sobota, 7 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XXV

         Witam wszystkich na kolejnej części naszej opowieści. Tak jak obiecałem dzisiaj coś dla fanów ShikaTema i SasuSaku, także zapraszam do lektury :) Jak zawsze z nadzieją, że rozdział przypadnie wam do gustu :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kilka domów dalej od posiadłości rodziny Hyuga, Sakura Haruno wraz ze swoimi rodzicami gościła w ten wigilijny wieczór dwoje ludzi. Podczas gdy starszy z braci Uchiha – bo to o nich mowa – pomagał w rozkładaniu stołu i ogólnych przygotowaniach, Sasuke został porwany przez swoją dziewczynę na górę do jej pokoju. Matka różowo-włosej nie była zbytnio zadowolona z faktu, że ona ciężko pracuje, a jej córka się obija, ale Sakura zdawała się tym nie przejmować.
            Gdy oboje byli już w pokoju dziewczyny, ta szybko doskoczyła do szafy i wyjęła z niej niewielkie pudełko obwiązane wstążką.
            - Wszystkiego najlepszego Sasuke – rzekła wesoło, wręczając pakunek chłopakowi.
            Sasuke sam wręczył dziewczynie prezent wcześniej, podczas spaceru. Nie przepadał za widownią, a tym bardziej nie zdzierżyłby głupiego uśmiechu jego brata na widok podarunku. Z tego też powodu, pod pozorem wspólnego spaceru we dwoje, zabrał dziewczynę na przechadzkę po okolicy. Gdy oddalili się na znaczną odległość, a słońce zaczęło powoli skrywać się za linią horyzontu, Sasuke nagle chwycił Sakurę za rękę i przyciągnął do siebie, zatapiając swoje usta w jej wargach. Pocałunek długi i namiętny, został przerwany równie niespodziewanie jak się rozpoczął. Haruno spojrzała swoimi zielonymi oczami na uśmiechniętą twarz chłopaka. Policzki jej się zarumieniły, a ciało przeszła przyjemna fala ciepła. Pragnęła kolejnego pocałunku, pragnęła go całego tylko dla siebie.
Chłopak delikatnie nachylił się w jej stronę. Sakura myśląc, że znów ją pocałuje, zamknęła tylko oczy i czekała. Pocałunek jednak nie nadszedł, a zamiast niego łagodny szept Sasuke, zaszeleścił nad jej uchem.
- Wesołych świąt złośnico.
Sakura otworzyła oczy. W pierwszej chwili była zdezorientowana, lecz ujrzawszy dużą torbę na prezenty w ręku ciemnowłosego, łagodnie się uśmiechnęła i uwiesiła na jego szyi.
- Chcesz powiedzieć, że to dla mnie? – zapytała wesoło.
- Nie, dla twojej mamy, przekażesz jej, bo ja muszę wracać do domu – Sasuke odparł tak poważnym głosem, że dziewczyna przez moment myślała, że on mówi poważnie. Długo jednak nie utrzymał tej powagi i wybuchnął gromkim śmiechem. Odkąd był z Sakurą, dużo się uśmiechał, co zauważył nie tylko jego brat, ale i on sam.
- No rozpakuj, wiem że się niecierpliwisz – rzekł Uchiha, gdy już przestał się śmiać.
Sakura przyjęła prezent i po chwili trzymała w ręku nową parę butów.
- Są cudowne! – krzyknęła rozentuzjazmowana – Dziękuję kochanie! Skąd wiedziałeś? – spytała rzucając mu się na szyję.
- Bo jak ostatni raz chodziliśmy po galerii to modliłaś się do nich jak do jakiejś relikwii – odparł dalej się przy tym uśmiechając.
- No bo są naprawdę cudowne! Dziękuję skarbie – dziewczyna obdarowała Sasuke pocałunkiem – ale nie myśl sobie, że kocham cię tylko za buty.
- W to nie wątpię. To co wracamy? Bo mój brat zamęczy jeszcze twoich rodziców.
- Nie zamęczy, ale dlaczego taki jesteś złośliwy? Masz naprawdę super brata.
- Tylko sobie żartuję. Chodźmy.
Po kilku minutach byli już w domu. W tym czasie rodzice Sakury z rozbawieniem słuchali, opowiadań i anegdot z życia starszego Uchihy. Aż dziw, że nie został bajarzem – pomyślał Sasuke widząc tą scenę i śmiejąc się pod nosem.
Teraz oboje stali sami w pokoju dziewczyny. Sakura zdawała się coraz bardziej zniecierpliwiona, zupełnie jakby to ona dostała ten prezent, a nie Sasuke.
Chłopak spokojnie rozsupłał pudełeczko, a następnie otworzył. W środku znajdował się nowy zegarek, stylizowany na lata 60-te. Sasuke trudno zaskoczyć, ale ten prezent przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. Bardzo lubił takie zegarki, a w ręku trzymał właśnie jeden z tych modeli, który bardzo mu się podobał. Nie trzeba oczywiście pisać o tym, w jaki sposób Sasuke okazał swoją wdzięczność. Wystarczy przypomnieć sobie poprzednią scenę, gdy to Sakura otrzymała buty i zamienić jej bohaterów miejscami.

* * *

            Wreszcie o to na niebie pojawiła się długo wyczekiwana przez wielu, pierwsza gwiazdka. Rodzina Haruno oraz Uchiha zasiadła do wspólnego stołu.
            - Itachi – rozpoczął rozmowę ojciec polewając ognistą wodę do kieliszków – wspominałeś, że pracujesz w policji. Może ty rozwiejesz moje wątpliwości. Czy naprawdę jest tak źle jak mówią ludzie? To że brakuje wam kadr? I do tego te morderstwa, naprawdę nie ma żadnych poszlak?
            Itachi przez chwilę nic nie mówił. Miał już odpowiedzieć na pierwsze pytanie, ale to ostatnie wywołało w nim nieprzyjemne uczucie. Przez chwilę zbierał myśli, gdy do rozmowy włączyła się matka dziewczyny:
            - Kochanie proszę cię – rzekła stanowczym tonem – męczysz naszego gościa, na pewno nie ma ochoty, rozmawiać o swojej pracy i to w święta.
            - Ale skarbie ja tylko... – mężczyzna próbował się tłumaczyć.
            - Powiedziałam wystarczy.
            Sasuke zachichotał cicho, będąc świadkiem tej nietypowej sceny, gdzie to niby głowa domu została właśnie wdeptana w podłogę. Sakura zrobiła się cała czerwona. Było jej wstyd za ojca, nie mogła uwierzyć jak można być aż takim pantoflarzem. Itachi z kolej odetchnął z ulgą. Nie lubił tego tematu, miał swoje powody, aby przystąpić do Akatsuki. Gdyby oni tylko wiedzieli... gdyby Sasuke wiedział...
            - Hej brat! Co się tak wyłączyłeś? – Sasuke krzyknął Itachiemu do ucha, aż ten podskoczył.
            - Ja? Nie przepraszam... po prostu, ma pan rację – zwrócił się do ojca dziewczyny – problem niestety istnieje i nie jest on tajemnicą.
            - No i widzisz! – krzyknęła kobieta – po diabła zaczynasz jeden ze swoich durnych tematów!?
            - Ale kochanie...
            - Nie kochaniuj mi tutaj, tylko marsz do kuchni! Herbaty nam lepiej zrób – gdy mężczyzna z miną zbitego wstał od stołu i udał się przygotować napój, kobieta zwróciła się do Itachiego – bardzo przepraszam, ale on jest taki gaduła i za grosz taktu. Dobry z niego chłop, ale momentami bezmyślny – kobieta wywróciła oczy do góry w geście rezygnacji.
            - Mamo! – krzyknęła Sakura. Nie dlatego, że jej żal było ojca. Jest pantoflem i pozwala się tak traktować, ale dlatego że coraz bardziej jej było wstyd.
            - Nic się nie stało – rzekł spokojnie Itachi, uśmiechając się przy tym lekko, chcąc załagodzić konflikt – charakter mojej służby nie pozwala mi niestety zapomnieć o tym wszystkim.
            Kobieta uspokoiła się równie szybko jak wybuchła. Znów była spokojna i opanowana. Akurat w tym momencie wrócił ojciec Sakury z tacą, na której brzęczały szklanki z herbatą.
            - O już jesteś kochanie, dziękuję bardzo – rzekła kobieta biorąc szklankę i uśmiechając się pogodnie do męża, zupełnie jakby awantura sprzed paru minut nie miała w ogóle miejsca.
            Nieźle, przynajmniej wiem po kim Sakura odziedziczyła charakterek ­pomyślał Sasuke, który z lekkim rozbawieniem przyglądał się całej sytuacji. Sakura również zdawało się, że się uspokoiła. Mimo to była ciągle zła na swoich rodziców. Zawsze to samo. Zawsze muszą mi zrobić lipę, kiedy ja się wyprowadzę?!
            Rozmowa zeszła teraz na lżejsze tematy. Choć od czasu do czasu, ojciec Sakury nie wytrzymywał i przemycał tu i ówdzie, mimo kąśliwych uwag małżonki, pytania o pracę Itachiego. Sakura z Sasuke natomiast wrócili do pokoju dziewczyny, gdzie zajęli się wspólną rozmową.
            - Przepraszam cię za moich rodziców – rzekła, gdy tylko weszli do pomieszczenia – oni po prostu nie powinni przebywać między ludźmi.
            - Co masz do nich? Są w miarę w porządku. Twoja mama jest tylko trochę nerwowa...
            - Taaa, trzyma ojca krotko. Momentami zastanawiam się kto kogo prosił o rękę. Wierzyć mi się nie chcę, że spodobał się mojej matce za to, że był, jako ona to ujęła, taki męski. Ty masz fajnie, mieszkacie sobie sami, nikt wam nie marudzi. Czekam na dzień, aż będę mogła się stąd wyrwać i...
            - Nie wiesz co mówisz – przerwał stanowczo Sasuke wywód dziewczyny.
            Sakura popatrzyła zdziwiona na chłopaka, który siedział teraz łóżku z oczami wlepionymi w podłogę.
            - Zatęsknisz szybciej niż myślisz. Czasem takie użeranie się z rodzicami jest sto razy lepsze niż siedzenie samemu w pustym mieszkaniu – chłopak mimowolnie zacisnął pięści.
            Dziewczyna podeszła do chłopaka i usiadła blisko niego. Poczuła jego ciepło i jeszcze coś. Zdawało się jej, że jego ciało nieznacznie drży. Nie namyślając się długo, przytuliła go do siebie, przyciskając jego głowę do swojej piersi.
Stało się wtedy coś niespodziewanego. Sasuke, ten zimny, zdawałoby się ciosany z kamienia chłopak przylgnął do niej i dwie łzy spłynęły po jego policzkach,  spadając na delikatną rękę dziewczyny, która go obejmowała. Sakura poczuła smutek w sercu. Było jej żal ukochanego. Miał rację, ona miała rodziców, jacy są tacy są, ale ważne że może ich zobaczyć, porozmawiać z nimi. Sasuke miał tylko brata, który mimo iż starał się z całych sił, nie zastąpi rodzicielskiej miłości.
            A skoro ktoś tak silny jak Sasuke odczuwa brak rodziny, to co przez całe życie musiał czuć Naruto? Powoli zaczęła rozumieć, na jakich fundamentach zrodziła się ich przyjaźń. Obaj mieli niemal podobną sytuację, każdy z nich rozumiał drugiego, Sasuke nie raz drażniło zachowanie Naruto i ta jego chęć rywalizacji, ale z drugiej strony wiedział, że ktoś kto całe życie spędził samotnie, pragnie aby zwrócono na niego uwagę. Uzumaki robił to właśnie w taki sposób, chciał być najlepszy nie tylko dla siebie, ale dzięki temu chciał zyskać szacunek innych ludzi na roku. Chciał mieć wreszcie jakichś przyjaciół.
            Sasuke natomiast tłumił to wszystko w sobie. Te wszystkie złe emocje i tolerował wybryki Naruto, bo była tao jedyna osoba, która mogła go zrozumieć i podobnie jak blondyn on także potrzebował czyjejś uwagi, a Naruto dawał mu swoją przyjaźń.

* * *

            Wigilia rodziny Nara, mimo iż zawsze podobnie, to za każdym razem jest wesoło. Tak przynajmniej uważa matka Shikamaru oraz jego ciotka, które co roku rozstawiają wszystkich mężczyzn po kątach. Wujek chłopaka z przerzedzoną, siwą czupryną, kiedyś uchodził za niezwykłego amanta i uwodziciela, wysłuchiwał poganiania swojej małżonki i ciotki młodego Shikamaru:
            - No ależ kochanie, co się tak guzdrzesz! Przecież czekamy na tego karpia – głos miała donośny, adekwatny do jej postury. Niewysoka silnie zbudowana kobieta, sprawiała wrażenie, że żaden mężczyzna nie jest jej potrzebny – Dosyć tego daj mi ten tasak!
            Kobieta chwyciła narzędzie i odepchnęła męża, który posłusznie ustąpił miejsca. Zakasała rękawy białej koszuli. Jej ofiara leżała już na desce do krojenia. Od czasu do czasu podrygiwała jeszcze licząc na cud, który niestety dla niej nie miał miejsca. Kobieta chwyciła karpia za ogon, wzięła potężny zamach i szybkim ruchem odcięła rybie głowę, która nabrawszy szybkości poszybowała dwa metry dalej tuż pod nogi ojca Shikamaru.
            Do akcji wkroczyła druga z kobiet, matka chłopaka:
            - No kochanie przestań się bawić tymi zwłokami i chodź mi pomożesz.
            O ile matka Shikamaru nie była tak energiczna jak jej starsza siostra, to miała w sobie coś takiego, co sprawiało że od jednego spojrzenia w chwilach złości, zarówno jej mężowi, jak i synowi, ciarki przechodziły po plecach.
            Shikaku westchnął cicho i powolnym krokiem podszedł do małżonki wyrzucając po drodze, głowę ryby do kosza. Dostawszy odpowiednie polecenia, zaczął je skrzętnie wykonywać. Normalnie, może by i odmówił, ale była gwiazdka i szkoda psuć atmosferę.
            Shikamaru, który przyglądał się wszystkiemu z perspektywy kanapy w pokoju przyległego do kuchni. Jak co roku starał się unikać wzroku kobiet, aby także nie wpaść w zasadzkę przygotowań. Niestety pomimo całej swojej inteligencji zapomniał o jednym podstawowym szczególe. O ile do tej pory mężczyźni w tej domu mieli przewagę liczebną, o tyle teraz proporce te były wyrównane.
            Temari widząc jak jej chłopak gnije na sofie podeszła do niego i stanęła nad jego głową.
            - A ty księże? – zapytała spokojnie, splatając ręce na piersi – może byś tak ruszył zadek?
            Shikamaru spokojnie podniósł wzrok na dziewczynę
            - A co ja niby miałbym tam robić? Poza tym tam już jest tłok. Poczekam aż wyjdą i wtedy coś zrobię.
- Jak wyjdą oczywiście też możesz coś zrobić, na przykład posprzątać, a teraz rusz się i idź z tym karpiem coś zrób.
- Właśnie Shikamaru co to za porządki, żebym ja słaba kobieta musiała oporządzać rybę?! – krzyknęła ciotka wychodząca z kuchni z zakrwawionym tasakiem w ręku. Wyglądem przypominała teraz rzeźnika, który właśnie zabił świnię albo jakiegoś innego dzika.
Shikamaru przełknął nerwowo ślinę i niechętnie wstał z łóżka. Koniec spokojnych świąt pomyślał.
Podczas gdy „mężczyźni” krzątali się kuchni, kobiety usiadły przy stole i oddawały się swojej ulubionej czynności, rozmowie. Temari już pierwszego dnia przypadłą do gustu matce Shikamaru, której imponował charakter kobiety.
Dzisiaj zyskała także uznanie ciotki, która stwierdziła, że wreszcie ktoś zagoni tego obiboka do roboty. Jako prosta kobieta, która w ponad wszystko ceniła pracę fizyczną, uważała że studia to żadna praca. Dlatego też nie imponowała jej średnia, która otrzymał Shikamaru. Także praca jej męża, który był wykładowcą na uniwersytecie na wydziale chemii, nie była jej zdaniem prawdziwym trudem. Należy pominąć oczywiście fakt, że w przypadku oceny blondwłosej przez kobietę, studiowanie, takiego kierunku jak matematyka, jest niezwykle trudne. Mając taki obraz podejścia ciotki Shikamaru do sprawy, łatwo sobie wyobrazić jaki ma ona stosunek do mężczyzn i kobiet. Każdy jednak, kto zna ją dość dobrze, że ta twarda z zewnątrz kobieta, jest prawdziwym spoiwem domowego ogniska i mimo iż tego nie okazuje kocha zarówno męża, jak i całą swoją rodzinę i nigdy nie pozwoli, aby działo się im coś złego.
Co do matki Shikamaru, równie kochająca, choć potrafi być surowa. Ceni męża za trud jaki wkłada w dom, jednak bywa on czasem gamoniowaty toteż, od czasu do czasu to ona musi twardą ręką uderzyć w stół i zarządzić to i owo.
Shikamaru zdawał się podążać śladem ojca i wujka. Nie przepadający za kłótniami, święty spokój czcił ponad wszystko toteż, widząc iż wszelki opór nie ma sensu, odpuszczał i wykonywał grzecznie polecenia.
- Moja droga jak się cieszę, że przyszłaś do nas – rzekła rozradowana ciotka, która wycierała właśnie mokre ręce w ścierkę.
- To ja powinnam podziękować za zaproszenie… - odrzekła Temari, jednak nie zdążyła dokończyć.
- Ależ nie ma za co, jak tylko moja siostra opowiedziała mi o tobie, nie mogłam się doczekać chwili, aby cię poznać. Taka ładna i pracowita dziewczyna, ahhhh – kobieta sprawiła wrażenie rozmarzonej – to prawda, że przeciwieństwa się przyciągają – dodała i spojrzała w stronę Shikamaru, który obdzierał rybę z łusek.
- Ja wszystko słyszę – rzucił rozeźlony chłopak.
- Bardzo dobrze, może to cię zmobilizuje do wysiłku.
- Mam najwyższą średnią na studiach.
- Aj tam co to za studia? Praca fizyczna to jest dopiero trud.
- Temari studiuje to samo co ja… - odrzekł Shikamaru po ciężkim westchnięciu.
- Bo Temari jest ambitna, matematyka to ciężki kierunek – oparła ciotka bez namysłu.
Shikamaru już nic nie odpowiedział tylko westchnął po raz drugi i wrócił do obrabiania ryby. Ciotka widząc swój tryumf, rozparła się wygodnie na krześle niczym generał po zwycięskiej bitwie. Matka chłopaka i Temari popatrzyły na siebie i po chwili obie zachichotały. Zapowiadała się kolejna wesoła wigilia w domu rodziny Nara.

* * *

            Świąteczny stół był już nakryty, potrawy przygotowane, wszystko jak należy toteż wszyscy, a dokładnie mężczyźni, postanowili skorzystać z chwili wytchnienia. O dziwo każdy z nich postanowił odpocząć przy boku swojej ukochanej. Wujek przysiadł do swojej małżonki. Ująwszy jej rękę, przycisnął do ust, łaskocząc swoimi wąsami. Kobieta cicho zachichotała, uwielbiała te chwile uniesienia swojego męża, ten romantyzm w dawnym stylu. Czuła się niczym bohaterka niejednej powieści obyczajowej XIX wieku.
            Podczas gdy dorośli siedzieli w swoim gronie, młodzi udali się do pokoju chłopaka.
            Temari usiadła na kanapie i rozłożyła się wygodnie, podczas gdy chłopak ułożył się w taki sposób, że jego głowa spoczywała na nodze blondynki.
            - Nie za wygodnie ci kochanie? – spytała zadziornie dziewczyna.
            - Kochanie? A od kiedy ty taka miła jesteś?
            - Zawsze jestem miła.
            - Jak moja mama nie patrzy – dodał chłopak z ironią w głosie.
            - O co ci chodzi? Trzeba się przecież przypodobać przyszłej teściowej, poza tym mamy chyba wiele wspólnego.
            Czasem mam wrażenie, że zbyt wiele. Powiedział już w myślach chłopak.
            - Poza tym wy faceci bywacie dziwni, narzekacie na swoje matki, podczas gdy szukacie dziewczyn, najbardziej do nich podobnych – dokończyła Temari, jakby odczytując myśli chłopaka.
            - Ja wcale nie mam ochoty, żebyś mnie wychowywała.
            - Wcale nie mam zamiaru cię wychowywać, ale sam mógłbyś to i owo zmienić.
            - A co ci tak nagle zaczęło przeszkadzać?
            - Mógłbyś na przykład się bardziej usamodzielnić. Samemu wpadać na pewne pomysły, a nie żeby ci wszystko trzeba było mówić.
            - Dobrze mamo, ale później – odrzekł Shikamaru uśmiechając się przy tym do Temari.
            Dziewczyna wywróciła tylko oczami, żeby nie to jego lenistwo to byłby chłopakiem idealnym. Kochała w nim ten spokój i opanowanie. To zachowanie zimnego umysłu w nerwowych sytuacjach, podczas gdy większość odchodziła od zmysłów. Do tego dochodzi ten jego oryginalny sposób okazywania uczuć. Niby nic, niby ma wszystko gdzieś, a tu nagle niespodzianka i przed dziewczyną wyłania się bukiet róż, bilety na koncert, zaproszenie naromantyczną kolację. Na Shikamaru można było polegać, tylko ta jego opieszałość.
            Po chwili do pokoju weszła matka Shikamaru, obwieszczając iż za chwilę rozpoczną wieczerzę.
            Gdy wszyscy zasiedli już za suto zastawianym stołem, ojciec młodego Nary rozdzielił między wszystkich opłatek. Wszyscy złożyli sobie najszczersze życzenia. Ciotka Shikamaru, twarda kobieta, gdy wzięła do siebie naszą parę i życzyła jak najlepszej wspólnej przyszłości, rozpłakała się, a chcąc ukryć łzy, co chwila odwracała głowę w inną stronę, byle tylko nie patrzeć na młodych. Temari i Shikamaru udali oczywiście, że tego nie dostrzegli i jedynie uśmiechnęli się porozumiewawczo do siebie. Potem, gdy opłatek został podzielony między wszystkimi, zasiedli do stołu i rozpoczęli tradycyjne świętowanie

* * *

            Gdzieś w innej części miasta, w jednym z mieszkań, wynajmowanym przez dwóch policjantów, brunet z mocno krzaczastymi brwiami szykował się właśnie do wyjścia. Obiecał rodzinie wrócić na święta i okres sylwestrowy do miasta. Bywał tam co prawda regularnie, ale tylko w weekendy, więc chciał chociaż ten okres spędzić ze swoją ukochaną i jej, a właściwie teraz już ich wspólnym synem. Mężczyzna pakował właśnie torbę, gdy spojrzał na swojego kompana, który siedział spokojnie w fotelu i wyglądał przez okno.
            - Kakashi. Jesteś pewien, że nie chcesz jechać ze mną? Wiesz, że Shizune nie będzie miała nic przeciwko, a wprost przeciwnie. Powinieneś się weselić póki jesteś jeszcze młody – rzekł żywo do przyjaciela, choć wiedział, że ten i tak odmów. Było mu go żal, kolejna wigilia spędzona samotnie. Znali się wiele lat, już od czasów liceum, kiedy to rywalizowali w nauce i sporcie.
            Kakashi był kiedyś inny, bardziej żywy, zadziorny, pewny siebie, czasami aż zanadto. Od śmierci jego długoletniej partnerki, zmienił się i to bardzo. Stał się cichy, spoważniał. Do tej pory żywy, teraz potrafił wyłączyć się na wiele godzin i nie odezwać ani słowem. Tak jak teraz, siedział zdawałoby się skupiony na jednym punkcie, a jego myśli krążyły gdzieś, jeden tylko stwórca raczył wiedzieć gdzie.
            - Kakashi? – odezwał się znów Gai.
            Siwowłosy odwrócił głowę w kierunku kompana
            - Dziękuję Gai, ale nie chcę wam sprawiać kłopotu, wigilia to nie dla mnie – odparł i zdawał się uśmiechnąć, aby nie martwić przyjaciela.
            - Wiesz, że to nie kłopot, może jednak byś się skusił?
            - Naprawdę dziękuję, poświęć ten czas rodzinie, ja mam tu coś jeszcze do zrobienia.
            Gai tylko westchnął i spuścił głowę na znak rezygnacji.
            - Jak uważasz Kakashi, gdybyś jednak zmienił zdanie, to wiesz… daj znać tylko – odparł brunet wysuwając energicznie zaciśniętą rękę z kciukiem skierowanym do góry – Wesołych świąt Kakashi! – dodał z uśmiechem, odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów.
            - Wesołych Świąt Gai, pozdrów rodzinę ode mnie – odparł Kakashi z lekkim, ale szczerym uśmiechem.
            Mężczyzna z krzaczastymi brwiami przez jeszcze przez chwilę na przyjaciela po czym opuścił mieszkanie, zamykając za sobą cicho drzwi.
            Kakashi siedział teraz sam w pustym mieszkaniu. Był jednym z tych nielicznych, którym nie udzielał się wigilijny nastrój. Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno, również i on siadał do wigilijnego stołu, sprawiał ogromną radość swojej ukochanej prezentami. Mężczyzna zamknął oczy, jakby chciał lepiej przypomnieć sobie te ciepłe chwile, które już dawno przeminęły. Jednak jedyne na co natrafiał w swoich wspomnieniach to pustka. Czarna dziura, która wchłonęła to co niegdyś sprawiało ból.

            Mężczyzna wstał z fotela i udał się przedpokoju, gdzie na wieszaku wisiało jego palto. Wsunął rękę do kieszeni i po chwili wyjął z niej złożoną na pół kartkę papieru. Wrócił do pokoju i usiadł z powrotem w fotelu. Uniósł kartkę na wysokość oczu i rozwinął. Kartka okazała się fotografią, na której znajdowało się dwoje ludzi. Siwowłosy mężczyzna obejmował od tyłu kobietę o szatynowych włosach. Zdjęcie wydawało się być zrobione w jakimś parku latem, a może to były przedmieścia? Kakashi już tego nie pamiętał. Nie było potrzeby pamiętać czegoś, co jest przeszłością bez przyszłości. Kakashi odwrócił zdjęcie, gdzie na drugiej stronie widniał już lekko wytarty napis „Dla kochanej Rin od Kakshiego” i data „Rok 20xx”.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
          Tak oto dotrwaliśmy do końca :) Fabułka troszkę zwolniła, ale obiecuję, że niedługo się zacznie :)
Dziękuję wszystkim za komentarze i witam oczywiście nowych czytelników. Z góry przepraszam, że nie komentuję na bieżąco wszystkich blogów. Nie mam za dużo czasu, a nie chcę dawać byle jakiego komentarza. Możecie być jednak pewni, że wchodzę do was regularnie :)
        Następny odcinek tradycyjnie za tydzień (14 grudnia) w sobotę a w nim: Urodziny Hinaty i duuuużo NaruHina :)
         Tak więc do zobaczenia za tydzień kochani!! :)

9 komentarzy:

  1. Fajne xd. łzy Sasuke ?(szok ^.^) ,a Shikamaru jak zwykle ,na spokojnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!!
    Muszę ci ogromnie przeprosić, że nie komentuje, ale jak mam czas to oczywiści czytam XD
    A ponieważ mam spokojniejszy weekend (tak na prawdę wcale nie jest spokojny. Piszę jednocześnie odkurzając. :P)
    A więc rozdział świetny!!
    Jak się pewnie domyślasz strasznie podobał mi się fragment z ShikaTema a ze względu na masę roboty pominęłam niektóre fragmenty z SasuSaku (szczerze nie lubię tej pary, ale postaram się nadrobić te fragmenty rozdziału)
    No cóż ja już muszę spadać! papa!! :*
    Dużo chakry!!
    Aki

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle świetny, Sasuke otwiera się tylko przy Sakurze, to takie kawaiiii ;)) Liczyłam, że w następnym rozdziale poczytam trochę o Hidanie ;P, ale NaruHina też może być :D
    Życzę dużo weny i pozdrawiam.
    DB.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam :)
    Wątek SasuSaku cuuuudooooo *.* nigdy nie lubiłam tego paringu ale ten jest po prostu genialny! Aż przez Ciebie zaczęłam się sama zastanawiać czy ich nie połączyć w moim opowiadaniu :D
    Wspaniały wątek ShikaTema! Dużo się śmiałam i rozczulałam jednocześnie nad tą dwójką :D
    Co do NaruHina, to jak zwykle świetny ;)
    Biednyyyy Kakaaaaashiiiiiiii :'(
    Czekam ze zniecierpliwieniem na nexta!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie dzisiaj nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  6. Shizune z Gaiem to jest dopiero szok

    OdpowiedzUsuń
  7. Shizune i Gai? O_o Kurcze, jak się jeszcze do tego dowiem, że byłą żoną Jirayi była Tsunade to chyba umrę ze szczętem.

    I zgaduję, że jednak z Minato i Kushiną przyszykowałeś jakąś grubą tajemnicę. Nie wydawałoby się w porządku by tak po prostu okroić Naruto z tego, co w nim najważniejsze - bycia synem dwójki bohaterów. Zgaduję, że nieprzypadkowo zginęli - tylko Jiraya nie bardzo miał jak to Naruto powiedzieć.

    Hidan szykuje się na Hinatę. Ciekawe czy znowu połamie sobie zęby na Shikamaru, czy może tym razem utłucze go ktoś inny?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale masz człowieku pomysły xD co rozdział nie mogę się nadziwić jak to wszystko niesamowicie opisujesz ;) szacun za profesjonalizm i romantyczność aż do bólu xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy będzie hentai naruto&hinata

    OdpowiedzUsuń