piątek, 20 czerwca 2014

ROZDZIAŁ LI

      Witam wszystkich bardzo serdecznie. Dzisiaj wcześniej niż zwykle, gdyż z racji wolnego dnia, miałem więcej czasu na poprawki co umożliwiło mi publikację te parę godzin wcześniej :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
     Zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hinata siedziała w milczeniu na łóżku, a jej białe oczy wpatrzone były w Kibę, już od dłuższego czasu. Z początku ogromne zdziwienie owładnęło jej umysł. Nie wiedziała, czy źle usłyszała, czy też to, co powiedział Inuzuka było okrutnym żartem. Kiba siedział na wprost dziewczyny z głową nieznacznie spuszczoną w dół. Jego twarz przybrała poważną, ale także i pełną smutku minę.
            Przez długi czas panowało głębokie milczenie między nimi. Ciemnowłosa co prawda chciała coś powiedzieć, spytać, czy to co usłyszała, jest aby na pewno prawdą, jednak głos wiązł jej w gardle i żadną miarą nie chciał wyjść. Kiba z kolei opowiedziawszy dziewczynie prawdę, zamilkł i czekał. Miał wrażenie, że czas momentalnie zwolnił. Każda kolejna minuta zdawała się dłużyć niemiłosiernie. Ta cisza i brak reakcji ze strony Hinaty były dla niego o wiele gorsze niżby krzyk i wyzwiska, które spodziewał się usłyszeć. Tak właśnie się czuł. Kiba modlił się wręcz o to, żeby dziewczyna coś powiedziała, niechby to była najgorsze słowa, wszystko w tym momencie zdawało się lepsze od tej ciszy, która doprowadzała szatyna do szału.
            Hinata jednak dalej milczała. Jej oddech stawał się nierówny, dłonie nieznacznie drżały. Białe oczy dziewczyny, w których zdziwienie i niedowierzanie, przezwyciężały w tym momencie wszystkie inne uczucia, teraz powoli wypełniały się łzami.
            - Ki…Kiba – wyszeptała cicho dziewczyna.
            Chłopak nieznacznie podniósł wzrok, w którym teraz malowało się nie tylko poczucie wstydu, ale i strach.
            - Czy…czy to…
            Inuzuka kiwnął głową.
            - Dla… - Hinata już nie hamowała łez, które powoli spływały po policzkach dziewczyny – dlaczego?
            - Ja… - Kiba przez chwilę się wahał, jednak skoro powiedział już tyle, to dokończy to, co zaczął – ja byłem zazdrosny.
            Hinata otworzyła szerzej oczy.
            - Ja… ja… chciałem, abyśmy my… znaczy… chciałem być z tobą… to jest – Kiba wziął głęboki oddech – chciałem, żebyśmy byli dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi.
            Hinata cofnęła się nieznacznie, zaskoczona także i tą wypowiedzią, co w jej obecnym stanie, nie było rzeczą łatwą.
            - Chciałem żebyśmy byli razem, ale gdy w końcu zdałem sobie z tego sprawę, to ty zaczęłaś patrzeć za Naruto. Zazdrościłem mu tego. Byłem nawet zły, że darzysz uczuciami kogoś, kto nawet przez tyle czasu, nawet nie dostrzegał tego co czujesz. Zazdrościłem mu tak bardzo… byliście razem i starałem się zapomnieć. Nawet mi się udało, tak przynajmniej wtedy myślałem. I wtedy na twoich urodzinach ja naprawdę chciałem, aby wam się udało. Potem to pobicie i…
            - Nie kończ – rzekła cicho dziewczyna – spuszczając wzrok.
            - Hinata…ja
            - Powiedziałam nie kończ…
            - Hinata…
            Ciemnowłosa zacisnęła swoje drobne dłonie w pięści. Czuła jak serce jej, rozrywa tysiące ostrzy. Kiba zamilkł i obserwował dziewczynę niepewnym wzrokiem.
            - Zazdrościłeś Naruto… nawet nie wiesz, dlaczego go pokochałam… - rzekła cicho dziewczyna przez łzy.
            Szatyn nic nie odpowiedział, tylko znów nieznacznie spuścił wzrok.
            - Naruto był tą osobą… która pokazała mi jak radzić sobie z przeciwnościami losu. Każda porażka sprawiała, że stawał się silniejszy.
            Znów zapadła cisza, która panowała kilka minut, po czym Hinata kontynuowała swoją powiedź.
            - Ale to, co w nim najbardziej pokochałam, to jego serce i bezinteresowność.
            Kiba poczuł nieprzyjemne dreszcze na plecach.
            - I nigdy nie posunąłby się do czegoś takiego.
            - Hinata, ja… - chłopak podniósł nieznacznie wzrok. Chciał coś powiedzieć, usprawiedliwić się, chociaż wiedział, że tego nie można w żaden sposób wyjaśnić.
            - Zostaw mnie! – Hinata wstała z łóżka i cofnęła się dwa kroki – wynoś się!
            Inuzuka znieruchomiał. Słowa dziewczyny trafiły go niczym piorun. Spodziewał się ich, wręcz oczekiwał, a mimo to poczuł jak silny cios spada wprost na niego.
            - Wynoś… się – Oczy Hinaty znów wypełniły się Łazami. Gorycz biła od nich niezwykłą siłą – wynoś się! Słyszysz?! Wynoś!
            Ciemnowłosa cofnęła się jeszcze krok i potknęła o plecak, który Kiba położył na podłodze. Dziewczyna niezgrabnie upadła na podłogę obijając sobie tylko pośladki. Kiba zerwał się z łóżka, chcąc jej pomóc, jednak zatrzymał się w pół kroku od Hinaty.
            Hyuga podkuliła nogi, a twarz schowała w dłoniach. Płacz, który dobywał się z jej gardła, wypełniał cały pokój.
            - Wynos się… wynoś się… - powtarzała.
            Kiba stał dwa kroki od dziewczyny. Do tej pory myślał, że bardziej podle nie można się czuć. Jednak gdy widział jak jego przyjaciółka, siedziała teraz bezradna na podłodze, zalewając się łzami wywołanymi żalem, teraz dopiero naprawdę poczuł wstręt do siebie. Wstręt ten narastał z każdą chwilą.
            - Co ja zrobiłem? Co ja głupi zrobiłem?! – powtarzał w myślach.
            - Wynoś się… - Hinata nie krzyczała, jej głos ledwo dobywał się z gardła, hamowany kolejnymi falami płaczu.
            - Hinata… przepraszam!
            Po tych słowach Kiba nie zważając na nic, dosłownie wybiegł z pokoju dziewczyny i nim się obejrzał był już na dworze. Szedł szybkim, nerwowym krokiem w kierunku samochodu. Oddech miał przyspieszony.
Gdy dotarł do swojego auta, zaczął szukać kluczyków, jednak z tego zdenerwowania, czynność ta okazała się trudniejsza niż zwykle. W końcu jednak znalazł je i otworzywszy drzwi, wsiadł do środka.
            Długi czas siedział wpatrzony przed siebie. Sam w aucie o zmroku. Jedynie światła latarń oświetlały w niewielkim stopniu mrok, który go otaczał.
            Emocje powoli uchodziły z młodego Inuzuki. Ciągle czuł się podle, jednak jego ruchy już nie były takie nerwowe. Miał już włączyć silnik, żeby odjechać, gdy nagle dostrzegł, jak z domu rodziny Hyuga ktoś wychodzi. Kiba od razu zorientował się, że to Hinata, jako że nikogo innego nie było w domu. Dziewczyna wyszła szybkim krokiem i kierowała się na drugą stronę ulicy. Tam przystanęła i pochyliwszy się do przodu, oparła rękoma o latarnie, niczym biegacz, który właśnie ukończywszy swój bieg, chciał złapać oddech.
            W pierwszym momencie Kiba chciał wysiąść, ale nagle dostrzegł ciemną sylwetkę, która powoli zbliżała się do Hinaty. Szatyn poczuł jak serce mu zamiera, nie widział twarzy, ale już podświadomie wiedział, kim owa postać jest. Hidan.
            Mężczyzna stał teraz przy Hinacie i widać było jak rozmawiali, a raczej jak dziewczyna wypłakuje się stalowowłosemu, wykonując przy tym masę nerwowych ruchów rękoma. Mężczyzna natomiast stał spokojnie i zdawał się słuchać uważnie. Gdyby nie odległość, która dzieliła Kibe od tej dwójki i zmrok, który mimo światła latarń, panował dookoła, chłopak dojrzałby nikły uśmiech, który wykrzywiał twarz Hidana.
            Gdy Hinata skończyła mówić, mężczyzna powiedział kilka słów i udali się w kierunku, w którym wskazał. Jak się szybko okazało wsiedli do samochodu Hidana, który po chwili zawarczał i odjechał wraz z dwójką pasażerów.
            W tym momencie coś tknęło Kibę, aby zapuścić silnik w swoim aucie. Niepewnie przekręcił kluczyk w stacyjce i po chwili mechaniczne konie zawarczały pod maską. Mimo tej mocy, Kiba ruszył wolno i jakby nie pewnie za samochodem Hidana.

* * *

            Jechał długo, bo dobre pół godziny. Spowodowane to było warunkami panującymi na drodze. Na szczęście Hidan nie okazał się demonem prędkości i wykazywał podobną ostrożność na drodze, toteż Kiba mógł z łatwością ich śledzić. Przejeżdżali właśnie przez osiedle Kyubiego. Gdy znaleźli się niedaleko miejsca gdzie mieszkał Naruto, Kiba instynktownie zwolnił samochód, sądząc, że Hidan zatrzyma się tutaj i wysadzi Hinatę. Ku jego zdziwieniu, ciemny opel nie dość, że się nie zatrzymał, to nawet nie zwolnił i jechał dalej na południowy-wschód.
            - Co do kur… - szatyn sprawiał w tym momencie wrażenie zdezorientowanego.
            Chłopak przyspieszył nieznacznie, aby ich nie zgubić i zastanawiał się gdzie mogli podążać. Może Hinata dzwoniła do Naruto, a ten był poza domem? Ale po jakie licho miałby się udawać w tą część miasta? O ile Kiby pamięć nie myliła, to za osiedlem, na który się obecnie znajdował, był las, a za lasem opuszczone magazyny, pamiętające jeszcze młodość rodziców Inuzuki.
            Nieprzyjemne uczucie lęku zatliło swój płomyk w sercu Kiby. Chłopak starał się utrzymać stosowną odległość, aby ich nie zgubić, ale żeby także samemu nie zostać zauważonym.
            Oba samochody wyjechały właśnie z osiedla. W pewnym momencie bloki mieszkalne się skończyły i betonowa droga przecinała teraz niewielki las. Normalnie już stąd Kiba dostrzegłby szare budynki, które straszyły swoim wyglądem, jednak teraz ciemność poważnie ograniczała pole widzenia.
            Samochód Hidana sunął pewnie asfaltową drogą i w pewnej chwili skręcił w boczną drużkę, która prowadziła wprost do magazynów. Kiba zatrzymał się kilka metrów przed skrętem. Przez chwilę starał się uspokoić drżenie rąk. Zastanawiał się czy dalej jechać za nimi. A jeśli go dostrzegą? I co do cholery oni tutaj robili?!
            Po dłuższej chwili chłopak stwierdził, że lepiej będzie zawrócić i przyjechać z kimś. Jeśli ten gość miałby się okazać świrem, to przyda się każda pomoc. W ten sposób Kiba, usprawiedliwiając samego siebie, zawrócił wóz i ruszył w drogę powrotną. Przeklinał w myślach samego siebie, jednak poczucie strachu, które go owładnęło było zbyt duże, aby jechać za tą dwójką. Nie wiedzieć czemu, bał się Hidana, jak nikogo innego do tej pory.

* * *

            Kiba wrócił z powrotem na osiedle Kyubiego. Przez cały ten czas zastanawiał się, kogo ściągnąć na pomoc. Z początku chciał dzwonić na policję, jednak nie bardzo wiedział co ma powiedzieć. Bo to, że facet pojechał z dziewczyną do starych magazynów, to trochę mało. Jeszcze, żeby on ją porwał, ale ona pojechała tam dobrowolnie – chyba. A może by tak skłamać? Można by, ale jeśli się okaże, że Hidan nie robi nic niezgodnego z prawem, to co wtedy?
            Powoli z każdą kolejną chwilą, Kiba coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że w tym momencie jedyną osobą, do której może się zwrócić o pomoc, jest Naruto. Z początku myślał o Saiu i Shino, ale oni mieszkają w zupełnie innych rejonach miasta, a Naruto jest na miejscu, poza tym gdyby doszło do jakiejś bójki, to blondyn sprawdzi się w niej o wiele lepiej niż okularnik i blada twarz.
            Inuzuka dojechał do skrzyżowania Hashiramy i Madary, gdzie zatrzymał się na pobliskim parkingu. Starając sobie przypomnieć, w którym bloku mieszka Uzumaki, wysiadł z auta i pobiegł w pierwszym lepszym, jak się ukazało także i dobrym, kierunku.
            - Która to była klatka? - Kiba nerwowo kręcił się pod blokiem od klatki do klatki, spoglądając na nazwiska na domofonach. W końcu z ulgą w sercu znalazł  numer mieszkania, przy który widniało nazwisko chłopaka.
            Szatyn przez chwilę się wahał, po czym nadusił przycisk. Rozległ się dzwonek. Kiba odczekał kilkanaście sekund, po czym zadzwonił jeszcze raz, jednak i tym razem nikt nie odbierał. Zdenerwowany szarpnął za klamkę od drzwi do klatki schodowej, które okazały się otwarte. Nie czekając ani chwili dłużej, pobiegł szybko na górę i jeszcze w biegu zaczął nerwowo wciskać dzwonek do mieszkania Naruto. Gdyby mógł to wcisnąłby guzik w ścianę.
            - Kurwa gdzie on może być?!
            Nagle Kiba zdał sobie sprawę, że przecież Naruto pracuje o tej porze i na pewno siedzi w robocie. Załamany oparł się plecami o ścianę i osunął na podłogę. Usiadłszy na schodach, schował głowę w pięściach i zaczął przeklinać pod nosem. Nie jest w stanie człowiek opisać uczucia, które owładnęło teraz Kibą. Po tym wszystkim co miało miejsce po południu, teraz stchórzył i zostawił przyjaciółkę.
            Chłopak czuł, że odchodzi od zmysłów.
            - Co robić. Kurwa, co robić?!
            Szatyn siedział bezradny, w kółko powtarzając jedno i to samo pytanie, jakby miało to ułatwić znalezienie rozwiązania.
            Upłynęło już tak dobrych kilka minut, które ciągnęły się w nieskończoność. W końcu stwierdziwszy, że nie ma szans, aby Naruto się zjawił, postanowił wrócić do magazynów i samemu pomóc Hinacie. Serce waliło mu niczym młot, a nogi odmawiały posłuszeństwa, toteż z trudem podniósł się ze schodów. Szukając telefonu po kieszeniach, zaczął powoli schodzić, gdy nagle usłyszał donośny głos
            - Co ty tutaj robisz?!
            Kiba zadrżał i  natychmiast podniósł wzrok. Kilka stopni niżej stał Naruto, który, sądząc po jego minie, był bardziej zdumiony niż zdenerwowany. Kiba przełknął głośno ślinę i miał już coś powiedzieć, gdy nagle ujrzał drugą postać, na widok, której omal nie opadł z powrotem na schody.
            - A co ta łajza tutaj robi? – Sasuke zmierzył swoimi czarnymi oczami Inuzukę, który w tym momencie cofnął wszystkie swoje myśli o Hidanie. Jednak Stalowowłosego nie bał się tak bardzo jak młodego Uchihy.

* * *

            - Spytałem, co tu robisz? – Naruto z niechęcią w głosie powtórzył pytanie.
            - Ja… - Kiba jąkał się, nie potrafiąc dobyć z siebie całego słowa.
            - Tak ty, przecież nie ja, w końcu tu mieszkam. No więc?
            - Nie zawracaj sobie nim głowy, po prostu spuść go ze schodów – Sasuke dał kilka kroków i teraz stał na tym samym stopniu, na którym siedział Kiba.
            Szatyn w jednej chwili się podniósł i spojrzał na Uchihę. Ciemnowłosy zmierzył go swoim wzrokiem. Inuzuka modlił się, żeby tylko na tym się skończyło, choć samo spojrzenie Sasuke wywoływało w jego nadszarpniętej psychice lęk.
            - Wynoś się… - rzekł cicho Naruto i również dał kilka kroków naprzód i stał przy drzwiach do swojego mieszkania.
            Blondyn zaczął szukać czegoś w kieszeniach spodni i po chwili wyjął z nich klucze.
            - Ja chciałem…
            - Wypierdalaj – odfuknął Sasuke.
            Kiba zamknął oczy. Starał się ze wszystkich sił zebrać wszystkie siły i myśli. Dostanie łomot, trudno, należy mu się, ale teraz chodziło o Hinatę, o jego przyjaciółkę.
            - Hinata! Ona chyba jest w niebezpieczeństwie! – Kiba krzyknął niemal na całe gardło.
            Naruto, który właśnie otwierał drzwi, w jednym momencie znieruchomiał.
            - Co ty pierdolisz łajzo? – spytał Sasuke, nie spuszczając wzroku z Kiby.
            - Hinata pojechała z tym całym Hidanem do magazynów, nie wiem po co, ale boję się! Ten gość jest straszny! – Kiba mówił tak szybko, że z trudem łapał oddech.
            Naruto spojrzał w kierunku szatyna. Jego niebieskie oczy zapłonęły gniewem.
            - Wynoś się stąd, nie słyszałeś? – mimo, że Sasuke mówił spokojnym tonem, to każde jego słowo wywoływało u Kiby ciarki.
            - Musicie mnie wysłuchać! Hinata jest z tym Hidanem, to jakiś świr błagam was!
            - Musimy? – Sasuke szturchnął barkiem Kibę – musimy powiadasz? Znowu wymyśliłeś jakąś bajeczkę?
            - To nie żadna bajka! – Kiba, który do tej pory spoglądał na Naruto, teraz skierował wzrok na Sasuke – mówię prawdę! Hinata zachowuje się ostatnio dziwnie! Przecież musieliście to zauważyć! I teraz pojechała z tym Hidane! Pokłóciliśmy się i…
            - Zdała sobie sprawę z tego, jaki dupkiem jesteś – odparł spokojne Sasuke.
            Ciemnowłosy najchętniej zrzuciłby Kibę ze schodów, jednak po dłuższej chwili stwierdził, że to nie ma sensu. Jeszcze mu się krzywda stanie i będzie odpowiadał przed sądem za to, że zabił idiotę.
            Naruto stał przy drzwiach, wpatrzony w Kibę. W sztucznym świetle lampy, która wisiała na klatce schodowe jego oczy przybierały czerwonego odcieniu. Pałał teraz żywą nienawiścią do Kiby. W tym momencie nic go nie obchodziło, chciał zmasakrować szatyna.
            - Nie słyszałeś? Wypierdalaj – odparł znów Sasuke.
            Kiba po raz kolejny poczuł ciarki na plecach, ale nie może się wycofać. Nie teraz.
            - Nie pójdę, do póki mnie nie wysłuchacie i mi nie pomożecie!
            Szatyn dał krok do przodu. Serce podchodziło mu do gardła. Każde słowo wypowiadał z wielkim trudem.
            - Naruto do diabła! Hinata jest z tym świrem Hidanem! Sam mówiłeś podobno, że ci się ten gość nie podoba! Zabrał teraz Hinatę i pojechali w stronę starych magazynów.
            - Doprawdy? – parsknął Sasuke – to w takim razie czemu jesteś tutaj i skomlesz o pomoc?
            - Bo się go kurwa boje! – Kiba wrzasnął tak głośno, że jego głos rozszedł się po całej klatce – to jakiś świr, na którego sam widok robi mi się słabo! To chciałeś usłyszeć?! Tak! Boję się stanąć oko w oko z tym świrem.
            Naruto i Sasuke popatrzyli zdziwieni na Kibę, który oddychał z trudem. Ciemnowłosy miał już coś powiedzieć, gdy nagle dostrzegł, jak Naruto, który do tej pory trzymał się z tyłu, teraz przemknął obok niego i stał na wprost Kiby.
            Wpatrzony w szatyna, sprawiał wrażenie człowieka, który za chwilę eksploduje. Sasuke miał już odciągnąć przyjaciela, ale potem stwierdził, że lepiej, aby w końcu ci dwaj wyjaśnili sobie wszystko między sobą.
            - Wynoś się – warknął Naruto, jednak jego głos wydawał się opanowany.
            - Nigdzie się nie ruszam – Kiba czuł jak nogi się pod nim uginają – pójdziesz ze mną, pomóc Hinacie!
            - Wynoś się, ostatni raz mówię.
            - Nie…aaaaach
            Nim szatyn się zorientował, stał już wciśnięty dosłownie w ścianę. Uzumaki trzymał go za poły kurtki i przyciskał dłonie do jego klatki piersiowej, jakby chciał całkowicie zespolić Kibę z betonem, który ten miał za plecami.
            - Czego ty chcesz pierdolony łgarzu?! – Naruto czuł, że wszelkie hamulce puściły.
            Sasuke z początku spokojnie, zaczął zastanawiać się czy jednak nie zrobił błędu, pozwalając na bezpośrednią konfrontację. Wiadomo było, że nie wpadną sobie w ramiona, ale zrobiło się niebezpiecznie.
            Naruto jedną ręką puścił  Kibę i podniósł do góry, zaciskając jednocześnie pięść. Szatyn wiedział, że nie ma szans się wyrwać, zamknął oczy i modlił się, aby bolało jak najkrócej. Cios jednak nie nadchodził. Mijały sekundy, a na klatce panowała cisza.
            - Naruto, co ci jest? – pierwszy odezwał się Sasuke.
            Kiba niepewnie otworzył oczy. Pierwsze co zobaczył, to pięść Naruto skierowana prosto w jego nos. Inuzuka przerzucił wzrok na twarz blondyna. Niebieskie oczy Uzumakiego były skierowane w kierunku Kiby, jednak zdawało się, jakby były nieobecne. Cała złość, która się w nich tliła gdzieś uszła.
            Naruto dalej trzymał Kibę za poły kurtki, jednak nieświadomie poluzował uścisk, co szatyn wykorzystał i szybkim ruchem wyślizgnął się z uchwytu. Stanął obok gotowy na atak, który jednak nie nadchodził. Blondyn dalej stał w miejscu i wyglądał teraz jak ktoś, kto stracił całkowicie kontakt z otoczeniem.
            W jednej chwili myśli kumulowane w umyśle, pod wpływem bodźca jakim było chwycenie Kiby i wymierzenie ciosu, niczym ogromna horda dzikich zwierząt, rozpędzona z całym impetem przywaliła w bramę, która dzieliła je od wolności. Jedna myśl przelatywała przez drugą, a z tego natłoku blondyn wyłapywał pojedyncze, jak się okazało niezwykle istotne. Pierwsza – szarpanina z Hidanem, druga – symbol w telewizji, trzecia - zdjęcia tego samego symbolu w domu Sasuke, chwycenie Kiby, znów ten symbol. Znów jest na klatce – dosłownie kilka chwil wcześniej – trzyma Kibę, chce mu wymierzyć cios. Spogląda na Inuzukę, ale coś dziwnego się dzieje. Nie patrzy na niego twarz Kiby, a Hidana wykrzywiona w tym okropnym uśmiechu. Naruto czuje dotyk zimnego metalu na ręce, spogląda niżej i widzi wisiorek, ten symbol, znów spogląda na twarz przeciwnika i widzi Kibę. Myśli co chwila przewijają się jak szalone, zlewając w jeden wielki kalejdoskop, zaczynają wirować, tworząc jeden wielki chaos, a Naruto stoi po środku tego wszystkiego.
W końcu wirowanie ustaje. Otoczenie, do tej pory bezładne, z całą paletą kolorów, powoli nabiera treści. Znów jest na klatce schodowej. Obok stoją Sasuke i Kiba. Obaj coś mówią, jednak ich nie słyszy. To nie jest w tym momencie ważne. Oddech przyspiesza, staje się nierówny. Serce bije jak szalone, a w gardle zasycha tak, że blondyn z trudem może cokolwiek powiedzieć.
            - Hidan jest zabójcą…

* * *

            - Co ty pierdolisz?! – Sasuke chwycił Naruto za klapy i potrząsnął, po czym z wyraźną agresją w głosie wrzasnął na Kibę – coś ty mu kurwa zrobił?!
            - Nic mu nie zrobiłem! – szatyn dal dwa kroki w tyłu, przylegając plecami do ściany.
            - Naruto, hej, co jest? Co ty bredzisz? – Uchiha zignorował odpowiedź Kiby i znów skupił się na przyjacielu – dobrze się czujesz?
            - Hidan, on, on…
            - Kurwa wydusisz to z siebie?!
            - Hidan to zabójca! – Naruto w jednej chwili jakby wyszedł z transu i teraz w pełni świadomie wypowiedział słowa, które zszokowało obu towarzyszy.
            - Jakim kurwa zabójcą? – Sasuke czuł się mocno zdezorientowany.
            - Tym zabójcą, o którym trąbią w TV! Sasuke! Ten symbol, Hidan ma taki wisiorek!
            - Mów wolniej, bo nic nie rozumiem.
            - Pamiętasz symbol malowany przez zabójcę? – Naruto starał się jak mógł, opanować nerwy, jednak z lichym skutkiem.
            - No, pamiętam. Trójkąt wpisany w koło.
            - Hidan ma taki wisiorek, z tym właśnie symbolem! Pamiętam, jak ostatnio się z nim szarpałem. Wtedy mu go zerwałem. Wiedziałem, że skądś znam ten symbol. Sasuke! To on! Hidan to ten pierdolony morderca!
            Można powiedzieć, że w tym momencie Naruto zachwiał całkowicie równowagą wszechświata. Niewzruszony Sasuke, który gdyby byłby znów w liceum, dostałby pseudonim skała, w jednej chwili zbladł. Z początku nie dowierzał słowom Naruto, jednak widząc jak bardzo blondyn jest poważny, zrozumiał jak bardzo sytuacja jest poważna.
            - Hinata… ona…
            - Jest w niebezpieczeństwie! – Kiba, który do tej pory stał cicho z boku, również poczuł strach i omal nie rzucił się na nich – kurwa mać! Trzeba coś zrobić! Ratować!
            - Chwila, chwila! – Naruto doskoczył do Kiby – mówiłeś, że gdzie oni jadą?!
            - Do starych magazynów za lasem w kierunku rogatek.
            - Sprowadźcie pomoc!
            Zanim Sasuke i Kiba zdążyli o cokolwiek zapytać, Naruto pędził już na dół po schodach na złamanie karku.
            - Wezwać pomoc… tak… to jest myśl – Sasuke powoli wydobywał się z szoku w jakim się znalazł.
            - Trzeba zadzwonić na policję! – Kiba wyjął telefon i nerwowymi ruchami zaczął wybijać numer. Przyłożył słuchawkę do ucha i czekał aż zgłosi się jakiś dyspozytor – kurwa mać! Wakacje sobie urządzili?!
            - Chodźmy, ale nie przestawaj dzwonić – zakomenderował Sasuke.
            - Gdzie idziemy?
            - Do mnie?
            - A po jaką cholerę, trzeba jechać pomóc Naruto.
            - Kurwa, a myśli, że co ja chcę zrobić?! Ten debil wybiegł stąd jak pojebany i nie pomyślał, że skoro ten Hidan jest mordercą, o którym trąbią media, to lepiej byłoby, żeby zabrał sobie coś do obrony. Tymczasem ten gamoń nie ma przy sobie nawet noża do masła!
            Sasuke złapał Kibę za kurtkę i dosłownie wywlókł go z klatki schodowej na ulicę.
            - Nie przestawaj dzwonić, ktoś w końcu musi odebrać. Pójdziemy do mnie. Mam w domu parę kos, to nam się na pewno przydadzą.
            - Ale…ale po co nam? – Kiba poczuł jak nogi mu się uginają, bojąc się usłyszeć odpowiedzi.
            - Jak to po co? Pojedziemy tam za nim i mu pomożemy.
            - Ale…
            - Nie pierdol kurwa, tylko rusz dupę!
            Kiba już nic się nie odezwał, tylko co chwila próbował nawiązać połączenie z policja. Sasuke z kolei dopiero teraz zaczął się zastanawiać, jak ten baran planował się dostać do tych magazynów.

* * *

            Zaraz gdy tylko Naruto wybiegł z klatki, pobiegł w kierunku pobliskiego parkingu. W jednym z garaży trzymał swój motocykl, który do tej pory spokojnie zimował, czekając na wiosenne roztopy. Co prawda nie miał przy sobie karty parkingowej, jednak urzędujący tutaj emeryt znał chłopaka dobrze, toteż nieraz wpuszczał go na teren parkingu bez okazania plastikowej plakietki.
            Blondyn wbiegł z całym impetem na parking, omal nie zabijając się o opuszczony szlaban. Parkingowy odgarniał właśnie śnieg i od razu poznał rozwiane blond włosy chłopaka.
            - Witaj Naruto – przywitał się mężczyzna – chciałeś sprawdzić motor?
            Chłopak nic nie odparł. Zdawał się nie dostrzegać staruszka. Przemknął obok niego niczym wiatr i zatrzymał się dopiero u wrót swojego garażu. Nerwowo zaczął szukać kluczy i dziękował w duchu swojemu lenistwu, że nie odpiął do tej pory kluczy garażowych i do motocyklu od tych do mieszkania, dzięki czemu wszystko miał pod ręką. Co prawda, gdyby zgubił ten pokaźny pęk, to byłby pozbawiony nie tylko wstępu do swojego domu, ale także swojego pojazdu. Teraz jednak cieszył się, że olał wszelkie zasady przezorności.
            Otwierając dużych rozmiarów drzwi do garażu, zgarnął sporą ilość śniegu, usypując z niej pokaźną górkę. Natychmiast wbiegł do środka, gdzie pod ścianą stał motocykl przykryty płachtą. Blondyn jednym ruchem ściągnął narzutę i niemal natychmiast włożył kluczyk do stacyjki. Siadając okrakiem na siedzeniu, przekręcił kluczyk i nacisnął przycisk rozrusznika. Silnik przez chwilę kaszlał po czym ucichł.
            - Zapal kurwa…
            Silnik znów zaczął się krztusić, jednak i tym razem bezskutecznie.
            - No jasna cholera zapal.
            Trzecia próba. Tym razem Naruto przytrzymał dłużej przycisk rozrusznika. Zdawało się, że motor zaskoczył, jednak szybko zgasł.
            - Zapal!! Do kurwy jebanej nędzy!!

            Wrzeszcząc na całe gardło, Naruto z całych sił nacisnął rozrusznik, prawie wbijając go w kierownicę. Silnik zakaszlał i w pewnym momencie zawył pełną mocą. Chłopak odetchnął z ulgą i szybko nałożył kask, który leżał przed nim na baku. Następnie zmienił biegł i niemal z piskiem opon wyjechał z garażu. Motor nieprzystosowany był do warunków panujących na dworze, toteż Naruto, pomimo swojego doświadczenia ledwo trzymał równowagę i sporo czasu mu zajęło nim się przyzwyczaił. Gdy już czuł się w miarę pewnie wyjechał z parkingu na drogę, która na szczęście była odśnieżona i pędził w kierunku opuszczonych magazynów, modląc się o to aby zdążyć na czas.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
       Zabijecie mnie pewnie za przerwanie akcji w tym momencie, ale nie można wszystkiego dać od razu ;) W każdym razie stało się to na co wszyscy czekali. Hinata skazana na łaskę i niełaskę mordercy.
            Kolejny rozdział oczywiście za tydzień (28 lipca), a w nim, co tu dużo mówić. Starcie Naruto z Hidanem, ale przedtem spora niespodzianka, która mam nadzieję, również wam się spodoba :)
               Do zobaczenia za tydzień!

18 komentarzy:

  1. Udusze! Gołymi rękami! Jak mogłeś? Zwariuje do następnej soboty jak nic zwariuje... Przez cały rozdział miałam serce w gardle... Boże żeby Naruto zdążył błagam... Aż mi w gardle zaschło... Idę sie napić... Pozdrawiam i życzę weny (ale takiej żeby nikt nie zginał)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ziom powiem ci że akcja nabiera rozpędu i nie doczekam następnej soboty Pozdro wierny fan

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie no! To już jest gorsze, niż reklamy w polsacie! Bo one się przynajmniej kończą po kilkudziesięciu minutach, a nie trwają cały tydzień ;-; Rozdział czytałem, jak nigdy...Błyskawicznie! Nie mogłem się doczekać, co stanie się jako następne!
    Pierwsza część miała 13 rozdziałów, druga 14, a trzecie 12. To już jest 12 rozdział czwartej części, więc następny, jako, iż może być ostatni będzie zawierał w sobie wiele akcji...oby!
    Pozdrawiam i dziękuje, za taki świetny blog, na którym co tydzień pojawiają się świetne notki :>

    OdpowiedzUsuń
  4. >Jego twarz przybrała poważną, ale także i pełną smutku minę.

    Twarz nie przybiera raczej miny, tylko określony wyraz. Minę to można co najwyżej mieć, ale też nie na twarzy bo przecież trudno mieć minę na tyłku na przykład. Jak się ma albo przybierze jakąś minę to jest oczywiste, że chodzi o wyraz twarzy.

    >Przez długi czas panowało głębokie milczenie między nimi.

    Zbędne "między nimi". A niby między kim innym skoro tylko oni dwoje są w pokoju?

    >Po tych słowach Kiba nie zważając na nic, dosłownie wybiegł z
    >pokoju dziewczyny i nim się obejrzał był już na dworze.

    Zbędny przecinek po "nic", ale za to dla równowagi brak przecinka po "obejrzał".

    >Kiba ruszył wolno i jakby nie pewnie

    Nie z przymiotnikami piszemy ŁĄCZNIE.

    >Spowodowane to było warunkami panującymi na drodze. Na szczęście
    > Hidan nie okazał się demonem prędkości i wykazywał podobną
    > ostrożność na drodze, toteż Kiba mógł z łatwością ich śledzić.

    Powtórzenie - "na drodze" użyte dwa razy w dwóch następujących po sobie zdaniach. Przyjmij zasadę, że raz użytego wyrażenia nie możesz użyć w co najmniej PIĘCIU następnych zdaniach poza naprawdę wyjątkowymi przypadkami. Dotyczy to także imion postaci.


    Swoją drogą niezły cliffhanger. Ale nie jest tak całkiem tragicznie. Teoretycznie mogłeś przerwać w momencie gdy Naruto dojechałby na miejsce i stanął oko w oko z Hidanem, a to byłoby o wiele gorsze.



    Swoją drogą noszę się z zamiarem zaczęcia własnego opowiadania blogowego. Na razie jednak czekam aż moja sytuacja zawodowa się ustabilizuje i miną kłopoty z zatrudnieniem. Trudno pisać opowiadanie gdy się nie do końca wie, czy za miesiąc będziesz mieć co włożyć do garnka o Necie nie wspominając. W moim przypadku nie byłoby to jednak opowiadanie fanfiction, tylko w pełni oryginalna historia w moim własnym świecie.
    Na razie jednak tylko o tym wspominam. Mam bowiem tylko ogólny zarys ewentualnej historii, choć realia mam w znacznej części wymyślone już od dawna, podobnie jak postać głównego bohatera.

    Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >Nie z przymiotnikami

      Mój błąd, w tym wypadku chodzi o przysłówek. Ale zasada się nie zmienia.

      Usuń
  5. ALE BOMBA!!! Super się czytało. Nareszcie Naruto zdemaskował Hidana XD Akcja coraz bardziej przyśpiesza, oby zdążyli zanim ten świr coś zrobi Hinacie. Jak była ta akcja na klatce to już myślałam, że zrzucą Kibę ze schodów, świetne to było :D Spodziewałam się ucieczki Hinaty do tego mordercy, dobrze, że chociaż Inuzuka okazał się na tyle mądry i ich śledził :) ma punkta, może wybyczę mu to co zrobił naszej parze;)
    No ALE W TAKIM MOMENCIE?! Okrutny jesteś, ale wiadomo gdzieś rozdział trzeba było zakończyć ;( Ale przez ciebie nie będę mogła skupić się na egzaminach w tym tygodniu. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału XD Coś czuję, że Sasuke i Kiba spotkają kogoś po drodze kto im pomoże ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. opowiadanie jednym słowem zajebiste, znalazłem je wczoraj i nie mogłem przestać czytać, chłopcy sami raczej nie dadzą sobie sami rady z tym świrem, wydaje mi się że w mieszkaniu saska wpadną na łasica który patrząc na jego postać w mandze okaże się policyjną wtyką w akatsuki, lub\i w okolicy magazynu naru trafi na siwego i brewkę, w końcu kakasiowi też zależy na złapaniu hidana w końcu po zabójstwie yugito to sprawa osobista dla kakashiego.

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział genialny. w końcu Hidan bierze się do dzieła. a może te "w końcu" wcale nie pasuje? bo to może oznaczać koniec twojego opowiadania ...
    ale co tam. mam nadzieje, że tak nie będzie. i jeszcze dłuugo pociągniesz tą historie. inaczej nie wyobrażam sobie zakończenia tym jednym rozdziałem :)
    tydzień temu myślałam, że to Kiba przyszedł. jednak po zapowiedzi tego rozdziału, gdzie Kiba kontynuował rozmowe z Hinatą, już nie pasował. a tu proszę bardzo, jednak on. dobrze, że poszedł z prośbą o pomoc do Naruto. jakby jechał dalej to by tylko czas marnował. na szczęście blondyna w końcu olśniło. bo pewnie by Kibie nie uwierzył. i jestem trochę zawiedziona, że Kiba nie dostał w nos. ale trudno. tylko po co Sasuke w domu trzyma te kosy ? ^^
    nie zostawiłam tu komentarza od dawna, ale każdy rozdział przeczytałam praktycznie zaraz po dodaniu.takie nieszczęsne lenistwo -,-
    pozdrawiam, i czekam na następną część :D
    przy okazji gratuluję tych 50 rozdziałów (oby kiedyś było nawet 100 ...)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przerwać w takim momencie! I znów tydzień czekania... W każdym razie nareszcie cała akcja nabrała tempa! Ale co po niej? Oby nie koniec!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego?!? Dlaczego się pytam?!?
    W takim momencie, zaraz to ja kogoś uduszę...
    Rozdział boski, czytałam go z zapartym tchem. Teraz tylko czekać do soboty, ale wiesz... możesz dać szybciej nie obrazimy się (przynajmniej nie ja xD)

    Pozdrawiam i życzę weny!
    PS. Oby Hinatka była cała...

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest wprost genialny i bez przerwy trzymający w napięciu... Wreszcie Kiba powiedział Hinacie prawdę (cieszę się że wreszcie poznała prawdę.).
    Co do Hinaty, mam nadzieję że nie ucierpi aż tak bardzo i że Naruto zdąrzy na czas, by pomuc ukochanej, i zbiję Hidana.
    Akcjia na poważnie się rozkręciła i już po przeczytaniu tego rozdziału, już chce następny.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz oczekuję na next z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale super tylko krótkie

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiesz. Teraz jestem rozdarta. Bo z jednej strony chce przeczytać zakończenie, ale nie chce końca. A on definitywnie się zbliż. Ale trudno. Rozdział super, nie mogę się doczekać kolejnego.

    pozdrawia
    Rei Ryuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady, do zakończenia wątku Hidana wprawdzie blisko, ale pozostaje nadal wątek Akatsuki. A do tego nie byłbym taki pewien, czy na tym opowiadanie się zakończy, bo autor zarysował lekko jakąś tajemnicę związaną z rodzicami Naruto i Jirayą, który jest w USA. Są też Kakashi i Guy, wątek Itachiego, tajemniczy Zetsu. Byle tylko autor chciał pociągnąć opowieść i miał wenę, to pomysłów nie powinno mu zabraknąć.

      Usuń
  13. 1. UDUSZE CIE!
    2. skomentuje dopiero od spotkania Naruto Kiby i Sasuke, bo to tak mną wstrząsnęło, że nie pamiętam początku.
    A więc:
    Super. Mega trzyma w napięciu! Myślałam że tu na palpitacje serca zejde! Uwielbam cie i nie znosze. Uwielbiam za te genialne notki <3 Ale nie znosze za to, że zawsze przerywasz w takim momęcie >.< I za to, że rozdziały dochodzą tylko 1 raz w tygodniu ;(
    Podsumowując:
    Genialne. Za krótkie. Czekam na więcej.
    /HiNaru

    OdpowiedzUsuń
  14. tak sobie czytam ten rozdział i czytam i powiem, że jest super, dużo akcji itd. W sumie co tu dużo mówić rozdział fenomenalny jak zwykle zresztą . Zastanawiam się też jaki będzie koniec, szczerze to ja bym wolała nawet, żeby Hinata zginęła, nie to że jej nie lubię czy coś, wprost przeciwnie jest moją ulubioną postacią, ale uwielbiam smutne zakończenia ^^ No to życzę dużo weny i proszę cię abyś nie był dla nas taki okrutny i nie przerywał w takim momencie ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. O mamuniu już się nie mogę doczekać! Zakończyłeś w okropnym miejscu ale w jakże wielkim stylu! Nie mogę się doczekać kontynuacji i mam nadzieję, że to nie sa jeden z ostatnich rozdziałów ;) życzę dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń