piątek, 14 listopada 2014

ROZDZIAŁ LXX

        Witam wszystkich bardzo serdecznie na kolejnym (70!) rozdziale naszej powieści. Przed nami ciąg dalszy zmagań naszych bohaterów z Akatsuki, dlatego też bez zbędnego przeciągania, zapraszam do lektury! :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           Nim Nagato zdążył się podnieść z ziemi, poczuł silne kopnięcie w bok, które posłało go z powrotem w zaspę śniegu. Rozpędzony Naruto z najwyższym trudem zachował równowagę na śliskiej nawierzchni. To dało czas liderowi Akatsuki na pozbieranie się. Nagato odturlał się na parę kroków od chłopaka i szybkim ruchem podniósł ciało z powrotem na nogi. Uzumaki, gdy tylko udało mu się zachować równowagę, ruszył znów do ataku. Tym jednak razem Nagato, był przygotowany i pierwszy cios, wymierzony w jego twarz zdołał zablokować, a następnie skontrować prostym kopnięciem w żebra chłopaka.
            Blondyn odskoczył na dwa kroki. W jednej chwili przypomniała mu się ostatnia walka z Hidanem. Gdy zadawał cios za ciosem, które dawały nikłe rezultaty. Nawet gdy trafiał, zdawało się, że na zabójcy jego uderzenia nie robią wrażenia.
            Tym razem, mimo że walka dopiero się zaczynała, było inaczej. Zarówno pierwszy cios, który doszedł do celu, jak i drugi, zablokowano, Nagato musiał poczuć. W tej walce szanse były wyrównane i Naruto zamierzał to wykorzystać.
            - Cholerny gówniarzu! – wrzasnął Nagato – wszystko zniszczyliście! Wszystko!
            - Zamknij pysk! – chłopak z miejsca zaczął nacierać na lidera.
            Zadawał cios za ciosem, jednak jego ruchy nie były takie płynne, gdyż jednocześnie musiał uważać, aby na śliskiej nawierzchni nie stracić równowagi i nie upaść. Na szczęście Nagato miał ten sam problem. Najmniejszy błąd mógł spowodować upadek i natychmiastowe przechylenie się szali zwycięstwa na drugą stronę.
            Pierwsze kilka ciosów Naruto wymierzone w korpus przeciwnika doszły do celu. Kolejna seria została zablokowana i skontrowana. Teraz Nagato był w natarciu. Dwa silne kopnięcie, wymierzone w głowę, trzecie nieoczekiwanie dla chłopaka, wycelowane było w kolana. Chłopak w ostatniej chwili podskoczył, unikając prawdopodobnie złamania nogi. Nagato nie przerywał. Pozwolił, aby siła pędu, która prowadziła jego nogę, obróciła jego ciało i gdy był już tyłem do Naruto, w jednej chwili wyrzucił drugą nogę za siebie, podpierając się rękoma i trafił chłopaka w uda.
            Naruto zaklął pod nosem i odskoczył na dwa kroki. Cios nie był mocny, ale precyzyjny. Udo bolało go niemiłosiernie.
            Nagato zerwał się z ziemie i znów zaatakował. Miał właśnie zadać kolejną serię ciosów, gdy nagle Naruto, markując kontruderzenie, rzucił się na bok i do przodu, tak że w jednej chwili znalazł się z lewej strony napastnika. Wymierzył silne kopnięcie i trafił w tylnią część stawu kolanowego.
            Nagato syknął z bólu i momentalnie opadł na bolące kolano. Chłopak wyprostował drugą nogę i Nagato tylko cudem zablokował uderzenie idące na jego głowę.
            Obaj leżeli na ziemie. Odległość jaka ich dzieliła, nie była większa niż cztery stopy. Ciężko dusząc spoglądali na siebie. W oczach jednego była rządza mordu, u drugiego, determinacja aby wszystko to skończyło się tu i teraz.
            Zerwali się z ziemi niemal jednocześnie. Zwarli w silnym uścisku i przez dłuższą chwilę jeden starał się wywrócić drugiego na ziemię. Podczas jednej z prób Naruto nieznacznie odchylił głowę i wymierzył nią silny cios trafiając czołem w kość policzkową Nagato. Mężczyzna zawył, ale nie poluzował uścisku. W jednej chwili obaj znaleźli się z powrotem na ziemi. Naruto zadawał teraz ciosy na oślep. Kilka z nich doszło do celu, ale sam także przyjął kilka. Ostatni trafił w brodę i chłopakowi pociemniało w oczach. Odruchowo zadał kilka uderzeń nogami i zrobił przewrót do tyłu.
            Ledwo zdołał się podnieść z ziemi, już musiał unikać uderzenia ze strony przeciwnika. Nagato dzierżył w ręku metalową rurę i wymachiwał nią jak szalony. Naruto dokonywał akrobatycznych cudów, aby uniknąć trafienia. Cofał się za każdym razem, gdy Nagato brał zamach. W pewnej chwili stracił równowagę na śliskiej powierzchni i upadł na ziemię. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Nagato, który mierzył się właśnie do uderzenia, gdy w jednej chwili, jakby pod wpływem niewidzialnej siły, odleciał na bok, upadając na oblodzoną ziemię i gubiąc broń.
            Naruto, który śledził lot przeciwnika, popatrzył w miejsce, gdzie ten przed chwilą stał.
            - To wszystko na co cię stać Naruto?
            - Sasuke!
            Uchiha stał obok blondyna, wpatrzony w Nagato, który właśnie podnosił się z ziemi.
            - Skąd ty tu…?
            - Biegłem za wami. Co prawda straciłem was na chwilę z oczu, ale po drodze zostawiliście za sobą tyle zamieszania, że bez trudu was odnalazłem.
            Naruto podniósł się z ziemi i stanął obok przyjaciela.
            - Szykuj się. Nie wiem czy mój brat się zjawi, dlatego musimy załatwić tego dupka.
            - Nie inaczej.
            Nagato spojrzał w ich kierunku. Dwóch rywali sprawiło, że nie czuł się już tak pewnie. Teraz zamiast walki, musiał wymyślić coś, aby mógł uciec.
            Nie miał jednak na to zbyt wiele czasu, gdyż dwójka przyjaciół ruszyła na niego niemal jednocześnie. Pierwsze ciosy zadał Sasuke, Nagato miał już skontrować, jednak za chwilę w jego miejscu zjawił się Naruto, który zadał kolejną serię.
            Atakowali, bądź na przemian, bądź jednocześnie. Nagato mógł jedynie parować ataki. Szaleńcze ataki zdawały się nie mieć końca. Lider Akatsuki przyjmował na siebie coraz większą ilość i tylko gruby płaszcz, który miał na sobie uchronił go przed poważnymi obrażeniami.
            Sasuke zadał silne kopnięcie z prawej strony. Nagato zablokował. Z lewej nadeszło uderzenie pięścią od Naruto, które także zablokował, ale trzeciego ciosu od Sasuke nie zdołał zablokować. Nerka zapiekła i Nagato przechylił się odruchowo w stronę, skąd nadszedł cios, odsłaniając drugi bok. Naruto wykorzystał to i kopnął, omal nie tracąc przy tym równowagi.
            Nagato dał kilka kroków do tyłu i upadł na ziemię, trzymając się za bolące miejsca.
            - Nie przestawaj Naruto! – Sasuke rzucił się pierwszy.
            Naruto popędził tuż za nim. Nie miał świeżych sił jak Uchiha, dlatego jego ruchy były nieco wolniejsze.
            Nagato przyjął pierwsze kopnięcie na ręce. Sasuke trafił piszczelem i poczuł jak przeszywa go silny ból. Lider wykorzystał to i wybił jedną nogę do góry, trafiając Uchihę w pierś odrzucając go na kilka kroków. Naruto odruchowo zatrzymał się, jednak nie zdążył odskoczyć. Sasuke wpadł na niego i po chwili oboje leżeli już na ziemi.
            - Teraz mam szansę.
            Nagato zerwał się z ziemi, jednak ciosy, które do tej pory przyjął, dawały mu się we znaki. Próbował biec, jednak każdy krok przychodził mu z trudem. Lewe kolano dawało się najmocniej we znaki.
            - Dokąd łajzo! – Naruto pierwszy się podniósł i gdy tylko dostrzegł, że lider ucieka, ruszył za nim.
            Sasuke także wstawał z ziemi i w tym momencie dostrzegł, jak Uzumaki wyskoczył do przodu i nogami wylądował na plecach Nagato. Obaj runęli na ziemie niczym dwa kamienie. Uchiha dobiegł do nich i silnym uderzeniem w plecy odrzucił Nagato, dla którego ta walka oznaczała niekończący się ciąg upadków.
            - Wstawaj Naruto! – Uchiha chwycił przyjaciela za ramię i pomógł mu się podnieść.
            Blondyn ciężko oddychał. Długi bieg i walka zrobiły swoje. Miał tylko nadzieję, że ich rywal jest równie zmęczony co oni. Nagato leżał twarzą w śniegu i długi czas się nie podnosił. Sasuke i Naruto spoglądali na leżącego przed nimi mężczyznę. W końcu Uchiha podszedł bliżej. Wziął zamach chcąc kopnąć Nagato w bok, gdy mężczyzna przekręcił się nieznacznie, wymierzając cios w kolano chłopaka.
            Uchiha poczuł jak staw, pod wpływem ciosu oraz jego własnym ciężarem poddaje się. Noga w jednej chwili ugięła się i chłopak padł na ziemię.
            - Sasuke!
            Naruto ruszył przyjacielowi na pomoc, jednak Nagato stanął mu na drodze. Chłopak teraz dopiero dostrzegł, że mężczyzna ma całą zakrwawioną twarz. Zaciśnięte zęby, rysowały się wyraźnie na jego licu. Z oczu biła furia.
            - Zabije cię! Potem twojego przyjaciela! Już zbyt długo stajecie mi na drodze!
            Walka rozgorzała na nowo. Naruto i Nagato wymieniali ciosy, jednak ich impet i szybkość nie były już takie jak na początku. Zmęczenie udzielało się obydwu. Zarówno Naruto jak i jego przeciwnik oddychał ciężko, a każdy następny ruch powodował ból.
            W czasie gdy tamta dwójka wymieniała ciosy, Sasuke z bólem na twarzy, chwycił się za kolano.
            - Kurwa mać! – wrzasnął – cholerny idiota ze mnie… powinienem był to przewidzieć.
            Próbował wstać, jednak ból który go przeszył, powalił go z powrotem na ziemie. Odruchowo chwycił potężną garść śniegu i przyłożył ją do kolana. Zimny okład złagodził ból na tyle skutecznie, że Sasuke odzyskał całkowicie kontakt z otoczeniem. Rozejrzał się po okolicy i dojrzał jak Naruto zmaga się z liderem Akatsuki.
            - Cholera nie wstanę…
            Spojrzał na nogę i znów na walczących.
            - Gdyby udało mi się go zajść od tyłu.
            Sasuke powoli podnosił się z ziemie. Cały ciężar spoczywał teraz na prawej nodze. Drobnymi podskokami zbliżał się do walczącej dwójki, która słabła w oczach.
            - Ty gówniarzu… skąd… w tobie tyle za… zawzięcia… - Nagato ledwo potrafił dobrać słowa.
            - Takie… geny – Naruto podpierał się na jednej nodze. Chciał atakować, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Z początku wydawało się, że walka będzie o wiele łatwiejsza niż z Hidanem. Po części tak było, jednak Nagato wykazywał równie wielką determinację do walki co sam Uzumaki.
            Gdy tak stali wpatrzeni na siebie, Naruto kątem oka dostrzegł jak Sasuke podnosi się z ziemi i powoli zbliża się do Nagato.
            - Muszę go zając czymś.
            - Nagato…
            - Czego chcesz…
            - Po… poddaj się…
            Nagato popatrzył na niego zdumiony i gdyby mógł, wybuchłby teraz gromkim śmiechem.
            - Ty chyba… żartujesz?!
            - Poddaj się… - Naruto nic lepszego nie przychodziło do głowy, ze wszystkich możliwych tekstów do zaserwowania, ten był najgłupszy. Jednak ważne żeby Nagato skupił całą swoją uwagę na nim.
            Sasuke powoli zbliżał się do mężczyzny. Dzieliło go już tylko parę kroków, jednak w tej chwili dla niego, była to naprawdę długa droga.
            - Tylko się nie odwróć, tylko się nie odwróć.
            Sasuke widział już tylko plecy Nagato. Napiął mięśnie sprawnej nogi i wybił się do przodu, chwytając Nagato pod ramionami.
            - Co do diabła?! – Nagato wrzasnął niczym opętany.
            - Teraz Naruto! – Sasuke przyciągnął Nagato do siebie i trzymał ile tylko miał sił, mimo, że mężczyzna starał się mu wyrwać.
            Naruto nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ze wszystkim co miał ruszył do przodu. Nagato Nie wiedząc co robić, wymierzył proste kopnięcie w Uzumakiego. Chłopak odbił cios na bok i był już przy dwójce. Ze wściekłością w oczach zaczął wymierzać kolejne uderzenie pięściami. Ciosy trafiały wszędzie, twarz, tułów ręce. Trwała nieustająca lawina uderzeń, które zmieniały twarz Nagato w krwawą miazgę.
            - Nie przestawaj Naruto!!
            Sasuke zacisnął zęby. Ból w nodze był coraz mocniejszy. Czuł jak pod naporem ciosów Naruto, on i Nagato cofają się do tyłu. Uzumaki dalej atakował. Prawa, lewa, prawa, lewa. Kostki miał zdarte do krwi. Każdy cios sprawiał ogromny ból, jednak nie przestawał uderzać. Znów zaatakował korpus. Nagato zakaszlał, plując krwią. Kolejne ciosy spadły na jego twarz, łamiąc nos, wybijając dwa zęby, rozcinając łuk brwiowy.
            - Wal! Kurwa, napierdalaj! – Sasuke wrzeszczał. Czuł że Nagato słabnie, ale dalej trzymał go w swoim uścisku. Nie zamierzał puszczać, niech padnie nieprzytomny, cokolwiek, byleby już nie wstał.
            Naruto ciosy słabły. Furia z jaką nacierał na początku, ustąpiła. W końcu przestał i cofnąwszy się parę kroków i osunął się na kolana. Nagato stał, przytrzymywany przez Sasuke. Jego twarz wyglądała niczym krwawa miazga. Oczy niemal całkowicie zniknęły pod opuchlizną, która zaczęła się pojawiać. Z ust i nosa leciała krew. Sasuke zwolnił uścisk i bezwładne ciało lidera opadło na ziemie. Zaraz po nim upadł i Uchiha. Ból w nodze znów się nasilił. Ciemnowłosy odwrócił się na plecy i ciężko oddychając spojrzał na Naruto, który klęczał na ziemi, podparty na rękach.
            - Naruto…
            Blondyn podniósł wzrok.
            - Ale żałośnie… musimy wyglądać.
            Uzumaki nic nie odparł, tylko lekko się uśmiechnął. Wstał na nogi i chwiejnym krokiem podszedł do przyjaciela, któremu pomógł wstać. Sasuke wsparł się na Naruto i mimo bólu, zdołał ustać na sprawnej nodze.
            Przez chwilę stali i w milczeniu przyglądali się Nagato. Mężczyzna leżał na śniegu i ciężko oddechył. Śnieg po jego głową, przybrał czerwony kolor. Na twarzy porobiły się zakrzepy. Co jakiś czas krztusił się, wypluwając ślinę zmieszaną z krwią.
            - To… - Naruto ledwo łapał oddech – to…
            - … koniec? Tak… koniec.
            - Co teraz?
            - Zgnije w pierdlu… chociaż powinien zdechnąć.
            Naruto miał spytać o coś jeszcze, jednak usłyszał krzyk i odgłosy jakby ktoś biegł w ich kierunku.
            - Sasuke! Naruto!
            Obaj przyjaciele podnieśli wzrok i ujrzeli pędzącego w ich kierunku Itachiego. Starszy z braci pokonał ostatnie kilkanaście metrów kilkoma susami i już stał przy nich. Widok zmęczonego Naruto i Sasuke przyprawił go i ciarki, jednak gdy spojrzał na leżące przed nim ciało Nagato, zdumienie wypędziło wszystkie inne myśli.
            - Co… co tu się stało?!
            - Dostał wpierdol – odparł Sasuke spokojnym głosem.
            - Jak… jak to?
            - Normalnie… nagrabił sobie…
            Itachi westchnął ciężko.
            - Ty kretynie… po jaką cholerę się tu pchaliście?!
            Obaj spojrzeli na Itachiego, którego twarz przybrała surowy wyraz. Sasuke nigdy nie widział brata tak wściekłego.
            - Po cholerę się narażaliście?!
            - Nie mogliśmy mu pozwolić uciec – odparł niepewnie Naruto.
            - Chcieliśmy to skończyć, tu i teraz – dodał Sasuke.
            Itachi westchnął po raz kolejny i pokręcił głową. Chłopcy nieznacznie opuścili twarze. Po chwili jednak poczuli na swoich czołach lekki uścisk. Podnieśli głowy. Itachi trzymał dwa wyprostowane palce na ich czołach i spoglądał na nich. Surowe spojrzenie zniknęło z jego twarzy. Zamiast tego pojawił się na niej lekki uśmiech.
            - Powinienem was zdrowo opierdolić, ale powiem tylko… spisaliście się chłopcy.
            Naruto i Sasuke popatrzyli na Itachiego potem na siebie. Blondyn wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
            - Czego się szczerzysz? – spytał Sasuke.
            - Tak po prostu.
            Sasuke nic nie odparł, a na jego twarzy także zagościł uśmiech.

* * *

            Od walki Naruto i Sasuke z Nagato minął miesiąc. Ibiki siedział właśnie w zaciszu swojego gabinetu. Mimo iż panowała jeszcze kalendarzowa zima, druga połowa lutego okazała się dość ciepła. Roztopy przeplatały się z opadami śniegu. Jednak atmosfera w mediach wokół sprawy Akatsuki była gorąca. Policja podała co prawda tylko kilka szczegółów co do operacji likwidacji organizacji przestępczej, jaką była Akatsuki, jednak dziennikarze prześcigali się w spekulacjach. Nie jest potrzebne, aby przytaczać ich treść, gdyż wyobraźnia dziennikarska w takich przypadkach, zwłaszcza jeśli jej właściciel nie jest zaznajomiony z tematem, tworzy historie godne nagrody literackiej z zakresu sensacji.
            Komendant siedział przy swoim biurku i popijał ulubioną herbatę. Przed nim rozłożone były akta oznaczone tytułem „Akatsuki”, które postanowił przewertować, zanim schowa je do pudła przeznaczonego do archiwum. Część z nich zawierała dane personalne poszczególnych osób, wraz z informacją na temat śmierci, bądź wyrokiem sądu. Ibiki przelatywał szczegółowe dane i skupiał się na dwóch ostatnich zagadnieniach:
            Momochi Zabuza: Ciało znalezione w lesie nieopodal miejsca zamieszkania, zmiażdżone przez samochód. Kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. W wyniku spalenia pojazdu, nie udało się ustalić właściciela pojazdu. Sprawa skierowana do umorzenia.
            Ibiki zatrzymał się na chwilę w tym miejscu. Jeszcze raz przewertował notatkę. Pokręcił lekko głową. Kakashi…
            Kakuzu Takigakure: Podejrzany o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzany o współudział w morderstwach. Znaleziony martwy w swojej celi. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok, stwierdzono zatrucie cyjankiem potasu.
            Hidan (nazwisko nieznane): Podejrzany o dokonanie serii morderstw na terenie Konoha (tutaj spis zamordowanych osób). Złapany podczas próby zabójstwa dwóch osób, schwytany i przewieziony na komisariat. Zmarł na skutek wykrwawienia podczas próby samobójczej poprzez odgryzienie języka.
            Hoshigaki Kisame: Podejrzany o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzany o współudział w morderstwach. Podejrzany o malwersacje podatkowe dokonywane przez kompanię Akatsuki. Zmarł podczas próby ucieczki, przejechany przez samochód.
            Orochimaru: Podejrzany o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzany o współudział w morderstwach. Podejrzany o malwersacje podatkowe dokonywane przez kompanię Akatsuki. Czynne stawianie oporu podczas próby zatrzymania, próba popełnienia morderstwa na zakładniku. Postrzelony podczas obławy, przebywa w szpitalu policyjnym skąd zostanie przewieziony do zakładu karnego o złagodzonym rygorze. Wyrok skazujący 15 lat pozbawienia wolności bez prawa do wcześniejszego zwolnienia. (Do akt załączona notka lekarska: pacjent do końca życia będzie poruszał się na wózku).
            Ibiki pokręcił głową i westchnął po raz drugi. Ehh Itachi…
            Akari Urokiri: Żona Nagato, współzałożycielka firmy Akatsuki. Podejrzana o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzana o współudział w morderstwach. Podejrzana o malwersacje podatkowe dokonywane przez kompanię Akatsuki. Zbiegła podczas próby zatrzymania. Wysłany list gończy. Schwytana tydzień później, podczas próby przekroczenia granicy. Przyznała się do winy. Wyrok skazujący: dożywotnie pozbawienie wolności bez prawa do wcześniejszego zwolnienia.
            Konan: Podejrzana o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzana o współudział w morderstwach. Podejrzana o malwersacje podatkowe dokonywane przez kompanię Akatsuki. Zbiegła podczas próby zatrzymania. Wysłany list gończy. Schwytana tydzień później wraz z Akari Urokiri, podczas próby przekroczenia granicy. Przyznała się do winy. Wyrok skazujący: dożywotnie pozbawienie wolności bez prawa do wcześniejszego zwolnienia.
            Zetsu: Były funkcjonariusz policji postawiony w stan oskarżenia. Podejrzany o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzany o współudział w morderstwach. Podejrzany o malwersacje podatkowe dokonywane przez kompanię Akatsuki. Podejrzany o inwigilowanie policji na rzecz organizacji przestępczej. Wyrok skazujący: degradacja oraz usunięcie z policji w trybie natychmiastowym. Dożywotni wyrok więzienia bez prawa do wcześniejszego zwolnienia.
            Nagato: Główny założyciel kompani Akatsuki. Podejrzany o pracę w organizacji o charakterze przestępczym. Podejrzany o współudział w morderstwach. Podejrzany o malwersacje podatkowe dokonywane przez kompanię Akatsuki. Czynne stawianie oporu podczas próby zatrzymania. Schywany podczas próby ucieczki, na jednym z pobliskich osiedli. Podczas pościgu, który miał miejsce w starej fabryce, spadł ze schodów, chcąc wymknąć się na dach. Przez tydzień przebywał w szpitalu policyjnym skąd został przeniesiony do zakładu karnego. Wyrok skazujący: dożywotnie pozbawienie wolności bez prawa do wcześniejszego zwolnienia.
            Ibiki zamknął teczkę. Przez długi czas przyglądał się jej w milczeniu. W końcu wrzucił ją do pudełka, które stało obok jego biurka z napisem „Archiwum II-15”. Dopił  herbatę, która była już zimna i spokojnym krokiem opuścił swój gabinet.

* * *

            - Co teraz Kakashi? – Gai dopijał swój sok i spojrzał na Hatake.
            Kakashi przez długi czas milczał, mieszając łyżką swój napój.
            - A co ma być? – podniósł wzrok na przyjaciela.
            - Wracamy do siebie?
            - Kiedyś trzeba.
            - To wszystko dziwne – Gai odchylił się na krześle – zostaliśmy tu przysłani, aby pomóc miejscowej policji, tym czasem nam pomogła trójka studentów.
            Na chwilę zamilkli. Do ich stolika podeszła kelnerka z zapytanie czy podać coś jeszcze. Gai próbując oczarować ją swoim urokiem osobistym, odparł że niczego więcej nie potrzebują. Dziewczyna jednak zdawała się w ogóle go nie zauważać. Wpatrzona była w Kakashiego i można było odnieść wrażenie, że to jego postać jest pretekstem dla którego zdecydowała się podejść do nich. Hatake podziękował i dziewczyna z uśmiechem odeszła od stolika.
            - Ja nie wiem. Jak ty to robisz?
            Kakashi zdawał się nie słuchać Gaia. Zamiast tego nieoczekiwanie wrócił do przerwanego wątku.
            - Nie doceniamy następnego pokolenia i to nasz błąd. Ci trzej są naprawdę wyjątkowi.
            - Mówisz o dziewczynie? A nie! O nich…. Taaaak! Młodzi i silni!
            - Dobrze by było, aby więcej takich ludzi pracowało w policji.
            - Spotkasz się z nimi?
            - A po co? – Kakashi popatrzył zdumiony.
            - No… pogratulować, uścisnąć dłoń… w końcu dokonali nie lada wyczynu.
            - Myślałem o tym, ale stwierdziłem, że zostawię ich w spokoju. Dla nich to było dość silne przeżycie i myślę, że najlepiej będzie im o tym nie przypominać. Niech się oswoją. Poza tym – Kakashi wyprostował się na krześle – nie potrzebują mojego uścisku ręki, aby musieli się poczuć wyjątkowi. Jak sam powiedziałeś, dokonali wielkiej rzeczy i myślę, że oni to wiedzą.
            - Hmm… racja Kakashi. To więc… wypijmy za zakończenie sprawy Akatsuki.
            - Twoje zdrowie Gai.
            Za oknem świeciło słońce. Zdawać by się mogło, że nie zima, a wiosna otacza Konohę swoim lekkim płaszczem.

* * *

            Szóstka przyjaciół spotkała się tego dnia u Sasuke. Minęło pięć tygodni od ostatniego spotkania z Nagato na terenie starej fabryki. Naruto, Hinata, Sakura, Sasuke, Shikamaru oraz Temari siedzieli przy stole zastawionym smakołykami. Podzieliwszy się tradycyjnie, według płci, każda z grup poruszała interesujące ją tematy.
            - Sasuke, kiedy ci to badziewie zdejmą? – Spytał Naruto, stukając w gips, który Uchiha miał na nodze. Pamiątka po walce z Nagato.
            - Już pytałeś głąbie. Jeszcze miesiąc muszę w tym pochodzić – odparł Uchiha popijając piwo – wkurwia mnie ten gips. Kolano mnie swędzi i za Chiny ludowe nie mogę się podrapać.
            - Ja nie wiem, jak mogłeś dać się tak podejść – prychnął Uzumaki.
            - Ty sobie lepiej przypomnij, kto ci dupę uratował.
            - Panowałem nad sytuacją. Miałem właśnie zaatakować.
            - Nie pierdol.
            - Miesiąc szybko zleci – odparł spokojnie Shikamaru – już minęło pięć tygodni. Choć domyślam się, że chodzenie z tym czymś musi być upierdliwe.
            - No, prawda – Naruto przeciągnął się na fotelu – Akatsuki zostało zlikwidowane. Bandziory siedzą za kratkami wszystko fajne, ale…
            - Ale co, marudo?
            - No… nie mam pracy.
            - Dupy nie zawracaj – Sasuke machnął ręką – władze uczelni w porozumieniu z komendantem policji postanowiły przyznać ci stypendium równoznaczne z normalną pensją pracowniczą, którą można było zarobić w Akatsuki. Na dodatek dalej masz stypendium naukowe. Słowem, jak na studenta masz w cholerę kasy za friko.
            - No wiem, ale jakoś ta głupio…
            - Jak ci nie pasuje, to oddaj tą kasę komuś kto jej potrzebuje. Na przykład mnie.
            - Nigdy w życiu!
            - To się zamknij.
            - Znowu się kłócicie? – Sakura podeszła do chłopcow i zgromiła ich swoim spojrzeniem – na pięć minut nie można was zostawić, bo wy się już zaczynace szarpać.
            - Naruto marudzi – Parsknął Sasuke.
            - Naruto taki już jest i nic na to nie poradzimy – wtrąciła Temari – cieszmy się, że w ogóle jest.
            Uzumaki poczuł jak policzki robią mu się czerwone na ten komplement.
            - Ja się cieszę… niezależnie od niczego – rzekła cicho Hinata i usiadła obok ukochanego.
            - Czy Naruto w ogóle ma jakieś wady twoim zdaniem? – Sakura spytała zrezygnowana.
            - Jakieś zapewne ma, ale co z tego, skoro jego zalety rekompensują je w zupełności, a nawet więcej…
            - Chyba się zrobiło słodko – Shikamaru wstał od stołu.
            - W tobie to za grosz romantyzmu – Temari ofuknęła się na Nara, który podszedł do niej.
            - Uważasz, że jestem mało romantyczny?
            - Ty? Mało romantyczny? W twoim przypadku mało, to za dużo powiedziane! Ty przecież…
            Nie dokończyła. Shikamaru pochylił się nad nią i pocałunkiem sprawił, że Temari umilkła. Po chwili chłopak odchylił głowę od dziewczyny.
            - Dalej uważasz, że nie jestem romantyczny?
            - Nie… Nie… absolutnie.
            Pozostała czwórka parsknęła śmiechem. Przez resztę wieczoru, jedli i rozmawiali, śmiejąc się przy tym od czasu do czasu.
            Itachi, który w tym czasie leżał na łóżku w pokoju brata i czytał książkę, przysłuchiwał się odgłosom zabawy. Co chwila uśmiechał się do siebie przy tym. Podobnie jak oni, wiedział, że koszmar, który trawił Konoha przez kilka ostatnich miesięcy, wreszcie się skończył i znów mogli się bawić jak dawniej.

* * *

            Naruto i Hinata wracali od Sasuke do mieszkania chłopaka. Teraz kiedy widmo Akatsuki całkowicie zwinęło swoje czarne skrzydła znad ich głów, czuli się naprawdę lekko. Trzymając się za ręce szli i cieszyli się sobą.
            - Ciągle nie mogę uwierzyć… - rzekła cicho dziewczyna.
            - Hmm?
            - Że to już. Ten koszmar się skończył.
            - Prawda. Szybko się to wszystko potoczyło, jak się o tym myśli.
            - Tak się cieszę, że tobie nic się nie stało.
            - Mnie? – Naruto twarz promieniała uśmiechem – ja jestem niezniszczalny.
            Dziewczyna nic nie oparła, tylko zachichotała.
            - Ale powiem ci coś w sekrecie.
            - Co takiego?
            - Jest inna rzecz, która cieszy mnie jeszcze bardziej.
            - Jaka mianowicie? – Hinata popatrzyła pytająco na chłopaka.
            Naruto zatrzymał się. Ciemnowłosa również przystanęła, lekko zdziwiona. Uzumaki nic nie odpowiedział, tylko momentalnie przyciągnął dziewczynę do siebie. Uwięziona w jego ramionach, zarumieniła się lekko. Chciała coś powiedzieć, jednak chłopak przycisnął swoje usta do jej i oboje zatonęli w namiętnym pocałunku. Na długie minuty czas dla nich stanął. Byli tylko oni i nikt więcej. Hinata objęła chłopaka za szyję i ich pocałunek stał się jeszcze namiętniejszy. W końcu, gdy poczuli że zaczyna im brakować powietrza, odsunęli nieznacznie od siebie twarze. Zapatrzeni w siebie, przez długi czas stali w milczeniu, po czym Naruto szepnął, tak cicho, że tylko Hinata mogła go teraz usłyszeć.
            - Właśnie ta.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
           Rozdział dobiegł końca i cóż mogę rzec. Końca dobiega także nasza historia. Jednak dzisiejszy rozdział nie był ostatnim. W najbliższym czasie, a najpóźniej w sobotę, ukaże się Epilog, na który bardzo serdecznie zaprasza. W nim także odpowiem na pytania, które ukazały się w komentarzach do ostatniego rozdziału. Jeśli macie także jakieś nowe, które chcielibyście zadać, piszcie jak najbardziej. Chętnie na nie odpowiem :)
           Epilog przewidziany jest na środę, ale jeśli się nie ukaże, to znaczy, że jeszcze go poprawiam. W każdym razie bądźcie spokojni, na pewno wam się spodoba :)
           Do zobaczenia!!

7 komentarzy:

  1. Koniec :'( czemu wszystko co dobre musi się kończyć ? :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że nie skończysz swojej przygody odnośnie pisania. Bardzo fajnie się czyta takie opowiadania jakie tworzysz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest po prostu świetny... Szkoda tylko że to jest już prawie koniec i został już tylko epilog.

    Mam pytanie czy zamierzać stworzyć nową historie również o paringu Naruhina?

    Pozdrawiam

    saba20

    OdpowiedzUsuń
  4. PROSIMY o opowiadania NaruHina piszesz wspaniale mam nadzieje że nam tego nie zrobisz ;) i nas nie opuścisz ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Już koniec!? nie zgadzam się z tym!!! tą historię można jeszcze trochę pociągnąć. Błagam drogi autorze nie kończ jeszcze bo co ja będę czytał. Mało kto tak dobrze pisze dlatego prosze nie opuszczaj nas czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę to już koniec? No cóż wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, ale nie będę się załamywać, bo jeszcze Epilog :D Nie mogę się doczekać. Ale mogę już teraz powiedzieć, że będę tęsknić za tym wspaniałym opowiadaniem i bohaterami. Odwaliłeś kawał dobrej roboty tworząc tę historię. Mam nadzieje, że nie będzie to jedyne dzieło ;)
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń