sobota, 7 czerwca 2014

ROZDZIAŁ XLIX

     Witam wszystkich bardzo serdecznie w czerwcowy wieczór. Przed nami kolejny rozdział naszej powieści, do którego lektury gorąco zaprasza :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdy tylko Kiba wszedł do domu Hinaty, niemiłe uczucie związane ze spotkanie Hidana minęło. Chłopak poczuł ulgę, że nie musi więcej znajdować się w pobliżu tego człowieka. Pamiętał, że Hinata coś wspominała, że Naruto go nie cierpi, a także podczas ich ostatniej kłótni, dziewczyna wypowiedziała właśnie imię stalowowłosego wypominając Uzumakiemu jego agresję w stosunku do nieznajomego. Kiba sam nie wiedząc czemu, zgodził się z Naruto. Ten typ ma w sobie coś odpychającego.
            W przedpokoju stała Hinata, ubrana w dżinsy i ciepły sweter. Chłopak przyjrzał się jej uważnie z niedowierzaniem. Zawsze pełna życia, choć cicha dziewczyna, uśmiechnięta, stała teraz przed nim i była cieniem samej siebie. Blada skóra przylegała do wychudzonej twarzy, uwypuklając kości policzkowe. Białe oczy teraz gdzieniegdzie były poprzecinane drobnymi niteczkami żył. Dodatkowo, podkrążone, sprawiały wrażenie, jakby dziewczyna od dłuższego czasu nie zażywała snu. Granatowa bluzka, która zawsze była minimalnie za duża, tym razem dosłownie wisiała na ciemnowłosej niczym na wieszaku. Kiedy Hinata tak się zmieniła? – Kiba zdawał się, sam sobie zadawać to pytanie.
            Szatyn właśnie zdejmował buty, gdy dostrzegł nagle, jak dłonie dziewczyny drżą delikatnie. Hinata chyba zorientowała się w sytuacji, gdyż momentalnie schowała je w rękawach bluzki.
            - Ale zimno, chodźmy na górę – rzekła, ale w jej głosie dało wyczuć się sztuczność.
            Kiba nic nie odpowiedział, tylko pokiwał głową i udał się za dziewczyną. Gdy wchodzili po schodach, chłopak dostrzegł jak ojciec dziewczyny zmierza w kierunku kuchni.
            - Dzień dobry panu – przywitał się Kiba żywo.
            - Dzień dobry chłopcze – odparł Hiashi, po czym szybko odwrócił się i zniknął za drzwiami.
            Kiba przełknął nerwowo ślinę. Chyba jednak nie ma co liczyć na ciepłe powitanie tutaj, ale nie dziwił się temu. Doskonale wiedział o tym, że zasłużył sobie na to.
            Młodzi weszli na górę i po chwili siedzieli już w pokoju dziewczyny, gdzie na biurku stał dzban z gotową herbatą.
            - Przygotowałaś się do nauki widzę – rzekł Kiba, chcąc przerwać panującą ciszę.
            - Tak, staram się jakoś… - odparła cicho dziewczyna.
            - Hinata… - Kiby głos spoważniał.
            - Słucham?
            - Jeśli chcesz, to mogę wpaść kiedy indziej jak się źje czujesz.
            - No co ty? Ja… ja nie czuję się źle.
            - Przecież widzę, nie musisz udawać. Powinnaś leżeć i wypoczywać.
            - Nie chcę leżeć. Ile można w końcu? Muszę się choć trochę pouczyć, bo inaczej obleję egzamin.
            - Jesteś pewna? Egzamin nie jest taki trudny, dasz radę.
            - Jestem pewna, ale dziękuję. Obiecuję, że jak będę czuła się gorzej, to dam ci znać – mówiąc to Hinata wysiliła się na uśmiech.
            Kiba nic nie odparł, tylko położył plecak na ziemi i wyjął z niego notatki.
            - Chciałem jeszcze sprowadzić Shino i Saia, jednak Sai jest dziś u Ino, a Shino stwierdził, że musi dzisiaj wymienić ziemię w jego terrarium dla mrówek. Swoją drogą zastanawiam się, co on takiego widzi w tych robalach?
            - To takie jego domowe zwierzątka.
            - Zwierzątka? Domowym zwierzątkiem, może być pies. Lepiej! Pies to członek rodziny, a robale? Co one potrafią, poza tym, że jedzą, drążą te swoje tunele i w całym domu ich pełno? Psy to są prawdziwi domownicy.
            - A koty?
            - Fuj, koty. Koty liżą masło i w ogóle ich nie lubię.
            - Jak możesz? Ja tam lubię kotki.
            - Pies to jest pies i koniec tematu – rzekł stanowczo Kiba.
            Hinata zachichotała cicho, po czym oboje usiedli na podłodze i Kiba pokazywał kolejno zeszyty z poszczególnych przedmiotów i jak tylko umiał najlepiej, pokazywał dziewczynie, na co należy zwrócić największą uwagę.

* * *

            - Mógłbyś być bardziej uprzejmy i chociaż udawać, że mnie słuchasz – rzekła Sakura poirytowanym głosem.
            Do Sasuke w pierwszej chwili nie do końca docierało, to co dziewczyna do niego mówi, choć biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze kilka minut temu, w ogóle jej nie słuchał i tak jest postęp.
            - Mówiłaś coś? – spytał niepewnie.
            - Pytałam czy może byśmy gdzieś dzisiaj poszli jeszcze? Ja nie wiem, nie dość, że ostatnio prawie w ogóle się nie spotykamy, to na dodatek muszę się dopominać o swoje.
            - Przepraszam, zamyśliłem się.
            - To widzę. A może chociaż powiesz, co takiego jest ważniejsze ode mnie?
            - Nic takiego.
            - Tak oczywiście. Pewnie o jakichś innych sukach myślisz. Faceci. Założę się, że myślisz o tej świni Ino – Sakura wydawała się coraz bardziej zła.
            - Co ty bredzisz dziewczyno? Skąd ci się Ino wzięła i czemu ją wyzywasz? Myślałem, że jesteście przyjaciółkami.
            - Bo jesteśmy, ale jeśli w grę wchodzi facet, to przyjaźń przeradza się w wojnę – mówiąc to Sakura zacisnęła pięści i podniosła wzrok.
W tym momencie Sasuke wydawało się, że jego dziewczyna nie zwraca się bezpośrednio do niego, a jakby do wszystkich zebranych dookoła. Tak przynajmniej to wyglądało pomimo, że w lokalu byli tylko oni i barman, który akurat wymieniał beczkę z piwem.
            - To nie jest normalne, ale jak tam uważasz – ciemnowłosy wzruszył ramionami i upił łyk swojego piwa.
            - Oczywiście, że nie. W miłości nie ma miejsca na normalność, to żywioł! Tu zawsze coś się dzieje. Zwłaszcza gdy jakaś świnia kręci się wokół mojego chłopaka!
            - No dobra, ale Ino nie jest świnią. Trochę się zapędziłaś.
            - Jeszcze jej bronisz!?
            - Uspokój się albo naprawdę z tobą zerwę i pierwsze co zrobię, to ją przelecę.
            Sakura w jednej chwili zamilkła i popatrzyła zdziwiona na Sasuke.
            - Ale… ale jak to?
            - No, nareszcie się uciszyłaś. Nie, nie myślę o Ino, o jej cyckach, dupie i innych pierdołach. Mam po prostu jeden problem i…
            - Jaki problem? Stało się coś? – głos Sakury miał teraz łagodną barwę.
            - Tak… nie… nie ważne… po prostu mamy z Naruto jedną sprawę do zrobienia.
            - W co wy żeście się znów wpakowali?
            Sasuke przez chwilę milczał. W jednej chwili przypomniał sobie wczorajsze spotkanie z blondynem. Ciągle nie do końca docierało do niego, to co się stało. Umysł podświadomie wypierał niewygodne fakty, lecz te jak na złość, wracały wygrzebywane z odmętów pamięci.
            Sakura patrzyła zdziwiona na chłopaka, jednak nie poganiała go, jak to zwykle miała w zwyczaju. Widziała, że Sasuke coś dręczy i tym razem stwierdziła, że musi to być naprawdę poważne, dlatego nie będzie naciskać.
            - W nic takiego – odparł w końcu chłopak – po prostu w robocie się pierdyknęliśmy i miesięczne sprawozdanie jest do poprawy.
            - Tym się tak przejmujesz? – spytała z niedowierzaniem dziewczyna.
            - Tak, tym właśnie.
            Haruno nic nie odparła tylko wzruszyła ramionami. Kłamał i ona doskonale o tym wiedziała. Za dobrze znała Sasuke, żeby wiedzieć, że on się takimi pierdołami nie przejmuje. Coś się stało i ciekawość aż ją paliła, jednak wiedziała, że z Sasuke nic nie wyciągnie. Mogłaby spróbować, wybadać sprawę u Naruto, ale od tego cokolwiek wyciągnąć, także może okazać się kłopotliwe. Dziewczynie pozostało więc czekać, aż chłopcy sami coś powiedzą.
            - To może tak dla relaksu, abyś się przestał zamartwiać, byśmy gdzieś poszli?
            Sasuke popatrzył na dziewczynę. Jak ona ma dobrze. Żyje w błogiej nieświadomości, że jej chłopak pracuje w firmie, która wynajmuje seryjnego mordercę i na dodatek uczestniczy w tym brat tegoż chłopaka.
            - Sam nie wiem – odparł cicho Sasuke.
            - No weź no! Nie daj się prosić. Sasuke
            - Może masz rację…
            - No jasne, że mam. Dawno nigdzie nie byliśmy, tylko się uczymy i uczymy.
            - Niech ci będzie – ciemnowłosy westchnął – to gdzie chcesz iść?
            - A dlaczego to ja mam wybierać? Może byś sam coś zaproponował? Jesteś w końcu facetem!
            - O ja pierdole – chłopak wywrócił oczami – dobra w takim razie idziemy do Magnezji.
            - Magnezja? A co to takiego?
            - Klub.
            - Nie słyszałam o takim, co tam jest?
            - Normalnie; piwo, wódka, muzyka i striptiz.
            - Co takiego?! – Sakura momentalnie zerwała się z krzesła.
            - Kazałaś mi coś wybrać, więc drogą eliminacji wybrałem to, co zdawało mi się najlepszym miejscem na rozrywkę.
            - Zabierać mnie do klubu go-go! Jesteś bezczelny!
            - Ja dokonałem wyboru, możesz się z nim nie zgodzić i zaproponować coś innego.
            - Ach ty!
            W ten oto oryginalny sposób młodzi spędzili jeszcze kilka minut w kawiarni, po czym udali się – po burzliwej dyskusji – do kina. Sakura, jak to Sakura, gdy tylko wyszli z kawiarni od razu zapomniała o swojej złości na Sasuke, do którego kleiła się jak tylko mogła. Ciemnowłosy natomiast szedł w milczeniu, walcząc jak tylko potrafił ze swoimi myślami.

* * *

            Ponieważ poprzedniego dnia Hinata, po dwóch godzinach nauki, poczuła się słabo, toteż Kiba stwierdził, że lepiej będzie przerwać i powrócić do powtórki następnego wieczoru.
            Szatyn jechał właśnie w kierunku osiedla, na którym mieszkała dziewczyna. Dzisiejsze zajęcia były dość swobodne, toteż nie trzeba było wiele notować, co nieznacznie poprawiło nastrój Kiby. Z każdą jednak chwilą, gdy był coraz bliżej celu, humor jego pogarszał, jakby miał jechać na spotkanie nie do Hinaty, a do komornika sądowego lub innej, niezbyt przyjaznej postaci.
            Chevrolet Inuzuki skręcał właśnie w uliczkę, gdzie znajdował się dom dziewczyny. Musiał znacznie zwolnić, ponieważ tego wieczoru drogi były mocno oblodzone w całym mieście i piaskarki nie wszędzie jeszcze dojechały. Jadąc powoli, Kiba w pewnej chwili dostrzegł przed sobą, na chodniku dwie postacie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jedna z nich, w świetle latarni, była bardzo podobna do Hinaty, a druga…
            Kiba zahamował i zaparkował po drugiej stronie ulicy, w odległości około trzydziestu metrów od dwójki. Wyłączywszy silnik, tknięty impulsem, postanowił przez chwilę nie wychodzić z auta. Zamiast tego zaczął uważnie obserwować postacie, które stały przed samym domem Hinaty. Kiba wytężył wzrok i dostrzegł, że pierwsze wrażenie było jak najbardziej słuszne. Jedną z postaci była ciemnowłosa.
Dziewczyna stała na mrozie, odziana w swój granatowy płaszcza. W świetle latarni widać było jak trzęsie się z zimna. Teraz chłopak postanowił przyjrzeć się drugiej postaci. Przez długi czas skupiał wzrok, lecz widział tylko zarys sylwetki – prawdopodobnie męskiej - odzianej w długi ciemny płaszcza i kaptur na głowie. Chłopaka powoli nachodziło nieprzyjemne uczucie, jednak nie potrafił powiedzieć dlaczego.
            Postacie przez długi czas stały, zdawało się, rozmawiając. W pewnej chwili osoba, która stała tyłem do Kiby, podała coś Hinacie, która szybko schowała podarunek do kieszeni płaszcza. Potem znów jeszcze toczyła się rozmowa, aż w końcu Hinata pożegnawszy się udała się do swojego domu. Kiba poprawił swoje położenie na fotelu. Ciekawość kim jest owa postać, rosła w nim z minuty na minutę, jednak podświadomość już wiedziała, czego można się spodziewać. Mężczyzna odwrócił się w kierunku Kiby i chłopak momentalnie poczuł jak serce podchodzi mu do gardła. W świetle latarni rozpoznał postać, którą spotkał wczoraj. Postać, która budziła w nim taką niechęć, a nawet strach. Hidan.
            Stalowowłosy przez chwilę szedł po drugiej stronie ulicy, gdy pewnej chwili spojrzał w kierunku Kiby. Szatynowi serce zabiło mocniej. Czerwone oczy zdawały się przewiercać jego duszę na wylot. Uczucie niepokoju wzrosło jeszcze bardziej, gdy okazało się, że ów mężczyzna skręcił w prawo i szedł teraz w kierunku samochodu chłopaka.
            - Kurwa niedobrze – szeptał Kiba do siebie.
            Co teraz robić? Odpalić silnik i uciekać? Ale dlaczego? Po co? Przecież Kiba nic złego nie zrobił? Szatyn miotał się ze swoimi myślami. Stalowowłosy był coraz bliżej. Każdy jego krok dudnił chłopakowi w głowie. Już położył rękę na kluczykach. Miał właśnie zapuścić silnik i ruszyć ile tylko fabryka dała, jednak w pewnym momencie Hidan nieznacznie odbił w lewo i skierował się wprost do samochodu, stojącego dwa metry od auta Kiby. Inuzuka cały czas śledząc mężczyznę, trzymał kluczyki w pogotowiu. Hidan jednak, jak gdyby nigdy nic, wyjął coś z kieszeni – prawdopodobnie swoje klucze - auta, otworzył drzwi swoje samochodu i wsiadł do środka. Przez chwilę na ulicy panowała jeszcze cisza, po czym samochód Hidana zawarczał i powoli ruszył w sobie tylko znanym kierunku.
            Gdy tylko zniknął za rogiem, Kiba rozluźnił się. Ręką zeszła z kluczyków i bezwładnie opadła na kolano. Inuzuka oparł się, całym ciężarem na fotelu. Czoło jego było zlane potem, a serce omal nie wyskoczyło z piersi. Oddech chłopaka był nierówny, wręcz zdradzał silne zdenerwowanie i minęło kilka minut zanim Kiba doszedł do siebie. W końcu wziął plecak z sąsiedniego siedzenia i upewniwszy się, że Hidana nie ma już w pobliżu, wysiadł z samochodu i udał się do domu dziewczyny.

* * *

            - Cześć Hinata, przepraszam za spóźnienie, ale ślisko na ulicach – skłamał Kiba na powitanie. Nie chciał się przyznać, że widział dziewczynę z Hidanem.
            - Nic się nie stało Kiba – odpowiedziała spokojnie Hinata.
            Chłopak przyjrzał się uważnie dziewczynie, która dziś wyglądała o wiele lepiej. Oczy już nie były takie podkrążone, czerwone nitki, które wczoraj przecinały jej oczy, zniknęły. Kiba spuścił nieznacznie wzrok, mając w pamięci wczorajsze drżenie rąk, które Hinata starała się skrzętnie ukryć. Dziś nie dość, że ich nie ukrywała, to zakasała nieznacznie rękawy odsłaniając drobne przedramiona. Jednak widok zdrowej przyjaciółki nie bardzo cieszył Kibę. Niepokoiła go ta nagła zmiana, która miała miejsce, dosłownie z dnia na dzień. Coś było nie tak, nie wiedział jednak co. Nagle przez myśl przebiegła mu postać Hinada. Czyżby ten świr miał z tym coś wspólnego? Nie to niemożliwe. Szatynowi znów pojawił się obraz przed oczami, gdy mężczyzna wręcza coś Hinacie.
            Serce Kiby zabiło mocniej, oczy rozszerzyły się. Miał wrażenie, że powoli sobie uświadamiał co się dzieje. Nie za bardzo chciał z początku dopuszczać tą myśl do siebie, ale jednak…
            - Kiba? Stało się coś? – głos ciemnowłosej wyrwał go z transu, w którym się znajdował.
            - Nie nic takiego, po prostu się zamyśliłem. Wiesz… kolokwia, nauka, egzamin – plątał się Kiba.
            - Jeśli chcesz możemy dzisiaj posiedzieć krócej – odparła dziewczyna.
            - Nie, wszystko w porządku – odparł Kiba z wymuszonym uśmiechem.
            - No dobrze, to chodźmy – mówiąc to Hinata odwróciła się i udała się do swojego pokoju.
            Kiba ruszył za nią, jednak znów wrócił przerwany przed chwilą tok myślowy. Wiedział na pewno, że Hinata ostatnimi czasy zachowywała się dziwnie. Była momentami nieobecna, rozkojarzona. Dodatkowo jej zmienne nastroje, wpadające z jednej skrajności w drugą. Stany euforii i wybuch złości. Jeśli dołożyć do tego nagłe na przemian występujące po sobie poprawy i pogorszenia stanu zdrowia, otrzymamy…
Kiba zatrzymał się na parę sekund. Oczami wodził za przyjaciółką, a myśl, do tej pory trzymana, gdzieś w najgłębszych zakamarkach ludzkiego umysłu, znalazła swoje ujście. Chłopak nie był do końca pewien, ale wszystko wskazywało na to, że Hinata jest pod wpływem narkotyków.

* * *

            Ciemny magazyn na obrzeżach miasta sprawiał wrażenie, jakby od wielu lat nikt go nie odwiedzał. Wrażenie to byłoby jak najbardziej słuszne. Cały kompleks budynków, do którego należał także te skład, swoje lata świetności miał już dawno za sobą. Opuszczone hale straszyły pustymi, ciemnymi kątami, tu i ówdzie rozpościerała się znacznych rozmiarów pajęczyna. Dziw bierze, że władze miasta do tej pory zamiast zagospodarować ten kompleks, pozwalały, aby budynki powoli niszczały i popadały w ruinę.
            Kakashi wolnym krokiem przemieszczał się po magazynie, nie do końca samemu wiedząc czego tak naprawdę szuka. Miejsce, w którym się znajdowali, było jednym z dwóch, które według teorii Hatake miało stanowić miejsce kolejnego zabójstwa. Problem jednak w tym, że to była tylko teoria i że zabójca mógł zmienić plany i dokonać kolejnego morderstwa – o ile takowe nastąpi – w dowolnym miejscu w mieście. Byłoby to jednoznaczne z faktem, że wraz z Gaiem marnują tutaj tylko czas. Nawet jeśli teoria ta byłaby prawdziwa, to oba miejsca na mapie wskazują na opuszczone kompleksy. Na terenie każdego z nich znajduje się duża ilość opuszczonych budynków.
Tutaj gdzie znajdowali się teraz, była kiedyś dzielnicą magazynową. To tutaj liczne przedsiębiorstwa, duże i średnie składowały swoje materiały i towary. Władze miasta wybudowały taki kompleks, aby nie niszczyć zabytkowych kamienic i innych budynków pod budowę magazynów. Gdy fabryki upadły i zamieniono je na muzea lub centra handlowe, składy opustoszały i stanowiły teraz jedyne wspomnienie po lepszych, minionych już czasach. Jak łatwo się domyśleć, liczba budynków znajdujących się tutaj, była bardzo duża, toteż znalezienie tego konkretnego, w którym mogłoby dojść do ewentualnego morderstwa, graniczyło z cudem.
            Drugie miejsce, położone bardziej na południe, to pozostałości po dawnej stacji przeładunkowej. Rozwinięta niegdyś w tamtym rejonie sieć kolei, magazynów, budynków obsługi technicznej itp. również dawała wiele możliwości jeśli chodzi i wybór miejsca zbrodni.
            Jednym słowem, Kakashi i Gai mogli tak chodzić przez następny rok, przeszukując po kolei każdy budynek, a i tak nikła szansa, że by znaleźli ten odpowiedni.
            - Kakashi, to ja szukanie igły w stogu siana – głos Gaia rozszedł się po całej hali – boje się, że stracimy tutaj całą naszą młodość.
            Kakashi nic nie odparł, tylko rozglądał się po pomieszczeniu. Jego ruchy zdawały się leniwe, wręcz flegmatyczne, a przecież czasu było coraz mniej.
            - Hej Kakashi! Słyszysz mnie?! Może powinniśmy, wymyślić coś innego?
            - Nie za bardzo wiem co – odparł cicho Hatake.
            Gai zamilkł. Mimo iż spodziewał się takiej odpowiedzi, to jednak zaskoczyło go to. Nie tego w końcu oczekiwał od swojego rywala.
            - Mamy tylko przypuszczenia, nic więcej – kontynuował siwowłosy, mówiąc bardziej do siebie niż towarzysza – osiem postaci musiało zginąć, abyśmy dotarli tutaj, gdzie jesteśmy. I tak naprawdę dalej jesteśmy z niczym.
            Gai przyglądał się przyjacielowi. Dawno nie widział, go w takim stanie. Kakashi od dawna chodził zamyślony, czasem sprawiając wrażenie przybitego. W jego oczach dawno nie było radości, a jedynie… no właśnie, co takiego? Krzaczastobrewy nigdy nie potrafił opisać tego co widzi w jego spojrzeniu; chłodnym, beznamiętnym. Miał wrażenie, że w tym mroku, który go otaczał, Kakashi szuka ukojenia od smutku związanego ze stratą bliskich mu osób.
            - Kakashi! – Gai momentalnie odżył i podniósł prawą rękę do góry z zaciśniętą pięścią i wyprostowanym palcem wskazującym – nie poddamy się! Przeczeszemy ten teren, budynek po budynku, cegła po cegle, znajdziemy tego drania, a wtedy ręką sprawiedliwości ukaże go z całą surowością!
            Głośny okrzyk bojowy Gaia, rozszedł się po całym magazynie silnym echem. Siwowłosy popatrzył na przyjaciela, który tkwił w dość nietypowej pozie i jakby cicho się zaśmiał.

* * *

            Hidanowi zdawało się, że upłynęła wieczność odkąd ostatni raz złożył ofiarę na ołtarzu dla swojego pana. Każdy kolejny dzień zwłoki powodował, że narastał w nim głód krwi. Krwi ofiar, które przelewał z nadzwyczajną gorliwością. Oddany bez reszty swojemu rytuałowi, czekał w napięciu na znak od pana. Rozkaz, który on, wierny sługa, wykona niezwłocznie.
            Taki znak wreszcie miał miejsce, dzisiaj o to podczas modlitwy, głód krwi osiągnął swoje apogeum, żądza mordu była tak wielka, że wylewała się ze wszystkich zakamarków duszy, niczym kwas palił od środka.
            Pan mój przemówił, dał znać. Jestem za to dozgonnie wdzięczny, że ponownie zaufał swojemu słudze i pozwolił po raz kolejny udowodnić swoją lojalność.
            Czerwony symbol Jashina namalowany krwią, zdobił środek podłogi w dużym pokoju. Stalowowłosy, jak to zawsze miał w zwyczaju przed dokonaniem kolejnego zabójstwa, klęczał pośrodku owego malunku. Pięści jego przyciśnięte do podłogi, gdyby mogły, przebiłyby betonowy strop. Każdy mięsień na ciele mężczyzny był napięty do granic możliwości.
            Usta mężczyzny po raz kolejny wypowiadały cicho modlitwę proszącą o siły, do wykonania zadania.
            W końcu rytuał dobiegł końca. Hidan wypowiedział ostatnie słowa, podniósł się z podłogi i powolnym krokiem podszedł do komody, stojącej na wprost niego, gdzie na czerwonej, aksamitnej poduszce spoczywało narzędzie, przy pomocy, którego stalowowłosy pozbawił już życia kilku osób. Także i teraz zostanie użyte właśnie w tym celu. Stalowa brzytwa ukryta w rękojeści z kości słoniowej, powędrowała w górę. Mężczyzna przez długi czas przyglądał się jej z uwagą. Kilka razy rozłożył i złożył ostrze, po czym schował je pod połą płaszcza.
            Hidan zamknął oczy, wziął kilka głębszych oddechów, po czym powolnym krokiem opuścił mieszkanie. Narkotyk powinien działać teraz z pełną siłą, przez co dziewczyna była podatna na sugestie osób trzecich. Należało się spieszyć, aby nic nie pokrzyżowało planów zabójcy.
            Nadszedł czas.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dziś koniec, ale nie koniec powieści. Hidan rozpoczyna swoje dzieło, tak więc mogę wam obiecać, że kolejne rozdziały na pewno nie będą nudne :)
Następny rozdział za tydzień (14 czerwca), a w nim: Nieoczekiwane wydarzenie na uczelni z Shikamaru w roli głównej. Kiba i...(tajemnica). Naruto i Sasuke kontynuują śledztwo, czy trafią na kolejny trop?

4 komentarze:

  1. Super rozdział. :D Rany, nareszcie zaczęło się, Hidan wykonał swój ruch. Kiba doznał olśnienia co do "choroby" Hinaty, nie spodziewałam się, że to będzie akurat on. Ciekawe co zrobi z tą wiedzą? I co będzie z Naruto i Sasuke? Mam nadzieje, że nikt ich nie przyłapie gdy będą szukać tych dalszych dowodów. Kurczę, tak potrafisz człowieka zaciekawić, że chciałoby się od razu poznać ciąg dalszy. Już teraz nie mogłam się doczekać kiedy wstawisz nowy rozdział, tak szybko go pochłonęłam, że strasznie krótki mi się wydawał;) Niesamowicie wciągająco piszesz i jeszcze te zapowiedzi podsycają apetyt na więcej ;) Także nie wiem jak tydzień wytrzymam ;(
    A tak w ogóle to Twoje rozdziały nigdy nie są nudne, poziom masz niczym profesjonalny pisarz.
    Pozdrawiam gorąco i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże jak on jej cos zrobi to sie chyba zastrzele... Ale Kiba sie domyślił wiec może chodź raz zrobi cos dobrego... Aż sie boję co będzie z Hinata. Z niecierpliwośćią czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, rozdział świetny. Hidan zaczął swoje ''dzieło''. Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy i co stanie się z Hinatą. Trzymam cię za słowo, że w następnych rozdziałach nie będzie nudno ;)
    Życze weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń