Zapraszam do lektury :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z windy wysiedli wprost na duży korytarz.
Wystrój jaki tu panował, w porównaniu z tym na dole, wydawał się surowy. Hol
był wyściełanego purpurową wykładziną, ściany miały jednolity, biały kolor.
Wzdłuż tej bieli co jakiś czas odznaczały się szklane drzwi, zapewne prowadzące
do poszczególnych biur. Na korytarzu panowało duże ożywienie. Krzesła,
znajdujące się pod jedną ze ścian okupowane były przez ludzi, prawdopodobnie
także studentów, którzy dostąpili tego zaszczytu pracy w Akatsuki. Pozostała
część, dla których siedzeń zabrakło, krążyła spokojnie po holu, rozbita na małe
grupki, których rozmowy zlewały się w bezładną masę.
Idąc dalej korytarzem, trafiło się na
kolejne, również szklane drzwi, jednak nieco większe, prawdopodobnie prowadzące
do biura prezesa albo dyrektora, w zależności od tego, jaka tu panowała
hierarchia.
Trójka przyjaciół przyglądała się temu
wszystkiemu, powoli zbliżając się do reszty grupy. Nikt jednak nie zwracał na
nich szczególnej uwagi, gdyż jakby się tak przysłuchać ich rozmową, byli
niezwykle zaaferowani nową pracą.
-
Trochę tego motłochu przywiało – rzekł spokojnie Sasuke, jednak na tyle głośno,
że część ludzi, która stała bliżej, przerwała konwersację i spojrzała na
ciemnowłosego wzrokiem pełnym agresji.
-
Eee, Sasuke – zaczął niepewnie Naruto – ja wiem, że ty tak nie do końca lubisz
ludzi, ale nie rób na lipy chociaż przez moment – mówiąc to blondyn rozglądał
się po zebranych, z głupim uśmiechem i przepraszającym za kolegę pojednawczymi
gestami.
-
Ty masz jakiś problem?! – odezwał się nagle donośny głos jakiegoś młodzieńca.
Wszyscy
zwrócili twarze w kierunku autora tego pytania, który sunął teraz pewnym
krokiem w kierunku trójki. Był wyższy od Sasuke o dobre pół głowy, barczysty,
widać że stały klient siłowni, których pełno w mieście. Ogolony na łyso,
spoglądał teraz surowym wzrokiem na Sasuke, który sprawiał wrażenie jakby nic
się nie stało.
Cholera wiedziałem, że będą problemy z tymi
dwoma, ale żeby tak od razu? Shikamaru plasnął się w czoło i nieśmiało,
drobnymi kroczkami, zaczął odchodzić od Uchihy.
Mięśniak
podszedł do Sasuke na tyle blisko, że ten czuł jego śmierdzący wódką oddech.
Odruchowo zmarszczył nos i odsunął głowę.
-
No i czego się odsuwasz? Boisz się? – spytał chłopak, posyłając kolejne wonne
doznania w kierunku Sasuke.
-
Odsuwam się, bo ci z japy wali gorzej niż z szamba – odparł spokojnie
ciemnowłosy.
Na
te słowa rozmowy w korytarzu ustały. Teraz wszyscy wpatrywali się w dwójkę nie
pałających do siebie sympatią młodzieńców, którzy stali na wprost siebie. Naruto
który stał obok postanowił zainterweniować.
-
Dobra dosyć tego, chyba nie po to tu jesteśmy – mówiąc to wcisnął się między
przysłowiową wódkę, a zakąskę chcąc ich rozdzielić.
-
Ty kurwa, się nie wtrącaj – mówiąc to, mięśniak chwycił jedną ręką za kołnierz,
a drugą za klapę marynarki Naruto.
Zebrani
dookoła i przyglądający się spektaklowi, jak jeden organizm westchnęli, zaraz
zacznie się bójka. Zdawało się, że dryblas zaraz zamieni Naruto w mokrą plamę,
którą trzeba będzie sprzątnąć. Ten jednak stał spokojnie bokiem do łysego i
spojrzał mu w oczy.
-
Weź te ręce – warknął cicho.
-
Bo co kurwa…?
Nie
zdążył dokończyć, gdyż poczuł silne uderzenie w krocze i omal nie zawył. W
jednej chwili puścił blondyna i odruchowo skierował ręce na dół. Uzumaki, cofnął
nieznacznie lewą rękę, którą zadał cios, zgiął ją i wyprowadził uderzenie
łokciem na podbródek napastnika. Cios nie był silny, ale wystarczył, aby zęby
mięśniaka zadzwoniły o siebie. Dryblas niemal natychmiast się wyprostował, ale
nie zdążył jeszcze złapać oddechu, a poczuł silne uderzenie w nos. Naruto
wyprowadził atak, tym razem lewą ręką, jakby naturalnie, uderzając kostkami
idealnie w chrząstkę, gruchocząc ją niemiłosiernie. Cios sprawił, że dryblas
odleciał do tyłu i całym ciężarem przyłożył w ścianę, a następnie opadł na
podłogę. Krew buchnęła z jego nosa
silnym strumieniem, a sam mięśniak usiłował zatamować krwawienie. Każdy jednak
dotyk nosa, sprawiał niewyobrażalny ból.
Minęło
kilkanaście minut, nim wszystko wróciło do jako takiego ładu. Podczas gdy
mięśniak wykrwawiał się w toalecie, trójka przyjaciół spokojnie czekała, choć
tym razem reszta studentów, wyraźnie się od nich odseparowała.
-
Mam nadzieję, że jesteście dumni z siebie. Będziemy pierwszymi w historii tej
firmy pracownikami, których wypierdolili jeszcze przed zatrudnieniem – rzekł z
ironią Shikamaru.
Naruto
stał z głupim wyrazem twarzy i nie bardzo wiedział co powiedzieć. Chyba
faktycznie trochę przesadził. Sasuke z kolei stał dalej ze spokojną miną, jakby
nieobecny duchem.
Wreszcie
szklane drzwi, przed którymi czekali zgromadzeni otworzyły się i przed
zebranymi studentami stanęła wysoka postać mężczyzny o długich czarnych
włosach, białej skórze i wężowym spojrzeniu. Na jego widok wszelkie rozmowy
ustały. Młody Uchiha od razu go poznał, przyglądał się mężczyźnie z dużą uwagą.
Na moment ich spojrzenia się spotkały. Sasuke odniósł wrażenie, że dojrzał w
oczach mężczyzny coś dziwnego, co na moment napełniło go lękiem. A może mu się
tylko wydawało i po prostu udziela mu się zdenerwowanie i podniecenie innych?
Mężczyzna
rozejrzał się po twarzach zebranych. Na wszystkich gościło zniecierpliwienie i
podniecenie. Orochimaru mimowolnie uśmiechnął się do siebie.
-
Witam was wszystkich – zaczął spokojnym głosem – bardzo wam dziękuję za
przybycie i oczywiście pragnę was powitać w naszej firmie, a mówiąc ściślej, od
dziś także i w waszej. Wiem, że długo czekaliście i na pewno jesteście ciekawi
swoich nowych obowiązków, dlatego nie będę przeciągał – mężczyzna wyjął z
kieszeni złożoną kartkę papieru, którą rozwinął – Będę teraz odczytywał
nazwiska i zaraz po nich działy, w których będziecie pracować.
Po
tych słowach mężczyzna zaczął odczytywać nazwiska, a kolejne osoby kierowały
się do wyznaczonych działów. Tłum powoli topniał, aż zostało już tylko kilka
osób. Trójka przyjaciół coraz bardziej się niecierpliwiła, a raczej Naruto,
który przeżywał wszystko sam i za siebie i za jego dwóch towarzyszy.
-
Naruto Uzumaki, Sasuke Uchiha, Nara Shikamaru – wreszcie mężczyzna wyczytał ich
nazwiska – dział analizy rynku oraz danych biznesowych.
Orochimaru
podniósł wzrok i tak jak w pozostałych przypadkach wskazał uprzejmie pokój, do
którego mają się kierować. Chłopcy udali się do wskazanego miejsca. Prawdę
mówiąc kamień spadł im z serca, bo w pamięci ciągle mieli jeszcze incydent z
mięśniakiem. Shikamaru dopiero po chwili zorientował się, że awanturnik od
kiedy zniknął w łazience, już się nie zjawił. Pewnie zrezygnował, gdy zobaczył
jaka tu twarda konkurencja, pomyślał z ironią Nara.
Chłopcy
weszli przez jedne z oszklonych drzwi na korytarzu, do pokoju numer 113.
Znajdowali się teraz w idealnie kwadratowym pomieszczeniu średniej wielkości,
jak na dzisiejsze biurowca, gdzie stało kilka biurek. Przy niektórych
znajdowali się pracownicy, a inne były jeszcze puste, jakby dopiero czekały na
swoich użytkowników. Nie za bardzo wiedząc, gdzie iść dalej Naruto postanowił
spytać dziewczynę, która siedziała najbliżej wejścia, z kim mają teraz
rozmawiać. Dziewczyna nie zareagowała, toteż Naruto nie zniechęcony
niepowodzeniem, zadał pytanie głośnie. Po raz kolejny spotkał się z brakiem
reakcji. Nie wytrzymawszy, krzyknął na tyle głośno, że zwrócił na siebie uwagę
wszystkich zebranych w pokoju, także i dziewczyny, która teraz spojrzała
zdziwiona na Uzumakiego.
Sasuke,
który stał najbliżej blondyna od razu strzelił go w głowę:
-
Ty idioto nie umiesz się zachować? Cały budynek musi wiedzieć, że tu jesteś?
-
Spadaj, trzeba było samemu zagadać, a nie masz pretensje do mnie – odparł
blondyn i miał już oddać Sasuke, gdy usłyszał męski głos za swoimi plecami.
-
Co to za krzyki? – do pomieszczenia, w którym się znajdowali, wszedł mężczyzna
o miedzianych włosach i fioletowych oczach.
Chłopcy
od razu spoważnieli, cisza jaka zapanowała w pokoju świadczyć może o tym, że
ten ktoś, to jakaś ważna szycha.
Ci debile znów narobili lipy. Drugi raz w
ciągu pół godziny, rekord głupoty mają w kieszeni. Pomyślał spokojnie
Shikamaru, który powoli zaczął liczyć się z utratą pracy.
-
Ja tylko chciałem spytać o jakiegoś kierownika tego miejsca, a ta pani nie
chciała mi pomóc – odparł Naruto, gestykulując przy tym niesamowicie i
pokazując na dziewczynę, która siedziała obok niego.
Dopiero
teraz się jej przyjrzał. Miała białe długie włosy sięgające do pasa, które w
połowie długości były przewiązane czerwoną wstążką. Ciemnofioletowe oczy
jednolitej barwy, delikatne rysy twarzy i jasna skóra wszystko to sprawiało, że
była bardzo podobna do Hinaty. W pewnym momencie chłopak zapatrzył się na nią.
Dziewczyna
w pewnej chwili wstała i ukłoniła się mężczyźnie.
- Przepraszam panie prezesie, ale nie
słyszałam pytania. Miałam konferencje z klientem i dlatego musiałam mieć
założone słuchawki na uszy.
Blondyn popatrzył na dziewczynę i nerwowo
przełknął ślinę. Dopiero teraz spostrzegł, jak dziewczyna trzyma w ręku kabel
zakończony dwiema zatyczkami. No to
pięknie, druga wpadka. Naruto westchnął ciężko, to koniec. Mężczyzna
przyjrzał się uważnie chłopcom.
-
Jak mniemam, wy jesteście naszymi nowymi analitykami – odparł po chwili,
zupełnie jakby nic się nie wydarzyło.
-
Tak jest – odparł spokojnie Shikamaru – jak już mój… kolega wspomniał,
szukaliśmy osoby, pod której jurysdykcją mielibyśmy pełnić nasze nowe
obowiązki.
-
Zatem miło was powitać. Nazywam się Nagato Pein i jestem dyrektorem
założycielem tej firmy. Będziecie podlegać bezpośrednio mnie – odrzekł
spokojnie mężczyzna. Jego twarz nie wskazywała, aby jakiekolwiek emocje,
gościły teraz w jego sercu.
Pod
Naruto omal nie ugięły się nogi. Taka lipa i to przed samym dyrektorem, już
gorzej być nie może.
-
Przepraszam – kontynuował mężczyzna – chciałem wam osobiście pokazać, dział i
zapoznać was z waszą pracą, ale niestety mam za chwilę nieplanowane spotkanie z
radą nadzorczą. Shion – mężczyzna zwrócił się do białowłosej dziewczyny, do
której próbował przed chwilą zagadać Naruto – zechcesz pokazać proszę naszym
nowym kolegom ich stanowiska oraz opowiedzieć o naszej pracy?
-
Oczywiście panie dyrektorze – odpowiedziała cicho dziewczyna.
-
Dziękuję ci bardzo. Gdybyście czegoś potrzebowali zwróćcie się do Shion. Zaraz
gdy tylko skończę zebranie, przyjdę do was. Chciałbym was lepiej poznać.
-
Dobrze, dziękujemy bardzo – odparł Shikamaru.
Po
tych słowach dyrektor Nagato, zniknął za drewnianymi drzwiami swojego gabinetu.
Dziewczyna,
którą dyrektor wyznaczył na przewodniczkę, odłożyła słuchawki na biurko i
zwróciła się do chłopaków:
-
Miło mi was powitać. Jak już wiecie jestem Shion i pracuję tutaj od roku.
-
Ja jestem Uzumaki Naruto, miło cię poznać – wyrwał się pierwszy blondyn
uśmiechając się od ucha do ucha.
Dziewczyna
popatrzyła na Uzumakiego i cicho się zaśmiała.
-
Zatem teraz moja kolej, nazywam się Nara Shikamaru – odparł leniwie młody Nara,
rozglądając się nieśmiało po pomieszczeniu. Wszyscy, jak zauważył, wrócili już
do swoich zajęć jak gdyby nigdy nic.
Dziewczyna
przywitała się z Shikamaru i spojrzała pytająco na Sasuke, który do tej pory
stał ze splecionymi na piersi rękoma i spoglądał za okno?
- A ty? – zapytała nieśmiało Shion –
nie przedstawisz się?
Sasuke
odwrócił głowę w jej kierunku i zmierzył swoimi czarnymi oczami. Dziewczyna
poczuła jak ciarki przechodzą jej po plecach.
-
Uchiha Sasuke – odparł chłodno.
-
To taki nasz mruk, nie zwracaj uwagi – dodał szybko Naruto, szturchając Sasuke
w ramię – ogólnie jest spoko, ale trzeba go ucywilizować.
Słysząc
to białowłosa znów się zaśmiała cicho. Pomimo wpadki blondyna na samym
początku, polubiła go i nie ukrywała, że nawet się jej podobał.
-
Dobrze tak więc chodźcie, przedstawię was innym, a potem oprowadzę po firmie.
Chłopcy
nieśmiało ruszyli za Shion, która po kolei przedstawiała chłopców, każdemu ze
współpracowników. Wszyscy, którzy tu pracowali, byli niewiele starsi od naszej
trójki przyjaciół. Każdy po studiach, głównie ekonomicznych. Wszyscy jak gdyby
zapomnieli wpadkę blondyna i każdy ciepło powitał nowych kolegów. Po tym
krótkim zapoznaniu Shion oprowadziła chłopców po firmie, pokazując gdzie
znajdują się jakie działy. Pokazała także chłopakom, bardziej przyjemne miejsca
jak chillout room, w którym znajdował się stół do billarda, automat do dartsów,
konsola PS3. Oprócz tego kanapa i specjalne pufy, automaty z napojami, słowem
wszystko, aby pracownicy mogli w przerwach zregenerować siły do dalszej pracy.
Naruto od razu przypadł do gustu spis gier jaki firma posiada w swoim asortymencie:
Tekken 6, Suol Calibour 6, Fifa 2014, PES14, Final Fantasy 13, Naruto:ultimate
Ninja Storm 3, jest w czym wybierać.
-
Lubisz grać?- spytała Shion niespodziewanie – w sumie każdy facet lubi – dodała
śmiejąc się przy tym.
-
Lubię. Odpręża mnie to. Staram się swoją dziewczynę przekonać do Tekkena, ale
ona preferuje RPG-i. Nie powiem ja też, ale one nie są na dwie osoby.
-
Masz dziewczynę? – Spytała białowłosa, a jej głos zdawał się przybrać ton
delikatnego zawodu.
-
Tak – odparł dziarsko blondyn – trzy miesiące się mną cieszy.
-
Chyba męczy – dodał szybko Sasuke z ironią w głosie.
-
Stul dziób – warknął Naruto. Pewnie gdyby nie Shikamaru, który szedł między
nimi, zaraz by się pobili.
-
Wy to się musicie lubić – zachichotała dziewczyna.
-
Tak bardzo – westchnęła blondyn – tak w ogóle to przepraszam za wcześniej.
-
Za co niby? – dziewczyna popatrzyła zdziwiona na blondyna.
-
No wiesz, nie wiedziałem, że masz słuchawki i się wydarłem na całe
pomieszczenie...
-
Na cały biurowiec – poprawił Sasuke.
-
Milcz parówo – odparł szybko Naruto.
Dziewczyna
znów zachichotała.
-
W porządku, nic się nie stało – odparła po chwili.
Wycieczka
dobiegła końca i cała czwórka wróciła do biura, skąd zaczęli zwiedzanie. Shion
każdemu po kolei pokazała jego nowe stanowisko pracy. Shikamaru, ku jego
uciesze, został posadzony w samym kącie, obok gościa, który swoim wyglądem
przypominał klasycznego, jak to Shikamaru potem ujął, Nerda. Biurko Sasuke
znajdowało się blisko drzwi wejściowych, tak że każdy wchodzący, widział co
chłopak robi na komputerze. Naruto natomiast, dziwnym trafem został usadowiony
bezpośrednio obok biurka Shion.
Podczas
gdy Shikamaru i Sasuke wczuwali się w nowych miejscach, Shion nieśmiało
zagadała do Naruto, który również oswajał się z nowym miejscem.
-
Podobno studiujecie matematykę – rzekła niepewnie.
-
Zgadza się – odparł blondyn – stanowimy zapewne mniejszość, o ile dobrze
zapamiętałem. A co ty studiujesz?
-
Czemu zakładasz, że studiuję skoro wszyscy tutaj, że absolwenci?
-
A bo tak młodo wyglądasz, to pomyślałem, że… nie ważne – odparł zakłopotany
chłopak.
Na
jasnym licu białowłosej zawitał nieznaczny rumieniec, a usta przybrały lekki
uśmiech.
-
Studiuję logistykę na wydziale zarządzania. Teraz właśnie piszę pracę
licencjacką z zarządzania firmą spedycyjną na tle optymalizacji zysków.
-
Nieźle – Naruto cicho zagwizdał z podziwu – u nas pracę to piszemy tylko na
studiach magisterskich, a do licencjatu, to zdajemy tylko egzamin z trzech lat
studiów.
-
U nas też jest egzamin. Najpierw bronisz pracy, a potem normalna przepyta z
tego co umiesz.
-
Powiedz mi – Naruto rozejrzał się po sali – wspominałaś, że pracujesz tu już
rok.
-
Zgadza się – przytaknęła dziewczyna – dokładnie rok i dwa miesiące, ale kto by
tam liczył.
-
Firma już wcześniej, robiła taki konkurs? Czy byłaś tą jedną z nielicznych
osób, które przebrnęły rozmowę rekrutacyjną?
-
Hehe normalnym trybem, wtedy dział analizy był dość mały, ale się udało.
Ostatnio zaczęliśmy się rozrastać. Jak ja zaczynałam, to były nas tu trzy
osoby, teraz jak widzisz, łącznie z wami jest prawie piętnaście.
Naruto
i Shion jeszcze przez chwilę rozmawiali, gdy drzwi do pokoju dyrektora
otworzyły się i wyszedł, znany już chłopcom, mężczyzna o rudawych włosach.
-
Przepraszam, że tak długo czekaliście.
* * *
Nagato
wszedł do swojego gabinetu i płynnym ruchem zamknął drzwi. Na środku pokoju,
przy owalnym stole siedzieli pozostali członkowie rady nadzorczej Akatsuki.
Orochimaru, który rozdzielał studentów, usadowił się najbliżej lidera i
spoglądał ukradkiem, na jednego z zebranych, którym był Uchiha Itachi. Ten
siedział spokojnie, mimo iż czuł na sobie spojrzenie wężo-okoiego.
Nagato
podszedł do fotela, przy którym stała jego żona Akari i usiadł. Jak to miał w
zwyczaju, nim przemówił, przejechał swoimi fioletowymi oczami po zebranych.
Nikt tego nie lubił. Jego wzrok skrywał jakąś dziwną siłę. To było gorsze od
szaleństwa, gdyż je można chociaż wyczuć. W spojrzeniu lidera, nie było
natomiast nic, pustka. Akari, która stała obok, nie objęta spojrzeniem męża,
nie musiała podzielać tej obawy co reszta zebranych. W drugim końcu stołu
siedziała z kolei kobieta, która była jedyną osobą, zdolną wytrzymać to zimne
niczym lód spojrzenie. Konan znała Nagato od dzieciństwa. Wspólnie dorastali;
Ona, Nagato i Yahiko. Widziała jak Nagato zmienia się po tym jak stracił
przyjaciela. Pamięta jak jego spojrzenie, kiedyś żywe, pełne energii, stawało
się powoli zimnym, beznamiętnym.
W
gabinecie jeszcze przez jakiś czas panowała krępująca cisza, aż lider wreszcie
przemówił.
-
Zebrałem was tutaj, gdyż chciałem, aby nasz przyjaciel z policji – tutaj
wskazał ręką na Itackiego – podzielił się z wami swoimi spostrzeżeniami. Od
razu pragnę zaznaczyć, że informacje, które wam przedstawi, zostały
potwierdzone przez Zetsu.
Wszyscy
skierowali swoje spojrzenia na ciemnowłosego mężczyznę, który podniósł z ziemi
czarną walizkę, stojącą do tej pory obok jego krzesła i położył ją na stole.
Odbezpieczył zamki i uchyliwszy wieczko, zaczął w niej czegoś szukać. Po chwili
wyjął z niego teczkę, z tekturowego, żółtego papieru i położył na środku stołu.
-
Jak wiecie komendant policji stworzył oddział do poszukiwania zabójcy.
-
To już wiemy – przerwał nagle Kakuzu, który jak zwykle pragnął zaznaczyć swoje
zniecierpliwienie.
-
Milcz! – Rzekł lider głośnym, acz spokojnym głosem, na dźwięk którego Kakuzu
omal nie zniknął.
-
Zgadza się, bo on chciał, abyśmy to wiedzieli.
Zebrani
zaczęli szeptać między sobą, lecz Itachi uciszył ich ruchem ręki.
-
Komendant chciał pokazać, że szuka zabójcy, jednocześnie utworzył po cichu
drugi, dwu-osobowy oddział, który ma na celu odnalezienie powiązania między
Hidanem, a naszą organizacją.
W
pomieszczeniu znów zapanowało nieznaczne ożywienie.
-
Razem z Zetsu udało się nam zdobyć akta, wspomnianych agentów. Oto one – mówiąc
to wskazał na teczkę, która leżała na stole.
Zebrani,
przez dłuższą chwilę przyglądali się kawałkowi tektury. Zdawać by się mogło, że
ich plan jest bez zarzutu, a mimo to szef policji powoli się do nich zbliża. W
końcu Orochimaru wstał ze swojego miejsca i podszedł do miejsca, z którego
spokojnie mógł sięgnąć teczkę. Otworzywszy ją, wyjął jej zawartość i zaczął
dokładnie studiować. Jego twarz zdradzała olbrzymie skupienie. Gdy skończył ,
uniósł wzrok znad papierów.
-
Wiadomo ile o nas wiedzą?
-
Z naszych informacji, na razie niezbyt wiele. Na nasze szczęście skupili się na
samym Hidanie, co da nam czas na zatarcie ewentualnych śladów – odparł
spokojnie Itachi.
-
Mogą sobie szukać Hidana do usranej śmierci – burknął Kakuzu, bardziej aby zmyć
z siebie niemiłe wrażenie po tym jak szef go mentalnie zniszczył przy
wszystkich.
-
Rozumiem, że wszelkie ślady prowadzące do niego, zostały zatarte? – spytał
spokojnie lider.
-
Zgadza się – odparł szybko Kakuzu, który czuł że głos mu lekko drży – Ten gość mnie przeraża.
- Dobrze więc. Póki co nie mamy się czego obawiać. Hidan z tego
co wiem nie szalał ostatnio, więc trop się urywa.
-
Co zrobimy z tymi dwoma? – spytała Akari zza pleców lidera.
Nagato
odwrócił nieznacznie głowę i jednym okiem spojrzał na kobietę o czarnych,
długich włosach. Po chwili jego głowa wróciła do pierwotnego ułożenia.
-
Monitoruj z Zetsu ich poczynania i nas informujcie. Pod żadnym pozorem nie
ingerujcie, aby nie nabrali podejrzeń, że ich zdemaskowano.
-
Tak jest – odparł spokojnie Itachi.
Orochimaru
tym czasem przekazał papiery Kisame, który siedział do tej pory cicho.
-
Pozostała jeszcze kwestia tej dziennikarki – zaczął znów Orochimaru – ona
ciągle węszy.
-
Poczekamy – odparł lider – póki co błądzi po omacku, jednak jeśli zacznie nam
zagrażać. Będziemy musieli ją sprzątnąć. Na szczęście ona również zaczyna od
Hidana. Dlatego jeśli zginie z jego rąk, nie będzie to zbytnio podejrzane.
-
Za dużo osób na niego dybie – odezwał się wreszcie Kisame – boje się, że w
końcu wpadnie.
-
Wtedy Zetsu i Itachi się nim zajmą – odparł spokojnie lider – najważniejsze, że
wiemy co się dzieje w policji.
Jeszcze
przez dłuższą chwilę dyskutowali. W tym czasie teczka z dokumentami krążyła z
rąk do rąk, aż wszyscy zaznajomili się z aktami agentów. Jak się okazało nikt
ich nie znał. To znaczy, że musieli być z zewnątrz. Mimo to lider zdawał się
być spokojny i opanowany.
Gdy
skończyli debatę na temat policji, przeszli do bardziej oficjalnych rozmów,
poświęconych rozwojowi firmy. Przyszło sporo nowych pracowników i trzeba było
załatwić wszelkie formalności związane z podpisaniem umów oraz dostępami do baz
danych; dla każdej osoby odpowiednie dostępy do wykonywania pracy. Akari oraz
Konan miały się tym zając. Kisame oraz Orochimaru, mieli natomiast zainstalować
pozostałe komputery oraz podłączyć je do głównego serwera.
Gdy
wszystko było już omówione, lider wstał ze swojego miejsca i pożegnawszy się ze
wszystkimi opuścił swój gabinet.
-
Przepraszam, że tak długo czekaliście – usłyszeli nim drzwi się zamknęły.
* * *
Gdy
dyrektor wyszedł z biura, reszta zebranych została, aby jeszcze raz przyjrzeć
się aktom, które przyniósł Itachi. Podając sobie dokumenty z rąk do rąk, żywo
dyskutowali. Jedynie Uchiha i Orochimaru siedziali w milczeniu. Itachi
wiedział, że wężowe oczy Orochimaru, przyglądają mu się bardzo uważnie, ale nie
specjalnie się tym przejmował. Nie czuł strachu i w ogóle sprawiał wrażenie, że
mu wszystko jedno. Orochimaru, z natury spokojny, wielu osobom wydawał się
tajemniczy, a niekiedy przerażający. Wężo-oki wstał ze swojego miejsca i
podszedł bliżej Uchihy. Gdy był już obok, przysunął bliżej się pobliski fotel i
usiadła na nim wygodnie. Na jego ustach zagościł złowróżbny uśmiech.
-
Witaj Itachi – zaczął spokojnie Orochimaru – nie mieliśmy okazji się przywitać,
dawno cię u nas nie było.
-
Miałem robotę – odparł spokojnie Itachi, nie odwracając twarzy do rozmówcy.
Ciemnowłosy splótł tylko ręce na piersi i rozsiadł się wygodniej w fotelu –
masz do mnie jakąś sprawę?
-
Nie, absolutnie nie.
-
Więc o co chodzi. Jeśli masz z czymś problem, to pogadaj z Nagato.
-
A niby z czym mam mieć problem?
-
Wszyscy wiedzą, że masz coś do mnie, nie jest to tajemnicą.
Orochimaru
wziął głębszy oddech. Obaj mężczyźni nawet nie zauważyli, jak reszta zebranych
przestała oglądać akta i zaczęła się im przyglądać z uwagą. Wszyscy doskonale
wiedzieli, że Itachi i Orochimaru niezbyt przepadali za sobą.
-
Tak więc jeżeli masz coś do mnie to mi to powiedz – kontynuował Itachi – a
jeśli nie, to zajmij się sobą.
Wszyscy teraz spojrzeli na Orochimaru. Każdy
zastanawiał się jaka będzie jego reakcja. Itachi ewidentnie przekroczył
granicę, którą wężowiec naznaczył. O dziwo ten jednak nic nie zrobił, nawet nie
drgnął.
Uchiha miał już wstać i wyjść gdy nagle
Orochimaru go zatrzymał.
- Widziałem dziś twojego brata – rzekł
spokojnym głosem i nieznacznym uśmiechem, malującym się na jego twarzy.
Itachi przystanął i odwrócił głowę w
kierunku blado-skórego. Na zewnątrz wyglądał na niezwykle spokojnego, zupełnie
jakby ta wiadomość go nie poruszyła.
- Jesteście bardzo podobni do siebie, nie
tylko z wyglądu. Ten sam niepokorny charakter. Choć wydaje się bardziej
porywczym niż ty.
Itachi spoglądał przez ramię na Orochimaru,
który wyraźnie chciał go sprowokować. Obecność jego brata znacznie komplikowała
sytuację. Co mu powie jeśli na siebie trafią? Ciemnowłosy stał tak przez
dłuższą chwilę. Całą salę ogarnęła krępująca cisza. Wszyscy byli ciekawi wyniku
tej konfrontacji. Kakuzu przyglądał się im, bawiąc się przy tym monetą. Kisame
co chwile rozkładał i składał swój scyzoryk. Cała reszta stała bezruchu.
W końcu Itachi zaśmiał się cicho, bardziej
do siebie niż do swojego rozmówcy.
- Już ci powiedziałem. Jeśli masz coś do
mnie, po prostu mi to powiedz.
Po tych słowach
wyszedł drugimi drzwiami, aby nie spotkać swojego brata, który razem z dwójką
towarzyszy, odbywał rozmowę z Nagato.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dziś koniec :) Tak więc nasza trójka w Akatsuki, które zatacza coraz szersze kręgi wpływów.
Następny rozdział tradycyjnie w sobotę 18 stycznia, a w nim: Dalszy ciąg pracy w Akatsui. Czy Hinata jest zazdrosna i czy ma o kogo? Jak przebiegnie kolejne przypadkowe spotkanie Hinaty z Hidanem? O tym wszystkim w następnym rozdziale :)
Pozdrawiam was serdecznie i do zobaczenie już za tydzień!!!! :)
*.* Rozdział jak zwykle mi się podoba. No no, zaczeli porządnie prace :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, czekam na kolejna.
Pozdrawiam i całuski :*
Ach ten Naruto, zawsze musi się wpakować w kłopoty. Chociaż to Sasuke zaczął ^^ Dobrze, że ich mie wywalili.
OdpowiedzUsuńTa cała Shion mnie denerwuje, nie wiem czemu. Ale ta scenka ze słuchawkami była fajna ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Bardzo mnie zaciekawił jego opis.
Pozdrawiam :D
No to będzie heh HinataXNarutoXShion heh ale i tak wole NaruHina chociaż nie ukrywam że najlepszą parą z filmów była Shion i Naruto ale i tak Hinata ją miażdży hehe
OdpowiedzUsuńWitaj!! :)
OdpowiedzUsuńMoja mina była bardzo podobna do miny dziecka, którego ktoś pozbawił lizaka kiedy ten rozdział dobiegł końca. Strasznie irytuję mnie czekanie na nowe notki, tak bardzo się wciągnęłam w Twojego fanficka! :D Strasznie mnie rozbawiła scena w firmie, zarówno bójka jak i wtopa Naruto, chociaż Shion nie przypadła mi do gustu :P kojarzę ją z anime i to pewnie dlatego xD Masz bardzo lekkie pióro, tak jak już kiedyś mówiłam, Twoje opo nie różni się niczym od książki (w tym sensie, że wg mnie jest tak samo profesjonalne) Czekam ze zniecierpliwieniem na rozwinięcie się wątku kryminalnego, który wisi w powietrzu :D
Pozdrawiam i życzę duużo weny! :*