Witajcie kochani po dłuższej przerwie, na piątej części naszej powieści. Trochę mi zeszło na tym urlopie, ale niestety, wszystko co dobre szybko się kończy :) Powracamy do naszych bohaterów, akurat w rocznicę naszego bloga :)
Nie przeciągając zatem dłużej, zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiedział skąd nagle wzięło się to ostre
światło, chociaż to nie jego źródło go teraz zajmowało. Nurtujące było pytanie;
gdzie się znajduje? Gdy będzie już znał odpowiedź, wtedy zastanowi się nad
źródłem oświetlenia. Jednak dziwna sprawa z tym światłem. Na pozór wydawałoby
się, że to słońce wiszące nad jego głową, jednak nie… to światło jest jakieś
mocniejsze. Razi nawet przez zamknięte oczy. Stał, a może siedział, może nawet
leżał, sam nie wiedział w jakiej dokładnie pozycji się znajduje.
Z
trudem otworzył oczy, ale natychmiast po tym je zamknął. Fala światła, która w
nie uderzyła, sprawiła ból tak silny, że chłopak chwycił się za głowę. Miejsce
gdzie znajdowała się potylica, zapulsowało nieprzyjemnie, jednak mimo to, nie
wydał z siebie ani słowa.
Po
jakimś czasie ból ustąpił i znów lawirował, gdzieś… no właśnie… gdzie? W pewnej
chwili światło jakby przygasło. Nie było już tak silne. Postanowił zaryzykować
i znów otworzyć oczy. Z trudem podnosił ciężkie powieki, promienie powoli
docierały do jego źrenic, rażąc je, ale już nie z taką siłą. Miał wrażenie, że
patrzy w tarcze zachodzącego słońca. Rozejrzał się dookoła, starając się
rozeznać w położeniu. Światło nie miało swojego źródła. Dochodziło z każdej
strony. On sam natomiast, nie znajdował się w żadnym konkretnym miejscu. Unosił
się gdziekolwiek był, nie mając za bardzo wpływu na przemieszczanie się. Z
resztą po co miałby to robić. Gdzie nie spojrzeć – światłość i nic więcej.
Nagle jego uszu doszedł dziwny dźwięk.
Pojedyncze piknięcie. Po nim nastała chwila ciszy i znów piknięcie. Znów cisza
i znów piknięcie i tak cały czas. Zaczął nerwowo rozglądać się po bezkresnej
przestrzeni, jednak źródła owego dźwięku nie udało mu się zlokalizować. Chciał
krzyknąć, jednak głos odmawiał mu posłuszeństwa, natomiast myśli, które
formułował, słyszał niezwykle wyraźnie. Zupełnie jakby ktoś stał obok i
dosłownie wypowiadał na głos słowa, które tworzył jego umysł.
-
Gdzie ja jestem? Co jest? Słyszę siebie?
Hej! Jest tu kto!?
Odpowiedziała głucha cisza. Wykonał kilka ruchów rękoma i
nogami w nadziei, że uda mu się przemieścić. Nawet jeśli mu się to udało, nie
miało to sensu. Bo niby dokąd miałby się udać?
Dryfował
niczym łódź pozbawiona sternika, niesiona przez wodę. Cały czas to światło go
raziło. Zamknął oczy, jednak nie pomogło. Promienie przebijały się przez
powieki. Dodatkowo ten dźwięk, nieustannie wbijał się w jego głowę niczym
szpilka. Czuł, że zaraz oszaleje.
Czas
w miejscu, w którym się znajdował, zdawał się mieć tutaj inna miarę. Bo w końcu
ile się tutaj znajdował? Czym się kierować?
Nagle
jasna aura zniknęła. Całe otoczenie spowił mrok. Światło, które tak go
drażniło, nagle znikło, pozostawiając go w całkowitych ciemnościach. Tylko
dźwięk pozostał.
Pik… pik… pik…
* * *
Czy
To był sen? Czy w ogóle zasnął? Nie znał odpowiedzi na to pytanie. Światło znów
się pojawiło, rozjaśniając ze wszystkich stron jego postać i znów ten przeklęty
dźwięk. Do blasku można się przyzwyczaić, bo ten jak już pokazano, znika na
jakiś czas. Znów poczuł ból z tyłu głowy. Chwycił się za to miejsce i zacisnął
zęby. Nie był tak silny jak wczoraj, jednak czuł jakby coś wwiercało mu się w
głowę.
Po
paru minutach – jeśli można tu się posługiwać jakimikolwiek jednostkami czasu –
ból ów minął. Zaraz po tym poczuł coś na piersi. Jakby ją lekko przygniotło,
ale nie przeszkadzało w oddychaniu. Zaraz po tym rozeszło się po jego ciele
przyjemne ciepło. Odetchnął głębiej i poczuł dziwnie znajomych zapach, jednak
nie mógł sobie przypomnieć skąd go zna.
Światło
znów zgasło, jednak delikatny ucisk na klatce pozostał. Co dziwne, wcale mu to
nie przeszkadzało. Przeciwnie, dawało ukojenie.
I
ten przeklęty dźwięk.
Pik…
pik… pik…
* * *
Otworzył
oczy i w pierwszej chwili się przestraszył. Światło, które go do tej pory
wyrywało ze snu, teraz się nie pojawiało. Z początku myślał, że stracił wzrok.
Potem przypomniał sobie, że ostatnim razem, gdy światło znikło on pogrążył się
w całkowitych ciemnościach. Co jednak mogło się takiego stać, że owego blasku
nie było? Jego uszu znów docierało pikanie. Tego się chyba nigdy nie pozbędzie.
Westchnął i poczuł coś dziwnego. Uścisku na klatce nie było. Dreszcze przeszły
po plecach. Nie wiedział czemu, ale przeraziło go to bardziej niż brak światła.
Oddech mu przyspieszył i jego nozdrza znów poczuły tę przyjemną woń. Po paru
minutach uspokoił się i wdychał powietrze, starając sobie przypomnieć, skąd go
zna.
-
To lawenda?
Tak to na pewno lawenda, ale skąd ona tutaj?
-
Naruto…
Cichy przyjemny głos rozbrzmiał w jego głowie. Głos kobiecy.
Zaraz po tym kolejne fala ciepła rozeszła się po jego ciele. Kto? Kto go woła?
Skąd ta osoba zna jego imię?
-
…przepraszam…
Znów
zabrzmiał ten głos. Jego właścicielka, zdawała się cierpieć. Przeprasza? Za co?
Czy ona płacze? Co się dzieje do diabła?
Chciał
coś powiedzieć, dodać kobiecie otuchy. Nie musi przepraszać, ale niech zostanie
przy nim. Jednak nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa.
* * *
Światło
znów zapłonęło niespodziewanie silnym blaskiem. Jeśli posługiwać, się znanymi
terminami i uznać owe światło za słońce, to chyba już trzeci dzień znajdował
się w tym miejscu. Odetchnął głębiej, jednak lawendowy zapach, gdzieś się
ulotnił. Tajemniczego dotyku na piersiach także nie czuł. Nastawił uszu, jednak
znów jedyne co usłyszał to ten cholerny dźwięk. Miał ochotę rzucić czymś w
źródło tego dźwięku.
Świadomość swojego położenia zdawała się
coraz bardziej wyraźniejsza. Powoli zaczął rozumieć, że miejsce, w którym jest,
nie jest realne. Może się to wydać błahe z punktu widzenia czytelnika, jednak
Naruto do tej pory nie do końca zdawał sobie sprawy ze swojego położenia.
Blondyn
tkwił w zawieszeniu, oglądając swoje ręce, nogi, dotykając twarzy, głowy.
Powędrował dłonią na potylicę, w miejsce gdzie kilka razy poczuł silny ból,
starając się wykryć co było jego źródłem, jednak na nic nie trafił. Wspomniany
ból zniknął równie nagle jak się pojawił. Przyjrzał się swojemu ubiorowi, na
który składały się jego ulubione, lekko powycierane dżinsy, czarno-pomarańczowa
bluza i ciemno-brązowe buty. Przez chwilę zastanawiał się skąd ma ten strój.
Zwłaszcza buty. Pamiętał, że była zima i na pewno w nich nie chodził. Bardziej
nadawały się na wiosenne spacery niż zimowe tułaczki po śniegu.
Światło
nagle znikło. Naruto miał już zamknąć oczy, gdy nagle poczuł ten przyjemny
zapach. I to ciepło, które tym razem swoje źródło miało na jego ustach.
Przyjemne dreszcze przeszły chłopakowi po plecach. Dwa palce przyłożył
delikatnie do warg. Skąd to przyjemne uczucie?
Przez
dłuższy czas tkwił w tej ciemności. Był tak skupiony na sobie i na tym przyjemnym
doznaniu, że pierwszy raz jego uszu nie dochodził ten irytujący dźwięk. Zamknął
oczy i płytkim spokojnym oddechami delektował się przyjemną wonią lawendy,
która dochodziła do jego nozdrzy.
* * *
Powoli
otwierał oczy. W pierwszej chwili miał wrażenie, że śni. Do tej pory otaczały
go na przemian, dwie przeciwstawne zjawiska; światłość i mrok. Teraz, co prawda
również ciemność, jednak dało się poznać jakieś linie, zakrzywienia, kształty.
Obraz był rozmazany, ale wiedział, że coś się zmieniło. Chciał poruszyć ręką i
nagle zdał sobie sprawę, że nie dryfuje gdzieś po przestrzeni, a leży na czymś
miękkim. Dodatkowo jego ręka była unieruchomiona, czymś co na niej leżało.
Poruszył nieznacznie głową i poczuł nieznaczny ból w okolicach potylicy.
Dokładnie w tym samym miejscu co poprzednio, jednak już nie tak silny. Skrzywił
się lekko i wziął głębszy oddech. Ten zapach, ten przyjemny zapach, dalej go
czuł. Chciał wziąć głębszy oddech, gdy nagle poczuł jak coś uciska jego klatkę
piersiową. Nie boleśnie, ale jakby na niej coś leżało. Spuścił wzrok i ujrzał
ciemny, kształt na swojej piersi. Obraz jednak był na tyle rozmazany, że nie
mógł się zorientować co to takiego. Ponieważ prawa ręką, była unieruchomiona,
starał się podnieść lewą. Ta okazała się wolna. Uniósł ją do twarzy i
parokrotnie przetarł oczy. Obraz nieznacznie się poprawiał, choć jeszcze nie na
tyle, aby wiedzieć gdzie jest. Gdzieś z miejsca, które znajdowało się za jego
głową, dochodziło światło. Niezbyt jasne, jakby księżycowe. W pewnej chwili
skrzywił się po raz drugi na dobrze sobie znany dźwięk.
-
Kurwa, nigdy się od tego nie uwolnię.
Tym razem jednak miał wrażenie, że jest wstanie w mniejszym
bądź większym stopniu, zlokalizować źródło dźwięku. Przezwyciężając ból, zadarł
głowę do góry na tyle na ile umiał.
-
A to co takiego?
Wzrok jego natrafił pierw na okno, a potem powędrował niżej, na
prostokątny kształt przez, który przechodziła zielona linia z dużą nierównością
co kilka centymetrów. Za każdym razem, gdy pojawiała się nowa nierówność, dało
się słyszeć piknięcie.
Naruto
Powoli składał rozbite kawałki świadomości w jedną całość, dzięki czemu powoli
kształtował obraz swojego nowego położenia. Znów rozejrzał się dookoła. Wzrok
wyostrzył się jeszcze bardziej i dostosował do panujących warunków. Po prawe
stronie dostrzegł coś co przypominało łóżko szpitalne, szafkę i parawan. Po
lewej stronie znajdowała się ściana pod którą leżał.
-
Szpital? Jestem w szpitalu?
Podniósł
nieznacznie głowę i ciężar spoczywający na jego piersi, znów dał o sobie znać. Przyjrzał
się uważniej i po chwili zmiarkował, że ktoś przy nim leży na jednym łóżku.
Głowa tej osoby spoczywa na jego piersi i trochę na ręce. Ból znów przeszył
głowę chłopaka, która opadła na poduszkę. W oczach pociemniało i Naruto zapadł
w sen.
* * *
Światło
delikatnie przebijało się przez jego powieki, jednak nie z taką siłą, jak
dotychczas. Powoli otworzył oczy, gotowy na kolejną falę blasku, która miała go
za chwilę uderzyć. O dziwo jednak, zamiast jednolitej jasnej przestrzeni ujrzał
to samo – tak mu się przynajmniej wydawało – pomieszczenie. To co wcześniej
widział niezbyt wyraźnie, teraz prezentowało się w pełnej ostrości. Okazało
się, że faktycznie po jego prawej stronie stoi łóżko, szafka, nawet parawan.
Prawą ręką chciał przetrzeć zaspane jeszcze powieki i zdał sobie dopiero teraz
sprawę, że jest wolna. Podniósł lekko głowę i zorientował się, że nikt nie leży
obok niego. W ogóle ktoś leżał? Może to kolejny omam.
-
Nareszcie się obudziłeś.
Uszu
Naruto dobiegł znajomy dźwięk. Zadarł nieznacznie głowę i dostrzegł znajomą
postać, która siedziała obok niego, na krześle.
-
S…Sasuke…
Blondyn
ciągle miał wrażenie, że śni. Starał sobie przypomnieć, gdzie jest i jak się tu
znalazł, ale silny ból dawał o sobie znać.
-
Jak się czujesz? – spytał spokojnie ciemnowłosy.
-
Chyba dobrze… - odparł niepewnie Uzumaki – powiedz mi… jesteś prawdziwy?
Sasuke
otworzył szerzej oczy ze zdziwienie, po czym parsknął śmiechem.
-
Czy gdybym nie był prawdziwy, zrobiłbym to?
Uchiha
wyciągnął rękę i palcem pstryknął Naruto w nos. Blondyn skrzywił się i szybko
odsunął głowę, drapiąc się po miejscu, w które Sasuke go pacnął.
-
Nawet wyimaginowany, jesteś wkurwiający.
-
Cieszę się, że się dobrze czujesz.
-
Ja też… ale wolałbym wiedzieć, gdzie jestem
-
W szpitalu. Przez trzy dni byłeś w śpiączce.
-
Kurwa… co się stało?
-
Nie pamiętasz?
-
Za każdym razem, gdy staram sobie coś przypomnieć, boli mnie głowa.
-
Lekarz mówił, że może nastąpić chwilowa amnezja. Nie ma co się dziwić. Głowę to
miałeś nieźle rozbitą.
-
Co takiego?
Naruto
wyciągnął ręce, które następnie powędrowały do głowy. Pod dłońmi poczuł
delikatny dotyk jakiegoś materiału, który był owinięty wokół czoła i potylicy.
Dodatkowo przy lewym łuku brwiowym miał plaster, który także nie wiedział skąd
się wziął.
-
Ładnie cię ten dupek urządził. Pomyśleć, że parę minut później i…
-
Zaraz, chwila – Naruto popatrzył na przyjaciela – kto taki?
-
Naprawdę nie pamiętasz?
-
Pamiętam kurwa, tylko postanowiłem sobie pograć z tobą w kalambury!
-
Dobra już spokojnie nie unoś się – Sasuke przysunął się bliżej przyjaciela –
powiedz mi ostatnią rzecz jaką sobie przypominasz.
-
Ostatnią rzecz… - Naruto rzekł bardziej do siebie niż do Sasuke. Skierował
wzrok do góry, gdzie biały sufit zdobiły nieliczne bruzdy, świadczące o tym, że
malarz nie do końca przyłożył się do swojej roboty. Oczy jego były teraz
skupione. Naruto zmuszał umysł do pracy na najwyższych obrotach. Z każdą
kolejną chwilą ból nasilał się coraz bardziej, ale czuł, że musi wiedzieć co
się stało.
-
Pamiętam… - zaczął po dłuższej chwili – rozmawialiśmy, na klatce u mnie… ja,
ty, Kiba. Coś się wtedy stało.
-
No wybiegłeś jak oszalały. Przyznam, że napędziłeś nam stracha. A dalej?
-
Motor… jechałem nim… po chuj ja go wziąłem w ten śnieg? Wiem, że udałem się w
stronę magazynów…
Sasuke
słuchał uważnie przyjaciela. On już z grubsza wiedział co miało miejsce. Mógł
powiedzieć przyjacielowi, jednak podczas gdy Naruto był jeszcze w śpiączce,
lekarz wspomniał o możliwości wystąpienia czasowej amnezji i zalecił, aby stymulować
umysł pacjenta do wysiłku i samodzielnego przypomnienia sobie wszystkiego co
miało miejsce przed wypadkiem. Jeśli się powiedzie, znaczy to, że nie wystąpiły
żadne komplikacje.
-
Hidan… on tam był – Naruto zadrżał głos, na samą myśl o Jashiniście – Sasuke
on… on… to morderca!
-
Wiem, spokojnie – Sasuke podniósł rękę w uspokajającym geście – policja się nim
zajęła już.
Naruto
popatrzył pytająco na przyjaciela.
-
Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Póki co ty musisz sobie przypomnieć, co
działo się dalej.
Naruto
wziął kilka głębszych oddechów. Czuł jak w jego umyśle kolejne kawałki,
składają się w spójną całość. Powoli przypominał sobie rajd na magazyny,
poszukiwania odpowiedniego budynku, walkę z Hidanem i…
-
Hinata! – blondyn momentalnie podniósł się z łóżka.
Sasuke,
który do tej pory siedział obok, zerwał się z krzesła i chwycił przyjaciela, aby
ten nie wstawał z łóżka.
-
Leż kurwa!
-
Ale Hinata! Co z nią?!
-
Nic jej nie jest!
Naruto
przestał się szarpać i znów się położył. Przypomniał sobie walkę, to jak Hidan
posłał Hinatę na ziemię jednym uderzeniem. Jak sam się z nim zmierzył i…
przegrał. Serce zabiło mu szybciej. Znów przypomniał sobie dwa potężne ciosy,
które pozbawiły go przytomności.
-
Co z nią?! Sasuke! – Naruto czuł jak serce wali mu niczym oszalałem. Nie
wiedział co z nią.
-
Nic jej nie jest. Uspokój się do cholery! – Sasuke usiadł z powrotem na
krześle.
-
Ale… wtedy…. Powalił mnie i… i…
-
Hinata ma się dobrze. Poleżała trzy dni na toksykologii ale nic jej nie będzie.
-
Na czym?
-
Toksykologia, taki oddział od zatruć.
-
No kurwa co ty? A myślałem, że to oddział gier i zabaw. Dlaczego na toksyno…
czymś tam?
-
Okazało się, że ten psychol faszerował ją jakimś gównem. Czymś podobnym do
pigułki gwałtu.
-
Co kurwa?! – Naruto znów zerwał się z miejsca.
-
Uspokój się. Nie znam się dokładnie na tym, w każdym razie na tyle na ile udało
im się to zidentyfikować, to coś działa na człowieka w ten sposób, że ten staje
się podatny na sugestie innych ludzi i ma wahania nastrojów. Tak samo jak ta
pigułka gwałtu, tylko że podobno słabsze.
Naruto
w milczeniu słuchał przyjaciela. Jego pamięć co chwila przywoływała teraz
kolejne karty wspomnień, na których Hidan częstował ich oboje herbatą,
cukierkami. Ciarki go przeszły na myśl o tym, że to coś mogło być nafaszerowane
czymś takim.
-
To wtedy…
-
Co wtedy? – Sasuke popatrzył zdziwiony na przyjaciela.
Naruto
opowiedział, jak wielokrotnie gdy spotykali Hidana, ten podtykał im coś pod
nos. Jak Hinata chętnie to przyjmowała, jak potem zaczęła się dziwnie
zachowywać. Blondyn dopiero teraz powiązał jej dziwnie zachowanie z działaniem
narkotyku.
-
Ale, zaraz… skoro ona tu jest i ja tu jestem, a Hidanem…
-
… zajęła się policja.
-
Właśnie – Naruto podrapał się po blond czuprynie – mam spory mętlik w głowie,
czuję że mnie sporo ominęło.
-
Nawet całkiem sporo.
-
To może byś mi pokrótce opowiedział co i jak?
Sasuke
podniósł się z krzesła i przeciągnął leniwie.
-
Chętnie ci opowiem, ale innym razem.
-
Jak innym razem? – Spytał Naruto z oburzeniem w głosie.
-
Bo teraz musisz porozmawiać z kimś innym.
-
Z kim mianowicie?
Sasuke
nic nie odparł tylko kiwnął głową, wskazując miejsce, które znajdowało się
przed nim. Naruto odwrócił głowę i ujrzał w drzwiach ciemnowłosą dziewczynę,
ubraną w szpitalną piżamę. Stała tuż przy framudze. Jej białe oczy były
wpatrzone w podłogę. Głowa była nieznacznie pochylona. Wyraźnie chciała unikać
spojrzenia innych ludzi. Wyglądała jak mała dziewczynka, która nabroiła i teraz
boi się przyznać do tego.
-
Hinata… - Naruto wyszeptał jej imię, jednak ona zdawała się to usłyszeć, gdyż
drgnęła nieznacznie.
-
Zostawiam was – rzekł spokojnie Sasuke i skierował się ku wyjściu, dodając na
koniec – wpadnę jutro, to pogadamy i wszystko ci opowiem.
Naruto
nic nie odpowiedział, tylko kiwnął głową, po czym znów skierował wzrok na
Hinatę.
Dziewczyna
zrobiła nieśmiało kilka kroków do przodu i usiadła na tym samym krześle, na
którym jeszcze przed chwilą siedział Sasuke.
-
Jak się czujesz Naruto? – spytała cicho dziewczyna. Jej wzrok był skierowany w
klatkę piersiową chłopaka.
-
Nie najgorzej – Naruto podniósł się i wysilił na uśmiech, jednak miał wrażenie,
że wyszedł on dość sztucznie.
Siedział
wpatrzony w dziewczynę. Nie mógł uwierzyć, że po tym wszystkim są tutaj obok
siebie, że udało im się przeżyć. Wtedy w tym magazynie bał się tylko o jedno. O
to aby ten bandzior nie zrobił jej krzywdy.
Hinata
podniosła nieznacznie wzrok, jednak gdy napotkała spojrzenie Naruto, szybko go
spuściła z powrotem.
-
Aż tak strasznie wyglądam? – spytał Naruto żartobliwym tonem.
Hinata
pokręciła głową i zacisnęła dłonie. Blondyn obrócił się na łóżku i siedział
teraz na wprost dziewczyny, opuszczając nogi na dół. Dopiero po chwili zmiarkował,
że jest ubrany w piżamę, najprawdopodobniej szpitalną, a jego ubranie leży
złożone na szafce obok łóżka.
Naruto
nieznacznie nachylił się w kierunku dziewczyny. Jego nos znajdował się teraz na
wysokości jej czoła. Znów poczuł ten przyjemny zapach i przypomniał sobie, skąd
go kojarzy. Ulubiony szampon Hinaty miał w sobie ekstrakt z lawendy. Pamiętał,
że zawsze lubił ten zapach.
-
Hinata, popatrz na mnie – rzekł cicho, a jego głos był ciepły i przyjemny.
Dziewczyna
podniosła nieznacznie wzrok. Teraz dopiero Naruto dojrzał, że w jej oczach
tworzą się łzy, które delikatnie spływają po policzkach.
-
Hinata…
-
To moja wina… - wyszeptała.
-
Nie twoja.
-
Moja – nieznacznie podniosła głos – byłam uparta. Mogłam cię posłuchać.
Powinnam nawet. A zamiast tego… Słuchałam wszystkich, wszystkich dookoła, tylko
nie najważniejszej dla mnie osoby. Gdybym choć raz cię posłuchała, nie doszłoby
do tego. Nie siedzielibyśmy teraz w szpitalu. On by cię nie zranił. Bylibyśmy
dalej razem i…
-
A nie jesteśmy razem?
-
Jak możemy być? Po tym co ci powiedziałam?
-
Byłaś pod wpływem narkotyku, Sasuke mi powiedział.
-
To nie ma znaczenia. Nie usprawiedliwia mnie to. Powinnam była uważać, słuchać,
a nie się głupio upierać przy swoim. Gdybym tylko…
-
Kocham cię…
Hinata
zamilkła i podniosła głowę. Z jej białych oczu płynęły łzy. Serce biło jej
teraz tak mocno, że blondyn miał wrażenie iż słyszy je bardo wyraźnie.
Spojrzenie dziewczyny spotkało ciepły błękit jego oczu, błękit który tak bardzo
kochała.
Naruto
chciał powtórzyć te dwa najważniejsze słowa, gdy nagle dziewczyna wtuliła się w
niego, przyciskając swoją głowę do jego piersi. Blondyn poczuł znów przyjemne
ciepło, które rozchodzi się po jego ciele, od serca po resztę. Uniósł
nieznacznie ręce i objąwszy dziewczynę, przytulił ją do siebie jeszcze
bardziej. W tej chwili zdał sobie sprawę, jak bardzo brakowało mu jej ciepła.
Przycisnął swoją twarz do jej głowy. Palcami rozczesywał jej ciemne, długie
włosy i po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł ulgę. Jedynie czego się teraz
bał, to tego, że to kolejny omam, z którego zaraz się obudzi.
-
Naruto…
-
Słucham?
-
Kocham cię…
-
Wiem… tak jak ja ciebie słońce…
-
Wybacz mi kiedyś. Nie musi być teraz, ale…
-
Nie mam czego ci wybaczać.
-
Ale…
-
Żadnych ale – Naruto nieznacznie odsunął dziewczynę od siebie. Znów spojrzał w
jej oczy i rzekł, tym razem ciszej – nie mam czego ci wybaczać.
Siedzieli
wpatrzeni w siebie. Naruto trzymał Hinatę w rękach i powolnym ruchem zbliżył
swoją twarz do jej. Po chwili ich usta spotkały się ze sobą. Pocałunek, z
początku nieśmiały, jakby był ich pierwszym, z każdą kolejną chwilą stawał się
coraz bardziej czuły i namiętny. Oboje rozkoszowali się tą wspólną chwilą. Dwa
stęsknione serce znów się połączyły.
* * *
-
Naprawdę niczego nie pamiętałeś? – spytała Hinata, która siedziała teraz obok
Naruto, wtulona w jego ramię.
-
Przez jakiś czas była czysta kartka. Jak rozmawiałem z Sasuke, to mi się coś
niecoś zaczynało przypominać, ale to tak przez mgłę. Gdzieś to się tam w
podświadomości kotłuje. Zachodzę tylko w głowę, co się działo po tym jak
straciłem przytomność.
Naruto
popatrzył na Hinatę, mając nadzieję, że dziewczyna wypełni białą plamę w tej
historii. Jednak ku swojemu rozczarowaniu, pomylił się.
-
Niestety, nie bardzo wiem.
-
Jak to? Ty też?
-
Nie wiem jak to wyjaśnić. Chyba przez ten narkotyk. Nie pamiętam w ogóle
momentu jak on mnie tam zabrał. Przypominam sobie tylko jak się pokłóciłam z
Kibą…
-
Pokłóciłaś się? – Naruto spojrzał z zaciekawieniem na Hinatę.
-
Tak… - ciemnowłosa ściszyła głos – po tym, jak przyznał się, że wymyślił całą
tą historię z tym pobiciem. Kazałam mu się wynosić. Później pamiętam tylko, że
wyszła z domu i…
Naruto
pogładził dziewczynę po twarzy, czując jej zdenerwowanie.
-
Później pamiętam, jak się ocknęłam związana w tym magazynie. To spojrzenie –
Hinata zadrżała – to było straszne. To nie był człowiek, ale jakaś bestia.
-
Spokojnie… - Naruto przytulił mocniej dziewczynę – podobno policja się nim
zajęła.
Hinata
nic nie podpowiedziała. Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Oboje zdawali sobie
sprawę, że minie trochę czasu, zanim będą mieli ochotę na poznawanie nowych
ludzi.
-
Wiem, że z nim walczyłeś, ale dalszych wydarzeń nie potrafię sobie przypomnieć.
Gdy
tak rozmawiali, nagle do pokoju chłopaka weszła pielęgniarka. Naruto przyjrzał
się jej uważnie. Na oko miała nieco ponad trzydzieści lat, ciemne włosy,
szczupła, można powiedzieć, że jedna z tych, która nie narzeka na brak
adoratorów. Twarz jej od razu pokazywała, że ma się do czynienia z osobą
pogodną i sympatyczną
-
Tak przypuszczałam, że znów się tutaj zabunkrowałaś – rzekła z uśmiechem
kobieta.
Naruto
zdziwiony popatrzył na Hinatę, która się delikatnie zarumieniła.
-
Jesteś jedynym pacjentem w tym szpitalu, który ma osobistą pielęgniarkę –
kobieta zwróciła się tym razem do Naruto.
-
Tak? – chłopak był wyraźnie zmieszany, nie bardzo jeszcze rozumiejąc, o co tej
kobiecie chodzi.
-
Tak, tak – pielęgniarka podeszła bliżej i westchnęła lekko – siedziała przy
tobie w każdej wolnej chwili, raz ją nakryłam nawet, jak została na noc. Miałam
ją obudzić, bo nie wolno oficjalnie pacjentom z różnych bloków przebywać razem,
ale… wyglądaliście razem ta uroczo.
Wypowiadając
ostatnie słowa, kobieta zachichotała. Twarz Hinaty poczerwieniała jeszcze
bardziej, co oczywiście nie uszło uwadze kobiety.
-
Nie masz się czego wstydzić moja droga – rzekła spokojnym głosem – miłość to
piękna rzecz. Ale, ale, byłabym z tego rozmarzenia zapomniała. Rozmawiałam z
lekarzem i powiedział, że prawdopodobnie jutro będziemy cię mogli wypisać.
Dzisiaj jeszcze przeprowadzimy kilka szybkich badań, ale to już ci pan doktor
opowie. A, no i najważniejsze, przyszli twoim rodzice, są tutaj ze mną.
Mówiąc
to kobieta odwróciła się i podeszła do drzwi wejściowych. Po chwili wróciła, a
zza jej pleców wyłoniła się matka i ojciec Hinaty. Naruto, gdy tylko ich ujrzał
wstał i przywitał małżeństwo.
-
Dzień dobry państwu.
-
Witaj chłopcze – odparła ciepło matka dziewczyny.
-
Jak się czujesz Naruto? – spytał Hiashi, gdy tylko przywitał się z córką.
-
Nie najgorzej, dziękuję. Chociaż pewnie jeszcze spędzę tu trochę czasu.
-
Najważniejsze, że wam obojgu nic nie jest – odparł mężczyzna i podsunął
małżonce krzesło a sam usiadł na taborecie obok niej – cieszę się, że zbudziłeś
się z tej śpiączki. Martwiliśmy się wszyscy o ciebie.
Naruto
poczuł dziwną falę ciepła, która trafiła do jego serca. Słowa mężczyzny,
wywarły na nim tak silne wrażenie, że tylko wyznanie miłości ze strony Hinaty
było w stanie to uczucie przewyższyć. W jednej chwili zdał sobie sprawę, że już
nie tylko ciemnowłosa, ale także i jej rodzice, dostrzegają go. Nie w taki
sposób, jak dostrzega się znajomych, ale jak kogoś o kogo się martwi i kogo los
nie jest obojętny.
-
Gdy nam pielęgniarka powiedziała, że się obudziłeś, ogromny kamień spadł nam z
serca – dodała kobieta.
Słowa
matki dziewczyny, wydawały się znajdować odzwierciedlenie w ich spojrzeniach.
Ogromna ulga malowała się na ich twarzach, jakby ktoś zdjął z ich barków
ogromny ciężar. Jednak mimo to, nie uszło uwadze blondyna, że wyglądali także
na zmęczonych.
-
Nie potrafimy także wyrazić słowami wdzięczności za to, że uratowałeś naszą
córkę.
Naruto
spojrzał na Hinatę, która siedziała obok. Wzrok miała spuszczony. Chłopak
doskonale wiedział, że ciągle się za to wszystko obwinia. Wyciągnął prawą rękę
i przykrył swoją dłonią jej palce, delikatnie je chwytając. Hinata podniosła
wzrok na chłopaka, w którego oczach malowała się czułość.
-
To nic… zrobiłbym to jeszcze raz…
Hinata
słysząc te słowa, zadrżał i nieznacznie się uśmiechnęła. Ostatnie kilka dni
były dla niej najgorszymi w życiu. Nie dość, że przechodziła katusze
spowodowane działaniem narkotyku, to jeszcze przez swoją dziecięcą wręcz
naiwność, naraziła siebie, a co najważniejsze osobę, którą kocha, na ogromne
niebezpieczeństwo.
Gdy obudziła się w szpitalu i gdy w pełni
dotarło do niej co się stało, serce jej rozdzierał ból i poczucie wstydu.
Błagała niebo i ziemię, aby tylko Naruto przeżył. Chciała go przeprosić, za
wszystko co mu zrobiła. Wiedziała, że to niewiele w porównaniu z tym co się
stało, ale pragnęła tego z całego serca. Pragnęła także tego, aby Uzumaki jej
nie znienawidził.
Teraz
siedziała obok ukochanego. Wybaczył, może nawet nigdy nie czuł urazy, poczucie
winy jednak jeszcze rozsadzało jej serce.
-
Nie mówmy, o tym – odparł spokojnie mężczyzna – co się stało, tego już nie
zmienimy. Nie rańmy naszych serc złymi wspomnieniami. Najważniejsze, że
jesteśmy tutaj wszyscy razem.
-
Razem – Naruto, to właśnie słowo
najbardziej utkwiło z całej wypowiedzi.
-
Hinata kochanie – rzekła matka dziewczyny. Jej głos był przyjemnie ciepły –
lekarz mówił, że prawdopodobnie jutro cię wypiszą, tak się cieszę.
Kobieta
usiadła obok córki i przytuliła. Hinata nie potrafiła hamować łez i kilka
kropel spłynęło jej po policzkach. Hiashi przyglądał się temu z uśmiechem i
zwrócił się do Naruto.
-
Zostawmy je same. Matka z córką czasem nadają na takich falach, których my
mężczyźni nie rozumiemy.
Naruto
pokiwał głową i powoli wstał z łóżka. W pierwszej chwili zachwiał się. Nie
rozchodzone mięśnie potrzebowały chwili, aby odzwyczaić się od leżenia. Gdy
chłopak stał już pewnie skierował się razem z Hiashi do wyjścia.
-
Niedługo wrócę, nie idź nigdzie – zwrócił się do Hinaty, gdy był przy drzwiach.
Ciemnowłosa pokiwała głową i chłopak udał się wraz z mężczyzną na spacer po
szpitalnych korytarzach.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec na dziś, ale nie koniec powieści :) Co do rozdziału stwierdziłem, stwierdziłem, że nie będę dłużej czekał na pogodzenie Hinaty i Naruto, a okazja ku temu była chyba najlepsza. Wystarczająco wycierpieli :)
Chciałem wszystkim podziękować za to, że przez okrągły rok odwiedzaliście mojego bloga i komentowaliście. Wszystkie uwagi starałem się jak najlepiej wcielać w życie. Mam nadzieję, że progres w moim stylu jest. Liczę także na to, że będziecie dalej tutaj zaglądać :)
Kolejny rozdział już za tydzień (25-26 lipiec), a w nim: Trochę normalności w życiu naszej dwójki. Naruto opowiada Hinacie swoją tajemnicę. Tajemniczy goście.
Nareszcie są znowu razem ;D .... Tak się ciesze :) ...
OdpowiedzUsuńTo już rok ?? Tak szybko to z leciało.... Znalazłam twojego bloga w sierpniu i od tamtej pory regularnie go czytam.... To jak piszesz porusza moje serce i sprawia że ciagle chce wiecej ...
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i dalsze losy bohaterów zwłaszcza NaruHina :D
Jej aż sie popłakałam... Jakie to było słodkie i cudowne ahh... Chce wiecej i wiecej. Ciekawość mnie zżera kto pomógł Naruciakowi. Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę duuużo weny :)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział! Nie spodziewałem się czegoś takiego, jak przeskok o te kilka dni. Mam nadzieję, że w następnym będzie napisane, kto pokonał Hidana...Jednak po tych słowach Sasuke "Ładnie cię ten dupek urządził. Pomyśleć, że parę minut później i…" myślę, że to Itachi zajął się Hidanem.
OdpowiedzUsuńCoś mi mówi, że chodziło mu o to, że kilka minut później przyjechali by na miejsce i Naruto mógłby już nie żyć...Ale to tylko domysły ^^
Pozdrawiam!
MEGA SUPER EKSTRA GENIALNY CHAP GENIUSZ Z CIEBIE . Normalnie oskar ci się należy za całe opo heh cieszę się że wkońcu się pogodzili są razem NaruHina UWIELBIAM !!! Noi tak Naruto wybaczył Hinacie ale czy Hinata wybaczy Naruto jak się dowie o incydentach z Shion heh co będzie dobiero jak Shion odwiedzi Naruciaka w szpitalu konfrontacja ? heh będzie ciekawie NaruHina rządzi !!! Ciekawe czy wogóle do tego dojdzie :)
OdpowiedzUsuńkocham kocham i jeszcze raz kocham świetne opowiadanie Naruto i Hinata razem superrrrr.... a ta głupia Shino niech sie nie wpierdziela haha
OdpowiedzUsuńCud, miód i orzeszki do tego normalnie XD Rozdział świetny :) Nareszcie Naruto i Hinata razem :D Pięknie to wszystko napisałeś. Chociaż powiem Ci, że byłam z lekka zawiedziona, że nie przedstawiłeś co się działo w magazynie gdy Naruto stracił przytomność. Ale jak się okazało, że wszyscy są bezpieczni to kamień z serca mi spadł. Mimo to dręczą mnie pytania.. Jak złapali Hidana? Kto go złapał? Czy zginał połykając truciznę jak zapowiadał? Liczę na jakieś retrospekcje ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać co przygotujesz w następnym rozdziale ;)
Pozdrawiam i weny życzę <3
nie wiem czy popłakalam się ponieważ od czytania rozbolały mnie oczy czy może dlatego ,że ten rozdział był na prawdę super :D Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i życze bardzo dużej weny ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :) Mam nadzieje, że w kolejnych będzie więcej ShikaTema :) No i może Ino ułoży się z Sai'm...
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ten był super. ciekawe co się stało po straceniu przytomności przez Naruto i jaki to on sekret ukrywa. ja zgaduje że po calej akcji w magazynie wparowali ta Sasek iKiba a potem dołączyli się Kakashi i Gai albo na odwrót.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rei Ryuu
Genialne. Po prostu dzieło sztuki. Nie, to więcej, to wspaniałe... Nie wiem jak to opisać.
OdpowiedzUsuńSuper *///*
Ja tu się spodziewałam walki na śmierć i życie, a tu... "Światłość, mrok..."
Efekt zajebisty, że tak się wyrażę. ;)
Muszę przyznać, że świetnie manewrujesz wątkami. Bardzo mi się to podoba. ^^
Z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy i wyjaśnianie, co się działo po tym, jak Naruciak stracił przytomność. Weny ;)