piątek, 20 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XXVII

      Witam wszystkich na kolejnym rozdziale naszej powieści. Jak zauważyłem ostatni rozdział wzbudził spore zainteresowanie, zwłaszcza co do końcówki Hentaia. Od razu mówię, że nie miałem w planach doprowadzenia Hinaty do ciąży. Jednakże pisząc to opowiadanie, nie miałem w planach wprowadzenia Akatsuki, więc jak to będzie dalej, sam jeszcze nie wiem :D
       Dziś trochę na wesoło i mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do lektury! :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sylwestrowy poranek w Konoha, podobnie jak w każdym innym dużym mieście, to okres wzmożonego ruchu na drogach. Większość mieszkańców, w przeciwieństwie do tych, którzy byli na tyle obrotni, aby wybrać się w miejsce gdzie spędza się ostatnie chwile starego roku, stała w korkach, bądź ściśnięta na dworcach autobusowych i kolejowych. Jak na złość w takich przypadkach, ani ruch autokarów nie był specjalnie zwiększony, a i wagonów pociągowych było jakby mniej. Łatwo się domyśleć iż podróż w takich warunkach do przyjemności należy.
Naruto i Hinata, którzy zgodzili się pomoc rodzeństwu Sabaku w organizacji zabawy sylwestrowej, również kisiła się w jednym z wielu tysięcy aut, chcąc dostać się jedynie do zachodniej części miasta, gdzie znajdowała się szkoła, w której była organizowana impreza. Kankuro, którego autem jechali, zgrzytał przez całą drogę zębami. Prędkość, którą się przemieszczali była wprost zawrotna. Najlepiej tą wycieczkę znosił Gaara, który najzwyczajniej w świecie zasnął, pochrapując spokojnie.
            Naruto, który nie znosił dłuższego siedzenia w jednym miejscu, w stanie bezczynności, co chwila bujał się to do przodu to do tyłu.
            - Szyb - ciej – sylabizował co chwila.
            Hinata, która siedziała obok blondyna z tyłu samochodu, co chwila uspokajała go i pocieszała, że za chwilę dojadą na miejsce.
            - Ja tu umrę, przecież my dojedziemy na sylwestra, ale dopiero następnego – narzekał Uzumaki.
            - Kochanie nie marudź tyle, wszyscy siedzimy w tym aucie – zganiła go ciemnowłosa.
            - Ja chciałem iść piechotę, byłbym już na miejscu.
            - Zostawiłbyś mnie samą? Kto by mi towarzystwa dotrzymał? – Zapytała Hinata udawanym, smutnym głosem.
            - Oni – Odparł szybko blondyn i wskazał na Gaarę, który chrapnął głośniej.
            Pomysł udania się na miejsce o własnych siłach nie byłby najgorszy, gdyby nie fakt, że należało przewieźć nieco procentowego asortymentu, na dzisiejszą imprezę. Mimo iż zabawa miała się odbyć w szkole, gdzie alkoholu ustawowo nie wolno podawać, za wyjątkiem szampana, Kankuro stwierdził, że zbiją dodatkową kasę na sprzedawaniu gościom wódki spod lady.

* * *

            Po wielkich męczarniach, zwłaszcza Naruto, który od czasu do czasu wysiadał z samochodu i krążył wokół pojazdu, gdy ruch uliczny praktycznie zamierał, dotarli na miejsce. Chłopcy od razy zabrali się za rozładunek auta i przenoszeniu kartonów pełnych przepalanki, do środka. Jak się okazało na miejscu byli już Shikamaru i Temari, którzy kończyli właśnie nakrywać stoły serwetami plamo odpornymi i plastikowymi talerzami oraz kubkami odpornymi na stłuczenia. Zastawa może nie pod lokal kategorii „S”, czy nawet dla hotelu jedno-gwiazdkowego, ale jak Temari stwierdziła – Na motłoch w sam raz. Blondynka nakrywała ostatnie stoliki, podczas gdy Shikamaru pomagał, przy rozładunku towaru.
            - Chłopaki wy naprawdę sądzicie, że to się zwróci? Trochę tego jest – rzekł Nara, taszcząc jeden z kartonów, w którym wesoło brzęczało szkło.
            - Spoko, najwyżej dla nas zostanie, napijesz się chyba ze swoimi szwagrami? – odparł Kankuro ze złowieszczym uśmiechem na ustach.
            Shikamaru przełknął tylko nerwowo ślinę. Jego żołądek dopiero wczoraj zapomniał którąś z kolei zapoznawczą popijawę z braćmi swojej ukochanej. Pamiętał tylko do końca pierwszej butelki co się dzieje, a potem obudził się w wannie z bólem głowy, który go prześladował przez dwa następne dni. O perturbacjach żołądkowych nie wspominając.
            Po paru minutach wszystko było gotowe. Kankuro zebrał wszystkich i rozdzielił obowiązki.
            - Dobra, to wy dziewczyny będziecie kelnerkami – zwrócił się do Temari, Hinaty i dwóch innych, które do tej pory pomagały w kuchni. Były dość atrakcyjne, toteż Kankuro zakładał, że jeśli żarcie nie zasmakuje to przynajmniej męska część gości, będzie w miarę miło wspominać ten wieczór – Naruto, ty obsługujesz bar, gdyby dziewczyny się nie wyrabiały to im pomożesz – ja urzęduję w kuchni razem z Shikamaru – tutaj dało się słyszeć ciche westchnienie młodego Nara – Gaara, ty obsługujesz szatnię – Starszy z braci Sabaku zwrócił się do czerwono-włosego – opracuj sobie jakiś system, żebyś kurtek nie pogubił i nie popierniczył numerków. Gaara pokiwał twierdząco głowa na znak, że rozumiem.
Do przyjścia gości pozostała godzina. Na szczęście wszystko było gotowe. Każdy przebrany w strój „roboczy”, stoły nakryte, wódka pod blatem. Można zaczynać.
Korzystając z wolnej chwili Naruto i Hinata postanowili pobyć przez chwilę razem. Krążyli spokojnie między stolikami, teraz pustymi, ale za niecałą godzinę zwali się tutaj tabun ludzi. Chłopak co chwila zerkał okiem na ciemnowłosą. Uniform kelnerki, który miała na sobie, co prawda nie wyzywający, to jednak leżał idealnie na dziewczynie podkreślając jej kształty. Blondynowi samoistnie pojawił się uśmiech na ustach, lecz po chwili potrząsnął głową, odganiając od siebie kosmate myśli. Hinacie nie umknęło jednak to spojrzenie chłopaka, zatrzymała się i teraz stała tak blisko niego, że końcówki ich nosów prawie się stykały.
- A co tak patrzysz za mną? – spytała zadziornie dziewczyna.
- A co? Nie mogę się na moją piękność popatrzeć? – odparł pytaniem chłopak, uśmiechają się złowieszczo.
- Popatrzeć? Skoro uważasz, że to ci wystarcza – odparła dziewczyna i odwróciła się zalotnie, tak szybko że końcówkami włosów musnęła twarz Uzumakiego.
- Nie powiedziałbym, że wystarcza, ale... – nie dokończył, gdyż Hinata znów wykonała obrót i jej usta wpiły się w jego.
Naruto odruchowo objął dziewczynę w pasie i przyciągnął do siebie. Przez chwilę spleceni w pocałunku, po czym Hinata odchyliła się lekko, rozejrzała się dookoła i dostrzegła lekko uchylone drzwi do jednej z sal. Dziewczyna lekko odskoczyła od chłopaka i pociągnęła go za jego czerwony krawat wprost do sali. Gdy byli już w środku zamknęli drzwi i oddali się w pełni sobie.

* * *

            Dochodziła godzina dziewiąta wieczór. Goście zaczęli się powoli zjeżdżać. Kankuro postanowił jeszcze szybko sprawdzić czy wszystko w porządku, niestety nie mógł za żadne skarby znaleźć Naruto i Hinaty. Chłopak chodził nerwowo po całej szkole, jednak ani jednego ani drugiego nie znalazł.
            Jasna cholera gdzie się pałętają, goście się już zjeżdżają.
            Krążył tak jeszcze przez chwilę i nawet nie zorientował się jak stał przy jednych drzwiach, za którymi słychać było jak ktoś się krząta. Szatyn przybliżył się nieco, chcąc lepiej słyszeć. Po chwili drzwi otworzyły się i na zdezorientowanego chłopaka wpadł blondyn, u którego spod rozpiętej marynarki wyglądała biała koszula lekko pomięta i niedbale zawiązany krawat.
            Kankuro upadł na podłogę, w tym czasie Naruto wpuścił koszulę w spodnie i szybko doprowadził się do porządku. Szatyn spojrzał na przyjaciela i szybko wstał.
            - Do jasnej cholery szukam cię po całym budynku! – krzyczał zdenerwowany – leć szybko do baru goście się schodzą. Gaara ledwo się obrabia. Gdzie Hinata?! – Chłopak rozejrzał się nerwowo dookoła.
            W tym momencie zza pleców Naruto wyłoniła się postać Hyugi. Włosy jej w dość sporym nieładzie i przekrzywiony uniform, świadczyły o tym, że ubierała się w ogromnym pośpiechu. Kankuro dopiero teraz zrozumiał co miało miejsce i wywrócił oczami.
            - Na wszystkie ciernie i wodorosty, akurat teraz wam się zachciało?! – krzyknął zrezygnowany.
            Hinata lekko się zarumieniła i szybkimi ruchami starała się doprowadzić do porządku. Po chwili oboje byli gotowi do pracy. Stali przed Kankuro i uśmiechali się lekko.
            - Dobra nie ważne, lećcie błagam was. Niech na początek nie będzie lipy, a potem dymajcie się do woli.
            - Tak jest – odparli chórem i pobiegli dając sobie szybkiego buziaka na pożegnanie.
            Hinata niemal wbiegła do kuchni, gdzie Temari i dwie pozostałe dziewczyny, spokojnie układała przystawki na tackach. Gdy dostrzegła ciemnowłosą, chciała już spytać gdzie się podziewała, jednak rumieniec, który przyozdobił lico Hyugi mówił wszystko. Blondynka tylko zaśmiała się pod nosem i po chwili wszystkie cztery dziewczyny nakładały dania.
Naruto w tym czasie stanął za barem, który znajdował się pod jedną ze ścian, na głównej sali. Do je zadań należało, nalewanie drinków, informowanie co po niektórych o dodatkowym asortymencie oraz dbanie o to, aby na stole z przekąskami niczego nie zabrakło.

* * *

            Wszyscy goście, którzy zapłacili za imprezę, siedzieli już przy swoich stolikach. Akurat podawano przystawki, a w tle orkiestra grała spokojną muzykę. Dziewczyny, mimo iż gości było sporo, nie spieszyły się ze zanadto ze swoją robotą, a mimo to każdy dostał szybko swój przydział żywności na ten okres czasu. Więcej roboty miał Naruto, który co chwila znikał w kuchni, aby zjawić się z kolejną flaszką dla klienta.
            Gaara, który odpowiadał za szatnie, nie miał chwilowo nic do roboty toteż wpadł do blondyna, aby pogadać i od czasu do czasu Uzumaki nalewał mu kieliszka. Naruto był tak zajęty gośćmi, że nie zauważył, jak Gaara opróżnia któryś kieliszek z kolei. Gdy zwrócił się do młodego Sabaku, zorientował się, że chłopaka już nie ma. Zniknęła także flaszką, z której polewał gościom, toteż ciężko wzdychając udał się po następną.

* * *

            Dochodziła północ. Szatnia przeżywała teraz istne oblężenie. Wszyscy goście, rzucili się prawie natychmiast na swoje kurtki i płaszcze. Gaara, który stwierdził, że ma to w dupie, otwarł wszystkie drzwi na oścież, żeby się ludzie sami obsłużyli. Rozgardiasz, jaki temu towarzyszył jest nie do opisania, toteż nawet nie będę się starał tego przedstawić. W końcu wszyscy ubrani, zaopatrzeni w petardy, udali się na szkolne boisko, gdzie dyrekcja zezwoliła na wystrzelenie petard pod warunkiem, że w nowy rok wszystko będzie uprzątnięte.
            Prawie stuosobowy tłum stał zbity w jedną masę na dworze i każdy spoglądał na zegarek. Naruto, jako że nie miał chwilowo zajęcia, z racji iż wszyscy opuścili budynek szkoły, odnalazł w kuchni Hinatę i zabrał szybko ze sobą. Po drodze zabrał ich płaszcze z jednego ze stołów oraz butelkę szampana wraz z plastikowymi kubkami i po chwili oboje byli już na zewnątrz.
            - Kochanie co tutaj robimy? – spytała nieśmiało dziewczyna.
            - Jak to co? Witamy nowy rok – odparł z uśmiechem blondyn i przytulił do siebie dziewczynę – goście i tak teraz mają teraz inne zajęcie niż jedzenie – dodał i przytulił ciemnowłosą do siebie.
            Blondyn prowadził dziewczynę, która z początku myślała, że dołączą do innych. Chłopak miał jednak inny pomysł, udali się w całkiem przeciwną stronę, w kierunku parku. Niemal na samym środku, znajdowała się niewielka górka, na której zebrała się duża liczba ludzi, również gotowa do pożegnania starego i powitania nowego. Spokojnie przechodząc między kolejnymi postaciami, znaleźli się na samym szczycie, skąd pomimo ciemności roztaczającej się nad miastem, widać było cały park, budynek szkoły oraz przyległe bloki. Tłumy ludzi kłębiły się poniżej, odznaczając się czarnymi plamami na białym śniegu. Naruto wyciągnął komórkę i spojrzał na zegarek. Jeszcze tylko kilka sekund. Nagle tłum zgromadzony dookoła nich rozpoczął odliczanie. 10…9…8…………….3…2…1…0!!
            Jak na komendę, zarówno spod górki jak i w pozostałych rejonów miasta rozpoczął się festiwal kolorowych ogni. Każdemu wybuchowi towarzyszyły gromkie okrzyki radości, a co dla ładniejszych fajerwerków, zachwytu. Naruto podziwiał ten taniec barw jak zahipnotyzowany, gdy poczuł jak jakaś siła przyciąga go w jego prawą stronę. Po chwili jego usta napotkały ciepły, przyjemny dotyk kobiecych warg. Przyjemny zapach dotarł do jego nozdrzy. Trzymając ciągle butelkę i kubki przycisnął do siebie Hinatę i odwzajemnił jej przejaw czułości.
            - Szczęśliwego nowego roku – rzekła cicho Hinata. W jej białych oczach co chwila odbijały się błyski sztucznych ogni, których huk roznosił się po całym mieście. Uśmiechnęła się nieznacznie do chłopaka i po chwili wtuliła się w niego, kładąc głowę na jego ramieniu, tak że czuł jej ciepły oddech na swoim policzku.
            Naruto, nie zastanawiając się ani chwili, upuścił butelkę szampana, która delikatnie uderzyła w śnieg. Po chwili kubeczki podzieliły jej los i blondyn gładząc po włosach dziewczynę szeptał do niej czule:
            - Szczęśliwego nowego roku. Kocham cię.
            Dziewczyna lekko zadrżała na te słowa i odpowiedziała mu tym samym, a delikatny pocałunek, który mu złożyła, stanowił potwierdzenie jej słów.
            Oboje teraz stali szczęśliwi i wpatrzeni w sylwestrowe niebo, którego czarny całun co chwila rozjaśniały kolejne wybuchy. Naruto podniósł w końcu butelkę z ziemi, odpieczętował i zaczął nalewać jej zawartość do plastikowych kubków, które trzymała ciemnowłosa. Gdy te były pełne, Naruto odstawił znów butelkę na ziemię. Mieli już wznieść toast, gdy podeszła do nich jakaś dziewczyna, pijana nie tyle od alkoholu co od euforii, która jej towarzyszyła.
            - Wszystkiego najlepszego moi drodzy! – rzekła, niemal krzycząc – i obyście cały rok kochali się tak, jak teraz – dodała i odeszła dalej, zaczepiając kolejnych ludzi.
            Oboje przez chwilę popatrzyli za nią i zaśmiali się. Naruto spojrzał na Hinatę, która w jego mniemaniu była najpiękniejszą dziewczyną jaką widział.
            - Tak właściwie, zgadzam się z nią. Nie potrzebuję niczego więcej, dopóki jesteś przy mnie słońce – rzekł spokojnie chłopak, a jego usta malowały ciepły uśmiech.
            Hinata zarumieniła się w taki sposób jaki tylko ona umiała. Urocza, mała, zawstydzona dziewczynka, zakochana w swoim księciu. Wypili swojego szampana i wtuleni w siebie obserwowali niebo.

* * *

            Dochodziła godzina pierwsza, a goście bawili się w najlepsze. Kankuro pomagał w kuchni przy przygotowywaniu ciepłych posiłków, a potem razem z Naruto pomagał dziewczynom, przy rozdawaniu zup. Później, gdy goście bądź to się bawili, bądź rozmawiali, Szatyna coś tknęło i postanowił udać się do swojego brata, aby zobaczyć jak ten sobie radzi w szatni. Od czasu do czasu, jakiś gość wychodził na papierosa, toteż dobrze by było, aby w szatni był ktoś. Gdy Kankuro opuścił salę balową, skierował się krótkim korytarzem do miejsca, gdzie były szatnie, które na co dzień służyły uczniom. Mimo iż od miejsca pracy Gaary dzieliło go jeszcze kilka metrów już stąd słyszał, jakby ktoś się awanturował.
            Gdy dobiegł na miejsce spostrzegł, że jakiś starszy jegomość w towarzystwie jakiejś kobiety, chyba małżonki, kłócił się właśnie z Gaarą. Kankuro poprawił swój garnitur i podszedł bliżej, starając się zachować powagę.
            - Dobry wieczór jestem kierownikiem tej szatni, w czym mogę pomóc? – rzekł spokojnie Kankuro.
            Starszy pan odwrócił się w kierunku szatyna. Był grubawy, niskiego wzrostu, siwy i łysiejący. Ubrany w czarny garnitur, który zdawał się być o numer za mały. Twarz jego była lekko poczerwieniała, to chyba z tych nerwów. W ręku trzymał jasny płaszcz, którym wymachiwał Gaarze przed nosem.
            - Kierownik?! – odparł głośnym, zdawałoby się zdziwionym głosem – to i kierownika mamy w tym burdelu?!
            - Ależ Henryk opanuj się – rzuciła starsza kobieta o farbowanych czerwonych włosach, upiętych w kok, postury bardzo podobnej do mężczyzny. Ubrana w równie czerwoną sukienkę.
            - Jakże mam się uspokoić, skoro nie mogę otrzymać swojego płaszcza?!
            - Spokojnie proszę państwa – Kankuro starał się załagodzić sytuację – co się stało.
            - Co się stało?! Ja panu powiem co się stało! – gość aż się gorączkował – ten oto tutaj pan – wskazał na Gaare – nie chce wydać mi płaszcza!
            - Gaara! – Kankuro krzyknął na brata, który do tej pory stał cicho i jakby niczym się nie przejmował – możesz mi to łaskawie wyjaśnić?
            - No więc – zaczął spokojnie chłopak – pan daje numerek, ja ów numerek przyjmuję, odwieszam na miejsce, jednocześnie biorę odzież, która pod tym numerkiem wisiała i oddaje byłemu już właścicielowi numerka.
            - Nooo tak – Kankuro chwilę pomyślał nim przetrawił to co powiedział jego brat – Ale w czym problem? Przecież ma pan płaszcz – zwrócił się do gościa.
            - Ale to nie jest mój płaszcz!!
            Kankuro ciężko westchnął
            - Rozumiem, przepraszam za mojego pracownika jest trochę powolny. Garaa – znów zwrócił się do brata – możesz podać panu jego płaszcz?
            - Nie.
            Kankuro otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
            - Dlaczego nie?!
            - Bo nie mam płaszcza tego pana.
            - Jak to kurwa nie masz?! – wrzasnął Kankuro, to skąd żeś wziął ten?! – wskazał na odzież, trzymaną przez mężczyznę.
            - Dostałem numerek i poszedłem po wieszak. Ponieważ pod tym numerkiem, nie było żadnego płaszcza, to wziąłem ten, który wisiał obok.
            Kankuro, gdy tylko jego brat skończył wypowiedź, nie wiedział czy najpierw strzelić sobie w łeb, czy może wpierw ubić Gaarę. Podszedł bliżej do czerwono-włosego, złapał za poły marynarki i zaczął nim trząść.
            - Jak kurwa nie ma płaszcza!! Masz go znaleźć!!
            - Ale nie ma – odparł spokojnie Gaara, który szybko uwolnił się z uścisku brata – jak jesteś taki mądry to sobie szukaj – dodał i rzucił numerek na blat stołu, który stał obok.
            Kankuro szybko wziął numerek i przyjrzał mu się uważnie. Po chwili już chyba wiedział w czym problem.
            - Powiedz mi idioto, jaki pan ci dał numerek?
            - Numer dziewięć – odparł Gaara zdziwiony tak głupim pytaniem.
            - A nie przyszło ci na myśl, że to nie koniecznie była dziewiątka, a może szóstka? – mówiąc to Kankuro wysunął rękę z numerkiem do przodu i kilka razy obrócił go na oczach chłopaka, tak że raz widniała szóstka, a raz dziewiątka.
            Koniec końców mężczyzna, który do tej pory przyglądał się z coraz większym zdziwieniem, kłótni dwóch idiotów, odzyskał swój płaszcz i szczęśliwy udał się na papierosa.

* * *

            Naruto ledwo wyrabiał się za barem, co chwila napełnia komuś kubek bądź dzbanek soku. Temari widząc to, kopnęła w tyłek swojego ukochanego, aby zamiast obijać się na tyłach w kuchni, pomógł Uzumakiemu. Shikamaru stanął więc obok Naruto i popalając powoli papierosa, również obsługiwał gości.
            - Shikamaru powiedz mi coś – zaczął spokojnie Naruto.
            - Co tam? – Shikamaru sprawiał wrażenie sennego.
            - To już twój piąty czy szósty papieros, a nigdzie nie widzę petów po poprzednich. Gdzie ty je wyrzucasz? Przecież nie mamy kosza.
            - Zaraz skończę tego, wtedy się przekonasz – odparł spokojnie Shikamaru, siląc się na uśmiech podczas nalewania kolejnej porcji soku.
            - Chyba mi nie powiesz, że je wpychasz do jakichś dziur. Kankuro powiedział, że nam dyrektorka jaja pourywa, jak znajdzie choćby jednego peta na terenie budynku.
            - Nie znajdzie, nie bądź upierdliwy.
            Naruto miał juz coś odpowiedzieć, gdy dostrzegł, że w ich kierunku zbliża się szczupła postać kobiety. Długie blond włosy upięte w kok, dość popularna fryzura u kobiet w średnim wieku, były już w lekkim nieładzie. Jej fioletowa sukienka była lekko przydługa, toteż idąc, wycierała nią cały parkiet.
            - Tylko nie ona – Naruto aż wzdrygnął na jej widok.
            Shikamaru podniósł wzrok i spojrzał na kobietę zmierzającą w ich kierunku z dużym dzbanem.
            - Co z nią nie tak? – spytał spokojnie Nara.
            - Jest upierdliwa i niezdecydowana i ogólnie działa mi na nerwy. Ma brzydki nawyk pierdolenia o swojej rodzinie, jakby mnie to interesowało – odparł Naruto przez zaciśnięte zęby, siląc się na uśmiech do kobiety. Ich spojrzenia się spotkały, zaraz się zacznie.
            - Ja się nią zajmę – odparł spokojnie Shikamaru – witam, w czym mogę pomóc? – spytał kobietę, grzecznym tonem.
            - O witaj młodzieńcze, wiesz w zasadzie to chciała soku, ale nie wiem, może coś innego. No bo wiesz mój syn by chciał coś mocniejszego, ale no sama nie wiem, ja wole słabsze – kobieta miotała się niemiłosiernie. Naruto tylko składał błagalne modlitwy, aby już sobie poszła.
            Shikamaru spokojnie przysłuchiwał się kobiecie, która objęła wzrokiem dwa duże garnki przed nimi odpowiednio z sokami pomarańczowym i jabłkowym.
            - Wie pan co? To może ja poproszę soku... – odparła w końcu niezdecydowana kobieta.
            Zaraz się zaczną jaja – pomyślał Naruto – do jutro będzie go wybierać.
            Shikamaru wciągnął powietrze, sprawiając że papieros w jego ustach żarzył się niczym łuczywo w kominie. Następnie wyjął papierosa z ust, spokojnie wypuścił dym, po czym ku zdziwieniu zarówno Naruto jak i kobiety, wrzucił niedopałek do garnka, w którym znajdował się sok pomarańczowy. Skrawek papierosa zaskwierczał tylko i po chwili dryfował spokojnie w kadzi pełnej cieczy.
            - Którego soku mam nalać? – Spytał spokojnie chłopak.
            Naruto i kobieta stali jakby ich zamurowało i wpatrywali się w bruneta, który spokojnie mieszał dużą chochlą sok jabłkowy. Nara wziął od kobiety dzbanek i nalał do niej napoju. Ta, gdy tylko otrzymała napełnione naczynie, bez słowa oddaliła się szybkim krokiem.
            - Pytałeś się co robię z petami – rzekł po chwili do blondyna, spokojnie odpalając kolejnego papierosa.

* * *

            W okolicach godziny drugiej, do baru gdzie urzędowali Naruto i Shikamaru, podeszła Hinata. Była wyraźnie zdenerwowana, co od razu rzuciło się blondynowi w oczy.
            - Co się stało słońce? – zapytał blondyn podchodząc do dziewczyny.
            - Jeden gość robi mi awanturę – odparła Hinata drżącym ze zdenerwowania głosem.
            - Spokojnie – Naruto starał się załagodzić sytuację – pójdę tam i pogadam z nim.
            Hinata pokiwała głową na znak, że się zgadza i zaprowadziła chłopaka na miejsce. Tam Naruto nawet nie musiał pytać, który z gości robi takie awantury. Tęgi, wysoki mężczyzna stał przed jednym ze stolików i wymachując widelcem, krzyczał jedno i to samo słowo: Skandal, skandal. Inni goście o dziwo nie zwracali na niego uwagi, może ze względu na to, że odgłosy muzyki dobywające się z głośników, zagłuszały jego krzyki. Naruto podszedł do mężczyzny.
            - Słucham pana, w czym mogę pomóc?
            Mężczyzna spojrzał na blondyna. Miał przekrwione oczy, a spojrzenie wskazywało na to, że był już mocno wstawiony i raczej średnio kojarzył co się dzieje dookoła. Naruto westchnął tylko - sami wariaci dzisiaj - i położył mężczyźnie rękę na ramieniu.
            - Spokojnie, proszę usiąść i powiedzieć o co chodzi.
            Mężczyzna za namową chłopaka oklapł na krześle i wykonał parę głębszych wdechów.
            - Dobrze, to teraz niech pan powie o co chodzi.
            - No bo widzi pan – grubas podniósł swoją głowę, chcąc uchwycić spojrzenie Naruto – ten kurczak, którego dostałem od tej pani – wskazał na Hinatę, stojącą za blondynem – był spieczony.
            - Ma pan na myśli, za bardzo przypalony?
            - Nie, nie królu złoty – mężczyzna poprawił się na krześle – był gorący.
            - Za gorący? To trzeba było troszkę poczekać, nie musiał pan robić awantury – odparł Naruto, coraz bardziej zirytowany.
            - Nie, pan mnie nie zrozumiał – obruszył się jegomość – był no…ciepły.
            - A jaki pana zdaniem powinien być? – spytał Naruto tym razem z ironią w głosie.
            - No chłodny chyba, letni – odparł niepewnie mężczyzna – taki jak świeższy.
            Naruto westchnął ciężko, już wiedział że rozmowa z tym człowiekiem nie ma sensu, dlatego przestał się nawet silić na uprzejmości.
            - Chłodny i świeży, może od razy zażyczy sobie pan żywego? – odrzekł z sarkazmem po chwili namysłu blondyn – niestety żywe wyszły.
            - Jak to wyszły?! Co? Kury? – mężczyzna prawie wstał słysząc chłopaka.
            - No normalnie, wykonały taktyczny odwrót – odparł rozbawiony blondyn.
            - Jaki odwrót? O czym pan bredzi?
            - To znaczy, że spierdoliły spod topora, aby nie wylądować na talerzu – rzekł dobitnie blondyn siląc się na powagę, ale w głębi duszy miał ochotę zaśmiać się mężczyźnie w twarz.
            Gdy mężczyzna analizował, a przynajmniej starał się zrozumieć co Naruto do niego powiedział, ten odwrócił się do Hinaty i objąwszy ją w pasie, pociągnął za sobą, zostawiając zdezorientowanego gościa samego ze swoimi myślami. Ciemnowłosa z początku zdenerwowana, chichotała teraz przysłuchując się dialogowi jej chłopaka z mężczyzną.

* * *

            Zabawa sylwestrowa trwała w najlepsze do godziny czwartej rano. Wtedy to goście zaczęli się masowo zbierać do wyjścia. Gaara, który jak się okazało był niemal całkowicie pijany, drzemał spokojnie na krzesełku, nieświadomy tego, że w szatni po raz kolejny rozgorzała wojna o kurtki, płaszcze, kapelusze i czapki. Kankuro, jako organizator imprezy już liczył zyski. Po opłaceniu całego personelu okazało się, iż pomimo paru wpadek i niedociągnięć, organizowanie sylwestra jest opłacalnym przedsięwzięciem.

            Podczas gdy wynajęta przez szatyna ekipa sprzątała pobojowisko, które zostawili goście, reszta zaczęła się powoli zbierać do domu. To była długa i męcząca noc. Szczególnie Hinata, która wracała z Naruto do jego mieszkania, odczuwała w nogach trudy zawodu kelnerki. Oboje opatuleni w płaszcze i zawinięci w szaliki, szli powolnym krokiem, przez ciche teraz miasto. Wszędzie dookoła walały się pozostałości po petardach, puste butelki od szampana, puszki po piwach i wiele innych śmieci. Naruto czuł jak powieki mu się zamykają, jedynie o czym teraz marzył to o tym, aby przytulić się do Hinaty pod ciepłą kołdrą i tak usnąć. Dziewczyna szła obok blondyna trzymając go za rękę. Ona również z każdą chwilą robiła się coraz bardziej senna. Na szczęście sylwester był organizowany na osiedlu gdzie mieszkał Naruto, toteż po niespełna dwudziestu minutach, oboje byli na miejscu. Gdy tylko weszli do mieszkania, Naruto zamknął drzwi. Oboje zrzucili z siebie wszystko co mieli na sobie i prawie natychmiast wskoczyli pod ciepłą pościel, każde z nich przytulało nagie ciało drugiej osoby. Przez chwilę oddawali się namiętnemu pocałunkowi, jednak w końcu zmęczenie wzięło górę i po chwili dwójka wtulonych w siebie zakochanych spała spokojnie, nie świadoma tego co przyniesie im nowy rok.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
          I tak oto koniec kolejnego rozdziału i zarazem koniec części drugiej naszej powieści. Rozdział dedykuję moim przyjaciołom, którzy stanowili dla mnie inspirację do jego napisania. Wszystkie te dialogi i zdarzenia (poza sceną w szatni, która została zaczerpnięta z jednego z moich ulubionych filmów) są autentyczne i prawdziwe, a ich bohaterami są właśnie moi przyjaciele, którym dedykuję ten rozdział :)))))
       Dziękuję wam za to, że tak długo towarzyszycie mojemu opowiadaniu i mam nadzieję, że dalej będziecie tutaj zaglądać.
        Następny rozdział, a zarazem początek nowej części, zostanie opublikowany już po nowym roku w piątek: 3 stycznia 2014.
         Czego można oczekiwać od części trzeciej?
1) Naruto, Sasuke i Shikamaru podejmują pracę w Akatsuki.
2) Więcej NaruHina, ale już nie będzie tak słodko.
3) Więcej Hidana, który już nie będzie bierną postacią w stosunku do naszych bohaterów.
Jednym słowem będzie się działo.
       Na zakończenie chciałem wszystkim wam bardzo podziękować za odwiedziny oraz komentarze i w związku ze zbliżającymi się świętami, życzyć aby były one zdrowe, radosne i spokojne, spędzone w gronie najbliższych wam osób, a także szczęśliwego nowego roku i mam nadzieję, że zawitacie tutaj po nowym roku :))))

WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE Z OKAZJI ŚWIĄT I NOWEGO ROKU !!!!!!

8 komentarzy:

  1. Cześć Przemek. Powracam z komentarzem, który bedzie krótki bo z komurki. Notka jak zawsze zarąbjsta. Hinata bedzie w ciąży!? Ciekawe... Ja czekam na dzień w firmie.
    Całuski i życze dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja zacznie się rozkrecac -.* . Gara wywalone we wszystko niczym Shikamaru xd

    OdpowiedzUsuń
  3. naprawdę fajnego mieli sylwestra ^^
    mina Kankuro, jak znalazł Naruto i Hinatę, musiała być bezcenna ;D biedny Gaara - jego zajęcie musiało być naprawde baaaaaaardzo nudne, nie zazdroszczę. ogólnie cały rozdział wyszedł rewelacyjnie ;)
    życzę wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha, uwielbiam ten rozdział ! chyba stał się moim ulubionym :D śmiałam się jak głupia i zaczęłam jeszcze bardziej kiedy przeczytałam, że był na faktach xD
    Super ci wyszedł. Strasznie w Twoim fanficku podoba mi się, że nie jest cały czas taki sam, w sensie, że raz śmieszy, raz wyciska łzy i jednocześnie potrafi zaintrygować i przestraszyć.
    Dziękuję za wspaniałe życzenia. Szczerze mówiąc jestem bardzo kiepska w składaniu życzeń więc powiem po prostu WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, które mam nadzieję, mówi więcej niż tysiąc słów :)
    Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że nie pojawi się późno ze względu na święta :D
    Dużo weeny!
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  5. UBIJĘ JAK ... ( nie ważne.. ) NIE RÓB HINATY W CIĄŻY ! Rozdział zaje...fajny. Normalnie padłam jak czytałam tą wymiane zdań między tym upitym gostkiem i Naruto " - Chłodny i świeży, może od razy zażyczy sobie pan żywego? – odrzekł z sarkazmem po chwili namysłu blondyn – niestety żywe wyszły.
    - Jak to wyszły?! Co? Kury? – mężczyzna prawie wstał słysząc chłopaka.
    - No normalnie, wykonały taktyczny odwrót – odparł rozbawiony blondyn.
    - Jaki odwrót? O czym pan bredzi?
    - To znaczy, że spierdoliły spod topora, aby nie wylądować na talerzu – rzekł dobitnie blondyn siląc się na powagę, ale w głębi duszy miał ochotę zaśmiać się mężczyźnie w twarz." - normalnie głupawki dostałam xD nie bdę już przynudzać.. powtarzam.. ( wróć do pierwszych słów )
    Pozdrawiam ! ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początek malutka rada, żebyś może albo przystopował z tymi spontanicznymi numerkami, albo niech przynajmniej Naruto z Hinatą się zabezpieczają. Inaczej zacznie się poważny problem jakim cudem dziewczyny nie zachodzą. No, chyba, że faktycznie planujesz "zajść Hinatę w ciążę" ;) Ale to byłby IMO raczej tandetny chwyt i nie bardzo widzę, co by to miało dać. Coś takiego wyszło Koujiemu Seo w mandze "suzuka" ale raz że dopiero pod koniec, a dwa że mocno wątpię by wyszło to dobrze tobie.

    Co do mniej słodkich momentów w NaruHina to zgaduję, że Hiashi Hyuuga dowie się o ekscesach Hinaty i Naruto i wtrąci swoje trzy grosze, może nawet na tym tle dojdzie do różnicy zdań między Naruto a Hinatą. Chociaż nie wiem o co bo nie bardzo widzę możliwość, żeby chłopak taki jak Naruto nie widział nic złego w tym, że tak lekkomyślnie uprawiał z Hinatą seks bez myśli o konsekwencjach. No chyba, że dojdzie do paradoksu i to Naruto przyzna rację Hiashiemu i nie będzie mu tak wesoło z Hinatą, a Hinata będzie za to wściekła na Naruto i na Hiashiego bo do w końcu była JEJ decyzja i wara do niej jej ojcu, jest w końcu dorosła XD

    Co do rozmów Shikamaru i Naruto z klientami... Ómarłeś mnie, człowieku. Cholera jasna, o mało nie wybuchłem śmiechem - a jak to czytam to jest PIERWSZA W NOCY! Sąsiedzi chybaby mnie zabili XD

    Więcej takich smakowitych dialogów ja poproszę! To jest jeden z tych elementów który ci wychodzi po prostu celująco! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do sceny w szatni to zgaduję, że pochodzi z filmu "Miś". Kultowa już wręcz scena, o symbolicznym wymiarze. Tak samo jak klasyczne już słowa szatniarza:

      - A my nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?

      Ale żeby w roli szatniarza obsadzić akurat Gaarę? Tego który w tak młodym wieku został Kazekage? Lepiej by zabrzmiało gdyby Gaara zachowywał się mniej jak pospolity głupek, a bardziej jak bezczelny szatniarz, który doskonale wie, że delikwent tak czy inaczej może mu skoczyć na pędzel.

      Usuń
  7. Czemu usunoleś nowy rozdział ; ccc ?

    OdpowiedzUsuń