Był późny wieczór. Słońce znikało już za
horyzontem. Dla większości ludzi był to koniec kolejnego, ciężkiego dnia.
Jednak dla trzech osób, które siedziały właśnie w samochodzie, w niewielkim
lasku na obrzeżach miasta, wieczór ten zwiastował początek trudnego zadania.
-
Tutaj jesteśmy bezpieczni. Specjalnie pożyczyłem to auto od sąsiada i
sprawdziłem dokładnie pod kątem pluskiew. Sprawa jest poważna, a tylko wam mogę
zaufać – rzekł mężczyzna siedzący za kierownicą samochodu. Był w średnim wieku,
lekko grubawy, z łysiejącą siwą czupryną. Jego towarzyszami byli dwaj młodzi
mężczyźni, którzy siedzieli z tyłu. Jeden miał czarne, krótko ostrzyżone włosy.
Był wysoki i szczupły, ale to, co było najbardziej charakterystyczne w jego
wyglądzie, to grube krzaczaste brwi. Jego twarz zdradzała olbrzymią
determinację, w tym, co robił. Drugi mężczyzna był podobnej postury i równie
wysoki. Miał gęste włosy koloru stali, lekko sterczące do góry. Oczy koloru
niebieskiego. Przez lewe oko przechodziła ledwo dostrzegalna blizna. Usta i nos
zakrywała maska, gdyż jak twierdził jest alergikiem i o ile ten argument
sprawdza się wiosną, o tyle zimą już nie do końca.
Cała
trójka siedziała w prawie absolutnej ciemności. Drzewa, które ich otaczały,
tylko gdzieniegdzie przepuszczały, ostatnie pojedyncze promienie zachodzącego
słońca.
-
Rozumiem, że o tej rozmowie wiemy tylko my i nikt z komendy głównej? – rzekł
mężczyzna z siwymi włosami.
-
Zgadza się, i chciałbym, aby tak zostało – odparł mężczyzna za kierownicą.
-
Dlaczego my? – spytał człowiek z krzaczastymi brwiami.
-
Bo was nikt nie zna, jako że jesteście z zewnątrz. Oficjalnie was tu nie ma.
Podejrzewam, że na moim podwórku jest kret.
-
Myśli pan o kimś konkretnym.
Starszy
mężczyzna westchnął ciężko i pokręcił przecząco głową.
-
Niestety nie, ale ktoś sabotuje nasze śledztwo związane z tym religijnym
zabójcą. Znikają pojedyncze dowody, świadkowie nagle zmieniają zeznania.
Dlatego podejrzewam, że to grubsza sprawa.
-
Sądzi pan, że to faktycznie Akatsuki? – spytał spokojnie siwo-włosy.
-
Nie wykluczam takiej możliwości. Jednak ktokolwiek by to nie był, posiada on
wpływy w policji i to przynajmniej w komendzie głównej naszego miasta, dlatego
zależało mi na tym, aby sprowadzić was. Jednak chcąc zachować ostrożność,
poprosiłem was, abyście oficjalny powód czasowej rezygnacji ze służby podali
urlop zdrowotny. Nie powinni się domyśleć zwłaszcza, że pracujecie teraz w
różnych działach. Gdybym wysłał zapytanie formalne o wasz przydział na czas
określony do mnie, to wysoce prawdopodobne, że nasz kret już by o tym wiedział.
-
Rozumiem. Jakie w takim razie mamy zadanie? Mamy złapać tego zabójcę? – spytał
ciemnowłosy mężczyzna.
-
Nie tylko złapać, ale w miarę możliwości dowiedzieć się jak najwięcej o nim.
Kim jest, czy dla kogoś pracuje, jeśli tak, to na czyje zlecenie. Chcę mieć
wszystko – mężczyzna sięgnął do walizki, która leżała na siedzeniu obok
kierowcy i wyjął z niej dwie teczki, które następnie wręczył pasażerom – to są
kopie materiałów ze śledztwa. Wszystko, co udało nam się do tej pory zebrać.
Mam nadzieję, że uda wam się coś znaleźć. Jedno, o co was proszę, to nie
kontaktujcie się ze mną formalnie. Jak mówiłem wcześniej, nie ma was tutaj.
Będziemy się spotykać w tym miejscu, w każdy czwartek o godzinie czwartej rano.
Starajcie się przyjeżdżać osobno, z resztą wiecie jak to działa.
-
Spokojnie szefie damy radę, młodość aż z nas kipi – rzekł brunet z entuzjazmem.
-
Gdyby była potrzeba spotkania się wcześniej, to w teczkach znajdziecie adres
bloga, który założyłem. W nim każdy z nas jest autorem, więc po prostu
zostawcie jakąś zaszyfrowaną notkę. Ważne, żeby zawierała godzinę i dzień
spotkania.
Mężczyzna
przerwał na chwilę i rozejrzał się po ciemnym już lesie, po czym znów zwrócił
się do pasażerów.
-
Zdajecie sobie sprawę z tego, że jeśli wpadniecie, nie będę mógł wam pomóc.
-
Oczywiście – odpowiedzieli zgodnie.
-
Dobrze więc. Jeśli nie macie żadnych pytań, to jesteście wolni. Następne
spotkanie, tak jak ustaliliśmy.
Obaj
mężczyźni nic nie odpowiedzieli. Każdy z nich schował pod kurtkę swoją teczkę i
wyszli z samochodu, po czym oddalili się szybkim krokiem.
Jak
łatwo się domyśleć, inicjatorem spotkania był komendant policji Konoha. Był to
doświadczony policjant. Mało kto wie, że pracował kiedyś w służbach
specjalnych, skąd wyniósł cenną wiedzę oraz przesadną ostrożność. Jednak
uważał, że w tym wypadku jest ona niezbędna. Wiedział, że nie może ufać nikomu,
kogo ma pod sobą, dlatego zdecydował się na pomoc z zewnątrz, a Hatake Kakashi
i Maito Gai byli idealnymi kandydatami.
Obaj
pracowali kiedyś w wydziale zabójstw w Sunie. Później od czasu wypadku, Kakashi
został przeniesiony do działu wewnętrznego. Posiadał, zatem doświadczenie w
wyłapywaniu zabójców, a także w pracy z kretami. Gai, któremu przydzielili
nowego partnera, pracował jeszcze przez dwa lata, po czym został przeniesiony
do działu analizy. Był jednym z lepszych psychologów policyjnych. Często też
opracowywał, na potrzeby śledztwa, portrety psychologiczne przestępców.
* * *
Gdy
Hinata wróciła do domu, jej rodzice właśnie się rozpakowywali. Widząc córkę,
matka podeszła do dziewczyny i pocałowała w czoło na powitanie.
-
Witaj skarbie. Jak się miewasz?
- Trochę się niepokoiliśmy, bo tak późno
wracasz – dodał ojciec spokojnym tonem, podchodząc do córki
-
Przepraszam, byłam z Naruto i tak jakoś mi czas zleciał.
-
O jak miło. Co tam u niego? Jak się miewa? – spytała kobieta.
Hinata
miała już coś odpowiedzieć, gdy do pokoju rodziców wparowała Hanabi, która usłyszała,
że ktoś wchodzi do domu.
-
Cześć siostra! – krzyknęła – jak tam randka z chłopakiem?!
Hinata
w jednej chwili zbladła, aby potem równie szybko poczerwienieć. Rodzice
spojrzeli pytająco na starszą córkę.
-
Kochanie. Czy my o czymś nie wiemy? – spytał nagle Hiashi.
-
No… bo ja… - Hinata nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Chciała właśnie
powiedzieć rodzicom o Naruto, ale Hanabi zrobiło to za nią w tak nieoczekiwany
sposób, że ciemnowłosa nie mogła jeszcze dojść do siebie.
-
Spokojnie córuniu, przecież nic się nie stało – rzekł ojciec łagodnym tonem –
po prostu nas zaskoczyłaś. Któż jest tym wybrańcem?
Hinata
z całych sił uspokoiła oddech. Denerwowała się, choć sama nie wiedziała, czemu.
Przecież nie zrobiła nic złego.
-
To Naruto – odparła w końcu.
-
Tak podejrzewałem – rzekł spokojnie ojciec.
-
Oj kochanie, bardzo się cieszę. To taki miły chłopiec – dodała matka miłym
głosem – może zaprosisz go do nas? Co prawda już go trochę znamy, ale skoro się
widujecie to mam nadzieję, że będzie nas odwiedzał częściej.
-
D… dobrze mamo – odparła Hinata, której najwyraźniej kamień spadł z serca.
-
Mam nadzieję, że jesteś pewna tego wyboru kochanie – rzekł spokojnie Hiashi.
-
Ależ, o co ci chodzi? – spytała kobieta, odwracając się do męża.
-
Nie, nic takiego, po prostu wiesz, że jako ojciec zawsze będę się martwił.
-
Rozumiem, ale już nie męczmy jej. Widać, że miała dzień pełen wrażeń, podobnie
jak my.
-
Masz rację kochanie, przełóżmy rozmowę na jutro – rzekła Hiashi i pożegnawszy
się z obiema córkami udał się do łazienki.
-
Jutro nam dokładnie wszystko opowiesz. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Znam go
tylko trochę, ale widzę, że to dobry chłopiec – rzekła kobieta do Hinaty i
ucałowała obie córki w czoło – a teraz zmykajcie spać.
-
Dobrze mamo. Dobranoc – odrzekła Hinata i udała się na górę. Zaraz za nią
poszła Hanabi.
* * *
W
domu rodziny Hyuga panowała cisza. We wszystkich oknach zagościła ciemność,
świadcząca o tym, że wszyscy domownicy udali się na spoczynek. Jednak Hiashi
Hyuga nie spał. Stał przy oknie swojej sypialni i wpatrywał się w nocny pejzaż
osiedla. Poczuł nagle delikatną dłoń na swoim ramieniu i miły zapach perfum
swojej żony.
-
Kochanie, dlaczego nie śpisz? – spytała delikatnym głosem kobieta.
-
Nie mogę zasnąć – odparł mężczyzna, wziąwszy dłoń kobiety i ucałowawszy jej
delikatny przegub.
-
Czy ma to związek z Hinatą i jej chłopakiem?
-
Nie, to nie o to chodzi – skłamał.
-
Wiesz, że nie umiesz kłamać? – kobieta cicho się zaśmiała – wiem, że cię coś
trapi w związku z nimi.
Mężczyzna
westchnął ciężko i odwrócił się do żony.
-
Naruto to dobry chłopak – kontynuowała – myślę, że Hinata jest z nim
szczęśliwa.
-
Tak wiem. Widziałem go tylko parę razy, ale szybko wzbudził moje zaufanie, co
jest dość dziwne.
-
To cię tak niepokoi?
-
Jeszcze coś innego. Wiesz, że kocham was wszystkich i że chciałbym dla was jak
najlepiej. A także, że chciałbym wam wynagrodzić te wszystkie lata, kiedy nie
było mnie w domu i nie poświęcałem wam zbyt wiele czasu.
-
Wiem kochanie – kobieta pocałowała mężczyznę delikatnie w usta – za to my cię
właśnie kochamy.
-
I wiesz także, że chciałbym, aby moje córki miały jak najlepiej. Żeby poznały kogoś,
kto zapewni im godne życie…
-
Uważasz, że Naruto tego nie zrobi?
-
To dobry chłopak. Z trudną przeszłością. Wychował się bez rodziców, a mimo to
nie mając wzorców, stał się odpowiedzialnym człowiekiem, który doszedł do
wszystkiego sam.
-
No więc, o co chodzi? O to, że nie jest bogaty?
-
Wiem, że nie powinienem po tym oceniać ludzi. Ciężko to ująć w słowa.
-
Wiem o czym mówisz. Myślę, że Hinata zdaje sobie sprawę z tego, że Naruto nie
jest z naszego świata, ale go kocha i to bardzo. Wiem to, bo widzę to po niej.
-
Poznałaś to, widząc się z nią zaledwie parę minut? – spytał mężczyzna
zdziwionym głosem.
-
Dzisiaj się tylko utwierdziłam. Widziałam to już wcześniej jak był tutaj. Jak
patrzyła na niego i jak dobrze się czuła w jego towarzystwie. I jestem
przekonana, że Naruto nie pozwoli na to, aby nasza córka kiedykolwiek była
nieszczęśliwa. Chłopak sam doszedł tutaj, gdzie wiele osób z pomocą innych nie
dociera.
-
Masz rację. Przepraszam, nie powinienem go skazywać na porażkę.
-
Kochanie jesteś ojcem. To naturalne, że się martwisz, ale bądź spokojny, Hinata
na pewno sobie poradzi mając Naruto u swojego boku.
-
W to nie wątpię – odparł mężczyzna z uśmiechem – może się połóżmy? Jest już
późno.
-
Dobrze, ale chciałabym jeszcze o czymś porozmawiać.
-
O czym takim?
-
Bardziej, o kim. Skoro kwestię chłopaka Hinaty mamy omówioną, pomówmy teraz o
chłopaku Hanabi – odparła radośnie kobieta.
-
Słucham?!
* * *
Nadszedł
ten sądny dzień, kiedy to na zajęciach z prawdopodobieństwa odbyło się
zapowiedziane kolokwium. Poziom trudności testu przerósł wszelkie oczekiwania
studentów. Jak się okazało poza grupą Naruto, jeszcze dwie inne miały ten sam
sprawdzian i większość oddała po prostu puste kartki. Jak się potem okazało,
jednymi z nielicznych szczęśliwców, którzy zaliczyli kolokwium był nasz
blondyn, Hinata, Sasuke, Sakura, Shikamaru oraz Temari i Sai. Reszta poległa z
kretesem. Wykładowca wyraził ubolewanie nad niskim poziomem wiedzy swoich
studentów i zapowiedział intensywną powtórkę oraz kolejne sprawdzian w grudniu.
Dzisiejszego
dnia Naruto wziął wolne w pracy. Obiecał Hinacie, że przyjedzie do niej na
obiad z jej rodzicami, a nie chcąc iść zaraz po zajęciach, udał się do domu,
aby zostawić plecak i się przebrać. Mimo zapewnień dziewczyny, że wszystko
będzie dobrze, chłopak, im bliżej było spotkania, tym czuł się coraz mniej
pewnie. Przez całą drogę rozmyślał o tym, modląc się, aby się nie zbłaźnić.
Po
pół godziny chłopak był już w swoim mieszkaniu. Rzucił plecak w kąt i zdjął z
siebie ciuchy. Zaraz potem doskoczył do szafy, w której zaczął intensywnie
szukać czegoś na przebranie. Znalazł w końcu jakąś czarną koszulę. Nawet niepognieciona,
więc się nada. Do tego ciemnogranatowe dżinsy i buty te, które kupował
ostatnio.
Dobra to jeszcze szybki prysznic i można
jechać.
Gdy
był już gotowy do wyjścia, zabrał z przedpokoju kurtkę do motoru oraz kask i po
chwili był już w drodze do domu Hinaty.
* * *
Sakura
była wniebowzięta. Podobnie jak wszyscy, obawiała się tego kolokwium, ale udało
się. Co prawda tylko na trójkę, ale ważne, że do przodu. Nie lubiła
prawdopodobieństwa. Po zajęciach Sasuke zaprosił ją do siebie. Tak po prawdzie
to sama się wprosiła, ale chłopak wcale nie oponował, co w jego przypadku brzmi
jak zaproszenie. Jechali właśnie autobusem. Pojazd był nowy, pewnie to jeden z
tych zakupionych ostatnio. Ważne, że był cichy i jadąc, można było porozmawiać
bez przekrzykiwania warkotu silnika.
-
Sasuke, a twój brat będzie dzisiaj? – spytała wesoło Sakura.
-
Kto go tam wie – odparł jak zawsze beznamiętnie chłopak.
-
Ma dziewczynę? Może byśmy gdzieś razem w czwórkę wtedy poszli?
Sasuke
popatrzył na nią zdziwiony unosząc nienaturalnie brwi do góry. Dziewczyna od
razu dodała.
-
No co? Masz super brata. Sama chciałabym mieć starszą siostrę, ale rodzice stwierdzili,
że jedno dziecko to wystarczająco. Tata może i chciał, ale matka szybko mu ten
pomysł wyperswadowała.
-
Może to i lepiej – rzekł z ironią Sasuke.
-
Co to miało znaczyć?! – Sakura oburzyła się na słowa chłopaka.
-
Jedna Sakura to wystarczająco dużo, nie uważasz?
-
Co znaczy wystarczająco?! – Sakura coraz bardziej wyglądała na zdenerwowaną.
Sasuke
nic nie odpowiedział, tylko szybkim ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie,
składając na jej ustach gorący pocałunek. Sakura z początku stawiała opór, ale
szybko uległa. Gdy w końcu odkleili się od siebie, spojrzeli sobie w oczy.
-
Jedna Sakura to wystarczająco, chyba, że chcesz się mną dzielić – rzekł Sasuke
z tajemniczym uśmiechem
-
Ani myślę – odparła dziewczyna i wtuliła się w Uchihe.
* * *
Gdy
Sasuke wraz z Sakurą dotarli już do domu chłopaka, okazało się, że nie dość, że
jego brat był w domu, to na dodatek miał gości. Czerwono-włosego chłopaka o
delikatnej chłopięcej twarzy, mniej więcej tego samego wzrostu, co Sasuke.
Drugą osobą była dziewczyna o równie czerwonych włosach, szczupła, zgrabna. Jej
czerwone oczy, skrywały się za cienkimi szkłami okularów w czarnej oprawce.
Była to jedna z tych kobiet, która miała powodzenie u mężczyzn.
Cała
trójka siedziała akurat w dużym pokoju i wesoło rozmawiała, gdy zjawił się
Sasuke ze swoją dziewczyną.
-
Cześć brat – rzucił wesoło Itachi – patrz, kto do nas zawitał.
Sasuke
chłodnym wzrokiem popatrzył na gości.
-
Cześć Sasori, witaj Karin – rzucił niedbale.
-
Cześć Sasuke, miło cię znów widzieć – odparł ciepło Sasori.
Sakura
nieśmiało wyglądała zza pleców Sasuke, chcą się przyjrzeć nieznajomym.
Dziewczyna o imieniu Karin pierwsza ją dostrzegła i zmiarkowała zimnym
spojrzeniem.
-
A co to za panienka? – spytała z ironią w głosie.
Sasuke
miał już odpowiedzieć coś w stylu „nie twój psi interes”, ale Itachi go ubiegł.
Podszedł do dziewczyny, położył rękę na jej ramieniu i przedstawił młodą Haruno
swoim gościom.
-
To jest prawdopodobnie moja przyszła bratowa, Sakura – rzekł wesoło i
spojrzawszy na zszokowaną Haruno, puścił do niej oko.
Całą
trójkę wbiło momentalnie w podłogę. Przez dłuższy czas panowała cisza, a Itachi
zdawał się być zadowolonym z osiągniętego efektu.
Pierwszy
do siebie doszedł Sasori.
-
No, no Sasuke gratuluję – rzekł wesoło chłopak.
Sasuke
nic nie odpowiedział, tylko popatrzył na brata i ciężko westchnął. Karin zaś
sprawiała wrażenie, jakby miała za chwilę eksplodować. Nie uszło to uwagi
Sakury, ale Itachi nachylił się niepostrzeżenie nad nią i szepnął.
-
Spokojnie, Karin może i wygląda groźnie, ale jak zacznie za bardzo szaleć to
się nią zajmę.
Dziewczyna
popatrzyła na Itackiego, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Odwzajemniła
gest i złapała Sasuke za rękę. Widząc to, Karin wbiła paznokcie w fotel, ale
nic nie powiedziała. Itachi wrócił na swoje miejsce, natomiast Sasuke i Sakura
udali się do pokoju chłopaka. Gdy byli już sami chłopak widząc, że dziewczyna
jest jakaś nieswoja zapytał, co się stało.
-
Nic… takiego – skłamała i szybko zmieniła temat – kim oni są?
-
Sasori to przyjaciel mojego brata, jeszcze z liceum. Karin to przyjaciółka
Sasoriego i… - Sasuke zawiesił na chwilę głos – moja była.
* * *
Hinata
wracała właśnie do domu, gdy usłyszała jak ją ktoś woła. Odwróciła się i
dostrzegła Kibe, który szedł w jej kierunku. Miał dziwny wyraz twarzy, jakby
nieobecny.
-
Cześć Kiba – rzekła nieśmiało Hinata. Widziała, że Kiba jest ostatnio nie swój.
Pomimo niedawnej kłótni, dalej był jej przyjacielem i martwiła się o niego.
-
Cześć Hinata – chłopak przystanął obok ciemnowłosej – dawno nie rozmawialiśmy.
Dziewczyna
nic nie odpowiedziała, tylko patrzyła na przyjaciela. Faktycznie od czasu tej
imprezy u Kiby nie zamienili prawie w ogóle słowa.
-
Dlatego trzeba to nadrobić – dodał szatyn siląc się na uśmiech – Widzę, ze
wracasz do domu, może cię podwieźć?
-
Nie Kiba nie trzeba, ale dziękuję – odparła dziewczyna z uśmiechem.
-
To chociaż cię odprowadzę na przystanek – zaoferował.
Dziewczyna
przystała na propozycję i po chwili szli razem. Przez dłuższy czas panowała
między nimi niezręczna cisza. Hinata szła z lekko spuszczoną głową, patrząc w
chodnik i boją się odezwać. Kiba włożył ręce do kieszeni, jego ciągle nieobecny
wzrok był skierowany na wprost.
-
Słuchaj – odezwał się chłopak po dłuższej chwili – jak ci się układa?
-
Dobrze, dziękuję, że pytasz – odparła cicho dziewczyna – a tobie?
-
Nie najgorzej. Martwi mnie trochę to kolokwium. Zazdroszczę ci, że je
popchnęłaś.
-
Naruto mi pomógł – odparła i szybko ugryzła się w język. Co prawda, według niej,
relacje na linii Naruto – Kiba uległy poprawie, ale ciągle miała wrażenie, że w
Kibie siedzą jakieś niesnaski. Nie chciała jednak, poruszać więcej tego tematu
bez potrzeby.
-
Domyśliłem się, jest dobry w te klocki – Kiba popatrzył na dziewczynę i
uśmiechnął się do niej przyjacielsko. Ciemnowłosa odwzajemniła gest.
-
Powiedz mi – Kiba znów chciał coś powiedzieć, ale na chwilę zawiesił głos i
popatrzył w niebo – jesteś szczęśliwa?
Hinata
przystanęła. Pytanie przyjaciela, całkowicie ją zaskoczyło. Widząc to Kiba
również się zatrzymał, ale nie spoglądał na dziewczynę.
-
Jestem… - odparła cicho Hinata – nawet nie wiesz jak bardzo.
-
W takim razie – westchnął cicho chłopak – pozostaje mi się tylko cieszyć, razem
z tobą – dodał z uśmiechem.
Hinacie
kamień spadł z serca. To był wreszcie koniec. Koniec tej beznadziejnej wojny
między jej ukochanym, a jej przyjacielem.
Dalszą
drogę na przystanek przeszli, rozmawiając jak dawniej. Jak dobrzy przyjaciele.
Gdy Hinata odjechała autobusem, Kiba stał jeszcze przez chwilę, wpatrując się w
oddalający pojazd. Czuł, że ma mętlik w głowie, a w jego wnętrzu ścierają się
dwie, zupełnie przeciwstawne siły. Wiedział już, że nie będzie z Hinatą.
* * *
Ciemno-zielony
Opel, jechał powoli, jedną z mniej uczęszczanych uliczek Konohy, niosąc w sobie
dwóch mężczyzn. Twarz każdego z nich, ukazywała ogromne skupienie. Siwo-włosy
mężczyzna w masce, który siedział na miejscu pasażera przeglądał uważnie
dokumenty. Drugi, ciemnowłosy, który prowadził auto spoglądał, co chwilę na
towarzysza, kątem oka.
-
Wpatrujesz się w te papiery od samego rana – rzekł brunet – powiesz wreszcie,
co tam znalazłeś ciekawego? I po co właściwie jedziemy do biblioteki
państwowej? Co Kakashi?
Siwo-włosy
przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadał, studiując kolejne kartki. Były to
raporty z dochodzeń, zdjęcia miejsca zbrodni i jakieś notatki. To, co nie
dawało spokoju mężczyźnie to symbol, malowany przez sprawcę.
-
Zastanawia mnie ten malunek – odparł w końcu Kakashi.
-
Podobno to jakiś starożytny symbol religijny – odparł Gai – podobno to symbol
wyznawców Jashina, czy jakoś tak. W każdym razie to nasz lokalny Hades.
-
Hades był Bogiem śmierci, ale on nie zabijał. Tutaj mamy do czynienia z
ofiarami rytuału. Poza tym jest tu coś, czego media ani policja nie uchwyciła, spójrz.
Kakashi
podsunął Gaiowi trzy zdjęcia. Ciemnowłosy zatrzymał na chwilę samochód i wziął
zdjęcia do ręki. Były na nich ofiary mordu. Każda miała poderżnięte gardło i
wielką szramę po rozcięciu, która ciągnęła się prawie wzdłuż całego ciała.
-
Nie bardzo rozumiem – rzekł Gai po dłuższej chwili.
-
Spójrz na ułożenie ciał. Wszystkie są co prawda ułożone w ten sam sposób, ale
każde z nich leży inaczej zwrócone. Trzy ciała leżały w taki sposób, że
nacięcie u każdego z nich było usytuowane prostopadle do jednego z boków
trójkąta. Każde do innego.
-
Może to przypadek? Poza tym skąd wiesz, że to różne boki?
- Stąd – Kakashi wskazał palcem na każdym zdjęciu. Było
to słabo widoczne, ale jeden z kątów, w każdym z trójkątów, różnił się od
pozostałych dwóch, mianowicie tym, że tuż nad nim znajdowała się niewielka
plama krwi. Nie ma o niej w raporcie, prawdopodobnie wzięto ją za plamę, która
utworzyła się przypadkiem podczas tworzenia symbolu. Kakashiemu jednak nie
dawała ona spokoju.------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za nami kolejny rozdział. Dziś wyjątkowo bez NaruHina, bo ostatnio dużo tego rzygania tęczo było, za to witamy dwie nowe postacie, które w dalszej częsci odegrają dużą rolę.
Ale podli jesteście dla naszej pary :P Są ze sobą raptem dzień, dajcie im się sobą nacieszyć, obiecuję że jeszcze za tym zatęsknicie :P W każdym razie parę takich słodkich momentów będzie :D
Następny rozdział 12 października (sobota) a w nim: Naruto na obiedzie u rodziców Hinaty. Coś dla fanów Hidana - poznamy bardziej naszego Jashinistę. Rozmowa Sakury z Sasuke i co z niej wyniknie? Poznamy także czym jest Jashinizm :)
Pozdrawiam wszystkich gorąco. Jak zawsze dziękuję za wasze komentarze i oczywiście do zobaczenia do następnego rozdziału :)
Tym razem nie rzygam tęczą po NaruHina, a SasuSaku... To takie słodkie =^.^=
OdpowiedzUsuńDwie postaci, do których mam mieszane uczucia- Sasori: loffciam go ;3, Karin- zabidź wredną dziwkę =,=.
Boże, zapomniałam, że w "Naruto" jest dwóch siwowłosych- Hidan i Kakashi xD
Jak ja się cieszę z nowego nastawienia Kiby do Naruto. I z Kibiasza prawdziwy przyjaciel- umie zaakceptować nową miłość Hinaty =^,^=
Pozdrawiam i czekam na next'a ;33
Cieszę się, że dodałeś Kakashiego i Gai'a. Tak się złożyło, że brakowało mi ich w tym opowiadaniu. Więc, cierpliwie czekam na ich dowody w śledztwie. Ciekawe jak pójdzie rozmowa Uzumakiego z rodzicami Hinaty. Będzie się działo. Ach, zapomniałem. No i rozmowa różowej z Uchihą. Ciekawe jak to się wszystko wyjaśni. Czekam cierpliwie na nexta. Pozdrawiam i życzę weny :]
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuńWidzę, że dodałeś moją ulubioną postać. Tak mi miło! ^^ (nie, nie chodzi mi o Gai'a tylko o Kakashi'ego)
Zastanawiam się co jak to ładnie napisałeś "wyniknie" z rozmowy Sasuke i Sakury.
Wierzę w to, że po następnym rozdziale zrozumiem religię Hidana. ^^
Chakry!
Aki
Dobry xD
OdpowiedzUsuńO boże, o boże wreszcie jakaś przyzwoita dla mnie długość, lubię cię za to xD literówki były, ale już nie pamiętam gdzie xD w każdym razie zajebista notka, prócz czegoś tam, ale to ci potem wygarnę xD o rany, zobaczysz, przeczytasz kiedyś o mnie w fakcie pt. „Nie śpię, bo czytam bloga Przemysława D.” poważnie… tak, to wszystko twoja wina…
Przechodząc do rzeczy to tak: Kakashi i Gai będą prowadzić śledztwo, jak fajnie ;D ale ej… Hiashi jest w to jakoś zamieszany? Tak podejrzewam, w sumie chwilowe informację by się zgadzały :P W ogóle fajnie on odbiera Naruto, jako chłopaka córki, ciekawe jak go powita w swoich progach? Ze strzelbą? Z flaszką? Kopem w dupę? Oczywiście żart, nie wiem czemu miałabym dużo komicznych sytuacji na twojego bloga, ale nie będę ci go psuć ;D
SasuSaku, ej fajne to było ;D zaskoczyłeś wszystkich, że oni jednak są razem :P ale cóż, niech sobie będą szczęśliwi ;D On to taki pantofel przy niej ;D Przypomina mi mojego brata i bratową… nie, mój brat to ma jednak gorzej, peszek xD dobra, nowe postacie, Karin – była dziewczyna Sasuke, rany, on chyba gustuję w lachonach xD no cóż xD i teraz opierdol… Sasori, on nie powinien być miły dla Sasuke, jak już to obojętny, zabrałeś mu jego zajebistość ;___; ale dobra, wybaczam ci ^^ tylko NIE WAŻ SIĘ łączyć go w parę z Sakurą lub Karin, poważnie, nie wybaczę ci…
Widzę, że zabójstwa Hidana mają w sobie jakąś zagadkę, no to człowieku, podziwiam cię, że coś w ten deseń kombinujesz, ja bym poległa na starcie ;D
Czekam na następną notkę ;D
Życzę weny i pozdrawiam :D
Witaj! :D
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, świetny, cudowny...
Przeczytałam go jednym tchem :)
Zapowiada się bardzo ciekawy wątek z Gaiem i Kakashim, ciekawe jak się to wszystko rozwinie :)
Strasznie mi się w Twoim blogu podoba to, że oprócz akcji związanej z głównymi bohaterami (tu mam na myśli NaruHina) rozwijasz jeszcze właśnie te tajemnicze wątki związane z akatsuki, Hidanem i tymi dziwnymi morderstwami. Nadaje to klimat takiej tajemniczości i bardzo działa na wyobraźnię :D
Super by było i wydaje mi się, że do tego dążysz, jak to wszystko połącz się w jedno i będzie z tego coś wielkiego i niesamowitego :D
Ale się zaszamotałam xD mam nadzieję, że mnie zrozumiałeś :D
Życzę duuużo weny i pozdrawiam serdecznie! :)