Witam wszystkich bardzo serdecznie na kolejnym (70!) rozdziale naszej powieści. Przed nami ciąg dalszy zmagań naszych bohaterów z Akatsuki, dlatego też bez zbędnego przeciągania, zapraszam do lektury! :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nim Nagato zdążył się podnieść z ziemi,
poczuł silne kopnięcie w bok, które posłało go z powrotem w zaspę śniegu.
Rozpędzony Naruto z najwyższym trudem zachował równowagę na śliskiej
nawierzchni. To dało czas liderowi Akatsuki na pozbieranie się. Nagato odturlał
się na parę kroków od chłopaka i szybkim ruchem podniósł ciało z powrotem na
nogi. Uzumaki, gdy tylko udało mu się zachować równowagę, ruszył znów do ataku.
Tym jednak razem Nagato, był przygotowany i pierwszy cios, wymierzony w jego
twarz zdołał zablokować, a następnie skontrować prostym kopnięciem w żebra
chłopaka.
Blondyn
odskoczył na dwa kroki. W jednej chwili przypomniała mu się ostatnia walka z
Hidanem. Gdy zadawał cios za ciosem, które dawały nikłe rezultaty. Nawet gdy
trafiał, zdawało się, że na zabójcy jego uderzenia nie robią wrażenia.
Tym
razem, mimo że walka dopiero się zaczynała, było inaczej. Zarówno pierwszy
cios, który doszedł do celu, jak i drugi, zablokowano, Nagato musiał poczuć. W
tej walce szanse były wyrównane i Naruto zamierzał to wykorzystać.
-
Cholerny gówniarzu! – wrzasnął Nagato – wszystko zniszczyliście! Wszystko!
-
Zamknij pysk! – chłopak z miejsca zaczął nacierać na lidera.
Zadawał
cios za ciosem, jednak jego ruchy nie były takie płynne, gdyż jednocześnie
musiał uważać, aby na śliskiej nawierzchni nie stracić równowagi i nie upaść.
Na szczęście Nagato miał ten sam problem. Najmniejszy błąd mógł spowodować
upadek i natychmiastowe przechylenie się szali zwycięstwa na drugą stronę.
Pierwsze
kilka ciosów Naruto wymierzone w korpus przeciwnika doszły do celu. Kolejna
seria została zablokowana i skontrowana. Teraz Nagato był w natarciu. Dwa silne
kopnięcie, wymierzone w głowę, trzecie nieoczekiwanie dla chłopaka, wycelowane
było w kolana. Chłopak w ostatniej chwili podskoczył, unikając prawdopodobnie
złamania nogi. Nagato nie przerywał. Pozwolił, aby siła pędu, która prowadziła
jego nogę, obróciła jego ciało i gdy był już tyłem do Naruto, w jednej chwili
wyrzucił drugą nogę za siebie, podpierając się rękoma i trafił chłopaka w uda.
Naruto
zaklął pod nosem i odskoczył na dwa kroki. Cios nie był mocny, ale precyzyjny.
Udo bolało go niemiłosiernie.
Nagato
zerwał się z ziemie i znów zaatakował. Miał właśnie zadać kolejną serię ciosów,
gdy nagle Naruto, markując kontruderzenie, rzucił się na bok i do przodu, tak
że w jednej chwili znalazł się z lewej strony napastnika. Wymierzył silne
kopnięcie i trafił w tylnią część stawu kolanowego.
Nagato
syknął z bólu i momentalnie opadł na bolące kolano. Chłopak wyprostował drugą
nogę i Nagato tylko cudem zablokował uderzenie idące na jego głowę.
Obaj
leżeli na ziemie. Odległość jaka ich dzieliła, nie była większa niż cztery
stopy. Ciężko dusząc spoglądali na siebie. W oczach jednego była rządza mordu,
u drugiego, determinacja aby wszystko to skończyło się tu i teraz.
Zerwali
się z ziemi niemal jednocześnie. Zwarli w silnym uścisku i przez dłuższą chwilę
jeden starał się wywrócić drugiego na ziemię. Podczas jednej z prób Naruto
nieznacznie odchylił głowę i wymierzył nią silny cios trafiając czołem w kość
policzkową Nagato. Mężczyzna zawył, ale nie poluzował uścisku. W jednej chwili
obaj znaleźli się z powrotem na ziemi. Naruto zadawał teraz ciosy na oślep.
Kilka z nich doszło do celu, ale sam także przyjął kilka. Ostatni trafił w
brodę i chłopakowi pociemniało w oczach. Odruchowo zadał kilka uderzeń nogami i
zrobił przewrót do tyłu.
Ledwo
zdołał się podnieść z ziemi, już musiał unikać uderzenia ze strony przeciwnika.
Nagato dzierżył w ręku metalową rurę i wymachiwał nią jak szalony. Naruto dokonywał
akrobatycznych cudów, aby uniknąć trafienia. Cofał się za każdym razem, gdy
Nagato brał zamach. W pewnej chwili stracił równowagę na śliskiej powierzchni i
upadł na ziemię. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Nagato, który
mierzył się właśnie do uderzenia, gdy w jednej chwili, jakby pod wpływem
niewidzialnej siły, odleciał na bok, upadając na oblodzoną ziemię i gubiąc
broń.
Naruto,
który śledził lot przeciwnika, popatrzył w miejsce, gdzie ten przed chwilą
stał.
-
To wszystko na co cię stać Naruto?
-
Sasuke!
Uchiha
stał obok blondyna, wpatrzony w Nagato, który właśnie podnosił się z ziemi.
-
Skąd ty tu…?
-
Biegłem za wami. Co prawda straciłem was na chwilę z oczu, ale po drodze
zostawiliście za sobą tyle zamieszania, że bez trudu was odnalazłem.
Naruto
podniósł się z ziemi i stanął obok przyjaciela.
-
Szykuj się. Nie wiem czy mój brat się zjawi, dlatego musimy załatwić tego
dupka.
-
Nie inaczej.
Nagato
spojrzał w ich kierunku. Dwóch rywali sprawiło, że nie czuł się już tak pewnie.
Teraz zamiast walki, musiał wymyślić coś, aby mógł uciec.
Nie
miał jednak na to zbyt wiele czasu, gdyż dwójka przyjaciół ruszyła na niego
niemal jednocześnie. Pierwsze ciosy zadał Sasuke, Nagato miał już skontrować,
jednak za chwilę w jego miejscu zjawił się Naruto, który zadał kolejną serię.
Atakowali,
bądź na przemian, bądź jednocześnie. Nagato mógł jedynie parować ataki. Szaleńcze
ataki zdawały się nie mieć końca. Lider Akatsuki przyjmował na siebie coraz
większą ilość i tylko gruby płaszcz, który miał na sobie uchronił go przed
poważnymi obrażeniami.
Sasuke
zadał silne kopnięcie z prawej strony. Nagato zablokował. Z lewej nadeszło
uderzenie pięścią od Naruto, które także zablokował, ale trzeciego ciosu od
Sasuke nie zdołał zablokować. Nerka zapiekła i Nagato przechylił się odruchowo
w stronę, skąd nadszedł cios, odsłaniając drugi bok. Naruto wykorzystał to i
kopnął, omal nie tracąc przy tym równowagi.
Nagato
dał kilka kroków do tyłu i upadł na ziemię, trzymając się za bolące miejsca.
-
Nie przestawaj Naruto! – Sasuke rzucił się pierwszy.
Naruto
popędził tuż za nim. Nie miał świeżych sił jak Uchiha, dlatego jego ruchy były
nieco wolniejsze.
Nagato
przyjął pierwsze kopnięcie na ręce. Sasuke trafił piszczelem i poczuł jak
przeszywa go silny ból. Lider wykorzystał to i wybił jedną nogę do góry,
trafiając Uchihę w pierś odrzucając go na kilka kroków. Naruto odruchowo
zatrzymał się, jednak nie zdążył odskoczyć. Sasuke wpadł na niego i po chwili
oboje leżeli już na ziemi.
-
Teraz mam szansę.
Nagato zerwał się z ziemi, jednak ciosy, które do tej pory
przyjął, dawały mu się we znaki. Próbował biec, jednak każdy krok przychodził
mu z trudem. Lewe kolano dawało się najmocniej we znaki.
-
Dokąd łajzo! – Naruto pierwszy się podniósł i gdy tylko dostrzegł, że lider
ucieka, ruszył za nim.
Sasuke
także wstawał z ziemi i w tym momencie dostrzegł, jak Uzumaki wyskoczył do
przodu i nogami wylądował na plecach Nagato. Obaj runęli na ziemie niczym dwa
kamienie. Uchiha dobiegł do nich i silnym uderzeniem w plecy odrzucił Nagato,
dla którego ta walka oznaczała niekończący się ciąg upadków.
-
Wstawaj Naruto! – Uchiha chwycił przyjaciela za ramię i pomógł mu się podnieść.
Blondyn
ciężko oddychał. Długi bieg i walka zrobiły swoje. Miał tylko nadzieję, że ich
rywal jest równie zmęczony co oni. Nagato leżał twarzą w śniegu i długi czas
się nie podnosił. Sasuke i Naruto spoglądali na leżącego przed nimi mężczyznę.
W końcu Uchiha podszedł bliżej. Wziął zamach chcąc kopnąć Nagato w bok, gdy
mężczyzna przekręcił się nieznacznie, wymierzając cios w kolano chłopaka.
Uchiha
poczuł jak staw, pod wpływem ciosu oraz jego własnym ciężarem poddaje się. Noga
w jednej chwili ugięła się i chłopak padł na ziemię.
-
Sasuke!
Naruto
ruszył przyjacielowi na pomoc, jednak Nagato stanął mu na drodze. Chłopak teraz
dopiero dostrzegł, że mężczyzna ma całą zakrwawioną twarz. Zaciśnięte zęby,
rysowały się wyraźnie na jego licu. Z oczu biła furia.
-
Zabije cię! Potem twojego przyjaciela! Już zbyt długo stajecie mi na drodze!
Walka
rozgorzała na nowo. Naruto i Nagato wymieniali ciosy, jednak ich impet i
szybkość nie były już takie jak na początku. Zmęczenie udzielało się obydwu.
Zarówno Naruto jak i jego przeciwnik oddychał ciężko, a każdy następny ruch
powodował ból.
W
czasie gdy tamta dwójka wymieniała ciosy, Sasuke z bólem na twarzy, chwycił się
za kolano.
-
Kurwa mać! – wrzasnął – cholerny idiota ze mnie… powinienem był to przewidzieć.
Próbował
wstać, jednak ból który go przeszył, powalił go z powrotem na ziemie. Odruchowo
chwycił potężną garść śniegu i przyłożył ją do kolana. Zimny okład złagodził
ból na tyle skutecznie, że Sasuke odzyskał całkowicie kontakt z otoczeniem.
Rozejrzał się po okolicy i dojrzał jak Naruto zmaga się z liderem Akatsuki.
-
Cholera nie wstanę…
Spojrzał
na nogę i znów na walczących.
-
Gdyby udało mi się go zajść od tyłu.
Sasuke
powoli podnosił się z ziemie. Cały ciężar spoczywał teraz na prawej nodze.
Drobnymi podskokami zbliżał się do walczącej dwójki, która słabła w oczach.
-
Ty gówniarzu… skąd… w tobie tyle za… zawzięcia… - Nagato ledwo potrafił dobrać
słowa.
-
Takie… geny – Naruto podpierał się na jednej nodze. Chciał atakować, ale ciało
odmawiało posłuszeństwa. Z początku wydawało się, że walka będzie o wiele
łatwiejsza niż z Hidanem. Po części tak było, jednak Nagato wykazywał równie
wielką determinację do walki co sam Uzumaki.
Gdy
tak stali wpatrzeni na siebie, Naruto kątem oka dostrzegł jak Sasuke podnosi
się z ziemi i powoli zbliża się do Nagato.
-
Muszę go zając czymś.
- Nagato…
-
Czego chcesz…
-
Po… poddaj się…
Nagato
popatrzył na niego zdumiony i gdyby mógł, wybuchłby teraz gromkim śmiechem.
-
Ty chyba… żartujesz?!
-
Poddaj się… - Naruto nic lepszego nie przychodziło do głowy, ze wszystkich
możliwych tekstów do zaserwowania, ten był najgłupszy. Jednak ważne żeby Nagato
skupił całą swoją uwagę na nim.
Sasuke
powoli zbliżał się do mężczyzny. Dzieliło go już tylko parę kroków, jednak w
tej chwili dla niego, była to naprawdę długa droga.
-
Tylko się nie odwróć, tylko się nie
odwróć.
Sasuke widział już tylko plecy Nagato. Napiął mięśnie sprawnej
nogi i wybił się do przodu, chwytając Nagato pod ramionami.
-
Co do diabła?! – Nagato wrzasnął niczym opętany.
-
Teraz Naruto! – Sasuke przyciągnął Nagato do siebie i trzymał ile tylko miał
sił, mimo, że mężczyzna starał się mu wyrwać.
Naruto
nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ze wszystkim co miał ruszył do przodu.
Nagato Nie wiedząc co robić, wymierzył proste kopnięcie w Uzumakiego. Chłopak
odbił cios na bok i był już przy dwójce. Ze wściekłością w oczach zaczął
wymierzać kolejne uderzenie pięściami. Ciosy trafiały wszędzie, twarz, tułów
ręce. Trwała nieustająca lawina uderzeń, które zmieniały twarz Nagato w krwawą
miazgę.
-
Nie przestawaj Naruto!!
Sasuke
zacisnął zęby. Ból w nodze był coraz mocniejszy. Czuł jak pod naporem ciosów
Naruto, on i Nagato cofają się do tyłu. Uzumaki dalej atakował. Prawa, lewa,
prawa, lewa. Kostki miał zdarte do krwi. Każdy cios sprawiał ogromny ból,
jednak nie przestawał uderzać. Znów zaatakował korpus. Nagato zakaszlał, plując
krwią. Kolejne ciosy spadły na jego twarz, łamiąc nos, wybijając dwa zęby,
rozcinając łuk brwiowy.
-
Wal! Kurwa, napierdalaj! – Sasuke wrzeszczał. Czuł że Nagato słabnie, ale dalej
trzymał go w swoim uścisku. Nie zamierzał puszczać, niech padnie nieprzytomny,
cokolwiek, byleby już nie wstał.
Naruto
ciosy słabły. Furia z jaką nacierał na początku, ustąpiła. W końcu przestał i
cofnąwszy się parę kroków i osunął się na kolana. Nagato stał, przytrzymywany
przez Sasuke. Jego twarz wyglądała niczym krwawa miazga. Oczy niemal całkowicie
zniknęły pod opuchlizną, która zaczęła się pojawiać. Z ust i nosa leciała krew.
Sasuke zwolnił uścisk i bezwładne ciało lidera opadło na ziemie. Zaraz po nim
upadł i Uchiha. Ból w nodze znów się nasilił. Ciemnowłosy odwrócił się na plecy
i ciężko oddychając spojrzał na Naruto, który klęczał na ziemi, podparty na
rękach.
-
Naruto…
Blondyn
podniósł wzrok.
-
Ale żałośnie… musimy wyglądać.
Uzumaki
nic nie odparł, tylko lekko się uśmiechnął. Wstał na nogi i chwiejnym krokiem
podszedł do przyjaciela, któremu pomógł wstać. Sasuke wsparł się na Naruto i
mimo bólu, zdołał ustać na sprawnej nodze.
Przez
chwilę stali i w milczeniu przyglądali się Nagato. Mężczyzna leżał na śniegu i
ciężko oddechył. Śnieg po jego głową, przybrał czerwony kolor. Na twarzy
porobiły się zakrzepy. Co jakiś czas krztusił się, wypluwając ślinę zmieszaną z
krwią.
-
To… - Naruto ledwo łapał oddech – to…
-
… koniec? Tak… koniec.
-
Co teraz?
-
Zgnije w pierdlu… chociaż powinien zdechnąć.
Naruto
miał spytać o coś jeszcze, jednak usłyszał krzyk i odgłosy jakby ktoś biegł w
ich kierunku.
-
Sasuke! Naruto!
Obaj
przyjaciele podnieśli wzrok i ujrzeli pędzącego w ich kierunku Itachiego.
Starszy z braci pokonał ostatnie kilkanaście metrów kilkoma susami i już stał
przy nich. Widok zmęczonego Naruto i Sasuke przyprawił go i ciarki, jednak gdy
spojrzał na leżące przed nim ciało Nagato, zdumienie wypędziło wszystkie inne
myśli.
-
Co… co tu się stało?!
-
Dostał wpierdol – odparł Sasuke spokojnym głosem.
-
Jak… jak to?
-
Normalnie… nagrabił sobie…
Itachi
westchnął ciężko.
-
Ty kretynie… po jaką cholerę się tu pchaliście?!
Obaj
spojrzeli na Itachiego, którego twarz przybrała surowy wyraz. Sasuke nigdy nie
widział brata tak wściekłego.
-
Po cholerę się narażaliście?!
-
Nie mogliśmy mu pozwolić uciec – odparł niepewnie Naruto.
-
Chcieliśmy to skończyć, tu i teraz – dodał Sasuke.
Itachi
westchnął po raz kolejny i pokręcił głową. Chłopcy nieznacznie opuścili twarze.
Po chwili jednak poczuli na swoich czołach lekki uścisk. Podnieśli głowy.
Itachi trzymał dwa wyprostowane palce na ich czołach i spoglądał na nich. Surowe
spojrzenie zniknęło z jego twarzy. Zamiast tego pojawił się na niej lekki
uśmiech.
-
Powinienem was zdrowo opierdolić, ale powiem tylko… spisaliście się chłopcy.
Naruto
i Sasuke popatrzyli na Itachiego potem na siebie. Blondyn wyszczerzył zęby w
szerokim uśmiechu.
-
Czego się szczerzysz? – spytał Sasuke.
-
Tak po prostu.
Sasuke
nic nie odparł, a na jego twarzy także zagościł uśmiech.
* * *
Od
walki Naruto i Sasuke z Nagato minął miesiąc. Ibiki siedział właśnie w zaciszu
swojego gabinetu. Mimo iż panowała jeszcze kalendarzowa zima, druga połowa
lutego okazała się dość ciepła. Roztopy przeplatały się z opadami śniegu.
Jednak atmosfera w mediach wokół sprawy Akatsuki była gorąca. Policja podała co
prawda tylko kilka szczegółów co do operacji likwidacji organizacji
przestępczej, jaką była Akatsuki, jednak dziennikarze prześcigali się w spekulacjach.
Nie jest potrzebne, aby przytaczać ich treść, gdyż wyobraźnia dziennikarska w
takich przypadkach, zwłaszcza jeśli jej właściciel nie jest zaznajomiony z
tematem, tworzy historie godne nagrody literackiej z zakresu sensacji.
Komendant
siedział przy swoim biurku i popijał ulubioną herbatę. Przed nim rozłożone były
akta oznaczone tytułem „Akatsuki”, które postanowił przewertować, zanim schowa
je do pudła przeznaczonego do archiwum. Część z nich zawierała dane personalne
poszczególnych osób, wraz z informacją na temat śmierci, bądź wyrokiem sądu.
Ibiki przelatywał szczegółowe dane i skupiał się na dwóch ostatnich
zagadnieniach:
Momochi
Zabuza: Ciało znalezione w lesie nieopodal miejsca zamieszkania, zmiażdżone
przez samochód. Kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. W wyniku spalenia pojazdu,
nie udało się ustalić właściciela pojazdu. Sprawa skierowana do umorzenia.
Ibiki
zatrzymał się na chwilę w tym miejscu. Jeszcze raz przewertował notatkę.
Pokręcił lekko głową. Kakashi…
Kakuzu
Takigakure: Podejrzany o pracę w organizacji o charakterze przestępczym.
Podejrzany o współudział w morderstwach. Znaleziony martwy w swojej celi. Po
przeprowadzeniu sekcji zwłok, stwierdzono zatrucie cyjankiem potasu.
Hidan
(nazwisko nieznane): Podejrzany o dokonanie serii morderstw na terenie Konoha
(tutaj spis zamordowanych osób). Złapany podczas próby zabójstwa dwóch osób,
schwytany i przewieziony na komisariat. Zmarł na skutek wykrwawienia podczas
próby samobójczej poprzez odgryzienie języka.
Hoshigaki
Kisame: Podejrzany o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzany
o współudział w morderstwach. Podejrzany o malwersacje podatkowe dokonywane
przez kompanię Akatsuki. Zmarł podczas próby ucieczki, przejechany przez
samochód.
Orochimaru:
Podejrzany o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzany o
współudział w morderstwach. Podejrzany o malwersacje podatkowe dokonywane przez
kompanię Akatsuki. Czynne stawianie oporu podczas próby zatrzymania, próba
popełnienia morderstwa na zakładniku. Postrzelony podczas obławy, przebywa w
szpitalu policyjnym skąd zostanie przewieziony do zakładu karnego o złagodzonym
rygorze. Wyrok skazujący 15 lat pozbawienia wolności bez prawa do
wcześniejszego zwolnienia. (Do akt załączona notka lekarska: pacjent do końca
życia będzie poruszał się na wózku).
Ibiki
pokręcił głową i westchnął po raz drugi. Ehh
Itachi…
Akari
Urokiri: Żona Nagato, współzałożycielka firmy Akatsuki. Podejrzana o pracę w
organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzana o współudział w
morderstwach. Podejrzana o malwersacje podatkowe dokonywane przez kompanię Akatsuki.
Zbiegła podczas próby zatrzymania. Wysłany list gończy. Schwytana tydzień
później, podczas próby przekroczenia granicy. Przyznała się do winy. Wyrok
skazujący: dożywotnie pozbawienie wolności bez prawa do wcześniejszego
zwolnienia.
Konan:
Podejrzana o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzana o
współudział w morderstwach. Podejrzana o malwersacje podatkowe dokonywane przez
kompanię Akatsuki. Zbiegła podczas próby zatrzymania. Wysłany list gończy.
Schwytana tydzień później wraz z Akari Urokiri, podczas próby przekroczenia
granicy. Przyznała się do winy. Wyrok skazujący: dożywotnie pozbawienie
wolności bez prawa do wcześniejszego zwolnienia.
Zetsu:
Były funkcjonariusz policji postawiony w stan oskarżenia. Podejrzany o pracę w
organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzany o współudział w
morderstwach. Podejrzany o malwersacje podatkowe dokonywane przez kompanię
Akatsuki. Podejrzany o inwigilowanie policji na rzecz organizacji przestępczej.
Wyrok skazujący: degradacja oraz usunięcie z policji w trybie natychmiastowym.
Dożywotni wyrok więzienia bez prawa do wcześniejszego zwolnienia.
Nagato:
Główny założyciel kompani Akatsuki. Podejrzany o pracę w organizacji o
charakterze przestępczym. Podejrzany o współudział w morderstwach. Podejrzany o
malwersacje podatkowe dokonywane przez kompanię Akatsuki. Czynne stawianie
oporu podczas próby zatrzymania. Schywany podczas próby ucieczki, na jednym z
pobliskich osiedli. Podczas pościgu, który miał miejsce w starej fabryce, spadł
ze schodów, chcąc wymknąć się na dach. Przez tydzień przebywał w szpitalu
policyjnym skąd został przeniesiony do zakładu karnego. Wyrok skazujący:
dożywotnie pozbawienie wolności bez prawa do wcześniejszego zwolnienia.
Ibiki
zamknął teczkę. Przez długi czas przyglądał się jej w milczeniu. W końcu
wrzucił ją do pudełka, które stało obok jego biurka z napisem „Archiwum II-15” . Dopił herbatę, która była już zimna i spokojnym
krokiem opuścił swój gabinet.
* * *
-
Co teraz Kakashi? – Gai dopijał swój sok i spojrzał na Hatake.
Kakashi
przez długi czas milczał, mieszając łyżką swój napój.
-
A co ma być? – podniósł wzrok na przyjaciela.
-
Wracamy do siebie?
-
Kiedyś trzeba.
-
To wszystko dziwne – Gai odchylił się na krześle – zostaliśmy tu przysłani, aby
pomóc miejscowej policji, tym czasem nam pomogła trójka studentów.
Na
chwilę zamilkli. Do ich stolika podeszła kelnerka z zapytanie czy podać coś
jeszcze. Gai próbując oczarować ją swoim urokiem osobistym, odparł że niczego
więcej nie potrzebują. Dziewczyna jednak zdawała się w ogóle go nie zauważać.
Wpatrzona była w Kakashiego i można było odnieść wrażenie, że to jego postać
jest pretekstem dla którego zdecydowała się podejść do nich. Hatake podziękował
i dziewczyna z uśmiechem odeszła od stolika.
-
Ja nie wiem. Jak ty to robisz?
Kakashi
zdawał się nie słuchać Gaia. Zamiast tego nieoczekiwanie wrócił do przerwanego
wątku.
-
Nie doceniamy następnego pokolenia i to nasz błąd. Ci trzej są naprawdę
wyjątkowi.
-
Mówisz o dziewczynie? A nie! O nich…. Taaaak! Młodzi i silni!
-
Dobrze by było, aby więcej takich ludzi pracowało w policji.
-
Spotkasz się z nimi?
-
A po co? – Kakashi popatrzył zdumiony.
-
No… pogratulować, uścisnąć dłoń… w końcu dokonali nie lada wyczynu.
-
Myślałem o tym, ale stwierdziłem, że zostawię ich w spokoju. Dla nich to było
dość silne przeżycie i myślę, że najlepiej będzie im o tym nie przypominać.
Niech się oswoją. Poza tym – Kakashi wyprostował się na krześle – nie
potrzebują mojego uścisku ręki, aby musieli się poczuć wyjątkowi. Jak sam
powiedziałeś, dokonali wielkiej rzeczy i myślę, że oni to wiedzą.
-
Hmm… racja Kakashi. To więc… wypijmy za zakończenie sprawy Akatsuki.
-
Twoje zdrowie Gai.
Za
oknem świeciło słońce. Zdawać by się mogło, że nie zima, a wiosna otacza Konohę
swoim lekkim płaszczem.
* * *
Szóstka
przyjaciół spotkała się tego dnia u Sasuke. Minęło pięć tygodni od ostatniego
spotkania z Nagato na terenie starej fabryki. Naruto, Hinata, Sakura, Sasuke,
Shikamaru oraz Temari siedzieli przy stole zastawionym smakołykami.
Podzieliwszy się tradycyjnie, według płci, każda z grup poruszała interesujące
ją tematy.
-
Sasuke, kiedy ci to badziewie zdejmą? – Spytał Naruto, stukając w gips, który
Uchiha miał na nodze. Pamiątka po walce z Nagato.
-
Już pytałeś głąbie. Jeszcze miesiąc muszę w tym pochodzić – odparł Uchiha
popijając piwo – wkurwia mnie ten gips. Kolano mnie swędzi i za Chiny ludowe
nie mogę się podrapać.
-
Ja nie wiem, jak mogłeś dać się tak podejść – prychnął Uzumaki.
-
Ty sobie lepiej przypomnij, kto ci dupę uratował.
-
Panowałem nad sytuacją. Miałem właśnie zaatakować.
-
Nie pierdol.
-
Miesiąc szybko zleci – odparł spokojnie Shikamaru – już minęło pięć tygodni.
Choć domyślam się, że chodzenie z tym czymś musi być upierdliwe.
-
No, prawda – Naruto przeciągnął się na fotelu – Akatsuki zostało zlikwidowane.
Bandziory siedzą za kratkami wszystko fajne, ale…
-
Ale co, marudo?
-
No… nie mam pracy.
-
Dupy nie zawracaj – Sasuke machnął ręką – władze uczelni w porozumieniu z
komendantem policji postanowiły przyznać ci stypendium równoznaczne z normalną
pensją pracowniczą, którą można było zarobić w Akatsuki. Na dodatek dalej masz
stypendium naukowe. Słowem, jak na studenta masz w cholerę kasy za friko.
-
No wiem, ale jakoś ta głupio…
-
Jak ci nie pasuje, to oddaj tą kasę komuś kto jej potrzebuje. Na przykład mnie.
-
Nigdy w życiu!
-
To się zamknij.
-
Znowu się kłócicie? – Sakura podeszła do chłopcow i zgromiła ich swoim
spojrzeniem – na pięć minut nie można was zostawić, bo wy się już zaczynace
szarpać.
-
Naruto marudzi – Parsknął Sasuke.
-
Naruto taki już jest i nic na to nie poradzimy – wtrąciła Temari – cieszmy się,
że w ogóle jest.
Uzumaki
poczuł jak policzki robią mu się czerwone na ten komplement.
-
Ja się cieszę… niezależnie od niczego – rzekła cicho Hinata i usiadła obok
ukochanego.
-
Czy Naruto w ogóle ma jakieś wady twoim zdaniem? – Sakura spytała zrezygnowana.
-
Jakieś zapewne ma, ale co z tego, skoro jego zalety rekompensują je w
zupełności, a nawet więcej…
-
Chyba się zrobiło słodko – Shikamaru wstał od stołu.
-
W tobie to za grosz romantyzmu – Temari ofuknęła się na Nara, który podszedł do
niej.
-
Uważasz, że jestem mało romantyczny?
-
Ty? Mało romantyczny? W twoim przypadku mało, to za dużo powiedziane! Ty
przecież…
Nie
dokończyła. Shikamaru pochylił się nad nią i pocałunkiem sprawił, że Temari
umilkła. Po chwili chłopak odchylił głowę od dziewczyny.
-
Dalej uważasz, że nie jestem romantyczny?
-
Nie… Nie… absolutnie.
Pozostała
czwórka parsknęła śmiechem. Przez resztę wieczoru, jedli i rozmawiali, śmiejąc
się przy tym od czasu do czasu.
Itachi,
który w tym czasie leżał na łóżku w pokoju brata i czytał książkę, przysłuchiwał
się odgłosom zabawy. Co chwila uśmiechał się do siebie przy tym. Podobnie jak
oni, wiedział, że koszmar, który trawił Konoha przez kilka ostatnich miesięcy,
wreszcie się skończył i znów mogli się bawić jak dawniej.
* * *
Naruto
i Hinata wracali od Sasuke do mieszkania chłopaka. Teraz kiedy widmo Akatsuki
całkowicie zwinęło swoje czarne skrzydła znad ich głów, czuli się naprawdę lekko.
Trzymając się za ręce szli i cieszyli się sobą.
-
Ciągle nie mogę uwierzyć… - rzekła cicho dziewczyna.
-
Hmm?
-
Że to już. Ten koszmar się skończył.
-
Prawda. Szybko się to wszystko potoczyło, jak się o tym myśli.
-
Tak się cieszę, że tobie nic się nie stało.
-
Mnie? – Naruto twarz promieniała uśmiechem – ja jestem niezniszczalny.
Dziewczyna
nic nie oparła, tylko zachichotała.
-
Ale powiem ci coś w sekrecie.
-
Co takiego?
-
Jest inna rzecz, która cieszy mnie jeszcze bardziej.
-
Jaka mianowicie? – Hinata popatrzyła pytająco na chłopaka.
Naruto
zatrzymał się. Ciemnowłosa również przystanęła, lekko zdziwiona. Uzumaki nic
nie odpowiedział, tylko momentalnie przyciągnął dziewczynę do siebie. Uwięziona
w jego ramionach, zarumieniła się lekko. Chciała coś powiedzieć, jednak chłopak
przycisnął swoje usta do jej i oboje zatonęli w namiętnym pocałunku. Na długie
minuty czas dla nich stanął. Byli tylko oni i nikt więcej. Hinata objęła
chłopaka za szyję i ich pocałunek stał się jeszcze namiętniejszy. W końcu, gdy
poczuli że zaczyna im brakować powietrza, odsunęli nieznacznie od siebie
twarze. Zapatrzeni w siebie, przez długi czas stali w milczeniu, po czym Naruto
szepnął, tak cicho, że tylko Hinata mogła go teraz usłyszeć.
-
Właśnie ta.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział dobiegł końca i cóż mogę rzec. Końca dobiega także nasza historia. Jednak dzisiejszy rozdział nie był ostatnim. W najbliższym czasie, a najpóźniej w sobotę, ukaże się Epilog, na który bardzo serdecznie zaprasza. W nim także odpowiem na pytania, które ukazały się w komentarzach do ostatniego rozdziału. Jeśli macie także jakieś nowe, które chcielibyście zadać, piszcie jak najbardziej. Chętnie na nie odpowiem :)
Epilog przewidziany jest na środę, ale jeśli się nie ukaże, to znaczy, że jeszcze go poprawiam. W każdym razie bądźcie spokojni, na pewno wam się spodoba :)
Do zobaczenia!!
Koniec :'( czemu wszystko co dobre musi się kończyć ? :'(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie skończysz swojej przygody odnośnie pisania. Bardzo fajnie się czyta takie opowiadania jakie tworzysz.
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu świetny... Szkoda tylko że to jest już prawie koniec i został już tylko epilog.
OdpowiedzUsuńMam pytanie czy zamierzać stworzyć nową historie również o paringu Naruhina?
Pozdrawiam
saba20
PROSIMY o opowiadania NaruHina piszesz wspaniale mam nadzieje że nam tego nie zrobisz ;) i nas nie opuścisz ?
OdpowiedzUsuńJuż koniec!? nie zgadzam się z tym!!! tą historię można jeszcze trochę pociągnąć. Błagam drogi autorze nie kończ jeszcze bo co ja będę czytał. Mało kto tak dobrze pisze dlatego prosze nie opuszczaj nas czytelników.
OdpowiedzUsuńNaprawdę to już koniec? No cóż wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, ale nie będę się załamywać, bo jeszcze Epilog :D Nie mogę się doczekać. Ale mogę już teraz powiedzieć, że będę tęsknić za tym wspaniałym opowiadaniem i bohaterami. Odwaliłeś kawał dobrej roboty tworząc tę historię. Mam nadzieje, że nie będzie to jedyne dzieło ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)
Zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl
OdpowiedzUsuń