niedziela, 6 października 2013

ROZDZIAŁ XVI

        Był późny wieczór. Słońce znikało już za horyzontem. Dla większości ludzi był to koniec kolejnego, ciężkiego dnia. Jednak dla trzech osób, które siedziały właśnie w samochodzie, w niewielkim lasku na obrzeżach miasta, wieczór ten zwiastował początek trudnego zadania.
            - Tutaj jesteśmy bezpieczni. Specjalnie pożyczyłem to auto od sąsiada i sprawdziłem dokładnie pod kątem pluskiew. Sprawa jest poważna, a tylko wam mogę zaufać – rzekł mężczyzna siedzący za kierownicą samochodu. Był w średnim wieku, lekko grubawy, z łysiejącą siwą czupryną. Jego towarzyszami byli dwaj młodzi mężczyźni, którzy siedzieli z tyłu. Jeden miał czarne, krótko ostrzyżone włosy. Był wysoki i szczupły, ale to, co było najbardziej charakterystyczne w jego wyglądzie, to grube krzaczaste brwi. Jego twarz zdradzała olbrzymią determinację, w tym, co robił. Drugi mężczyzna był podobnej postury i równie wysoki. Miał gęste włosy koloru stali, lekko sterczące do góry. Oczy koloru niebieskiego. Przez lewe oko przechodziła ledwo dostrzegalna blizna. Usta i nos zakrywała maska, gdyż jak twierdził jest alergikiem i o ile ten argument sprawdza się wiosną, o tyle zimą już nie do końca.
            Cała trójka siedziała w prawie absolutnej ciemności. Drzewa, które ich otaczały, tylko gdzieniegdzie przepuszczały, ostatnie pojedyncze promienie zachodzącego słońca.
            - Rozumiem, że o tej rozmowie wiemy tylko my i nikt z komendy głównej? – rzekł mężczyzna z siwymi włosami.
            - Zgadza się, i chciałbym, aby tak zostało – odparł mężczyzna za kierownicą.
            - Dlaczego my? – spytał człowiek z krzaczastymi brwiami.
            - Bo was nikt nie zna, jako że jesteście z zewnątrz. Oficjalnie was tu nie ma. Podejrzewam, że na moim podwórku jest kret.
            - Myśli pan o kimś konkretnym.
            Starszy mężczyzna westchnął ciężko i pokręcił przecząco głową.
            - Niestety nie, ale ktoś sabotuje nasze śledztwo związane z tym religijnym zabójcą. Znikają pojedyncze dowody, świadkowie nagle zmieniają zeznania. Dlatego podejrzewam, że to grubsza sprawa.
            - Sądzi pan, że to faktycznie Akatsuki? – spytał spokojnie siwo-włosy.
            - Nie wykluczam takiej możliwości. Jednak ktokolwiek by to nie był, posiada on wpływy w policji i to przynajmniej w komendzie głównej naszego miasta, dlatego zależało mi na tym, aby sprowadzić was. Jednak chcąc zachować ostrożność, poprosiłem was, abyście oficjalny powód czasowej rezygnacji ze służby podali urlop zdrowotny. Nie powinni się domyśleć zwłaszcza, że pracujecie teraz w różnych działach. Gdybym wysłał zapytanie formalne o wasz przydział na czas określony do mnie, to wysoce prawdopodobne, że nasz kret już by o tym wiedział.
            - Rozumiem. Jakie w takim razie mamy zadanie? Mamy złapać tego zabójcę? – spytał ciemnowłosy mężczyzna.
            - Nie tylko złapać, ale w miarę możliwości dowiedzieć się jak najwięcej o nim. Kim jest, czy dla kogoś pracuje, jeśli tak, to na czyje zlecenie. Chcę mieć wszystko – mężczyzna sięgnął do walizki, która leżała na siedzeniu obok kierowcy i wyjął z niej dwie teczki, które następnie wręczył pasażerom – to są kopie materiałów ze śledztwa. Wszystko, co udało nam się do tej pory zebrać. Mam nadzieję, że uda wam się coś znaleźć. Jedno, o co was proszę, to nie kontaktujcie się ze mną formalnie. Jak mówiłem wcześniej, nie ma was tutaj. Będziemy się spotykać w tym miejscu, w każdy czwartek o godzinie czwartej rano. Starajcie się przyjeżdżać osobno, z resztą wiecie jak to działa.
            - Spokojnie szefie damy radę, młodość aż z nas kipi – rzekł brunet z entuzjazmem.
            - Gdyby była potrzeba spotkania się wcześniej, to w teczkach znajdziecie adres bloga, który założyłem. W nim każdy z nas jest autorem, więc po prostu zostawcie jakąś zaszyfrowaną notkę. Ważne, żeby zawierała godzinę i dzień spotkania.
            Mężczyzna przerwał na chwilę i rozejrzał się po ciemnym już lesie, po czym znów zwrócił się do pasażerów.
            - Zdajecie sobie sprawę z tego, że jeśli wpadniecie, nie będę mógł wam pomóc.
            - Oczywiście – odpowiedzieli zgodnie.
            - Dobrze więc. Jeśli nie macie żadnych pytań, to jesteście wolni. Następne spotkanie, tak jak ustaliliśmy.
            Obaj mężczyźni nic nie odpowiedzieli. Każdy z nich schował pod kurtkę swoją teczkę i wyszli z samochodu, po czym oddalili się szybkim krokiem.
            Jak łatwo się domyśleć, inicjatorem spotkania był komendant policji Konoha. Był to doświadczony policjant. Mało kto wie, że pracował kiedyś w służbach specjalnych, skąd wyniósł cenną wiedzę oraz przesadną ostrożność. Jednak uważał, że w tym wypadku jest ona niezbędna. Wiedział, że nie może ufać nikomu, kogo ma pod sobą, dlatego zdecydował się na pomoc z zewnątrz, a Hatake Kakashi i Maito Gai byli idealnymi kandydatami.
            Obaj pracowali kiedyś w wydziale zabójstw w Sunie. Później od czasu wypadku, Kakashi został przeniesiony do działu wewnętrznego. Posiadał, zatem doświadczenie w wyłapywaniu zabójców, a także w pracy z kretami. Gai, któremu przydzielili nowego partnera, pracował jeszcze przez dwa lata, po czym został przeniesiony do działu analizy. Był jednym z lepszych psychologów policyjnych. Często też opracowywał, na potrzeby śledztwa, portrety psychologiczne przestępców.

* * *

            Gdy Hinata wróciła do domu, jej rodzice właśnie się rozpakowywali. Widząc córkę, matka podeszła do dziewczyny i pocałowała w czoło na powitanie.
            - Witaj skarbie. Jak się miewasz?
- Trochę się niepokoiliśmy, bo tak późno wracasz – dodał ojciec spokojnym tonem, podchodząc do córki
            - Przepraszam, byłam z Naruto i tak jakoś mi czas zleciał.
            - O jak miło. Co tam u niego? Jak się miewa? – spytała kobieta.
            Hinata miała już coś odpowiedzieć, gdy do pokoju rodziców wparowała Hanabi, która usłyszała, że ktoś wchodzi do domu.
            - Cześć siostra! – krzyknęła – jak tam randka z chłopakiem?!
            Hinata w jednej chwili zbladła, aby potem równie szybko poczerwienieć. Rodzice spojrzeli pytająco na starszą córkę.
            - Kochanie. Czy my o czymś nie wiemy? – spytał nagle Hiashi.
            - No… bo ja… - Hinata nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Chciała właśnie powiedzieć rodzicom o Naruto, ale Hanabi zrobiło to za nią w tak nieoczekiwany sposób, że ciemnowłosa nie mogła jeszcze dojść do siebie.
            - Spokojnie córuniu, przecież nic się nie stało – rzekł ojciec łagodnym tonem – po prostu nas zaskoczyłaś. Któż jest tym wybrańcem?
            Hinata z całych sił uspokoiła oddech. Denerwowała się, choć sama nie wiedziała, czemu. Przecież nie zrobiła nic złego.
            - To Naruto – odparła w końcu.
            - Tak podejrzewałem – rzekł spokojnie ojciec.
            - Oj kochanie, bardzo się cieszę. To taki miły chłopiec – dodała matka miłym głosem – może zaprosisz go do nas? Co prawda już go trochę znamy, ale skoro się widujecie to mam nadzieję, że będzie nas odwiedzał częściej.
            - D… dobrze mamo – odparła Hinata, której najwyraźniej kamień spadł z serca.
            - Mam nadzieję, że jesteś pewna tego wyboru kochanie – rzekł spokojnie Hiashi.
            - Ależ, o co ci chodzi? – spytała kobieta, odwracając się do męża.
            - Nie, nic takiego, po prostu wiesz, że jako ojciec zawsze będę się martwił.
            - Rozumiem, ale już nie męczmy jej. Widać, że miała dzień pełen wrażeń, podobnie jak my.
            - Masz rację kochanie, przełóżmy rozmowę na jutro – rzekła Hiashi i pożegnawszy się z obiema córkami udał się do łazienki.
            - Jutro nam dokładnie wszystko opowiesz. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Znam go tylko trochę, ale widzę, że to dobry chłopiec – rzekła kobieta do Hinaty i ucałowała obie córki w czoło – a teraz zmykajcie spać.
            - Dobrze mamo. Dobranoc – odrzekła Hinata i udała się na górę. Zaraz za nią poszła Hanabi.

* * *

            W domu rodziny Hyuga panowała cisza. We wszystkich oknach zagościła ciemność, świadcząca o tym, że wszyscy domownicy udali się na spoczynek. Jednak Hiashi Hyuga nie spał. Stał przy oknie swojej sypialni i wpatrywał się w nocny pejzaż osiedla. Poczuł nagle delikatną dłoń na swoim ramieniu i miły zapach perfum swojej żony.
            - Kochanie, dlaczego nie śpisz? – spytała delikatnym głosem kobieta.
            - Nie mogę zasnąć – odparł mężczyzna, wziąwszy dłoń kobiety i ucałowawszy jej delikatny przegub.
            - Czy ma to związek z Hinatą i jej chłopakiem?
            - Nie, to nie o to chodzi – skłamał.
            - Wiesz, że nie umiesz kłamać? – kobieta cicho się zaśmiała – wiem, że cię coś trapi w związku z nimi.
            Mężczyzna westchnął ciężko i odwrócił się do żony.
            - Naruto to dobry chłopak – kontynuowała – myślę, że Hinata jest z nim szczęśliwa.
            - Tak wiem. Widziałem go tylko parę razy, ale szybko wzbudził moje zaufanie, co jest dość dziwne.
            - To cię tak niepokoi?
            - Jeszcze coś innego. Wiesz, że kocham was wszystkich i że chciałbym dla was jak najlepiej. A także, że chciałbym wam wynagrodzić te wszystkie lata, kiedy nie było mnie w domu i nie poświęcałem wam zbyt wiele czasu.
            - Wiem kochanie – kobieta pocałowała mężczyznę delikatnie w usta – za to my cię właśnie kochamy.
            - I wiesz także, że chciałbym, aby moje córki miały jak najlepiej. Żeby poznały kogoś, kto zapewni im godne życie…
            - Uważasz, że Naruto tego nie zrobi?
            - To dobry chłopak. Z trudną przeszłością. Wychował się bez rodziców, a mimo to nie mając wzorców, stał się odpowiedzialnym człowiekiem, który doszedł do wszystkiego sam.
            - No więc, o co chodzi? O to, że nie jest bogaty?
            - Wiem, że nie powinienem po tym oceniać ludzi. Ciężko to ująć w słowa.
            - Wiem o czym mówisz. Myślę, że Hinata zdaje sobie sprawę z tego, że Naruto nie jest z naszego świata, ale go kocha i to bardzo. Wiem to, bo widzę to po niej.
            - Poznałaś to, widząc się z nią zaledwie parę minut? – spytał mężczyzna zdziwionym głosem.
            - Dzisiaj się tylko utwierdziłam. Widziałam to już wcześniej jak był tutaj. Jak patrzyła na niego i jak dobrze się czuła w jego towarzystwie. I jestem przekonana, że Naruto nie pozwoli na to, aby nasza córka kiedykolwiek była nieszczęśliwa. Chłopak sam doszedł tutaj, gdzie wiele osób z pomocą innych nie dociera.
            - Masz rację. Przepraszam, nie powinienem go skazywać na porażkę.
            - Kochanie jesteś ojcem. To naturalne, że się martwisz, ale bądź spokojny, Hinata na pewno sobie poradzi mając Naruto u swojego boku.
            - W to nie wątpię – odparł mężczyzna z uśmiechem – może się połóżmy? Jest już późno.
            - Dobrze, ale chciałabym jeszcze o czymś porozmawiać.
            - O czym takim?
            - Bardziej, o kim. Skoro kwestię chłopaka Hinaty mamy omówioną, pomówmy teraz o chłopaku Hanabi – odparła radośnie kobieta.
            - Słucham?!

* * *

            Nadszedł ten sądny dzień, kiedy to na zajęciach z prawdopodobieństwa odbyło się zapowiedziane kolokwium. Poziom trudności testu przerósł wszelkie oczekiwania studentów. Jak się okazało poza grupą Naruto, jeszcze dwie inne miały ten sam sprawdzian i większość oddała po prostu puste kartki. Jak się potem okazało, jednymi z nielicznych szczęśliwców, którzy zaliczyli kolokwium był nasz blondyn, Hinata, Sasuke, Sakura, Shikamaru oraz Temari i Sai. Reszta poległa z kretesem. Wykładowca wyraził ubolewanie nad niskim poziomem wiedzy swoich studentów i zapowiedział intensywną powtórkę oraz kolejne sprawdzian w grudniu.
            Dzisiejszego dnia Naruto wziął wolne w pracy. Obiecał Hinacie, że przyjedzie do niej na obiad z jej rodzicami, a nie chcąc iść zaraz po zajęciach, udał się do domu, aby zostawić plecak i się przebrać. Mimo zapewnień dziewczyny, że wszystko będzie dobrze, chłopak, im bliżej było spotkania, tym czuł się coraz mniej pewnie. Przez całą drogę rozmyślał o tym, modląc się, aby się nie zbłaźnić.
            Po pół godziny chłopak był już w swoim mieszkaniu. Rzucił plecak w kąt i zdjął z siebie ciuchy. Zaraz potem doskoczył do szafy, w której zaczął intensywnie szukać czegoś na przebranie. Znalazł w końcu jakąś czarną koszulę. Nawet niepognieciona, więc się nada. Do tego ciemnogranatowe dżinsy i buty te, które kupował ostatnio.
            Dobra to jeszcze szybki prysznic i można jechać.
            Gdy był już gotowy do wyjścia, zabrał z przedpokoju kurtkę do motoru oraz kask i po chwili był już w drodze do domu Hinaty.

* * *

            Sakura była wniebowzięta. Podobnie jak wszyscy, obawiała się tego kolokwium, ale udało się. Co prawda tylko na trójkę, ale ważne, że do przodu. Nie lubiła prawdopodobieństwa. Po zajęciach Sasuke zaprosił ją do siebie. Tak po prawdzie to sama się wprosiła, ale chłopak wcale nie oponował, co w jego przypadku brzmi jak zaproszenie. Jechali właśnie autobusem. Pojazd był nowy, pewnie to jeden z tych zakupionych ostatnio. Ważne, że był cichy i jadąc, można było porozmawiać bez przekrzykiwania warkotu silnika.
            - Sasuke, a twój brat będzie dzisiaj? – spytała wesoło Sakura.
            - Kto go tam wie – odparł jak zawsze beznamiętnie chłopak.
            - Ma dziewczynę? Może byśmy gdzieś razem w czwórkę wtedy poszli?
            Sasuke popatrzył na nią zdziwiony unosząc nienaturalnie brwi do góry. Dziewczyna od razu dodała.
            - No co? Masz super brata. Sama chciałabym mieć starszą siostrę, ale rodzice stwierdzili, że jedno dziecko to wystarczająco. Tata może i chciał, ale matka szybko mu ten pomysł wyperswadowała.
            - Może to i lepiej – rzekł z ironią Sasuke.
            - Co to miało znaczyć?! – Sakura oburzyła się na słowa chłopaka.
            - Jedna Sakura to wystarczająco dużo, nie uważasz?
            - Co znaczy wystarczająco?! – Sakura coraz bardziej wyglądała na zdenerwowaną.
            Sasuke nic nie odpowiedział, tylko szybkim ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie, składając na jej ustach gorący pocałunek. Sakura z początku stawiała opór, ale szybko uległa. Gdy w końcu odkleili się od siebie, spojrzeli sobie w oczy.
            - Jedna Sakura to wystarczająco, chyba, że chcesz się mną dzielić – rzekł Sasuke z tajemniczym uśmiechem
            - Ani myślę – odparła dziewczyna i wtuliła się w Uchihe.

* * *

            Gdy Sasuke wraz z Sakurą dotarli już do domu chłopaka, okazało się, że nie dość, że jego brat był w domu, to na dodatek miał gości. Czerwono-włosego chłopaka o delikatnej chłopięcej twarzy, mniej więcej tego samego wzrostu, co Sasuke. Drugą osobą była dziewczyna o równie czerwonych włosach, szczupła, zgrabna. Jej czerwone oczy, skrywały się za cienkimi szkłami okularów w czarnej oprawce. Była to jedna z tych kobiet, która miała powodzenie u mężczyzn.
            Cała trójka siedziała akurat w dużym pokoju i wesoło rozmawiała, gdy zjawił się Sasuke ze swoją dziewczyną.
            - Cześć brat – rzucił wesoło Itachi – patrz, kto do nas zawitał.
            Sasuke chłodnym wzrokiem popatrzył na gości.
            - Cześć Sasori, witaj Karin – rzucił niedbale.
            - Cześć Sasuke, miło cię znów widzieć – odparł ciepło Sasori.
            Sakura nieśmiało wyglądała zza pleców Sasuke, chcą się przyjrzeć nieznajomym. Dziewczyna o imieniu Karin pierwsza ją dostrzegła i zmiarkowała zimnym spojrzeniem.
            - A co to za panienka? – spytała z ironią w głosie.
            Sasuke miał już odpowiedzieć coś w stylu „nie twój psi interes”, ale Itachi go ubiegł. Podszedł do dziewczyny, położył rękę na jej ramieniu i przedstawił młodą Haruno swoim gościom.
            - To jest prawdopodobnie moja przyszła bratowa, Sakura – rzekł wesoło i spojrzawszy na zszokowaną Haruno, puścił do niej oko.
            Całą trójkę wbiło momentalnie w podłogę. Przez dłuższy czas panowała cisza, a Itachi zdawał się być zadowolonym z osiągniętego efektu.
            Pierwszy do siebie doszedł Sasori.
            - No, no Sasuke gratuluję – rzekł wesoło chłopak.
            Sasuke nic nie odpowiedział, tylko popatrzył na brata i ciężko westchnął. Karin zaś sprawiała wrażenie, jakby miała za chwilę eksplodować. Nie uszło to uwagi Sakury, ale Itachi nachylił się niepostrzeżenie nad nią i szepnął.
            - Spokojnie, Karin może i wygląda groźnie, ale jak zacznie za bardzo szaleć to się nią zajmę.
            Dziewczyna popatrzyła na Itackiego, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Odwzajemniła gest i złapała Sasuke za rękę. Widząc to, Karin wbiła paznokcie w fotel, ale nic nie powiedziała. Itachi wrócił na swoje miejsce, natomiast Sasuke i Sakura udali się do pokoju chłopaka. Gdy byli już sami chłopak widząc, że dziewczyna jest jakaś nieswoja zapytał, co się stało.
            - Nic… takiego – skłamała i szybko zmieniła temat – kim oni są?
            - Sasori to przyjaciel mojego brata, jeszcze z liceum. Karin to przyjaciółka Sasoriego i… - Sasuke zawiesił na chwilę głos – moja była.

* * *

            Hinata wracała właśnie do domu, gdy usłyszała jak ją ktoś woła. Odwróciła się i dostrzegła Kibe, który szedł w jej kierunku. Miał dziwny wyraz twarzy, jakby nieobecny.
            - Cześć Kiba – rzekła nieśmiało Hinata. Widziała, że Kiba jest ostatnio nie swój. Pomimo niedawnej kłótni, dalej był jej przyjacielem i martwiła się o niego.
            - Cześć Hinata – chłopak przystanął obok ciemnowłosej – dawno nie rozmawialiśmy.
            Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko patrzyła na przyjaciela. Faktycznie od czasu tej imprezy u Kiby nie zamienili prawie w ogóle słowa.
            - Dlatego trzeba to nadrobić – dodał szatyn siląc się na uśmiech – Widzę, ze wracasz do domu, może cię podwieźć?
            - Nie Kiba nie trzeba, ale dziękuję – odparła dziewczyna z uśmiechem.
            - To chociaż cię odprowadzę na przystanek – zaoferował.
            Dziewczyna przystała na propozycję i po chwili szli razem. Przez dłuższy czas panowała między nimi niezręczna cisza. Hinata szła z lekko spuszczoną głową, patrząc w chodnik i boją się odezwać. Kiba włożył ręce do kieszeni, jego ciągle nieobecny wzrok był skierowany na wprost.
            - Słuchaj – odezwał się chłopak po dłuższej chwili – jak ci się układa?
            - Dobrze, dziękuję, że pytasz – odparła cicho dziewczyna – a tobie?
            - Nie najgorzej. Martwi mnie trochę to kolokwium. Zazdroszczę ci, że je popchnęłaś.
            - Naruto mi pomógł – odparła i szybko ugryzła się w język. Co prawda, według niej, relacje na linii Naruto – Kiba uległy poprawie, ale ciągle miała wrażenie, że w Kibie siedzą jakieś niesnaski. Nie chciała jednak, poruszać więcej tego tematu bez potrzeby.
            - Domyśliłem się, jest dobry w te klocki – Kiba popatrzył na dziewczynę i uśmiechnął się do niej przyjacielsko. Ciemnowłosa odwzajemniła gest.
            - Powiedz mi – Kiba znów chciał coś powiedzieć, ale na chwilę zawiesił głos i popatrzył w niebo – jesteś szczęśliwa?
            Hinata przystanęła. Pytanie przyjaciela, całkowicie ją zaskoczyło. Widząc to Kiba również się zatrzymał, ale nie spoglądał na dziewczynę.
            - Jestem… - odparła cicho Hinata – nawet nie wiesz jak bardzo.
            - W takim razie – westchnął cicho chłopak – pozostaje mi się tylko cieszyć, razem z tobą – dodał z uśmiechem.
            Hinacie kamień spadł z serca. To był wreszcie koniec. Koniec tej beznadziejnej wojny między jej ukochanym, a jej przyjacielem.
            Dalszą drogę na przystanek przeszli, rozmawiając jak dawniej. Jak dobrzy przyjaciele. Gdy Hinata odjechała autobusem, Kiba stał jeszcze przez chwilę, wpatrując się w oddalający pojazd. Czuł, że ma mętlik w głowie, a w jego wnętrzu ścierają się dwie, zupełnie przeciwstawne siły. Wiedział już, że nie będzie z Hinatą.

* * *

            Ciemno-zielony Opel, jechał powoli, jedną z mniej uczęszczanych uliczek Konohy, niosąc w sobie dwóch mężczyzn. Twarz każdego z nich, ukazywała ogromne skupienie. Siwo-włosy mężczyzna w masce, który siedział na miejscu pasażera przeglądał uważnie dokumenty. Drugi, ciemnowłosy, który prowadził auto spoglądał, co chwilę na towarzysza, kątem oka.
            - Wpatrujesz się w te papiery od samego rana – rzekł brunet – powiesz wreszcie, co tam znalazłeś ciekawego? I po co właściwie jedziemy do biblioteki państwowej? Co Kakashi?
            Siwo-włosy przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadał, studiując kolejne kartki. Były to raporty z dochodzeń, zdjęcia miejsca zbrodni i jakieś notatki. To, co nie dawało spokoju mężczyźnie to symbol, malowany przez sprawcę.
            - Zastanawia mnie ten malunek – odparł w końcu Kakashi.
            - Podobno to jakiś starożytny symbol religijny – odparł Gai – podobno to symbol wyznawców Jashina, czy jakoś tak. W każdym razie to nasz lokalny Hades.
            - Hades był Bogiem śmierci, ale on nie zabijał. Tutaj mamy do czynienia z ofiarami rytuału. Poza tym jest tu coś, czego media ani policja nie uchwyciła, spójrz.
            Kakashi podsunął Gaiowi trzy zdjęcia. Ciemnowłosy zatrzymał na chwilę samochód i wziął zdjęcia do ręki. Były na nich ofiary mordu. Każda miała poderżnięte gardło i wielką szramę po rozcięciu, która ciągnęła się prawie wzdłuż całego ciała.
            - Nie bardzo rozumiem – rzekł Gai po dłuższej chwili.
            - Spójrz na ułożenie ciał. Wszystkie są co prawda ułożone w ten sam sposób, ale każde z nich leży inaczej zwrócone. Trzy ciała leżały w taki sposób, że nacięcie u każdego z nich było usytuowane prostopadle do jednego z boków trójkąta. Każde do innego.
            - Może to przypadek? Poza tym skąd wiesz, że to różne boki?
            - Stąd – Kakashi wskazał palcem na każdym zdjęciu. Było to słabo widoczne, ale jeden z kątów, w każdym z trójkątów, różnił się od pozostałych dwóch, mianowicie tym, że tuż nad nim znajdowała się niewielka plama krwi. Nie ma o niej w raporcie, prawdopodobnie wzięto ją za plamę, która utworzyła się przypadkiem podczas tworzenia symbolu. Kakashiemu jednak nie dawała ona spokoju.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           Za nami kolejny rozdział. Dziś wyjątkowo bez NaruHina, bo ostatnio dużo tego rzygania tęczo było, za to witamy dwie nowe postacie, które w dalszej częsci odegrają dużą rolę. 
           Ale podli jesteście dla naszej pary :P Są ze sobą raptem dzień, dajcie im się sobą nacieszyć, obiecuję że jeszcze za tym zatęsknicie :P W każdym razie parę takich słodkich momentów będzie :D
          Następny rozdział 12 października (sobota) a w nim: Naruto na obiedzie u rodziców Hinaty. Coś dla fanów Hidana - poznamy bardziej naszego Jashinistę. Rozmowa Sakury z Sasuke i co z niej wyniknie? Poznamy także czym jest Jashinizm :)
          Pozdrawiam wszystkich gorąco. Jak zawsze dziękuję za wasze komentarze i oczywiście do zobaczenia do następnego rozdziału :)

5 komentarzy:

  1. Tym razem nie rzygam tęczą po NaruHina, a SasuSaku... To takie słodkie =^.^=
    Dwie postaci, do których mam mieszane uczucia- Sasori: loffciam go ;3, Karin- zabidź wredną dziwkę =,=.
    Boże, zapomniałam, że w "Naruto" jest dwóch siwowłosych- Hidan i Kakashi xD
    Jak ja się cieszę z nowego nastawienia Kiby do Naruto. I z Kibiasza prawdziwy przyjaciel- umie zaakceptować nową miłość Hinaty =^,^=

    Pozdrawiam i czekam na next'a ;33

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że dodałeś Kakashiego i Gai'a. Tak się złożyło, że brakowało mi ich w tym opowiadaniu. Więc, cierpliwie czekam na ich dowody w śledztwie. Ciekawe jak pójdzie rozmowa Uzumakiego z rodzicami Hinaty. Będzie się działo. Ach, zapomniałem. No i rozmowa różowej z Uchihą. Ciekawe jak to się wszystko wyjaśni. Czekam cierpliwie na nexta. Pozdrawiam i życzę weny :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!
    Widzę, że dodałeś moją ulubioną postać. Tak mi miło! ^^ (nie, nie chodzi mi o Gai'a tylko o Kakashi'ego)
    Zastanawiam się co jak to ładnie napisałeś "wyniknie" z rozmowy Sasuke i Sakury.
    Wierzę w to, że po następnym rozdziale zrozumiem religię Hidana. ^^
    Chakry!
    Aki

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry xD
    O boże, o boże wreszcie jakaś przyzwoita dla mnie długość, lubię cię za to xD literówki były, ale już nie pamiętam gdzie xD w każdym razie zajebista notka, prócz czegoś tam, ale to ci potem wygarnę xD o rany, zobaczysz, przeczytasz kiedyś o mnie w fakcie pt. „Nie śpię, bo czytam bloga Przemysława D.” poważnie… tak, to wszystko twoja wina…
    Przechodząc do rzeczy to tak: Kakashi i Gai będą prowadzić śledztwo, jak fajnie ;D ale ej… Hiashi jest w to jakoś zamieszany? Tak podejrzewam, w sumie chwilowe informację by się zgadzały :P W ogóle fajnie on odbiera Naruto, jako chłopaka córki, ciekawe jak go powita w swoich progach? Ze strzelbą? Z flaszką? Kopem w dupę? Oczywiście żart, nie wiem czemu miałabym dużo komicznych sytuacji na twojego bloga, ale nie będę ci go psuć ;D
    SasuSaku, ej fajne to było ;D zaskoczyłeś wszystkich, że oni jednak są razem :P ale cóż, niech sobie będą szczęśliwi ;D On to taki pantofel przy niej ;D Przypomina mi mojego brata i bratową… nie, mój brat to ma jednak gorzej, peszek xD dobra, nowe postacie, Karin – była dziewczyna Sasuke, rany, on chyba gustuję w lachonach xD no cóż xD i teraz opierdol… Sasori, on nie powinien być miły dla Sasuke, jak już to obojętny, zabrałeś mu jego zajebistość ;___; ale dobra, wybaczam ci ^^ tylko NIE WAŻ SIĘ łączyć go w parę z Sakurą lub Karin, poważnie, nie wybaczę ci…
    Widzę, że zabójstwa Hidana mają w sobie jakąś zagadkę, no to człowieku, podziwiam cię, że coś w ten deseń kombinujesz, ja bym poległa na starcie ;D
    Czekam na następną notkę ;D
    Życzę weny i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj! :D
    Rozdział wspaniały, świetny, cudowny...
    Przeczytałam go jednym tchem :)
    Zapowiada się bardzo ciekawy wątek z Gaiem i Kakashim, ciekawe jak się to wszystko rozwinie :)
    Strasznie mi się w Twoim blogu podoba to, że oprócz akcji związanej z głównymi bohaterami (tu mam na myśli NaruHina) rozwijasz jeszcze właśnie te tajemnicze wątki związane z akatsuki, Hidanem i tymi dziwnymi morderstwami. Nadaje to klimat takiej tajemniczości i bardzo działa na wyobraźnię :D
    Super by było i wydaje mi się, że do tego dążysz, jak to wszystko połącz się w jedno i będzie z tego coś wielkiego i niesamowitego :D
    Ale się zaszamotałam xD mam nadzieję, że mnie zrozumiałeś :D
    Życzę duuużo weny i pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń