mów tak, wcale być nam nie przeszkadzał. Następnym razem każę cię zatrzymać siłą – mówiąc to dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie do blondyna, na co chłopak również odpowiedział uśmiechem – to ja lecę do szkoły, trzymaj się – dodała dziewczyna i cmoknąwszy chłopaka w policzek wybiegła na ulice, zatrzaskują za sobą furtkę.
            Naruto wszedł do domu i zamknął za sobą drzwi. Wychodzi na to, że rodziców Hinaty nie było w domu. Zdjął płaszcz i buty i udał się na górę do pokoju dziewczyny. Drzwi były zamknięte, toteż zapukał cicho.
            - Proszę – odpowiedział mu cichy, jakby zaspany głos dziewczyny.
            - Cześć kochanie – rzekł Naruto wchodząc do środka – tak wpadłem zobaczyć jak się miewasz.
            - Naru! – dziewczyna tak jak leżała, natychmiast wstała i rzuciła się na swoje ukochanego obejmując mocno jego szyję i wtulając się w niego.
            Naruto poczuł przyjemne ciepło dziewczyny, które powoli rozchodziło się po jego ciele. Przytulił ciemnowłosą do siebie. Może Sasuke miał rację, trzeba trochę wyluzować i przestać się tak przejmować wszystkim.
            Po dłuższej chwili dziewczyny nieznacznie się odchyliła i popatrzyła na blondyna.
            - Przepraszam, że cię nie całuję, ale nie chcę żebyś się zaraził.
            - Jestem odporny – odparł wesoło chłopak i niespodziewanie pocałował dziewczynę, która nie stawiała oporów.
            Po tym powitaniu Naruto odprowadził dziewczynę z powrotem do łóżka i kazał leżeć, po czym sam usiadł obok niej.
            - Jak się ogólnie czujesz?
            - Lepiej, dziękuję. Najgorszy był piątek, myślałam, że nie wyrobię. Rodzice zadzwonili po znajomego lekarza i dała mi jakieś leki. Miałam tyle sił tylko, żeby do ciebie zadzwonić i trochę z Hanabi pogadać, a potem to tylko spałam. Hanabi mówiła, że byłeś w weekend. Przepraszam. Trzeba było mnie obudzić, bo w końcu ile można spać.
            - Nie chciałem ci przeszkadzać. Domyślałem się, że jesteś padnięta…
            - Mówiłam ci coś – rzekła surowym tonem dziewczyna – nie przeszkadzasz. Następnym razem masz zostać i mnie ładnie przytulić – dodała stanowczo, ale z uśmiechem.
            Naruto nic nie odpowiedział tylko zaśmiał się wesoło i objął dziewczynę ramieniem.
            - A co tam lekarz mówił? – spytał po chwili chłopak.
            - Jakaś infekcja, jak widzisz coś mało odporna jestem.
            - Temu się akurat nie dziwię, sporo osób na roku zachorowało. Mnie też małe przeziębienie łapie.
            - I wiedząc o tym przychodzisz do mnie? Chcesz się jeszcze bardziej rozłożyć?
            - Jeśli pozwolisz mi się tu kurować, to skłonny jestem zaryzykować.
            Hinata zaśmiała się cicho na te słowa i ułożyła swoją głowę na piersi chłopaka. Patrząc na nich tej perspektywy, zdawałby się mogło, że drobny kryzys, który nawiedził ich związek, minął bezpowrotnie.
            - A właśnie kochanie – Hinata podniosła lekko głowę i skierowała swój wzrok na blondyna – nie powiedziałeś mi, jak kolokwium poszło.
            - Nie tak najgorzej, gość dał mniej więcej to samo, co było na zajęciach – odparł spokojnie Naruto – sama wiesz, że do kreatywnych nie należy.
            - Kurcze, że też akurat się musiałam teraz rozchorować.
            - Nie przejmuj się, zdasz w najbliższym terminie. Powiedział, że jak masz zwolnienie lekarskie, to ocenę z poprawki wpisze ci jako pierwszy termin.
            - A jak tam Sasuke i Sakura?
            - Nie ma cię na uczelni jeden dzień i już myślisz, że coś się zmieniło? – zaśmiał się Naruto.
            - No co się dziwisz? Nudno mi bez was.
            - Na szczęście, nawet oni nie są tak szaleni, aby przez ten jeden dzień zerwać – mówiąc to, Naruto znów się zaśmiał – radzimy sobie, w pracy go pilnuję, żeby wstydu wydziałowi nie narobił.
            - Tak mówisz? – Hinata nieznacznie podniosła się i przybliżyła swoją twarz do twarzy chłopaka i spytała zadziornie – a kto pilnuje strażnika?
            - Mnie nie trzeba pilnować – odparł dumnie chłopak – jestem bezbłędny.
            W tak przyjemnej atmosferze Naruto spędził z Hinatą jeszcze godzinę, nim musiał wrócić do przykrych obowiązków, które go jeszcze tego dnia czekały.

* * *

            Hidan i Kakuzu niespełna godzina po zabójstwie wrócili do jednego z mieszkań, które wynajmował najemnik. Byliby szybciej, jednak przezorność Kakuzu, kazała mu na wszelki wypadek zgubić ogon, choć było wręcz niemożliwe aby ktoś ich śledził. Niemniej jednak nerwowość udzielała się najemnikowi w ostatnich dniach bardziej niż zwykle. Chyba muszę wziąć sobie dłuższy urlop – pomyślał Kakuzu zdejmując płaszcz i buty w przedpokoju.
            - A ty gdzie z tymi buciorami, zaświnisz mi całą podłogę! – krzyknął najemnik, gdy ujrzał, jak Hidan bezkarnie wchodzi dalej do mieszkania, zostawiając mokre ślady.
            Jashinista nic nie odparł, tylko zdjął buty i zostawił je w tym samym miejscu, w którym przed chwilą stał, to jest na środku pokoju po czym udał się do stołu przy którym usiadł i zaczął coś wyjmować z kieszeni płaszcza.
            Nie dość, że psychol to jeszcze świnia – Kakuzu z wyraźnym niezadowoleniem przeniósł buty swojego „gościa” do przedpokoju i po chwili podszedł do Hidana, który rozkładał na blacie stołu, kolorowe landrynki.
            - O! Owocowe, moje ulubione – rzucił najemnik chwytając cukierka. Miał go już wziąć do ust, gdy poczuł silny uścisk Hidana, na przegubie dłoni.
            - Co ty do diabła robisz?! – wrzasnął Kakuzu.
            - To nie jest dobry pomysł, chyba że chcesz mieć potem problemy.
            Kakuzu popatrzył zdziwiony na towarzysza i odjął cukierka od ust.
            - Że niby sraczki mogę dostać?
            - Te tabletki podaję ofiarom mojego Pana. Dzięki temu są mi posłuszne.
            Hidan zwolnił uścisk i najemnik szybko odłożył cukierek na blat, po czym usiadł na krześle obok Jashinisty.
            - Dobrze wiedzieć. Powiedz mi jedno. Czy to są te same, których używałeś do tej pory?
            - Nie – odparł cicho Hidan pakując cukierki do plastikowego woreczka, licząc je przy tym bardzo dokładnie.
            - No więc, co to jest?
            - Pomyślałem, że masz rację, gdy powiedziałeś, że trzeba osłabić działanie narkotyku, który podaję.
            - Wiem, że miałem rację, toksyny tego typu ciężko rozpuszczają się we krwi i dość łatwo natrafić na ich ślad, a potem po kłębku do nici.
            - Tak, dlatego postanowiłem stworzyć inny, słabszy narkotyk.
            - Chcesz powiedzieć, że to gówno jest twojej własnoręcznej produkcji?
            - Zgadza się.
            - Nieźle – zagwizdał Kakuzu z podziwu – nie myślałeś o otworzeniu fabryki?
            - Jest tylko na potrzeby moje i mojego Pana.
            - Niech ci będzie. Powiedz jednak, jak to działa jeśli to nie tajemnica.
            - Sposób działania jest bardzo podobny do pigułek gwałtu, które poprzednio stosowałem. Jak wiesz w przypadku tych pigułek, ofiara traci świadomość i jakby to ująć wolną wolę, ale nie traci przytomności. Działa i funkcjonuje w miarę normalnie, ale tylko z pozoru. W rzeczywistości osoba, która go zażyje, jest bardzo podatna na sugestie osób trzecich. W taki właśnie sposób, udawało mi się bez szumu i zbędnej szarpaniny, zawieść ofiary do miejsca rytuału.
            - No dobra, poruszam się troszkę po tym świecie i wiem jak to działa, ale ja się pytałem o twój produkt.
            - Mój działa podobnie, z tą różnicą, że nie od razu. Jak wspomniałem, musiałem stworzyć słabszy środek, taki też uczyniłem. Jak zażyjesz go raz czy dwa razy, nie stracisz świadomości i nie staniesz się uległy.
            - Czyli jakbym go zażył, nie byłoby po co panikować.
            - Nie. Jednak działa on w ten sposób, że po jego zażyciu, człowiek staje się rozluźniony. Wydzielane są endorfiny – hormony szczęścia, które wpływają na przyjemne samopoczucie ofiary.
            - Ale organizm nie może w nieskończoność wydzielać tego hormonu.
            - Zgadza się. Zaraz tylko gdy narkotyk przestaje działać, organizm zalicza coś w rodzaju zjazdu. To jak na kolejce, jesteś wysoko, a po chwili zjeżdżasz na dół. Czujesz się źle, masz dreszcze, fatalne samopoczucie psychiczne. Wtedy znów należy dać ofierze to czego podświadomie pragnie. Pierwsze reakcje są niezbyt silne, gdyż organizm nie jest jeszcze uzależniony, jednak im więcej go człowiek zażywa, tym te, jak je nazwałem, zjazdy są gorsze. Dreszcze są częstsze, do tego dochodzą gwałtowne zmiany nastrojów, zdarzają się nawet wybuchy agresji. W jednej chwili ofiara staje się bardzo zaczepna, aby po chwili wrócić do swojego stanu i tak w kółko. Świadomość w tym momencie funkcjonuje jeszcze sprawnie.
            - Typowe dla narkotyków, ale to znaczy, że sprzedajesz działkę ofierze i potem ona wraca po więcej?
            - Nie – Hidan podniósł wzrok – tutaj muszę pilnować, aby ofiara zażywała kolejne porcje w odpowiednich przedziałach czasowych. Narkotyk działa coraz silniej i ofiara podświadomie chce się ze mną spotykać, bo po takim spotkaniu ze mną, na którym uraczę ją cukierkiem albo herbatą, czuje się lepiej. I trwa to tak jakiś czas, aż w pewnym momencie umysł nie wytrzymuje tej huśtawki nastrojów i chcąc się przed tym bronić, wyłącza się tak, jak gdyby zażył pigułkę gwałtu, a potem już sam wiesz co dalej. Jak wspomniałem, jest słaby, więc nie zostawia śladów, przynajmniej tak wyraźnych jak mocniejsze środki.
            - Fiu fiu – Kakuzu znów zagwizdał – przyznam, że mnie zaskoczyłeś.
            Hidan nic nie odpowiedział, tylko wkładał powoli kolejne cukierki do woreczka.
            - A gdy ofiara się przebudzi po takim śnie?
            - Tu jest trochę gorzej – odparł spokojnie Hidan – narkotyk jest słaby, toteż nie wywołuje luk w pamięci. Ofiara w pewnej chwili odzyskuje świadomość i pamięta co się stało zanim ją straciła. Potem dochodzą silne drgawki i bóle głowy, a także arytmia serca. To czy ofiara przeżyje czy nie zależy w tym momencie od tego czy ma mocne serce.
            - Jest potem uzależniona?
            - Tak, ale wystarczy tygodniowy odwyk i po krzyku.
            - Czyli raczej niegroźny. W każdym razie nie zabija.
            Hidan skończył pakować cukierki do woreczka. Zawinął starannie otwór, aby żadna z kolorowych kule przypadkiem się nie wydostała i chowając paczuszkę z powrotem do kieszeni, spojrzał znów na Kakuzu.
            - On nie… ja to robię…

* * *

            Zaraz po zajęciach trójka przyjaciół udała się tradycyjnie do pracy. Naruto i Sasuke stwierdzili, że ponieważ Shikamru wyświadcza im przysługę podwożąc ich każdego dnia i odwożąc toteż zdecydowali po drodze zorganizować zrzutkę na benzynę do samochodu. Korzystając z postoju na stacji benzynowej, podczas gdy Shikamaru napełniał bak, Sasuke zagaił Naruto rozmową:
            - Jak tam Hinata się czuje?
            - W porządku. Pisała, że w środę chce już wrócić. W sumie nie dziwie się jej, siedzieć samemu prawie cały dzień.
            - No to dobrze. Czyli nie kłócicie się już?
            - My?! – blondyn spojrzał na przyjaciela z lekkim zakłopotaniem– to nie była kłótnia, zwykłe nieporozumienie i tyle.
            - Dobra, jak tam uważasz – Sasuke wzruszył ramionami i spojrzał w kierunku drogi, przy której stała stacja – ale dobrze, że już po tym… nieporozumieniu…
            - Sasuke…
            - Byliście nie do zniesienia po prostu, a teraz przynajmniej będzie spokój.
            - Ach ty! – Naruto naburmuszył się – mogę się w ogóle nie odzywać, jak ci to tak bardzo przeszkadza.
            Sasuke nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się tajemniczo. W tym momencie wrócił Shikamaru, który odpalił samochód i po chwili przyjaciele byli w dalszej drodze.

* * *

            Tego dnia było sporo pracy. Sasuke i Shikamaru byli wręcz zawaleni robotą, gdyż zostali poproszeni przez dyrektora Nagato o to, aby pomogli w dziale sprzedaży, gdzie wpłynęło ostatnio dużo dokumentów. Z tego też powodu siedzieli oni w innym pokoju, podczas gdy Naruto starał się ze wszystkich sił, obrobić ze swoimi obowiązkami. Shion, która siedziała obok, widząc że chłopak ledwo się wyrabia postanowiła mu pomóc.
            Pracując razem, nie starała się nawet oszukiwać, że z każdym dniem Naruto podoba się jej coraz bardziej. Zdecydowanie różnił się od chłopaków, z którymi się do tej pory spotykała. Mimo swojego roztrzepania, uważała że jest bystry, zabawny, a i wygląd jego przyciąga uwagę. Często, gdy robili sobie przerwę, szli razem na herbatę. Naruto, który traktował ich przyjaźń niezobowiązująco i który nie potrafił dostrzec uczuć, którymi obdarza go dziewczyna, nie zdawał sobie sprawy nawet, jak bardzo Shion żałuje tego, że Uzumaki już kogoś ma. Nie chciała jednak rozbijać jego związku. Gardziła takimi ludźmi, którzy to dla własnych korzyści są skłonni posunąć się do takich podłości. Pozostały jej tylko te przyjemne chwile podczas rozmów z blondynem. Czemu fajnych facetów jest tak mało?
            Pomimo nawału zajęć udało się i tego dnia znaleźć trochę czasu na przerwę. Naruto i Shion skorzystali więc z okazji, aby udać się do kuchni i trochę porozmawiać przy kubku herbaty.
            - Coś mnie łapie chyba – zaczął Naruto, nalewając wody do czajnika.
            - Taka pora, że łatwo o zapalenie gardła.
            - To prawda. Moja dziewczyna już choruje i się chyba zaraziłem od niej.
            - Co jej jest?
            - Przeziębienie zwykłe, ale kolokwium przez to opuściła. Na szczęście jak dzisiaj u niej byłem, to już się lepiej czuła.
            - Przed pracą ją odwiedziłeś?
            - Jeszcze przed zajęciami. Specjalnie wcześniej wstałem, żeby się z nią zobaczyć, bo po pracy chciałem się trochę pouczyć. Posiedziałem z nią, a potem na uczelnie.
            - Szczęściara z niej… - rzekła cicho białowłosa i nieznacznie spuszczając wzrok.
            - Hmm? Mówiłaś coś? – Naruto spojrzał w stronę dziewczyny, nalewając wody do kubków.
            - Co? Nie, tak tylko pomyślałam, że zabiegany musisz być.
            - To prawda – Naruto westchnął ciężko i oparł się tyłem o blat bufetu, przy którym stał – ale co zrobić. Trzeba to jakoś przetrzymać, byle do magisterki.
            - Zostaniesz tutaj po licencjacie?
            - Chyba tak, podoba mi się tutaj – odparł blondyn uśmiechając się do dziewczyny.

        - No to fajnie – rzekła dziewczyna bardziej do siebie niż do Naruto. Nie wiedzieć czemu, poczuła ulgę na słowa chłopaka.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
            Jeśli to czytacie, znaczy, że dotrwaliście do końca :P Powiem szczerze, nie wiem jak wyszedł ten fragment o narkotykach Hidana, kombinowałem ile się da i mam nadzieję, że ma to ręce i nogi :)
              Następny rozdział za tydzień 15 marca, a w nim: Troszkę z życia Naruto i Sasuke, czyli jak wygląda ich zwykły dzień i co zaplanowali? Czy kolejny dzień będzie dla Hinaty udany? Przygody Kiby późnym wieczorem na mieście, co z tego wyniknie? To wszystko i jeszcze trochę, już za tydzień!!!
            Do zobaczenie :)

4 komentarze:

  1. Fajnie :) juz wiem ze Shion nie bedzie próbowała odbic Hinacie Naruciaka :) (chociaż z babami to nigdy nic nie wiadomo myślimy jedno robimy drugie;) Boję sie o Hinatke mam nadzieję, ze ten czubek Hidan jej nie dorwie, bo chyba zawału dostanę... Dzięki za kolejny fajny rozdział i życzę duuuzo weny! Pozdrawiam ~żelka

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jest ten rozdział już nie mogę doczekać się następnego. Ciekawość mnie zżera co będzie z tym Hindanem i Hinatą .

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz ! :D nie mogę się od tego pisemka w ogóle oderwać... straciłam już na nim cztery godziny ^^ szkoda, że nie wpadłam na nie wcześniej, tylko dopiero w nowym roku ;) hehe, ale i tak, cały czas myślę, czy Hidan dorwie się do Hinaty, i co z jej zachowaniem. Zazdroszczę ci takiego talentu do pisania, równie dobrze możesz zacząć tworzenie książek :3no nic, biorę się za dalsze czytanie :) dziękuje, że zaczołeś to opowiadanie... umila mi ono wolne dni <3

    OdpowiedzUsuń