sobota, 25 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XXXI

     Witam kochani jak co tydzień, na kolejnym rozdziale naszej powieści. Dzisiaj troszkę mniej naszych głównych bohaterów, a trochę więcej pobocznych postaci. Mimo to mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu :)
     Zapraszam do lektury :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pewnego chłodnego wieczoru, znana dziennikarka Yugito, jak co dzień w zaciszu swojego ciepłego apartamentu, siedziała przy biurku z lampką ulubionego czerwonego wina i przeglądała stare artykuły swojego autorstwa, jak i kolegów po fachu. Wszystkie z nich dotyczyły tematu, który od paru miesięcy pochłaniał ją bez reszty. Czuła, że jest na tropie czegoś wielkiego. Jednak do rozwiązania tej zagadki, do ułożenia całej układanki brakowało kilku elementów, które bezskutecznie w ostatnich tygodniach usiłowała znaleźć. Akatsuki i tajemniczy zabójca, spędzały jej sen z powiek. Przeprowadzała wywiady, korzystała z usług informatorów, ale ciągle bezskutecznie. W pewnym momencie trop się urywał i Yugito czuła, że trafiała w ślepy zaułek.
Kobieta upiła łyk wina i wertowała artykuł-relację dziennikarza z jednej z konkurencyjnych gazet, a prywatnie znajomego jeszcze ze studiów, na temat ostatniego zabójstwa. Wszystkie one były tak podobne do siebie. Każde kolejne zabójstwo było idealną kopią poprzedniego.
            Kobieta odłożyła na chwilę gazetę i wyjrzała przez okno. Pogoda za szklaną osłoną była tak jak na zimę przystało. Sypał gęsty śnieg z chmur, które spowiły całe już ciemne niebo. Kobieta westchnęła cicho i miała wrócić do pracy, gdy w pewnej chwili zabrzęczał jej telefon komórkowy. Nie spiesząc się wzięła komórkę do ręki i spojrzała na wyświetlacz. Numer nieznany. Pewnie kolejny wielbiciel z pochwałami albo wprost przeciwnie. Yugito już przywykła do tego, że wiele tego typu osób wydzwania z pogróżkami. Na początku swojej kariery, gdy tego typu telefony się zaczęły, była przerażona. Kilka razy zmieniała numer, jednak wielbiciele i tak go zdobywali. W końcu przyzwyczaiła się do tego i każdy kolejny telefon tego typu, traktowała jak rozrywkę i oderwanie od monotonii pracy. Tym razem jednak, nie miała ochoty na żarty. Chciała już odrzucić połączenie, ale coś ją pchnęło, aby jednak odebrać.
            - Nii Yugito słucham? – przywitała rozmówcę spokojnym głosem, gotowa na kolejne pogróżki.
            - Witaj Nii, jak się miewasz? – w słuchawce odezwał się męski, ciepły głos.
            Kobieta, gdy tylko go usłyszała, zadrżała i jakby mimowolnie uśmiechnęła się. Ten głos, ta barwa. Doskonale go znała, mimo iż przez ostatnie parę lat nie miała okazji spotkać się z jego właścicielem. Jej serce zabiło mocniej, odkopując to stare uczucie, które w niej tkwiło i które myślała, że już umarło.
            - Witaj Kakashi – odparła cicho kobieta – zaskoczyłeś mnie, nie dawałeś znaków życia. Myślałam, że zapomniałeś o mnie.
            - Nie zapominam bliskich znajomych.
            - Miło słyszeć, może się kiedyś spotkamy? Jesteś w mieście? – spytała i w duchu modliła się, aby powiedział „tak”.
            - Jestem w mieście, a co do spotkania, może dziś?
            Kobieta zadrżała. Jak to? Dziś? Przecież jest późny wieczór, kiedy on chce się spotkać?
            - Dowcipniś z ciebie – zaśmiała się kobieta – zaproponuj jakiś termin.
            - Podejdź do drzwi – zabrzmiał cicho męski głos.
            Kobieta miała wrażenie, że się przesłyszała, ale jego głos działał na nią niczym hipnoza. Wstała z miejsca i nie odrywając telefonu od ucha, podeszła do drzwi. Była ciągle w szoku i bardzo pragnęła jak najszybciej zobaczyć mężczyznę, który z nią teraz rozmawiał, jednak nie zapomniała pierw wyjrzeć przez wizjer. Mimo iż mieszkała na strzeżonym osiedlu, zawsze była ostrożna. Obok strażnika pilnującego bramy wejściowej oraz przez drzwi do jej klatki schodowej, mógł przejść tylko wyjątkowo zdesperowany szaleniec albo właśnie on. Człowiek, który potrafił w sobie tylko znany sposób, wejść wszędzie.
            Yugito stała tuż przy drzwiach. Serce biło jej coraz szybciej. Spojrzała przez wizjer i gdy tylko ujrzała znajomą sylwetkę, natychmiast otworzyła drzwi. Kakashi stał z telefonem w ręku i wciskał akurat przycisk rozłączając połączenie. Kobieta najchętniej rzuciłaby mu się na szyję, porwała do środka, ale nie mogła. Wiedziała, że on nigdy z nią nie będzie, nawet przez chwilę. Często tak jest, wspaniały mężczyzna, czarujący, tajemniczy i niestety niedostępny. Kakashi skrywał w głębi swojej duszy jakąś wielką tajemnicę, o której wiedział tylko on. Owa tajemnica przesłaniała mu wszystko.
            - Witaj Yugito – przywitał się Kakashi, spoglądając na kobietę. Jego spojrzenie, jak zawsze spokojne i ciepłe. Jednocześnie kobieta nie mogła odczytać w jego oczach, jakie to w danej chwili skrywają uczucie. A mówią, że oczy to zwierciadło duszy.
            - Witaj Kakashi, zaskoczyłeś mnie… jak zawsze z resztą – odparła kobieta. Chciała grać obojętną, ale nie była pewna czy jej się to udaje. Nie chciała pokazać, co czuje, była zakochana, ale jednocześnie dumna.
            - Przepraszam, powinienem był zadzwonić wcześniej, ale sam nie spodziewałem się, że zawitam do Konohy w najbliższym czasie. Jeśli przeszkadzam, to przyjdę kiedy indziej. Tym razem z zapowiedzią – odparł, uśmiechając się przy tym.
            - Nie… nie przeszkadzasz… - kobieta nieśmiało odsunęła się na bok, zapraszając w ten sposób mężczyznę do mieszkania – właściwie brakuje mi ostatnio towarzystwa.
            Kakashi spojrzał uważniej na kobietę. Starała się jak mogła, ale on doskonale wiedział, co ona czuje do niego. Dlatego też, tak ciężko było mu momentami z nią rozmawiać. Była jego dobrą przyjaciółka z dawnych lat i drugą po Rin najważniejszą kobietą w jego życiu. Nie mógł jednak odwzajemnić jej uczucia. Od śmierci Rin, coś w nim pękło. Nie potrafił już wzniecić takiego uczucia do kogoś innego. Dlatego też nie chciał dawać Yugito żadnych nadziei, bo wiedział, że w ten sposób ją zrani.
            - Chciałam z kimś porozmawiać, tyle się wydarzyło…
            Kakashi stał w milczeniu jeszcze przez chwilę, jednak zdecydował się wejść. Po to tu przyszedł, porozmawiać z Yugito. Dziennikarka weszła do mieszkania, to samo uczynił siwo-włosy. Zamknąwszy drzwi, oboje udali się do salonu, gdzie Yugito jeszcze kilka minut temu studiowała prasę.
            - Przepraszam za bałagan, ale ostatnio mam sporo pracy i mój dom zapomniał już co to takiego goście – rzekła kobieta śmiejąc się przy tym cicho.
            Kakashi pokiwał porozumiewawczo głową i odwzajemnił uśmiech.
            - Napijesz się czegoś? – spytała po chwili kobieta.
            - Herbatę, jeśli nie sprawię tym kłopotu.
            - Zawsze ten sam skromny Kakashi – odparła Yugito, śmiejąc się przy tym i udała się do kuchni, przyrządzać napój.
            Kakashi został sam w pokoju, po którym zaczął się rozglądać od niechcenia. Trzy ściany obstawione były szafkami z ciemnego drewna. Wypełnione książkami, pismami i jakimiś wycinkami z gazet. Gdyby nie to, że czwarta ściana, miała wbudowane okna i drzwi balkonowe, to prawdopodobnie, byłaby tak samo przystrojona jak pozostałe. Po środku stał stół, prawdopodobnie od kompletu, a przy nim dwa krzesła. Jedno było puste, drugie natomiast dzierżyło na swojej poduszce torbę od laptopa. Podłoga pokryta była dywanem z krótkiego, miękkiego włosia białego koloru. Na stole stała elegancka lampka, przeznaczona do czytania oraz pokaźny stosik gazet oraz artykułów. Kakashi podszedł bliżej i przeglądał kolejne wycinki, choć już bez tego wiedział, jaką treść zawierają. Tajemniczy morderca, fanatyk religijny. Każdy, kto choć na chwilę włączy wiadomości lub przeczyta gazetę, wie że Yugito bada tą sprawę, jednak tylko ci co ją znają, wiedzą jak skrupulatnie do tego podchodzi i z jakim zaangażowanie.
            Mężczyzna przeglądał kolejne wycinki z gazet i nie usłyszał jak kobieta wchodzi do pokoju.
            - Zaciekawił cię temat naszego fanatyka? – spytała zza jego pleców.
            Kakashi odwrócił lekko głowę, w tym czasie Yugito postawiła na stole, na jednej z gazet dwa kubki. Jeden z kawą, drugi z herbatą.
            - Pokaźna kolekcja – odparł krótko mężczyzna.
            - Tak, chociaż wolałabym, aby nigdy nie powstała.
            - Nie bardzo rozumiem…
            - Ludzie uważają, że my dziennikarze gonimy za sensacją, a jak jej nie ma, to sami ją tworzymy. Nie rozumieją, że my też jesteśmy ludźmi. Mnie osobiście przeraża to, co się teraz dzieje – kobieta spojrzała na wycinki gazet – te morderstwa, kręgi malowane krwią. Przecież ci ludzie, byli tacy młodzi, całe życie przed nimi stało otworem, a jakiś szaleniec…
            - Naprawdę sądzisz, że Akatsuki za tym stoi? – spytał nagle Kakashi, nie odwracając oczu od kobiety.
            Yugito popatrzyła zdziwiona na Kakashiego. To pytanie całkowicie ją zaskoczyło. Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć, starała się pozbierać myśli.
            - Co cię sprowadza do miasta? – spytała nagle, ciągle zdumiona kobieta.
            - Myślę, że już wiesz – odparł Kakashi i wziął jeden z wycinków i spojrzał na niego, jakby zaczął go studiować.
            Yugito pokiwała tylko głową. Więc jednak jego demony ciągle nie dają mu spokoju. Szaleniec, który zabił Rin, odcisnął na Kakashim większe piętno niż ten mógł przypuszczać. Hatake Kakashi - myślała że odszedł z wydziału zabójstw, właśnie po to, aby nie mieć już więcej z maniakami tego kalibru do czynienia. Jednak po paru latach wrócił. Dlaczego tak postąpił? Chciał przepędzić duchy przeszłości? Tylko on znał odpowiedź na to pytanie. Kobieta nie chciała naciskać w tej materii. Wiedziała, że gdy siwowłosy będzie chciał jej powiedzieć, to po prostu powie.
            - Od dawna jesteś w mieście? – spytała kobieta i upiła łyk gorącej kawy, jednocześnie opierając się o blat stołu.
            - Od ponad dwóch miesięcy, ale tylko ty o tym wiesz.
            Yugito poznała ten ton. Wiedziała, że sprawa jest poważna i nie powinien tak naprawdę tutaj być. Jeśli Kakashi tak twierdzi, to znaczy, że sytuacja jest poważniejsza niż uważała Yugito.
            - Chcesz poznać moją opinię? – spytała spokojnie kobieta. Kakashi nic nie odpowiedział, tylko wertował kolejne wycinki z pracy – tak właśnie uważam, ale niestety, nie mam dowodów. To wszystko jest takie skomplikowane i…
            Kakashi wyprostował się i zbliżył do kobiety. Ich twarze były teraz w bliskiej odległości od siebie. Spojrzenia ich spotkały się, Yugito poczuła jak jej serce znów przyspieszyło. Mężczyzna długo wpatrywał się w oczy kobiety. Po raz pierwszy kobieta potrafiła odgadnąć, jakie to uczucie się w nich skrywa. Troskę.
            - Właściwie chciałem cię o coś prosić – rzekł wreszcie Kakashi.
            - Słucham… - Yugito zadrżała nieznacznie.
            - Chcę, żebyś na jakiś czas przestała zajmować się tą sprawą.
            Kobieta otworzyła szerzej oczy. Czy ona się przesłyszała? Kakashi prosił ją o zaprzestanie prywatnego śledztwa? Ale dlaczego?
            - Wiem, że to może ci się wydać dziwne, ale… - Kakashi przerwał na chwilę, aby wziąć głębszy oddech – ja też uważam, że za tym wszystkim stoi Akatsuki. A jeśli tak jest, to mamy do czynienia już nie z maniakiem czy fanatykiem, a organizacją przestępczą. A oni każde podejrzenie rzucone w ich stronę, traktują jak zagrożenie. Dlatego proszę…
            - Przestań! – kobieta pierwszy raz w jego obecności podniosła głos. Mężczyzna spojrzał na nią zdumionym głosem – masz mnie za małe dziecko? Wiem, że to niebezpieczne. Ale co mam zrobić? Zostawić to, tak jak jest? Policja jest bezradna! Ten wasz Zetsu to partacz, który boi się każdej śmielszej tezy! Wodzą was za nos, robią co chcą i tylko czekać aż znów kogoś zabiją!
            - Po prostu się martwię o ciebie – odparł spokojnie mężczyzna.
            - I uważasz, że to pomoże?! Myślisz, że sam dasz radę?!
            - Nie wiem, ale nie chcę aby coś ci się stało.
            - Wiem… Przepraszam – kobieta nagle ściszyła głos – ja też się martwię. Cała policja jest bezradna, a ty zajmujesz się tym sam.
            Kakashi miał już wspomnieć, że to nie do końca prawda, że Gai mu pomaga. Jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. Może lepiej, że nie wie wszystkiego.
            Kobieta dłuższą chwilę milczała, popijając powoli swoją kawę. Kakashi stał oparty rękoma o stół, wpatrzony w stos papierów. Wyglądał, jakby o czymś myślał bardzo intensywnie. Wielu osobom z policji ta sprawa nie daje spokoju, jednak on przeżywał to chyba najbardziej. Yugito była ostatnią tak bliską mu osobą. Wiedział, że jeśli Akatsuki jest w to wszystko zamieszane, to jej życie jest w niebezpieczeństwie. Te śmiałe wypowiedzi w telewizji, na pewno nie pozostały bez echa.
            - Nii… - rzekł cicho Kakashi.
            - Nie wiem co powiedzieć – odparła, również cicho – chciałbym ci to obiecać, ale... – wzięła głęboki oddech – …zostawić to tak, jak jest?
            - Zostawi to mi – odparł zdecydowanym głosem Hatake, czym wprawił kobietę w lekkie zdumienie – przynajmniej do momentu, aż uzyskam dowody na to, że zabójca nie działa sam.
            Yugito nic nie odpowiedziała, tylko zamknęła oczy. Biła się ze swoimi myślami. Chciała rozwiązać tą sprawę. Jej ambicja nie pozwalała się wycofać. Z drugiej jednak strony, prosił ją o to mężczyzna, którego kocha, niestety bez wzajemności. Ta walka, która trwała teraz w jej głowie, powodowała ścieranie się dwóch przeciwstawnych myśli. Powoli ją to męczyło.
            Kakashi spoglądał na kobietę kątem oka, wciąż oparty o stół. Wiedział, że nie ma sensu dalej ciągnąć tej rozmowy. Yugito potrafiła podejmować szybko decyzje, jednak w pewnych sprawach potrzebowała czasu. Nastąpiła taka właśnie sytuacja. Musiał dać jej czas.
            - Pójdę już – rzekł nagle mężczyzna – już i tak zabrałem ci sporo czasu, a mam jeszcze coś do sprawdzenia.
            - Nie przeszkadzasz, możesz zostać jeśli tylko chcesz – odparła szybko kobieta, jakby wybita z jakiegoś transu.
            - Dziękuję, ale naprawdę muszę iść. Obiecuję, że niedługo znów cię odwiedzę – odparł mężczyzna i jakby się uśmiechnął.
            Dziennikarka kiwnęła porozumiewawczo głową. Kakashi i te jego tajemnice. Odprowadziła Przyjaciela do drzwi. Jeszcze przez chwilę rozmawiali, aż siwowłosy opuścił mieszkanie kobiety. Yugito zamknęła dokładnie drzwi i wróciła do pokoju. Spojrzała na dwa kubki stojące obok siebie i poczuła jak łza spływa jej po policzku.

* * *

            Ledwo zdołała Kakashi opuścił mieszkanie dziennikarki, usłyszał dzwonek swojej służbowej komórki. Nim odebrał spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił jego dobry znajomy, pracujący w sądzie. Dwa miesiące temu Kakashi prosił go o akta sprawy Atatsuki, czyżby się udało? Wziął głęboki oddech i odebrał połączenie.
            - Słucham?

* * *

            W ciemnym pokoju swojego apartamentu, przy stole zawalonym dokumentami i innymi papierami, siedział Nagato ze szklanką whisky. Kostki lodu brzęczały wesoło, za każdym razem gdy mężczyzna poruszał nią lekko. On jednak nie zwracał na to uwagi. Musiał podjąć właśnie bardzo ważną decyzję, z której nie będzie odwrotu. Plan zatrudnienia studentów był doskonały zarówno z marketingowego, jak i PR-owskiego punktu widzenia. Szkopuł polegał na tym, że każdy nawet najdoskonalszy plan miał jakąś skazę, wynikającą bądź to z niedopatrzenia, bądź z warunków zewnętrznych, na które człowiek nawet najbardziej przewidujący, nie ma wpływu.
            W przypadku planu Nagato, tą skazą był właśnie czynnik zewnętrzny o imieniu Nii Yugito. Dziennikarka nie dawała za wygraną. Z początku wydawało się, że nawet ona odpuściła. Nic bardziej mylnego. Niedawno wyszły jej dwa artykuły, podsumowujące serie zabójstw i dotychczasowe domniemane powiązania działań mordercy z przejęciem spółek dokonanymi przez jego korporację.
            Nagato spoglądał na leżące przed nim papiery. Gdzieniegdzie znaleźć można było wycinki artykułów, które nie dawały mu spokoju. Dziennikarka znów szkodziła jego firmie i jemu samemu. Mógłby ją usunąć w każdej chwili, jednak to od razu wzbudziłoby podejrzenia opinii publicznej. Zostawić jej przy życiu, także nie było można. Pewne było tylko to, że jeśli zdecydowałby się ją wykończyć, to tylko przy pomocy Hidana. Cokolwiek zrobi nie będzie odwrotu.
            Mężczyzna upił łyk swojego drinku. Kostki lodu powoli się roztapiały, rozwadniając napój. Wziął do ręki ostatni artykuł i zaczął go przeglądać pobieżnie
…kręgi malowane na podłodze są symbolem […] każdy z nich malowany jest krwią poprzedniej ofiary […] Jashin - Bóg mordu, którego wyznawcą wydaje się być zabójca […]”
            Mężczyzna zatrzymał wzrok na tym fragmencie i jeszcze raz go przeczytał, tym razem uważniej.
„Jashin – Bóg mordu, którego wyznawcą wydaje się być zabójca, czczony w dawnych latach, został na kilka wieków zapomniany, aby odgrzebany wraz ze starymi księgami, odżył na nowo. Bóstwo to wymaga od swoich ofiar całkowitego posłuszeństwa i ofiar z ludzi. W zamian za nią ofiarowuje swoim wyznawcom, życie po śmierci […]”
            Nagato doskonale znał historię kultu i wiedział, że ten artykuł nie jest do końca prawdziwy. Nie o zbawienie duszy chodziło, a o siłę dla Boga, który miał oczyścić świat. Dziennikarka pisząca ten artykuł, wykazała się w tej materii, drobnymi brakami w wiedzy. Najmniejsze nawet bluźnierstwa wynikające z przekręcania boskich słów Jashina, to na pewno doskonały pretekst do uśmiercenia heretyczki. Zwłaszcza dla kogoś tak szalonego jak Hidan.
            Nagato odłożył wycinek na miejsce i sięgnął po telefon komórkowy, leżący obok. Chwilę jeszcze się zastanawiał, po czym wybrał odpowiedni numer. Przez dłuższy czas w słuchawce brzmiał dźwięk dzwonka, aż w końcu odezwał się męski głos.
            - Słucham Nagato.
            - Kakuzu, jest robota dla Hidana.

* * *

            Chwila spokoju, tego Kakuzu brakowała od dłuższego czasu. On najemnik zmuszony jest ostatnio do oprowadzania, żółtodziobów po firmie, zapoznawania ich z obowiązkami i wdrażaniu w proces.  Co prawda pieniądze dobre, ale ostatnimi czasy tęsknił za tą adrenaliną, którą dawała gangsterska. Po pewnym czasie człowiek nabiera odpowiednich nawyków i przyzwyczaja się do takiego życia, jakie wiedzie. Nie ważne jakie ono jest. Po prostu wpada się w rytm i działa, kilka, nawet kilkanaście lat. Potem przychodzi gwałtowna zmiana. Życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Koniec z niebezpieczeństwami, ciężką harówką. Zamiast tego, ciepła biurowa posadka, dobre pieniądze, ale… czegoś brakuje. Siedzenie za biurkiem każdego dnia, przyuczanie innych, to nie dla niego. Kakuzu czuł, że najemnikiem był już tylko z nazwy.
            Mężczyzna siedział na swojej skórzanej kanapie i delektując się piwem, oglądał jakiś mecz w telewizji. W chwili gdy drużyna, której kibicował, wykonywała stały fragment gry, zadzwonił jego telefon.
            Kurwa! Zawsze w najciekawszym momencie. Kakuzu zaklął w myślach jeszcze kilka razy, aż w końcu wstał z kanapy i podszedł do stolika, na którym wibrowała komórka. Miał ją już rzucić o ścianę i wielce prawdopodobne, że tak by uczynił, gdyby nie to, że dzwonił do niego Nagato. Kakuzu westchnął ciężko i odebrał telefon.
            - Słucham Nagato.
            - Kakuzu, jest robota dla Hidana – głos lidera brzmiał naprawdę poważnie.
            - Rozumiem – Kakuzu usadowił się na krześle – kto to ma być?
            - Nii Yugito.
            Kakuzu w pierwszej chwili sądził, że się przesłyszał. Ta dziennikarka?
            - Ta Yugito? Jesteś pewien? – spytał, aby się upewnić.
            - Dokładnie – głos lidera był spokojny i opanowany. Nie żartował.
            - W porządku. A może wolisz, żebym ja…
            - Nie Kakuzu. To musi zrobić Hidan – lider podniósł nieznacznie głos – ale pomożesz mu tym razem, zabójstwo to ma mieć nieco inne okoliczności niż zwykle.
            Najemnik zmienił pozycję na krześle, ostatnie zdanie wypowiedziane przez Nagato wyraźnie go zaintrygowało.
            - Co dokładnie mam zrobić?

* * *

            Hidan prowadził spokojnie swoje auto, jednak w jego wnętrzu wrzało. Już niedługo złoży kolejną ofiarę na ołtarzu Jashina. Czuł jak niezdrowe podniecenie w nim narasta. Musiał dokonać naprawdę nadludzkiego wysiłku, aby utrzymać w ryzach swoje emocje.
            Ciemnowłosa dziewczyna o białych oczach, która siedziała teraz obok niego, nie przewidywała, co zaraz ją spotka. Hidan spojrzał na nią ukradkiem oka, była taka niewinna, takie przynajmniej można było odnieść wrażenie, patrząc na jej jasne lico. Ale to pozory. Ktoś z bogatego domu nie może być niewinnym. Jej dusza zasmakowała luksusów, przez co na jej białej powłoce odznaczały się coraz większe czarne plamy.
            Stalowowłosy pamięta jak pierwszy raz ją ujrzał. Nieco ponad dwa miesiące temu. Jechał pogrążony w swoich myślach, w kierunku bogatej dzielnicy miasta, której zepsucie działało na Hidana niczym płachta na byka. A skoro raniła jego w takim stopniu, to jakie cierpienie musi odczuwać Jashin, widząc jak wiele zła jest na świecie. Dziewczyna wsiadła do autobusu. Hidan pamięta, jak jakiś chłopak żegnał ją, gdy ta wsiadała do autobusu. Nie zwracał jednak na ciemnowłosą dalej uwagi, aż do przystanku, na którym wysiadła. Hidan zaciekawiony udał się za nią. Czyżby ona tu mieszkała? Niczego nieświadoma, ciemnowłosa dziewczyna wracała powolnym krokiem do domu. W głowie miała świeże wspomnienie z dopiero co zakończonego spotkania ze swoim ukochanym. Nie przeczuwała nawet, że tylko kilka kroków dzieliło ją od mordercy, o którym jest głośno w całym mieście. Stalowowłosy szedł za dziewczyną, przyglądając się jej uważnie. Przybył tutaj w poszukiwaniu kolejnej ofiary i chyba ją właśnie znalazł. Po paru minutach dziewczyna skręciła do jednej z bram. Chwilę gmerała w swojej torebce. Hidan zatrzymał się w nieznacznej odległości i dostrzegł jak ciemnowłosa wyjmuje klucze, otwiera nimi furtkę i po chwili wchodzi do dużego domu. Jashin będzie zachwycony – ta myśl jako pierwsza zagościła w umyśle Hidana.
            Dzisiaj to właśnie Hidan postanowił śledzić dziewczynę od jej uczelni. Musiał być ostrożny, ponieważ przez cały czas towarzyszył jej ten chłopak, który nie odstępował jej na krok. Ale stalowowłosy jest cierpliwy, ma czas. Wie, że jego trud zostanie niedługo wynagrodzony. Gdy tylko para rozstała się na przystanku, Hidan wrócił do swojego samochodu, zaparkowanego w pobliżu i postanowił działać. Włączył silnik i kierując się w stronę przystanku, gdzie znajdowała się dziewczyna, modlił się aby przyjechał przed autobusem.
            Teraz jechał wraz ze swoją ofiarą. Już niedługo, zostanie złożona wielkiemu Jashinowi. Miał już odpowiednie miejsce. Nagle z zamyślenia wyrwał go dźwięk telefonu. Przez chwilę nie odbierał, jakby dochodząc do siebie. Starał się pozbierać myśli w jedną całość. Spojrzał na wyświetlacz Kakuzu?! Przecież miał nie dzwonić, chyba że w nagłych wypadkach. Czyżby coś się stało? Przez chwilę się wahał po czym odebrał połączenie.
            - Słucham cię – rzekł spokojnym głosem.
            - Jest sprawa Hidan – głos Kakuzu również brzmiał spokojnie – znalazłem kogoś dla ciebie. Kogoś idealnego.
            Hidan jakby zadrżał nieznacznie. Spojrzał ukradkiem na dziewczynę, ale ta zajęta była widokiem, który się przewijał za szybą samochodu.
            - Rozumiem, choć niepotrzebnie się wysilałeś mam na razie to czego chciałem.
            Kakuzu przez chwilę milczał, po czym odezwał się znów:
            - Myślę, że to cię zainteresuje. Ta osoba nie dość, że jest bogata, to bluźni przeciwko Jashinowi.
            Hidan omal nie stracił panowania nad sobą. Co takiego?! Ktoś śmie kalać imię Pana naszego?! Oddech stalowowłosego przyspieszył, oczy się poszerzyły, a zęby zacisnęły tak, że aż zazgrzytały.
            - Zadzwonię za pół godziny – odparł szybko Hidan, po czym się rozłączył.
            Przez chwilę próbował się uspokoić, jednak to co powiedział mu Kakuzu, powracało jak bumerang, napełniając go kolejną dawką agresji. Nie dość tego, musiał, na razie zapomnieć o swojej dzisiejszej ofierze. Musiała ponieść śmierć, ale jest ktoś, kto zasługuje na nią bardziej. Gdy tylko uspokoił emocje, które nim targały, zwrócił się do dziewczyny, siedzącej obok niego.
            - Interesy. Człowiek nie ma chwili spokoju – rzekł siląc się na uśmiech.
            Dziewczyna nic odpowiedziała, tylko pokiwała porozumiewawczo głową z uśmiechem na twarzy.
            Po około pół godziny dojechali na miejsce. Hidan zaparkował niedaleko domu dziewczyny. Ciemnowłosa podziękowała za podwiezienie i wysiadła z auta. Podczas gdy Hinata szła te kilka metrów do swojego domu, Hidan przyglądał się jej z uwagą, wybierając jednocześnie numer do Kakuzu. Najemnik odebrał niemal natychmiast.
            - Mogę rozmawiać, kto to ma być?
            - Może nie przez telefon tylko…
            - Kto!? – Hidan niemal wrzasnął do słuchawki.
            Słychać było jakiś szmer po drugiej stronie słuchawki. Prawdopodobnie Jashinista, tym nagłym wybuchem złości, wprawił najemnika w osłupienie.
            - Nii Yugito, ta dziennikarka…
            - Znam.
            - Dobrze, oszczędziłeś mi zatem roboty. Czekaj na znak, tym razem ja wybieram miejsce zabójstwa.
            Hidan milczał. Miejsce było mu obojętne. Jedynie co go interesowało to, to, aby zapłaciła za swoje grzechy. Jak ona śmiała? Zepsuta, plugawa istota…

* * *

            Gdy tylko Naruto wyszedł z firmy miał się już kierować na przystanek. Czekała go podróż przez całe miasto, do domu Hinaty. Blondyn zatrzymał się i zaklął pod nosem. Mieli powtórzyć dzisiaj materiał na egzamin licencjacki, a on zapomniał spojrzeć do Internetu na pytania, bo Shion go zagadywała co chwilę. Fajna dziewczyna i sympatyczna, ale momentami zbyt nachalna. Na dodatek musiał jechać autobusem, gdyż Shikamaru przyjechał dziś na siedemnastą, przez co kończył pracę później. Naruto pokręcił zrezygnowany głową i ciężko westchnął. Jak będzie wreszcie normalnie zarabiał, pierwsze co zrobi, to zda egzamin na prawo jazdy i kupi sobie samochód.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

        Na dziś to już koniec, ale na szczęście tylko rozdziału, a nie powieści :) Staram się stosować do waszych uwag, jak zawsze i pracować nad swoimi błędami, jednak ciągle mam wrażenie, że jakieś tam mniejsze i większe przenikają. Niestety sprawdzanie samego siebie jest najtrudniejsze. Mimo wszystko jak zawsze będę wdzięczny za wszelkie sugestie i uwagi :)
          Następny rozdział w sobotę 1 lutego, a w nim: Drobny incydent w drodze do domu Hinaty. Czy Hinata jest zazdrosna? Spotkanie Hidana z Kakuzu. Na koniec... mały smaczek dla fanów wątku NaruHina (od razu mówię, że nie Hentai :P).
           Do zobaczenia za tydzień :)

5 komentarzy:

  1. Tym razem nie dostrzegłem żadnych większych błędów, więc nie ma sensu ich szukać na siłę.

    Rozdział świetnie ci wyszedł. Trzyma w napięciu. Chociaż nie przepadam za mieszaniem do fanfików postaci z fillerów, to jednak relacje Nii Yugito z Kakashim nie są póki co odległe za bardzo od kanonu. Przynajmniej nie są razem. Osobiście uważam, że do Kakashiego po prostu nie pasuje spotykanie się z kobietą. Trudno mi również przełknąć parę Gai+Shizune, ale niech już ci tam będzie.

    Co do zazdrości Hinaty, zgaduję, że powodem będzie fakt, że Naruto zapomniał sprawdzić pytań zaabsorbowany zaczepkami Shion. Na wielką scenę zazdrości się jednak nie zapowiada, bo Hinata wybitnie nie jest osobą, która by była do czegoś takiego zdolna, choćby i rzeczywiście miała powody - a nie ma. Naruto mówiąc brutalnie i prosto z mostu olewa Shion ciepłym moczem. A gdyby nie olewał, Sasuke i Shikamaru by o tym wiedzieli, a Sasuke ma bardzo bliski kontakt z Sakurą, która z kolei jest przyjaciółką Hinaty.

    Kakashi przestrzegł Yugito, ale się spóźnił jak widać. Czyli teraz napięcie z linii Hidan-Hinata przesuwa się na Hidan-Yugito. Świetnie sobie poradziłeś z odsunięciem nieuniknionego ataku na Hinatę i jego bardzo łatwych do przewidzenia konsekwencji. Nie przyszło mi do głowy, że tak to rozegrasz. Na śmierć zapomniałem, że Yugito też się zajmuje sprawą Hidana i że w dowolnej chwili Nagato może zdecydować się ją sprzątnąć. Brawo!

    Decyzja Nagato z pozoru nagła też jest nadspodziewanie dobrze umotywowana. Yugito nie można było ruszyć bo zniknięcie dziennikarki węszącej przy Akatsuki każdy by skojarzył sobie jednoznacznie. Zabicie dziennikarki, która podała fałszywe informacje o wierze w Jashina przez wyznawcę tegoż bóstwa to już kompletnie inna kategoria wagowa. Dobrze to sobie przemyślałeś.

    Ogólnie - na razie jest bardzo dobrze. Tylko tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo fajny, akcja staje się coraz ciekawsza, tak trzymaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, czekam na następny. W myślach już miałem Hinatę która ucieka Hidanowi.. ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieźle już to idzie choć na razie jakoś mało ciekawie ;) mam nadzieję, ze odpuścisz sobie te jak to nazywasz Hentai bo coraz bardziej to zraża do opowiadania, które samo w sobie jest fajne.
    Mógłbyś też wrzucać nieco więcej komediowych wątków jak ten z sylwkiem bo był świetny xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, witam,
    trafiłam tutaj w grudniu, ale dopiero teraz udało mi się nadrobić wszystkie zaległości, opowiadanie jest rewelacyjne, historia ciekawa, czytałam każdy z rozdziałów z zapartym tchem... od teraz masz nową czytelniczkę....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń