sobota, 16 listopada 2013

ROZDZIAŁ XXII

             Witam serdecznie wszystkich na kolejnym rozdziale. Tak jak obiecałem, dziś coś dla fanów Hidana. Możecie to potraktować jako ONE-SHOT, jednak jest on w pewnych miejscach powiązany z fabułą naszej powieści :) Od razu mówię, że był to dla mnie jeden z najtrudniejszych do napisania rozdziałów. Tak więc jestem gotowy na opiernicz :D
            Zapraszam do lektury :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To jest dobry człowiek. Ma pieniądze. On nam pomoże syneczku… on jest tylko samotny, dlatego jest taki.
On nie jest dobry, mamusia przez niego płacze. Zawsze gdy od niego wraca i potem jest smutna, a on się śmieje. Daje pieniądze, ale robi mamie krzywdę. Ona nie wie, że ja wiem.
Małe dziecko siedziało samo w pokoju. Bawiło się swoją jedyną zabawką żołnierzyka, którą kiedyś dostał od swojej mamy. Drzwi do pomieszczenia były zamknięte, ale chłopiec słyszał jęki dobywające się z drugiego pokoju. To on, ten zły człowiek znów robił mamie krzywdę. Jego gruby głos również dobiegał jego uszu. Chłopiec chciał tam wejść wiele razy i go zabić, ale matka stanowczo mu tego zabraniała.
- Nie zbliżaj się do tego pokoju. Mamusia będzie rozmawiać z tatusiem.
Tak mówiła, a potem zamykali się na jakiś czas. Mężczyzna jęczał, syczał, a mama krzyczała. Potem następowała cisza i dopiero po pół godziny kobieta wychodziła z pokoju.
Wróciła do swojego synka. Miała włosy w nieładzie i wygniecione ubranie. On ją bił, ale ona się uśmiechała. Dlaczego? Przecież ją bił? Siadała przy nim i patrzyła jak się bawi. Chłopiec poczuł się lepiej. Lubił gdy jego mama jest w pobliżu i nie ma siniaków.
Po chwili w pokoju zjawił się także i on. Był obrzydliwy i do tego spocony. Wciąż ciężko sapał przez otwarte usta. Był średniego wzrostu, nieco wyższy od mamy. Miał ciemne włosy zawsze elegancko zaczesane do tyłu. Sylwetka jego nie była jakoś specjalnie wyrzeźbiona, ale ogólna aparycja sprawiała, że mógł się podobać kobietom.
- Masz dobrą mamusie kolego. Wynegocjowała wasze warunki mieszkania tutaj – rzekł sucho brunet kpiącym głosem, wciąż jeszcze dysząc lekko.
Podszedł do matki z dzieckiem i sprawił, że oboje lekko zadrżeli. Kobieta siliła się na uśmiech, jednak mały chłopiec czuł, że coś jest nie tak. Mężczyzna kucnął przy kobiecie i objąwszy ją ramieniem pocałował w szyję z głośnym mlaśnięciem. Po chwili jego ręka zeszła niżej i chwyciła za pierś kobiety, która szybko zareagowała i odsunęła jego dłoń od siebie.
- Proszę nie przy Hidanie – rzekła niemal błagalnie.
- Skarbie niech wie o nas, w końcu będzie z nami mieszkał. Co nie młody? – odparł i popatrzył z wyższością na chłopca, uśmiechając się, odsłaniając przy tym rząd białych zębów.
Mały Hidan nic nie odparł, tylko spojrzał na mężczyznę spode łba.
- A co to za poważna mina? – spytał obruszony mężczyzna – i może byś się wziął za coś poważnego? Nie uważasz, że jesteś już za duży na żołnierzyki?
Hidan nic nie odparł, tylko schował swoją zabawkę za plecami, komunikując tym samym, że nie ma zamiaru się jej pozbywać.
- Jak tam uważasz, ale życie to nie wieczna zabawa. Kiedyś to zrozumiesz – odparł mężczyzna i wstał, po czym wyszedł z pokoju i udał się do łazienki.
Kobieta, która do tej pory siedziała cicho, objęła ręką swojego synka i pocałowała w głowę. Wyjęła potem z kieszeni zwój banknotów, wyciągnęła jeden z nich i podała chłopcu.
- Masz i pilnuj jak oka w głowie, to najważniejsza rzecz, którą mamy – rzekła i jeszcze raz pocałowała chłopca, po czym wyszła z pokoju i udała się za mężczyzną.
Hidan długo patrzył na banknot po czym, odkręcił głowę swojemu żołnierzowi, zwinął papier w rulon i wsunąwszy go do środka figurki, złożył zabawkę z powrotem.

* * *

            Mijały kolejne lata, a Hidan dorastał pod skrzydłami mamy i Hanzo – tak miał na imię mężczyzna, u którego mieszkali. Chłopak także pojmował coraz więcej rzeczy. Wiedział już, że Hanzo nie bije jego matki, ale wykorzystuje. W zamian jego matka otrzymuje pieniądze i dach nad głową dla niej i dla niego. Hidan to wiedział i gardził tym domem.
Gdy miał piętnaście lat i rozpoczął naukę w liceum, gdzie zaczął się interesować starożytnymi obrzędami religijnymi. Hanzo miał pokaźny księgozbiór, który zawierał kilka pozycji o tej tematyce. Mężczyznę z początku dziwiło dziwne zainteresowane chłopca, ale stwierdził że lepsze to niż jakby miał wynosić rzeczy z domu albo włóczyć się po ulicy.
            Hidan pochłaniał jedną książkę za drugą. Gdy wszystkie, które były w domu już przeczytał, zaczął poszukiwać kolejnych w bibliotece i po antykwariatach. Podczas jednego z takich poszukiwań w jednym ze sklepów z używanymi książkami, natknął się na dziwny wolumen. Oprawioną w brązową skórę książka, z pożółkłymi od starości kartki, zatytułowaną „Kult Jashina – historia wrogów materializmu”. Chłopak zaciekawiony samym tytułem i wyglądem książki, od razu ją nabył i szczęśliwy wrócił do domu. Dodatkowo co go zainteresowało to fakt, że do tej pory w żadnej z przeczytanych książek, nie natknął się nawet na szczątkowe informacje na temat tego tajemniczego bóstwa.
            Książkę przeczytał kilka razy. Była bardzo ciekawym źródłem informacji o niemal już zapomnianym kulcie Jashina - Boga mordu. Jako, że czytelnik zna podstawy tej religii nie będziemy ich już przytaczać. Wspomnieć jednak należy o tym, że Hidan był oczarowany literaturą i od tego momentu, przeczesywał wszystkie biblioteki w mieście oraz księgarnie i antykwariaty w poszukiwaniu kolejnych książek o tej tematyce.
            W końcu trud się opłacił. W Internecie, na jednym z serwisów aukcyjnych, znalazł to czego szukał. Książka zatytułowana „Rytuał przywołania”, była o niej wzmianka w poprzedniej lekturze. Zawierała przetłumaczony tekst, opisujący dawne obrzędy i modlitwy. Wiadomo było, że tłumaczyło ją kilka osób, ale wszyscy należeli do sekty wyznawców Jashina. O dziwo, pomimo iż egzemplarzy było niewiele, ta nie kosztowała zbyt dużo. Prawdopodobnie jej właściciel znalazł ją gdzieś na strychu albo w piwnicy i nie za bardzo wiedząc z czym ma do czynienia, postanowił książkę sprzedać.
            Od tego momentu Hidan zmieniał się coraz bardziej. Stał się jeszcze bardziej ponury, zaczął gardzić dobrami materialnymi, które uważał za plugastwo tej ziemi. Mimo to zbierał pieniądze, aby jak sam przed sobą się tłumaczył, obrócić je przeciwko ich czcicielom.
            Zaczął także nienawidzić Hanzo. Już nie gardził nim, pragnął jego śmierci. Najlepiej takiej, jaką opisywała księga przywołania. Był jednak za słaby, aby tego dokonać i za to miał do siebie żal.
Hidan w ogóle nienawidził ludzi. Uważał, że wszyscy są tacy sami, pędzą za pieniędzmi. Nienawidził matki, która się sprzedawała za te wstrętne papierki. Bezcześciła ciało dane jej przez Boga.

* * *

            Hidan nieprzerwanie zaczytywał się w kolejnych książkach o rytuałach, obrzędach i innych religiach. Żadne jednak wyznanie nie fascynowało go tak bardzo jak kult Jashina. Uzbierał już pokaźny zbiór informacji na ten temat. Jego matka natomiast i „opiekun” przyglądali się temu z lekkim niepokojem.
            - Nie uważasz, że on trochę przesadza? – spytał podczas jednej z rozmów z kochanką – jeszcze zacznie mi tu koty zabijać.
            - Przestań się go czepiać. Sam mówiłeś, że powinien mieć jakieś zajęcie, poza tym – kobieta wzięła głęboki oddech i popatrzyła uważnie na mężczyznę – od kiedy on cię tak bardzo interesuje?
            Gardziła nim. Nienawidziła tego, który stał przed nią. Nie raz już opuszczała go w gniewie, aby wrócić z podkulonym ogonem. Tłumaczyła, że to dla Hidana, bo gdzie pójdą? Przecież nie pod most. On dawał im dach nad głową i pieniądze. Miał ich dużo i kupował sobie za nie miłość. Los chciał, że upatrzył sobie właśnie ją. Dawał jej i Hidanowi dom, a ona w zamian oddawała mu siebie. Wiedziała jednak, że nie była jedyna, że wyciera się z jakimiś szmatami po imprezach firmowych. Ale ją to nie obchodziło, liczył się tylko jej syn.
            Hidan wiedział to wszystko. Rozumiał jak funkcjonuje ten świat i gardził nim. Ludzie byli dla niego niewdzięcznymi robakami, których Jashin ukarze. To właśnie w tej wierze znalazł siłę i odpowiedź na pewne pytanie, taką jaką oczekiwał. Czy ten podły świat spotka zasłużona kara?
            Może właśnie takie postrzeganie rzeczywistości sprawiło, że Hidan całkowicie wpadł w objęcia Jashina. Także to sprawiło, że stronił od ludzi. W szkole, z początku zachowywał się jak inne dzieciaki. Bawił się, czytał komiksy itp. Jednak w liceum, gdy zaczął rozumieć pewne rzeczy i gdy na dobre zafascynował się Jashinem, zaczął wyraźnie stronić od innych. Przerwy przesiadywał samotnie rozmyślając. Po lekcjach, gdy inni się spotykali, on wracał do domu i zamykał się w swoim pokoju. Koledzy z klasy z początku namawiali go, aby poszedł z nimi się zabawić, jednak widząc że nie ma to sensu, spasowali.

* * *

            Gdy Hidan osiągnął pełnoletniość, ku zdziwieniu jego matki, zamiast na studia wstąpił do wojska. Hanzo wprost przeciwnie, przyjął tą wiadomość z nieukrywaną satysfakcją, gdyż na dziewięć miesięcy pozbędzie się synalka. W wojsku dadzą mu porządną szkołę życia i gdy wróci, zatrudni go w swojej firmie i niech płaci na swój czynsz. Nie przepadał za Hidanem, ale nie od dziś wiadomo, że lepiej zatrudnić kogoś znajomego niż obcego z ulicy.
            W wojsku chłopak nie nawiązał zbyt wielu znajomości. Tak jak w liceum był odludkiem, przez co stawał się ofiarą złośliwych żartów ze strony towarzyszy broni. Jedyną osobą, która tolerowała jego dziwne zachowanie, choć trzymała młodego wyznawcę Jashina na dystans był Kakuzu, chłopak z biednej rodziny. Nie trzymali się może jakoś specjalnie razem, ale od czasu do czasu gawędzili, podczas pełnienia służby. Głównym tematem ich rozmów była religia Jashina. O ile Hidan odczuwał powoli potrzebę nawracania na swoją wiarę, opowiadając o niej, o tyle Kakuzu robił to dla zabicia czasu.
            W ten oto sposób Jashinista zagłębiał swojego towarzysza w tajniki wiary Boga mordu. Im więcej mówił, tym Kakuzu miał go za coraz większego, choć niegroźnego wariata. Tak było aż do momentu, gdy podczas pełnienia warty przy opuszczonym budynku wojskowym, Hidan zabił dwóch pijaków, którzy podeszli zbyt blisko. Od tego czasu Kakuzu trzymał Jashinistę na dystans. Mimo to, po zakończeniu służby utrzymywali jako taki kontakt telefoniczny. Hidan bardzo na to nalegał, co było dość dziwne w jego przypadku, toteż Kakuzu uległ choć z mieszanymi uczuciami. W końcu gość zabił dwie niewinne osoby z zimną krwią.

* * *

            Samo zabójstwo nie było jednak tak straszne. Tego co Kakuzu nie wie, to, to co Hidan zrobił potem z ciałami zabitych. Podczas gdy przyszły najemnik drżał na posterunku i modlił się, aby jego towarzysz jak najszybciej wrócił z wiadomością o dobrze zakopanych ciałach, Hidan nie spiesząc się, zaniósł trupy za pobliski nasyp. Powstał on prawdopodobnie podczas budowy pobliskiej drogi, a po skończonej robocie, nikt się nim nie zainteresował, toteż po jakimś czasie zaczął obrastać trawą.
            Hidan wciągnął oba ciała na pagórek, aby następnie zrzucić je niedbale z drugiej strony. Tam podręczną saperką wykopał szybko jeden wielki dół i ułożył w nim ciała. Nie zakopał ich jednak od razu. Przez długi czas wpatrywał się w zimne już ciała. Powoli docierało do niego, co zrobił. Saperka, którą trzymał do tej pory drżącą ręką, upadła na ziemie. Hidana przeszło niemiłe uczucie. Zabił dwie osoby, ale nie pamięta jak to zrobił, jakby czarna plama atramentu rozlała się na jednej ze stron książki, całkowicie zamazując treść. Pamięta jak się zbliżyli, jak Kakuzu ich zatrzymywał, potem pustka i nagle ocknął się z bronią w ręku. Z lufy dobywał się dym, Kakuzu coś krzyczał do niego, znów cisza. Ostatnie co pamięta, to, to jak wlókł te ciała tutaj, nie do końca mając świadomość tego co robi.
            Teraz dwa trupy leżały przed nim, a on czuł jak jego ciało zaczyna drżeć coraz bardziej. Twarz wykrzywia się w grymas przerażenia. Ręce podnoszą się i chwytają za głowę, którą przyszywa silny ból. Pada na kolana, miotając tułowiem to w jedną to w drugą stronę. Co to za uczucie, co za strach go opanował, zabił dwoje ludzi, a on nic nie pamięta.
            Ból, który rozsadzał mu czaszkę mija. Ręce opadają na ziemie i teraz podpiera się na nich, aby nie upaść. Wzrok skierowany w dół, omiata piasek i źdźbła trawy, znajdujące się pod nim. Zabił dwoje ludzi, zabił dwóch pijaków, chcieli tylko wódki. Oni i tak by nic nie zrobili… nie zrobili… byli nieużyteczni… do niczego nie byli potrzebni… świat ich nie potrzebuje…
            Hidan podniósł wzrok i omiótł nim jeszcze raz oba trupy. Nie zauważył, jak przestał się trząść i że zawładnął nim spokój. To był znak, on nie zabił ludzi. Zabił śmieci tego świata. Tak jak Jashinisci zabijali, zepsute jednostki, napełniając siebie i swojego Boga energią, tak teraz zrobił i on. Czuł tą moc, która go zaczyna powoli wypełniać. Tak to na pewno on… Jashin daje mu część swojej mocy, aby przetrwał tę próbę. To był znak, że postąpił właściwie, to ukojenie… Jashin potrzebuje krwi, a Hidan mu ją dał… nie zaraz… jeszcze nie dał, musi dopełnić rytuału ofiarnego. Jashin po to dał mu siłę, by dokończył dzieła.
            Hidan podniósł się z kolan i niemal natychmiast przypomniał sobie opis ceremonii z jednej z książek. Chwycił swoją saperkę i czubkiem szpadla, wyrył w ziemi symbol. Okrąg z wpisanym trójkątem. Zrobił to w taki sposób, że dół ze zwłokami, był w samym środku znaku. To nie koniec. Jashin chciał krwi, niech leci, niech się sączy, ale ma być krew ludzi zepsutych!
            Jashinista stał nad dołem i ścisnął mocniej saperkę. Podniósł ją nad głowę i ostatni raz spojrzał na ciała. Tym razem ręką już mu nie drżała. Z ogromną siłą machnął łopatą w dół i uderzył nią w głowę jednego z trupów, roztrzaskując czaszkę na drobne kawałki. W mogile walały się teraz zakrwawiony kawałki kości, ale to było mało, Jashin potrzebuje więcej. Hidan znów podniósł saperkę i znów opuścił. Zadawał kolejne ciosy, z których każdy kolejny przychodził mu coraz łatwiej, masakrując zwłoki obu pijaków.
            Gdy skończył, w mogile walały się już tylko porąbane szczątki, które niegdyś należały do dwóch pijaków. Krew, która jeszcze do końca nie zakrzepła, wsiąkała powoli w ziemię. Hidan stał na dołem i podziwiał swoje dzieło. Tym razem spokojnie, prawie bez emocji, jedynie niewielki uśmiech zagościł na jego twarzy. Dokonał rzeczy wielkiej, Jashin jest z niego dumny, czuł to.
            Gdy tylko Hidan zmówił modlitwę, zakopał ciała, a raczej to co z nich zostało i starł symbol. Doprowadził zakurzony mundur do porządku i wrócił do towarzysza, który w tym czasie odchodził od zmysłów.
           
* * *

            Czas spędzony w wojsku nie był zmarnowanym. Hidan okrzepł, nabrał dyscypliny, ale co najważniejsze dla niego, oswoił się ze śmiercią, którą zadał drugiej osobie. W armii też poznał dopiero, jak bardzo zepsuty jest człowiek. Gotowy dla pieniędzy dzierżyć broń i znosić wszelkie trudy. Każdego dnia ich dowódca powtarzał, jak wielkie nakłady pieniężne idą na nich. Ile to pieniędzy kosztowały kolejne tzw. „misje pokojowe” gdzie mordowano za baryłkę ropy.
            To właśnie w wojsku Hidan wiedział już kim jest i jak wielki zaszczyt go spotkał, że to właśnie nikt inny jak właśnie on, poznał tajemnicę Jashina. Został wybrany, aby wspomóc Boga w oczyszczeniu tego świata.

* * *

            Stalowo-włosy klęczał na środku pokoju w wymalowanym przez siebie symbolu. Miał spuszczoną głowę i na wpół zamknięte oczy. Usta jego drgały delikatnie, wymawiając bardzo cicho słowa modlitwy. Chciał wiedzieć, czy to już nastał ten moment kolejne ofiary. Czy Jashin chce krwi. Bóg jednak milczał. Zatem to jeszcze nie czas.
            Hidan otworzył oczy i spojrzał w górę na poszarzały sufit.
            Panie kiedy to nastąpi? Dlaczego każesz mi czekać? Czy to jakiś plan, którego nie chcesz zdradzić. Błagam pozwól mi służyć tobie. Czyżbyś zapomniał o swym wiernym słudze?
            Stalowo-włosy znów spuścił głowę, a zaraz potem osunął się na podłogę. Leżał teraz na brzuchu, a jego twarz zwrócona była w kierunku drzwi, w które wpatrywał się nieobecnym wzrokiem. Jakby oczekiwał, że Jashin przez nie wejdzie.

* * *

            Gdy Hidan wrócił z wojska, duchowo był już innym człowiekiem. Choć zachowywał się normalnie, jak na niego, to w jego wnętrzu nastąpiła całkowita przemiana. Starał się tego nie okazywać, jednak jego matka przeczuwała, że z jej synem coś jest nie tak. Parę razy próbowała z nim rozmawiać, jednak on zbywał ją milczeniem lub prostą odpowiedzią, że nic mu nie jest.
            W końcu poszedł na studia. Hanzo sądził, że to za jego namową i co zdziwiło matkę Hidana, był gotowy płacić czesne. Kierunkiem, który obrał była chemia, co bardzo ucieszyło kobietę. W końcu to zawsze były perspektywiczne studia i po nich nie trudno było o dobrze płatną pracę. Hidan jednak robił to, ponieważ jak podawały różne źródła, każdy z wyznawców Jashina parał się alchemią, matematyką, fizyką bądź filozofią. A że przedmiot ten Hidan szybko przyswajał, już na drugim roku, uzyskał stypendium naukowe, całkowicie uniezależniając się od Hanzo. Oprócz tego kształcił także swój umysł pod kątem sztuki, filozofii, literatury i wielu innych dziedzin życia. Studiował ludzkie zachowania oraz całe spektrum psychologiczno – socjologiczne. Znał dokładnie anatomię ludzkiego ciała, a także historię gatunku. Można powiedzieć, że był żywą encyklopedią z wielu dziedzin ludzkiego życia. Dbając o umysł, nie zapominał także o ciele. Codzienne ćwiczenia, którym się poddawał, sprawiały że jego sylwetka przybrała ostrych rysów. Ciało miał silne i sprawne, co w połączeniu z niebywałą inteligencją oraz z rzadko spotykaną umiejętnością prowadzenia konwersacji, dzięki znajomości ludzkiej psychiki, był postrzegany przez dziewczyny jako ideał.
            Od pierwszego rytuału, minęły trzy lata i sporo się jeszcze w jego życiu wydarzyło, jednak on pamiętał tylko to jedno zdarzenie. Dzięki niemu wiedział już co ma zrobić. Został wybrany na nowego proroka Jashina, miał przelać krew grzeszników i napoić nią swego pana. Pragnął tego tak bardzo, że jedyną rzeczą jaką go powstrzymywała, to brak znaku. Jashin miał plan i działania Hidana także musiały przebiegać w ściśle określonym czasie. Stalowo-włosy oczekiwał na rozkaz i wierzył, że wkrótce go otrzyma, a wówczas swym działaniem zapoczątkuje nową erę panowania Jashina.
            W ciągu trzech lat spędzonych na studiach, Hidan dzięki indywidualnemu tokowi studiów zdobył tytuł magistra chemii w dziedzinie farmaceutyki i wytwarzania leków. Matka jego była niezwykle dumna, u której ostatnie lata mocno odcisnęły swoje piętno na jej twarzy. Delikatna niegdyś skóra poorana była niewielkimi zmarszczkami. Oczy były wiecznie podkrążone lub sine od uderzeń. Nie przypominała kobiety dobrze sytuowanego biznesmena. Zamiast tego wyglądała jak pospolita ulicznica, regularnie okładana przez swojego alfonsa. Mimo to tkwiła przy Hanzo. Już nawet nie oszukiwała się, że robi to dla syna. W końcu ten był  już samodzielny. Bała się odejść, bo nie miała dokąd pójść. Tutaj miała pieniądze, robiąc za domową dziwkę, którą można posuwać o każdej porze dnia i nocy.

* * *

            Hanzo tak jak obiecał, dał Hidanowi pracę w swojej firmie, która handlowała artykułami szybkiego zbytu, takimi jak papier toaletowy, chusteczki, płyn do naczyń itp. Stanowisko nie było aż nazbyt wymagające. Chłopak odpowiadał za kontakty z klientami zagranicznymi i krajowymi. Każdą wypłatę regularnie odkładał na konto. Podczas gdy przeciętny człowiek cieszył się, że przybywa mu cyfr na rachunku, Hidana za każdym razem ogarniało poczucie wstrętu. I pomyśleć, że dzięki jakimś świstkom papieru, można wyżyć w dzisiejszym świecie.
Mijały tak kolejne lata, a Hidan wzorowo wywiązywał się ze swoich obowiązków. Hanzo przez ten czas przekonał się do chłopaka i wprowadzał go w kolejne tajniki handlu. Mimo rozległej wiedzy w tym zakresie, na innych polach ludzkiej działalności ustępował Jashiniscie pod względem intelektu. Hidan czuł, że ma nad nim przewagę i uczucie to narastało każdego dnia. Jashin wyznaczył mu już ofiarę. Ten śmieć, który wydawał polecenia w pracy, który mu płacił. On pierwszy zasmakuje zemsty Boga mordu.

* * *

            Ów moment nadszedł pewnego listopadowego dnia. Hidan został dłużej w pracy, aby skończyć swoje obowiązki i nie mieć na następny dzień za dużo pracy. Gdy wrócił do domu było po dwudziestej pierwszej. Drzwi do pokoju Hanzo były zamknięte, jednak nie dało się nie usłyszeć odgłosów stosunku, który się tam odbywał i wulgaryzmów towarzyszących im.
            - Jesteś świetna maleńka, robisz to jak rasowa dziwka!
            Słowa przeplatały się z jękami, Hidan odstawił torbę na ziemię i czuł jak wzbiera w nim gniew. Ta szmata, która śmiała nazywać się jego matką, znów się oddawała temu śmieciowi.
            Stał dłuższą chwilę zasłuchując się w odgłosach, które zdawały się być coraz bardziej intensywne. W końcu nie wytrzymał. Udał się do łazienki, która była najbardziej oddalonym pomieszczeniem. Nie chciał tego słyszeć, ciało z którego powstał było teraz plamione. Zawiodła go, tylko Jashin stał po jego stronie, tylko on go rozumiał.
            Pochylony nad umywalką wpatrywał się w swoje odbicie. Włosy, jeszcze niedawno białe, teraz przybrały kolor stali. Nawet nie wiedział kiedy się tak zmieniły. Mimo iż siedział tutaj w zamknięciu, odgłosy wulgaryzmu i tak docierały do jego uszu. Z każdą kolejną chwilą, wzrastał w nim gniew, a myśli wypełniały obrzydliwe obrazy. Zaczął się trząść, wzrok nerwowo krążył po łazience aż utkwiły na jednej z rzeczy, leżącej pod lustrem. Stalowa brzytwa z grawerowaną rękojeścią, koiła jego nerwy. Czuł jak wypełnia go spokój, mimowolnie wyciągnął rękę i chwycił ją. Długo się jej przyglądał. Rozłożył ją i delikatnie przejechał palcem po ostrzu. Skóra na palcu momentalnie zabarwiła się na czerwono od kropli krwi, która uszła z niewielkiej rany na palcu. Nie zauważył nawet, jak odzyskał całkowity spokój. Odgłosy ciągle docierały do niego, jednak nie raniły go już, nie sprawiały bólu.
            Hidan mimowolnie się uśmiechnął. Oto wreszcie po kilku latach intensywnych modlitw, jego prośba została wysłuchana. Dobry Jashin zlitował się nad swym sługą i zesłał znak, na który tak długo czekał. W ten listopadowy wieczór, Jashin namaścił Hidana na wykonawcę bożego zamysłu. Hidan, nowy prorok, rozpoczyna wypełnianie swojej misji.

* * *

            Gdy wszedł do pokoju, gdzie Hanzo i jego matka oddawali się grzesznym aktom, dojrzał jak kobieta klęczy przed nim i ustami daje rozkosz. Hidan nawet się nie skrzywił na ten widok, był silny mocą wiary. Jashin wiedział co może zastać za widok i napełnił go swoją siłą. Kochankowie popatrzyli z ogromnym zdziwieniem na stalowo-włosego.
            - Co ty tu kurwa robisz gówniarzu?! – wrzasnął zszokowany mężczyzna.
            Hidan nic nie odpowiedział, tylko podszedł do nich spokojnym krokiem. Ich nagie ciała zadrżały i cofnęły się. Kobieta pochwyciła szybko swoją bluzkę i zasłoniła obfity biust.
            - Synu co ty robisz?! - krzyknęła tym razem kobieta z rozpaczą w głosie. Ów żal wywołany został spojrzeniem Hidana. Zimnym, beznamiętnym, pełnym pogardy.
            - Spierdalaj stąd gnoju!! – wrzasnął mężczyzna i zrobił krok w kierunku Hidana.
            Nie zdążył jednak zrobić nic więcej, gdyż w powietrzu mignęła stal i po chwili Hanzo klęczał na podłodze trzymając się za szyję. Obfita struga krwi sączyła się przez jego palce uchodząc wraz z życiem. Mężczyzna, chciał coś powiedzieć, jednak zamiast słów z jego gardła dobywało się charczenie i co jakiś czas niewielki strumień krwi wypływał przez wargi. Hidan patrzył na niego i upajał się tym widokiem. Oto wielki i dumny do tej pory Hanzo, klęczał teraz przed nim, dławiąc się własną krwią.
            Kobieta klęczała przerażona obok. Strach ją sparaliżował, nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa. Patrzyła tylko to na syna to na powoli konającego mężczyznę. Jej usta drżały, jakby błagały o litość:
            - Synu co ty robisz? Przestań błagam…
            Jednak zamiast słów, wypuszczały jedynie powietrze. Gdy Hanzo wydawał z siebie ostatnie tchnienie, a kałuża krwi rozeszła się po podłodze i zaczęła stygnąć, Hidan spojrzał na kobietę. Ta poczuła jak przeszywa ją strach i odruchowo się cofnęła. Stalowo-włosy zrobił krok w jej kierunku.
            - Synu proszę… - rzekła cicho kobieta.
            - Milcz dziwko – odparł twardo chłopak.
            Kobieta otworzyła szerzej przerażone oczy, jej własny syn tak się do nie zwracał. Jednym ruchem chwycił jej bluzę i odrzucił na bok. Klęczała przed nim teraz naga. Mimo iż lata dawały o sobie znać, wciąż miała ponętne ciało, jednak on nie zwracał na to uwagi.
            - Jesteś śmieciem, którym się brzydzę. Splamiłaś swoje ciało, oddając je za pieniądze.
            - Ale… robiła to dla ciebie, żebyśmy mieli gdzie mieszkać – odparła szybko. Głos jej drżał. Była niczym zwierzyna zapędzona w pułapkę, która słowami szukała dla siebie ratunku.
            - Robiłaś to dla siebie. Klęczałaś przed nim, zadowalając jego męskość, byleby dostać swoją zapłatę. Jesteś zwykłą dziwką. Nie różnisz się niczym od ulicznic, których pełno w tym brudnym mieście, ale je także dosięgnie kara boska.
            Kobieta była teraz nie tylko przerażona, ale i zdumiona.
            - Kara boska? Synu o czym ty mówisz?!
            - Nie nazywaj mnie tak! – wrzasnął Hidan – Nie mam matki! Mam jedynie ojca, który wskazał mi prawdę! Jemu służę i tylko jego słucham, a ty jesteś nikim!
            Kobieta otworzyła ze zdziwienia usta. Nie rozumiała, o  czym on mówi. Chciała już coś powiedzieć, jednak stal znów przecięła powietrze i obfita struga krwi wystrzeliła z jej szyj, plamiąc spodnie Hidana. Odruchowo chwyciła za krwawiące miejsce, jednak chłopak tym razem nie stał nie patrzył jak życie powoli z niej uchodzi. Wziął zamach i znów przeciął powietrze. Nowa rana na jej ciele, tym razem na piersi, została otworzona. Kolejny zamach, tym razem rozciął jej ramię. Hidana ogarnęła furia, zadawał cios za ciosem, stalowa brzytwa tylko migała przed oczami kobiety i zadawała kolejne rany. W końcu wykrwawione ciało opadło bezwładnie na ziemie a martwe oczy spoglądały w miejsce, gdzie stał stalowo-włosy.
            Hidan ciężko oddychał, ręce mu lekko drżały. Znów ogarnęło go to uczucie, jak wtedy gdy zabił tych pijaków. Przez moment nie docierało do niego co zrobił. Upadł na kolana i upuścił narzędzie mordu, które było zaplamione krwią. Chwycił rękoma za głowę i chciał wrzasnąć, jednak w pewnej chwili znów się uspokoił, a ciało przestało drżeć. Jego przez moment przerażone spojrzenie, znów stało się zimne i beznamiętne.
            Dzięki ci panie, za twą pomoc. Oto twój wierny sługa wykonał plan. Składam ja w ofierze dla ciebie, te dwa plugawe ciała, abyś mógł się nasycić ich krwią.
            Hidan wstał i umoczył dwa palce prawej dłoni we krwi, po czym wymalował symbol Jashina na podłodze, tak aby ciała znajdowały się w jego centrum. Znów padł na kolana i zaczął wygłaszać modlitwę.

Ciało grzeszne jest już martwe,
Na ołtarzu ziemi złożone,
Krew plugawa rozlewana,
To dla ciebie skrapia pole,
Jam twój sługa - Bies tego świata,
Głosić pragnę twoje słowa.

Przejmij proszę tą ofiarę,
Jako dowód mego oddania,
Użycz siły swojej w zamian,
Do dalszego krwi przelewania,
Oczyszczenie tego świata,
To moja święta misja,
A gdy postawisz już tutaj swoją stopę,
Żadna plugawa istota nie będzie chodzić po tym padole.

* * *

            Jak podały później gazety, został zamordowany Hanzo, właściciel firmy handlowej oraz jego narzeczona, z którą razem mieszkali. Prawdopodobnie znali zabójcę, gdyż nie było żadnych śladów włamań, a oni sami byli w mieszkaniu. O całym zajściu został poinformowany syn zamordowanych, Hidan który w momencie zabójstwa był w pracy, co potwierdza pełniący wówczas dyżur portier. Na miejscu zbrodni policja znalazła dwa nagie ciała denatów, pocięte ostrym narzędziem. Obok ciał leżał nóż, prawdopodobnie narzędzie zbrodni, jednak bez odcisków palców. Nie znane są motywy zbrodni. Podejrzewano, że napad miał charakter rabunkowy, jednak z domu nic nie zginęło, dodatkowo rozebrane ciała stanowiły zagadkę. Druga hipoteza to prawdopodobnie atak psychopaty, który akurat narzeczeństwo wybrał na swoje ofiary. Podłoga była cała pomazana krwią, jakby zabójca próbował zatrzeć ślady zbrodni, jednak bardzo niestarannie. Sugeruje się, że coś go spłoszyło, toteż pozostawił miejsce zbrodni w nieładzie. Policję zawiadomił sąsiad zamordowanych, który mieszka naprzeciwko. Zaniepokojony krwawymi śladami pod ich drzwiami, powiadomił odpowiednie służby. Drzwi do mieszkania były otwarte, co sugeruje iż przestępcy albo bardzo się spieszyło albo nie posiadał kluczy do mieszkania.

* * *

            Jak Hidan potem odkrył, a co przeoczyli dziennikarze i policja, dużą część udziałów swojej firmy Hanzo przepisał na matkę Jashinisty. Prawdopodobnie chodziło o uniknięcie wyższych podatków z tytułu posiadanego majątku, ale tego Hidan nie starał się odgadnąć. W jednej chwili, zrządzeniem losu, Hidan stał się posiadaczem sporego majątku z tytułu dziedziczenia, co jednak nie wywarło na nim wrażenia. Miał swoją misję, którą chciał wypełnić. Jakby na potwierdzenie swojego stosunku do pieniędzy, podejmował tylko tyle, aby przeżyć kolejny dzień. Sprzedał mieszkanie, w którym mieszkał do tej pory (także przepisane na jego matkę) i kupił skromne dwupokojowe mieszkanie w centrum miasta. To samo, w którym mieszka do dzisiaj, gdzie jedynymi meblami jest komoda w rytualnym pokoju i stara kanapa, a sprzętem: pralka i kuchenka po poprzednim lokatorze. Tak więc jak na człowieka majętnego żył niezwykle skromnie.
            Długimi godzinami przesiadywał w swoich czterech ścianach. Jeden pokój zawalony był książkami, a po środku stała kanapa, na które j spał. Drugi pokój Stanowiła komoda, na której leżała jedyna pamiątka, jaka została Hidanowi z poprzedniego domu. Stalowa, grawerowana brzytwa, która wciąż była splamiona krwią. Przez większość czasu po prostu wpatrywał się w ścianę i rozmyślał. Miał wypełnić misję, ale w jaki sposób? Wyjść na ulice i zabijać? Ale kogo? Przecież nie może złożyć ofiary z pierwszej lepszej osoby. Jashin pije krew tylko bogatych, zepsutych…
            W końcu Hidan wstał i założywszy kurtkę, opuścił mieszkanie. Był już późny piątkowy wieczór. Młodzież spacerowała małymi grupami po ulicach, w poszukiwaniu miejsca, gdzie można się zabawić. Hidan wymijał kolejne grupy, tkwiąc w zamyśleniu, aż zatrzymał się nagle przy jednym z lokali, skąd dobywała się głośna muzyka. Pchnięty impulsem chciał wejść do środka, jednak dwóch barczystych ochroniarzy ubranych w czarne garnitury, zawróciło stalowo-włosego.
            - Dokąd? Impreza zamknięta – rzekł jeden z goryli. Obaj byli bardzo podobni do siebie. Szerokie ramiona, czarne garnitury, ostrzyżeni na łyso w ciemnych okularach. Hidan spojrzał na tego, który go zatrzymał. Jego czerwone oczy zdawały się przebijać przez ciemne szkła okularów i świdrować umysł goryla. Ten przez chwilę stał jak zahipnotyzowany i gdyby nie kolega, pewnie poddałby się spojrzeniu Hidana.
            - Ej! Głuchy jesteś!? Nie słyszałeś?! Impreza zamknięta – wtrącił i odepchnął Hidana, który zatoczył się i omal nie upadł.
            Rozległy się salwy śmiechu. Jashinista spojrzał w kierunku prześmiewców, którymi okazała się grupka złotej młodzieży tego miasta. Ubrani w drogie ciuchy, dziewczyny w skąpych spódniczkach, chłopaki w drogich koszulach. Grupka podeszła do ochroniarzy. Goryle z początku nie chcieli ich przepuścić, że za młodzi, ale gdy jeden z chłopaków pomachał karkom plikiem banknotów przed nosem, ci szybko zmiękli i przepuścili balowiczów.
            Hidan patrzył na tą scenę. Pieniądze, każdego nimi kupisz. Nagle go olśniło, znał już swój cel, a także wiedział jak go osiągnąć. Te kluby są pełne ofiar, których krwią Jashin z pewnością się nasyci.
            Następnego dnia Hidan pobrał większą gotówkę z konta. Zakupił drogie ubrania: garnitury, koszule, spodnie, płaszcze, szale. Jak sam uznał, wystarczy dobrze wyglądać, a wejdzie się wszędzie. Plan jego był prosty, wejść do klubu, omamić odpowiednią osobę – doskonale wiedział, że to potrafi – a potem zaciągnąć w odludne miejsce i złożyć Jashinowi. Hidana nurtowało teraz już tylko jedno pytanie. W jaki sposób znaleźć odpowiednią duszę?
            Gdy tak się zastanawiał, podczas jednego ze spacerów, nie zauważył nadchodzącej z naprzeciwka osoby, na którą wpadł.
            - Przepraszam, ale mógłby pan uważać! – rzekł ostro mężczyzna, z którym zderzył się Hidan.
            Jashinista nic nie odpowiedział, tylko podniósł głowę i popatrzył w oczy rozmówcy. Od razu poznał dawnego kompana z wojska. Pomimo tych lat, Kakuzu wiele się nie zmienił.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

          Tak oto koniec tego nietypowego rozdziału. Napisałem go z dwóch powodów. Raz, że Hidan to jakby nie patrzeć główny jak na razie anty-bohater naszego opowiadania i stwierdziłem, że taka postać zasługuje na swoją historię. Drugi powód, to taki że gdy to tworzyłem ten rozdziały chciałem chwilkę odetchnąć od NaruHina, aby się nie wypalić i chyba się udało (będziecie mogli ocenić w dalszych rozdziałach :)
          Następny rozdział już za tydzień 23 listopada (sobota) a w nim: Jaką propozycję ma Kankuro dla naszej pary? Jaki będzie ciąg dalszy historii Kakuzu i Hidana? W jaki sposób Jashinista został zwerbowany?

8 komentarzy:

  1. Niezla notka. Wiemy juz dlaczego Hidan ma tak zryta psyche. w sumie dobrze stwierdzil, ze za pieniadze mozna dostac wszystko. Scena gdy Hidan zabijal Hanzo i swoja matke. Wiedzialem, ze to sie tak skonczy, ale myslalem, zezrobi osobne znaki Jashina.

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe , a podobno to ja mam zrytą psychikę :)
    Notka ujdzie , czekam z niecierpliwością na coś ala NaruHina :)

    OdpowiedzUsuń
  3. CAły rozdział przewinąłem, nic nie było w nim co przykuło by moją uwagę. Może za tydzień będzie leepiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tak samo, moze tylko poczatek mnie zaciekawil ale dalej przewijalem ;/

      Usuń
  4. a według mnie bardzo dobra notka

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też myślę,że notka jest bardzo dobra, takie oderwanie od NaruHina i ogólnie zejście trochę na inny tor jest ciekawym zaskoczeniem ;P
    Nie bardzo przepadam za jakimiś krwawymi obrzędami, ale lubię Hidana ;))
    No i jeśli Hidan wybrał sobie na kolejną ofiarę Hinatę to troszkę się Jashinowi poprzekręcało, Hinata nie pasuję do opisu bogaczki, która ma za nic innych, mam nadzieję że Hidan to zauważy, zresztą ogólnie jestem ciekawa jak to przebiegnie i relacja HidaHina, to będzie interesujące ;))
    Tak czy siak życzę dużo weny i wogóle ;D
    Pozdrawiam.
    DB

    OdpowiedzUsuń
  6. Super to wymyśliłeś :)
    bardzo w Twoim fanficku podoba mi się fabuła, która nie jest przewidywalna i nudna. Cały czas dzieje się coś nowego i czuć, że wszystko jest ze sobą jakoś powiązane. Takie historię bardzo lubię czytać, nie różnią się niczym od książek napisanych przez zawodowych pisarzy.
    Bardzo chciałabym żeby i moje opo było chociaż częściowo takie jak Twoje :)
    W pewnien sposób współczuję Hidan'owi :P
    Pozdrawiam i czekam na nexta :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie byłem zbytnio zainteresowany historią Hidana, bo go nie cierpię jak morowej zarazy. Chyba tylko Aizen z "Bleacha" budzi u mnie większy wstręt niż Hidan.

    Ale to jedno ci muszę przyznać, że się naprawdę postarałeś i wyszło ci świetnie. Hidan jak malowany. Jego historia też nietuzinkowa. Udało ci się zainteresować nawet mnie.

    OdpowiedzUsuń