Witam wszystkich bardzo serdecznie w czerwcowy wieczór. Przed nami kolejny rozdział naszej powieści, do którego lektury gorąco zaprasza :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdy tylko Kiba wszedł do domu Hinaty,
niemiłe uczucie związane ze spotkanie Hidana minęło. Chłopak poczuł ulgę, że
nie musi więcej znajdować się w pobliżu tego człowieka. Pamiętał, że Hinata coś
wspominała, że Naruto go nie cierpi, a także podczas ich ostatniej kłótni,
dziewczyna wypowiedziała właśnie imię stalowowłosego wypominając Uzumakiemu
jego agresję w stosunku do nieznajomego. Kiba sam nie wiedząc czemu, zgodził
się z Naruto. Ten typ ma w sobie coś odpychającego.
W
przedpokoju stała Hinata, ubrana w dżinsy i ciepły sweter. Chłopak przyjrzał
się jej uważnie z niedowierzaniem. Zawsze pełna życia, choć cicha dziewczyna,
uśmiechnięta, stała teraz przed nim i była cieniem samej siebie. Blada skóra
przylegała do wychudzonej twarzy, uwypuklając kości policzkowe. Białe oczy
teraz gdzieniegdzie były poprzecinane drobnymi niteczkami żył. Dodatkowo,
podkrążone, sprawiały wrażenie, jakby dziewczyna od dłuższego czasu nie
zażywała snu. Granatowa bluzka, która zawsze była minimalnie za duża, tym razem
dosłownie wisiała na ciemnowłosej niczym na wieszaku. Kiedy Hinata tak się zmieniła? – Kiba zdawał się, sam sobie zadawać
to pytanie.
Szatyn
właśnie zdejmował buty, gdy dostrzegł nagle, jak dłonie dziewczyny drżą delikatnie.
Hinata chyba zorientowała się w sytuacji, gdyż momentalnie schowała je w
rękawach bluzki.
-
Ale zimno, chodźmy na górę – rzekła, ale w jej głosie dało wyczuć się
sztuczność.
Kiba
nic nie odpowiedział, tylko pokiwał głową i udał się za dziewczyną. Gdy
wchodzili po schodach, chłopak dostrzegł jak ojciec dziewczyny zmierza w
kierunku kuchni.
-
Dzień dobry panu – przywitał się Kiba żywo.
-
Dzień dobry chłopcze – odparł Hiashi, po czym szybko odwrócił się i zniknął za
drzwiami.
Kiba
przełknął nerwowo ślinę. Chyba jednak nie ma co liczyć na ciepłe powitanie
tutaj, ale nie dziwił się temu. Doskonale wiedział o tym, że zasłużył sobie na
to.
Młodzi
weszli na górę i po chwili siedzieli już w pokoju dziewczyny, gdzie na biurku
stał dzban z gotową herbatą.
-
Przygotowałaś się do nauki widzę – rzekł Kiba, chcąc przerwać panującą ciszę.
-
Tak, staram się jakoś… - odparła cicho dziewczyna.
-
Hinata… - Kiby głos spoważniał.
-
Słucham?
-
Jeśli chcesz, to mogę wpaść kiedy indziej jak się źje czujesz.
-
No co ty? Ja… ja nie czuję się źle.
-
Przecież widzę, nie musisz udawać. Powinnaś leżeć i wypoczywać.
-
Nie chcę leżeć. Ile można w końcu? Muszę się choć trochę pouczyć, bo inaczej
obleję egzamin.
-
Jesteś pewna? Egzamin nie jest taki trudny, dasz radę.
-
Jestem pewna, ale dziękuję. Obiecuję, że jak będę czuła się gorzej, to dam ci
znać – mówiąc to Hinata wysiliła się na uśmiech.
Kiba
nic nie odparł, tylko położył plecak na ziemi i wyjął z niego notatki.
-
Chciałem jeszcze sprowadzić Shino i Saia, jednak Sai jest dziś u Ino, a Shino
stwierdził, że musi dzisiaj wymienić ziemię w jego terrarium dla mrówek. Swoją
drogą zastanawiam się, co on takiego widzi w tych robalach?
-
To takie jego domowe zwierzątka.
-
Zwierzątka? Domowym zwierzątkiem, może być pies. Lepiej! Pies to członek
rodziny, a robale? Co one potrafią, poza tym, że jedzą, drążą te swoje tunele i
w całym domu ich pełno? Psy to są prawdziwi domownicy.
-
A koty?
-
Fuj, koty. Koty liżą masło i w ogóle ich nie lubię.
-
Jak możesz? Ja tam lubię kotki.
-
Pies to jest pies i koniec tematu – rzekł stanowczo Kiba.
Hinata
zachichotała cicho, po czym oboje usiedli na podłodze i Kiba pokazywał kolejno
zeszyty z poszczególnych przedmiotów i jak tylko umiał najlepiej, pokazywał
dziewczynie, na co należy zwrócić największą uwagę.
* * *
-
Mógłbyś być bardziej uprzejmy i chociaż udawać, że mnie słuchasz – rzekła
Sakura poirytowanym głosem.
Do
Sasuke w pierwszej chwili nie do końca docierało, to co dziewczyna do niego
mówi, choć biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze kilka minut temu, w ogóle jej nie
słuchał i tak jest postęp.
-
Mówiłaś coś? – spytał niepewnie.
-
Pytałam czy może byśmy gdzieś dzisiaj poszli jeszcze? Ja nie wiem, nie dość, że
ostatnio prawie w ogóle się nie spotykamy, to na dodatek muszę się dopominać o
swoje.
-
Przepraszam, zamyśliłem się.
-
To widzę. A może chociaż powiesz, co takiego jest ważniejsze ode mnie?
-
Nic takiego.
-
Tak oczywiście. Pewnie o jakichś innych sukach myślisz. Faceci. Założę się, że
myślisz o tej świni Ino – Sakura wydawała się coraz bardziej zła.
-
Co ty bredzisz dziewczyno? Skąd ci się Ino wzięła i czemu ją wyzywasz?
Myślałem, że jesteście przyjaciółkami.
-
Bo jesteśmy, ale jeśli w grę wchodzi facet, to przyjaźń przeradza się w wojnę –
mówiąc to Sakura zacisnęła pięści i podniosła wzrok.
W tym momencie Sasuke wydawało się, że jego
dziewczyna nie zwraca się bezpośrednio do niego, a jakby do wszystkich zebranych
dookoła. Tak przynajmniej to wyglądało pomimo, że w lokalu byli tylko oni i
barman, który akurat wymieniał beczkę z piwem.
-
To nie jest normalne, ale jak tam uważasz – ciemnowłosy wzruszył ramionami i
upił łyk swojego piwa.
-
Oczywiście, że nie. W miłości nie ma miejsca na normalność, to żywioł! Tu
zawsze coś się dzieje. Zwłaszcza gdy jakaś świnia kręci się wokół mojego
chłopaka!
-
No dobra, ale Ino nie jest świnią. Trochę się zapędziłaś.
-
Jeszcze jej bronisz!?
-
Uspokój się albo naprawdę z tobą zerwę i pierwsze co zrobię, to ją przelecę.
Sakura
w jednej chwili zamilkła i popatrzyła zdziwiona na Sasuke.
-
Ale… ale jak to?
-
No, nareszcie się uciszyłaś. Nie, nie myślę o Ino, o jej cyckach, dupie i
innych pierdołach. Mam po prostu jeden problem i…
-
Jaki problem? Stało się coś? – głos Sakury miał teraz łagodną barwę.
-
Tak… nie… nie ważne… po prostu mamy z Naruto jedną sprawę do zrobienia.
-
W co wy żeście się znów wpakowali?
Sasuke
przez chwilę milczał. W jednej chwili przypomniał sobie wczorajsze spotkanie z
blondynem. Ciągle nie do końca docierało do niego, to co się stało. Umysł
podświadomie wypierał niewygodne fakty, lecz te jak na złość, wracały wygrzebywane
z odmętów pamięci.
Sakura
patrzyła zdziwiona na chłopaka, jednak nie poganiała go, jak to zwykle miała w
zwyczaju. Widziała, że Sasuke coś dręczy i tym razem stwierdziła, że musi to
być naprawdę poważne, dlatego nie będzie naciskać.
-
W nic takiego – odparł w końcu chłopak – po prostu w robocie się pierdyknęliśmy
i miesięczne sprawozdanie jest do poprawy.
-
Tym się tak przejmujesz? – spytała z niedowierzaniem dziewczyna.
-
Tak, tym właśnie.
Haruno
nic nie odparła tylko wzruszyła ramionami. Kłamał i ona doskonale o tym
wiedziała. Za dobrze znała Sasuke, żeby wiedzieć, że on się takimi pierdołami
nie przejmuje. Coś się stało i ciekawość aż ją paliła, jednak wiedziała, że z
Sasuke nic nie wyciągnie. Mogłaby spróbować, wybadać sprawę u Naruto, ale od
tego cokolwiek wyciągnąć, także może okazać się kłopotliwe. Dziewczynie
pozostało więc czekać, aż chłopcy sami coś powiedzą.
-
To może tak dla relaksu, abyś się przestał zamartwiać, byśmy gdzieś poszli?
Sasuke
popatrzył na dziewczynę. Jak ona ma dobrze. Żyje w błogiej nieświadomości, że
jej chłopak pracuje w firmie, która wynajmuje seryjnego mordercę i na dodatek
uczestniczy w tym brat tegoż chłopaka.
-
Sam nie wiem – odparł cicho Sasuke.
-
No weź no! Nie daj się prosić. Sasuke
-
Może masz rację…
-
No jasne, że mam. Dawno nigdzie nie byliśmy, tylko się uczymy i uczymy.
-
Niech ci będzie – ciemnowłosy westchnął – to gdzie chcesz iść?
-
A dlaczego to ja mam wybierać? Może byś sam coś zaproponował? Jesteś w końcu
facetem!
-
O ja pierdole – chłopak wywrócił oczami – dobra w takim razie idziemy do
Magnezji.
-
Magnezja? A co to takiego?
-
Klub.
-
Nie słyszałam o takim, co tam jest?
-
Normalnie; piwo, wódka, muzyka i striptiz.
-
Co takiego?! – Sakura momentalnie zerwała się z krzesła.
-
Kazałaś mi coś wybrać, więc drogą eliminacji wybrałem to, co zdawało mi się
najlepszym miejscem na rozrywkę.
-
Zabierać mnie do klubu go-go! Jesteś bezczelny!
-
Ja dokonałem wyboru, możesz się z nim nie zgodzić i zaproponować coś innego.
-
Ach ty!
W
ten oto oryginalny sposób młodzi spędzili jeszcze kilka minut w kawiarni, po
czym udali się – po burzliwej dyskusji – do kina. Sakura, jak to Sakura, gdy
tylko wyszli z kawiarni od razu zapomniała o swojej złości na Sasuke, do
którego kleiła się jak tylko mogła. Ciemnowłosy natomiast szedł w milczeniu,
walcząc jak tylko potrafił ze swoimi myślami.
* * *
Ponieważ
poprzedniego dnia Hinata, po dwóch godzinach nauki, poczuła się słabo, toteż
Kiba stwierdził, że lepiej będzie przerwać i powrócić do powtórki następnego
wieczoru.
Szatyn
jechał właśnie w kierunku osiedla, na którym mieszkała dziewczyna. Dzisiejsze
zajęcia były dość swobodne, toteż nie trzeba było wiele notować, co nieznacznie
poprawiło nastrój Kiby. Z każdą jednak chwilą, gdy był coraz bliżej celu, humor
jego pogarszał, jakby miał jechać na spotkanie nie do Hinaty, a do komornika
sądowego lub innej, niezbyt przyjaznej postaci.
Chevrolet
Inuzuki skręcał właśnie w uliczkę, gdzie znajdował się dom dziewczyny. Musiał
znacznie zwolnić, ponieważ tego wieczoru drogi były mocno oblodzone w całym
mieście i piaskarki nie wszędzie jeszcze dojechały. Jadąc powoli, Kiba w pewnej
chwili dostrzegł przed sobą, na chodniku dwie postacie. Nie byłoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie fakt, że jedna z nich, w świetle latarni, była bardzo
podobna do Hinaty, a druga…
Kiba
zahamował i zaparkował po drugiej stronie ulicy, w odległości około trzydziestu
metrów od dwójki. Wyłączywszy silnik, tknięty impulsem, postanowił przez chwilę
nie wychodzić z auta. Zamiast tego zaczął uważnie obserwować postacie, które
stały przed samym domem Hinaty. Kiba wytężył wzrok i dostrzegł, że pierwsze
wrażenie było jak najbardziej słuszne. Jedną z postaci była ciemnowłosa.
Dziewczyna stała na mrozie, odziana w swój
granatowy płaszcza. W świetle latarni widać było jak trzęsie się z zimna. Teraz
chłopak postanowił przyjrzeć się drugiej postaci. Przez długi czas skupiał
wzrok, lecz widział tylko zarys sylwetki – prawdopodobnie męskiej - odzianej w
długi ciemny płaszcza i kaptur na głowie. Chłopaka powoli nachodziło
nieprzyjemne uczucie, jednak nie potrafił powiedzieć dlaczego.
Postacie
przez długi czas stały, zdawało się, rozmawiając. W pewnej chwili osoba, która
stała tyłem do Kiby, podała coś Hinacie, która szybko schowała podarunek do
kieszeni płaszcza. Potem znów jeszcze toczyła się rozmowa, aż w końcu Hinata
pożegnawszy się udała się do swojego domu. Kiba poprawił swoje położenie na
fotelu. Ciekawość kim jest owa postać, rosła w nim z minuty na minutę, jednak
podświadomość już wiedziała, czego można się spodziewać. Mężczyzna odwrócił się
w kierunku Kiby i chłopak momentalnie poczuł jak serce podchodzi mu do gardła.
W świetle latarni rozpoznał postać, którą spotkał wczoraj. Postać, która
budziła w nim taką niechęć, a nawet strach. Hidan.
Stalowowłosy
przez chwilę szedł po drugiej stronie ulicy, gdy pewnej chwili spojrzał w
kierunku Kiby. Szatynowi serce zabiło mocniej. Czerwone oczy zdawały się
przewiercać jego duszę na wylot. Uczucie niepokoju wzrosło jeszcze bardziej,
gdy okazało się, że ów mężczyzna skręcił w prawo i szedł teraz w kierunku
samochodu chłopaka.
-
Kurwa niedobrze – szeptał Kiba do siebie.
Co
teraz robić? Odpalić silnik i uciekać? Ale dlaczego? Po co? Przecież Kiba nic
złego nie zrobił? Szatyn miotał się ze swoimi myślami. Stalowowłosy był coraz
bliżej. Każdy jego krok dudnił chłopakowi w głowie. Już położył rękę na
kluczykach. Miał właśnie zapuścić silnik i ruszyć ile tylko fabryka dała, jednak
w pewnym momencie Hidan nieznacznie odbił w lewo i skierował się wprost do
samochodu, stojącego dwa metry od auta Kiby. Inuzuka cały czas śledząc
mężczyznę, trzymał kluczyki w pogotowiu. Hidan jednak, jak gdyby nigdy nic,
wyjął coś z kieszeni – prawdopodobnie swoje klucze - auta, otworzył drzwi swoje
samochodu i wsiadł do środka. Przez chwilę na ulicy panowała jeszcze cisza, po
czym samochód Hidana zawarczał i powoli ruszył w sobie tylko znanym kierunku.
Gdy
tylko zniknął za rogiem, Kiba rozluźnił się. Ręką zeszła z kluczyków i
bezwładnie opadła na kolano. Inuzuka oparł się, całym ciężarem na fotelu. Czoło
jego było zlane potem, a serce omal nie wyskoczyło z piersi. Oddech chłopaka
był nierówny, wręcz zdradzał silne zdenerwowanie i minęło kilka minut zanim
Kiba doszedł do siebie. W końcu wziął plecak z sąsiedniego siedzenia i upewniwszy
się, że Hidana nie ma już w pobliżu, wysiadł z samochodu i udał się do domu
dziewczyny.
* * *
-
Cześć Hinata, przepraszam za spóźnienie, ale ślisko na ulicach – skłamał Kiba
na powitanie. Nie chciał się przyznać, że widział dziewczynę z Hidanem.
-
Nic się nie stało Kiba – odpowiedziała spokojnie Hinata.
Chłopak
przyjrzał się uważnie dziewczynie, która dziś wyglądała o wiele lepiej. Oczy
już nie były takie podkrążone, czerwone nitki, które wczoraj przecinały jej
oczy, zniknęły. Kiba spuścił nieznacznie wzrok, mając w pamięci wczorajsze
drżenie rąk, które Hinata starała się skrzętnie ukryć. Dziś nie dość, że ich
nie ukrywała, to zakasała nieznacznie rękawy odsłaniając drobne przedramiona.
Jednak widok zdrowej przyjaciółki nie bardzo cieszył Kibę. Niepokoiła go ta
nagła zmiana, która miała miejsce, dosłownie z dnia na dzień. Coś było nie tak,
nie wiedział jednak co. Nagle przez myśl przebiegła mu postać Hinada. Czyżby
ten świr miał z tym coś wspólnego? Nie to niemożliwe. Szatynowi znów pojawił się
obraz przed oczami, gdy mężczyzna wręcza coś Hinacie.
Serce
Kiby zabiło mocniej, oczy rozszerzyły się. Miał wrażenie, że powoli sobie
uświadamiał co się dzieje. Nie za bardzo chciał z początku dopuszczać tą myśl
do siebie, ale jednak…
-
Kiba? Stało się coś? – głos ciemnowłosej wyrwał go z transu, w którym się
znajdował.
-
Nie nic takiego, po prostu się zamyśliłem. Wiesz… kolokwia, nauka, egzamin –
plątał się Kiba.
-
Jeśli chcesz możemy dzisiaj posiedzieć krócej – odparła dziewczyna.
-
Nie, wszystko w porządku – odparł Kiba z wymuszonym uśmiechem.
-
No dobrze, to chodźmy – mówiąc to Hinata odwróciła się i udała się do swojego
pokoju.
Kiba
ruszył za nią, jednak znów wrócił przerwany przed chwilą tok myślowy. Wiedział
na pewno, że Hinata ostatnimi czasy zachowywała się dziwnie. Była momentami
nieobecna, rozkojarzona. Dodatkowo jej zmienne nastroje, wpadające z jednej
skrajności w drugą. Stany euforii i wybuch złości. Jeśli dołożyć do tego nagłe
na przemian występujące po sobie poprawy i pogorszenia stanu zdrowia, otrzymamy…
Kiba zatrzymał się na parę sekund. Oczami
wodził za przyjaciółką, a myśl, do tej pory trzymana, gdzieś w najgłębszych
zakamarkach ludzkiego umysłu, znalazła swoje ujście. Chłopak nie był do końca
pewien, ale wszystko wskazywało na to, że Hinata jest pod wpływem narkotyków.
* * *
Ciemny
magazyn na obrzeżach miasta sprawiał wrażenie, jakby od wielu lat nikt go nie
odwiedzał. Wrażenie to byłoby jak najbardziej słuszne. Cały kompleks budynków,
do którego należał także te skład, swoje lata świetności miał już dawno za
sobą. Opuszczone hale straszyły pustymi, ciemnymi kątami, tu i ówdzie
rozpościerała się znacznych rozmiarów pajęczyna. Dziw bierze, że władze miasta
do tej pory zamiast zagospodarować ten kompleks, pozwalały, aby budynki powoli
niszczały i popadały w ruinę.
Kakashi
wolnym krokiem przemieszczał się po magazynie, nie do końca samemu wiedząc
czego tak naprawdę szuka. Miejsce, w którym się znajdowali, było jednym z
dwóch, które według teorii Hatake miało stanowić miejsce kolejnego zabójstwa.
Problem jednak w tym, że to była tylko teoria i że zabójca mógł zmienić plany i
dokonać kolejnego morderstwa – o ile takowe nastąpi – w dowolnym miejscu w
mieście. Byłoby to jednoznaczne z faktem, że wraz z Gaiem marnują tutaj tylko
czas. Nawet jeśli teoria ta byłaby prawdziwa, to oba miejsca na mapie wskazują
na opuszczone kompleksy. Na terenie każdego z nich znajduje się duża ilość
opuszczonych budynków.
Tutaj gdzie znajdowali się teraz, była
kiedyś dzielnicą magazynową. To tutaj liczne przedsiębiorstwa, duże i średnie
składowały swoje materiały i towary. Władze miasta wybudowały taki kompleks,
aby nie niszczyć zabytkowych kamienic i innych budynków pod budowę magazynów.
Gdy fabryki upadły i zamieniono je na muzea lub centra handlowe, składy opustoszały
i stanowiły teraz jedyne wspomnienie po lepszych, minionych już czasach. Jak
łatwo się domyśleć, liczba budynków znajdujących się tutaj, była bardzo duża,
toteż znalezienie tego konkretnego, w którym mogłoby dojść do ewentualnego
morderstwa, graniczyło z cudem.
Drugie
miejsce, położone bardziej na południe, to pozostałości po dawnej stacji
przeładunkowej. Rozwinięta niegdyś w tamtym rejonie sieć kolei, magazynów,
budynków obsługi technicznej itp. również dawała wiele możliwości jeśli chodzi
i wybór miejsca zbrodni.
Jednym
słowem, Kakashi i Gai mogli tak chodzić przez następny rok, przeszukując po
kolei każdy budynek, a i tak nikła szansa, że by znaleźli ten odpowiedni.
-
Kakashi, to ja szukanie igły w stogu siana – głos Gaia rozszedł się po całej
hali – boje się, że stracimy tutaj całą naszą młodość.
Kakashi
nic nie odparł, tylko rozglądał się po pomieszczeniu. Jego ruchy zdawały się
leniwe, wręcz flegmatyczne, a przecież czasu było coraz mniej.
-
Hej Kakashi! Słyszysz mnie?! Może powinniśmy, wymyślić coś innego?
-
Nie za bardzo wiem co – odparł cicho Hatake.
Gai
zamilkł. Mimo iż spodziewał się takiej odpowiedzi, to jednak zaskoczyło go to.
Nie tego w końcu oczekiwał od swojego rywala.
-
Mamy tylko przypuszczenia, nic więcej – kontynuował siwowłosy, mówiąc bardziej
do siebie niż towarzysza – osiem postaci musiało zginąć, abyśmy dotarli tutaj,
gdzie jesteśmy. I tak naprawdę dalej jesteśmy z niczym.
Gai
przyglądał się przyjacielowi. Dawno nie widział, go w takim stanie. Kakashi od
dawna chodził zamyślony, czasem sprawiając wrażenie przybitego. W jego oczach
dawno nie było radości, a jedynie… no właśnie, co takiego? Krzaczastobrewy
nigdy nie potrafił opisać tego co widzi w jego spojrzeniu; chłodnym,
beznamiętnym. Miał wrażenie, że w tym mroku, który go otaczał, Kakashi szuka
ukojenia od smutku związanego ze stratą bliskich mu osób.
-
Kakashi! – Gai momentalnie odżył i podniósł prawą rękę do góry z zaciśniętą
pięścią i wyprostowanym palcem wskazującym – nie poddamy się! Przeczeszemy ten
teren, budynek po budynku, cegła po cegle, znajdziemy tego drania, a wtedy ręką
sprawiedliwości ukaże go z całą surowością!
Głośny
okrzyk bojowy Gaia, rozszedł się po całym magazynie silnym echem. Siwowłosy
popatrzył na przyjaciela, który tkwił w dość nietypowej pozie i jakby cicho się
zaśmiał.
* * *
Hidanowi
zdawało się, że upłynęła wieczność odkąd ostatni raz złożył ofiarę na ołtarzu dla
swojego pana. Każdy kolejny dzień zwłoki powodował, że narastał w nim głód
krwi. Krwi ofiar, które przelewał z nadzwyczajną gorliwością. Oddany bez reszty
swojemu rytuałowi, czekał w napięciu na znak od pana. Rozkaz, który on, wierny
sługa, wykona niezwłocznie.
Taki
znak wreszcie miał miejsce, dzisiaj o to podczas modlitwy, głód krwi osiągnął
swoje apogeum, żądza mordu była tak wielka, że wylewała się ze wszystkich
zakamarków duszy, niczym kwas palił od środka.
Pan
mój przemówił, dał znać. Jestem za to dozgonnie wdzięczny, że ponownie zaufał
swojemu słudze i pozwolił po raz kolejny udowodnić swoją lojalność.
Czerwony symbol Jashina namalowany krwią, zdobił środek podłogi
w dużym pokoju. Stalowowłosy, jak to zawsze miał w zwyczaju przed dokonaniem
kolejnego zabójstwa, klęczał pośrodku owego malunku. Pięści jego przyciśnięte
do podłogi, gdyby mogły, przebiłyby betonowy strop. Każdy mięsień na ciele
mężczyzny był napięty do granic możliwości.
Usta
mężczyzny po raz kolejny wypowiadały cicho modlitwę proszącą o siły, do
wykonania zadania.
W
końcu rytuał dobiegł końca. Hidan wypowiedział ostatnie słowa, podniósł się z
podłogi i powolnym krokiem podszedł do komody, stojącej na wprost niego, gdzie
na czerwonej, aksamitnej poduszce spoczywało narzędzie, przy pomocy, którego
stalowowłosy pozbawił już życia kilku osób. Także i teraz zostanie użyte
właśnie w tym celu. Stalowa brzytwa ukryta w rękojeści z kości słoniowej,
powędrowała w górę. Mężczyzna przez długi czas przyglądał się jej z uwagą.
Kilka razy rozłożył i złożył ostrze, po czym schował je pod połą płaszcza.
Hidan
zamknął oczy, wziął kilka głębszych oddechów, po czym powolnym krokiem opuścił
mieszkanie. Narkotyk powinien działać teraz z pełną siłą, przez co dziewczyna
była podatna na sugestie osób trzecich. Należało się spieszyć, aby nic nie
pokrzyżowało planów zabójcy.
Nadszedł
czas.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na dziś koniec, ale nie koniec powieści. Hidan rozpoczyna swoje dzieło, tak więc mogę wam obiecać, że kolejne rozdziały na pewno nie będą nudne :)
Następny rozdział za tydzień (14 czerwca), a w nim: Nieoczekiwane wydarzenie na uczelni z Shikamaru w roli głównej. Kiba i...(tajemnica). Naruto i Sasuke kontynuują śledztwo, czy trafią na kolejny trop?
Super rozdział. :D Rany, nareszcie zaczęło się, Hidan wykonał swój ruch. Kiba doznał olśnienia co do "choroby" Hinaty, nie spodziewałam się, że to będzie akurat on. Ciekawe co zrobi z tą wiedzą? I co będzie z Naruto i Sasuke? Mam nadzieje, że nikt ich nie przyłapie gdy będą szukać tych dalszych dowodów. Kurczę, tak potrafisz człowieka zaciekawić, że chciałoby się od razu poznać ciąg dalszy. Już teraz nie mogłam się doczekać kiedy wstawisz nowy rozdział, tak szybko go pochłonęłam, że strasznie krótki mi się wydawał;) Niesamowicie wciągająco piszesz i jeszcze te zapowiedzi podsycają apetyt na więcej ;) Także nie wiem jak tydzień wytrzymam ;(
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to Twoje rozdziały nigdy nie są nudne, poziom masz niczym profesjonalny pisarz.
Pozdrawiam gorąco i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Boże jak on jej cos zrobi to sie chyba zastrzele... Ale Kiba sie domyślił wiec może chodź raz zrobi cos dobrego... Aż sie boję co będzie z Hinata. Z niecierpliwośćią czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKurcze, rozdział świetny. Hidan zaczął swoje ''dzieło''. Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy i co stanie się z Hinatą. Trzymam cię za słowo, że w następnych rozdziałach nie będzie nudno ;)
OdpowiedzUsuńŻycze weny i pozdrawiam :*