sobota, 11 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XXIX

     Witam wszystkich na kolejnym rozdziale naszej powieści. Bałem się, że nie zdążę ze sprawdzeniem i publikacją, ale jakoś się wyrobiłem. Tak więc mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu :) 
     Zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z windy wysiedli wprost na duży korytarz. Wystrój jaki tu panował, w porównaniu z tym na dole, wydawał się surowy. Hol był wyściełanego purpurową wykładziną, ściany miały jednolity, biały kolor. Wzdłuż tej bieli co jakiś czas odznaczały się szklane drzwi, zapewne prowadzące do poszczególnych biur. Na korytarzu panowało duże ożywienie. Krzesła, znajdujące się pod jedną ze ścian okupowane były przez ludzi, prawdopodobnie także studentów, którzy dostąpili tego zaszczytu pracy w Akatsuki. Pozostała część, dla których siedzeń zabrakło, krążyła spokojnie po holu, rozbita na małe grupki, których rozmowy zlewały się w bezładną masę.
Idąc dalej korytarzem, trafiło się na kolejne, również szklane drzwi, jednak nieco większe, prawdopodobnie prowadzące do biura prezesa albo dyrektora, w zależności od tego, jaka tu panowała hierarchia.
Trójka przyjaciół przyglądała się temu wszystkiemu, powoli zbliżając się do reszty grupy. Nikt jednak nie zwracał na nich szczególnej uwagi, gdyż jakby się tak przysłuchać ich rozmową, byli niezwykle zaaferowani nową pracą.
            - Trochę tego motłochu przywiało – rzekł spokojnie Sasuke, jednak na tyle głośno, że część ludzi, która stała bliżej, przerwała konwersację i spojrzała na ciemnowłosego wzrokiem pełnym agresji.
            - Eee, Sasuke – zaczął niepewnie Naruto – ja wiem, że ty tak nie do końca lubisz ludzi, ale nie rób na lipy chociaż przez moment – mówiąc to blondyn rozglądał się po zebranych, z głupim uśmiechem i przepraszającym za kolegę pojednawczymi gestami.
            - Ty masz jakiś problem?! – odezwał się nagle donośny głos jakiegoś młodzieńca.
            Wszyscy zwrócili twarze w kierunku autora tego pytania, który sunął teraz pewnym krokiem w kierunku trójki. Był wyższy od Sasuke o dobre pół głowy, barczysty, widać że stały klient siłowni, których pełno w mieście. Ogolony na łyso, spoglądał teraz surowym wzrokiem na Sasuke, który sprawiał wrażenie jakby nic się nie stało.
            Cholera wiedziałem, że będą problemy z tymi dwoma, ale żeby tak od razu? Shikamaru plasnął się w czoło i nieśmiało, drobnymi kroczkami, zaczął odchodzić od Uchihy.
            Mięśniak podszedł do Sasuke na tyle blisko, że ten czuł jego śmierdzący wódką oddech. Odruchowo zmarszczył nos i odsunął głowę.
            - No i czego się odsuwasz? Boisz się? – spytał chłopak, posyłając kolejne wonne doznania w kierunku Sasuke.
            - Odsuwam się, bo ci z japy wali gorzej niż z szamba – odparł spokojnie ciemnowłosy.
            Na te słowa rozmowy w korytarzu ustały. Teraz wszyscy wpatrywali się w dwójkę nie pałających do siebie sympatią młodzieńców, którzy stali na wprost siebie. Naruto który stał obok postanowił zainterweniować.
            - Dobra dosyć tego, chyba nie po to tu jesteśmy – mówiąc to wcisnął się między przysłowiową wódkę, a zakąskę chcąc ich rozdzielić.
            - Ty kurwa, się nie wtrącaj – mówiąc to, mięśniak chwycił jedną ręką za kołnierz, a drugą za klapę marynarki Naruto.
            Zebrani dookoła i przyglądający się spektaklowi, jak jeden organizm westchnęli, zaraz zacznie się bójka. Zdawało się, że dryblas zaraz zamieni Naruto w mokrą plamę, którą trzeba będzie sprzątnąć. Ten jednak stał spokojnie bokiem do łysego i spojrzał mu w oczy.
            - Weź te ręce – warknął cicho.
            - Bo co kurwa…?
            Nie zdążył dokończyć, gdyż poczuł silne uderzenie w krocze i omal nie zawył. W jednej chwili puścił blondyna i odruchowo skierował ręce na dół. Uzumaki, cofnął nieznacznie lewą rękę, którą zadał cios, zgiął ją i wyprowadził uderzenie łokciem na podbródek napastnika. Cios nie był silny, ale wystarczył, aby zęby mięśniaka zadzwoniły o siebie. Dryblas niemal natychmiast się wyprostował, ale nie zdążył jeszcze złapać oddechu, a poczuł silne uderzenie w nos. Naruto wyprowadził atak, tym razem lewą ręką, jakby naturalnie, uderzając kostkami idealnie w chrząstkę, gruchocząc ją niemiłosiernie. Cios sprawił, że dryblas odleciał do tyłu i całym ciężarem przyłożył w ścianę, a następnie opadł na podłogę.        Krew buchnęła z jego nosa silnym strumieniem, a sam mięśniak usiłował zatamować krwawienie. Każdy jednak dotyk nosa, sprawiał niewyobrażalny ból.
            Minęło kilkanaście minut, nim wszystko wróciło do jako takiego ładu. Podczas gdy mięśniak wykrwawiał się w toalecie, trójka przyjaciół spokojnie czekała, choć tym razem reszta studentów, wyraźnie się od nich odseparowała.
            - Mam nadzieję, że jesteście dumni z siebie. Będziemy pierwszymi w historii tej firmy pracownikami, których wypierdolili jeszcze przed zatrudnieniem – rzekł z ironią Shikamaru.
            Naruto stał z głupim wyrazem twarzy i nie bardzo wiedział co powiedzieć. Chyba faktycznie trochę przesadził. Sasuke z kolei stał dalej ze spokojną miną, jakby nieobecny duchem.
            Wreszcie szklane drzwi, przed którymi czekali zgromadzeni otworzyły się i przed zebranymi studentami stanęła wysoka postać mężczyzny o długich czarnych włosach, białej skórze i wężowym spojrzeniu. Na jego widok wszelkie rozmowy ustały. Młody Uchiha od razu go poznał, przyglądał się mężczyźnie z dużą uwagą. Na moment ich spojrzenia się spotkały. Sasuke odniósł wrażenie, że dojrzał w oczach mężczyzny coś dziwnego, co na moment napełniło go lękiem. A może mu się tylko wydawało i po prostu udziela mu się zdenerwowanie i podniecenie innych?
            Mężczyzna rozejrzał się po twarzach zebranych. Na wszystkich gościło zniecierpliwienie i podniecenie. Orochimaru mimowolnie uśmiechnął się do siebie.
            - Witam was wszystkich – zaczął spokojnym głosem – bardzo wam dziękuję za przybycie i oczywiście pragnę was powitać w naszej firmie, a mówiąc ściślej, od dziś także i w waszej. Wiem, że długo czekaliście i na pewno jesteście ciekawi swoich nowych obowiązków, dlatego nie będę przeciągał – mężczyzna wyjął z kieszeni złożoną kartkę papieru, którą rozwinął – Będę teraz odczytywał nazwiska i zaraz po nich działy, w których będziecie pracować.
            Po tych słowach mężczyzna zaczął odczytywać nazwiska, a kolejne osoby kierowały się do wyznaczonych działów. Tłum powoli topniał, aż zostało już tylko kilka osób. Trójka przyjaciół coraz bardziej się niecierpliwiła, a raczej Naruto, który przeżywał wszystko sam i za siebie i za jego dwóch towarzyszy.
            - Naruto Uzumaki, Sasuke Uchiha, Nara Shikamaru – wreszcie mężczyzna wyczytał ich nazwiska – dział analizy rynku oraz danych biznesowych.
            Orochimaru podniósł wzrok i tak jak w pozostałych przypadkach wskazał uprzejmie pokój, do którego mają się kierować. Chłopcy udali się do wskazanego miejsca. Prawdę mówiąc kamień spadł im z serca, bo w pamięci ciągle mieli jeszcze incydent z mięśniakiem. Shikamaru dopiero po chwili zorientował się, że awanturnik od kiedy zniknął w łazience, już się nie zjawił. Pewnie zrezygnował, gdy zobaczył jaka tu twarda konkurencja, pomyślał z ironią Nara.
            Chłopcy weszli przez jedne z oszklonych drzwi na korytarzu, do pokoju numer 113. Znajdowali się teraz w idealnie kwadratowym pomieszczeniu średniej wielkości, jak na dzisiejsze biurowca, gdzie stało kilka biurek. Przy niektórych znajdowali się pracownicy, a inne były jeszcze puste, jakby dopiero czekały na swoich użytkowników. Nie za bardzo wiedząc, gdzie iść dalej Naruto postanowił spytać dziewczynę, która siedziała najbliżej wejścia, z kim mają teraz rozmawiać. Dziewczyna nie zareagowała, toteż Naruto nie zniechęcony niepowodzeniem, zadał pytanie głośnie. Po raz kolejny spotkał się z brakiem reakcji. Nie wytrzymawszy, krzyknął na tyle głośno, że zwrócił na siebie uwagę wszystkich zebranych w pokoju, także i dziewczyny, która teraz spojrzała zdziwiona na Uzumakiego.
            Sasuke, który stał najbliżej blondyna od razu strzelił go w głowę:
            - Ty idioto nie umiesz się zachować? Cały budynek musi wiedzieć, że tu jesteś?
            - Spadaj, trzeba było samemu zagadać, a nie masz pretensje do mnie – odparł blondyn i miał już oddać Sasuke, gdy usłyszał męski głos za swoimi plecami.
            - Co to za krzyki? – do pomieszczenia, w którym się znajdowali, wszedł mężczyzna o miedzianych włosach i fioletowych oczach.
            Chłopcy od razu spoważnieli, cisza jaka zapanowała w pokoju świadczyć może o tym, że ten ktoś, to jakaś ważna szycha.
            Ci debile znów narobili lipy. Drugi raz w ciągu pół godziny, rekord głupoty mają w kieszeni. Pomyślał spokojnie Shikamaru, który powoli zaczął liczyć się z utratą pracy.
            - Ja tylko chciałem spytać o jakiegoś kierownika tego miejsca, a ta pani nie chciała mi pomóc – odparł Naruto, gestykulując przy tym niesamowicie i pokazując na dziewczynę, która siedziała obok niego.
            Dopiero teraz się jej przyjrzał. Miała białe długie włosy sięgające do pasa, które w połowie długości były przewiązane czerwoną wstążką. Ciemnofioletowe oczy jednolitej barwy, delikatne rysy twarzy i jasna skóra wszystko to sprawiało, że była bardzo podobna do Hinaty. W pewnym momencie chłopak zapatrzył się na nią.
            Dziewczyna w pewnej chwili wstała i ukłoniła się mężczyźnie.
- Przepraszam panie prezesie, ale nie słyszałam pytania. Miałam konferencje z klientem i dlatego musiałam mieć założone słuchawki na uszy.
Blondyn popatrzył na dziewczynę i nerwowo przełknął ślinę. Dopiero teraz spostrzegł, jak dziewczyna trzyma w ręku kabel zakończony dwiema zatyczkami. No to pięknie, druga wpadka. Naruto westchnął ciężko, to koniec. Mężczyzna przyjrzał się uważnie chłopcom.
            - Jak mniemam, wy jesteście naszymi nowymi analitykami – odparł po chwili, zupełnie jakby nic się nie wydarzyło.
            - Tak jest – odparł spokojnie Shikamaru – jak już mój… kolega wspomniał, szukaliśmy osoby, pod której jurysdykcją mielibyśmy pełnić nasze nowe obowiązki.
            - Zatem miło was powitać. Nazywam się Nagato Pein i jestem dyrektorem założycielem tej firmy. Będziecie podlegać bezpośrednio mnie – odrzekł spokojnie mężczyzna. Jego twarz nie wskazywała, aby jakiekolwiek emocje, gościły teraz w jego sercu.
            Pod Naruto omal nie ugięły się nogi. Taka lipa i to przed samym dyrektorem, już gorzej być nie może.
            - Przepraszam – kontynuował mężczyzna – chciałem wam osobiście pokazać, dział i zapoznać was z waszą pracą, ale niestety mam za chwilę nieplanowane spotkanie z radą nadzorczą. Shion – mężczyzna zwrócił się do białowłosej dziewczyny, do której próbował przed chwilą zagadać Naruto – zechcesz pokazać proszę naszym nowym kolegom ich stanowiska oraz opowiedzieć o naszej pracy?
            - Oczywiście panie dyrektorze – odpowiedziała cicho dziewczyna.
            - Dziękuję ci bardzo. Gdybyście czegoś potrzebowali zwróćcie się do Shion. Zaraz gdy tylko skończę zebranie, przyjdę do was. Chciałbym was lepiej poznać.
            - Dobrze, dziękujemy bardzo – odparł Shikamaru.
            Po tych słowach dyrektor Nagato, zniknął za drewnianymi drzwiami swojego gabinetu.
            Dziewczyna, którą dyrektor wyznaczył na przewodniczkę, odłożyła słuchawki na biurko i zwróciła się do chłopaków:
            - Miło mi was powitać. Jak już wiecie jestem Shion i pracuję tutaj od roku.
            - Ja jestem Uzumaki Naruto, miło cię poznać – wyrwał się pierwszy blondyn uśmiechając się od ucha do ucha.
            Dziewczyna popatrzyła na Uzumakiego i cicho się zaśmiała.
            - Zatem teraz moja kolej, nazywam się Nara Shikamaru – odparł leniwie młody Nara, rozglądając się nieśmiało po pomieszczeniu. Wszyscy, jak zauważył, wrócili już do swoich zajęć jak gdyby nigdy nic.
            Dziewczyna przywitała się z Shikamaru i spojrzała pytająco na Sasuke, który do tej pory stał ze splecionymi na piersi rękoma i spoglądał za okno?
            - A ty? – zapytała nieśmiało Shion – nie przedstawisz się?
            Sasuke odwrócił głowę w jej kierunku i zmierzył swoimi czarnymi oczami. Dziewczyna poczuła jak ciarki przechodzą jej po plecach.
            - Uchiha Sasuke – odparł chłodno.
            - To taki nasz mruk, nie zwracaj uwagi – dodał szybko Naruto, szturchając Sasuke w ramię – ogólnie jest spoko, ale trzeba go ucywilizować.
            Słysząc to białowłosa znów się zaśmiała cicho. Pomimo wpadki blondyna na samym początku, polubiła go i nie ukrywała, że nawet się jej podobał.
            - Dobrze tak więc chodźcie, przedstawię was innym, a potem oprowadzę po firmie.
            Chłopcy nieśmiało ruszyli za Shion, która po kolei przedstawiała chłopców, każdemu ze współpracowników. Wszyscy, którzy tu pracowali, byli niewiele starsi od naszej trójki przyjaciół. Każdy po studiach, głównie ekonomicznych. Wszyscy jak gdyby zapomnieli wpadkę blondyna i każdy ciepło powitał nowych kolegów. Po tym krótkim zapoznaniu Shion oprowadziła chłopców po firmie, pokazując gdzie znajdują się jakie działy. Pokazała także chłopakom, bardziej przyjemne miejsca jak chillout room, w którym znajdował się stół do billarda, automat do dartsów, konsola PS3. Oprócz tego kanapa i specjalne pufy, automaty z napojami, słowem wszystko, aby pracownicy mogli w przerwach zregenerować siły do dalszej pracy. Naruto od razu przypadł do gustu spis gier jaki firma posiada w swoim asortymencie: Tekken 6, Suol Calibour 6, Fifa 2014, PES14, Final Fantasy 13, Naruto:ultimate Ninja Storm 3, jest w czym wybierać.
            - Lubisz grać?- spytała Shion niespodziewanie – w sumie każdy facet lubi – dodała śmiejąc się przy tym.
            - Lubię. Odpręża mnie to. Staram się swoją dziewczynę przekonać do Tekkena, ale ona preferuje RPG-i. Nie powiem ja też, ale one nie są na dwie osoby.
            - Masz dziewczynę? – Spytała białowłosa, a jej głos zdawał się przybrać ton delikatnego zawodu.
            - Tak – odparł dziarsko blondyn – trzy miesiące się mną cieszy.
            - Chyba męczy – dodał szybko Sasuke z ironią w głosie.
            - Stul dziób – warknął Naruto. Pewnie gdyby nie Shikamaru, który szedł między nimi, zaraz by się pobili.
            - Wy to się musicie lubić – zachichotała dziewczyna.
            - Tak bardzo – westchnęła blondyn – tak w ogóle to przepraszam za wcześniej.
            - Za co niby? – dziewczyna popatrzyła zdziwiona na blondyna.
            - No wiesz, nie wiedziałem, że masz słuchawki i się wydarłem na całe pomieszczenie...
            - Na cały biurowiec – poprawił Sasuke.
            - Milcz parówo – odparł szybko Naruto.
            Dziewczyna znów zachichotała.
            - W porządku, nic się nie stało – odparła po chwili.
            Wycieczka dobiegła końca i cała czwórka wróciła do biura, skąd zaczęli zwiedzanie. Shion każdemu po kolei pokazała jego nowe stanowisko pracy. Shikamaru, ku jego uciesze, został posadzony w samym kącie, obok gościa, który swoim wyglądem przypominał klasycznego, jak to Shikamaru potem ujął, Nerda. Biurko Sasuke znajdowało się blisko drzwi wejściowych, tak że każdy wchodzący, widział co chłopak robi na komputerze. Naruto natomiast, dziwnym trafem został usadowiony bezpośrednio obok biurka Shion.
            Podczas gdy Shikamaru i Sasuke wczuwali się w nowych miejscach, Shion nieśmiało zagadała do Naruto, który również oswajał się z nowym miejscem.
            - Podobno studiujecie matematykę – rzekła niepewnie.
            - Zgadza się – odparł blondyn – stanowimy zapewne mniejszość, o ile dobrze zapamiętałem. A co ty studiujesz?
            - Czemu zakładasz, że studiuję skoro wszyscy tutaj, że absolwenci?
            - A bo tak młodo wyglądasz, to pomyślałem, że… nie ważne – odparł zakłopotany chłopak.
            Na jasnym licu białowłosej zawitał nieznaczny rumieniec, a usta przybrały lekki uśmiech.
            - Studiuję logistykę na wydziale zarządzania. Teraz właśnie piszę pracę licencjacką z zarządzania firmą spedycyjną na tle optymalizacji zysków.
            - Nieźle – Naruto cicho zagwizdał z podziwu – u nas pracę to piszemy tylko na studiach magisterskich, a do licencjatu, to zdajemy tylko egzamin z trzech lat studiów.
            - U nas też jest egzamin. Najpierw bronisz pracy, a potem normalna przepyta z tego co umiesz.
            - Powiedz mi – Naruto rozejrzał się po sali – wspominałaś, że pracujesz tu już rok.
            - Zgadza się – przytaknęła dziewczyna – dokładnie rok i dwa miesiące, ale kto by tam liczył.
            - Firma już wcześniej, robiła taki konkurs? Czy byłaś tą jedną z nielicznych osób, które przebrnęły rozmowę rekrutacyjną?
            - Hehe normalnym trybem, wtedy dział analizy był dość mały, ale się udało. Ostatnio zaczęliśmy się rozrastać. Jak ja zaczynałam, to były nas tu trzy osoby, teraz jak widzisz, łącznie z wami jest prawie piętnaście.
            Naruto i Shion jeszcze przez chwilę rozmawiali, gdy drzwi do pokoju dyrektora otworzyły się i wyszedł, znany już chłopcom, mężczyzna o rudawych włosach.
            - Przepraszam, że tak długo czekaliście.

* * *

            Nagato wszedł do swojego gabinetu i płynnym ruchem zamknął drzwi. Na środku pokoju, przy owalnym stole siedzieli pozostali członkowie rady nadzorczej Akatsuki. Orochimaru, który rozdzielał studentów, usadowił się najbliżej lidera i spoglądał ukradkiem, na jednego z zebranych, którym był Uchiha Itachi. Ten siedział spokojnie, mimo iż czuł na sobie spojrzenie wężo-okoiego.
            Nagato podszedł do fotela, przy którym stała jego żona Akari i usiadł. Jak to miał w zwyczaju, nim przemówił, przejechał swoimi fioletowymi oczami po zebranych. Nikt tego nie lubił. Jego wzrok skrywał jakąś dziwną siłę. To było gorsze od szaleństwa, gdyż je można chociaż wyczuć. W spojrzeniu lidera, nie było natomiast nic, pustka. Akari, która stała obok, nie objęta spojrzeniem męża, nie musiała podzielać tej obawy co reszta zebranych. W drugim końcu stołu siedziała z kolei kobieta, która była jedyną osobą, zdolną wytrzymać to zimne niczym lód spojrzenie. Konan znała Nagato od dzieciństwa. Wspólnie dorastali; Ona, Nagato i Yahiko. Widziała jak Nagato zmienia się po tym jak stracił przyjaciela. Pamięta jak jego spojrzenie, kiedyś żywe, pełne energii, stawało się powoli zimnym, beznamiętnym.
            W gabinecie jeszcze przez jakiś czas panowała krępująca cisza, aż lider wreszcie przemówił.
            - Zebrałem was tutaj, gdyż chciałem, aby nasz przyjaciel z policji – tutaj wskazał ręką na Itackiego – podzielił się z wami swoimi spostrzeżeniami. Od razu pragnę zaznaczyć, że informacje, które wam przedstawi, zostały potwierdzone przez Zetsu.
            Wszyscy skierowali swoje spojrzenia na ciemnowłosego mężczyznę, który podniósł z ziemi czarną walizkę, stojącą do tej pory obok jego krzesła i położył ją na stole. Odbezpieczył zamki i uchyliwszy wieczko, zaczął w niej czegoś szukać. Po chwili wyjął z niego teczkę, z tekturowego, żółtego papieru i położył na środku stołu.
            - Jak wiecie komendant policji stworzył oddział do poszukiwania zabójcy.
            - To już wiemy – przerwał nagle Kakuzu, który jak zwykle pragnął zaznaczyć swoje zniecierpliwienie.
            - Milcz! – Rzekł lider głośnym, acz spokojnym głosem, na dźwięk którego Kakuzu omal nie zniknął.
            - Zgadza się, bo on chciał, abyśmy to wiedzieli.
            Zebrani zaczęli szeptać między sobą, lecz Itachi uciszył ich ruchem ręki.
            - Komendant chciał pokazać, że szuka zabójcy, jednocześnie utworzył po cichu drugi, dwu-osobowy oddział, który ma na celu odnalezienie powiązania między Hidanem, a naszą organizacją.
            W pomieszczeniu znów zapanowało nieznaczne ożywienie.
            - Razem z Zetsu udało się nam zdobyć akta, wspomnianych agentów. Oto one – mówiąc to wskazał na teczkę, która leżała na stole.
            Zebrani, przez dłuższą chwilę przyglądali się kawałkowi tektury. Zdawać by się mogło, że ich plan jest bez zarzutu, a mimo to szef policji powoli się do nich zbliża. W końcu Orochimaru wstał ze swojego miejsca i podszedł do miejsca, z którego spokojnie mógł sięgnąć teczkę. Otworzywszy ją, wyjął jej zawartość i zaczął dokładnie studiować. Jego twarz zdradzała olbrzymie skupienie. Gdy skończył , uniósł wzrok znad papierów.
            - Wiadomo ile o nas wiedzą?
            - Z naszych informacji, na razie niezbyt wiele. Na nasze szczęście skupili się na samym Hidanie, co da nam czas na zatarcie ewentualnych śladów – odparł spokojnie Itachi.
            - Mogą sobie szukać Hidana do usranej śmierci – burknął Kakuzu, bardziej aby zmyć z siebie niemiłe wrażenie po tym jak szef go mentalnie zniszczył przy wszystkich.
            - Rozumiem, że wszelkie ślady prowadzące do niego, zostały zatarte? – spytał spokojnie lider.
            - Zgadza się – odparł szybko Kakuzu, który czuł że głos mu lekko drży – Ten gość mnie przeraża.
            - Dobrze więc. Póki co nie mamy się czego obawiać. Hidan z tego co wiem nie szalał ostatnio, więc trop się urywa.
            - Co zrobimy z tymi dwoma? – spytała Akari zza pleców lidera.
            Nagato odwrócił nieznacznie głowę i jednym okiem spojrzał na kobietę o czarnych, długich włosach. Po chwili jego głowa wróciła do pierwotnego ułożenia.
            - Monitoruj z Zetsu ich poczynania i nas informujcie. Pod żadnym pozorem nie ingerujcie, aby nie nabrali podejrzeń, że ich zdemaskowano.
            - Tak jest – odparł spokojnie Itachi.
            Orochimaru tym czasem przekazał papiery Kisame, który siedział do tej pory cicho.
            - Pozostała jeszcze kwestia tej dziennikarki – zaczął znów Orochimaru – ona ciągle węszy.
            - Poczekamy – odparł lider – póki co błądzi po omacku, jednak jeśli zacznie nam zagrażać. Będziemy musieli ją sprzątnąć. Na szczęście ona również zaczyna od Hidana. Dlatego jeśli zginie z jego rąk, nie będzie to zbytnio podejrzane.
            - Za dużo osób na niego dybie – odezwał się wreszcie Kisame – boje się, że w końcu wpadnie.
            - Wtedy Zetsu i Itachi się nim zajmą – odparł spokojnie lider – najważniejsze, że wiemy co się dzieje w policji.
            Jeszcze przez dłuższą chwilę dyskutowali. W tym czasie teczka z dokumentami krążyła z rąk do rąk, aż wszyscy zaznajomili się z aktami agentów. Jak się okazało nikt ich nie znał. To znaczy, że musieli być z zewnątrz. Mimo to lider zdawał się być spokojny i opanowany.
            Gdy skończyli debatę na temat policji, przeszli do bardziej oficjalnych rozmów, poświęconych rozwojowi firmy. Przyszło sporo nowych pracowników i trzeba było załatwić wszelkie formalności związane z podpisaniem umów oraz dostępami do baz danych; dla każdej osoby odpowiednie dostępy do wykonywania pracy. Akari oraz Konan miały się tym zając. Kisame oraz Orochimaru, mieli natomiast zainstalować pozostałe komputery oraz podłączyć je do głównego serwera.
            Gdy wszystko było już omówione, lider wstał ze swojego miejsca i pożegnawszy się ze wszystkimi opuścił swój gabinet.
            - Przepraszam, że tak długo czekaliście – usłyszeli nim drzwi się zamknęły.

* * *

            Gdy dyrektor wyszedł z biura, reszta zebranych została, aby jeszcze raz przyjrzeć się aktom, które przyniósł Itachi. Podając sobie dokumenty z rąk do rąk, żywo dyskutowali. Jedynie Uchiha i Orochimaru siedziali w milczeniu. Itachi wiedział, że wężowe oczy Orochimaru, przyglądają mu się bardzo uważnie, ale nie specjalnie się tym przejmował. Nie czuł strachu i w ogóle sprawiał wrażenie, że mu wszystko jedno. Orochimaru, z natury spokojny, wielu osobom wydawał się tajemniczy, a niekiedy przerażający. Wężo-oki wstał ze swojego miejsca i podszedł bliżej Uchihy. Gdy był już obok, przysunął bliżej się pobliski fotel i usiadła na nim wygodnie. Na jego ustach zagościł złowróżbny uśmiech.
            - Witaj Itachi – zaczął spokojnie Orochimaru – nie mieliśmy okazji się przywitać, dawno cię u nas nie było.
            - Miałem robotę – odparł spokojnie Itachi, nie odwracając twarzy do rozmówcy. Ciemnowłosy splótł tylko ręce na piersi i rozsiadł się wygodniej w fotelu – masz do mnie jakąś sprawę?
            - Nie, absolutnie nie.
            - Więc o co chodzi. Jeśli masz z czymś problem, to pogadaj z Nagato.
            - A niby z czym mam mieć problem?
            - Wszyscy wiedzą, że masz coś do mnie, nie jest to tajemnicą.
            Orochimaru wziął głębszy oddech. Obaj mężczyźni nawet nie zauważyli, jak reszta zebranych przestała oglądać akta i zaczęła się im przyglądać z uwagą. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Itachi i Orochimaru niezbyt przepadali za sobą.
            - Tak więc jeżeli masz coś do mnie to mi to powiedz – kontynuował Itachi – a jeśli nie, to zajmij się sobą.
Wszyscy teraz spojrzeli na Orochimaru. Każdy zastanawiał się jaka będzie jego reakcja. Itachi ewidentnie przekroczył granicę, którą wężowiec naznaczył. O dziwo ten jednak nic nie zrobił, nawet nie drgnął.
Uchiha miał już wstać i wyjść gdy nagle Orochimaru go zatrzymał.
- Widziałem dziś twojego brata – rzekł spokojnym głosem i nieznacznym uśmiechem, malującym się na jego twarzy.
Itachi przystanął i odwrócił głowę w kierunku blado-skórego. Na zewnątrz wyglądał na niezwykle spokojnego, zupełnie jakby ta wiadomość go nie poruszyła.
- Jesteście bardzo podobni do siebie, nie tylko z wyglądu. Ten sam niepokorny charakter. Choć wydaje się bardziej porywczym niż ty.
Itachi spoglądał przez ramię na Orochimaru, który wyraźnie chciał go sprowokować. Obecność jego brata znacznie komplikowała sytuację. Co mu powie jeśli na siebie trafią? Ciemnowłosy stał tak przez dłuższą chwilę. Całą salę ogarnęła krępująca cisza. Wszyscy byli ciekawi wyniku tej konfrontacji. Kakuzu przyglądał się im, bawiąc się przy tym monetą. Kisame co chwile rozkładał i składał swój scyzoryk. Cała reszta stała bezruchu.
W końcu Itachi zaśmiał się cicho, bardziej do siebie niż do swojego rozmówcy.
- Już ci powiedziałem. Jeśli masz coś do mnie, po prostu mi to powiedz.

Po tych słowach wyszedł drugimi drzwiami, aby nie spotkać swojego brata, który razem z dwójką towarzyszy, odbywał rozmowę z Nagato.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
          Na dziś koniec :) Tak więc nasza trójka w Akatsuki, które zatacza coraz szersze kręgi wpływów.
         Następny rozdział tradycyjnie w sobotę 18 stycznia, a w nim: Dalszy ciąg pracy w Akatsui. Czy Hinata jest zazdrosna i czy ma o kogo? Jak przebiegnie kolejne przypadkowe spotkanie Hinaty z Hidanem? O tym wszystkim w następnym rozdziale :)

        Pozdrawiam was serdecznie i do zobaczenie już za tydzień!!!! :)

4 komentarze:

  1. *.* Rozdział jak zwykle mi się podoba. No no, zaczeli porządnie prace :D
    No cóż, czekam na kolejna.
    Pozdrawiam i całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten Naruto, zawsze musi się wpakować w kłopoty. Chociaż to Sasuke zaczął ^^ Dobrze, że ich mie wywalili.
    Ta cała Shion mnie denerwuje, nie wiem czemu. Ale ta scenka ze słuchawkami była fajna ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Bardzo mnie zaciekawił jego opis.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No to będzie heh HinataXNarutoXShion heh ale i tak wole NaruHina chociaż nie ukrywam że najlepszą parą z filmów była Shion i Naruto ale i tak Hinata ją miażdży hehe

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj!! :)
    Moja mina była bardzo podobna do miny dziecka, którego ktoś pozbawił lizaka kiedy ten rozdział dobiegł końca. Strasznie irytuję mnie czekanie na nowe notki, tak bardzo się wciągnęłam w Twojego fanficka! :D Strasznie mnie rozbawiła scena w firmie, zarówno bójka jak i wtopa Naruto, chociaż Shion nie przypadła mi do gustu :P kojarzę ją z anime i to pewnie dlatego xD Masz bardzo lekkie pióro, tak jak już kiedyś mówiłam, Twoje opo nie różni się niczym od książki (w tym sensie, że wg mnie jest tak samo profesjonalne) Czekam ze zniecierpliwieniem na rozwinięcie się wątku kryminalnego, który wisi w powietrzu :D
    Pozdrawiam i życzę duużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń